Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

sobota, 23 kwietnia 2016

SZCZYT NATO - POD DYKTATEM ROSJI ?

„NATO nie wybuduje w Polsce stałych baz” - oświadczyli podczas konferencji GLOBSEC niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen i zastępca sekretarza obrony USA ds polityki europejskiej i NATO, James Townsend.
Była to odpowiedź na apel szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, który podczas tej samej konferencji oznajmił, że oczekuje "obecności, obecności i jeszcze raz obecności" wojsk Sojuszu jako "symbolu gotowości do obrony wschodniej flanki NATO”.
Oświadczenie polityków USA i Niemiec nie jest zaskakujące. W lutym br. w tekście „W przededniu ofensywy ruskiej siły” napisałem - „Istnieje groźba, że NATO ulegnie dyktatowi Kremla i  -w zamian za „misję stabilizacyjną” w Syrii , zrezygnuje z planów wzmocnienia sił na Wschodzie Europy oraz zaakceptuje faktyczną aneksję Ukrainy. Decyzje mogą zapaść w najbliższych tygodniach, a ich zakres będzie kamuflowany do czasu warszawskiego Szczytu NATO”.
Już przed kilkoma miesiącami Putin postawił USA i NATO wobec alternatywy – wzmocnić wschodnią flankę i odstraszać agresora od państw bałtyckich i Polski, czy też  - postawić na ochronę południowych granic, walkę w Syrii i pokonanie tzw. państwa islamskiego?
Pisałem wówczas, że stoimy w obliczu silnej ofensywy rosyjskiej, której jednym z celów jest zablokowanie projektów służących bezpieczeństwu Polski. Do tej ofensywy Rosja przygotowywała się od wielu miesięcy. Kolejne etapy polegały na: wywołaniu „fali imigrantów” i (dzięki pomocy niemieckiej sojuszniczki) ulokowaniu ich w Europie, intensyfikacji wojny w Syrii i politycznym wzmocnieniu reżimu Assada, sprowokowaniu aktów przemocy z udziałem hord muzułmańskich i zastraszaniu społeczeństw Zachodu, eskalacji ataków na chrześcijan na Bliskim Wschodzie, zaktywizowaniu agentury cerkiewnej i kościelnej oraz podjęciu zabiegów dyplomatycznych w USA i UE.
Bezmierna słabość i inercja „świata zachodniego” sprawiły, że państwom natowskim  narzucono dylemat – dalej „destabilizować” sytuację w Europie Wschodniej i stawić opór zakusom Putina, czy też przyjąć jego „ofertę stabilizacyjną” i wspólnie z Rosją ustanowić „nowy ład” na Bliskim Wschodzie?
Rozwiązanie tego dylematu znakomicie ułatwiła postawa najwierniejszych sojuszników Putina oraz decyzje podjęte przez szefa NATO, Stoltenberga - „Stiekłowa”.
W lutym br. odbyło się w Bawarii spotkanie z udziałem ministrów spraw zagranicznych kilkunastu państw, w tym szefów dyplomacji USA i Rosji, podczas którego dyskutowano nad rozwiązaniem „kryzysu syryjskiego”. Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier orzekł wówczas, że świat „potrzebuje czegoś w rodzaju przełomu”. Najważniejszym „przełomem” miało stać się „zaangażowanie Rosji w rozwiązywanie międzynarodowych kryzysów”. Ta parciana dialektyka służyła usprawiedliwieniu politycznej i gospodarczej współpracy Berlina i Moskwy oraz nakłonieniu państw Zachodu do cofnięcia sankcji nałożonych na reżim Putina. Miesiąc później, podczas wizyty w stolicy Rosji, Steinmeier stwierdził, że „działania wojsk rosyjskich w Syrii służą pokojowi w tym regionie”. Jak donosiła agencja DPA - „Berlin i Moskwa po pierwsze są już gotowe do podjęcia współpracy i po drugie tej współpracy jak najbardziej sobie życzą”.
Niemal w tym samym czasie, z inicjatywą spotkania tzw. Rady NATO-Rosja wystąpił szef NATO. Przedstawiciel Rosji przy NATO Aleksandr Gruszko natychmiast oświadczył, że „Rosja nie wznowi normalnego dialogu z NATO, jeśli Sojusz nie dokona się rewizji polityki powstrzymywania Rosji i nie zaprzestanie się nadmuchiwania mitu o zagrożeniu wojskowym ze strony Rosji".
Wprawdzie 20 kwietnia, po spotkaniu Rady NATO-Rosja, Stoltenberg – „Stiekłow” uznał, że „między NATO a Rosją są głębokie i trwałe różnice. Dzisiejsze spotkanie tego nie zmieniło”, to natychmiast podkreślił, że „kanały komunikacji z Rosją pozostaną jednak otwarte” i zapowiedział kolejne spotkania z Rosjanami. Fakt, że po raz pierwszy od dwóch lat doszło do posiedzenia owej Rady, a mimo ostatnich rosyjskich prowokacji NATO nie odwołało terminu spotkania, dowodzi nie tylko słabości politycznej Sojuszu, ale jego uległości wobec dyktatu Moskwy. 
Nad przełamaniem „izolacji” Rosji usilnie pracują również francuscy przyjaciele Putina. Minister spraw zagranicznych Francji Jean-Marc Ayrault przekazał prezydentowi Rosji zaproszenie od Francois Hollande’a do złożenia w październiku wizyty we Francji. Ta decyzja praktycznie kończy okres tzw. sankcji i otwiera przed kremlowskim watażką europejskie „salony”.
Dzisiejsza, kompromitująca wypowiedź ambasadora USA przy NATO Douglasa Lute, iż „w najbliższej przyszłości nie ma szans na rozszerzenie NATO z powodu obaw, że mogłoby to zdestabilizować Rosję”, powinna utwierdzać w przekonaniu, że Sojusz Północnoatlantycki zatracił cechy paktu militarnego i stał się narzędziem realizującym interesy polityczne i ekonomiczne światowych mocarstw. Ponieważ w zakresie tych interesów nie leży obrona Polski i innych państw Bloku Wschodniego, nie wolno łudzić się nadzieją gwarancji natowskich.   
Ostatnie miesiące potwierdziły również, że putinowska „kombinacja z kozą” – polegająca na  wywołaniu problemu, stworzeniu groźnej sytuacji i sprowokowaniu kryzysowych wydarzeń, tylko po to, by uczestnicząc w ich rozwiązywaniu kreować własną pozycję i zadbać o interesy Kremla, okazała się zabiegiem tyleż prostym, jak zadziwiająco skutecznym.
Cytowane na wstępie oświadczenie niemieckiej minister obrony i zastępcy sekretarza obrony USA, o rezygnacji z budowy stałych baz NATO, jest istotnym sukcesem reżimu Putina i niesie zapowiedź dalszych ustępstw „wolnego świata”. Nie wolno go ignorować ani bagatelizować, bo stanowi ważną prognozę na przyszłość.
Choć wielu ekspertów i analityków sugeruje, że stała obecność wojsk NATO na terytorium Polski nie jest rzeczą najpilniejszą, to warto zadać pytanie – dlaczego Rosja i jej niemiecki sojusznik zabiegają właśnie o storpedowanie budowy natowskich baz nad Wisłą? Jeśli obecność amerykańskich żołnierzy miałaby znaczyć mniej niż „wspólne manewry”, „tworzenie rejonów logistycznych” i  „elementów kolektywnej obrony”, czym wytłumaczyć ten strach i niechęć paktu Moskwa-Berlin?
Warto również przypomnieć, że o ten element wzmocnienia wschodniej flanki szczególnie zabiegali polscy politycy i był on najważniejszym postulatem polskiego prezydenta w kwestii bezpieczeństwa narodowego.
W maju ubiegłego roku, podczas telewizyjnej debaty prezydenckiej, Andrzej Duda oświadczył, że „powinniśmy zabiegać o to, by na terenie Polski stacjonowały bazy USA”, a kilka dni później oznajmił, iż „gwarancje NATO powinny zostać wzmocnione w sensie faktycznym - potrzebujemy baz na terenie Polski”.
W listopadzie 2015 roku,  podczas wizyty w Bukareszcie,  już jako prezydent III RP, Andrzej Duda powtórzył, że „Polska chce stałych baz NATO”. W tym samym czasie, szef prezydenckiego BBN w jednym z wywiadów wyraził nadzieję, że „szczyt (NATO) podejmie konkretne decyzje na temat obecności wojskowej w naszej części Europy” i podkreślił – „może nie używajmy słowa permanent, tylko persistent, jeśli chodzi o obecność NATO”.
Nietrudno zauważyć, że wraz z postępem rosyjskiej ofensywy i zmianą stanowisk przywódców Zachodu, tak jednoznaczna deklaracja polskiego prezydenta i jego urzędników ulegała powolnej modyfikacji i zmierzała do rezygnacji z arcyważnego postulatu. Zwracam na to uwagę, ponieważ ta okoliczność dowodzi nie tylko słabość prezydentury A.Dudy i stopnia uległości wobec „czynników zewnętrznych”, ale świadczy o istotnych zaniechaniach rządu PiS w obszarze polityki zagranicznej.
W lutym br. podczas dyskusji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Euro-Atlantyckie -"Czego oczekiwalibyśmy od szczytu NATO w Warszawie", szef BBN, P.Soloch nie wykazywał już pewności sprzed trzech miesięcy i oświadczył – „Oczekujemy, że zostanie tam przede wszystkim potwierdzone to, o czym mówimy my, ale też mówią sojusznicy, czyli postęp w stosunku do postanowień szczytu z Newport oraz zostanie powiedziane coś na temat wysuniętej na wschód obecności NATO". Czym jest owo „coś” dowiedzieliśmy się niebawem.
Prezydent Duda, w wywiadzie udzielonym TV Trwam w marcu br. pytany o obecność wojsk NATO w Polsce, stwierdził, że „Chodzi o to, by pokazać, że siły NATO są na tyle istotne - bo są - że nie opłaca się atakować żadnego z państw członkowskich, bo spotka się to ze zdecydowaną odpowiedzią”.
O wyraźnym wycofaniu z postulatu stałych baz NATO mogliśmy się dowiedzieć z wywiadu, jakiego polski prezydent udzielił dziennikowi "Washington Post" 25 marca br. 
Zapytany wprost – „czy twierdzi pan, że Stany Zjednoczone powinny mieć tutaj swoją bazę” – Andrzej Duda odparł – „Chciałbym widzieć znacznie zwiększoną obecność wojsk USA na naszym terytorium”.
Dopiero w kontekście zarysowanej tu ofensywy rosyjskiej, można zrozumieć, jak istotna różnica dzieli ubiegłoroczne, twarde oświadczenie pana Dudy – „Polska chce stałych baz NATO”, od obecnej deklaracji prezydenta i jak spektakularną klęskę ponosi dziś polityka rządu PiS. Pora, by zwolennicy pana prezydenta zrozumieli, że to „wycofanie” może mieć katastrofalne skutki dla Polski i nie tłumaczyli sobie, że gładkie, politpoprawne wypowiedzi Andrzeja Dudy mają moc kreowania polityki wolnego państwa.
Jeśli nawet premier Szydło wydaje się ignorować słowa niemieckiej minister i amerykańskiego sekretarza i mętnie tłumaczy, że „być może na poziomie pewnych retorycznych, werbalnych sformułowań był jakiś problem”, nie zmienia to faktu, że szczyt NATO może okazać się jeszcze jednym, jałowym wydarzeniem politycznym, które nie przyniesie Polsce realnych gwarancji bezpieczeństwa. Tego fatalnego stanu nie zmieni - ani kazuistyka polityków PiS ani udzielana im osłona propagandowa ze strony „wolnych mediów”.
Przed kilkoma miesiącami napisałem, że utrzymywanie „sztywnego” kursu pro unijnego, z naciskiem na „dobrosąsiedzkie stosunki” z Niemcami i Rosją, jest dziś całkowicie bezużyteczne, a wręcz daremne i szkodliwe. To droga doszczętnie skompromitowana, którą establishment III RP doprowadził Polskę na skraj narodowej przepaści.
Mimo dziesiątków dowodów wrogości ze strony Niemiec i innych państw unijnych, pomimo zmasowanej ofensywy rosyjskiej agentury i ewidentnych aktów zdrady dyplomatycznej ze strony tzw. opozycji, rząd PiS nadal pozostaje zakładnikiem zabójczego „georealizmu” w stosunkach międzynarodowych i bezmyślnym czcicielem mitologii demokracji. Uprawianie tych zabobonów sprawia, że polityka tego rządu w niczym nie odbiega od „standardów” poprzedniej ekipy i musi doprowadzić do pogorszenia naszej sytuacji.
Kto nadal twierdzi, że „z Niemcami łączą nas przyjacielskie stosunki” (W. Waszczykowski), a w relacjach międzynarodowych - „jesteśmy przeciwni izolowaniu Rosji” (K.Szczerski), nie tylko nie zrozumiał niczego z polskiej historii i nie odrobił lekcji współczesnej polityki, ale za cenę naszego bezpieczeństwa uprawia tanią, kompromitującą demagogię.  
Sądzę, że realne efekty warszawskiego Szczytu NATO będą najważniejszym miernikiem stopnia nieudolności i jałowości polityki zagranicznej ekipy PiS. Nie można bezkarnie powielać tych samych błędów ani uprawiać polityki z poziomu ofiary.  Nie można zaklinać rzeczywistości ani rozgrzeszać własnej nieudolności i nieróbstwa.
Jedynym sposobem na osłabienie antypolskiego paktu Moskwa-Berlin byłoby przeorientowaniu naszej polityki na ścisły sojusz militarny ze Stanami Zjednoczonymi oraz uczynienie z gwarancji amerykańskich stałego wspornika polskiego bezpieczeństwa. Ścisła współpraca militarna z Turcją i Wielką Brytanią, ale też z Litwą, Łotwą i Estonią, powinny uzupełniać nową  konstrukcję bezpieczeństwa narodowego.
Zamiast marnować ostatnie półrocze na jałowe „potyczki” z TK i jakimiś KOD-ami lub tracić czas na uwłaczające tłumaczenia przed unijnymi eurołajdakami, należało zadbać o rewizję dogmatów polityki zagranicznej i zapewnić solidne fundamenty bezpieczeństwa polskim obywatelom. Jest pewne, że dzisiejsza postawa NATO i UE nie daje nam żadnych gwarancji, zaś kurczowe trzymanie się tych sojuszy jest źródłem nieustannych klęsk i rozczarowań.
Nie wolno oszukiwać Polaków złudnymi rękojmiami zachodnich polityków. Nie wolno mamić potęgą sojuszu, który nie chce i nie potrafi obronić nas przed zakusami Rosji.
Od rządu, który odwołuje się do tradycji niepodległościowych i chciałby uchodzić za rzecznika polskich interesów, należałoby oczekiwać przezwyciężenia jednego z najgorszych mitów pustoszących myślenie o polskiej racji stanu: przekonania, że bezpieczeństwo naszego kraju opiera się na sojuszu z państwami europejskimi i musi być wynikiem wypracowania „georealitycznego konsensusu” między Rosją a Niemcami. To rozumowanie doprowadziło Polaków do zguby w wieku XVIII, zdecydowało o narzuceniu okupacji sowieckiej w roku 1945 i do dziś niweczy wszelkie próby wybicia na Niepodległość.
Ponieważ obecny układ rządzący nie wykazuje zdolności zerwania z tą zabójczą dla Polski mitologią, nie spodziewam się, by warszawski szczyt NATO mógł cokolwiek zmienić w naszym dramatycznym położeniu.

89 komentarzy:

  1. Aleksander Ścios,

    Napisał Pan:
    ,,Jedynym sposobem na osłabienie antypolskiego paktu Moskwa-Berlin byłoby przeorientowaniu naszej polityki na ścisły sojusz militarny ze Stanami Zjednoczonymi oraz uczynienie z gwarancji amerykańskich stałego wspornika polskiego bezpieczeństwa. Ścisła współpraca militarna z Turcją i Wielką Brytanią, ale też z Litwą, Łotwą i Estonią, powinny uzupełniać nową konstrukcję bezpieczeństwa narodowego".

    Sądzę, że byłby jeszcze jeden sposób, najskuteczniejszy. Podjąć teraz, na początku kadencji rządu, strategiczną decyzję polityczną o budowie dużej i silnej armii, wielkości połowy armii tureckiej - ok. 300 tys. ludzi(skoro mamy o połowę mniej ludności), bardzo mocno uzbrojonej (skoro wydajemy na wojsko więcej niż np. Iran). Mając w ręku wielką maczugę i mówiąc każdemu, kto próbowałby nas niepokoić : ,,mamy wielką maczugę i co Pan nam zrobi" - bylibyśmy w lepszej sytuacji, niż polegając przede wszystkim na sojusznikach, łącznie z USA, którzy nas co jakiś czas sprzedają. Oczywiście, sojusznicy też chętniej wspierają osobnika z wielkimi bicepsami, niż popiskującego o pomoc słabiaka, którego nikt nie będzie miał ochoty wyciągać z błota.
    Uważam, ze to całkowicie realny i wykonalny postulat, a jedyną przeszkodą w jego podjęciu jest obecnie impotencja woli i intelektu w PiSie. Poza Antonim Macierewiczem właściwie obronność nie jest żadnym istotnym punktem dla kogokolwiek z tej władzy. Ktoś powinien zapytać Prezydenta Dudę, czy jako zwierzchnik SZ wie, ile np. mamy czołgów - bo chyba od zawodowych polityków, od lat żyjących za pieniądze publiczne, a wiec mających czas na naukę, mamy prawo oczekiwać choć takich podstaw...

    pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Aleksandrze,

    Należy też zwrócić uwagę, że lipcowy szczyt będzie bardzo poważnym testem autorytetu politycznego i wiarygodności Antoniego Macierewicza. Minister obrony narodowej zainwestował swoją powagę w tej sprawie w sposób zupełnie jednoznaczny, wręcz ekspresyjny. Jest to pewna przesłanka ku tezie, iż … Pan się myli.

    Faktycznie jednak mijające półrocze kierowania dyplomacją przez W. Waszczykowskiego, oraz już blisko rok prezydentury A. Dudy, nie napawają optymizmem. Symptomatyczne w kontekście tego, o czym Pan pisze jest to, że do niedawna odpowiedzialnym za kształtowanie polityki ministra SZ w obszarze Bliskiego Wschodu, a więc także Syrii, był oficer komunistycznego wywiadu wojskowego Piotr Puchta, człowiek bardzo mocno osadzony w sprawach Izraela, Egiptu i Palestyny. Generalnie zresztą aktywność W. Waszczykowskiego nie cechuje się oryginalnością idei. Jest raczej prostym szukaniem odpowiedzi na patologiczną potrzebę Magdalenkowej dyplomacji takich biurokratycznych form, które zrealizują pseudomyśl „konieczności utrzymywania dobrych relacji ze wszystkimi”. Zaproszenie akademików – kołchoźników z jakiejś, wykopanej z otchłani eurolewactwa, komisji weneckiej jest tu wzorcowe.

    Z drugiej strony mamy amebowatą „politykę” Prezydenta, w najlepszym przypadku reaktywną wobec bieżących problemów Europy. Przykładem najświeższym poszukiwań koleżeństwa, niemalże, i dobrej woli w relacjach międzynarodowych, osobliwie na Wschodzie, jest dzisiejsza garść dudyzmów rodem z „bezatomowej” szkoły Rapackiego. Podczas wizyty w Warszawie Prezydenta Słowenii, Prezydent Polski raczył był orzec: "– Nasze stanowisko, jeśli chodzi o działania NATO jest wspólne. Nie mamy wątpliwości, że konieczne jest wzmocnienie Sojuszu Północnoatlantyckiego, wzmocnienie jego obecności, zarówno w naszej części Europy, jak i na południu, gdzie również istnieją potencjalne zagrożenia – podkreślił prezydent. – Powinno być to związane z trwającym dialogiem z Rosją. To są dwie sprawy, które powinny biec równolegle, ani pan prezydent, ani ja nie jesteśmy zwolennikami izolowania Rosji – zaznaczył Andrzej Duda. Podkreślił, że dialog z Rosją powinien być prowadzony z pozycji partnerskiej, przez państwa i przez wspólnotę Sojuszu Północnoatlantyckiego, która jest silna, odpowiedzialna i solidarna." [za oficjalną stroną Kancelarii Prezydenta RP].

    Jest też jeszcze jeden problem, być może zresztą krytyczny w tej sytuacji: wyczuwalna niechęć Jarosława Kaczyńskiego wobec zagadnień dyplomatycznych. I nawet nie chodzi tu o raczej pewne braki kompetencyjne (skądinąd stanowiące drobna rysę w dosyć monolitycznej konstrukcji politycznej prezesa PiS), ale jakieś na poły obsesyjne skoncentrowanie się na sprawach wewnętrznych. Efektem jest bezrefleksyjne oddawanie tego wszak jednego z ważniejszych filarów państwowości w ręce niekoniecznie potrafiące więcej, niźli tylko zapewnienie jako takiego obrotu dokumentów.


    Kończąc, uparcie powtórzę: Polsce, polskiemu Narodowi potrzebne jest odbudowanie elit. Dziś jesteśmy w tym dziele wciąż jeszcze na samym początku.

    Serdecznie pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Garść cytatów:
    "…Minister W. Waszczykowski chce „odzyskać podmiotowość polskiej polityki zagranicznej”, ale nie mówi, jakimi aktywami dysponuje. Wygląda na to, że chce je uzyskać przez sojusznicze relacje w układzie USA-Wielka Brytania-Polska, które faktycznie jeszcze nie istnieją. Postrzega ten sojusz, jako strategiczną siłę, zwróconą przeciwko Rosji. Jedyne jednak, co Polska może wnieść do takiego sojuszu, to politykę wymierzoną przeciwko Rosji. Trudno tu mówić o jakiejś podmiotowości, raczej o byciu narzędziem amerykańskiej geopolityki, której częścią jest rywalizacja z Rosją. Tym samym nasze bezpieczeństwo uzależniamy od geopolitycznych relacji na linii Ameryka-Rosja, na które nie mamy wpływu. Warto tu przypomnieć chińską maksymę „nie wchodzę do gry politycznej, jeżeli nie posiadam właściwych dla niej aktywów”.

    Uzależniamy nasze bezpieczeństwo od geopolitycznej gry Ameryki, której znaczna część interesów znalazła się już nad Morzem Chińskim. To tam rozgrywają się obecnie geostrategiczne interesy USA, nie w Europie. Taka lokalizacja może wymusić powstanie porozumienia rosyjsko-amerykańskiego w sprawie Ukrainy, zaś przy proponowanej polityce W. Waszczykowskiego, która jest faktycznie polityką niszczenia solidaryzmu politycznego Unii, Polska w rezultacie może znaleźć się w „szarej strefie”…” (Wojciech Domosławski)

    "...Zapominamy, że dla Stanów Zjednoczonych największym koszmarem nie jest wcale odbudowa imperium przez W. Putina, ale jakikolwiek scenariusz dezintegracji postimperialnej Rosji. Wywołałoby to ogromną destabilizację w Eurazji i groziłoby tym, że część ogromnego arsenału jądrowego wpadłaby w niepowołane ręce. Trzeba więc robić wszystko, aby temu zapobiec. Gdyby w grę wchodziło sprzedanie interesów państw środkowoeuropejskich, to z pewnością uznane by to było w Waszyngtonie za niewyśrubowaną cenę. Rozumie to Berlin i dlatego współpraca Niemiec i Rosji trwa w najlepsze. Wspólnym, sztandarowym projektem obydwu mocarstw jest zmonopolizowanie handlu surowcami energetycznymi w naszej części Europy. Służyć temu ma m.in. rozbudowa gazociągu Nord Stream. Jej celem jest utrzymanie uzależnienia naszego regionu od rosyjskiego gazu. Obydwa mocarstwa mają też nadzieje, że gazociąg ten zablokuje powstanie nowego gracza w regionie, czyli Polski.

    Najbardziej paradoksalny jest fakt, że to właśnie polskie elity polityczne mimo werbalnej wrogości wobec Rosji od lat wspierają dominację Moskwy na środkowoeuropejskim rynku surowców energetycznych. Jesteśmy jednym z jej najważniejszych klientów, ponieważ prawie całość importowanego gazu i ropy pochodzi właśnie stamtąd. Od roku 1993 wiąże nas umowa z Rosją na dostawy gazu ziemnego i jeśli jest ona renegocjowana to z reguły na gorsze dla nas warunki. Jest ona wymownym świadectwem faktu, że rządzący naszym krajem establiszment torpedował wszelkie posunięcia dywersyfikacyjne, aby utrwalać zależność od Rosji. Takie są niestety fakty.

    W Polsce nie rozumiemy, dlaczego tak często mocarstwa zachodnie przedkładają interesy „barbarzyńskiego” imperium kosztem swych mniejszych sojuszników. Zapominamy o regułach koncertu mocarstw, które polegają na tym, że kraje mniejsze i średnie stanowią rodzaj łupu mocarstw. Ich przydatność sprowadza się do tego, że mocarstwa na ich koszt zawierają miedzy sobą kompromisy…" (Krzysztof Rak)
    dużo więcej pod linkiem
    https://odyssynlaertesa.wordpress.com/2016/04/10/michalkiewicz-i-braun-quo-vadis-polsko-sny-o-potedze-rp-kontra-przeklenstwo-georealizmu-stary-nowy-porzadek-czyli-zdrada-w-monachium/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reasumując. Liczenie na to że USA (albo ktokolwiek z UE) zechce się z nami silniej integrować "militarnie" kiedy właśnie nie tak dawno w Monachium Amerykanie dogadali się już z Rosją co do "Nowego Porządku" i współpracy na bliskim wschodzie (tak jak wcześniej dogadało się w sprawie rozbioru Ukrainy) jest naiwnością.
      Jedynym kierunkiem na który Polska może grać w obecnym układzie jawnej zdrady ze strony "wielkiego brata zza oceanu" to Chiny i ich infrastruktura (gospodarcza) na naszym terenie. To jest jedyna karta która zmusiłaby Amerykanów do poważniejszego traktowania Polski.
      W międzyczasie dobrze by było gdyby PIS zmienił swoją politykę wewnętrzną, i zamiast zadłużać kraj, podnosić podatki, zmuszając w ten sposób Polaków do emigracji, uwolnił potencjał naszego narodu, który bogacąc się mógłby udźwignąć koszt utrzymania silnej i o wysokim morale armii. Tyle że od bandy socjalistów o lepkich łapach na pieniądze obywateli nie da się tego wymagać. Czeka nas zatem powolne zwijanie się narodu (zwłaszcza jak dziura w ZUSie zacznie pochłaniać wszystkie daniny publiczne) w którym będzie narastać frustracja wobec "elit" politycznych i coraz większe rozczarowanie krajem. Czeka nas degrengolada gospodarcza, antypatriotyczna i moralna, bo urządzanie spędów/wieców z racji katastrofy smoleńskiej to za mało żeby wyzwolić w Polakach miłość i oddanie dla kraju. Obstalowanie bezrobotnych z własnego zaplecza politycznego na czyszczonych po POprzednikach stanowiskach to nie jest ten cud gospodarczy na który czekają miliony rodaków w Polsce i za granicą, a 500 + tylko przyspieszy załamanie się finansów państwa.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. OdysSynLaertesa,

      "Strategiczne partnerstwo" z Chinami chciał już realizować B.Komorowski, zatem nie jest to nowatorski pomysł.
      http://bezdekretu.blogspot.com/2012/07/putinpekinpolska-czyli-strategiczny.html
      Na szczęście - to pomysł niewykonalny.
      Pańskie oceny sojuszu militarnego z USA są dalekie od moich refleksji.
      Czynnikiem, który mógłby decydować o takim sojuszu nie jest bynajmniej "polityka wymierzona przeciwko Rosji" - choć taką powinna Polska zawsze prowadzić.
      Trzeba pamiętać, że Stany Zjednoczone nie mają najmniejszego interesu we wspieraniu państwa słabego, zależnego od Moskwy i Berlina. Dlatego warunkiem zawarcia układu byłoby wyrugowanie z naszej przestrzeni politycznej sił, które wspierają tzw. integrację z UE lub działają na rzecz „porozumienia” z Rosją.
      Sojusz z USA jest możliwy wówczas, gdy Polska wykaże, że stać ją na rolę państwa działającego aktywnie przeciwko interesom Berlina i Moskwy - bo te państwa stanowią dla Europy największe zagrożenie.
      Dla Ameryki, sprawy polskie staną się ważne tylko wtedy, gdy będziemy silnym i nieodzownym partnerem, nie zaś wówczas, gdy jesteśmy kłopotliwym ciężarem. Polska słaba, infiltrowana przez agenturę i poddana wpływom sąsiadów, nie może liczyć na wsparcie.
      Chcę też podkreślić, że nie mam złudzeń w kwestii "dobrych intencji" Ameryki. Coś takiego nie istnieje w światowej polityce i jest zwrotem używanym na potrzeby dyplomatycznego bełkotu.
      Relacje między państwami są budowane na zasadzie wspólnoty interesów i istnieją tylko tam, gdzie jedno państwo widzi korzyść we wspieraniu drugiego.
      Dzisiejsza Ameryka jest jedynym mocarstwem, z którym warto zawrzeć sojusz militarny. Dlaczego? To proste. Bo tylko USA mogą pokonać Rosję i Chiny - dwa komunistyczne twory dążące do władzy nad światem. To zagrożenie, w powiązaniu z prorosyjską polityką Niemiec i inercją państw Zachodu, jest dziś najpoważniejsze.
      Warunkiem zawarcia takiego sojuszu nie są bynajmniej zmiany w Białym Domu, ale zakres "oferty", jaką my potrafimy przedstawić. Myślenie w kategoriach - Ameryka się z nami nie liczy, bo ma ważniejszych sojuszników, jest pokłosiem mentalności "georealistów", którzy nie potrafili zdobyć się na wysiłek budowania państwa silnego i niezależnego. A tylko takie może być pożądanym partnerem.

      Usuń
    3. Co to znaczy na szczęście niewykonalny bo nie bardzo rozumiem? Na czym to "szczęście" ma polegać?

      Ja nie mówię o strategicznym partnerstwie z Chinami jako sojuszu politycznym czy militarnym. Mam na myśli współpracę gospodarczą na takim poziomie żeby Chiny zechciały bronić Polski jako ważnego (strategicznego) partnera gospodarczego/pośrednika na rynek europejski. Chińska koncepcja "szlaku jedwabnego" wyznacza Polsce taka rolę i uważam że warto to wykorzystać żeby Amerykanie zechcieli w końcu traktować nas poważnie, jako państwo na tyle ambitne i poważne że zdolne SAMOstanowić o tym z kim prowadzi interesy na swoim terenie. Paradoksalnie ten sam efekt mogłaby wywołać odwilż w kontaktach z Rosją. Przyniosłoby to lepszy efekt od "groźnego kiwania palcem w bucie" czymś co nie istnieje (na co sam Pan zwraca uwagę) czyli sojuszniczą gotowością do obrony RP. Dość na to konkretnych przykładów (jak ostatni dogawor USA/Rosja w Monachium) że Polska w obecnym układzie ma pełnić rolę przedpola dla ścierających się armii. Musimy myśleć o trzeciej drodze która ten układ uczyni ryzykowanym tak dla USA jak i Rosji.
      Przypominam też po raz kolejny że to USA firmowało "transformację ustrojową" i "okrągły stół" a więc całą tę postkomunę, oraz walnie się przyczyniło do obecnej "dobrej zmiany" (dla ich antyrosyjskich humorów) nie dlatego że chce mieć w Polsce "godnego i poważnego" partnera, ale właśnie dlatego żeby grać Polską w kontaktach z Rosją i Niemcami. Jesteśmy dla USA tak samo niepoważnym krajem jak Ukraina i to jest fakt. Żeby to zmienić, na dzień dzisiejszy sami jesteśmy za słabi. Będąc w opłakanej sytuacji tak gospodarczej jak i obronnej potrzebujemy więc nowego gracza na naszym terenie żeby USA miało z kim konkurować o wpływy w Polsce.

      Oczywiście nic nie zastąpi potrzeby SAMODZIELNEJ odbudowy państwa Polskiego i uwolnienia potencjału Polaków. Tylko takie państwo będzie stać na bycie centrum i siłą napędową odbudowy tzw. "międzymorza", które nie powstanie jednak jeśli triumwirat Chiny-Rosja-UE/USA nie będzie się wzajemnie podgryzał marnując swój potencjał na wzajemne szachowanie.
      Błędem jest wkładanie wszystkich jaj do jednego koszyka pod nazwą USA i firmowanie w ten sposób awantur jakie ten kraj zechce w przyszłości wywołać, tak jak to zrobił na bliskim wschodzie. Błędem jest szczekanie na Rosję (z którego nic nie wynika) a z czego być może będziemy musieli zrezygnować kiedy USA powtórzy swój reset w kontaktach z tym krajem (naszym kosztem).

      Usuń
    4. OdysSynLaertesa,

      Nie wiem, czy Pan przeczytał mój tekst i przyznam, że nawet niewiele mnie to interesuje.
      Zwrócę jedynie uwagę, że temat nie dotyczy nonsensownych rozważań o "partnerstwie ekonomicznym" z chińskimi bandytami ani równie abstrakcyjnych dywagacji o "dogaworze USA/Rosja w Monachium" lecz spraw naszego bezpieczeństwa narodowego.
      Pańskie uwagi uważam za całkowicie jałowe i nieoparte o fakty,zaś uwagi o "szczekaniu na Rosję" za kompromitujące.
      Najwyraźniej trafił Pan w nieodpowiednie miejsce.

      Nim zacznie Pan budować "wspólnotę gospodarczą" z chińskimi towarzyszami, proszę wpierw zapoznać się z bilansem polsko-chińskiej wymiany handlowej.
      W roku 2014 wyniosła ona 25,5 mld USD (w 2013 r. 21,6 mld USD), z czego Polski eksport do Chin osiągnął wartość 2,3 mld USD (w 2013 - 2,1 mld USD) a import 23,3 mld USD (2013 r. - 19,5 mld USD.
      To oznacza, że import z Chin stanowi aż 10,5 proc. całkowitego importu do Polski (eksport to zaledwie 1,03 proc. eksportu z Polski ogółem), a Chińczycy zalewają nasz rynek tonami podróbek, chłamu i badziewia. Polska więc eksportuje towary o wartości wręcz symbolicznej.
      Jeśli znajdzie Pan sposób na odwrócenie tych relacji, proszę mnie koniecznie powiadomić.

      Usuń
    5. Szanowny Panie...
      Nie rozumiem skąd ta irytacja (skoro nie traktuje Pan poważnie tego co napisałem), oraz insynuacja jakobym nie zrozumiał Pańskiego punktu widzenia. Oczywiście że przeczytałem i zrozumiałem. Chodzi o to że po części się z nim zgadzam, ale w innej części się NIE ZGADZAM, i proszę wybaczyć "śmiałość" ale nie zamierzam pytać Pana o zdanie czy wolno mi postrzegać poruszane kwestie inaczej. Podałem SWOJE powody kierując się logiką opartą o zasadę konkurencji (skoro wszyscy widzą w Polsce swój interes i klucz do rozgrywek w Europie to czemu nie mamy na tym właśnie grać nie tylko z USA, ale również z Rosją i Chinami), którą uważam za spójną w przeciwieństwie do Pana koncepcji postawienia wszystkiego na jednego konia - USA. O tyle niespójną, że skoro sam Pan uważa że Amerykanie nie kierują się wobec nas sympatiami a wyłącznie własnym interesem (i słusznie! bo dość na to przykładów), to dziwię się że mimo tej świadomości najchętniej poświęciłby Pan dla nich polską rację stanu, nawet jeśli groziłoby to oddanie Polski wpływom Rosji.
      Ja tylko mówię że nie warto w ciemno iść za USA. Zwłaszcza że do tej pory niczego w zamian nie otrzymaliśmy, a kolejny raz wymachujemy papierowymi gwarancjami ryzykując konflikt zbrojny z sąsiadem, podczas gdy USA notorycznie odmawia nam baz i broni antyrakietowej. Nie wspominając o tym że jesteśmy od Rosji ciągle energetycznie uzależnieni.

      Ani słowem nie wspomniałem, ani też nie sugerowałem by się bratać z komunistycznym rządem Chin czy Rosji. Pisałem o prowadzeniu interesów gospodarczych dzięki którym można by podbić stawkę w rozgrywce z USA - tylko tyle, więc Pańskie insynuacje jakoby chodziło o bratanie się z reżimami komunistów są całkowicie nieuzasadnione (może lepiej wytknie Pan tego rodzaju kontakty Amerykanom, którzy tak z Rosją jak i z Chinami również wchodzą w podobne dile kiedy im wygodnie nie patrząc na interes swoich sojuszników, ani że brata się z komunistami). Nie odmawiając Pańskiemu postrzeganiu dobrej woli, nie rozumiem czemu Pan mi imputuje coś odwrotnego i w dodatku tonem dość nieprzyjemnym.

      Faktem jest że Chiny mając w planach projekt gospodarczy pod nazwą "jedwabny szlak" i że widzą w nim Polskę jako istotny kraj tranzytowo przeładunkowy a być może nawet zechcą zainwestować w infrastrukturę tudzież otwierając filie swoich firm na naszym terenie. I to właśnie zmieniłoby optykę postrzegania naszego kraju jako strategicznego dla interesu Chin. Nie mam zamiaru Panu udowadniać że Chinom nie chodzi o eksport inżynierii społecznej, bandytyzmu czy komunizmu, bo to pańska teoria (więc proszę ją sobie samemu udowadniać).

      I ostatnia rzecz... jako że jest to pewien projekt to proszę mnie nie rozliczać z czegoś co dopiero niedawno się wykluło. Ani z tego że mamy z Chinami deficyt handlowy. Proszę mieć raczej pretensje do Polaków (i reszty Europy) że kupuje chińską tandetę i zastanowić się nad tym dlaczego tak jest i jak to zmienić, zamiast mieć pretensje do mnie nie wiadomo o co. Poza tym z Chinami o to właśnie chodzi żeby miały u nas swój kawałek tortu, i to na tyle duży żeby Rosja i USA zastanowiły się czy warto destabilizować kraj w którym ktoś taki jak Chiny ma swoje żywotne interesy.

      Swoje zdanie uzasadniłem dość konkretnie a tylko Pan nie potrafi się do tego odnieść merytorycznie za to uważa że wystarczy zrobić ze mnie publicznie ignoranta, choć ten sam "nierealizm" i "myslenie zyczeniowe" można zarzucić pańskim marzeniom o Ameryce która nas obroni bo tylko ona jest hegemonem. Gdyby tak było to nie musiałaby w tak desperacki sposób ustępować Rosji na bliskim wschodzie i oddawać jej Ukrainy. To Pan buja w obłokach skoro nie widzi że Chiny stały potęgą z którą USA samodzielnie sobie nie poradzi, i dlatego próbuje skaptować Rosję. I że sprzeda Polskę jeśli tylko w ten sposób zdobędzie sojusznika który zablokuje Chiny w ich ekspansji na Europę. Takie są obecnie fakty o których kto chce ten wie, a ja nie muszę nikogo (na żądanie) o tym powiadamiać

      Pozdrawiam i obiecuję że już nie będę więcej zakłócał Pańskiego spokoju.

      Usuń
  4. Wojciech Miara,

    W tekście "Nudis Verbis - Terapia" z września 2014 napisałem m.in.:
    "Mamy dostateczny potencjał, by polską rację stanu oprzeć się na dwóch filarach: silnej armii i gospodarce i wśród odwiecznych wrogów wywalczyć pozycję autentycznego mocarstwa. Jeśli Polacy ze wzruszeniem ramion przyjmują takie wizje – zawdzięczamy to ludziom, którzy przez dziesięciolecia zabijali w nas dumę z polskości i wmówili moim rodakom, że tylko zależność od sąsiadów oraz kultywowanie mitologii „niepodważalnych sojuszy” pozwoli zachować szczątki państwowości.
    Trzeba jednak przyjąć, że ta droga – budowania samodzielnego, niezależnego państwa, jest dziś dla Polski zamknięta. Nie tylko dlatego, że nie mamy społeczeństwa zdolnego do walki ani mężów stanu gotowych podjąć takie wyzwanie. Ostatnie dwie dekady stracono bezpowrotnie na powielanie błędów przeszłości i proces tzw. integracji z państwami Unii Europejskiej. W praktyce, proces ten został sprowadzony do narzucenia nam dyktatu ekonomiczno-politycznego, ze szczególnym uwzględnieniem interesów niemieckich. Przeprowadzono go według wzorców „ładu jałtańskiego” - nie przecinając wpływów sowieckich, lecz zabierając Polakom te dobra, które pozostały jeszcze po półwieczu okupacji. Osłabiona, zdezintegrowana i zdegenerowana Polska – ma stanowić tym łatwiejszy łup."

    Przypominam o tym dlatego, że wskazany przez Pana sposób - "budowy dużej i silnej armii" był tu prezentowany i uważam go za bezwzględny priorytet. Polskę stać na dużą (nawet półmilionową) i doskonale wyposażoną armię Problem w tym, że takiej armii nie tworzy się w ciągu kilku miesięcy, zaś budowa polskiej mocarstwowości to projekt na pokolenia.
    Jeśli przez ostatnie osiem lat dążono do rozbrojenia i dezintegracji polskiej armii, nie da się tego naprawić w krótkim czasie.
    Dziś zaś - w kontekście szczytu NATO, mówimy o sojuszach militarnych i realnych gwarancjach bezpieczeństwa. Te zaś są możliwe tylko ze strony autentycznego mocarstwa i tylko za cenę zerwania z dotychczasową mitologią "georealizmu".

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  5. Warszawa 1920,

    Gdyby ostateczne decyzje szczytu NATO zależały od pracy i zaangażowania ministra Macierewicza, byłbym spokojny o końcowy efekt. Ale tak nie jest. Dlatego nie zgadzam się z Pańskim stwierdzeniem, jakoby szczyt ten był „testem autorytetu politycznego i wiarygodności Antoniego Macierewicza”.
    O tym, jakie decyzje zostaną podjęte i jak dalece NATO zaangażuje się w obronę Polski rozstrzyga wiele czynników – od interesów poszczególnych państw członkowskich poczynając, na pracy i aktywności polityków grupy rządzącej kończąc.
    W tekście wskazałem niektóre przesłanki rozstrzygające o ostatecznym wyborze, jak również na to, jaką ofensywę prowadzi Rosja w tej sprawie.
    To oznacza, że decyzje końcowe osiąga się poprzez wielomiesięczne zabiegi dyplomatyczne i polityczne, w drodze rozlicznych działań na forum międzynarodowym, poprzez indywidualne rozmowy, umowy i ustalenia.
    Nie wystarczy nawet największa aktywność ministra obrony narodowej, jeśli prezydent Polski, na ważne pytanie amerykańskiego dziennikarza o bazy wojskowe USA, udziela tak miałkiej, oględnej odpowiedzi.
    Gdy analizuję zachowania prezydenta Dudy, działalność polskiej premier oraz pracę szefa MSZ, nie potrafiłbym wskazać zaangażowania, które gwarantowałoby pomyślne efekty szczytu. Wymienię jeden konkretny przykład. Oto minister Waszczykowski udał się z wizytą do Turcji – państwa o ogromnym znaczeniu, potencjale i wpływach politycznych, z którym liczy się Rosja i kraje NATO. Co ugrał szef polskiej dyplomacji? Czy zapewnił poparcie Ankary w sprawie rozstrzygnięć szczytu NATO? Co zaoferował w zamian i jakie wspólne cele strategiczne wskazał Turkom?
    „Chcemy widzieć Turcję w niedalekim czasie jako członka Unii Europejskiej” – powiedział Waszczykowski podczas tej wizyty. „Chcemy by Unia pomagała Turcji w problemach, jakie tu wywołały konflikty w jej sąsiedztwie. Chcemy też rozwiązać problemy, które wywołują kryzysy migracyjne” – oświadczył.
    O tym jednak - co Turcja może zrobić dla nas i jak może pomóc we wzmocnieniu naszego bezpieczeństwa, niestety, nie usłyszeliśmy. A był to dobry partner do takich rozmów i dobry czas na ich prowadzenie.
    Nie znam też działań rządu PiS, które ukazywałyby światu zakres wpływów rosyjskich w III RP lub dowodziły istnienia zagrożeń ze strony Rosji. Zresztą – jakże można wskazać takie zagrożenia, jeśli w czasie wojny na Ukrainie i setek aktów agresji ze strony Moskwy, nadal utrzymuje się otwartą granicę z Kaliningradem, nie likwiduje ruskich agend i nie zamyka do więzień rosyjskiej agentury?
    Wydaje się, że ci politycy od dawna traktują decyzje NATO jako kwestię już dokonaną i nie wykazują zainteresowania prowadzeniem solidnej, zmasowanie akcji politycznej. Dlaczego tak się dzieje? Gdybym był złośliwy napisałbym, że przecież Andrzej Duda nie obiecywał Polakom obecności baz NATO, a w zakresie obietnic wyborczych PiS nie leżała sprawa uzyskania solidnych gwarancji bezpieczeństwa. Skoro zaś nie obiecywali, to nie muszą się starać.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tekście wskazałem natomiast na ewolucję wypowiedzi prezydenta Dudy, jako rzecz wyjątkowo symboliczną dla zobrazowania tej pasywnej postawy. W istocie bowiem PiS uprawia politykę ustępstw i rezygnacji, którą tłumaczy się pospólstwu poprzez demagogię „pragmatyki politycznej” lub ograniczeń wynikających z tchórzliwego „georealizmu".

      Nie jest wykluczone, że prognozując marne efekty warszawskiego szczytu, popełniam błąd. Co więcej - bardzo bym chciał taki błąd popełnić, bo realne gwarancje bezpieczeństwa mojego kraju są po stokroć ważniejsze od wiarygodności moich analiz.
      Przedstawiam jednak perspektywę, nad którą warto się zastanowić i warto brać ją pod uwagę. Jeśli ten szczyt zakończy się fiaskiem i nie wzmocni naszego bezpieczeństwa, znajdziemy się w wielce niekorzystnym położeniu. Również politycznym.
      Agresja Rosji jest bowiem rzeczą przesądzoną. Nie mam na myśli agresji militarnej (do działań globalnych Rosja nie jest zdolna), lecz ostateczną próbę zagarnięcia III RP poprzez sterowane z Moskwy i Berlina działania agentury, w tym aktywność "politycznej agentury wpływu".
      Wówczas trzeba będzie zmierzyć się z pytaniem - czy ten rząd i ten prezydent są zdolni do powstrzymania takiej agresji?

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  6. 1. Mieszkańcy odwiecznego kondominium rosyjsko-niemieckiego największych wrogów widzą w żydach, masonach i oczywiście Amerykanach.
    To moja refleksja za każdym razem gdy ktoś krytykuje ewentualny sojusz polsko-amerykański. Wątpliwości do USA mam jednak duże. Czy Amerykanie aby wygrywają w samej Ameryce? Już Roosvelt otoczony był agenturą.

    2. To co napisał OdysSynLaertesa brzmi atrakcyjnie, ale też abstrakcyjnie. W prawdzie Chiny nie są „umoczone” w europejskie sprawy, trudno podejrzewać by mieli większą wiedzę o Smoleńsku, ciężko wyobrazić sobie rozległą chińską agenturę w Polsce ani w Europie, ale prawdę mówiąc to Polsce już bliżej jest do Japonii. A i tak z naszym bezpieczeństwem nie ma to nic wspólnego.

    3. Pozwolę sobie skomentować kazanie tego ks. Międlara do którego link jest w komencie pod poprzednim tekstem. Kiedyś pierwszy raz usłyszałem tego księdza i uznałem, że to nie moja bajka ale mi nie przeszkadza. Teraz widzę, że tak samo sprowadzi ONR na manowce jak inni (śmiesznie łagodni wobec Rosji) liderzy Ruchu Narodowego. To samo: żydzi, masoni, „zachodni okupant” i ani słowa o tym, że najbardziej podejrzanym o zbrodnię, a właściwie atak na Polskę, sprzed 6 lat jest Rosja. O doświadczeniach historycznych z tej strony w ogóle nie wspominając. Do tego manieryczność, dobór słów, rozłożenie akcentów.
    Dlaczego o tym tu wspominam i zaśmiecam? Bo młodzi ludzie, którzy chcą budować Wielką Polskę i nie w smak im salonowy, pro unijny PiS, po wysłuchaniu takiego kazania mogą dojść do wniosku, że potencjalny sojusz z obrońcą chrześcijaństwa Putinem do walki z „zachodnim okupantem” to nie byłby taki zły pomysł a nawet potrzeba. Ale ewentualna baza NATO w Polsce zostałaby zapewne uznana przez te środowiska właśnie za „zachodniego okupanta” a nie gwaranta bezpieczeństwa – by mocniej nawiązać do tematu.
    Szkoda mi Narodowców bo przecież rozglądamy się za alternatywą dla PiSu a oni robią dużo dobrego jednak myśl Ściosa jest tam chyba nieobecna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @marcin:"1. Mieszkańcy odwiecznego kondominium rosyjsko-niemieckiego największych wrogów widzą w żydach, masonach i oczywiście Amerykanach."

      Co nie przeszkadza widzieć także wrogów wśród Żydów, Niemców czy Rosjan. Skąd Ci przyszło do głowy, że jak ktoś uważa USA za wroga, to kocha Rosję czy Niemcy?

      Niektórzy uważają, że jak już Polska ma być od kogoś uzależniona (lepsza byłaby suwerenność:), to lepiej być uzależnionym od kogoś słabszego, bo od takiego uzależnienia łatwiej się wyzwolić.

      No i trzecia sprawa. Polska jest za słaba żeby samej się obronić. Musi się "związać" (lepiej nie na zasadzie podległości) z kimś silniejszym. A z kim? to trudny wybór.

      @:" i nie w smak im salonowy, pro unijny PiS"

      No proszę jaki rozstrzał opinii. PiS prounijny. Niektórzy (poza Polską też) uważają że PiS jest antyunijny. I co to znaczy ant/pro-unijny. Jak jakiś kraj należy do UE to jest anty- czy pro-unijny?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Marcin Ís,

      To, co Pan wypisuje na temat "śmiesznej łagodności wobec Rosji" rzekomo wyrażanej przez ks. Jacka Międlara jest zwykłym kłamstwem. Zanim zacznie się Pan wypowiadać na temat czyichś słów, proszę się z nimi zapoznać.

      P.S. Czy posłużenie się przykładem zidiociałych, skomunizowanych łżeelit nowojorskich jest dowodem na CAŁKOWITY upadek USA?

      Pozdrawiam,

      Usuń
    4. Uprzejmie proszę o zaprzestanie rozważań nad kazaniami księdza Międlara. Ten temat nie ma nic wspólnego z treścią mojego tekstu i nie wnosi żadnej dodatkowej wiedzy.

      Usuń

    5. Panu o nicku @jeden naiwny demotywująco dedykuję:

      http://img.joemonster.org/i/2016/04/demot-173-510.jpg

      Usuń
    6. @UD:"Panu o nicku @jeden naiwny demotywująco dedykuję:"

      Ależ, proszę zdjąć białe rękawiczki i sobie ulżyć. Na mnie argumenty w stylu: "ale pan jest gupi" nie działają. Wystarczy mi, że na rzeczową argumentację, ktoś odpowiada ad personam. Zawsze to jakaś frajda (satysfakcja:).

      Usuń
  7. Witam. Najpierw dla pana @Marcin Is.Nie zgadzam się z Pana opinią dot.ks.Jacka Międlara. Z jego kazania,do którego link podał pan @Onwk w poprzednim odcinku bloga pana A.Ściosa,nie wynika stawianie temu księdzu patriocie jakikolwiek zarzut. Zarzuty należy stawiać hierarchom i skumanym z nimi środowiskom,którzy dopuścili się haniebnych rugów wobec ks.J.Międlara,wobec ks.St.Małkowskiego oraz wobec ponownego mordu na prawdzie dotyczącej zabójstwa ks.J.Popiełuszki (mordu założycielskiego III RP); dowodem tego ostatniego jest fałszywa gra przeciw przywróceniu śledztwa panu prok.A.Witkowskiemu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Marcin Ís,

    Upatrywanie największego wroga w Żydach, masonach i Amerykanach,to wielki tryumf sowieckiej/rosyjskiej dezinformacji.
    Sowieci byli mistrzami w kreowaniu fałszywych wrogów -a to kułaków, inteligentów, pisarzy, rewizjonistów, Żydów itd.
    Każdy wróg był na wagę złota, bo usuwał w cień racjonalną refleksję i odsuwał podejrzenia od prawdziwych wrogów - największych ludobójców.
    Nie próbuję nawet dyskutować z tego rodzaju ocenami, bo nie tylko nie zawierają logicznych, merytorycznych argumentów, ale są rodzajem zabobonu, z którym nie sposób walczyć przy pomocy rozumu.
    Dość zapytać wyznawców takich teorii o historię i liczby.
    Ilu Polaków zostało wymordowanych przez "Żydów,masonów,Amerykanów", jak długo Polacy żyli pod okupacją owych wrogów, ile dóbr materialnych zostało zagrabionych lub zniszczonych przez te siły, jakie bezpowrotne straty poniosła polska kultura, nauka i myśl polityczna na skutek wrogiej działalności "Żydów, masonów,Amerykanów"?
    Fakt, że po doświadczeniach zaborów, po wojnie z bolszewikami, po hekatombie II wojny światowej i półwieczu sowieckiej okupacji, tego rodzaju brednie nadal funkcjonują wśród Polaków, dowodzi nie tylko sprawności sowieckiej dezinformacji, ale też bezmiernej głupoty naszych rodaków.

    W "kwestii chińskiej" - abstrakcja wynika z niewiedzy ludzi głoszących te postulaty.
    Nie pojmuję, jak można tak dalece nie rozpoznawać prawdziwych relacji rosyjsko-chińskich, by wierzyć, że Ameryka próbuje "skaptować Rosję" (za cenę wspierania polskich aspiracji),bo "tylko w ten sposób zdobędzie sojusznika który zablokuje Chiny w ich ekspansji na Europę".
    Rzeczywiste relacje obu państw komunistycznych dobitnie pokazuje zawarta niedawno umowa gazowa (w której Chińczycy wielokrotnie ograli Rosjan) oraz deklaracja Rosji, iż gotowa jest oddać ponad połowę udziałów w najważniejszych złożach ropy naftowej i gazu chińskim inwestorom.
    W tych relacjach, Rosja jest wyłącznie petentem Chin i bywa traktowana przez Pekin jak młodszy, czasem kłopotliwy i niezbyt rozgarnięty brat.
    Jeszcze dobitniej widać te relacje w sferze militarnej
    Gdy przed kilkoma laty Rosjanie zorganizowali ogromne manewry „Wschód 2010”, prowadzone na dalekowschodnich obszarach Rosji, chwalono ich wówczas za „odwagę w wyznaczeniu hipotetycznego przeciwnika”. Ćwiczenia miały bowiem symulować obronę Syberii od ataku chińskiej armii. Zaangażowano w nie ponad 20 tys. żołnierzy, ponad 5000 jednostek sprzętu wojskowego, ponad 40 okrętów, 75 samolotów i śmigłowców.
    Chiński dziennik „China Daily” skomentował wówczas to wydarzenie w wielce pouczający i trafny sposób - „Rosja potwierdziła, że nie jest jeszcze gotowa by bez walki poddać się Chinom”.
    Przed kilkoma laty pisałem, że przypadek Państwa Środka dowodzi, jak dalece komunizm jest w stanie rozstać się ze swoją rzekomą ideologią i partyjnymi dogmatami - byle tylko zapewnić sobie przetrwanie i doprowadzić „wolny świat” do ekonomicznego uzależnienia. Ekspansja gospodarcza Chin i otwarcie przed państwami kapitalistycznymi ogromnego rynku inwestycji – służy głównie asymilacji komunizmu, „oswojeniu” z nim partnerów biznesowych oraz tak głębokim zaangażowaniu ich we współpracę, by zrelatywizować rzeczywiste oblicze zbrodniczego reżimu.
    To już się dzieje.
    Problem polega na tym, że społeczności "wolnego świata" potrafią żyć wyłącznie dniem dzisiejszym i wytyczać krótkie, miałkie i doraźne cele. Chińczycy nauczyli się planować na dziesięciolecia i cierpliwie czekać na dzień, w którym zaatakują.

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do bezpieczeństwa Polski-świetne spostrzeżenie pana A.Ściosa ,dotyczące odchodzenia od zdecydowanych kroków proobronnych przez środowisko PAD i innych polityków PiS; tego się już nie da cofnąć ani wymazać.Pozostaje zatem wspieranie wszystkich narodowych proobronnych inicjatyw,w tym korzystanie z pomocy takiej,jaką uda się Polsce uzyskać (i samoorganizowanie się).Tak na marginesie-to samoorganizowanie promilitarne (oczywiście nie mylić z Pro Milito),należało rozpocząć już dawno. Tymczasem wszystkie kolejne postmagdalenkowe rządy,uśpione przez fanatyków pacify,uśpione eurokołchozową "stabilnością" poprawności politycznej i obezwładniane mitem kolejnych resetów/pojednań wytrwale staczały Polskę ku bezbronności i niepewnym sojuszom.Apogeum naiwności i bezbronności osiągnęła Polska 100410; jakoś nikt z "najlepszych ekspertów bezpieczeństwa" i "najlepszych znawców FR"(w tym polityków) nie odpowiedział na pytanie,jak doszło do niezapobieżenia załadowania na jeden pokład trzonu ówczesnych polskich sił zbrojnych z ich zwierzchnikiem na czele; odrzucam tłumaczenie,że "próbowano przekonać",podczas gdy należało WYEGZEKWOWAĆ,a nie dawać się wciągać światowemu lobby sympatyków "światowego rozbrojenia" w gesty zaufania,które FR przyzwoliło na odtwarzanie imperium zła.

    OdpowiedzUsuń
  10. Co do Ukrainy (po dość gorzkim linku TT Gospodarza),a co jednak wiąże się wg. mnie bezpośrednio z bezpieczeństwem Polski.Parę dni temu minęła kolejna rocznica zamachu rakietowego na człowieka,który walczył czynnie z reżimem sowieckim w Czeczenii;nikt nie raczył nawet wspomnieć o tym w polskojęzycznych mediach.Niedługo później po esterminacji ludności w Czeczenii była rosyjska agresja na Gruzję i aneksja części jej terytorium; niewątpliwie zasługą ówczesnego Prezydenta było wtedy takie działanie na arenie międzynarodowej (i militarnej),które uchroniło Gruzję przed całkowitą aneksją przez FR.Zarówno w Czeczenii jak i w Gruzji reżim rosyjski popełnił zbrodnie podobne do tych,które dziś opisuje raport dotyczący zbrodni rosyjskich na Ukrainie. A co na to tzw. "świat demokracji"? Wielki kamuflaż braku zdecydowanych militarnych reakcji. "Zjednoczony świat" walczy z terroryzmem daesh,ale pojednana hierarchia i eurokołchozowe naczalstwo zaprasza nieasymilowalnych nachodźców;PiS się kłania nisko i demonstruje pokorę."Zjednoczony świat" niby prowadzi sankcje przeciw rosyjskim najeźdźcom na Ukrainie,ale jednocześnie demonstracyjnie wznawia dialog z reżimem terrorystów państwowych Putina/Cyryla,zaś gospodarczo nawet "święty Orban" ogłasza ,że "sankcje przeciw Moskwie nie będą automatycznie przedłużane",co niewątpliwie na rękę reszcie zgeszeftowanych z Moskwą eurokołchoźników. W końcu,wg. mnie nie bez inspiracji służb,wybucha Panama Papers (z GW w roli jednego z partnerów); amerykański Stratfor jakiś czas temu ocenił,że są plusy i minusy publikacji komprmateriałów Panama Papers.W przypadku Ukrainy-opisany jako jeden z beneficjentów rajów podatkowych prez.Poroszenko pozostał na stanowisku,radykalnego premiera Jaceniuka zdymisjonowano.I szybko doradcą ds.reform prez.Poroszenki zostaje skompromitowany pseudoreformami w Polsce pzprowski aparatczyk Balcerowicz. cdn

    OdpowiedzUsuń
  11. Balcerowicz doceniony błyskawicznie przez eurokołchoz akwizgrańską nagrodą.Pytam się,gdzie były polskie służby i obecna władza PAD i PiS,że dopuścili tego aferzystę jako "uzdrawiacza" Ukrainy? Zagrożenie dla Polski ze strony balcerowiczowskiej drogi "uzdrawiania" Ukrainy jest oczywiste. Podczas gdy Moskwa buduje korytarz Donieck-Krym w części południowo-wschodniej Ukrainy,Balcerowicz swoimi pseudoreformami (po jego "reformach" w PRLbis sądząc)zniechęci prozachodnich Ukraińców. To zaś może,przy wrogich działaniach reżimu moskali doprowadzić do powstania na terytorium Ukrainy południowo wschodniej mutacji Prus Wschodnich. Wtedy Polska będzie mieć do czynienia z pruskimi kleszczami: na północnym wschodzie zmilitaryzowany okręg kaliningradzki (koncepcja hanzeatycka Prus Wschodnich) i na południowym wschodzie wrogo ustawiona do Polski przez odwiecznych sojuszników Niemcy i Rosję Ukraina ( "Prusy Zachodnie").Reakcja PAD i PiS na tak przedstawiony jeden z aspektów zagrożenia bezpieczeństwa państwa jest żadna. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  12. ALEKSANDER ŚCIOS

    Znakomita analiza, Szanowny Autorze.

    Kolejny raz wskazuje Pan priorytety i porządkuje chaos poznawczy we współczesnym półświatku politycznym. Zarówno krajowym jak i "atlantyckim".

    W III RP - dojutrkowość, ultra-pasywna, niespójna polityka zagraniczna, bez "wielkiej myśli jednej", w zamian - zastępcze potępieńcze swary, najpodlejszego sortu (że połączę Klasyków z klasykiem :). W rezultacie nie stanowimy podmiotu, lecz zaledwie przedmiot działań "zagranicy", jakbyśmy na zawsze pogodzili się z tym, że poza "podwórko Rosji drugie" nosa nie wytkniemy.

    Znak zapytania w tytule dodał Pan chyba z litości? :)

    Przecież to oczywiste, że odbędzie się "szczyt NATO pod dyktatem Rosji", z rozdającym karty Wołodią P. Jakże mogłoby być inaczej w dzisiejszym świecie bez zasad, z jednym - jedynym dogmatem: "nie należy drażnić Rosji."?

    Nie po to w końcu Stoltenberga - Stiekłowa, ex-premiera obłąkanej Norwegii (casus: Breivik), wsławionego kontaktami z KGB, ustanowiono szefem Paktu, żeby oczekiwać rzeczy, które wydarzyć się nie mogą.

    Czy i z litości oszczędził Pan czytelnikom prognozowania tego, co "po szczycie"?

    Bo i tu perspektywy są raczej ponure. Obama, nawiedzający aktualnie Stary Kontynent, karci najwierniejszą z wiernych - Anglię (za Brexit), wychwala natomiast Niemcy i osobiście kanclerz Merkel, za ich wizję, misję i humanitaryzm w stosunku do terrorystów, pardon, uchodźców, "którzy też przecież są ludźmi". Znaczące jest także nagłe "zaniepokojenie" Madeleine Albright, najgorszej sekretarz stanu USA (za Clintona) - nb. wychowanki Zbigniewa Brzezińskiego.

    Cyt.: Myśleliśmy, że problemy będą występowały poza obszarem NATO, że nie będziemy się musieli martwić znów o relacje między NATO i Rosją. Jestem przekonana, że obecnie członkowie NATO są zaniepokojeni tym, co się dzieje i dlatego tak ważny będzie szczyt w Warszawie.

    Patrząc na to, co się dzieje w Polsce, wielu z nas się zastanawia, gdzie Polska chce się znaleźć. Chciała być częścią Unii Europejskiej i skorzystała z członkostwa w UE. A teraz pewne działania rządu zmierzają w zupełnie innym kierunku.

    A już za kilka miesięcy prawdopodobnie nastąpi powtórka Clintoniady, tym razem z rozwrzeszczaną histeryczką Hillary w roli głównej; być może czeka też na swój powrót kochliwa ("drogi Bronisław" klik, albański prezydent-mafioso Thaci klik et all.) Mme Albright. I wtedy to dopiero będzie cyrk!

    Na zakończenie złota myśl szefa BBN, Solocha: "Rosja nie jest wrogiem, ale stanowi zagrożenie." - O!


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. wsojtek,

    Ukraińska kariera Balcerowicza to oczywisty efekt nacisków ze strony eurołajdaków. Ponieważ Poroszenko jest zaledwie marionetką w rękach Merkel i spółki, również ta dyspozycja została wykonana.
    "Reformy" Balcerowicza doskonale sprawdziły się w III RP, gdzie zachodnie koncerny i korporacje mogły przez lata bezkarnie eksploatować majątek narodowy Polaków.
    Przeprowadzenie tych "reform" daje gwarancję, że droga Ukrainy ku "wolności unijnej" będzie przebiegała identycznie. Z całym "dobrodziejstwem" ekonomicznej grabieży i dyktatu Zachodu.
    To jest również dowód, że rząd PiS nie prowadzi żadnej polityki wobec Ukrainy i nie ma najmniejszego wpływu na tego rodzaju decyzje. Zresztą, gdyby nawet miał taki wpływ, poparłby kandydaturę Balcerowicza, a nawet zachwalał ją Ukraińcom.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  14. Pani Urszulo,

    Jeśli warszawski szczyt zakończy się fiaskiem, wyborcy PiS i tak się o tym nie dowiedzą. Nie sądzi Pani chyba, że media Karnowskich czy Sakiewicza będą zdolne do rzetelnej oceny stanu bezpieczeństwa III RP.
    Ze względu na partyjne priorytety,szczyt już został okrzyknięty ogromnym sukcesem, a dywagacje na ten temat ograniczają się do wskazania autorów tego sukcesu.
    Mówiąc zaś serio - jeśli sprawdzi się scenariusz ruskiego dyktatu, nasze położenie znacząco się pogorszy. Ponieważ ten rząd nie jest zdolny do rozstania z mitologią "georealizmu", będzie kontynuował jałową politykę "zbliżenia" z UE i uspokajał Polaków mirażem "gwarancji natowskich".
    Fiasko szczytu będzie zaś dla Rosji sygnałem, że dostaje wolną rękę w sprawach polskich (i ukraińskich) i może pozwolić sobie na kolejne prowokacje i aktywność agentury.
    Jak Pani zapewne pamięta, w lutym br. w tekście, na który obecnie się powołuję, pozwoliłem sobie wskazać działania, jakie należałoby podjąć w czasie rosyjskiej ofensywy.
    Dziś powinniśmy przyjąć za pewnik, że partia rządząca nie podejmie takich kroków.

    "Rozpoznanie celów rosyjskiej kombinacji wymaga również zdecydowanych działań wymierzonych w rosyjską agenturę, w partie polityczne „przyjaciół Moskwy” oraz w rozlicznych agentów wpływu, ulokowanych w polityce, gospodarce i mediach. Bez takich działań, nie mamy szans na rozerwanie ekspansywnej sieci intryg i dezinformacji.
    Spraw armii nie wolno powierzać oficerom „ludowego wojska”, a kwestii bezpieczeństwa moskiewskim kursantom i bandytom z policji politycznej PRL. Takie postaci muszą zniknąć z życia publicznego, mediów i polityki. Likwidacja niektórych tytułów i stron internetowych prowadzących robotę na rzecz Rosji oraz delegalizacja rozmaitych stowarzyszeń i instytucji (w tym Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia), byłaby zaledwie początkiem sensownych działań. Podobnie, jak zakończenie niemiecko-rosyjskiego „Projektu Prusy Wschodnie” i zamknięcie granicy z obwodem kaliningradzkim.
    Wyjątkowo groźnie brzmią dziś antypolskie ataki ze strony przedstawicieli reżimu PO-PSL, kampanie propagandowo – dezinformacyjne oraz wypowiedzi służące wzmacnianiu leku przed „rosyjską interwencją”. Przekaz publiczny w tym zakresie winien być objęty szczególną ochroną państwa oraz poddany analizom służb kontrwywiadowczych. Nie mam wątpliwości, że wielu tzw. ekspertów, „znawców Rosji”, a także polityków poprzedniego reżimu, zamiast brylowania w mediach i wpływu na opinie publiczną, winna mieć zapewniony państwowy wikt i prawo pisywania grypsów - jako jedynej formy przekazu.
    Jeśli jest prawdą, że stoimy dziś w obliczu ofensywy rosyjskiej i próby zablokowania projektów służących bezpieczeństwu Polski, nie można pozwolić sobie na słabość, bezczynność i błędy."


    Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Panie Aleksandrze,

    Spodziewałam się, że w odpowiedzi oderwie się Pan od PiS-owskiego podwórka i porozmawiamy w nieco szerszym kontekście, ale skoro tak Pan postanowił, niech będzie i tak. ;)

    Oczywiście, że "elektorat" przenigdy się nie dowie o fiasku szczytu, nawet jeżeli zamiast stałych baz amerykańskich uzyskamy figę z makiem plus naganę za nieprzestrzeganie norm unijnych w temacie demokracja. Ewentualnie - "rotacyjną" obecność żołnierzy Bundeswehry na zachodniej granicy.

    "Nasi" tego nie napiszą, będą w zamian dawać mężny odpór tym, którzy okażą się zbyt dociekliwi. Choć nie sądzę, żeby takich było wielu. Redaktorzy Sakiewicz i Karnowski wygłoszą peany, redaktor Lisicki wyprodukuje moralitet, redaktor Gmyz cyknie kolejnymi taśmami, "narodowa" TVP odpowiednio wszystko ulukruje i "dobra zmiana" odniesie kolejne miażdżące zwycięstwo.

    Tylko... cóż to mnie obchodzi, Mistrzu?

    Zgodnie z Pańskimi naukami z cyklu "my i oni" - nic a nic!

    I dalej Rymkiewiczem...

    Niech sobie piszą, co chcą, w tych swoich postpeowskich gazetach, niech toczą swoje intermedialne wojenki i walczą o wpływy - nie u "suwerena", który ich i tak nie kupuje, tylko u władzy, która ich dotuje. A że władza nasza wielobarwna i dobroduszna, nie pozwoli zginąć nikomu, nawet jawnej agenturze i zapiekłym wrogom wszystkiego co polskie, których np. nasz święty pan prezydent poważa i szanuje.

    To ich świat - świat przedstawiony. Prawdziwe życie toczy się gdzie indziej.

    Podobnie jak Pan nie spodziewam się już wiele po tej władzy, a co do Pańskich postulatów z lutego br. [ tekst: "W PRZEDEDNIU OFENSYWY „RUSKIEJ SIŁY”, dziękuję za obszerne cytaty ;) ] - również jestem pewna, że żaden nie zostanie zrealizowany.

    Czyż nie jest krzepiąca taka harmonijna "jedność przekonań"? Prawie jak w marksizmie! Na szczęście "prawie" czyni wielką różnicę... :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  16. Pani Urszulo,

    Ten "szerszy kontekst" dotyczy (niestety) przyszłych zachowań i postaw polityków PiS. Ponieważ zapytała Pani - "czy i z litości oszczędził Pan czytelnikom prognozowania tego, co "po szczycie" - odpowiedziałem już "bez litości".
    Przyznaję, że rozmowa o tym, co PiS może lub powinien zrobić ma coraz mniejszy sens. Po pierwsze dlatego, że nie mamy na to najmniejszego wpływu, po drugie zaś, że wiara w zmianę strategii byłaby zwykłą naiwnością.
    Tym bardziej, nie ma takiej potrzeby w kontekście rozstrzygnięć warszawskiego szczytu.
    Gdybyśmy przyjęli nawet najbardziej optymistyczną wersję, nie ma już czasu na ofensywę polityczną. Nie ma też takiej woli politycznej. Obecność imć Waszczykowskiego na stanowisku szefa MSZ gwarantuje, że taka ofensywa nigdy nie będzie przeprowadzona. Ten pan zakonserwował cały esbecko-agenturalny układ w MSZ i wyśmienicie prowadzi politykę kontynuacji wszelkich błędów, mitów i zaniechań.
    Widzę natomiast, że w przestrzeni medialnej ukazuje się coraz więcej wypowiedzi, z których wynika, że sprawa baz NATO została już przesądzona.
    Dziś np. ukazała się wypowiedź Petera Dorana z Center for European Policy Analysis, w której padły słowa:
    "Nie mamy wystarczająco dużo czasu, by pogodzić te różnice wewnątrz NATO ws. stałych baz w Europie Centralnej - ta kwestia nie zostanie rozwiązana przed warszawskim szczytem”.

    http://wpolityce.pl/swiat/290702-ekspert-nadszedl-czas-na-stale-bazy-nato-w-polsce-po-agresji-na-ukraine-umowy-z-rosja-przestaly-obowiazywac

    To oznacza, że państwa NATO zaoferują nam tzw. obecność rotacyjną - czyli doraźne łatanie dziur i przerzucanie (na krótki czas) niektórych elementów obronnych. Jej zakres, forma i czas będą zależały od zachowań Rosji, co z kolei oznacza, że w przypadku poprawy sytuacji politycznej (wg.uznania Niemiec lub USA) rotacja zostanie zakończona, a my znajdziemy się w tym samym miejscu.
    Nietrudno zrozumieć, że stała obecność baz natowskich wymusza całkowicie inną strategię. Trzeba sporządzić plany,zainwestować w infrastrukturę, sprowadzić sprzęt, specjalistów,żołnierzy.
    Znacznie trudniej wycofać się z takich gwarancji.
    Są one nie tylko bardziej stabilne dla Polski, ale też zwiększają stopień odstraszania przeciwnika.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam Szanownego Autora i Komentatorów

    Tekst Gospodarza jak zawsze inspirujący. Wypada zgodzić się z niektórymi ocenami poszczególnych działań, przede wszystkim MSZ, czy otoczenia prezydenta. Wypada też zgodzić się z jego własnymi słowami, że jego diagnoza może być w pewnych zakresach mylna :) Teksty Gospodarza zawsze niosą w sobie pewną dozę prowokacji intelektualnej, są ostrzeżeniem przed pojawiającymi się zagrożeniami.

    Podzielam pogląd, że Polska powinna dążyć do podmiotowości w oparciu o własny potencjał (militarny, gospodarczy), zaś głównym sojusznikiem w tym dziele winny być USA. Nie ze względu na miłość Ameryki do nas, a ze względu na zbieżność interesów. Aby jednak od/budować nasz potencjał, który skłoniłby Stany do traktowania nas jak poważnego sojusznika, potrzebujemy czasu i potężnych zmian wewnętrznych. Tego, co zniszczono przez 50 lat komunizmu i następne 25 komuno-liberalizmu, nie da się odwrócić natychmiast i to w sytuacji realnego przeciwdziałania wrogów zewnętrznych i wewnętrznych.

    To musi trwać jakiś czas, bo przewektorowanie Polski ze statusu „brzydkiej panny na wydaniu” do pozycji regionalnego lidera/mocarstwa musi wynikać z wewnętrznej siły kraju. A ta bierze się ze zmiany mentalnej społeczeństwa, z jego sił witalnych, z jego woli i uwewnętrznionej tożsamości, z pewności siebie, którą daje mocna ekonomia. Tego nie da się przeprowadzić rewolucyjnym dekretem, to wymaga pracy u podstaw rozłożonej na kilka lub nawet kilkanaście lat. I to jest odwieczny polski problem: jak do „sprawy polskiej” przekonać od lat marginalizowany, celowo degradowany ogół społeczeństwa. W mojej ocenie wysiłki ekipy rządowej idą w tym właśnie kierunku: programy społeczne, np. 500+, reformowanie poszczególnych segmentów państwa. Myślę też, że w sytuacji w jakiej się znajdujemy, na ten problem „nie ma mocnych” – każda ekipa zderzy się z potężnym przeciwdziałaniem wrogów i inercją społeczeństwa.

    Ten czas musi być kupiony i tak postrzegam to balansowanie w polityce zagranicznej. Polska nic nie traci podejmując grę z UE. Stamtąd przyjeżdżają smutni panowie, którzy uczą nas demokracji i praworządności, a polski rząd udaje, że ich bardzo uważnie słucha. I bardzo dobrze, bo przecież obecny kształt UE nie jest przesądzony. Europejskie lewactwo pieni się na Polskę, bo obawia się, że polski wirus może roznieść się nie tylko na poszczególne kraje członkowskie, ale i zainfekować brukselski matecznik. To się może stać, a Polska może tu odegrać ważną rolę.

    Dzieje się też sporo w polskiej polityce regionalnej. Nawiązujemy bliskie kontakty z państwami Intermarium, które w naturalny sposób widzą w Polsce rzecznika swoich interesów. Wszystko zawsze można zrobić lepiej, szybciej, skuteczniej, unikając błędów, ale nie można nie dostrzegać, że jednak Polska podjęła ten projekt, ośmieszany przez rodzimych georealistów jako „post jagiellońskie mrzonki”. Czy dzieje się to za entuzjastycznym przyzwoleniem Niemiec? Chyba nie, podobnie jak podjęcie próby odcięcia niemieckiej pępowiny ekonomicznej, tłamszącej naszą gospodarkę. To wszystko wymaga tylko czasu.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd

      Żeby odgrywać ważną rolę w regionie musimy mieć silną armię. Budowa Obrony Terytorialnej to krok we właściwym kierunku, a przecież ten projekt, jak i cała reforma obronności przeprowadzana przez ministra Macierewicza, nie powstaje w próżni, jest wynikiem działania zespołowego, a nie fanaberią pojedynczego ministra. Zakupy dla armii będą realizowane z dużej mierze przez polski przemysł, pieniądze pozostaną w kraju, zostaną skierowane na programy zaawansowane technologicznie – to musi być skorelowane i wmontowane w jakąś spójną, całościową koncepcję odbudowy polskiego przemysłu. Czas.

      Zwiększenie liczebności armii: zgadzam się, że w stanie pokoju powinna ona liczyć nawet 300 tys. ludzi. Ale to są potężne pieniądze. Jak przekonać polskie społeczeństwo, w jego dzisiejszym stanie świadomości, że podjęcie tego wysiłku jest konieczne, bo „albo Polska będzie wielka, albo nie będzie jej wcale”? Czas, czas i jeszcze raz czas.

      Szczyt NATO udzieli jasnych odpowiedzi na pytanie „co dalej”? Polska powinna grać rolę rozważnego członka tej organizacji, bo, podobnie jak w grze z UE, nic na tym nie traci, a zyskuje status odpowiedzialnego, respektującego zasady partnera. Wszyscy wiemy, że NATO jest dziś bardziej klubem dyskusyjnym, niż poważnym sojuszem militarnym. Ale wiemy też, że jego siłą wiodącą są USA, które, póki co, z całą świadomością, również odgrywają w nim swoją rolę.

      Dlatego uważam, że Polska, bez względu na wynik szczytu, wygra. Jeśli zostaną podjęte decyzje o takim wzmocnieniu wschodniej flanki, które zapewni nam bezpieczeństwo – jesteśmy do przodu. Natomiast fiasko szczytu, zapewne głównie za sprawą Niemiec, może być katalizatorem zmian w wewnętrznej strukturze NATO, zresztą tak czy inaczej nieuniknionych. To może być, paradoksalnie, czynnikiem sprzyjającym Polsce, pozwalającym jej poszukiwać odnowionych relacji bezpośrednio z USA. Jakie są cele strategiczne Polski? – Polska w upodmiotowionej, zasobnej strefie bezpieczeństwa, którą tworzą niepodległe państwa środkowej i wschodniej Europy. Jakie są cele strategiczne USA w odniesieniu do tego regionu? Jeśli są nimi osłabienie Rosji oraz rozerwanie sojuszu rosyjsko-niemieckiego, to polski i amerykański interes splatają się tu niemal idealnie.

      Jedyny problem to czas. Ale ten można kupić za pomocą dobrej broni dla polskiej armii i obecności US Army. Z tego co słyszałem, minister Macierewicz, jeszcze przed szczytem NATO, ma ogłosić decyzję o zakupie najlepszych śmigłowców szturmowych świata, Apache Guardian produkcji amerykańskiej, zabójczych dla czołgów z radzieckim rodowodem. Jeśli tak, to kolejny ruch należy do USA :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Drogi Panie VCR,

      Cieszę się, że po dłuższej nieobecności znów zawitał Pan na Bez Dekretu, w dodatku z jakże optymistycznym przesłaniem! Bardzo chciałabym móc podzielać Pański optymizm i z całego serca życzyłabym sobie, żeby to Pan miał rację, a nie AŚ, niestety, jest parę punktów sine qua non, których PiS (poza osamotnionym ministrem Macierewiczem) ani myśli tykać, a co dopiero - raz na zawsze rozstrzygnąć.

      Z braku czasu podam tylko jeden przykład: niedokonana całkowita wymiana komuszych (esbecko-agenturalnych) kadr w ministerstwach byłaby może niegroźna, gdyby pozostawieni asekuracyjnie "do wygaśnięcia kadencji" nie byli tak aktywni i nie inspirowali (finansowali?) .nowoczesnej.ru - targowicy i podobnego śmiecia. To nie jest bez wpływu na obraz Polski - zarówno za granicą jak i w kraju. Trwające od wielu miesięcy bezczelne "protesty" i manifestacje postkomuny, obficie rezonowane w "naszych mediach" nie ujdą PiS bezkarnie. Pewne problemy trzeba przeciąć natychmiast, inaczej rozleją się i znów zatrują Polskę. Mogą także doprowadzić do obalenia rządu. A wtedy to już na pewno nie będzie tego czasu, który według Pana jest tym, czego rząd PiS najbardziej potrzebuje.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Pani Urszulo

      bardzo dziękuję za dobre słowo :) Ma Pani rację, z tymi skamielinami w ministerstwach, a i pewnie z tym moim nadmiernym optymizmem także. Staram się tylko patrzeć globalistycznie :) i w tym konkretnym przypadku dostrzegać jak krucha jest większość sejmowa i z jakich ona sił się składa (ambicjonerzy, karierowicze i kretów niemało).

      PiS zrobił krok w dobrym kierunku i wcale nie zależy mi na tym, by rządził do końca świata. Czasu mało - ale i nasz wróg nr 1 też nie ma go wiele, bo rezerwy walutowe nie są bez dna.

      Zobaczymy, pozostaję optymistą (niepoprawnym) i na osłodę dodam, że Mariusz Kamiński chyba zaczyna działać w warszawskim Ratuszu ;)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  18. Panie Aleksandrze,

    I mnie zadziwia nieudolność - z jednoczesnym zamiłowaniem do celebry i nadmiernego eksponowania "własnej skromnej osoby" - ministra Waszczykowskiego, który zamiast pójść w ślady pani minister Fotygi, konserwuje w MSZ układ esbecko-agenturalny wg najlepszych tradycji geremkowych.

    Poniżej: lista ministrów SZ w III RP. Zgroza ogarnia! W większości - agentura SB/WSI, a jedyną osobą, o której można powiedzieć, że pełniła swoją funkcję godnie i w interesie Polski, jest pani Anna Fotyga.

    Krzysztof Skubiszewski 1990 - 1993
    Andrzej Olechowski 1993 - 995
    Władysław Bartoszewski 1995
    Dariusz Rosati 1995 - 1997
    Bronisław Geremek 1997 - 2000
    Włodzimierz Cimoszewicz 2001 - 2005
    Adam Daniel Rotfeld 2005
    Stefan Meller 2005 - 2006
    Anna Fotyga 2006 - 2007
    Radosław Sikorski 2007 - 2014
    Grzegorz Schetyna 2014 - 2015
    Witold Waszczykowski 2015 -

    Takich "dziwnych" postaci na czele kluczowych ministerstw mamy jeszcze parę, ale skoro mówimy o bezpieczeństwie narodowym, wymienię MSW pana ministra Błaszczaka, który najwyraźniej nie radzi sobie z własnymi współpracownikami i z całą machiną policyjno - służbową, którą przyszło mu kierować. Bo też na litość! Bezbarwny biurokrata - zausznik, bez śladu "ikry" nie nadaje się na pogromcę policji i bezpieki.

    Podobnie jest, niestety, w ministerstwie Mariusza Kamińskiego, kiedyś naszej wielkiej nadziei, który od czasu uzyskania baronii warszawskiej najzwyczajniej osiadł na laurach. Także na obecnej posadzie.

    Wypadałoby również uwzględnić tu ministra sprawiedliwości, ale nie potrafię dociec, czym (poza duperelami) zajmuje się pan Ziobro. Być może znów dokonuje ekstradycji przewerbowanego agenta CIA?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  19. Autor ma rację w diagnozie sytuacji. Natomiast smaganie pisowskiej ekipy za to że,nie idzie drogą pronowanego przez Autora remedium w postaci "ścisłego sojuszu z USA" jest zuepełnie nieuzasadnione i niesprawiedliwe. Proponowana przez Autora recepta czyli "ścisły sojusz z USA" jest możliwy tylko wówczas, gdy USA będą tego chciały. A USA Obamy I każdego innego prezydenta USA nie chcą tego sojuszu i nie położą na szali sowich relacji z Niemcami, żeby zadowolić Polaków. Nie kto inny tylko Obama uznał zarówno roszczenia Putina do strefy wpływu poprzez całkwoity desinteressment Smoleńskiem jak i Ukrainą jak i roszczenia Berlina do przewodzenia kontynentalną UE. Przecież to za zgodą Obamy Niemcy występują w charakterze amerykańskiego przedstawiciela w formacie normandzkim. I to amerykanin razem z Niemką oznajmili co oznajmili w sprawie baz. Czy Szanowny Autor uważa że prezydent Duda ma moc odwracania decyzji największych mocarstw? Od Smoleńska wiemy że Amerykanie zostawili naszą część Europy jako kondominium i nie ingerują bezposrednio w spory suwerenów tego obszaru niemiec i rosji.Jedyne co możemy robić to wzmacniać nasz głos poprzez mozolne klecenie środkowoeuropejskiego stanowiska, co akurat Prezydent robi od początku i bez przerwy. Zresztą atak na "godnościowe podstawy" obecnego rządu polskiego idący z Niemiec i za pośrednictwem niemieckiej agentury polityczno medialnej ma na celu pzrede wszystkim uniemożliwienie Dudzie i Szydło realizacji tej polityki integrowania europy środkowej wokol wlasnych interesów tak by łatka faszystów antydemokratów izolowała nas w Europie i uniemożliwiała podjęcie inicjatywy. Rząd PiS działa więc na przekór całemu światu i musi mierzyć zamiary na swoje skromne siły. Smaganie ich za to że nie dokonali niemożliwego jest nieuczciwe. Z poważaniem
    W.Pienszke

    OdpowiedzUsuń


  20. Jeszcze krótka konstatacja z obserwacji blogowych:

    Sadząc po ilości komentarzy pod tym wpisem (i wpisem z lutego 2016), Pańskie publikacje dotyczące najbardziej niebezpiecznego dla Polski zagrożenia rosyjskiego - okazują się mniej interesujące dla czytelników "Bez Dekretu".

    Bardzo mnie to martwi i niepokoi, bo potwierdza obserwacje kilkorga z nas, komentatorów, zapewne też i Pańskie, że nawet najlepiej orientujący się politycznie, także towarzyszący Panu na tym blogu chyba jednak nie do końca pojęli, co stanowi od lat główne przesłanie Aleksandra Ściosa ("myśl Ściosa"- wg określenia pana Marcina Ís - w komentarzu z 24 kwietnia 2016 02:33)

    Czyżby i oni - jak większość Polaków, zwłaszcza tzw. ruchy narodowe oraz polski Kościół - zostali trwale zainfekowani bredniami o rządzących światem żydo-masono-reptilianach i stamtąd upatrują głównego zagrożenia?

    Gdyby tak było, stanowiłoby to największe zwycięstwo ruskich dezinformatorów.
    Przeorientować najbardziej proamerykański naród, wytłumić zakorzenioną od pokoleń niechęć i nieufność wobec przysłowiowego "szwaba i sowieta"- i przekierować ją na... loże masońskie - to jest naprawdę imponujące osiągnięcie.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.
      Urszulo, idę o zakład, że tym co czytają konkretnie ten wpis ciśnie się własnie, tak jak mnie na usta: "co tu komentować? Że szlag mnie trafia?!".
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Myślę, Halko, że trzeba wpisać nawet i to. Bo takich słów odnośnie oszustwa #dobrej zmiany nie uświadczysz już nigdzie poza tym blogiem - naszym skrawkiem Polski w internecie. Winniśmy to sobie, ale przede wszystkim Autorowi. Jesteśmy sami, wielu zresztą odeszło, bo uwierzyli "naszym onym". Inni wolą zamknąć oczy na rzeczywistość i milczeć. W złudnej nadziei, że może jakoś się ułoży. My wiemy, m.in. dzięki analizom A. Ściosa, że się nie ułoży, bo nie jest żadnym przełomem, tylko kontynuacją układu z Magdalenki. Prawda?

      Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  21. Jedno jest pewne,z tymi"politykami" to my szans nie mamy!Trzeba czekać na dzisiejszych 20-25 letnich.Mamy tyle czasu?

    OdpowiedzUsuń
  22. Jedno jest pewne,z tymi"politykami" to my szans nie mamy!Trzeba czekać na dzisiejszych 20-25 letnich.Mamy tyle czasu?

    OdpowiedzUsuń
  23. viva cristo rey,

    Przyklasnąłbym Pańskiej ocenie sytuacji i tego rodzaju optymizmowi, gdyby tak dalece nie odstawały od faktów.
    Polityka jest bowiem domeną rzeczy dokonanych i w jej ocenach nie można karmić się wyobrażeniami lub interpretacją intencji.

    Napisał Pan – „Aby jednak od/budować nasz potencjał, który skłoniłby Stany do traktowania nas jak poważnego sojusznika, potrzebujemy czasu i potężnych zmian wewnętrznych. Tego, co zniszczono przez 50 lat komunizmu i następne 25 komuno-liberalizmu, nie da się odwrócić natychmiast i to w sytuacji realnego przeciwdziałania wrogów zewnętrznych i wewnętrznych”.
    To oczywiście prawda, tylko nie rozumiem, dlaczego uważa Pan, że czynnik czasowy ma tu jakiekolwiek znaczenie.
    Czy po deklaracjach A.Dudy – „nie będzie rewolucji w polityce zagranicznej”, po expose szefa MSZ i realnych działaniach rządu PiS w sferze polityki zagranicznej, potrafiłby Pan stwierdzić, że ten układ w istocie zmierza do „odwrócenia” spuścizny „georealizmu" III RP?
    Na czym opiera się taka konkluzja, skoro w żadnym stopniu nie wynika z deklaracji i działań? Jeszcze dziś przeczytałem wypowiedź pana prezydenta – „Unia Europejska nie jest pozbawiona wad, ale musimy ją chronić”, a każdy dzień przynosi wciąż nowe zapewnienia polityków PiS o niezmiennych priorytetach i kierunkach polityki zagranicznej. Nie słyszałem też, by szef MSZ tego rządu zamierzał oczyścić swój resort z rozlicznych agentów, esbeków i kapusiów lub reagował na ewidentne przykłady niesubordynacji urzędniczej, a nawet zdrady.
    Jeśli uważa Pan, że ten rząd musi mieć czas na przeorientowanie polskiej polityki, jaką cezurę Pan zakreśla i kiedy możemy się spodziewać, że z ust naszych wybrańców nie będzie płynął tak kompromitujący bełkot?
    Takie pytanie powinien sobie postawić każdy, kto mowi - "dajmy im czas".
    Napisał Pan również – „Polska nic nie traci podejmując grę z UE. Stamtąd przyjeżdżają smutni panowie, którzy uczą nas demokracji i praworządności, a polski rząd udaje, że ich bardzo uważnie słucha.”, sugerując (jak się domyślam), że rząd PiS prowadzi z eurołajdakami jakąś wyrafinowaną grę.
    To nieprawda.
    Jak bowiem wyjaśnić, że już na początku swojej kadencji tenże rząd PiS dopuścił, by absurdalny temat „zagrożenia demokracji” został sfingowany, nagłośniony i narzucony Polakom, jako wiodący motyw walki politycznej? Tak kompromitujące oddanie inicjatywy politycznej również należy do reguł przemyślnej gry?
    A jak wytłumaczyć, że rząd ten z całkowitą biernością przygląda się poczynaniom współczesnej Targowicy i traktuje ją z nienależną atencją?
    Jak, w ramach owej taktycznej gry zinterpretować gorliwość i wręcz niezwykłe zaangażowanie tego rządu, z jakim tłumaczy eurołajdakom zawiłości życia politycznego III RP i spieszy z wszelkimi wyjaśnieniami? Zapewne, w ramach tejże gry, ów rząd nie udziela żadnej odpowiedzi na bandyckie połajanki eurołajdaków, zaś rzecznik pana prezydenta, w reakcji na uwłaczającą Polakom „rezolucję” zdobywa się na porażający komentarz – „rezolucja PE nie sprzyja dialogowi”.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisał Pan także – „Szczyt NATO udzieli jasnych odpowiedzi na pytanie „co dalej”? Polska powinna grać rolę rozważnego członka tej organizacji, bo, podobnie jak w grze z UE, nic na tym nie traci, a zyskuje status odpowiedzialnego, respektującego zasady partnera.(…) Dlatego uważam, że Polska, bez względu na wynik szczytu, wygra.”
      Zapytajmy więc – czy ewidentna „modyfikacja” polskiego postulatu stałych baz NATO, świadczy o „odpowiedzialności i rozwadze” polskiej elity politycznej? Czy rezygnacja ta leży w polskim interesie i wynika z troski o bezpieczeństwo polskich obywateli, czy też, „wychodzi naprzeciw” oczekiwaniom Niemców i Rosji? Czy elity te uczyniły wszystko, by przekonać sojuszników do takiej formy wsparcia i jak wytłumaczyły rodakom tą oczywistą rezygnację?
      W tekście wykazałem, w jaki sposób pan prezydent wycofał się z tego arcyważnego postulatu. Tak nie postępuje „rozważny” członek NATO i takimi ustępstwami nie zyskuje się szacunku innych państw ani statusu „odpowiedzialnego, respektującego zasady partnera”. Co najwyżej, zyskuje się status „frajera”, którego można łatwo ograć i oszwabić.
      To jest ustępstwo w obcym, a w tym wypadku, wrogim interesie, niemające nic wspólnego z polskimi potrzebami i racją stanu.
      Jeśli już nastąpiło tak istotne wycofanie, jeśli jeszcze przed szczytem poniesiono tak spektakularną porażkę - jakże można mówić o „wygraniu”?

      Wreszcie, skoro napisał Pan – „Podzielam pogląd, że Polska powinna dążyć do podmiotowości w oparciu o własny potencjał (militarny, gospodarczy), zaś głównym sojusznikiem w tym dziele winny być USA” - to czynnik czasowy zawsze będzie tu wrogiem, nigdy sprzymierzeńcem.
      Stworzenie własnego potencjału militarnego wymaga ogromnych środków finansowych i długiej, ciężkiej pracy. Jedno i drugie zyskuje się wyłącznie w okresie pokoju i dobrej koniunktury politycznej.
      Nie da się takich celów pogodzić z założeniem, że przez najbliższych kilka lat nadal będziemy pozbawieni realnych gwarancji NATO i zdani na grę moskiewskich sługusów.
      Nie da się zbudować silnej armii ani zawrzeć nowych sojuszów, jeśli we własnym kraju dozwala się na jawne działania agentury, toleruje akty zdrady i zaprzaństwa. Żaden partner (a na pewno nie USA) nie będzie poważnie traktował państwa, które godzi się na iluzję bezpieczeństwa i nie potrafi opanować wewnętrznej rewolty.

      Na koniec. Przekonałby mnie Pan do swoich ocen, gdyby wskazał realne (podkreślam) przesłanki, które świadczą, że ten rząd i ten układ chcą rzeczywiście zerwać z „50 latami komunizmu i 25 komuno-liberalizmu”. Tymi przesłankami nie mogą być werbalne deklaracje ani domysły elektoratu, ale konkretne decyzje polityczne zmierzające do zerwania ze spuścizną III RP i do wyrugowania komunizmu. Czy po półroczu rządów PiS potrafimy takie wskazać?
      Tylko wówczas, tylko gdyby wskazać takie twarde dowody, można przyjąć argument, że „to wszystko wymaga czasu”. W przeciwnym wypadku, argument ów jest szkodliwym objawem infantylizmu politycznego i wiedzie nas na manowce.

      Dziękuję za Pański komentarz i serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    2. Aleksander Ścios

      Pięknie dziękuję za odpowiedź.

      Mogę powiedzieć tylko tyle: ma Pan rację...

      A ja staram się być tylko adwokatem diabła.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  24. Pani Urszulo,

    Działania W.Waszczykowskiego bynajmniej nie są „nieudolne”. Ten pan wykonuje tylko to, o czym zapewniał nas pan prezydent i pan prezes – prowadzi politykę kontynuacji.
    Podobnie postrzegam powinności pozostałych, „nieudolnych” ministrów. Jeśli na czas największych wyzwań stawia się na stanowisku premiera kobietę o nie najwyższych kwalifikacjach politycznych i mocno tuzinkowej wiedzy o świecie, nie jest to przypadek lecz wybór logiczny i konsekwentny.
    Uważam, że w kwestii intencji PiS-u nie ma potrzeby zabawiać się w domysły. Dla tych, którzy chcą widzieć, są one znane.
    Dziś zwróciłem uwagę, że ten rząd ukrywa przed Polakami wyniki audytów przeprowadzanych w poszczególnych ministerstwach.
    To wyjątkowo niegodziwe wobec ludzi, którzy przez osiem lat doświadczali niebywałej buty poprzedniego reżimu.
    Obietnice sporządzenia „audytu bezpieczeństwa narodowego” składał nam np. minister P.Soloch już w sierpniu 2015 roku. Do tej chwili – cisza.
    Premier Beata Szydło na początku marca zapowiedziała - "Opinia publiczna będzie na bieżąco informowana o stanie państwa, jaki zastaliśmy po przejęciu rządów". Nadal trwa cisza.
    Wspomniany przez Panią, M.Kamiński, w połowie marca br. obiecywał natomiast, że do końca miesiąca przedstawi wyniki audytu w służbach, bo nie widzi „najmniejszego powodu, by informacje o patologii w służbach były chronione tajemnicą państwową”. Mamy końcówkę kwietnia i również w tej sprawie zapadła cisza.

    To oznacza, że politycy PiS czerpią swoją „strategię” z najlepszych wzorców, bo już w latach 90. niejaki B.Geremek stwierdził, że „Polacy nie dorośli do demokracji”. Litościwi „pasterze” z PiS-u nie chcą zatem szokować obywateli wynikami audytów ani narażać ich na stres spowodowany nazbyt „ekstremalną” dawką wiedzy.
    Oni lepiej od nas wiedzą – kiedy i ile mogą ujawnić. To bardzo ważna wiedza, bo nieodpowiedzialne szafowanie takimi informacjami mogłoby doprowadzić wyborców do groźnej konstatacji – gdzie była i jest owa demokracja III RP, o której istnieniu zapewniają nas mędrcy z PiS?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postawił Pan kropkę nad i, dziękuję.

      Przy okazji - zauważyłam zarówno paniczne przestrogi Karnowskiego "wPolityce", jak i Pański komentarz na TT:

      @SciosBezdekretu

      Gdy widzę takie "przestrogi" - http://wpolityce.pl/polityka/290715-czy-w-najblizszych-miesiacach-establishment-iii-rp-podejmie-probe-silowego-odzyskania-wladzy-brudnych-prowokacji-sprowokowania-ofiar - wiem, że rozbrzmiewały zawsze (1980,1989, 2010) gdy staliśmy przed szansą odzyskania Polski.


      Zaczyna się.

      NIE DAJMY SIĘ SPROWOKOWAĆ! - NIE DAJMY SIĘ SPROWOKOWAĆ! - NIE DAJMY SIĘ SPROWOKOWAĆ...

      Choćby pluli nam w twarz, dorzynali watahę (nieaktualne - rezun siedzi chyba nadal w USA) lub szykowali dla PiS pluton egzekucyjny. => Aktualne - autor pomysłu: niejaki Bugaj, PROFESOR, niezwykle hołubiony przez PiS i "nasze media". Nie chce mi się sprawdzać, ale zdaje się, że niedawno wił sobie gniazdko przy prezydencie. Teraz radzi - strzelać do PiS!

      Usuń
  25. Unknown,

    Racja. Domaganie się, by osioł był rumakiem, jest „nieuzasadnione i niesprawiedliwe”.
    Cóż jednak powiedzieć, jeśli ten osioł zapewniał nas wszem i wobec, że jest rasowym ogierem i potrafi stanąć do każdej gonitwy? Co zrobić, jeśli postawiliśmy na niego ostatnie pieniądze i poczyniliśmy zakłady na własne życie?
    Pewnie mogliśmy mu nie uwierzyć i oszczędzić sobie złudzeń i nadziei. Tym bardziej, gdy widzieliśmy jego kulawy chód, szpotawą postawę i wystające uszy. Skoro jednak uwierzyliśmy, dlaczego mamy nie „zasługiwać na więcej”?

    Pozwoli Pan, że pominę milczeniem uwagi o tym, czego chcą i nie chcą Amerykanie oraz stwierdzenie, że "ścisły sojusz z USA" jest możliwy tylko wówczas, gdy USA będą tego chciały”. Milczeniem dlatego, że wytyczanie celów politycznych, poprzez pryzmat chęci bądź niechęci partnera jest wprawdzie domeną wszelkiej maści „georealistów” III RP, ale nie ma nic wspólnego z polityką wolnego i niepodległego państwa, którego władze dążą do zbudowania silnej pozycji w świecie.
    To, co napisał Pan o relacjach międzynarodowych jest prawdziwe o tyle, że postrzegane z perspektywy ludzi, którzy nigdy nie odważyli się zerwać z mitologią III RP ani myśleć jak ludzie wolni.
    Nie przekonuje mnie więc tłumaczenie, że osioł nie może zostać rumakiem, bo mu przeszkadzają konie w sąsiednich boksach. Nie przekonuje mnie również to, że nie wolno nam „smagać” osła. Przeciwnie – musimy go smagać, tym dłużej, im dłużej chce udawać rumaka i swoim szalbierstwem mami widownię.
    Bo tylko w taki sposób zasłużymy kiedyś na prawdziwego rumaka.

    OdpowiedzUsuń
  26. Witam.
    Panie Aleksandrze, coś Panu zacytuję, bo ciekawi mnie bardzo, czy wobec postawy, intencji ludzi w obecnym rządzie i obecnego prezydenta jesteśmy już w stanie „takiego” rozsądku, jak w cytowanym poniżej przeze mnie fragmencie książki*?

    Oto cytat: „Istota tego narodowego nieszczęścia wyraża się w połączeniu klęski zewnętrznej z kapitulacją wewnętrzną. Podyktowana przez klęskę rewizja dotychczasowych haseł, pojęć, rachub, dążeń – poszła w kierunku rozbratu z przeszłością. Skoro i to powstanie nie dało nic prócz strat i ofiar, to trzeba wreszcie zawrócić z tej beznadziejnej drogi!... Zwyciężał nowy nakaz: mierzyć zamiary na siły nie odwrotnie!... Stąd nowy sztandar z nowym hasłem o: rozsądku. Zerwać z metodą konspiracji, wyrzec się idei spisków i powstań. Stąd też programy, zalecające bierność, chwalące kompromis, sławiące oportunizm, uczące zgody z losem, a ugody z zaborcą (a dla grupy udającej patriotów napełnianie prywatnej kasy i życie bez większych zmartwień – przypis mój). W praktycznym rezultacie da to rezygnację, zanik woli politycznej: „Byle nie cierpień więcej, byle trwać w tym, co jest, i nowej klęski nie ponieść”.

    Moje pytania.
    Jakie są szanse, że choćby za dwa pokolenia powstaniemy jak niegdyś ci, co musieli wpierw wysłuchać od „rozsądnych”: „mówili żeśmy z tumanieni, mówili, że straceńców los...”? Czy obecni rządzący, kiedy myślą: „by klęski nie ponieść”, martwią się jeszcze choć trochę o swego Suwerena, czy tylko o własną dupę!? Nie mam tu na myśli p. Macierewicza, bo ten człowiek akurat jako jeden z nielicznych, prezentuje postawę właściwą np. gen. Andersowi.


    * - Władysław Pobóg – Malinowski: „Najnowsza historia Polski 1863-1914r” – książką, o której ktoś napisał: „Najnowsza historia polityczna Polski 1864 – 1945- była ewangelią dla wszystkich, którzy o dziejach II RP chcieli wyrobić sobie obiektywny i nieskażony pogląd.

    OdpowiedzUsuń
  27. Wiem, wiem Panie Aleksandrze, że troszkę wymagam od Pana daru prorokowania.
    Pozdrawiam raz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  28. http://wpolityce.pl/swiat/290837-niemcy-wymienia-szefa-wywiadu-media-spekuluja-ze-gerhard-schindler-zostanie-odwolany-za-zbyt-bliska-wspolprace-z-amerykanami
    Czy nie jest to (wbrew pozorom) dobra wiadomość dla Polski?

    OdpowiedzUsuń
  29. Napiszę kilka zdań, zachęcony wpisem Pani Urszuli (że jest tu coraz mniej komentarzy), bo czytam tego bloga od jakiegoś czasu i niestety w pełni zgadzam się z Autorem. Tak naprawdę nie ma czego dodawać. Pan Aleksander odnosi się do faktów – a one właśnie takie są.
    Marzy nam się silne ekonomicznie państwo z bogatymi obywatelami i z liczącą się armią. Idąc za politykami którzy wskazują taki kierunek, słyszymy od nich po wyborach, że to wymaga czasu. Co więcej sami staramy się wierzyć, że czas rozwiąże problemy. Bo jak wiadomo czas leczy rany to może i kraj uleczy – kiedyś… jakoś… Pan Aleksander sprowadza na ziemię. Czas nie uleczy naszego kraju. Czas nie działa na naszą korzyść. Czas – jest czymś czego po prostu nie mamy. Liczy się każdy rok, miesiąc, a nawet dzień. Przez 50 lat płaciliśmy cenę radzieckiej okupacji, od 27 lat płacimy cenę transformacji – to są kolejne pokolenia ludzi którym bezpowrotnie odebrano prawo do szczęścia, do samostanowienia o sobie i swoim losie, których ograbiono i grabią w imię przyjaźni Polsko – Radzieckiej i w imię demokracji. My ludzie teraz żyjący jeśli chcemy żeby nasze dzieci, lub wnuki nie płaciły kolejnych wyimaginowanych rachunków musimy stworzyć wolne Państwo, oparte na prawdzie. Bez prawdy nigdy się nie wyrwiemy z ekonomiczno-politycznej pułapki, ani my, ani nasze dzieci, ani wnuki.
    Ta prawda – to wskazanie kto jest kim, to podział na MY i ONI. Zabójcy, zdrajcy i złodzieje powinni być wskazani i ukarani – bezwzględnie.
    Jako, że jestem ekonomistą to patrzę na nasz kraj przez pryzmat gospodarki. Jak na razie w zakresie gospodarczym byliśmy najbardziej wolnym krajem po reformie Wilczka (1988r.)… potem zaczęto nas okradać z naszej pracy i majątku. Pod hasłami wolności i demokracji zrobiono z nas niewolników ekonomicznych i dodatkowo narzucając swoją nowomowę wtrącili nas do klatki z której im bardziej próbujemy się wyrwać tym ciaśniej zaciskają się kraty. Bo kierujemy się zasadami prawdy, uczciwości, sprawiedliwości, miłości, wybaczenia, litości…
    Władza komunistyczna, uwłaszczyła się na naszym majątku w sposób legalny wprowadzając absurdalne prawa gospodarcze. Rentowne państwowe firmy zmuszono do oddania 100% zysków do budżetu, jednocześnie nie zapewniając środków w kolejnym roku i zmuszając do zaciągnięcia kredytów oprocentowanych nieprawdopodobnie wysoko. Co kończyło się bankructwem i przejmowaniem ich za złotówkę. Inny sposób na przejęcie za złotówkę była jak najszybsza prywatyzacja i przejmowano przedsiębiorstwo państwowe za np. 2 mld. zł zadłużone na 10 mld., a mające na koncie 50 mld. Dopasowywano ustawy do potrzeb takich prywatyzacji, wymuszano, lub tworzono fikcyjne zadłużenia.
    Po zlikwidowaniu państwowej gospodarki, wprowadzono prywatną dla wybranych – tworząc setki licencji, pozwoleń, uprawnień – mnożąc idiotyczne normy i przepisy. Zablokowano prawo wykonywania masy zawodów. Wszystko po to – by zarabiał ten, kto ma zarabiać, a nie przeciętny Kowalski. Przeciętny Kowalski prowadząc własną firmę porusza się dzisiaj na granicy prawa – bo prawo nie jest jednoznaczne po to żeby znajomego złodzieja uniewinnić, a uczciwą konkurencję zlikwidować. Przeciętny Kowalski z własnej działalności po opłaceniu ZUS i US ledwo z niej wyżyje pracując po kilkanaście godzin dziennie - codziennie. Przeciętny Kowalski nie zbuduje klasy średniej. Właściciel średniej firmy radzi sobie lepiej – bo zazwyczaj płaci komu trzeba. Duże firmy, należą do układu – a jeśli nie, to ich nie ma ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten system mieli ogromne ilości naszych pieniędzy, stawiając ponad prawem każdego kto w nim uczestniczy, ten system ma możliwość kreowania dowolnej rzeczywistości… I kolejne pokolenia tego nie zmienią – bo ile osób ze szczytów władzy w przyszłości zechce same z siebie przyznać, że wszystko co posiadają zawdzięczają kłamstwu, obłudzie, malwersacjom, układom itd. ich dzieci mają to zrobić? Ich przyjaciele tak samo siedzący w zakłamanym układzie?
      Przeciętny Kowalski może sobie opuścić kraj – to jedyna wolność jaka mu pozostaje i miliony osób z niej korzysta. Po co nam 500+ na dziecko, skoro to dziecko jak dorośnie nie będzie miało z czego godnie żyć, bo jeśli znajdzie pracę – to i tak pensja na godne życie, wykształcenie własnych dzieci nie wystarczy… Dlaczego żyjąc w demokratycznym państwie unii europejskiej mogę sobie bezproblemowo coś kupić we Francji, Anglii, Niemczech czy gdziekolwiek indziej od przeciętnego Smitha na serwisie aukcyjnym, ale już Smithowi sprzedać nie mogę. Tych przykładów jest masa. Setki i tysiące drobnych, małych, średnich, dużych itd. ograniczeń i drobiazgów ograniczających wolność gospodarczą i możliwość działania….
      Z drugiej strony, człowiek żywi się nadzieją, oszukuje sam siebie, a może politycy nie mogą… starają się… ale im przeszkadzają… siły i majątki „opozycji” są zbyt wielkie – i te 500+ to jedyny sposób na uszczknięcie kawałka tortu systemowego i rozdanie cząstce obywateli. Tylko przychodzi refleksja – Tusk obiecywał obniżenie podatków, ale podwyższył i ludzie – wyborcy PO to łyknęli, że tak trzeba, że się nie da inaczej… Otwórzmy oczy! Nie karmy się złudnymi nadziejami, nie usprawiedliwiajmy polityków na siłę, nie mówmy ich językiem, nie przyjmujmy ich nowomowy – nie myślmy nią.
      Nie dajmy sobie wmówić, że jak będziemy zarabiać więcej, to gospodarka upadnie. Są to puste słowa wspierane przez wyimaginowane teorie i wykreowanych ekspertów. Na koszmarnie drogi gaz od Rosji nas stać, a na inwestycje w Polskim górnictwie nie? Gospodarka państwa jest tak silna jak silni są finansowo jego wszyscy obywatele (a nie wybrane 3%). Hamując jej rozwój, utrudniając ograniczeniami, przepisami, licencjami itd. do tego nieproporcjonalnie obciążając fiskalnie politycy tworzą idealne warunki dla siebie i piekło dla nas.
      Pan Aleksander ma rację, nie ma na co czekać. Nie ma też co rozpaczać. Należy konsekwentnie opierać się na faktach i dążyć do prawdy, domagać się prawdy. Domagać się ukarania zabójców, zdrajców i złodziei. Ujawnienia przeszłości. Nie oszukujmy samych siebie – czy myślicie, że wynagrodzenia w Polsce są tak niskie bo nasza praca jest mniej wydajna niż francuzów, Niemców czy anglików? Przecież oni i nas mają swoje fabryki i tu - płacą nam grosze, a towary sprzedają w cenie takiej samej jak na zachodzie albo i wyższej. My swoich wielkich firm mieć nie możemy – bo albo jest to niezgodne z przepisami unijnymi (w sprzeczności z interesem niemieckim), albo brakuje nam kapitału co wcale nie jest największym problemem bo przede wszystkim brak nam woli politycznej i prawa – wolności gospodarczej i ochrony Polskich dóbr niematerialnych i prawnych – bo teraz ta ochrona działa jak serwisy aukcyjne – dotyczy zachodu, wschodu, a nie nas…

      Usuń
    2. Nie wiem skąd u Pana jest taka wiara w ustawę wilczą, która rozpoczęła grabież przez komunistów i bezpiekę mienia ogólnonarodowego Polski już pod koniec lat 80. XX wieku?
      Później kontynuował to Balcerowicz i jego tubylcza i zagraniczna szajka.
      Rozumie, że był i jest Pan zadowolony z tego, że pracownicy i współgospodarze przedsiębiorstw państwowy rugowani celowo z przedsiębiorstw mogli cieszyć się "małym pięknym" biznesem marki by J.Lewandowski na na chodnikach, na placach i jezdniach, na kartonach i łózkach polowych lub na wypasionych stalowych szczęk.
      Rugowani i zachłyśnięci "wolnością wilczą" porzucali wypracowane przez pokolenia mienie państwowe na łup komunistycznej oligarchii i ich słupy z walizkami pełnymi pieniędzy wcześniej nagrabionymi przez komuchów i bezpiekę PRL.
      Nim doszło do sierpnia 1988, Magdalenki, OS i czerwca 1989 przyszło mi się zderzyć ze złodziejami mienia państwowego, które na podstawie ustawy wilczej było zawłaszczane przez bezpiekę,sekretarzy PZPR, wojewodów, prezydentów miast, dyrektorów przedsiębiorstw państwowych i ich zakładowych partyjno-związkowych rowolizów.
      Dziennikarz który odważył się opublikować prowadzoną przeze mnie przez lata całe korespondencję z prokuratura, wojewodą, sądami w PRL i RFN musiał w nocy uciekać z rodziną (żoną i dziećmi) przez okno z podpalonego od strony klatki schodowej mieszkania. Było to jesienią 1989 r.
      Chwała Bogu, że mieszkanie dziennikarza było na parterze.

      Gdy czytam wyznawców wilczej ustawy otwierającej na oścież grabież państwowego mienia, którego obrona kosztowała wiele ludzi tak wiele, także mnie i moją rodzinę, to otwiera się w mojej kieszeni nóż i rodzi się od nowa ogromna pogarda do idiotów wyznających i wierzących w cudowną wolnorynkową wilczą ustawę.
      Namącili w umysłach wielu Moich Rodaków korwiniści i uperowcy, którzy nie mieli najwidoczniej na co dzień łajdaków i złodziei w zasięgu swego wzroku w miejscu pracy.
      W tamtym czasie gdy weszła w życie ustawa wilcza byłem przewodniczącym tajnej komisji zakładowej Solidarności w Firmie na której żerowała czerwona komunistyczno-bezpieczniacka wataha, którą od 1989 r. wzięla pod swoje skrzydła nowa Solidarność Kiszczaka, jego konfidentów i usłużnych nawiedzonych idiotów, którzy nadal nosili na swoich karkach i głupich zaślepionych łbach wieloletnich konfidentów udających zatroskanych o los Polski i Polaków łobuzów i zdrajców, na których po dziś dzień nadal Moi Rodacy dają się nabierać, bo Bolki się po raz kolejny przepoczwarzyli.


      Każdy wyznawca wilczej ustawy był i będzie moim wrogiem, bo to oni mają znaczący i niepośledni udział w dzisiejszym stanie Mojej Ojczyzny, Polski.
      DIXI!
      Obibok na własny koszt

      PS
      Panie Aleksandrze, bardzo przepraszam, że tak emocjonalnie piszę nie w temacie Pana publikacji, lecz nie mogę się powstrzymać, gdy czytam brednie o wilczej bandyckiej ustawy, która ma na sumieniu liczne tragedie także złożone z życia, zdrowia i złamanych karier zawodowych i utraconego niejednokrotnie szczęścia rodzinnego i osobistego życia.
      Sam z Moją Rodzoną zapłaciłem najwyższą cenę za moją walkę ze złodziejami wilczymi.
      Onwk.

      Usuń
    3. Ma Pan 100% racji. Pisałem to w kontekście, że w latach 1945-2016 tylko ta ustawa dawała przeciętnemu Kowalskiemu najwięcej wolności - co nie znaczy, że komuniści kiedykolwiek w tych latach cokolwiek obywatelom dali czy ułatwili. To późniejsze reformy miały przynieść rozwój Polskiej gospodarki - a poszły w kompletnie inną stronę, dalej tam brną, a nam się wmawia, że wolności mamy coraz więcej, demokracja jest największą wartością i trzeba o nie walczyć i płacić wyrzeczeniami.

      PS
      Akurat moją rodzinę zrujnowały reformy Balcerowicza, i ich genialny myk z płaceniem podatku zanim kontrahenci opłacą faktury.

      Usuń
    4. Stefan Król,

      Dziękuję Panu za obszerny komentarz. Choć w udzielonej odpowiedzi, Pan ONWK skutecznie rozprawił się z „wilczą ustawą”, pozwolę sobie i ja dodać kilka słów.
      Jest bowiem tak, że zwolennicy wolnego rynku stawiają tę ustawę za jakiś wzór i chcą w niej upatrywać mechanizmów, które doprowadziły do „kapitalizacji” Polski i autentycznej aktywizacji przedsiębiorców.
      To wiedza niepełna. Ta ustawa nie powstała dla Polaków i dla dobra Polski, a jakiekolwiek pozytywne efekty, były jedynie „skutkami ubocznymi”, niemożliwymi już do uniknięcia.
      Ustawa miała przede wszystkim umożliwić komunistom przejęcie państwowych przedsiębiorstw, uwłaszczenie na majątku narodowym i uczynienie z tej grupy największych beneficjentów „transformacji ustrojowej”. Została przygotowana wyłącznie po to, by zabezpieczyć interesy komunistycznych bandytów i ulokować ich bezpiecznie w „nowej rzeczywistości” III RP.
      Udało się to znakomicie i dalszą realizację planu uwłaszczenia (wg. koncepcji transformacji Jeffreya Sachsa i George Sorosa) powierzono już L. Balcerowiczowi. Co przyniosła ona Polakom –doskonale przedstawił Pan ONWK.

      Dlatego jestem przekonany, że żaden, nawet najdoskonalszy plan gospodarczy nie może poprzedzać rzeczywistych zmian politycznych.
      Mówiąc wprost – póki istnieje III RP, Polacy nie osiągną statusu ekonomicznego społeczeństw zachodnich i nie będą gospodarzami we własnym kraju. Projekty ekonomiczne mogą być efektywne i skuteczne tylko w warunkach pełnej wolności i niepodległości. Najpierw musimy je stworzyć i utrzymać.
      Próba odwrócenia tych relacji – jak czyni to PiS, mamiąc nas wizją „rozwoju gospodarczego” lecz nie próbując obalić systemu III RP, skończy się pogłębieniem obecnych patologii. W państwie chorym, zawładniętym przez esbecko-agenturalne mafie i grupy interesów, jakiekolwiek „ożywienie gospodarcze” nie przyniesie efektów przeciętnemu „Kowalskiemu”, lecz zasili kieszenie cwaniaków, oszustów i bandytów.
      Casus „ustawy wilczej” pokazuje właśnie – komu i czemu służą takie regulacje.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    5. Bowiem tow. Lenin uczył :międzynarodowy komunizm(to nie jest cytat tożsamy z oryginałem) zdobędzie świat nie od razu, ale potrzeba na to przynajmniej 100 lat. Uczył też tow. Lenin: NEP(Nowaja Ekonomicieskaja Politika) na poważnie i na długo, nie tak jak za pierwszym razem, kiedy tow. Lenin wprowadzał NEP w latach 1921 w upadłej Rosji i mówił: " w rękach państwa proletariackiego znajduje się nie tylko ziemia lecz również wszystkie ważniejsze gałęzie przemysłu, oddaliśmy w dzierżawę przede wszystkim pewną część przemysłu drobnego i średniego , cała zaś reszta pozostaje w naszych rękach" i jest to model dla wszystkich kolejnych nepów lat póżniejszych aż do nepu lat 81-91.

      Usuń
  30. Panie Aleksandrze,

    nawet sputnik.ru powziął informację o istnieniu wrogiego BezDekretu.

    Pozdrawiam serdecznie.

    PS
    Wypadałoby się podpisać,a więc podpisuję - gawiedź.
    Onwk.

    OdpowiedzUsuń
  31. Gdyby dziś ode mnie zależało czy w III RP mają być bazy NATO czy USA, to ich by nie było.
    Nie wysłałbym ani żołnierzy ani kapiszonów do kraju, w którym jego obywatele jak i sprawujący w nim rządy anarchizują, rozwalają i niszczą swój kraj od wewnątrz i z zewnątrz.
    Przecież może być tak, że oddziały NATO i US Army mogą znaleźć się w kotle rosyjskim otoczonym także przez watahy sowieckich Targowiczan i tubylczych zielonych ludzików uzbrojonych prze bratnią Rosję Putina oraz tych co przyjadą turystycznymi autobusami przez otwartą na oścież granicę z twierdzy kaliningradzkiej.
    Tylko kompletny kretyn i idiota mógłby wysłać swoje wojsko i sprzęt do zanarchizowanego kraju.
    Nie łudźmy się, że politycy i wojskowi partnerzy z NATO i USA nie widząc tego co dzieje się dziś w podemoludzie jakim nadal jest III RP.
    Obstawiam, że na szczycie rządzący PiS&co. manieni obietnicami ulegnie za to szantażowi multikuki członków NATO&USA i zgodzi się na import według sztywnego rozdzielnika UE/KE islamskiej barbarii.

    Gdybym miał obstawiać czy będą czy nie będzie baz NATO/USA w III RP, to obstawiałbym 1:100, że baz w najbliższej dekadzie nie będzie, bo o nie jak dotychczas poza A. Macierewiczem nikt inny (z członków rządu, samego PAD i BBN im. Bula i Kozieja)o bazy żarliwie nie zabiegała i nie zabiega.
    Pozdrawiam.

    PS
    Rubikoń osiągnęła też "drobna zmiana", która ugrzęzła zalana bardzo słodkim i gęstym miodem i dosłodzonym cukrem przez zastaną i zagospodarowaną poreżimową biurwokrację w ministerstwach i różnych państwowych urzędach i spółkach SP, którzy już dziś są oni lizani, a wkrótce zostaną zlizani do białej kości, a My zostaniemy ze swoimi kolejny raz zdradzonymi marzeniami o Wolnej Polsce, które w Naszych głowach będą aresztowane i strzeżone przez znanych Nam od 1939 r. żandarmów i zdrajców.
    Onwk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obibok na własny koszt,

      Trudno mi zgodzić się za taką postawą - "Gdyby dziś ode mnie zależało czy w III RP mają być bazy NATO czy USA, to ich by nie było".
      Choć podzielam Pańskie uwagi odnośnie stanu III RP, uważam, że brak realnych gwarancji bezpieczeństwa przyczyni się jedynie do pogorszenia naszej sytuacji i wepchnięcia nas głębiej w łapy rosyjsko-niemieckiego sojuszu.
      Skutki takich decyzji nie dotkną establishmentu politycznego III RP i nie przyczynią się do wywołania pozytywnych zmian w świadomości społecznej. Dotkną za to nas samych,nasze rodziny i nasze poczucie bezpieczeństwa.
      W dłuższej perspektywie - umocnią władzę Obcych i na kolejne dekady zamkną nam drogę do Niepodległej.
      Nie ma zatem sensu stawiać sprawy w kategoriach - im gorzej, tym lepiej, bo nie panowie Duda i Kaczyński, lecz każdy z nas zostanie doświadczony brakiem realnych gwarancji bezpieczeństwa. Póki jest cień szansy na odwrócenie tego scenariusza, trzeba o to zabiegać.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Szanowny Panie Aleksandrze,

      najwyraźniej Pan źle odebrał treść mojego komentarza.
      Pisząc "Gdyby dziś ode mnie zależało czy w III RP mają być bazy NATO czy USA, to ich by nie było" miałem na myśli, że jestem decydentem w imieniu USA lub NATO.

      Napisał Pan: "Póki jest cień szansy na odwrócenie tego scenariusza, trzeba o to zabiegać."
      Uważam, że samo Nasze zabieganie z Naszej strony bez determinacji i woli walki o Nasze polskie żywotne interesy i bezpieczeństwo i to na różnych poziomach to stanowczo za mało.
      To co dotychczas zrobił nowy szef BBN, a jednocześnie wyznawca doktryny Kozieja oraz PAD od sierpnia 2015 roku przedstawia się gorzej niż mizernie.
      Gdyby nie działania podjęte przez Ministra MON, to nie byłoby w ogóle tematy o jakichś stałych bazach NATO czy US Army na terenie III RP.
      "Drobna zmiana" nie jest w stanie odważnie wstać z kolan, wyprostować kręgosłup i zdjąć mentalne kajdany, z którymi się urodzili w PRL - i to mnie przeraża.
      Zresztą na TT publicznie oskarżyłem rządzących o zdradę Polski i Polaków, oraz o to, że to oni głownie są dziś odpowiedzialni za anarchizację i upadek polskiej państwowości w związku z czołganiem się przed każdym wrogim lewackim turystą nawiedzającym Naszą Polskę na zaproszenie niekompetentnego, uległego i tchórzliwego MSZ.
      To co się dziś dzieje w III RP jest wynikiem lekceważenia wrogów wewnętrznych i zewnętrznych, tolerancji kołtuństwa, zdrady i zaprzaństw, przedwczesnej celebry zwycięstwa,zaniechania i opieszałości w zwołaniu Sejmu w pierwszym możliwym terminie, a przynajmniej do 6.11.2015 r., ogłoszonej abolicji totalnej, wielopoziomowego zaniechania no i przede wszystkim tchórzostwa.
      Serce pęka i płacze gdy widzę nieudaczników i tchórzy, którzy rozwalają Moja Ojczyznę, Polskę, o której los dziś się naprawdę bardzo lękam.
      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    3. Zacny Panie ONWK,

      Zna Pan moje teksty i poglądy, zatem nie muszę wyjaśniać, że podzielam krytyczną ocenę "dobrej zmiany".
      Upieram się jednak, że w sprawach tak istotnych, jak związanych z naszym bezpieczeństwem nie wolno dziś rezygnować ze stosowania nacisków na grupę rządzącą.
      Nawet wówczas, gdy mamy świadomość, że "wsłuchiwanie w głos Polaków" jest tylko partyjnym sloganem.
      Wiele miesięcy temu pisałem, że z panem Andrzejem Dudą i ekipą rządzącą PiS nie wiąże żadnych nadziei na zmianę patologicznej państwowości III RP.
      Ten czas potwierdził, że były to słuszne założenia.
      Prezydent Duda i jego zespół świadomie dobranych nieudaczników, nie tylko nie są zdolni do wysiłku politycznego i realnej walki o polskie interesy, ale zostali nam "podarowani" niczym "ekipa zastępcza" - pijarowski erzac, który ma pozorować zmiany dokonywane w "duchu patriotycznym" i dbać o zachowanie dotychczasowego status quo. Jak dotychczas - udaje się to znakomicie i nikt nie ma odwagi (ani ochoty) pytać o realne sukcesy tej prezydentury i działania prezydenckich ministrów. Nikt nie domaga się wizji politycznej ani projektów wykraczających poza ramy "obietnic wyborczych".
      Sensowne dociekania (m.in.o aneks, audyty, organizację wyborów, strategię bezpieczeństwa narodowego czy sprawę smoleńską) zastąpiono tanią demagogią i "wiarą w pana prezydenta".
      Dlaczego zatem upieram się, że trzeba naciskać na tych ludzi i mocno domagać się spełnienia naszych żądań?
      Po pierwsze dlatego, że taki jest obowiązek ludzi odważnych i uczciwych, z którego nie zwalnia żadna przeszkoda. I Pan i ja, którzy przeżyliśmy czas Pierwszej Solidarności i stanu wojennego, wiemy o tym obowiązku.
      Po drugie zaś, że działania te służą ujawnieniu prawdziwego oblicza owych "patriotów" i - wymuszając ich reakcje lub ich brak, obnażają strach, pustkę, a nierzadko cynizm polityków PiS.
      Dodałbym jeszcze - po trzecie, gdybym prawdziwie wierzył, że ta partia słucha Polaków i ma na uwadze ich dobro.
      Wiem, że suma tych negatywnych doświadczeń (bo będzie ich coraz więcej) doprowadzi do sytuacji, gdy najbardziej świadomi wyborcy PiS odrzucą ten fałszywy erzac i zaczną poszukiwać autentycznej reprezentacji wolnych Polaków.
      To jeden z nieodzownych etapów długiego marszu, na który wyruszyliśmy przed kilkoma miesiącami.

      Pozdrawiam Pana serdecznie

      Usuń
  32. Pani Halko,

    Wyśmienity jest ten cytat. Jakby dotyczył dnia dzisiejszego i opisywał zagrożenia, przed którymi stoimy. To jeszcze jeden dowód, że powinniśmy traktować naszą historię jako doskonałą nauczycielkę. Wprawdzie doświadcza nas srodze, to uczy pokory i realizmu. Jedynie dla tych, którzy ją ignorują, bywa bezlitosna i spycha ich w otchłań zapomnienia.
    Diagnoza „narodowego nieszczęścia” dotyczyła czasów po upadku Powstania Styczniowego, gdy doświadczyliśmy wzmożonej rusyfikacji i szczególnie nasilonych represji. „Stąd też programy, zalecające bierność, chwalące kompromis, sławiące oportunizm, uczące zgody z losem, a ugody z zaborcą”.
    Zauważmy, że taki sposób myślenia cechował ludzi odwołujących się do „poczucia realizmu”, jak doskonale ujął to autor – „mierzących zamiary na siły nie odwrotnie”. Zapewne większość owych „georealistów” uważała ten program za właściwy sposób przetrwania narodu, za jedyną formę koegzystencji z antypolską bestią.
    Wielu wierzyło, że „biernością, kompromisem i oportunizmem” można uchronić byt narodowy i przejść przez najtrudniejszy okres bezpaństwowości. Inni wierzyli, że praca u podstaw, nad wytworzeniem „realnych sił” i „wzmacnianiem tkanki narodu” - ma doprowadzić do uzyskania pewnych „swobód obywatelskich” i „ewolucyjnego odzyskania państwowości”.
    Ale wiemy, że ten sam „program” służył również osłonie pospolitego zaprzaństwa, usprawiedliwiał tchórzostwo i koniunkturalizm, leczył poczucie winy i rozgrzeszał z bezczynności wobec sprawy polskiej. Był wygodnym narzędziem w rękach serwilistów i ludzi obojętnych na losy Ojczyzny.
    Uważam, że jego najgroźniejsza cecha polegała na szalbierczym odwoływaniu się „do rozumu” i przeciwstawianiu tak pojmowanego pragmatyzmu, „szaleństwu i bezmyślności” tych, którzy proponowali czynny opór i bezpośrednią walkę.
    Postawa „georealistów” miała więc znamionować ludzi „rozważnych i rozsądnych”, być przywilejem „oświeconej elity” i wybitnych strategów.
    Zwolennicy „spisków i zbrojnych powstań” zasługiwali zaś na miano utopistów, którymi targały emocje i „zgubny idealizm”.
    „Powiedzą ludzie roztropni: ale powstanie się nie udało. Czy nie lepiej było żyć spokojnie w pracy organicznej, budować, naprawiać drogi, uprawiać ziemię, rozwijać techniczne urządzenia, poprawiać ekonomiczny byt narodu, spokojnie, cicho? Niewątpliwie, byli zwolennicy i takich kierunków. Wiemy, że i dzisiaj istnieją narody, które stawiają to sobie za ideał. Osiągając ideał pragmatyczny, pozytywny, realny, dotykalny, ideał pełnej misy chleba, coś jednak przy tym zatracają, na jakimś odcinku ubożeją. Jesteśmy świadkami życia wielu narodów dostatnich, które zagubiają wrażliwość na swoje dzieje ojczyste, na przeżycia narodowe, na poczucie wspólnoty z narodem. Najbardziej zubożonymi i niewolniczo przytrzymanymi za skrzydła ducha są takie narody, które postawiły sobie zbyt wąski ideał. Jest to przeciwne naturze człowieka, która jest bardzo wszechstronna” – mówił prymas Wyszyński podczas kazania wygłoszonego w stulecie Powstania Styczniowego.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nietrudno dostrzec, że dziś – choć w sytuacji niepomiernie innej od rzeczywistości rozbiorowej, również dochodzi do konfrontacji tych dwóch postaw: zwolenników „ewolucyjnych przemian” i drogi „georealizmu”, sławiących kompromis, koncyliację i ducha zgody narodowej, z tymi, którzy odrzucają wszelki kompromis ze złem i chcieliby podjąć realną walkę z Obcymi.
      Podobnie też przedstawia się fundamenty tych postaw – każąc z jednej strony upatrywać miary rozsądku i przemyślnej strategii, z drugiej zaś, piętnując nadmierny „idealizm”, irracjonalny upór, szaleństwo.
      Zwolennicy „zbyt wąskiego ideału” mają dziś tę przewagę, że przekonali naszych rodaków, jakoby ich postawa była skuteczna i racjonalna. Zrobili to wbrew doświadczeniu „okrągłego stołu” i tzw. transformacji ustrojowej, ale też wbrew wiedzy, jaką powinniśmy uzyskać z okresu trzydziestolecia komunistycznej sukcesji - III RP.
      Wbrew faktom, z których wynika, że „ewolucja” może zmieniać gatunki, ale nie ma wpływu na komunizm i jego bękarty.
      Ci zaś przekonali tym łatwiej, że Polacy nie tylko nie znają własnej historii, ale nie chcą lub nie potrafią uznać jej za nauczycielkę.
      Pyta mnie Pani - „Jakie są szanse, że choćby za dwa pokolenia powstaniemy jak niegdyś ci, co musieli wpierw wysłuchać od „rozsądnych”: „mówili żeśmy z tumanieni, mówili, że straceńców los...”?
      Szanse są takie, jakich dowodzi historia odzyskania niepodległości i pamięć o tym, komu przyznała rację.
      Nie zdecydowała o tym postawa „kompromisu i bierności” lecz właśnie ”szaleństwo” niewielkiej grupy ludzi, którzy chwycili za broń i w roku 1914 stworzyli Pierwszą Kadrową. Bez takich „idealistów”, jak Piłsudski, Kasprzycki czy Wieruszewski – na nic byłyby „paryskie salony” i zabiegi wyleniałych „dyplomatów”. Tych 168 ludzi odmieniło bieg historii i dokonało rzeczy niemożliwej.
      Kto potrafi ocenić takie wydarzenia na gruncie prawdy i nie ulegnie demagogii opowieści o wyższości „pracy organicznej” nad czynem i walką, zrozumie, jakim błędem jest upatrywanie nadziei w działaniach dzisiejszych „georealistów”, którzy w drodze „pokojowej ewolucji” chcieliby zmieniać to, co narzucono nam siłą, przemocą i podstępem.
      Bo nawet ich samych nie stać na konsekwencję i intelektualną odwagę. Patronami PiS-u i dzisiejszego „środowiska patriotycznego” powinni być – Drucki-Lubecki, Czartoryski, Dmowski lub Balicki, nigdy zaś Piłsudski, AK czy Żołnierze Niezłomni.
      Nawet w tej sferze – wzorców i postaw symbolicznych, dochodzi dziś do szalbierstwa i manipulacji, bo współcześni zwolennicy „wąskich ideałów” nie mają nic wspólnego z kategorią czynu zbrojnego i bezkompromisowej walki. Te wartości są im obce, a nawet wrogie.
      Myślę, Pani Halko, że choć historia nigdy nie powtarza swoich scenariuszy, zawsze ma niezmienną logikę. Dlatego wiem, że póki znajdzie się 168 szaleńców, jest też szansa na odzyskanie Polski.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Że się wetnę.
      Dzisiejszymi patronami są biskupi notariusze zdrady narodowej

      http://wpolityce.pl/kosciol/291020-abp-goclowski-honorowym-obywatelem-gdanska-radni-byli-jednomyslni

      Remce już nie mają gdzie opadać

      Usuń
  33. Panie Aleksandrze

    Dziękuję za odpowiedź, po przeczytaniu, której wiem jedno. Jeśli szybko nie pójdzie „jakiś impuls”, to czeka mnie i następne pokolenia kiśnięcie w szambie pod „szklanym sufitem”.

    „Zapewne większość owych „georealistów” uważała ten program za właściwy sposób przetrwania narodu, za jedyną formę koegzystencji z antypolską bestią”.
    Napisze Panu wprost. Nic mnie tak nie rozpiernicza, jak „takie” właśnie zatroskanie o mnie!

    ”Postawa „georealistów” miała więc znamionować ludzi „rozważnych i rozsądnych”, być przywilejem „oświeconej elity” i wybitnych strategów.
    Kiedy przed laty czytałam „Rozważną i romantyczną”, myślałam sobie, że panny ze swymi skrajnymi postawami mają przerąbane. Jednak okazuje się, że „rozważny i rozsądny” to dopiero duet - przekleństwo! Dlaczego? Bo w przypadku tych sióstr możliwa była metanoja. Eleonora nauczyła się z czasem romantyzmu, a Marianna szlifowała rozsądek. Panie Aleksandrze, a tu? Co da taka zmiana, gdy zakłamany, rozważny pójdzie w kierunku „nadmuchanego przez strach” rozsądnego i odwrotnie?
    Nawet nie chce myśleć, co by to było, gdyby w Stanie Wojennym powtórzyły się wywózki na Sybir. Na co zamieniłoby się dzisiejsze „rozwaga i rozsądek”? Co by nam dziś serwowali „ci nasi”? „Siedź grzecznie, nie bądź idiotą?”.

    I ja Pana serdecznie pozdrawiam.

    P.S.
    168? Może się policzymy? Może „georealistom” do prosiaczych utrapień typu TK, KOD, UE, KW, dołożymy jeszcze info, że od Ściosa właśnie wychodzi „Kadrówka”? :)

    Raz!

    OdpowiedzUsuń
  34. "Przed szczytem NATO będziemy poddawani różnym prowokacjom, które mają stworzyć wokół Polski atmosferę państwa, które burzy pokój na świecie - powiedział w czwartek szef MON Antoni Macierewicz..."
    https://www.youtube.com/watch?v=7UyFHL1Zitg
    Pozwalam sobie (mam nadzieję, że Gospodarz nie będzie miał mi tego za złe) "zalinkować" wypowiedź min. Macierewicza, chociaż zdaję sobie sprawę, iż większość z Państwa ją zna.
    Pozdrawiam wszystkich gotowych do "długiego marszu".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazimierz B.

      Rosyjskie prowokacje będą coraz częstsze i rozgrywane na różnych obszarach. Dlatego tak istotnym zadaniem jest likwidacja politycznej agentury wpływu i objęcie "opieką" kontrwywiadu środowisk utrzymujących kontakty z naszymi wrogami.
      Ten rząd nazywa te środowiska "opozycją" i będąc zakładnikiem mitologii demokracji naraża nas na ogromne niebezpieczeństwo.

      Pozdrawiam

      Usuń
  35. Pani Halko,

    Nieprzypadkowo w tak wielu wypowiedziach przywołuję obraz "Kadrówki". Wielkie dzieła zaczyna się od takich działań i pojedynczych inicjatyw. Byle prowadzonych z żelazną konsekwencją i jasną myślą.
    Od czasów nieszczęśliwego upadku ludzkości - tzw.Rewolucji Francuskiej, a później Październikowej, wmówiono ludziom, że "siła tkwi w masach" i to one decydują o historii.
    To oczywista nieprawda, bo nie "masy" kształtują przyszłość i nie "głos demokracji" decyduje o przebiegu zdarzeń.
    Rzeczywistym spiritus movens są zawsze jednostki, zawsze człowiek, którzy ma odwagę podjąć walkę i stanąć na jej czele.
    Dlatego wiem, że prędzej czy później powstanie niepodległościowa "Kadrówka".

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. AŚ & Wszyscy

    Przyznaję, że tzw. Dzień Flagi, pomimo że to święto sztuczne, wykreowane 10 lat temu przez III RP, jest mi znacznie bliższe od jutrzejszej Majowej Jutrzenki. "Skażonej w powiciu", uśmierconej po roku przez wojska moskiewskie i polską Targowicę.

    Serdecznie pozdrawiam z majówki :)

    W załączeniu - piękna piosenka Andrzeja Kołakowskiego:
    https://www.youtube.com/watch?v=klmHYu4BaAQ

    OdpowiedzUsuń
  38. Witam.
    dot. odp. P.A.Ś. 29 kwietnia 2016 13:53

    Panie Aleksandrze. Teraz to już mnie Pańskie odpowiedzi intrygują na całego.
    Napisał Pan do mnie: "Dlatego wiem, że prędzej czy później powstanie niepodległościowa "Kadrówka".".
    I z Pańskiego Twitter'a: "Aleksander Ścios ‏@SciosBezdekretu 26.04
    Gdy widzę takie"przestrogi"-http://wpolityce.pl/polityka/290715-czy-w-najblizszych-miesiacach-establishment-iii-rp-podejmie-probe-silowego-odzyskania-wladzy-brudnych-prowokacji-sprowokowania-ofiar … -wiem,że rozbrzmiewały zawsze(1980,1989,2010)gdy staliśmy przed szansą odzyskania Polski".

    Czy to znaczy, że już TRZY RAZY "kadrówka" nie wymaszerowała?!

    Tak Bóg/ Jezus czeka z nami jak z Łazarzem? Tak do "czwartego dnia", gdy już zaczynie cuchnąć? Może o to własnie chodzi? Aby Polacy nie przypisywali sobie potem zasług: "bo to my wywalczyliśmy sobie sami lub gdyby nie my, Polacy to nigdy by wolności nie było" itd. Może Pan Bóg się zirytował w końcu na gnuśność naszych dziadów i ich potomków, którzy ledwie rok, dwa lata po "Cudzie nad Wisłą", zaczęli lekceważyć boską interwencję, a konkretnie Maryjną? Jak Pan myśli?

    P.S.
    Mam roczniki "Głosu Katolickiego z 1922-23r" - stąd wiem, jakie były autentyczne nastroje i jak się buńczucznie, pyszałkowato wypowiadali wojskowi? Ledwie dwa lata... i już "pamięć kury".

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  39. Wszystko to już było. Wierszopis, którym chyba nadal jestem, takie rzeczy wie, podobnie jak rozumie dlaczego Kiekrkegaard wolał rozmowę z Hiobem niż z Heglem. Okazuje się, że do skoku wiary nie można dojrzeć, że jest to raczej rodzaj szaleństwa tak ujmującego i pięknego, że nie sposób mu się oprzeć. Wierszopis, którym chyba nadal jestem, wspomina (znów) takie wersy:

    I sit in one of the dives
    On Fifty-second Street
    Uncertain and afraid
    As the clever hopes expire
    Of a low dishonest decade:
    Waves of anger and fear
    Circulate over the bright
    And darkened lands of the earth,
    Obsessing our private lives;
    The unmentionable odour of death
    Offends the September night.

    Dlaczego te wersy, dlaczego skok wiary? Te wersy mają 76 lat, a są nadal aktualne. Wojnę światową od kilku lat czuć w eterze, w powietrzu. Skok wiary od czasów Abrahama daje siłę, której samą wiedzą trudno szukać.

    Martwi mnie to, że rząd, na który liczyłem skupił się na sprawach drugorzędnych, na zaimponowaniu pokonanemu obozowi wiedzą, na dalszym ciemiężeniu przedsiębiorców, na większym ucisku fiskalnym, a nie na zjednoczeniu całego społeczeństwa właściwie ustawionymi priorytetami polityki zagranicznej i wewnętrznej. Rząd, jego liderzy, nie dokonali skoku wiary. Wciąż mówią o odwadze, o której Sokrates zawsze mówił z ironią - a przecież trudno doścignąć jego świadectwo.

    Co to znaczy zjednoczyć społeczeństwo? To znaczy dać przykład. Zredukować drastycznie koszty administracji, zlikwidować wielokrotnie zdublowane funkcje kontrolne. Skupić się na tworzeniu i współtworzeniu, nie na kontroli i ucisku - to droga późnej sanacji i jak tamta okaże się dla Państwa zgubna.

    Into this neutral air
    Where blind skyscrapers use
    Their full height to proclaim
    The strength of Collective Man,
    Each language pours its vain
    Competitive excuse:
    But who can live for long
    In an euphoric dream;
    Out of the mirror they stare,
    Imperialism's face
    And the international wrong.

    To wersy z tego samego wiersza. Czy coś się zmieniło? W naszej polityce zagranicznej nadal dominuje kalkulacja, w dodatku bardzo ułomna, niewyrafinowana. Tymczasem Lech Kaczyński pokazał właściwy kierunek, kiedy upomniał się o Gruzję, o kraje nadbałtyckie. A co robi ten prezydent, ten rząd? Lech Kaczyński rozumiał siłę skoku wiary. Ten rząd stara się zrozumieć mechanizmy działania Komisji Europejskiej, bo chce wierzyć, że można na nie wpłynąć. Nie dosyć zatem, że nie jest zdolny do uwierzenia w siebie, w Polskę i Polaków, to jeszcze naraża swoich wyborców na utratę tej wiary.

    Chciałbym zobaczyć inny nasz rząd. Taki, który upraszcza prawo. Który go nie amerykanizuje. Który wyznacza zadania także odstępcom, wyznacza w taki sposób, aby mogli i chcieli wrócić do wspólnoty. Który zaraża wiarą w Polskę.

    Defenseless under the night
    Our world in stupor lies;
    Yet, dotted everywhere,
    Ironic points of light
    Flash out wherever the Just
    Exchange their messages:
    May I, composed like them
    Of Eros and of dust,
    Beleaguered by the same
    Negation and despair,
    Show an affirming flame.

    Bardzo lubię ten wiersz. A ponieważ jestem bardzo naiwny, chcę wierzyć i wierzę, że to wiara jest prawdą, i że wiara jest większa od cnoty (niczego cnocie nie ujmując).

    Uwierzmy w siebie, to i odlegli sojusznicy naprawdę w nas uwierzą.





    OdpowiedzUsuń
  40. Bardzo zła wiadomość:
    "http://wpolityce.pl/swiat/291585-donald-trump-coraz-blizej-bialego-domu-zwyciestwo-w-indianie-i-rezygnacja-teda-cruza-otwieraja-mu-droge-do-prezydentury".
    Świat się kończy(?)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazimierz B.

      To dla Polski bardzo zła wiadomość. Nie sądziłem,że Amerykanie mogą zgłupieć tak doszczętnie, by po tragicznym Obamie (którego zawsze nazywałem najgorszym prezydentem w dziejach USA) wybrać Trumpa- politycznego ignoranta i żałosnego "przyjaciela" Rosji.
      Nie sądziłem też, że w tych wyborach prezydenckich wolałbym kibicować Clinton niż widzieć wybór takiego "konserwatysty".

      Usuń
  41. "Nasz" prezydent...
    "http://wpolityce.pl/polityka/291616-sztab-generalny-bez-zmiany-szefa-prezydent-duda-wreczyl-gen-goculowi-akt-mianowania-na-kolejne-trzy-lata."
    ... i wszystko jasne.

    OdpowiedzUsuń
  42. Panie Aleksandrze.
    Zasłona mocno dziurawa opadła do końca.
    Doszło więc do kolejnego, "pokojowego" przekazania władzy na drodze " kompromisu". Cud wyborczy Dudy odczarowany.
    Nie to jest jednak najstraszniejsze. Przeraża mnie to, że tzw. kompromis polegał na wykreowaniu nowej władzy przez układ III RP. Bez tego obecnej władzy po prostu by nie było. Mielibyśmy nadal wytrzebioną opozycję.
    W drodze owego " kompromisu" władza w ogóle zaistniała ( " została wybrana") i wytyczono dla niej nieprzekraczalny front robót. Ot na przykład, ginierał ostajetsja
    Zamiast podpalić lont łączący kanalie ze sobą, z mordem Popiełuszki i Smoleńskiem obecny rząd odczuwa chyba dyskomfort, jaki daje posiadanie ładunku wybuchowego we własnym zadzie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  43. Panie meewroo,

    Zasłona opada do końca, tylko - kto chce to widzieć?
    Dzisiejsza informacja, że Andrzej Duda odmówił prokuraturze (wszakże "naszej" i "odzyskanej") udostępnienia kopii Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI, w wyniku czego prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie przecieków tyg. Wprost, powinna wywołać solidną reakcję wyborców PiS.

    http://telewizjarepublika.pl/sledztwo-ws-wycieku-tajnych-dokumentow-z-aneksu-o-likwidacji-wsi-umorzone,33036.html

    Powinna tym bardziej, że informację tę ukrywano przed nami od marca br., a skutki odmowy prezydenta dotkną wielu innych spraw związanych z Aneksem.
    Ta decyzja w zasadzie kończy "temat aneksu".
    Gdy w październiku 2014 B.Komorowski podjął identyczną decyzję i odmówił prokuraturze udostępnienia dokumentu, podniósł się "na prawicy" niebywały rejwach, zaś niezalezna.pl dramatycznie pytała - czego boi się Komorowski? Pamiętam też żarliwe apele polityków PiS, którzy domagali się ujawnienia Aneksu i krytykowali BK za odmowę pomocy organom ścigania.
    Miarą obecnego fałszu, kunktatorstwa i serwilizmu środowiska "wolnych mediów" jest sytuacja, w której nikt nie ma ochoty zapytać - czego boi się Andrzej Duda?
    Jest to pytanie o tyle ważne, że dotyczące spraw naszego bezpieczeństwa, naszej bliskiej i dalszej przyszłości.
    Bo jeśli mamy prezydenta, który w tak cyniczny sposób (utajnianie tematu, odmowa odpowiedzi na pytania w sprawie Aneksu, brak audytu, ucieczka od spraw dot.BK) chroni interesy środowiska B.Komorowskiego, trzeba byłoby pytać o rzeczywiste przyczyny takich zachowań.
    Co sprawia, że prezydent Duda boi się naruszyć te interesy, a nawet odmawia ujawnienia - czy jest posiadaczem tajnego dokumentu? Jaka tkwi w tym tajemnica, jaki "geszeft" lub "hak"?

    Odczuwam wielki żal, że moi rodacy nie mają dość rozumu i odwagi, by zadbać o siebie i własne rodziny i przedłożyć taką troskę ponad "dobre samopoczucie" kilku cwaniaków.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  44. Witam. PAD przedłużył kadencję szefa sztabu Gocuła "po zasięgnięciu opinii PBSz i MON A.Macierewicza". [źródło: http://www.mon.gov.pl/aktualnosci/najnowsze/uroczystosc-mianowania-szefa-sg-wp-z2016-05-04].Zatem WSIkomorra wiecznie żywa,kotyliony te same.A nawet neojedwabny szlak ten sam,bo to m.in. "gen.Gocuł i inni goście w superlatywach opowiadali(w kwietniu 2013r)o pomyślnym rozwoju kontaktów na polu militarnym" między PRLbis a ChRL.[źródło: http://www.pl.china-embassy.org/pol/sgfb/t1030699.htm ,http://www.zw.mil.pl/pl/1_3097.html]. Mówiąc wprost: aksamitny PiS skręca w stronę sołdatokracji komorry, a "nowomianowany" szef sztabu w sam raz dla "Stiekłowa" (taka partyjna "mądrość" lewego etapu). Nieco wcześniej była "służbowa deklaracja" nieopublikowania aneksu,a niedawno wniosek o nieujawnienie esbeckich materiałów i wprowadzenie do zbioru zastrzeżonego IPNbis,podpisany przez wiceszefa ABW ppłk.N.Lobę (wg.info pana P.Woyciechowskiego) oraz brak zdecydowanej reakcji "dobrej zmiany" w MSZ w związku z publikacją "listy C.Gmyza. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  45. Panie Aleksandrze,

    Proszę to koniecznie przeczytać:

    http://wpolityce.pl/polityka/291675-co-po-wyborach-w-usa-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-pis-stoi-przed-diabelska-alternatywa-wybor-trumpa-na-pewno-poglebi-poczucie-niepewnosci-w-polsce

    To jest chyba "pierwsza jaskółka" (przepraszam jaskółki) - z tak wyraźnymi, obłędnymi sugestiami totalnej zmiany frontu przez III RP. Żeby było śmieszniej: pod rządami PiS i prezydenta Dudy.

    Może nie wszyscy pamiętają, że wyboru Andrzeja Dudy jako kontrkandydata dla Komorowskiego dokonał podobno... komputer Jarosława Kaczyńskiego (prezes PiS wielokrotnie to potwierdzał). To musiał być bardzo interesujący komputer...

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  46. Jeszcze jedna uwaga.Nie sądzę,aby śp.płk.R.Kukliński,pomimo wniosku MON A.Macierewicza dot. jego generalskiego awansu,chciałby prosić katów o jakiekolwiek sumienie.Dlatego nie pojmuję "apelu do sumień" [http://www.wpolityce.pl/historia/291296-apel-do-sumien-ubekow-i-esbekow-zlozcie-zeznania-dotyczace-znanych-im-miejsc-pochowkow-zolniezy-wykletych].Podobnie,jak zapewne nie przyjąłby żadnych laurów od kogoś,kto odznacza orderem OB beneficjentów WSI-komorry. Jeszcze raz pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  47. wsojtek,

    Jeśli ubiegłoroczne "nowe rozdanie" miałoby mieć ukrytych akuszerów, należy się ich spodziewać w środowisku byłych WSI.
    Dowodzi tego nie tylko hucpa z tzw. aferą podsłuchową,ale przede wszystkim - szczelny parasol ochronny nad B.Komorowskim, całkowite "uśpienie" BBN i pozostawienie w stanie nienaruszonym tzw.rekomendacji SPBN oraz wyciszenie wszystkich spraw związanych z Aneksem i "wyczynami" WSI.
    Pozostawienie Gocuła -(jednego z pupilów Komorowskiego) na stanowisku szefa SG WP jest zatem logiczną kontynuacją "komorowszczyzny". Podobnie, jak pozostawienie w KP i BBN ludzi pracujących dla BK.
    W perspektywie najbliższych miesięcy można się natomiast zastanawiać - kiedy i w jakim zakresie dojdzie do konfliktu na linii Belweder-minister obrony narodowej?

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  48. Pani Urszulo,

    Czytałem ten tekst. Sugestie pana Chwedoruka bynajmniej nie są "obłędne" lecz całkowicie poprawne dla wyznawców "georealizmu" III RP. Ponieważ politycy PiS należą do tej samej sekty, nikt nie musi im podpowiadać takich rozwiązań.Oni już je realizują.
    Istota wywodu Chwedoruka zawiera się w tych słowach:
    "Przykład Orbana i przykład słowacki pokazują, że te państwa zaczęły wcześniej niż Polska zachowywać się bardziej asertywnie względem polityki niemieckiej i głównego nurtu. Mogły to osiągnąć poprzez większy pragmatyzm. Pamiętajmy o tym, że Orban zwrócił się na Wschód nie z miłości do Rosji, bo program Fideszu jest bardzo prozachodni, ale po prostu zaczął kalkulować. Nie znaczy to, że Polska miałaby stać się forpocztą antymerykanizmu, ale mogłaby podchodzić do relacji z USA z większym dystansem i zacząć pytać o to, co będzie jutro".

    Nie są to nowe tezy, choć dziś "skrojone" zgrabnie pod węgierskie sentymenty PiS-u. Przypomnę, że już w tzw. rekomendacjach koziejowego SPBN zalecano - "odejście od polityki bezwarunkowego, a wręcz bezrefleksyjnego popierania wszystkich działań tego (USA) mocarstwa”.
    Autor wywiadu nie mówi nic innego, okraszając jedynie ten postulat wywodami o asertywności i pragmatyzmie.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  49. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  50. Witam

    „Półtawska: jednak dożyłam tego, o co chodziło w całym moim życiu”.

    A to się okaże. No... to sobie P.A.D właśnie - zdaje się - „strzelił w stopę”, przyznając order Orła Białego Pani dr. Wandzie Półtawskiej. Pani doktor zapewne nie będzie zagłębiała się w to, czy prezydent odtajni aneks do raportu, czy „posadzi” agentów WSI. Nie będzie wnikała czy NATO będzie pod dyktatem Dudy, „budy”, czy ruskich. Pani dr niebawem zapyta prezydenta o jego „znamienite zasługi, jeśli chodzi o chrześcijańskie świadectwo humanizmu”. Jeśli P.A. Duda nie miał w planach uwijać się przy ustawach: zakazujących aborcji, in-vitro, antykoncepcji (głownie zakaz sprzedaż tabletki wczesnoporonnej), to na ile jest mi dane znać Panią dr. Półtawską skończy się to dla Pana Dudy i PIS’u porutą jak skurczybyk. Jeśli Pan Duda dalej będzie się ociągał przed wypełnieniem testamentu św. JPII – przyjaciela dr. Półtawskiej, jeśli chodzi o wyjaśnienie zbrodni na bł. Ks. Popiełuszko to... Właśnie sobie wyobraziłam jak P. doktor wystosowuje publicznie odezwę, w której oddaje Order i piętnuje „słowicze wdzięki w mężczyzny głosie a w sercu....”. A jak „to” podłapią „media”, „KODziarze”, „domowe zwierzę ruskie” i Kukizy, to się Pan Duda już nie wykręci.
    Jeśli PIS planował sobie takim światowym autorytetem, jakim jest Pani dr. Półtawska podrasować wizerunek i do reszty otumanić - „zabić” czujność swych wyborców, to właśnie popełnił błąd logiczny.

    No to zobaczymy jak to będzie?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  51. @ A.Ścios

    Na początku, odniosę się do cytowanego przez Pana na twitterze pisma z kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy, w którym urzędnicy kierują sprawę do ministra sprawiedliwości. Niedawno otrzymałam odpowiedź z Prokuratury Krajowej na mój list do Ziobry, że właściwym adresatem mojej petycji jest IPN - Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Spodziewam się, że Prokurator Generalny odeśle "petenta" Wojciecha Sumlińskiego także do IPN. Co ciekawe, prokurator Andrzej Witkowski złożył wniosek o przywrócenie go do śledztwa na ręce Zbigniewa Ziobry, chcąc działać w ramach prokuratury powszechnej. Teraz cisza, żadnych informacji. Przecież wprost nie powiedzą Witkowskiemu, tak jak odpowiadają zwykłym obywatelom, aby udał się ze swoją sprawą do IPN?

    Generalnie, PiS ukrywa przed nami informacje: zamrożone śledztwo ws. śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, "zagubiony" w kancelarii prezydenta Aneks do Raportu WSI, brak audytu działalności byłego prezydenta, ukrywanie informacji o przetargach poprzedniej kancelarii, itd.

    Jeżeli mamy nie znać prawdy o wielu zbrodniach (w tym jednej najważniejszej) i antypolskich działaniach, powiązaniach czołowych postaci III RP, to trudno mówić o wolności.

    Na swojej stronie cytuję słowa ks. Jerzego Popiełuszki o prawdzie i wolności:

    "- 1983 rok, październik, stan wojenny, kilka miesięcy po porwaniu i zamordowaniu Grzesia Przemyka w Warszawie. I wtedy ksiądz Jerzy do grupy studentów mówi mniej więcej tak: “Gdy Polska będzie wolna, poznacie prawdę o śmierci Grzesia Przemyka”. Nie powiedział: “Gdy Polska będzie wolna, poznamy”, tylko: “poznacie”. Za rok sam zginął, został zamordowany - wspominał na spotkaniu w łomżyńskim Radiu Nadzieja dr Wojciech Bąkowski, pamiętający księdza Jerzego Popiełuszkę z czasu duszpasterstwa przy kościele św. Anny w Warszawie."

    Słowa te można odnosić nie tylko do poznania prawdy o śmierci Grzegorza Przemyka.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  52. Przehandlowali nas za koraliki.

    klik

    Wszystko co tu Autor napisał powoli się potwierdza. O bazach można zapomnieć. PAD jest poklepywany po plecach za "budowanie konsensusu".

    Ta i inne aktywności polskich władz na arenie międzynarodowej co raz bardziej wzmagają poczucie upokorzenia.

    P.S. Chciał Pan audytu? Jest audyt w KPRM i jego efekt: afera upominkowa.

    OdpowiedzUsuń
  53. No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?
    Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek
    .

    Nasz-pan-prezydent po niegodnym wyślizganiu się z Aneksu, dochodzenia ws. mordu na ks. Jerzym i innych "mało ważnych" spraw - postanowił zdaje się, pokazać kto tu rządzi. Porzucił chwilowo ulubionego twittera oraz zagraniczne wojaże, przeplatane (na użytek tubylców) wzniosłymi mowami i śpiewem patriotycznym. Jego urzędnicy przejęli sprawnie szczyt NATO - ze skutkiem natychmiastowym. Zamiast stałych baz natowskich będziemy mieli aż cztery "rotacyjne" bataliony - jeżeli oczywiście dobrze pójdą "intensywne rozmowy". Dodatkowo wysyłamy okręt na Morze Egejskie, w ramach - a jakże - NATO-wskiej operacji pomocy uchodźcom przeprawiającym się do Grecji. (Podaję za min. Solochem, całość wypowiedzi: klik.

    Rząd ma też huk roboty: od wielu miesięcy "odkodowuje" III RP i toczy wojnę hybrydową z niezwykle groźnym fircykiem z Trybunału. Na rozliczanie zbrodni i wielomiliardowych afer przestępczej szajki PO-PSL nie starcza czasu, bo tu jeszcze prezesurę NBP w sprawdzone ręce oddać trzeba, banksterski "plan Morawieckiego" podrasować tak, żeby już nikt nie dociekł na czym on polega, itepe, itede.

    #Dobra zmiana - pełną gębą vel "pełną mordą" (jakby powiedział kolega Jaszczur).

    OdpowiedzUsuń
  54. 1. Aneks.
    Otwarcie szafy Kiszczaka i ujawnienie Polakom tajemnicy poliszynela, że Bolek to Bolek to był ochłap, który nie ma wpływu na naszą wiedzę o dzisiejszych zależnościach politycznych.
    To Andrzej Duda powinien otworzyć szafę Komorowskiego z Aneksem o WSI. I ta szafa nie jest już szafą Komorowskiego ale szafą Dudy. Tak, Duda skrywa przed Polakami w swojej szafie najbardziej istotne i, przede wszystkim, bieżące informacje.
    Bynajmniej, wcale tego nie obiecał w kampanii, wręcz przeciwnie wszyscy widzieli unikanie tematu i wykręty od samego początku.
    PiS nauczył się w końcu PiaRu i kiwa Polaków zawodowo. Od zawsze uważam, że taka postawa jest bardziej podła niż postawa PO, N, ZSL –ludzie tego kartelu wiedzą czego mogą od nich oczekiwać - nie mówiąc już o niemal szlachetnym SLD, który jest wzorem lojalności wobec swoich postkomunistycznych wyborców.

    2. Polska w UE.
    Ważnym elementem bez jest też nasza przynależność do Unii Europejskiej. Traktujemy ją jako trwała, bo być w Europie to znaczy być w Unii Europejskiej. Nie ma innego sposobu. Polacy są europejczykami. Dlatego, że są Polakami. Ale realna przynależność do Europy, to przynależność do Unii. I chcemy w niej być. Ci, którzy twierdzą inaczej i mówią o referendach nt. Wyjścia Polski z Unii, są politycznymi awanturnikami, są szkodnikami. Rząd, który dziś kieruje naszym krajem, działa w sposób konsekwentny i działa przeciw kryzysom, które są w Unii. W sprawie Wielkie Brytanii popieramy działania premiera Camerona i dlatego poszliśmy na dalekie ustępstwa.

    A zatem PiS sprzedał Polaków w Wielkiej Brytani tylko po to by zatrzymać WB w Unii. I dalej twierdzi, mimo całkowitej kompromitacji obecnych unijnych elit i przywódców, że musimy być w tej Unii. Szczere wyznanie Kaczyńskiego.
    Co więcej kto uważa inaczej jest „szkodnikiem i awanturnikiem”!

    Logicznie myśląc: jeśli Niemcy chcą rzekomo wywalić WB z UE to znaczy, że obecność WB w UE jest Niemcom nie na rękę, ogranicza ich i utrudnia realizację celów niemieckich.
    Jakie są cele niemieckie i dlaczego tak się zazębiają z celami rosyjskimi?
    Jaki jest interes Polski by utrzymywać ten chory układ?

    A o "uchodźcach" jeszcze nie dawno mówił tak:
    klik J.K. 16.06.2015


    3. Tłumaczenia dlaczego L. Kaczyński podpisał traktat lizboński nigdy mnie nie przekonywały.
    klik

    OdpowiedzUsuń

  55. III RP pod rękę z TW Belchem - TYTUŁ ZASTĘPCZY

    => KLIK

    Ponieważ portale frontowe nie wykraczają poza poziom rynsztoka (kibolskie tytuły i tematyka Niezależnej, itp.) lub przeciwnie - osiągają Himalaje obrzydliwości i hipokryzji (linkowany wyżej popis red. Skwiecińskiego "wPolityce") - zaglądam na portale okupacyjne, które raczej nie kaleczą uszu słownictwem.

    W enerdowskim Dzienniku - interesujące zdjęcie z Grand Press Photo 2016 => KLIK i ciekawy artykuł o arabach z Janowa => KLIK

    Natomiast w gadzinówce => KLIK - spekulacje redaktora o niewymawialnym nazwisku nt. słabo zdementowanego projektu nowego superresortu: Ministerstwa Bezpieczeństwa (Narodowego). Przyznaję, że i mnie to wczoraj przyszło do głowy, ale czekałam na solidne dementi lub na więcej szczegółów. A tych niet.

    Tyle w porannym przeglądzie prasy (PPP) bo red. Urszula Domyślna udaje się w plener.

    Pozdrowienia dla Pana Aleksandra i czytelników "Bez Dekretu"

    OdpowiedzUsuń
  56. "Głowa państwa powinna mieć wpływ np. na nominację szefów MSZ i MON - stwierdził prezydent w wywiadzie dla Polsat News."
    Czyżby przewidywania A.Ściosa o wojnie "dużego pałacu" z min. Macierewiczem zaczynały się spełniać?
    Nawiasem: jak dużo trzeba zmienić, żeby wszystko zostało po staremu?
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  57. [ http://vod.gazetapolska.pl/13183-raport-o-stanie-spraw-publicznych-i-instytucji-panstwowych-na-dzien-zakonczenia-rzadow-koalicj ]Tu jest wszystko co państwo krytykowali, a jedna zostało zrobione.

    OdpowiedzUsuń