Pod tym tytułem przed sześciu laty Wojciech Sumliński opublikował we Wprost artykuł, w którym m.in. mogliśmy przeczytać: „Ustawę o grach losowych pisano i nowelizowano wedle życzeń hazardowego lobby, które reprezentowali posłowie niemal wszystkich partii. Na łapówki w ostatnich dziesięciu latach to lobby wydało około 50 mln zł. W hazardowym lobby pierwszorzędną rolę odgrywała mafia pruszkowska, która dzieliła się z politykami dochodami z automatów do gier.”
Historia działalności w polskim sejmie „partii hazardu” sięga początku lat 90-tych. W 1992 r., gdy po raz pierwszy uchwalano ustawę, na „lobbing” wydano - zdaniem ekspertów Banku Światowego - około 2 mln zł. Podczas nowelizacji w 2000 r. – już prawie 13 mln zł. W roku 2002 na ten cel przeznaczono ponad 20 mln zł. Wielkość wydatków wynika z prostej kalkulacji - jest częścią dotychczas uzyskiwanych korzyści. Wszyscy wiedzą, jakie są dochody branży i ile trzeba wrzucić "do kapelusza". Według tej kalkulacji, można oceniać, że dziś może chodzić o kwotę co najmniej kilkuset milionów złotych.
Podczas pierwszej wojny o hazard w parlamencie (w 1992 r.) przeciwko hazardowemu lobby występowali głównie posłowie ZChN i Unii Pracy. W przyjętej wówczas ustawie automaty podzielono na dwa rodzaje: losowe i zręcznościowe (jedynie grę na losowych uznano za hazard). Na automaty losowe potrzebna była koncesja ministra finansów. Trzeba też było wpłacić 36 tys. zł kaucji i odprowadzać podatek w wysokości 45 proc. obrotów. Na automatach zręcznościowych można było natomiast zarabiać bez koncesji, bez dodatkowych opłat, uiszczając symboliczne podatki. W 1997 r. ustawę hazardową zmieniano aż pięciokrotnie. Dopiero jednak podczas prac nad jej nowelizacją w 1998 r. do walki ruszyła prawdziwa armia lobbystów. Podczas prac sejmowej komisji rozpatrującej ustawę hazardową na sali było trzy razy więcej "ekspertów" pilnujących "swoich" posłów niż tych ostatnich. Gdy w 1999 r. komisja finansów pracowała nad kolejnym projektem nowelizacji ustawy, jeden ze śląskich posłów AWS, powiązany z właścicielami salonów gry, zbuntował posłów komisji i przegłosowali oni wniosek, aby wstrzymać prace.
W 2000 r. lobbyści próbowali rozszerzyć projekt rządowy o zezwolenia na tworzenia kasyn gry z obcym kapitałem w małych miejscowościach. Taką poprawkę złożyło 70 posłów PSL i SLD. Na skutek sprzeciwu niektórych posłów AWS i wystąpieniom Balcerowicza, który wprost określił, że „głosowanie w tej sprawie będzie sprawdzianem szczerości deklarowanych intencji walki z korupcją”, posłowie, którzy byli zwolennikami poprawek, przestraszyli się i przyjęto wersję rządową projektu.
W maju 2001 r. do Sejmu trafił kolejny projekt nowelizacji ustawy hazardowej. Zakładał on legalizację wideoloterii, zapewniał też państwu monopol na tego typu działalność. Inicjatorem był Grzegorz Cygonik, rzecznik Klubu Parlamentarnego AWS. Jak stwierdził wówczas lider Platformy Obywatelskiej -Maciej Płażyński, „przy głosowaniach w sprawach hazardu szczególnie obserwuje się nienaturalne podziały i koalicje wynikające z lobbingu, a nie ze stanowiska partii, którą teoretycznie dany poseł powinien reprezentować.
Propozycja dalszych zmian w przepisach hazardowych wróciła po zwycięstwie w wyborach 2001 roku koalicji SLD-UP. Projekt uwzględniał znaczny wzrost liczby ośrodków gry na terenie Polski, rozszerzał też wachlarz dostępnych rozrywek o wideo-loterie i tele-bingo. Zgodnie z wcześniejszymi aspiracjami, wprowadzono termin „automaty o niskich wygranych”. Jedyny konflikt dotyczył wysokości stawki ryczałtowej od jednorękich bandytów. Pierwotnie optowano za stawką 200 euro. Później jednak, pomimo wycofania już tego postulatu przez Izbę Gospodarczą Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych, kwota została znacznie obniżona. Według szacunków, wszelkie zaaprobowane zmiany w ustawie zagwarantowały wzrost dochodów hazardowego rynku o ponad 100 milionów dolarów rocznie. Zignorowano przy tym oficjalne, przesłane 23 maja 2002 roku do komisji sejmowej, ostrzeżenia wystosowane przez wydział Przestępczości Gospodarczej Komendy Głównej Policji.
Kolejna odsłona nastąpiła w roku 2003, gdy „Rzeczpospolita” zamieściła teksty o możliwych nieprawidłowościach przy okazji prac nad ustawą o grach losowych. Oskarżono wówczas szefa Parlamentarnego Klubu SLD Jerzego Jaskiernię, który przez lata orędował za zmianą przepisów o automatach do gry i miał z tego tytułu otrzymać 10 mln zł łapówki. Tysiące takich automatów miał społeczny asystent Jaskierni Maciej Skórka. Kluczową rolę w aferze odgrywał wtedy Wiesław Huszcza, były skarbnik PZPR i SdRP, który u polityków tzw. lewicy, lobbował za "jednorękimi bandytami" i zapoznawał ich z najważniejszymi ludźmi tej branży.
Prokuratura w Gdańsku umorzyła postępowanie przeciwko Jaskierni, ponieważ nie zebrano wiarygodnych dowodów jego winy. Nie stwierdzono też jakichkolwiek dowodów korupcji w toku procesu legislacyjnego. Samego Jaskiernię, po licznych publikacjach prasowych na jego temat, pozbawiono stanowiska szefa Klubu Parlamentarnego SLD i odesłano na polityczną emeryturę.
Przy okazji tej afery ujawniono, że poprawkę do rządowego projektu ustawy o grach losowych, obniżającą podatek od automatów do gry z 200 do 50 euro zgłosił Zbigniew Chlebowski z PO. Zrobił to dwukrotnie na posiedzeniach podkomisji, pracującej nad rządowym projektem ustawy o grach losowych: 25 września oraz 6 grudnia 2002 roku.
Pytany o to przez dziennikarzy „Rzeczpospolitej” odpowiedział: - „To kłamstwo, absurd i manipulacja! Nigdy takich poprawek nie składałem. Nigdy!”
W identyczny sposób Chlebowski zareagował dziś, gdy na pytanie Karola Manysa z „Rzeczpospolitej” – „ Mamy informację, że był pan umówiony na spotkanie z Sobiesiakiem na stacji benzynowej w Marcinowicach. Tam do niego nie doszło, ale spotkaliście się chwilę później na pobliskim cmentarzu. Takie spotkanie miało miejsce? – oburzył się - No nie, to już są jakieś absurdy”.
Pytany zaś, czy wiedział, że działalnością Sobiesiaka w kontekście ustawy hazardowej interesuje się CBA? – odrzekł: „Absolutnie nie! To są jakieś absurdy”.
Fakt, że za „lobbingiem” na rzecz firm hazardowych stał m.in wrocławski biznesmen - Ryszard Sobiesiak, pozwala „zlokalizować” ujawnioną obecnie aferę w otoczeniu Grzegorza Schetyny. Znajomość obu panów ma długą historię. Sobiesiak to wspólnik w interesach Schetyny z okresu, gdy obecny wicepremier zarządzał koszykarską spółką SSA Śląsk Wrocław. W roku 2003 Ryszard Sobiesiak i Janusz Cymanek byli właścicielami podupadającego klubu WKS Śląsk Wrocław. Klub miał wówczas w stosunku do Urzędu Skarbowego i ZUS-u zaległości podatkowe na ponad 2 mln złotych. Schetyna wyłożył na spłatę długu własne pieniądze i jak przypuszczano - uczestnicząc w spłacie zobowiązań przejmował udziały Sobiesiaka i Cymanka w spółce. Latem 2003 roku Schetyna całkowicie przejął zarządzanie klubem piłkarskim. Podpisał wówczas z Cymankiem i Sobiesiakiem umowę, na podstawie której miał zarządzać zespołem przez 15 lat.
Dobre kontakty pana Sobiesiaka wśród polityków Platformy nie mogą zatem dziwić.
W sprawie, którą ujawniła dziś „Rzeczpospolita” rozpoczęto już medialne działania osłaniające. Relacje telewizyjne i niektóre artykuły prasowe zdają się świadczyć, że rządząca koalicja jest nastawiona na wyciszenie sprawy. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych afer, związanych z „partią hazardu” – również obecnie nikt nie poniesie żadnych konsekwencji.
„Nienaturalne podziały i koalicje”, o których mówił przed laty Maciej Płażyński są w tym przypadku gwarantem, że prawda o działaniach na styku polityki, biznesu i mafii nie ujrzy światła dziennego. Triumwirat III RP potrafi zadbać o swoje interesy. Gwarantują to również nazwiska osób, pojawiających się w obecnej odsłonie afery hazardowej.
Ze wszystkich doniesień dotyczących sprawy, jedno wydaje mi się szczególnie groźne i na nie należy zwrócić uwagę. „Rzeczpospolita” twierdzi, że 12 sierpnia 2009 r. szef CBA poinformował o sprawie premiera Tuska, prosząc o zachowanie „najwyższej ostrożności przy udostępnianiu załączonych materiałów osobom trzecim”. Dwa tygodnie później biznesmeni zamieszani w sprawę wpadli w panikę, a Sobiesiak przekazał Koskowi informację, że interesuje się nimi CBA. Po tym ich kontakty się urywają. O tym przecieku, szef CBA zawiadomił Tuska 12 września br.
Wolno zatem przypuszczać, że przeciek nastąpił bezpośrednio z kancelarii premiera i spowodował natychmiastową reakcję Sobiesiaka i Koska. Ze względu tylko na ten aspekt całej sprawy – rzecz staje się niezwykle poważna, ponieważ ujawnione okoliczności nie wykluczają, iż źródłem przecieku mógł być sam, urzędujący premier.
Warto zatem przypomnieć ( może szczególnie zwolennikom Platformy), że przed 6 laty, ówczesny wicemarszałek Sejmu Donald Tusk, po ujawnieniu afery hazardowej z udziałem polityków SLD żarliwie perorował za skróceniem kadencji Sejmu, twierdząc, iż „ten Sejm wyczerpał swoje możliwości i poziom obrzydzenia do polityki obywateli.”
W tym samym czasie, jego obecna, partyjna koleżanka Julia Pitera nie miała najmniejszych wątpliwości jak powinna zakończyć się afera hazardowa. Na pytanie dziennikarza – „Często mówi się, że na Zachodzie taka sprawa, nawet przed procesem zakończyłaby się dymisją” – Pitera stwierdziła:
„Mogę długo wymieniać. W Niemczech jedna z afer finansowych skończyła się samobójstwem lidera jednej z partii. Helmut Kohl, wplątany w aferę - zakończył polityczny żywot. A u nas? Minister rolnictwa z 17-latką rozbija się po pijanemu - i nic. Afera łapówkarska - i nic. Nasi politycy są wyjątkowo odporni pod tym względem...”
Choć dziś, nie należy oczekiwać samobójstw partyjnych liderów – chciałoby się wierzyć, że skorumpowana i skompromitowana dwuletnimi rządami partia Tuska, Schetyny i Pitery odejdzie na zawsze w polityczny niebyt.
Źróda:
http://www.wprost.pl/ar/53064/Mafia-hazardowa/?I=1097
http://www.uop12lat.republika.pl/aktualnosci/media_o_sluzbach/media/listopad/barcik-out/XII/1201_RP.htm
http://new-arch.rp.pl/artykul/463134_Sojusz_lewicy_z_hazardem.html
http://www.rp.pl/artykul/15,371211_To_naprawde_zly_projekt_.html
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35760,1793242.html
http://karpacz.naszemiasto.pl/sport/173720.html
http://serwisy.gazeta.pl/metroon/1,0,2632915.html
http://www.rp.pl/artykul/15,371210_Walcze_Rysiu__zalatwimy.html
http://www.rp.pl/artykul/15,371212_Tak__pracowano__nad_ustawa.html
http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/artykul7309.html
http://poznan.naszemiasto.pl/wydarzenia/321545.html
Historia działalności w polskim sejmie „partii hazardu” sięga początku lat 90-tych. W 1992 r., gdy po raz pierwszy uchwalano ustawę, na „lobbing” wydano - zdaniem ekspertów Banku Światowego - około 2 mln zł. Podczas nowelizacji w 2000 r. – już prawie 13 mln zł. W roku 2002 na ten cel przeznaczono ponad 20 mln zł. Wielkość wydatków wynika z prostej kalkulacji - jest częścią dotychczas uzyskiwanych korzyści. Wszyscy wiedzą, jakie są dochody branży i ile trzeba wrzucić "do kapelusza". Według tej kalkulacji, można oceniać, że dziś może chodzić o kwotę co najmniej kilkuset milionów złotych.
Podczas pierwszej wojny o hazard w parlamencie (w 1992 r.) przeciwko hazardowemu lobby występowali głównie posłowie ZChN i Unii Pracy. W przyjętej wówczas ustawie automaty podzielono na dwa rodzaje: losowe i zręcznościowe (jedynie grę na losowych uznano za hazard). Na automaty losowe potrzebna była koncesja ministra finansów. Trzeba też było wpłacić 36 tys. zł kaucji i odprowadzać podatek w wysokości 45 proc. obrotów. Na automatach zręcznościowych można było natomiast zarabiać bez koncesji, bez dodatkowych opłat, uiszczając symboliczne podatki. W 1997 r. ustawę hazardową zmieniano aż pięciokrotnie. Dopiero jednak podczas prac nad jej nowelizacją w 1998 r. do walki ruszyła prawdziwa armia lobbystów. Podczas prac sejmowej komisji rozpatrującej ustawę hazardową na sali było trzy razy więcej "ekspertów" pilnujących "swoich" posłów niż tych ostatnich. Gdy w 1999 r. komisja finansów pracowała nad kolejnym projektem nowelizacji ustawy, jeden ze śląskich posłów AWS, powiązany z właścicielami salonów gry, zbuntował posłów komisji i przegłosowali oni wniosek, aby wstrzymać prace.
W 2000 r. lobbyści próbowali rozszerzyć projekt rządowy o zezwolenia na tworzenia kasyn gry z obcym kapitałem w małych miejscowościach. Taką poprawkę złożyło 70 posłów PSL i SLD. Na skutek sprzeciwu niektórych posłów AWS i wystąpieniom Balcerowicza, który wprost określił, że „głosowanie w tej sprawie będzie sprawdzianem szczerości deklarowanych intencji walki z korupcją”, posłowie, którzy byli zwolennikami poprawek, przestraszyli się i przyjęto wersję rządową projektu.
W maju 2001 r. do Sejmu trafił kolejny projekt nowelizacji ustawy hazardowej. Zakładał on legalizację wideoloterii, zapewniał też państwu monopol na tego typu działalność. Inicjatorem był Grzegorz Cygonik, rzecznik Klubu Parlamentarnego AWS. Jak stwierdził wówczas lider Platformy Obywatelskiej -Maciej Płażyński, „przy głosowaniach w sprawach hazardu szczególnie obserwuje się nienaturalne podziały i koalicje wynikające z lobbingu, a nie ze stanowiska partii, którą teoretycznie dany poseł powinien reprezentować.
Propozycja dalszych zmian w przepisach hazardowych wróciła po zwycięstwie w wyborach 2001 roku koalicji SLD-UP. Projekt uwzględniał znaczny wzrost liczby ośrodków gry na terenie Polski, rozszerzał też wachlarz dostępnych rozrywek o wideo-loterie i tele-bingo. Zgodnie z wcześniejszymi aspiracjami, wprowadzono termin „automaty o niskich wygranych”. Jedyny konflikt dotyczył wysokości stawki ryczałtowej od jednorękich bandytów. Pierwotnie optowano za stawką 200 euro. Później jednak, pomimo wycofania już tego postulatu przez Izbę Gospodarczą Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych, kwota została znacznie obniżona. Według szacunków, wszelkie zaaprobowane zmiany w ustawie zagwarantowały wzrost dochodów hazardowego rynku o ponad 100 milionów dolarów rocznie. Zignorowano przy tym oficjalne, przesłane 23 maja 2002 roku do komisji sejmowej, ostrzeżenia wystosowane przez wydział Przestępczości Gospodarczej Komendy Głównej Policji.
Kolejna odsłona nastąpiła w roku 2003, gdy „Rzeczpospolita” zamieściła teksty o możliwych nieprawidłowościach przy okazji prac nad ustawą o grach losowych. Oskarżono wówczas szefa Parlamentarnego Klubu SLD Jerzego Jaskiernię, który przez lata orędował za zmianą przepisów o automatach do gry i miał z tego tytułu otrzymać 10 mln zł łapówki. Tysiące takich automatów miał społeczny asystent Jaskierni Maciej Skórka. Kluczową rolę w aferze odgrywał wtedy Wiesław Huszcza, były skarbnik PZPR i SdRP, który u polityków tzw. lewicy, lobbował za "jednorękimi bandytami" i zapoznawał ich z najważniejszymi ludźmi tej branży.
Prokuratura w Gdańsku umorzyła postępowanie przeciwko Jaskierni, ponieważ nie zebrano wiarygodnych dowodów jego winy. Nie stwierdzono też jakichkolwiek dowodów korupcji w toku procesu legislacyjnego. Samego Jaskiernię, po licznych publikacjach prasowych na jego temat, pozbawiono stanowiska szefa Klubu Parlamentarnego SLD i odesłano na polityczną emeryturę.
Przy okazji tej afery ujawniono, że poprawkę do rządowego projektu ustawy o grach losowych, obniżającą podatek od automatów do gry z 200 do 50 euro zgłosił Zbigniew Chlebowski z PO. Zrobił to dwukrotnie na posiedzeniach podkomisji, pracującej nad rządowym projektem ustawy o grach losowych: 25 września oraz 6 grudnia 2002 roku.
Pytany o to przez dziennikarzy „Rzeczpospolitej” odpowiedział: - „To kłamstwo, absurd i manipulacja! Nigdy takich poprawek nie składałem. Nigdy!”
W identyczny sposób Chlebowski zareagował dziś, gdy na pytanie Karola Manysa z „Rzeczpospolitej” – „ Mamy informację, że był pan umówiony na spotkanie z Sobiesiakiem na stacji benzynowej w Marcinowicach. Tam do niego nie doszło, ale spotkaliście się chwilę później na pobliskim cmentarzu. Takie spotkanie miało miejsce? – oburzył się - No nie, to już są jakieś absurdy”.
Pytany zaś, czy wiedział, że działalnością Sobiesiaka w kontekście ustawy hazardowej interesuje się CBA? – odrzekł: „Absolutnie nie! To są jakieś absurdy”.
Fakt, że za „lobbingiem” na rzecz firm hazardowych stał m.in wrocławski biznesmen - Ryszard Sobiesiak, pozwala „zlokalizować” ujawnioną obecnie aferę w otoczeniu Grzegorza Schetyny. Znajomość obu panów ma długą historię. Sobiesiak to wspólnik w interesach Schetyny z okresu, gdy obecny wicepremier zarządzał koszykarską spółką SSA Śląsk Wrocław. W roku 2003 Ryszard Sobiesiak i Janusz Cymanek byli właścicielami podupadającego klubu WKS Śląsk Wrocław. Klub miał wówczas w stosunku do Urzędu Skarbowego i ZUS-u zaległości podatkowe na ponad 2 mln złotych. Schetyna wyłożył na spłatę długu własne pieniądze i jak przypuszczano - uczestnicząc w spłacie zobowiązań przejmował udziały Sobiesiaka i Cymanka w spółce. Latem 2003 roku Schetyna całkowicie przejął zarządzanie klubem piłkarskim. Podpisał wówczas z Cymankiem i Sobiesiakiem umowę, na podstawie której miał zarządzać zespołem przez 15 lat.
Dobre kontakty pana Sobiesiaka wśród polityków Platformy nie mogą zatem dziwić.
W sprawie, którą ujawniła dziś „Rzeczpospolita” rozpoczęto już medialne działania osłaniające. Relacje telewizyjne i niektóre artykuły prasowe zdają się świadczyć, że rządząca koalicja jest nastawiona na wyciszenie sprawy. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych afer, związanych z „partią hazardu” – również obecnie nikt nie poniesie żadnych konsekwencji.
„Nienaturalne podziały i koalicje”, o których mówił przed laty Maciej Płażyński są w tym przypadku gwarantem, że prawda o działaniach na styku polityki, biznesu i mafii nie ujrzy światła dziennego. Triumwirat III RP potrafi zadbać o swoje interesy. Gwarantują to również nazwiska osób, pojawiających się w obecnej odsłonie afery hazardowej.
Ze wszystkich doniesień dotyczących sprawy, jedno wydaje mi się szczególnie groźne i na nie należy zwrócić uwagę. „Rzeczpospolita” twierdzi, że 12 sierpnia 2009 r. szef CBA poinformował o sprawie premiera Tuska, prosząc o zachowanie „najwyższej ostrożności przy udostępnianiu załączonych materiałów osobom trzecim”. Dwa tygodnie później biznesmeni zamieszani w sprawę wpadli w panikę, a Sobiesiak przekazał Koskowi informację, że interesuje się nimi CBA. Po tym ich kontakty się urywają. O tym przecieku, szef CBA zawiadomił Tuska 12 września br.
Wolno zatem przypuszczać, że przeciek nastąpił bezpośrednio z kancelarii premiera i spowodował natychmiastową reakcję Sobiesiaka i Koska. Ze względu tylko na ten aspekt całej sprawy – rzecz staje się niezwykle poważna, ponieważ ujawnione okoliczności nie wykluczają, iż źródłem przecieku mógł być sam, urzędujący premier.
Warto zatem przypomnieć ( może szczególnie zwolennikom Platformy), że przed 6 laty, ówczesny wicemarszałek Sejmu Donald Tusk, po ujawnieniu afery hazardowej z udziałem polityków SLD żarliwie perorował za skróceniem kadencji Sejmu, twierdząc, iż „ten Sejm wyczerpał swoje możliwości i poziom obrzydzenia do polityki obywateli.”
W tym samym czasie, jego obecna, partyjna koleżanka Julia Pitera nie miała najmniejszych wątpliwości jak powinna zakończyć się afera hazardowa. Na pytanie dziennikarza – „Często mówi się, że na Zachodzie taka sprawa, nawet przed procesem zakończyłaby się dymisją” – Pitera stwierdziła:
„Mogę długo wymieniać. W Niemczech jedna z afer finansowych skończyła się samobójstwem lidera jednej z partii. Helmut Kohl, wplątany w aferę - zakończył polityczny żywot. A u nas? Minister rolnictwa z 17-latką rozbija się po pijanemu - i nic. Afera łapówkarska - i nic. Nasi politycy są wyjątkowo odporni pod tym względem...”
Choć dziś, nie należy oczekiwać samobójstw partyjnych liderów – chciałoby się wierzyć, że skorumpowana i skompromitowana dwuletnimi rządami partia Tuska, Schetyny i Pitery odejdzie na zawsze w polityczny niebyt.
Źróda:
http://www.wprost.pl/ar/53064/Mafia-hazardowa/?I=1097
http://www.uop12lat.republika.pl/aktualnosci/media_o_sluzbach/media/listopad/barcik-out/XII/1201_RP.htm
http://new-arch.rp.pl/artykul/463134_Sojusz_lewicy_z_hazardem.html
http://www.rp.pl/artykul/15,371211_To_naprawde_zly_projekt_.html
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35760,1793242.html
http://karpacz.naszemiasto.pl/sport/173720.html
http://serwisy.gazeta.pl/metroon/1,0,2632915.html
http://www.rp.pl/artykul/15,371210_Walcze_Rysiu__zalatwimy.html
http://www.rp.pl/artykul/15,371212_Tak__pracowano__nad_ustawa.html
http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/artykul7309.html
http://poznan.naszemiasto.pl/wydarzenia/321545.html
SZANOWNY PANIE ALEKSANDRZE
OdpowiedzUsuńWIEDZIAŁEM ŻE PANA ODPOWIEDŹ BYŁA TYLKO PRZEKORĄ
CZEGO PRZYKŁADEM JEST TEN FRAGMENT O PARTII HAZARDU
TO MOŻNA CZYTAC WIELOKROTNIE I ZAWSZE NASUWAJĄ SIĘ NOWE SPOSTRZEŻENIA GRATULUJĘ I DZIĘKUJĘ ZA CZĘSTOTLIWOŚC
POZDRAWIAM PIOTR