Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

poniedziałek, 1 maja 2017

WIĘCEJ I MNIEJ. WBREW RADOM NIEPRZYJACIÓŁ

Lista błędów i zaniechań prezydenta Dudy w kwestiach związanych ze sprawami bezpieczeństwa narodowego jest równie długa, jak rejestr werbalnych deklaracji, w których kandydat, a następnie prezydent III RP zapowiadał swoje zaangażowanie w ten obszar. Ponieważ wyborcom partii rządzącej odmawia się prawa do formułowania ocen i postulatów pod adresem pana prezydenta oraz wyłącza jego działania spod rzeczowej krytyki, wizerunek Andrzeja Dudy jest w tym zakresie obarczony potężną dawką demagogii, niewiedzy i fałszu.
Już jedna z pierwszych nominacji – wyznaczenie szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego historyka, „specjalisty” od obrony cywilnej i pożarnictwa, anonsowała stopień zaangażowania prezydenta w sprawy bezpieczeństwa. Nominacja ta, zapowiadana wcześniej przez „Gazetę Wyborczą” i życzliwie przyjęta przez gen. Kozieja („to dobra wiadomość”) mogła sugerować, że pan prezydent nie ma zamiaru dokonywać radykalnych zmian w zrujnowanym przez poprzednika systemie bezpieczeństwa narodowego i nie przykłada szczególnej wagi do kwestii obronności.
Ujawniony już wówczas dysonans - między deklaracją, a działaniem, słowem, a decyzją, stał się nieodłącznym elementem prezydentury Andrzeja Dudy. W jednym z pierwszych wywiadów, udzielonych przez prezydenta „Nowoczesnej Armii”, padło pytanie:
W swoim programie wyborczym szeroko pojęte bezpieczeństwo uczynił Pan Prezydent jednym z czterech głównych zagadnień. Dotyczy to również kwestii sił zbrojnych i bezpieczeństwa zewnętrznego. Czy zamierza Pan być aktywny na tym polu bardziej niż poprzednicy?”
Odpowiedź prezydenta była mocnym dowodem prymatu demagogii nad faktami:
- „Zamierzam być bardziej efektywny niż mój poprzednik” – odpowiedział Andrzeja Duda. „Kwestie związane z bezpieczeństwem państwa, w tym obronności, traktuję jako jedną z głównych kompetencji i zadań prezydenta.”
Gdy zapytano – „Jedną z pierwszych Pana decyzji była decyzja o przeprowadzeniu audytu w Kancelarii Prezydenta. Czy podjęcie podobnego kroku przewiduje Pan Prezydent w odniesieniu do szeroko pojętej sfery obronności państwa?” - padła obietnica, której Andrzej Duda i szef jego Biura Bezpieczeństwa Narodowego nigdy nie spełnili:
W związku z prerogatywami Prezydenta RP dotyczącymi bezpieczeństwa niewątpliwie potrzebne jest dokonanie bilansu otwarcia. Mam tu na myśli chociażby szereg działań pozwalających mi zapoznać się ze stanem obronności państwa. Jednym z nich jest analiza realizacji zapisów najważniejszych dokumentów strategicznych, takich jak Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP, Polityczno-Strategiczna Dyrektywa Obronna czy też wydanych niedawno głównych kierunków rozwoju Sił Zbrojnych RP.”
W sierpniu 2015 roku, Paweł Soloch oświadczył, że prezydent postawił przed nim pierwsze zadanie - „sporządzenia audytu bezpieczeństwa narodowego”. Szef BBN zapowiadał także „zmiany w strukturze i organizacji biura, wynikające m.in. z faktu, że pan prezydent ma swoją wizję działań w obszarze bezpieczeństwa i jest bardzo wyczulony na kwestie doceniania poświęcenia i ofiarności żołnierzy podczas różnych misji wykonywanych na rzecz Rzeczypospolitej.”
Żadna z tych obietnic nie została spełniona.
Nigdy nie było „bilansu otwarcia”, nie sporządzono audytu bezpieczeństwa państwa, zaś w samym BBN zakonserwowano (również personalny) stan posiadania, odziedziczony po poprzedniku. Widniejąca na stronie BBN i obowiązująca Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP została sporządzona w roku 2014 i jest wynikiem tzw. Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN), zarządzonego w roku 2010 przez byłego lokatora Belwederu. Koncepcje powstałe w ramach SPBN (nad którym m.in. pracowali tacy „eksperci” jak Andrzej Karkoszka, Krzysztof Janik, Adam Rotfeld, Dariusz Rosati, Marek Siwiec czy Zdzisław Lachowski) mimo rażącej ogólnikowości i pseudonaukowego żargonu, zawierały fundamentalną myśl: współpraca z państwem Putina ma być gwarantem naszego bezpieczeństwa i stabilności. Była to teza kompromitująca - nie tylko w wymiarze politycznym i militarnym, ale naukowym i kompetencyjnym.
Stopień zaangażowania prezydenta Dudy w sprawy bezpieczeństwa doskonale obrazuje rejestr inicjatyw ustawodawczych. W okresie dwóch lat, pan prezydent zgłosił zaledwie osiem tego rodzaju inicjatyw, wśród których próżno szukać jakiejkolwiek poświęconej tematyce bezpieczeństwa.
Znajdziemy tam: projekt ustawy ws. wieku emerytalnego i kwoty wolnej od podatku, projekt nowelizacji ustawy 500+, propozycję ustawy z zakresu oświaty polonijnej i noweli ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, projekt „ustawy frankowej”, projekt zmiany kodeksu karnego w zakresie praw dziecka oraz ustawę o Narodowych Obchodach Setnej Rocznicy Odzyskania przez Polskę Niepodległości.
Oznacza to, że przez blisko połowę kadencji, pan prezydent nie okazywał zainteresowania sprawami bezpieczeństwem obywateli i żadna z jego inicjatyw ustawodawczych nie dotyczyła obszaru wojska, modernizacji sił zbrojnych, reformy służb specjalnych czy koncepcji bezpieczeństwa narodowego.
Niemal identyczną aktywnością wykazał się szef BBN. Przez dwa lata, Paweł Soloch przeprowadził zaledwie dwie inicjatywy: 16 lutego 2016 roku powołał zespół ds. cyberbezpieczeństwa (o którego dalszych działaniach nic nie wiadomo) oraz sporządził tzw. „Strategiczną Koncepcję Bezpieczeństwa Morskiego RP”. O rzeczywistej wartości tego dokumentu, świadczą słowa ministra Solocha, który podczas prezentacji owej „strategicznej koncepcji” przyznał  że „celem i zamiarem stworzenia Koncepcji było doprowadzenie  do powstania Strategii Bezpieczeństwa Morskiego, czyli takiego dokumentu, który rzeczywiście będzie już deklaracją woli i działań zmierzających do zmiany sytuacji”. Prace zespołu eksperckiego BBN były zaledwie konsultowane z MON, co z kolei oznacza, że opracowana w ten sposób „koncepcja” nie musi być w ogóle uwzględniona przez Ministerstwo Obrony Narodowej i zapewne stanie się bezużytecznym dokumentem. Tym bardziej, że w zakresie tzw. „rekomendacji na rzecz rozwoju sił morskich RP”, zasadniczo różni się ona od realizowanego obecnie przez MON programu operacyjnego „Zwalczanie zagrożeń na morzu”.
Ten dwuletni bilans działań ośrodka prezydenckiego pozwala postawić tezę, że obecna aktywność pana prezydenta i jego ministrów wokół tematów związanych z armią i bezpieczeństwem narodowym,  jest czymś niecodziennym, a na pewno wyjątkowym.
I pewnie wypadałoby się cieszyć z „przebudzenia” pana Andrzeja Dudy w sprawach tak ważnych dla Polaków, gdyby nie świadomość, że wiele z wcześniejszych opinii i ocen środowiska prezydenckiego na temat polityki bezpieczeństwa i współczesnych zagrożeń, okazywało się tyleż błędnych, jak szkodliwych. Jeśli ośrodek prezydencki próbuje dziś kreować się na głównego inicjatora i sprawcę rozwiązań osiągniętych podczas warszawskiego szczytu NATO, należałoby przypomnieć, że w latach ubiegłych, pan prezydent i jego urzędnicy prezentowali nieco inne pomysły na kwestię stałej obecności wojsk USA, zaś stanowisko samego prezydenta wyraźnie ewoluowało.   
W lutym 2016, podczas dyskusji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Euro-Atlantyckie (którego jednym z założycieli i wieloletnim prezesem był B.Komorowski) – „Czego oczekiwalibyśmy od szczytu NATO w Warszawie", szef BBN Soloch oświadczył: „Oczekujemy, że zostanie tam przede wszystkim potwierdzone to, o czym mówimy my, ale też mówią sojusznicy, czyli postęp w stosunku do postanowień szczytu z Newport oraz zostanie powiedziane coś na temat wysuniętej na wschód obecności NATO". Czym – w opinii pana prezydenta, miałoby być owe „coś”, dowiedzieliśmy się dwa miesiące później. W wywiadzie dla "Washington Post" (25 marca 2016) prezydent sprecyzował swoje oczekiwania. Zapytany wprost – „czy twierdzi pan, że Stany Zjednoczone powinny mieć tutaj swoją bazę”, Andrzej Duda odparł – „Chciałbym widzieć znacznie zwiększoną obecność wojsk USA na naszym terytorium”. Jeśli pamiętać, że w maju 2015 kandydat na prezydenta utrzymywał, że „gwarancje NATO powinny zostać wzmocnione w sensie faktycznym - potrzebujemy baz na terenie Polski”, to przejście na stanowisko „zwiększonej obecności”, trzeba uznać za wyraźną recesję.     
Przypomnę również, że w przededniu szczytu NATO, który miał zdecydować o realnych gwarancjach bezpieczeństwa i obecności w Polsce wojsk Sojuszu, pan prezydent pozwolił sobie na wypowiedzi, które mogły poważnie osłabić nasze szanse na uzyskanie takich gwarancji.
Podczas wizyty w Danii, Andrzej Duda zapewnił: „Absolutnie nie uważam, aby Rosja była naszym wrogiem Nigdy takie słowo nie padło z moich ust ani żadnego odpowiedzialnego polityka w Polsce, aby Rosja była naszym nieprzyjacielem czy wrogiem. Rosja jest przede wszystkim sąsiadem (…)  jest partnerem specyficznym”.
Tymi kilkoma słowami, pan prezydent sprawił ogromny prezent Rosjanom oraz naszym „przyjaciołom” z Niemiec i Francji, którzy nie tylko nie widzieli potrzeby wzmacniania wschodniej flanki NATO ani instalowania tu stałych baz wojskowych, ale nasze obawy przed atakiem rosyjskim uważali za przesadne i wynikające z „polskiej rusofobii”. Przeciwnicy takich rozwiązań otrzymali mocny argument, iż obawy o bezpieczeństwo Polski nie są ani poważne ani racjonalne, zaś w relacjach polsko-rosyjskich nie ma mowy o wrogich działaniach Moskwy.
Publiczna deklaracja prezydenta oznaczała, że Polska nie obawia się agresji ze strony Putina i nie posądza Rosji o wrogie zamiary. Zanegowanie pojęcia wroga miało istotne konsekwencje.  Bo jeśli Rosja nie jest naszym wrogiem, lecz „sąsiadem i partnerem” - po co Polsce silne gwarancje państw natowskich i rozbudowa infrastruktury militarnej? Jeśli prezydent III RP nie dostrzega zagrożenia ze strony tego „specyficznego sąsiada” - jak można przekonać przywódców Zachodu do przysłania tu swoich żołnierzy i czym wytłumaczyć nasze obawy? Pytania byłyby tym bardziej zasadne, że w kontekście definiowania zagrożeń, prezydent Duda (wzorem swojego poprzednika) starannie unikał i nadal unika wymieniania Rosji i wskazywania tego państwa jako agresora.
Do arsenału, co najmniej nieprzemyślanych wypowiedzi Andrzeja Dudy z okresu poprzedzającego szczyt w Warszawie, zaliczam również solenne deklaracje o potrzebie prowadzenia „dialogu z Moskwą” oraz zapewnienia, że „w żaden sposób nie zamierzamy izolować Rosji”.
Na szczęście, to nie wypowiedzi pana prezydenta wyznaczyły wówczas stanowisko państw NATO wobec rosyjskiego zagrożenia, lecz twarde słowa ministra Antoniego Macierewicza:
Rosja jest dzisiaj największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa świata.  Żadne państwo w historii ostatnich kilkudziesięciu lat tak nie podważyło ładu światowego, jak Rosja, atakując najpierw Gruzję, a później Ukrainę. I stale okupując terytorium niepodległego państwa, otwarcie wskazując, że nie chce akceptować niepodległości tego państwa i jego suwerenności. (…) - Tak długo, jak długo trwa ta okupacja, jak długo wybitni przywódcy rosyjscy będą sobie pozwalali na sformułowania, że Warszawa jest na ich celowniku, tak długo Polacy będą uważali, że to jest zagrożenie dla ładu i bezpieczeństwa europejskiego i światowego”.
Jeśli dzisiejsze wycieczki prezydenckich ministrów do USA miałyby sugerować, że środowisko prezydenta jest głównym autorem sukcesu szczytu NATO lub wskazywać na jego pozycję negocjacyjną w sprawie obecności wojsk sojuszu w Polsce, warto ten „pijarowski” przekaz konfrontować z faktami. Ani dwuletnia aktywność prezydenta ani jego zachowania w przeddzień warszawskiego szczytu, nie potwierdzają takiej tezy.
Wprawdzie pan prezydent wykazuje spore zdolności oratorskie i chętnie eksponuje się wśród tematów związanych z obronnością, to realne dokonania nie nadążają za medialnym wizerunkiem.
Również dlatego, że w sprawie priorytetowej dla naszego bezpieczeństwa wewnętrznego – przecięcia wpływów rosyjskich  na życie publiczne III RP, Polacy nie mogą liczyć na pomoc Andrzeja Dudy.
Publikacja Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI – to (jak w październiku 2015 roku zapewniał minister Szczerski) -"temat, którego nie ma". Zdaniem samego prezydenta Dudy – „to nie jest najważniejsza sprawa dla Polaków”. I choć wielu z nas może mieć odmienną opinię, a wzrost aktywności środowiska b. WSI potwierdza aktualność tego zagrożenia, pan prezydent nie pozwoli nam skonfrontować faktów z jego wyobrażeniami o potrzebach Polaków. Aneks nadal pozostanie tajny, co wyśmienicie ułatwia prowadzenie rozmaitych gier i kombinacji operacyjnych przez ludzi związanych z „długim ramieniem Moskwy”, a nas skazuje na nieznajomość prawdziwych mechanizmów III RP.
            O sprawy poruszone w tym tekście, nie wolno pytać pana prezydenta. Podobnie, jak w przypadku jego poprzednika, wokół Andrzeja Dudy wytworzono medialny parasol ochronny i wykreowano fałszywe wyobrażenia, oparte na pustosłowiu i telewizyjnych obrazkach. Pan prezydent nie musi więc odpowiadać na niewygodne pytania i do prezentacji swoich opinii może wybierać media kreślące lukrowany wizerunek.  Dzieje się to z krzywdą - dla nas, pozbawionych ośrodka prezydenckiego, jako gwaranta silnych struktur bezpieczeństwa, jak i dla samego Andrzeja Dudy, który przebywając w medialnym „azylu”, nie ma szans wyrosnąć na dojrzałego polityka i męża stanu.
Dziś, gdy widać szczególną aktywność środowiska prezydenckiego w podważaniu zaufania do Antoniego Macierewicza i sztuczne kreowanie pana Dudy na mocnego decydenta w sprawach Sił Zbrojnych, przypominam sobie o opinii wyrażonej onegdaj przez jednego z największych nieudaczników na stanowisku szefa MON. W lipcu 2016 roku, Tomasz Siemoniak sformułował wielce życzliwą  recenzję - „Nie powiem złego słowa o działaniach prezydenta Dudy w kwestii bezpieczeństwa. Bardzo dobrze je oceniam".
Do tej, zaskakującej w ustach „opozycjonisty” pochwały, Siemoniak dodał  propozycję:
Zawsze mówię: więcej Andrzeja Dudy, mniej Antoniego Macierewicza”.
Być może pan prezydent wziął sobie do serca radę działacza PO i owe„więcej” widzi tylko w kontrze do ministra Macierewicza, a jego samego postrzega jako zagrożenie dla swojej pozycji. Przyznam, że niespecjalnie obchodzą mnie ambicje polityczne Andrzeja Dudy. Ta prezydentura nie zapewnia nam poczucia bezpieczeństwa, zaś zaplecze polityczno-intelektualne pana Dudy nie jest zdolne do wypracowania koncepcji strategii narodowej.
„Sugestie” ludzi pokroju Siemoniaka uważam więc za szkodliwe i zgubne dla Polski. Pochwały - za najgorszą rekomendację. Jeśli mamy być krajem bezpiecznym i wolnym od obcych wpływów, życzmy sobie na przekór radom nieprzyjaciół – więcej Antoniego Macierewicza, mniej Andrzeja Dudy. 

59 komentarzy:

  1. Strategia Bezpieczeństwa Narodowego,2014.

    "6. Członkostwo w euroatlantyckich i europejskich strukturach współpracy
    wzmacnia bezpieczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej. NATO stanowi najważ-
    niejszą formę polityczno-wojskowej współpracy Polski z sojusznikami. Unia
    Europejska wspiera rozwój społeczno-gospodarczy Polski i umacnia jej pozy-
    cję w świecie. Najważniejszym partnerem pozaeuropejskim Polski pozostają
    Stany Zjednoczone Ameryki."

    Przeglądając, nie widać w niej nic karygodnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. I dalej:

    "41. Relacje Rosji z Zachodem pozostaną ważnym czynnikiem oddziałującym
    na bezpieczeństwo Polski, regionu i Europy. Odbudowywanie mocarstwowości Rosji kosztem jej otoczenia oraz nasilanie się jej konfrontacyjnej polityki,
    czego przykładem jest konflikt z Ukrainą, w tym aneksja Krymu, negatywnie
    rzutuje na stan bezpieczeństwa w regionie."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tymoteusz Bojczuk,


      DOKTRYNA KOMOROWSKIEGO:
      https://bezdekretu.blogspot.com/2013/04/doktryna-komorowskiego.html

      BELWEDERSKA STRATEGIA BANAŁÓW I PRZEMILCZEŃ:
      https://bezdekretu.blogspot.com/2013/01/belwederska-strategia-banaow-i.html

      TOWARZYSZE OD BEZPIECZEŃSTWA:
      https://bezdekretu.blogspot.com/2013/01/towarzysze-od-bezpieczenstwa.html

      NIEPRZEMIJAJĄCY UROK REŻIMU BELWEDERSKIEGO:
      https://bezdekretu.blogspot.com/2015/09/nieprzemijajacy-urok-rezimu.html

      STRATEDZY BEZBRONNOŚCI:
      https://bezdekretu.blogspot.com/2014/11/stratedzy-bezbronnosci_6.html

      to tylko niektóre teksty na temat SPBN. Proponuję lekturę i głębsze zainteresowanie tematem.

      Usuń
  3. Wygląda na to, że Pan prezydent uprawia "pozorację pola walki". Jak Pan myśli Panie Aleksandrze, czy daliśmy się zwieść i on zawsze taki był, a my tego nie dostrzegliśmy w porę czy też w wyniku nie znanych nam okoliczności lub zdarzeń zmienił orientację niczym papuga w filmie CK Dezerterzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryand,

      Nie wiem - czy "on zawsze taki był, a my tego nie dostrzegliśmy w porę czy też w wyniku nie znanych nam okoliczności lub zdarzeń zmienił orientację". I przyznam, że niewiele mnie to interesuje.
      Negatywne oceny pana Dudy przedstawiałem już w roku 2015, a dziś jego prezydenturę uważam wyłącznie za "projekt pijarowski".
      Dodam, że coraz groźniejszy, zważywszy na "przebudzenie" w kwestiach obronności i politykę fałszowania polskiej historii.

      Usuń
  4. On jest tylko po to żeby być. Nie wiedzą chyba, że trzeba budowac solidną przeciwwagę do tego co tu zostało zaszczepione na tej ziemi od 43 roku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli Duda to projekt wyłącznie pijarowski to popieram ten projekt, tj. projekt spełnił swoją funkcję. Ten projekt zapewnił bezpieczeństwo wewnętrzne, tj. zneutralizował planowane obalenie rządu w drodze rozwiązania sejmu w związku z nieuchwaleniem budżetu (tzw. grudzień 2016). Jeżeli jesteśmy uczciwi do bólu - to powiedzmy również to, ok ?

    W sobotę zostałbym spałowany za protest w obronie obalonego rządu PIS i przeciwko zamachowi stanu w grudniu 2016 r. Co jednak nie nastąpiło ponieważ JEST Duda. Wartość i zalety Dudy ? JEST. Kompetencje Dudy ? JEST. To nie kpina - czasami to bardzo dużo. Na przykład wiemy jakie to miało znaczenie w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego w dniu zamachu. Kaczyńskiego nie było, Komorowski - był.

    O konflikcie Dudy z Macierewiczem dowiedziałem się z mediów. Podobnie o pijanym Błasiku i pancernej brzozie.

    Niech sobie Soloch pisze jakieś śmieciowe strategie. Ważne, żeby amunicja była rozdana.

    Na marginesie - odnoszę wrażenie, że nie doceniamy Macierwicza. Stąd powtórzę - Macierewicz to lider ludzi działających na rzecz Państwa. Atak na Macierewicza to atak na Państwo. Atak na Macierewicza to deklaracja absolutnej głupoty i śmieszności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprostowanie:

      "pijanym Błasiku" i "pancernej brzozie" czyli kłamstwach generowanych z automatu w wojnie informacyjnej, mającej na celu odmóżdżenie Polaków, i nieformalną likwidację Państwa Polskiego.

      Usuń
    2. "solochowa" sofistyka po której się robi niedobrze.
      sprostowania też niech pan sobie odpuści, nie są potrzebne.

      Usuń
    3. Alek Alek,

      Nie wiem, w jaki sposób Andrzej Duda "zneutralizował planowane obalenie rządu w drodze rozwiązania sejmu w związku z nieuchwaleniem budżetu", ale chętnie dowiem się o takich osiągnięciach pana prezydenta.
      Słowa o "poparciu pijarowskiego projektu" przyjmuję jako wyraz określonych potrzeb i aspiracji - a zatem tego rodzaju ocen, które z trudem poddają się weryfikacji i wynikają z osobistych predyspozycji.
      Panu wystarczy, że "Duda JEST". Tylko - co z tego wynika?
      W maju 2015 roku, ja również cieszyłem się z odejścia B.Komorowskiego i perspektywy prezydentury Dudy:
      "Odejście Komorowskiego uważam za jedno z najlepszych, najszczęśliwszych wydarzeń w najnowszej historii Polski. Upadek tej ponurej postaci kładzie kres próbie budowy reżimu belwederskiego (na wzór kremlowski) i kończy najtragiczniejszy, posmoleński okres w naszych dziejach."
      Pisałem też, że "szczerze się cieszę z wygranej Andrzeja Dudy i życzę mu jak najlepiej".
      Jednocześnie pisałem, że "nie odwołuję krytycznych ocen poglądów Andrzeja Dudy głoszonych podczas kampanii wyborczej. Głęboko nie zgadzam się z jego wizją „naprawy” III RP i nie podzielam wiary w „mechanizmy demokracji”, które mogłyby zmienić status tego państwa. Nie życzę sobie „budowania wspólnoty narodowej” razem z apatrydami, ani „zasypywania podziałów” z osobnikami, którzy wyrzekli się polskości. Uważam, że nie można zbudować społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewolnictwa. Kto próbuje takiej sztuki – nie tylko nie ocali niewolników, ale zgubi ludzi pragnących wolności. Nie znam też żadnych osiągnięć politycznych pana Dudy i zachowuję dystans wobec deklaracji składanych w czasie kampanii. Zwracam uwagę, że do tej chwili, postać nowego prezydenta można oceniać wyłącznie na podstawie jego słów i oświadczeń. Póki Andrzej Duda nie podejmie pierwszych decyzji i nie określi priorytetów swojej misji, nie sposób orzec, jakim będzie prezydentem."
      https://bezdekretu.blogspot.com/2015/05/niebezpieczne-pytania.html

      Dziś, gdy pan Duda jest niemal na półmetku prezydentury, mam prawo twierdzić, że jego obecność - to zdecydowanie za mało.
      Za mało na potrzeby Polski - zrujnowanej magdalenkowym szalbierstwem i ośmioma latami rządów PO-PSL.
      Za mało na dążenia Polaków - którym należy się prawda o posowieckim bękarcie udającym Rzeczpospolitą, prawda o zamachu smoleńskim i zabójczej dychotomii My-Oni.
      Za mało też na nasze marzenia, których nikt nie ma prawa ograniczać według partyjnej miary małych geszeftów i brudnych układów.

      To dzisiejsze "JEST" pana Dudy, odbieram jako ogromne zagrożenie. Obecność takich postaci dostatecznie niszczy nasz potencjał i ogranicza skalę aspiracji. Tłumacząc sobie, że to jest "jakieś dobro", jakaś alternatywa dla ponurych czasów Komorowskiego, nie tylko rozgrzeszamy dziesiątki zaniechań i błędów tej prezydentury, ale okrawamy nasze oczekiwania do miary nader nędznej.
      Nie widzę powodu, by tak postępować i nie zgadzam się z tego rodzaju płytkim "pragmatyzmem".

      Usuń
    4. Oczywiście wszystko co piszę jest subiektywne i ma związek z moimi aspiracjami / potrzebami. Nie neguję pańskich potrzeb odnośnie Polski ponieważ są zbieżne z moimi. Inne pańskie potrzeby mnie nie interesują i vice versa - zamykając ten temat.

      Odnośnie tzw. puczu 2016 racjonalnie można założyć że te wydarzenia skutkowałyby rozwiązaniem sejmu przez Komorowskiego, gdyby był prezydentem. Proszę wybaczyć - nie będę tego uzasadniał ponieważ to niemożliwe aby wykazać nieodwołalność przebiegu alternatywnej przyszłości.

      Fakty są takie, że prezydent ma takie uprawnienia (rozwiązanie sejmu), a budżet był zagrożony. Po uchwaleniu budżetu w lokalizacji zastępczej - sala kolumnowa - Komorowski rozwiązałby sejm uznając pseudo zarzuty formalne zgłaszane do sposobu uchwalenia budżetu. Wymienię 5 zarzutów formułowanych po głosowaniu:(1) nie wpuszczenie posłów, (2) głosowanie hurtowe, (3) niepowiadomienie o głosowaniu, (4) brak kworum, (5) kworum nieudokumentowane na listach. To oczywiście bełkot, to zarzuty spreparowane (co według mnie jest po prostu przestępstwem). Jednak te spreparowane zarzuty użyto by jako legitymizację drugiego zamachu stanu (tj. rozwiązanie sejmu). Pierwszy zamach stanu - mówię oczywiście o Smoleńsku.

      Czy oczekuję od Dudy więcej ? Tak. Czy jest awatarem Buddy ? Nie.

      Jakikolwiek ruch jakiegokolwiek polityka wobec Macierewicza oceniam jako zdradę stanu. Dopóki Duda nie walczy z Macierewiczem uznaję że jest po stronie Państwa Polskiego. Ponieważ Macierewicz reprezentuje Państwo Polskie.

      Z wyrazami szacunku.

      Usuń
    5. Alek Alek,

      Dziękuję za to wyjaśnienie – „nie będę tego uzasadniał ponieważ to niemożliwe aby wykazać nieodwołalność przebiegu alternatywnej przyszłości.”
      Proszę sobie wyobrazić, że w mojej „alternatywnej przyszłości”, pan Duda jest jednak awatarem Buddy. Ale chyba nie muszę tego uzasadniać.
      Wiele mi wyjaśnia Pańska uwaga– „Dopóki Duda nie walczy z Macierewiczem…”. Otóż Duda nie tylko walczy z szefem MON, ale nadal ma szczery zamiar usunięcia go ze stanowiska.
      Może Pan ignorować wydarzenia ostatnich tygodni, ale proszę przynajmniej nie przegapić finału.

      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Panie Autorze znam przyszłość,pod warunkiem że nie muszę jej uzasadniać.

      W przypadku ziszczenia się scenariusza usunięcia Macierewicza przyszłość jest następująca:

      1.Ci którzy doprowadzą do usunięcia Macierwicza, na czele z P. Szydło, przejdą na stronę zaprzańców jak Radek, Koń, Misiek - ponieważ nie będą potrafili stwierdzić: popełniłem błąd i odbiorę sobie życie.

      2. Usunięcie Macierewicza doprowadzi do podziału polskiej prawicy, co skończy się powolną marginalizacją PIS do właściwej formy PC.

      3. Pan Duda po drugiej kadencji zrobi habilitację, co zwiększy jego autorytet w dozgonnym opluwaniu Macierewicza, w czym stanie się ekspertem, a nawet celebrytą.

      4. Ja pójdę za Macierewiczem, ponieważ Macierewicz jest liderem a nie kukiełką, jak Duda.

      Aparatczycy PIS wiedzą, że takich ludzi jak ja jest bardzo wielu. Energia z jaką bronimy Państwa Polskiego zostanie skierowana przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu.
      Po takiej terapii pisiorki na pewno będą myślały sprawniej, a w szczególności lepiej będą rozumiały zwierzęta.

      Usuń
    7. @jan kowalski

      "solochowa sofistyka" - ubliżasz sofistom łącząc ich imię z Solochem. Dotychczas nie powstały dowody na to, że Soloch myśli o czymś innym niż następny posiłek.

      O sofistyce nie wspominając. Krótko mówiąc - to niesmaczne porównanie.

      "sprostowanie" - wybaczam ci.

      Usuń
  6. Podstawą prowadzenia skutecznej polityki jest umiejętność przewidywania. Gra w szachy jest bardzo dobrym przykładem. O ile postrzegam Min Macierewicza jako wytrawnego szachistę, który potrafi przewidzieć kilka ruchów do przodu, tak pałac prezydencki jawi mi się jako nieudolny, początkujący gracz, któremu na dodatek "pomagają" wiszący nad plecami głównego gracza doradcy, z taka samą nikłą wiedza o tej grze.

    Już na początku widać było, że ten projekt "pijarowy", jakim było wystawienie A. Dudy jako kandydata na prezydenta nie ma scenariusza dalszego ciągu. Pamiętam bardzo dobrze apele o włączenie się do stworzenia Narodowej Rady Rozwoju, która miała stanowić trzon doradczy, dzięki któremu realizowane miał być wszelkie zmiany.
    Ale jeśli przyjrzeć się składowi tej rady - choćby właśnie sekcji bezpieczeństwa i obronności, to 90 % tego składu stanowią teoretycy gawędziarze z tytułami, nawet w jednym przypadku nadanymi w Moskwie.

    I tak mamy zespół utworzony z historyków , politologów, publicystów, pracowników naukowo -badawczych, większość z tytułami profesorskimi z których nikt nigdy nie powąchał przysłowiowego prochu, ani nie miał do czynienia z rzeczywistym konfliktem zbrojnym. Brak w tym szacownym gremium praktyków, którzy mogliby zweryfikować teorię z praktyką.

    Nie wiem, wg jakiego klucza dobierane były osoby do NRR, ale już sam skład, a także fakt, że taka rada została powołana świadczy o tym, że przed wyborem na stanowisko prezydenta RP nasz kandydat miał bardzo nikłą wiedzę o temacie. To bardzo źle, jeśli wiedzę przyswaja się dopiero podczas sprawowania stanowiska prezydenta i nie ma się wcześniej ugruntowanego stanowiska w tematach kluczowych dla bezpieczeństwa Polski.

    Pod tym względem porównanie kompetencji Min Macierewicza z prez. Dudą wygląda jak porównanie mistrza do terminatora z tą różnicą, że to terminator jest szefem, a mistrz musi go słuchać i odpowiadać na głupią korespondencję i tłumaczyć się ze spraw formalnie oczywistych, aczkolwiek nie znanych terminatorowi.

    Jeszcze lepiej to widać na przykładzie zespołu ochrony zdrowia NRR. W składzie są, co prawda, lekarze, ale nie ma ani jednej osoby z tak ważnych części tego segmentu jak : technika medyczna, farmacja, budownictwo i architektura medyczna, jakość, logistyka, planowanie, analityka, włącznie z praktykami, którzy umieliby stworzyć wizję spójnego systemu ochrony zdrowia w oparciu o wszystkie jego składowe.

    Prawdę mówiąc osobiście jestem przerażony tak niskim i wybiórczym poziomem kompetencji środowiska prezydenta RP, który rzeczywiście skupił się głównie na medialnej poprawności sprawowania urzędu i sprawach błahych z punktu widzenia bezpieczeństwa i rozwoju naszej ojczyzny.

    pozdrawiam Panie Aleksandrze !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrym punktem wyjścia do oceny każdego człowieka jest jego życiorys. Nie ten lukrowany z internetu, ale fakty z jego życia o których sam zainteresowany, ani jego akolici nie napiszą. Kim był A.Duda w Krakowie zanim pojawił się za sprawą J.Kaczyńskiego w Polsce? Przeciętnym prawnikiem, który kiepsko sobie radził i dopiero za sprawą znajomości ze Z.Ziobro miał z czego żyć, bo dorabiał na zleceniach dla krakowskiego PiS. Jak PiS po raz pierwszy doszło do władzy Ziobro zabrał go z soba do ministerstwa sprawiedliwości. Widzą państwo tą ścieżkę awansu? Jak się rząd PiS sypnął w ramach "walki o demokrację" i "honoru" prezesa, to co? Ziobro mu załatwił fuchę u Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, gdzie był niezbyt lubianym urzędnikiem niższego szczebla, biurwą. Ziobro w ramach "wybijania się na samodzielność" wystąpił z PiS-u. Co zrobił A.Duda? Też wystąpił, ale tylko na chwilę potrzebną do zorientowania się że to błąd. Wrócił do PiS, bo... tylko własna kariera się liczyła, a nie lojalność i jakieś tam honorowe zobowiązania wobec pryncypała, który teraz zaczął być obciążeniem. To w największym skrócie obrazek pokazujący jakie wartości są bliskie A.Dudzie i jakie czynniki decydują o karierze w polityce i nie tylko. Prezydenturę zawdzięcza Ziobrze i cechom kwalifikującym go na idealny byt pijarowy, co dostrzeł Kaczyński na podstawie "różnorodnych badań". Wie, że ustawić się można tylko "po znajomości" i takimi kryteriami kieruje się w doborze współpracowników. Mają być słabsi od niego. Mają mu to zawdzięczać, być dworakami i symulantami, solochami w nic nierobieniu. Najlepiej z ukąszeniem UWeckim. Pisanie zatem i myślenie o nim w kategoriach kwalifikacji, kompetencji, służby,itp jest tylko "pisaniem na Berdyczów". Nasz Autor ma tego świadomość i chwała mu za to, bo nie spodziewając się większego odzewu robi to wytrwale i ... z dobrym skutkiem. Założenie "piszę na Berdyczów" chroni go przed zniechęceniem. Aleksander Ścios posiada te cechy których brak wybranemu przez nas(!) prezydentowi i wybrańcom w paralmencie. Dlatego otrzymuje mizerne, symboliczne wsparcie kilkunastu swoich Czytelniklów, "pancernych i husarzy spod Hodowa", a "naszych" wybrańców opłacamy sowicie za nic nie robienie w najlepszym razie, albo wręcz za szkodzenie Polsce. To są realia demokratycznego systemu, psia krew! Najlepsi w cieniu niemożności, a miernoty na szczytach. Nie oceniajmy Dudy, a i innych polityków według zdrowego rozsądku i oczywistych potrzeb państwa. To pństwo, jakie by nie było jest dla nich wyłącznie pastwiskiem, żerowiskiem na którym karmią się sami i ich dwory. Polska dla polskich pasożytów, a Japonia dla japońskich. Geografia i historia, a nie żaden patriotyzm. Umożliwia im to demokracja i spętany "kaftanem plebiscytowego bezpieczeństwa" mityczny suweren, który nie jest im w stanie nic zrobić poza zagłosowaniem na inną frakcję partii władzy. I tak w koło jest wesoło, a tu trzeba kolczatki, kagańca i bardzo krótkiej smyczy w ręku Polaków. Ten system "kłamstwa demokratycznego" nie da nam takich narzędzi a tylko one mogłyby zdyscyplinować rządzących.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Już jakiś czas temu nazwałem obecny system państwowości, systemem plenipotencjarnym, nie mającym wiele wspólnego z demokracją. Suwerenem , owszem, jesteśmy ale tylko raz na 4 lata, przez czas 1 dnia wyborów. Komunizm zasłynął z nowomowy, czyli nadawania nowych definicji i znaczeń w myśl własnego uznania i na potrzeby systemu. III RP odziedziczyła ten "spadek" i dzięki temu mamy tzw "demokrację". Wyobraźmy sobie, że na 4 lata ustanawiamy sobie pełnomocnika, którego bezpośrednio przez ten czas nie możemy już odwołać i który ma prawo do zarządzania naszym majątkiem, zaciągania zobowiązań, i jeszcze decyduje o tym co nam wolno, a czego nie wolno robić. 4 lata ubezwłasnowolnienia - tym jest obecny system.
      Nie będę się rozpisywał, ale generalnie, jeśli nie nastąpi zredefiniowanie pojęć podstawowych i nazwanie rzeczy po imieniu to ciągle będziemy poruszać się w orwellowskim "Ministerstwie Prawdy".

      Pozdrawiam !

      Usuń
    3. Fotoamator,

      Sądzę, że ten projekt ma ciąg dalszy. Jest nim druga kadencja i budowa fałszywej wspólnoty Polaków z Obcymi. To podstawowy cel prezydentury pana Dudy.
      Po Smoleńsku i ośmiu latach reżimu PO-PSL, ten podział stał się nazbyt oczywisty. Nawet dla ludzi, którzy mocno zaciskali oczy, a obcość i wrogość tłumaczyli "różnicami politycznymi".
      Andrzej Duda, głosząc banialuki o byciu „prezydentem wszystkich Polaków” ( kto z poprzedników nim nie był) i zapowiadając „zasypywanie podziałów” z osobnikami, którzy wyrzekli się polskości, ma za zadanie scementować zabójczą dla narodu pseudo wspólnotę.
      Są wielkie szanse, że to mu się uda.

      „Ciała doradcze” pana prezydenta, to osobny rozdział. Ludzie, którzy tam się znajdują, są szczególnie reprezentatywni dla postawy samego prezydenta Dudy – miękkiej, bezbarwnej, oportunistycznej. Warto jednak zauważyć, że w najbliższym otoczeniu A. Dudy nie ma specjalistów ds. bezpieczeństwa i wojskowości. To również świadczy o rzeczywistych zainteresowaniach pana prezydenta.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    4. rodakvision1,
      Szanowny Panie Mirosławie,

      Dobrze, że zechciał Pan przypomnieć życiorys pana prezydenta. Świadomość zawodowych czy politycznych dokonań tego pana, potwierdza tezę, że jest to człowiek bez doświadczeń i większych sukcesów.
      Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że z takiej postaci nie tworzy się „na siłę” wielkiego polityka czy męża stanu.
      Pan Duda musiałby długo do tego dorastać, a ponieważ bilans jego dwuletnich dokonań jest nader mizerny, nie sądzę, by kiedykolwiek wyrósł na znaczącą postać.
      Z tym „pisaniem na Berdyczów”, ma Pan rację. Ale przyzwyczaiłem się do prowadzenia takiej korespondencji :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    5. Szanowny Panie Aleksandrze,

      MY, Pańscy czytelnicy jesteśmy "Berdyczów", a adresaci? Czytają "pod kołdrą" by jeden o drugim nie wiedział iż czyni to zło niewybaczalne. Potem korzystają, puszą się cudzą pracą co ich tylko pogrąża i jak na dziennikarzy czy polityków przystało nie raczą przyznać, że są nazbyt "cieńkimi Bolkami" aby samodzielnie napisać rzeczy z któych słynie Aleksander Ścios.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    6. Panie Autorze,

      Grzmi pan o złudności projektu wspólnoty Polaków z "osobnikami którzy wyrzekli się polskości".

      Najlepszą ilustracją prawdziwości pańskich gromów jest medialna przemoc wobec Dudy po wyborach. Pisiorki upojeni retoryką wspólnoty ( która dała nam zwycięstwo i kontrolę nad państwem wydartym mafii ) sami w tę retorykę uwierzyli. Przemoc wobec pisiorków tymczasem wybuchnęła natychmiast.

      Dobrze, że Kaczyński rozwiązał sejm w imię uspokojenia hołoty już w 2007 r., ponieważ dzisiaj w 2017 r. już zrozumiał, że hołotę może zaspokoić tylko taniec na jego własnym grobie. Ktoś mógłby mi zarzucić bezczelność. Stąd moje pytanie - to ja jestem bezczelny ? Przepraszam, ale ja nie mam nic wspólnego z wydarzeniami w Smoleńsku.

      Pisiorki bardzo was proszę idźcie do schroniska zwierząt - zrozumiecie życie, które wam przygotowano jako nagrodę za ustępstwa.

      PS. Przed skasowaniem tego postu przez gospodarza proszę uwzględnić, że nie jest on efektem emocji.

      Usuń
    7. Alek Alek,

      Jeśli ten komentarz "nie jest efektem emocji", to uważam go za co najmniej nieprzemyślany. Poza tym - proszę powściągnąć radosne słowotwórstwo i zaniechać opisów w rodzaju "pisiorki". Nie na tym blogu.
      Każde następne wystąpienie w podobnym stylu, zostanie stąd usunięte.

      Usuń
  7. Kilka słów prawdy.

    Obecność wojsk USA i bazy w Polsce są wynikiem zdecydowanej akcji Kongresu Polonii Amerykańskiej, który żądaniem o taką definicję silnych układów bilateralnych z Polską wpłynął na politykę Obamy. Nie zapominajmy, że gdy Antoni Macierewicz negocjował w siedzibie NATO poziom obecności sił USA, pod Białym Domem i w innych miastach Polonia okazywała mu sto procent wsparcia. I tak jest nadal.

    Jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski, to wart zapoznać się z koncepcjami na stronach www.currenteventspoland.com oral www.poloniainstitute.net - jest to spadkobierca Północno-Amerykańskiego Studium Spraw Polskich, założony przez jednego z jeszcze żyjących tego szacownego i zasłużonego dla Polski gremium, pana Jan Małka.

    Polonia chciałaby widzieć myślenie strategiczne, a nie taktyczne w tych zasadniczych kwestiach.

    Wizyta Solocha w Waszyngtonie jest jaskółką, który jeszcze wiosny nie wróży. Więcej, my w USA postrzegamy brak obecności MON w tej wizycie, jako błąd strategiczny. Prezydent i MON powinni się z tego wytłumaczyć. Nieobecność Macierewicza została bardzo źle odebrana. Zwłaszcza w świetle medialnej nagonki na niego, w której uczetniczył również pan Prezydent.

    Pan Kaczyński chwalił również Andrzeja Dudę za sukces warszawskiego szczytu NATO. Należy sobe jednak zdać sprawę z tego, że by to tryumf polityki Antoniego Macierewicza.

    Z takich właśnie powodów Polacy z USA w zakresie polityki bezpieczeństwa narodowego wystawiają Prezydentowi 3-.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  9. A czy nie uważa Pan, że w kontekście przedstawionego przez Pana stanowiska Pana Prezydenta (w tym jego wyborów personalnych) chyba lepiej jest dla Polski, że jego inicjatywy są niekonkretne i mgliste.

    "Coś" konkretnego robiąc Pan Prezydent mógłby bardziej zaszkodzić, niż pomóc, przy takim podejściu swoim i Pałacu do kwestii bezpieczeństwa. Ta sytuacja zostawia sporo miejsca dla dużo bardziej zdecydowanego i energicznego ministra Macierewicza.

    Oczywiście najlepiej byłoby gdyby Pan Prezydent realizował energicznie deklaracje wyborcze, ale skoro tego nie robi... Nam zostaje pamiętać i chronić ministra Macierewicza, nawet jeśli popełnia drobne błędy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurier z Hollywood,

    To warte podkreślenia – „my w USA postrzegamy brak obecności MON w tej wizycie, jako błąd strategiczny. Prezydent i MON powinni się z tego wytłumaczyć. Nieobecność Macierewicza została bardzo źle odebrana. Zwłaszcza w świetle medialnej nagonki na niego, w której uczestniczył również pan Prezydent.”
    Ta nieobecność nie była przypadkowa. Dla tych zaś, którzy o niej decydowali, nie była „błędem strategicznym”. To w pełni świadoma gra.
    W świadomości wyborców ma powstać przeświadczenie, że to ośrodek prezydencki jest dziś „motorem” zmian w systemie bezpieczeństwa III RP, a pan Duda prowadzi w tym zakresie aktywną i skuteczną politykę.
    Nieobecność szefa MON (nawet w wypowiedziach dwóch panów wycieczkowiczów) została więc zaplanowana i sądzę, że tego rodzaju zagrywki będą często stosowane.

    OdpowiedzUsuń
  12. Szeliga,

    Problem w tym, że pan prezydent próbuje nas przekonać, iż cały czas dba i zabiega o nasze bezpieczeństwo. Ja również wolałbym, by tego nie robił i zajmował się tym, co potrafi najlepiej – bywaniem tam, gdzie warto bywać i udziałem w transmitowanych w tv uroczystościach religijno-patriotycznych.
    Niestety, pan Duda uparł się, że tylko „dyscyplinując” szefa MON i podważając do niego zaufanie, zdoła wykreować się na gwaranta dobrych zmian w dziedzinie bezpieczeństwa.
    I gdyby chodziło tylko o samopoczucie pana prezydenta, rzecz nie byłaby warta uwagi. Tu jednak, ambicje i zdobycze „pijarowskie” są zaledwie tłem znacznie poważniejszej gry.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, że jest Duda. A celem jest druga kadencja…
    Tę „drugą kadencję” to się zaczyna coraz częściej słyszeć jak mantrę.
    To typowo partyjniacke podejście wyznawane przez entuzjastów „dobrej zmiany”. Moim celem nie jest druga kadencja PiSu ani Dudy. To są ich cele. Ja moje cele definiuję zupełnie inaczej.

    Powtórzę: 500+ wprowadziłyby nawet władze okupacyjne.
    Mnie interesowały inne programy.


    P.S. O tym jak Kościół zakatrupił bł. ks. Popiełuszkę po śmierci, czyli o upadku Kościoła.

    Ja tego nie ogarniam ale Pan miał znaleźć słowa by to wyrazić. I dodam: to stamtąd wg mnie płynie trucizna. Nawet „dudowanie” (jako zjawisko społeczno-polityczne) jest tylko nieświadomą konsekwencją.

    OdpowiedzUsuń
  14. Antoni Macierewicz powoli odsuwany jest w cień.

    Telewizji (od czasu Smoleńska) praktycznie nie oglądam, wczoraj jednak obejrzałem główne wydanie Wiadomości, ciekawy czy będzie przynajmniej wzmianka o awansach w wojsku (musieliby przy tej okazji pokazać min. Macierewicza). Jednak temat okazał się widocznie zbyt błahy. Nie było NIC.
    A tyle mówi się o bezpieczeństwie ...
    Powoli zaczyna się klarować sytuacja, w której to właśnie Kurski został prezesem TVP i praktycznie jest nie do ruszenia (jeszcze trochę, a otorbi się tak, że nawet Pan Prezes go nie ruszy).

    "Wojsko Polskie jest nie tylko dumą i chwałą narodu, ale jego tarczą i siłą. Naród jest mu winien szacunek, a władze winne dopełnić obowiązku dobrego rządzenia i sprawienia, by miało broń, dowódców, przewodnią ideę i myśl historyczno-polityczną - mówił szef MON Antoni Macierewicz. Dziś przemawiał on na pl. Piłsudskiego w Warszawie przed Grobem Nieznanego Żołnierza podczas uroczystości wręczenia awansów prawie 400 oficerom oraz odznaczeń ok. 160 żołnierzom i pracownikom wojska."

    http://niezalezna.pl/98095-wazne-slowa-ministra-wojsko-jest-nie-tylko-duma-i-chwala-narodu-polskiego-ale-jego-tarcza-i-si

    OdpowiedzUsuń
  15. Marcin Ís,

    O nasze cele nikt nie będzie pytał. Z wielkim niesmakiem przeczytałem dziś wystąpienie pana prezydenta i zapowiedź referendum w sprawie konstytucji.
    Nie daj Boże, by prezydent, który miesza ze sobą Konstytucję 3 maja, "prawie 30 lat wolności i 20 lat konstytucji z 1997 roku", miał nam proponować nową formułę państwa. Bo czym ono będzie, jeśli nie kontynuacją sukcesji komunistycznej? To charakterystyczne dla pana Dudy pomieszanie porządków, czasów i wartości, jest jak najgorszą rekomendacją.
    W ustach człowieka, który nie ma odwagi zmierzyć się z trudnymi tematami i nie chce uwzględnić głosu "radykałów", fałszywie brzmią słowa o jakiejś debacie konstytucyjnej, która nie byłaby tylko "rozmową elit", ale "głosem Polaków". Na czym miałoby to polegać? Na moderowaniu owej dyskusji przez rządowe przekaźniki i instytucje hołubiące "demokrację III RP"? Na uwzględnieniu opinii czytelników GW i oglądaczy TVN?
    Widzę w tym wyjątkowo cyniczne zagranie człowieka, który za wszelką cenę chce udowodnić Onym, że jest samodzielnym politykiem. "Ogranie" PiS-u w sprawie konstytucji, jest jednym ze sposobów zyskania takiej aprobaty.

    cd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  16. Pisze Pan o źródle "trucizny". Postrzegam ten problem w nieco innych kategoriach.
    Dziś, gdy świętujemy rocznicę Konstytucji 3 maja, ludzie Kościoła, biskupi i hierarchowie próbują nam mówić o patriotyzmie, a nawet pouczać nas, jak ten "nowoczesny" patriotyzm ma wyglądać.
    Był specjalny list KEP z nieodzowną "nauką" o potrzebie pojednania i zgubnym nacjonalizmie. Są dzisiejsze wypowiedzi i kazania.
    Wszystkim wydaje się oczywiste, jakoby hierarchowie mieli dziś szczególne prawo wypowiadać się na ten temat i pouczać Polaków.
    Czy rzeczywiście tak jest?
    Oto abp. Stanisław Budzik, podczas Mszy św. sprawowanej w Lublinie, mówi: "Nie od dziś, Kościół naucza, że patriotyzm jest naszym obowiązkiem, a obowiązek ten wypływa z IV przykazania Bożego", ale też przestrzega przed "bałwochwalczym traktowaniem pojęcia Ojczyzny":"Obowiązuje nas szacunek i kultura, a także zdrowy dystans do samego siebie i własnych osiągnięć. Nie możemy zagubić tych wartości wyrosłych z Ewangelii i kształtujących nasze tysiącletnie dzieje".
    Kto pamięta, że tenże sam bp.Stanisław Budzik, wówczas sekretarz KEP, 23 kwietnia 2010 roku twierdził: " Mam nadzieję, że wspólne przeżywanie katastrofy, jaka wydarzyła się pod Smoleńskiem będzie nowym otwarciem, kamieniem milowym na drodze porozumienia i pojednania polsko-rosyjskiego" i przypominał, że hierarchowie polskiego Kościoła -"zinterpretowali tragiczne wydarzenia pod Smoleńskiem jako okazję do pogłębienia dialogu polsko-rosyjskiego".
    Tenże Stanisław Budzik powoływał się wtedy na słowa abp. Michalika, który w homilii wygłoszonej na Placu Piłsudskiego uznał, że -"życzliwość i wrażliwość rosyjskiego ludu znaliśmy od zawsze, ale w Smoleńsku we wzruszający sposób współbrzmiała z nią serdeczność i pomoc najwyższych przywódców Rosji, oni tam pierwsi pospieszyli z pomocą".

    Kiedyż to abp. Budzik przeprosił Polaków za słowa tamtego okresu? Kiedy zrobili to inni biskupi, bełkoczący wówczas - za T.Turowskim - o "wspólnocie przelanej krwi", sławiący dobroć Putina i jednający nas z moskiewskimi bandytami?
    Jak mogą uczyć nas patriotyzmu ludzie, którzy za nic mieli prawdę o zamachu w Smoleńsku i dla swoich niskich pobudek chcieli wepchnąć nas w łapy Putina?

    Czy dziś nie byłoby na miejscu przypomnieć, jaki był stosunek polskich hierarchów do Konstytucji 3 maja? Czy nie warto tej pamięci kojarzyć z datą 27 kwietnia 1792 roku, gdy w Petersburgu zebrali się polskojęzyczni zdrajcy i ogłosili manifest unieważniający Konstytucję i wzywający Rosję do zbrojnej interwencji?
    Na czele tej zdrady, zwanej później Targowicą stali m.in. biskupi Józef Kossakowski, Wojciech Skarszewski,Ignacy Massalski i Michał Sierakowski.
    Tamtą zdradę osądzili Polacy w majową noc 1794 roku.
    O tym, co wydarzyło się przed siedmioma laty - ani mówić ani pisać nie wolno.
    I póki tak będzie, niech żaden biskup nie ośmiela się pouczać nas o patriotyzmie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak wygląda patriotyzm wśród kleru, na tym najniższym poziomie (od proboszcza w dół), a więc na bezpośrednim styku z wiernymi, postaram się wyjaśnić na przykładach, które znam z autopsji. Zaznaczam jednak, że nie mam zamiaru generalizować. Podam tylko przykłady z ostatnich kilku lat, z mojego otoczenia (konkretnie dwóch parafii, do których uczęszczałem ponad pół wieku z okładem).
    1. Na kazaniach w święta państwowe i kościelno-państwowe, brak odniesienia do patriotyzmu (np. 15 sierpnia tylko o WNMP i ani słowa o, chociażby tak jeszcze kilka lat wcześniej gloryfikowanym, Cudzie Nad Wisłą). Przykładów mógłbym przytoczyć więcej.
    2. W dniach jakichkolwiek wyborów, zamiast przypominać, że uczestnictwo w nich jest także obowiązkiem wiernych (skoro np. niepłacenie podatków uznane jest za grzech), oczywiście zgodnie z własnym sumieniem, bez wskazywania kandydatów – cisza.
    Chociaż były wyjątki. W 2010 roku, w niedzielę wyborów prezydenckich (Kaczyński – Komorowski), ksiądz wygłosił mowę, która bardziej przypominała bolszewicką agitację (oczywiście za Komorowskim), niż kazanie. Tutaj także mógłbym przytoczyć więcej przykładów.
    Natomiast po ostatnich wyborach prezydenckich, pierwsza msza poranna (zwykła) po ogłoszeniu zwycięstwa Dudy – organy dosłownie „łkały” pieśnią żałobną.
    Osobnym przykładem była sytuacja z czytaniem tekstu, słynnego „pojednania z przyjaciółmi” Rosjanami. Otóż, w niedzielę, w której miałoby ono być czytane – cisza. Już ucieszyłem się myśląc, może księża mają jakiś opór, może ...
    Na ziemię zostałem sprowadzony w kolejną niedzielę. Ksiądz na wstępie przypomniał, że tekst owego „pojednania” miał być czytany tydzień wcześniej i zaczął czytać ... Wyszły cztery osoby, łącznie ze mną (po „kazaniu” dwie wróciły). Okazało się, że cała ta sytuacja była wybiegiem ze strony księży, którzy obawiali się swoistego bojkotu wiernych, gdyby „tekst” ten czytany był w terminie (były takie zamysły wśród ludzi, nie wiem jak skuteczne w innych kościołach).
    Powtórzę. Piszę tylko na podstawie osobistych obserwacji. Jest to tylko ułamek tego, co mógłbym opisać (pominę tu bardziej osobiste doświadczenia). Generalnie jest źle, coraz gorzej. Ludzie niejednokrotnie traktowani są jak stado bezmyślnych bałwanów.
    Dwie parafie, dwa kościoły. Jeden przypomina „Żywą Cerkiew” pod światłym przewodnictwem cudownie rozmnożonych tzw. „księży patriotów” z lat pięćdziesiątych ub. wieku, drugi, sektę „Naszych Starszych Braci w Wierze”.
    A wystarczyłoby tylko wcielać w życie (to przede wszystkim do hierarchów!) nauki „naszych” trzech Wielkich Świętych (Wyszyński, Wojtyła, Popiełuszko) których ciała zapewne jeszcze doszczętnie nie spopielały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedna sprawa. Tzw. „służba Bogu” (powinni skupić się bardziej na służbie ludziom, Pan Bóg sobie bez nich radę da, ludzie – niekoniecznie) w wykonaniu „niektórych” księży, przypomina raczej kolejną służbę inwigilacyjną (dotknęło mnie to osobiście). Nie zdziwiłbym się, gdyby te „służby”, tak obecne, jak i dawne niekiedy zazębiały się.
      W całym okresie tzw. „III RP”, hierarchia kościelna (przynajmniej ta „decyzyjna”) była za zachowaniem status quo w relacjach z Państwem (ze zrozumiałych zresztą względów). Natomiast „stronie patriotycznej” była delikatnie mówiąc niechętna.
      Jakże teraz muszą być mile zaskoczeni z postawy PiSu, a już z postawy prezydenta Dudy – szczególnie.
      Wygląda na to, że został zawarty układ (a jak wiadomo, na układy nie ma rady).

      Pozdrowienia

      Usuń
  19. Kocham Blog Ściosa, bo to co mam zamiar sam jakoś nieudolnie podnieść, zawsze wcześniej znajdę czytając.
    Co do nauk KEP o nacjonalizmie - nie wiem czego tam więcej - ignorancji czy złej woli.
    Marnym pocieszeniem jest, że prostuje odnośne pojęcia, terminy i ich znaczenia prof. Bartyzel, protestuje przeciw instrumentalizowaniu przez KEP historii senator prof. Żaryn.

    Wspomniany abp Budzik "wsławił się" uciszeniem podległego mu, uznanego autorytetu w/s herezji luterańskiej, ks. prof. Guza.

    Ja nie potrafię pisać długich tekstów sygnalizuję, jak potrafię to co mnie bulwersuje, wzburza, smuci i gorszy.
    Więc ( wiem, że się nie zaczyna zdania od więc ) skonstatuję tylko - strasznie mało kochana jest Prawda w obecnych czasach. Podobno któregoś ranka współcześni św. Franciszkowi ujrzeli Go,jak biegnąc krzyczał z wielkim żalem: Prawda jest niekochana!!
    Szkoda, że i w dzisiejszych czasach nie ma dobrej pogody dla Rejtanów Prawdy, dla podobnych św. Franciszkowi również..
    I jeszcze ostatnia uwaga - byłbym ostrożny przy zestawianiu nauk ks. kardynała Wyszyńskiego i męczennika z Żoliborza z... jakby to przykre nie było - tym co głosił JPII.
    Ot, choćby wykorzystanie przez hierarchów nauk Papieża w ostatnim, jakże dziwnym liście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisał Pan:
      "byłbym ostrożny przy zestawianiu nauk ks. kardynała Wyszyńskiego i męczennika z Żoliborza z... jakby to przykre nie było - tym co głosił JPII."

      Szeroko pojęta hierarchia kościelna, wykorzystuje to co w danej chwili im odpowiada.
      Wszak są mistrzami "dyplomacji".

      Usuń
  20. powinno być: Męczennika z Żoliborza, z dużej litery oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciekawa wypowiedź Jana Olszewskiego w sprawie aneksu.

    "Nie widzę żadnych przeszkód, by ten dokument został ujawniony. Nie mam jednak pewności, czy ten dokument istnieje, czy przetrwał. Aneks z „Raportu z weryfikacji WSI” został przekazany na ręce prof. Lecha Kaczyńskiego. Po tragedii smoleńskiej wszystkie dokumenty po Lechu Kaczyńskim przejął Bronisław Komorowski. Nie wiemy, czy po przegranych wyborach prezydent Komorowski przekazał je swojemu następcy, czyli prezydentowi Andrzejowi Dudzie."

    http://niezalezna.pl/98175-sensacyjny-wywiad-z-janem-olszewskim-w-gazecie-polskiej-nie-widze-przeszkod-aneks-byl-ujawnion

    OdpowiedzUsuń
  22. Zaniechania i przemilczenia, które Ścios punktuje już prawie 2 lata najdobitniej dowodzą jaką wydmuszką jest PiS, Duda i ich „cele”.

    Status materialny dowolnej podległej krainy można dziś regulować z niemal aptekarską precyzją. Morawiecki ma prowadzić sprawy tak by zapobiegać kipieniu pod pokrywką i tak by nie naruszało to interesów ważniejszych państw. Widzę ile hal obcych inwestorów teraz powstaje. Dużo inwestycji powstaje ze względu na niskie koszty pracy w Polsce. Logicznie rzecz ujmując to się musi zwrócić i gwarancje zwrotu muszą obejmować dziesięciolecia. Dawno temu Tusk jasno to wyraził: słuchajcie Polacy, waszą największą zaletą jest to, że jesteście tani.
    Jesteście tani, to wasza największa zaleta, inne sprawy nas nie interesują a już najmniej wasze ąsy, dąsy, pretensje, cele i aspiracje, nie do tego jest przeznaczona ta kraina by zmierzała do jakichś celów. Od wyznaczania celów są inne ośrodki.


    Dlatego istotne jest to co by odróżniało rząd polski od dowolnego innego rządu wyznaczonego do prowadzenia spraw tego obszaru. Ten pierwiastek widzę tylko u Macierewicza. (Widzę też jego wady ale teraz nie będę się na tym skupiał).


    Brak dumy albo inaczej męstwa (jej zniszczenie, likwidacja) to powód, że z Polakami można wszystko. Powiewanie flagami ani różne okrzyki tego nie zmieniają. Krzyczcie sobie i powiewajcie. Patriotyczne manifestacje były, nawet bardziej pompatyczne, za całego PRLu.
    Zauważmy Narodowców: najbardziej żywe, wibrujące manifestacje, odwołania do najpiękniejszych kart historii i jednocześnie arcykpina z Polaków, która dopuszcza alians z Putinem na wzór LePen.
    PiS działa trochę w podobnym zakłamaniu. Nie wiem kim są ci ludzie, którzy teraz rządzą. Widzę tylko, że traktują ludzi jak dzieci.
    Też mi chodził po głowie Kurski. To taki encyklopedyczny przykład. TV nie oglądam w ogóle, słyszę tylko, że podobno jest słaba. TV to przekaz rządowy więc należało postawić na kogoś kto byłby całkowitym zaprzeczeniem Kurskiego. Kurski to partyjny cwaniak, na dodatek wypalony. Jasne, prezesuje sobie, bo czemu nie, i pensyjka słuszna ale świeżości w tym być nie mogło.

    Pan Duda powinien zaś się gęsto wytłumaczyć dlaczego skrywa przed Polakami tajemnice WSI z aneksu oraz dlaczego zbywa informacje o Komorowskim choćby z publikacji Sumlińskiego. Jeśli tego nie robi to niech spada. To takie proste.

    OdpowiedzUsuń
  23. Prawica plująca na Macierewicza to absolutny spektakl szaleństwa.

    Dlaczego Macierewicz jest ważny ? Poprzestanę na pierwszym (z szeregu) argumentów. Warto zrozumieć, że Polska przed Macierewiczem nie była dla NATO wiarygodnym parterem do konkretnych rozwiązań strategicznych. Polska w czasach Macierewicza - stała się takim partnerem. Wreszcie NATO może dokonywać długofalowych inwestycji i uzgodnień z Polską. To się właśnie dzieje. Wypychanie Macierewicza z MON to wypychanie Polski z NATO jako regionalnego zwornika NATO. Polska ma wszelkie przesłanki, żeby zastąpić w tej roli Niemcy. I powinna do tej roli aspirować, bo alternatywą jest los Litwy.

    Śladem USA przyjdą inwestycje (patrz: Korea płd, Turcja, Japonia) więc chodzi o zmianę strategiczną potencjału Państwa Polskiego. Ostatnio taką szansę wykorzystaliśmy w 1918 r.

    Propagowana przez przeciwników Macierewicza opinia głosi, że :
    1. zwolennicy Macierewicza to twardy elektorat PIS, który rzekomo nigdy od PIS się nie odwróci
    2. składając w ofierze obiekty ataków (np. usuwanie "kontrowersyjnego" Macierewicza) PIS ma rzekomo szansę poszerzyć swoją bazę o mityczny "elektorat umiarkowany" (tj.umiarkowanie korzystający z rozumu)

    Otóż informuję, jako zwolennik Macierewicza:
    1. w momencie usunięcia Macierwicza z funkcji MON - PIS straci jego zwolenników b-e-z-p-o-w-r-o-t-n-i-e
    2. PIS nie poszerzy ż-a-d-n-y-m-i ustępstwami swojej bazy o "elektorat umiarkowany", ponieważ "elektorat umiarkowany" przechodzi kolegialnie operację prania mózgu

    Do zarzutów merytorycznych przeciwko Macierewiczowi nie można się odnieść, ponieważ ich nie ma.

    Absurdalny zarzut: Caracale. Brak 30 śmigłowców, których wartość bojowa równa się SZYBKOŚCI Z JAKĄ MOGĄ UCIEKAĆ przed rakietami ? Kupionych z marżą dla pośredników 300% ? Kupione w ilości większej niż armia francuska ? Od kiedy 30 śmigłowców może odmienić oblicze 3 wojny światowej ? Dlaczego muszą być tu i teraz, natychmiast - dlaczego nie za 6 miesięcy ?

    Szanowni eksperci od opluwania Macierewicza - to co robicie to sabotaż Państwa Polskiego. W atakach na Macierewicza nie jest ważny Macierewicz tylko Państwo Polskie, które Macierewicz reprezentuje.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Marcin Ís,

    Nie korzystam z telewizora, ale to, co dociera do mnie z przekazu tego medium uważam za uwłaczające istotom rozumnym. Kurskiego postrzegam jako partyjnego najemnika bez żadnych właściwości, zaś opowieści o "budowie mediów narodowych" - za bajkę dla pospólstwa.
    Dziwię się jedynie (choć w sposób umiarkowany),że wyborcy PiS godzą się z takim traktowaniem.
    Podzielam opinię, że prezydent Duda winien wyjaśnić Polakom powody ukrywania Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI. Nie mam jednak wątpliwości, że nie tylko tego nie zrobi, ale nadal będzie strażnikiem esbeckich tajemnic. Aneks nie zostanie ujawniony, bo byłoby to działanie wymierzone w środowisko inicjujące nowe rozdanie z 2015 roku.
    Kto chciałby zrozumieć grę Pałacu Prezydenckiego w tej sprawie, powinien zapoznać się z treścią odpowiedzi udzielanych w imieniu prezydenta na zapytania o istnienie Aneksu. To bardzo pouczająca lektura:
    http://www.blogmedia24.pl/node/35213

    Temat Aneksu jest natomiast wykorzystywany politycznie przez różne nieciekawe postaci. Dlatego nawet ze strony osób, które mogą mieć dość bliskie związki z panami w brązowych butach, słuchać "apele" o ujawnienie tajnego dokumentu. Dlaczego? Bo łatwo na tym zarobić kilka punktów sondażowych i "skaperować" niemałą grupę wyborców.
    Takie zachowania pokazują, że środowisko b.WSI ma pewność, iż Aneks nie zostanie opublikowany.

    OdpowiedzUsuń
  26. Aleksander Ścios, rodakvision1,

    Pan rodakvision1 świetnie nakreślił zasadnicze rysy kerierologiczno-politycznej genezy postaci Andrzeja Dudy - nie można przy tym wykluczyć, że rys ,,małej partyjnej biurwy" będzie wpływać na uaktywnianie u Dudy procesu podobnego do tego obserwowalnego u Komorowskiego. Mam na myśli oparcie się, w braku realnego zaplecza, społecznego autorytetu i wreszcie charyzmy na takim środowisku, które pierwsze wyciągnie dłoń ,,z bezwarunkową, realną, konkretną i wojskowo rzeczową" pomocą polityczną dla Pana Prezydenta, który w braku jakichkolwiek własnych pomysłów politycznych, braku ludzi, kto wie, czy nie zechce skorzystać, przynajmniej częściowo z takiej oferty - wzmacniającej w jego przekonaniu jego pozycję polityczną wobec Kaczyńskiego i jego ugrupowania. Ceną za to będzie oczywiście przynajmniej częściowe stoczenie się w ,,komorowszczyznę", i wykonywanie ruchów świadomie czy nieświadomie obliczanych na obronę interesów ,,ludzi honoru".

    Jeśli chodzi o kompetencje ośrodka prezydenckiego w zakresie spraw wojskowych, najlepszą ich ilustrację jest wyprodukowana przez sztab Dudy strategia bezpieczeństwa morskiego Polski, od lektury której można wprawdzie nabrać wrażenia mocarstwowości oceanicznej (zakup środków w celu projekcji polskiej siły morskiej na oceany), ale jednocześnie nabrać przekonania o tym, że ten zespół i jego belwederski patron są właśnie tak oddaleni od realiów militarnych Polski nieposiadającej na razie środków nawet na obronę podstawowych interesów morskich na Bałtyku, jak Azory czy Malediwy od Gdyni czy Świnoujścia.

    Zaznaczam na koniec, że szkodliwość działań Andrzeja Dudy polegających na utajnieniu Aneksu wydaje mi się nie mniejsza, niż szkodliwość działań Antoniego Macierewicza, polegających na ukryciu przez ostatnie półtora roku dowodów na zamach bombowy i niepodniesienie publicznie tezy oskarżającej Rosję i WSI o wymordowanie w Smoleńsku 100 osobowej polskiej delegacji. Kto wie, co jest bardziej szkodliwe dla sprawy rozliczenia WSIaków.

    Pozdrawiam Panów

    OdpowiedzUsuń
  27. Takie wolne skojarzenie - Poeta mówił o "łobuzach od historii" a ja - toute proportion gardée - w reakcji na ostatnio głoszone pseudonauki o nacjonalizmie wspomnę o: łobuzach od/z KEP! Bez dalszego komentarza.

    OdpowiedzUsuń
  28. zmiana, jaka zmiana???

    http://solidarni2010.pl/35102-policja-napadla-na-wiec-dot-zbrodni-armii-czerwonej-adam-slomka-zatrzymany---relacja-z-foto.html

    OdpowiedzUsuń
  29. Najwidoczniej .... miejscami zmiana.Ot co.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  31. @Wojciech Miara
    Nie słyszałem by istniały bezpośrednie dowody na zamach. Czy mamy coś takiego co można pokazać na międzynarodowym forum i rzucić prosto w twarz wszystkim naszym wrogom ale przede wszystkim sojusznikom?
    Cała masa poszlak wskazuje na zamach, że właściwie już pozostaje jedynym sensownym wyjaśnieniem ale ja staram się mówić o najprawdopodobniejszym zamachu albo o tym, że podejrzewam zamach. Ponieważ jest to uciążliwe, czasem w skrócie, powiem wprost „zamach smoleński”.

    Z drugiej strony ma Pan rację bo mamy już chyba taką sytuację jak po Katyniu czyli niemożliwa jest już inna interpretacja a nasi sojusznicy mocno zaciskają oczy by nie widzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin Is,

      proszę Pana, ja ma na myśli to, że przez ostatnich kilka lat popierałem ze wszystkich sił wyjaśnienie Smoleńska, a tymczasem teraz, kiedy PiS jest u władzy, a Antoni Macierewicz jest ministrem, zbywa się mnie/nas trzeciorzędnymi działaniami. Przecież w ramach zespołu Macierewicza (zespołu parlamentarnego) pracowali eksperci, kt órzy postawili bardzo konkretne tezy. Należałoby je chyba w całości włączyć do oficjalnego stanowiska aktualnie pracującej komisji - chyba, że są nic nie warte , ale wtedy to kompromitacja Antoniego Macierwicza i jego współpracowników.

      W ogóle, jak można mówić o zamachu, a jednocześnie nikogo nie aresztować, nikomu nie postawić zarzutów w sprawie zamachu na życie prezydenta? Zwracam uwagę, ze kiedy już pan Antoni Macierewicz stawia jakieś zarzuty (Tusk;kontrolerzy ze Smoleńska) to nigdy nie są dotyczą one zamachu (ale zaniedbań albo zdrady dyplomatycznej - w ogóle nic nie wskazuje, żeby takie oskarżenie w ogóle miało wypłynąć. Co więcej, nie postawiono żadnych zarzutów nawet ludziom z prokuratury wojskowej, a przecież ich od dziś można posadzić za liczne przekrety w toku śledztwa.

      Słowem, fajerweki, i chociaż pan Aleksander Ścios napisał mi kiedyś, że ,,ma pewność", że działania obecnej komisji doprowadzą do rozliczenia zamachu, to poza tą pewnością nie widać żadnych konkretów, a to w postaci aktów oskarżenia. Uważam, że półtoraroczna w tej sprawie absencja działań nie pozostawia już żadnych wątpliwości odnośnie podejścia panów Macierewicza i Kaczyńskiego.

      pozdrawiam Pana

      Usuń
  32. Bezpośrednie dowody leża w Smoleńsku, pod opieką Putina. Śmiem twierdzić ,ze dopóki Putin żyje, tych dowodów nie odzyskamy. Niezależnie jak długo to będzie trwać. Ponieważ nie ma dowodów - nie możemy „żądać” od UE pomocy. I koło się zamyka.
    Czy naprawdę ktoś z Was sądzi, że polityków unijnych, francuskich, niemieckich, włoskich …. interesuje prawda o tym co się stało w Smoleńsku? Taka prawda to dla niech tylko polityczny kłopot i żadnych korzyści.
    Jest tylko jeden sposób na odzyskanie Smoleńskich dowodów – mało realny co prawda.
    Trzeba zrobić tak jak swego czasu Turcy – stworzyć korpus wojskowy, wjechać …. i zabrać co nasze.
    Innego sposobu śmiem twierdzić - nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  33. @Wojciech Miara
    W zespole nie pracują najlepsi z najlepszych. Kilkadziesiąt posmoleńskich śmierci na pewno odstraszyło wielu potencjalnych pomocników. Do tego skromny status i budżet. To te sprawy wydają mi się największym zaniedbaniem. Tam powinno dołączyć sowicie opłacane wsparcie i pracować w ośrodku tajnym jak baza wyryta kilometr pod skałami (może tak jest;-)). Naukowcy z międzynarodowej grupy zajmującej się Katyniem ginęli w dziwnych okolicznościach nawet po wielu latach. To jest sprawa na miarę odwagi gen. Kuklińskiego.
    Ta grupa nie jest w stanie wygrać z… no właśnie z kim. Z mega służbami najbardziej zbrodniczego reżimu w dziejach świata, a myślę, że również z potężnymi służbami innych krajów zainteresowanych w tej chwili raczej status quo i miliardowymi interesami.


    My mamy tylko tezy. Nie dowody. Kogo na podstawie tezy oskarżać o to, że samolot „rozpadł się w powietrzu na skutek wybuchu”?

    Zatem faktycznie, brak jest poważnych działań i stawiania zarzutów.
    Czy to wszystko ma od 7 lat ciągnąć sam min. Macierewicz gdy inni zajęci są głównie lansowaniem na salonach? Nie wiem.
    Z drugiej strony jednak toczą się ekshumacje, może na kolejne wnioski i badania musimy poczekać.


    Aha. Berczyński przypominał mi Rońdę.

    OdpowiedzUsuń
  34. Jako się rzekło, lubię i doceniam pop.
    Eurowizja to też polityka (tak samo jak piłka kopana).

    W tym roku wywalili Rosję z Eurowizji. Brawo Kijów - nie wpuścili reprezentantki Rosji (która tym razem dla odmiany chciała zastosować chwyt "na niepełnosprawną") za jej nielegalny wjazd na Krym. Myślę, że Ukraińcy zrobili to odważnie wbrew "dobrym radom" różnych nieprzyjaciół z Europy.
    A ruski chwyt miał być o tyle bezczelny i podły (jak to u czekistów), że inwalidów to przybywa Ukrainie na wojnie z ruskim najeźdźcą.



    Świetny wieczór, dobry zwycięzca, kilka ciekawych propozycji (moj faworyt: Węgry).
    Eurowizję oglądam od dzieciństwa, tak samo jak konkurs chopinowski.

    A my znowy wpuszczamy ruskich prowokatorów na motorach?


    Więcej odważnych i prawych decyzji mniej sprzedajnych i cwaniackich uników.
    Żeby było w temacie:-)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  36. "Od chwili, gdy minister spraw zagranicznych Rosji zawitał z „roboczą wizytą” na naradę polskich ambasadorów, by tuż po tragedii smoleńskiej ustalać zakres kontaktów z Polską i wytyczać granice dyplomacji - wszelkie działania polityków grupy rządzącej zostały podporządkowane dyktatowi Kremla."

    ALEKSANDER ŚCIOS

    Świetną rzecz przypomniał Pan na tt. =>LINK

    "PUTIN, PEKIN, POLSKA czyli STRATEGICZNY SOJUSZNIK" => tekst z 4 lipca 2012 r.

    https://bezdekretu.blogspot.com/2012/07/putinpekinpolska-czyli-strategiczny.html

    Mamy więc upragnione "to co było", tylko w innym opakowaniu i bardziej dyskretnie ze strony "partnera strategicznego". Np. takie rzeczy jak "robocza odprawa" Ławrowa z 2012 r. (na razie?) się nie zdarzają. Zresztą może ten posmoleński raz wystarczył?

    - Jeszcze cytat z "Putina, Pekinu i Polski":

    "Bez trudu można dostrzec, że rozkwit kontaktów polsko-chińskich nastąpił w tym samym momencie, gdy zainicjowała je strona rosyjska i w pełni koreluje z dynamiką narzuconą przez reżim Putina. Podobnie, jak w przypadku Rosji, rozpoczęto je od współpracy wojskowej, a stolicę Państwa Środka odwiedzili już niemal wszyscy ministrowie rządu III RP."

    - Obecnie tylko min. Macierewiczowi jakoś do Chin się nie spieszy, ale - jak zaznaczył finezyjnie pan prezydent Duda w wywiadzie dla braci Karnowskich:

    "...relacje pomiędzy nim a ministrem Antonim Macierewiczem są takie, „jakie Zwierzchnik Sił Zbrojnych kształtuje w relacjach z ministrem obrony narodowej i takie, na jakie pozwala obecna konstytucja, która stwierdza, że w okresie pokoju prezydent Rzeczypospolitej swoje zwierzchnictwo sprawuje za pośrednictwem ministra obrony narodowej”."

    =================

    Rozbawiło mnie, że artykuł z 2012 r. opublikowała Panu "Gazeta Polska". Dzisiaj, gdy mógłby Pan powtórzyć to samo, tyle że z nazwiskami przywódców "dobrej zmiany" - rzecz nie do pomyślenia.

    Dlatego rozumiem, że w sytuacji, kiedy po niemal każdym "rewolucyjnym i strategicznym" posunięciu "dobrej zmiany" może Pan napisać: A NIE MÓWIŁEM? - i przytoczyć link do swojego tekstu sprzed roku, dwóch, czy pięciu lat - nie chce się Panu klawiatury strzępić, ale pomimo wszystko proszę o parę słów także na blogu. :)

    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Warto obserwować "prekursorskie" działania Instytutu BK. Dotyczące zresztą nie tylko Chin. Także podpisany przez prezydenta Dudę "kontrakt tysiąclecia" z Katarem poprzedzała wizyta ojca obecnego szejka w Instytucie.

    A i o bezpieczeństwo potrafią tam zadbać jak należy tak wybitni eksperci jak, cyt.: Komorowski, Bondaryk, Koziej, Liedel, Piasecka i Zolotukhin => LINK.

    OdpowiedzUsuń
  37. BIEDNA BRIGITTE...

    KLIK!!!

    Może sobie dziś cichutko zaśpiewać, połykając łzy, ach!

    https://www.youtube.com/watch?v=VO_YSKxtfoA

    - -

    OdpowiedzUsuń