Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 25 października 2018

CIEŃ


Był cień, który biegł koło mnie - to wyprzedzał mnie, to zostawał w tyle. Cieniów takich było mnóstwo, cienie te otaczały mnie zawsze, cienie nieodstępne, chodzące krok w krok, śledzące mnie i przedrzeźniające.

Cień ten nieodstępny koło mnie ścigał mnie i prześladował. Zapluty, potworny karzeł na krzywych nóżkach, wypluwający swoją brudną duszę, opluwający mnie zewsząd, nie szczędzący niczego, co szczędzić trzeba - rodziny, stosunków, bliskich mi ludzi, śledzący moje kroki, robiący małpie grymasy, przekształcający każdą myśl odwrotnie - ten potworny karzeł pełzał za mną jak nieodłączny druh, ubrany w chorągiewki różnych typów i kolorów, krzyczący frazesy, wykrzywiający potworną gębę, wymyślający jakieś niesłychane historie, ten karzeł był moim nieodstępnym druhem, nieodstępnym towarzyszem doli i niedoli, szczęścia i nieszczęścia, zwycięstwa i klęski. (...)
Potworny karzeł, wylęgły z bagien rodzimych. Bity po pysku przez każdego z zaborców, sprzedawany z rąk do rąk, płatny. (...)
     Nie znam zjawiska bardziej stałego, bardziej metodycznie prowadzonego jak to dotykanie rodzinnych stosunków, przed którymi każdy człowiek się zatrzymuje, jak to dotykanie moich przyjaciół, mojego otoczenia, każdego nieledwie człowieka, który się do mnie zbliżył, brudnymi rękoma, brudną duszą, brudnymi słowami i brudnym, stęchłym powietrzem.
Miałem przyjaciół, którzy się zmęczyli i odeszli, miałem współpracowników, z którymi źle czy dobrze współpracowałem, którzy w ten czy inny sposób ode mnie odchodzili.
Ale to paskudztwo duszy, które do mnie przylepiano, było tak nieodłączne, tak systematyczne, że gdy myślę o przeszłości, zawsze się oglądam, czy ubranie moje jeszcze nie cuchnie. (…)
Wylęgać się takie zjawiska mogą tylko w bagnie niewoli, przez które narody przechodzą.


Józef Piłsudski,w Hotelu Bristol,3 lipca 1923r.



 

11 komentarzy:

  1. Szanowny Panie Aleksandrze,

    ja także szukałem jakichś słów, myśli, metafor, które oddałyby to, co się zadziało. Zwłaszcza w Warszawie, Łodzi, Legionowie. Coś, co mogłoby oddać choćby w małej części tę bezsilność, która dotykać musi córkę Jolanty Brzeskiej.
    Na twitterze napisał Pan:
    "Ustrój", w którym kretyn stawia na idiotę, łajdak głosuje na złodzieja, a czerwona zgraja wybiera dzieci komunistycznych bandytów, nie jest żadną demokracją lecz głęboką patologią.
    Jeśli Polska ma przetrwać, ten "ustrój" narzucony nam przez Obcych w r.1989 musi zostać obalony.

    Skomentowałem ten wpis retwittując: "Słowa godne męża stanu, z ducha Piłsudskiego. Najważniejsza i ostateczna diagnoza".
    Zaraz potem zajrzałem tutaj, na Pański blog. I tu też spotkałem Marszałka. Jego opowieść o cieniu. I o zniewoleniu, którego cień dziś jest jeszcze bardziej mroczny.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Aleksandrze!

    To zadziwiające, jak bardzo przytoczone przez Pana słowa Marszałka sprzed blisko stu lat są znowu aktualne dziś, na początku XXI wieku. Aż trudno uwierzyć, ilu ludzi - przyznających się do patriotyzmu, wyznających wartości narodowe, często zresztą mówiących także słuszne rzeczy - za wszelką cenę usiłuje unurzać postać Piłsudskiego w błocie, strącić go z piedestału, pozbawić wszelkich zasług, sponiewierać, ośmieszyć. Wystarczy posłuchać, co wygadują w Internecie - i to wcale nie komuniści, tylko głównie pogrobowcy narodowej demokracji, którzy wciąż usiłują odgrzewać dawno przebrzmiałe animozje tak jakby przez ostatnie sto lat nic się nie wydarzyło.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowny Panie Aleksandrze,
    "Nie znam zjawiska bardziej stałego, bardziej metodycznie prowadzonego jak to dotykanie rodzinnych stosunków, przed którymi każdy człowiek się zatrzymuje, jak to dotykanie moich przyjaciół, mojego otoczenia, każdego nieledwie człowieka, który się do mnie zbliżył, brudnymi rękoma, brudną duszą, brudnymi słowami i brudnym, stęchłym powietrzem".
    W pierwszym rzędzie zleceniodawcy z "tej zmiany", a zaraz potem "kamińszczakom", wąsikom i ich sforze dedykuję!

    Panu zaś prawicę ściskam i zdrowia życzę

    OdpowiedzUsuń


  4. Dla Pana:

    "Lecz choćby klęska skończyła me boje,
    Choćby najsrożej los na mnie się zaciął,
    Nie zmarnowane będzie życie moje,
    Bom tworzył pieśni i miałem przyjaciół."

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Prawda. Mieć przyjaciół - to dar najwyższy.
      Z serca dziękuję i odpowiem słowami Poety szczególnie ukochanego przez Józefa Piłsudskiego:
      „Ty wiesz, że dumni nieszczęściem nie mogą
      Za innych śladem iść tą samą drogą.
      A gdy się duma z nieszczęścia wylęgnie,
      To i Bóg czoła takiego nie sięgnie,
      To nawet wiara nie pochyli głowy;
      A cóż dopiero piorun, miecz, okowy,
      A nawet ludzkie przekleństwo i wzgarda."

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Szanowny Panie Kazefie,

    Żyjemy w czasach wyjątkowych – acz nie na tyle, by dotykające nas wydarzenia, były niepowtarzalne. Historia, którą większość naszych rodaków ignoruje, odrzuca lub, zwyczajnie -nie zna, ma tę zadziwiająca prawidłowość, że powiela pewne sekwencje – w różnych wprawdzie okolicznościach, lecz o podobnych skutkach.
    „Cienie” zawsze towarzyszyły naszym dziejom.
    Od królów niegodnych ciężaru korony, sprzedajnych możnowładców i ogłupiałych szlachetków, po hierarchów na ruskim żołdzie, pospolitych zdrajców i szumowiny. Powiedziałbym nawet, że bywały okresy, gdy „cieni” było więcej niż postaci świetlistych, a mrok panujący nad Polską zdawał się niepokonany.
    Józef Piłsudski, do którego myśli często sięgam i staram się je przybliżać czytelnikom, doświadczał tych „cieni” aż nadto - w życiu prywatnym, osobistym, atakowany przez zgraję „narodowych” nędzników, i w życiu publicznym, politycznym, gdy – aż do dziś – przyprawiano mu gębę zdrajcy, zamordysty i dyktatora.
    Słowa, jakich użył do opisania tego „potwornego karła, wylęgłego z bagien rodzimych”, pokazują wielkość prawdziwego męża stanu – na tle „demokratycznego” pospólstwa. Ujawniają język, o jakim mogą tylko marzyć współcześni, zniewieściali „politycy”.
    Nie ma w tych słowach krzty niemęskiej skargi ani pustego żalu, lecz twarde, dosadne nazwanie rzeczy po imieniu.
    Bo o „cieniach” trzeba mówić głośno. Pokazywać je palcem, stawiać w (nieznośnym dla nich) świetle.
    Dziś, gdy wokół spraw polskich, wokół nas, wokół mnie, tyle potwornych „cieni” - to nazywanie po imieniu staje się obowiązkiem.
    Dziękuję, że zechciał Pan dostrzec słowa z twittera i zestawił je z myślą Piłsudskiego.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Wąż Wystygły,

