Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

sobota, 5 czerwca 2010

ŚWIĘTY JERZY ZE SMOLEŃSKA

Papieski dekret o męczeństwie księdza Jerzego mówi, że został ucciso in odio alla Fede - zabity z nienawiści do wiary. To niezwykle ważne sformułowanie zadaje kłam wielokrotnie podnoszonej i przez lata powielanej tezie, jakoby Kapelan „Solidarności” został zamordowany z powodów politycznych, a zabójstwo było aktem politycznej prowokacji. Trudno też, o bardziej wyrazisty znak zwycięstwa nad fałszem, na którym zabójcy Księdza wspólnie z zakładnikami zbrodni zbudowali III Rzeczpospolitą.
Twierdzenia o politycznym charakterze mordu założycielskiego III RP można było wyczytać już z oświadczenia Episkopatu Polski z dn.22 października 1984 roku, w którym zawarto słowa, iż „posiadane dotychczas wiadomości o okolicznościach porwania, wskazują na to, że sprawcy działali z motywów politycznych”. 27 października propagandysta PAP-u pisał, iż „porwanie księdza Popiełuszki było prowokacją polityczną. Obecnie montowana jest kolejna prowokacja, cała seria prowokacji”. W identyczny sposób brzmiało stanowisko Rady Krajowej PRON, w którym m.in. napisano: „Rzeczą smutną jest fakt, że są ludzie, którzy nie czekając na ostateczny wynik śledztwa, z góry przesądzili sprawę i zgodnie z celami prowokacji wzywają do wystąpień, do aktów nienawiści, do działań szkodzących krajowi, ukrywając swe intencje pozornym przyłączaniem się do modlitwy Kościoła i jego troski o porwanego”. Ten sam sposób argumentacji, można było znaleźć w artykule Jacka Kuronia, zamieszczonym w 107 numerze „Tygodnika Mazowsze”z 22 listopada1984r: „A więc gen. Jaruzelski rozpoczął walkę ze swoim aparatem. Żeby mógł ją skończyć i umocnić się, musi mieć spokój społeczny. Jeśli damy mu ten spokój nie żądając nic w zamian, to oczywiście nie będzie musiał nam nic dać. Dlatego trzeba naciskać na władzę, ale w taki sposób, aby nie stało się dla niej konieczne zastosowanie terroru.”
Jeszcze w ubiegłorocznym wywiadzie dla KAI, prymas Glemp pytany: „czy po zamordowaniu kapelana „Solidarności”, prymas uważał go za męczennika” – odpowiedział:
„Nie miałem jasności. Pierwsza odpowiedź była taka, że powodem zabójstwa był fakt, iż ks. Popiełuszko nie podobał się SB jako przeciwnik polityczny. Trudno było od razu mówić o męczeństwie za wiarę – nie było to oczywiste. Czy był bohaterskim obrońcą wolności, czy też charyzmatyczną ofiarą za wiarę Kościoła.”
 Papieski dekret o męczeństwie przecina te spekulacje i potwierdza, że nie istniał żaden „motyw polityczny”. Mord na księdzu Jerzym nie był również „prowokacją wobec władzy”, ani efektem „walk w aparacie”.
Od 26 lat wszelkie próby wyjaśnienia okoliczności zabójstwa były i są skutecznie blokowane Oficjalny i powszechny stał się pogląd, jakoby twierdzenia poważające wersję stworzoną przez policję polityczną PRL było działaniem na szkodę Kościoła, a nawet miało opóźniać proces beatyfikacyjny księdza Jerzego. Pojawiały się głosy sugerujące, iż wszelkie odstępstwa od ustaleń sądowych są inspirowane przez środowiska wrogie Kościołowi. Postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. Tomasz Kaczmarek wielokrotnie twierdził, że „można się domyślać sił, stojących za nagłośnieniem, burzących ustalony w 1985 r., podczas pamiętnego procesu toruńskiego, klarowny obraz porwania i morderstwa”.
Jak wytłumaczyć tę postawę, wobec wyzwania, jakim pozostał niespełniony testament Jana Pawła II, który 27 listopada 1984 roku w słowach: "Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy zabójstwa księdza pozostali nieznani" zobowiązał polski Kościół do wyjaśnienia całej prawdy o śmierci księdza Jerzego?
Już w III RP, w zagadkowych okolicznościach ginęli świadkowie, innych zastraszano i nakłaniano do milczenia. Ludzi, którzy wykazali dość odwagi, by naruszyć tajemnicę bezpieki nazwano szaleńcami i fantastami. Odmówiono im prawa do zajmowania się sprawą, przemilczano ich argumenty, szykanowano lub skazano na zapomnienie. Tak postąpiono z prokuratorem Andrzejem Witkowskim, tak również potraktowano Wojciecha Sumlińskiego.
W tych działaniach, zdawała się tkwić moc upiornego paktu, w którym postanowiono, że faktyczni decydenci mordu pozostaną bezkarni. Ta haniebna zasada obowiązuje nadal, czego dowodem są dzieje śledztwa w sprawach księdza Jerzego, ks.Suchowolca, Zycha oraz wielu innych ofiar zbrodni komunistycznych.
Dla rzeszy donosicieli oplatających zdradziecką siecią księdza Jerzego, Jego rzekome „politykierstwo” i zaangażowanie w pomoc opozycji miało usprawiedliwiać ich własną nikczemność i dawać alibi aktom pospolitej zdrady. Stał za tym wybór „dialogu” z władzą, prowadzenia moralnie niepewnej, „dyplomatycznej gry” świadczącej jakoby o politycznej dojrzałości i pragmatycznym nastawieniu. Nie przypadkiem, w procesie beatyfikacyjnym księdza Jerzego najwięcej wątpliwości budziło to, czy można Go uznać za męczennika za wiarę. Część hierarchów, w tym prymas Glemp, skłaniała się początkowo do wersji, że zginął z przyczyn politycznych. To dzięki takim postawom otworzyła się droga do „historycznego kompromisu”. Powstał nienazwany obszar, w którym mogło nastąpić spotkanie katów i ofiar, gdzie zatarto różnicę między dobrem, a złem, sprowadzając nakazy moralne do poziomu własnej miernoty, pychy i kazuistycznego zaprzaństwa. Ten obszar, „płaszczyznę porozumienia” nazwano później IIIRP.
Był to w pełni świadomy wybór wizji świata, w którym wszystko ma wymiar względny, gdzie dobro i zło wzajemnie się przenikają, gdzie nie ma miejsca na świętość, a męczeństwo za wiarę zdaje się wyborem szaleńca. Według tej wizji ksiądz Jerzy zginął, bo „politykował”, „nie zachował ostrożności”, „był nieposłusznym mitomanem”, który „konspirował dowartościowując jakiś manieryzm, który zawsze reprezentował”. Tak widzieli tę śmierć donosiciele, tak postrzegali liczni biskupi, tym również uzasadniała komunistyczna propaganda.
Za najgroźniejszą uznano prawdę, że ksiądz zginął, ponieważ na drodze swojej świętości spotkał ludzi, którzy postawę wierności Ewangelii odebrali jako zagrożenie. Wielu z nich, w tym ludzie tego samego Kościoła, któremu służył Kapłan z Żoliborza nie potrafiło, nie mogło zaakceptować takiej postawy. Była ponad ich siły. Woleli widzieć w nim zaangażowanego politycznie duchownego, niż dostrzec prawdziwą, przerastającą wielkość. Zbyt mocno obnażała ich własną ułomność, zbyt wyraziście kontrastowała z załganą, ograniczoną wizją świata.
Wzbudzała nienawiść – jak zawsze, gdy zło czuje się zagrożone dobrem.
Państwo, w którym żyjemy stoi dziś na straży tajemnicy o śmierci księdza Jerzego, a strzegąc jej, staje się wspólnikiem komunistycznych oprawców. Ludzie, którzy w 1984 roku pisali o „determinacji generała w dążeniu do wyjaśnienia zbrodni” są dziś po tej samej stronie, po której stali sprawcy męczeńskiej śmierci.
Ksiądz Jerzy nie mógł dożyć czasów III RP. Ci ludzie i to państwo, powstałe na kłamstwie o Jego śmierci, będące zaprzeczeniem wszelkich ideałów Solidarności zabiłoby Go ponownie.

            26 lat po tamtej zbrodni czuję coraz mocniej, jak dzisiejsze doświadczenie tragedii smoleńskiej stanowi kontynuację tamtego kłamstwa i tamtej wizji świata, skazującej na śmierć księdza Jerzego. Jak wówczas, tak i dziś nienawiść wyznaczyła drogę - do tamy we Włocławku i do smoleńskiej pułapki.
Nienawiść do ludzi i wyznawanych przez nich wartości, do wiary przekraczającej miarę nędznych postaci. Ona kazała porwać, torturować i zabić księdza, za jej przyczyną zginął polski prezydent i dziesiątki towarzyszących mu osób. Jak wówczas, tak i dziś zbrodnię poprzedziła kampania nienawiści, w której nie cofnięto się przed żadną podłością, byle wykazać fałszywy obraz człowieka, oskarżając go przed śmiercią i po śmierci.
Analogie sięgają jeszcze głębiej, gdy dostrzegamy metodę, jaką zakłamuje się rzeczywistość. Ta sama zbrodnicza dialektyka nakazywała widzieć w kapłanie „politykiera” współwinnego swojej śmierci, jak w ofiarach smoleńskiej tragedii nakazuje postrzegać szaleńców gotowych do aktu samobójstwa. W tej samej retoryce były kłamstwa o „motywach politycznych” stojących za męczeństwem księdza Jerzego, jak dzisiejsze oskarżenia o „rusofobię”, „upór” i „obsesyjną nieufność”, mające zdeterminować przebieg katastrofy.
Wszystko, zatem – byle nie męczeństwo - byle nie uznanie, że zginęli świadkowie prawdy, że polem bitwy było starcie dobra ze złem, a czyn sprawców wynikał z najniższych, nienawistnych pobudek.
Przed 26 laty głosem tchórzów i zdrajców obwieszczono Polakom „konieczność szukania porozumienia” z mordercami księdza, podmieniając katów na rzeczników ofiar. Tym samy głosem mówi się dziś o „pojednaniu” z putinowską Rosją i każe wyrażać wdzięczność odwiecznym ciemiężycielom.
To decyzją samozwańczych „reprezentantów narodu” i szemranych „autorytetów” zarządzono „historyczny kompromis”, mordując przedtem ludzi nazbyt nieugiętych, których głos mógł zmącić plany garstki miernot. Dziś, gdy zginęli najlepsi reprezentanci narodu, te same postaci gardłują o „pojednaniu” głosząc, że „kość niezgody w relacjach Warszawy i Moskwy zostanie pochowana razem z prezydentem Kaczyńskim”.
Identycznie, – jak przed 26 laty buduje się koncepcję kłamstwa o przyczynach tragicznych zdarzeń; zaciera ślady, nęka niepokornych, zamyka usta świadkom prawdy. Na tej samej zasadzie utrwala się fałszywe wyobrażenia, i mocą medialnego przekazu wznosi konstrukcję cynicznej obłudy. Jak wówczas, tak dziś, za cenę marnych przywilejów i doraźnych korzyści ci sami ludzie i ich środowiska stają się zakładnikami zbrodni. Powstały z niej układ i zmowa milczenia mają na zawsze zamknąć drogę do wyjaśnienia prawdy, stając się „kamieniem węgielnym”, na którym zostanie zbudowane nowe przymierze katów i ofiar.
            Zawsze uważałem, że III RP, która zaczęła się nad grobem księdza Jerzego skończy się wówczas, gdy tajemnica śmierci kapłana zostanie ujawniona. To ona stanowiła gwarancję bezkarności komunistycznych oprawców, z niej uczyniono depozyt wiedzy, łączący ludzi bezpieki, Kościoła i opozycji. W państwie przez nich stworzonym, śmierć kapłana miała stać się użytecznym, niewyjaśnionym „mitem”, dławiącym dążenia narodu pod fałszywym nakazem „pojednania”.
Z tej perspektywy mogłoby się wydawać, że tragedia smoleńska przygniecie nas podwójnym ciężarem zbrodni, spod której już nigdy nie zdołamy powstać. Groza tego zdarzenia, jego wymiar moralny, polityczny i historyczny miały raz na zawsze zniszczyć marzenia o wolności, przeciąć ostatnią nić narodowych więzi.
Dziś wiem, że zamysły sprawców nie mogą się ziścić. Te sprzed 26 laty i te sprzed kilku tygodni. Wiem, bo ksiądz Jerzy pozostawił nam przedziwne i trudne przesłanie.
Tak trudne, że niezrozumiałe, aż do dnia wielkiej tragedii.
Podczas mszy za Ojczyznę 27 maja 1984 roku wygłosił kazanie, którego treść doprowadziła do wściekłości władców PRL-u. Powiedział wówczas:
W dużej mierze sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy ze strachu albo dla wygodnictwa akceptujemy zło, a nawet głosujemy na mechanizm jego działania. Jeżeli z wygodnictwa czy lęku poprzemy mechanizm działania zła, nie mamy wtedy prawa tego zła piętnować, bo my sami stajemy się jego twórcami i pomagamy je zalegalizować”.
Trudno o mocniejszy akt oskarżenia. Za Polskę 2010, za zło, które na chwilę zatryumfowało w Smoleńsku.
Jednak prawdziwa świętość nigdy nie przynosi świadomości winy, nie dając również daru nadziei. 10 kwietnia przypomniałem te słowa Kapłana z Żoliborza:
„Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości. Jeżeli prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, to wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: "Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą”.
Jestem przekonany, że fakt, iż Polacy nie ulegli grozie smoleńskiej pułapki, nie zerwali kruchej wspólnoty narodu zawdzięczamy księdzu Jerzemu. Wbrew zamysłom zła – wówczas, gdy w prezydenckim samolocie miał zginąć naród, Bóg sprawił, że naród się narodził.
Mógł się narodzić, odnaleźć i uwierzyć, bo towarzyszyła nam ostatnia modlitwa księdza Jerzego. Ta, z 19 października 1984 r. wypowiedziana w ostatniej homilii w kościele p.w. Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy, zakończona słowami:
- „Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy”.
Tylko człowiek święty i wolny, mógł wypowiedzieć takie słowa mając przeczucie męczeńskiej śmierci i tylko on miał prawo wskazać nam drogę w niełatwą przyszłość.
Ten przekaz: nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj – stał się ponownie zrozumiały i czytelny po smoleńskiej tragedii.
Nie wiemy, czy do końca i w pełni - jednak po 10 kwietnia Polacy wypełnili przesłanie księdza Jerzego. Bez lęku i nienawiści.
Nawet, jeśli podczas uroczystości beatyfikacyjnych obecni będą ludzie chroniący faktycznych morderców, nawet gdyby oni sami próbowali wykorzystać świętość księdza Jerzego, by na zawsze ukryć swój udział w zbrodni, w niczym nie zmieni to faktu, że Kapłan - męczennik stanie się Patronem wolnej i solidarnej Polski.
W zamysłach morderców księdza, ta zbrodnia miała otwierać drogę do fałszywego „pojednania” i „ustrojowej transformacji”, legalizując pakt ponad głowami Polaków, zawarty w atmosferze zastraszenia i terroru. Ci, którzy się z nim nie zgadzali, byli eliminowani lub spychani na margines życia publicznego.
Po 26 latach, te same intencje mogły kierować sprawcami smoleńskiej pułapki. Zamysł zastraszenia, zakłamania i marginalizacji przeciwników haniebnego „pojednania” musi okazać się chybiony. Kres tego planu zwiastuje świętość księdza Jerzego i podążająca za nią prawda o Jego męczeństwie - zabity z nienawiści do wiary.
Bo jeśli z nienawiści do wiary - to beatyfikacja Kapłana jest dniem zwycięstwa wiary - nad nienawiścią i nad zamysłami morderców i zdrajców.
Ten, którego chcieli uczynić symbolem nienawiści, wrócił dziś jako święty.

13 komentarzy:

  1. Tego się nie da czytać :( Współczuję Ci, bo ja pójdę dalej, a Ty musisz z tym żyć :( To bardzo smutne. Nie myślałeś o tym, by zwrócić się do kogoś o pomoc? Uwierz mi. Życie naprawdę może być piękne. Odpuść sobie tę historię choć trochę. Trzeba o niej pamiętać, ale nie można żyć wyłącznie nią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytaj. Idź dalej. I nie smuć się, przecież życie jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy z g.16.28 - Prawda, przyjacielu - życie jest piękne. Powtarzaj to sobie jak najczęściej i idź dokąd zechcesz, ale spróbuj żyć tak, by nie bać się śmierci.
    Nawet, jeśli udasz, że jej nie ma.
    Wiesz już, dlaczego ja mogę z "tym" żyć?

    OdpowiedzUsuń
  4. nie ma czytania przymusu tego bloga, sądzę, że komuś się nie podoba, że autor potrafi demaskować kłamstwa .

    Co pan o tym sądzi?, im dalej w las tym więcej drzew i więcej sprzeczności:
    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Jak-Tu-154-zerwal-siec-elektryczna-lecac-380-m.-nad-nia,wid,12337542,wiadomosc_prasa.html

    OdpowiedzUsuń
  5. http://wiadomosci.onet.pl/2180492,11,pilot_byc_moze_staral_sie_ratowac_maszyne,item.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę Państwa o niezamieszczanie linków, które nie mają nic wspólnego z tym tekstem.
    Zapewne - są ważne, ale nie wnoszą nic nowego.
    Głownie dlatego, że zawarte w tekstach uwagi zostały poczynione na podstawie rosyjskiej dezinformacji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny i mądry tekst.

    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dziękuję, że podkreślił Pan to, iz do zabojstwa doszło z nienawiści do wiary. Myślę, że nie tylko do wiary, do wiary i do narodu.
    Były prymas, który "nie wie czy zdrajcą był Kukliński czyJaruzelski" (Newsweek) przecież też brał udział w zamykaniu mu ust jeszcze za życia.
    Inspiratorzy zbrodni żyja spokojnie, w Polsce albo gdzie indziej, bo tajemnica jest być może racją stanu.
    Wiem, że jestem tylko amatorem w porownani z Panem w śledzeniu historii, ale pozwolę sobie przedztawić swoją tezę, że III RP
    zaczęła sie w 1944 roku i trwała do 1952.Wprawdzie Państwo było nazywane Polska Ludową, ale w dyplomatycznym języku używano nazwy
    Rzeczpospolita Polska aż do 1952r, do PRL. Uważam więc, że od 1989 r
    była to co najwyżej druga IIIRP.
    Nazwa IIIRP została jej nadana perfidnie dla przypomnienia dawnych
    jej decydentów, z którymi nowi byli powiazani rodzinnie, rzec by można.
    Pozostaję z szacunkiem W.O.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale to już chamstwo HRABIEGO:


    6 maja 2010 r. Marszałek Sejmu RP wykonujący obowiązki Prezydenta RP, na wniosek Ministra Spraw Zagranicznych, nadał obywatelom Federacji Rosyjskiej, za wybitne zasługi i zaangażowanie w działania podjęte przez stronę rosyjską po katastrofie polskiego samolotu specjalnego pod Smoleńskiem odznaczenia państwowe.

    Odznaczeni zostali

    * KRZYŻEM OFICERSKIM ORDERU ZASŁUGI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

    1. mjr Balakin Vitaliy
    2. Chernolikhova Irina
    3. Chizhova Elena
    4. mjr Gaenkov Sergey
    5. Khizhniak Andrey
    6. mjr Kremen Pavel
    7. Kryukov Roman
    8. Leonov Sergey
    9. Lyanenko Vladimir
    10. Makarova Olga
    11. Momot Dmitriy
    12. Moshenskaya Svetlana
    13. por. Naryshkin Andrey
    14. Nazarov Igor
    15. Nikonov Dmitriy
    16. Reshetun-Belikov Aleksey
    17. Reunov Denis
    18. kpt. Spravceva Olga
    19. Utenkova Rogneda
    20. Yakovlev Aleksandr.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny tekst a w zasadzie wykład moralno-teologiczny. Podziwiam Pana publicystykę i odwagę w przekazie myśli i ocen. Pozdrawiam i proszę o kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  11. UWIELBIAM TEGO CZŁOWIEKA ALEKSANDRA ŚCIOSA. JEGO TEKSTY SA PRAWDA O PRAWDZIE A TO JEST NAJWAZNIEJSZE. POZDRAWIAM SERDECZNIE PANA A.ŚCIOSA.

    OdpowiedzUsuń
  12. Panie Ścios. Przeczytałem Pański tekst zaraz po jego powstaniu. Był on dla mnie wartościowy, bo w pobieżnym czytaniu dostrzegałem w nim interesującą ciągłość logicznego wywodu. Jako "ciekawy" zgrałem go sobie na dysk bez szczególnych zamiarów. Dzisiaj w nocy tj 11/12 06, nie mogąc spać i przeglądając komputer otworzyłem folder worda, w którym był również Pański tekst. Dlaczego tak drobiazgowo o tym piszę? Ponieważ przeglądając wspomniany folder pomownie zacząłem czytać "Święty Jerzy ze Smoleńska", tak po "nocnemu w nadrannej porze", powoli z rozmysłem. Po tym z rozmysłem czytaniu jestem wstrząśnięty. Nie będę Pana komplementował za trafność wywodów, za spostrzegawczość i wnikliwość analizy. To wszystko aż nadto oczywiście z Pańskiego tekstu wynika. Wynika mianowicie, że w konfrontacji ze złem dobro, którego ks. Jerzy był realizatorem i wyrazicielam stało się znamieniem Jego Świętości. Zabójcze zło, to nienawiść do człowieka głoszącego pewną prawdę, która stała wpoprzek wymyślonej i realizowanej konstrukcji świata "miernot" z jego potrzebnymi,wymaganymi atrybutami komfortu. Pan narysował paralelę do ofiary Prezydenta i polityków również głoszących i realizujących dobro (ziszczenie sprawiedliwej, solidarnej Polski) zderzone z nienawiścią świata "miernot". Ten świat, to nie jest zbiór tępej prymitywności, zwykłej chamskiej pięści. To świat inteligencji, wyrafinowanego myślenia, wrażliwości, słowem wyjątkowego cynizmu. A wszystko dla realizacji "By Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio". Czy to źle? Tak! Bo hasło jest ważne z pytaniem dodatkowym: jaka Polska i jakim ludziom? Resztę tej innej Polski wyrzuca się poza nawias, skazuje na zapomnienie, lub zwyczajnie eliminuje. Piszę to nie dla powtarzania Pańskich tez i wywodu. Pański tekst sprowokował mnie do, być może w tej sytuacji świętokratczej myśli, że ks. Jerzy jest patronem dramatycznej śmierci "głosicieli" dobra w Smoleńsku, co właśnie Pan wywodzi, ale wielu śmierci jakich jesteśmy świadkami na co dzień. Bo przecież wiemy, że śmierć może być tym aktem ostatecznym, rzeczywistym, a można jej doświadczyć w ośmieszeniu, wykluczeni, obrzuceniu błotem dla realizacji celu "byśmy rośli w siłę i żyło się nam dostatniej". NAM nie wszystkim, tylko NAM.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak.
    Bardzo wiele powstalo opisow ewentualnych przyczyn smierci Ksiedza Jerzego.
    Wiele z nich probuje wyjasnic, kto ponosi wine za to morderstwo.
    W zasadzie prawo tak dziaa, ze jezeli jest ofiara, to nalezy znalezc winnego, osadzic go i ukarac.
    O grotesce, ktora rozegrala sie po smierci Ksiedza Jerzego nie zamierzam pisac, bo i nie ma zadnych przeslanek ku temu, aby to czynic.
    Kluczem, ktory moze otworzyc wrota tajemnicy, ktora swoim calunem pokryla owa smierc, moze byc przyczyna, ktora spowodowala to okropne zabojstwo.
    Czy mozna dac wiare temu, iz owczesny aparat wladzy, az tak bardzo obawial sie dzialalnosci Ksiedza popieluszki?
    Za cala sprawa stoi dwoch "prezydentow".
    Jesli bacznie przyjrzymy sie zdarzeniom z tamtych dni, to dowiemy sie, ze ojciec Jerzy byl przed smiercia wieziony i torturowany.
    Czy to jest tylko zlo o ktorym pan Scios pisze?
    Ja tak nie uwazam.
    Bylo to wyrafinowane dzialanie majace scisle okreslony cel.
    W tym wszystkim nie jest bardzo istotne kim fizycznie byli sami oprawcy, ale waznym jest fakt, po co to robili?
    Juz wtedy niestety bylo wiadomo, ze zleceniodawcy mordu nigdy, ale to nigdy nie zostana ujawnieni.
    Wiemy dobrze co dzialo sie z aktami z IPNu podczas np. "Nocnej Zmiany", a nalezy wiedziec, ze takich "Nocnych zmian" bylo i jest nadal wiele.
    Moim skromnym zdaniem odpowiedzi na wszystkie pytania nie znajdziemy w polskich archiwach, gdyz te w skuteczny sposob zostaly wyczyszczone, ale przypuszczam, ze wiele materialow mogacych wyjasnic zbrodnie dokonana na ksiedzu Jerzym mozna by bylo znalezc w archiwach rosyjskich, ale co moze niektorych zaciekawic, rowniez w archiwach Watykanu.
    Czy bedzie nam dane poznac prawde?
    Nie przypuszczam, ze moze to nastapic w najblizszych pieciu dekadach, ale kto wie, moze za 70 czy 80 lat Polacy dowiedza sie o kulisach tamtych dzialan.
    Tak !!!
    Jestem optymista pomimo wszystko i wierze, ze Polska jeszcze bedzie wtedy istniec.
    Pozdrawiam serdecznie Autora tego blogu oraz wyrazy szacunku dla mojego przedmowcy.

    -slumdog-

    OdpowiedzUsuń