"To straszne było, spanie na twardych dechach. Tyle bandytów się zamykało, a nagle samemu po tej drugiej stronie, psychicznie było ciężko" - powiedział tuż po zwolnieniu przez sąd Henryk Straus - jeden z płockich policjantów, zatrzymanych w związku z zarzutami niedopełnieniem obowiązków, których skutkiem była śmierć Krzysztofa Olewnika, oraz poplecznictwa, czyli utrudniania śledztwa.
http://www.wprost.pl/ar/128871/Sprawa-Olewnika-sad-nie-aresztowal-policjantow/
Zwalniając Remigiusza Mindę, Henryka Strausa i Macieja Lubińskiego, sąd uznał, że prokuratura dostatecznie nie uprawdopodobniła zarzucanych policjantom czynów. Poza tym w ocenie sądu, nie istnieje też obawa matactwa. Wobec policjantów sąd nie zastosował żadnych środków zapobiegawczych.
Uzasadnienie postanowienia sąd utajnił, zapewne ze względu na dbałość o stan społecznej świadomości.
Wiele osób wyrażało swoje oburzenie, słusznie wskazując, że decyzja sądu stwarza możliwości mataczenia i pozwala podejrzanym na wywieranie wpływu na dalszy przebieg śledztwa. Pomijam zachowania policyjnych związków zawodowych, poręczających „w ciemno" za policjantami, bo ich działalność jest kolejnym dowodem, w jak głębokim poważaniu mają prawo i obywateli.
Mnie nie zdziwiła decyzja sądu. Tak jak nie dziwią bezczelne zachowania polityków, żerujących dziś na tym zabójstwie i wypowiedzi rzeszy użytecznych „znawców tematu".
„Pochodzący z tej samej wsi co Krzysztof [ Olewnik] jeden z porywaczy mówił na procesie, że chciał wyznać całą prawdę, gdy policja przesłuchiwała go jako podejrzanego o udział w bójce. Ale policjanci pili wódkę w pokoju obok i nie wykazali zainteresowania."
http://www.olsztyn24.com/?m=1&i=2755
Ta sprawa - jak wszystkie inne, ujawnione w ciągu ostatnich 18 lat przestępstwa mafijno-politycznej III RP zostanie zakończona, co najwyżej ukaraniem „narzędzi". Faktyczni mocodawcy zbrodni mogą czuć się spokojni. Spektakl, jaki fundują nam dziś politycy, ma tyleż wspólnego z państwem prawa, co posądzanie Ryszarda Kalisza o wybitną inteligencję.
Nie zdziwiła mnie decyzja sądu. Prawdopodobnie nawet, była w pełni zasadna, a dowody przedstawione przez prokuraturę nie miały na tyle znaczącej wagi, by uzasadniały zastosowanie aresztu.
„Wniosek prokuratora jest ogólny, nie precyzuje, w jaki sposób podejrzany mógłby utrudniać postępowanie karne i na zeznania jakich świadków wpływać" - twierdzi sędzia.
Policjantów wyraźnie zatrzymano na „zamówienie polityczne", chcąc dać gawiedzi namiastkę praworządności. A skoro tak, to prokurator nie miał, z czym iść do sądu, domagając się aresztu. Można jedynie zastanawiać się - czy wybrano do zatrzymania policjantów właściwy moment, czy też taki... by mogli pozostać na wolności.
„Miesiąc później, lipiec 2003
"Bokserek" wpada w cug. Wdaje się w bójkę, zatrzymują go policjanci z Drobina. W miasteczku sprawa anonimu jest głośna, więc policjanci wiedzą, że bandzior jest poszukiwany nie tylko za rozbój, ale jest też zamieszany w sprawę Olewnika. Z tą informacją dzwonią do Płocka. Potem, na procesie, funkcjonariusze ze spec grupy zajmującej się porwaniem tłumaczą, że bardzo chcieli przesłuchać wtedy "Bokserka", ale gdy dowiedzieli się od policjantów, że i tak trafi do zakładu karnego za rozbój, odłożyli to na "po weekendzie". Tymczasem prokurator zajmujący się rozbojem rezygnuje z przesłuchania. Sprawę już dawno umorzył, teraz anuluje list gończy, "Bokserek" jest wolny."
http://majorstargard.blog.onet.pl/
Wyobraźmy sobie sytuację, gdy ci przeżywający katusze spania na twardych dechach policjanci zostają aresztowani. Początkowo, na 3 - mce lecz ze świadomością, że mogą spędzić w więzieniu czas o wiele dłuższy. W więzieniu, które ma bardzo niebezpieczne zakamarki, jak chociażby kącik sanitarny. W miejscu, gdzie przebywają ludzie, patrzący na nich jak na łatwy łup....
"Henryk S. to świetny oficer. Wieziemy liczne pisma z podziękowaniami, które otrzymał za lata walki z najgroźniejszą przestępczością. (...) My ręczymy, że Henryk S., pozostając na wolności, nie będzie mataczył, będzie także się stawiał na każde wezwanie prokuratury"
http://www.ifp.pl/modules.php?op=modload&name=News&file=article&sid=4458&mode=thread&order=0&thold=0
W takich warunkach, mogą przecież przyjść im do głowy najbardziej głupie pomysły, jak choćby taki, by licząc na zmianę losu, podzielić się z kimś wiedzą o ludziach z „wyższych sfer" policji i prokuratury, którzy nakazywali, dzwonili, sugerowali. A jeśli aresztowani wiedzą, kto z polityków szczególnie interesował się przebiegiem śledztwa, kto kierował „użytecznymi narzędziami „? Jeśli udręczeni więzienną atmosferą, z dala od rodzin i kolegów wpadną na pomysł, że ktoś ich wystawił, potraktował jak ofiary, przeznaczone dla żądnego krwi pospólstwa?
„Prokuratorzy, którzy znają sprawę Olewnika, w nieoficjalnych rozmowach mówią wprost: w Płocku dzieją się bardzo złe rzeczy, a śledztwo dotyczące uprowadzenia mogło je wydobyć na światło dzienne."
Sąd podjął jedynie słuszną decyzję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz