„O godzinie 14.30 L. Wałęsa ogłosił zakończenie strajku i oświadczył, że w poniedziałek 18 VIII zostanie podjęta praca (...)Znaczna część stoczniowców opuściła teren zakładu. Pozostała grupa około 1.200 osób na czele z B. Borusewiczem i A. Walentynowicz zorganizowała wiec i nawoływała do kontynuowania strajku. Lech Wałęsa jednoznacznie oświadczył, że sprawę strajku uważa za załatwioną. Borusewicz i Walentynowicz oraz [Kazimierz] Szołoch wraz z grupą postanowili nadal strajkować zarzucając Wałęsie zdradę. (...) Do stoczni przybył B. Borusewicz. Przemawiając z Kołodziejem do zebranych nawoływali do kontynuowania strajku aż do całkowitego zwycięstwa. Zarzucał Wałęsie, że rezygnując ze strajku popełnił duży błąd, L. Wałęsa pod presją przyłączył się do strajkujących i pozostał na stoczni. „
Źródło: IPN Gd, 059/22, t. 1, Kronika Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa w województwie gdańskim 1980-1984, k. 15. Biuletyn IPN 54-55 2005r.
Notatka esbeków z 17 sierpnia 1980r., obserwujących bramę stoczni gdańskiej im.Lenina, w taki właśnie sposób opisuje rolę „bohatera narodowego". Ponieważ Lech Wałęsa zwracał się do Jaruzelskiego o wydanie „świadectwa moralności", z pewnością i to świadectwo będzie mile widziane przez sławnego noblistę.
Informacja, o agenturalnej przeszłości Wałęsy jest od kilku lat publiczną tajemnicą. We wpisie Z TECZKI AGENTA< "MĘDRCA EUROPY" - dokumenty - prezentowałem zbiór dokumentów, potwierdzających ten fakt.
Publiczną tajemnicą są też naciski, jakim podlega IPN, w związku z zapowiedzianą publikacją książki Sławomira Cenckiewicza i Grzegorza Majchrzaka. Już na początku swojej kadencji Donald Tusk wywierał w tej sprawie presję na prezesie IPN- u, chcąc nie dopuścić do wydania książki.
http://www.rp.pl/artykul/67404.html
Dziś dowiedzieliśmy się, że Janusz Kurtyka skutecznie oparł się pokusie cenzury i rzecz na temat „Bolka" zostanie opublikowana. Reakcje Wałęsy na tę zapowiedź mogą śmieszyć lub oburzać.
- To jest podrywanie autorytetu. Po co to robią? Zbliża się 25-lecie Nobla i jest paru ludzi, którzy chcą mnie ześwinić.
- To jest nieróbstwo, to jest skandal i będziemy się sądzić.
http://www.rp.pl/artykul/134564.html
Większością swoich wypowiedzi, na przestrzeni ostatnich lat, Wałęsa udowodnił, że jest szkodliwym, nadętym bufonem, który prostactwem i pospolitym chamstwem stara się ukryć intelektualne braki i narastający, coraz bliższy lęk. Pomijam już ocenę jego prezydentury, którą można zaliczyć do najczarniejszych okresów III RP.
A jednak, w oczach moich rodaków, ten człowiek zasługuje na zaufanie i najwyższy szacunek Sondaże, mówiące o 51% zaufaniu, jakim darzą go Polacy świadczą, że „problem Wałęsy" długo jeszcze będzie ciążył nad społeczną świadomością. Czy publikacja IPN przyczyni się do utraty tego zaufania?
Szczerze w to wątpię. Nawet nie dlatego, że książkę przeczyta tylko garść historyków i ludzi głębiej zainteresowanych najnowszą historią Polski.
Wałęsa, w świadomości wielu Polaków nadal jest symbolem „Solidarności", nadal uosabia walkę z komuną i uznawany jest za „męża stanu".
Problem polega na tym, że agenturalność Wałęsy to kamień węgielny III RP - państwa zbudowanego na sojuszu komunistycznej nomenklatury, bezpieki i części koncesjonowanej opozycji. Wiedza, jaką komunistyczna bezpieka miała na temat Wałęsy musiała być użyta jako „moneta przetargowa", w momencie przeprowadzania „transformacji ustrojowej". Tak, jak wiedza o agenturalności innych uczestników „okrągłego stołu", była najlepszym gwarantem ich lojalności i podległości. Na takich ludziach jak Wałęsa, III RP zbudowała swoją barykadę do obrony panowania nad Polską. Na jego prezydenturze oparto „nowoczesny" układ służb specjalnych, zapewniono trwałość sowieckich interesów w Polsce, stworzono mafijne struktury państwa.
O tym wielu Polaków już wie, o tym można już dziś powiedzieć. Nadal jednak ta wiedza nie dociera do większości społeczeństwa. Nie tylko z powodu wieloletnich manipulacji, jakim jest ono poddawane. Obawiam się, że gdy dotrze przekaz płynący z publikacji IPN, może zostać odrzucony, jako sprzeczny z irracjonalnym „przeświadczeniem" większości Polaków o czystych intencjach Wałęsy i jego rzekomych zasługach dla Polski.
W całej ten sprawie, to jednak nie fakt współpracy z SB wydaje się najistotniejszy, choć ten wątek rozpala największe emocje. O wiele większa odpowiedzialność, spoczywa na Wałęsie za jego postawę w ciągu ostatnich lat, za pychę, którą się kierował, by ocalić swój „bohaterski" etos przywódcy narodu. W imię tej pychy, za esbecką ochronę własnego wizerunku, uległ pokusie zgubnego dla Polski sojuszu z komunistami i poddał się ich dyktatowi. Brnąc dalej, niszczył na swojej drodze każdego, kto mógłby zagrozić fałszywemu wizerunkowi i nie wahał się przed użyciem najgorszych, politycznych metod.
Odkąd wiedza o jego przeszłości została ujawniona, cały czas miałem nadzieję, że Wałęsa zdobędzie się na jeden akt odwagi - przyznania do współpracy i przeproszenia Polaków za lata dezinformacji i kłamstwa. Dla niego i dla nas, mogło to być wyznanie, od którego można rozpocząć demontaż tego tworu - III RP. Tak się nie stanie.
Dozgonna przyjaźń" Tuska i Wałęsy, wzajemne „spijanie z dzióbków", przypieczętowało sojusz tych dwóch ludzi - którzy choć nie muszą, to strzegą „zdobyczy okrągłego stołu".
Nie mam złudzeń, że Wałęsa pozostanie zakładnikiem własnej przeszłości, że nie zdobędzie się nigdy na akt odwagi. I to właśnie, stanowi o winie największej.
Wśród meldunków esbeków, z sierpnia 1980 roku, przewija się figurant o pseudonimie „Wół". Tak nazywano Lecha Wałęsę. Łacińskie przysłowie mówi - bos locutus est - Wół przemówił. Według legendy, wół ocalił Rzymian, ostrzegając ich ludzkim głosem przed najazdem nieprzyjaciół. Nas, ten „wół" nie ocali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz