Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

wtorek, 5 sierpnia 2008

DZIENNIKARZE CZY FUNKCJONARIUSZE ?


Dziennikarskim obowiązkiem jest opisywanie rzeczywistości, szczególnie tej, którą ludzie władzy chcieliby ukryć przed wzrokiem społeczeństwa. Prawem dziennikarza jest stawianie władzy trudnych pytań i ujawnianie mechanizmów jej funkcjonowania. Tak przecież pojmuje się rolę wolnych mediów w demokracji i takie media chcielibyśmy mieć w Polsce.
Jak zatem nazwać dziennikarzy, którzy świadomie wprowadzają społeczeństwo w błąd i stają po stronie władzy, oszukującej własne społeczeństwo? Czy wolno jeszcze nazywać dziennikarzami ludzi, wykonujących polecenia funkcjonariuszy służb specjalnych i publikujących materiały, w ramach największej w ostatnich latach kombinacji operacyjnej?
Gdzie kończy się dziennikarstwo, a zaczyna świadoma i dobrowolna kolaboracja pracownika mediów z ludźmi służb specjalnych, oparta na relacji, jaka łączy tajnego współpracownika z prowadzącym go funkcjonariuszem?
Przez ponad pół roku, byliśmy świadkami niespotykanej dotąd w Polsce kombinacji operacyjne, prowadzonej wspólnie - przez służby specjalne i dziennikarzy. Jeszcze nigdy w najnowszej historii, dziennikarze wolnych mediów nie przeprowadzili na taką skalę kampanii dezinformacji, wykonując polecenia funkcjonariuszy i realizując scenariusz haniebnej prowokacji. Nie była to, często spotykana inspiracja „kapturowa”, gdy dziennikarz nie ma świadomości, że podrzucony mu temat służy określonej grze operacyjnej i publikując materiał mimowolnie spełnia rolę, wyznaczoną mu rolę. Tu dziennikarze wykonali precyzyjnie rozpisany scenariusz kombinacji – osłony medialnej, wprowadzania określonych wątków i osób, a wreszcie manipulowania opinią publiczną.
Analizując publikacje medialne z ostatnich miesięcy, można dojść do wniosku, że tzw. afera aneksowa jest dziełem kilku dziennikarzy, zainspirowanych i prowadzonych przez służby. Obawiam się, że w tej ocenie nie ma przesady.
Już 25 marca premier Jan Olszewski, szef Komisji Weryfikacyjnej WSI sformułował czytelnie bardzo mocny zarzut pod adresem mediów –
„Trwa medialna kampania oczerniania Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI, szeroko zakrojona operacja policyjno- polityczna, przywołując przy tym artykuły "Podejrzani weryfikatorzy" i "Ludzie Macierewicza bez certyfikatu".
Mechanizm tej operacji był dość prosty. Przez pierwsze miesiące rządów Tuska publikacje Wojciecha Czuchnowskiego, Anny Marszałek czy Agnieszki Kublik, zawierały informacje o rzekomych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Komisji Weryfikacyjnej oraz insynuacje na temat przecieków z treści aneksu do Raportu z weryfikacji WSI.
Początek medialnej operacji dał artykuł „Dziennika” zatytułowany: „Aneks do raportu o WSI na sprzedaż” . Dziennikarze donosili tryumfalnie:
„DZIENNIK zdobył kolejne potwierdzenie, że tajne archiwa WSI oraz dokumenty komisji weryfikacyjnej zostały skopiowane. Ale to jeszcze nie wszystko. Gazeta ustaliła, że aneks Antoniego Macierewicza do raportu o WSI można kupić na czarnym rynku. Minister sprawiedliwości zapowiedział wyjaśnienie tej sprawy.”(…) "Mieliście rację. Skopiowano całość zgromadzonych przez komisję materiałów" - powiedział gazecie ekspert ds. służb pracujący dla koalicji PO - PSL. Sprawę bada już MON oraz sejmowa komisja ds. służb. Wczoraj DZIENNIK zdobył kolejne potwierdzenie prawdziwości tych informacji. "Może to próba upublicznienia materiałów, co do których wątpliwości ma nawet prezydent" - spekuluje jeden z rozmówców DZIENNIKA. Zastrzeżenia do publikacji aneksu mają także politycy Platformy Obywatelskiej, którzy już pierwszy raport Macierewicza uważali za niewiarygodny. „
Gdy Macierewicza wyśmiał te rewelacje i zaoferował pieniądze na zakup „aneksu na czarnym rynku” – dziennikarze nie próbowali nawet udawać, że ich donos ma oparcie w faktach.
Nie o fakty zresztą chodziło. Machina kombinacji ruszyła.

Charakterystyczny dla tego okresu jest np. artykuł Wojciecha Czuchnowskiego i Agnieszki Kublik z październikowej „Gazety Wyborczej” pt. – „Aneks jest, ale nie do druku?” – w którym autorzy próbują wykazać, że posiadają wiedzę o zawartości aneksu – „wedle nieoficjalnych informacji aneks do raportu liczy aż 800 stron”, ale jego publikacja będzie równie szkodliwa,równie jak wcześniejszego Raportu.
„Z nieoficjalnych informacji wynika, że w aneksie występują m.in. Jan Kulczyk czy Ryszard Krauze wykreowani przez PiS na oligarchów. Walka z nimi przy pomocy niesprawdzalnych przecieków z aneksu to coś w stylu PiS - mówi "Gazecie" nieoficjalnie poseł SLD.
Artykuł kończy się czytelną formułą - „Podobnie jak raport z weryfikacji WSI - przygotował Antoni Macierewicz, b. szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i b. szef komisji weryfikującej WSI. Publikacja raportu w lutym zakończyła się skandalem - Macierewicz ujawnił w nim aktywnych agentów, szczegóły tajnych operacji i ludzi służb w polskiej dyplomacji. Efekt? Procesy wytoczone Macierewiczowi przez wymienione tam osoby.”
Inne artykuły Czuchnowskiego, jak „Weryfikacja weryfikatorów” miały wskazywać, że w Komisji pracują osoby niewiarygodne, których jedyną kwalifikacją jest znajomość z Antonim Macierewiczem.
W styczniu 2008 roku tandem Człuchowski - Kublik pyta dramatycznie – „Co ukrywa Jan Olszewski”, informując czytelników, że „ Od listopada Olszewski odmawia wpuszczenia kontroli do komisji weryfikacyjnej WSI. Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył szef kontrwywiadu wojskowego” i dalej – „Kontrwywiad podejrzewa, że dokumenty komisji weryfikacyjnej, której Olszewski szefuje, mogły być bezprawnie kopiowane.(…)
Informację o tym, że twarde dyski z komputerów komisji weryfikacyjnej mogły być kopiowane, otrzymał szef MON Bogdan Klich w listopadzie, kilka godzin po zaprzysiężeniu na ministra. Właśnie wtedy zakończyła się trwająca pięć dni przeprowadzka komisji weryfikacyjnej z siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego do Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy Kancelarii Prezydenta.”
Jak informują zatroskani dziennikarze – „To niejedyny problem z komisją weryfikacyjną WSI. Według źródeł "Gazety" na 7 lutego Olszewskiego wezwała komisja ds. służb specjalnych. - Będzie pytany, dlaczego 80 proc. żołnierzy kontrwywiadu i wywiadu wojskowego, którzy zostali wysłani na misje zagraniczne, nie zostało zweryfikowanych i nie wiadomo, jaki jest ich status. (…) Olszewski będzie też pytany, kiedy komisja zakończy prace i przedstawi z nich sprawozdanie, w tym rozliczenie budżetu. Wprawdzie weryfikatorzy nie dostają pensji, ale budżet komisji to 380 tys. zł rocznie.”
Cechą wspólną wszelkich publikacji z tego okresu, jest brak konkretów. Żaden z dziennikarzy nie wskazuje, skąd czerpie rewelacje o sytuacji w Komisji ani na jakiej podstawie pisze o przeciekach. Nigdzie też, nie pojawia się choćby cień informacji pochodzących z aneksu. Wszystko jest gołosłowną, pustą retoryką. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek konkretne dane, można z łatwością zauważyć, że pochodzą z informacji dostarczonych przez służby wojskowe.
W styczniu 2008r. "Gazeta Wyborcza" publikuje tajną listę osób pracujących przy weryfikacji, co samo w sobie stanowiło poważne naruszenie prawa i sprowadzało realne zagrożenie na te osoby. Tę publikację uważam za przełomowy moment w kombinacji operacyjnej służb, skierowanej przeciwko Komisji.
27 lutego Agnieszka Kublik w artykule „Wynosili tajne kwity” informuje jakoby „Najtajniejsze materiały kontrwywiadu wojskowego nielegalnie kopiowano i wynoszono tuż przed wyborami, kiedy PiS nie było pewne, czy utrzyma władzę
Skandal to za mało - mówi "Gazecie" b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski.
Reakcja Macierewicza na tę publikację jest czytelna - „Artykuł o kopiowaniu i wynoszeniu tajnych materiałów kontrwywiadu to kłamliwa prowokacja "Gazety Wyborczej", a zarzuty tam stawiane są nieprawdziwe”
W Radiu TOK FM, w audycji z dn.07 lutego br. dziennikarze grzmią: Kopiowano i wynoszono tajne dokumenty kontrwywiadu wojskowego. Wtóruje im Krzysztof Kozłowski , były szef MSWiA – „ Korzystanie z usług Macierewicza i jego ludzi prowadzi do nieszczęść”
Tym samym tonem wypowiada się Anna Marszałek z "Dziennika – „PiS będzie bronić swoich ludzi jak niepodległości „
Jak wiemy, prokuratura nie wszczęła w tej sprawie śledztwa, a zawiadomienie płk. Reszki trafiło do kosza.
Na szczególną uwagę zasługuje artykuł z 13 marca br. z „Gazety Wyborczej” zatytułowany: "Tu nie ma nikogo kompetentnego" - dzwoni oficer SKW do komisji weryfikacyjnej”. Artykuł zawiera stenogram trzech rozmów telefonicznych pomiędzy nie zweryfikowanym oficerem WSI a „urzędniczką” z Komisji Weryfikacyjnej. Pomijając treść rozmów, które miały wykazać bezczynność i nieudolność komisji – nikt wówczas nie zadał prostego pytania – skąd „kysz.w”, (bo taki podpis widnieje pod artykułem) posiadał dostęp do materiału pochodzącego z podsłuchu operacyjnego? Gazeta wyjaśnia niby, że zapis to „Fragmenty rozmów nagranych przez oficera SKW służącego w WSI od końca lat 90., w którego sprawie komisja była proszona o przyspieszenie procedur weryfikacyjnych m.in. ze względu na planowany wyjazd na misję zagraniczną” , co w niczym nie zmienia faktu, że cytowana rozmowa była materiałem operacyjnym. Już tylko ta okoliczność współpracy Gazety Wyb z „oficerami SKW” powinna nasuwać poważne podejrzenia, co do intencji dziennikarzy.
W tym czasie zakończono ten etap kombinacji, który służył utrwaleniu w świadomości społeczeństwa opinii, jakoby Komisja Weryfikacyjna była miejsce groźnych przecieków informacji pochodzących z aneksu, a ludzie w niej pracujący stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju.
Na początku kwietnia „Dziennik” publikuje artykuł, w którym twierdzi, że dotarł do tajnego aneksu. Według „Dziennika” aneks kończy się konkluzją, że przed Trybunałem Stanu należy postawić czterech polityków: b. prezydenta Lecha Wałęsę i trzech b. ministrów obrony narodowej - Janusza Onyszkiewicza, Bronisława Komorowskiego i Jerzego Szmajdzińskiego.
Ponieważ te same osoby i wnioski o pociągnięcie ich do odpowiedzialności, pojawiają się we wcześniejszym Raporcie – „rewelacja” Dziennika może jedynie śmieszyć.
Na uwagę zasługuje reakcja Komorowskiego, odmienna od cytowanych w artykule wypowiedzi innych polityków. „Powiedział, że niepokoi go, iż aneks do raportu z weryfikacji WSI jest wcześniej dostępny w mediach niż dla odpowiednich instytucji państwa. - Nieodpowiedzialna zabawa służbami wojskowymi jest nadal kontynuowana” - ocenił.
„Zaniepokojenie” Komorowskiego to znak, że sprawa będzie miała ciąg dalszy.
W zalewie medialnego jazgotu nikt nie zauważa słów Jana Olszewskiego, twierdzącego, że „stawiane przez media członkom komisji zarzuty, iż mogli za pieniądze usuwać z aneksu do raportu z weryfikacji WSI określone nazwiska, czy że aneks można kupić, to oszczerstwa, podważające życiowy dorobek członków komisji - znawców służb specjalnych, którym nigdy nie postawiono zarzutu korupcji, a w PRL sądzonych w procesach politycznych. Dlatego - dodał Olszewski - Komisja Weryfikacyjna postanowiła zawiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przez media przestępstwa. Olszewski porównał "medialną kampanię oszczerstw" wobec komisji do działalności grupy płk. Jana Lesiaka, b. oficera SB i UOP, która na początku lat 90. rozpracowywała opozycyjne partie prawicowe.
Pod koniec kwietnia Anna Marszałek, Michał Majewski i Paweł Reszka publikują artykuł pt. „Kto gra aneksem Macierewicza?” i „Handel aneksem Macierewicza"– w którym ujawniają, że „Po Warszawie od wielu miesięcy biega przeszkolony w Moskwie oficer służb wojskowych, który oferuje sprzedaż aneksu o weryfikacji” .
Artykuł zawiera wszystkie elementy pomocne w stworzeniu obrazu rzekomej afery: kadrowy oficer na moskiewskich papierach (rzekomo znajomy, dobrego znajomego z najbliższego otoczenia Macierewicza), politycy - pośrednicy, -. Zemke, biznesmeni, „gruba kasa". Jest nawet pozór dziennikarskiego obiektywizmu, gdy stwierdza się, że być może „Lichocki to prowokator nasłany przez stare służby, który ma zniszczyć komisję weryfikacyjną." By zatrzeć to niemiłe wrażenie, redakcja nie zapomina jednak opatrzyć artykułu „naprowadzającą" zajawką - „Wtyki w komisji weryfikującej agentów?"
Dziennikarze przedstawiają trzy domniemane wersje sytuacyjne:
1. Pułkownik Lichocki ma realne wpływy w otoczeniu Macierewicza i dostęp do tajnych wiadomości. Szuka kupców, a zarobkiem dzieli się z informatorami.
2. Komuś zależy na kompromitacji Macierewicza i komisji weryfikacyjne.
3. Lichocki działa jak agent nowych SKW i ma zdobyć dowody na sprzedajność autorów raportu.
Nie pozostawiają jednak wątpliwości, że prawdopodobne są scenariusze 1 i 3. Piszą bowiem, że „komisja już wcześniej nie była szczelna" a i „dziś wyciekają informacje o tym, co jest w tajnym aneksie".
W artykule wyraźnie namierza się „cele” późniejszej akcji ABW, wymieniając nazwisko Leszka Pietrzaka i informując jakoby „oficer starał się pokazać, że jest świetnie poinformowany. Mówił o konflikcie między członkami komisji Macierewicza i chwalił się znajomościami w świecie dziennikarskim. Wymieniał ludzi, którzy rzekomo sprzedawali i kupowali aneks lub jego fragmenty.
W tym kontekście podawał nazwiska biznesmenów i ich PR-owców, dziennikarzy oraz członków komisji weryfikacyjnej. Lichocki twierdził, że czytał aneks do raportu o WSI. Powoływał się przy tym, bez podawania nazwiska, na dobrego znajomego w najbliższym otoczeniu Macierewicza”
Ten artykuł był czytelną zapowiedzią późniejszej akcji ABW i precyzyjnie lokalizował jej cele. Być może liczono, że po ujawnieniu „ dziennikarskiej wiedzy” członkowie Komisji sami dostarczą dowodów swojej rzekomej winy, działając chaotycznie, w poczuciu zagrożenia.
Warto przypomnieć słowa Prokuratora Krajowego Marka Staszaka, wypowiedziane podczas obrad sejmowej Komisji Sprawiedliwości 26 maja br. – „Chcę dodać jeszcze, że pewien wpływ na przeprowadzenie tych czynności w tym dniu, a nie później, miały również enuncjacje prasowe, które w jakiś sposób psuły linię śledztwa i zmuszały nas do tego, aby te czynności przyspieszyć, bo być może nieco później, ale byłyby przeprowadzone.”
Odrzucam insynuacje, jakoby publikacje prasowe miały „psuć linię śledztwa”. Te artykuły śledztwo wspomagały, dając mu „ merytoryczne podstawy”, ukierunkowując na ludzi, objętych kombinacją operacyjną, dezinformując społeczeństwo, co do rzeczywistych działań służb i stwarzając fałszywy obraz zagrożenia ujawnieniem treści aneksu.
Tragicznym epilogiem tej gry był sądowy nakaz aresztowania Wojciecha Sumlińskiego i podjęta przez dziennikarza próba samobójcza.
W tym kontekście odrazą powinno napawać zachowanie „kolegów” Sumlińskiego, którzy, jak Czuchnowski i Marszałek przyczynili się do rozpętania prowokacyjnej gry i przez długie miesiące prowadzili ją wspólnie z funkcjonariuszami służb.
Przypomnę, że zdaniem Anny Marszałek Sumliński został na własne życzenie wmanipulowany w aferę z uwagi na zażyłą znajomość z b. oficerami WSI. - Mówienie o zemście ludzi służb specjalnych to nadinterpretacja, bo jedna osoba nie ma wpływu na wszystkie decyzje podejmowane w tej sprawie - uważa Marszałek. O roli tej dziennikarki w sprawie prowokacji WSI z roku 2001, skierowanej przeciwko Szeremietiewowi i Farmusowi, pisałem m.in., w poprzednim wpisie.
Wojciech Czuchnowski, występujący dziś do ministra Ćwiąkalskiego z listem w sprawie wcześniejszej próby samobójczej Sumlińskiego, najwyraźniej chciałby, by zapomniano o jego roli w prowokacji służb specjalnych i artykułach, w których korzystał z informacji dostarczonych przez funkcjonariuszy.
Analizując publikacje z ostatnich miesięcy, związane z Komisją Weryfikacyjną WSI można zastanawiać się - gdzie przebiega granica pomiędzy dziennikarstwem a esbeckim, sterowanym donosem, gdzie mamy do czynienia z opisem rzeczywistości, zgodnym z kanonami dziennikarskiego rzemiosła, a gdzie z jej kreowaniem, według wytycznych uzyskanych od funkcjonariuszy służb?
Mając za sobą doświadczenie lat PRL-u wolno i należy stawiać takie pytania.
Choćby po to, by ocalić wartość wolnych mediów i nie dopuścić do sytuacji, w której dziennikarz staje się funkcjonariuszem medialnym.


Źródła:

1. http://www.dziennik.pl/polityka/article76428/Aneks_do_raportu_o_WSI_na_sprzedaz.html
2. http://wyborcza.pl/1,76842,4670155.html
3. http://wyborcza.pl/1,76842,4712766.html
4. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4906926.html
5. http://wyborcza.pl/1,76842,5021680.html
6. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5102546.html
7. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5053979.html
8. http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/29201,aresztowany-dziennikarz-atakuje-wiceszefa-abw,id,t.html#material
9. http://wyborcza.pl/1,76842,4864303.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz