Kto i jak zbadał, czy afera marszałkowa i zawiązany
wówczas sojusz rosyjskiej agentury ze służbami III RP, miał, czy też nie miał
wpływu na działania zmierzające do zastawienia pułapki smoleńskiej i doprowadzenia
do śmierci 96 Polaków?
Czy bez gruntownego śledztwa, w sprawie relacji
ludzi WSI z politykami PO-PSL oraz ustalenia, jaki wpływ miały te relacje na
działania związane ze Smoleńskiem, można
myśleć o rozwikłaniu tajemnic zamachu lub rozprawie z obcą agenturą?
Skoro w latach 2007-2008, prowadzono brutalną operację
wymierzoną w członków Komisji Weryfikacyjnej WSI, podczas której dopuszczono
się szeregu poważnych przestępstw, zaś B. Komorowski usilnie zabiegał o dostęp
do aneksu i nie cofnął się przed atakami na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, skoro
środowisko WSI tak wielką wagę przywiązywało do dyskredytacji tajnego dokumentu,
a w latach późniejszych doradzało jego całkowite zniszczenie – czy tę tematykę
wolno uważać za nieistotną, w perspektywie wydarzeń, które rozegrały się w 2010
roku?
Czy w latach poprzedzających Smoleńsk, mogło dojść
do równie dynamicznej działalności ludzi b. WSI oraz reaktywacji ich wpływów,
gdyby B. Komorowski poniósł odpowiedzialność za udział w aferze marszałkowej i
nie mógł kandydować na stanowisko prezydenta?
Jeśli były lokator Belwederu oraz ludzie z kręgów
WSI, posiadają informacje na temat zawartości aneksu i wiedzą, co naprawdę
wydarzyło się 10 kwietnia, podczas, gdy Polakom odebrano prawo do posiadania
tej wiedzy, jakie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego tworzy taka dysproporcja
oraz związana z nią możliwość prowadzenia gier i kombinacji operacyjnych przez
środowisko b. WSI?
Każde z pytań, związanych z aferą marszałkową, procesem likwidacji WSI oraz aneksem do
Raportu z Weryfikacji, pozostanie bez odpowiedzi.
Wbrew logice i elementarnym zasadom bezpieczeństwa
uznano, że najważniejsza afera okresu rządów PO-PSL nie zasługuje na uwagę, a
Polacy nie mają prawa poznać zawartości dokumentu, o który w latach ubiegłych toczyły
się dramatyczne rozgrywki.
Nad wspólną decyzją
prezydenta Dudy i prezesa Kaczyńskiego o nieujawnianiu treści aneksu, ciąży
odium niewyjaśnionych spraw, nierozpoznanych zagrożeń, ale też pospolitych kłamstw i manipulacji.
Bo też - jakim imperatywem musiał kierować się
Jarosław Kaczyński, jeśli w kwestii tak zasadniczej dla naszego bezpieczeństwa,
pozwolił sobie na deklarację sprzeczną z wcześniejszymi oświadczeniami?
„Ja należę
do nielicznych ludzi, którzy czytali aneks.
Naprawdę lepiej będzie, jeśli nie zostanie opublikowany. To jest moje
głębokie przeświadczenie” – oznajmił prezes PiS, podczas zjazdu Klubów
„Gazety Polskiej” w Spale, 14 listopada br.
Jednak dwa lata wcześniej, podczas wywiadu w "Rozmowach
niedokończonych" TV Trwam z 26 marca 2015, na pytanie prowadzącego: „jaki jest problem z aneksem i z
Bronisławem Komorowskim” – pan
Kaczyński przyznał, że nie zna treści tajnego dokumentu:
„No cóż, ja
tu też niestety mogę się odwoływać do tajemnicy, przy tym ja pamiętam, ja tego
aneksu nie zdołałem przeczytać. Byłem premierem i tylko wtedy miałem takie
prawo ale to przy końcu mojego urzędowania zostało dostarczone i miałem tyle
różnych innych zajęć, że po prostu nie dałem rady”.
Czytał więc czy nie czytał? A jeśli czytał, to
kiedy, skoro po roku 2007 nie miał już żadnych uprawnień do zapoznania się z tajnym
dokumentem?
Ponieważ
prezes PiS, dla usprawiedliwienia decyzji o ukryciu aneksu, powołuje się na swoją
opinię, doświadczenie i autorytet – są to niezwykle ważne pytania.
Gdy przed kilkoma dniami ujawniłem te mocno zagadkowe
okoliczności, nie znalazły większego zainteresowania wśród wyborców pana
Kaczyńskiego. Domorośli objaśniacze intencji pana prezesa, fachowcy od jego
retoryki i składni gramatycznej, łatwo rozgrzeszyli tak oczywiste antynomie.
I choć w
każdym normalnym państwie, te sprzeczne deklaracje, złożone przez szefa partii
rządzącej w sprawie fundamentalnej dla bezpieczeństwa obywateli, wywołałyby reakcje
medialne, nikt nie odważył się podjąć tematu.
Podobnie, jak nikt nie zapytał – jaki wpływ na
sprawy polskie będzie miała decyzja o ukrywaniu przed Polakami informacji
znajdujących się w aneksie? Co takiego zawiera ten dokument, że zdaniem Dudy i
Kaczyńskiego, pochodząca zeń wiedza może ”zaszkodzić” Polakom?
Po wypowiedzi prezesa PiS i oświadczeniu rzecznika
prezydenta, wielu z tych, którzy do niedawna domagali się publikacji aneksu,
uznało dokument za nieistotny i niewarty uwagi.
Inni, choć przez lata gardłowali o aferze
marszałkowej i domagali od Komorowskiego ujawnienia aneksu, nagle pogrążyło się
w milczeniu i zapomniało o wadze tych tematów.
Ponieważ opinii nieszczęśników, którzy (rzekomo)
własne poglądy zamieniają na pustosłowie jakiegoś polityka, nie warto traktować
poważnie, ludzie rozumni nadal powinni szukać odpowiedzi.
Wbrew temu, co utrzymują głupcy i ludzie złej
woli, nie uważam publikacji aneksu za „remedium” na polskie problemy i nie
przypisuję temu dokumentowi mocy pokonania układu mafijnego.
Już publikacja Raportu z Weryfikacji WSI dowiodła,
że sprawność aparatu propagandy znacząco przewyższa dążenie do prawdy i
potrzebę wiedzy na temat otaczającej nas rzeczywistości. Następnego dnia, po
opublikowaniu 374 stronicowego Raportu, opatrzonego obszernymi aneksami, podano
opinii publicznej wyniki tzw. „sondażu”, z którego miało wynikać, że 44,9 proc.
Polaków ocenia dokument jako niewiarygodny, 31,2 proc. - za wiarygodny, zaś
18,7 proc.-nie ma zdania na temat dokumentu.
Jeśli Bronisław Komorowski, którego nazwisko
pojawia się blisko 60 razy na kartach Raportu, nadal był uważany za rzetelnego
polityka, a nawet został wybrany prezydentem III RP, jest w tym dowód skrajnej głupoty
Polaków, ale też prymatu propagandy nad faktami.
Niewykluczone, że również publikacja aneksu nie
wywołałaby większego zainteresowania, niż jednodniowe „newsy’ i „sensacje”,
jakimi karmi się Polaków w rządowych mediach. Ujawnienie aneksu, mogłoby
spowodować chwilowe „wzmożenie”
elektoratu i podwyższenie emocji społecznych, ale nie wiązałbym z tym
wydarzeniem szczególnych nadziei.
Na przeszkodzie stoi brak woli politycznej do
rozprawy ze środowiskiem b. WSI.
Wyklucza to możliwość wykorzystania aneksu do
likwidacji obcych wpływów. Również deficyt wolnych mediów i fatalna kondycja
intelektualna środowiska dziennikarskiego, skutecznie blokowałyby próby przekazania
Polakom takiej wiedzy.
Przyjmuję więc za pewnik, że ten układ rządzący
nigdy nie opublikuje aneksu ani nie podejmie walki z najpoważniejszym
zagrożeniem. Komorowski ani żaden inny polityk PO i PSL, nie poniosą
odpowiedzialności za uczynienie z mojego kraju domeny bezprawia i obcych intryg.
W odróżnieniu od rządowych apologetów, pamiętam
wypowiedzi i deklaracje polityków PiS z lat ubiegłych, mam zatem prawo pytać o
przyczynę takiej skazy i dostrzegać ją w jedynie sensownym wyjaśnieniu: porozumieniach
gwarantujących nienaruszalność wpływów środowiska WSI. Tylko one tłumaczą ponowne
ustanowienie ośrodka prezydenckiego gwarantem statusu III RP i wyjaśniają powody
rezygnacji PiS z dokonywania realnych zmian.
Kto chce wierzyć w mitologie i „strategie”
Kaczyńskiego – jego sprawa.
Są natomiast dwa, podstawowe powody, dla których
Polacy powinni mieć prawo poznania aneksu.
Po pierwsze dlatego, że ta wiedza jest zaledwie
skromną i dalece niedostateczną rekompensatą za ośmioletni okres hańby i
upokorzeń, jakich doświadczaliśmy podczas rządów PO-PSL. Polacy mają prawo
wiedzieć – kto jest kim oraz poznać kulisy wydarzeń, które wykreowały menażerię
rozmaitych „autorytetów”, biznesmenów” i „polityków” III RP – z nadania Moskwy.
Po tym, co wydarzyło się w Smoleńsku, po latach
bezprawia i bezkarności – ta wiedza jest nam należna.
Po wtóre dlatego, że ujawnienie mechanizmów
działania środowiska WSI – to najpotężniejsza broń. Dla tych, którzy swoje
wpływy budują na tajnych relacjach i z roli „strażników tajemnic” uczynili oręż
szantażu, korupcji i rozdzielnictwa władzy - jawność jest zabójcza. Pozbawia tchórzy
i łotrów najważniejszego atrybutu, jakim próbują zniewalać Polaków.
O tym zaś, co zawiera
aneks, możemy wnioskować wyłącznie na podstawie relacji osoby najbardziej
wiarygodnej w tej kwestii.
W programie TVP1,
„Kwadrans po ósmej” z dnia 15 października 2007, Antoni Macierewicz odpowiadał
m.in. na pytania – co znajduje się w aneksie:
„Tutaj nie
wszystko mogę powiedzieć. Albo dokładniej rzecz biorąc mogę odpowiedzieć tylko
ogólnikowo. Skupia się on na działaniach gospodarczych, czy antygospodarczych,
lepiej by powiedzieć, byłych WSI. Skupia się na pokazaniu w jak wielkim stopniu
gospodarka polska była przez nie spenetrowana i manipulowana.(…) Polegało to na
wchodzeniu w struktury gospodarcze i forsowaniu pewnych przedsiębiorstw,
odsuwaniu innych przedsiębiorstw, dążeniu do zawłaszczenia niektórych sfer
gospodarki narodowej. (…)Na pewno chodziło o finanse, na pewno chodziło o
telekomunikację, na pewno chodziło o sprawy związane z szeroko rozumiana
komputeryzacją.”
Dwa dni później, Antoni Macierewicz w wywiadzie
dla "Rzeczpospolitej" ujawnił, że w aneksie znajdą się m.in. nazwiska
byłych ministrów obrony - Bronisława Komorowskiego z PO oraz Jerzego
Szmajdzińskiego z SLD, jako osób odpowiedzialnych za działania WSI.
Można przyjąć, że oświadczenie Komorowskiego,
złożone podczas sądowych zeznań w
sprawie afery marszałkowej – „aneks jest
wymierzony we mnie”, opiera się nie tylko na bezpośredniej wiedzy ówczesnego
lokatora Belwederu, wynikającej z lektury tajnego dokumentu, ale znajduje
potwierdzenie w jego treści.
W programie „Kwadrans
po ósmej” z 30 października 2007 roku, Antonii Macierewicz powiedział również o
ewentualnych skutkach publikacji aneksu:
„Doniesień o
przestępstwie, wystąpień do prokuratury będzie co najmniej kilkanaście,
podobnie jak w raporcie. Sądzę, że będzie to obejmowało kilkadziesiąt, a może i
więcej osób. Tu trzeba sobie zdawać sobie sprawę, że jest to duża skala, bo tu
chodzi przede wszystkim o nadużycia w gospodarce ciągnące się od sprawy FOZZ,
przez kwestie związane z wielkimi przetargami w wojsku, to jest kwestia
miliardów złotych, które w różny sposób były rozdysponowane.”
Z kolei, w wywiadzie, udzielonym „Naszemu
Dziennikowi” 7 listopada 2007 roku, szef Komisji Weryfikacyjnej ujawnił
niezwykle ważny aspekt tajnego dokumentu:
„Druga
sprawa, na którą chciałem zwrócić uwagę, to właśnie kwestia tzw. kierunku
rosyjskiego. Kierunek rosyjski w sposób oczywisty był w minionych latach nie
tyle lekceważony przez poszczególne komórki i żołnierzy, co wręcz blokowany.
Spotykał się z dywersją ze strony centrali, która marnotrawiła lub wręcz
sabotowała prace tych jednostek organizacyjnych, które taką problematyką się
zajmowały”.
Na pytanie: „Czy
w trakcie prac Komisji Weryfikacyjnej zebrano dokumenty potwierdzające realny
wpływ - wskazywanych przez pana powiązań - z jednej strony szkoleń
funkcjonariuszy WSI przez rosyjskie GRU, z drugiej - ścisłych kontaktów WSI z
rosyjskim wywiadem?” – Macierewicz odparł:
„Moja
odpowiedź brzmi - tak! I będzie to dostępne opinii publicznej, szeroko
zaprezentowane w tzw. aneksie do Raportu z likwidacji WSI”.
Antoni Macierewicz oświadczył również:
„Sprawy
dotyczące sektora gospodarki rzeczywiście odgrywają główną rolę w aneksie do
Raportu z weryfikacji WSI. To główne zagadnienia, ale nie jedyne. Niestety, nie
pojawiła się w nim kwestia Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Nie oznacza to
jednak, że ta sprawa pozostanie bez wyjaśnienia. NFI to tak olbrzymia
problematyka, iż nie bylibyśmy w stanie się nią zająć bez pozostawienia na boku
innych, równie ważnych kwestii. Z tego powodu NFI zostały pozostawione do
omówienia w ramach osobnego raportu.”
Pytany – „Czy
Komisja Weryfikacyjna przygotuje jeszcze aneks dotyczący działań WSI w stosunku
do mediów?, Macierewicz odpowiedział:
„To prawda.
WSI prowadziły intensywne działania na polu medialnym, często skuteczne. To, że
przygotowany został aneks dotyczący działań WSI na polach gospodarczych, nie
oznacza, że komisja nie badała sprawy inwigilacji mediów i dziennikarzy przez
WSI oraz oddziaływania tej służby na media. Myślę, że taki aneks pojawi się
jeszcze w tym roku. Będzie to prezentacja szokująca i zaskakująca, która
dobitnie pokaże, jak olbrzymi wpływ na media miały WSI.(…)
To się
potwierdza w toku badań prowadzonych przez Komisję Weryfikacyjną. Ale tym
razem, w kolejnym aneksie, o którym rozmawiamy, zostanie opisana jedna
konkretna kwestia. Ujawniona zostanie sprawa pokazująca zakres działań i metody
używane przez WSI dla promowania pewnej koncepcji ważnej dla tego środowiska, i
co się z tym wiąże - brutalnego niszczenia instytucji najważniejszej w polskim
doświadczeniu historycznym i narodowym. Drugi aneks do Raportu z weryfikacji
WSI pokaże działania WSI wymierzone przeciwko Kościołowi katolickiemu w Polsce.(…)
Ma to ścisły związek z wielką operacją przeciwko Kościołowi jaką realizowały
WSI w przeszłości.”
Te i wiele innych
wypowiedzi Antoniego Macierewicza, składają się na czytelny obraz aneksu – jako
dokumentu niezwykle ważnego, z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego.
Głównie w obszarze gospodarczym, który (zgodnie z deklaracjami PiS) jest dziś priorytetem
dla polityków tego ugrupowania. Są w tych wypowiedziach również anonse
kolejnych uzupełnień (aneksów), do których sporządzenia nigdy nie doszło.
Przypomnę, że po wygranych przez partię Tuska
przyspieszonych wyborach, reżim PO-PSL natychmiast zablokował dalsze działania
Komisji Weryfikacyjnej i doprowadził do zakończenia procesu likwidacji WSI. Przez
kolejne osiem lat, reżim ten, nie tylko dążył do reaktywacji i umocnienia
wpływów „wojskówki”, ale na tym środowisku opierała się władza głównego
gwaranta patologii III RP – ośrodka prezydenckiego.
Oznacza to, że opisany w aneksie do Raportu z
Weryfikacji stan faktyczny z zakresu „działań
WSI na polach gospodarczych”, został de facto „zamrożony” na roku 2007. Później,
mogło być tylko gorzej.
Wagę tej tematyki dostrzegał przed laty Jarosław
Kaczyński, gdy w „Sygnałach dnia” PR1, z 8 lutego 2008 roku mówił:
„W Polsce
jest jakaś potężna partia Wojskowych Służb Informacyjnych. Chciałbym móc tę
partię dokładnie poznać i zanalizować przyczyny działania ludzi, którzy
zaciekle bronią instytucji, która była bezpośrednią kontynuacją w istocie filii
GRU, bo tak to było. Polskie służby wojskowe były szczególnie mocno podporządkowane
Związkowi Sowieckiemu, czyli rosyjskim służbom specjalnym wojskowym GRU.”
W tym samym programie, z 15 sierpnia 2008, prezes
PiS stwierdził:
„WSI jest na
pewno potężnym lobby w Polsce w dalszym ciągu. Tutaj Antoni Macierewicz ma
rację, bo on o tym mówił, i lobby, które odzyskało wpływy i takie poczucie
pewności siebie po dojściu do władzy Platformy Obywatelskiej”.
Na pytanie prowadzącego – „A czy rozwiązanie WSI – tak wynika – nie zniszczyło takiej
podmiotowości tej służby, że ona wciąż działa jako podmiot? Nie ma już szyldu,
nie ma akceptacji państwa wprost, ale jest podmiotem”, Kaczyński udzielił
jednoznacznej odpowiedzi:
„Nie działa
jako podmiot, ale z całą pewnością jest lobby. To jest chyba najlepsze
określenie. Ten proces, proces likwidacji WSI powinien być kontynuowany, a nie
tylko że nie jest kontynuowany, tylko – można powiedzieć – jest kontestowany,
dzisiaj także przy pomocy metod tego rodzaju, o którym właśnie rozmawiamy. To
jest w najwyższym stopniu niepokojące, bo nie ma najmniejszych wątpliwości, że
przy tym, co nazywamy transformacją, wielką rolę odegrały służby specjalne, w
tym być może największa – właśnie wojskowe służby specjalne, Wojskowe Służby
Informacyjne.”
Zadziwiające, że
człowiek, który w roku 2008 doskonale dostrzegał zagrożenia związane z odbudową
wpływów WSI i widział potrzebę
kontynuowania procesu likwidacji tej służby, po dojściu do władzy w roku 2015,
kompletnie zaniechał takich planów i nie podjął żadnych działań wymierzonych w środowisko
„wojskówki”.
Jak wytłumaczyć, że właśnie w tych sprawach i wszędzie
tam, gdzie pojawia się kwestia odpowiedzialności B. Komorowskiego lub można
dostrzec cień "długiego ramienia Moskwy”, od czasu „dobrej zmiany” panuje
złowroga cisza i ujawnia się niechęć do podjęcia tych tematów? Kto chciałby
dostrzegać w tym wyraz jakiejś „strategii” Kaczyńskiego, ten niczego nie
zrozumiał z wydarzeń ostatniej dekady.
Skoro, zdaniem prezesa PiS, jeszcze dziewięć lat
temu, WSI było „na pewno potężnym lobby w Polsce”, a przez kolejne
siedem lat władzę sprawował układ wzmacniający wpływy tego lobby, zaś w
Belwederze zasiadał polityczny patron WSI - jakim cudem, w roku 2015 te
zagrożenia miałyby zniknąć? Kto i jakimi metodami to sprawił?
Jeśli w roku 2008 prezes PiS dostrzegał
konieczność kontynuowania procesu likwidacji WSI, „które odzyskało wpływy i takie poczucie pewności siebie po dojściu do
władzy Platformy Obywatelskiej”, co zmieniło się do roku 2015, gdy jego
partia i prezydent Duda objęli pełnię władzy?
Nie spodziewam się, by
ktokolwiek z tych, którzy manipulują moimi tekstami i próbują udowadniać,
jakobym oskarżał Kaczyńskiego o agenturalne związki z WSI, miał odwagę zmierzyć
się z takimi pytaniami.
Fakt, że w obszarze tej tematyki, nie ma dziś
sensownej dyskusji, nie jest bynajmniej wyrazem trzeźwości intelektualnej
luminarzy rządowych mediów, lecz dowodem, że strach i koniunkturalizm zawsze
kierują miernotami.
Można uznawać prymat oświadczeń pana Kaczyńskiego
nad zapisami ustawy (publikacja aneksu jest obligatoryjna), a nawet wierzyć, że
„lobby WSI” zniknęło pod wpływem zaklęć polityków „dobrej zmiany”, ale wiarą
półgłówków nie można rozwiązać rzeczywistych problemów i zagrożeń.
Zablokowanie publikacji aneksu oznacza, że nadal
chronione są interesy środowiska najbardziej wrogiego polskości i nadal ma ono
prawo dyktować nam warunki. Cokolwiek powie pan Kaczyński i jakkolwiek
długo będzie milczał pan Duda, ukrywanie aneksu i cisza wokół afery
marszałkowej, są korzystne wyłącznie dla b. WSI.
Ci politycy, nie dlatego bronią nam dostępu do
prawdy, że mogłaby ona wprowadzić zło, niepokój lub wojnę, ale dlatego, by zło
było chronione, a niepokój i wojna nadal należały do arsenału, jakimi dysponują
Obcy.
Taką decyzją, Kaczyński i Duda pokazują, że boją
się tych milionów Polaków, którzy uwierzyli w „dobrą zmianę”. A nie tylko boją,
ale tymi milionami gardzą, bo stokroć dla nich ważniejsza jest dyspozycja „zachowania równowagi”.
Nieważne – czy wydana przez łobuzów w brązowych butach czy łobuzów ubranych w
fiolety.
Nie nam ona służy.
Dlatego aneks nie jest – jak wołają głupcy i
utrzymuje agentura, jakąś ”puszką Pandory”, z której ulecą na Polaków
nieszczęścia i troski.
Ujawnienie tej wiedzy ( i nie tylko tej) byłoby
raczej zamknięciem prawdziwej „puszki Pandory”, którą wylali na Polskę komunistyczni
bandyci i ich agentura, podczas libacji w Magdalence.
Wylali, nie zostawiwszy nawet nadziei.
28 czerwca 2008 roku,
podczas konferencji prasowej w Szczecinie poświęconej wyrokowi Trybunału
Konstytucyjnego w sprawie WSI, Jarosław Kaczyński dramatycznie pytał:
„Kto może
być zainteresowany tym, że aneks nie jest publikowany? Ci, którzy mają jakieś
powody do obaw. W wyjaśnieniach prawniczych bardzo ważne jest pytanie: czyj
interes? Sądzę, że warto, by tutaj takie pytanie postawić”.
Ostatnia nadzieja w Macierewiczu i jego ludziach. Bączku, Kowalskim, Marasku, Cenckiewiczu, Woyciechowskim, Lwie-Mirskim i innych. Oni rozumieją zagrożenie.
OdpowiedzUsuńDobry wieczór,
UsuńCzy Państwa zdaniem odwołanie P. Woyciechowskiego z funkcji prezesa PWPW dwa tygodnie temu jest wstępem do szerszej akcji przeciwko Min. Macierewiczowi?
https://www.pwpw.pl/Aktualnosci/2017/10/Oswiadczenie_pwpw_s_a__2.html
http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/blaszczak-idzie-na-wojne-z-macierewiczem-kulisy-odwolania-prezesa-pwpw_1023280.html
Cała akcja związana z podłuchiwaniem związkowców PWPW, wątek związany z P. Wrońskim wyglądają b. ciekawie.
http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/byly-esbek-przeswietla-pracownikow-pwpw/sksynx6
http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/piotr-wronski-potwierdza-doniesienia-faktu-puscily-mu-nerwy/s20cb24
Bardzo interesująco wygląda także ekspresowy tryb odwołania P. Woyciechowskiego.
Poranny artykuł w Fakt: http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/podsluchani-kto-nagral-zwiazkowcow-z-pwpw-w-kawiarni-bombonierka/weklfqs
Oświadczenie Zarządu PWPW tego samego dnia:
https://www.pwpw.pl/Aktualnosci/2017/10/Oswiadczenie_pwpw_s_a.html
Posiedzenie Rady Nadzorczej 16 października i szybka, zdecydowana decyzja pomimo kuriozalności całej sytuacji - wg Faktu Zarząd PWPW miał podsłuchiwać związkowców w restauracji, po czym wysłał do tychże związkowców nagrania mailem. Trudno uwierzyć aby Woyciechowski mógł zrobić coś tak głupiego...
Pozdrawiam, JL
Janusz Litwos
UsuńBardzo jestem ciekawa, co Panu odpowie Aleksander Ścios. Moim zdaniem - jeżeli oczywiście to wszystko prawda i pan Woyciechowski do ochrony kontrwywiadowczej i rozmów kwalifikacyjnych w PWPW rzeczywiście zatrudnił esbeka [7 lat w SB, później 23 lata w UOP i AW na kierunku rosyjskim (!)] - to kwestia maili jest naprawdę drugorzędna. Dyskwalifikująca jest współpraca z "fachowcem z SB" przy newralgicznej dla każdego państwa emisji pieniądza.
Pozdrawiam Pana
1. Co obiecał Jarosław Kaczyński patronom z WSI?
OdpowiedzUsuń2. Co obiecali patroni?
3. Wystawienie Dudy i Szydło dawało JK - przez jakiś czas - pewne możliwości operacyjnego migania się od danych obietnic. Sprawę popsuły haki wojskówki na PAD. Czy to haki obyczajowe? Jednak, aby JK czuł się zobowiązany poprzez takie haki do powolności, te haki muszą również dosięgać jego. Romans bratanicy - o ile miał miejsce - to za mało. Bo jeśli założyć, że to jest właśnie ten powód, to byłoby rzeczą haniebną poświęcić Polskę dla dobrego imienia rodziny. Taki scenariusz nie wydaje się prawdopodobny. Co - konkretnie - łączy JK i PAD w podatności na perswazję patronów?
4. Kiedy zostały dokonane ustalenia z patronami? Na ilu spotkaniach, w jakim składzie osobowym?
5. Dlaczego dotąd Aneks istnieje? Dlaczego nie został sfalsyfikowany? Czy dlatego, że oceniono, iż w aktualnym stanie układu sił w sądach i wojsku, a także w dysponowanym kapitale, lepiej utrzymywać jego istnienie, zaprzeczać tezom w nim zawartym i jednocześnie uczynić partię rządzącą zakładnikiem niewykonania ustawy?
6. Czy Rosjanie dysponują kopią Aneksu?
7. Czy Niemcy dysponują kopią Aneksu?
8. Czy UE dysponuje kopią Aneksu?
Pytania można mnożyć. Przemiana JK, który jest przecież bardzo inteligentnym graczem politycznym, pokazuje, iż Aneks jest zagrożeniem również dla partii rządzącej. Tak nie było w roku 2008. W co dali się umoczyć oficjele PiS, w tym JK i PAD?
podobno am kazał przetłumaczyć aneks na rosyjski , jeśli tak to odpowiedz odnośnie pkt 6 gotowa
UsuńUnknown,
UsuńKłamać też trzeba umieć.
Nie "podobno", bo na pewno, nie "am" lecz Antoni Macierewicz, nie "kazał przetłumaczyć na rosyjski", bo tłumaczenie dotyczyło wszystkich języków kongresowych, w tym rosyjskiego i nie "aneks" ale Raport z Weryfikacji WSI.
A jeśli tak - to "jedynka" z wiedzy ogólnej gotowa.
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję, że Pan jest. Takiego tekstu nikt nie napisze, takich słów nikt nigdzie nie wypowie.
Dojmujące jest milczenie wokół decyzji prezesa z prezydentem, o którym Pan napisał.
Tuż po Smoleńsku, 19 kwietnia 2010 roku, Jarosław Marek Rymkiewicz w pamiętnym wierszu kreślił obraz podziału, który się "się już nie sklei":
"Dwie Polski – ta o której wiedzieli prorocy
I ta którą w objęcia bierze car północy"
I dalej:
"Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo?
O to nas teraz pyta to spalone ciało".
Kończył z nadzieją, wzywając do działania:
"I jest tak że Pan musi coś zrobić w tej sprawie
Niech się Pan trzyma – Drogi Panie Jarosławie".
Co dziś z tego wezwania zostało Poecie i nam?
Kłaniam się nisko
Oczywiscie, ze takie pytanie nie tylko warto postawic, ale nawet trzeba je koniecznie postawic, zwlaszczy powinni odpowiedzi domagac sie wszyscy wyborcy, ktorzy zaufali PiS. Trzeba politykow, dla ktorych ci ludzie zainwestowali swoje poparcie przycisnac do sciany i twardo zazadac realizacji ich obietnic. Jest to ich "psi"obowiazek wobec Polakow. Z podziekowaniem i szacunkiem, Adam Keschenau, Elzbieta Krypel
OdpowiedzUsuń„Doniesień o przestępstwie, wystąpień do prokuratury będzie co najmniej kilkanaście, podobnie jak w raporcie. Sądzę, że będzie to obejmowało kilkadziesiąt, a może i więcej osób" Panie Aleksandrze, mamy wszelkie przesłanki,aby sądzić, że w obecnych okolicznościach zaczęłoby się od doniesienia, skończyło na umorzeniu w najlepszym przypadku. W gorszym nadaniem statusu pokrzywdzonego "bohaterom" dokumentu. Na potwierdzenie tejże tezy, przypadków w chociażby ostatnich 10 latach mamy bez liku - od casusu Beaty Sawickiej po ostatni skandaliczny wyrok w sprawie Pana Krzysztofa Wyszkowskiego. Zaczynam nawet skłaniać się ku przekonaniu, iż stałoby się tak nawet w przypadku gdyby zaczęła teraz obowiązywać ustawa o SN/KRS w pierwotnym kształcie z lipca 2017. w Pamięci mam słowa ministra Ziobry nt śledztwa w sprawie zabójstwa ks Jerzego "Koncepcja prok. Witkowskiego niesie niebezpieczeństwo, że sprawcy wyjdą jako niewinni i że to nie oni dopuścili się tego przestępstwa" (!!!) Jakiś rok temu z grupką Polonii gościliśmy Wojciecha Sumlińskiego. Oczywiście zadałem pytanie, jak tym momencie wyglądają losy jego bezpośrednich prześladowców, czyli prokuratorów Mamej i Michalskiego. Odpowiedź wbiła mnie w krzesło - okazało się, iż mało tego, iż mają się dobrze, to jeszcze w okresie około "dobrej zmiany" był awans. Pewnie nie jest mi dane poznać powod tego stanu rzeczy, za który odpowiedzialny jest przecież Prokurator Generalny i Minister Sprawiedliwości w jednej osobie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że Pana kropla Panie Aleksandrze wydrąży skałę!
OdpowiedzUsuńAnnaŁ,
UsuńSą objawy "pęknięć", które niosą taką nadzieję.
Bardzo dziękuję.
Bo to nie jest żadna "dobra zmiana" tylko DOBRA ZAMIANA.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich
„Kto może być zainteresowany tym, że aneks nie jest publikowany?"
OdpowiedzUsuńPatrzmy - jakich czasów doczekaliśmy: samo stawianie pytań wymaga odwagi a można je znaleźć li tylko na blogu anonimowego Blogera.
Pozwolę sobie dopowiedzieć, że też tylko dzięki Niemu wiemy, iż jest ono( pytanie) auto-denuncjacją pana JK i wyraźnym symptomem położenia naszej Ojczyzny. Smutnego położenia.
jan kowalski,
UsuńPan Kaczyński pytał, więc staram się odpowiedzieć.
Jeśli zadawanie pytań w takich sprawach, miałoby być wyrazem odwagi, to - z mojej perspektywy, niewiele zmieniło się od czasów Komorowskiego.
Pozdrawiam
Panie Przemku,
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o „haki”, widzę rzecz nieco inaczej. Mogę przypuszczać, że istnieją jakieś materiały kompromitujące pana Andrzeja Dudę i tu można byłoby wskazać moment, w którym nastąpiła sugestywna wzmianka o takich materiałach. To marzec 2016 roku.
Trudno też wykluczyć, że nie wiemy wszystkiego o okolicznościach przejmowania władzy w Pałacu Prezydenckim, w kwietniu 2010.
Nie sądzę natomiast, by istniały jakieś „haki” na Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli miałoby dojść do przedwyborczych układów i ustaleń ze środowiskiem B.Komorowskiego, to perspektywa przejęcia przez PiS władzy, byłaby dostatecznym argumentem.
Pisałem już, że w działaniach pana Kaczyńskiego dostrzegam pewien charakterystyczny rys, jaki można było obserwować w latach komuny wśród różnych działaczy tzw. opozycji demokratycznej.
Ci ludzie wierzyli, że podejmując kontakty z bezpieką lub z partyjnymi funkami, zdołają wyprowadzić z tego jakieś dobro. Wierzyli także, że komunę można „ograć” – czyli warto wchodzić w różne konotacje, by (po jakimś czasie) przejść do ofensywy.
Refleksja nad okresem „transformacji ustrojowej” i patologicznym obrazem III RP, czynią z takich koncepcji rzecz wybitnie kompromitującą, a wręcz głupią.
Jestem przekonany, że gdyby ktoś zaproponował panu Kaczyńskiemu możliwość sprawowania władzy przez kilka lat, ale postawił przy tym twarde warunki i wytyczył nieprzekraczalne granice – przystałby na taką ofertę.
W przekonaniu, że zdoła pokonać te ograniczenia, a jego „wybitna strategia” pozwoli „ograć” ludzi w brązowych butach.
Od dwóch lat zwracam uwagę, że są obszary, w które „dobra zmiana” nigdy nie wejdzie i każdy z nich dotyka spraw związanych z „wojskówką”. Aneks to bardzo spektakularny przykład, ale dotyczy to także ustaw medialnych, kwestii reformy służb specjalnych( tu np. już wyciszono tzw. reformę BOR) czy ustawy dekomunizacyjnej w wojsku. Tam, gdzie może dojść do zagrożenia interesów środowiska b.WSI – PiS niczego nie zrobi.
Nie potrafię powiedzieć, czy Aneks stwarza również zagrożenie dla samej partii pana Kaczyńskiego lub wskazuje na ludzi związanych z PiS. Jeśli tak by było, to raczej w niezbyt groźnym kontekście. Dość jednak, że mogą się tam znajdować nazwiska czołowych „biznesmenów” (nazywanych przeze mnie kasjerami bezpieki), wzmianki o operacjach finansowych, na których powstawały obecne fortuny, czy odniesienia do postaci Kościoła i środowisk związanych z „prawicą”.
Jeśli zaś chodzi o kwestię istnienia Aneksu, to rzecz wygląda mocno zagadkowo. Ze strony tego, który jest dysponentem tajnego dokumentu, od dwóch lat nie usłyszeliśmy potwierdzenia. Andrzej Duda nigdy nie przyznał, że Aneks istnieje. Nie ma żadnej wypowiedzi, w której wprost padłoby takie stwierdzenie.
W to, że Aneks jest, można wierzyć wyłącznie na podstawie krótkiej informacji zamieszczonej na TT przez pana Sławomira Cenckiewicza, w reakcji na jeden z moich twettów. Nie znam innych przekazów na potwierdzenie tego faktu.
Szanowny Panie Kazefie,
OdpowiedzUsuńZ wiersza J.M. Rymkiewicza, dziś podkreśliłbym te słowa:
-Co zrobicie? – pytają nas teraz przodkowie
I nikt na to pytanie za nas nie odpowie
„Dojmujące milczenie wokół decyzji prezesa z prezydentem”, którym Pan wspomniał, niesie pytanie o to, czy i jak potrafimy zareagować na takie sytuacje?
Czy ponad emocje, sympatie i (skądinąd zrozumiałą) życzliwość wobec polityków „dobrej zmiany”, potrafimy przedłożyć dbałość o sprawy polskie, ale też o własne interesy?
Na tym przecież polega dziś wybór, ponieważ decyzje podejmowane przez Kaczyńskiego i Dudę w sprawie aneksu, to decyzje w obcym, a nawet wrogim Polakom interesie.
Nie troska o Polaków je dyktuje lecz lęk, koniunkturalizm i prywata.
Dziękuję Panu i serdeczne pozdrawiam
Adam Keschenau,
OdpowiedzUsuńNamawiam do takich postaw od wielu lat. Bezskutecznie, bo są one nieznane większości wyborców.
Pisałem już, że w cywilizowanym świecie (do którego, jak zapewnia nas PiS, w pełni należymy) politycy są ludźmi, którym określona grupa obywateli powierza obowiązek reprezentowania ich interesów. Z wykonania tego obowiązku politycy są rozliczani, a za cenę społecznego poparcia, prestiżu i niemałych dochodów, mają słuchać głosu elektoratu i zabiegać o jego względy.
Ten model cywilizacyjny zasadniczo różni się od realiów państwa komunistycznego, w których to partia narzuca obywatelom swoją wolę i nie licząc się z dobrem wyborcy-społeczeństwa, próbuje realizować tyleż utopijne, jak fałszywe „programy” oraz dba o interesy swoich członków.
Tam zatem, gdzie polityk twierdzi, iż wie lepiej, czego oczekuje jego wyborca, mamy do czynienia z klasycznym przykładem mentalności komunistycznej.
Tam zaś, gdzie polityk jest zmuszony słuchać głosu wyborcy i liczyć się z jego opinią, możemy mówić o demokracji.
Warto przyłożyć taką miarę do realiów III RP i zmierzyć nią intencje PiS-u.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam
Tomasz G.,
OdpowiedzUsuńMa Pan oczywiście rację, wskazując na taki scenariusz. Nie wynika on jednak (jak starają się nas przekonywać propagandyści) z „obiektywnych przesłanek” (mafia sądowa) lecz z braku woli do rozprawy z najgroźniejszą patologią III RP.
Jeśli wspomniał Pan o skandalicznej reakcji ministra Ziobry, w sprawie powierzenia śledztwa prokuratorowi Witkowskiemu, to negatywny stosunek PiS do sprawy mordu założycielskiego III RP wynika przecież z gwarancji nietykalności układu b.WSI.
Prokurator Witkowski nie tylko chciał postawić zarzuty karne Kiszczakowi, ale jego śledztwo zmierzało w kierunku ustalenia udziału ludzi WSW w zamordowaniu księdza Jerzego. To prawdopodobnie ekipa „wojskówki” przejęła księdza od esbeckich porywaczy i przez kolejne dni bestialsko dręczyła i torturowała.
Obawa przed powierzeniem tego śledztwa prokuratorowi Witkowskiemu, ma zatem przyczyny w tych samych przesłankach, które zdecydowały o ukryciu Aneksu czy porzuceniu tematu afery marszałkowej.
Pozdrawiam
Można się domyślać, ze złożoność spraw, które by wynikły z aneksu jest dość duża. Zapewne działania osłonowe też są nie bylejakie przy dużych przekrętach.
OdpowiedzUsuńAle nawet jeśli w aneksie „nic takiego wielkiego nie ma” a jego ujawnienie oznaczałoby podkopanie nienależnej kariery (biznesowej) zaledwie jakiejś płotce przed odejściem na emeryturę to i tak warto. Należy się to wszystkim uczciwym ludziom, którzy żyją według czytelnych reguł i bez uwikłań
Zgadzam się, że to ukrywanie jest wyrazem pogardy dla Polaków a nie troski, tak samo to odczuwam. Podobnie i obecne zamilczanie sprawy przez wpływowe ośrodki teraz, gdy JK wydał ostateczne polecenie.
Zasugerowałem pod poprzednim tekstem, że należałoby złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńśkiego. Z jego wypowiedzi wynika, że już jako nieuprawniony, na przestrzeni ostatnich dwóch lat, siadł wieczorem z Andrzejem, poczytali i uradzili, żeby ludkom nie ujawniać.
Jeden pozytyw. Wielu podejrzewa uwikłanie purpuratów. To dobrze, że ich renoma jest tak niska, że oskarżenia o agenturalność wydają się być już naturalne. W pełni na to zasługują. Pozytyw polega na tym, że mówi się o tym dość często (w związku z aneksem WSI) i ogólnie wzrasta świadomość.
Ten typ fałszywej zgody, pokoju i odpuszczania wszelkich frontów walki jaki zaprezentował pan Duda (arcy katolik co hostię uratował) to jest właśnie typ katolickości forsowany przez Episkopat Antypolski. Właściwie każda sprawa dobra dla Polaków jest przez nich kontestowana (reparacje, reforma sądów, obrona przed sterowanym najazdem muzułmanów). Może kiedyś masa krytyczna dojrzeje i targowickich biskupów się w końcu „powiesi”, w każdym razie ich portrety ;-)
Półżartem: czy można prymasa poddać impiczmentowi?
Panie Marcinie - Jesli taka masa krytyczna by nawet dojrzala, to bedzie znowu "Dobra. Zmiana!" - takze portretow. Sadze, ze z tym rodzajem zla wygrywa sie tylko tak, jak Herakles wygral z Anteuszem, w drodze po zlote jablka Hesperyd.
UsuńAle na to - pierwsi mariawici musieliby chyba wstac z grobow, choc i wtedy pewnie marny ich ponowny los. Chyba ze by ponownie powstali w ludzkich duszach - skoro ich historia zupelnie zawlaszczona do dzis - tyle ze w duszach uzbrojonych swiadomoscia duzo wieksza niz byla mozliwa wtedy. To by wystarczylo na wszelka flegme - i taki narod by wreszcie zagospodarowal swoja wlasnosc, takze ekonomicznie. W try miga.
Inaczej - gorze nam.
Będąc na 1-szym roku wydziału automatyki i informatyki poznałem profesora fizyki Wł.Mościckiego, którego wykłady miały komplety studentów.Postawił problem Maxwella rozwiązany z pomocą skrótu Lorentza-Fitzgeralda.Udało mi się coś w tym temacie rozwiązać i dzięki temu profesor obdarzył mnie nadzwyczajnym zaufaniem.Rozmowa zeszła na tematy naukowo-polityczne.Tzw "gowiny" od tej pory rozpoznawałem w lot . Będąc na 3-cim roku wydziału automatyki i informatyki byłem werbowany przez pułkownika WSW do pracy po skończeniu studiów w ramach tej formacji.Rozmowa była długa i konkretna . Oficer wykonywał prawidłowo swoje zadanie , a ja grzecznie się wywinąłem . To jest bardzo niebezpieczna grupa ludzi , mająca mocne wsparcie w Moskwie. Jednak jestem głęboko przekonany o tym , że gdybym miał chociaż 30% możliwości , które obecnie posiada pis , to w ciągu 5 lat skasowałbym do zera mafię WSI !
OdpowiedzUsuńJednak taka zmiana nie da nic dobrego , bo ci"wszyscy" chcący dobrej zmiany bezkarnie rzuciliby się do szaleńczej grabieży naszej POLSKI . POPIS to wbrew temu co media głoszą - sami złodzieje. Ich intelekt jest na tak abstrakcyjnie niskim poziomie , że nawet nie potrafią ukryć tego dna . Ale to nie jest ich wina. Piszę bardzo dużymi skrótami myślowymi - jestem już mocno wypalony.Wierzę tylko PANU MACIEREWICZOWI : ma bardzo trudne zadania i chyba niewielkie wsparcie.Moim zdaniem należy ufać ludziom , którzy wieloletnią dobrą pracą są niewidoczni : przykład - prokurator Witkowski.Środowiska sprzedajne odciąć od informacji i tym bardziej władzy.Prof.Gliński powinien być w trybie pilnym usunięty.Ludzie z PO i UW zrobili Polsce więcej krzywd niż sb i pzpr razem wzięte.
Maxwell,
UsuńPrzyznam, że nie bardzo rozumiem sens słów – „gdybym miał chociaż 30% możliwości , które obecnie posiada pis , to w ciągu 5 lat skasowałbym do zera mafię WSI ! Jednak taka zmiana nie da nic dobrego , bo ci „wszyscy" chcący dobrej zmiany bezkarnie rzuciliby się do szaleńczej grabieży naszej POLSKI”.
Jeśli „skasowałby” Pan „do zera mafię WSI”, to skąd czerpałby istnienie twór najbardziej odrażający w realiach III RP – tzw. POPiS?
To jest pseudo polityczna egzemplifikacja więzi My i Oni. Najbardziej zdradziecki pomysł na łączenie grup całkowicie nieprzystających i mezalians Polaków z apatrydami.
Nie mam wątpliwości, że gdyby udało się „skasować do zera mafię WSI”, ten projekt również zdechłby śmiercią naturalną.
Panie Aleksandrze, ja tylko staram się przedstawić co musi się wydarzyć w trakcie 2-3 lat, żeby możliwa była wygrana z Dudą przez kandydata reprezentującego wartości zbliżone do naszych i jakimi wrodzonymi instyktami musiałby się kierować pan Ziobro albo pani Szydło, żeby zechcieli pokusić się o przywództwo nad PISem po nadchodzącej wielkimi krokami emeryturze pana Kaczyńskiego. Absolutnie nie uważam tych ludzi za jakąkolwiek większą szanse dla Polski, bądźmy poważni, tylko mówię bardziej w charakterze oceny zbliżających się gierek politycznych, które mogą doprowadzić do wystawienia bezkompromisowego kandydata w 2020. Nie mogę przecież mówić głośno, że to nieprawdopodobne bo wrogowie pomyślą, że się poddajemy na kolejne 8 lat!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Pana dwoma sposobami podanymi w poprzednim poście, z których niestety zwłaszcza drugi wiąże się z perspektywą 10-letniej pracy organicznej. Ludzi takich jak my potrzeba minimum 2-3 na 100, żeby poprowadzić resztę wg naszej wizji społeczeństwa często na pohybel sołtysowi, proboszczowi, biskupowi, burmistrzowi czy prezydentowi miasta, podczas gdy dosłownie ułamek Polaków uczestniczył kiedykolwiek w spotkaniu chociażby rady miasta, na które wstęp jest przecież wolny. Pierwszy sposób to oczywiście najlepsze wyjście tylko proszę pamiętać, że urodzony przywódca, o którym Pan mówi, od 1977 jest notorycznie niszczony i podejrzewam, że większość ludzi ma wręcz we krwi jakąś niepojętą nienawiść do tego największego żyjącego polskiego Patrioty.
Dlatego właśnie uważam, że bez połączenia sił z panią Wassermann albo panem Jakim nie uda się doprowadzić do zmiany tu i teraz, a nie za 10 lat. Oczywiście równocześnie trzeba prowadzić pracę organiczną we własnych wsiach, osiedlach lub miastach.
Nie chcę nikomu podcinać skrzydeł ale naprawdę zachęcam na początek do udziału w spotkaniach rady sołeckiej, rady osiedlowej albo rady miasta. Sami przekonajcie się jacy ludzie rządzą Waszą małą ojczyzną. Nie trzeba aż ujawniać Aneksu żeby co poniektórzy otworzyli oczy. Ostatnio głośna jest sprawa krzyża nad pomnikiem Jana Pawła II we francuskiej gminie Ploerme. Pojawia się wiele komentarzy stwierdzających, że taka sytuacja nie miałaby prawa wydarzyć się w Polsce. Ależ głupcy z tych "publicystów"! Zwłaszcza, że nie dawniej jak pół roku temu w moim mieście trzeba było organizować protest bo rada osiedlowa za namową "onych" chciała wyciąć Krzyż ze skrzyżowania. Według nich był On zbyt ostentacyjny...
OdpowiedzUsuńPodam drugi przykład. Wielu uważa zawetowanie przez Dudę ustawy o Regionalnej Izbie Obrachunkowej za mało ważne. Nic bardziej mylnego! Znowu apeluję do tych, którzy mają czelność choćby myśleć o Polsce zbudowanej na Prawdzie, aby samodzielnie zainteresowali się potężnymi przekrętami we własnej wsi czy mieście. Nie chcę z oczywistych powodów podawać konkretnych nazwisk ale przytoczę pewien znany cytat, który szczególnie upodobał sobie pewien prezes osiedla w jednym z największych miast Polski, a z którym często prowadziłem rozmowy. Ten cytat to: Nie jest wstydem kraść... Wstydem jest kraść i dać się złapać...
Daruję sobie przytaczanie rozmów pomiędzy hierarchami kościelnymi, w których również często uczestniczyłem. Choć muszę przyznać, że te same fioletowy i purpurowe łobuzy, w rozmowach w cztery oczy wydają się być względnie normalni, tylko w grupie dostają jakiejś zbiorowej nieprzyzwoitości. Zmierzam do tego, że Polska to nie tylko my, to przecież głównie kraj taki jak opisałem wyżej. Splamiony korupcją i układami.
Dlatego po przeczytaniu Pana artykułu i głębokim namyśle, bardzo chciałbym się zgodzić z Pańskimi dwoma powodami, dla których Polacy powinni poznać treść Aneksu, ale nie mogę tego zrobić. Polakom jako całemu społeczeństwu nic się nie należy ponad to co mają. To co nas otacza jest tym co sami stworzyliśmy swoim beztroskim marazmem. Nie zmienia to faktu, że w każdym momencie możemy to zmienić, a nawet musimy.
Koniec października to dla mnie zawsze bardzo szczególny czas w związku z wydarzeniami z 1984. W ostatnim czasie zaczęło się wycieranie zdradzieckich mord księdzem Jerzym przez różnej maści prawicowych "publicystów" czy "polityków", zupełnie nierozumiejących jego przesłania. Swoją drogą pokolenie "Solidarności" nie zrobiło kompletnie nic, żeby chronić księdza Popiełuszkę. Nie wiem czy istnieje bardziej samolubny naród, który tak traktuje własnych bohaterów. Mając takiego Pasterza, który poprowadziłby Polski Kościół we właściwym kierunku, oni postanowili Go egoistycznie wykorzystać do własnych niskich pobudek. Kilku ubeków z pomocą WSW i KGB upokorzyło milionową rzeszę wiernych... To pokolenie "Solidarności" go zabiło swoim egocentryzmem. Taka jest brutalna prawda. Gdyby moje pokolenie miało takiego duchowego przywódcę to wiedzielibyśmy co robić i nie pozwolilibyśmy go skrzywdzić nawet kosztem własnego życia. Przegrali całą Sprawę z kretesem, a teraz uczciwi młodzi ludzie nie mają żadnej przyszłości w tym kraju. Musimy się tułać po całej Europie gdzie traktowani jesteśmy jak podludzie. Bez dumy, bez godności, bez drogowskazu, bez wartości. Tak bardzo brakuje mi księdza Jerzego w obecnej rzeczywistości. Czasami mam wrażenie, że Polska jaką znali nasi przodkowie jednak zginęła bezpowrotnie w 1984...
"czy można prymasa poddać impiczmentowi?"
OdpowiedzUsuńKiedy chodziłem co środę na długie wykłady Prymasowskiego Instytutu Życia Wewnetrznego w klasztorze SS Wizytek na Krakowskim Przedmieściu pewnego dnia moją uwagę przykuł zakonnik, który czytał TP. Powiedziałem mu, że czyta pismo niekatolickie, że nie uchodzi zwłaszcza osobie duchownej itd. Po pewnym czasie,nie od razu przyznał mi jednak rację i az dotąd się przyjaźnimy.
Wspominam o tym dlatego, że jeśli abp Gniezna nie spotkał nikogo podobnego albo takie uwagi zignorował to musi być człowiekiem o zaburzonym życiu wewnętrznym lub lewackim szowinistą. Innego wytłumaczenia nie znajduję. W każdym razie ewidentnie gorszy on wiernych KK i psuje obraz następcy Apostoła, którym został z woli niezbadanych wyroków Boskich. I gdybyż był to tylko jeden taki "egzemplarz" można by przeżyć. Niestety, jest znacznie, znacznie gorzej.
"Łapaczem Hostii" też się swego czasu zafascynowałem lecz jest to - wyraźnie widać - przykład katolika, który uprawia modlitwę nie przed i po, ale zamiast walki wewnętrznej i wierności Ojczyźnie.
Pozdrawiam P.T. Ściosa i Gości.
Dopóki sądy są w rękach WSI i innych mętów postkomuny, nie ma szans na skuteczne działanie po ewentualnym opublikowaniu aneksu. Dlatego JK uważa, jak mniemam, że TEN prezydent nie może grzebać przy aneksie, zeby go opuplikować. Jest to dowodem na brak zaufania do Dudy i w tej sytuacji aneks powinien być zwrócony do SKW i prowadzona powinna być jego kontynuacja w SKW.
OdpowiedzUsuńOczywiście, wolno Panu/Pani tak mniemać, ale byłoby wskazane podać jakąś racjonalną argumentację.
UsuńStwierdzenie – „dlatego JK uważa, jak mniemam, że TEN prezydent nie może grzebać przy aneksie, zeby go opuplikować. Jest to dowodem na brak zaufania do Dudy” - byłoby do przyjęcia na niezależnej.pl czy w.polityce, ale na tym blogu prosiłbym o więcej wysiłku.
Tym bardziej, że to bardzo wątła teza, ponieważ A.Duda nie ma żadnego prawa „grzebać przy aneksie” i takie działania nawet nie wchodzą w rachubę.
On ma go tylko opublikować, a jeśli tego nie zrobił – zwrócić właścicielowi. Nie ma tu zatem pola do „braku zaufania do Dudy” i pan Kaczyński nie był zmuszony do wyrażania tak mocno zawoalowanej dezaprobaty.
Przypomnę też, że "sądy są w rękach WSI i innych mętów postkomuny", bo tak chce PiS i pan Duda.
Gdyby było inaczej, rozprawa z mafią sądową zajęłaby kilka pierwszych tygodni rządów PiS i dawno została zakończona. Dziś nikt nie pamiętałby już o wrzasku "obrońców demokracji".
A skoro w walce z mafią, chciano się bawić w "procedury demokracji" i udawać przed Polakami, że żyją w normalnym państwie, nie wolno tego pseudo argumentu używać na usprawiedliwienie zaniechań i słabości.
Marcin Ís,
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy w tej prawie „należałoby złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego”, ale zwrócę uwagę, jak znamienne jest zgodne przemilczanie tematu – przez „naszych” i środowiska nazywane „totalną opozycją”.
Proszę zauważyć, że z punktu widzenia normalnej opozycji, działającej w państwie demokratycznym, informacja o tym, że szef partii rządzącej rozmija się z prawdą w kwestii istotnej dla bezpieczeństwa państwa, byłaby nie lada gratką.
Jeśli milczą jedni i drudzy, oznacza to tyle, że dla obu tych środowisk decyzja o nieujawnianiu aneksu jest korzystna.
Można więc powiedzieć, że „totalna opozycja” (to fałszywa nazwa dla środowiska Onych) jest zadowolona z decyzji Dudy i Kaczyńskiego i uznaje ją za właciwą.
To, z kolei potwierdza tezę, że ukrywanie aneksu jest działaniem w interesie środowisk antypolskich.
Jeśli chodzi o rozważania na temat „uwikłania purpuratów” lub podejrzenia, że za decyzją o ukryciu Aneksu stoi jakaś dyspozycja hierarchów (taką sugestię zawarłem też w tekście), to przypomnę, że nie musimy zdawać się na przypuszczenia.
Kondycję tego środowiska, najpełniej podkreśla udział w procesie „pojednania” polsko-rosyjskiego.
A nie tylko udział, ale inicjacja tego procesu, która miała miejsce w tym samym czasie, gdy (jak można przypuszczać) rozpoczęto przygotowania do operacji smoleńskiej.
Chronologię tych wydarzeń przedstawiłem w sierpniu 2012 roku, w tekście „PATRON POJEDNANIA ZRODZONEGO Z KRWI”.
Człowiekiem, który łączył środowisko kościelne, belwederskie i kremlowskie, był T.Turowski.
Ta rola hierarchów – „jednających” nas gremialnie (i bez wyjątku) z kremlowskimi bandytami i wysłannikami Putina, pod patronatem B.Komorowskiego, na wiek wieków powinna być synonimem hańby, zgorszenia i zdrady.
W ostatnim jak do tej pory, a moim poście, pod poprzednim tekstem, w dodatku również pod postem Pana Marcina Is trzy razy użyłem cudzysłowu a mimo to "totalnej opozycji" się upiekło, fatalne niedopatrzenie. Oni bardzo by chcieli aby ich tak nazywać, bez cudzysłowu. Przepraszam.
UsuńAntoni Callahan,
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta wskazówka – „naprawdę zachęcam na początek do udziału w spotkaniach rady sołeckiej, rady osiedlowej albo rady miasta. Sami przekonajcie się jacy ludzie rządzą Waszą małą ojczyzną. Nie trzeba aż ujawniać Aneksu żeby co poniektórzy otworzyli oczy”.
Program długiego marszu opiera się na takich właśnie działaniach, podejmowanych w naszym najbliższym otoczeniu, w środowiskach, w których można dokonywać realnych zmian.
To również sposób na poznanie ludzi i grup, które myślą podobnie i chcą prowadzić walkę z patologiami III RP. Takie wspólnoty będą najlepszym zaczynem do powstania autentycznej opozycji.
Nie zgodzę się natomiast z sugestią, że „Polakom jako całemu społeczeństwu nic się nie należy ponad to co mają. To co nas otacza jest tym co sami stworzyliśmy swoim beztroskim marazmem. Nie zmienia to faktu, że w każdym momencie możemy to zmienić, a nawet musimy.”
Wprawdzie moja opinia o naszym społeczeństwie jest głęboko krytyczna, to uważam, że wiedza o rzeczywistych mechanizmach tego państwa oraz proweniencji jego „elit”, jest najlepszym lekarstwem na marazm, pasywność i głupotę.
Jeśli nie dlatego, że może obudzić odruch sprzeciwu i buntu lub zmusić do samodzielnego myślenia, to choćby po to, by „łaska niewiedzy” nie była usprawiedliwieniem dla postaw konformistycznych.
Tylko niewolnik ma prawo nie wiedzieć i ten rodzaj ignorancji jest ściśle związany ze statusem niewolnictwa.
Niezależnie od tego – jak i na ile nasi rodacy potrafiliby zrozumieć (a choćby intuicyjnie) informacje zawarte w Aneksie – nikt nie ma prawa odmawiać im tej wiedzy. Tym bardziej, że stan tego państwa, nie jest prostą konsekwencją marnej kondycji Polaków, ale wynika raczej z tego, że przez trzy dekady różni "władcy tajemnic" i mali partyjni macherzy, wiedzieli lepiej - czego potrzebują Polacy.
Wiedza jest bronią niezwykle groźną, dlatego boją się jej wszystkie rządy oparte na kłamstwie i zniewoleniu. O ile łatwiej sterować niewolnikiem, który nie wie i nawet wiedzieć nie chce, niż człowiekiem świadomym rzeczywistych zagrożeń i swoich powinności.
Obawiam się, że dopóki nie wyjdzie na ulice milion ludzi z żądaniem ujawnienia aneksu, doprowadzenia do końca śledztwa w sprawie Świętego naszych czasów, to nic się nie zmieni. Zawsze będą gdzieś tam jakieś haki, szantaż, groźby (drugi Smolensk?) itp. A ilu ludzi jest gotowych wyjść z takim żądaniem? Ilu jest czytelników Pana A.Ściosa? Plus p. Sumlińskiego? Gdzie jest nadzieja? Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń"Obawiam się, że dopóki nie wyjdzie na ulice milion ludzi z żądaniem ujawnienia aneksu, doprowadzenia do końca śledztwa w sprawie Świętego naszych czasów, to nic się nie zmieni." Czyżby? W USA rządził 8 lat komunista (Obama), a za jego czasów, firma prywatna tak się rozwinęła, że dzisiaj wysyła: "Koreasat-5A satellite from Launch Complex 39A " i, jako jedyna firma na świecie, odzyskuje pierwsze człony rakiety transportowej. Można? można: [ https://www.youtube.com/watch?v=w-L7SWuCaUI ]
UsuńDziękuję za odpowiedź @30 października 2017 19:47
OdpowiedzUsuńPodobno ostatnio w jakimś TVNie zaczęto się pozytywnie wypowiadać o PiS. Od razu pomyślałem, że ta okolicznościowa laurka od wroga, nawet w telewizji śniadaniowej, jest związana z wyciszeniem sprawy aneksu. To tak jakby ciągłe puszczanie sygnałów, że umowa jest realizowana.
Z tym, że większą podłością wykazują się tu oczywiście „nasze” „niezależne” media, karnie milcząc.
Jeszcze errata a propos tego kiedy JK diametralnie zmienił zdanie.
W rozmowie w TV Trwam 26.03.2015 JK mówi dużo i niebezpiecznie. Władcy tajemnic mogli się więc z nim skontaktować nie długo po tym wywiadzie. Zaskakujące odwrócenie niby trendów poparcia podczas kampanii na prezydenta mogło być już wynikiem pewnych porozumień.
Świętowanie wyniku byłoby więc dla niego świętowaniem tego, że władcy dotrzymali ich części umowy. Bo co ich kosztowało wykręcenie w realiach IIIRP 51% dla BK?
JK jednak tanio nas sprzedał bo oni i tak musieli wymienić ekipę, łącznie z BK. Masa nabrzmiewała niezależnie swoją drogą a JK po raz kolejny zneutralizował oddolne ruchy i procesy.
JK plącze się o własne nogi (tak, jego wrogowie mają dobre rozpoznanie a to jest celne) ale mi go nie żal bo Bolka też wspierał z pełną świadomością kim on jest - inni się z tym ścierwem do dzisiaj boksują.
A PAD w każdym razie jest tutaj albo Bolkiem albo panem Waldkiem.
Podsumujmy fakty.
OdpowiedzUsuńSam Pan pisze, że w kontekście kontroli mediów przez drugą stronę opublikowanie Raportu nie przyniosło "oczywistego" efektu, społeczeństwo nie zareagowało (patrz późniejsze decyzje wyborcze społeczeństwa).
Sam Pan cytuje ministra Macierewicza, który przewidywał kilkanaście procesów jako skutek opublikowania Aneksu. I nie byłyby to procesy z przysłowiowym Kowalskim, ale z najbardziej wpływowymi osobami powiązanymi zapewne z prawniczymi "autorytetami".
Czy nie uważa Pan jednak, że w sytuacji gdy neutralizacja środowiska sądowniczego nie powiodła się, co równocześnie oddala wizję ograniczenia obcych wpływów w mediach, a Prezydent wycofał poparcie to porzucenie decyzji o forsowaniu upublicznienia Aneksu jest decyzją może asekurancką, ale nie można jej (niestety) odmówić pewnej logiki.
Przecież w obecnej sytuacji, zysk społeczny będzie marginalny (skoro społeczeństwo nie obudziło się po Raporcie, to nie obudzi się i po Aneksie), a straty realne mogą być duże wobec niespacyfikowania mediów i sądownictwa. A możliwość spożytkowania pozyskanej wiedzy będzie mizerna, tak jak wiedza o źródłach fortuny pana Kulczyka wcale nie utrudniła mu robienia interesów ze skarbem państwa, a afera prezydencka Komorowskiego ("nic nie pamiętam") została skutecznie wyparta ze świadomosci społecznej.
To, że Pan, ja, Pana czytelnicy i kilkadziesiat tysięcy osób interesujących się tym tematem uzyska bardziej szczegółową wiedzę, dużo nie zmieni, bo my z grubsza wiemy lub czujemy co tam jest. Liczy się to czy społeczeństwo uwierzy i pozwoli (tej, czy kolejnej) władzy zareagować. Ja szans na taka reakcję społeczeństwa nie widzę dopóki sądy i media nie zostaną przynajmniej częsciowo wyrwane spod wpływów drugiej strony.
A jeżeli już koniecznie chcemy to opublikować to jedyną możliwą opcją jest dobrze przygotowany przeciek w stylu "Wikileaks", zmuszajacy decydentów do ustosunkowania się do upublicznionego tekstu. Bo ja nie wierzę, że ten tekst w wersji elektronicznej (może roboczej) gdzieś po drodze się nie zawieruszył.
Szeliga.
UsuńProszę spróbować potraktować sytuację osobiście
Przecież Pan Jarosław po przeczytaniu nabrał przekonania, że między innymi niejaki Szeliga nie powinien wsadzać swojego nochala do aneksu. Odmowa bez podawania wyjaśnień. W takim świetle usilne próby odnalezienia w czeluściach intelektu potencjalnych, głębokich i szlachetnych przyczyn odmowy trąci brakiem szacunku do samego siebie lub o histerycznej reakcji na siarczystego, a niespodziewanego lepa w twarz. Trzeba inaczej. Piecze spoliczkowane lico? Garda, dwa kroki do tyłu i bacznie obserwować.
do meewro
UsuńOczywiście, że wymierzył policzek. Nam wszystkim. Dziwię się, że Pan/Pani tego nie czuje. Bo nikt nie jest ponad takie sprawy. Mógł, bo niewystarczająco na niego napieramy. Bo jedni z nas całkiem się obrazili i nie chcą rozmawiać (wycofali się z przestrzeni publicznej jak nasz Gospodarz), a drudzy (z tych samych nas) w imię wiary w lidera łykają wszystko co lider nam sprzedaje. A to strasznie deprawuje, i lidera i owieczki bo można nie zauważyć kiedy przekroczyło się granicę.
