Od chwili, gdy Platforma Obywatelska zgłosiła projekt ustawy przewidujący zmniejszenie świadczeń emerytalnych funkcjonariuszy bezpieki, należało przypuszczać, że intencje tej propozycji będą zupełnie różne, od głoszonych oficjalnie. Byłoby rzeczą kompletnie niedorzeczną sądzić, że partia powołana przez polityczną agenturę wpływu i reprezentująca w polskiej przestrzeni politycznej interesy mafijnego Triumwiratu, mogłaby uchwalić ustawę, naruszającą najważniejsze „prawa nabyte” własnego elektoratu.
Ponad 30-tysięczna armia „przyjaciół wspólnej służby” oraz ich rodziny, nigdy nie wybaczyłaby Tuskowi ustawy odbierającej im przywileje nadane przez III RP. Partia, której założycielami byli m.in. oficer Departamentu I MSW oraz dwóch zasłużonych agentów tego Departamentu (POLITYCZNA AGENTURA WPŁYWU - (6) WRÓG WEWNĘTRZNY), wspierana od początków swojego istnienia przez cały establishment okrągłostołowy, nie może dokonać aktu sprzecznego z celem, dla którego została powołana – czyli utrwalania wpływów i przywilejów środowisk agenturalnych i nomenklaturowych.
W tym przekonaniu, mogła uważnego czytelnika utwierdzać już lektura wystąpienia generała Czempińskiego – jednego z „niewidocznych” założycieli PO, który we wrześniowym wywiadzie dla TVN wyznał – „Jak odbiorą mi emeryturę, rozważę emigrację", dodając - „Narażałem życie dla tego kraju i teraz mam być traktowany, jako obywatel trzeciej kategorii. - Jeśli ustawa o odebraniu przywilejów emerytalnych byłym funkcjonariuszom SB wejdzie w życie, to będzie to gorzka pigułka i trudno będzie ją przełknąć”. Na koniec Czempiński przyznał, że „jest tak rozgoryczony sytuacją w kraju, że nie wyklucza wyjazdu za granicę. - Problem jest taki, że mam niepełnosprawne dziecko. Ale gdybym się zdecydował wyjechać, mam propozycje pracy w USA – podsumował.”
Ten pełen dramatyzmu spektakl, odegrany na potrzeby propagandy powinien utwierdzić w przeświadczeniu, że ustawa proponowana przez Platformę jest tylko polityczną grą.
Dość wyraźnie powiedział o tym tego samego dnia Andrzej Olechowski – jeden z „ojców – założycieli” PO, a służbowo – TW MUST, prowadzony przez Gromosława Czempińskiego. W wywiadzie udzielonym Rzeczpospolitej, pytany czy zgadza się z pomysłem odbierania emerytur byłym esbekom, Olechowski stwierdził:
„Dostrzegam jak wszyscy tę niesprawiedliwość, że byli esbecy dostają o wiele wyższe emerytury niż ludzie, których prześladowali. Jednak jako minister finansów nauczyłem się, że nikomu nie można odebrać raz przyznanych świadczeń czy przywilejów. A wśród składanych propozycji nie widzę rozwiązań, które nie zostałyby zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny. Dlatego boję się, że cała ta historia ma mało wspólnego z rzeczywistością, a dużo z piarem. Widać wyraźnie, że PO rzuca apetyczne kąski różnym grupom społecznym, żeby każdy powiedział: to są mili goście. Nie sądzę jednak, by zdecydowała się zaproponować rozwiązania, które nie przejdą próby Trybunału.” By nie było wątpliwości, na pytanie dziennikarza – „Politycy Platformy tego nie wiedzą?” Olechowski oświadczył:
„ Ależ wiedzą, tak samo jak wszyscy inni politycy, którzy wrzucają do publicznej debaty jakiś temat tylko po to, żeby sobie o nim porozmawiać. Przecież wiadomo, że codziennie trzeba o czymś mówić. Jak długo można rozmawiać o wprowadzeniu euro czy reformie finansów, skoro mało kto się na tym zna? A w sprawie odbierania przywilejów esbekom parę osób może się wypowiadać.”
O ile, zatem wystąpienie Czempińskiego miało zadowolić sceptyków, wątpiących w dobre intencje Platformy i przekonać ich, że ubodzy funkcjonariusze wywiadu PRL rozważają poważnie skutki groźnej dla nich ustawy – o tyle Andrzej Olechowski najwyraźniej „puścił oko” do wiernego elektoratu PO, podpowiadając im, że cała sprawa ma wyłącznie wymiar propagandowy i nie powinni odczuwać obaw.
To rozpisane na głosy, wspólne działanie byłego agenta i prowadzącego go oficera bezpieki, było wzruszającym dowodem trwałości więzi, powstałych w czasach PRL.
Ale upatrywanie w pomyśle Platformy wyłącznie korzyści propagandowych, w przewidywaniu, że Trybunał Konstytucyjny uzna ustawę za niekonstytucyjną, byłoby krzywdzącym uproszczeniem intencji i możliwości koncepcyjnych ludzi „wspierających” intelektualnie rząd Tuska.
O tym, że cele gry ustawą wykraczają poza wymiar PR, mogą świadczyć dzisiejsze wydarzenia sejmowe i zachowanie Platformy wobec projektu „ustawy dezubekizacyjnej”, zgłoszonego przez PIS. Nie powinno nawet specjalnie dziwić, że partia Jarosława Kaczyńskiego pozwoliła uwikłać się w grę prowadzoną przez „zaplecze” Platformy, skoro we wszystkich innych, nagłaśnianych przez media tematach zastępczych zachowuje się z podobną ignorancją, pozbywając się przy tym jakiejkolwiek inicjatywy.
Jak dowiadujemy się z relacji z posiedzenia Sejmu „Debata nad odebraniem przywilejów emerytalnych byłym funkcjonariuszom SB i WRON zamieniła się w zacięty spór między PiS i PO o to, kto jest ojcem dezubekizacji. PO złożyła wniosek o odrzucenie projektu PiS i zaapelowała jednocześnie o poparcie swojego.”
Sądzę, że walka o „ojcostwo” dezubekizacji (określenie to brzmi idiotycznie), jest czynnikiem świadomie nagłaśnianym przez PO, mającym na celu ukazanie politycznego przeciwnika jako małostkowego i koniunkturalnego gracza, dla którego kwestie merytoryczne mają znaczenie drugorzędne. Mogłaby o tym świadczyć ocena projektu PIS-u, której dokonał w Sejmie poseł Andrzej Czuma oświadczając, że jego "pewne elementy mogą być niezgodne z konstytucją".
Przesłanie tej sytuacji wydaje się jednoznaczne:, jeśli PIS forsuje swój projekt, co do którego wiadomo, że zostanie zakwestionowany przez TK, czyni to wyłącznie ze względów propagandowych, nie licząc się z faktycznymi efektami ustawy. Nasz projekt - PO, jest mniej restrykcyjny lecz przez to bardziej realny, a zatem ma większe szanse na realizację. Kto zatem bardziej dąży do dezubekizacji?
Jeżeli Sejm uchwali ustawę według projektu Platformy, odrzucając pomysł PIS-u, jestem przekonany, że Trybunał Konstytucyjny i tak uzna ustawę za niekonstytucyjną, w takim zakresie, który uniemożliwi jej wykonanie lub uczyni ją fikcyjną. Pozwoli to zachować tej partii wizerunek formacji „antykomunistycznej”, nie tracąc cennego wsparcia ze strony funkcjonariuszy bezpieki. Scenariusz zapowiedziany przez Olechowskiego jest jak najbardziej realny.
Jeśli natomiast Sejm przyjmie ustawę, w której znajdą się zapisy z projektu PIS-u, wówczas Trybunał zakwestionuje te właśnie przepisy. O korzystnym dla Platformy efekcie, nie trzeba chyba wspominać.
W obu przypadkach ustawa zostanie odrzucona, a Platforma zyska na wizerunku. Ważną korzyścią będzie utrącenie projektu ustawy autorstwa PIS-u, na tyle skuteczne, że uniemożliwi tej partii powrót do proponowanej obecnie koncepcji. Być może w tej właśnie „zdobyczy” należy upatrywać główny cel gry prowadzonej przez PO. Porażka rozwiązań zawartych w projekcie PIS-u oddali bowiem odebranie przywilejów emerytalnych esbekom na czas nieokreślony, a być może w ogóle przekreśli szanse na taką ustawę.
Dlatego udział tej partii w grze prowadzonej przez Platformę, zdaje się świadczyć o niezrozumieniu, czym naprawdę jest formacja założona przez polityczną agenturę wpływu, lub jest przejawem iluzorycznej wiary w możliwość osiągnięcia satysfakcjonującego kompromisu.
W tę grę – obliczoną jako propagandowe zadanie dla medialnych hufców, partia Olechowskiego, Czempińskiego i Merkla powinna grać sama.
http://www.tvn24.pl/0,1566415,0,1,jak-odbiora-mi-emeryture--rozwaze-emigracje,wiadomosc.html
http://www.rp.pl/artykul/107684,197369_Prezydent_powinien_byc_z_opozycji_.html
http://www.tvn24.pl/0,1569975,0,1,hanba--hanba--hanba-spor-w-sejmie-o-dezubekizacje,wiadomosc.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz