"Nadszedł czas Wielkich Torsji. Womitujmy przeto, bowiem womity są zdrowiem samym. Niech wrą w brzuchach oczyszczające fermenty. Womitujmy w lewo i w prawo, w przód i w tył, womitujmy ustami i gałkami ocznymi, rękami i nogami, dużym palcem lewej nogi i wskazującym palcem prawej ręki. Każdy niechaj womituje całym sobą, wszelki zaś, najmniejszy nawet organ niechaj womituje własnym przemysłem" – pisał w 1955 roku Ludwik Flaszen, w reakcji na nagły wysyp utworów literackich, w których autorzy rozliczali się z okresu realizmu socjalistycznego.
Choć dziś nikt już nie pamięta, czym był ów proletariacki socrealizm, womitowanie – tak pięknie zainicjowane po referacie Chruszczowa – trwa nadal, przybierając niezwykłe czasem formy i odmiany. Pół wieku po epoce „Wielkich Torsji” literatura womitalna przeszła solidną ewolucję, okrzepła i dostosowała do nowych wyzwań.. Czas rozliczeń minął bezpowrotnie, zmieniły się systemy, sojusze i priorytety. Wielkie idee ustąpiły miejsca niemniejszym interesom, a historyczne dylematy rozstrzygnięto w artykułach „Gazety Wyborczej”.
III RP dosłużyła się zatem własnych stylów womitowania – poczynając od barwnych wspomnień ucywilizowanych komunistów, poprzez patriotyczne deklaracje esbeków i odezwy oficerów LWP, na partyjnych programach wyborczych kończąc. Łatwo je rozpoznać, ponieważ Flaszen sformułował tzw. Trzy Reguły Poprawnego Womitowania, w pierwszej z nich stanowiąc, iż "womitować należy tym, co się zjadło".
Dziś więc, już nie towarzysz Chruszczow i nie Gomułka użyczają treści womitalnych, nie neoficki zapał porusza pióra i umysły. Rolę Wielkiego Żywiciela przejęły media – oferując wciąż świeżą i kaloryczną pulpę. Preferencje pokarmowe Polaków doczekały się nawet badań sondażowych. Z nich zaś wynika, że wyborcy PO najchętniej oglądają TVN 24, ci, który popierają ludowców – Polsat News, a elektorat PiS i Sojuszu Lewicy Demokratycznej – karmi się TVP Info.
Fenomenu Wielkiego Żywiciela, nie sposób nawet porównać do pomruków Chruszczowa i bełkotu Gomułki. Ci bowiem, napędzali jedynie elity zwiedzionych socrealizmem literatów, podczas gdy media III RP żywią wszystkich po równo, rozdzielając karmę z iście socjalistyczną sprawiedliwością.
Dość, by jedna gazeta lub stacja podała wiadomość, a już zostaje podchwycona, rozmnożona i wzbogacona dziennikarskim kunsztem – by wkrótce płynąć szerokim nurtem medialnej mamałygi i zasilać womitalne potrzeby społeczeństwa. Powtarzana po wielokroć, odgrzewana przez manipulatorów i pospolitych idiotów - staje się pokarmem milionów przeżuwaczy, spragnionych codziennej porcji posilnej strawy. Dialektyczne młyny „wolnych mediów” produkują jadło lekkostrawne i łatwe do przełknięcia – nie ma zatem obaw, by nastąpiło przesycenie. Kto jednak by jeść nie chciał - niech nie liczy na wyrozumiałość. Poza wspólnym stołem żywią się odrzuceni i nieudacznicy.
O womitowaniu na taką skalę mogli tylko marzyć prekursorzy gatunku. Powszechny dostęp do medialnej wyżerki uczynił z womitowania ulubione zajęcie Polaków. Nie przypadkiem więc niezmierzonym obszarem masowych aktów womitacji stał się Internet, gdzie każdy przeżuwacz ma prawo, ba, nawet obowiązek oczyścić swój brzuch po upojnych chwilach spędzonych na Wielkim Żarciu. Co ważne - im więcej womitowania – tym wzrasta poczucie jedności, rodzą się więzi i wspólne wizje, smak jednej karmy zbliża i tworzy komunę.
Tak być powinno.
Skoro więc druga z Reguł Poprawnego Womitowania nakazuje - "jeśli się womituje, należy womitować do końca" - niech powtórnie nadejdzie czas Wielkich Torsji. Niech wrą w naszych brzuchach oczyszczające fermenty wspólnych tematów, zaczerpniętych z kotła Wielkiego Żywiciela. Niech womitowanie stanie się odpowiedzią na każde pytanie, niech przyniesie rozstrzygnięcie wszelkich wątpliwości i zatopi nadto niestrawne tajemnice.
Womitujmy zatem. Do końca.
Choć dziś nikt już nie pamięta, czym był ów proletariacki socrealizm, womitowanie – tak pięknie zainicjowane po referacie Chruszczowa – trwa nadal, przybierając niezwykłe czasem formy i odmiany. Pół wieku po epoce „Wielkich Torsji” literatura womitalna przeszła solidną ewolucję, okrzepła i dostosowała do nowych wyzwań.. Czas rozliczeń minął bezpowrotnie, zmieniły się systemy, sojusze i priorytety. Wielkie idee ustąpiły miejsca niemniejszym interesom, a historyczne dylematy rozstrzygnięto w artykułach „Gazety Wyborczej”.
III RP dosłużyła się zatem własnych stylów womitowania – poczynając od barwnych wspomnień ucywilizowanych komunistów, poprzez patriotyczne deklaracje esbeków i odezwy oficerów LWP, na partyjnych programach wyborczych kończąc. Łatwo je rozpoznać, ponieważ Flaszen sformułował tzw. Trzy Reguły Poprawnego Womitowania, w pierwszej z nich stanowiąc, iż "womitować należy tym, co się zjadło".
Dziś więc, już nie towarzysz Chruszczow i nie Gomułka użyczają treści womitalnych, nie neoficki zapał porusza pióra i umysły. Rolę Wielkiego Żywiciela przejęły media – oferując wciąż świeżą i kaloryczną pulpę. Preferencje pokarmowe Polaków doczekały się nawet badań sondażowych. Z nich zaś wynika, że wyborcy PO najchętniej oglądają TVN 24, ci, który popierają ludowców – Polsat News, a elektorat PiS i Sojuszu Lewicy Demokratycznej – karmi się TVP Info.
Fenomenu Wielkiego Żywiciela, nie sposób nawet porównać do pomruków Chruszczowa i bełkotu Gomułki. Ci bowiem, napędzali jedynie elity zwiedzionych socrealizmem literatów, podczas gdy media III RP żywią wszystkich po równo, rozdzielając karmę z iście socjalistyczną sprawiedliwością.
Dość, by jedna gazeta lub stacja podała wiadomość, a już zostaje podchwycona, rozmnożona i wzbogacona dziennikarskim kunsztem – by wkrótce płynąć szerokim nurtem medialnej mamałygi i zasilać womitalne potrzeby społeczeństwa. Powtarzana po wielokroć, odgrzewana przez manipulatorów i pospolitych idiotów - staje się pokarmem milionów przeżuwaczy, spragnionych codziennej porcji posilnej strawy. Dialektyczne młyny „wolnych mediów” produkują jadło lekkostrawne i łatwe do przełknięcia – nie ma zatem obaw, by nastąpiło przesycenie. Kto jednak by jeść nie chciał - niech nie liczy na wyrozumiałość. Poza wspólnym stołem żywią się odrzuceni i nieudacznicy.
O womitowaniu na taką skalę mogli tylko marzyć prekursorzy gatunku. Powszechny dostęp do medialnej wyżerki uczynił z womitowania ulubione zajęcie Polaków. Nie przypadkiem więc niezmierzonym obszarem masowych aktów womitacji stał się Internet, gdzie każdy przeżuwacz ma prawo, ba, nawet obowiązek oczyścić swój brzuch po upojnych chwilach spędzonych na Wielkim Żarciu. Co ważne - im więcej womitowania – tym wzrasta poczucie jedności, rodzą się więzi i wspólne wizje, smak jednej karmy zbliża i tworzy komunę.
Tak być powinno.
Skoro więc druga z Reguł Poprawnego Womitowania nakazuje - "jeśli się womituje, należy womitować do końca" - niech powtórnie nadejdzie czas Wielkich Torsji. Niech wrą w naszych brzuchach oczyszczające fermenty wspólnych tematów, zaczerpniętych z kotła Wielkiego Żywiciela. Niech womitowanie stanie się odpowiedzią na każde pytanie, niech przyniesie rozstrzygnięcie wszelkich wątpliwości i zatopi nadto niestrawne tajemnice.
Womitujmy zatem. Do końca.
PANIE ALEKSANDRZE CZYTAM WSZYSTKO
OdpowiedzUsuńALE TEN ARTYKUŁ KOMPLETNIE NIE JEST NA TEMAT I JEST PONIŻEJ PANA POZIOMU
WIEM ŻE SIĘ PAN POPRAWI
SERDECZNIE POZDRAWIAM PIOTR
PANIE ALEKSANDRZE CZYTAM WSZYSTKO
OdpowiedzUsuńALE TEN ARTYKUŁ KOMPLETNIE NIE JEST NA TEMAT I JEST PONIŻEJ PANA POZIOMU
WIEM ŻE SIĘ PAN POPRAWI
SERDECZNIE POZDRAWIAM PIOTR
Szanowny Panie Piotrze - Przykro mi, że tym tekstem nie spełniłem Pana oczekiwań. Poprawy nie obiecuję, ponieważ zawsze sam decyduję o wyborze tematu. Niewykluczone zatem, że w przyszłości ponownie zaniżę poziom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo dobry kawałek, na odmianę bardziej felietonowy, ale nic w tym złego.
OdpowiedzUsuńPzdrwm
Do Pana Piotra
OdpowiedzUsuńproszę przeczytać jeszcze raz ten felieton Pana Aleksandra a na pewno Pan zrozumie
pozdrawiam obydwu Panów