„Jeśli trafna
jest hipoteza, że akuszerami „nowego rozdania” z roku 2015 byli ludzie związani
ze środowiskiem WSI, „wybudzenie” pana prezydenta potwierdzałoby też zasadę
stosowaną w latach ubiegłych: gwarantem zachowania status quo jest ośrodek
prezydencki i jakiekolwiek spory w tym zakresie, będą rozstrzygane na korzyść
tego ośrodka.
To ważna
wskazówka, w przewidywaniu reakcji PiS na prezydenckie kontry”.
Rzadko się zdarza, bym pisząc
nowy tekst po tak długiej przerwie, mógł bezpiecznie wrócić do zakończenia
poprzedniego wpisu. Niestety, skorzystanie z tej „okazji” wymusza kontynuację
tematyki prezydenckiej i jeśli Czytelnicy oczekiwali innych treści, uprzejmie
proszę o wybaczenie.
Byłoby jednak niestosowne porzucenie tak wdzięcznego
obiektu zainteresowań. Tym bardziej, gdy wydarzenia ostatnich tygodni
potwierdzają tezę, iż ośrodek prezydencki nadal odgrywa rolę głównego wspornika
i gwaranta układu III RP.
Piszę – nadal, bo jest to rola odziedziczona po prezydenturze
Wałęsy, Kwaśniewskiego i Komorowskiego, z którą nierozerwalnie wiąże się troska
o bycie „prezydentem wszystkich Polaków” i nieustanna wola „zasypywania
podziałów”. Nie powinno też zaskakiwać, że w otoczeniu prezydenta ujawniono
komunistycznych aparatczyków i ludzi z nadania b. WSI.
Ten naturalny (dla III RP) symptom, jest znakiem systemowej
kontynuacji i nie przypadkiem niesie potwierdzenie dla najbardziej „spiskowych”
i „szalonych” teorii.
Z kolei, medialna gra wokół prezydenckiego weta oraz
cierpliwe wyczekiwanie polityków PiS na nonsensowne propozycje pana Dudy,
pozwalają twierdzić, że ośrodek ten jest rzeczywistym decydentem w sprawach
„dobrej zmiany” i wytycza granicę nieprzekraczalną dla naszych oczekiwań. Nie
po to pan prezydent trudził się wynajdywaniem pseudo-argumentów za odrzuceniem
propozycji legislacyjnych, nie po to przez dwa miesiące zwlekał z ujawnieniem
swoich bezcennych projektów, by po tych politycznych bachanaliach wyraził zgodę
na naruszenie status quo.
Informacja podana w piątkowy wieczór przez
rzeczniczkę partii pana Kaczyńskiego: „Prawo
i Sprawiedliwości poszło na ogromne ustępstwa jeśli chodzi o reformę wymiaru
sprawiedliwości. Zgodziliśmy się na wybór członków KRS 3/5 głosów, na
wyeliminowanie roli ministra sprawiedliwości, na to że KRS będzie wybierany
ponadpartyjnie” – przecina wątpliwości odnośnie relacji Duda - PiS i doskonale
potwierdza opinię przedstawioną na początku tekstu.
Partia „dobrej zmiany” podporządkuje się woli
środowiska pana Dudy i proces ten zostanie przedstawiony wyborcy jako jedynie
słuszna „droga kompromisu”. To oznacza, że nie będzie żadnej „reformy
sądownictwa” ani żadnej innej zmiany, która w sposób realny mogłaby zagrozić
interesom układu III RP.
Ale wracam do tematyki
prezydenckiej również dlatego, że jest coś głęboko tragicznego w dzisiejszych opiniach
i deklaracjach wyborców Prawa i Sprawiedliwości.
Prezydencka fronda, którą musieli dostrzec nawet najzagorzalsi
wielbiciele pana Dudy, wywołała nie tylko powszechne oburzenie, a nawet
oskarżenia o „zdradę”, ale spowodowała wysyp kategorycznych wyznań i deklaracji,
w rodzaju - „Andrzej Duda już nie
dostanie mojego głosu w wyborach prezydenckich”.
Równie powszechne jest przekonanie, że weto do
ustaw sądowych wywołało jakiś konflikt na linii Duda-Kaczyński i ujawniło
polaryzację dążeń prezydenta i PiS-u.
Są to głęboko błędne i fałszywe oceny.
„Zawróconym” wielbicielom pana Dudy należałoby powiedzieć,
że w dniu następnych wyborów prezydenckich, staną wobec alternatywy: pozostać w
domu i w ogóle nie brać udziału w wyborczej farsie lub wbrew dzisiejszemu
stanowisku, a w zgodzie z rekomendacją PiS- ponownie zagłosować na Andrzeja
Dudę.
Myślę, że nonszalancja tego pana w sprawie ustaw
sądowych (i dziesiątek innych spraw ważnych dla Polski) oraz pewność, z jaką chce
umacniać konstytucję III RP, znajdują przyczynę
w prostej konstatacji – Andrzej Duda posiada gwarancję drugiej kadencji.
W zalewie propagandy sączonej przez rządowe „wolne
media”, uwadze odbiorcy umyka fakt, że za tą kandydaturą stoi świadomy i w
pełni racjonalny wybór dokonany przez prezesa Kaczyńskiego. To on jest „ojcem” prezydentury
Andrzeja Dudy i przez wiele miesięcy zapewniał nas, że postać byłego ministra w
Kancelarii Lecha Kaczyńskiego wyznacza dla Polski świetlane perspektywy. Tylko Jarosław Kaczyński mógłby
odpowiedzieć na pytanie: dlaczego człowiek tak słaby i podatny na manipulacje,
o niebotycznie rozdętym ego i równie dojmującej
pustce, został
wyznaczony na następcę Komorowskiego? Jest to pytanie, nie tylko o cechy kandydata, ale o rzeczywiste przesłanki decydujące o wyborze. W realiach
III RP są one zwykle zawężone do prostych zasad – obecności kompr-materiałów
lub typowania „naszego” człowieka na ważne stanowiska.
Istotnym kryterium w ocenie relacji PiS-Duda powinna
być kombinacja „esbeckiego gambitu”, w której prezes PiS i jego najbliżsi akolici
aktywne uczestniczyli po stronie ośrodka prezydenckiego.
Jeśli więc wybór pana Dudy był racjonalną decyzją
Jarosława Kaczyńskiego (a nie mam prawa w to wątpić), oznacza to, że po stronie
obu panów istnieje pełna świadomość wszelkich ograniczeń i powinności, jakich
ma przestrzegać nowy prezydent. Pan Kaczyński wie – dlaczego Andrzej Duda miał zostać
prezydentem, a PiS mógł „wygrać” wybory parlamentarne. Wie zatem, że
inscenizacja „dobrej zmiany” musi uwzględniać bariery wytyczone przez „akuszerów”
nowego rozdania, a margines dowolności jest stosunkowo niewielki.
Uzgodnienie to funkcjonowało znakomicie od
początku „dobrej zmiany” i dotyczyło obszaru związanego ze środowiskiem b.WSI,
gwarancji nietykalności B. Komorowskiego i polityków PO-PSL oraz
nienaruszalności fundamentów III RP (konstytucja, tzw. sądownictwo). Można przypuszczać,
że ustawy sądowe (podobnie, jak ustawa degradacyjna MON) zostały odebrane jako
realne zagrożenie dla układu IIIRP. Środowisko prezydenckie musiało zareagować.
Stąd weto i wielomiesięczna nagonka na szefa MON, realizowana w ramach „esbeckiego
gambitu”.
Jeśli za prawdziwą uznamy tezę sformułowaną na
początku tego tekstu, staje się oczywiste, że „dobra zmiana” nie może się ostać
bez zachowania głównego gwaranta. To oznacza, że PiS – jeśli nadal zamierza
korzystać z fruktów władzy, jest „skazany” na obecność pana prezydenta i na jego
drugą kadencję. Ten system naczyń
połączonych, opiera się na środowisku prezydenckim i może funkcjonować
tylko wspólnie i w porozumieniu. Za mało prawdopodobny uważam scenariusz
wyłonienia nowego „delfina”, a tylko taka sytuacja mogłaby zdecydować o
rezygnacji z kandydatury Andrzeja Dudy.
Objaśnianie obecnych
procesów i relacji na linii Duda-PiS w kategoriach jakiś „odmiennych koncepcji”, „prawniczych
dylematów” lub nawet „konfliktów
pokoleniowych” - jest kpiną z ludzi rozumnych i wystawia jak najgorsze
świadectwo autorom takich dyrdymałów.
Nie ma też żadnych podstaw, by rozdzielać (jak
czynią to propagandyści) zachowania prezydenta od intencji pana Kaczyńskiego.
To on ponosi całkowitą odpowiedzialność za „wybudzenie” Andrzeja Dudy, za prezydencką
frondę i mistyfikację „dobrej zmiany”. Nie ma asymetrii w tych postawach. Jest
za to kolejna klęska „złożonej strategii” szefa PiS, który wzorem użytecznych głupców
z lat komuny, mógł uwierzyć, że idąc na „kompromis” ze złem, uda się stworzyć
lub ocalić dobro.
To powinni dostrzec nawet wyborcy PiS.
Okazało się bowiem, że przez ostatnie dwa lata
żyliśmy w wielkim kłamstwie. Tak wielkim, że mimo dziesiątków faktów i
znaczących wydarzeń, nie dopuszczało ono możliwości stawiania ważnych pytań i
formułowania krytycznych ocen.
Czytam wypowiedzi czytelników „wolnych mediów”, w
których padają ciężkie słowa pod adresem pana prezydenta. Można odnieść
wrażenie, że weto Andrzeja Dudy wywołało społeczny wstrząs i otworzyło oczy
wyborców PiS na jakąś nową (i nieznaną wcześniej) rzeczywistość. Ale mam też w
pamięci słowa równie ciężkie, kierowane pod moim adresem. Naczytałem się ich
niemało w czasie tych dwóch lat, gdy próbowałem pokazać inną, odartą z
propagandy i mniej świetlaną postać pana prezydenta.
I mógłbym dziś zapytać: co takiego zobaczyli oburzeni
wyborcy, czego nie można było dostrzec wcześniej? Gdzie byli ci ludzie, gdy Andrzej Duda ignorował apele dotyczące śledztwa w sprawie zabójstwa księdza
Jerzego, gdy odmawiał uhonorowania Ryszarda Kuklińskiego, gdy chronił Aneks i
środowisko Komorowskiego, gdy nakręcał „esbecki gambit” wymierzony w ministra
Macierewicza i usilnie pracował nad osłabieniem efektów szczytu NATO, gdy
otaczał się esbeckimi spółkami ochroniarskimi i świadomie konserwował „komorowszczyznę”
w BBN?
„Kłamstwo
dla wygodnego życia” – jak onegdaj celnie nazwał tę przypadłość komentator,
Pan Przemek Łośko, przesłoniło dziesiątki wydarzeń, które w porę dostrzeżone,
analizowane i nagłośnione, pozwoliłyby uniknąć hańby dzisiejszych dni. To samo
kłamstwo, głoszone przez cwaniaków z rządowych „wolnych mediów” sprawiło, że
słaby i uwikłany w różne zależności Andrzej Duda, nigdy nie miał szans
zmierzenia się z prawdą o sobie i swojej prezydenturze. Wzorem poprzednika - żył
i żyje pod medialnym „kloszem”.
Kłamstwo spowodowało, że z osoby tchórzliwej uczyniono
herosa, z konformisty – patriotę, ze słabeusza – męża stanu.
Kto to sprawił? Oni, Obcy - czy raczej my sami,
uciekając przed powinnością ludzi rozumnych?
Na koniec, muszę wrócić
do refleksji nad błędem, który często bywa mi przypominany. Mam na myśli treść analiz
z lat 2014-2015, z których wynikało, że wybory prezydenckie musi wygrać B.
Komorowski.
Dziś potrafię powiedzieć, że nie mogłem się nie
pomylić.
Nie mogłem, bo napisanie w roku 2015 – „doprowadzenie do wyboru Andrzeja Dudy jest operacją środowiska
b. WSI, uzgodnioną z PiS-em w ramach koncepcji nowego rozdania” - byłoby
nie tylko bezskuteczne i nieoparte na rzeczowych argumentach, ale ściągnęło na
autora gromy ze strony wyborców PiS, z podejrzeniem o „robotę agenturalną”
włącznie.
Co dla mnie najważniejsze -takiej tezy nie
potrafiłbym wówczas obronić. Skoro prawidłowa analiza nie może wychodzić od
hipotez niepodlegających dowodzeniu i nie powinna ignorować faktów ani stać z nimi w
sprzeczności, wynik ówczesnych dociekań nie mógł być inny.
Mogłem jedynie, i uczyniłem to w tekście z maja 2015 roku, zadać kilka „niebezpiecznych
pytań”:
„Dlaczego
Andrzej Duda mógł zostać nowym prezydentem?
Dlaczego
wygrał z człowiekiem wspieranym przez ośrodki propagandy i potężnych reżimowych
graczy?
Dlaczego
pozwolono, by w drodze „demokratycznych przemian” odszedł patron ludzi z
wojskowej bezpieki, najgorliwszy przyjaciel Moskwy i filar triumwiratu III RP?
Dlaczego
rozstrzygnięcie to tak łatwo przyjęto na Kremlu, jeśli to stamtąd wyszedł
projekt zamachu smoleńskiego?
Dlaczego
środowisko Belwederu pogodziło się z utratą wpływu na armie i służby specjalne?
Dlaczego nie sięgnięto po „sprawdzone metody”, nie próbowano sfałszować wyniku
wyborczego lub nie postawiono na „rozwiązania siłowe”?
Dlaczego
zaakceptowano tak niewielką przewagę głosów, skoro w ubiegłorocznej farsie
wyborczej nie cofnięto się przed jawnym fałszerstwem?
Dlaczego w
państwie ignorującym prawa obywateli i reguły demokracji, o wyniku
najważniejszej rozgrywki miałaby decydować trzyprocentowa różnica „werdyktu
wyborczego”?
Dlaczego
środowisko skupione wokół BK nie okazuje dziś obaw przed rozliczeniem tej prezydentury,
przed poznaniem tajemnic „lochów” belwederskich, ujawnieniem kalendarzy
spotkań, nazwisk gości i doradców?
Dlaczego w
tej kampanii nie słyszeliśmy słowa o zamachu smoleńskim ani wzmianki o roli
Belwederu w kształtowaniu „ładu posmoleńskiego”?
Napisałem też, że trzeba rozważać dwie możliwości:
albo Komorowski i związane z nim środowisko nie jest (i nie było) tak silne,
jak dotąd utrzymywałem (tu obszar mojej kolejnej pomyłki), albo zmiana w
Belwederze nie pozbawiła tego środowiska wpływów i w niczym nie zagraża samemu
BK.
Ucieszyło mnie wówczas,
że grono Przyjaciół-komentatorów bezdekretu
podzielało te obiekcje i przyjęło pytania ze zrozumieniem. Na tle
hurraoptymistycznych oracji wyborców pana Dudy i wszechobecnej atmosfery
wielkich nadziei, była to postawa tym bardziej wyjątkowa i godna szacunku.
Dziś wiemy, że wygrana Andrzeja Dudy w wyborach
prezydenckich, była wydarzeniem nieweryfikowalnym - w tym sensie, że nie mogła
wynikać z analizy ujawnionych zachowań głównych graczy i nie można było jej
zaakceptować (przewidzieć) na podstawie wiedzy o istniejących mechanizmach. Weryfikacja
mogła nastąpić tylko wówczas, gdyby a
priori przyjąć, że ta kandydatura i ta wygrana stanowią element strategii
wpisanej w logikę układu III RP – czyli przyjąć hipotezę niemożliwą do
dowiedzenia i uzasadnienia w roku 2015. Tylko ktoś, kto byłby świadkiem takich
ustaleń lub posiadał niepodważalną wiedzę na ten temat, mógł odważyć się na
podobną konkluzję.
Andrzej Duda, jako „czysty” kandydat PiS, wystawiony
przez obóz polityczny, dążący do realnych zmian i obalenia układu - nie
miał prawa wygrać.
Andrzej Duda, jako kandydat „zatwierdzony” i
wystawiony na mocy paktu między różnymi grupami wpływu, dążącymi do zachowania
status quo – był skazany na wygraną.
Dlatego obecne, ale też przyszłe zachowania pana prezydenta, mają istotne znaczenie. Nie dlatego, jakoby projekt
„reformy sądownictwa” PiS był doskonały, a prezydent go pogrzebał, ale z tej
przyczyny, że wybraniec pana Kaczyńskiego dokonał niezwykle czytelnego wyboru i
każdym kolejnym będzie ten wybór potwierdzał. Ważne też, że zrobił to na tyle
spektakularnie, nerwowo i chaotycznie, iż nawet parasol rozciągnięty nad „wybrańcem
ludu”, zaczął mocno przeciekać.
Na monolicie pojawiła się rysa, która z każdym
miesiącem, będzie się powiększać i pogłębiać.
Zobaczyliśmy granicę, poza którą „dobra zmiana”
nie ma prawa wykraczać. Zobaczyliśmy też rolę ośrodka prezydenckiego – jako
strażnika i gwaranta interesów układu III RP.
To dowód ciągłości wpływów środowiska, które po
zamachu smoleńskim wywindowało necandusa
na stanowisko prezydenta, a pięć lat później zadbało o następcę.
Co w tym dobrego – zapytają zawiedzeni i po raz
kolejny oszukani.
To, że takie doświadczenia trzeba wykorzystać dla
dobrej sprawy i widzieć je w sposób, który wyklucza biadolenie i uderzanie
głową w mur.
Jeśli nawet czeka nas kolejny zakręt polskiej historii, jest on zaledwie etapem na drodze długiego
marszu. Przybliża do powstania autentycznej opozycji antysystemowej. Jest
okazją do rozstania z mitologią III RP i odrzucenia łgarstw o „państwie prawa i demokracji”.
To niewiele - w perspektywie tych, którzy „tu i
teraz” chcieliby wygrać polskie sprawy.
To bardzo dużo dla ludzi wolnych.
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńmyślę, że dobrze będzie przypomnieć wywiad z Jarosławem Kaczyńskim dla "Gazety Polskiej" przeprowadzony tuż po zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, opublikowany 03.06.2015.
-------------------
Kaczyński: „Najpierw były rozważania, kto mógłby być naszym kandydatem na prezydenta. Wchodziły w grę cztery osoby, proszę wybaczyć, nie powiem jakie”
Sakiewicz/Lichocka: – „Ale my wiemy. Grzegorz Bierecki, Ryszard Czarnecki, Andrzej Duda i... profesor Andrzej Nowak?”
(...)
Kaczyński - „Prof. Nowaka nikt nigdy nie brał poważnie pod uwagę. (...) Profesor Gliński był i wypadł tak samo dobrze jak Andrzej Duda. Trudno było jednak przeciwstawić pana profesora Komorowskiemu jako symbol zmiany pokoleniowej.
Kaczyński - "Decydujące było to, że zobaczyłem, że on [Duda] znakomicie przemawia. I to nie tylko w sejmie, lecz także podczas dużych spotkań partyjnych, niektóre z nich nie były zresztą szerzej znane".
Sakiewicz/Lichocka - "Na jednej z konwencji [Duda] przez ponad 40 minut bez kartki prezentował nowy program mieszkaniowy PiS.
Kaczyński - "Tych wystąpień było więcej, zobaczyłem że ma łatwość mówienia. Pomyślałem sobie tak – przewaga sił jest po tamtej stronie. Komorowski, wedle wszelkich badań, jest popularny w społeczeństwie, trzeba więc zrobić taką konstrukcję, w której nasz kandydat byłby całkowitym zaprzeczeniem wizerunku obecnego prezydenta. Stary – młody. Bierny – dynamiczny itd. Po badaniach socjologicznych, w których skądinąd prof. Piotr Gliński wypadł na takim samym poziomie jak Andrzej Duda…"
http://niezalezna.pl/67685-udala-sie-wielka-rzecz-rozmowa-z-jaroslawem-kaczynskim
------
I to jest właśnie ten dramat. Rzeczywisty wymiar "dobrej" zmiany. Ten sens zamiany Komorowskiego w Dudę. Stary na młodszego, bierny na dynamiczniejszego, mówiący z kartki na przemawiającego bez kartki...
Czy ktoś tu gdzieś mówi o Polsce, o rozliczeniu poprzedniej ekipy, o budowie państwa wolnych Polaków?
Ukłony dla Gospodarza, pozdrowienia dla komentatorów
PS. w tym wywiadzie jest jeszcze ciekawy fragment o BBN. Jakoś nie doszło do zmiany ustawy o BBN, o której wspomniał Kaczyński, mimo że Komorowski z Platformą mieli i czas i sposobność przeprowadzenia takiej zmiany tej ustawy, jaką tylko by chcieli. Widać obie strony się w tym zakresie dogadały na tyle, że tuż po wyborze Solocha na szefa BBN, były szef BBNu Koziej mógł stwierdzić na twiterze, że "to dobra wiadomość”. Także były minister MON Siemoniak był zadowolony z wyboru : "Wiem, że [Soloch] cieszy się dobrą opinią osoby fachowej. Tak jak deklaruję otwartość na współpracę z prezydentem Andrzejem Dudą, liczę, że również nowy szef BBN jest otwarty na taką współpracę".
"p„Kłamstwo dla wygodnego życia” – jak onegdaj celnie nazwał tę przypadłość komentator, Pan Przemek Łośko, przesłoniło dziesiątki wydarzeń, które w porę dostrzeżone, analizowane i nagłośnione, pozwoliłyby uniknąć hańby dzisiejszych dni." jak unikniętoby hańby dzisiejszych dni?
OdpowiedzUsuńTak, jak każda prawda - o nas samych, o świecie, o innych, pozwala uniknąć pułapek. Jeśli prawda nie jest wartością, nie odczuwa się również hańby.
UsuńCzy przypadkiem wysoki poziom okazywanego zaufania wyborców dla PAD jak to przekazują niektóre sondażownie nie jest celowym urabianiem wyborców w wiadomym celu? Czyżby Polacy byli aż tak naiwni?
OdpowiedzUsuńDede,
UsuńW III RP tzw. sondaże, są projekcją intencji tych, którzy je sporządzają. Maja za zadanie powiedzieć Polakom - co i jak powinni myśleć.
Ogromny "skok" zaufania do A.Duda, tuż po ogłoszeniu prezydenckiego weta, jest oczywiście farsą. Ten wynik można porównać tylko do bredni na temat zaufania do B.Komorowskego, które na początku 2015 roku (zdaniem CBOS) miało wynosić 63 proc.
Ale ta farsa ma sens. Ma pokazać wyborcy, że takie ruchy prezydenta są dobre i wiążą się z akceptacją społeczną.
To znamienne, że tych dwóch - Komorowski i Duda brylują w tego rodzaju zestawieniach, co doskonale potwierdza, nie tylko istnienie parasola medialnego, ale wielką życzliwość i wsparcie ze strony tzw. establishmentu III RP.
Przypomnę, że tylko Lech Kaczyński nie dostąpił "zaszczytu" liderowania w "rankingach zaufania".
Moje pytanie było wlaściwie retoryczne. I myślę , że inteligentni ludzie , a raczej mądrzy znają odpowiedź.
UsuńJestem zdruzgotana ta sytuacja. Bronilam PAD jak lwica, az mnie Pan Scios zablokowal na TT. Czekalam i ufalam, a na koncu dowiedzialam sie, ze PAD ma nas wyborcow w de...
UsuńPotega sily bylych sluzb WSI jest niedoceniona.
Czy jeszcze kiedykolwiek wyjdziemy na prosta?
Przepraszam, ze zaufalam PAD, spedzajac 33,5 h jako maz zaufania podczas wyborow prezydenckich. Przepraszam, ze obrazilam Pana Sciosa, ktorego zawsze czytam i analizuje.
Nie jestem mloda osoba, wiec mysle, ze nie doczekam juz normalnosci.
PRZYKRO
Ewa Glonek,
UsuńDziękuję za Pani słowa i muszę powiedzieć, że rozumiem, ale nie podzielam takich odczuć. Pokładanie nadziei w ludziach, a tym bardziej w politykach, nie jest dobrym sposobem zaangażowania w sprawy polskie.
Jeśli zawiódł Panią A. Duda, z pewnością nie zawiedzie troska o naszą przyszłość. Z niej powinna wychodzić refleksja nad teraźniejszością i perspektywa długiego marszu.
Pozdrawiam Panią
Do Dede z 8 października 2017 23:43, odpowiedź na post Autora.
UsuńPewnie wyszło niezamierzenie impertynencko, ale nieodparcie kojarzy mi się z kawałem o Bońku:
Otóż siedzi Boniek w czasach swojej wielkiej piłkarskiej kariery na ławce w parku. Podchodzi do niego młody człowiek z prośbą : "Panie Zbigniewie, proszę mi pomóc. Jestem nieśmiały, a walczę o serce dziewczyny. Nawet się nie znamy, ale gdyby zechciał Pan, kiedy jutro będę tu z nią spacerował, rzucić krótko " Cześć Andrzej". Dla Pana to przecież drobiazg, a ja strasznie urosnę w jej oczach. Boniek się zgodził i nazajutrz rzeczywiście siedzi na ławce. Para się zbliża. Zbyszek zgodnie z umową odzywa się " Cześć Andrzej", a Andrzej na to z wyższością: " Spadaj Zbyszek" :-)
Rzeczywiście moja odpowiedź nie była zbyt grzeczna na zamieszczony post , tym bardziej , że potwierdza moje spostrzeżenia . Nie miałem zamiaru obrażać autora . Chciałem tylko powiedzieć , że do wyciągania wniosków z obserwacji potrzebna jest mądrość . Inteligentnych głupców mamy niestety tylu , że obce agantury mogą tylko zacierać ręce .
UsuńWysokie wyniki poparcia dla PAD po jego "wyczynach " mogą swiadczyć o tylko o jednym : że obce agentury pracują nad jego ponownym wyborem.
OdpowiedzUsuńCzy sondażowy, wysoki wynik PiS, jest również tego świadectwem?
UsuńOczywiście.
UsuńWysokie wyniki PIS w sondażach mają na celu uśpienie ich czujności.Na zasadzie : Strażnik krzyczy , że nieprzyjaciel nadchodzi , więc wszyscy się zrywają .Ale wroga nie ma. Powtarza się to wielokrotnie , więc wszyscy przestają sié tym przejmować . Kiedy wróg przychodzi ,zastaje otwarte bramy . Mam pozdrowić naiwnych?
UsuńCzy przypadkiem wysoki poziom okazywanego zaufania wyborców dla PAD jak to przekazują niektóre sondażownie nie jest celowym urabianiem wyborców w wiadomym celu? Czyżby Polacy byli aż tak naiwni?
OdpowiedzUsuńJak reagować na obecność i pochwały J. Kaczyńskiego na konwencji Z. ZIOBRO? Spóźniona reakcja i POCHWAŁY pokazujące kogo J. Kaczyński POPIERA TERAZ?
OdpowiedzUsuńKrystyna R-M,
UsuńPrzyznam, że niespecjalnie zaprzątam sobie tym głowę.
Powiedziałbym, że pan Kaczyński chcąc sprawić małą złośliwość panu Dudzie, użył w tym celu pana Ziobro.
Ot, taka zabawa małego demiurga partyjnego, która raczej nie powinna interesować ludzi poważnych.
Nie zaPOminajmy o WSIowej wylegarni SKL! WSIowy doradca A.Balazs uwlaszczony na Wolinie! Po 1989 bylo wiecej takich WSIowych POlitycznych osrodkow przygotowujcych ALTERNYWY POlityczne RAZWIEDKI na POlszczu zwana Prywisljanskim Krajom!
OdpowiedzUsuń"Na mieście" szefowa kancelarii PAD jest postrzegana jako człowiek osoby,którą Pan wspomniał...
UsuńDogi Autorze! Od dawna podziwiam Pana przenikliwość i bezkompromisowość w analizie i ocenie polskiej sceny politycznej, ale zdumiony jestem zupełnie nieadekwatnymi WNIOSKAMI co do realnej polityki, a najbardziej do tego co od lat robi pan Jarosław Kaczyński. W swych artykułach często i słusznie pisze Pan o czekającej nas "długiej drodze do Wolności", a jednocześnie krytykuje Pan politykę Kaczyńskiego zdobywania kolejnych przyczółków tej wolności.Przyzna Pan jednak, że Polska dzisiaj - w dziedzinie gospodarki, egzekwowania prawa, polityko zagranicznej świadomości społeczeństwa i morale Narodu to ZUPEŁNIE inny kraj - niż w 2015?! A już ogromna przepaść w stosunku do 2010 r. Chyba lepeiej dla nas i naszej przyszłości, że polską Armią rządzi Macierewicz zamiast Siemoniaka, czy że ministrem jest Ziobro, a nie psipsiółki Kopacz.Ogromnym krokiem naprzód jest polityka wicepremiera Morawieckiego w stosunku do Rostowskiego. Przecież to DZIĘKI temu, że Kaczyński poszedł na potępiany przez Pana kompromis i "pozwolił by wybrano Dudę" mamy już dzisiaj budzący się Naród, do ludzi dociera JAK byli okradani przez mafie VATowskie, reprywatyzacje w Wwie i wielu innych miastach, JAK działało państwo teoretyczne trampkarzy Tuska. Przykro mi,ale mam nieodparte wrażenie, że pana OCENY i WNIOSKI z TRAFNYCH analiz przypominają mi pisanie RAZa i POdobnych, tylko à rebours. On też wcześnie diagnozował słabości III RP vide "Polactwo"i "Michnikowszczyzna", ale od 2010 r. woła o powstanie "lepszego, bardziej nowoczesnego PiSu - bez Kaczyńskiego i Macierewicza, kiedyś był to PJN czy Migalski i Narodowcy, teraz chce budować w oparciu o kancelarię Prezydenta, Kukiz 15 i PIWONIE. Pan z kolei chce by w Polsce rządził jakiś superradykalny PiS - bez Kaczyńskiego, w którym Macierewicze i Ziobro byliby "gołębiami" Zarzuca Pan Kaczyńskiemu i PiSowi nadmierne przywiązanie do demokracji i stosowania jej reguł - a JAK wyobraża Pan sobie zdobycie władzy przez Pana wyimaginowany obóz i SKĄD znajdzie Pan Polaków gotowych na taką rewolucję?
OdpowiedzUsuńJest Pan jak świetny krytyk filmowy - doskonale wyłapuje Pan wszelkie niuanse i błędy Reżysera dzisiejszej polityki, świetnie pokazuje różne uwarunkowania polityczne, społeczne i-last but not least - międzynarodowe, ale nie umie Pan nakręcić swego Arcydzieła! A przecież Pan Kaczyński od początku mówił, że ZMIANA której pragniemy zmusza nas do wygrania następnej kadencji, że ZMIANY będą długotrwałym procesem i będą walką z zasiedziałymi układami III RP, które, jak coraz wyrazniej widać, oplatają Polskę jak długa i szeroka. Nie przedłużając - więcej optymizmu drogi Autorze i widzenia wielu POZYTYWÓW dziejącej się ewolucji. Dla mnie dużo mniej ważne jest czy Komorowski stanie przed sądem wkrótce czy za 8 lat - ważniejsze jest CZAS dany nam na pracę u podstaw i REFORMY w wymiarze sprawiedliwości, MON, MSW czy Mediach Publicznych. Jak mawiali Rzymianie:
FESTINA LENTE! Miłej niedzieli Panie Aleksandrze i nich "żywi nie tracą nadziei" - wczorajszy Różaniec do Granic to kolejny już ZNAK jak zmienia się oblicze TEJ ziemi i TEGO Narodu, który jak lawa.....
Z Bogiem!
Panie Waldan.
UsuńNiezły wywód. Solidnie długi. Łacina była,
a przecież jednak wystarczyłoby nasze krótkie, polskie:
Będzie dobrze.
Proszę się jednak zastanowić i odpowiedzieć:
Dlaczego w czasie minionych dwóch wieków
wywalczyliśmy całe dziesięć procent dla siebie?
Może mieliśmy w wiekszości
dziesięcioprocentowe aspiracje?
Pozdrawiam
Panie Waldan,
UsuńDla odzyskania równowagi polecam panu Ewę Stankiewicz i Witolda Gadowskiego w "Otwartym tekstem". Wprawdzie to osoby z innej bajki niż real na Bez dekretu, ale mam nadzieję że Pan Aleksander mi wybaczy.
https://www.youtube.com/watch?v=cAPjghmE7sg
Podaję ten przykład tylko dla zobrazowania jak szerokie kręgi zatacza brak akceptacji dla "tej zmiany" i że na tym blogu można go dostrzec w wydaniu z najwyższej półki, a tam bardziej plebejsko co nie znaczy mniej ostro. Dziennikarze dobrali się do takich tuzów "zwycięskiej drużyny" jak Duda, Gliński, Waszczykowski i Błaszczak. Ot takie tam: min.Sabatowski w KRRiT jest z nadania PADł, a jest to tatuś byłego prezydentówny. A Gliński konserwuje stary peowski układ w kulturze... Jak się trochę wie jacy ludzie tworzą "tą zmianę", to łatwiej zrozumieć to co i dlaczego robią.
Jedynym pozytywem w rządzie "tej zmiany" w/g w/w dziennikarzy jest Pan Minister ON, A.Macierewicz. Tak jak tutaj, u nas, ale jeden On to za mało żeby "ta zmiana" się wybroniła.Publicysta, analityk nie jest od tego by wcielać, ale aby wskazywać. Natomiast nikt inny jak (mityczny) suweren ma wybierać, kontrolować i rozliczać swoich(!) przecież repów. Niestety do tego brak jest kwalifikacji po obu stronach "kłamstwa demokratycznego": wyborców i wybrańców. Ostatnią rzeczą jaką ma robić "wyborca" to wierzyć jako że tę czynność najlepiej oddać Bogu.
Pan Ścios ze swej roli - jak sam pan zuważył - wywiązuje się znakomicie. Suweren i jego wybrańcy beznadziejnie. Gdzie zatem należy szukać winnych (niemal) wszystkich nieszczęść spadających na nas i na Polskę? Rachunek sumienia, a potem "bat do ręki" wbrew immunitetom, albo łykać niczym kaczka co zapodają politruki i sądażownie.
Pozdrawiam
Pan Waldan jest prawie klinicznym przykładem optymisty, a Pan Ścios przykładem pesymisty.
UsuńPani/e Waldan/ie,
Usuńnie bardzo rozumiem dlaczego wystawia Pan/i laurkę szeryfowi, który nie był i nie jest wolny od prywaty (vide brat i sprawa ojca), którego zastępcą jest kibic po naukach politycznych na lichej uczelni - człowiek zapewne pełen dobrej pasji, ale przecież nieprzygotowany do roli wiceministra, dlaczego wystawia Pan laurkę bankierowi, który nic do gospodarki nie wniósł poza wydojeniem kolejnej grupy społecznej jaką są mali przedsiębiorcy budowlani - to oczywiście "uczciwe", iż Państwo trzyma przez 9 miesięcy nadpłacony VAT podatników, że to im banki wypowiadają kredyty, a komornicy zajmują urządzenia. Właśnie wtedy mamy do czynienia z sukcesem Polski i Boga - w opinii Panu/i podobnych.
Te żałosne, samochwalcze bzdury, które Pan/i tu wypisuje tylko dlatego jako tako się bronią, że poprzedni rząd był rządem stricte złodziejskim i zdradzieckim. Chcę przez to powiedzieć, iż fachowy rząd przyzwoitych ludzi z wizją NIGDY nie porównałby się z rządem Tuska. Nieudacznicy, bogoojczyźniani krzykacze, którzy zgromadzili się w obecnym rządzie i gęsto wokół niego podnoszą swoje zasługi w walce z niewypłacalnymi alimenciarzami, których - nie wiedzieć po co - zakuto w bransolety i tysiącami wtłoczono do przepełnionych zakładów karnych. Bezrobocie spadło również dzięki temu, sukces. A oni w tych zakładach nie pracują, dług im rośnie, ciekawe, jak skończy ta grupa ludzi? Czy wypracuje coś dla Ojczyzny? Raczej nie. To marginalne spostrzeżenie, ale dobitnie pokazuje czym zajmują się Puści i Samozachwyceni.
My tu o wizji Polski mówimy. O tym, że Polska nie może zaistnieć jako wolny i trwały był BEZ PODSTAW ETYCZNYCH. Bez zerwania z kłamstwem, w tym z kłamstwem wynikłym z tuszowania założycielskiej zbrodni tego państwa. Jeśli bowiem nie jesteśmy w stanie rozliczyć się ze zbrodnią z najnowszej historii, stanąć w prawdzie, tym bardziej nie będziemy w stanie rozliczyć się ze sprawami dawniejszymi, ale przede wszystkim będziemy nadal musieli kłamać i na tym kłamstwie budować przyszłość.
Czy Pan/i tego nie rozumie?
Jeśli Pan/i to rozumie, co sprawia, że krytykuje Pan osobę, co miała i ma, a pewnie będzie mieć dość odwagi, aby o tym przypominać? Nie czuje Pan/i estetycznej asymetrii?
Panie Aleksandrze, jak dobrze, że Pan napisał! Ja naprawdę zaczęłam się niepokoić, bo nie znam Pana okoliczności życiowych, a wydawało mi się, że teksty pojawiały się częściej no i ta cała obecna sytuacja... To był powód moich "ponagleń", co wytknięto mi tutaj jako impertynencję, a co sprawiło z kolei, że ostrzegawczo wyszczerzyłam zęby. Ale to już nieważne.
OdpowiedzUsuńTen blog to jedyne znane mi miejsce, gdzie egzemplifikuje się fakty i pokazuje ich rzeczywiste znaczenie. Każdy Pana tekst zasmuca mnie, bo człowiek nie chce przecież widzieć spraw przykrych, naturalnie przymruża oczy, że może te kontury nie tak ostre, że może to nie ta perspektywa... Ale to oczywiście błędna droga. W związku z tym ja jeszcze łudziłam się, że w tym wszystkim Kaczyński to jednak jakaś postać świetlana, bo przecież stracił brata pod Smoleńskiem i wie na pewno więcej niż my, więc jakże by mógł... Ale przecież mógł... i nie da się już tego nie widzieć. Zadaję sobie nieustannie pytanie - co teraz? co dalej? co robić, kiedy już się zobaczyło tę ohydę?
Podoba mi się zakończenie Pana tekstu, bo ja właśnie mam skłonność do biadolenia, szczególnie w sytuacjach, kiedy niewiele lub nic ode mnie nie zależy. Długi marsz, o którym pisze Pan od dawna wydawał mi się chyba do dzisiaj raczej zręczną figurą retoryczną niż realną propozycją. Czas chyba przyjąć, że tylko to pozostało. A może aż to, bo rzeczy cenne i mocne wymagają czasu i perspektywy wykraczającej nie raz poza naszą ulotną egzystencję. To kolejna lekcja pokory i cierpliwości, ale to lekcja bezcenna. Tymczasem pozostaje więc wzmacniać co się zachwiało, wspierać tych którym brakuje sił i prawdę gromadzić jak skarb.... na potem. Tak to rozumiem.
Pani Martyno. Panie Aleksandrze.
UsuńPrawie wszystko, co chciałbym napisać do Autora, zawarła Pani Martyna w swoim komentarzu. Chciałem tylko dopisać jedno spostrzeżenie. Dziś na ludzi poszukujących i wybierających prawdę, mówi się z zawoalowana pogardą "moralni zwycięzcy". Ja zaś powoli uczę się czerpać z poszukiwania prawdy jej prawdziwe owoce, Głęboki wewnętrzny spokój, radość, gotowość do działania i poczucie niezbrukania. Za niebagatelny wkład Autora i małej wspólnoty zgromadzonej wokół jego bloga w poszukiwanie prawdy w czasach chaosu i zakłamania, serdeczne podziękowania.
Panie Meewroo,
UsuńNiesamowicie ucieszył mnie Pan tymi słowami: "Ja zaś powoli uczę się czerpać z poszukiwania prawdy jej prawdziwe owoce, Głęboki wewnętrzny spokój, radość, gotowość do działania i poczucie niezbrukania".
Dałby Bóg, by każdy z nas mógł złożyć takie wyznanie.
Serdecznie Panu dziękuję.
Od bardzo wielu lat, marzyła mi się taka sytuacja: "nasi" wygrywają wybory z bardzo dużą przewagą (najlepiej z większością konstytucyjną), a wtedy my ich kontrolujemy (na wszystkich poziomach władzy) i trzymamy za gardło, żeby przypadkiem nie zeszli z kursu naprawy i budowy silnej Rzeczpospolitej.
OdpowiedzUsuńKazimierz B.
UsuńMiłe wyobrażenie. Pod warunkiem, że wcześniej ktoś inny i ważniejszy (przynajmniej z perspektywy owych polityków) nie "trzyma ich za gardło".
Do tego też trzeba wolnych mediów, a taki twór jest nieznany w III RP.
@ waldan
OdpowiedzUsuńTak infantylnego tekstu dawno nie czytałem więc zapytam pytaniem śp. trenera Górskiego : jeśli jest tak dobrze to czemu jest tak źle?
A już powoływanie się na rzekomo piorunujące efekty kilkugodzinnych pielgrzymek różańcowych to, jak dla mnie, prezentowanie wiary bez przecież koniecznego komponentu rozumowego.
Dalej nie będę się - powiedzmy - pochylał nad zaczadzonym rządową propagandą umysłem, bo po prostu nie warto
Szanowny Panie Kazefie,
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie tego wywiadu. Rozumiem, że wyborcom PiS należało przedstawić jakieś powody, dla których Andrzej Duda stał się kandydatem „obozu patriotycznego”. Ale wyjaśnienia Kaczyńskiego są porażające.
Identycznie mógłby powiedzieć lider komunistów i po wyborze Kwaśniewskiego przyznać-„Decydujące było to, że zobaczyłem, że on znakomicie wygląda w niebieskim”.
„Złotoustość” pana Dudy jest istotnym argumentem na rzecz oszukania tych, którzy w ocenie polityków dają prym słowom przed czynami. A ponieważ PiS obiecywał wyborcom – „Polacy zasługują na więcej”, był to ogromny postęp od czasu wyboru Kwaśniewskiego.
W roku 2015 zwracałem uwagę, że „zakonserwowanie” BBN (również personalne) jest jednym z najważniejszych symptomów kontynuacji „komorowszczyzny”.
P.Soloch wyśmienicie nadaje się do roli „konserwatora”, bo trudno znaleźć osobę o równie niskich kwalifikacjach do zajmowania się sprawami bezpieczeństwa narodowego. Takich ludzi powołuje się wyłącznie po to, by nic nie zmieniali i niczego nie robili. Soloch wypełnił tę dyspozycję.
Przypomnę, że już w sierpniu 2015 roku, Paweł Soloch składał obietnicę „sporządzenia przeglądu i audytu szeroko pojętego bezpieczeństwa narodowego”, informując, że takie zadanie postawił przed nim nowy prezydent. Soloch twierdził wówczas, że A.Dudę „interesuje sprawa wydawania pieniędzy na zakupy broni i sprzętu wojskowego”, że zamierza zbadać „problem rezerw mobilizacyjnych” i „kwestię żołnierzy kontraktowych”. Zapowiadał także „zmiany w strukturze i organizacji biura” , które miały wynikać z „faktu, że nowy prezydent ma swoją wizję działań w obszarze bezpieczeństwa”.
Żadna z tych deklaracji nie została spełniona. Do dziś nie przeprowadzono audytu i zmian strukturalnych w BBN. Tym bardziej rażące są uwagi tego „mistrza nicnierobienia” pod adresem ministra Macierewicza oraz „zastrzeżenia” wobec Strategicznego Przeglądu Obronnego.
Pozdrawiam Pana
Szanowna Pani Martyno,
OdpowiedzUsuńJeśli zaniepokoiłem Panią moją długą obecnością - najmocniej przepraszam.
Mam nadzieję, że będę mógł nadal spotykać się z Państwem na tym blogu i z tą nadzieją zamieszczam nowy tekst.
Napisała Pani rzecz arcyważną: "Czas chyba przyjąć, że tylko to pozostało. A może aż to, bo rzeczy cenne i mocne wymagają czasu i perspektywy wykraczającej nie raz poza naszą ulotną egzystencję".
Prawda, to jest lekcja pokory. Również wobec naszych wyobrażeń o rzeczywistości i (nieco uproszczonych) ocen na temat polityków.
Ale perspektywa długiego marszu nie jest wizją eschatologiczną.
Nie patrzymy na nią, jako na zadanie dla przyszłych pokoleń.
Jeśli taka wizja ma mieć sens, musi dotyczyć perspektywy najbliższych kilku, może kilkunastu lat i być powinnością nas wszystkich. Tu i teraz.
Chodzi o to, by nie tracić czasu i energii na rozpamiętywanie kolejnych zakrętów historii, nie marnować naszego potencjału na rozważania - co zrobi Duda lub jak zachowa się Kaczyński.
Są rzecz ważniejsze i do nich należy budowanie (nawet małych) wspólnot, z których powstanie realna siła polityczna.
Pisałem już o tym i temu przedsięwzięciu mam zamiar poświęcić jeszcze wiele tekstów.
Jeśli więc zadaje sobie Pani pytanie - "co teraz? co dalej? co robić, kiedy już się zobaczyło tę ohydę?", podpowiadam - patrzeć ponad interesy małych geszefciarzy, obnażać kłamstwa, walczyć z mitologią, budować własne, bliskie wspólnoty.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję... To pocieszające, że zakreśla Pan perspektywę tak nieodległą. Aktywność, o jakiej Pan wspomina mnie również wydaje się jedyną i właściwą, i możliwą obecnie. Muszę pomyśleć jak to miałoby wyglądać w moim przypadku, bo w moim otoczeniu mało kto traktuje mnie poważnie, ale może coś wymyślę. Dobrej nocy, dobrego zdrowia i czego Panu trzeba - życzę.
UsuńWaldan,
OdpowiedzUsuńOdpowiadałem już na podobne dictum wielokrotnie, ale odniosę się również do tej wypowiedzi. Tym bardziej, gdy jest okazja pokazania kilku myślowych pułapek.
Przed paroma laty, prof. Andrzej Zybertowicz, w reakcji na jeden z moich krytycznych twettów pod adresem J.Kaczyńskiego, stwierdził, że wpierw trzeba samemu powołać partię polityczną i doprowadzić ją do znaczącej pozycji, by mieć prawo do formułowania takich opinii.
Ta alogiczna i głęboko fałszywa argumentacja, jest dość powszechna w środowisku wyznawców pana prezesa i bywa chętnie stosowana na odparcie racjonalnej krytyki.
Nie chcąc zanudzać długimi wywodami, zwrócę jedynie uwagę, że na podstawie takich przesłanek, nie mielibyśmy prawa do oceny żadnych sytuacji lub zachowań. Prosto: piekarz, który ulepił gliniaste pieczywo, w odpowiedzi na krytykę odrzekłby: wpierw upiecz pan własny chleb, a dopiero oceniaj mój wyrób.
Gdy czytam – „Zarzuca Pan Kaczyńskiemu i PiSowi nadmierne przywiązanie do demokracji i stosowania jej reguł - a JAK wyobraża Pan sobie zdobycie władzy przez Pana wyimaginowany obóz i SKĄD znajdzie Pan Polaków gotowych na taką rewolucję?” – znajduję w tym pytaniu ten sam rys pseudo-argumentacji.
Dlatego nawet nie próbuję odnosić się do takich wywodów. Tym bardziej, że pytanie to dowodzi nie tylko błędnych wyobrażeń o powinnościach blogera, publicysty, wyborcy, ale nieznajomości moich tekstów, w których stawiam znacznie poważniejszy zarzut - uprawiania mitologii demokracji, a nie „nadmiernego przywiązania i stosowania jej reguł”.
Pan Kaczyński nie jest „nadmierne przywiązany” do demokracji. On bezczelnie oszukuje Polaków, że żyją w kraju prawa i demokracji.
Dostrzega Pan różnicę?
Przykład drugi. Już na początku owej „dobrej zmiany” nasłuchałem się sofizmatów, w rodzaju: „Dla mnie dużo mniej ważne jest czy Komorowski stanie przed sądem wkrótce czy za 8 lat - ważniejsze jest CZAS dany nam na pracę u podstaw”.
Mają one ten fałszywy walor, że bywają błyskotliwe i nieweryfikowalne.
Przed dwoma laty, pan Cezary Gmyz, podczas wymiany twettów nt. apeli kierowanych do A.Dudy w sprawie zbrodni założycielskiej III RP – zabójstwa księdza Jerzego, nie tylko nazwał te wystąpienia „bez sensu”, ale z pasją stwierdził, że skoro czekał z wyjaśnieniem tej sprawy wiele tyle lat, to zaczeka jeszcze kilka miesięcy. Dziesiątki użytkowników TT ucieszyło się z takiego dictum. Ale co z niego wynika?
Nie mogę dziś zapytać tego pana – jak długo jeszcze zamierza czekać, a tym bardziej– co uczynił, by działania a tej sprawie nabrały „sensu”? A gdybym nawet zadał takie pytanie, to ponowne powtórzenie słów o cierpliwym wyczekiwaniu, nadal znajdzie uznanie w gronie ludzi zniewolonych partyjną pragmatyką.
cdn
Muszę powiedzieć, że stawia mi Pan "zarzuty" kompletnie nonsensowne i proszę nie oczekiwać rzeczowych odpowiedzi.
UsuńGdybym kiedykolwiek pisał, że z „dobrą zmianą” wiążę nadzieje na obalenie truchła III RP i oczekuję od tych ludzi zbudowania wolnej Polski – mielibyśmy podstawę do dyskusji.
Tymczasem już w roku 2015 twierdziłem (i powtarzałem to wielokrotnie), że z partią pana Kaczyńskiego nie wiąże takich nadziei i uważam ją za formację systemową, która jedynie pozoruje zmiany w obszarze sukcesji komunistycznej. Dzięki tej mistyfikacji, może nam się żyć lepiej, wygodniej i bardziej dostatnio,ale nawet na krok nie uwalniamy się od obecności Onych.
To oznacza, że nie zadowala mnie „trochę”, o którym Pan dywaguje.
Nie interesują mnie małe gierki pana Kaczyńskiego ani jego kompromitujące „strategie”, które mają tę niebagatelną wartość, że po trzech dekadach utrzymują Polaków w tym samym miejscu.
Nie wyglądam też na żadną drugą kadencję, bo czego mogę oczekiwać od ludzi, którzy zniszczyli potencjał 10 kwietnia, a pięć lat później zadrwili z nadziei milionów Polaków, oczekujących w pierwszych miesiącach rządów PiS na solidną rozprawę z mafią III RP?
Zamiast realnego rozliczenia setek draństw, przestępstw i zdrady zbieraniny PO-PSL, otrzymaliśmy zapewnienia o „poszanowaniu praw opozycji”, wezwania do „zgody narodowej” i „nieulegania odwetowi i zemście”.
Proszę więc nie pisać mi niedorzeczności w rodzaju – festina lente, bo przez całe życie nasłuchałem się dość mędrków, którzy nawoływali Polaków do „cierpliwości”. Dzięki nim, nadal żyjemy w komunistycznej sukcesji i nie potrafimy wybić się na wolną Polskę.
Mój tekst jest wyrazisty i oceniam sytuację polityczną z jednoznacznej perspektywy:istnienia zakulisowych gier i układów, między środowiskiem rzeczywistych decydentów, a partią pana Kaczyńskiego.
Gdyby napisał Pan – „to są bzdury panie Ścios, prawda wygląda inaczej” i przedstawił rzeczową argumentację takiej krytyki – mielibyśmy o czym pogadać.
Ale Pan odwołuje się do mechanizmów, których w ogóle nie biorę pod uwagę.
Po co puste tłumaczenia, że dziś jest lepiej niż w roku 2015, a będzie jeszcze lepiej, jeśli to „lepiej” oceniam wyłącznie jako formę politycznego szalbierstwa?
Dlatego twierdzę, że konwencja Pańskiego wywodu jest całkowicie chybiona, a wręcz nonsensowna.
Odrzucam też „dobre rady” w rodzaju - „więcej optymizmu”, bo ten stan umysłu jest dziś dla wyborców PiS ogromną pułapką, efektem ulegania prymitywnej propagandzie i dowodem rezygnacji z samodzielnego myślenia.
Jeśli zadowala Pana sytuacja, w jakiej znajduje się Polska po dwóch latach rządów „dobrej zmiany”, nie nazwę tego optymizmem lecz przypiszę raczej niskim wymaganiom wobec rzeczywistości.
Ale bardzo proszę - niech Pan nie żąda, bym równał do takiego poziomu samoograniczeń.
Dziękuję za polemikę - przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, ale byłem z rodziną i Różańcem na granicy - i nie zaglądałem do Internetu. Przyznam szczerze, że rozczarował mnie Pan swoją "argumentacją".Moje wątpliwości i oceny wpisuje Pan w kontekst jakiś innych swoich dyskusji i z nimi polemizuje, chyba tylko po to, by jak najmniej napisać o moim najważniejszym pytaniu : Czy uważa Pan, że obecna sytuacja polityczna, społeczna i militarna Polski jest lepsza czy gorsza od tej z kwietnia 2015?! Może Pan sobie z pozycji blogera dywagować o potrzebie różnych rewolucji i natychmiastowych Zmian, ale, przecież nie muszę Panu tłumaczyć, że polityka jest sztuką osiągania swych CELÓW poprzez REALNE DZIAŁANIA, a nie dywagowanie o nich. Z lekceważeniem Pan pisze o osiągnięciach ekipy Jarosława Kaczyńskiego, a ja powiem Panu tak - Ten rząd ma wiekopomną zasługę, że nie wpuścił do Polski hord muzułmańskich,że zabrał wiele miliardów zł mafiom VATowskim i "reprywatyzacyjnym" i dał je milionom Polaków w postaci 500+, wielu emerytalnego,że powstrzymał katastrofę demograficzną, że repolonizuje banki i zakłady energetyczne, modernizuje Armię, edukację i sądownictwo. Wiem, że Pana zdaniem robi to za wolno, ale to ROBI! A gdyby Kaczyński posłuchał Pana i NIE p0szedł na kompromisy z Układem wewnętrznym i co ważniejsze - sił zewnętrznych!- to dalej mielibyśmy to co było i do Pana wymarzonej rewolucji nigdy by nie doszło, bo nie byłoby już suwerennej Polski!Jest Pan chyba z mojego pokolenia - ludzi Solidarności! Moim zdaniem, to 16 miesięcy Karnawału Solidarności dały naszemu Narodowi świadomość jak wielu nas jest, dały siłę, idee i ludzi do walki z komuną na wiele lat. I NIC temu świętu nie zaszkodziło, że wszystkie 3 Porozumienia Sierpniowe podpisywali agenci SB. Po prostu procesy społeczne są dużo bardziej nieprzewidywalne i owocujące niespodziewanymi przemianami, że nie dają się tak łatwo sterować, jak Pan to przedstawia w swych artykułach.Czy wyobraża Pan sobie takie piękne i oddolne Narodowe świętowanie dnia Żołnierzy Niezłomnych, rocznicy Powstania Warszawskiego czy Różańca do granic gdyby nie było rządów PiS i mediów narodowych?I na koniec - chyba przyzna Pan, że Andrzej Duda, przy wszystkich zastrzeżeniach- to o kilka poziomów wyższy poziom polityki międzynarodowej i, last but not least - WIZERUNKU Polski w świecie?!
UsuńPozdrawiam i zapewniam, że wcale nie zachęcam Pana do samoograniczeń - wręcz przeciwnie - Pana analizy są dobrym opisaniem UWARUNKOWAŃ i komplikacji w jakich działa i REFORMUJE Polskę Kaczyński i PiS.Tym większa Jego zasługa, że TYLE udało Mu się już osiągnąć, a przecież każdy kolejny dzień rządów PiS utrwala nową samoświadomość Polaków,odkrywa mroczne kulisy III RP i właśnie TWORZY nastroje i SIŁĘ, która kiedyś pozwoli na jeszcze większe reformy gospodarcze i polityczne.
Boże błogosław Polsce!
Pozdrawiam serdecznie
Proszę o usunięcie poprzedniego wpisu z uwagi na literówki
UsuńProszę wybaczyć, ale odnoszę wrażenie, że włączył się Pan do dyskusji, gdzie rozmówcy dawno poruszyli już pewne tematy i teraz oczekuje Pan, by specjalnie dla Pana powrócić do problematyki wielokrotnie już omawianej, gdyż nie zadał sobie Pan trudu siegnąć do stenogramów. Tematyki tym trudniejszej, bo obszernej i wymagajacej poruszenia wielu wątków.
A stenogramy dostepne i w zasięgu ręki...
Przecież nawet wchodząc do kawiarni i przysiadając się do stolika, należało by upewnic się, czy wcześniej przybyli mają ochotę na ponowną kawę czy na już opowiadany dowcip. Przyzna Pan, że inne zachowanie uznane by zostało za nieco aroganckie!
Powołuje się Pan, nie wiedzieć czemu, na zbliżony wiek do Gospodarza imprezy, sugerując równoważność doświadczeń i siły argumentów. To trochę niezrozumiałe biorąc pod uwagę, iż większość z dyskutantów to ludzie w tym wieku i zbliżonym doświadczeniu życiowym. W końcu fakt ten nikomu nie ujmuje, ale i też nie przydaje żadnego dodatkowego splendoru.
I choć zapewne i tak pozostanie Pan z przekonaniem o wyższości własnych racji i o sekciarskim otoczeniu Ściosa, to na zakończenie muszę Panu powiedziec jeszcze jedno!
Różnica pomiędzy kawiarnianymi dyskutantami, do których zaliczam siebie, ale też i Pana, a człowiekiem od wielu lat z pasją, przy wielkim nakładzie pracy, świadomej rezygnacji z wielu fruktów dostepnych dla pokornych i konformistów zajmującym się tematyką Polski i jej wolności, polega na poziomie infantylizmu.
Każdemu się wydaje, że wie, że rozumie, że kogo jak kogo, ale jego to nikt nie wpusci, nie zrobi itd.
Ale to tylko nasza pyszna natura wybiera sobie ten i podobne mechanizmy. Byśmy mogli, przy tym minimum miłości własnej, dalej na siebie patrzeć z tym samozadowoleniem, które gwarantuje spokojny i zdrowy sen.
I prośba....!
Proszę tak nie epatować Różańcem. My i bez tego wiemy już, z osobą jakiego formatu, jakiej formacji mamy do czynienia
pozdrawiam
Panie Aleksandrze:
UsuńNigdy się u Pana na blogach nie udzielałem, choć przeczytałem pewnie wszystkie Pana wpisy z ostatnich kilku lat i czasami "świerzbiły" palce. Nie pamiętam już dzisiaj o co ongiś chciałem pytać sugerując, że jest Pan w błędzie, ale w zasadzie za każdym razem po czasie okazywało się, że dzięki wstrzemięźliwości nie wychodziłem na idiotę. Tym razem jednak zaryzykuję i zapytam Pana wprost o Jarosława Kaczyńskiego. Bo z Pana tez wynika, że jest to albo skończony osioł o IQ Petru, albo niesamowicie wyrachowany kumpel Urbana. Proszę wybaczyć, że tak dosłownie ale naprawdę nie rozumiem Pana zapatrywania na to kim faktycznie jest ten człowiek i czego chce, a co może osiągnąć i pewnie zdaje sobie z tego sprawę... W pana wywodach nie istnieje polityka powiedzmy wyższego rzędu. Co on może w sytuacji, w której Smoleńsk został zaakceptowany przez gremia, których istnienia Pan nie uwzględnia. Albania sama sobie oderwała Kosowo od Serbii? WSI Panie Aleksandrze to nie jest jedyny problem.
Polityka to sztuka uwodzenia lub rozwiązania siłowe lub kombinacja obu tych działań.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny zostaliśmy zwiedzeni i nakarmieni fałszem. Rządzą nami oszuści i podłoty, ale to ma większą siłę niż siła prawdy i cnoty. Na ogół większą.
Tylko bardzo rzadko w historii zdarza się, że na czele realnej siły politycznej staje jednostka szlachetna zasługująca na miano prawdziwego męża stanu. Obecnie nie mamy nikogo takiego na czele żadnej realnej siły politycznej. Nikogo, kto w sytuacji krytycznej, wymagającej natychmiastowego działania zachowałby się w sposób wybitny. Rycerz nie dogaduje się z bestią, tylko ucina jej głowę. Czy obecnie istnieje w RP taki rycerz? Sądzę że tak, i ma narzędzia do rozprawienia się z bestią w odpowiedni sposób. To, czy zdecyduje się on na taki krok pozostaje jednak w sferze domniemań. Tuszę, że większość z szanownych Forumowiczów i nasz trudny do przecenienia szlachetny Gospodarz wie, o jaki krok tu chodzi.
ObserVator
OdpowiedzUsuń"Po to, by nie była to kolejna „trzecia siła”, inspirowana przez środowiska esbeckie, trzeba jednego warunku – wiarygodnego i silnego przywódcy, który z klęski zawiedzionych nadziei i traumy utraconych szans, potrafiłby zbudować potencjał ruchu politycznego. Można przypuszczać, że taki ruch zdobyłby poparcie ogromnej większości „twardego” elektoratu PiS, ale też przyciągnął wyborców z innych środowisk, wykluczonych dziś na mocy systemowych inscenizacji.
Lęk przed podobnym scenariuszem jest tym większy, że ze strony Antoniego Macierewicza nigdy nie groziły i nie grożą działania wymierzone w partię J. Kaczyńskiego, a tym bardziej, sprzeczne z interesem Polski. Żadna „partia ludu pisowskiego” nie musi być wrogiem pana Kaczyńskiego ani dążyć do marginalizacji PiS-u. To sprawia, że próba przymusowej „radykalizacji” takiej inicjatywy lub szermowanie zarzutem „ataku na PiS”, byłoby absurdalne i skazane na porażkę.
Teoria szachowa mówi, że poprawne przeprowadzenie gambitu, powinno gwarantować graczowi uzyskanie lepszej pozycji. Ponieważ „esbecki gambit” nie jest potyczką dwóch szachistów, lecz niespotykaną w teorii gier kombinacją „organizatora turnieju”, to zakończenie ma wzmocnić wyłącznie jego pozycję. Gdyby odpowiedź na pytanie – co dalej, uwzględniała zamysł powstania autentycznej opozycji, efekt fałszywego gambitu okazałby się zabójczy dla kreatorów tej gry".
ESBECKI GAMBIT CZY MAT MACIEREWICZA ? -kwiecień 2017
https://bezdekretu.blogspot.com/2017/04/esbecki-gambit-czy-mat-macierewicza.html
Każdy turniej organizowany na niesprawiedliwych czy oszukańczych zasadach zasługuje na gniew nie tylko jego uczestników, ale i obserwatorów. Jeśli między uczestnikami jest prawdziwy rycerz bez skazy jego zachowanie może być tylko jedno-odnaleźć "organizatorów turnieju" i odciąć im głowę.
UsuńDrodzy Patrioci, w komisjach wyborczych przynajmniej kilkanaście procent głosów jest fałszowanych. Nie tylko w okręgach na wsi, ale w większości okręgów dużych miast. Gdy jeszcze dodamy informację o istnieniu centralnego systemu liczenia kontrolowanego przez "zaufanych" ludzi to można otwarcie nazwać wybory parlamentarne, samorządowe jak i prezydenckie, jedną wielką farsą demokracji. Dlatego tak cichutko mówi się o zmianie ordynacji wyborczej. Będzie to naprawdę szalenie niebezpieczna zmiana dla ludzi złej woli, do której oczywiście nie dojdzie. Czysto hipotetycznie jednak możnaby sobie wyobrazić co by się stało gdyby paradoksalnie zgodny z prawdą wysoki wynik Zjednoczonej Prawicy spowodował szok i niedowierzanie ogółu społeczeństwa, a w konsekwencji posądzenie o sfałszowanie wyborów.
OdpowiedzUsuńNa czym polega pragmatyka funkcjonowania służb? Otóż często ludzie zadają pytanie, gdzie jest AW, SKW, ABW w przypadku jakiejś "wielkiej" wg opinii publicznej afery. Nie wiem czy wgl zdajemy sobie sprawę z przydzielanych danym departamentom realnych zadań czy tylko nam się wydaje, że wiemy albo chcielibyśmy żeby tak było jak nam się wydaje. Otóż najprościej jak tylko można, głównym (nieoficjalnym) zadaniem służby wywiadowczej oraz kontrwywiadowczej jest zapewnienie sprawnego funkcjonowania państwa polskiego niezależnie od władzy politycznej! Mam nadzieje, że nikogo nie zaskoczę mówiąc, że chodzi przede wszystkim o zabezpieczenie ekonomiczne naszego kraju. Dlatego większość oficerów kierowana jest (z różnym skutkiem) głównie do zadań w wielkich koncernach i korporacjach o miliardowych obrotach, których sprawne funkcjonowanie ma największy wpływ na bezpieczeństwo finansowe naszego kraju. Dopiero potem można wgl myśleć o bezpieczeństwie militarnym, wewnętrznym, itd. Odpowiedź na pytanie, dlaczego ekipa PO-PSL musiała stracić władzę jest dziecinnie prosta. Ekipa Tuska i Kopacz doprowadziła do sytuacji wręcz groteskowej. Rozkradli tyle funduszy, że mniej więcej w połowie 2013 roku zaczęło brakować pieniędzy na podstawowe funkcjonowanie służb specjalnych! Wystarczyła decyzja niektórych propolskich przełożonych na umieszczanie podsłuchów wśród polityków, aby po publikacji słynnych "taśm prawdy" nastroje społeczne diametralnie uległy zmianie. Od tego momentu rozpoczęto już kształtowanie nowej "pseudostabilnej" sceny politycznej reprezentowanej przez Zjednoczoną Prawicę. W mojej prywatnej opinii "pseudostabilizacja" to najgorsze co może być dla naszego kraju w obecnej polityce wewnętrznej, bo o ile "stabilizacja" zdrowego systemu jest do przyjęcia, o tyle "pseudostabilizacja" systemu o charakterze nowotworowym jest leczeniem paliatywnym dla Polski. Tak więc akuszerami "nowego rozdania" byli w pewnym sensie zarówno oficerowie o przysposobieniu prorosyjskim i proniemieckim, jak i oficerowie o przysposobieniu propolskim bo wszyscy w pewnym sensie tracili na rządach tych klaunów z PO-PSL. Oczywiście w zupełnie innych wymiarach moralnych. Kto utrzymuje na dzień dzisiejszy obecne rozdanie? Ciężko powiedzieć ponieważ w okresie wojny trudno o jakikolwiek rozwój i liczy się tylko przetrwanie. Taka wojna na ostro w polskich służbach trwa od 2010 i trwać będzie całe pokolenia. Powstrzymać ją może tylko nowy konflikt militarny z naszym udziałem, a tego nikt o zdrowym rozsądku na dzień dzisiejszy nie powinien chcieć.
Dlatego myślę, że warto jednak zastanowić się nad modlitwą do Boga o uzdrowienie umysłowe elit jak i o nawrócenie akuszerów sterujących z tylnego siedzenia. Tylko dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Choć w mojej opinii, większość Polaków nie dojrzała jeszcze mentalnie do życia w Polsce opartej na Prawdzie. Módlmy się, działajmy na różnych frontach, mobilizujmy do działania ludzi młodych, kontrolujmy każdego kto w jakikolwiek sposób chciałby w naszym imieniu rządzić krajem i wspierajmy wartych tego ludzi bo gwarantuję, że jest wielu Patriotów w służbach tylko muszą wiedzieć, że mają wsparcie obywateli w swoich niesubordynowanych działaniach.
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńJak w takim razie w kontekście powyższego tekstu można odczytywać wyraźne parcie prezydenta do referendum konstytucyjnego, a de facto zmiany systemu na prezydencki i brak na to zgody prezesa?
Ponadto, jak się dobrze zastanowić, to mimo tak wielu różnic pomiędzy obecnym a byłym prezydentem, dostrzec można jednakże między nimi wiele i to fundamentalnych podobieństw. Tylko, w takim razie po co była ta zmiana na stanowisku głowy państwa? Po co zadano sobie tyle trudu, żeby zmienić tek wiele, żeby pozostało tak samo skoro chyba można było jeszcze kontynuować poprzednie rozdanie? Czy uzasadniona jest także pewność, że wybory prezydenckie na pewno nie zostały podkręcone - i to na korzyść obecnego prezydenta w celu przeforsowania nowej koncepcji zmian niemożliwych do zrealizowania z poprzednim?
Czy także faktu pewnej wstrzemięźliwości Amerykanów przed większym angażowaniem się we wschodnią flankę i inwestowaniem w polskiego sojusznika nie należy łączyć z tym, że dla nich zmiany, które nastąpiły są dość powierzchowne?
Pozdrawiam,
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńNie związane bezpośrednio z tekstem, ale bardzo z duchem tego bloga.
Odnowiciel Ziobro I Sprawiedliwy: "Koncepcja prok. Witkowskiego niesie niebezpieczeństwo, że sprawcy wyjdą jako niewinni..." Wynurzyło mu się w wywiadzie dla wPolityce https://wpolityce.pl/polityka/361424-wymowne-slowa-ministra-ziobry-o-prezydencie-andrzej-duda-powinien-pamietac-ze-sam-lewandowski-bez-druzyny-nie-moglby-podjac-realnej-gry?strona=2 … No to mamy więcej jasności w kwestii skuteczności petycji i nnych starań wyborców "tej zmiany".
Pozdrawiam serdecznie
Ten tekst autora został gdzieniegdzie odnotowany (z ironiczną pogardą).
OdpowiedzUsuńOdnotujmy zatem:
10.04.2010 polskie (z nazwy) służby we współpracy z rosyjskimi zorganizowały zamach na prezydenta Polski, który zapewne naruszył jakieś fundamentalne interesy. Zbrodnia pozostaje niewyjaśniona.
Pięć lat później został wyłoniony kandydat, który mógł wygrać ponieważ nie zagraża interesom pilnowanym przez te służby.
Mieszkańcy krainy której ta sprawa dotyczy uważają powyższe za absurd a głoszących ją ludzi za wariatów. Obecnie za szczyt aspiracji uważają udział ich „reprezentantów” w igrzyskach kupionych i organizowanych przez ich największego wroga, który zresztą zorganizował zamach. Będą mogli machać flagami, śpiewać i malować twarze.
Po prostu. Tak jest.
Marcin Ís,
UsuńFakt. Sprowadzono nas do nędznej miary. Radość z kopania piłki podczas imprezy propagandowej, organizowanej przez odwiecznego wroga i okupanta, ma być miarą patriotyzmu.
A tym czasem minister Macierewicz - na przekor wichrom i burzom - organizuje wojska cyberprzestrzeni!
OdpowiedzUsuńPani Halko,
UsuńTrzeba dodać, że te i kilka innych inicjatyw ministra natrafiają na opór ośrodka prezydenckiego.
Odmowa nominacji generalskich (to ważny warunek powołania odpowiednich dowódców) jest tylko jednym z przykładów.
Pozdrawiam Panią
Pan wybaczy panie @A.Ścios chwilowe odejście od tematu pana artykułu.W pierwszej kolejności należy zwolnić dyscyplinarnie i pozbawić "immunitetu" nadterminowych,w tym wysokopłatnych funkcjonariuszy propagandowo-socjotechnicznych PRL/IIRP/PRLbis legitymujących się "wykształceniem" socjologicznym.To raczej socjopaci jak np. Marcin P.,bynajmniej nie ten WSIowy słup z afery AG/OLT/Finroyal. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuń@ waldan
OdpowiedzUsuńMoże to niegrzeczne co powiem ale mam nadzieję, że Gospodarz oszczędzi nam dalszego polemizowania z pańskimi "zachwytami" nad obecną rzeczywistością.
Antoni Callahan,
OdpowiedzUsuńW ostatnich dwóch latach nie słyszałem o projekcie zmian w tzw. ordynacji wyborczej, a tym bardziej, o likwidacji PKW.
Tej samej, która ponosi odpowiedzialność za fałszerstwo wyborcze z roku 2014. Przypomnę, że po tamtej farsie, prezes PiS oświadczył z trybuny sejmowej –„wybory zostały sfałszowane”, zaś A.Duda -kandydat PiS na prezydenta perorował:
„Zwracam się z apelem do pana prezydenta, by w związku z sytuacją, która podważa rzetelność wyborów i możliwość uznania ich wyników, o to, by zwrócił się do panów prezesów, by wystąpili z wnioskami o odwołanie obecnych członków PKW.
Tu jest potrzebna zdecydowana zmiana i działanie ze strony prezydenta – to nie kto inny jak prezydent jest gwarantem ciągłości władzy państwowej. (…) Po tej kompromitacji zmiany w PKW są konieczne po to, by uwiarygodnić wybory.
To horror. Państwo polskie ośmiesza się w ten sposób”.
Po wyborach w roku 2015, natychmiast zapomniano o zmianach w PKW, zaś prezydent Duda podczas przemówienia z okazji uroczystości „25-lecia Demokratycznego Prawa Wyborczego i Organów Wyborczych w Polsce” popisał się peanami na cześć PKW:
„Rola PKW jest absolutnie fundamentalna: czy jest coś ważniejszego w państwie, które chce być demokratyczne, niż uczciwe i rzetelne wybory? (…) W moim przekonaniu nic bardziej fundamentalnego niż uczciwe wybory dla demokracji nie występuje. Stąd tak ogromna rola PKW.
Chciałem podziękować wszystkim tym, którzy w ciągu tych 25 lat przyczyniali się do wzmacniania PKW, do tego, by wybory w Polsce były przeprowadzane coraz lepiej i sprawniej. Ta kwestia jest najważniejsza.
Szanowni Państwo, dziękuję jeszcze raz za te 25 lat. Na ich przestrzeni różnie bywało - mieliśmy kryzys w 2014 roku w związku z wyborami samorządowymi. Mieliśmy kryzys, zaufanie zostało nadszarpnięte, ale na szczęście PKW w sposób sprawny i spokojny potrafiła to zaufanie odbudować w kolejnych w wyborach, których uczciwości nikt nie podważał. Za to chciałem podziękować w sposób szczególny.”
Myślę, że podziękowania Dudy dla PKW były ze wszech miar uzasadnione, bo z perspektywy skutków mistyfikacji wyborczej z roku 2015, fałszerstwo wyborów samorządowych wydaje się znacznie prostsze.
cdn
Żadnego przygotowanego projektu zmian w ordynacji nie ma i w tym rozdaniu nie będzie. Czasami Pan Jarosław Kaczyński w wywiadach dosłownie w kilku słowach wspomina o możliwości modyfikacji kodeksu wyborczego. To raczej kolejna gra, w której lider Zjednoczonej Prawicy w swoim stylu prowokuje zwolenników tej chorej "pseudostabilizacji" struktur państwa polskiego nie mając za wiele dobrych kart i stosując blef.
UsuńOczywiście, że te peany były uzasadnione. PKW w przeciągu 5 miesięcy wyeliminowała fałszerstwo na poziomie kilkunastuprocent nie wprowadzając przy tym żadnych zmian w procedurach. Bardziej kuriozalne jest jednak to, że wyborcom Andrzeja Dudy, czyli PISu w ciągu tak krótkiego czasu udało się wmówić prawdę objawioną o "uczciwości, nie do podważenia" i mało kto pokusił się o odrobinę wysiłku intelektualnego aby zapytać o wartość dokładności tego wyniku wyborów w porównaniu do wartości dokładności wyniku z 2014. Na tamten moment najważniejsze było to, że "nasz kandydat wygrał". W ten sposób moim zdaniem w pewnym sensie zrównaliśmy się moralnie ze złem bo mimo, że prawda była oczywista jak nigdy, to mało kto chciał ją sobie uświadomić. Dlatego trzeba jasno powiedzieć: Władza Zjednoczonej Prawicy jest zbudowana na wysoce nieprecyzyjnym wyniku wyborów, żeby nie powiedzieć fałszu i choć Ci ludzie mogli zapobiec tej logicznej etykiecie oraz zostać moralnym zwycięzcą, to jednak zdecydowali się podeptać prawdę. Zresztą tak jak właściwie przy każdej decyzji kluczowej dla przyszłości młodych i całej ojczyzny.
Jeśli chodzi o Pańskie uwagi na temat przyczyn „nowego rozdania”, podzielam je tylko w części.Nie przywiązywałbym takiej wagi do "braku pieniędzy na podstawowe funkcjonowanie służb specjalnych".
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę grę z "terrorystą" B.Kwietniem i uzyskane dzięki tej kombinacji zwiększenie budżetu na "walkę z terroryzmem", służby poradziły sobie z tym ograniczeniem.
Przypomnę natomiast, że w roku 2013 doszło do trzech spektakularnych wydarzeń: dymisji K.Bondaryka , "odpalenia" tzw. afery Amber Gold oraz rozpoczęcia kombinacji pod nazwą „afera podsłuchowa” z wszechwładnymi kelnerami w roli głównej.
Dymisja Bondaryka, złożona w styczniu 2013 r., wprowadzała głęboki zamęt w dotychczasowy „schemat hierarchiczny”. Przez wcześniejsze lata byliśmy bowiem świadkami silnej „bondaryzacji” służb i ciągłego poszerzania uprawnień Agencji. Decyzje legislacyjne, podejmowane przez reżim PO-PSL w sprawach bezpieczeństwa zmierzały zawsze do skupienia władzy w rękach szefa ABW i uczynienia z Agencji „zbrojnego ramienia” partii rządzącej. To on i kierowana przezeń formacja mieli być gwarantem trwałości triumwiratu służb, biznesu oraz polityki i chronić interesy układu rządzącego.
Ci, którzy utrzymywali, że decydentami ówczesnej „reformy służb” byli ludzie z ekipy Tuska, musieli zmierzyć się z niezwykłą sytuacją: po raz pierwszy w dziejach III RP doszło do sytuacji, w której ośrodek rządowy dobrowolnie ograniczał swoje wpływy na formacje specjalne, pozbawiał władzy człowieka ściśle związanego z PO i utrącał kompetencje „własnej” służby.
Nikt wówczas nie zadał pytania – dlaczego tak się dzieje?
Dopiero dostrzeżenie roli ośrodka belwederskiego pozwalało prawidłowo ocenić tamte wydarzenia i wskazać logikę roszad personalnych.
Po zakończeniu tzw. Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN) środowisko belwederskie przeszło do kolejnej fazy budowania reżimu prezydenckiego, podczas której przeprowadzono reformy systemu kierowania i dowodzenia armią oraz niemniej ważną reformę służb specjalnych. Kilka legislacyjnych posunięć zwiększyło wpływy lokatora Belwederu na armię (w tak newralgicznych kwestiach jak obsada stanowisk, rozbudowa „potencjału obronnego”, rola prezydenta podczas stanu wojennego i wyjątkowego, modernizacja przemysłu zbrojeniowego) i dało podstawę do wdrożenia „koncepcji kułaka”, w której znacząco ograniczono uprawnienia cywilnego wywiadu i kontrwywiadu, utworzono nową służbę wojskową - Narodowe Centrum Kryptologii (NCK) i umocniono formacje wojskowe.
Druga dymisja Bondaryka (z szefostwa NCK) na początku 2015 oznaczała, że zadania tej służby wchodzą w fazę, w której obecność cywilnych funkcjonariuszy staje się zbędna. Oceniałem wówczas to wydarzenie w kontekście nominacji nowego szefa NCK ( płk. Jacka Rychlicy) oraz belwederskiej „koncepcji kułaka”, w której armia i służby wojskowe miały stanowić fundament reżimu prezydenckiego.
To ważna wskazówka w poszukiwaniu „akuszerów” nowego rozdania.
cdn
Jeszcze ważniejsze są dwa pozostałe wydarzenia.
UsuńW tekście „BURSZTYN, ZŁOTO I ZIELEŃ MUNDURÓW” z sierpnia 2012, poświęconym tzw. aferze Amber Gold pisałem, że „obszar tej walki dotyczy zmian na scenie politycznej, a nawet zamysłu wykreowania ekipy zastępczej, która mogłaby podmienić skompromitowaną grupę Tuska i zapewnić triumwiratowi kolejne lata prosperity. Patronem tych pozorowanych działań sanacyjnych byłby polityk cieszący się (jak wykazują sondaże) największym zaufaniem Polaków, nad którym media i środowiska opiniotwórcze roztaczają szczelny parasol ochronny. Dlatego medialnej narracji w sprawie Amber Gold nie sposób oddzielić od nagłej aktywności Janusza Palikota. Występując z pozycji „obiektywnego obserwatora” ten przyjaciel i alter ego Komorowskiego, ostro atakuje ekipę Tuska. (…) W ten scenariusz wpisuje się informacja podana niedawno przez gazetę szczególnie zaangażowaną w rozgrywanie afery Amber Gold. Dotyczy ona wniosku o dymisję premiera i propozycji zastąpienia grupy PO-PSL „rządem fachowców”, na którego czele miałby stanąć prof. Michał Kleiber. Taki projekt mają negocjować partie: Ruch Palikota, PiS, SLD i Solidarna Polska. Z inicjatywą miał wyjść Janusz Palikot, proponując osobę Kleibera jako kandydata opozycji na szefa rządu.
Jeśli nawet tego typu wiadomość stanowi „balon próbny” i ma na celu wysondowanie reakcji społecznych, nie można wykluczyć, że projekt ekipy zastępczej jest poważnie rozważany, a jego realizacja będzie zależeć od reakcji Tuska.
Afera Amber Gold może być dla premiera gwoździem do politycznej trumny lub rodzajem propozycji „nie do odrzucenia”, przy pomocy której jedna grupa uzyska dominację nad drugą i zapewni sobie wpływ na decyzje gospodarcze i polityczne. Rozgłos nadany aferze posłuży do wykreowania nowego rozdania, a sprawa - podobnie jak dziesiątki innych, w których napotykamy na grę ludzi służb - nie zostanie rzetelnie wyjaśniona”.
Z dzisiejszej perspektywy, można powiedzieć, że faktycznie, był to „balon próbny” i zapowiedź przyszłych wydarzeń.
Z kolei tzw. afera podsłuchowa, to chyba nie tylko „decyzja niektórych propolskich przełożonych na umieszczanie podsłuchów wśród polityków”.
Ówczesne roszady i dymisje związane z tą aferą, łączył wspólny mianownik-dotyczyły ludzi blisko związanych z Tuskiem i pozbawiały wpływów osoby z „pierwszego garnituru” PO. Nie było wśród nich polityków powiązanych z Belwederem ani kojarzonych z tzw. frakcją Schetyny. Jedynymi „nieumoczonymi” w owej służbowej „aferze” pozostali uczestnicy dawnych biesiad u agenta WSI Jeremiusza Barańskiego oraz środowisko zbliżone do lokatora Belwederu.
Taką kombinację, zmierzającą do zdyscyplinowania grupy Tuska i wymiany ówczesnej ekipy, mógł podjąć tylko ośrodek, który dysponował realnymi narzędziami wpływu i potrafił zapewnić mechanizmy bezpiecznego przeprowadzenia nowego rozdania. Bezpiecznego, a zatem takiego, które nie doprowadzi do niekontrolowanego upadku triumwiratu i nie zagrozi fundamentom magdalenkowego tworu.
W ramach tej kombinacji ludzie bliscy kręgom belwederskim wystawili więc figurantów mających uwiarygodnić pochodzenie komprmateriałów wymierzonych w grupę rządzącą. Ich dozowanie powierzono środowiskom medialnym, czasem pozornie dalekim od ośrodka belwederskiego. Funkcjonujące w przestrzeni medialnej opowieści o niezłomnych biznesmenach i kelnerach rzucających wyzwanie „systemowi Tuska”, trzeba oczywiście włożyć między bajki.
Owa afera wyglądała na klasyczną kombinację, w ramach której asekurowany przez jedne służby biznesmen miał podżyrować pochodzenie nagrań, a następnie wiedzą na ten temat obciążyć ludzi z konkurencyjnych formacji. Taka zagrywka zapewniała bezpieczeństwo faktycznym decydentom i nie groziła kontrakcją ze strony dotychczasowego „zbrojnego ramienia” partii rządzącej.
Nie wiem, czy robili to „oficerowie o przysposobieniu prorosyjskim i proniemieckim, jak i oficerowie o przysposobieniu propolskim”, ale jestem przekonany, że z zaplecza tej kombinacji dobiega stukot brązowych butów.
Co do "kelnerów".
UsuńZ dużą dozą pewności przypisuje Pan tą grę "naszym" służbom. Czy nie rozważa Pan opcji, że były to jednak wprost służby zagraniczne (co najwyżej używające lokalnej agentury, lub wyizolowanych komponentów naszych służb)? Ta kombinacja była dość złożona, długotrwała i wyraźnie zaskoczyła "ofiary".
Nie podejrzewałbym naszych służb aż o taką sprawność i hermetyczność (w szczególności brak przecieków w środowisku). Również nie podejrzewałbym polskich mocodawców (animatorów) układu IIIRP o tak ryzykowną kombinację prowadzoną w celu utemperowania konkurentów w grze, bo ta kombinacja pokazywała zbyt dużo brudów z zaplecza systemu w ten sposób godząc nie tylko w określoną frakcję, ale generalnie wykładając na widok publiczny brudne podwaliny całego systemu.
Takie rzeczy Ojcowie Systemu zwykli robić wycinkowo, punktowo, żeby jakąś frakcję przestraszyć, zdyscyplinować, ewentualnie usunąć osobę, ale nigdy tak kompleksowo. Tutaj zaatakowano nie jedną osobę ale gremialnie całą frakcję władzy w jej publicznym kształcie. Dla krajowych graczy (ośrodków decyzyjnych) to byłaby zbyt ryzykowna gra w mojej ocenie. To zrobił ktoś kto liczył na całkowite przemodelowanie sceny politycznej.
Jeżeli chodzi o zwiększenie budżetu na "walkę z terroryzmem" to owszem pomogło to złapać drugi oddech służbom specjalnym ale przede wszystkim tym wojskowym i ABW ale na pewno nie propolskiej formacji skupionej w AW, nie wspominając już nawet o praktycznym zagłodzeniu ABC. Świetnie Pan opisał załamanie się tego "schematu hierarchicznego" i miotanie Bondarykiem po stanowiskach i utworzenie uciesznego NCK, którego zadania równie dobrze mogliby pełnić studenci I roku informatyki politechniki gdyby nie chodziło o kolejną "wojskową pralnię pieniężno-informacyjną". Wprowadzanie "koncepcji kułaka" rownież oczywiście pełna zgoda. Odpalanie "wielkich" afer na maksymalną kwotę kilkadziesięciu milionów przy jednoczesnej zbiorowej ślepocie na fiskalną grabież 1000-krotności budżetu przeznaczanego na funkcjonowanie wywiadu zagranicznego (ok.240 mln) niewątpliwie stanowiły pompowanie "balona próbnego". Z tym nie powinno się dyskutować.
UsuńJednak w przypadku afery podsłuchowej mam trochę inne zdanie. Gwarantuję, że w sytuacji, w której oficer służb zdaje sobie sprawę, że jego bezpieczeństwo jest zagrożone zrobi dosłownie wszystko. Zarówno ten o mentalności komsomolskiej, jak i o mentalności Polaka. Życie oficerów o tej drugiej mentalności stało się nie do zniesienia właściwie od 2010. Troszkę się zaniepokojono, mówiąc delikatnie gdy w tymże roku zdano sobie sprawę, że w najbliszym otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego są ludzie, którzy w sposób ewidentny sabotują jego kampanię wyborczą, przez co nie udało się wypracować odpowiedniej przewagi wykluczającej możliwość manipulacji więc wszyscy się domyślali jakie czasy w służbach nadchodzą. Dodajmy do tego również wszystkie przeprowadzone wybory do 2014 roku, w których mimo wysokiego rzeczywistego poparcia społecznego właściwie dla każdej partii (innej niż PO-PSL), wybory za wyborami z takim samym wysokim wynikiem wygrywała zawsze magdalenka. Dopiero afera podsłuchowa spowodowała głębokie pobudzenie w społeczeństwie, którego nie dało się w żaden sposób zmanipulować przy urnie wyborczej bo o ile daną aferę można opinii publicznej przedstawić w sposób, w jaki "normalny" człowiek nie jest w stanie zrozumieć przede wszystkim kto jest winien czego, o tyle mocne hasła pochodzące z taśm, których te klauny nam dostarczały od 2014 roku potrafiły jasno przekazać wszystkim nawet zadeklarowanemu wyborcy PO-PSL, kto z pewnością nie chce pomyślności Polski. Proszę pamiętać, że dla elektoratu PO-PSL, Bronisław Komorowski nie był spolaryzowany do Donalda Tuska. Brązowe buty w życiu nie przeprowadziłyby w ten sposób akcji, bez uprzedniej silnej polaryzacji tych dwóch ośrodków władzy wykonawczej w oczach opinii publicznej. Dlatego na szybko szukano rozwiązań, które zmniejszyłyby rozmiary nadchodzącej nieuchronnej porażki. Zakładanie na szybko partii antysystemowej, .nowotworowej, pompowanie kandydatury Gowina na szefa MON i najważniejszego gwaranta "pseudostabilności", który ma zastąpić skompromitowanego rykoszetem od PO-PSL, Bronisława Komorowskiego. Układ jest prosty: albo Pan Jarosław Kaczyński to przyjmuje, albo fałszujemy już na całkowitej bezczelności wybory i doprowadzamy do małej wojny domowej w kraju, w którym absolutną władzę nad wojskiem, aparatem represji i sądownictwem sprawują brązowe buty. Los chciał, że wybory prezydenckie odbywały się w pierwszej kolejności i to najprawdopobniej zmusiło lidera PIS do przyjęcia tych warunków. Wygrana "zachowałem się, jak się zachowałem..." i Zjednoczonej Prawicy wypełniło umowę, wg której to Pałac Prezydencki wyznacza granicę przemian w kraju i zapewnia "pseudostabilność", ale to oczywiście jest jasne, z samej konstytucyjnej istoty tego ośrodka władzy. Dlatego uważam, że taśmy na Komorowskiego, Tuska czy ruskich z pewnością są w odpowiednich rękach tylko Polska nie jest gotowa do tej prawdy za sprawą Pana Andrzeja Dudy. Mówiąc szczerze ani Pana Gospodarza ani nikogo z tu obecnych nie powinna treść tych taśm zaskoczyć właściwie w żadnym aspekcie. Wyłoniłby się obraz państwa teoretycznego i pełnego bezprawia. Nowość? Nie. Naprawdę źródła manewrów tworu magdalenkowego szukałbym w tej niespotykanej na skalę światową, całkowicie niekontrolowanej grabieży Państwa. Czyli w oczach brązowych butów: Masowo kradli Ci co nie powinni. Natomiast afera podsłuchowa uniemożliwiła absolutne przejęcie kontroli nad tym masowym rabunkiem. Gdyby nie afera podsłuchowa to i tak oczywiście powstałaby partia "antysystemowa" i typu .nowotworowego, których zwycięstwo np. w 2019 byłoby już całkiem realne, a sfinalizowanie przejęcia kontroli nad rabunkiem stałoby się bardzo prawdopodobne. Ale na szybko udało się stworzyć tylko dwa śmieszne twory, których sprawność intelektualna (nie mówiąc już o politycznej) jest właściwie zerowa i nie są oni w stanie nawet stworzyć iluzji umiejętności rządzenia aby stali się odpowiednim "księgowym" dla tworu magdalenkowego.
UsuńW kontekście negatywnej oceny, czasem chyba niesprawiedliwej wobec Pana Kaczyńskiego muszę dodać, że kwestią często pomijaną przez nas, a jednak bardzo interesującą jest narzucona przez Pana Prezesa całkiem duża prędkość uchwalanych po nocach zmian do czasu reformy SN/KRS. Oczywiście nie mam tu na myśli jakości tych ustaw ale samą szybkość. To bardzo wymowna szybkość...
UsuńNowy,
OdpowiedzUsuńGdy tylko pojawił się pomysł pana Dudy związany z referendum konstytucyjnym, napisałem, że jest to kolejny sposób na „upudrowanie” truchła III RP i „rewitalizację” tego tworu. Nic więcej.
Patron jest odpowiedni, bo trudno zapomnieć zachwyty A.Dudy nad „zdobyczami trzech dekad wolnej państwowości”.
Zmiana systemu na prezydencki, to oczywista próba usankcjonowania zasady obowiązującej w III RP – „gwarantem zachowania status quo jest ośrodek prezydenckim”.
Komorowski robił to bez konieczności zmiany konstytucji. Duda, jako miłośnik prawa i demokracji, chce zapewnić urzędowi prezydenckiemu te prerogatywy symulując działanie zgodne z „wolą narodu”.
Można się domyślać, że „narodowymi doradcami” tego pana w/s zmian konstytucyjnych będą te same persony, które widzieliśmy w czasie deliberowania nad ustawami sądowymi.
Jeśli chodzi o „wstrzemięźliwość Amerykanów”, to można ją (tradycyjnie) dostrzegać w obszarze politycznym, ale już nie militarnym i ekonomicznym. W tych obszarach USA „ma interes” we wspieraniu polityki zbrojeniowej i należy się z tego cieszyć.
Pozdrawiam
rodakvision1.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Mirosławie,
Idiotyczna wypowiedź Ziobry. Po pierwsze dlatego, że porywacze od dawna znajdują się na wolności, po drugie, bo minister sprawiedliwości III RP zdaje się używać argumentacji, którą przed laty wsławił się jeden z donosicieli bezpieki.
To postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. Tomasz Kaczmarek (TW „Calm”,„Nebbia”) wielokrotnie miał twierdzić, że wszelkie odstępstwa od ustaleń procesu toruńskiego, są inspirowane przez środowiska wrogie Kościołowi:„Można się domyślać sił (…) burzących ustalony w 1985 r., podczas pamiętnego procesu toruńskiego, klarowny obraz porwania i morderstwa”.
Najwyraźniej dla pana Ziobry, esbecka farsa z Torunia, nadal ma walor „klarowności”, skoro wizja uwolnienia porywaczy od zarzutu zabójstwa budzi w nim głęboki sprzeciw.
Czytałem natomiast, że jakiś poseł Kukiza zamierza zawalczyć o powołanie komisji śledczej w sprawie zbrodni założycielskiej.
Takie pomysły pokazują, że politycy III RP chcą traktować zabójstwo księdza Jerzego jako okazję do pijarowskiej hucpy i ciułania głosów elektoratu.
Gdyby w gronie obecnych decydentów, istniał choć cień intencji wyjaśnienia tej zbrodni, prokurator Witkowski już stawiałby pierwsze zarzuty.
Strach polityków PiS przed powierzeniem śledztwa temu prokuratorowi, jest dla nich nie tylko najcięższym aktem oskarżenia o współuczestnictwo w ukrywaniu mechanizmów zbrodni założycielskiej, ale ogromną, narodową hańbą.
Pozdrawiam Pana serdecznie i dziękuję za apele zamieszczone pod poprzednim tekstem.
Szanowni Państwo,
OdpowiedzUsuńChcąc zaoszczędzić fatygi sobie i niektórym komentatorom, przypomnę tekst, jaki zamieściłem pod jednym z wpisów w maju 2016 roku:
Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób, by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw. wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.
Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.
Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".
Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym.
Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.
To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.
Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o wrażej robocie agentury amerykańskiej, antypolskich knowaniach CIA, "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim, nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, nie będą publikowane i nie doczekają się odpowiedzi.
Na bezdekretu nie ma miejsca na dywagacje idiotów ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.
Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy tych wypowiedzi i jak głośno będą wrzeszczeli o cenzurze na moim blogu.
Zwolennikom putinowskich dezinformacji radzę oszczędzić sobie czasu i omijać ten blog z daleka.
Do Pana Zaścianka,
OdpowiedzUsuńMartwiłam się o Pana i bardzo się cieszę, że się Pan odezwał.
Pozdrawiam najserdeczniej. :)
Bardzo Pani dziękuję za troskę. To miłe.
UsuńZapewniam, że staram się być na bieżąco i duchem obecny.
Pozdrawiam serdecznie.
Pablozo,
OdpowiedzUsuńZ moim tekstów bynajmniej nie wynika, że pan Kaczyński „jest to albo skończony osioł o IQ Petru, albo niesamowicie wyrachowany kumpel Urbana”.
Jeśli tak Pan odczytuje moje słowa, informuję, że jest Pan w błędzie.
Pana Kaczyńskiego uważam za sprawnego działacza partyjnego, dobrego organizatora i obrotnego zarządcę swojej partii. To człowiek, który potrafi prowadzić małe gierki na- poziomie personalnym i międzypartyjnym. Doskonale porusza się w systemie III RP, a dzięki zbudowaniu mitu „męża stanu”, ma duże możliwości wywierania wpływu i napędzania mechanizmów, które społeczeństwo odbiera jako decyzje publiczne i działania polityczne.
Z pewnością jest patriotą i zależy mu na dobru Polski. Osiągnięcie tego celu pojmuje jednak w sposób, który w minionych dziesięcioleciach praktykowało wielu podobnych mędrków. Z jednakowym skutkiem.
Uważali oni, że metodą małych kroków, elastycznością i kompromisem, można skutecznie „ograć” przeciwnika, a idąc z nim na jakąś formę współpracy, doprowadzić do wygranej. To była oficjalna „strategia” różnych Kuroniów, Geremków i Michników, którzy z kooperacji ze złem chcieli uczynić cnotę.
Piszę „oficjalna”, bo rzeczywista motywacja tych ludzi wydaje mi się inna.
Tacy „pragmatycy” uważali również, że „masy” są bezdennie głupie i słabe, zatem (oczywiście dla ich dobra) trzeba nimi kierować w podobny sposób jak ojciec powinien kierować nieporadnym dzieckiem – mówić mu tyle, ile potrafi zrozumieć i ukrywać przed nim złe strony życia.
Nie uważam pana Kaczyńskiego za wielkiego polityka ani męża stanu. Znam dziesiątki wypowiedzi i wystąpień tego pana i nie znajduję w nich żadnej głębszej myśli, żadnego intelektualnego polotu, a tym bardziej – żywej i wyrazistej wizji Polski. Są poprawne slogany, puste frazesy i partyjna dialektyka, która nie potrafi wyjść poza dogmatykę III RP i prymitywną mitologię.
Pytanie, które zadaje Pan na końcu komentarza, jest dla mnie kompletnie nielogiczne.
Jakże mogę znać gremia, których „istnienia nie uwzględniam”? Gdybym je znał, pewnie bym uwzględnił. Czuję się więc uwolniony od takiego „zarzutu”.
Informuję też, że kolejnego Pańskiego komentarza, w którym każe mi się Pan tłumaczyć z moich (rzekomych) wywodów na temat "niechęci JK do wyjaśnienia śmierci Brata" i zapowiada, że przestanę Panu "imponować" - nie zamieszczę.
Proszę nie tracić więcej czasu na czytanie moich tekstów.
To dla Pana wielce niezdrowe.
Szeliga,
OdpowiedzUsuńRozważam takie opcje, dla których znajduję racjonalne wyjaśnienie.
Jeśli wskaże mi Pan tego rodzaju przesłanki na potwierdzenie, że „były to jednak wprost służby zagraniczne”, chętnie je podejmę.
Ja ich nie znam i poza stwierdzeniem, że środowisko b. WSI zawsze (podkreślam) działa przeciwko interesom Polski, nie potrafiłbym znaleźć śladów obcej interwencji.
Antoni Callahan,
OdpowiedzUsuńRozumiem, że odmienne zdanie w sprawie tzw. afery podsłuchowej, dotyczy „skutków społecznych” tej kombinacji. Prawdą jest, że spowodowała ona „głębokie pobudzenie w społeczeństwie”.
Ci, którzy ją zorganizowali trafnie ocenili, że niekontrolowane wypowiedzi prostaków i łobuzów, okraszone podwórkową „łaciną” i tematami z pogranicza kryminału, przypadną do gustu naszym rodakom.
Nie sądzę, by wyborcy - odbiorcy tych nagrań „analizowali” je w kontekście odpowiedzi na pytanie –„ kto z pewnością nie chce pomyślności Polski”.
Jeśli (ściśle reglamentowana) publikacja taśm przyczyniła się do wygranej PiS, to raczej dlatego, że poziom autokompromitacji i prostactwa person z PO-PSL, był na tyle żenujący, że nawet średnio rozgarnięci nie chcieli się z nim identyfikować.
Ciekawa natomiast jest Pańska sugestia, iż prezesa PiS postawiono „pod ścianą”: „albo Pan Jarosław Kaczyński to przyjmuje, albo fałszujemy już na całkowitej bezczelności wybory i doprowadzamy do małej wojny domowej w kraju, w którym absolutną władzę nad wojskiem, aparatem represji i sądownictwem sprawują brązowe buty”.
Mam inne zdanie na ten temat i sądzę, że wystarczyła wizja „zwycięstwa” PiS, by ten pan poszedł na daleko idące ustępstwa i uzgodnienia.
Szantaż nie był potrzebny i taka teza wydaje się mało wiarygodna.
Jeśli (jak Pan wcześniej zapewniał) –„ szybko szukano rozwiązań, które zmniejszyłyby rozmiary nadchodzącej nieuchronnej porażki”, jakże chłopcy w brązowych butach mogli szermować groźbą doprowadzenia do „małej wojny domowej” lub straszyć „absolutną władzą nad wojskiem, aparatem represji i sądownictwem”? Kto by im uwierzył?
Taka teoria przypomina mi natomiast zapewnienia orłów koncesjonowanej „opozycji demokratycznej” z przełomu lat 80/90, którzy chlając wódę z Kiszczakiem i pomniejszymi łotrami, zapewniali otumanionych Polaków, że „dogadanie się” z bandytami uchroniło nas od narodowych klęsk i straszliwych pułapek.
Miłe dla ucha, ale głęboko fałszywe
Nie jestem przekonany, czy w ogóle istnieje potrzeba dywagowania o przyczynach zachowania pana Kaczyńskiego, w zderzeniu z propozycjami „akuszerów” nowego rozdania.
Po pierwsze dlatego, że zdani jesteśmy na wątłe przypuszczenia i chybotliwe spekulacje.
Po drugie zaś, że jakakolwiek wersja – czy to dobrowolnego przyjęcia propozycji czy szantażu, jest kompletnie kompromitująca dla szefa PiS.
Nie ma takiej pragmatyki partyjnej i takiej „strategii”, która w sytuacji zaistniałej w roku 2015 (a wcześniej w roku 2010) pozwalałaby przemilczeć przed Polakami okoliczności zamachu smoleńskiego lub kulisy powstania „dobrej zmiany”. Jeśli pan Kaczyński nigdy nie odważył się powiedzieć swoim wyborcom – w jakim kraju żyją i z kim mają do czynienia, lepiej, by nie zajmował się sprawami polskimi i nie tumanił nas mitologią demokracji.
Przyznam, że nie imponują mi politycy "rozważni, zręczni, złotouści i koncyliacyjni".
Wolę, by w miejsce tych wszystkich przymiotów nie brakowało im odwagi.
Myślę, że można tak stwierdzić bo to właśnie "skutki społeczne" tej kombinacji stały się wysoce problematyczne zwłaszcza w perspektywie zmian kadrowych w wywiadzie czy kontrwywiadzie wojskowym i bezcennym wzroście morale wśród oficerów.
UsuńCiągłe półprawdy i obojętność wobec ataków na ludzi, którzy walczą o całą prawdę ze wszystkich sił, osłabia pozycję Jarosława Kaczyńskiego jako wielkiego męża opatrznościowego. Nie dziwi jednak jego postawa polityczna ponieważ pan Kaczyński do tej pory opowiada się za tezą, że o zgrozo, magdalenka była dobrym rozwiązaniem.
Myślę, że większość wyborców z klasy średniej, która wykazywała wyborczą apatyczność, uaktywniła się po "analizie" tych taśm. To właśnie Ci ludzie stanowili główny target. "Średnio rozgarnięci" nie chcieli się już identyfikować z PO-PSL, ale przecież w życiu z tego powodu nie ruszyliby do urn wyborczych. Na tych ludzi zadziałał inny czynnik nie związany bezpośrednio z polityką wewnętrzną kraju, która jest naszym centralnym tematem. Chodzi oczywiście o jasne stanowisko pana Kaczyńskiego wobec polityki migracyjnej UE.
Dla mnie koncepcja wojenki domowej wydaje się bardzo realna i dla brązowych butów równie łatwa do przeprowadzenia co rekonstrukcja sceny politycznej na własne potrzeby, z tymże jest to inicjatywa obarczona większą niepewnością. "Szantaż" ale dotyczący konkretnie ludzi pana Kaczyńskiego i jego samego. Absolutnie nie chodziło mi o represje wobec narodu, czy jakieś inne "narodowe klęski" ale o realną możliwość przedstawienia zarzutu przekroczenia uprawnień albo jeszcze śmieszniejszego zarzutu popełnienia przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów i skazania pana Kaczyńskiego albo jego współpracowników, prawomocnym wyrokiem na karę bezwględnego więzienia. W kontekście procesu pana Kamińskiego, Wąsika, Postka czy Brendla i ich późniejszego "ułaskawienia" przez Andrzeja Dudę nie wydaje mi się to jakimś bardzo wątłym przypuszczeniem. Przecież te kuriozalne wyroki w I instancjach musiały być ważnym elementem przetargowym.
Zgodzę się co do pewnej bezsensowności naszych dywagacji wobec przyjętej przez lidera Zjednoczonej Prawicy postawy świadomego uwiarygadniania mitologii demokracji w oczach Polaków. Jednak w mojej opinii (w bieżącej sytuacji podkreślam) na polaryzacji prezesa i szefa MONu zyskują w pewnym sensie śmiertelni wrogowie Polski. Na ten moment naszym nadrzędnym celem powinno być tworzenie potężnej tarczy antydezinformacyjnej dla wiadomego ministra żeby ręka zadrżała każdemu kto zechce go strącić ze stanowiska. Oczywiście nie apeluję do pana Gospodarza, który już wykonuje tytaniczną pracę, tylko bardziej do reszty Przyjaciół-komentatorów. Wykorzystajmy to, że zwolennicy "strony zła" są zdecydowanie mniej błyskotliwi, a znacznie bardziej naiwni niż każdy Przyjaciel-komentator bezdekretu. Chodzi mi przede wszystkim o inteligentną neutralizację wszelkich zagrożeń wynikających z wojny hybrydowej prowadzonej bezczelnie w naszym państwie, jak na jakiejś ziemi niczyjej. Wirtualny komsomoł hańbi na naszych oczach naród Polski. Nikt o mentalności kacapskiej nie ma prawa naruszać naszej ziemi, nawet wirtualnie. Pamiętajmy proszę ile już polskiej krwi ta święta ziemia przyjęła.
Do Antoni Callahan.
UsuńWszelkie wywody pana, te logiczne i te mniej są akceptowalne. Jedynie nie godzę się z ciągłym, namolnym używaniem zwrotu ,,Zjednoczona Prawica". Nawet jeśli jest w podtekście sarkazm, ironia etc.
Nie ma i w całej III RP nie było czegoś takiego. Prosiłbym o uwzględnienie tego.
Czekam już około czterdziestu lat na prawdziwe postawy prawicowe, postawy uczciwe że wszech miar patriotycznie, i jak dotąd to w oficjalnych partiokracjach nic takowego nie znajduję.
,,Twarda to mowa..... ". Wiem. Jestem szczęśliwy z istnienia tego bloga i grupy dyskusyjnej, daje nadzieję że może nie utonie Polska.
Może!
Polska miała już Janów Łaskich ale było ich za mało, a może za krótko żyli. Optymizm mnie nie opuszcza dzięki panu Gospodarzowi.
Pozdrawiam Bartek Kondrat.
Pytania: Dlaczego polskie służby nie mogą zneutralizować "starych Kiejkutów"? Są za słabe? Jakich mielibyśmy sojuszników ze strony innych "zaprzyjaźnionych" służb? Kto personalnie z PiS-u jest zdolny do przeprowadzenia takiej operacji? Czy ktoś w ogóle chce? Czy można to zrobić? Kiedy to zrobimy?
OdpowiedzUsuńCytat:" z partią pana Kaczyńskiego nie wiąże takich nadziei i uważam ją za formację systemową, która jedynie pozoruje zmiany w obszarze sukcesji komunistycznej." Jeśli tezę uznać za prawdziwą, to pana Macierewicza należałoby uznać za głównego przeciwnika J. Kaczyńskiego.
OdpowiedzUsuńANEKS
OdpowiedzUsuńKrzysztof Łapiński pytany dzisiaj w RMF FM, czy aneks WSI zostanie ujawniony, odpowiedział: "To jest decyzja prezydenta. Na razie prezydent podtrzymuje decyzję śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który nie zdecydował się na ujawnienie tego aneksu. Natomiast wypadałoby, żeby szef SKW troszeczkę miarkował się w słowach".
Panie Aleksandrze,
1. Jątrzyciel / prowokator prezydencki oraz jego pryncypał są - w moim przekonaniu - ostatnimi osobami, które mają prawo powoływać się na śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tym bardziej, że powołują się nań bezczelnie kłamiąc. Lech Kaczyński zamierzał bowiem Aneks opublikować. Musiał go jednak "dostosować do wymagań" TK. Nie zdążył. 10 kwietnia 2010 zamordowano Go w zamachu smoleńskim.
2. Pozostaje pytanie, czy zgodnie z przytaczaną na Pańskim TT "sugestią" stowarzyszenia SOWA, dokument nie został zniszczony podczas kadencji B. Komorowskiego.
Aleksander Ścios @SciosBezdekretu
Szef SKW - "Wszystkie prośby o zwrot aneksu były bezskuteczne"- http://niezalezna.pl/205532-szef-skw-zdradza-quotgazecie-polskiejquot-w-czerwcu-wystapilem-do-prezydenta-o-aneks-z-weryfikacji-wsi … To obstrukcja @AndrzejDuda czy ukryta informacja o zniszczeniu dokumentu?
Podobne wątpliwości wyraża w dzisiejszym wywiadzie dla 'wP' - klik - pan premier J. Olszewski: - Nie wiem, czy raport jest w dyspozycji prezydenta.
Niestety, na zakończenie dodaje bardzo (moim zdaniem) niefortunnie:
Przyjmijmy, że aneks jest w kancelarii prezydenta. Co by pan doradził głowie państwa w sprawie odtajnienia dokumentu?
Przeczytać i zastanowić się nad jego ogłoszeniem. W tym momencie jest to element czysto historyczny, w tamtym czasie miał inne znaczenie niż obecnie.
========
To skandal, że po przeszło 2 latach nie uzyskaliśmy od prezydenta Dudy odpowiedzi na pytanie, czy Aneks do Raportu z Weryfikacji WSI nadal znajduje się w prezydenckim sejfie.
Pozdrawiam serdecznie
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńDobrze, że przypomniała Pani o wypowiedziach premiera Olszewskiego, bo w tym krótkim wywiadzie można odczytać arcyciekawą sugestię.
Sformułowaną dwukrotnie, w słowach: „Nie wiem, czy raport jest w dyspozycji prezydenta. Nie mam wiedzy, czy został mu przekazany i czy odnalazł się po kadencji prezydenta Bronisława Komorowskiego” oraz „Może szef SKW wie coś na ten temat”.
Za rzecz znamienną uważam towarzyszące tym słowom „podpowiedzi” redaktora wPolityce, który usilnie starał się przekonać czytelników, że aneks jednak istnieje: „Na tej podstawie można domniemywać, że prezydent ma dokument”, „Przyjmijmy, że aneks jest w kancelarii prezydenta”.
https://wpolityce.pl/polityka/361807-trzy-pytania-do-premiera-olszewskiego-o-aneks-do-raportu-wsi-nie-wiem-czy-odnalazl-sie-po-kadencji-prezydenta-komorowskiego
Skonfrontujmy sugestie premiera Olszewskiego z informacją przekazaną przez szefa SKW, który w czerwcu tego roku zwrócił się ponownie do prezydenta o zwrot Aneksu, uzasadniając tę prośbę dyspozycją art 70d. 2. Ustawy z dnia 14 grudnia 2006 r. o zmianie ustawy - Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego. Artykuł ten brzmi:
„Jeżeli nowe okoliczności, które powinny zostać objęte Raportem lub wpływają na jego treść, zostaną ujawnione w toku działalności SKW lub SWW po zakończeniu działalności Komisji Weryfikacyjnej, uzupełnienie Raportu sporządzane jest odpowiednio przez Szefa SKW lub Szefa SWW, niezwłocznie po ujawnieniu nowych okoliczności”.
Po to, by nastąpiło uzupełnienie Raportu, czyli sporządzenie kolejnego aneksu (do czego szefowie SKW i SWW są zobowiązani na mocy ustawy), trzeba by mieli oni dostęp do treści poprzedniego uzupełnienia.
To bardzo ważna okoliczność, ponieważ brak dostępu do tego dokumentu uniemożliwia dokonanie tej czynności, a zatem stanowi przeszkodę skutkującą niewykonaniem postanowień ustawy z 14 grudnia 2006 roku.
Informacja przekazana przez szefa SKW, iż od grudnia 2015 roku prezydent Duda nie udzielił żadnej odpowiedzi na prośbę o zwrot Aneksu, oznacza w istocie, że „strażnik konstytucji i porządku prawnego III RP” łamie prawo i działa wbrew treści tej ustawy.
Warto zauważyć, że właśnie w tym temacie – związanym z ustawami dotyczącymi likwidacji i weryfikacji WSI, pan Duda, tak chętnie szermujący sloganami na temat praworządności, sam ma poważne problemy z przestrzeganiem prawa.
cdn
Już wiele miesięcy temu przypominałem o innym przepisie, z którym pan prezydent jest wyraźnie „na bakier”.
UsuńOtóż ustawa z dnia 9 czerwca 2006 r. „Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego” mówi wyraźnie:
„Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, podaje Raport do publicznej wiadomości w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”. Postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o podaniu Raportu do publicznej wiadomości jest równoznaczne ze zniesieniem klauzuli tajności w rozumieniu art. 21 ust. 1 i 3 ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych”.
Oznacza to że Raport oraz jego uzupełnienia (aneksy) muszą być opublikowane przez Prezydenta RP. Przepis ten nie zawiera trybu warunkowego lecz nakłada na prezydenta obowiązek publikacji tego typu materiałów i wręcz wymusza ich ujawnienie.
Ten przepis był podnoszony przez PiS w latach ubiegłych, gdy naruszenie prawa dotyczyło B. Komorowskiego. Po nowym rozdaniu z roku 2015 natychmiast o nim zapomniano i dziś nikt nie ma odwagi (co ważne – nawet „totalna opozycja”) stwierdzić, że pan Duda kpi sobie z zapisów ustawy.
Dlaczego sugestie premiera Olszewskiego i brak reakcji na wystąpienia szefa SKW trzeba uznać za niezwykle niepokojące?
Przypominałem już, że podczas prac prowadzonych przez MON w roku 2012 nad nowelizacją ustawy o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego pojawiło się wielostronicowe stanowisko stowarzyszenia „SOWA” z dnia 28 listopada 2012 roku. W nim zaś, ludzie b. WSI zawarli interesujące sugestie i propozycje:
„Sprawa istniejącego problemu związanego z Aneksem powinna znaleźć się w treści dokumentu: „Założenia do projektu ustawy o zmianie ustawy…”. Istnieją dwa sensowne rozwiązania tego problemu.
Pierwsze: Niejawny dokument Aneks o klauzuli „ściśle tajne” otrzymuje kategorię archiwalną „A” i zostaje przekazany do archiwum centralnego, np. Archiwum Akt Nowych z zastrzeżeniem, że może być udostępniony po 50 latach, tj. po 2056 roku.
Drugie: Niejawny dokument Aneks o klauzuli „ściśle tajne” otrzymuje kategorię archiwalną „Bc”, co oznacza, że dokumentacja ma krótkotrwałe znaczenie praktyczne i po pełnym jej wykorzystaniu (co już nastąpiło), jest przekazywana na makulaturę – Aneks zostaje zniszczony”.
cdn
Wprawdzie postulat „SOWY” nie został uwzględniony i do noweli ustawy nie wprowadzono zapisów dotyczących postępowania z aneksem, nie sposób wykluczyć, że z „dobrej rady” ludzi WSI nie skorzystał Bronisław Komorowski.
UsuńJeśli tak się stało i podczas kadencji BK doszło do zniszczenia Aneksu, byłoby to poważnym przestępstwem. Myślę, że nawet przy przychylności mafii sądowej, Komorowski nie miałby szans uniknięcia odpowiedzialności karnej.
Czy można zatem wyobrazić sobie sytuację, w której następca lokatora Belwederu, skierowany na to stanowisko w sposób budzący poważne wątpliwości, co do okoliczności i rzeczywistych decydentów, będzie „krył” potencjalnego sprawcę zniszczenia tajnego dokumentu?
Czy taka kwestia mogła być tematem uzgodnień między ustępujący i przyszłym prezydentem?
W czerwcu 2015 roku, Antonii Macierewicz mocno podkreślał- „Gdyby się okazało, że dokument już nie istnieje, to sankcje prawne na osoby, które tego nie dopilnowały są bardzo surowe”.
Jeśli brać po uwagę zachowania Andrzeja Dudy i jego urzędników, którzy od początku tej kadencji konsekwentnie odmawiają odpowiedzi na pytanie: czy Aneks jest w posiadaniu prezydenta, jeśli pamiętać o odmowie udostępnienia Aneksu prokuraturze (styczeń 2016) oraz postawie pana Dudy wobec prośby szefa SKW – takie podejrzenie nie jest pozbawione sensu.
Przypomnę, że Stowarzyszenie Blogmedia24, po wielomiesięcznych bojach z prezydenckim urzędnikiem (dyr. Biura Prawa i Ustroju) A. Dorszem ( w KP od czasów Jaruzelskiego) i wysyłaniu szeregu próśb o dostęp do informacji publicznej, uzyskało w listopadzie 2015 odpowiedź, z której wynikało tylko tyle, iż w r.2007 minister Macierewicz przekazał Aneks prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Ani Dorsz, ani żaden urzędnik KP ( o samym prezydencie nie wspominając) nigdy nie przyznali, że tajny dokument znajduje się w prezydenckim sejfie.
W roku 2015, prof. Zybertowicz zapytany o to, czy Aneks znajduje się w Kancelarii Prezydenta, odpowiedział- „odmawiam udzielenia odpowiedzi na to pytanie” i odesłał pytających do ministra Solocha. Tenże zaś, na to samo pytanie, odparł: „w kancelarii tajnej nie ma aneksu, o który panowie pytają. Nie ma go na terenie Biura Bezpieczeństwa Narodowego”.
Niewiele osób rozumiało, że Soloch nie udzielił odpowiedzi lecz zbył ją tzw. „oczywistą oczywistością”. W BBN nie mogło być Aneksu, bo jedynym miejscem, w którym może znajdować ten dokument jest wyłącznie tajny sejf prezydenta.
PO dwóch latach „dobrej zmiany” i prezydentury „naszego” A. Dudy, nie mamy więc cienia pewności, że Aneks w ogóle istnieje.
Podejrzenia, że mógł zostać zniszczony, rodzą bardzo poważne implikacje.
Wymienię tylko jedną z możliwych i chyba najgroźniejszą.
Jeśli pan Duda został poinformowany przez BK o braku dokumentu i wyraził zgodę na ukrywanie tego faktu, stałby się zakładnikiem lokatora Belwederu i jego środowiska. Już od dnia zawarcia takiego paktu.
Jeśli zaś pan Duda dostrzegł brak Aneksu dopiero po objęciu stanowiska i do tej chwili nie poinformował o tym odpowiednich organów, nie tylko byłby zakładnikiem układu b. WSI, ale stałby się winnym ukrywania poważnego przestępstwa.
Pozdrawiam Panią serdecznie
Pani Urszulo/Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńa mnie ciekawi, na ile zniszczenie Aneksu (przez Komorowskiego - to chyba nie ulega już wątpliwości) mogło być skuteczne. No bo przecież Aneks nie był chyba pisany gęsim piórem na pergaminie, tylko powstawał przy wykorzystaniu komputera. A jak uczy doświadczenie, co raz znalazło się w komputerze, tego już tak łatwo się nie da wymazać ze świata. Bardzo bym się zdziwił, gdyby się okazało, że żadna kopia Aneksu nie ocalała. (A jeszcze przecież widziało go dość liczne grono osób - czy nikt go nie skopiował?)
Pozdrawiam
Nawet rękopisy nie płoną, Panie Wężu, a co dopiero nośniki komputerowe! :)
UsuńPoza tym mózg ludzki ma tę wspaniałą właściwość, że się nic z niego wymazać nie da. Nie widzę więc problemu z odtworzeniem dokumentu, tylko w tym, czy odtworzony będzie można zalegalizować. Tylko że na tym się zupełnie nie znam, bo to są sztuczki prawników - prestidigitatorów. Może Pan Aleksander będzie wiedział?
Pozdrawiam serdecznie obu Panów
Wąż Wystygły,
UsuńNa forach internetowych dość powszechne jest przeświadczenie (wyrażone też w Pańskim komentarzu), jakoby istniały jakieś kopie Aneksu lub (nawet) były on w posiadaniu ministra Macierewicza bądź członków Komisji Weryfikacyjnej WSI.
To głęboko błędne wyobrażenie i gdyby zawierało cień prawdy, znaczyłoby to, że minister Macierewicz lub członkowie Komisji złamali prawo i sporządzili jakieś dodatkowe egzemplarze tajnego dokumentu.
Przypomnę, że ten właśnie zarzut - ujawnienia i handlu Aneksem, był w latach 2007-2008 tłem afery marszałkowej. Współpracujący ze służbami funkcjonariusze medialni, zwani"dziennikarzami" rozpisywali się wówczas, jakoby "na mieście" pojawiały się oferty sprzedaży Aneksu, a dwa egzemplarze "zostały "wyniesione" z Kancelarii Premiera na dzień przed zaprzysiężeniem rządu Donalda Tuska.
Jeśli dziś ktoś twierdzi, jakoby ocalały jakieś "kopie aneksu", jest w tym pokłosie tamtej kampanii dezinformacyjnej.
By przeciąć dywagacje związane z tym tematem, ponownie zacytuję wypowiedź Antoniego Macierewicza z czerwca 2015 roku:
"Czy raport WSI istnieje tego nie wiem. Wiem, że istniał do 10 kwietnia 2010 roku, istniał też do momentu objęcia Pałacu Prezydenckiego przez Bronisława Komorowskiego.
Co się z nim stało później – trudno powiedzieć. Istnieje wiele spekulacji, podobno mieli go oglądać dawni koledzy z WSI.
Liczę na to, ze rzeczywiście istnieje, bo istniał tylko w jednym egzemplarzu, wszystkie kopie, poza prezydenckim egzemplarzem, zgodnie z przepisami, zostały zniszczone".
Warto więc powtórzyć: "[Aneks] istniał tylko w jednym egzemplarzu, wszystkie kopie, poza prezydenckim egzemplarzem, zgodnie z przepisami, zostały zniszczone".
Pozdrawiam Pana
Pani Urszulo,
UsuńAneks liczy ponad 800 stron. Wprawdzie jest taki film fabularny, w którym główny bohater odtwarza z pamięci całe Pismo Święte, to nie sądzę, by w świecie realnym, możliwa była rekonstrukcja tajnego dokumentu, tylko na podstawie treści zapamiętanych przez Antoniego Macierewicz lub członków Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Co więcej - nie bardzo wiem, w jakim trybie można byłoby "zalegalizować" taki dokument.
Obawiam się, że nie ma takiej możliwości.
Realne może być jedynie opublikowanie Aneksu przez prezydenta lub sporządzenie kolejnego uzupełnienia (aneksu) do Raportu z Weryfikacji WSI przez szefów SKW i SWW.
Pozdrawiam serdecznie
- "A waćpan skąd wiesz, kiedy ciemno? " - chodzi mi o te "800 stron" ;-)
Usuń- No to się w razie czego napisze po raz drugi, przy okazji aktualizując.
Pozdrawiam mile
Oj, Pani Urszulo,tak właśnie powstają mity o "tajnej wiedzy" Ściosa:)
UsuńInformacji o tych 800 stronach nie wygrzebałem z własnej pamięci lecz powiedział nam o tym minister Macierewicz:
" Jak ocenił Macierewicz, wystąpienie o zwrot dokumentu "zapewne oznacza, że SKW nie posiada tak precyzyjnych informacji, jakie zawarte są w aneksie". "Z tego co wiem, w tym wypadku rzecz jest niesłychanie poważna, dotyczy naprawdę zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa" - mówił minister. Zaznaczył, ze on sam jest jego autorem, ale tylko "mniej więcej go pamięta".
Przypomniał, że dokument liczy ponad 800 stron".
http://www.pap.pl/aktualnosci/news,1123289,macierewicz-prezydent-powinien-zwrocic-skw-aneks-do-raportu-z-weryfikacji-wsi.html
Ot, cała tajemnica.
Proszę nie narzekać, wszystko się pięknie wyjaśniło, więc chyba dobrze że zapytałam? :))
UsuńAluzju paniał, jak mawiają "Francuzi".
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńnie daje mi spokoju fragment tekstu Pana śCiosa :
"Dziś wiemy, że wygrana Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, była wydarzeniem nieweryfikowalnym - w tym sensie, że nie mogła wynikać z analizy ujawnionych zachowań głównych graczy i nie można było jej zaakceptować (przewidzieć) na podstawie wiedzy o istniejących mechanizmach."
W nawiązaniu do tezy Pana Aleksandra:
"W III RP tzw. sondaże, są projekcją intencji tych, którzy je sporządzają. Maja za zadanie powiedzieć Polakom - co i jak powinni myśleć."
oraz w zestawieniu z wynikami z ostatnich 9 miesięcy
http://wybory.millwardbrown.com/prezydent-polski-wybory-2015
pokusiłbym się o stwierdzenie, że sygnały były. Jednak na tamten czas i ogrom propagandy, zostały przeoczone.
Pozdrawiam
Ryszard
Ryszard X,
UsuńTwierdzenie -"sygnały były. Jednak na tamten czas i ogrom propagandy, zostały przeoczone" - jest sensowne o tyle, że śmiało można je wypowiedzieć z perspektywy dwóch lat od "nowego rozdania".
Byłoby bezcenne, gdyby sformułować je i przyjąć w roku 2015.
Pozdrawiam
Niestety po raz kolejny za późno wyciągnięto wnioski. Wstyd mi, że przyłożyłem do tego rękę. Choć Pańskie pytania "dlaczego" powinny być wtedy jak nieustępujący ból zęba. Może to skłoniłoby do głośnego zadawania pytań o Smoleńsk, o Świętego Jerzego, o rozliczenie POPSuLi, o aneks. Mam wrażenie, że nie pytano o te kwestie, aby "nie psuć słupków poparcia" i nie ruszać tematów, które odbierały procenty poparcia - a taka postawa to znakomity efekt medialnych terrorystów.
UsuńStaram się to naprawiać tam gdzie mogę i korzystając z wiedzy z tego blogu, mówić o tym, co to za "dobra zmiana" i kim naprawdę jest kolejny lokator belwederu.
W 2015 roku mówienie o tym, co wiemy dziś, spotkałoby się z... wiadomo.
Wniosek na dziś z "niezależnych" sondaży i równie "niezależnych" portali prawicowych jest taki, że "konsumpcja" porozumienia trwa w najlepsze. Oby się udławili. Wszyscy kochają PiS i prezydenta, a parasol medialny dobrze sprawuje swoją funkcję.
Cóż, czeka nas długi marsz. Nasza naiwność i obojętność na sprawy Polski wydłużają Drogę.
"Bądź wierny. Idź!"
Pozdrawiam
Konkrety na stół.Konkrety jak dla mnie to przeglądarka (taka sama jak przy raporcie z weryfikacji WSI) plus wyodrębnienie części pierwotnej i części zaktualizowanej.Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńAntoni Callahan,
OdpowiedzUsuńNie mam możliwości edytowania Pańskich komentarzy, zatem chcąc uwzględnić prośbę zawartą "w nawiasie", musiałem usunąć cały tekst.
Zamieszczam fragment, który pozwolił Pan opublikować:
Antoni Callahan13 października 2017 22:40
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że aneks istnieje. Jedyna wersja ma się dobrze w sejfie pana Andrzeja Dudy. Tylko totalny głupiec mógłby go zniszczyć, a o to nie podejrzewałbym nawet Komorowskiego. Co więcej, jestem przekonany, że trwa nowa kombinacja mająca na celu takie przedstawienie aneksu, które w sposób ewidentny skompromitowałoby szefa MON. Media publiczne nawet te "narodowe" są już powoli (poprzez zmiany kadrowe) przygotowywane do tej operacji. Wszyscy wiemy czym skończyła się publikacja głównego Raportu o działaniach WSI. Dlatego pan Bączek, z pewnością za radą pana Macierewicza podjął już w czerwcu 2017 próbę odzyskania raportu, jeszcze przed próbami reformy SN/KRS(!), aby niemożliwa była gra tym aneksem. Z tego powodu tak bardzo się obawiam bo właściwie szef MON nie ma odpowiednio silnego środka medialnego aby się przed tą podłą intrygą skutecznie obronić. Dlatego bardzo apeluję do pana Gospodarza aby rozważył moją tezę. Nie chcę publicznie przedstawiać ewentualnych możliwości wykorzystania (w tym rozdaniu) aneksu przeciwko jego autorom z wiadomych powodów."
Rozumiem, że tym komentarzem nawiązuje Pan do swojego wcześniejszego apelu "o inteligentną neutralizację wszelkich zagrożeń wynikających z wojny hybrydowej prowadzonej bezczelnie w naszym państwie, jak na jakiejś ziemi niczyjej".
Mam nadzieję, że choć w niewielkim stopniu wykonuję na blogu robotę związaną z neutralizacją zagrożeń, a jeśli zechce Pan ją wesprzeć swoimi wypowiedziami, chętnie przyjmę taką formę pomocy.
Pan Andrzej Duda zdaje sobie sprawę z tego, że musi opublikować aneks bo przegra wybory z kandydatem totalitarnych bez wyraźnego poparcia ze strony PISu, a każdy dzień zwłoki z publikacją jest korzystny dla szefa MON, czyli śmiertelnego wroga Dudy. Im większa będzie antagonizacja względem Andrzeja Dudy przez Jarosława Kaczyńskiego tym mniejsza szansa na nieopublikowanie aneksu. Brązowe buty realizują właśnie próby deprecjonowania zawartości aneksu poprzez tezy jakoby śp. Lech Kaczyński w bodajże ostatnim udzielonym wywiadzie stwierdził, że związki przyczynowo-skutkowe zawarte w aneksie nie mają zbyt dużej wartości dowodowej. W moim odczuciu akurat wartość dowodowa nikogo już po 10 latach nie powinna zbytnio interesować, oprócz prokuratury. Oczywiście możemy się spodziewać dalszych prób przedstawienia aneksu jako nic nie wartego zlepku faktów, z których nic nie wynika, a jego autorzy to zwykli nienawistni nowinkarze. Po odpowiedniej obróbce medialnej oraz po anonimizacji nie tylko osób trzecich ale większości wymienionych w aneksie dojdzie do jego publikacji w formie, która wystarczającą ilość naiwnych wyborców Dudy/PISu w pełni zadowoli, a temat zniknie na kolejnych 10 lat. Podobna nieco sytuacja w mniejszej skali miała miejsce ze zbiorem "Z".
OdpowiedzUsuńDlatego powinniśmy żądać albo zwrotu aneksu do SKW albo publikacji pełnej treści, bez jakiegokolwiek "korektora", a ewentualną wartość dowodową oddać do oceny prokuraturze generalnej, następnie postawić mądre zarzuty i przeprowadzić uczciwe procesy, z oczywistą koniecznością zmierzenia się z dokładnie tymi samymi atakami co przy publikacji głównego raportu. Telewizja pana Kurskiego najprawdopodobniej wykaże tchórzostwo poprzez tymczasowe uciszenie dziennikarzy takich jak Michał Rachoń i jedynym poważnym ośrodkiem wsparcia szefa MON, podczas kampanii nienawiści, okaże się jak zawsze Radio Maryja. Obawiam się, że to może być zdecydowanie za mało dla ochrony dobrego imienia pana Macierewicza oraz pozostałych autorów aneksu.
Jak już wspominałem, wykonuje Pan niezwykłą i bardzo niebezpieczną robotę. Gdyby nie Pana tezy to 99% "publicystów" prawicowych nie wiedziałaby co myśleć i co czynić poza służalczością wobec PISu. Funkcjonuję w trochę innym środowisku ale też staram się wykonywać antykomunistyczną robotę, a Pana artykuły są dla mnie wspaniałym politycznym drogowskazem ku prawdzie. Internet to bardzo potężne narzędzie wpływu, które jest naszą jedyną bronią w walce ze złem. Dopóki nie zaczniemy w sposób bardzo precyzyjny wyprzedzać w wirtualnym świecie tych zbrodniarzy oraz te kroki demaskować to nadal będą oni rozgrywać Polaków na miliardy złotych czyniąc Polskę swoim prywatnym folwarkiem, w którym mogą każdego zgładzić. W podobny sposób działaliśmy przecież w 1920, dzięki dobremu wywiadowi znaliśmy każdy krok ruskich i atakowaliśmy ze zdwojoną siłą. Nie mamy do dyspozycji tylu pieniędzy ukradzionych Polakom ale mamy coś znacznie potężniejszego. Czwarte błogosławieństwo z "Kazania na górze"...
Pan Antoni Callahan
UsuńPozwoliłam sobie wyodrębnić jedno zdanie z Pańskiego komentarza, ponieważ takie oczywistości zwykle (milcząco) przyjmujemy, ale rzadko je sobie w pełni uświadamiamy.
Pozdrawiam serdecznie
@Callahan
Usuń"Jak już wspominałem, wykonuje Pan niezwykłą i bardzo niebezpieczną robotę"
P.T.Ścios wykonuje niezwykłą, dobrą robotę - rzecz bez dwóch zdań ale dlaczego niebezpieczną, i to nawet bardzo?
Ja tam jestem zwykłym zjadaczem ... ale to jakoś w dziwnej tonacji zagrane.
Przecież - koniec końców - nie żyjemy w faszyzmie. Czy to aby nie zawoalowana groźba?
Tak tylko spytałem...
!!!
OdpowiedzUsuńGDYBY NIE TEZY A. ŚCIOSA, TO 99% "PRAWICOWYCH PUBLICYSTÓW" NIE WIEDZIAŁOBY CO MYŚLEĆ I CO CZYNIĆ POZA SŁUŻALCZOŚCIĄ WOBEC PiS.
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńDziękuję za tekst. Mam pytanie do pewnego stopnia związane z jego treścią. W ostatnim czasie popularność zdobywa film "Botoks" Patryka Vegi. Jednocześnie stowarzyszenia obrońców życia zapowiadają inicjatywę ustawodawczą dot. zakazu aborcji eugenicznej. Film obejrzało ponad milion widzów. Przedstawia w brutalnych obrazach śmierć dzieci. Dodam, że popieram inicjatywę i chcę obrony życia. Martwi mnie co innego, poparcie, nim rzecz rozpowszechniła się w mediach, zadeklarował dla projektu p. A. Duda. Przy tej okazji pojawia się pytanie, dlaczego sam nie podjął takowej przez 2 lata? Czy możliwe jest, że mamy tutaj do czynienia z próbą legendowania prezydenta w oczach nieroztropnych katolików? P. Vega zasłynął również z filmu "Służby specjalne". W jednym z wywiadów wprost bronił środowiska WSI, przyznając, że obraz/scenariusz konsultował z funkcjonariuszami służb (nie powiedział jakich z tego co pamiętam). Teraz ma sławę nawróconego, ale szczegółów nie znamy. Podobnie poglądów na temat Antoniego Macierewicza. W filmie Antoni Macierewicz został przedstawiony jako mściciel, ujawniający "agentów" niszczyciel Polski, do tego w nieprzyjemny sposób, słowem dezinformacja. Przy takiej legendzie, obrońcy życia, łatwiej chyba pozbyć się ministra obrony narodowej?
Oczywiście spekuluję, szukam hipotezy.
pozdrawiam.
Skoro gwiazdka komunistycznego Kgb pułkownik Putin został wykreowany na obrońce wiary prawosławnej, Cerkwi i prawicowego polityka, to tym łatwiej przychodzi to w Polsce z ludzi pokroju Kukiz, Vega, stonoga itd.. robić nawróconych prawicowców. A pewnie ten wysyp takich postaci dopiero przed nami..
UsuńPrzeglądam Twittera AŚ:
OdpowiedzUsuń1. Najważniejsze: ANEKS JEST! - informacja od prof. Cenckiewicza, szefa WBH
2. Pytanie AŚ: "Skoro Kaczyński potwierdza, że w/s sądów ma być wg. woli @AndrzejDuda - po co było odgrywać farsę "negocjacji"?
Odpowiedź pani Małgorzaty Jasińskiej: "bo tak lubi..." - PEREŁKA! :)
3. BBN-Soloch, czyli: pan [który] bywa „uruchamiany” tylko wówczas, gdy trzeba obwieścić wolę środowiska belwederskiego © AŚ - od samego rana łże i insynuuje, tym razem nie w rmf.fm, tylko w Radiowej Trójce => LINK
Pani Urszulo,
UsuńInformacja podana przez pana Cenckiewicza, jest arcyważna.
Zwrócę jednak uwagę, że dopiero potwierdzenie tego faktu przez Kancelarię Prezydenta, może być traktowane jako oficjalne potwierdzenie istnienia tajnego dokumentu.
Pozdrawiam serdecznie
Antoni Callahan,
OdpowiedzUsuńNie chcę spekulować, jaki jest stan świadomości pana prezydenta, ale uważam, że nie musi on odczuwać obaw z powodu „braku wyraźnego poparcia ze strony PiS-u”.
Partia pana Kaczyńskiego poprze Dudę na drugą kadencję, a zapowiedź takiej decyzji niosą też słowa prezesa PiS, wypowiedziane podczas Zjazdu Klubów GP- „Żeby Polskę zmienić do końca po latach komuny i III RP potrzeba wielu lat, co najmniej trzech kadencji”.
Oznacza to, że J. Kaczyński proponuje swoim wyborcom, by przez kolejną dekadę wyznawali wiarę w mądrość prezesa, popierali jego wybrańców, płacili klakierom i partyjnym żurnalistom i cierpliwie czekali, aż wywietrzeją im z głów brednie o demokracji III RP. Ta myśl – o potrzebie co najmniej trzech kadencji, będzie odtąd często powtarzana i posłuży wyznawcom PiS jako „mocny argument” na usprawiedliwienie wszelkiego nieróbstwa, zaniechań i zdrady.
Inna wypowiedź Kaczyńskiego – „Chcę postawić sprawę jasno. My przyjęliśmy bardzo wiele, właściwie wszystkie główne postulaty prezydenta, tylko w pewnych szczegółowych sprawach wprowadziliśmy zmiany” – doskonale (i po raz kolejny) potwierdza, że prawdziwym ośrodkiem decyzyjnym jest środowisko prezydenckie i cały obszar „dobrej zmiany” zostanie podporządkowany woli pana Dudy.
Gdyby wyborcy tego pana byli ludźmi świadomymi, zapytaliby – jakim prawem tych dwóch małych macherów odgrywa przed nami szopkę z „konsultacjami”, skoro i tak wiadomo, że o wszystkim zdecydują „prowadzący”?
Kto postawił na czele państwa człowieka, który zadrwił z nadziei milinów Polaków i wybrał podległość akuszerom nowego rozdania?
Dlatego nie sądzę, by A. Duda, mógł być w jakikolwiek sposób zmuszony do publikacji Aneksu. Jeśli w tej grze istnieją jakieś komprmateriały, są one po stronie tych, którzy zdecydowali o rozdaniu z roku 2015.
Ani Kaczyński ani żaden inny polityk PiS nie ma narzędzi, by zmusić prezydenta do ujawnienia tajnego dokumentu. Zresztą, po co mieliby to czynić, skoro stan obecny odpowiada „strategii” przyjętej przez Kaczyńskiego?
Nie jest oczywiście wykluczone, że w okresie przedwyborczym zobaczymy kombinację pt. ujawniamy Aneks. Ośrodki propagandy III RP, ale też sam PiS, mają długą tradycję w fałszowaniu lub przemilczaniu takich treści.
Przypomnę, że w roku 2007 mieliśmy do czynienia ze złożoną grą operacyjną służącą zdyskredytowaniu Raportu z Weryfikacji WSI.
Związane z nią działania podjęto natychmiast po opublikowaniu Raportu w Monitorze Polskim, co nastąpiło 16 lutego 2007r.
Następnego dnia,17 lutego, zamieszczono w „głównych mediach” tzw. sondaż, z którego wynikało, jakoby 44,9 proc. Polaków oceniało dokument jako całkowicie niewiarygodny, zaś 59,3 proc. twierdziło, że "likwidacja WSI pogorszy sytuację w kraju".
Trudno o bardziej rażący przykład manipulacji. Jest oczywiste, że nikt z owych "ankietowanych" nie mógł nawet pobieżnie przeczytać ponad 400- stronicowego dokumentu, a tym bardziej mieć opinii na tak złożony temat. Zdecydowana większość Polaków nigdy nie zapoznała się nawet ze wstępem do Raportu, o zawartości dokumentu nie wspominając.
Do zmasowanej operacji medialnej zaangażowano wówczas nie tylko byłych żołnierzy WSI (M.Dukaczewski nie wychodził ze studia) ale całe zastępy dyżurnych "autorytetów" i funkcjonariuszy medialnych.
Ponieważ partia pana Kaczyńskiego nie uczyniła wtedy nic, by nagłośnić i popularyzować treści zawarte w Raporcie, szybko osiągnięto stan, w którym byle półgłówek i ćwierćinteligent mógł dywagować o "kompromitacji" Antoniego Macierewicza lub dowodzić, że dokument nie zawiera ważnych treści.
Miarą klęski, był wynik wyborów 2007 roku, w których zwyciężyło środowisko polityczne uwikłane we współpracę z wojskową bezpieką, a do władzy doszli negatywni bohaterzy Raportu.
cdn
Nie można jednak wykluczyć, że przed drugą kadencją A. Dudy, jego środowisko zechce uwiarygodnić „namaszczonego” i na krótko „odpali” Aneks. W sposób bezpieczny i kontrolowany, co przy dyspozycyjności obecnych mediów nie stwarza żadnego problemu.
UsuńAnalogia do ZZ nie jest chyba właściwa, bo w przypadku tego zbioru, IPN poinformował, że „ponad 1500 jednostek archiwalnych pozostanie jednak na razie w zawieszeniu”. Problem w tym, że nikt ze szczęśliwych wyborców PiS nie zwrócił uwagi na taki szczegół. Bo nie nagłośnili go w „wolnych mediach”.
Dziś środowisko prezydenckie, z premedytacją używa fałszywych argumentów na rzecz ukrywania Aneksu. Wypowiedź Solocha, w której sięgnął po dwa użyteczne łgarstwa, ujawnia też intencje A. Dudy.
Szef BBN oświadczył bowiem:
„Aneks jest tajny, jeżeli będą decyzje prezydenta jakiekolwiek w tym względzie, to będą one zakomunikowane, natomiast ja przypomnę opinię na temat aneksu śp. prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego. Na przeszkodzie opublikowania treści aneksu stoi też wyrok Trybunału Konstytucyjnego i potrzebne byłyby niezbędne kroki legislacyjne, jeżeli taka decyzja miałaby zapaść”.
Wprawdzie prezydent Lech Kaczyński nigdy nie deklarował, że nie opublikuje Aneksu (przeciwnie – usilnie do tego dążył i był zainteresowany dostosowaniem dokumentu do reguł narzuconych przez TK), to kłamstwo jest dziś główną linią obrony pana Dudy i jego towarzystwa. Poprzedza użycie kolejnej broni – zarzutu, jakoby domaganie się zwrotu dokumentu do SKW i przypominanie o sprawie przez ministra Macierewicza, miało wymiar „brudnej, politycznej gry”, wymierzonej w pana prezydenta. Myślę, że środowisko pana Dudy wkrótce sięgnie po takie dictum.
Nie jest też prawdą, jakoby orzeczenie TK blokowało publikację lub przygotowanie Aneksu wymagało „kroków legislacyjnych”.
W roku 2015 wyraźnie o tym mówili Antoni Macierewicz i Piotr Woyciechowski, zaś Sławomir Cenckiewicz przypomniał, że „aneks jest dostosowany do reguł, które prezydentowi narzucił Trybunał Konstytucyjny”. Chodzi o wymóg anonimizacji danych.
Nie ma zatem żadnych, formalnych przeszkód, by Aneks został opublikowany.
Z pewnością na moim blogu będę o tym pisał, ale też starał się sprostać sugestii wyrażonej w Pańskim komentarzu: „powinniśmy żądać albo zwrotu aneksu do SKW albo publikacji pełnej treści, bez jakiegokolwiek "korektora", a ewentualną wartość dowodową oddać do oceny prokuraturze generalnej, następnie postawić mądre zarzuty i przeprowadzić uczciwe procesy, z oczywistą koniecznością zmierzenia się z dokładnie tymi samymi atakami co przy publikacji głównego raportu”.
Trzeba mieć świadomość, że tylko do pewnego momentu można liczyć na wsparcie wyborców PiS. Gdy między Dudą a Kaczyńskim zostanie ogłoszony stan „dialogu i porozumienia”, zaś temat Aneksu ulegnie wyciszeniu (to tylko kwestia czasu), zniknie on też ze świadomości odbiorców „wolnych mediów”.
Dziękuję za życzliwą ocenę moich publikacji, jednak obawiam się, że stwierdzenie –„Gdyby nie Pana tezy to 99% "publicystów" prawicowych nie wiedziałaby co myśleć i co czynić poza służalczością wobec PISu” – jest mocno na wyrost.
UsuńCi ludzie, jeśli już zaglądają na mój blog lub czytają TT, robią z tego zgoła inny użytek i zdarza się, że po upływie miesięcy (czasem lat), przedstawiają znalezione tu refleksje jako własne.
Pod warunkiem, że są w stanie zrozumieć, o czym rozmawiamy. Znam przynajmniej kilkanaście takich przypadków.
Najczęściej jednak, wizyta na bezdekretu nie daje żadnych efektów, poza irytacją lub gniewem. To kwestia predyspozycji, zwykle intelektualnych. Większość z owych żurnalistów nigdy nie zdobędzie się na rozstanie z mitologią III RP, a jeszcze mniej zaryzykuje wykluczenie z towarzystwa, utratę dochodów i partyjnych fruktów.
Dlatego mam ten komfort i pewność, że drogę długiego marszu przejdziemy bez nich.
Rafael Pleson - Narodowość: Antysocjalista,
OdpowiedzUsuńNiewiele wydarzeń w III RP ma wymiar naturalnych i spontanicznych.
Choć dąży się do takiego przedstawiania różnych procesów, to wiedza o mechanizmach funkcjonowania państwa, zbudowanego na pakcie ubeków i agentury, powinna chronić przed uleganiem mistyfikacji.
Jak nie można nie dostrzec ukrytych celów kombinacji dezinformacyjnej pod nazwą „Ucho prezesa”, tak produkcje filmowe i zachowania tzw. „celebrytów” są wpisane w działania różnych grup wpływów i mogą służyć manipulowaniu opinią publiczną.
Przykład „Psów” czy „Operacji Samum” W. Pasikowskiego, doskonale potwierdza to „służbowe” zadanie kultury III RP. Te filmy zrobiły w świadomości Polaków większe spustoszenie niż tysiące wydań „Trybuny Ludu”.
Przedstawiona przez Pana hipoteza nie jest pozbawiona sensu, ponieważ pan prezydent silnie dba o tworzenie fałszywego (z definicji) „pijaru” i chętnie kreuje się na hiper katolika oraz obrońcę wartości chrześcijańskich. Produkcja Vegi może pomóc w tej kreacji, a „przysłonięcie” ustaw sądowych i Aneksu tematyką „obrony życia”, jest wręcz klasycznym ruchem z zakresu inżynierii społecznej.
Ważną przesłanką jest z pewnością negatywny stosunek do ministra Macierewicza. Główni piewcy i sojusznicy pana Dudy ( jak np. Kukiz czy Gowin) charakteryzują się takim właśnie nastawieniem do szefa MON i ta cecha głęboko łączy ludzi skupionych wokół pana prezydenta.
Jeśli chodzi o „legendowanie prezydenta w oczach nieroztropnych katolików”, to myślę, że przez dwa lata pozostawania pod szczelnym parasolem propagandystów, został on dostatecznie „zalegendowany”.
Liczne doniesienia o obecności pana Dudy podczas uroczystości religijnych, okraszone zdjęciami klęczącego prezydenta, zrobiły swoje i w opinii znakomitej części naszych rodaków, ten pan zasługuje na miaro wzorcowego katolika.
Poruszył Pan też temat, któremu zamierzam kiedyś poświęcić więcej miejsca. Chodzi o sztuczne (a nachalne) kreowanie rozmaitych nowych "autorytetów”, w czym specjalizują się prorządowe „wolne media”.
Dziś robi się to z P. Vegą, ale ten sam proces dotyczy prof. Kika (autora słów „Kaczyński i Macierewicz dawno powinni siedzieć. Słabe państwo pozwala na zbyt wiele”), płk. SB Wrońskiego, byłej „gwiazdki’ SLD M.Ogórek, „nawróconego” blogera „matka kurka” i wielu innych.
To m.in. dlatego, nigdy nie nazwę wolnymi mediami miejsc, które propagują takie persony, licząc na głupotę i amnezję odbiorców.
Pozdrawiam Pana
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy Pan już o tym wie, ale w ostatnim tygodniku "Do rzeczy" Rafał Ziemkiewicz poświęcił Panu prawie całą stronę 28 w artykule "PiS i jego świrowisko". Sporo tam niedorzecznych rzeczy na temat Pana bloga ale autor przyznaje, że informacje na nim podawane po czasie okazywały się prawdziwe.
Wszyscy ludzie reżimu Andrzeja D.i ich bliskie związki z WSI/TW/SB oraz ich organizacjami pro-milito-civili na sprzedajnym kursie chińsko-russko-eurokołchozowym. Wszyscy funkcjonariusze propagandowi i ich WSIowi stroiciele z magdalenkowego przekrętu.Wszyscy "światowi",nadterminowi.Przykład z BBN: od bolkowego Goryszewskiego po szogunat Solocha [https://bbn.gov.pl/pl/wydarzenia/4197,SzefowiepolskichthintankowBBN.html]Czyż jeden z thinktankowych "sobieskich" nie pełnił roli nadzorcy MON Macierewicza w czasie niedawnej wizyty w Wlk.Brytanii? Przykład z NRR:Gawin,funkcjonariusz Instytutu Wolności w skład zarządu którego wchodzi nadredaktor Janke (udostępniający łamów "saloonu" m.in. śpiochowi Szermietiewowi) oraz Ołdakowski,stronnik Bronisława K.Albo oligarcha A.Jarubas,który również wspiera(ł) Bronisława K. Reszta dyrektoriatu BBN/NRR zresztą również,bo nikt nie rzucił buławy po ujawnieniu bliskich związków uPADa z agenturą WSI/UW.Zresztą Szeremietiew również nie rzucił buławą,jakby to pozornie wyglądało z rezygnacji z pracy w ASzG,tylko raczej odchodzi na emeryturę,aby łatwiej pisać "niezależne" paszkwile.Kolejny przykład z kultury to tzw. Narodowy Instytut Wolności,coś na kształt "Od Albina do Gowina" w kulturze.Wystarczy przeczytać fragment "preambuły" o wspieraniu przez państwo polskie tradycji polskiej inteligencji,tradycji niepodległościowej,narodowej,religijnej,socjalistycznej i ruchu ludowego-wszyscy przy jednym kulturalnym korycie+,co jest raczej kulturalną utopią znaną z "transformacji" PRL/IIIRP/PRLbis.A to zaledwie ułamek targowicy.
OdpowiedzUsuńInny przykład pochodzący z IPP: pan dr R.Brzeski opowiadający o dobrodziejstwach "nowojedwabnego" pasa i szlaku,słusznie krytykowany za to m.in. przez panią H.Shen.Czyżby brał stronę uPADa,który w liście na IV WSchodni Kongres Gospodarczy w Białymstoku serwował podobny pogląd,że "nie sposób myśleć o przyszłości wschodnich obszarów Polski bez uwzględnienia szans jakie tworzą ViaCarpatia,WiaBaltica czy nowy jedwabny szlak".Jakie to zresztą podobne do stwierdzenia Tchórzewskiego,który w odpowiedzi na nicnierobienie ws. pewnej afery węglowej z importem węgla via firma Doncoaltrade finansującego russkie "zielone ludziki" uzasadniał to ministerialnym nicniemożeniem i "wolnością gospodarczą". A co na to "dobrozmianowe" neosłużby? Pomimo paru drobnych sukcesów np. tolerują kolejne esbecko-WSIowe mityngi osławionej FSSM,a służby marsz.Kuchcińskiego tolerują np.sejmowe "odwiedziny" Dukaczewskiego.Co jeszcze tolerują "dobrozmianowe" służby,w tym medialne? Kto i po co wymyślił lakoniczność komunikatu dot.esbeka J.Kudrelko,funkcjonariusza WSP Szczytno który "wykonywał doraźne czynności na podstawie umowy-zlecenie,która została rozwiązana",a który "nie jest i nigdy nie był żołnierzem,funkcjonariuszem ani pracownikiem SKW" i to w tym samym dniu,w którym swój komunikat wydaje Komisja Smoleńska? Mitologia o "nawróconych" esbekach/"naszych" WSIokach i o "dopuszczalnej ograniczonej współpracy" z KGB/FSB/GRU? "Święte przymierze"-bis rodem z osławionych magdalenek i okrągłych stołów przy wspólnym kanciastym korycie+ "nowego" reżimu (p)rezydenckiego "użytecznych" i wyczyszczonych "naszych" WSIoków? A mafia togowa,z którą to całe środowisko uPADa zawarło cichy pakt o nieagresji czyli pakt o bezkarności tej korporacyjnej kasty nietykalnych "immunitetowych".Może mam uwierzyć zapewnieniom MSPG Ziobro o "bezpiecznym losowaniu sędziów" np. wobec MON A.Macierewicza,któremu "doradzono" wejście na drogę sądową wobec tej całej bandy? Sądzę,że to jednak pułapka,jak wszystko inne,co związane z lustracją.Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńIrena Pilasedzik,
OdpowiedzUsuńInformowano mnie już wczoraj o tekście Ziemkiewicza, jak i o wpisie Szeremietiewa, który, na podstawie tego tekstu, postanowił podzielić się z odbiorcami garścią bezcennych uwag.
Oba teksty nie są niczym nowym. Ziemkiewicz ostrzegający PiS, że „jeśli nie zmarginalizuje swojego „świrowiska”, to zostanie zepchnięty na równię pochyłą prowadzącą do upadku” oraz Szeremietiew, zatroskany o „jedność prawicy” i dobro „pasterza”, powtarzają te same brednie, jakie w roku 2011 wypisywali Skwieciński i Szułdrzyński.
Oni ostrzegają PiS ( i wyborców tej partii) przed Ściosem – czyli uprawiają publicystykę dawno „wyważonych drzwi”.
Ci ludzie nie zauważyli, że od czasu „dobrej zmiany” moje teksty są „na cenzurowanym” i nie mają wstępu do żadnego z „wolnych mediów”.
Nie lubi ich pan Kaczyński i w obszarze prorządowej propagandy, nie wolno nawet przypominać o istnieniu Ściosa.
Pisanie więc o „wpływowym blogerze” lub „człowieku Macierewicza”, należy do ogranych schematów propagandowych i jest głęboko kompromitujące.
Pan Kaczyński doskonale wie, że za sprzymierzeńców swojej partii winien uważać byłego wyznawcę JKM (dziś po stronie Kukiza) oraz byłego prelegenta stowarzyszenia „Pro Milito”, blogera „Nowego Ekranu” i urzędnika MON za czasów Siemoniaka.
Nie mam oczywiście zamiaru komentować głupot wypisywanych przez Ziemkiewicza i Szeremietiewa lub wdawać się w polemikę. Biorąc pod uwagę proweniencję postaci i ilość fałszywych interpretacji mojego tekstu, byłoby to bezcelowe.
Zwrócę natomiast uwagę, że tacy luminarze życia publicznego III RP, mają jakiś poważny problem z anonimowym blogerem.
O ile ja nie odczuwam najmniejszej potrzeby zagłębiania się w miałkie wywody publicysty „Do Rzeczy” i w szczerym poważaniu mam analizy pana Szeremietiewa, o tyle oni doświadczają nieodpartego przymusu lektury moich tekstów i poświęcają swój czas i uwagę na studiowanie człowieka, który jawi się im jako zagrożenie dla kwitnącej demokracji.
Czy nie zdumiewa sytuacja, w której można dostrzec równie rażącą dysproporcję?
Warto, by czytelnicy bezdekretu spróbowali rozwikłać tę intrygującą zagadkę.
Szanowny Panie Aleksandrze,
UsuńKompleksy, fascynacje i zawiść w jednym, a z tym należy udać się do fachowców kroczących drogą szarlatana Freud'a. Jeden tylko, mieniący się "Trotylem" śmiał przyznać, że "zazdraszcza" i chciałby tak umieć pisać :-)
Serdecznie pozdrawiam
Drogi Panie Mirosławie,
UsuńJakże „kompleksy, fascynacje i zawiść”, jeśli dla takich tuzów publicystyki i wiedzy wojskowej, anonimowy bloger nie może stanowić żadnego zagrożenia?
Bo gdyby tak było, nawet Freud nie sprostałby terapii.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowny Panie Aleksandrze,
UsuńAleż oczywiście, że Taki anonimowy bloger stanowi dla nich zagrożenie. Ustawia poprzeczkę publicystyki na nieosiągalnych dla nich wyskościach. Pokazuje czytelnikom co to znaczy solidna, profesjonalna praca nad tekstem. Stawia ich w sytuacji "gorszego sortu" pismaków, którzy biorąc pieniądze dają produkt gorszy od anonimowego blogera tyrającego za darmo. Sami uznają, że jest Pan wpływowy i już tylko to może być powodem wymienionych przeze mnie odczuć. Jest całkiem sporo powodów żeby nie zaznawali spokoju w swej kondycji marnych przekaziorów tego co "główny nurt" zapoda.
Cierpliwie czekając na każdy nowy tekst często wracam do już opublikowanych odkrywając w nich nowe pokłady wiedzy i delektując się Pana dla nas pracą. Oni tak nie mają. Już na etapie płodzenia abortują. Bezmyślne maszynki produkujące bezpłciowe i przewidywalne teksty/wierszówki.
Serdecznie pozdrawiam
Czy wie Pan, że mam tak samo, Panie Mirku?
UsuńBardzo często "podczytuję" dawne teksty AŚ - i zawsze odnajduję w nich coś nowego, zaskakującego, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi. To świetna publicystyka, do której chce się wracać.
Pozdrawiam serdecznie
"Warto, by czytelnicy bezdekretu spróbowali rozwikłać tę intrygującą zagadkę."
OdpowiedzUsuńDziwne bardzo to zainteresowanie i okadzanie Pańskiej osoby przez tych dwóch. Zwłaszcza że o Szeremietiewie wspominał Pan już bardzo dawno temu, a o Ziemkiewiczu - nie pamiętam, czy kiedykolwiek.
A mimo to uznali, że trzeba się Panem zająć. Widzę tu pewną mądrość etapu z ich strony, nadto Pańskie diagnozy muszą bardzo uwierać ludzi, którzy swoją pozycję i kondycję intelektualną zawdzięczają dialektyce, która stoi w sprzeczności z rozumieniem spraw i rzeczy, prezentowanym na Pańskim blogu.
Jako wieloletni student Akademii Wiedzy Bez Dekretu tyle miałbym do powiedzenia :)
Pozdrawiam
Szanowny Panie Kazefie,
UsuńJako wielce zdolnemu studentowi ”Akademii Wiedzy Bez Dekretu”, dałbym ocenę bardzo dobrą za celne zdefiniowanie schorzenia :)
A skoro wspomniał Pan o okadzaniu (co jest operacją szalenie niebezpieczną), przypomniał mi się epigram Ignacego Krasickiego, zatytułowany „Szczur i kot”.
Jego prostota jest tak edukacyjna, że przeczytawszy tekst w wieku pacholęcym, zapamiętałem go na całe życie:
Mnie to kadzą" - rzekł hardzie do swego rodzeństwa
Siedząc szczur na ołtarzu podczas nabożeństwa.
Wtem, gdy się dymem kadzidł zbytecznych zakrztusił,
Wpadł kot z boku na niego, porwał i udusił.
Pozdrawiam Pana
Panie Aleksandrze.
OdpowiedzUsuńPotrafię sobie wyobrazić malarza socrealistę, który z wilgotnymi oczami, wieczorem, w zaciszu swojej pracowni ogląda album Moneta. Potrafię sobie wyobrazić, że nazajutrz z jeszcze większa furią go atakuje. Wolność, odwaga, poszukiwanie prawdy nieosiągalne w socrealizmie. Nie do zniesienia dla socrealisty. Nawet za pensję socrealisty.
Panie Meewroo,
UsuńTyle udręki i smutku w tym sugestywnym obrazie, że gotów jestem ubolewać nad losem socrealistów.
Pod tym wszakże warunkiem, by owi Brodscy i Kobzdeje III RP podziwiali nocami płótna Moneta... i rankiem o nich zapominali.
Wtedy mniej boli.
Pozdrawiam Pana
Dlaczego piszą?
OdpowiedzUsuńBo muszą, Sir.
W demokracji kontraktowej III RP = 65% [+ prezydentura_MON_MSW_MSZ] : 35% AŻ TAK WOLNA MYŚL bywa niebezpieczna. Bo infekuje ludzi niepodatnych na eksperymenty Pawłowa. A kilka/kilkadziesiąt tysięcy, opierających się indoktrynacji (nieważne: komunistycznej, czy "dobrozmianowej") to istotne zagrożenie dla systemu.
Dochodzi jeszcze to, o czym pisali pp. Rodak i Meewroo - wściekłość, że "ja tak nie mogę - BO ZAKAZALI!"
Pozdrowienia :)
Pomniejsze:
Usuń- pożyteczny idiotyzm ( hunwejbini blogowi i portalowi)
- skrzętna zapobiegliwość: "dokopię Ściosowi, to zaskarbię sobie łaskawą pamięć/ciepłą posadę u X (np. Kukiza) lub Y (np. Dudy).
Pani Urszulo,
UsuńPodobają mi się „pomniejsze” pomysły, a nade wszystko hipoteza tak makiaweliczna, że godna spiskowców z bezdekretu: „dokopię Ściosowi, to zaskarbię sobie łaskawą pamięć/ciepłą posadę u X (np. Kukiza) lub Y (np. Dudy).
W przypadku ludzi, którzy wciąż muszą „wystawiać żagle” i na pustyni III RP badać porywy wiatru, to mocno wiarogodne podejrzenie.
Szczególnie, gdy w głowach małych demiurgów pojawiła się myśl, jakoby „dokopując Ściosowi”, uderzali w Macierewicza.
Myśl tyle warta, ile głowy, które ją wyprodukowały.
Martwi mnie jednak, że w tej smutnej rzeczywistości, w której "nie było z kim i o co polemizować", przyjdzie nam borykać się z dylematem, o którym Leopold Tyrmand pisał w swoim „Dzienniku”:
„Prometeusze, Edypy, Konrady i ci rozmaici inni, co pasowali się z Bogiem, losem, przeznaczeniem, a teraz nie przychodzą mi do głowy, jakże wzniesieni i nobilitowani przez swego Przeciwnika.
Procesować się z Bogiem, cóż za piękne marzenie!
Komunizm to tylko Golem, niebotyczny, to fakt, lecz glina i brud.
O tyleż moja walka gorsza, mniejsza, brudniejsza".
Serdecznie pozdrawiam
UsuńPan poeta, pan poeta ;)
W stronę reżimu prezydenckiego A.Dudy? Właśnie awansowano na sekretarza stanu w Min.Rozwoju "superpremiera" Morawieckiego i na stanowisko pełnomocnika rządu ds. małych i średnich przedsiębiorstw funkcjonariusza PSL A.Możdżanowską. A co z dużymi aferami energetyczno-paliwowymi PO-PSL? Jednocześnie do dyspozycji MON oddał się gen.M.A.Sokołowski,wcześniej awansowany(w gronie 14tu innych) przez Bronisława K.,2.maja 2016r mianowany przez MON i zatwierdzony przez PAD na stanowisko d-cy 16.PDZmech,15.08.2016r awansowany na gen.dyw.przez PAD [wg. źródła https://16dz.wp.mil.pl/pl/33.html].W tym czasie był incydent z pobiciem funkcjonariuszy resortu MSW Błaszczaka przez żołnierzy elbląskiej dywizji.Wszystko jakoś dziwnie przypomina jakieś targi o pozycję.Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńWywiad abpa Polaka w TP jest wyraźnym objawem choroby utraty tożsamości toczącej współczesny KK i prostą drogą do osłabienia siły oddziaływania na sferę moralną Narodu.
OdpowiedzUsuńKorzystanie z łam tak antykościelnego i antynarodowego tygodnika, jakim bez wątpienia TP jest już od kilkudziesięciu lat, kompromituje bpa i ujawnia jego zagubienie oraz wydatnie obnaża braki w miłości do Ojczyzny. A te wynikają wprost z czwartego przykazania Dekalogu. Poza wszystkim wstyd, okropny wstyd panie Polak. We mnie 60 latku , który płacąc za to gotówką, sześć lat przesiedział w ławach uczelni katolickich takie dywagacje budzą wstręt.
Musiałem to wykrzyczeć!
Abp Polak jest w zgodzie z czwartym przykazaniem ponieważ realizuje rację stanu swojej Ojczyzny - Watykanu. A wstyd swoją drogą. Kijem Wisły już nie zawróci.
UsuńPozdrawiam wszystkich.
33 ROCZNICA UPROWADZENIA BŁOGOSŁAWIONEGO KSIĘDZA JERZEGO
OdpowiedzUsuń... i znów w "wolnych mediach" załgane ćwierć- i półprawdy, których nie daje się już wytrzymać.
Przytaczam więc wyróżniony na TT fragment tekstu Aleksandra Ściosa, z kwietnia 2016, pt. ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP MUSI ZOSTAĆ WYJAŚNIONA => link.
______________________________________________________________
Do prezydenta Andrzeja Dudy skierowano co najmniej pięć petycji, których autorzy domagali się podjęcia sprawy zabójstwa Kapelana Solidarności i powierzenia śledztwa prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu.
Mam na myśli petycję Wojciecha Sumlińskiego, podpisaną przez kilkanaście tysięcy Polaków, apele księdza Stanisława Małkowskiego, Kornela Morawieckiego i środowiska kibiców oraz apel prof. dr hab. Stanisława Mikołajczaka, złożony w imieniu naukowców i pracowników uniwersyteckich zrzeszonych w Akademickich Klubach Obywatelskich im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
W tym apelu znalazły się szczególnie ważne słowa – „Odzyskaliśmy niepodległość także dzięki ofierze Księdza Jerzego. Dlatego mamy obowiązek stać po stronie prawdy i dążyć do jej całkowitego ujawnienia”.
Pan prezydent III RP, który 5 maja ubiegłego roku, w trakcie swojej kampanii wyborczej składał wieniec na grobie świętego Jerzego i w dziesiątkach werbalnych deklaracji zapewniał Polaków o „wsłuchiwaniu się w ich głos” i „podjęciu misji służenia narodowi” – nie zechciał udzielić odpowiedzi na żadną z tych petycji.
Przemilczał je i zignorował (...)
Podzielam opinię prokuratora Witkowskiego, że nadal nie ma woli politycznej, by wyjaśnić sprawę mordu założycielskiego III RP. Z przerażeniem dostrzegam obojętność moich rodaków na sprawę, która swoim ciężarem przewyższa wszystkie afery i tajemnice tego państwa.
A jeśli nie ma takiej woli i nie ma odwagi podjęcia tematu – nie ma też szans na zerwanie z komunistyczną sukcesją i zbudowanie wolnego państwa. Nie ma możliwości pokonania układu, którego fundamentem była ta zbrodnia.
To zaś oznacza, że rząd, który nie wykazuje woli zmierzenia się z tajemnicą zabójstwa świętego Jerzego, nie znajdzie też sił do wyjaśnienia okoliczności zbrodni smoleńskiej. Te sprawy łączy głęboka, nierozerwalna więź. Doświadczenie tragedii smoleńskiej stanowi bowiem kontynuację tamtego kłamstwa i tamtej wizji świata, które skazały na śmierć księdza Jerzego. Tak wówczas, tak i dziś, ta sama, antypolska nienawiść wyznaczyła drogę - do tamy we Włocławku i do smoleńskiej pułapki.
ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP MUSI ZOSTAĆ WYJAŚNIONA - kwiecień 2016
_____________________________________________________________
Od wielu miesięcy jesteśmy świadkami wyjątkowo niegodziwej i ordynarnej mistyfikacji, której ofiarą ponownie staje się prawda o śmierci świętego Jerzego.
OdpowiedzUsuń____________________________________________________________
Czytelnicy mojego bloga wiedzą, że niezwykle rzadko formułuję tu apele lub prośby.
Ze względu na pamięć o ofierze świętego Jerzego i znaczenie tej sprawy dla przyszłości naszej Ojczyzny, usilnie dziś proszę, by nie ustawać w żądaniu podjęcia śledztwa i powierzenia go prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu. To jest obowiązek każdego z nas.
Póki żyją świadkowie tamtych wydarzeń i są ludzie gotowi dawać świadectwo prawdzie, póki jest prokurator zdolny udźwignąć ciężar tej tajemnicy – trzeba domagać się od prezydenta i rządu PiS wznowienia postępowania i objęcia go szczególną troską ministra sprawiedliwości.
Serdecznie proszę, by stawiać takie żądania każdemu politykowi Prawa i Sprawiedliwości, by apelować o wsparcie do „wolnych mediów” i dziennikarzy chlubiących się niezależnością. Nie wolno bać się głosów ludzi głupich i podłych, którzy w takich postulatach chcą widzieć „krytykę” partii rządzącej lub formę „ataku” na prezydenta.
Proszę nie zapominać o tej zbrodni i nie pozwolić, by zapomnieli o niej inni. Dziś jest czas, by podjąć wyzwanie i próbę dotarcia do prawdy.
Jeśli rządzący odrzucą nasze żądania i uciekną od obowiązku wyjaśnienia okoliczności zabójstwa księdza Jerzego – niech zostaną odrzuceni przez Polaków i skazani na infamię.
Osądzi ich Bóg, gdy staną przed Jego obliczem.
ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP MUSI ZOSTAĆ WYJAŚNIONA - kwiecień 2016
____________________________________________________________
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńW komentarzach pod tekstem "ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP MUSI ZOSTAĆ WYJAŚNIONA" przywoływał Pan fragment listu Cz. Kiszczaka z 2003 do ówczesnego prezesa IPN:
"W czasie procesu toruńskiego zobowiązaliśmy oskarżonych do zachowania tajemnicy służbowej i państwowej (jeżeli coś nie dotyczy sprawy zabójstwa i nie przeszkodzi w ich obronie, to nie mają prawa tego ujawniać). Chodziło zwłaszcza o to, żeby nie ujawniać agentury pośród księży oraz faktów kompromitujących niektórych duchownych. Wiedzieli o tym obrońcy, osobiście lojalnie poinformowałem także sekretarza Episkopatu Polski, abp. Bronisława Dąbrowskiego".
= = = = =
Nie ma Kiszczaka, kto inny jest już prezesem IPN, ale niezmienne pozostaje przeklęte Geremkowe: Pacta sunt servanda.
Pan Sumlinski wyznal, w swoim czasie, ze ks. Rydzyk, powiedzial mu zeby nie zajmowal sie sprawa smierci (zbrodni) ks. Jerzego, bo odkrycie sprawcow moze doprowadzic do zniszczenia m.in. jego (czyli Rydzyka, telewizji, radia czyli calej przedsieborczosci). Miejmy na uwadze, ze herarchia KK jest zaplatana w te "sprawe" i zalezy jej na tym, zeby "to" nie ukazalo sie swiatlu dziennemu. PiS rowniez jest w to wplatany, dlatego nie pozwala prok. Witakowskiemu podjac na nowo te sprawe!
OdpowiedzUsuńJedyna nadzieja ze Polska wychowa nowa elite, ale kiedy to sie stanie to juz przyszlosc pokaze, oby nie za pozno, bo komunistyczno-katolicko-islamski front nabiera niebezpiecznej formy ...
Pozdrowiam Was wszystkich
Pan M. Lapplainen
UsuńPrzyznaję, że nigdy o tym aspekcie sprawy nie słyszałam, choć wcale bym się nie zdziwiła, gdyby okazał się prawdą. Czy mógłby Pan podać więcej szczegółów/jakieś linki?
Pozdrawiam serdecznie
Wojciech Sumliński w IPPTV! 19.05.2017
UsuńPozdrawiam
Bardzo Panu dziękuję. :)
UsuńOdsłuchałam 30 min. i jestem pod wrażeniem tego, co mówi pan Sumliński. Wielki szacunek dla Pana Wojtka! Szkoda że nie zagląda już na ten blog. A kiedyś nam się tu bardzo miło wpisywał i pamiętam z jaką życzliwością był witany przez pana Aleksandra i komentatorów.
Pozdrawiam serdecznie
https://www.youtube.com/watch?v=voPq11MZNyU
Czas minął.Oceniając tzw. media p.względem tego,co ujawnił dziś pan W.Sumliński w związku z jego książką o ks.St.Małkowskim to wygląda to następująco.Portal niezalezna.pl,wpolityce.pl,naszdziennik.pl,radiomaryja.pl,tvrepublika.pl oraz kurszczyzna (TVP1/2/info) wprawdzie nadały swoje okolicznościowe wersje "procesu toruńskiego",ale nikt nie zająknął się nawet o panu W.Sumlińskim czy o panu @A.Ściosie. Cały odcinek temu tematowi poświeciła za to IPP. Tysol poświęcił temu tematowi jeden artykuł oraz nadał(nieco wcześniej)wywiad z panem W.Sumlińskim. Reszty tzw. mediów nie analizowano,bo z góry wiadomo jaka będzie narracja.Tak wygląda "prawda" kolejnej "dobrej zmiany",całkiem zresztą podobnie jak narracja dot. afery aneksowej środowiska uPADa i narracja "pojednanych" np. z mafią togową. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńPani Urszulo,
OdpowiedzUsuńOd 33 lat wiem, że przyjdzie czas, gdy poznamy prawdę o śmierci księdza Jerzego. Ale nie stanie się to w III RP.
To państwo i jego władze stoją na straży tajemnicy zbrodni założycielskiej i póki powtarzają łgarstwa tzw. procesu toruńskiego, są wspólnikami komunistycznych oprawców. Bez wyjątku.
Nie chcę komentować dzisiejszych występów, tekstów i okolicznościowych laurek, "wyprodukowanych" na 33 rocznicę.
Musiałbym użyć zbyt mocnych słów, by oddać skalę tego draństwa.
Napiszę to, co przed laty.
Ksiądz Jerzy nie mógł dożyć czasów III RP.
Ci ludzie i to państwo, powstałe na kłamstwie o Jego śmierci, będące zaprzeczeniem wszelkich ideałów Solidarności, zabiłoby Go ponownie.
Wrócił jako święty, ale Jego świętość Polacy odrzucili.
Drodzy Państwo,
Usuń"Wrócił jako święty, ale Jego świętość Polacy odrzucili". Sakramentalne pytanie: dlaczego Polacy odrzucili? Nie odrzucając ujrzeliby swą nikczemność. Pytanie to czeka na zbiorową odpowiedź Polaków.
Pozdrawiam
Odrzucony Święty odrzuconego Chrystusa.
UsuńŚwięty zgody i pojednania z każdym, za wszelką cenę.
Bóg miłosierdzia i zbawienia, bez sprawiedliwości i pokuty.
Ubecy mają obniżone emerytury, sowieckie pomniki są usuwane, a Ziobro właśnie wymienił sześciu prezesów sądów powszechnych - wszystko dzięki ustawom podpisanym przez Dudę. Trzeba wszystko odważyć na szalach.
OdpowiedzUsuńhttp://www.rp.pl/Sedziowie-i-sady/310189964-Zbigniew-Ziobro-powolal-szesciu-nowych-prezesow-sadow.html
Tymoteusz Bojczuk,
UsuńOdważyłem.
Ubecy nie powinni dostawać nawet grosza od Polaków i jeśli ktoś twierdzi, że ta ustawa "przywraca sprawiedliwość społeczną" -łże jak pies.
Największy pomnik sowiecki w stolicy Polski (PKiN) ma się dobrze. Wymiana sześciu prezesów na ogólną liczbę ok.400 sądów, nie jest nawet kosmetyką w stylu PiS.
Jest tanią propagandą.
Więc, co tu ważyć?
Czyli źle, że podpisał? Lepiej żeby pomniki stały a ubecy mieli super wysokie emerytury?
UsuńPan ma program wybitnie maksymalistyczny, który jest właściwym drogowskazem, ale czasem do końca drogi dojechać nie sposób.
Wiara w to, że społeczeństwo polskie i europejskie będzie się obojętnie przyglądać, jak grupa starców z UB umiera bez środków do życia,pozbawiona emerytur, jest marzycielstwem.
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńCzęsto, kiedy myślę o moich rodakach, powtarzam słowa Poety;
Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach
Większość współczesnych domaga się tylko "chleba i igrzysk".
- Co im tam jeden Ksiądz-Biedaczyna...
Na bloga trafiłem 2 tyg. temu. Dziękuję, bo znalazłem tu fakty znane mi i nieznane oraz ubrane w słowa najgorsze podejrzenia, które od dawna żywiłem. Pozostaje mi tylko podziękować. Równolegle z dzisiejszymi zdarzeniami oglądałem spotkanie z W.Sumlińskim (youtube, kanał wrealu24.pl, o książce "Ksiądz"). Już samo to, co mówił jest jednym wielkim aktem oskarżenia wobec obecnej rzeczywistości. Nóż się w kieszeni otwiera, a może nie mam wystarczającej odporności na kłamstwa i łajdactwa. Być może Sumliński ma rację, pozostaje robić swoje i się modlić, Prawda zwycięży. Jako chrześcijanin nie mogę zaprzeczyć. Ale martwi mnie, że są jednak pewne granice. Pozwolę sobie zacytować księgę Izajasza:
OdpowiedzUsuńDlatego posłuchajcie słowa Pańskiego,
wy wszyscy, panujący nad tym ludem,
który jest w Warszawie (w oryg.: w Jerozolimie).
Mówicie: "Zawarliśmy przymierze ze Śmiercią,
i z Szeolem zrobiliśmy układ.
Gdy się rozleje powódź wrogów,
nas nie dosięgnie,
bo z kłamstwa uczyniliśmy sobie schronisko
i skryliśmy się pod fałszem".
...
Ale grad zmiecie schronisko kłamstwa,
a wody zaleją kryjówkę.
Wasze przymierze ze Śmiercią zostanie zerwane,
i nie ostoi się wasz układ z Szeolem.
Gdy się rozleje powódź wrogów,
będziecie dla nich na zdeptanie.
...
A teraz przestańcie drwić,
żeby wasze pęta się nie zacieśniły;
słyszałem bowiem rzecz postanowioną
przez Pana, Boga Zastępów:
zniszczenie całego kraju.
-my też odpowiadamy za "rządzących ludem". A rachunek za ich kłamstwa... Wolę nie myśleć. I nie pytać jak długo jeszcze.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam (Autora i Gości).
Krzysztof,
UsuńDość łatwo poplątać porządki – polityczny z eschatologicznym.
„Robić swoje i się modlić”, wierząc, że „prawda zwycięży” - to dobry program.
Pod warunkiem, że modlitwa następuje przed i po bitwie.
Jeśli ma być „zamiast” – będzie drogą tchórzy i konformistów.
Dziękuję Panu i pozdrawiam
Krzysztof
UsuńModlitwa i czyn! Jedno bez drugiego lub ze złą proporcją... jest do dupy! Czasem trzeba zrobić tylko znak krzyża i ruszyć do boju. Innym razem właściwe jest leżenie krzyżem na posadzce przez całą noc i wówczas ruszyć do boju.
Moim zdaniem tchórz nie potrafi zdobyć się ani na jedno ani na drugie. Tchórz po prostu zawsze zdolny jest tylko do srania w gacie lub kapowania. Albo jedno i drugie.
Dziękuje.
Szanowny Gospodarzu i wszyscy Goście
OdpowiedzUsuńUsprawiedliwienie
Ukrywam się wśród Waszych wierszy już dwa lata, aż coś mnie popchnęło i jestem. Witam Wszystkich i pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam ponownie. :)
UsuńKarol Krzeszewski,
UsuńWitam Pana na bezdekretu i zachęcam do udziału w rozmowach.
Pozdrawiam
@jan kowalski:
OdpowiedzUsuńAkurat pan Macierewicz dobrze tłumaczy taką sytuację, w której niby nie odpowiada się terrorem wobec przeciwników politycznych jak w typowym państwie totalitarnym. Kiedyś wspominał, że wobec niektórych patriotów, stosowanie infamii czy innej metody powodującej odrzucenie przez ogromną większość społeczeństwa jest nawet skuteczniejsze niż jak to pan minister określił "publiczne powieszenie na Pałacu Kultury". Istnieje cała gama niebezpieczeństw płynących z mówienia prawdy i z pewnością Pan również kiedyś tego doświadczył. Osobiście nie wierzę też w całkowitą anonimowość i z tego względu wydaje mi się, że dla wrogów Polski, pan Aleksander nie jest bezimienny ale dopóki jego praca określana jest przez popleczników tychże zdrajców "świrowiskiem", to wszystko jest jak najbardziej zgodne z ich wolą. Dlatego żadnej tonacji proszę się nie doszukiwać. Wielu ludzi, którzy w pracy głosiłoby takie tezy jakie tutaj można bez zająknięcia napisać, na drugi dzień mogłoby już nie przychodzić do pracy lub odsunięto by ich od obowiązków służbowych, a w najlepszym wypadku ogłoszono by ich "świrami". Nie trzeba człowieka zabijać, żeby nie dać mu żyć.
@Antoni Callahan
UsuńBardzo dziękuję za kształcącą odpowiedź.:)
Absolutnie niedopuszczalne słowa pana Kaczyńskiego. Conajmniej 12 lat potrzebuje Polska, żeby przezwyciężyć komunizm?! Nogi mi się dosłownie ugięły jak to usłyszałem. Albo inny ulubiony tekst pana prezesa: "Im szerzej, tym lepiej..." O ile już wcześniej bodajże na konwencji PIS-u użył dokładnie tego samego sformułowania o trzech kadencjach, to wtedy tylko czułem jakby ktoś mi napluł w twarz ale miałem nadzieje, że już nigdy więcej podobne słowa nie padną. Myliłem się.
OdpowiedzUsuńPrzytoczę w tym momencie pewne badania, w których pytano Polaków o określenie "długoterminowy". Zdecydowana większość Polaków oceniała, że "długoterminowy" to czas około kilku miesięcy! Niewielki procent Polaków twierdził, że to określenie perspektywy dłuższej niż 5 lat. Proste badanie, a jednak sporo mówi o możliwości planowania własnej przyszłości przez Polaków w III RP. Więc może by nas pan Kaczyński oświecił i przedstawił cóż takiego zaplanował na aż 12 lat do przodu. Pozwolę sobie na sporą ironię i zapytam retorycznie czy ten plan zakłada może prześcignięcie gospodarczej potęgi Stanów Zjednoczonych wciągu trzech kadencji albo plany podboju kosmosu? Jeżeli taki plan pan prezes nakreślił to jestem w stanie uwierzyć, że może to zająć 12-16 lat. Z szacunku jednak dla dumnych Polaków pan Kaczyński powinien raczej milczeć jeżeli nie chce mówić prawdy i tylko prawdy. Tyle tragedii, dramatów, krzywd ludzkich dokonanych na Polakach w ostatnich 10 latach, oprawcy śmiejący się nam w twarz i depczący naszą godność, a pan Kaczyński mówi o trzech kadencjach.
Jak Pan przypomniał nam tak bardzo precyzyjnie ten harmonogram z 2007 roku to aż się można chwycić ze głowę jak to wszystko działa cyklicznie. Co 10 lat ta sama taktyka. Tylko pionki się zmieniają pozycjami. "Zachowałem się, jak się zachowałem..." już podobno wykazuje wielką litość wobec Antoniego Macierewicza niepublikując aneksu, bo skompromitowałoby to samego ministra jak i całe państwo. Niewiarygodne, że tak wielu ludzi daje się nabierać na te same żenujące zagrywki jak 10 lat temu. Każdy kto zapoznał się z głównym raportem o działalności WSI wie, że jest wykonany w sposób niezwykle rzetelny więc tego samego można oczekiwać po aneksie. Nie za bardzo się orientuję jak wyglądało umarzanie postępowań wynikających z tego raportu ale szczerze wątpię czy było to zasadne. Poza tym uważam, że nic nie jest w stanie bardziej skompromitować naszego Państwa po wsze czasy niż raport lenny komisji badającej katastrofę w Smoleńsku. Ego Andrzeja Dudy jest tak wybujałe, że spróbuje on mimo poparcia pana Kaczyńskiego na drugą kadencję, zgarnąć wszystko i usunąć też szefa MON, poprzez tak jak Pan wspomniał "odpalenie" aneksu w sposób całkowicie kontrolowany albo zastosowanie metod sprawdzonych w 2007. Musimy przecież pamiętać, że to właśnie pan minister jest najbardziej szkodliwą personą dla ich niskich interesów, a nie to czy w pałacu będzie Duda czy prezydent Słupska. Wiemy też, że pycha kroczy przed upadkiem dlatego może powstać wtedy szansa, którą szef MON musi wykorzystać do przeprowadzenia kontrataku. O ile oczywiście pan Antoni nadal będzie ministrem obrony narodowej bo przecież czeka nas z pewnością potężna intryga przy ustalaniu nowego składu rządu po wyborach w 2019.
Pomyślne opublikowanie pełnego aneksu mogłoby się odbyć tylko przy całkowitym poparciu pana Kaczyńskiego, mediów "narodowych" i prawej strony internetu. Ryzyko załamania się któregoś z tych filarów było ogromne i myślę, że pan Piotr Bączek doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dzisiaj wiele się wyjaśniło i najgorsza jest ta wiedza, że pan Kaczyński nie stanie w obronie szefa MON. Zgadzam się z Panem absolutnie, że na wsparcie wyborców PIS w kwestii aneksu będzie można liczyć do czasu ogłoszenia "dialogu i porozumienia", które w pewnym sensie zostało dzisiaj ogłoszone. Hipotetycznie zakładając od czasu publikacji aneksu do czasu pierwszego aresztowania nie mogłoby minąć więcej niż kilka godzin. Wtedy w areszcie śledczym mogłoby dojść do zawarcia różnych warunków wzajemnego sypania. Wiele w sumie zależałoby od determinacji prokuratury generalnej. Jednak gdy ujawniło się dyletanctwo ministra sprawiedliwości w sprawie śmierci księdza Jerzego to śmiem wątpić czy wystarczy mu odwagi do przeprowadzania najważniejszej akcji odwetowej w historii III RP. Może skusiłaby go perspektywa przywództwa nad Zjednoczoną Prawicą, bo dzięki udanej akcji mógłby sobie taką pozycję zapewnić. Wydaje mi się, że panu Ziobrze bliżej do pana Macierewicza niż do pana Kaczyńskiego (wnioskuję to tylko po bardzo częstych obrazkach z obrad plenarnych sejmu, w których pan Macierewicz, pan Ziobro i pan Kamiński wydają się być w bardzo dobrej komitywie) i w takim porozumieniu możnaby również poszukać sporej szansy "zdyscyplinowania" Andrzeja Dudy, a najlepiej całkowitego wyautowania go ze sceny politycznej. Nie zapominajmy też o pani Premier, której elektorat wyborczy być może jest nawet większy niż elektorat prezydenta. Gdyby pani Premier jasno stanęła po stronie szefa MON i prokuratora generalnego to mogłoby w sumie wystarczyć na wystawienie kontrkandyta wobec Dudy np. pani Wassermann i zwycięstwo byłoby na wyciągnięcie ręki. Myślę, że pani Wassermann, mówiąc kolokwialnie, ograłaby jak dzieciaka "zachowałem się, jak się zachowałem", nawet bez wielkiego wsparcia mediów "narodowych". Jestem w tej kwestii może trochę nieobiektywny (do tej pory mam przed oczami ten dramatyczny obraz zrozpaczonej córki z 2010) ale pani Wassermann to absolutny diament pod każdym względem i jedyne antidotum na tego pałacowego tchórza do zastosowania już w 2020. Przeglądając reakcje na taką kandydaturę w prawej stronie TT napotykam bardzo pozytywne opinie. Pani Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej - Małgorzata Wassermann. Brzmi to przecież doskonale! Oczywiście należy stopować zbytni hurraoptymizm i choć panią Wassermann czy pana Jakiego bardziej widziałbym w rządzie to nie ma innego wyjścia. W perspektywie mamy osiem lat tego tragiserialu. Ewentualnie możnaby przekazać większość kompetencji MSZ-u przyszłej pani Prezydent. Żaden inny potencjalny kandydat-patriota nie ma tak solidnego wsparcia. Pan Zbigniew Wassermann wbrew temu co media insynuowały w 2006, solidarnie współpracował z panem Macierewiczem podczas likwidacji WSI więc tego samego spodziewałbym się po jego córce. Czysto pragmatycznie podchodząc, tu bym upatrywał na dzień dzisiejszy największej szansy na przeprowadzenie "nowego rozdania" opartego na naszych warunkach, a nie na dogadaniu się pana Kaczyńskiego z panem Andrzejem na zasadzie "dialogu i porozumienia". Zwłaszcza, że pan Kaczyński zamierza odejść na emeryturę i zostawić Polakom ten cyrk, który sam stworzył w ostatnich latach swojej działalności politycznej. Nie może być na to zgody i myślę, że pani Premier zda sobie jak najszybciej sprawę z tego jaki paraliż dla reform zamierza zostawić jej w "spadku" lider Zjednoczonej Prawicy. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby sprawować władzy w Polsce na takich warunkach. Pani Beata Szydło wydaje się być osobą posiadającą cechy pozwalające na zakwestionowanie ostatnich decyzji swojego mistrza choć to bardzo optymistyczne przypuszczenie, podobnie zresztą jak liczenie na opamiętanie się pana Jarosława Kaczyńskiego.
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze, jak mają zrozumieć o czym rozmawiamy skoro rzeczywiście są mało inteligentni ale drugim powodem może być to, że swoje dyrektywy zwykle mają pisane cyrylicą. Stwierdzając, że "gdyby nie Pana tezy, 99% publicystów prawicowych nie wiedziałoby co myśleć" miałem na myśli również to, że oni nawet nie wiedzieliby co mają negować w przypadku gdy instrukcje nie przychodzą smsem na czas. A tak, zawsze zaglądną sobie na bloga albo TT, zastosują negację i instrukcja gotowa. Swoją drogą, nawet nie chcę się domyślać co musi się dziać "na zapleczu" bezdekretu. Bardzo się cieszę, że nie ma tu miejsca na różnego typu "kosmonautów", a cały blog jest utrzymywany w solidnej estetycznej formie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o plagiatorów to niestety prowadząc narrację w formie bloga nie da się skutecznie bronić Pańskich praw autorskich i można liczyć tylko na prawidłowo działające sumienie "publicystów" korzystających z Pana tez z rocznym opóźnieniem. Albo bezpardonowo demaskować takiego marnego epigona. My znamy prawdę i dopóki jesteśmy przed nimi w rozumieniu rzeczywistości dopóty musimy alarmować ludzi dobrej woli.
To, że Ci "żurnaliści" nie zdobędą się na rozstanie z mitologią III RP to akurat nasz potężny atut bo po ich błogim śnie, obudzą się w rzeczywistości przez nas wykreowanej. Przez ludzi którzy przeszli długi marsz w trakcie ich beztroskiego snu.
Odbieranie inteligencji wrogom to po części odbieranie jej również sobie. Źli nieinteligentni zapełniają więzienia i cmentarze, źli inteligentni nami rządzą. Jeśli mamy się za inteligentniejszych zwyciężmy.
UsuńKiedy i w jakim trybie Jarosław Kaczyński zapoznał się z treścią tajnego dokumentu?
OdpowiedzUsuńTVP Info: "#Kaczyński: czytałem aneks #WSI. Lepiej będzie, jeśli nie zostanie opublikowany #wieszwiecej"
Źródło:
https://twitter.com/tvp_info/status/921464611651702785
Panie Marcinie,
UsuńPoszłam za podanym linkiem i pod informacją:
"Kaczyński: czytałem aneks WSI. Lepiej będzie, jeśli nie zostanie opublikowany"
http://www.tvp.info/34478445/kaczynski-czytalem-aneks-wsi-lepiej-bedzie-jesli-nie-zostanie-opublikowany
- odnalazłam mnóstwo komentarzy, jeden podoba mi się szczególnie:
Co to ku***a ma znaczyć??? Dla kogo lepiej? Czy jesteście umoczeni na równi z WSIokami? Konkrety poproszę panie Kaczyński dosyć pie***nia!!!
= = = = = = =
Gdyby nie fakt, że dzięki blogowi A. Ściosa od dawna byłam na to przygotowana, pewnie reagowałabym podobnie. A tak, odczuwam zimny wstręt i obrzydzenie. Bez żadnych emocji.
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Antoni Callahan,
OdpowiedzUsuńPan Kaczyński jest w tej luksusowej sytuacji, że niczego i z niczego nie musi się nam tłumaczyć. To my mamy słuchać pana polityka i traktować jego „wizje” jako program narodu.
Muszę jednak powiedzieć, że bełkot, jaki dziś usłyszeliśmy – „Jesteśmy razem i jesteśmy ciągle razem i razem idziemy drogą, którą wybraliśmy przeszło dwa lata temu i prowadzi nas ona do sukcesu”, jest szczególnie porażający.
Ta partyjna „ustawka”, nie tylko ma przykryć „deal” z Aneksem i oswoić elektorat PiS z (rychłą) obecnością różnych egzotycznych postaci z tzw. środowisk „republikańskich, wolnościowych, chrześcijańsko-demokratycznych oraz samorządowców”, ale potwierdza to, co napisałem już o predyspozycjach intelektualnych prezesa PiS.
Poziom retoryki tego pana jest wręcz żenujący i może trafiać do mocno niewybrednych odbiorców.
Dlatego proponuję, by nie zawracać sobie głowy dialektyką prezesa PiS.
To, co ważne zostało już powiedziane ustami rzecznika pana Dudy i sprowadza się do konkluzji, że Aneks nie zostanie ujawniony, bo Kaczyński go czytał i wie, że tak będzie lepiej dla Polaków.
Ponieważ sam Kaczyński nie miał odwagi powiedzieć tego wyborcom, uzgodniono, że komunikat przekaże nielubiany Łapiński. Taka konstrukcja pozwala prezesowi „zachować twarz”, zaś wyznawców PiS-u uprawnia do snucia mętnych fantasmagorii, jakoby był to wymysł rzecznika, a Kaczyński nie potwierdził takich ustaleń.
To wystarcza, by nadal sterować stadem otumanionych wyborców.
Można jednie podejrzewać, że zgoda na ukrywanie Aneksu nie jest jedynym haraczem, jaki prezes PiS zapłacił na rzecz środowiska A. Dudy.
Docelowo chodzi o pozbycie się ministra Macierewicza i nie wykluczam, że ta kwestia została już uzgodniona.
Jeśli chodzi o rozważania na temat potencjalnych zachowań Ziobry czy premier Szydło, nie podzielam Pańskich uwag. Żadne z nich nie odważy się na samodzielne działania, zaś czynny udział pani premier w nagonce na szefa MON (występy w tv, w których „dyscyplinowała” Macierewicza) pokazują rzeczywistą pozycję tej pani.
Z. Ziobro jest zaś sprawnym prestidigitatorem i poza robieniem szumu wokół własnej osoby i rzekomych osiągnięć, nie zdecyduje się na realną aktywność. Postawa tego pana w sprawie powierzenia śledztwa prokuratorowi Witkowskiemu, symbolizuje faktyczny zakres obowiązków Ziobry.
On ma dbać, by było po staremu - czyli dużo szumu, pohukiwania i „bełtania” w wodzie, w której pływają płotki. Jeśli do tej chwili, w aresztach nie znajdują się czołowi politycy PO/PSL i nie ruszono żadnej prawdziwej afery związanej ze środowiskiem b. WSI (marszałkowa, stoczniowa, paliwowa), nie ma mowy o walce z mafią III RP.
PiS prowadzi tylko „bezpieczne” akcje i tylko w tych obszarach, w których znajduje interes partyjny. Dlatego uwagę wyborców zaprząta się trzeciorzędną sprawą Amber Gold – bo łatwo można „dokopać” Tuskowi oraz komisją ds. reprywatyzacji – bo służy pozbyciu się HGW i zastąpienia jej kolejnym działaczem partyjnym.
Brak jakichkolwiek tematów związanych z „wojskówką’ i byłym lokatorem Belwederu, nie jest dziełem przypadku ale logiczną regułą.
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńDobrze, że mamy jasność, bo jest ona lepsza od domysłów i niedomówień. Kaczyński i Duda postanowili, że Polacy nie mają prawa do zapoznania się z treścią Aneksu.
Odpowiedź na pytanie – dlaczego tak postanowili, jest już mniej ważna i jeśli komuś to odpowiada, może wierzyć w „przezorność” prezesa PiS, a nawet bajdurzyć o „zachowaniu Aneksu na odpowiednią chwilę”.
Moja propozycja wyjaśnienia tej sytuacji została zasygnalizowana przed kilkoma miesiącami, w tekście z czerwca br. „AFERA MARSZAŁKOWA, ANEKS – NIERÓWNA GRA”:
„Powstała dziś sytuacja, należy do wyjątkowo groźnych.
Można zakładać, że życzenie Komorowskiego – „muszę zobaczyć aneks przed publikacją”, zostało spełnione. Wbrew woli prezydenta Lecha Kaczyńskiego i na przekór intencjom, z jakimi został sporządzony Aneks.
Uważam za wielce prawdopodobne, że były lokator Belwederu oraz ludzie z bliskiego mu środowiska WSI posiadają nie tylko informacje na temat zawartości tajnego dokumentu, ale wiedzą, co naprawdę wydarzyło się w dniu 10 kwietnia 2010 roku.
Tej wiedzy nie mają Polacy, a dzięki postawie prezydenta Dudy, nie mają też szans poznania treści Aneksu do Raportu WSI ani zrozumienia – czego tak bardzo bał się Komorowski i jego przyjaciele?
Tworzy to niebezpieczną dysproporcję, w której tylko jedna strona dysponuje cenną wiedzą, ale też, dostatecznym materiałem, dla prowadzenia dowolnych gier i kombinacji operacyjnych. W kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej oraz aktywności wewnętrznej agentury, nie mamy żadnej pewności, czy właśnie ta wiedza nie buduje uprzywilejowanej pozycji naszych największych wrogów.
Kolejna odsłona gry „taśmami Sowy”, za którą najprawdopodobniej stoi środowisko byłej wojskówki, jest wyraźnym sygnałem, że nie zakończono jeszcze procesu „formatowania” układu rządzącego, ale też dowodzi dużej swobody działania środowiska b. WSI.
Utrzymywanie stanu tak poważnej dysproporcji, zawsze będzie korzystne dla tych, którzy więcej wiedzą i mogą. Dlatego na ukrywaniu Aneksu i milczeniu wokół afery marszałkowej, wygrywa tylko Komorowski i ludzie w brązowych butach.
Jeśli wyborcy PiS godzą się na grę o tak nierównych szansach i nie mają odwagi upomnieć o swoje bezpieczeństwo, wynik tej rozgrywki został już rozstrzygnięty”.
Co to oznacza? To, że decyzja o ukrywaniu Aneksu, nie tylko pozwoli zachować wpływy agentury „wojskówki” na najważniejsze obszary życia publicznego III RP, ale umożliwi temu środowisku prowadzenie dowolnych gier i kombinacji. Również tych, związanych z kolejnym rozdaniem, w którym trzeba wykreować różnych „liderów i autorytety”.
Oni wiedzą – kto jest czyj. My – z woli Kaczyńskiego i Dudy, tego nie wiemy. A skoro nie wiemy, nadal będziemy rozmaitych „seksotów” nazywać dziennikarzami, biznesmenami lub politykami.
Nietrudno zrozumieć, jakie zagrożenie sprowadza na Polaków ten „geszeft”.
Ważne, że ogłoszono go na tyle wcześniej przed wyborami, by elektorat zapomniał tę drobną niegodność ( oraz kilka innych) i dał się prowadzić na dalsze manowce.
Jestem przekonany, że te (dzisiejsze) głosy oburzenia szybko umilkną, gdy zadbają o to partyjni wyrobnicy na stanowiskach redaktorów „wolnych mediów”.
Pozdrawiam Panią
AŚ
UsuńNAJPIERW OKOLICZNOŚCIOWE ZDJĘCIE "OJCÓW NARODU" - klik
Jesteśmy razem i jesteśmy ciągle razem i razem idziemy drogą, którą wybraliśmy przeszło dwa lata temu i prowadzi nas ona do sukcesu.
Tak, jesteśmy jedną rodziną, idącą w jednym kierunku, to jest tylko taki mały spór w rodzinie.
http://vod.gazetapolska.pl/16893-j-kaczynski-j-gowin-z-ziobro-oswiadczenie-liderow-zjednoczonej-prawicy => POLECAM, tylko 10 min. ;)
- Tak jak Pan przewidział, zarówno to zdanie, jak i cały 5-min. bełkot prezesa PiS (który przebija nawet mowy I sekretarzy PZPR!) został okrzyknięty przez wiodące media i opiniotwórczych twitterowiczów - wspaniałym "wejściem" Jarosława, a on sam jest nazywany mężem opatrznościowym oraz mężem stanu. Jeszcze gdzieniegdzie słychać nieśmiałe protesty, zwłaszcza ws. aneksu, ale one cichną, a "opiniotwórcy" umiejętnie przekierowują uwagę elektoratu. Wczoraj usiłowano zająć publiczność zdychającą PO (była jakaś konwencja), ale chyba nie chwyciło, więc dziś zwyczajowa sieczka.
Podsumowując: "zachowujemy jedność i rozszerzamy się o nowe środowiska", "demokracja działa", a "działając wspólnie razem" możemy zrealizować bardzo ambitny program dla Polski.
* * *
Pańska konkluzja sprowadza to kabaretowe zadęcie do właściwego poziomu:
"Co to oznacza? To, że decyzja o ukrywaniu Aneksu, nie tylko pozwoli zachować wpływy agentury „wojskówki” na najważniejsze obszary życia publicznego III RP, ale umożliwi temu środowisku prowadzenie dowolnych gier i kombinacji. Również tych, związanych z kolejnym rozdaniem, w którym trzeba wykreować różnych „liderów i autorytety”.
"Oni wiedzą – kto jest czyj. My – z woli Kaczyńskiego i Dudy, tego nie wiemy.
A skoro nie wiemy, nadal będziemy rozmaitych „seksotów” nazywać dziennikarzami, biznesmenami lub politykami. Nietrudno zrozumieć, jakie zagrożenie sprowadza na Polaków ten „geszeft”.
Pozdrawiam serdecznie
Do wniosków podanych przez Pana na blogu, każdy rozumny człowiek doszedł już po wecie. Jest to bliźniacza sytuacja do tej z 1989, gdzie fakty mówiły jedno, a nadzieja Polaków przesłaniała tę prawdę. Podobnie było w 2007. Nie wiem, czy dzisiaj Polacy dadzą się kolejny raz nabrać, bo starsi czują, że stracili bezpowrotnie 27 lat życia, a młodzi nie chcą żyć jak ich rodzice, czyli jak skolonizowani niewolnicy. Rzeczywiście wydaje się, że aneks zawiera niewygodne informacje dla Kaczyńskiego, tyle że musiałyby być tak drastyczne, że przesłaniają odwet za Smoleńsk. W tych Pana rozważaniach nie gra właśnie sprawa Smoleńska i Macierewicza. Czy Macierewicz się zabezpieczył i klinczuje zarówno Kaczyńskiego jak i WSI-oków. Te dwie sprawy burzą całą przedstawioną przez Pana teorię. Coś tu nie pasuje. Nie bierze Pan też pod uwagę RKW, który jednak w olbrzymim stopniu uniemożliwił fałszowanie wyborów i w zasadzie wyskoczył jak królik z kapelusza. Rodzi się pytanie, czy przypadkiem RKW nie pomieszało planów, czyli ustalonej z PiS wygranej Komorowskiego i następnie PO. Może PiS i Duda mieli wygrać dopiero za pięć lat. Wiele tu mówi całkowite odcięcie się PiS-u i Kaczyńskiego od RKW. Jest też sprawa mediów Sakiewicza, które zachowują się zupełnie jak media Michnika z 1989. Zresztą na portalu Niezależna usuwane są komentarze wskazujące na współdziałanie Kaczyńskiego i Dudy. Może odniósł by się Pan do tych uwag ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tomasz Kosiński,
UsuńAle do czego mam się odnieść? Bo jeśli do tak przedstawionych wywodów, byłaby to strata czasu.
Skoro jest Pan rozumnym człowiekiem i samodzielnie doszedł do identycznych wniosków, liczę, że nie sprawi Panu problemu uściślenie i wyjaśnienie swoich przemyśleń.
Chciałbym wiedzieć, co oznacza stwierdzenie – „Rzeczywiście wydaje się, że aneks zawiera niewygodne informacje dla Kaczyńskiego, tyle że musiałyby być tak drastyczne, że przesłaniają odwet za Smoleńsk”?
Czy posiada Pan wiedzę o „informacjach niewygodnych dla Kaczyńskiego”, zawartych w Aneksie? Czego dotyczą i kiedy to prezes PiS zapowiadał „odwet za Smoleńsk”?
U mnie Pan o tym nie przeczytał, więc proszę o poszerzenie mojej wiedzy.
Co ma Pan na myśli pisząc – „W tych Pana rozważaniach nie gra właśnie sprawa Smoleńska i Macierewicza. Czy Macierewicz się zabezpieczył i klinczuje zarówno Kaczyńskiego jak i WSI-oków”?
W jaki sposób tego rodzaju dywagacje, okraszone pytaniem z mocno naciąganą tezą, mają „burzyć całą przedstawioną teorię”?
Proszę o precyzyjną odpowiedź.
Bo, jeśli chodzi o „zabezpieczenia” Macierewicza, są to klasyczne „wrzutki”, rozpowszechniane przez agenturę i powtarzane przez idiotów. Gdyby obecny szef MON rzeczywiście posiadał jakieś „zabezpieczenia”, byłby nie tylko liderem „sondaży zaufania” i posiadał ogromne wpływy w PiS, ale nikt i nigdy nie odważyłby się atakować takiej postaci.
Wszystko, co wiemy o działalności Antoniego Macierewicza oraz o jego pozycji w życiu publicznym III RP, kompletnie przeczy tak nonsensownym tezom.
Nic mi też nie wiadomo, by RKW „pomieszało plany”, a tym bardziej, nie znam owych „planów”.
Odniosę się natomiast do tematu i przypomnę, że w maju 2015 roku, tuż po pierwszej turze wyborów prezydenckich, w tekście „TRUDNO UWIERZYĆ W WYBORCZY CUD NAD WISŁĄ” napisałem:
„Wprawdzie wynik ten jest wyraźnie symboliczny (0,99%) i wskazuje raczej na prognozę „wyrównanych” szans obu kandydatów, to przyjęta już narracja o „wielkim zwycięstwie” Andrzeja Dudy stała się powszechnie obowiązująca. Tak dalece, że zewsząd dobiegają zapowiedzi wygranej, a temat zagrożeń związanych z fałszerstwami został zepchnięty na drugi plan. Choć od dnia wyborów upłynęły już trzy dobry, próżno szukać raportów z partyjnego Korpusu Ochrony Wyborów, zaś doniesienia społecznego Ruchu Kontroli Wyborów mówią tylko o pojedynczych incydentach i „długiej liście nieprawidłowości”.
Nie sądzę, by miało się to zmienić.
Zasada ograniczonego zaufania do reżimowych instytucji (chętnie podnoszona przez polityków PiS i publicystów „wolnych mediów) oraz doświadczenia z ubiegłorocznej farsy, wymagałyby odmowy uznania oficjalnych wyników PKW i podjęcia próby ich całościowej weryfikacji.
Ludzie zaangażowani w RKW wykonali już kawał wyśmienitej roboty i zdobyte przez nich dane, byłyby zapewne wystarczające do przeprowadzenia takiego sprawdzianu. Jeśli wypadnie pozytywnie –wówczas partia pana Kaczyńskiego mogłaby ogłosić, że jej kandydat wygrał I turę wyborów. Tylko wyniki niezależne od ustaleń reżimu, mogłyby usprawiedliwiać obecną „strategię” PiS-u.
Cóż jednak, gdyby okazało się, że suma wszystkich „nieprawidłowości i incydentów” dowodzi sfałszowania wyniku podanego przez PKW? Tu zadziała zastawiona pułapka. Dziś nie sposób wyobrazić sobie sytuacji, w której opozycja informuje, że kandydat Duda nie jest jednak zwycięzcą i domaga się unieważnienia pierwszej tury. Dlatego nie tylko nie spodziewam się rzetelnego i całościowego raportu z przebiegu tego głosowania, ale uważam, że środowisko opozycji za żadną cenę nie zrezygnuje z uprawiania partyjnego optymizmu i skutecznie wyciszy głosy „niepoprawnych pesymistów”.
Przekonanie o możliwości odebrania prezydentury Komorowskiemu „potęgą karty wyborczej”, w równym stopniu wynika z zabobonu mitologii demokracji, jak z wiary w wyniki I tury i bajkowego zjawiska zwanego „przepływem elektoratu”.
https://bezdekretu.blogspot.com/2015/05/trudno-uwierzyc-w-wyborczy-cud-nad-wisa.html
cdn
Jak Pan widzi, brałem wówczas pod uwagę możliwość sfałszowania wyborów, ale nie w sposób, jaki Pan sugeruje.
UsuńLogika takich operacji wymaga, by symulowały one naturalne procesy, a zatem, były uwiarygodnione mitologią demokracji.
To zadziało. Trzyprocentowa wygrana Komorowskiego, byłaby niezwykle trudna do podważenia i (poza podejrzeniami „oszołomów”) nie spotkałaby się z reakcją PiS.
Za to trzyprocentowa wygrana Dudy została przyjęta, jako „zwycięstwo demokracji” i umocniła wiarę w mitologię karty wyborczej.
Ta wiara była konieczna, by przeprowadzić drugą część operacji nowego rozdania.
Nie sądzę też, by RKW mogło „pomieszać plany”, bo - jeśli miałoby dojść do fałszerstwa, odbyło się ono na poziomie PKW. Tam PiS (a tym bardziej RKW) nie miał wstępu.
Dlatego dwa z moich „niebezpiecznych pytań” z 2015 roku brzmiały:
„Dlaczego zaakceptowano tak niewielką przewagę głosów, skoro w ubiegłorocznej farsie wyborczej nie cofnięto się przed jawnym fałszerstwem?
Dlaczego w państwie ignorującym prawa obywateli i reguły demokracji, o wyniku najważniejszej rozgrywki miałaby decydować trzyprocentowa różnica „werdyktu wyborczego”?
Przypomnę również, że przez cały okres wyborczy ,obowiązywała narracja „mobilizacji” i „wielkiego zwycięstwa”, głoszona głównie przez takich luminarzy „wolnych mediów”, którzy nigdy nie splamili się napisaniem czegoś sensownego.
W identyczny sposób zagrzewali nas politycy pana Kaczyńskiego, wykazując przy tym pewność graniczącą z darem profetycznym.
Dlaczego więc PiS miałby grać na „wygraną dopiero za pięć lat”, skoro kandydat Duda już „stał w blokach”, elektorat został dostatecznie utwierdzony w mitologii demokracji?
W odpowiedzi udzielonej Panu Antoni Callahan, z 9 października 2017 g.20.26 przytoczyłem też wypowiedzi Andrzeja Dudy na temat PKW – przed i po wyborach prezydenckich. Moim zdaniem, są one wielce znamienne.
Podobnie, jak fakt, że PiS wyłączył PKW (i cały system wyborczy) z obszaru „dobrej zmiany”.
Pozdrawiam
Co RKW to polecam: http://solidarni2010.pl/31312-ewa-stankiewicz-ruch-kontroli-wyborow-przyszlosc-sprostowanie.html i znaczące zdanie w wstępie:
Usuń(...)Osiągnął sukces w ostatnich wyborach prezydenckich – udało mu się po raz pierwszy w historii od 1939 roku przełamać monopol fałszowania wyborów w Polsce.(...)
Nie wiem skąd u Pana tyle złości do mnie. Ogólnie zgadzam się z Pana tezami. A pytam dlatego, że nie jest dla mnie jasna rola Kaczyńskiego w umacnianiu Ubekistanu. Gdyby nie Smoleńsk i dążenie PiS do wyjaśnienia, to można by spokojnie przypuszczać, że PiS to jedynie inna frakcja okrągłostołowej zdrady. Jeśli uznajemy (a tak stawia sprawę Kaczyński), że jego brat został zamordowany, w ten, czy inny sposób (trudno dokładnie sprecyzować co Kaczyński miał na myśli mówiąc to z mównicy sejmowej), to trudno jest stawiać tezę, że PiS działa w układzie targowicy. Jeśli PiS działa w starym układzie agenturalnym, to dziwne jest puszczenie samopas Macierewicza i wchodzenie w układ z USA. Wyjaśnienia, czy też uporządkowania tych faktów w całej tej politycznej układance nie znalazłem ani w Pana rozważaniach ani gdzie indziej.
UsuńRozumiem, że jest Pan narażony na różne opinie, ataki itd. ale doszukiwanie się w moim poście czegoś podstępnego jest niemiłe.
Poza tym w moim poście są tylko przypuszczenia, a nie jak Pan sugeruje fakty. Trudno jest też zapoznawać się z dużą ilością postów z kilku lat. Pana blog nie jest jakoś znany a trafiłem na niego , ponieważ ktoś zamieścił do niego link na Niezależnej.
Pozdrawiam i życzę więcej zrozumienia dla życzliwych.
cd...
UsuńDlaczego za pięć lat ? Dlatego, że sam Kaczyński mówił, że nie liczył na wygrana Dudy (liczył na 20 %) i że miał to być wstęp do kolejnych wyborów.
RKW podaje, że gdyby nie było fałszowania, to wynik PiS byłby w granicach 70%. Więc jest możliwe, że fałszowanie się nie udało i nastąpiła zmiana scenariusza.
To tylko przypuszczenia, ponieważ nie ma dobrego całościowego spójnego wyjaśnienia tego co się obecnie dzieje.
Chyba jednak sfałszowali, bo przy wynikach 70% to byśmy mieli chyba system jednopartyjny!
UsuńTomasz Kosiński,
UsuńNie odpowiedział Pan na moje pytania i prośby, zatem nie ma pola do rzeczowej rozmowy.
Natomiast diagnozowanie rzekomych emocji u gospodarza, w którego progach zawitał Pan po raz pierwszy, jest nie tylko niegrzeczne, ale niezbyt mądre.
Proponuję, by uzbroił się Pan w solidniejsze argumenty niż "przypuszczenia".
Wydaje mi się, a raczej jestem przekonany, że nikogo w moich postach nie obrażam, w szczególności Gospodarza i że formułuję myśli całkowicie zrozumiale stawiając trafne pytania, na które nie znajduję odpowiedzi. Z przykrością stwierdzam, że Pana ocena mojej osoby jest zupełnie nietrafiona. Po prostu nie chce się Pan ustosunkować do postawionych przeze mnie całkowicie zrozumiałych pytań. To niestety sugeruje, że nie ma Pan na nie odpowiedzi nie burzącej Pana, całkiem dobrej koncepcji, ale w tym obszarze dziurawej i niespójnej. Woli Pan to przemilczeć, poprzez jakiś personalny atak z sugerowaniem, że ja nie odpowiedziałem na Pana pytania, co uczyniłem w dwóch kolejnych postach. Pana wybór. Mam jednak nadzieję, że spokojnie przeczyta Pan jeszcze raz moje posty i zmieni zdanie. Ja uznałem ten blog za wartościowy i za płaszcyznę wymiany zdań dającej możliwość szerszego zrozumienia obecnych zdarzeń. Jeśli nie, to trudno, nie wszyscy muszą do siebie pasować i się rozumieć.
UsuńPozdrawiam
Tomasz Kosiński,
UsuńWprawdzie nie obiecuję sobie, że tym razem zrozumie Pan moją odpowiedź, to po raz ostatni spróbuję wyjaśnić, na czym polega problem.
Przed dwoma dniami zadałem Panu następujące pytania:
„Chciałbym wiedzieć, co oznacza stwierdzenie – „Rzeczywiście wydaje się, że aneks zawiera niewygodne informacje dla Kaczyńskiego, tyle że musiałyby być tak drastyczne, że przesłaniają odwet za Smoleńsk”?
Czy posiada Pan wiedzę o „informacjach niewygodnych dla Kaczyńskiego”, zawartych w Aneksie? Czego dotyczą i kiedy to prezes PiS zapowiadał „odwet za Smoleńsk”?
U mnie Pan o tym nie przeczytał, więc proszę o poszerzenie mojej wiedzy.
Co ma Pan na myśli pisząc – „W tych Pana rozważaniach nie gra właśnie sprawa Smoleńska i Macierewicza. Czy Macierewicz się zabezpieczył i klinczuje zarówno Kaczyńskiego jak i WSI-oków”?
W jaki sposób tego rodzaju dywagacje, okraszone pytaniem z mocno naciąganą tezą, mają „burzyć całą przedstawioną teorię”?
Proszę o precyzyjną odpowiedź.”
To, co nazywa Pan odpowiedzią brzmiało:
„Gdyby nie Smoleńsk i dążenie PiS do wyjaśnienia, to można by spokojnie przypuszczać, że PiS to jedynie inna frakcja okrągłostołowej zdrady. Jeśli uznajemy (a tak stawia sprawę Kaczyński), że jego brat został zamordowany, w ten, czy inny sposób (trudno dokładnie sprecyzować co Kaczyński miał na myśli mówiąc to z mównicy sejmowej), to trudno jest stawiać tezę, że PiS działa w układzie targowicy. Jeśli PiS działa w starym układzie agenturalnym, to dziwne jest puszczenie samopas Macierewicza i wchodzenie w układ z USA.”
Zechce Pan wskazać, gdzie i na jakie pytania odpowiada to wystąpienie? Bo poza powtórzeniem różnych domysłów, nie dostrzegłem w nim nic nowego.
Twierdzę, że Kaczyński nigdy nie powiedział – „że nie liczył na wygraną Dudy (liczył na 20 %) i że miał to być wstęp do kolejnych wyborów”. Jeśli Pan tak utrzymuje – proszę wskazać link do takiej wypowiedzi.
Nie jest również prawdą, jakoby -„RKW podaje, że gdyby nie było fałszowania, to wynik PiS byłby w granicach 70%”.
Gdzie Pan wyczytał takie dane?
Cieszę się uznał Pan ten blog za „wartościowy i za płaszczyznę wymiany zdań dającej możliwość szerszego zrozumienia obecnych zdarzeń”.
Jeśli nadal chce Pan tak postrzegać bezdekretu, zrozumie Pan zapewne, że od wielu lat staram się tu przekazywać informacje wiarygodne oraz rozmawiać o sprawach, które można zmierzyć i zważyć. Nie jestem zainteresowany "oceną" Pańskiej osoby, bo nie to zajmuje moją uwagę.
Ponieważ sam nie pozwalam sobie na czczą gadaninę lub snucie domysłów (a zawsze jest pokusa), mam prawo wymagać, by komentatorzy chcieli uszanować tę zasadę i dostosowali swoje wypowiedzi do określonego poziomu.
Nie wymaga to posiadania tytułów naukowych, ale pewnej dozy wiedzy o świecie oraz dyscypliny intelektualnej.
Dlatego zadałem Panu konkretne pytania. Nie z powodu „złości”, ale dlatego, że chciałem sprowadzić naszą rozmowę do miary racjonalnej. Skoro przedstawia Pan tezy, co do których ja nie posiadam żadnej wiedzy, mam prawo zapytać o źródła i fakty.
Jeśli Panu to nie odpowiada lub ma Pan problem z przyswojeniem takich zasad dyskusji, proszę nie obarczać mnie odpowiedzialnością, ale raczej zastanowić się – jak oprzeć poglądy na faktach i świadomych konkluzjach? Jak potwierdzić to, czego zaledwie się domyślam i ugruntować wiedzę, którą już posiadam?
Jeśli z wizyty na bezdekretu wyniesie Pan taką refleksję – nie straci Pan przynajmniej czasu.
Jeśli zaś pozostanie Pan w przekonaniu, że Ścios jest złośliwym tetrykiem, który "nietrafnie" Pana ocenia- proszę się więcej nie fatygować.
A co sądzi Pan Aleksander o przyznaniu się do fałszowaniu wyborów przez RKW, które nie dawno tu zamieściłem?
UsuńProgramowanie ciekawostki,
UsuńTo, że zamieszcza Pan linki do tekstu, którego autorka zbudowała niefortunnie brzmiące zdanie, a Pan źle zrozumiał jego sens.
A jak można inaczej rozumieć sformułowanie (...)przełamać monopol fałszowania wyborów w Polsce.(...)?
UsuńSamozwańczy pasterze pisoskich lemingów (liderzy twittera) oświadczają, że skoro Kaczyński uznał, że nie trzeba ujawniać Aneksu to znaczy, że nie trzeba. Czyli: „nic tam nie ma, nie ważne, ufam Kaczyńskiemu.”
OdpowiedzUsuńStraciłem resztki szacunku do niektórych tt kont, hehe… To są albo użyteczni idioci albo zadaniowani idioci. Ale obstawiam to pierwsze bo podejrzewanie ich o bardziej wyrafinowaną grę i świadomy udział w manipulacji nobilitowałoby ich.
Nie ma w historii świata takich sytuacji by zatajanie przed społeczeństwem prawdziwych informacji (nie chodzi o probabilistyczne dywagacje np. o potencjalnym kataklizmie) wyszło dla niego na dobre.
Skoro zupełnie świeże sprawy sprzed 10 lat (WSI) muszą czekać bo to nie jest czas na ich ujawnienie, to sprawa sprzed 7 lat (Smoleńsk) też może czekać.
A sprawa sprzed 33 lat (ksiądz Jerzy) poczeka drugie tyle.
"Robić swoje i się modlić”, wierząc, że „prawda zwycięży” - to dobry program.
OdpowiedzUsuńPod warunkiem, że modlitwa następuje przed i po bitwie.
Jeśli ma być „zamiast” – będzie drogą tchórzy i konformistów"
Ale piękne kazanie na niedziele i nie tylko!! Wrażliwość ludowa podobne treści przemycała w przysłowiach, np.:"modli się pod figurą a diabła ma za skórą".
Warto czytać "Bez dekretu". :)
W 1993r ówczesne PC ordynowało m.in.system prezydencki,z tym,że bez wrogiej agentury ujętej na przykład w raporcie z weryfikacji WSI.Już dawno dostrzeżono,że żonglowanie takimi priorytetami jak 100410,przywrócenie śledztwa prok.A.Witkowskiemu(przywrócenie rzeczywiste a nie skręcanie w stronę np.jakichś kolejnych pseudokomisji konsyliacyjnych nawet z panem prok.A.Witkowskim w roli świadka czy zwykłego uczestnika takiej komisji),wykonanie obowiązku lustracji przez ujawnienie aneksiarzy WSI(jako kontynuacja raportu z weryfikacji WSI) jest wykorzystywane instrumentalnie do montażu zarówno OSbis/EWGbis w "świętych przymierzach" jak i do montażu reżimu prezydenckiego.Operacja pt. z panem Kaczyńskim jako guru utrwalania podstaw opartych o wszystkie mnogie partyjniackie makiawelizmy z "nowym" prezydentem wszystkich "pojednanych" Andrzejem D.Jaką wartość dla zerojedynkowej prawdy będzie mieć osoba obłapionego przez system prezydencki pod egidą JK/AD pana A.Macierewicza? Co najwyżej wartość ograniczoną przez wpływy np.agentury aneksiarzy WSI,którzy szyją buty panu A.Macierewiczowi wspólnie z resztą,aby się "zmieniło" w stronę komuny NWO. Te buty które szyją wspólnie to również moim zdaniem pułapka sądowa,podobna zresztą do nierozliczonej pułapki PKW/KBW/TK/SN/KRS.Chyba,że ktoś wierzy jeszcze,że układ który zawarli rządzący z mafią togową PRLbis,"losowo" wytypuje jakiegoś niepokornego radykała prawdy.Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńMarcin Ís,
OdpowiedzUsuńBardzo trafne konkluzje: „Skoro zupełnie świeże sprawy sprzed 10 lat (WSI) muszą czekać bo to nie jest czas na ich ujawnienie, to sprawa sprzed 7 lat (Smoleńsk) też może czekać. A sprawa sprzed 33 lat (ksiądz Jerzy) poczeka drugie tyle”.
Ale narracja obowiązująca w partyjnych przekaźnikach, nie jest zaskakująca. Prócz wykonywania partyjnych powinności, pobrzmiewa w niej spuścizna mentalności niewolniczej, mającej swój wzorzec w hierarchii społeczeństwa skomunizowanego, w którym każdy „wybraniec ludu”, namaszczony przez partię na „przedstawiciela władzy”, był wyłączony z ocen moralnych, politycznych i prawnych.
To, co proponują nam owi „samozwańczy pasterze”, jest raczej nieznane w państwach cywilizowanych, gdzie polityk bywa rozliczany i kontrolowany przez wyborców.
W III RP dominuje postawa akceptacji dla wszelkich decyzji i ocen, wiara w dobrą wolę polityków PiS, bezgraniczna ufność, a nierzadko - groteskowa hołdowniczość i gloryfikacja. Panuje również przekonanie, że wśród polityków partii pana Kaczyńskiego, znajdują się osoby o najwyższych standardach moralnych i intelektualnych, działające zawsze „dla dobra ogółu” i „w imię wyższych racji”. Każda decyzja, oświadczenie lub deklaracja, są wówczas odbierane w kategoriach niepodważalnych dogmatów, zaś postaci reprezentujące PiS urastają do rangi politycznych herosów i mężów stanu, których wola wytycza granice nieprzekraczalne dla aspiracji obywatela.
Jeśli nawet te, i wiele podobnych zabobonów są obalane dowodami zaprzaństwa, głupoty lub prywaty, w najmniejszym stopniu nie wpływa to na otrzeźwienie i nie wywołuje zmiany tak chorych relacji. Nazywam je chorymi, bo nie znajdują żadnego uzasadnienia w świecie autentycznej wolności i prawdziwych reguł demokracji ( o których istnieniu zapewniają nas sami politycy PiS) i prędzej wywodzą się z mentalności sowieckich rabów niż świadczą o rozumnym pojmowaniu naszych praw i powinności.
Wyborcom pana Kaczyńskiego, choć uważają się za zaprzysiężonych demokratów i „wolnościowców”, nawet do głowy nie przyjdzie, że prawem wyborcy jest wymagać od tych, którzy za niemałe pieniądze i równie wielkie zaufanie, chcą uchodzić za reprezentantów naszych interesów.
Gdybym napisał, że obowiązkiem Kaczyńskiego (i każdego innego polityka) jest przede wszystkim - słuchać, uczyć się i ciężko pracować, na rzecz tych, którzy wywindowali go na obecną pozycje – byłbym pewnie uznany za człowieka niespełna rozumu.
W III RP, te zdrowe relacje uległy odwróceniu i za normę przyjmuje się sytuację, w której każdy polityk ma prawo narzucić nam swoje „poglądy” , opinie i oceny, a my mamy prawo się do nich dostosować.
Zapewne pan Kaczyński nigdy nie będzie zmuszony stanąć wobec takich dylematów, dlatego nie chciałby nawet przypuszczać, że tak dalece pomylił swoje powinności, iż utożsamia partię z wyborcami lub chciałby narzucić wyborcom własną, partyjną perspektywę.
W cywilizowanym świecie (do którego, jak zapewnia nas PiS, w pełni należymy) politycy są ludźmi, którym określona grupa obywateli powierza obowiązek reprezentowania ich interesów. Z wykonania tego obowiązku politycy są rozliczani, a za cenę społecznego poparcia, prestiżu i niemałych dochodów, mają słuchać głosu elektoratu i zabiegać o jego względy.
Ten model cywilizacyjny zasadniczo różni się od realiów państwa komunistycznego, w których to partia narzuca obywatelom swoją wolę i nie licząc się z interesem wyborcy-społeczeństwa, próbuje realizować tyleż utopijne, jak fałszywe „programy”.
Tam zatem, gdzie polityk twierdzi, iż wie lepiej, czego oczekuje jego wyborca, mamy do czynienia z klasycznym przykładem mentalności komunistycznej.
Tam zaś, gdzie polityk jest zmuszony słuchać głosu wyborcy i liczyć się z jego opinią, możemy mówić o wolności i demokracji.
cdn
Jeśli pan Kaczyński czytał Aneks i jego zdaniem, nie powinien być ujawniony – jest to wyłącznie prywatna opinia prezesa jednej z partii. I nic więcej. Ma prawo ją wyrażać, pod tym wszakże warunkiem, że jego prywatna opinia nie zostanie uznana za normę prawną lub moralną i nie będzie zastępowała ustawy sejmowej z dnia 9 czerwca 2006 r. „Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego”.
UsuńTa ustawa, w art. 70c. ust.3 mówi wyraźnie:
„Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, podaje Raport do publicznej wiadomości w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”, zaś w art. 70d.ust.3 precyzuje: „Do uzupełnienia Raportu (aneksu), o którym mowa w ust. 1 i 2, stosuje się odpowiednio art.63 ust. 6a, art. 70b i art. 70c.”
Nie ma w niej zapisu, w którym obowiązek wykonania ustawy byłby zależny od prywatnej opinii jakiegoś polityka – choćby prezesa PiS.
Gdy Antonii Macierewicz niedawno przypomniał, że ta ustawa nie przewiduje możliwości nieopublikowania aneksu, miał z pewnością na myśli cytowany tu przepis.
Nie zawiera on trybu warunkowego lecz nakłada na prezydenta obowiązek publikacji materiałów i wręcz wymusza ich ujawnienie.
Tymczasem partyjni wyrobnicy z „wolnych mediów”, próbują wmówić Polakom, że opinie pana prezesa mają nie tylko moc obowiązującą wyborców PiS, ale zastępują przepisy ustawy.
Pan napisał o utracie „resztek szacunku” do takich postaci. Ja dodałbym, że trzeba też stracić resztkę rozumu, by owych wyrobników uważać za rzetelnych lub godnych uwagi.
W konfrontacji z opinią pana Kaczyńskiego, człowiek zdrowy na umyśle, pomyślałby – co mnie to obchodzi? Dlaczego mam przedkładać opinię tego pana ponad mój własny interes i rezygnować z prawa do poznania realiów państwa, w którym żyję?
Dlaczego mam być pozbawiony tego prawa i nadal nie wiedzieć o ukrytych mechanizmach III RP – tylko dlatego, że ktoś za mnie podjął decyzje o ukrywaniu niewygodnej wiedzy?
Napiszę jeszcze coś, co niechybnie zostanie okrzyknięte przez idiotów za „działanie agenturalne”.
W słowach Jarosława Kaczyńskiego: „Ja należę do nielicznych ludzi, którzy czytali aneks. Naprawdę lepiej będzie, jeśli nie zostanie opublikowany. Naprawdę lepiej będzie, jeśli nie zostanie opublikowany. Nie dlatego, że tam są jakieś interesujące nazwiska. Z innych powodów. Mój brat nie podejmował takich decyzji pochopnie. Ja tę decyzję popierałem i popieram” – znajduję ogromną pogardę dla Polaków.
Dla naszych aspiracji, możliwości, usposobienia.
Tylko człowiek o niebotycznej pysze i pogardzie wobec własnych wyborców, może utrzymywać, że wie lepiej i widzi dalej.
Gdyby Kaczyński, choć w części zasługiwał na miano męża stanu, usłyszelibyśmy słowa:
„Ja należę do nielicznych ludzi, którzy czytali aneks. Wprawdzie uważam, że byłoby lepiej, gdyby nie został on opublikowany, to w tej, fundamentalnej dla Polaków sprawie, zdaję się na wolę i opinię moich wyborców. Po tym, co wydarzyło się w Polsce w ostatnich latach, po hańbie, jakiej musieli doświadczać pod antypolskimi rządami, mają prawo poznać ten dokument i sami ocenić jego wartość i wiarygodność”.
W tej chwili PiS i PO dysponują całą siłą Państwa. I całą głupotą, naiwnością, dobrymi i złymi chęciami wyborców. Sytuacja różni się od tej w latach 80-tych - ludzie zostali oduczeni sprawiedliwości. A przede wszystkim zostali oduczeni metafizyki sprawiedliwości i tego, że prawo jest pochodną stosowaną tejże. Mamy do czynienia z sytuacją, w której większość społeczeństwa to ludzie bez właściwości: intelektualnych, estetycznych lub etycznych. Pojawiły się nowe pokolenia - wychowane w zacierających się granicach prawdy i dobra.
OdpowiedzUsuńNie jest nas wielu, a i my mamy swoje ułomności, niekiedy nieuświadomione, niekiedy i takie, o których nie chcielibyśmy mówić.Jak z tej rozproszonej garstki, która lepiej od innych odnajduje ślady potwora pana Cogito - ale nie jego samego - uczynić na początek mały zastęp realnej zmiany?
Będzie to trudne. Można poprzestać jak poeci ("All I have is a voice to undo the folded lie") na mówieniu prawdy. Można, jak Gospodarz, uczynić z tego powtarzania prawdy, Drogę. To bardzo ważne, może nawet najistotniejsze. Ale, aby coś zmienić tę drogę trzeba wypełnić życiem, czyli - działaniem.
Jak to zrobić? Powołać nowy ruch polityczny? A jeśli tak, to jak go zabezpieczyć od dziś, aż do końca przed infiltracją, dezintegracją? A jeśli tak, to jak go rozwijać, jak pozyskiwać tych, którzy zrobią zmianę, a nie tylko będą nazywać to co robią "dobrą zmianą"? A jeśli tak, to komu powierzyć pierwszy krok tego ruchu? A jeśli istnieje już taki ruch, to który to jest? To ostatnie pytanie, przecież i to widzę, jakże jest naiwne. Od samego początku ten ruch będzie mieć zajadłych wrogów. Więc jeśli istnieje, to już dziś skupia się na nim uwaga tych, którzy chcą Polski wegetującej, fałszywej, nijakiej i bezkształtnej jak mgła.
Jak zacząć?
A moze - przez porzucenie starej pokusy budowania kolejnego smoka (chocby malutkiego) czyli organizowania ruchu przez kogos, ruchu ktory ktos tez bedzie musial zabezpieczac, i mu przewodzic?
UsuńJuz kiedys byla podobna sytuacja. Ona przeciez nie jest tylko polska.
Te slowa: "Naprawdę lepiej będzie, jeśli nie zostanie opublikowany. (...) Z innych powodów." - czyz to nie sa slowa z J.11,50 - "Lepiej dla was, zeby jeden czlowiek umarl za narod, niz zeby caly narod zginal". Owszem: ma racje Pan Gospodarz, ze takie slowa nie powinny byc wypowiadane z pozycji jakiejkolwiek wladzy. A jednak: coz wtedy wydano na smierc? Prawde! - wedlug tego samego zrodla. Co potem zrobili ci, ktorzy wiedzieli ze ta Prawda jest i Droga i Zyciem? Czy organizowali ruch? Nie. To zrobiono dopiero wowczas - i tez nie wszyscy do tego przylozyli reke - gdy pojawila sie szansa przywiazania tego ruchu do istniejacej wladzy. Wczesniej byli zorganizowani jak pszczoly i mrowki, samoorgqanizujace sie, tyle ze ciagle in statu nascendi i niezniszczalni dlatego, ze ich glowa nie byl organizator, tylko Prawda ktorej Zycie wzajemnie pielegnowali. Taktycznie rzecz biorac, i huzaria i AK operowaly podobnie, choc w duzo wezszym polu - czyli koordynacja i porozumienie poziome suwerenow lub suwerennych malych grup. Jedyne czego trzeba samodzielnym ludziom to Prawdy. Tyle, ze ta Prawda - to nie tylko to o czym mowi Gospodarz. To takze - miedzy innymi - rozpoznanie wlasnego terenu - czyli wlasnego smoka, czyli to o czym mowi Pan - ale az do szczegolow klinicznych, i to w kazdym etapie zycia od narodzenia do smierci aby pomoc takze i w wychowaniu, i w naprawianiu czego sie nie da wlasna wola szybko usunac. Wiedza o tym istnieje, ale wymaga podobnej determinacji i cwiczenia umyslu, uczuc i woli jak wszystko co jest zawsze wymagane przy przechodzeniu porzez pustynie, a co jest znane zwykle - jak i w tym wypadku - pomijajac przesmiewcow - to z ksiazek kucharskich dla ciezko uspionych, i z uczonych analiz tego co sie stalo w wyniku prob degustacji.
non possumus
UsuńSatis! :)
UsuńSerdecznie pozdrawiam
Dobry wieczór.
OdpowiedzUsuńOdniosę się do kwestii końcowych tekstu, a mianowicie niżej cytowanego fragmentu i tego, co po nim następuje:
@ Dziś potrafię powiedzieć, że nie mogłem się nie pomylić.
Nie mogłem, bo napisanie w roku 2015 – „wybór Andrzeja Dudy jest operacją środowiska b. WSI, uzgodnioną z PiS-em w ramach koncepcji nowego rozdania” - byłoby nie tylko bezskuteczne i nieoparte na rzeczowych argumentach, ale ściągnęło na autora gromy ze strony wyborców PiS, z podejrzeniem o „robotę agenturalną” włącznie.@
Zważywszy na Pańską, Panie Aleksandrze Ścios, niezależną działalność, niezależną od opinii propagandowych tub zniewolonych mediów - owszem, mógł się Pan pomylić, bo przecież wynurzenia reglamentowanych ćwierćinteligentów w sensie rzeczowym - jak to się ujmuje - po Panu "spływają" i muszą spływać, bo w rzeczywistości rzeczowe nie są. Nie traktuję tutaj o ich rzeczywistej naturze, tj. antyniepodległościowym charakterze, antyludzkim i amoralnym, bo te każdorazowo winny wzbudzać nie tylko odrazę, ale i powodować głębokie wyrazy sprzeciwu (na której to drodze nie można Panu niczego zarzucić), zostawiając na boku wszelkie bruzdy, z rozmysłem tworzone przez usłużnych postsowieckiemu systemowi w taki sposób, aby nieproszenie gościć na w pełnych frasunku twarzach patriotów, ale i w sposób dotkliwy ranić i deptać ich oddane wolności dusze. Jednak skargi na to nigdy u Pana nie wyczytałem, co akurat budzić powinno budujące perspektywy w diagnozach dotyczących rzeczywistości, ale i przyszłości, w których wbrew powszechnej toksyczności zdeklarowanych i ukrytych wrogów, polska dusza wciąż pozostaje i będzie nieśmiertelna.
Tym niemniej, czy aby na pewno taka teza nie była do obrony? Zważywszy na deklaracje kolejnego - ówczesnego kandydata na - strażnika żyrandolu; no - deklaracje to chyba mocne słowo, biorąc pod uwagę ewidentne chowanie głowy w piasek, marginalizowanie kwestii aneksu do Raportu i uciekanie od jasnej deklaracji co do konieczności jego publikacji. A ta konieczność przecież powinna być oczywista, szczególnie dla najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych, który musi mieć na uwadze kondycje oddanych Rzeczpospolitej żołnierzy, wrzuconych mimowolnie do postPRL-owskiego bagna, a dobrowolnie i honorowo świadczących służbę w imię Boga i Ojczyzny. "Decyzja" o pozostawieniu aneksu w szafie była, jest i pozostanie aktem haniebnym, który definitywnie pozbawia wszelkich podstaw do bycia reprezentantem Państwa Polskiego choćby najniższego szczebla. Co w przypadku objęcia najwyższego stanowiska w naszym państwie, maluje się już nie tylko hańbą, ale i grzechem wołającym o pomstę do nieba, niezmywalnym na wieczność.
Przepraszam.
Szczęść Boże.
Paweł Patrycjusz,
UsuńDla mnie, taka teza była nie do obrony. I jeśli dziś objawiło się wielu takich, co rzekomo – przewidywali i wiedzieli, traktuję ich jako oszustów i mitomanów.
Napisać można wiele. Uzasadnić to rzeczowo, to już inna sztuka.
Przyznaję natomiast, że w tamtym czasie, bardzo chciałem uwierzyć w swoją pomyłkę.
Może dlatego, że taka wiara niosła jednak dar nadziei i nie skazywała na samotność.
Bardzo dziękuję za Pańskie refleksje
Z Bogiem
„Genialny strateg” i mister „proszę zaufać”. Dżizas, to dobre dla jakichś pensjonarek a nie mężczyzn.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że zawsze ta buta władzy przenosi się na niższe szczeble. Ta mentalność wiedzących lepiej. Jaki gnojek na samym szczycie takie gnojki pomniejsze biorące przykład, utwierdzeni w przekonaniu, że to jest właściwy sposób postępowania.
Że niby chodzi o bezpieczeństwo państwa? (bo spodziewałbym się takich życzliwych napomnień i tłumaczeń). Ile razy słyszę ten lub podobny frazes że chodzi o moje bezpieczeństwo lub całego narodu to wiem, że chcą mnie oszukać.
Po Smoleńsku, w który na 100% byli zamieszani polscy współpracownicy rosyjskich służb ten argument jest tym bardziej fałszywy. O jakim bezpieczeństwie może być mowa w tak upokorzonym państwie? Czyich tajemnic można tu jeszcze strzec?
Prymitywne plemiona z głębi buszu mają więcej godności gdyby im podstępnie zabić wodza.
Panie Przemku,
OdpowiedzUsuńMyśmy już zaczęli. Dawno temu, bo w czasach, gdy nikt i nigdzie nie poruszał „zakazanych” tematów i nie stawiał trudnych pytań.
Dlatego zamiast pytania o początek, trzeba zastanowić się – co dalej?
O niektórych rzeczach związanych z tym pytaniem, możemy mówić otwarcie.
O innych, lepiej publicznie nie wspominać. Żyjemy w państwie, w którym dostęp do systemu politycznego – a zatem do mediów, przekazu publicznego, finansów, mają tylko te partie i grupy obywateli, które wyznają wiarę w mitologię III RP i nie dążą do obalenia magdalenkowego truchła.
W „państwie socjalistycznym nowego typu” (jak III RP nazwali esbecy w dokumencie z 1989 roku) nie może być miejsca dla autentycznej opozycji. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Zachowania grupy rządzącej i jej mediów w stosunku do wyborców krytycznie oceniających „dobrą zmianę”, w pełni to potwierdzają. Oni są gotowi „dyskutować” z jakimś Schetyną czy Petru, ale nigdy nie podejmą polemiki z opiniami, jakie pojawiają się na tym blogu.
Świadomość istnienia takich ograniczeń, nakłada szczególne obowiązki na tych, którzy myśleliby o utworzeniu nowej siły politycznej.
Dostrzegam tu dwie możliwości.
Pierwsza – to koncentracja „radykałów” wokół postaci przywódcy-lidera. Postaci, w której prawość i szczerość intencji mielibyśmy prawo wierzyć. Człowieka silnego i rozpoznawalnego, o określonym systemie poglądów i celów. On byłby „zwornikiem” tych osób i środowisk, które chciałbym przeprowadzenia całkowitej dekomunizacji i obalenia „republiki” III RP. W tej opcji zawiera się potrzeba działań dwutorowych: jawnych – w celu zaistnienia w życiu publicznym, oraz ukrytych – dla weryfikacji członków i pozyskiwania nowych.
Druga – to droga oddolnego budowania struktur, tworzenia ich od podstaw, w środowiskach osób najbliższych, w kręgu zawodowym i towarzyskim. Bez określonej „przynależności” i barw partyjnych. Tam, gdzie ludzie się znają i nie dopuszczą do wtargnięcia „Onych”. Te małe grupy, byłyby doskonałym zapleczem ale też „tworzywem” nowej siły politycznej.
Tu również, do ich konsolidacji potrzeba byłoby osoby przywódcy – lidera. Dlaczego? Ponieważ, jako społeczeństwo, nie mamy żadnych doświadczeń w tworzeniu autentycznych, oddolnych ruchów obywatelskich – bez „politycznej czapy” lub „autorytetów” wyciągniętych z archiwów bezpieki.
Trzeba zatem, by na czele takiego przedsięwzięcia stanął ktoś wyjątkowo mocny i prawy.
Kiedy i jak może się to stać? Myślę, że ten proces już się rozpoczął. Przed rokiem pisałem, że stanie się to wówczas, gdy Polacy dojdą do nowego „krańca upodlenia”, gdy coraz więcej osób zacznie dostrzegać rzeczywistą kondycję „dobrej zmiany” i charakter przywódców „środowiska patriotycznego”.
To, co dziś widzimy, nie jest objawem jakiegoś „kryzysu”, lecz konsekwencją ustaleń poczynionych z akuszerami nowego rozdania.
Być może, trzeba będzie doświadczeń związanych ze słabością i zaprzaństwem ludzi PiS i kolejnych lat upokorzeń. Również z takich rzeczy, można wyprowadzić dobro, bo pozwalają one poznać – kto jest kim, ale też sprawdzić własną odporność i siłę.
W takim razie działam wokół siebie i czekam na sygnał.
UsuńPine,
OdpowiedzUsuńW opinii, a właściwie, decyzji pana Kaczyńskiego dotyczącej aneksu, nie ma nic „mesjanistycznego” i Pańska parabola jest bardzo daleka od prawdy.
To nie jest sytuacja, którą można zamknąć w słowach - "Lepiej dla was, żeby jeden człowiek umarł za naród, niż żeby cały naród zginał". Nawet, gdy słowa te wypowiada faryzeusz.
Ci (ten), którzy postanowili ukryć przed Polakami wiedzę zawartą w Aneksie, nie robią tego dla naszego dobra (jakkolwiek pojmowanego) lecz dla dobra własnego i własnych korzyści.
I nie o ocalenie narodu chodzi, lecz o ochronę „dobrego imienia” i nędznych interesów kilku nędznych geszefciarzy.
Ci ludzie, nie dlatego bronią nam dostępu do prawdy, że mogłaby ona wprowadzić zło, niepokój lub wojnę, ale dlatego, by zło było chronione, a niepokój i wojna nadal należały do arsenału środków, jakimi dysponują Oni.
Taką decyzją, Kaczyński i Duda pokazują, że boją się tych milionów Polaków, którzy uwierzyli w „dobrą zmianę”. A nie tylko boją, ale tymi milionami gardzą, bo stokroć dla nich ważniejsza okazuje się dyspozycja „zachowania spokoju i równowagi”. Nieważne – czy wydana przez łobuzów w brązowych butach czy łobuzów ubranych w fiolety. Nie nam ona służy.
Dlatego Aneks nie jest – jak wołają głupcy i utrzymuje agentura, jakąś„ puszką Pandory”, z której na Polaków ulecą nieszczęścia i troski.
Ujawnienie tej wiedzy ( i nie tylko tej) byłoby raczej zamknięciem prawdziwej „puszki Pandory”, którą wylali na Polskę komunistyczni bandyci i ich seksoty podczas libacji w Magdalence. Wylali, nie zostawiając nam nawet nadziei.
Panie Aleksandrze,
UsuńAlez w kwestii aneksu - pelna zgoda. Nie chce odwodzic od najwazniejszego tutaj watku - wyjasniam tylko, ze sens mojego komentarza byl taki: Slowa Kajfasza nie mialy na celu dobra narodu. Moze jakiejs fermy kurczat, ale nie narodu. Ludzie bez prawdy pomalu przestaja byc ludzmi, w kazdym narodzie, na calym swiecie, po prostu na zasadzie amputacji jednego z podstawowych warunkow czlowieczenstwa. I nieublaganie pomalu to sie takze przeklada takze i na wszystkie podejmowane decyzje, i biologie.
Tak samo aneks - zawarta w nim tresc jest puszka Pandory wylacznie dla tych ktorzy go kryja; dla spoleczenstwa istotnym narzedziem w skutecznej uzdrowicielskiej samoorganizacji.
Pozdrawiam
pine,
UsuńUdzieliłem odpowiedzi w takim kontekście, w jakim zrozumiałem Pański komentarz. Jeśli nie dostrzegłem prawdziwego sensu, przepraszam i cieszę się, że widzimy sprawy podobnie.
Pozdrawiam
Bardzo prosze nie przepraszac. Takie porownania sa dzis tak strasznie ryzykowne ze omal bezuzyteczne - sa jak karty do gry zbyt oblepione od wiekow uzycia by latwo doczytac nominal.
UsuńCaly dramat, jak i jego smieszna malosc w jego jadrze, polega na tym, ze to wszystko juz i bylo, i ciagle jest; ludzie niewolni sa tylko odbitkami, choc moga wierzyc ze tworza. To pomaga zmierzyc sie z problemem - tak sadze.
Pozdrawiam serdecznie
Serdeczne gratulacje za jak zawsze swietna analize polityczna. Az nasuwa sie paralela do umowy okraglostolowej. Ale moze to jedyna droga aby wyrywajac wolnosc po kawalku uzyskac ja kiedys cala? Pozdrawiam serdecznie z glebokim uklonem, A. Keschenau
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzliwą ocenę. To prawda, "umowa okrągłostołowa" jest w III RP stałym punktem odniesienia, w relacjach politycznych i publicznych.
UsuńZawierane w tym państwie "kompromisy" zwykle dotyczą tych samych stron, które zgotowały nam magdalenkową hańbę.
Natomiast porównanie z "wyrywaniem wolności po kawałku", może byłoby sensowne, gdybyśmy mieli postaci życia politycznego na miarę II Rzeczpospolitej oraz przywódcę, który za wizję wolnej Polski, byłby gotów do stoczenia prawdziwej walki.
Pozdrawiam
Po wspólnym kaczyńsko-dudowym komunikacie, że "lepiej będzie" nie ujawniać Aneksu, w pocie czoła pracują różnego rodzaju uspokajacze, którzy próbują elektoratowi wyjaśnić, że chodzi przecież o mądrość etapu i "lepiej będzie" zająć się czymś innym, a nie popełniać myślozbrodni o zdradzie i kolejnej odsłonie grubej kreski dla zdrajców.
OdpowiedzUsuń- uspokajacz nr 1 z TVP - Marcin Wolski: Publikacji Aneksu nie chciał MON [sic! - kazef]
https://www.fronda.pl/a/marcin-wolski-dla-frondy-aneks-wsi-byc-moze-maci...
- uspokajacz nr 2 z "Gazety Polskiej" - Tomasz Sakiewicz: Zamieszanie z aneksem było prowokacją wobec Kaczyńskiego {sic! - kazef]
https://www.fronda.pl/a/tomasz-sakiewicz-dla-frondy-aneks-wsi-i-proba-zr...
- uspokajacz nr 3 z Polsko-Rosyjskiej Grupy Do Spraw Trudnych. Z tytułem profesora, ale napięcie związane z Aneksem, sprowadziło go na mało profesorskie poziomy artykulacji przekonań. Cytat:
"Tak więc ci, którzy chcą pluć dziś na prezydenta Dudę, plują tak samo na pamięć Lecha Kaczyńskiego, i będą mieć także dodatkowy kłopot, bo będą musieli powiedzieć ''Jarosław Kaczyński jest zdrajcą'' - tak samo jak Andrzej Duda i jak Lech Kaczyński. Otóż uważam, że ci, którzy tak mówią są ludźmi nierozumiejącymi na czym polega dobro państwa polskiego."
https://www.fronda.pl/a/prof-andrzej-nowak-dla-frondy-celem-rozmow-duda-kaczynski-jest-dobro-polski-doradzam-wstrzemiezliwosc-w-ocenach,101422.html
Prawidłowe linki do 2 pierwszych "uspokajaczy":
Usuńhttps://www.fronda.pl/a/marcin-wolski-dla-frondy-aneks-wsi-byc-moze-macierewicz-bedzie-mial-problemy,101329.html
https://www.fronda.pl/a/tomasz-sakiewicz-dla-frondy-aneks-wsi-i-proba-zrobienia-klopotu-j-kaczynskiemu,101337.html
kazef,
UsuńNic nowego. Po staremu obrzydliwe. Taka też rola "uspokajaczy".
Perspektywa wyznaczana poprzez stanowiska, układy i inne frukty "dobrej zmiany".
Wprawdzie "wywód" prof. Nowaka aż prosi się o rzeczową krytykę (zawiera wyjątkową ilość banialuk), to dyskutowanie z urzędowym "uspokajaczem" jest pozbawione sensu.
Umowa okrągłostołowa, 12 lat, pół roku, 12 Lat, dwa lata, 12 lat, dwa lata i trzeba się zabierać. Limit zaufania wyczerpie się bo zaczną się ujawniać prawdziwe intencje. Właściwie to już widać. Kto weźmie 12 lat?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pan profesor się zagalopował. Jak można nazywać zdrajcami ludzi którzy przysięgali na Konstytucję i do pomocy w obronie tej Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej nawet przywoływali Boga. Tak robią.
OdpowiedzUsuń"Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem". Przysięga może być złożona z dodaniem zdania "Tak mi dopomóż Bóg".
Ślubowanie posłów jest dość podobne.
Chyba że Pan Profesor myśli o zdradzie przysiąg których treści nie znamy.
Pozdrawiam
Oni nas nie zdradzają, oni ciągle stoją po tej samej stronie. Aby nas zdradzić musieli by nam przysięgać. Proszę sobie przeczytać roty przysiąg z Konstytucji 1935r. Proszę przeczytać roty przysiąg wojskowych po IWŚ do dzisiaj. Cham już nie ma czapki z piór, cham ma na łbie kołtun. Ten o którym mówił Trump. Trzeba aby Naród powstał, zerwał kołtun, ustanowił nowe instytucje. Odebrał nowe przysięgi.
UsuńNikt nie wspomina o wczorajszym wyroku SA Gdańsk skazującym pana Wyszkowskiego z powództwa "Bolka"??
OdpowiedzUsuńTo jest egzemplifikacja tematyki alarmistycznie opisywanej na blogu Ściosa.
Tylko i aż tyle!
Na pobliskim Stadionie Narodowym trwa spotkanie szesnastu ministrów europejskich z wiceministrem transportu komunistycznych Chin. Wszyscy się cieszą i nikomu nie przeszkadza sierp i młot na czerwonym chińskim sztandarze.
Ale k...."dobra zmiana"!!
Strasznie żałuję, że nie umiem mądrze napisać o tym " co mnie boli".
Pozdrawiam.
Dla pana @jan kowalski: wspomina IPP cenzurowana prewencyjnie przez macherów "dobrej zmiany" [https://youtube.com/watch?v=pf-sfEeP9rs].
OdpowiedzUsuńhttp://www.fronda.pl/a/dr-targalski-dla-frondy-kasta-wygrala-zadnych-reform-nie-bedzie-kapitulacja-pis-w-imie-jednosci,101549.html
OdpowiedzUsuńDr Targalski Ameryki nie odkrył ale miło przeczytać, że ktoś jeszcze podobnie diagnozuje rzeczywistość. Mówią mądrzy ludzie: w polityce mus być delikatnym, zjadać własny język, itepe ale... przecież to też tylko wybór - cholera jasna! - mniejszego zła??!!
Ad tłita i w ogóle.
OdpowiedzUsuńJK o aneksie, najlepiej oglądać od 26:10 min (w tej rozmowie wcześniej również o LK i dlaczego nie opublikował):
KILK
„[…] ja pamiętam, ja tego aneksu nie zdołałem przeczytać. Byłem premierem i tylko wtedy miałem takie prawo ale […] miałem tyle różnych zajęć, że po prostu nie dałem rady.” – 26.03.2015
”Ja należę do nielicznych ludzi, którzy czytali aneks. Naprawdę lepiej będzie, jeśli nie zostanie opublikowany. To jest moje głębokie przeświadczenie.” – 14.10.2017
Jeśli dziś JK stwierdza, że czytał aneks to by znaczyło, że zapoznał się z nim nielegalnie, nie mając już ustawowych uprawnień. Zapoznał się przecież na tyle dobrze by twierdzić, że nie należy go publikować i by w dwa lata całkowicie zmienić swoje zdanie na temat jego zawartości.
Tak na chłodno. Człowiek ma opory by szturchać JK, który ma aureolę męczennika (w dużej mierze zasłużoną) ale dosyć mam już zabaw w kotka i myszkę. A zatem - ja, jak każdy normalny człowiek w IIIRP unikam sądów i wszystkiego co się z tą kastą wiąże ale - jest sprawa do zrobienia, może nawet chwilowa sława. Trzeba zostać sygnalistą i zasygnalizować podejrzenie popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego w związku z wypowiedzią, że jako premier się nie zapoznał a dziś twierdzi, że czytał i ma wyrobione zdanie. (czy wykroczenia? i z jakiego paragrafu, kodeksu, przepisu? Ja naprawdę gardzę tym prawniczym bagnem i terminologią dopóki to nie jest zdrowy organizm).
Red: […]Komorowski [...] jak później twierdzi, ten Aneks był głównie wymierzony w niego. […]
JK: […] Nie ma wątpliwości, że tam musiały być jakieś rzeczy, których bardzo obawia się pan Komorowski, że to wszystko powinno być wyjaśnione, i że gdyby w Polsce normalnie funkcjonowała demokracja to nikt nie mógłby zostać głową państwa bez wyjaśnienia tego rodzaju wątpliwości.
Ciekawe dlaczego nikt z totalnej opozycji nie wyciąga takich "kwiatków". Przecież jakby sprawa trafiła w odpowiednie "rączki" to dostałby pewnie karę śmierci, której jak wiemy "nie ma".
Usuń