Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

wtorek, 27 stycznia 2015

DYMISJE-KTO NAPĘDZA TEN ROTOR?


Wygląda na to, że styczeń można nazwać miesiącem dymisji Krzysztofa Bondaryka. Zaledwie przed dwoma laty, ten wszechwładny (jak sądzono) szef ABW zrezygnował z kierowania Agencją, by po kilku miesiącach objąć zwierzchnictwo nad  Narodowym Centrum Kryptologii (NCK) - jednostką wojskową powołaną w kwietniu 2013 roku zarządzeniem ministra obrony narodowej. Przed kilkoma dniami poinformowano, że Bondaryk złożył rezygnację również z tej funkcji i została ona natychmiast przyjęta.
Przyczyny dymisji byłego szefa ABW nadal pozostają zagadką, a prawidłowa ocena sytuacji w obszarze służb specjalnych, stanowi dla analityków poważny problem.
 Przez wiele lat publicyści i eksperci kojarzeni z PiS utrzymywali, że siła koalicji PO-PSL opiera się na „systemie Tuska”, zaś w ostatnim okresie wszechwładnym decydentem służb specjalnych miał być szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Według błędnego wzorca - „systemu Tuska” oraz w perspektywie wszechwładzy jego ministrów definiowano niemal wszystkie procesy zachodzące w służbach. Co więcej – o autorstwo tzw. reformy służb posądzano ludzi równie niekompetentnych, jak Cichocki, Siemoniak, czy Sienkiewicz, zaś samą reformę, choć skrajnie niekorzystną i wymierzoną w grupę Tuska, okrzyknięto „rządową”.
Dymisja Krzysztofa Bondaryka, złożona w styczniu 2013 roku wprowadzała głęboki zamęt w tego rodzaju schematy. Przez wcześniejsze lata byliśmy bowiem świadkami celowej „bondaryzacji” służb i ciągłego poszerzania uprawnienia Agencji. Decyzje legislacyjne podejmowane przez reżim w sprawach bezpieczeństwa zmierzały zawsze do skupienia władzy w rękach szefa ABW i uczynienia z Agencji „zbrojnego ramienia” partii rządzącej. To on i kierowana przezeń formacja mieli być gwarantem trwałości triumwiratu służb, biznesu i polityki i chronić interesy układu rządzącego.
Ci, którzy utrzymywali, że decydentami ówczesnej „reformy” byli ludzie z ekipy Tuska musieli zmierzyć się z faktem, że po raz pierwszy w dziejach III RP doszło do sytuacji, w której ośrodek rządowy dobrowolnie ograniczał swoje wpływy na formacje specjalne, pozbawiał władzy człowieka ściśle związanego z PO i utrącał kompetencje „własnej” służby.
Dopiero dostrzeżenie roli ośrodka belwederskiego pozwalało prawidłowo ocenić ówczesne wydarzenia i wskazać logikę roszad personalnych. 
Po zakończeniu tzw. Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN), Belweder przeszedł do kolejnej fazy budowania reżimu prezydenckiego, podczas której przeprowadzono reformy systemu kierowania i dowodzenia armią oraz niemniej ważną reformę służb specjalnych. Kilka legislacyjnych posunięć zwiększyło wpływy Belwederu na armię (w tak newralgicznych kwestiach, jak obsada stanowisk, rozbudowa „potencjału obronnego”, rola prezydenta podczas stanu wojennego i wyjątkowego, modernizacja przemysłu zbrojeniowego) i dało podstawę do wdrożenia „koncepcji kułaka”, w której znacząco ograniczono uprawnienia cywilnego wywiadu i kontrwywiadu, utworzono nową służbę (Narodowe Centrum Kryptologii) i umocniono formacje wojskowe.
Powierzenie Bondarykowi szefostwa nad NCK było o tyle ważną wskazówką, że pozwalało przypuszczać, iż jego wiedza stanowi cenny depozyt, a nowa służba przejmie zadania realizowane dotychczas przez ABW. Oficjalnie NCK miało prowadzić prace nad „konsolidacją kompetencji i zasobów resortu obrony narodowej w obszarze kryptologii”, istniała jednak obawa, że zostanie ono wykorzystane do monitorowania internetu i doskonalenia kontroli elektronicznej. W październiku 2013 roku szef MON udzielił Bondarykowi pełnomocnictw do „reprezentowania Skarbu Państwa – Ministra Obrony Narodowej w sprawach dotyczących realizacji i rozliczenia projektu p.k. „ROTOR”. Ten tajemniczy projekt jest finansowany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, a jego celem miała być „budowa systemu organizacyjnego mającego na celu zagwarantowanie najwyższego poziomu ochrony kryptograficznej krajowych informacji niejawnych.” Z raportu ABW za rok 2013 wynika natomiast, że ROTOR może być zadziwiająco zbliżony do rosyjskiego systemu inwigilacji, znanego pod nazwą SORM 3. W raporcie stwierdzono, iż „w celu modernizacji systemów teleinformatycznych związanych z konstrukcją urządzeń do ochrony informacji niejawnych opracowano w ABW autorskie rozwiązania w postaci demodulatorów i dekoderów służących do nasłuchu określonych typów transmisji radiowych."
Należy przypuszczać, iż właśnie ta okoliczność oraz plany środowiska belwederskiego związane z budową „centrum cyberbezpieczeństwa” zdecydowały o nominacji Bondaryka. Pełnomocnictwo Siemoniaka oznaczało tyle, że projekt ROTOR został przejęty przez NCK i wojskowych specjalistów.
Wyjątkową rolę Centrum podkreśla fakt, że na jego potrzeby przeznaczono ogromny kompleks laboratoryjno-obliczeniowy, który w przyszłości ma stać się główną siedzibą NCK. 14 sierpnia 2014 r. Centrum  przejęło w używanie powierzchnię 27 ha na terenie kompleksu wojskowego nr 8602, znajdującego się w podwarszawskim Legionowie. Wcześniejszy przydział (12,27 ha) okazał się zbyt mały na projekt budowy 16 obiektów, z przeznaczeniem na „pracę merytoryczną” NCK. Wśród nich ma powstać największe w Polsce centrum przetwarzania danych, z którego będą mogły korzystać pozostałe służby. Na potrzeby NCK przekazano także nieruchomości zlokalizowane na terenie Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, o powierzchni około 6300 m2 oraz pomieszczenia znajdujące się na poziomie piwnic w bloku VIII budynku głównego WAT.
Ze stenogramu z posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej (nr 80 z dn. 7 maja 2014 r) wynika natomiast, że „przewidywany stan etatowy NCK został określony na 300 żołnierzy i pracowników wojskowych”, zaś prowadzona w ramach NCK „konsolidacja zasobów w sferze „cyber” i „krypto” jest wstępem do utworzenia  Centrum Operacji Cybernetycznych.”
Projekt zbudowania elitarnej i doskonale uposażonej służby trzeba oceniać w perspektywie planów ośrodka belwederskiego. Szef BBN Stanisław Koziej przed kilkoma dniami przypomniał, że w roku 2015 zostanie przygotowana tzw. Doktryna Cyberbezpieczeństwa RP. Zdaniem Kozieja „Powinna ona dać impuls do przyspieszenia prac nad budową narodowego systemu cyberbezpieczeństwa, niezbędnego wobec coraz to nowych wyzwań i zagrożeń związanych z funkcjonowaniem państwa, jego struktur i obywateli w cyberprzestrzeni.”. Jeśli podobne plany ujawnia środowisko politycznego patrona Wojskowych Służb Informacyjnych, a dla ich realizacji przeznacza się ogromne kwoty z budżetu państwa, sytuacja związana z NCK musi wzbudzać najwyższe zaniepokojenie. Należy przypuszczać, że w gronie owych fachowców od cyberbezpieczeństwa i kryptografii narodowej znajdą się przede wszystkim ludzie związani z byłymi WSI lub rekomendowani przez to środowisko.
Natychmiast po przejęciu władzy, reżim PO-PSL zniszczył wszystkie projekty narodowej kryptografii, powstałe w latach 2006-2007. Zablokowano prace laboratorium badania ulotu elektromagnetycznego, prowadzone w SKW pod kierunkiem śp. prof. Urbanowicza, pozbyto się wszystkich młodych naukowców, porzucono budowę systemu łączności utajnionej (opartego na polskich urządzeniach kryptograficznych), dokończono wyprzedaż narodowej infrastruktury telekomunikacyjnej oraz zmieniono sposób zarządzania tzw. infrastrukturą krytyczną.
Środowisko belwederskie, zainteresowane dziś budową „polskiego bezpieczeństwa kryptograficznego”, z całą pewnością nie sięgnie po dorobek powstały w latach rządów PiS, lecz skorzysta z doświadczeń „specjalistów” z byłych służb wojskowych.    
Dymisja Bondaryka może oznaczać, że zadania NCK (w tym dotyczące projektu ROTOR) wchodzą w fazę, w której obecność cywilnych funkcjonariuszy staje się zbędna. Kulisy tej dymisji, trzeba będzie oceniać w kontekście nominacji nowego szefa NCK oraz belwederskiej „koncepcji kułaka”, w której armia i służby wojskowe stanowią fundament reżimu prezydenckiego.

Artykuł opublikowany w nr 3/2015 Gazety Polskiej

8 komentarzy:

  1. W artykuł wdarły się pewne nieścisłości. Autor z nieznanych przyczyn porównuje ROTOR z projektem SORM3. Cytowane fragmenty z raportu ABW z roku 2013 pochodzą z dwóch osobnych akapitów, znajdujących się pod nagłówkiem "Modernizacja systemów teleinformatycznych", pierwszy akapit dotyczy zbudowania systemu organizacyjnego ROTOR, drugi zaś stricte modernizacji systemów teleinformatycznych, czyli dwóch osobnych spraw w ramach jednego tematu.

    Jednak nawet nie zwracając na to uwagi - zasadniczy problem polega na tym, że >>opracowanie demodulatorów i dekoderów do nasłuchu transmisji radiowych<< stanowi spektrum zbyt ograniczone, aby porównywać je do SORM 3, a nawet SORM 2, w kategoriach inwigilacji protokołów i usług internetowych, głównie z uwagi na fakt, że infrastruktura operatorów dostępu do internetu bazuje na rozwiązaniach mediów transmisji oraz sprzętu sieciowego nieradiowych, na praktycznie wszystkich odcinkach obsługi i nie jest to jedynie domena informatyki polskiej, ale globalnej (kabel jest technicznie zdecydowanie bardziej niezawodnym nośnikiem komunikacyjnym, nie podlegającym takim zakłóceniom jak fale radiowe, izolowanym, bezpieczniejszym, działa na większych dystansach etc. etc.).

    Usługi radiowe ograniczają się m.in. (wymieniając kluczowe) do dostępu mobilnego do internetu/WiMAX/radiowego (TYLKO na odcinku użytkownik - punkt dostępowy; czyli przekładając analogicznie "na warunki domowe" - od komputera do gniazdka sieciowego w ścianie) oraz telefonii - i ta ostatnia może być jedynym kryterium "sormowskim", z zaznaczeniem, iż obecne od dawna rozwiązania techniczne są używane oraz wystarczające do prowadzenia inwigilacji telefonicznej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Paweł Patrycjusz,

    Jeśli twierdzi Pan, iż "w artykuł wdarły się pewne nieścisłości", prosiłbym o sprecyzowanie tak poważnego zarzutu.
    W komentarzu nie znalazłem odpowiedzi na najważniejsze pytanie - dlaczego porównanie SORM 3 z ROTOREM uważa Pan za nieuprawnione? Zamieszczone przez Pana (ogólne) informacje w żadnym stopniu nie podważają opinii wyrażonej w moim tekście - "ROTOR może być zadziwiająco zbliżony do rosyjskiego systemu inwigilacji, znanego pod nazwą SORM 3".

    Zakładam, że posiada Pan wiedzę na temat funkcjonowania obu systemów. Zakładam również, iż wie Pan, że rosyjski SORM-3 zbiera informacje ze wszystkich (podkreślam) form komunikacji i każdego rodzaju transmisji danych. Również "protokołów i usług internetowych".
    Prosiłbym zatem o wyjaśnienie - jaki związek z zarzutem "nieścisłości" mają informacje zamieszczone w Pańskim komentarzu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, być może wyraziłem się nie wystarczająco precyzyjnie.

      Główną nieścisłością jest porównanie ROTOR-a do SORM-u w aspekcie technicznym - chodzi mi tutaj o:
      "rozwiązania w postaci demodulatorów i dekoderów służących do nasłuchu określonych typów transmisji radiowych"
      Które w mojej ocenie nie mają nic wspólnego z SORMem. System SORM bazuje na urządzeniach sieciowych, instalowanych u dostawców usług internetowych/telefonicznych, które nie spełniają swojego zadania przy użyciu transmisji bezprzewodowej. Nie są to też demodulatory, ani dekodery, a "sniffery", podłączane do urządzeń sieciowych dostawcy poprzez port Ethernet. Są to rozwiązania pasywne, w świetle informatycznym archaiczne, nie mają funkcjonalności deszyfrujących (np. połączenia przy użyciu https w ramach SORM są bezpieczne).

      >>Zakładam, że posiada Pan wiedzę na temat funkcjonowania obu systemów
      Posiadam wiedzę na temat funkcjonowania systemu SORM. Z opisów ogólnodostępnych dot. projektów ABW/NCBIR/NCK, oraz tych, które omówione zostały przy okazji publikacji przez Pana rzeczowych informacji ws. NCK, w mojej opinii nie istnieje techniczne spoiwo z SORMem, zaś cytowane zdanie [demodulatory/dekodery/nasłuch transmisji radiowych] nawet taką asocjację podważa.

      Jeszcze w kwestii "nasłuchu transmisji radiowych". Jest to zbitka słowna o pokaźnym ładunku konfundującym. Dlaczego. Dlatego, że SORM bazuje na przechwytywaniu/przekazywaniu danych na etapie poza transmisją od źródła do operatora, w ramach infrastruktury sieciowej operatora innej niż radiowa. Nasłuch transmisji radiowej sugeruje coś na etapie pomiędzy użytkownikiem a operatorem - pierwsze wolne skojarzenie - łączę się przez telefon komórkowy z internetem bezprzewodowo(np. w technologii 3G) i tutaj dochodzi do przechwytywania danych. Błąd. SORM nie działa na tym etapie transmisji.

      Owszem, 100% zgody, w kwestii, że zbiera informacje z różnych form komunikacji (internet, telefon i mix np. voip itd.). Półprawdą jest koncepcja "wszystkich protokołów i usług internetowych". Prawdą jest to, że potrafi przechwytywać dane z różnych protokołów, ale nie należy tego rozumieć, że potrafi wszystkie przedstawić w formie czytelnej dla odbiorcy (FSB) - zdeszyfrowanej, za przykład służy już ww. protokół https; podobnie transmisja z zastosowaniem VPN, czy korzystanie z innych sieci np. TOR, czy serwerów - np. proxy - są poza zasięgiem SORMu.

      Natomiast wszelkie formy komunikacji, czy telefonicznej czy internetowej korzystają ze statycznych urządzeń sieciowych na poziomie operatora, z przyczyn technicznych/wydajnościowych/stabilności/bezpieczeństwa bazujących na infrastrukturze kablowej (jak i SORM).

      Inna sprawa, że SORM jest narzucany operatorom w sposób specyficznie legalny, nie jest to wiedza tajna, jest to usankcjonowane prawnie, a kroków w tę stronę ze strony "naszych" służb jak na razie nie widać.

      Z wyrazami Szacunku.

      Usuń
  3. Aleksander Ścios

    Fakt, a za nim Defence24 przytacza odpowiedź gen. Kozieja na pytanie, czy Rosja zaatakuje Polskę?:

    „Teoretycznie taka możliwość istnieje, ale zdecydowanie się na taki krok musiałoby oznaczać, że Rosja jest w narożniku i nie ma innego wyjścia" - powiedział Koziej w RMF FM.

    Tłumacząc z koziejowego na polski: Rosja zaatakuje Polskę, dopiero wtedy, gdy nie będzie miała wyjścia, to znaczy, gdy jej interesy i wpływy w Polsce będą zagrożone - nie inaczej stało się na Ukrainie. Teraz nie musi atakować, bo nie jest w narożniku, co gwarantuje jej Komorowski i pozostałe składniki reżimu.

    Wniosek: aby Rosji nie stawiać w narożniku, nie można dopuścić do obalenia reżimu PO-bandy. Wprawdzie jest to ruska agentura realizująca tu ruskie interesy, ale przynajmniej z nazwy jest polska i póki co jeszcze nas łaskawie nie zarzyna.

    Pozdrawiam serdecznie Autora i Komentatorów

    PS. Bardzo dziękuję pani Urszuli Domyślnej za dobre słowo pod poprzednim, doskonałym tekstem Autora. Spieszę donieść :)), że jestem cały czas blisko/tuż obok/wewnątrz Bez dekretu i jak zapowiedziałem, rozpowszechniam go gdzie tylko mogę. Czytają Ściosa już na Ukrainie i bardzo się podoba.

    Aż strach pomyśleć co będzie, gdy zaczną go czytać w Rosji :-)




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Pana zawsze znajdę "dobre słowo", nawet niejedno. :)

      Cieszę się, że podobnie jak Halka i Przemek Łośko, jest Pan zawsze blisko Bezdekretu. To naprawdę miłe i podnoszące na duchu.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. viva cristo rey,

    Ponieważ tezy S.Kozieja na temat Rosji ewoluują szybciej niż następuje spadek rubla, nie warto przywiązywać do nich większej uwagi. To środowisko (przy czynnym współudziale "wolnych" mediów) najmocniej rezonuje kremlowską propagandę i od wielu miesięcy dzielnie straszy nas wszechmocą Putina.
    Ma Pan natomiast rację, że z takich wypowiedzi buduje się nie tylko mitologiczny "lęk przed Rosją", ale utrwala przekonanie, że ekipa putinowskich wasali daje nam gwarancje jakiejś stabilizacji i bezpieczeństwa. Dla normalnych społeczeństw byłaby to piramidalna brednia, jednak Polakom skutecznie zaszczepiono komunistyczny dogmat, w którym straszak "wojny z Rosją"służy do dławienia wolnościowych dążeń i ma decydować o tzw. postawie georealizmu.
    Proszę zauważyć, że największa troska opozycji dotyczy dziś tłumaczenia się ze słów kandydata Dudy i udowodnienia medialnym terrorystom, że nie chcemy "drażnić Rosji" deklaracjami pomocy Ukraińcom lub (nie daj Boże) udzielaniem im wsparcia militarnego.
    To jest język sowieckich rabów, wpojony nam przez 50 lat okupacji sowieckiej i ćwierćwiecze władzy komunistycznych sukcesorów.
    Warto zauważyć, że zupełnie innym językiem mówi się dziś na Litwie czy Łotwie.Choć te dwa kraje byłyby do niedawna sowieckimi republikami, stworzyły elity zdolne do myślenia w kategoriach racji stanu i przeciwstawienia kremlowskiej dyktaturze.

    Bardzo Panu dziękuję za rozpowszechnianie treści z bezdekretu.Muszę przyznać, że, owszem, są już czytane w Rosji. Od dość dawna otrzymuję szczególne dowody zainteresowania i troski ze strony rosyjskich odbiorców. Dotyczą nie tylko oceny stanu mojego zdrowia,ale zawierają wielce sugestywne porady, w których proponuje mi się różne formy ulżenia trudom życia. Muszę przyznać, że jestem niezmiernie wzruszony tymi dowodami pamięci ze strony rodaków Putina.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Aleksandrze

    "W temacie" ROTOR nie będę się wymądrzać, ponieważ się na tym kompletnie nie znam; wiem jedno: każdy, kto nie z sowiej rodziny, a co dopiero cywil - będzie teraz eliminowany z towarzystwa współczesnych "WSI - belwederczyków". Nawet ktoś tak zasłużony dla reżimu jak gen. Bondaryk. Widać generał generałowi nierówny, a obecnie liczą się tylko ci, którzy przed "gen." mają jeszcze "tow."

    Powrócili starzy towarzysze z bezpieczeństwa i nie ma zmiłuj!

    Za to chciałabym Panu pogratulować kolejnych "inspiracji" twitterowych dla naszych, nieprawdaż, czołowych dziennikarzy. Ledwo Pan wczoraj wspomniał o łagrach założonych w Oświęcimiu niemal natychmiast po przejęciu obozu przez sowiety, a już wczesnym popołudniem było echo na niezależnej:

    Aleksander Ścios @SciosBezdekretu · 27 sty

    To znamienne, że III RP nigdy nie uczci ofiar "Łagru22" i "Łagru28"- obozów koncentracyjnych utworzonych przez Sowietów na terenie KL Auschwitz



    Niezalezna.pl (jw) - Dodano: 28.01.2015 [15:00]

    Mainstreamowe media wolą o tym milczeć: NKWD i UB miało dwa obozy na terenie Auschwitz.


    Podobnie było z tt o Litwinience, ale tym razem echem okazał się red. Janecki, dla którego jest Pan zresztą nieustającą inspiracją, bo zżyna także z artykułów:


    Aleksander Ścios @SciosBezdekretu · 27 sty

    Adwokaci rodziny Litwinienki trafnie uznali, że dziś jest czas, by mówić o zbrodniach Putina. Kiedy nasza opozycja dojdzie do takich wniosków?



    Stanisław Janecki - wP - 2015-01-28 [21:26]

    Śledztwo w sprawie zabójstwa Litwinienki może być też przełomem dla wyjaśnienia Smoleńska.



    Ciekawa jestem także, jak Pan skomentuje wypowiedź gen. Polko w sprawie złego dowodzenia na Ukrainie?

    http://wpolityce.pl/swiat/231464-gen-polko-zostawili-zolnierzy-samych-sobie-i-rosje-oglaszaja-agresorem-co-wiadomo-juz-od-dawna-byly-dowodca-grom-krytycznie-o-ukrainskiej-strategii-obronnej-nasz-wywiad


    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Bardzo mnie zaniepokoiły i zdenerwowały "dowody zainteresowania" Rosjan, o których wspomina Pan w odpowiedzi p. VCR. Proszę nie pisać o tym tak lekko i uważać na siebie. Bardzo proszę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie coś do śmiechu:

    Spotkanie w Belwederze. Bronisław Komorowski i Ewa Kopacz ustalają strategię ws. Ukrainy.

    http://wpolityce.pl/polityka/231623-spotkanie-w-belwederze-bronislaw-komorowski-i-ewa-kopacz-ustalaja-strategie-ws-ukrainy

    OdpowiedzUsuń