Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 6 lutego 2019

OBALIĆ III RP: Robić z tego „małego, głupiego, nędznego i zakłamanego” wolną Rzeczpospolitą – jest więcej niż zbrodnią


W przededniu wydarzenia, które wytyczyło nowy obszar naszego zniewolenia i winno być nazywane zbrodnią przeciwko narodowi polskiemu, publikuję fragment mojej najnowszej książki „NUDIS VERBIS-OBALIĆ III RP”.
Gdy obecne władze tego państwa – strojąc się w szaty „patriotycznej prawicy”, będą „świętować” i „upamiętniać” pakt bandytów ze zdrajcami - trzeba pamiętać, że ów „okrągły stół” był największym nieszczęściem, jakie dotknęło nas w latach 80. ubiegłego wieku.
W odróżnieniu od innych państw Bloku Wschodniego, w PRL istniała bowiem tzw. ”opozycja demokratyczna”, a w jej szeregach, grupa komunistycznych schizmatyków (zwana dawnej „komandosami”), koncesjonowanych „katolików” oraz pospolitych kapusiów i donosicieli. Spośród tych osób, namiestnicy sowieckiego okupanta wyznaczyli swoistą „reprezentację narodową” i siadając z nią do ”okrągłego stołu” podjęli wielowątkową grę, obliczoną na stworzenie nowej formuły zniewolenia i legalizacji sukcesji komunistycznej.
Polacy mieli uwierzyć, że koncesjonowana grupa „reprezentantów” - wybrana przez szefa służb okupacyjnych, obaliła zbrodniczy reżim i przy pomocy „procesów demokratycznych” wywalczyła autentyczną niepodległość.
Operacja obcych służb zakończyła się powodzeniem, a jej finalnym efektem stała się „III Rzeczpospolita” - nazwana w dokumentach SB „państwem socjalistycznym nowego typu”.
Jeśli pamiętać, że II Rzeczpospolita wyłoniła się po latach wojny światowej, wymagała tysięcy ofiar i wielkiej daniny polskiej krwi, to ceną owej III RP (numeracja jest elementem fałszerstwa) był alkohol przelewany w Magdalence i zakulisowe ustalenia między esbekami i ich agenturą.
Zaiste - wartość tego państwa odpowiada zapłaconej cenie.
By dokończyć dzieła zniewolenia, zmuszono nas do utworzenia sztucznej wspólnoty i narzucono przekonanie, jakoby była ona państwem wolnym i niepodległym.
Ta wiara, zaszczepiana kolejnym pokoleniom, jako dogmat historyczny, ma wymiar gigantycznego, antypolskiego kłamstwa i jest mitem sankcjonującym sukcesję PRL.
W rzeczywistości bowiem, to komuniści i ich spadkobiercy stworzyli groźną hybrydę niby-państwowości i obrócili w ruinę nasze marzenia o Niepodległej.


***


                     Wielu historyków podkreślało, że przygotowania do inscenizacji „okrągłego stołu” trwały co najmniej od połowy lat 80. W zakres tych przygotowań wpisują się m.in. konkretne decyzje i działania, by wymienić tylko niektóre po stronie „opozycji demokratycznej”: ustalenia J.Kuronia i L.Wałesy z ludźmi SB (tu: rozmowy Kuronia z mjr. Lesiakiem i płk Królem z roku 1985, prowadzone w konwencji „negocjacji politycznych”), wystąpienie luminarzy „opozycji demokratycznej” z października 1986 o zniesienie przez USA sankcji gospodarczych wobec PRL, projekt „paktu antykryzysowego” Geremka z grudnia 1987 i list Geremka z roku 1988, adresowany do Gorbaczowa (pod uwagę George’a Sorosa), wizyty Michnika w Moskwie i wiele innych.
Logikę tych działań, można sprowadzić do refleksji, jaką A.Michnik zawarł w wydanej w roku 1985 książce "Takie czasy"(pisanej w warunkach więziennych). Znalazła się tam propozycja kompromisu z rządem PRL i Moskwą: "Solidarność powinna odrzucić filozofie "wszystko albo nic". [...] Dla komunistów może to być droga do uzyskania legitymacji, dla nas zaś droga do godziwego życia”.
Wiedza, jaką posiadamy dziś na temat kontaktów owej „opozycji demokratycznej” z namiestnikami Moskwy, pozwala utrzymywać, że proces „transformacji ustrojowej” został precyzyjnie zaplanowany i obejmował szereg wielowątkowych gier operacyjnych, rozpisanych na poszczególne postaci i środowiska.
Wyraźnie widać to po decyzjach związanych z realizacją długofalowej strategii komunistycznej.
Początek tego procesu wyznacza decyzja z roku 1981 - o powierzeniu nadzoru nad ministerstwem spraw wewnętrznych Czesławowi Kiszczakowi – oficerowi Informacji Wojskowej, szefowi WSW i II Zarządu Sztabu Generalnego. Człowiekowi Moskwy – najwierniejszemu z wiernych.
Z pewnością, ta nominacja niosła zapowiedź siłowej rozprawy z „Solidarnością”, ale jej głębszy sens wynikał z realizacji planu sowieckiego.
Zadanie Kiszczaka polegało bowiem na skonsolidowaniu wszystkich – wojskowych i cywilnych formacji policji politycznej PRL do walki ze społeczeństwem oraz na rozbudowie sieci agenturalnej. Jeszcze jako szef służb wojskowych, w listopadzie 1980 r. Kiszczak wydał "Wytyczne do planowania działalności WSW na rok 1981", w których nakazał rozbudowę agentury, zarówno w objętych kontrolą WSW jednostkach, wśród żołnierzy i ich rodzin, ale też w obiektach i zakładach przemysłowych.
Według koncepcji przedstawionej przez Golicyna w książce „Nowe kłamstwa w miejsce starych, komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji”, ścisła integracja służb oraz rozbudowa sieci agenturalnej, wytyczały pierwszy etap przygotowań do „transformacji ustrojowej”. W myśl strategii sowieckiej tylko skonsolidowane, „odnowione” służby policyjne, były zdolne podjąć zadanie praktycznej realizacji planów związanych z „pierestrojką” oraz „polskiego eksperymentu” - „drogi do demokracji”.
Od roku 1981 r. wzrost liczebności tajnych współpracowników miał charakter wręcz lawinowy i sięgał blisko 30 proc. rocznie. Dynamika wzrostu z początku lat 80- tych, była porównywalna z pierwszą połową lat 50 -tych ubiegłego wieku. Znamienny był najszybszy wzrost liczby tajnych współpracowników w roku 1982 oraz po zniesieniu stanu wojennego.
W rekordowym, 1984 r. liczba pozyskanych tajnych współpracowników w całym kraju (18 756) była ponad trzykrotnie większa niż liczba wyeliminowanych (5442). Gwałtowny wzrost agentury nie wynikał wyłącznie z poczucia zagrożenia władz komunistycznych przez konspiracyjne struktury „Solidarności”, ale z celowej polityki kierownictwa resortu spraw wewnętrznych.
Kiszczak forsował rozwój sieci agenturalnej, jako podstawowej metody kontroli społeczeństwa. Liczba spraw operacyjnych pod koniec 1984 r. osiągnęła poziom 24 343, tj. zbliżony do stanu z roku 1956 (24 170). W latach 1986–1988 odnotowano dalszy, choć już słabszy wzrost ogólnej liczby TW w pionach operacyjnych SB. Według dostępnych danych cząstkowych oraz wykonanych na ich podstawie szacunków, najwyższy w historii PRL wzrost liczebności tajnych współpracowników nastąpił pod koniec 1988 r., gdy ich liczba sięgnęła niemal 100 tys.
Było to więcej niż w szczytowym okresie tzw. „epoki stalinowskiej”. Jeśliby doliczyć do tej liczby kontakty operacyjne (około 15 tys. w roku 1985), służbowe oraz tzw. lokale kontaktowe, to ogólna ilość osobowych źródeł informacji znacznie przekraczała 100 tys. Dane te należałoby jeszcze uzupełnić o agenturę służb wojskowych. Raport z Weryfikacji WSI wskazywał na blisko 10 tysięcy współpracowników tych służb w roku 1990.
Wszystkie instrukcje operacyjne z tego okresu kładły szczególny nacisk na pozyskiwanie TW i ustanawiały wyśrubowane limity werbunkowe.
Istnieje więc uzasadnione pytanie - o związek rozbudowy sieci agenturalnej z celami komunistycznej strategii podstępu i dezinformacji oraz drogą do budowania podwalin III RP.
Nie ma wątpliwości, że związek taki istnieje, bo ogromna rzesza pozyskanej wówczas agentury miała decydujący udział w procesie „transformacji ustrojowej”, a następnie – w charakterze polityków, biznesmenów, sędziów, dziennikarzy itp.”elity”, umacniała sukcesję komunistyczną. Jeśli do dziś, na różnych stanowiskach odkrywamy kapusiów i współpracowników bezpieki, oznacza to, że Kiszczak dobrze wykonał powierzoną mu robotę.
O wielowątkowych przygotowaniach do „okrągłego stołu” świadczy też tzw.„afera FOZ”, podczas której ludzie służ wojskowych zapewnili sobie środki z kradzieży resztek majątku PRL i zbudowali podstawy swojej „stabilizacji finansowej”.
Przypominam o tych okolicznościach i przedstawiam konkretne dane, by tym mocniej podkreślić, że budowa III RP wymagała angażowania ogromnych środków oraz działań wykraczających poza obszar procesów politycznych.
              To nadzwyczaj ważna konkluzja, której doniosłość podważa wszelkie projekty związane z wizją „demokratycznych zmian” i ma kolosalne znaczenie dla wytyczenia właściwej strategii.
Jeśli „transformacja ustrojowa” była procesem rozpisanym na lata i wymagała wdrożenia złożonych kombinacji operacyjnych oraz angażowania gigantyczny środków, jeśli to państwo zbudowano na fundamencie sowieckiej strategii, przy udziale agentury i policji politycznej, metodą zdrady, szantażu, zabójstw i kłamstw, jak można przypuszczać, że ten patologiczny „stan posiadania” upadnie pod naporem procesów demokracji ?
Niedorzeczna jest myśl, jakoby „zdobycze” tej sukcesji – materialne, polityczne i strategiczne, w wymiarze korzyści osobistych oraz globalnych celów komunistycznej strategii podstępu i dezinformacji, można było odebrać mocą karty wyborczej i legalnych mechanizmów demokratycznych.
Takie wizje – powszechne przecież w „środowisku patriotycznym” III RP i nachalne rozgrywane m.in. przez partię Kaczyńskiego, nie znajdują uzasadnienia w rzetelnej refleksji historycznej i wiedzy o świecie współczesnym.
Są sprzeczne z elementarną logiką, bo proponując środki kompletnie nieadekwatne do celu, ignorują prawdę materialną i historyczną.
Wiara, iż III RP można obalić, tworząc tu jakieś partyjki i podejmując gry w ramach „demokracji parlamentarnej”, jest sprzeczna z wiedzą na temat komunizmu, znajomością metod bezpieki i prawdą o genezie tego państwa.
To, co powstało na fundamencie siły, bezprawia i zbrodni, nie da się pokonać na drodze „konsensusu” i „pokojowych przemian”. Nie po to przeprowadzono wiele skomplikowanych operacji, dokonano licznych zabójstw (zbrodnia założycielska) i zaangażowano tysiące agentów, by efekt tych działań został anulowany z woli wyborców.
Jeśli spojrzymy na konflikty rozgrywane w świecie współczesnym, na próby obalenia różnych reżimów i tyranii, nie znajdziemy sytuacji, w której dokonano tego metodą proponowaną przez mitologów demokracji.
Wprawdzie sukcesja komunistyczna nie musi – wzorem PRL-u – sięgać po przemoc i terror, a wpływy okupanta zostały rozłożone na siłę agentury i dezinformacji, wprawdzie tyranię maskuje się tu dyktatem tzw. „sądów”, partii i tajną akcją służb, a rolę ośrodków propagandy przejęły „wolne media” - w niczym nie zmienia to faktu, że sukcesja komunistyczna czerpie trwałość z metod obcych i wrogich demokracji.
Jeśli ktoś ma świadomość – jak powstawała III RP, jak budowano jej polityczne podstawy, kreowano „autorytety” i fałszowano wybory, jeśli widział zaprzaństwo ówczesnych „elit” i dostrzegał zamysł oszukania Polaków – jakże może dziś twierdzić, że konstrukcję tego państwa można obalić przy pomocy demokratycznych mitów?
Jest w takiej diagnozie ogromny zamęt intelektualny, jest pospolite tchórzostwo – a jeśli bywa głoszona intencjonalnie, z zamiarem własnych korzyści – draństwo i hańba.
Odporność tej sukcesji na zmiany wprowadzane metodami demokracji, nie wynika bynajmniej z siły komunistycznego bękarta. Każda kolejna hybryda jest bowiem słabsza od organizmu rodzicielskiego, a to oznacza, że III RP nie posiada równie mocnego fundamentu jak PRL.
Dynamika tej odporności ma natomiast podstawy w naszym stosunku do magdalenkowego tworu: w wierze, że jest państwem prawa i demokracji oraz przeświadczeniu, iż tylko formuła demokratyczna zapewnia efektywność i legalność działań.
To przeświadczenie i ta wiara, zaszczepione nam terroryzmem semantycznym „ojców założycieli” i umacniane codziennie przez „elity” obecnego państwa, stanowi najskuteczniejszą barierę i chroni III RP przed upadkiem.
Rzecz nie polega bowiem na nadzwyczajnej sile środowisk zarządzających tym państwem, na wszechmocy środowiska byłej „wojskówki” i sprawności agentury, lecz na naszej nieprzemijającej słabości i uleganiu mitologii. To nie figura retoryczna.
Każdy, kto poważnie traktuje swoją robotę, nim podejmie nowe zadanie, dokonuje analizy sytuacyjnej, oblicza koszty, zbiera potrzebne narzędzia, szacuje środki.
Tam, gdzie analiza wykazuje wielki stopień trudności, komplikacji i ryzyka, gdzie można spodziewać się „oporu materii”, ogromnej pracy i kosztów, robotę wykona tylko mistrz i najwyższej klasy fachowiec.
Tam zaś, gdzie jest ona zaledwie rutyną i pozwala wykonać dzieło nędznymi narzędziami, przy użyciu skromnych środków, otwiera się pole dla zwykłych rzemieślników i „złotych rączek”.
Linia obrony sukcesji komunistycznej nie wymaga dziś nawet połowy zasobów, jakich użyto w okresie „transformacji ustrojowej”. Nie wymaga też „mistrzowskiej ręki”, a ci, którzy zarządzają tym państwem w „klubach miłośników cygar”, są zaledwie sprawnymi wyrobnikami.
Stworzono funkcjonalne, wydajne perpetuum mobile, którego siłę napędową stanowią rozliczne mity i pseudo-demokratyczna samodyscyplina Polaków.

           Jest oczywiste, że tak działający system nigdy nie dopuści do udziału w życiu publicznym ludzi o poglądach sprzecznych z dogmatyką III RP. Zepchnie ich na margines, odizoluje i skaże na wykluczenie. Taką praktykę zastosowano już w latach 1988-1991, dokonują „oczyszczenia” przestrzeni politycznej z osób i środowisk przeciwnych paktom „okrągłego stołu”.
Logika tej operacji wynikała bezpośrednio ze strategii komunistycznej lat 1944-56, gdy w ramach instalowania okupacji sowieckiej, likwidowano i zwalczano każdy przejaw polskości, rugując z życia publicznego przeciwników obcego tworu.
Struktura polityczna III RP, w której brak jakiejkolwiek partii lub siły, dążącej do obalenia magdalenkowego porządku, jest widocznym dowodem skuteczności „moderacji”, dokonanej na przełomie lat 90.
Żadna partia i środowisko otwarcie głoszące postulat obalenia III RP i rozprawy z dziedzictwem komunizmu, nie wejdzie w obecny układ polityczny, nie znajdzie dostępu do środków przekazu i źródeł finansowania.
Przeszkodą jest nie tylko zasada konstytucyjna, rozstrzygająca o kształcie ustrojowym tego państwa, zawarta w art.2 konstytucji: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”, a nawiązująca wprost do równie fałszywej normy art. 1.1. tzw. „konstytucji PRL”- „Polska Rzeczpospolita Ludowa jest państwem demokracji ludowej”, ale cała organizacja życia politycznego – z jego narzędziami instytucjonalnym oraz niepodważalnym dogmatem, jakoby tylko demokracja mogła organizować polską państwowość.
Nietrudno dostrzec tu zasadniczą różnicę z zasadami ustrojowymi II Rzeczpospolitej, w których nie narzucano Polakom „jedynie słusznej” formuły demokratycznej i nie rozstrzygano o kształcie ustrojowym. Ostatnia konstytucja wolnej Polski, z 23 kwietnia 1935 r. stanowiła w art.1:
1. Państwo Polskie jest wspólnem dobrem wszystkich obywateli.
2. Wskrzeszone walką i ofiarą najlepszych swoich synów ma być przekazywane w spadku dziejowym z pokolenia w pokolenie.
3. Każde pokolenie obowiązane jest wysiłkiem własnym wzmóc siłę i powagę Państwa.
4. Za spełnienie tego obowiązku odpowiada przed potomnością swoim honorem i swojem imieniem.
Z oczywistych względów, tak skonstruowana ustawa zasadnicza, nie mogła być źródłem prawa dla sukcesji komunistycznej. Brak odniesienia do „demokracji” - sprawdzonej i użytecznej w procesie legalizacji okupacji sowieckiej, niósłby katastrofalne skutki dla III RP:
- groził rozliczeniem zbrodni i zbrodniarzy komunistycznych oraz wykluczeniem ich ze wspólnoty narodowej,
- kształtował zasady prawne według interesu narodowego, a nie dobra beneficjentów sukcesji,
- uniemożliwiał wpływ na system polityczny, obsadę stanowisk i strukturę instytucji państwa,
- podważał gwarancje zachowania władzy „ojców założycieli”,
- pozbawiał narzędzi indoktrynacji i zarządzania „masami”.
Tylko mit demokracji, z jego nieodłącznymi elementami: fikcyjną „władzą suwerena”, „pluralizmem politycznym”, „parlamentaryzmem”, „wyborami powszechnymi”, zasadą „poszanowania praw obywatelskich”, istnienia „opozycji” itp. kanonami, mógł zapewnić trwałość władzy sukcesorów komunizmu. To dostateczny powód, by owa „demokracja” stała się dogmatem III RP i ograniczała nas w dążeniach niepodległościowych.
Ograniczenie to sięga tak daleko, że nie potrafimy już dostrzegać innych dróg, niż ta, na którą wprowadzili nas założyciele tego państwa.
Przeświadczenie, że wystarczy powołać nową partię i wejść z nią w obieg systemu III RP, jest dziś równie powszechne, jak wiara w możliwość pokonania „patologii” na drodze „przemian politycznych”.
Problem z odbiorem proponowanej w tej książce optyki, dotyczy przezwyciężenia naturalnych skłonności naszej percepcji i sprowadza się do odrzucenia zmodyfikowanej „nowej świadomości”.
W czasach okupacji sowieckiej, świadomość ta prowadziła do uznania PRL-u za państwo polskie i „oswojenia” nas z obcym tworem komunizmu.
III RP uczyniła z niej broń stokroć groźniejszą, bo powstały w Magdalence projekt „państwa socjalistycznego nowego typu(nazwa IIIRP w dokumentach SB) kazała uznawać za Niepodległą, zaś rządzące nim mechanizmy, określić mianem prawa i demokracji.
Tak dalece przekonano nas o istnieniu tych wartości, że klasyczne simulacrum – pozorujące zaledwie stan rzeczywisty, okryte zasłoną zdrady, kłamstwa, a nawet zbrodni, zaczęliśmy postrzegać jako domenę wolnej państwowości. Wystarczyła falsyfikacja języka i podważenie podstawowych pojęć, by oszukać nas i wykorzystać nasze marzenia o Niepodległej.
U podstaw tej mistyfikacji leży strach przed zdefiniowaniem PRL-u, komunizmu i jego sukcesorów. Gdyby taka definicja powstała i została przyjęta - z całą konsekwencją, nikt zdrowy na umyśle nie mógłby utrzymywać, że twór powołany w Magdalence jest wolną i niepodległą Rzeczpospolitą.
Jest tu ten sam rodzaj „zaczadzenia bolszewickim fetorem”, o którym mówił Zbigniew Herbert w trakcie rozmowy z Jackiem Trznadlem: „Na początku była mała grupka agentów, którzy uczepili się intelektualistów, a intelektualiści odegrali na cześć „nowego” symfonię patetyczną... To było małe, głupie, nędzne, zakłamane”.
Robić z tego „małego, głupiego, nędznego i zakłamanego” wolną Rzeczpospolitą – jest więcej niż zbrodnią.

17 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze mam pytanie czy nie planuje pan wydać w formie książkowej swoich artykułów z pańskiego bloga, obecna rzeczywistość, którą pan opisuje jest porażająca, niestety większość Polaków nie widzi lub nie chce jej widzieć, a to się na pewno źle skończy. Gdyby zamknięto możliwość czytania tego bloga zostałby w formie książek.
    Pozdrawiam
    Dziękuję
    Anna p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Anno,
      Bedąc blisko tematu książek Pana Aleksandra powiem tak.
      Niezależnie od zapisu na Autora każdy wydawca musi mieć zysk.
      Pan Aleksander wprawdzie nie łudził się nigdy, że jego książki będą konkurowały z "sensacjami polityczno-obyczajowymi", a i ostatni wydawca nia miał co do tego złudzeń, ale z przykrością stwierdzam, że etap "Długiego marszu" związany z promocją - szczególnie - drugiej książki "Obalić IIIRP" nie rokuje nadziei na przyszła współpracę i pozostanie nam powielacz w kuchni i odbudowanie struktur sprzedaży z czasów komuny.
      Jeżeli my nie jesteśmy w stanie "sprzedać" Jego kisążek to nikt tego nie dokona, bo takie a nie inne są warunki. My musimy zastąpić spotkania aurtorskie, twarz w mediach, wywiady w prasie...
      Nie znam drugiego tak pracowitego i zdeterminowanego Człowieka, ale co kiedy On swoją pracę świetnie wykona i... ściana niemożności.
      Być może mnie zbeszta, bo to też Człowiek niezwykłej skromności i honoru który za niemęskie uważa narzekanie. On mierzy się z trudnościami a nie podnosi ich i tylko dlatego ciagle mamy zaszczyt obcować z jego intelektem i efektami pracy w niezwykle trudnych warunkach.

      Czy pani widzi "rosnącą" z dnia na dzień liczbę komentarzy na tym blogu?
      Jedynie na TT po pewnym spadku wzrasta ilość obserwujących.
      To efekt częstszych RT i cytowań.
      Ilu "Ściosów" przybyło na TT?
      Osobiście widuję kilka osób.
      Może uruchomić jakieś konto "rodzinne Ściosów". Policzylibyśmy się :-)

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Anna P,

      Serdecznie Pani dziękuję za tak wyrażoną troskę.
      Nie tylko planuję wydawać teksty w formie książkowej, ale robię to od wielu lat. Te 10 książek widocznych na blogu, w dużej mierze zawiera treści publikowane na bezdekretu. Liczę więc, że zostaną zachowane.
      Sam zaś blog znajduje się na serwerze amerykańskim, co wprawdzie nie chroni go przed „zniknięciem”,ale może nieco utrudnić zakusy cenzorów. Z kolei, „propozycje nie do odrzucenia” dotyczące likwidacji bloga (jakie wielokrotnie otrzymywałem) traktuję z należytym dystansem. Wobec autorów i ich możliwości „perswazji”.
      Pan Mirosław (rodakvision) trafnie przedstawił „problematykę wydawniczą” i obawiam się, że w najbliższym okresie nie powinienem liczyć na znalezienie wydawcy chętnego do promowania takich treści.

      Dziękuję Pani i pozdrawiam

      Usuń
    3. rodakvision - Panie Mirosławie,

      Jeśli napiszę, że bardzo Panu dziękuję, będzie to tylko nieudolna forma odpowiedzi.
      Ale Pan i ja wiemy, że więcej nie sposób napisać.

      Ściskam prawicę.

      Usuń
  2. Panie Aleksandrze Scios!
    Kochamy Pana bardzo - Ja i moja Zona.

    Czolem Wielkiej Polsce!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli autorowi nie zależałoby tantiemach z wydań papierowych można przecież udostępnić w sieci wydania książek w formie e-book.

    OdpowiedzUsuń
  4. PŁK RYSZARD KUKLIŃSKI 1930-2004

    „Nikt na świecie, w ciągu ostatnich 40 lat, nie zaszkodził komunizmowi tak jak ten Polak. To on przyczynił się do utrzymania pokoju”.

    CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!

    Lektura obowiązkowa: A Ścios - artykuły spod tagu "pułkownik Kukliński".

    https://bezdekretu.blogspot.com/search/label/pu%C5%82kownik%20Kukli%C5%84ski

    Pozdrowienia dla Autora i komentujących

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam.

    Na własny użytek kopiowałam wszystkie (chyba nie pominęłam żadnego) wpisy z bezdekretu i skompletowałam sobie - teraz już - w 16 tomów.
    Parzę na półkę. Tylko siedem pierwszych tomów to ze dwie ryzy! :-).

    zamieściłam to na chomiku.
    https://chomikuj.pl/halka76/BEZDEKRETU+-Aleksander+*c5*9aCIOS

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Halko,

      Pani wytycza trudne, ale fantastyczne szlaki dla Maszerujących w #MarszPrzeciwMitom. Jak wspaniale Pani uzupełnia zawarte tutaj propozycje działań: http://www.rodaknet.com/rp_aktualnosci_2017_dlugi_marsz_przeciwko_mitom_start.html

      Co jakiś czas czytam pojawiające się pytania co robić?
      Co chcesz Bracie Polaku byleby dla Polski i w kierunku marszu do Niepodległej.
      Tak jest Pani Halko - idziemy. To jest nasz wybór!

      Szacunek i ukłony

      Usuń
    2. Jeszcze tylko mała sugestia dla Polaków odwiedzających to miejsce.
      Niewątpliwie Ludzi ponadprzeciętnej miary. Prośba właściwie.

      Jak sięgniecie Państwo po link podany przez Panią Halkę i stwierdzicie, że warto te "Roczniki Bezdekretu" ściągnąć, to może ten ogrom pracy Pana Aleksandra będzie dostatecznym i przekonującym argumentem za tym by wesprzeć dowolną darowizną ich Autora.
      Pani Halce raz jeszcze wyrazy podziwu i podziękowania i prośba o zgodę na umieszczenie "Roczników" na stronie RODAKA.

      Z góry dziękuję pozdrawiając wszytkich prawych Gości tego Bloga

      Mirosław Rymar

      Usuń
    3. To "Vademecum skauta" musi mieć podczas marszu każdy, kto zdecydował się/ zdecyduje się maszerować.

      PS.
      Piszę do Pana, mając na głowie swój bajerancki kapelusz (machając do Pana) i okulary przeciwsłoneczne. Przywdziałam się tak jeszcze dlatego, bo jeden gnojek opisał mnie na fejsie, że chodząc przez wichę cytuję tego tłuka teraz dokładnie "kambojskim kapeluszu i ciemnych okularach", uznał to za taką hańbę dla wsi, że przebiłam tym w jego odczuciu jego braciszka, który odstawiał u Drzyzgi opowieści nt swoich fantazji erotycznych, wcale nie z domniemanej pzeszłości ;)

      Usuń
    4. Szanowni Panowie: P. Aleksandrze i P. Mirosławie.

      Jestem nieco w konfuzji.
      Kiedy przez lata tak nieskrępowanie "targałam" sobie z Pańskiego bloga tę "wiedzę tajemną":
      - doskonałe analizy świata geopolityki,
      - rozwikłane, mroczne tajemnice prawdziwej, powojennej historii Polski,
      - strategiczne plany, jak rozgrywać bydlaków,
      Tak lajtowo nazwałam Pańskie MONUMENTALNE DZIEŁO Vademecum skauta - proszę mi nie mieć tego za złe.

      I kiedy zamieściłam "je" na chomiku, to do głowy mi nie przyszło, by pytać Pana o zgodę... Po prostu zamieściłam, by może jeszcze tą drogą dotrzeć do Polaków.

      Zatem jeśli chodzi o moją zgodę (ależ się porobiło;)) na umieszczenie "Roczników" z mojego chomika na "stronie RODAKA'a, to jak najbardziej się zgadzam. I mam niewypowiedzianą radość, że mogę tym drobnym czynem, dołożyć się do ogromu pracy, którą na codzień obaj Panowie wykonujecie. A wszystko po to, by Polska stała się Niepodległa i nasza!!!

      Pozdrawiam wszystkich Polaków i Rodaków.

      PS.
      Jestem pewna, że większość stałych czytelników kopiuje wpisy z tego bloga, wiedzeni intuicją, instynktem, przenikliwością, powinnością... Chociażby ten człowiek, co wpisy z Bezdekretu przerobił na pliki mp3 (część z nich jest również na moim chomiku) i można je sobie słuchać do woli, jadąc choćby autkiem :)

      Ps2
      Eh byłoby super gdyby te tomy miały jeszcze indeksowanie - tagi jak na Bezdekretu.

      Usuń
    5. Pani Halko,

      Ten ogrom pracy wart jest wsparcia Aleksandra Ściosa WARTO PRZECZYTAĆ - GRAFIKAWARTO PRZECZYTAĆ - GRAFIKAWARTO PRZECZYTAĆ - GRAFIKA
      "ROCZNIKI BEZDEKRETU", czyli "Vademecum skauta" zgomadzone przez Panią Halkę Ścios
      Tutaj znajdziecie Państwo wszystkie teksty Aleksandra Ściosa wraz z komentarzami, które ukazały się na Jego blogu BEZDEKRETU.
      Ściągaj i wspieraj Autora na którego w IIIRP "tej zmiany" jest totalny zapis. http://www.rodaknet.com/rp_aktualnosci_2017_dlugi_marsz_przeciwko_mitom_roczniki_bezdekretu.html

      Raz jeszcze w imienu Maszerujacych i wszystkich Odwiedzających to niezwykłe Miejsce serdecznie dziękuję i chylę kapelusza :-)

      Ps
      Obiecuję nie odzywać się już pod tym tekstem.

      Usuń
  6. Sir Alexander & All


    A może zamiast się złościć spróbujmy tak? - U mnie działa! :-)

    Iweta, Lizeta, Mizeta, Żaneta, ŻORŻŻŻETA... => KLIK


    Pozdrowienia miłe

    OdpowiedzUsuń
  7. ALBO TAK?

    => KLIK! :))

    PS. Specjalne pozdrowienia dla pana Marcina Is. :-))

    OdpowiedzUsuń
  8. Panie Aleksandrze,
    Śledząc pańskie teksty od kilku lat trafiam na pewną niekonsekwencję.
    Pisze Pan: „Jeśli ktoś ma świadomość – jak powstawała III RP, jak budowano jej polityczne podstawy, kreowano „autorytety” i fałszowano wybory, jeśli widział zaprzaństwo ówczesnych „elit” i dostrzegał zamysł oszukania Polaków – jakże może dziś twierdzić, że konstrukcję tego państwa można obalić przy pomocy demokratycznych mitów?
    Jest w takiej diagnozie ogromny zamęt intelektualny, jest pospolite tchórzostwo – a jeśli bywa głoszona intencjonalnie, z zamiarem własnych korzyści – draństwo i hańba.”

    W innym tekście pisze Pan natomiast: „wydarzenia z roku 2005 i wybór Lecha Kaczyńskiego na prezydenta, należałoby uznać za klasyczny błąd systemowy.”
    Jednak, aby ten błąd mógł się wydarzyć, Lech Kaczyński musiał wystartować do wyborów. Czy był wówczas „zhańbionym draniem”, czy „pospolitym tchórzem”? Czy Lech Kaczyńskie nie miał świadomości jak powstała IIIRP? Przecież był obecny w Magdalence jak i w obradach okrągłostołowych, a więc nie tylko wiedział, ale czynnie budował polityczne podstawy „państwa socjalistycznego nowego typu”, kreował „autorytety”, przyłożył się do sfałszowanych wyborów, itd.
    W tym kontekście należy uznać, że Lech Kaczyński był jedynie „rewizjonistą”, którego działanie zaczęło być „poważną przeszkodą dla strategii komunistycznej i strategicznego programu dezinformacji”. Logiczną konsekwencją takiego założenia jest stwierdzenie, że da się w IIIRP zdobyć stanowisko w drodze wyborów. Inną sprawą jest skuteczne wykorzystanie tego stanowiska przeciwko systemowi, a więc zdobycie władzy. Stratedzy układu doskonale to rozumieją i prezydentura Komorowskiego była im zapewne potrzebna, by w system wbudować coś, co można nazwać mechanizmem „samoregulacji”(a może poczekać na obowiązywanie traktatu lizbońskiego?). Być może spokojne na Kremlu przyjęcie wygranej pana Dudy w wyborach prezydenckich nie miało nic wspólnego z osobą PAD, a było obrazem wiary w skuteczność owej „samoregulacji”, której efekt zobaczyliśmy w wetach prezydenta. Pytaniem otwartym pozostaje, co stanowi tę „samoregulację”, że zdeterminowała ona nie tylko postawę prezydenta, ale spowodowała całkowitą kapitulację PiS i wprowadzenie na scenę Morawieckiego (z wszystkimi innymi zmianami w rządzie)? Pewną wskazówkę daje nam fakt ustania szeregu dziwnych „wypadków”, kolizji itp. po zmianie rządu. Jeżeli do korekty zachowań potrzebne były akty terroru, system nie jest idealny. Inną wskazówkę znajdziemy w książce A. Golicyna. Pisał on, że do fazy finałowej będzie mogło dojść, gdy Europa będzie już wystarczająco socjalistyczna i jeżeli tak jest, to rolę bezpiecznika może odgrywać TSUE, a groźba europejskich sankcji jest gwarantem wykonywania jego wyroków. Polska gospodarka jest w takim stopniu uzależniona od unijnych dotacji i decyzji politycznych zapadających w Brukseli, że uświadomienie J. Kaczyńskiemu efektów takich sankcji z zademonstrowaniem w grudniu 2016 drogi pozbawienia go rządu, mogło wystarczyć do utrącenia ze stanowiska MON jedynej osoby zagrażającej komunistycznej strategii poprzez niedopuszczenie do wypchnięcia z Europy NATO.
    Konkluzja z powyższego jest taka, że o ile jesteśmy w stanie zdobyć władzę w drodze wyborów, to samo zdobycie władzy byłoby dopiero początkiem. Wolność musimy okupić i ceną w dzisiejszym świecie nie musi być krew, może być pot. Pot z pracy, której efekty zjadać będą inni. Próba wyemancypowania, uzyskania realnej niepodległości z całą pewnością spotka się z zaciekłym atakiem wszystkich środowisk, które korzystają na obecnej sytuacji, a więc międzynarodowy biznes, świat finansów i oczywiście zarządzana przez Niemcy UE. Oznacza to, że pierwsze miesiące przyniosą gwałtowne i całkowite załamanie gospodarki. Zamieszki na ulicach i pauperyzację społeczeństwa. Nietrudno sobie wyobrazić, że rząd, który do tego doprowadzi, musi dysponować niebotycznym poparciem i zaufaniem, aby przetrwać. PiS takiego poparcia nie ma i nigdy miał nie będzie.
    Z wyrazami szacunku

    OdpowiedzUsuń

  9. Panie Aleksandrze, urlop, czy mamy zacząć się martwić?

    OdpowiedzUsuń