Zgadzam się z autorem, też zastanawiam się w co umoczył się Duda i J. Kaczyński. Wiem jedno mamy zmarnowane 27 lat, nadal żyjemy w kłamstwie
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Aleksandrze, Państwo Komentatorzy i Czytelnicy,
OdpowiedzUsuńA jednak mimo kłód rzucanych Autorowi pod nogi, pomimo zapisu na Ściosa książka "Nudis verbis-przeciwko mitom" ukaże się. Jak zapewnia Gospodarz jeszcze chwilkę cierpliwości. Gratuluję i dziękuję Panu i prawemu Wydawcy, który nie bacząc na stanowisko branży i okolic odda wkrótce w nasze ręce jedną z najważniejszych książek Pana Aleksandra. Rodacy, tą książką trzeba "ściosać" całą Polskę. Odliczamy czas i ...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
rodakvision,
UsuńSzanowny Panie Mirosławie,
Bardzo dziękuję za te słowa, ale jeśli miałbym komu dziękować za wydanie tej książki, Pan byłby na pierwszym miejscu.
Doskonale wiemy, że znalezienie tego odważnego Wydawcy oraz doprowadzenie do współpracy, jest wyłącznie Pańską zasługą.
Jeśli chciał Pan ukryć swoją rolę przed czytelnikami bezdekretu – najmocniej przepraszam. Uważam jednak, że jest za co Panu dziękować i robię to z radością i szacunkiem.
Pozdrawiam serdecznie
Panie Szeliga,
OdpowiedzUsuńZ ciekawości zapytam: czy na niezłomnego harcerza (w praktycznym półpancerzu*) też mamy "napierać", czy może rada udzielona p. Meewroo (i nam wszystkim, Autora nie wyłączając) dotyczy tylko wielkiego stratega?
A my wiecznie jacyś tacy,
a my w czapkach z dzwoneczkami,
w ich dzwonienie barbarzyńsko
zasłuchani [??]
------------------------------------
* S. Mrożek "Opowiadania" => str.7
http://docplayer.pl/8019924-Slawomir-mrozek-opowiadania.html
@Urszula Domyślna
UsuńNapierać tak jak nam możliwości pozwalają powinniśmy na wszystkich. Na tych słabych - bo ich dyscyplinujemy przypominając o rzeczach ważnych. Na tych wciąż niezłomnych - bo dzięki temu będą czuli nasze poparcie.
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńDwa lata jak dla brata i "Nudis verbis" w druku! - W wydawnictwie (nomen omen) "PROHIBITA". Jeszcze trochę, a dogonimy epokę Sejmu Czteroletniego, kiedy w dwa dni wychodziło "DO JEZIERSKIEGO KASZTELANA, ODGRAŻAJĄCEGO PALEM NA RĘKĘ PISZĄCEGO PASZKWILE", z pamiętnym: Błaźnie! Czy to nie w wolnym kraju żyjem, błaźnie, żeby ci prawdy mówić nie można wyraźnie?
http://www.konskowola.eu/zablocki-wiersze.pdf
Dlatego cieszę się i serdecznie gratuluję, ale uwierzę dopiero wtedy, kiedy będę trzymała książkę w ręku. :)
Pozdrawiam Pana
Pani Urszulo,
UsuńW przypadku tej książki, nazwa wydawnictwa jest w pełni adekwatna. Dużą odwagą wykazał się Pan Paweł Toboła-Pertkiewicz i jego PROHIBITA.
A ponieważ nie chcę "siać zgorszenia" opowiadaniem o perypetiach z innymi, (zawsze patriotycznymi) wydawcami, nie odniosę się do tych nadzwyczaj celnych słów, jakie nam Pani przypomniała.
Serdecznie dziękuję i pozdrawiam
Szanowny Panie Aleksandrze, Państwo Komentatorzy i Czytelnicy.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że pomimo kłód rzucanych pod nogi Wielce Szanownemu Autorowi, pomimo zapisu na Aleksandra Ściosa, książka "Nudis verbis - przeciwko mitom" ukaże się. Mam wiele książek Szanownego Autora. Zbrodnia Smoleńska Anatomia dezinformacji, Antykomunizm. Broń utracona, Bezpieka - O mitologii służb specjalnych PRL, Afera Marszałkowa, Smoleńsk. Pułapka Tajnych Służb? KRĘGI PIEKŁA - Sprawa Krzysztofa Olewnika itp. Kupuję i darowuję w różnych okazjach. Mam prawie wszystkie artykuły rejestrowane od lat. Drukuję i rozdaję.
Zamawiam w sprawdzonym sklepie internetowym: http://www.taniaksiazka.pl. Wygodna forma zapłaty i odbioru. Nawet w kiosku „Ruch”. Jest w Poznaniu wydawnictwo – prawicowe: Zysk i spółka, www.zysk.com.pl, które wydaje dużo ciekawych książek. Myślę, że Szanownego Autora pewno wydaliby. Trzeba spróbować.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Adamsonn.
Adamsonn,
UsuńBardzo Panu dziękuję za zainteresowanie moimi książkami i upowszechnianie treści publikowanych na bezdekretu.
Muszę natomiast przyznać, że moje doświadczenia związane z "Nudis verbis - przeciwko mitom" pozwalają oceniać owe "prawicowe wydawnictwa" w zgoła odmienny sposób.
Pozdrawiam Pana
szeliga,
OdpowiedzUsuńTakie ujęcie tematu przypomina mi postawę człowieka, który zgasił wszystkie światła, szczelnie zaciemnił pomieszczenia, a wreszcie wlazł pod stół, zacisnął mocno powieki i począć biadolić, że żyje w ciemnościach.
Fakty wyglądają zgoła inaczej.
Media publiczne są dziś pod władzą „dobrej zmiany”, zaś zakres oddziaływania tzw. mediów prywatnych, czyli ośrodków obcej propagandy, jest zależny wyłącznie od woli rządzących. Co mogą zrobić – bez choćby złotówki kosztów, przedstawiłem w tekście „Trzy kroki” z listopada 2015:
https://bezdekretu.blogspot.com/2015/11/trzy-kroki.html
Jeśli takich rzeczy się nie robi, a przeciwnie - wzmacnia ośrodki propagandy rządowymi reklamami i prenumeratami, daje im nieograniczony dostęp do informacji, zaszczyca udziałem czołowych polityków PiS oraz gorliwym rezonowaniem każdej bredni i plugastwa, jakie pojawia się w owych ośrodkach – nie wolno później narzekać, że społeczeństwo jest głupie i podatne na manipulację.
Nie ma też żadnych powodów, by procesy o zdradę (a to podstawowy zarzut w przypadku działań „długiego ramienia Moskwy”) toczyły się przed tzw. wymiarem sprawiedliwości III RP.
Podobnie, jak dla osądzenia zbrodni smoleńskiej, tak i w tym wypadku, właściwym miejscem, byłby trybunał narodowy, powołany na mocy ustawy sejmowej i złożony z osób najwyższego zaufania publicznego.
Nic też nie stoi na przeszkodzie, by państwo, w którym mafia sądowa paraliżuje naprawę tego państwa i działa wbrew interesom narodowym, zastosowało najprostsze z narzędzi i poprzez swoje instytucje (policja, prokuratura, organy skarbowe itd.) odmówiło wykonywania oraz respektowania „orzeczeń” wydawanych przez mafię. Tak postąpiono by w każdym państwie, które ponad wrzaski hołoty wynosi interes obywateli.
Jest rzeczą wyjątkowo podłą i cyniczną wmawiać Polakom, że na przeszkodzie osądzeniu zbrodni III RP stoi kasta sądowa, a jednocześnie hołubić Dudę, który tę kastę chroni, wychwalać Kaczyńskiego, który pozwala jej bezkarnie działać oraz zapewniać Polaków o „jedności”, „demokracji” i „doskonałej współpracy” na linii rząd- prezydent.
W tekście napisałem wyraźnie, że z publikacją Aneksu nie wiązałbym szczególnych nadziei. Ale nie z powodów, które Pan wskazuje, lecz z przyczyny podstawowej – braku woli politycznej do rozprawy ze środowiskiem b.WSI.
To nie jest tzw. przesłanka obiektywna, którą można by rozgrzeszyć stan obecny ani „realizm”, na jaki chętnie powołują się wyborcy PiS.
To jest patologia, większa od tych, z którymi walkę deklaruje „dobra zmiana”.
To, co nazywa Pan „zyskiem społecznym” z publikacji Aneksu, jest zależne wyłącznie od determinacji i siły państwa. Mieć prezydenta, rząd, służby i wszystkie instytucje – to dość, nawet dla takich nieudaczników, jak ludzie Kaczyńskiego.
Pod warunkiem, że chce się przeprowadzić rzeczywiste zmiany, a chroni reżyserów nowego rozdania i oszukuje Polaków propagandową kosmetyką.
Problem nie polega na braku narzędzi, lecz braku woli działania.
Pora to zrozumieć i uczynić punktem wyjścia do dalszych refleksji.
Szanowny Panie Aleksandrze,
UsuńPełna zgoda co do tego, że od blisko 30-tu lat Naród Polski jest mamiony wizją autentycznej walki politycznej, wizją prawidłowych, demokratycznych mechanizmów jako solennych sił, które jako jedyne kształtują naszą sytuację polityczną. Zasada jest bardzo prosta: macie takich ludzi za przywódców jakich sami sobie wybraliście. Jeśli nie podoba się wam to czy tamto i dłużej już ich nie popieracie, to poczekajcie do wyborow, idźcie do urny i tam dajcie wyraz swoim przekonaniom. Nazywa Pan to mitologizacją demokracji, rozumiem, że pojęcie to oznacza też cały wachlarz innych mechanizmow. Nie o tym jednak chciałbym mówić, zaznaczę tylko że samo pojęcie mi się podoba. Pragnę jedynie powiedzieć, że "mitologizacja demokracji" to mitologizacja czegoś, co nie istnieje. Jest mitologizacją idei, a nie rzeczy. Nie wierzę w demokrację. Nie wierzę w rzetelne liczenie głosów. A choćby nawet ktoś udowodnił mi, że się mylę, gdyby demokracja rzeczywiście miała miejsce to jest ona dla mnie bardzo złym systemem, w którym zawsze zwycięża wola głupszej większości. Ilu ludzi na każde 100 osób to jednostki intelektualnie wybitne a do tego prawe moralnie? Czy znajdzie się taki jeden? Wątpię. Większość to ludzie bez własnych poglądów, powtarzający myśli innych, miernoty. Reszta to podlizna. Jeśli znajdzie się jeden czy kilku mądrych i prawych i sprawiedliwych w tej setce to głos ich utonie w morzu otaczających ich mroków intelektualnych. Dlatego nawet jeśli demokracja jest prawdziwa, to i tak jest zła. Ale jest i będzie mitologizowana z tego względu, że jest kolejną metodą sprawowania władzy, kolejnym kłamstwem mówiącym, że to lud rządzi.
PiS, Po, Nowoczesna, Kukiz, SLD to tylko różne twarze tego samego zła. Żeby zło pokonać musi się znaleźć ktoś, kto zedrze te maski z ich głów i pokaże narodowi, że wszystkie one mają to samo znamię na czole i służą temu samemu panu.
Pozdrawiam Pana serdecznie,
Karol Krzeszewski,
OdpowiedzUsuńChętnie wyjaśnię, dlaczego termin „totalna opozycja” jest fałszywy i (celowo) wprowadzający w błąd.
Mechanizm narzucenia nam tego terminu, jest oparty o identyczną koncepcję, jaka leżała u podstaw oszukania Polaków działaniami tzw. ”opozycji demokratycznej” w latach 80.
Po pierwsze – szlachetne oppositio zakłada działania polityczne, które nie naruszają prawa ani zasad obowiązujących w danym państwie.
Nawoływanie do obalenia rządu siłą, korzystanie z pieniędzy i wsparcia obcych państw czy występowanie przeciwko tradycjom i społecznym normom moralnym, nie mieści się w tym pojęciu.
Takie działania charakteryzują postawę Obcych – czyli dywersję polityczną oraz agenturę. W najlepszym przypadku – grupy przestępcze. Tak też, owa „totalna opozycja” byłaby traktowana w każdym normalnym kraju.
Po drugie – i tu analogia z latami komuny, wmówiono nam, jakoby w akcjach „totalnej opozycji” chodziło o jakąś odmienność polityczną, o różnice mieszczące się w kanonie odrębności ideowych i światopoglądowych. Umownie mówi się nawet o „prawicy” i „lewicy”, choć są i tacy idioci, którzy PO czy PSL sytuują w kręgu „prawicowym”.
Ten podział nie ma nic wspólnego z prawdą.
Wszystkie partie polityczne, działające w systemie wyborczym III RP wywodzą się bowiem z identycznego „pnia ideowego”. Jest nim tzw. proces transformacji ustrojowej PRL, podczas którego zmajstrowano kolejnego bękarta komuny i nadano mu nazwę III RP.
PiS,PO,PSL,SLD itd. są tylko różnymi mutacjami tej samej „okrągłostołowej doktryny politycznej”, a ich (ewentualny) sprzeciw wobec rzeczywistości (opozycja) obejmuje wyłącznie te elementy, które mieszczą się w wizji państwa zbudowanego w Magdalence. Nic ponad to.
Dlatego pan Kaczyński nie jest dla mnie reprezentantem „prawicy” ani przedstawicielem „nurtu niepodległościowego”, lecz w takim samym stopniu „schizmatykiem” doktryny okrągłostołowej, jak A.Michnik i jego komandosi, byli schizmatykami doktryny komunistycznej.
W efekcie - nigdy nie jest to szlachetne oppositio, które zmierza do odrzucenia i obalenia starego porządku, lecz zawsze trywialne i niemiłosiernie zużyte revisio, sprzedawane w mniej lub bardziej atrakcyjnym opakowaniu.
Szanowny Panie Aleksandrze
UsuńZawsze uważałem i uważam że uzgodnienie znaczenia pojęć i miary wartości musi leżeć u podstaw każdej dyskusji. Dlatego dziękuję Panu za wyczerpującą rozprawę z „totalną opozycją”. Jednakże apetyt rośnie w miarę jedzenia więc proszę o podobną analizę „niby opozycji”, która po ośmiu latach przekształciła się w „dobrą zmianę”.
Mam nadzieję że trywialne i niemiłosiernie zużyte revisio powoli ukazuje nam swoją brudną skórę poprzez dziury w niemniej zużytym opakowaniu, oraz że brązowym butom zaczną w końcu odpadać podeszwy. Może wreszcie państwo zastosuje najprostsze z narzędzi(jak Pan sugeruje) i uświadomi niektórym że nie tylko wystarczy nie kraść ale może też nie trzeba płacić. Wybrańcom żyjącym w komforcie trzeba zafundować ciasne buty.
Od lat w dalekiej Kalifornii czytam Pana Aleksandra Ściosa. Kiedyś myślałem, że od tym pseudonimem ukrywa się pan Macierewicz. Z niezwykłą radością przywitałem informację, że najnowszą książkę pana Ściosa wyda Prohibita. Świetnie znam to zasłużone wydawnictwo, którego rozwój wiąże się ściśle z niezwykłą osobowością pana Pawła Toboły-Pertkiewicza. Jest on bardzo pracowity i bardzo odważny, prawdziwy „prawicowiec”. Należy pamiętać, że przez wiele lat prowadził w Polsce fundację PAFERE.org, promując wartości gospodarki wolnorynkowej w Polsce. Jeszcze zanim powstała polska fundacja, współpracował przez szreg lat z amerykańską PAFERE. Ten młody polski patriota niestrudzenie dwoił się i troił organizując konferencje, spotkania, szkolenia, wykłady, itd. Razem z nim rosłą Prohibita, która wydała wiele książek (i pewnie jeszcze wyda) dla PAFERE. Jego odejście było przyjęte z głębokim żalem, przez wszystkich pracowników i współpracowników PAFERE. Pan Toboła musiał 200% czasu poświęcić właśnie PROHIBITEJ. Rozstaliśmy się z żalem, lecz życząc mu sukcesów. Dziś potwierdza, że nadziej, które z nim wiązaliśmy nie okazały się płonne. Chwała Mu!
UsuńDruga refleksja dotyczy powyższego komentarza pana Ściosa. Otóż, w lipcu 2009 roku z polecenia nieszczęsnego pana Pawła Kowala, wiceministra SZ, uczestniczyłem w konferencji w Natolinie, na której omawiano problematykę traktatu lizbońskiego, który nie był jeszcze podpisany. Nie chcę tu oceniać ani traktatu, ani konferencji, tylko jeden fakt. Wówczas, w polskiej prasie aż huczało od „pierwiastków” i „śmierś, lub Nicea”, „całonocne negocjacje”, i tak dalej. Konferencja miała dwóch współprzewodniczących w osobach panów, Cichockiego (z kancelarii Lecha Kaczyńskiego) i Silberberga (wiceministra SZ Niemiec). W pewnym momencie pan Silberberg nie wytrzymał i walnął, że nie rozumie tej całej dyskusji w polskich mediach, że nie rozumie tej propagandowej bitwy, gdyż … sześć miesięcy wcześniej przecież razem z panem Cichockim, tu siedzącym obok, parafowaliśmy układ… Pan Cichocki siedział cichutko, jak myszka pod miotłą i nic nie odpowiedział. Jeszcze tylko świetnie przygotowani Anglicy i niżej podpisany, próbowali coś robić. „Polacy powinni lepiej wiedzieć, gdzie są ich sojusznicy” – dodał na zakończenie Silberberg. Kiedy rozmawiałem z jednym znanym mi ministrem, ten skomentował, że pewnie dlatego Cichocki „wyleciał” z Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wkrótce padła koalicja i rząd…
TO SĄ DWA ŚWIATY, PANIE ALEKSANDRZE
OdpowiedzUsuń"Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz w związku z wypowiedzią minister obrony Niemiec polecił dyrektorowi Departamentu Wojskowych Spraw Zagranicznych wezwanie Attaché Obrony RFN celem złożenia wyjaśnień w tej sprawie".
Minister Ursula von der Leyen oświadczyła na antenie niemieckiej telewizji ZDF, że Niemcy powinny "wspierać w Polsce ruch oporu".
Obok zdecydowanej reakcji ministra obrony narodowej, do sprawy odniósł się też szef dyplomacji Witold Waszczykowski. – Będziemy starać się w delikatny sposób, ponieważ w dalszym ciągu jesteśmy sąsiadami i przyjaciółmi, wyjaśnić sobie to, dlaczego tak niedopuszczalne słowa są publicznie wypowiadane.
Waszczykowski ocenił też, że ta wypowiedź pokazuje, iż politycy Niemieccy "jednak próbują ingerować w wewnętrzne sprawy Polski".
Pozdrowienia
JEST I ŚWIAT TRZECI - "TRZYMAJĄCY WŁADZĘ"
UsuńSoloch pytany w radiowej Trójce, czy 11 listopada, podczas Święta Niepodległości, zostaną wręczone nominacje generalskie odparł, że "w tej sprawie nie ma jeszcze decyzji prezydenta". "Ważniejsze od daty jest wypracowanie pewnych racjonalnych rozwiązań" - podkreślił.
Jak mówił, "prezydent kwestię nominacji wiąże z otrzymaniem pełnej informacji ze strony ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, dotyczącej kwestii kadrowych, ale także rozwiązań systemowych".
http://www.pap.pl/aktualnosci/news,1152838,soloch-nie-ma-decyzji-prezydenta-ws-nominacji-generalskich-11-listopada.html
Pani Urszulo,
UsuńBlokowanie nominacji generalskich przez pana Dudę, to nie tylko prymitywny akt "zemsty" za postępowanie sprawdzające SKW wobec gen.Kraszewskiego, ale przede wszystkim celowe paraliżowanie zmian kadrowych w wojsku oraz blokowanie wdrażania Strategicznego Przeglądu Obronnego.
W wymiarze bezpieczeństwa narodowego są to działania ogromnie szkodliwe i groźne, które (w perspektywie kilku miesięcy) mogą doprowadzić do wyhamowania tempa całej reformy Sił Zbrojnych.
Już podczas kampanii "dyscyplinowania" szefa MON poprzez ośrodki propagandy, pan Duda dał dowód, jak postrzega sprawy bezpieczeństwa.
Ten, wyciągnięty na forum medialne "spór", był nie lada gratką dla naszych wrogów i mocno przyczynił się do zwiększenia "możliwości poznawczych" obcych wywiadów. Otworzył też pole do prowadzenia rozmaitych gier i kombinacji operacyjnych.
To, co obecnie robi pan Duda, stanowi kontynuację tej szkodliwej tendencji i wpisuje się w plany zablokowania zmian w Siłach Zbrojnych.
Pozdrawiam Panią
ObserVator,
OdpowiedzUsuńNazywam ten proces mitologią demokracji, choć przyznaję, że określenie mitologizacja byłoby może bardziej ścisłe.
Mitologia demokracji III RP jest pewnym całościowym przekazem i podobnie jak mity greckie, dotyczy każdej sfery życia i ludzkiej aktywności.
To przekaz pozornie spójny i logiczny, uporządkowany poprzez określone schematy i zachowania (jak uczestnictwo w aktach wyborczych, celebrowanie praw obywatelskich, możliwość zrzeszania, dostępu do mediów, itp.) i utrzymywany mocą „wspólnoty brudu” triumwiratu politycy-media-służby.
Korzenie tej mitologii sięgają PRL-u i zostały zaaplikowane Polakom podczas szalbierskiego procesu „transformacji ustrojowej”. Po to, by nas oszukać i kolejnego bękarta przedstawić jako „dziedzica niepodległości”, musiano stworzyć substytuty państwowości pozornie różne od poprzedniej.
Zgodnie z zasadami sowieckiej strategii podstępu i dezinformacji, odrzucono te, które zostały zużyte i nadto skompromitowane i sięgnięto po nowe, bardziej celowe środki. W niczym nie zagrażały one sukcesji komunistycznej, bo żadna z form państwowości nie określa istoty komunizmu.
„A czymże jest nasza teoria – nauczał Lew Trocki - jeśli nie po prostu narzędziem działania? Tym narzędziem jest dla nas teoria marksistowska, bo aż do dziś nie wymyślono lepszego”.
A skoro to „lepsze” zostało już wymyślone i okazało się bardziej przydatne od narzędzi terroru, pałki i dołów z wapnem – dlaczego miano nie skorzystać ze zdobyczy „wolnego świata”?
Identyczny proces miał miejsce w Rosji, gdzie również sięgnięto po namiastki demokracji i przy ich pomocy zbudowano mitologię „demokratyzacji” stolicy światowego komunizmu. Ponieważ współbrzmiała ona z innym mitem rodem z Łubianki, tzw. teorią konwergencji – została bezboleśnie i z radością przyjęta przez głupców z Zachodu.
Mitologia demokracji jest dlatego groźna, bo służy osłonięciu prawdziwego oblicza III RP. Polacy mają wierzyć, że stworzono im normalne państwo, o którego kształcie decyduje suweren. Mają znać uładzone życiorysy „elit” tego państwa, podziwiać i słuchać namaszczonych „mężów stanu”, wierzyć w „mechanizmy polityczne” i siłę karty wyborczej i nigdy nie pytać – kiedy stan okupacji sowieckiej został konwalidowany w wolną Rzeczpospolitą?
Jeśli zaś chodzi o samą istotę demokracji (tej autentycznej) podzielam Pańską opinię.
Nie można zbudować zdrowej państwowości, jeśli o jej kształcie, w równym stopniu decyduje głos człowieka mądrego, jak idioty. Na takim „mezaliansie” zawsze wygrywają rozmaite kanalie i głupcy. Może dlatego demokracja jest uważana za najlepszy system, że zaspokaja pospolite instynkty i służy głównie miernotom.
Pozdrawiam Pana
Chris Z,
OdpowiedzUsuńBardzo Panu dziękuję za wyśmienitą charakterystykę wydawcy „Nudis verbis”. Podkreślenie pracowitości i odwagi pana Pawła Toboły-Pertkiewicza, pozwala mi lepiej zrozumieć powody, dla których twórca PROHIBITY podjął się wydania mojej książki.
Biorąc pod uwagę postawę kilku innych „prawicowych” wydawców, jest to akt odwagi i wyraz wielkiej niezależności.
Dziękuję też za ciekawą relację z konferencji w Natolinie. Przyznam, że opisany przez Pana incydent nie jest dla mnie zaskakujący.
Charakter państwowości III RP wspiera się przecież na jednym z mitów, o których mówi moja książka – „georealizmie”.
Od momentu powstania III RP funkcjonuje tylko jeden i jedynie słuszny model państwowości, oparty na przeświadczeniu, że warunkiem istnienia państwa polskiego są „dobrosąsiedzkie” relacje z Rosją i Niemcami oraz ciągłe „pogłębianie” procesu integracji europejskiej. Model ten doprowadził nie tylko do utrzymania silnych wpływów okupanta rosyjskiego, ale na niespotykaną skalę zbudował i zabezpieczył wpływy niemieckie, głównie w obszarze ekonomii i mediów.
Do narzucenia nam mitologii „pojednania” z Niemcami wykorzystano przede wszystkim dążenia Polaków do wspólnoty ze strukturami zachodnimi. Postulat „integracji europejskiej” (przyjęty na początku III RP jako dogmat polityki zagranicznej), został skutecznie obciążony koncepcją „zbliżenia z Niemcami”, do czego przyczyniła się nie tylko działalność agentów Stasi i KGB, oddelegowanych na „odcinek pojednania”, ale wspólna rosyjska-niemiecka gra, obliczona na zachowanie Polski w strefie obcych wpływów.
Nazywam ten model mitologią, bo w sposób niedorzeczny odrzuca doświadczenia historyczne i przeczy elementarnej wiedzy o świecie współczesnym. Nikt bardziej od Polaków nie powinien wiedzieć, że Berlin i Moskwa zawsze pozostaną wrogami polskości i Niepodległej Rzeczpospolitej. Wspólna polityka tych państw zamierza do podporządkowania Polski, a docelowo – do wymazania naszego kraju z mapy Europy.
Zróżnicowanie, tak chętnie stosowane przez polityków III RP, na kierunek niemiecki – czyli zachodni i rosyjski – czyli wschodni, jest elementem tej samej mitologii, bowiem rzeczywiste dążenia Niemiec i Rosji są całkowicie zbieżne, a w stosunku do Polski – identyczne.
Kwintesencją mitologii „georealistów” są np. słowa ministra Waszczykowskiego, przywołane tu przez panią Urszulę. Komentując skandaliczną wypowiedź niemieckiej minister ON, szef MSZ orzekł:
„Wydaje mi się to niedopuszczalne i będziemy starać się w delikatny sposób, ponieważ w dalszym ciągu jesteśmy sąsiadami i przyjaciółmi, wyjaśnić sobie to, dlaczego tak niedopuszczalne słowa są publicznie wypowiadane”.
Tak nie reaguje polityk wolnego państwa lecz wasal, owładnięty myślą o konieczności pielęgnowania „przyjaźni” z wrogiem.
Owszem – jesteśmy „sąsiadami”, co nie oznacza i nigdy w historii nie oznaczało, że jesteśmy też „przyjaciółmi”. Tworzenie mitologii „dobrosąsiedzkich” (a nawet przyjacielskich) relacji z naszymi odwiecznymi wrogami, tylko w oparciu o geografię i tzw. geopolitykę – jest jednym z największych nieszczęść, jakie fundują nam politycy III RP.
Pozdrawiam
Janusz Litwos,
OdpowiedzUsuńW odwołaniu P. Woyciechowskiego z funkcji prezesa PWPW nie widzę „wstępu do szerszej akcji przeciwko Min. Macierewiczowi”. Domyślam się natomiast, że podłożem takiego pytania jest wskazanie pana Woyciechowskiego przez ośrodki propagandy, jako „człowieka Macierewicza”.
Wprawdzie to określenie jest najwyższym wyróżnieniem i powodem do dumy, to łączenie tej dymisji z rzekomym ograniczaniem wpływów szefa MON lub atakiem na niego, uważam za bezpodstawne.
Wstępem do akcji wymierzonej w ministra Macierewicza była tzw. "sprawa Misiewicza", która nie tylko zapoczątkowała „esbecki gambit” ale posłużyła do generowania ataków na szefa MON. Przypomnę, że w tamtej kombinacji ochoczo uczestniczył Pałac Prezydencki, pani premier Szydło i prezes Kaczyński.
Nie wiem, co Pan uważa za „ciekawe”, w przypadku publikacji gazety w rodzaju „Fakt”, jednak odwołanie prezesa PWPW postrzegam raczej jako (kolejną) porażkę „dobrej zmiany”. Porażkę na własne życzenie.
Niezależnie od rzeczywistych przyczyn odejścia pana Woyciechowskiego, przesłanką całkowicie kompromitującą jest udział w tej sprawie P. Wrońskiego. Ktokolwiek uznał, że byłby esbek może pracować w PWPW i zajmować się tam sprawami bezpieczeństwa – ten nigdy nie powinien sprawować ważnych funkcji państwowych. To była zła i szkodliwa decyzja.
Jak każda, w której wmawia się nam, że byli esbecy i inni kolaboranci, mogą zadbać o bezpieczeństwo Polaków.
Służba w sowieckich formacjach okupacyjnych ( a takimi były SB,WSW czy II Zarząd LWP) jest rzeczą, której nikomu i nigdy nie wolno „rozgrzeszać”.
Nie ma też żadnych „nawróconych” bądź „zawróconych” esbeków, bo kto raz poszedł na służbę Sowietów, do końca swoich dni będzie tylko ruskim rabem. Ta zależność nie skończyła się wraz z rzekomą „śmiercią” komunizmu, lecz jest fundamentem, na którym zbudowano sukcesję komunistyczną – III RP.
Zadziwiające, że nawet ci, którzy wiedzą, że nie można być "byłym" kagebistą czy "byłym" żołnierzem GRU, jednocześnie utrzymują, jakoby służba esbeków na rzecz Moskwy, skończyła się wraz z upadkiem ZSRR.
Pozwolę sobie na pewną dygresję.
Zdrajcy z bezpieki chętnie przywołują przykłady Polaków- oficerów służących w armiach zaborców. Ich rola w budowaniu armii II Rzeczpospolitej ma być dowodem, że służba na rzecz obcych nie jest czymś dyskwalifikującym.
Owi zdrajcy nie wspominają jednak, że Polacy-oficerowie armii zaborczych (zwykle wcieleni tam wbrew swojej woli) nie utworzyli po roku 1918 jakiejś hybrydy dominium rosyjskiego, niemieckiego czy austriackiego lecz zbudowali siły zbrojne niepodległej Rzeczpospolitej. To była służba na rzecz wolnej Polski, wykonywana przez Polaków i dla Polaków.
Rola kolaborantów służących sowieckiemu okupantowi jest całkowicie inna.
Ci, nie tylko współtworzyli hybrydę PRL-u, by oszukać Polaków i stać się faktycznymi właścicielami tej niby-państwowości, ale swoją postawą w III RP dawali dowody całkowitej podległości obcym interesom. Nie była to służba dla wolnej Polski, lecz zabieganie o to, by Polacy nadal pozostawali pod władzą obcych wpływów i nic nie wiedzieli o patologiach tego państwa.
Dlatego tzw. służby specjalne III RP nie mają nic wspólnego z tradycją i powinnością formacji II Rzeczpospolitej. Powoływanie się przez esbeków na „pracę na rzecz demokratycznej Polski” jest aktem wyjątkowego cynizmu i szalbierstwa.
Szanowny Panie Aleksandrze,
UsuńDziękuję za Pana komentarz.
"Dobra zmiana" w PWPW w ostatnim czasie, zwłaszcza pod kierownictwem pana Woyciechowskiego przypomina zastosowanie antybiotyku - wraz z usuwaniem patologii, usunięte zostały niestety też te „dobre bakterie”, co spowodowało poważne osłabienie merytoryczne tej spółki.
Niestety zatrudnienie pana Wrońskiego w PWPW nie było jedynym błędem popełnionym przez pana Woyciechowskiego. Widocznie pan Woyciechowski nie jest urodzonym managerem i lepiej aby zajął się działalnością w której lepiej się odnajduje.
Ad. „ciekawy” artykuł w Fakt – rzuca się w oczy „spontaniczność” poczynań dziennikarzy, którzy ujawnili rewelacje sprzed kilku miesięcy. Pomijam kwestię na ile te rewelacje są prawdziwe, natomiast zastanawiająca jest szybkość działania Rady Nadzorczej PWPW, która zebrała się tego samego dnia, kilka godzin po publikacji artykułu i pomimo oficjalnego dementi ze strony Zarządu spółki bardzo sprawnie załatwiła temat.
Sprawa tym bardziej ciekawa, że pozycja pana Woyciechowskiego wydawała się w ostatnim czasie dosyć silna i niezagrożona.
Czy Pana zdaniem fakt, iż Rada Nadzorcza jest kontrolowana przez Ministerstwo z siedzibą przy ul. Batorego oznacza, iż prezes Kaczyński rękoma ministra Błaszczaka próbuje ograniczać wpływy ministra Macierewicza?
Czy też, po prostu, MSWiA miało już dość krnąbnej spółki, która generowała niechciane w ministerstwie problemy - jak np. kwestia projektu graficznego nowego wzoru paszportu na 2018 rok i propozycja umieszczenia w nowych paszportach Ostrej Bramy i Cmentarza Orląt?
Pozdrawiam serdecznie, JL
Janusz Litwos,
UsuńNie widzę sensu w powtarzaniu pytań o "ograniczanie wpływów ministra Macierewicza".
Odpowiedziałem wyraźnie, że takich ograniczeń nie dostrzegam.
Również dlatego, że za fałszywą uważam tezę, jakoby obecność pana Woyciechowskiego w PWPW miała związek z jakimiś "wpływami" ministra Macierewicza.
Pozdrawiam Pana
Szanowny Panie,
OdpowiedzUsuńNiezwykle trafnie pisze Pan o tej "mitologii" porównawczej. Jednym z przykładów jest sylwetka senatora II RP, a wcześniej generała dywizji Aleksandra Osińskiego, bohatera 1920 roku, który ramię w ramię ze swymi żołnierzami szedł do ataku pod Nasielskiem. Ranny wówczas prowadził ich dalej na Pułtusk i Grodno (przez Litwę Kowieńską). Odznaczony wieloma odznaczeniami i orderami, najbardziej cenił te dwa KW, za Nasielsk i Bzurę z 1939 roku.
Tak! Był generałem carskim. Podpisał apel Michajłowicza i tworzył oddziały polskie, które przyprowadził do RP.
Jednak nie należał do Ochrany. Za "obronę honoru Polaka" został zdegradowany do stopnia majora i skazany na służbę w karnych kompania carskiej armii.
RP służył do końca swych dni, jako minister, jako senator, czy prezes PCK. Jako jedyny endem zapraszany i z szacunkiem witamy w willi Milusin w Sulejówku, u Marszałka.
Osiński wrócił do PRL z emigracji, aby umrzeć w domu swego siostrzeńca, kombatanta "od Maczka"...
Pochowanie generała na Wojskowych Powązkach udało się, z wielkimi trudnościami.
Takich mieliśmy bohaterów.
A tak na marginesie, to kilka grobów dalej leży małżeństwo Pochorille, "Przyjaciół młodzieży". Ona nauczycielka z LO-VII im. Słowackiego w Warszawie, która chętnie wytykała uczniom "złe pochodzenie" i obala na maturze za to, że "dziadek był przedwojennym generałem". Ironia losu?...
Pozdrawiam z Kalifonii. Chris Z.
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich Państwa.
Muszę to tu napisać!
1. Mam już dość tego „harcerzyka”, który z równą łatwością potrafi wygłaszać przemowy o NASZYCH, polskich, niezłomnych bohaterach i jednocześnie wpychać polski naród w łapska TYCH złamasów – wrogów Polski! Za jaką żałosną cenę to wszystko?
2. Gdy wczytałam się w komentarze „mówiące”, jaką batalię musiał stoczyć Pan, Panie Aleksandrze ale i P. Rodak, wydawca, to dociera do mnie, że w IIIRP jest gorzej niż pod zaborami. Pod zaborami możliwe było przecież wydawać, mimo że z założenia wróg dążył ograniczenia znaczenia prasy narodowej przez cenzurę.
Wyobrażam sobie, ile przez te dwa lata nasłuchał się Pan zwodniczych obietnic: „Już, już…” lub też „Jeszcze troszkę cierpliwości…”. Na Ślunsku mówią o takich, co zwodzą, oszukują: „A to ciule!”.
3. W tygodniku – kto chce, fragment znajdzie - jest artykuł. Nie miałam ochoty poświęcać swego cennego czasu na czytanie, nawet jeśli tam napisano by całą prawdę i tylko prawdę. Artykuł pod „sensacyjnym” tytułem: „Człowiek Moskwy w Warszawie! Szokujące kulisy działań Waldemara Pawlaka: ogromna łapówka przy kontrakcie gazowym!?”. A ja pytam cóż to się stało, że po „stu latach” od Pańskiego wpisu z przed 7 lat: „Smoleńska cena umowy”, ONI wyskakują z tymi „sensacyjnymi faktami” 6 listopada 2017?
4. Może trzeba donieść do prokuratury na opozycje totalną, że wiedzą o przestępstwie, a nie zgłaszają? Mam tu na myśli te trzy wypowiedzi prezesa PiS?
Aha. Dlaczego Panie Aleksandrze, Pana ikonka np. w dniu 2 listopada była czarnobiałego znaku zakazu, a 4 listopada była już „normalna”?
Pozdrawiam
PS.
Dziękuję i czekam na Pana najnowszą książkę. Równocześnie pozdrawiam najmocniej wszystkich tych, którzy przyczynili się do tego, że tę książkę będę mogła wziąć do rąk.
Chris Z,
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie,
Takie postaci, jak generał Aleksander Osiński, to wzór honoru żołnierskiego i postawy obywatelskiej. Wzór całkowicie dziś nieznany i niedościgły.
Marszałek Piłsudski doskonale pamiętał, że to Aleksander Osiński odważył się w roku 1926 interweniować u prezydenta Wojciechowskiego, w sprawie zaprzestania walk bratobójczych. Wiele szykan spotkało za to generała ze strony ówczesnych „demokratów”.
Gdy patrzę dziś na zachowania oficerów w stopniu generała, którzy po odejściu z armii wylewają żale i żółć w ośrodkach obcej propagandy i wygadują łgarstwa korzystne dla naszych wrogów, nie mam najmniejszych wątpliwości, że III RP nie jest i nigdy nie będzie państwem wolnych Polaków.
W perspektywie wzorca, jaki prezentował generał Osiński (jak i wielu innych oficerów II Rzeczpospolitej), to rzecz niewiarygodna i przerażająca.
Tak, przerażająca, bo przecież ci żałośni smarkacze w generalskich lampasach, mieli bronić mojego kraju i stać na straży jego bezpieczeństwa. Takim oto "obrońcom" powierzyliśmy los naszych rodzin i bliskich.
Ale równie przerażająca jest świadomość, że odbiorcy tych nikczemnych błazenad, nie tylko nie widzą nic złego w takim zachowaniu oficerów, ale traktują ich żale jako wyraz uprawnionej krytyki i rzeczowych ocen. Do głowy im nie przyjdzie, że prawdziwy mężczyzna, oficer, dowódca, prędzej strzeliłby sobie w łeb niż poniżył się do podobnych zachowań.
Pozdrawiam Pana
Pani Halko,
OdpowiedzUsuńKsiążka ma trafić do księgarni 11 listopada i ten (niezamierzony przeze mnie) kontekst jest powodem dodatkowej radości.
Nie uważam za konieczne opisywania przygód związanych z próbami wydania „Nudis verbis –przeciwko mitom”, ale zapewniam Panią, że nikt mnie nie zwodził.
Odmowy były twarde i jednoznaczne i wskazywały na (niepojęte dla mnie) pokłady lęku i serwilizmu.
Tym większe uznanie dla Wydawcy, który okazał się wolny od takich ograniczeń.
Skoro wspomniała Pani o „działalności śledczej” portalu panów Karnowskich, to, przyznaję, że sam zadaję sobie pytanie – dlaczego nagle wyciągnięto temat umowy gazowej i roli W. Pawlaka?
To jedna (obok marszałkowej i stoczniowej) z największych afer rządów PO-PSL, której poświęciłem wiele tekstów. Tu niektóre:
WICEPREMIER PAWLAK – WIĘZIEŃ BEZ DYLEMATU - styczeń 2010
GAZOPORT. O WIERZE MINISTRA PAWLAKA - styczeń 2010
NIEME KINO WALDEMARA PAWLAKA - styczeń 2010
ZAKŁADNICY CZY WASALE? - wrzesień 2010
UMOWA GAZOWA – „OSTATECZNA NORMALIZACJA” - wrzesień 2010
UMOWA GAZOWA – SYMBOLIKA WASALI - wrzesień 2010
GRY GAZOWE CZYLI POWRÓT DO ROSJI - wrzesień 2010
SMOLEŃSKA CENA UMOWY GAZOWEJ - wrzesień 2010
PAŃSTWO NAD PUSTĄ RURĄ - październik 2010
GAZOWA PUŁAPKA PUŁKOWNIKA PUTINA - listopad 2010
KOSZT SYMBOLU „PRZYJAŹNI” - listopad 2010
GAZOPORT. SPĘTANI PRZEZ NORD STREAM - styczeń 2011
KTO ZAPŁACI ZA „DYLEMATY WIĘŹNIA”? - marzec 2011
DYLEMAT WIĘŹNIA - kwiecień 2013
W tamtym czasie, nie wywołały one większej reakcji dzisiejszych luminarzy „wolnych mediów” i nie przypominam sobie, by sprawa wyjątkowo zaprzątała uwagę polityków PiS. Owszem, były pojedyncze wystąpienia, wypowiedzi i artykuły, ale skończyło się na (tradycyjnym) straszeniu Trybunałem Stanu. Również przez dwa lata „dobrej zmiany” nikt nie wspomniał o potrzebie rozliczenia kontaktu gazowego.
Ponieważ media Karnowskich są jednym z rządowych przekaźników, szczególnie bliskim środowisku prezydenckiemu, a ja od dawna wiem, że autonomia „wolnych mediów” to bajka dla pospólstwa, tym większą zagadką jest próba rozgrywania tego arcyważnego tematu. Kto i kogo próbuje postraszyć i jakie środowisko chce upiec tu pieczeń? Zarzuty wyglądają na poważne, lecz skoro W. Pawlak nadal zażywa wolności i nic nie wskazuje, by miało się to zmienić, można podejrzewać kolejną szopkę na potrzeby gawiedzi.
W sprawie mojej „znikającej” ikony, muszę przyznać, że nie znam sensownego wytłumaczenia.. Być może blogspot uznał, że przechowywanie przez siedem lat tego samego, czarno-białego awataru, to przesada. Błąd już naprawiałem.
Dziękuję Pani i serdecznie pozdrawiam
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńŚwięto Odzyskania Niepodległości już w sobotę. Niestety, zamiast przygotowań do uroczystych obchodów i niezbędnych dla armii nominacji generalskich, obserwujemy ze strony A. Dudy i tzw. "środowiska prezydenckiego" (Soloch, Szczerski, "mazgaje w lampasach" itp.) gorszący spektakl dywersyjnych poczynań i jadowitych wypowiedzi uderzających w WP i MON.
Obóz zdrady narodowej nie ukrywa już swoich destrukcyjnych zamiarów. Pomimo to pan Kaczyński i prominenci "Dobrej Zmiany" ani myślą reagować, za to zamulają nam umysły kolejną operetkową rekonstrukcją rządu.
Pozdrawiam serdecznie
AŚ
OdpowiedzUsuńW odpowiedzi panu Przemkowi z 29 października 2017, 17:25 napisał Pan:
"Mogę przypuszczać, że istnieją jakieś materiały kompromitujące pana Andrzeja Dudę i tu można byłoby wskazać moment, w którym nastąpiła sugestywna wzmianka o takich materiałach. To marzec 2016 roku."
----------------------
Jakie wydarzenie miał Pan na myśli i o jaką "sugestywną wzmiankę" chodzi?
Pęknięta opona...?
UsuńPani Urszulo,
UsuńSądziłem, że to łatwe do ustalenia. Mam na myśli informacje na temat twitterowych „preferencji” pana prezydenta, z których duża część dotyczyła nastolatek o dość szczególnych pseudonimach.
Pan Duda prowadził z nimi nocne „rozmowy” i chętniej odpowiadał na zaczepkę „ruchadła leśnego” niż na apele w sprawie zabójstwa księdza Jerzego. Chwilę później pojawiły się plotki o „kryzysie” w małżeństwie Dudów, na które zareagował nawet ojciec prezydenta.
Katalog esbeckich „środków sugestii”, obejmował głównie trzy obszary – „korek, worek lub rozporek”. Nie można wykluczyć, że w życiorysie pana Dudy są sprawy, o których nie chciałby otwarcie informować.
Pozdrawiam Panią
Trochę chaotycznie. Przemyślenia.
OdpowiedzUsuń@Urszula Domyślna 6 listopada 2017 23:25
O, też się zastanawiałem.
Pytania o powody postępowania p. Dudy pojawiają się tu i ówdzie. Innymi słowy ludzie zadają sobie pytania, które zadawaliśmy sobie chyba 1,5 roku temu albo i wcześniej. Ulubiony bloger prezesa, felietonista GP i Frondy, który czasem powołuje się na kontakty z politykami PiS, oznajmił, że wie jakie jest trzymanie na Dudę i że chodzi o rozporek. Nie omieszkał przy tym dodać, że żadne WSI (bo w PL wszystkim zajmują się kelnerzy…). Wspominam o tym dlatego, że podejrzewam, iż on też jest czasem używany do rozprowadzania pewnych kierunków, poza wszystkim to inteligentny idiota (czyli użyteczny). Zresztą samobójca Piotr S. też był inteligentnym idiotą, tylko, że z przytłaczającym zaburzeniem psychicznym.
To, że Ścios zadał „niebezpieczne pytania” ponad 2 lata temu to nawet mi się wtedy wydawało trochę malkontenckie (uczciwie przyznaję).
Ścios nie może „sprzedać” swojej wiedzy w sposób medialny i atrakcyjny dla mas – czyli w sposób chamski i prostacki. Nie używa wulgaryzmów, nie pozuje na luzaka i w ogóle nie jest gnojkowaty. A poza tym za bardzo wyprzedza w czasie ogólny tok rozumowania mas.
Za to Pawlak i kontrakt gazowy to mi przypomina obecne nagłaśnianie kulisów Hollywood czyli Weinstein, #metoo itp. Jest na to stare określenie „tajemnica Poliszynela”. Zatem nie rozumiem na czym polega śledczość dziennikarzy, którzy piszą o tej sprawie. Co mi po artykule gdy programu #cela+ nie ma i nie będzie.
W ogóle IIIRP polega w dużej mierze na pewnej ściśle przestrzeganej powszechnej niemocy. Z całym szacunkiem dla Ściosa ale pytania o warunki podpisania umowy gazowej przez Pawlaka to powinien sobie zadać każdy posiadacz kuchenki albo pieca w dniu otrzymania rachunku (ja miałem nadzieję, że go chociaż szantażowali). Ale właśnie na tym polega ta niemoc. Przyznaję, też się jej poddałem. (Owszem, próbowałem udzielać się społecznie lecz zrezygnowałem gdy odczułem na własnej skórze, że mechanizmy podejmowania naprawdę ważnych decyzji –w tym wypadku na szczeblu miasta - pozostają pozamerytoryczne)
Jeszcze taka refleksja. Gdy w 2007 roku wróciłem z Islandii po 2 latach (mój nick to wyraz fascynacji tym krajem, Ís znaczy lód) to miałem takie nieokreślone wrażenie, że tu nic nie dzieje się przypadkowo: wiadomości w TV, tematy w debacie publicznej, rodzaj problemów, ogólna atmosfera. To dość niesamowite i nieuchwytne wrażenie wygasło po ok. 3 miesiącach gdy na dobre z powrotem wsiąkłem w rzeczywistość IIIRP i zarazem straciłem taką pewną świeżość, rezerwę i ostrość spojrzenia jakby z boku. Do dziś pamiętam to wrażenie ale nie potrafię określić jego natury.
Marcin Ís.
UsuńSkoro wspomina Pan o publicystyce „ulubionego blogera prezesa, felietonisty GP i Frondy, który czasem powołuje się na kontakty z politykami PiS”, to uważam, że wartość dywagacji tego pana odpowiada pamięci i zdolnościom intelektu tych, którzy akceptują podobne „analizy”.
Ów „ulubiony bloger prezesa” przez dwa lata niemiłosiernie „pompował” pozycję pana Dudy, a w ostatnim roku wypisywał niestworzone brednie o intencjach i działaniach ministra Macierewicza.
Gloryfikacja Dudy, szczera nienawiść do szefa MON oraz „ambiwalentny” stosunek do zamachu smoleńskiego, są głównymi i niezmiennymi motywami tekstów tego blogera. Gdyby wyborcy PiS mieli odrobinę rozumu i zdolności do refleksji, już tylko za te, najgłupsze z możliwych słowa – „Antoni Macierewicz politykiem odpowiedzialnym nie jest i nigdy nie był”, powinni zignorować twórczość tego pana.
Z tego, co wiem, jeszcze do niedawna stawiał on mnie w jednym szeregu z ZOMO i Owsiakiem, a tylko dlatego, że śmiałem pisać o „wybudzeniu” A.Dudy. Jednocześnie ostrzegał PiS – „pod żadnym pozorem nie wolno wam drwić, pomiatać i nawet rzucać głupich uwag pod adresem Prezydenta Andrzeja Dudy, bo takiej klasy polityka PiS nie miał dawno, a bez niego nie zrobicie nic, choćbyście nawet wygrali II kadencję”.
Ponieważ większość odbiorców pamięta tylko to, co przeczytało lub zobaczyło przed pięcioma minutami, tacy „analitycy” nadal mogą zaśmiecać uwagę Polaków.
Nie potrafię powiedzieć – czy ten bloger może być „używany do rozprowadzania pewnych kierunków”. Biorąc pod uwagę rzeczy, jakie wypisywał po Smoleńsku, już sama obecność takich postaci w tzw.mediach „prawicowych”, jest niedorzeczna i uwłaczająca ludziom rozumnym.
Wiem natomiast, że jeśli w realiach III RP promuje się i nagłaśnia określone osoby lub treści, rzadko jest to wyrazem naturalnych procesów i preferencji.
Ta zasada dotyczy też medialnego „odgrzewanego kotleta” – sprawy kontraktu gazowego.
W czasach, gdy opisywałem tę aferę, żaden z dzisiejszych „śledczych” nie wykazywał ochoty podjęcia tematu. Skoro teraz rozgrywa go bliskie prezydentowi środowisko „W sieci”, mogę podejrzewać, że chodzi o grę na „zdyscyplinowanie” partii Pawlaka i wytworzenie atmosfery, która pozwoli na przeprowadzenie kilku partyjnych interesów lub roszad.
Jestem też przekonany, że ani Pawlak ani nikt z odpowiedzialnych za ten kontrakt, nie poniesie odpowiedzialności karnej. To nie jest celem publikacji, a tym bardziej, działań prokuratury.
Wspomniał Pan o swoich wrażeniach po powrocie do Polski – „tu nic nie dzieje się przypadkowo: wiadomości w TV, tematy w debacie publicznej, rodzaj problemów, ogólna atmosfera”. Jak Pan trafnie zauważył, to wrażenie wynikało ze świeżości i ostrości spojrzenia na rzeczywistość i ulotniło się, gdy owe bodźce medialne przytłumiły racjonalne myślenie.
To również dowód, jak ważny jest dystans i samodzielna ocena informacji przekazywanych przez media III RP. Większość naszych rodaków, nie tylko nie zachowuje takiego dystansu, ale chętnie rezygnuje z myślenia, na rzecz tego, co powiedzą lub napiszą inni.
Ta skaza jest szczególnie widoczna dziś, gdy tylu wyborców PiS deklaruje utratę zaufania do prezydenta Dudy. A przecież nie byłoby tego rozczarowania, gdyby w okresie minionych dwóch lat, ci ludzie wykazali choćby cień trzeźwego stosunku do przekazu medialnego i do osoby polityka.
Ponieważ, tak w jednym, jak w drugim przypadku stosunek ten opierał się na wierze i bezrefleksyjnym zaufaniu, zderzenie z rzeczywistością musiało okazać się bolesne.
Nie ma bowiem rzeczy bardziej kompromitującej dla wyborcy, jak wyznanie – wierzę w (jakiegoś) polityka, wierzę (jakiemuś) politykowi.
Ta kategoria „wiary politycznej”, raczej nieznana w normalnym świecie, ma swoje korzenie w rezygnacji z wiedzy oraz w ucieczce od samodzielnego myślenia.
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńPisze Pan: "Nie ma bowiem rzeczy bardziej kompromitującej dla wyborcy, jak wyznanie – wierzę w (jakiegoś) polityka, wierzę (jakiemuś) politykowi."
Generalnie zgadzam się z tym twierdzeniem, natomiast są sytuacje, kiedy człowiek, nawet rozumny, postępuje właśnie tak, wierzy w kogoś, kogo "coś" wyniosło na samą górę. Mam na myśli powstanie Solidarności i naszych wtedy Liderów. Przecież tysiące, jeśli nie setki tysięcy ludzi było gotowych wskoczyć w ogień za takimi "liderami" jak Wałęsa, Bujak, Kuroń, Michnik i im podobnych.
Oczywiście sytuacja polityczna wtedy a teraz jest nieporównanie inna i teraz powinno się wymagać od ludzi dużo więcej decyzji roztropnych, przemyślanych, szczególnie po takiej lekcji z lat 80-tych ubiegłego wieku.
Są ludzie, którym nauka przychodzi wyjątkowo opornie i naszym obowiązkiem jest nie pozwalać im na posiadanie wpływu na opinie społeczną i podejmowanie decyzji w naszym imieniu.
Oby jak najwięcej naszych Rodaków zapoznawało się z Pana działalnością na rzecz naszego wspólnego dobra. I okazywało Panu wdzięczność.
Też czekam na następną Pana książkę.
Pozdrawiam.
NOWE CENTRUM DOWODZENIA NATO W POLSCE? - OBY!
OdpowiedzUsuń"Jedno z dwóch nowych centrum dowodzenia, może powstać w Europie Centralnej. Nowe dowództwa mają stanowić element reformy systemu funkcjonowania NATO, w odpowiedzi na zagrożenia takie jak m. in. atak sił rosyjskich.
Zapytany o możliwość usytuowania jednego z ośrodków w Polsce, Antoni Macierewicz odpowiedział: – Jesteśmy gotowi gościć u siebie nowe centrum dowodzenia NATO.
Minister obrony dopytywany przez reporterkę RMF FM o starania Polski w tym zakresie wskazał: – Takie armijne dowództwo rzeczywiście - także z militarnego punktu widzenia – Polska jest najwłaściwszym miejscem dla jego usytuowania.
O lokalizację jednego z ośrodków walczą także Niemcy. Decyzję NATO w tej sprawie mamy poznać w lutym."
https://dorzeczy.pl/kraj/46701/W-Polsce-powstanie-centrum-dowodzenia-NATO-Macierewicz-Jestesmy-na-to-gotowi.html
!!!
OdpowiedzUsuńSejm nie przyjął uchwały potępiającej rewolucję październikową.
Dlaczego nie przyjął? Bo sprzeciwiło się 20 posłów "partii" .N - reszta podobno była "za" i wyraża potępienie dla "partii .N. Na Twitterze.
Czy uchwały podejmuje się teraz wyłącznie przez aklamację?
Chyba że znów nie wolno potępiać rewolucji...
Myślę,że w takim kraju jakie reprezentuje obecnie grupa rządząca A.Dudy,"prezydenta wszystkich",śp. płk.R.Kukliński gdyby żył musiałby dla swojego bezpieczeństwa korzystać z uzbrojonej ochrony.Potwierdza tą tezę nie tylko powyższy artykuł pana @A.Ściosa,ale również informacja PAPu o "zaproszeniu przez uPADa wszystkich (p)rezydentów i (p)remierów" z tuskomorrą włącznie na Święto Niepodległości magdalenkowej.
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńPan prezydent Duda "śmiało spojrzał w przyszłość" i zaprosił pół Aneksu na wspólne obchody Święta Niepodległości. Pozostali mają "czuć się zaproszeni nie tylko do udziału w uroczystościach i innych wydarzeniach rocznicowych, ale przede wszystkim do ich współtworzenia."
Cytaty z http://www.pap.pl/aktualnosci/news,1160744,prezydent-dla-pap-celem-stulecia-niepodleglosci-smiale-spojrzenie-w-przyszlosc.html
Pozdrawiam przedświątecznie i zapewniam, że nie dołączę do obchodów panaprezydenckich.
Bywałam ja od Boga nagrodzoną,
Rzeczą mniej wielką:
Spadłym listkiem, do szyby przyklejonym,
Deszczu kropelką.
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńNo to teraz już chyba możemy przyjąć, że jednak Duda Aneks ma.
( https://wpolityce.pl/polityka/366378-prezydent-nie-zmienia-zdania-ws-aneksu-do-raportu-wsi-nie-widze-powodu-dla-ktorego-mialby-byc-ujawniony-do-dyspozycji-publicznej )
Prezydent nie zmienia zdania ws. aneksu do raportu WSI. "Nie widzę powodu, dla którego miałby być ujawniony do dyspozycji publicznej"
On zadysponował, że nas publicznie ma w głębokim poważaniu. Bezczelny gołowąs, amant dla "leśnych ruchadeł". Za kogo my pozowliliśmy mu się uważać. Wiem, wiem... My to sobie możemy.
Mój tt do tej horrendalnej wypowiedzi i jakże wymownego UWeckiego zaproszenia Donalda T. u P.Woyciechowskiego:
To że wirus egola spowodował osłabienie wzroku mieszkańca pałacu dla prezydenta Polski nie zwalnia go z obowiązku jaki nakłada na niego ustawa i oczekiwania wyborców,których ma w d...e, bo właśnie wymienia elektorat. Z Donaldem T.będzie świętował 11/11 zamiast go zamknąć.Wstyd mi!
A Polacy o jakimś programie Cela+. Nie ma szans na powtórkę z maja 1926.
We wPolityce totalne zaskoczenie, bo PADł zaprosił na obchody Święta Niepodległości... Donalda Tuska
( https://wpolityce.pl/polityka/366393-totalne-zaskoczenie-prezydent-andrzej-duda-zaprosil-na-obchody-swieta-niepodleglosci-donalda-tuska )
"- Zaproszenia należy odczytać jako deklarację prezydenta, bardzo wyraźne nakreślenie jego linii politycznej. Jest to podkreślenie dotychczasowych działań Andrzeja Dudy - powiedział w rozmowie z portalem niezalezna.pl Andrzej Gwiazda
( http://niezalezna.pl/208249-legendy-opozycji-o-zaproszeniu-tuska-na-11-xi-quotto-wyrazne-nakreslenie-linii-politycznej-prezydentaquot )
Na tt u K.Wyszkowskiego dałem wyraz swej dezaprobaty dla pajaca który nas oszukał: UWek z pałacu dla prezydenta Polski konsekwentnie wymienia elektorat.On wystąpił z UW,ale ona w nim została.Z plastelinowym kręgosłupem ulepi się każda kariera.Precz "panie nikt".Jak można było pomóc mu zdjąć zarękawki niższej rangi urzędnika?!Wstyd suwerenie.
Najbardziej boli mnie ta pomoc w ściąganiu zarękawków urzędniczyny.
I ten ból wszechobecnego kłamstwa zmusza do jeszcze jednego podjęcia wyzwania, by im napsuć krwi ile tylko czas pozwoli. Choćby w stopniu znikomym i choćby samotrzeć. Gore im psubratom!
Pozdrawiam serdecznie
Pan ma chyba zbyt dobre serce. Cytowany przez Pana artykul przytacza fragmenty wypowiedzi PAD o aneksie ktore sa tak pokretne, ze nie da sie z nich wyciagnac wniosku o fizycznym istnieniu tego dokumentu. Pominawszy cale zaklamanie wywodu - "jezeli sluzby, czy inne podmioty, czy inne organa panstwa ktore sa do tego uprawnione chca sie zapoznac z aneksem" itd - sama konstrukcja tych wypowiedzi nie pozwala na wyciagniecie zadnych logicznych konkluzji, z wyjatkiem takich ktore odnosza sie do samego autora wypowiedzi. Do tego nie trzeba zadnych emocji.
UsuńSlowa "zostaly zabrane prawie sila" obrazuja te konkluzje w najbardziej syntetyczny sposob; tu juz niczego nie trzeba dodawac, bo w takiej sytuacji to az niegodne.
Ad zaproszenia Tuska na Święto Niepodległości Polski.
OdpowiedzUsuńJak na to spokojnie patrzeć i nie rzucać przekleństwami?
Tłumaczę to sobie jako świadomą prowokację polityczną. To jest działanie z repertuaru targowicy. Tak samo jak drwiny ze Smoleńska i ze wszystkiego co powinno być ważne dla Polaków.
Pana Dudę można już określać dokładnie tymi samymi określeniami, którymi określamy targowicę. Wachlarz jest bardzo szeroki a „najgorszy sort” to najłagodniejsze.
Muszę przyznać jedno. Ta operacja z Dudą im się udała (ktokolwiek zatwierdził tego następcę BK) tak samo jak z Bolkiem. To przecież majstersztyk by dokładnie takie postacie od dziesięcioleci zajmowały najwyższe stanowiska w kraju. To w pewnym sensie niesamowite, że selekcja negatywna działa wręcz perfekcyjnie i w jej efekcie absolutnie najgłębiej zakłamane kanalie obstawiają urzędy europejskie, państwowe, kościelne.
Powstaje pytanie: Kim jest Jarosław Kaczyński, który wspierał zarówno Bolka (wszystko o nim wiedząc) jak i Dudę. Wszystko o nim wiedząc?
Niezasłużony status genialnego stratega i to wyjęcie spod ocen elektoratu (o czym pisze AŚ) zaczyna mnie coraz bardziej zastanawiać. W każdym razie to na pewno nie jest tylko „brak ręki do ludzi”.
Swoją drogą na Marsz do Wa-wy w tym roku już się nie wybieram. Dla mnie formuła się wyczerpała. Narodowcy pozostali gówniarzami i nie przedstawiają żadnej oferty politycznej. W Polsce jest też duża świadomość tego, że ruchy narodowe w innych krajach są dyskretnie lub otwarcie wspierane przez Rosję i oni wiedzą, że my wiemy, że uprawiają schizofrenię (kult Wyklętych i skrywana sympatia do Rosji). Nawet protest rezydentów od „Razem” poparli [sic!]. Z braku innych pomysłów skupiają się na straszeniu Polaków Ukraińcami.
A poza tym hasło mi się nie podoba. Zamiast krzyczeć „my chcemy boga” dajcie mi Człowieka.
Wraz z najnowszym wyskokiem pana „nikt” trafiło się im (organizatorom MN) jak ślepej kurze ziarno i może sporo ludzi przyjdzie.
Panie Marcinie,
UsuńProsze mi pozwolic odpowiedziec, skoro boli - a boli. Jedyny sposob by nie tracic energii na rzucanie przeklenstwami - ani by nie umrzec natychmiast na serce - to zrozumiec, ze owo"zgoda buduje" i wszystkie inne tego wariacje,to nie jest gatunek z lokalnej cepelii, tylko process ktory sie jesli nie zaczal, to gwaltownie przyspieszyl w ostatnich latach 19 wieku, takze i to poteznie w KK, I ze nasza lokalna cepelia - unowoczesniona bo sie nauczyla zmieniac kolor swiatelek co kilka lat dla odmiany - to tylko maly fragment skoordynowanego dzialania majacego i za inspiracje, i za cel - centaura. Nic o czym mowila grecka mitologia nie jest aforyzmem; to sa zewnetrzne obrazy realnych sil ktore dzialaja i w duszy i w naturze, a nowoczesnym zadaniem jest jedynie poznac zasady metamorfozy. Dlatego grecka centauromachia bedzie sie musiala odbyc ponownie we wnetrzu kazdego czlowieka. Nie ma wiekszej sily niz nazwanie rzeczy po imieniu, pod warunkiem ze sie te rzecz widzi wszedzie tam gdzie ona jest, aby raz wywolana nie wyskoczyla z niezauwazonego ukrycia i nie odgryzla nam glowy. Tylko tak mozna przyjac niedawne slowa JMRymkiewicza o polskosci, i wiedziec co z nimi zrobic. My Polacy nie mamy i nigdy nie mielismy fizycznej Ziemi Obiecanej w ktorej mielismy sie osiasc. Mielismy ja zawsze gdzie indziej, ale z zadaniem tworzenia jej tutaj. Takiej wspolnoty zawsze szuka sie krwawiacymi oczyma, i sercem krwawo milczacym.
Pozdrawiam Pana
Pocieszające jest jedynie to , że właśnie wygwizdano Tuska podczas składania wieńca pod Pomnikiem Nieznanego Żołnierza. Ciekawe czy niezależne media to zauważą. Przykre jest natomiast to, że przygotowaniom obchodów 100-lecia odzyskania Niepodległości patronował będzie człowiek, który chce nam tę wolność jak najbardziej ograniczyć zakładając kaganiec nowej "swojej" Konstytucji.
UsuńZ okazji Święta 11 Listopada życzę Panu, Panie Aleksandrze jak też Wszystkim którzy tu zaglądają szerokiego spojrzenia na Polskie Sprawy oraz a by roślinka którą hodujemy w naszych sercach miała okazję zakwitnąć.
OdpowiedzUsuń