    Jeśli są aktualne, to już nie w odniesieniu do jakiejkolwiek postaci dzisiejszego życia politycznego.
    Pozostały raczej pseudo-polityczne mrzonki, sprowadzone do prymitywnej retoryki i aktywności agentury wpływu.
    Podoba mi się użyte przez Pana określenie - „pogrobowcy narodowej demokracji”.
    Ponieważ jedna z podstawowych „idei” Dmowskiego – sojuszu z Rosją, doznała historycznej klęski, wolno nam mówić o politycznej kompromitacji wyznawców tego polityka. Bo nie ma i nie będzie rzeczy bardziej godnej pogardy,ale też bardziej groźnej dla spraw polskich, jak „idea” jakiegokolwiek paktu z Rosją.
    „Idea” u Dmowskiego tak natrętna, że człowiek ten, występując w interesie Rosji, nie wahał się w roku 1904 torpedować wysiłki Piłsudskiego podczas jego wyprawy do Japonii, gdzie działacze PPS próbowali uzyskać środki na uzbrojenie oddziałów Organizacji Bojowej do walki z Rosjanami.
    To wręcz zaskakujące, że po latach II wojny światowej i półwieczu okupacji sowieckiej, tak nonsensowne projekty polityczne, jakie głosił Dmowski, pojawiły się w realiach III RP.
    Może dlatego, że nie stanowią one żadnego zagrożenia dla sukcesji komunistycznej.
    Dmowski był przecież jednym z tych – słabych duchem Polaków, którzy przyszłość naszej ojczyzny dostrzegali w sojuszach z innymi mocarstwami. Biorąc pod uwagę ówczesne poglądy narodowców na sprawy polskie oraz ich wizje relacji z Rosją i Niemcami, dziś należeliby do grona owych „georealistów”, którzy w „opcji rosyjskiej” lub „opcji niemieckiej” pokładają nadzieje na niepodległy byt państwa polskiego.
    Historia przyznała rację Piłsudskiemu i jego – zbrojnej i niezależnej od dyktatu zaborców. wizji budowania Rzeczpospolitej.
    Sądzę, że właśnie ta świadomość oraz kompromitacja wszelkich „idei neoslawistycznych” itp. bredni, leży u podstaw nienawiści, jaką wyznawcy Dmowskiego obdarzali (i obdarzają) Marszałka.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  7. rodakvision,

    Szanowny Panie Mirosławie,

    I ja im dedykuję te słowa – bez nadziei, że pełniąc dziś rolę „cieni” dostrzegą nędzę swojego położenia.
    Dziękuję natomiast za wszystko, co Pan robi dla propagowania myśli z bezdekretu. Ale też za wielka życzliwość, solidarność i przyjaźń.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę w metatemacie jednej z Pana głównych koncepcji poznawczych: demokracji i zgody jako matriksu naszego kraju. Ostatnio dobitnie się przekonałem, że jest to ideał międzynarodowy: prowadząc rozmowę w międzyanrdoowym towarzystwie zaatakowałem koncepcję "wybaczania" jako metody politycznej, jako iż stawia ona pokrzywdzonego w tzw. Zugzwang (przymus ruchu w szachach). Dyskutujący ze mną Irlandczyk odpowiedział argumentem "trzeba brać przykład z Desmonda Tutu". W szerokim swiecie to Desmond Tutu, a nie Wałęsa czy Michnik wyznaczają standardy, standardy które oficjalnie w zasadzie nie są podzielane tylko przez Izrael, USA, Koreę Płn, Iran, i, niegdys ETA (rozwiązali się!). Co by Pan odpowiedział na argument z Desmonda Tutu, dysktując w międzynarodowym gronie ludzi raczej przychylnych Polsce (nie Niemcy, nie Rosjanie, nie Ukraincy)?
    Dodam jeszcze, że polski katolicyzm bardzo silnie działa tu przeciw Polakom, bo niejako zobowiązuje ich do "wybaczania", nie mówiąc już o nadstawianiu drugiego policzka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiedzmy, że wspólczesna potoczna zachodnia etyka nie jest już biblijna etyką sprawiedliwosci, a specyficzną etyką terapeutycznego samodoskonalenia (ale nie w sensie greckich filozofów). Stąd "wybaczanie" jest tu elementem self-improvement, i w tym sensie ten, kto nie wybacza (nawet w imię sprawiedliwosci) ujawnia się jako ten gorszy, czyli po prostu, dalszy od doskonałosci. Niewątpliwie korzenie są jednak chrzescijanskie, nie greckie, gdyż przykazanie "wybaczania" wzywa nas jednak do przekraczania naszych pierwszych impulsów co do natury sprawiedliwosci przez zaprzeczenie sobie.

    OdpowiedzUsuń
  10. A mnie przeraża jedno - brak honoru u Polaków. Niedostatki szacunku wobec siebie nawzajem jako członków Narodu, swoich przodków, znajomości historii ojczystej.Gloryfikowanie fałszywych idoli.
    Nie jest przypadkiem, że w tej III najpierwsze w stolicy , najlepiej posadowione i najobficiej uposażone to muzeum żydowskie z pretensjami do eksterytorialności. Muzeum Historii Polski... nie wiadomo czy będzie a rzucone ma byś za zmurszałe mury ruskiej Cytadeli.
    Probierz tożsamości obecnych elit ?
    Smutno mi Boże...

    OdpowiedzUsuń