W lipcu ubiegłego roku, Romuald Szeremietiew wspomniał na swoim blogu o słowach Bronisława Komorowskiego, wypowiedzianych w radiowej „Trójce”, że „to on złapał Farmusa”, a więc zarzut o odpowiedzialności ministra za działania podwładnych jest nietrafiony. Szeremietiew przypomniał wówczas dawną rozmowę z Komorowskim : „po zatrzymaniu Farmusa (lipiec 2001) zapytałem dlaczego coś takiego zrobił, on odparł: „przysięgam na głowy moich dzieci, że nie miałem z tym wszystkim nic wspólnego”. Gdy prasa doniosła, że samochód potracił syna Komorowskiego, który w ciężkim stanie znalazł się w szpitalu, przypomniałem sobie tamte słowa Komorowskiego.” – pisał Szeremietiew.
Wynika z tej historii, że pan Komorowski ma słabą pamięć lub skomentuje swoje znajomości podobnie, jak tę z Aleksandrem Lichockim, - „Nie znam takiego przypadku, żeby ktoś potwierdził, że znał i się przyjaźnił z tego rodzaju postaciami.”.
Mam jednak nadzieję, że są ludzie, których Komorowski nie zapomina i do tych osób należy Krzysztof Bucholski. Nie wiem, od jakiego czasu datuje się znajomość obu panów, lecz jest faktem, że już w roku 2001 Bucholski był szefem kampanii parlamentarnej polityka PO i, sądząc po wyniku wyborczym Komorowskiego, dobrze wypełnił swoje zadanie. Być może zbliżyła ich pasja żeglarska, gdyż wspólnie działali w Lidze Morskiej i Rzecznej, której Komorowski jest prezesem. Sądzę, że była to bliska znajomość, skoro panowie korzystali nawet z usług tej samej agencji interaktywnej Weber Interactive Poland, zajmującej się „budową oraz sprawowaniem opieki nad wizerunkiem w Internecie”.
Faktem jest również, że w późniejszych latach Bucholski był radnym PO w warszawskiej Białołęce, a następnie objął intratne stanowisko szefa warszawskiego oddziału Agencji Mienia Wojskowego. I byłoby to zapewne początek dobrze zapowiadającej się kariery młodego działacza, gdyby nie przerwała jej sprawa sprzedaży gruntów Wojskowego Instytutu Medycznego. O aferze, związanej z wyprowadzeniem przez byłych ministrów MON Onyszkiewicza i Komorowskiego, atrakcyjnego gruntu z terenu Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, do firmy Lilianny Wejchert (byłej żony współwłaściciela ITI) obszernie informowała prasa, a jako pierwsza doniosła o tym „Gazeta Polska”, w artykule „Klinika pod specjalnym nadzorem”.
Znajdujemy tam następujące twierdzenia: „w wyprowadzeniu gruntu do Euro-Medicalu brał udział jego[Komorowskiego] zaufany człowiek, wieloletni pracownik Agencji Mienia Wojskowego Krzysztof B. – szef kampanii Komorowskiego do parlamentu w 2001. Według dokumentów, do których dotarła „GP”, B. przejmował w imieniu AMW działkę przy ul. Szaserów w Warszawie od Stołecznego Zarządu Infrastruktury MON. Kilkanaście dni temu B. został aresztowany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego pod zarzutem korupcji oraz działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Zarzucanych czynów miał się dopuścić właśnie podczas pracy w Agencji Mienia Wojskowego, gdzie pełnił funkcję szefa oddziału warszawskiego AMW, a potem wiceprezesa agencji.”
Na uwagę zasługuje fakt, że w sprawę przekazania gruntów byli zaangażowani wysocy urzędnicy z Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Mieli przekonywać komendanta Centralnego Szpitala Klinicznego Wojskowej Akademii Medycznej przy ul. Szaserów w Warszawie prof. płk Eugeniusza Dziuka by, nie stawiał przeszkód w wydzieleniu gruntu szpitala dla spółki Euro-Medical. Szefem BBN był w tym czasie gen. Marek Dukaczewski .
Nie będę opisywał kulisów tej sprawy, bo zainteresowani mogą bez problemu znaleźć informacje na jej temat. Jak większość tego typu „afer”, również ta nie doczekała się ustalenia, co łączyło z nią Bronisława Komorowskiego. Co prawda, w marcu 2007r. posłowie PIS-u: Jędrzej Jędrych i Tomasz Markowski wezwali ówczesnego wicemarszałka Sejmu, aby dobrowolnie udał się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego i złożył tam wyjaśnienia w sprawie nieprawidłowości przy sprzedaży gruntów, ale nikt nie słyszał, by pan marszałek uległ takim niecnym namowom. Co ciekawe, nic też nie słychać, by Komorowski zrealizował swoją zapowiedź z 08 marca 2007r - wystąpienia z pozwem przeciwko posłowi PiS Jędrzejowi Jędrychowi. Powodem takiej reakcji, miały być formułowane przez posła PIS-u oskarżenia o "wyprowadzenie" przez Komorowskiego gruntów MON. Jędrnych miał również sugerować, że Komorowski był sterowany przez WSI.
Sam Komorowski tłumaczył, że decyzję „o przekazaniu AMW gruntu należącego do szpitala podjął minister Onyszkiewicz. Przyznał, że do niego zwrócono się z prośbą o unieważnienie decyzji Onyszkiewicza, natomiast "unieważnienie decyzji ministra obrony narodowej przez jego następcę musi mieć jakieś twarde podstawy".
Choć nazwisko Krzysztofa Bucholskiego pojawia się w sprawie nieprawidłowości przy przekazaniu gruntów AMW, nie ona stała się bezpośrednim powodem aresztowania współpracownika Komorowskiego.
Bucholski został zatrzymany przez CBA w lutym 2007r. W tej samej sprawie zatrzymano 17 osób: urzędników AMW i przedsiębiorców. Głównie pracowników firmy Sitex będącej częścią międzynarodowej grupy z branży ochroniarskiej. „Zdaniem śledczych biznesmeni korumpowali urzędników, by dostawać kontrakty na ochronę obiektów wojskowych. Urzędnicy mieli się połakomić na gotówkę – od 500 do 10 tysięcy złotych, obiady, pożyczanie samochodu, raz wyjazd do Niemiec, a także rejs do Szwecji. Wszyscy otrzymali zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, a Bucholski ponadto o jej kierowanie. Nikt z pracowników AMW nie przyznał się do winy.” W areszcie Bucholski spędził pół roku.
I oto w lutym 2008r ukazał się w Rzeczpospolitej artykuł zatytułowany „Agenci pytali o marszałka”. Autor -
wtedy zostanę wypuszczony z aresztu, a tak posiedzę sobie parę lat i zmądrzeję – opowiadał Bucholski. Jego zdaniem agentom chodziło o obecnego marszałka Sejmu. – Okazało się, że z rozmowy z CBA nie powstał żaden protokół. Mój adwokat wysłał skargę do prokuratury, że nie został o tym powiadomiony, a także do rzecznika praw obywatelskich – mówił Bucholski.Z artykułu wynika, że również innemu z zatrzymanych w tej sprawie Pawłowi J., pracownikowi warszawskiego oddziału AMW, prokurator miał proponować zwolnienie z aresztu, w zamian za informacje m.in. o Komorowskim lub Ottonie Cymermanie (obecnym szefie rady nadzorczej AMW). – Informacje miały dotyczyć tego, kto komu ile dał i za co oraz kto jest z kim powiązany – opisuje Paweł J.
Prokuratura i CBA zaprzeczały tym relacjom, a rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie stwierdził, że w protokołach przesłuchania nie ma mowy o Komorowskim. Z kolei CBA potwierdza, że jego oficerowie odwiedzili w areszcie Bucholskiego, lecz nie rozmawiano o Komorowskim.
Autor artykułu twierdzi, że dotarł do „pisma, jakie w styczniu 2007 roku ówczesny szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło wysłał do Radosława Sikorskiego, szefa MON. Powodem korespondencji był anonim sugerujący przestępczą działalność płk. Henryka D., szefa warszawskiego oddziału AMW, który kilka tygodni później stał się jednym z podejrzanych. W piśmie pojawia się też informacja, że Henryk D. znalazł pracę – cyt. „z poręczenia pana posła Komorowskiego z PO, pan Bucholski też z PO”. Sikorski nie zdążył odpisać, bo kilka dni później jego miejsce zajął Szczygło, a dwa tygodnie później Bucholski już był aresztowany.”
Płk. Henryk D to postać znana. Przez lata był logistykiem w 3. Warszawskiej Brygadzie Rakietowej. W 2002 r., po 26 latach służby, Odszedł z wojska, oskarżony przez prokuraturę wojskową o korupcję, jaka miała miejsce w jednostce wojskowej na Bemowie. Zatrudnienie znalazł natychmiast w Agencji Mienia Wojskowego, na stanowisku zastępcy Krzysztofa Bucholskiego.
Co na rewelacje „Rzeczpospolitej” mówił wówczas Bronisław Komorowski?
– Dochodziły mnie informacje, że trwa polityczne polowanie i poszukiwanie czegoś, co by dało możliwość skompromitowania mnie. – Gdyby to zostało potwierdzone, to byłby sygnał, że działania służb specjalnych były upolitycznione. Bo jeśli ktoś mógł liczyć na łaskawość czy wypuszczenie go po zeznaniu na czyjąś niekorzyść, to byłby to właśnie klasyczny areszt wydobywczy – ocenił informacje zawarte w artykule.
Przypomnę jedynie dla porządku, że publikacja „Rzeczpospolitej” miała miejsce 04 lutego br.
Czy wolno kojarzyć ją z wcześniejszymi informacjami o zamiarze przesłuchania Komorowskiego przez Komisję Weryfikacyjną i późniejszą o ponad miesiąc publikacją „Dziennika” – „Kto gra aneksem Macierewicza”? Czy tego typu skojarzenia są uprawnione, jeśli pamięta się, Komorowski – zacięty wróg likwidacji WSI twierdził w lutym br., „muszę zobaczyć aneks przed publikacją” ?
Ponieważ nie wierzę, by data publikacji „Rzeczpospolitej” i jej temat był dziełem przypadku, warto może postawić sobie pytania o związek, tych z pozoru odległych spraw.
Nic nie wiemy o zachowaniu Krzysztofa Bucholskiego w areszcie, ani faktycznych przyczynach jego zwolnienia. Został aresztowany i wypuszczony w czasie, gdy rządził PIS, a Komisja Weryfikacyjna prowadziła normalną działalność. Jest bez wątpienia człowiekiem, który może posiadać dużą wiedzę o powiązaniach i działaniach Komorowskiego z okresu jego szefowania MON. Przypomnę, że to w tym czasie miała miejsce kombinacja operacyjna przeciwko Szeremietiewowi i Farmusowi, w tym czasie pozbyto się Krzysztofa Borowiaka i w tym czasie, pojawiły się zarzuty o inwigilację przez WSI członków sejmowej komisji obrony. Czy Bucholski mógł posiadać wiedzę na te tematy?
Można jedynie podejrzewać, że związki tych dwóch ludzi wykraczały poza relacje zwierzchnik – podwładny, a Komorowski był „promotorem” kariery młodego działacza PO.
Czemu mogło służyć ujawnienie w lutym 2008r. informacji o rzekomych naciskach, jakie funkcjonariusze CBA mieli wywierać na Bucholskiego? Nie sądzę, by był to element walki z samym CBA, skoro nic nie wiadomo o zarzutach wobec kierownictwa tej służby, a przecież ten rząd nie zrezygnowałby z idealnej wprost okazji, by pozbyć się Mariusza Kamińskiego. Czy był to sygnał skierowany w stronę PIS-u, informacja – ostrzeżenie, że „ my wiemy o tym, co wy wiecie” a sytuacja może się wkrótce odwrócić?
Przed ponad tygodniem, Wojciech Wybranowski tak napisał o marszałku Komorowskim w świetnym tekście „Nakarmiliśmy bestię” :
„Był w stanie również tym bardziej w obecnym układzie rzadzącym doprowadzić do czasowego zablokowania i spowolnienia prac Komisji Weryfikacyjnej WSI w momencie, gdy został wezwany na jej przesłuchanie. A tym bardziej był w stanie doprowadzić do zajęcia dokumentów Komisji Weryfikacyjnej i przeszukań w domach jej członków niedługo po tym , gdy okazało się, że przed Komisją stanął i złożył mocno obciążające owego polityka zeznania, jego dawny współpracownik.”
Co prawda Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” twierdził w październiku 2007 roku, że Komisja Weryfikacyjna dysponuje zeznaniami Krzysztofa Borowiaka i one to miały stanowić podstawę wezwania Komorowskiego, lecz - jak wykazałem to w poprzednim wpisie – AFERA „MARSZAŁKOWA” – 2 wartość tych zeznań musiałaby być niewielka, zważywszy na wyjaśnienia, jakich w nr. 11/2001 (2289) tygodnika „Polityka” udzielił sam Borowiak
Warto natomiast zwrócić uwagę, że 4 lutego 2008r.( a zatem w tym samym dniu, gdy ukazała się publikacja „Rzeczpospolitej”) tygodnik „Wprost” poinformował, że przed Komisją weryfikacyjną WSI chciałby stanąć były szef kolegium IPN, dr Andrzej Grajewski, którego nazwisko pojawiło się w Raporcie z weryfikacji. Osoba pana Grajewskiego jest o tyle istotna w kontekście spraw związanych z Komorowskim, że to właśnie na prośbę tego ostatniego, w 1992r wiceministra MON, Grajewski podjął się opracowywania na rzecz WSI analiz na temat zewnętrznych zagrożeń państwa. Jak wynika z Raportu z weryfikacji, oficerowie WSI zamierzali wykorzystać Grajewskiego także do typowania i werbunku dziennikarzy, ale jak sam mówi - choć wówczas było to legalne - nigdy takich działań nie podejmował.
Pytania są zasadne, jeśli pamięta się, że próbę aresztowania Wojciecha Sumlińskiego, nie przypadkiem nazywano „aresztem wydobywczym”, a w wywiadzie dla Radia Zet z 16 maja br. Komorowski tak skomentował pytanie dziennikarza o dowody przeciwko Sumlińskiemu :
„No więc szukamy dowodów, prawda, ABW szuka dowodów. Tylko dowodem może być albo przyznanie się kogoś do winy, albo inna forma potwierdzenia kontaktu, na przykład między tymi panem L., Aleksandrem L., czy panem S., a kimś z Komisji Weryfikacyjnej. To ma ABW sprawdzić.”
Jestem przekonany, że momentem kluczowym dla oceny tzw. „afery aneksowej” będzie fakt wezwania Bronisława Komorowskiego przez Komisję Weryfikacyjną WSI. Jeśli tym, co już napisałem, zdołałem zainspirować kogoś do własnej analizy, byłby to efekt pożądany i ,przyznaję - zamierzony. Jak rzeczywiście mogła wyglądać reakcja marszałka na zagrożenie, wynikające z zamiarów Komisji i czym był informacyjny szum, towarzyszący pierwszym sygnałom o rzekomych „przeciekach” postaram się napisać w kolejnej części.
http://szeremietiew.blox.pl/2007/07/Szosta-rocznica-czy-to-egoizm.html
http://www.polskieradio.pl/trojka/salon/default.aspx?id=50326
http://www.gazetapolska.pl/?module=content&lead_id=1945
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34397,3969378.html
http://wyborcza.pl/1,76842,3971136.html
http://www.rp.pl/artykul/89193.html
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,69906,4620332.html
http://wybranowski.salon24.pl/88296,index.html
http://www.wprost.pl/ar/122985/Grajewski-chce-stanac-przed-komisja-weryfikacyjna-WSI/
http://www.radiozet.pl/Programy/ProgramSzczegoly.aspx?AudycjaId=960&PageIndex=3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz