„Niewiele jest osób na tyle silnych, by znieść prawdę i móc ją powiedzieć.” (Luc de Clapiers de Vauvenargues)
Jak co roku, koniec października przynosi szereg publikacji związanych z komunistyczną zbrodnią na księdzu Popiełuszce. Od kilku lat, wzmianki na ten temat są zdominowane przez informacje pochodzące ze śledztwa, prowadzonego przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego. Ustalenia prokuratora Witkowskiego, w istotnym stopniu podważyły obowiązującą od czasów procesu toruńskiego wersję zdarzeń i stały się powodem, że zaczęto ponownie stawiać pytania o głównych inspiratorów zbrodni.
Choć od zabójstwa księdza Jerzego minęły 24 lata, wolna Polska nie zdobyła się na odwagę wyjaśnienia tajemnicy Jego śmierci. Porozumienie z komunistami, zawarte przez grupę samozwańczych reprezentantów narodu, dotyczyło również zapewnienia bezkarności zbrodniarzy. Ta zbrodnia, jak wiele innych komunistycznych morderstw, została objęta hańbiącym zapisem milczenia i do chwili obecnej nie może zostać wyjaśniona.
Jak wiemy – nie pozwolono prok.Witkowskiemu na dokończenie śledztwa i dwukrotnie, w roku 1992 i 2004 odsuwano go od sprawy, w chwili gdy planował postawienie zarzutów m.in.gen. Kiszczakowi.
Większość publikacji, jakie ukazały się w ostatnim czasie miała na celu wykazanie, że oficjalna wersja zdarzeń (powstała na podstawie zeznań esbeków i materiałów dostarczonych przez MSW podczas procesu toruńskiego), jest jedyną, uprawnioną i niepodważalną. Nic w tym nowego, bo nad obroną tej wersji czuwa w III RP wiele środowisk, począwszy od niektórych ludzi Kościoła i historyków IPN, po funkcyjnych dziennikarzy i polityków, zainteresowanych ciszą nad grobem księdza Jerzego. Pojawił się jednak obecnie nowy argument, znacznie groźniejszy niż dotychczasowe oskarżenia pod adresem prokuratora Witkowskiego, czy publicystyczne ataki na Wojciecha Sumlińskiego.
Sugeruje się, bowiem, że podważanie ustaleń z roku 1984 i próby poszukiwania prawdy o zabójstwie Kapłana, są działaniem w interesie zabójców i inspiratorów tej zbrodni, i w rezultacie mogą przynieść więcej szkody, niż pożytku. Podobnej wagi argumentem, jest ten o zagrożeniu dla procesu beatyfikacyjnego, jakie miałoby wynikać z ustalenia innej niż oficjalna daty śmierci ks. Jerzego.
„Jeżeli w opinii publicznej utrwali się przekonanie o tym, że za tę zbrodnię skazano niewłaściwe osoby to będzie triumf morderców- podkreśla prof. Witold Kulesza, do 2006 r. szef pionu śledczego IPN badającego sprawę śmierci księdza.
„Byłoby nieszczęściem, gdyby np. teraz wznowiono proces na podstawie teorii o śmierci 25 października. Oczyszcza ona Piotrowskiego, Chmielewskiego i Pekalę, bo zatrzymano ich 3 dni wcześniej. Skończyłoby się na umorzeniu sprawy z powodu niewykrycia sprawców i oczyszczenia tych, którzy w tym procesie zostali skazani-podkreśla b. szef pionu śledczego IPN.” – wtóruje mecenas Krzysztof Piesiewicz, jeden z oskarżycieli posiłkowych w procesie toruńskim.
„Oczywiście, warto i trzeba poznać całą prawdę o kapelanie "Solidarności". Ale mnożenie hipotez przez jednych historyków, które natychmiast są obalane przez innych, niekoniecznie zbliża nas do prawdy. […]ze strony autorów tych rzekomych rewelacji przynajmniej ja nie usłyszałem żadnych informacji o źródłach ich wiedzy. To każe w te hipotezy powątpiewać. I jeszcze jedna sprawa zastanawia. Skoro ks. Jerzego zamordowali inni funkcjonariusze niż skazani w pamiętnym toruńskim procesie, to dlaczego ci ostatni się nie bronili? W PRL mogli się bać o własne głowy. Ale w wolnej Polsce? Aż o taki heroizm i lojalność wobec mocodawców bym tych ubeków nie podejrzewał.” – twierdzi ks. prof.dr hab. Zygfryd Glaeser z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. I dodaje – „Nowe hipotezy mogą opóźnić proces beatyfikacji.”
Na szczególną uwagę zasługuje ta właśnie wypowiedź człowieka Kościoła, który w cytowanym wywiadzie nie waha się oskarżać ludzi poszukujących prawdy o morderstwie o złe, niecne intencje.
„Jeśli nie ma pewności, kiedy i w jakich okolicznościach zmarł ani kto go zabił, jeżeli nie wiemy, czy torturami nie zmuszono go na przykład do zaparcia się wiary, to takie wątpliwości mogą poważnie opóźnić przebieg procesu. To każe stawiać raz jeszcze pytania o motywację autorów ostatnich rewelacji. Czy chodzi o prawdę? Czy o szukanie nowinek za wszelką cenę? To drugie byłoby nikczemnością.” – odpowiada ksiądz profesor na pytanie - na ile pogłoski, że ks. Popiełuszko był w radzieckiej bazie torturowany i - być może - zmuszany do jakichś słów lub czynów, mogą opóźnić proces beatyfikacyjny.
„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” – chciałoby się przypomnieć te najważniejsze, zdaniem Jana Pawła II słowa Janowej Ewangelii, gdyby wierzyć, że dla ludzi chroniących tajemnicę komunistycznej zbrodni, prawda stanowi wartość najwyższą. W to jednak trudno wierzyć.
Niebezpieczeństwo, tkwiące w „odkrywczym” argumencie użytym przez obrońców „prawdy toruńskiej” i szczególna perfidia podnoszonego przez nich motywu, wiąże się z odwróceniem powszechnie obowiązującej zasady etycznej zgodnie, z którą poszukiwanie prawdy zawsze prowadzi do dobra. Warto przytoczyć słowa Jana Pawła II, wypowiedziane w Krakowie, w roku 1997 do ludzi nauki. Ich sens, trzeba odczytać również w kontekście wypowiedzi autorów w/w cytatów.
„ Jak ważne jest, by ludzka myśl nie zamykała się na rzeczywistość Tajemnicy, by człowiekowi nie brakło wrażliwości na Tajemnicę, by nie brakowało mu odwagi pójścia w głąb!”
Nie sądzę, by wymiar owej Tajemnicy dotyczył wyłącznie kwestii teologicznych bądź filozoficznych. Odwaga „pójścia w głąb”, wola stawiania trudnych pytań, poszukiwania na nie odpowiedzi – to również zmaganie się z tajemnicą, szczególnie, gdy przykrywa ją wieloletnia warstwa kłamstw i manipulacji. Nakaz poszukiwania i przekazywania prawdy dotyczy w sposób specjalny dziennikarzy, i choć stanowi podstawę deontologii dziennikarskiej, jest w III RP pustą sugestią.
Przed kilkoma dniami Wojciech Sumliński bardzo trafnie zdefiniował środowiska ludzi, którzy z wielu powodów biorą dziś udział w „zaciemnianiu prawdy”. Odpowiadając na publikację Leszka Pietrzaka w dzienniku Polska”, Sumliński napisał:
„W zaciemnianiu tej prawdy bierze udział wiele osób: ci, którzy brali udział w zamordowaniu księdza Jerzego bądź w wydarzeniach z nią związanych; ci, którzy później zacierali ślady tej jednej z najgłośniejszych zbrodni PRL; ci, którzy obawiają się, że w toku wyjaśniania tej zbrodni wyjdzie na światło dzienne prawda o ich ponurej przeszłości. Niestety – również ludzie dobrej woli, którzy – często z jak najbardziej uczciwych, ale mylnych pobudek – obawiają się, że odkrywanie prawdy o morderstwie na księdzu Jerzym może opóźnić Jego beatyfikację. Również te środowiska, które sądzą, że postawa niektórych osób na przełomie lat 80. i 90. może zmazać ich wcześniejsze winy, czyli przyzwolenie na zbrodnie dokonywane prze komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Wreszcie – nieudolni oficerowie śledczy i prokuratorzy, z winy których w ostatnich latach śledztwo w sprawie morderstwa na ks. Jerzym ugrzęzło w martwym punkcie.”
Zakładam, że ludzie tacy jak Krzysztof Piesiewicz działają z uczciwych, sumiennych pobudek, kierując się przeświadczeniem, że „Powracające próby „ujawnienia nowej prawdy” o śmierci księdza to przy słabości dowodów prezentowanych przez ich głosicieli degenerowanie prawdy i brak szacunku dla strasznej tragedii jaką było porwanie i zabicie księdza Jerzego.”
Nie można jednak nie dostrzec, że od wielu lat sprawa zabójstwa Księdza jest przedmiotem wielorakich manipulacji. Za najbardziej wiarygodny ich przykład, powinny służyć okoliczności, w jakich dochodziło do odwołania prokuratora Andrzeja Witkowskiego, w czasie, gdy próbował stawiać konkretne, uzasadnione zarzuty. To, moim zdaniem podstawowa wskazówka, że ustalenia Witkowskiego są niezwykle groźne dla rzeczywistych sprawców i inspiratorów morderstwa.
Trzeba pamiętać, że w roku 1990 śledztwo w sprawie zabójstwa księdza Jerzego zostało wszczęte na podstawie zawiadomienia, jakie złożył w prokuraturze płk Adam Pietruszka, jedyny oskarżony i skazany, przełożony Piotrowskiego i jego ludzi. Oskarżył on gen. Czesława Kiszczaka, ówczesnego szefa MSW, oraz gen. Zbigniewa Pudysza, dyrektora Biura Śledczego MSW, o inspirowanie zabójstwa księdza Popiełuszki.
Gdy w prowadzenie śledztwa powierzono Witkowskiemu, dotarł do nowych świadków zbrodni na księdzu Jerzym. Ich zeznania mogły okazać się przełomowe dla śledztwa. Witkowski planował, bowiem przesłuchanie trzech, szczególnie ważnych świadków, byłych oficerów Wojskowej Służby Wewnętrznej.
- Okazuje się, że kilku członków WSW już miesiąc przed zabójstwem księdza obserwowało Piotrowskiego, Pękalę i Chmielewskiego - twierdził Sumliński. Dziś ustalenia te uważa się za w pełni wiarygodne. Sumliński ujawnił również, że pierwsze odwołanie Witkowskiego poprzedziła rozmowa telefoniczna pomiędzy Wojciechem Jaruzelskim, a Czesławem Kiszczakiem. Jaruzelski miał zadzwonić do Kiszczaka mówiąc, że robi się niebezpiecznie i że trzeba coś zrobić z Witkowskim. W tym tkwiła wówczas, zdaniem dziennikarza, tajemnica odsunięcia prokuratora Witkowskiego od śledztwa.
Ponownie Witkowski wrócił do śledztwa już po powstaniu IPN-u, w roku 2001. Na początku października 2004 roku prokurator poinformował przełożonych o rezultatach śledztwa. Chciał jak najszybciej przesłuchać tych, którzy jego zdaniem stoją za tą zbrodnią. Szykował obszerny komunikat prasowy, który zamierzał przekazać mediom w 20 rocznicę zamordowania księdza Popiełuszki. Wśród nazwisk osób podejrzanych pojawiały się nazwiska generała Kiszczaka i Waldemara Chrostowskiego.
14 października, kilka dni po rozmowie ze zwierzchnikami, Witkowski po raz drugi został odsunięty od śledztwa. Kilka miesięcy przed tą decyzją, gen Kiszczak opublikował list otwarty do Leona Kieresa, pod wymownym tytułem „Niedorzeczności prokuratora”. To wystarczyło, by prokurator pożegnał się ze sprawą.
Jednak prócz listu Kiszczaka i oficjalnej, IPN -owskiej wersji odwołania Witkowskiego znajdujemy zdarzenia, które muszą prowokować do stawiania bardziej dogłębnych pytań o zakres manipulacji.
Tuż przed odwołaniem prokuratora pojawił się, bowiem dokument, którego treść w zadziwiająco zgodny sposób, mogła potwierdzać wersję oficjalną zdarzeń, a jednocześnie podważać ustalenia śledztwa, wskazujące na winę Kiszczaka. Na początku października 2004 roku, profesor Andrzej Paczkowski ujawnił notatkę, jaką miał sporządzić 25 października 1984 roku płk Wiesław Górnicki, publicysta wojskowy, pisarz i adiutant prasowy gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Notatka opisywała spotkanie trzech wysokiej rangi funkcjonariuszy wojskowych - generała Wojciecha Jaruzelskiego, gen. Janiszewskiego, szefa URM-u, i płk. Kołodziejczyka, najbliższego doradcy generała Jaruzelskiego. Górnicki był na spotkaniu jako czwarty. Zebrani zastanawiali się, kto mógł być politycznym zleceniodawcą mordu na księdzu i co oznaczał fragment zeznań podejrzanego wtedy o to zabójstwo kapitana Grzegorza Piotrowskiego, który stwierdził, że miał mocodawców w aparacie państwowym. Janiszewski i Kołodziejczyk przeprowadzili selekcję podejrzanych funkcjonariuszy z Komitetu Centralnego PZPR (wówczas najwyższej władzy w Polsce) i wyszło im, że zabójstwo musiał zlecić generał Mirosław Milewski, sekretarz KC, poprzednik gen. Czesława Kiszczaka na stanowisku ministra spraw wewnętrznych.
Notatka płk. Wiesława Górnickiego spoczywała w jego prywatnym archiwum i według jego woli miała być ujawniona dopiero 20 lat po jego śmierci. Górnicki zmarł w 1990 roku, w ostatnich miesiącach życia pracował jako felietonista w "Nie" Jerzego Urbana.
- Wszedłem w jej posiadanie i zdecydowałem, że w związku z przypadającą w tym roku 20. rocznicą męczeńskiej śmierci księdza trzeba ją upublicznić – wyjaśniał w roku 2004 prof. Paczkowski fakt ujawnienia dokumentu. Doszło do tego w dość spektakularnych okolicznościach, na warszawskiej promocji książki pt. "Ksiądz Jerzy Popiełuszko" autorstwa Ewy Czaczkowskiej i Tomasza Wiścickiego.
Sens ujawnionej wówczas notatki, potwierdzał wersję zdarzeń, według której zabójstwo Księdza było efektem walk wewnątrzpartyjnych frakcji, w których „twardogłowi”, na czele z Milewskim chcieli skompromitować i pozbyć się Jaruzelskiego i Kiszczaka. Artykuł z roku 2004 jednoznacznie sugerował taką interpretację.
„Notatka pułkownika potwierdza tylko lansowaną przez generała Jaruzelskiego tezę, że śmierć księdza Jerzego Popiełuszki mogła być efektem konfliktu wewnętrznego w kierownictwie KC PZPR. Przełom polega jednak na tym, że choć nazwisko Milewskiego pojawiało się wcześniej w sprawie, to po raz pierwszy wymienione zostało z taką mocą i w tak ważnych ustach jako tego, który mógł rozkazać zabić księdza.”
Nie miał również, co do tego wątpliwości ówczesny szef pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej, profesor Witold Kulesza, oświadczając, że „notatka może mieć zasadnicze znaczenie dla toczącego się wciąż śledztwa w sprawie zabójstwa kapelana "Solidarności".
Trudno wierzyć, by pojawienie się w tym samym czasie, gdy prokurator Witkowski rozważał postawienie zarzutów Kiszczakowi dokumentu, wskazującego na inne źródło inspiracji morderstwa, było dziełem przypadku.
Nie jest również przypadkiem, że przed kilkoma dniami pojawiła się nowa, sensacyjna wersja zdarzeń sprzed 24 lat, która, choć zdaje się potwierdzać ustalenia prokuratora Witkowskiego, co do faktycznej daty śmierci księdza Jerzego i wspomina o udziale służb wojskowych, wydaje się w rzeczywistości kolejną odmianą kiszczakowskiego kłamstwa. Co znamienne – autorzy tej wersji starannie przemilczają, że ich „sensacje” zostały już dawno opublikowane w książce Wojciecha Sumlińskiego „Kto Go naprawdę zabił?” i nie chcą pamiętać skąd pochodzą.
„Nie ma takich służb, które hasło „zabić księdza” wpisują do planów rocznych" – te słowa z procesu Ciastonia i Płatka z roku 2002 świadczą, że znalezienie dziś jednoznacznych dowodów winy, osób inspirujących zabójstwo księdza Jerzego wydaje się niemożliwe. Zdają sobie z tego sprawę ci wszyscy, którzy odrzucają „rzekome rewelacje” w obronie „pewnych dowodów”, spreparowanych podczas toruńskiej farsy sądowej.
Niełatwo jednak w działaniach, jakich dokonują dziś „mistrzowie” dezinformacji dostrzec ślady esbeckich kłamstw. Ich twórcy liczą, bowiem na nieznajomość najnowszej historii, zakłamywanej skutecznie przez ostatnie 19 lat. Liczą na to, że Polacy nie znają istoty zbrodniczego systemu lat 80 –tych, ani okoliczności, w jakich funkcjonowała policja polityczna PRL. Trzeba zatem, by współczesnym, niezmiennie inspirowanym wersjom zadać kłam, a sprawie poświęcić kilka tekstów.
- Wszystko, co najważniejsze i najciekawsze w tej sprawie, jest jeszcze przed nami. Żyją świadkowie, są dokumenty, dowody, wystarczy tylko tego dotknąć. Kiedy śledztwo znowu naprawdę ruszy, to ziemia zatrzęsie się bardziej, niż w sprawie śmierci generała Papały. Tacy stoją za tym ludzie. – twierdził w listopadzie 2006r Wojciech Sumliński. Za odwagę stawiania pytań i dążenie do odkrycia prawdy, zapłacił już wysoką cenę.
Dziś wiemy, że śledztwo w sprawie zabójstwa księdza Jerzego nie ruszy, ponieważ ukrywanie prawdy o tej zbrodni jest wspólnym dziedzictwem PRL- u i III RP.
„Ta sprawa jest jak wyjście z portu na szerokie morze.” – napisał przed kilkoma dniami Sumliński, w komentarzu na tym blogu. Warto spróbować wypłynąć na to morze.
Źródła:
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20041006/REPORTAZ/110060092/1023/LATO
http://wyborcza.pl/1,75478,5828140,Zabojstwo_ks__Popieluszki__watpliwosci_na_korzysc.html
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081021/OPINIE/541325970/1023/LATO
http://www.latkowski.com/blog/komentarze/lista/id,1405
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20041006/REPORTAZ/110060092/1023/LATO
http://cogito62.salon24.pl/87630,index.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz