Media wrzeszczą o raporcie z likwidacji WSI. A skoro najgłośniej wrzeszczy organ rządowy - „Dziennik", to znaczy, że strach, na przemian z wściekłością mocno namieszał w głowach ludziom tego rządu. Od 16 listopada 2007r. najgroźniejszą osobą w państwie III RP jest Antoni Macierewicz . To on, zdaniem szefa rządu jako człowiek nieodpowiedzialny i nieprzygotowany „sprowadza nam na głowę poważne problemy".
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,5104152.html
Nie od dziś wiadomo, że Macierewicz jest odpowiedzialny za rozbicie doskonale funkcjonujących służb wojskowych, za ujawnienie danych polskiego wywiadu, za szkody, wywołane raportem z likwidacji WSI i za wszystkie inne nieszczęścia, jakie spadły na III RP. Na hasło „Macierewicz" krzywią się szlachetne oblicza polityków, drży pióro w rękach dziennikarzy, a internetowi komentatorzy dostają jeszcze większą dawkę „małpiego rozumu". Nie ma chyba w najnowszej historii Polski postaci równie znienawidzonej i krytykowanej. Jako człowiek przebiegły, Macierewicz już przed kilkoma miesiącami przewidział tę sytuację:
„PO nie znosi mnie i próbuje zdyskredytować raport właśnie, dlatego, że po raz pierwszy powiedziano całą prawdę o konsekwencjach grubej kreski i utrzymywaniu ludzi GRU w służbach specjalnych. Przecież ich główne zarzuty dotyczą ujawnienia spisu ludzi szkolonych przez KGB i GRU! Ciekawe, dlaczego specjaliści angielscy i amerykańscy chwalą raport, podkreślając, że wyzwolił on Polskę z zależności od służb postsowieckich i rosyjskich, a PO tak zażarcie go atakuje? Myślę, że czas najwyższy wybrać, czy broni się systemu grubej kreski, ludzi KGB i GRU, opcji rosyjskiej, czy niepodległości Polski i przynależności do świata Zachodu." - wywiad w „RzP" z 04-12-2007r.
Ale szczera nienawiść do Macierewicza ma swoje korzenie w historii znacznie dalszej, niż likwidacja WSI. W tym samym wywiadzie tak ją definiuje:
„ (...)Ci ludzie wciąż odgrywają się za lustrację zapoczątkowaną przeze mnie w roku 1992 i za rozwiązanie WSI. W obu wypadkach trafiają na trzy nazwiska - Jana Olszewskiego, Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Więc uważają nas za przeszkodę w przywracaniu błogiego stanu, gdy służby postkomunistyczyne gwarantowały pełnię władzy i ułatwiały przejmowanie majątku narodowego. Nie przypadkiem zorganizowano taką nagonkę przeciwko mnie i nie przypadkiem władzę w wojsku i w służbach obejmują ludzie związani z reakcją lat 90 „
Jeśli spojrzy się z perspektywy lat 90 tych, na polityczny pejzaż dzisiejszej Polski, nietrudno dostrzec, że występują w nim ci sami aktorzy, w tych samych rolach. Jedni - jak Wałęsa, Tusk, Pawlak - jako rzecznicy układów OS, zawartych pomiędzy komunistami, a koncesjonowaną opozycją, drudzy - Olszewski, Kaczyński, Macierewicz - jako zwolennicy Polski wolnej od komunistycznej przeszłości i ludzi, związanych z PRL-em.
Ten podział jest zasadniczym i najważniejszym, w naszej rzeczywistości ostatnich lat. Ma bezpośredni związek z życiorysami głównych aktorów i najpełniej definiuje ich osobisty stosunek do wolnej Polski.
Dzisiejsza publikacja „Dziennika", o rzekomym „przecieku" z drugiej części raportu z likwidacji WSI i zawartych tam wnioskach o postawienie przed TS Wałęsy, Komorowskiego i innych świadczy, jak bardzo środowisko związane z komunistyczną nomenklaturą obawia się politycznych konsekwencji tego dokumentu. Autorem najgłupszego, a jednocześnie znamiennego komentarza do tej informacji jest minister Klich, który stwierdził - „Oczywistą sprawą jest, że jeśli takie treści miałyby być zawarte w aneksie, to nie powinien on ujrzeć światła dziennego, dlatego że gdyby ujrzał światło dzienne, nie tylko byłby powodem skandalów politycznych, i to kilku skandalów politycznych, ale także byłby powodem dalszego osłabienia naszych służb specjalnych"
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5102546.html
Chęć unikania „skandali politycznych" doprowadziła już III RP do wrzucenia do kosza raportu z prac sejmowej komisji ds.Orlenu, która wnioskowała o TS dla Kwaśniewskiego i Millera, zatem postulat Klicha, by „zamieść sprawę pod dywan" wart jest ludzi o kręgosłupach meduzy. Jaki miałoby to związek ze służbami, nie próbuję się nawet domyślać.
„Popłuczyny", jak celnie nazwał to Macierewicza, podane przez rządowy organ prasowy, mają natomiast oczywisty związek ze służbami i stanowią kolejny krok w operacyjnym rozgrywaniu tematu raportu z likwidacji WSI. Ponieważ układ rządowy i jego „intelektualne" zaplecze, w postaci panów oficerów WSI, nie ma realnej wiedzy o treści dokumentu, próbuje poprzez medialne prowokacje uzyskać tę informacje i uprzedzając ewentualne tezy raportu, zdezawuować już dziś jego znaczenie. Spece od operacyjnych gierek liczą najwyraźniej, że „strzały w ciemno", sprowokują Kaczyńskiego lub Macierewicza do reakcji, która pozwoli ocenić zawartość dokumentu. Ciągłe utrzymywanie stanu „wysokiego napięcia" i epatowanie społeczeństwa tym tematem, ma sprawić, by publikacja stała się wydarzeniem nieistotnym, a społeczeństwo zmęczone sprawą, nie przywiązywało do niej wagi.
Jak zawsze, służby mogą tu liczyć na funkcyjnych dziennikarzy, którzy z gorliwością godną swoich PRL- owskich mentorów, podają społeczeństwu spreparowane newsy.
Polecam im szczególnie, ten fragment z wypowiedzi Macierewicza, zawarty w cytowanym już wywiadzie, który najlepiej komentuje znaczenie ich wrzaskliwej manipulacji -
„(...)satysfakcja itp. „sukcesy" p. marszałka Komorowskiego i innych ludzi wiążących się z WSI przeminą dość szybko. Tak jak satysfakcja ludzi byłej SB po obaleniu rządu w 1992 r. A raport zostanie jako dokument państwowy osądzający WSI i ludzi z tymi służbami współpracujących. Już dziś jest podstawową lekturą wszystkich służb zachodnich przy ocenie polskiego systemu bezpieczeństwa do 2006 r."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz