Politycy rządzącej partii mogą nadal spać spokojnie. Zakładam, bowiem, że zapoznali się z najnowszą wypowiedzią Andrzeja Olechowskiego i uspokoiły ich słowa jednego z „ojców” Platformy. Na insynuacje dziennikarek Rzeczpospolitej – „Media informowały, że pan mógłby się zaangażować w nową inicjatywę centrolewicową.” – Olechowski uspokaja:
„Nie wybieram się, a poza tym nikt mi nie składał takich propozycji. Dla liberała socjaldemokraci są akceptowanymi i dobrymi towarzyszami drogi. Ale wyłącznie sojusznikami. Ja na pewno nie będę tworzył centrolewicy.”
Ważna to deklaracja, bo jak pamiętamy wcześniej Olechowski wielokrotnie straszył kolegów z Platformy, że jeśli nie sprostają jego oczekiwaniom –„trzeba będzie stworzyć inną partię.”
W tekście POLITYCZNA AGENTURA WPŁYWU- (6) - WRÓG WEWNĘTRZNY przypominałem o licznych wypowiedziach Olechowskiego, jasno określających status PO względem TW „MUSTA” – „Jeżeli wyłoni się partia, w której nie będę się rozpoznawał, to zaangażuję się w powołanie nowej. Dziś jednak nad takim planem nie pracuję.(…) Jeżeli będę mógł znów z czystym sumieniem głosować na Platformę, ponownie zapadnę w miłą bezczynność. Jeżeli jednak okaże się, że nie mam już swojej partii, będę musiał temu zaradzić.”
W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, Olechowski jest już zdecydowanie mniej surowym recenzentem i choć dostrzega jeszcze drobne „szczegóły”, wymagające poprawek, czytamy słowa pełne „ojcowskiej” czułości – „mój rząd” i „moja partia”.
Na uwagę zasługuje szczery, bo w pełni realistyczny głos, w sprawie pomysłu odbierania esbekom wysokich emerytur.
„[…] jako minister finansów nauczyłem się, że nikomu nie można odebrać raz przyznanych świadczeń czy przywilejów. A wśród składanych propozycji nie widzę rozwiązań, które nie zostałyby zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny.
Dlatego boję się, że cała ta historia ma mało wspólnego z rzeczywistością, a dużo z piarem. Widać wyraźnie, że PO rzuca apetyczne kąski różnym grupom społecznym, żeby każdy powiedział: to są mili goście. Nie sądzę jednak, by zdecydowała się zaproponować rozwiązania, które nie przejdą próby Trybunału.”
Podoba mi się ta ocena, bo uspokaja wszystkich zatroskanych „szaleństwem” Platformy esbeków, wskazując im, że „ Przecież wiadomo, że codziennie trzeba o czymś mówić. Jak długo można rozmawiać o wprowadzeniu euro czy reformie finansów, skoro mało kto się na tym zna? A w sprawie odbierania przywilejów esbekom parę osób może się wypowiadać”
Nie obawiajcie się – zdaje się mówić Olechowski – bo ustawa jest skonstruowana w ten sposób, by mógł ją zakwestionować Trybunał Konstytucyjny, a całe zamieszanie w sprawie emerytur służy jedynie budowaniu piaru.
Musiały również te słowa wpłynąć kojąco na towarzysza generała Czempińskiego, który snuł niedawno rozważania o emigracji, jeśli niecne pomysły PO doprowadzą do odebrania mu zasłużonej, esbeckiej emerytury. Pocieszający to fakt, że w III RP role, wyznaczone temu tandemowi przez wywiad PRL, nie uległy zmianie i nadal TW MUST jest cennym źródłem informacji dla swojego oficera prowadzącego.
Można nawet zrozumieć troskę o finanse, jaką przejawia obecnie generał Czempiński, jeśli pamięta się fragment notatki szefa agencji wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego z 1 sierpnia 2003r., na temat słynnego już wiedeńskiego spotkania Kulczyka z Ałganowem :
"Wg Ałganowa, wejście Rosjan do Rafinerii Gdańskiej miało się odbyć poprzez Rotch Energy i Łukoil (...) Kulczyk twierdzi, iż osobą, która pośredniczyła w kontaktach z przedstawicielami Rotch Energy, był Gromosław Czempiński, koordynujący ponadto kontakty pomiędzy tą firmą i Łukoilem, za co był przez nie wynagradzany. Nie najlepsze ostatnio relacje Kulczyka z Czempińskim wynikają z roszczeń tego ostatniego do kwoty 1 mln USD za pomoc przy prywatyzacji TPSA" - napisał Zbigniew Siemiątkowski w notatce.
Sam Czempiński zaprzeczył wówczas, jakoby współpracował z Rotch Energy i wyjaśnił, że między nim a Janem Kulczykiem są "bardzo poważne nieporozumienia". Nie wiemy, czy towarzysz generał odzyskał należy mu od Kulczyka milion dolarow, ale sądząc po jego wypowiedziach, związanych z perspektywą piarowego pomysłu Platformy, musi znajdować się w kiepskiej sytuacji materialnej.
Tym trudniej, więc uwierzyć, by PO chciało pozbawić wysokich uprawnień emerytalnych jednego ze swoich założycieli. Przypomnę, że dobrze poinformowany funkcjonariusz tygodnika, którego nazwy nie wymienia się w towarzystwie ludzi kulturalnych – Marek Barański, twierdził jednoznacznie, że w roku 2001 doszło w warszawskim gmachu Intraco do spotkania kilku oficerów wywiadu z Czempiński. Generał miał tam nieskromnie powiedzieć: - „To nie jest Platforma trzech, tylko czterech. Tym czwartym jestem ja.”
W zebraniu uczestniczyli wówczas pułkownicy: Krzysztof Smoliński, Roman Deryło, Marek Szewczyk, Wojciech Czerniak i Zygmunt Cebula. Prawie wszyscy
wywodzili się z byłego wydziału amerykańskiego Departamentu I (wywiadu) MSW. Czempiński miał poinformować zaufanych kolegów, że Platforma Obywatelska buduje grupę doradców specjalistów od służb specjalnych i oddziałów specjalnych w wojsku. W niedalekiej przyszłości spośród nich ukształtuje się przyszłe kierownictwo specsłużb. Czempiński namawiał kolegów do wsparcia tej inicjatywy, zachęcał do aktywnego włączenia się do działań na rzecz Platformy.
Tak się składa, że jeden z oficerów, uczestniczących wówczas w spotkaniu, to osoba doskonale znana w tzw. układzie wiedeńskim. Warto może przypomnieć, co oznacza ten termin. Gdy pod koniec lat 80., funkcjonariusze SB, milicji i Wojskowych Służb Wewnętrznych stanęli w obliczu nieuniknionego upadku PRL, zadbali o to, by nie potłuc się zbytnio w „nowej” rzeczywistości III RP.
Wielu z nich zaczęło wówczas wykorzystywać, zdobyte w czasie służby kontakty. Zaowocowało to prężnymi interesami w handlu broną, paliwami, alkoholem. Część byłych mundurowych założyła agencje ochroniarskie, inni odnaleźli się w branży finansowej. Przedsięwzięcia z góry skazane były na sukces, zwłaszcza, gdy działali w nich również sprawdzeni przez lata przestępcy. Większość przywódców przestępczego podziemia było informatorami bądź tajnymi współpracownikami SB, WSW i milicji. Część pracowała potem dla policji i UOP (potem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu) oraz Wojskowych Służb Informacyjnych. Centrum dowodzenia tak potężnej machiny stał się Wiedeń. Jeszcze kilka lat temu można było w Wiedniu założyć anonimowe konto dostępne tylko na hasło i robić wielomilionowe operacje finansowe, o które nikt nie pytał. Być może właśnie, dlatego stolica Austrii jak magnes przyciągała także polskie przestępcze podziemie.
Klasycznym niemal przykładem „kariery”, związanej z układem wiedeńskim jest pułkownik Wojciech Czerniak. W latach 1981-1985 pracował na dwóch etatach - jako konsul w polskiej ambasadzie w Wiedniu oraz funkcjonariusz Departamentu I MSW. W 1982 roku poznał Andrzeja Kunę. Podobno pomógł mu załatwić paszport konsularny. W roku 1996 Czerniak został mianowany przez ówczesnego koordynatora służb specjalnych, Zbigniewa Siemiątkowskiego, na stanowisko szefa Zarządu Wywiadu UOP. Było to zaraz po ujawnieniu afery „Olina”. Czerniak doprowadził do odejścia ze służby grupy oficerów, którzy rozpracowywali kontakty Władimira Ałganowa z polskimi politykami i urzędnikami.
Nie powinno to nikogo dziwić, skoro przyjaciel Kuny, Aleksander Żagiel, pytany przez dziennikarzy o okoliczności zatrudnienia Ałganowa, wyznaje szczerze: „W swojej firmie zatrudniłbym sekretarza każdej ambasady, ale nie wiem, czy chcieliby przyjść do mnie do pracy. Poza tym na zatrudnienie Ałganowa dostałem zgodę z odpowiedniego ministerstwa. Pytałem też byłego szefa wywiadu UOP Wojciecha Czerniaka, czy wolno mi tak zrobić. Nie widział w tym problemu.” Nazwisko Czerniaka wymienia się, jako jednego z organizatorów wiedeńskiego spotkania Kulczyka z Ałganowem.
Pułkownik Czerniak nie widział także problemu, by uczestniczyć jako pełnomocnik Kuny w zgromadzeniu wspólników spółki Promedia, należącej do Żagla i Kuny.
Obecnie emerytowany „szpieg PRL-u” kieruje firmą Concordia Development, której właścicielami są Kuna i Żagiel. Jego żona, Anna, jest szefem Fundacji „Dr Clown”, którą założyli... Kuna i Żagiel. Na liście darczyńców Fundacji znajdują się takie tuzy biznesu jak: PFRON, Prokom Ryszarda Krauzego, fundacja Dar Serca Orlenu, Plus GSM, Giełda Papierów Wartościowych, Port Lotniczy im. Chopina w Warszawie czy też firma J&S, która dostarcza rosyjską ropę do Orlenu i Rafinerii Gdańskiej.
Czy można zatem się dziwić, że towarzysz generał Czempiński, zwraca się do sprawdzonej, doświadczonej kadry, zachęcając ją do „aktywnego włączenia się do działań na rzecz Platformy”? Choć od spotkania w Intraco upłynęło już wiele lat, nie mogę nie zauważyć, że wielu towarzyszy z Departamentu I MSW potraktowało serio sugestie Czempińskiego i włączyło się czynnie w budowanie III RP. Czy zadowolenie Andrzeja Olechowskiego z rządów „jego partii”, wolno łączyć ze wsparciem, jakiego wciąż Platformie udzielają doświadczeni koledzy?
http://www.olechowski.pl/home/2006/10/12/platforma-w-cieniu-pis/
http://www.olechowski.pl/home/2007/02/12/przestalem-rozumiec-platfrome/
http://www.videofact.com/mark/aw/awmain2.htm
http://www.bbc.co.uk/polish/domestic/story/2004/10/printable/041021_orlen_papers.shtml
http://www.tvn24.pl/0,1566415,0,1,jak-odbiora-mi-emeryture--rozwaze-
http://www.medianet.pl/~naszapol/0748/0748siei.php
http://wiadomosci.onet.pl/1252360,2678,1,1,kioskart.html?drukuj=1
http://www.rp.pl/artykul/113304.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz