„Kiedyś wszechpotężni. Odpowiedzialni za rozkwit kolesiostwa i korupcji, jakich w Polsce po 1989 roku jeszcze nie było.” (…) Czy uda się kiedyś oczyścić polskie życie publiczne z korupcji i nepotyzmu? (…) Po pierwsze, władza musi przestać czuć się bezkarna.
Po drugie, trzeba z prawa wyeliminować mechanizmy, które chronią ludzi władzy przed jakakolwiek odpowiedzialnością. „
Takimi słowami poseł PO Paweł Graś komentował na swoim blogu, sejmowy raport komisji śledczej, autorstwa Zbigniewa Ziobry, w sprawie tzw. afery Rywina. Był wrzesień 2004r.
To ważna data, bo w tym samym miesiącu został zamordowany Marek Karp, „mój bliski przyjaciel”, jak nazywa go Graś.
I dodaje – „Marek był chodzącą kopalnią wiedzy o historii i współczesności byłego bloku wschodniego. Był zaangażowany w budowę państwowości Litwy i stosunków polsko-litewskich.(…) „Miesiąc temu miał ciężki wypadek samochodowy, ale zdawało się, że najgorsze ma już za sobą, dzisiaj rano dosięgło go przeznaczenie.”
Marek Karp był twórcą Ośrodka Studiów Wschodnich, zajmującego się "białym" wywiadem i analizami sytuacji politycznej i gospodarczej w krajach byłego bloku sowieckiego.
28 sierpnia 2004 roku, na szosie w Białej Podlaskiej wydarzył się wypadek. TIR na białoruskich numerach rejestracyjnych uderzył w samochód osobowy, którym jechał Marek Karp. W wyniku uderzenia, auto Karpia wypadło z jezdni i przeleciało na przeciwny pas ruchu, gdzie zostało staranowane przez nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę.
"Oni za mną chodzą, śledzą mnie nawet tutaj, w szpitalu, ja stąd nie wyjdę żywy, za dużo wiem o wszystkim" – mówił Karp do swojego przyjaciela podczas pobytu w szpitalu.
12 września 2004 został wypisany do domu.
Pół godziny później znaleziono go z rozbitą głową na parkingu samochodowym obok szpitala. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci były obrażenia głowy. Dwa dni wcześniej odwiedziło go w szpitalu dwóch mężczyzn, podających się za funkcjonariuszy służb specjalnych.
Kierowca TIR –a , Siergiej Zawidow został wypuszczony niemal natychmiast po wypadku i ślad po nim zaginął. W śledztwie, prowadzonym przez siedlecką prokuraturę popełniono mnóstwo błędów i zaniedbań, nie przeprowadzono wielu czynności, nie przesłuchano świadków.
Karp ostatnie tygodnie życia spędził na badaniu procesów ekonomicznego uzależniania przez rosyjskie specsłużby byłych państw Układu Warszawskiego. Badania te były również przedmiotem zainteresowania polskich służb specjalnych. W tym czasie sejmowa komisja śledcza ds. Orlenu próbowała wyjaśnić prawdę o wpływie rosyjskich służb specjalnych na polski rynek paliw, a kilkanaście dni przed wypadkiem Karpia ujawnione zostały wiedeńskie rozmowy Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem . Na kilka dni przed zdarzeniem Karp spotkał się ze Zbigniewem Wassermannem, wówczas wiceprzewodniczącym komisji śledczej ds. Orlenu i członkiem komisji ds. służb specjalnych. Podczas kolejnego spotkania miał przekazać mu istotne informacje, dotyczące ważnej osoby z branży paliwowej. Nie zdążył.
Znana jest osoba, którą przed swoją śmiercią interesował się Marek Karp. Utrzymywała ona zażyle kontakty z Nikołajem Zachmatowem, oficjalnie pracownikiem ambasady Rosji, nieoficjalnie członkiem warszawskiej rezydentury GRU.
O wszystkim, co napisałem, wie na pewno pan poseł Graś. Od wielu lat zajmują go służby specjalne, o czym sam chętnie mówi w ostatnim wywiadzie - „Od dawna zajmowałem się tą tematyką. Ale bardziej kręcą mnie siły specjalne niż służby.” http://www.polskatimes.pl/2,30337.htm?listpage=5 .
Czytając wypowiedzi posła Grasia i poznając jego życiorys, jestem przekonany, że chciałby uchodzić za człowieka silnego i odważnego.
Jego znajomość z wieloma żołnierzami GROMU i osobista przyjaźń z Leszkiem Drewniakiem, twórcą tej elitarnej jednostki wskazywałaby, że prócz fascynacji siłami specjalnymi, ma w sobie wolę walki. Co prawda, rezygnacja z funkcji sekretarza stanu w Kancelarii Premiera, świadczyłaby, że Graś szybko „zmęczył” się trudnymi obowiązkami i odpowiedzialnością za służby, tym bardziej , że sam pytany o powody odejścia, wyjaśnia enigmatycznie – „Dużo kosztowały mnie ostatnie dwa lata. Musiałem odzyskać dystans. To był świadomy krok i nie było w nim żadnego drugiego ani trzeciego dna, żadnych teczek, żadnej agentury. Czasem po prostu jest to człowiekowi potrzebne.”
To wyznanie niezwykle zastanawiające zważywszy, że oficjalnym powodem odejścia Grasia miały być względy rodzinne.
Dziś, Graś jest prominentnym politykiem Platformy i w każdej swojej wypowiedzi krytykuje dokonania Macierewicza w służbach specjalnych twierdząc, że ciągłe roztrząsanie spraw z przeszłości nie służy dobrze Polsce, a jego partia musi dokonywać „sprzątania” po poprzednikach. Sprzątania skutecznego, o czym świadczą zdarzenia z ostatnich tygodni.
Nie mam możliwości, by zapytać posła Grasia osobiście o sprawę, która mnie bardzo intryguje.
Co stoi na przeszkodzie, by mając obecnie nieograniczoną władzę w służbach specjalnych, własny rząd i ministra sprawiedliwości, zmierzyć się z tajemnicą śmierci swojego przyjaciela – Marka Karpa? Czy poseł Graś, który w tak emocjonalnych słowach opisywał na blogu śmierć przyjaciela, dziś gdy ma władzę i wpływ na działalność prokuratury i służb specjalnych, nie może podjąć działań, by wyjaśnić tę tajemnicę?
Bo o tym, że Marek Karp został zamordowany, a zleceniodawcy tego mordu i jego wykonawcy są na wolności – pan poseł Graś na pewno wie.
Dlaczego więc, zamiast tracić energię na ciągłe powtarzanie frazesów o nieważnej przeszłości i jednoczesnym budowaniu służb specjalnych na ludziach „kiedyś wszechpotężnych”, ten miłośnik walki nie podejmie wyzwania, by wyjaśnić okoliczności morderstwa na swoim przyjacielu?
Myślę, że przed czterema laty poseł Graś, musiał mocno doświadczyć śmierci Marka Karpa i później wielokrotnie zastanawiał się nad jej przyczyną. Ale cztery lata, to dość, by wiele rzeczy zobaczyć w innym świetle. Może w całkiem innym.
Czego więc boi się dziś poseł Graś ?
Lubię takie artykuły.
OdpowiedzUsuń