Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 21 lutego 2018

NUDIS VERBIS-PRZECIWKO MITOM - ODCZYTAĆ MACKIEWICZA

Ta książka jest publicystyczną próbą wytyczenia drogi do autentycznej wspólnoty. Próbą niełatwą, bo wymagającą pokonania szeregu mitów, które od dziesięcioleci ciążą nad naszą myślą polityczną i skutecznie paraliżują dążenia Polaków.
Mitologia, stworzona przez „elity” III RP, dotyczy nie tylko kwestii wewnętrznych i odrzucenia dychotomii My-Oni, ale fałszuje obraz relacji z naszymi sąsiadami, Europą i „wolnym światem”.
Dwa przerażające mity – georealizmu i demokracji III RP, zagradzają nam drogę do wolnej Rzeczpospolitej.
11 listopada 2017 roku, wydawnictwo PROHIBITA Pana Pawła Toboły Pertkiewicza, wydało książkę „Nudis verbis-przeciwko mitom”. Zamieszczony powyżej fragment wstępu ujawnia intencję jaka towarzyszyła mi podczas pisania tej książki.
Jeśli powracam do tematu „Nudis verbis” i absorbuję uwagę książką wydaną przed kilkoma miesiącami, to dlatego, że chciałbym rozpoznać – czy i na ile, wyrażony we wstępie zmysł wytyczenia drogi do autentycznej wspólnoty, znajduje potwierdzenie w opiniach czytelników i jest przez nich akceptowany?
Czy refleksje zawarte w tej książce, wolno traktować jako próbę pokonania mitów i ograniczeń narzuconych nam przez „elity” III RP, czy też pozostają one w sferze politycznych mrzonek i utopii ?
W jakim zakresie, tego rodzaju publikacja, może wyznaczać punkt wyjścia na drodze długiego marszu? Nie jego karykatury - marszu „trzech kadencji”, politycznego kuglarstwa,troski o posady i apanaże, lecz trudnej, polskiej drogi do Niepodległej.
Jako autor piszący pod pseudonimem, pozbawiony zatem przywileju bezpośrednich spotkań z czytelnikami, nie mam innego sposobu na poznanie Państwa opinii, jak poprzez rozmowę na blogu bezdekretu. Zrozumienie – jak tematy poruszone w „Nudis verbis-przeciwko mitom” są przez Państwa odbierane, do jakich prowadzą konkluzji, jest dla mnie niezwykle ważne.
Istnieją podobno dwa rodzaje recenzji: jedne-podobają się autorowi, drugie-wyrażają myśli czytelnika. Wiem jednak, że jeśli książka ma stanowić jakąkolwiek wartość, to tylko wyznaczoną ocenami tych, którzy ją przeczytali.
By przypomnieć tematykę „Nudis verbis-przeciwko mitom”, pozwalam sobie zamieścić recenzję, która sprawiła mi tyleż prawdziwej radości, jak wprawiła w niemałą konsternację.
Radości, bo autor tekstu, Pan Bogdan Zalewski – człowiek wolnej myśli i niepospolitej wiedzy, dogłębnie i nader odważnie odczytał „Nudis verbis”, odnajdując w niej pokłady bliskich mu idei, zakłopotania zaś, bo słowa, jakimi zechciał nakreślić portret autora książki, mogłyby skruszyć nawet mury franciszkańskiej pokory.
Nade wszystko dziękuję Panu Zalewskiemu, że odnalazł w tej książce dziedzictwo myśli Józefa Mackiewicza i zechciał o tym tak dobitnie napisać:
To jest jakby głos Mackiewicza zza grobu, jako autora "Nudis verbis" - publicystyki z lat 1939 - 1949. Jeśli ktoś chce wiedzieć, o czym i w jaki sposób pisałby autor "Kontry", gdyby żył, powinien sięgnąć po dzieło Ściosa.”
Znajduję w tych słowach najwyższe wyróżnienie i równie wielką odpowiedzialność. Sięgając po mackiewiczowski tytuł, czerpiąc z jego literackiej spuścizny i geniuszu myśli, nie miałem cienia pewności, że choć w części sprostam wyzwaniu.
Tym bardziej chciałbym poznać opinie czytelników, że żyjemy w państwie, które wzorem komunistycznego poprzednika, odrzuca myśl Józefa Mackiewicza lub czyni z niej jakąś politycznie poprawną karykaturę. 
Odczytać Mackiewicza – to wielkie zadanie dla wolnych Polaków.



Tekst Bogdana Zalewskiego z 29 listopada 2017:

JAK ŚCIOS SŁOWA OCIOSAŁ DO SAMEGO SEDNA

Pozostaje od lat w ukryciu, pisząc swe artykuły i książki pod pseudonimem Aleksander Ścios.
W swoich wpisach nieraz sięgałem do jego tekstów i tomów, które często czytałem z ołówkiem w ręku. A są to: „Trzecia Rzeczpospolita czy Trzecia Faza”, „Kręgi Piekła sprawa Krzysztofa Olewnika”, „Zbrodnia smoleńska. Anatomia dezinformacji”, „Smoleńsk. Pułapka tajnych służb?”, „Antykomunizm broń utracona”, „Bezpieka. O mitologii służb specjalnych PRL”, „Afera marszałkowa”, „Zbrodnia założycielska III RP. Zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki” i najnowsza „Nudis verbis – przeciwko mitom” wydana w oficynie Prohibita przez prawego wydawcę Pawła Tobołę Pertkiewicza.
Zachęcam z całego serca i umysłu. To tom pełen rozumnych emocji i myśli będących wyrazem pięknych uczuć.
Aleksander Ścios jest w prostej linii spadkobiercą idei, postawy i stylu Józefa Mackiewicza, jednego z niewielu prawdziwie antykomunistycznych polskich pisarzy XX wieku. Oczywistym znakiem tej kontynuacji jest tytuł- "Nudis verbis- przeciwko mitom". To jest jakby głos Mackiewicza zza grobu, jako autora "Nudis verbis" - publicystyki z lat 1939 - 1949. Jeśli ktoś chce wiedzieć, o czym i w jaki sposób pisałby autor "Kontry", gdyby żył, powinien sięgnąć po dzieło Ściosa. Ten nasz współczesny, według mnie najwybitniejszy i najbardziej osobny myśliciel polityczny, dokonuje twórczej ekstrapolacji Mackiewicza. To projekcja tamtej prozy na nasz krajowy ekran, gdy usuniemy z niego neokomunistyczne widma, propagandowe symulakry, wszystkie puste słowa i nierzeczywiste obrazy.
Oto próbka tej twórczej metody. Autor "Nudis verbis - przeciwko mitom" zastanawia się nad aktualnością mackiewiczowskiej wizji geopolitycznej z połowy XX w. „Gdzie przebiega analogia między powojennymi diagnozami pisarza a naszą współczesnością i co wspólnego z obecnym położeniem Polski może mieć opis realiów sprzed 60 lat?"- pyta Aleksander Ścios i przywołuje plastyczny opis Polski rodem z książki Mackiewicza. "Gdybym miał w obrazie odmalować ówczesną tragedię polityczną Kraju, przedstawiłbym naród w postaci pochodu, który z pieśnią na ustach, na przemian męczeńską i triumfalną, gnany jest przez siepaczy hitlerowskich w przepaść bolszewicką, a po bokach kroczące szpalery ‘autorytetów’ konspiracji, pilnujących z pistoletami w garści, aby nikt z tego pochodu się nie wyłamał, nikt nie próbował zawrócić czy innych przed przepaścią nie ostrzegł.”
Ścios potrafi trafnie przełożyć tę wizję na nasze współczesne realia. „Jakkolwiek ‘siepaczy hitlerowskich’ zastępują dziś szacowni politycy niemieccy, z pupilką Stasi na czele, a ‘przepaść bolszewicka, ma być zaledwie koleiną, wytyczoną politycznym ‘georealizmem’, obraz nakreślony przez pisarza musi przerażać swoją aktualnością. Trwająca kolejny rok wojna na Ukrainie, powinna bowiem uświadamiać, że dwa żywioły, rosyjski i niemiecki, nadal potrafią współpracować w dziele zniewolenia Europy. Agresja wobec Ukrainy jest tu zaledwie etapem i swoistym ‘polem doświadczalnym’ nowego sojuszu Moskwy i Berlina. Akta niemieckich polityków, zgromadzone w archiwach Łubianki, wspólnota interesów ekonomicznych i celów geopolitycznych, dają pewność, że sojusz ten przetrwa każdą próbę. Na tle relacji europejskich nadal stanowi on śmiertelne zagrożenie.”
Mackiewicz napisał z bolesną ironią o "kroczących szpalerach ‘autorytetów’ konspiracji". Dziś też mamy nieliczne a krzykliwe "autorytety konspiracji" z symboliczną postacią "Nadredaktora" - szefa "Gazety Wyborczej", guru całego tego aparatu neokomunistycznej propagandy z ulicy Czerskiej. Kiedy czytam najnowszą książkę Ściosa przypomina mi się słynny cytat ze Zbigniewa Herberta, Mistrza dla autora "Nudis verbis- przeciwko mitom": „Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca, oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował >>socjalizm z ludzką twarzą<<. To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jest potwór, więc powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję takich hybryd i uciekam przez okno z krzykiem.”
Właśnie w tym herbertowskim znaczeniu Ścios opisuje przekleństwo "hybrydyczności" ojców założycieli III RP: „W czasach PRL-u, zetknięcie komunizmu z polskością, zawsze ujawniało przepaść tak różnych systemów wartości, obnażało odrębności języka, kultury i tradycji. Napotykano ją szczególnie tam, gdzie komuniści próbowali mieszać porządki; godzić patriotyzm z dogmatem internacjonalizmu lub integrować państwowy ateizm z polskim katolicyzmem. Sztuka połączenia tych nieprzystawalnych światów, udawała się tylko osobnikom praktykujący postawy konformistyczne: z jednej strony ‘otwartym katolikom’, w rodzaju Mazowieckiego czy Wielowieyskiego, z drugiej -‘marksistowskim schizmatykom’ jak Kuroń i Michnik. Z połączenia tych postaw stworzono zatem grupę demokratycznej opozycji, by znaleźć w niej partnerów do rozmów z komunistami. Ten system selekcji pozwala zrozumieć, dlaczego niemal wszyscy ludzie owej opozycji - budujący z ekipą Jaruzelskiego podwaliny III RP, to osoby w różny sposób związane z partią komunistyczną: jej członkowie, sympatycy, beneficjenci ówczesnych władz, artyści uwikłani w zależność od reżimu, uczestnicy życia publicznego w PRL, piewcy wszelkich odmian komunizmu ‘z ludzką twarzą’, oddani agenci bezpieki, a w najlepszym przypadku - ‘pożyteczni idioci’, pełniący z nadania SB rolę kompanów i magdalenkowych statystów.”
Ten cytat z książki Aleksandra Ściosa to dla mnie najwierniejszy obraz tego przeklętego dla Polski środowiska, "blatujacego" się z komunistami. Razem wpatrzeni wyłącznie w mityczną "przyszłość", w tchórzliwym geście zapomnienia o własnych przewinach, zwolennicy politycznej "futurologii" kpią z tych, którzy powracają do pism prawdziwie niezłomnego antykomunisty. Mackiewicz nie jest dla nich wyrzutem sumienia, a przebrzydłą figurą z czasów, gdy ich przodkowie wyzywali takich jak on Polaków od "karłów reakcji". Po co wracać do anachronicznych "narracji"? Jeszcze ktoś mógłby dojść do groźnego wniosku, "że optymizm nie zastąpi nam Polski"!
Ze świecą szukać u nas tak trafnych i bezkompromisowych analiz jak Ściosa.
On nie jest z naszego świata dziennikarskich geszefciarzy i kramarzy pióra, piewców kompromitujących ich kompromisów. Jest totalnym outsiderem, twórcą wyklętym, autorem zbójeckim, więc i na tej płaszczyźnie powtarza los swego Mistrza. Świadomie podąża jego wąską i niebezpieczną, samotną ścieżką pośród skał, gdzie oddycha się ostrym, górskim tlenem, dlatego warto ryzykować, zamiast w tłumie, bezpiecznie łazić po zadymionych dolinach, snuć się beznadziejnie po drogach donikąd jak bezsensowny słowny smog.
Bo Ścios to haust! Jego blog jest hipertekstualną hiperwentylacją.
A czytać jego tom i pisać o nim to robić głęboki wdech-wydech!
Tak, proszę Państwa, my mamy swojego nowego Mackiewicza!
Ścios pisze tak, jakby przewidywał, co "Ptasznik z Wilna" sądziłby o nas- dzisiejszych Polakach i naszych elitach, jak oceniałby wydarzenia z przełomu XX i XXI wieku, jakie diagnozy stawiałby w pierwszych dekadach III RP, jakie pisałby dla nas recepty. Ta medyczna metaforyka nie jest przypadkowa. Ścios pisze o "dżumie" zbierającej żniwo w Polsce i na świecie, nawiązując do słynnej powieści innego swojego mistrza Alberta Camusa.
Autor "Nudis verbis. Przeciwko mitom" przekonująco argumentuje, że wciąż śmiertelnie groźna jest szalejąca dżuma komunizmu, zabijająca "duszę narodu". Na czym polega ten mord? Jeśli rozpoczęto go w latach 40. ubiegłego wieku, nie skończył się wraz z rzekomym ‘upadkiem komunizmu’. Ta zbrodnia trwa do dziś- w państwie zbudowanym na kłamstwie i sukcesji komunistycznej. Jest na etapie, w którym mieszkańcy nieszczęsnego Oranu cieszyli się ze śmierci szczurów roznoszących zarazę. Cieszyli niepomni ostrzeżenia, że dopiero śmierć roznosicieli wywoła epidemię i zabije całą populację. Bakcyl nie mógł zniknąć, on się nie ulotnił jak kamfora. Wirus zmutował i jeszcze bardziej uodpornił się na ideowe szczepionki i antybiotyki wiary. Co więcej jego efekty stały się niemal niewidoczne. Neokomunistyczna dżuma nie atakuje już głównie ciała, ona skuteczniej zabija nasze dusze. Kiedy marksizm pustoszył ekonomicznie zainfekowany kraj, taki gramscizm w spokoju pozostawia "bazę", atakując "nadbudowę". Całe grupy "intelektualistów" gorączkują, bełkoczą, halucynują, bo masowo najadły się neokomuszego szaleju. Znaleźć zdrową, odporną na jad jednostkę to prawdziwy cud. Jednym z elitarnych pisarzy, absolutnie niepodatnym na epidemię szalonych "świętych krów" komuny, jest właśnie Aleksander Ścios. On sam jest jak szczepionka!
Komunizm to dżuma, ale jest i cholera - tak zwanego georealizmu. Czym jest ta śmiertelna choroba "elit" III RP, którą ci zawsze "mądrzejsi" zarażają nas, biednych rodaków-rabów? Co to są za smutki-trutki, toksyczne koncepcje? „Ich twórcy nie tylko nie wierzą w potencjał Polaków i możliwość zbudowania silnej państwowości, ale porażeni własną niemocą, uczynili z naszego położenia geograficznego najtrwalsze kajdany. Bo jeśli nie ‘współpraca z Rosją’- to wizja ekonomicznej kolonii niemieckiej. Jeśli nie ‘zbliżenie z Zachodem’ - to moskiewski jasyr. ‘Przekleństwo georealizmu’ będzie nam ciążyć tak długo, jak długo dajemy wiarę, że Polska musi być proniemiecka. Albo nie istnieć w ogóle.”
Aleksander Ścios suchej nitki nie pozostawia na tej "filozofii" niewolników. Dla mnie osobiście to najcenniejszy wkład pisarza w naszą, polską tradycję niepodległościową. Dzięki autorowi "Nudis verbis-przeciwko mitom" ciągle żywe są koncepcje rodem z naszego wspaniałego dwudziestolecia międzywojennego. Przenikliwy publicysta nie pozwala nam zapomnieć, że nasz kraj zawsze leży między dwiema obcymi, ba!, wrogimi potencjami, nieustannie ekspansywnymi, prawie bez przerwy agresywnymi, dążącymi do realizacji swoich chorobliwych imperialnych ambicji, szalonych planów ponad stan. Jednym z najważniejszych fragmentów książki jest dla mnie pięć zdań na ten temat.
Polska nie potrzebuje bowiem- ani Rosji ani Niemiec. Sąsiedztwo tych państw jest dla nas źródłem nieustannych konfliktów, wojen i ograniczeń państwowości. Jeśli syta i próżna Europa ‘potrzebuje Rosji’ - niech brata się z nią na własny rachunek. Nigdy zaś kosztem Polski i naszej niepodległości. Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że w najżywotniejszym interesie Polaków leży, by Rosja została rozbita i zniknęła z mapy świata, Niemcy zaś stały się krajem słabym militarnie i gospodarczo.”
To dla mnie fragment, który z lubością ze Ściosa tutaj przepisuję: pięć prostych zdań jak palce prawej dłoni: raz, dwa, trzy, cztery, pięć. I wystarczy. Gdyby "Nudis verbis- przeciwko mitom" składało się tylko z takiego krótkiego akapitu, wystarczyłoby mi to, by kupić cały tom autora. To dziś złota myśl!
A przecież takich zdań jest tam bez liku. Głośno klaszczę w dłonie, kiedy autor cytuje słowa Józefa Mackiewicza dotyczące amerykańskiej pomocy wyłącznie tym krajom, które same tak bardzo się starają, że na to sojusznicze wsparcie zasługują. Te oceny sprzed 60 lat znakomicie współgrają z cytowanymi przez Aleksandra Ściosa analizami szefa amerykańskiego Stratforu George’a Friedmanna.
Bardzo trafne jest przeciwstawienie twardej polityki Izraela wobec arabskich sąsiadów potulności "naszych" georealistów w stosunku do państw ościennych. Kudy nam Polakom do mądrych Żydów?
Przekonuje mnie postulat "polskiej drogi" w polityce zagranicznej bez oglądania się na spójność "Unii Europejskiej" i "jedność NATO". Autor słusznie dowodzi, że interesy najważniejszych naszych zachodnich "partnerów" są sprzeczne z polską racją stanu. I ja palę Paryż, burzę Berlin oraz Brukselę.
Mimo że często - z braku lepszej alternatywy- bronię polityki rządu Prawa i Sprawiedliwości, przytakuję publicyście, który stracił nadzieję na wyrwanie się partii Jarosława Kaczyńskiego z konsensusu Okrągłego Stołu, systemu III RP oraz georealizmu. Podzielam też pogląd, że prezydentura Andrzeja Dudy jest bezpośrednią kontynuacją "komorowszczyzny" - personalną oraz strategiczną.
Podobnie pełna zgoda ze Ściosem, że do tej pory w naszym kraju nie było prawdziwie antysystemowego, antykomunistycznego ugrupowania, a wszystkie dotychczasowe przejawy kontestacji III RP (np. Korwin, Kukiz) były jedynie kontrolowanym kanalizowaniem politycznej frustracji elektoratu.

Łączy mnie z autorem bardzo pozytywny ogląd naszego dwudziestolecia międzywojennego. I ja widzę w tym okresie źródło właściwej propaństwowej postawy. Bardzo celna jest na przykład ściosowska analiza maksymy szefa naszej dyplomacji przed II wojną światową. „Polska jest na granicy dwóch światów’- mógł powiedzieć Józef Beck, obserwując zmiany, jakie zachodziły w Europie w połowie lat 30. Ówczesna ‘polityka równowagi’ była wprawdzie koncepcją optymalną, jednak w zderzeniu z europejską ‘polityką ustępstw’ i finalną zdradą Francji i Anglii, musiała zakończyć się klęską II Rzeczypospolitej. Uzupełnienie jej (co wówczas było niemożliwe), poprzez ścisły pakt militarny ze Stanami Zjednoczonymi, tworzyłoby całkowicie inną sytuację.”
Po wojnie całe pokolenia Polaków były zastraszane groźbą sowieckiej interwencji. Wyhodowanie tchórzy myślących o bezpieczeństwie naszego kraju tylko i wyłącznie w zgodzie z interesami Berlina, Paryża i Brukseli oraz w bojaźni i drżeniu przez Moskwicinami to - zdaniem Ściosa- największy triumf komunizmu. Dowodem na tę diagnozę jest fakt, że nasi przodkowie z Dwudziestolecia takich obaw nie przejawiali i nie stawiali sobie podobnych barier w dyplomacji.
III RP to fałszywa nazwa, bo nie jest żadną kontynuacją II RP.
Ścios trafnie wskazuje jedynego polityka, który potrafił wyrwać się z oków georealizmu i pęt strachu przed Rosją. To prezydent Lech Kaczyński, który nie tylko słowami, ale i czynami przeczył fatum polskiej niemożności. Jego antyrosyjskie gruzińskie orędzie w czasie wojny 2008 roku nie było w jego przypadku pustosłowiem. Jak mówił w Tblisi, tak czynił na co dzień. Nie bał się zapłacić najwyższej ceny za dążenie do celu- pełnej niepodległości Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. To on był kontynuatorem najpiękniejszych tradycji naszego patriotyzmu i prometeizmu, próbując z całą mocą wcielać w życie jagiellońskie wizje.
Na przeciwnym biegunie Osoby prezydenta Polski, którą można potraktować jako personalizację chrześcijańskiej jedności Człowieka, jest fałszywa patchworkowa "tożsamość" lidera Rosji. Mowa Lecha Kaczyńskiego była rodem z Ewangelii -"tak/tak, nie/nie", a czyny z były realizacją Prawdy. A Władimir Putin- nowy komunista? On wyznaje -właściwą dla niektórych drapieżników- przyrodniczą zasadę mimikry, strategię politycznego mimetyzmu, fałszywego upodabniania się do przeciwników, aby ich zwalczać ich własną bronią. „Putin będzie więc socjalistą dla zaczadzonych socjalizmem i narodowcem, dla wyznawców idei narodowych. Stanie się gorliwym chrześcijaninem, gdy przyjdzie mu oszukać chrześcijan i pierwszy sięgnie po symbole wolnomularstwa, gdy sprzymierzy się z masonami. Dla Żydów założy jarmułkę, a muzułmanom zbuduje meczet. Nie ma takich idei, doktryn i religii, których prawdziwy czekista nie byłby w stanie wyznawać.” - napisał przenikliwie Aleksander Ścios, uważny czytelnik prac znawców bolszewizmu - Anatolija Golicyna oraz Wiktora Suworowa.
Jedynym punktem, który poróżniłby mnie ze Ściosem jest jego opinia na temat Donalda Trumpa. Autor "Nudis verbis" bardzo negatywnie postrzega postać obecnego prezydenta USA, jakby widział ją jedynie przez pryzmat zarzutów liberalnych amerykańskich mediów. Czy podejrzane związki z Rosją, nagłaśniane "russian collusion" to najlepsze kryterium oceny teraźniejszego rezydenta Białego Domu? Śmiem wątpić. Wszystkie dotychczasowe działania Waszyngtonu wobec Moskwy i Warszawy, świadczą moim zdaniem o nietrafności, a przynajmniej nietrwałości oskarżeń. Trump czyni (na razie) wszystko, aby cień Putina rzucany na niego podczas kampanii prezydenckiej 2016 znikł bez śladu. Jednak mogę się oczywiście mylić. Podobnie podejrzliwy byłem na początku wobec ostrej ściosowskiej oceny rozpoczynającej się prezydenckiej kadencji Andrzeja Dudy, by oddać Ściosowi sprawiedliwość po tarciach na linii Duży Pałac MON, atakach BBN-u na ministra Antoniego Macierewicza, a w końcu skandalicznych wetach głowy państwa do ustaw sądowych autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Tak więc, także w przypadku Donalda Trumpa mogę w przyszłości przyznać rację autorowi "Nudis verbis- przeciwko mitom". Trwa wciąż polityczna epoka obecnego przywódcy USA, wszystko jest jeszcze możliwe. To work in progress, polityczne doświadczenie antyputinizmu obserwowane in statu nascendi. A na razie - w odróżnieniu od Ściosa- cieszę się prezydenturą Trumpa. Raduję się, że odeszli twórcy resetu z Rosją: Obama oraz Clinton. 

Jednak poza tymi różnicami zdań właściwie powinienem tu przepisać całą książkę Ściosa. Jeśli nie dosłownie, to może choćby tak jak Ścios przepisuje Mackiewicza.
Ambitne zadanie przed sobą postawiłem- ja, pomimo pewnej swojej krnąbrności, idący wciąż na liczne kompromisy z naszą współczesnością, czasem marnym, dopasowujący swój język i styl do tej pośpiesznej, pobieżnej i płaskiej epoki. A przecież moje słowa powinny być suche jak cyfry, każde zdanie logiczne niczym matematyczne równanie.
Całe akapity są przecież u Ściosa jak wyciosane z brył lodu. Autor - spadkobierca niepodległościowych idei polskiego Romantyzmu jest klasykiem eseistycznej formy. NUDIS VERBIS znaczy dosłownie po łacinie "nagimi słowami". Słowniki tłumaczą ten zwrot z języka starożytnych Rzymian na takie polskie zwroty frazeologiczne jak: (mówić) bez ogródek, nie owijając w bawełnę, prosto z mostu. To prawda, naga prawda. Taki jest Ścios. On faktycznie mówi JAK JEST, że użyję tego zgranego sloganu pewnego "fałszywego prawdomówcy".
Jednak mówić o Ściosie jako o weredyku to mało. "Nagie" są jego słowa także w stylistycznym znaczeniu, bo ogołocone z wszelkich zawijasów, niepotrzebnych ozdobników, z tego całego późnego "rokokoko", tak charakterystycznego dla wielu "sławnych" felietonistów, bastardów Gombrowicza lansowanych w pstrych periodykach PRL 2.0.
Ścios udowadnia, że metafory autora "Zwycięstwa prowokacji" wcale nie wyblakły, trzeba je tylko odpowiednio czytać. Publicysta, z wykształcenia historyk idei, znalazł klucz interpretacyjny. Zaczyna od bloga Bez Dekretu, który jest zbiorem notatek na mackiewiczowskich mankietach, zawsze kończąc na gotowych już książkach, wielkich glosach Ściosa, takich jak te: "Nudis verbis - przeciwko mitom".
Dzięki tej książce oficjalna historia współczesna nie różni się niczym od mitologii greckiej. Jak w starożytnych fabułach bogini Atena wyskakiwała nagle z głowy Zeusa, tak III RP ni stąd ni zowąd wypadła ze łba PRL-u. Kto wierzy w to dosłownie, naraża się na śmieszność w oczach tych, którzy czytają Aleksandra Ściosa.


Bogdan Zalewski


link do tekstu na blogu autora recenzji:



11 komentarzy:

  1. Drogi Panie Aleksandrze.
    Doprawdy, trudno cokolwiek nowego dodać do wyśmienitej, listopadowej recenzji Pana Bogdana Zalewskiego. Ten prawy patriota i jak Pan to trafnie ujął "człowiek wolnej myśli i niepospolitej wiedzy", pięknie ubrał w słowa to, co większość z nas myśli.
    Jestem pięćdziesięciolatkiem szczerze zatroskanym o los umęczonej Ojczyzny. Leży mi na sercu, obok mojej wiary i rodziny, jej pomyślność, siła i sprawiedliwy dobrobyt.
    To że wiem kim jestem, czego chcę, w ogromnej większości zawdzięczam Panu i Pańskiej arcyciekawej publicystyce. Od zamachu smoleńskiego, kiedy trafiłem (palec Boży!) na Pański blog, wszystko stało się jasne, proste i czytelne. Wszystko dzięki Pańskim starszym i nowszym tekstom, a teraz dzięki tej wyjątkowej książce-drogowskazie. Wyjątkowej i jedynej.
    Tyle na gorąco, obiecuję ciąg dalszy.
    Pozdrawiam Pana bardzo serdecznie i wszystkich Państwa maszerujących, na naszej wspólnej, polskiej drodze. Szczęść Boże!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Panie Aleksandrze,

    Trudno doprawdy przecenić recenzję Pana Bogdana za którą raz jeszcze tą drogą pragnę mu bardzo podziękować. Jest jednym z trzech Śmiałych ( http://www.rodaknet.com/rp_aktualnosci_2017_dlugi_marsz_przeciwko_mitom_poczet_smialych.html ), którzy wykazali się jakże polskimi cechami: odwagą i prawością.

    Panu zaś dziękuję za ten krótki tekst poprzedzający recenzję. Jest on bardzo ważny i potrzebny nam Maszerującym, bo stanowi esencję tego co my powinniśmy mówić o "Nudis verbis przeciwoko mitom" zachęcając do jej kupna i promowania.

    "Ta książka jest publicystyczną próbą wytyczenia drogi do autentycznej wspólnoty. Próbą niełatwą, bo wymagającą pokonania szeregu mitów, które od dziesięcioleci ciążą nad naszą myślą polityczną i skutecznie paraliżują dążenia Polaków".

    Już to pierwsze zdanie jest decydujące, a reszta cytatu nie powinna pozostawić myślącemu człowiekowi cienia wątpliwości, że to Rzecz dla wolnego Polaka. Reszta wspaniale uzasadnia też niezbędność "Długiego marszu porzeciwko mitom", bo bez ich obalenia nie będzie Niepodległej.

    Dziękuję i serdecznie prawicę ściskam

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Aleksandrze,
    Nie potrafię odpowiedzieć, czy "tego rodzaju publikacja, może wyznaczać punkt wyjścia na drodze długiego marszu?", gdyż dla mnie pewnym punktem wyjścia jest ten blog. "Nudis verbis" na pewno pomogła uporządkować własne moje refleksje, wzmocniła moją wiarę we własne przekonania, gdyż trudno jest znaleźć w mediach podobny punkt widzenia. Książa jest namacalnym dowodem, że ktoś myśli podobnie jak ja, a to dla mnie dużo znaczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szybko i bardziej technicznie.
    +++Moje wrażenia z lektury są bardzo dobre lecz zdaję sobie sprawę z pewnej mojej odmienności. Tzn. moimi opiniami nie należy się zbytnio sugerować ponieważ częściej są odmienne od opinii tzw. ogółu niż z nimi zbieżne. W tym wypadku to nie dobrze. W ogóle myślę, że najcenniejsze byłyby recenzje osób, które… nie czytają tego bloga.

    Przyjemne było czytanie pewnych fragmentów i motywów znanych mi już wcześniej z bloga a w książce szerzej rozwiniętych. Szczególnie fragmenty, które pojawiały się na blogu jako komentarz do czyjejś wypowiedzi. Już wcześniej chyba Urszula Domyślna zwróciła na to uwagę, że czasem w komentarzach są prawdziwe perełki. Teraz już wiadomo dlaczego – bo były elementami tworzącej się książki. ;- )
    Dobrym zabiegiem jest też częste powtarzanie w książce pewnych powracających myśli tak by się utrwaliły.

    ---Z minusów.
    1 Dużo literówek, szczególnie w pierwszych rozdziałach. Aż chciałem wziąć ołówek i je odnotowywać by… przydały się do „ND – przeciwko mitom - wydanie drugie, poprawione” ;-)
    2 Brak przypisów. Za rok, dwa, niektóre sprawy bieżące albo przeszłe mogą być już mniej zrozumiałe dla kogoś kto nie śledzi dokładniej polityki.
    3 Brak informacji przy każdym rozdziale kiedy został faktycznie napisany (długie poszukiwanie wydawcy miało tutaj znaczenie), nawet z podkreśleniem rządzącej wtedy formacji. Wydało mi się to dość istotne przy pewnych fragmentach gdy była mowa np. o mediach i rządzie za rządów PO w czasie teraźniejszym. Czytelnik mógłby się nie zorientować i uznać że ocena dotyczy rządów PiS. Jakkolwiek byśmy nie oceniali rządów PiS to wyszły one naprzeciw nazwijmy to, przeciętnemu patriocie a zmiana jawnie antypolskiej formacji (targowicy) na opcję eksponującą zewnętrzny patriotyzm zaspokaja ambicje ludzi nie znających głębszych myśli (np. Mackiewicza) i skupionych na codziennych medialnych wojenkach i zasłonie dymnej.



    Bardziej merytorycznie.
    Odnośnie stwierdzania: by Rosja została rozbita i zniknęła z mapy świata
    Takie stwierdzenie będzie niezrozumiałe. Nawet u mnie wywołuje pewien sprzeciw. Jak to zniknęła? Razem z ludźmi?
    Rosjanie to też umęczony zdegenerowany i zmanipulowany naród więc ludzi szkoda.
    Ale jak o tym głębiej pomyśleć to owszem, „Rozbiór Rosji” jest jakąś koncepcją, którą warto by promować – tak jak podobno Rosja proponowała Polsce rozbiór Ukrainy! – zatem odwrócenie ról to godny, sprawiedliwy i wcale nie taki szalony pomysł.


    Odnośnie obecnego ustroju Polski (może nie a propos bo nie pamiętam czy o tym jest w książce.)
    Pan się upiera, że albo jest demokracja albo jej nie ma, tak samo niepodległość.
    Myślę, że demokrację ale też niepodległość można jednak stopniować albo określać jakościowo. Różne rzeczy się stopniuje. Prawo często stopniuje np. zbrodnię: czy była dokonana ze szczególnym okrucieństwem czy tylko tak po prostu. Na czasie jest ustalanie czy coś było ludobójstwem czy tylko zbrodnią wojenną czy może czystką albo jeszcze czymś innym. Dlatego podobnie można stopniować w jakim stopniu dany reżim jest dotkliwy albo ile jest wolności.
    Może takie podejście ułatwia rozmowę z osobą postronną bo stanie na pozycji, że w Polsce nie ma demokracji ani niepodległości tylko jest komunizm, który nigdy nie upadł jest skazane na niezrozumienie.


    Książka jako kompendium myśli płynącej z tego bloga jest dobra. Czy bardzo dobra to nie wiem. Znając i (w znakomitej większości lecz nie 100%) utożsamiając się z tymi poglądami nie wiem czy dla osoby, która zetknie się z nimi po raz pierwszy będzie to dostatecznie otwierać oczy. To zapewne sprawa indywidualna i zależy od przygotowania i wiedzy danej osoby.

    Generalna kwestia: jak przełożyć te poglądy na język pop kultury (tzn. żeby trafiły pod strzechy) pozostaje otwarta.

    Książkę wcisnąłem rodzince do poczytania ale nie mam pewności czy po nią sięgną. Na razie ich nie naciskam bo nie chcę być nachalny by nie zniechęcać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie dziękuję, Szanowny Panie Aleksandrze! Kłaniam się nisko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Bogdanie,

      Podziękowania należą się Panu.
      Za odczytanie "Nudis verbis-przeciwko mitom" - w perspektywie myśli i postaci Józefa Mackiewicza.
      Za wielką życzliwość wobec mojej skromnej książki.
      Za godną i odważną postawę, za którą płaci Pan dziś wysoką cenę.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  6. CT,

    Bardzo Panu dziękuję za tak serdeczne słowa.
    Nade wszystko, za nagrodę najwyższą - „To że wiem kim jestem, czego chcę, w ogromnej większości zawdzięczam Panu i Pańskiej arcyciekawej publicystyce.”
    Szczęść Boże!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rodakvision,

    Zacny Panie Mirosławie,

    Recenzji Pana Zalewskiego przecenić nie sposób, ale z tej właśnie przyczyny zadawałem sobie pytanie – czy w ogóle powinna zostać zamieszczona na moim blogu? Czy tak dalece życzliwe słowa i oceny, nie zostaną odebrane jako próba ukierunkowania rozmowy na temat książki?
    Na szczęście – były to chyba obawy płonne.
    Wśród pytań, jakie zadałem, znalazło się jedno, szczególnie związane z Pana inicjatywą "Długiego marszu przeciwko mitom"- „W jakim zakresie, tego rodzaju publikacja, może wyznaczać punkt wyjścia na drodze długiego marszu? Nie jego karykatury - marszu „trzech kadencji”, politycznego kuglarstwa, troski o posady i apanaże, lecz trudnej, polskiej drogi do Niepodległej."
    Zdaję sobie sprawę, że dla większości czytelników, to powiązanie – książki, z projektem politycznym, może wydać się nieczytelne lub nazbyt ryzykowne. Ryzykowne również dlatego, że istnieją skojarzenia kompletnie kompromitujące takie konsolidacje, np.: „dzieła” Marksa, Hitlera czy Lenina, „czerwona książeczka” Mao.
    Byli w historii szaleńcy i zbrodniarze, którzy swoje grafomańskie brednie, próbowali narzucać jako „idee polityczne”. Mam jednak nadzieję, że w ten sposób nikt nie odczytał moich sugestii :)
    Rzecz wygląda znacznie prościej.
    Jeśli droga długiego marszu ma prowadzić do Niepodległej, warunkiem podstawowym jest zmiana myślenia: odrzucenie całej mitologii III RP, jej „pragmatycznych”( tchórzliwych, konformistycznych) dogmatów, zbioru półprawd i sofizmatów, jakimi „elity” tego państwa okrywają prawdę o sukcesji komunistycznej.
    Ludzie, którzy zdobędą się na taki wysiłek, stworzą prawdziwą elitę i wspólnotę.
    Tej zmiany nie da się przeprowadzić na gruncie obecnej retoryki. Nie dokonają jej politycy utytłani w systemie III RP, nie zainicjują partyjne przekaźniki, zwane „wolnymi mediami”, nie będzie dziełem tzw. intelektualistów, zależnych od władzy i powiązanych z instytucjami tego państwa.
    Żadne obcowanie z „myślą” prezesa Kaczyńskiego, z jałowym bełkotem lokatora Pałacu, z po stokroć klepanymi frazesami luminarzy „wolnych mediów” - nawet na milimetr nie przybliży nas do niezależnej myśli.
    To zupełnie nowa jakość, której nie da się powiązać ze „starym bukłakiem” niewolników mitologii demokracji.
    Chciałbym, aby ta książka, była choćby niewielkim, pierwszym krokiem w tworzeniu takiej jakości, by wskazała kierunki, w jakich powinniśmy dokonywać zmiany myślenia o sprawach polskich.
    Jeśli to zacznie się dokonywać (a takie symptomy dostrzegam) - otworzy się droga do budowania nowej siły politycznej.
    Nie, jednej z wielu systemowych formacji, które odróżnia tylko pomysł na czerpanie z państwowego „koryta”, ale siły ukierunkowanej na zburzenie komunistycznych fundamentów III RP.
    Dziękuję Panu za projekt "Długiego marszu przeciwko mitom" i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Rafał Stańczyk,

    Panie Rafale,

    Jeśli ten blog nazwa Pan „pewnym punktem wyjścia”, mam też odpowiedź na pytanie dotyczące książki.
    Nie zawiera ona niczego więcej, jak tematy, o których rozmawiamy na bezdekretu.
    A skoro Pan odnajduje w niej odbicie własnych myśli o Polsce – jesteśmy na dobrej drodze.
    Na tym przecież polega tworzenie autentycznej wspólnoty.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  9. Marcin Ís,

    Gdyby Pana opinie nie były „odmienne od opinii tzw. ogółu”, pewnie nie zawitałby Pan na ten blog. Nie dostrzegam w tym wady ani problemu, bo tylko tacy „odmieńcy” mogą znaleźć tu coś dla siebie.
    Bardzo Panu dziękuję za tak konkretną recenzję książki.
    Ma Pan rację, że teksty pisane przed ponad dwoma laty, mogą być nieco nieczytelne dla odbiorcy. Szczególnie tam, gdzie dotyczy to oceny grupy rządzącej. Zakładam jednak, że uważny czytelnik potrafi odróżnić opinie na temat reżimu PO-PSL od rzeczy, które mówią o ówczesnej opozycji.
    W kwestiach, które Pan poruszył, krótko: nie podzielam opinii, iż „Rosjanie to też umęczony zdegenerowany i zmanipulowany naród więc ludzi szkoda.”
    Owszem, to naród zdegenerowany, ale to, co nazywa Pan „manipulacją”, uważam za trwałą, narodową cechę Rosjan. Takie rozróżnienie - „złych przywódców” i „dobrego narodu” jest głęboko fałszywe.
    Polaków nie mordowali żadni „staliniści”, „komuniści” ani zły „system”, ale zwykli Rosjanie. Ci ludzie – a piszę to również na podstawie własnej wiedzy i doświadczenia, nienawidzą Polaków. Ja zaś nie widzę najmniejszego powodu, bym miał pochylać się z troską nad „umęczonym narodem rosyjskim”, który m.in. według niedawnych badań, gremialnie czci bandytów i tęskni za Stalinem.
    W sprawie „stopniowania” demokracji: w mojej książce nie ma tezy - „w Polsce nie ma demokracji ani niepodległości tylko jest komunizm, który nigdy nie upadł”. To uproszczenie, które byłoby „niestrawne” dla czytelnika.
    W III RP (w mojej nomenklaturze odróżniam nazwę Polska od nazwy III RP) są fasady demokracji (wybory, wolność zrzeszania, media itd.) oraz namiastki niepodległości (armia, administracja państwowa, sądownictwo, itp.).
    Tworzą one, wzorem PRL-u, gdzie tego rodzaju substytuty również istniały, fałszywy obraz państwowości. Jak dalece fałszywy – można zrozumieć analizując fałszerstwa wyborcze, faktyczną strukturę i zadania mediów, sposób obsadzania instytucji państwowych, zasady funkcjonowania tzw. wymiaru sprawiedliwości, czy – rzecz najnowsza – zachowania grupy rządzącej w konfrontacji z roszczeniami mocarstw i silnych „przyjaciół”.
    III RP jest zatem sukcesją komunistyczną, bo jej fundament został oparty na tych samych filarach, na jakich opierał się twór zwany PRL-em. Zastosowano nawet identyczne mechanizmy szalbierstwa. Przykład znamienny:
    W roku 1947 sfałszowano wybory, by (formalnie) mogli wygrać je komuniści. Dokonano tego poprzez terror, zabójstwa, jawne i nieco utajnione fałszerstwa. Ten spektakl dał podstawę do legalizacji okupacji sowieckiej i uznania owej niby-państwowości przez kraje „wolnego świata”.
    W roku 1989 sfałszowano wybory, by do ówczesnego Sejmu mogli wejść komuniści. Przez kolejne dwa lata systematycznie marginalizowano i niszczono wszystkie osoby i ruchy społeczne, które były przeciwne „transformacji ustrojowej”, doprowadzając w efekcie do sytuacji, w której na scenie politycznej pozostali tylko wyznawcy „okrągłego stołu” i legalizmu III RP.
    Ponownego fałszerstwa dokonano w roku 1991 – choć ta farsa do dziś jest nazywana „wolnymi wyborami”. Nie mogła jednak być wolna, bo dopuszczono do niej tylko owych wyselekcjonowanych polityków i tylko te partie, które sankcjonowały system polityczny III RP.
    Powiedzieć „wolne” o wyborach z 1991 roku, to tak samo, jak nazwać „wolnymi” kolejne farsy wyborcze w PRL.
    Natychmiast po przeprowadzeniu tej mistyfikacji, prezydent USA i inne kraje „wolnego świata” okrzyknęły magdalenkowy twór „wolną i niepodległą Polską”.
    To są faktyczne podstawy owej „niepodległości i demokracji” III RP.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do jakich nonsensów i spustoszeń umysłu prowadzi uprawienie tej mitologii, doskonale obrazują wypowiedzi prezesa PiS.
      Problem polega na tym, że tacy mitolodzy muszą posługiwać się fałszywą terminologią i nadawać nazwy nieistniejącym procesom.
      A muszą dlatego, że szalbiercza retoryka ma służyć interesom ich partii i ułatwić przejęcie władzy.
      Jeszcze w roku 2012,podczas miesięcznicy smoleńskiej, wyborcy PiS mogli usłyszeć od pana Kaczyńskiego:
      „Polska nie będzie wolna, jeśli prawda o Smoleńsku nie wyjdzie na jaw! Polska nie jest wolna, bo nie możemy uczcić bohaterów Smoleńska, bo nie ma ciągle pomnika, bo stawiane są różne przeszkody, bo nieustannie trwa kampania obrażania tych, którzy zginęli”.
      Po czterech latach, podczas których prawda o Smoleńsku nie wyszła na jaw, nie uczczono bohaterów i nie zbudowano im pomnika, zaś „kampania obrażania tych, którzy zginęli” trwała w najlepsze, wyborcy usłyszeli:
      "Polska jest dzięki nam krajem wolności, jednym z niewielu w Europie!”.
      A usłyszeli to tylko dlatego, że partia Kaczyńskiego wygrała tzw. wybory parlamentarne.
      Ten sam Kaczyński, który w 2014 oświadczył z mównicy sejmowej: „Muszą paść słowa prawdy. Te wybory zostały sfałszowane!", rok później zachęcał Polaków do uczestnictwa w „święcie demokracji” i traktowania kartki papieru, jako „broni wyborczej”.
      Człowiek, który jednego roku (2013) twierdził – „W Polsce mamy do czynienia ze skrajną formą systemu postkomunistycznego”, zaledwie dwa lata później zapewniał wyborców, że „polska demokracja ma się dobrze”.
      Nie można się zatem dziwić, że w logice pana Kaczyńskiego triumfy święci hiper-bzdura, wypowiedziana w roku 2015 przez byłego „działacza ekologicznego” prof. Piotra Glińskiego - "Żyjemy w ćwierć demokracji”.
      Odpowiedziałbym – owszem, „żyjemy w ćwierć demokracji”, jeśli mówią o tym ćwierćinteligenci.

      Podany przez Pana przykład „stopniowania” - zbrodnia, jest nietrafny.
      Taki przykład dotyczy bowiem klasyfikacji stanu faktycznego- dokonano zbrodni – i była ona mniej lub bardziej okrutna, pochłonęła mniej lub więcej ofiar.
      Tu zaś, mamy do czynienia z brakiem (nieistnieniem) stanu faktycznego – demokracji, niepodległości – i nie sposób nadawać mu nazwy odnoszące się do tych atrybutów państwowości.
      O ile możemy oceniać indywidualne cechy zbrodni, bo została ona faktycznie popełniona, o tyle nie mamy możliwości dokonywania oceny czegoś, co w III RP nigdy nie istniało.
      Bardzo dziękuję za „wciśnięcie” książki rodzinie i za przyjęcie mądrej postawy niestosowania nacisków :)

      Pozdrawiam Pana

      Usuń