Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

NUDIS VERBIS – 3 PERSPEKTYWY

Dlaczego Ameryka np. ma nas chcieć wyzwalać bardziej, niż my sami tego pragniemy? Dlaczego Amerykanie np. mają ginąć za nas, gdy sami nie pragniemy ginąć za siebie? – Pytania te dlatego traktuje się notorycznie za "szaleństwo", a nawet "zbrodnię", ponieważ wobec dzisiejszych potęg świata, rzekomo żaden spontaniczny opór ani się nie ostoi, ani się nie liczy. Wszelako rzeczywistość mówi nam co innego. Że się właśnie nie uznaje i nie liczy z tymi, którzy siedzą z założonymi rękami” – napisał Józef Mackiewicz w rozdziale "Realizmy" contra rzeczywistość”, umieszczonym w „Zwycięstwie prowokacji”.
Rozważania Mackiewicza na temat „Ros-realizmu” – jak autor „Kontry” nazywał mitologię funkcjonującą w świecie Zachodu, bez najmniejszej korekty należałoby zastosować do relacji istniejących dziś w Europie. Owe „realizmy” (bo wciąż istnieje wiele odmian), każą nie tylko gloryfikować ducha „dialogu i współpracy” oraz szukać „dróg pokojowego współistnienia” (z każdym bandytą), ale we wszelkich przejawach życia publicznego promują postawy bierne i zależne, obliczone na rezygnację z samostanowienia i samodzielności oraz ugruntowują bezgraniczną wiarę w dogmat „niepodważalnych sojuszy” lub mitologię tzw. integracji europejskiej.
Niedawna deklaracja Jensa Stoltenberga – „NATO nie da się wciągnąć w wyścig zbrojeń z Rosją”, obnaża nie tylko słabość zachodnich przywódców, ale doskonale uwidacznia skalę tryumfu sowieckiej strategii podstępu i dezinformacji. Stosunek państw „wolnego świata” do putinowskiej Rosji jest projekcją tych samych błędów, jakie popełniali twórcy ładu jałtańskiego. 
Gdy na zakończenie rozdziału Mackiewicz napisał – „Ograniczymy się do stwierdzenia faktu, że mimo powszechnego potępienia wojny uznanie praw i respekt w świecie zdobywają przede wszystkim ci, którzy działają. Legenda, że istnieje możliwość przekupienia Sowietów grzeczną postawą jest tylko legendą, tak samo jak możliwość ich przekonania” – wyrażał pogląd tyleż daleki od dzisiejszych wyobrażeń „georealistów”, jak obarczony najcięższym zarzutem „idealizmu”, podniesionym obecnie do rangi „myślozbrodni”. W świecie, w którym „pokój i dobrobyt” stanowią wartość niepodważalną, po wielokroć przewyższającą dążenie do prawdy i wolności, zaś postawa „tolerancji i kompromisu” zastępuje nawet instynkt przetrwania gatunku ludzkiego, takie dictum musi być uznane za  objaw groźnego szaleństwa. 
Nie będziemy jednak zajmowali się nieszczęściem, jakie dotknęło „światłych” Europejczyków. Nasi rodacy wykazują się dostatecznym „georealizmem”, by zaliczyć ich do ludzi doświadczonych tym samym przekleństwem. Warto przypomnieć, ze praktykowany w III RP „georealizm” wynika z akceptacji powojennego porządku, w którym dominacja sowiecka miała być nieuniknionym efektem „historycznych uwarunkowań”, zaś Polska miała stanowić przedmiot w grze światowych mocarstw. Był to pogląd narzucony kulami karabinów i pałkami policji politycznej, wsparty na pseudohistorycznej, kazuistycznej argumentacji, która zawsze osłaniała postawy pospolitych koniunkturalistów i łajdaków. Przez półwiecze okupacji sowieckiej przekonywano Polaków, że Rosja jest światowym hegemonem, a jej polityczna i militarna obecność wytycza granicę nieprzekraczalną dla polskich aspiracji.
Zaszczepiany przez dziesięciolecia lęk przez Sowietami miał tłumić dążenia niepodległościowe i sprawić, że wszelkie koncepcje istnienia Niepodległej będą musiały uwzględniać interes rosyjski. Ze straszaka "konfliktu z Rosją" namiestnicy PRL-u uczynili podstawowy element indoktrynacji społeczeństwa i główny paralizator naszych aspiracji. Ten sam straszak z powodzeniem wykorzystali ludzie „demokratycznej opozycji” – namaszczeni przez Kiszczaka na narodowych przewodników, zaś cała dogmatyka „georealistów” została przejęta przez komunistyczną hybrydę III RP i przez ostatnie ćwierćwiecze skutecznie paraliżuje polską myśl polityczną. Ludzie, którzy po lekturze „Nudis verbis” zadaliby idiotyczne pytanie – czy autor chciałby wepchnąć Polskę w stan wojny z Rosją, są skończonymi ofiarami tej niewolniczej, sowieckiej mentalności. Nie może dziwić, że nie ma w niej miejsca na antyrosyjskość i antykomunizm – dwa filary polskiej racji stanu.
W nieco odmienny sposób zbudowano natomiast mitologię „pojednania” z Niemcami i wykreowano nasze relacje z zachodnim sąsiadem. Do tego celu wykorzystano przede wszystkim dążenia Polski do integracji ze strukturami zachodnimi. Postulat „integracji europejskiej” (przyjęty na początku III RP jako dogmat polityki zagranicznej), został  skutecznie obciążony koncepcją „zbliżenia z Niemcami”, do czego przyczyniła się nie tylko działalność agentów Stasi i KGB, oddelegowanych na „odcinek pojednania”, ale wspólna rosyjska-niemiecka gra, obliczona na  zachowanie Polski w strefie obcych wpływów. Po upadku muru berlińskiego i zjednoczeniu państw niemieckich, wsparcia dla polskich dążeń upatrywano głównie ze strony Republiki Federalnej Niemiec, a do dziś Niemcy są uważani za głównych „akuszerów” naszego akcesu do UE i NATO. 
 
Owa wielowątkowa mitologia „georealizmu” sprawiła, że od momentu powstania III RP funkcjonuje tylko jeden i jedynie słuszny model państwowości, oparty na przeświadczeniu, że warunkiem istnienia państwa polskiego są „dobrosąsiedzkie” relacje z Rosją i Niemcami oraz ciągłe „pogłębianie” procesu integracji europejskiej. Model ten doprowadził nie tylko do utrzymania silnych wpływów okupanta rosyjskiego, ale na niespotykaną skalę zbudował i zabezpieczył wpływy niemieckie, głównie w obszarze ekonomii i mediów. Odstąpienie od samodzielnej polityki zagranicznej oraz scedowanie części suwerenności na rzecz obcych „organów unijnych”, sprawiło, że fundamentalna zasada II Rzeczpospolitej - „nic o nas bez nas”, została kompletnie wyrugowana z myśli politycznej III RP.  
Już we wcześniejszych odsłonach „Nudis Verbis”, przywołałem (istotny dla zobrazowania naszej sytuacji) przykład Izraela. Również tu, w kontekście „modelu polskiej państwowości”, należałoby postawić pytanie: w jaki sposób państwo żydowskie mogło uczynić ze swojego arcytrudnego położenia geopolitycznego najistotniejszy gwarant bezpieczeństwa i jak zdołało go oprzeć na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi? Uwzględniając wszelkie różnice polityczne i historyczne, w tym działalność diaspory żydowskiej oraz okoliczności, w jakich powstawał Izrael, należałoby dostrzec, że utrzymanie silnego państwa żydowskiego byłoby niemożliwe, gdyby po roku 1948 przywódcy Izraela ogłosili  dogmat utrzymywania „dobrosąsiedzkich” stosunków z Arabami lub postawili na proces „integracji” z państwami południowo-zachodniej Azji. Osłabienie państw arabskich,  związanie ich konfliktem militarnym oraz utrzymanie amerykańskich wpływów tym regionie, stanowiły dostateczne przesłanki, dla których USA zaangażowały się po stronie żydowskiej.
Dla przedstawicieli naszej klasy politycznej, stwierdzenie zawarte w I części „Nudis Verbis”, musi wydawać się szczególnie obrazoburcze - „Należy pokonać jeden z najgorszych mitów pustoszących myślenie o polskiej racji stanu: przekonanie, że bezpieczeństwo naszego kraju opiera się na sojuszu z państwami europejskimi i musi być wynikiem wypracowania georealitycznego konsensusu między Rosją, a Niemcami. To rozumowanie doprowadziło Polaków do zguby w wieku XVIII, zdecydowało o narzuceniu okupacji sowieckiej w roku 1945 i do dziś niweczy wszelkie próby wybicia na Niepodległość.”
Zdaję sobie sprawę, że czytający takie słowa odbiorca, może stanąć wobec dylematu – traktować wywody autora jako wyraz skrajnego oszołomstwa i „prawicowej paranoi”, czy, a priori odmówić im cech racjonalności i sprowadzić do obszaru surrealizmu politycznego?
Ponieważ w myśli politycznej ostatniego ćwierćwiecza, nigdy nie pojawiły się koncepcje podważające mitologię „georealizmu”, a wszystkie siły III RP – od prawa, do lewa – zgodnie głoszą pochwałę porządku pojałtańskiego, poglądy prezentowane w tych tekstach muszą brzmieć  obco i zaskakująco.
Myśląc więc o perspektywach urzeczywistnienia takich projektów, trzeba rozpocząć od  podstawowej refleksji.
Nie ma w III RP polityków, którzy postulat antyniemieckości i antyrosyjskości uznaliby na jeden z fundamentów polskiej racji stanu. Nie znajdziemy również takich, którzy otwarcie deklarowaliby intencję zawiązania sojuszu militarnego ze Stanami Zjednoczonymi, za cenę rezygnacji z iluzorycznych gwarancji klubu dyskusyjnego pod nazwą NATO. Gdyby poszerzyć obszar szalonych pomysłów o zamysł osłabienia procesu integracji ze strukturami Unii Europejskiej oraz podważyć fundamenty antypolskiego ładu jałtańskiego, szybko okaże się, ze wizja zakreślona w drugiej części „Nudis Verbis – Terapia”, zostanie (w najlepszym wypadku) oceniona jako utopijna mrzonka, w najgorszym – jako wyraz nieodpowiedzialnego rewizjonizmu i  politycznego warcholstwa.
Nie mamy dziś mężów stanu, którzy potrafiliby otwarcie wyznać: „Polska nie potrzebuje - ani Rosji ani Niemiec. Sąsiedztwo tych państw jest dla nas źródłem nieustannych konfliktów, wojen i ograniczeń państwowości. W najżywotniejszym interesie Polaków leży, by Rosja została rozbita i zniknęła z mapy świata, Niemcy zaś stały się krajem słabym militarnie i gospodarczo".
Jeśli moi rodacy ze wzruszeniem ramion przyjmują takie wizje – zawdzięczamy to ludziom, którzy przez dziesięciolecia zabijali w nas dumę z polskości i wmówili nam, że tylko zależność od sąsiadów oraz kultywowanie mitologii „niepodważalnych sojuszy” pozwoli zachować szczątki państwowości.
Ten tragiczny deficyt jest dziś szczególnie widoczny w reakcjach na wojnę na Ukrainie – wydarzeniu, które (w najbliższych latach) może decydować o kształcie Europy.  Żadna inna sprawa, nie ukazuje w tak bezpośrednim, jaskrawym świetle naszego stosunku do Rosji, Niemiec i UE. Nie mam, oczywiście na myśli reakcji grup interesu, działających pod szyldami PO-PSL-SLD. Nie mają nic wspólnego z polską racją stanu i nie wolno oceniać ich w kontekście polskich powinności. Tu możemy mówić jedynie o ścieraniu się opcji rosyjskich i niemieckich. Znamienne natomiast jest zachowanie partii pana Kaczyńskiego, kojarzonej z nurtem niepodległościowym  i patriotycznym. Przypomnę, że na początku 2014 roku partia ta wyraziła pełne poparcie dla działań reżimu i zadeklarowała „współpracę i współdziałanie” z "systemem Tuska" (nazwa z Programu PiS) w kwestiach dotyczących Ukrainy. Zrezygnowano wówczas z obowiązku ukazania Polakom, do czego prowadzi oparcie polityki na "silnych mechanizmach uzależnienia od Rosji" (z Programu PiS), ale też z prawa do odrzucenia złego, antypolskiego modelu polityki zagranicznej, zależnej od dyktatu Berlina i lęku przed Moskwą. Gdyby oceniać ten gest w kategoriach błędu politycznego, miałby on wymiar bezgranicznie kompromitujący. Jeśli jednak dostrzegać w nim wyraz świadomej polityki, dowodzi istnienia rzeczywistej wspólnoty myśli w owej sekcie mitologów i mistyfikatorów, którzy od ćwierćwiecza  niweczą nasze marzenia o niepodległości i zamykają potencjał Polaków w obszarze własnych ograniczeń i lęków.
„Georealizm” polityków III RP polega w istocie na myśleniu dostosowawczym oraz na akceptacji ambicji rosyjskich i niemieckich. Prawdziwy realizm, wykuty na miarę naszej niepodległości, musiałby polegać na ich zanegowaniu i odrzuceniu.
Byłoby rzeczą nieroztropną posądzać partię pana Kaczyńskiego o zamiar podważenia „fundamentów ideowych” III RP lub wolę zerwania ciągłości polityki zagranicznej. Takim posądzeniom przeczą oficjalne dokumenty programowe PiS oraz liczne wypowiedzi polityków tej partii. Gdy W. Waszczykowski -czołowy specjalista ds. polityki zagranicznej oświadcza dziś, że „jednym ze wspólnych celów Polski i Niemiec jest powstrzymanie agresji Rosji na Ukrainie”, wyraża ocenę nie tylko sprzeczną z faktami i z rzeczywistymi intencjami Berlina, ale w owej antypolskiej i antyukraińskiej polityce Niemiec upatruje pole do wspólnych działań.  W innym twierdzeniu Waszczykowskiego, iż „korekta polityczna prezydenta Dudy” ma polegać na "przekonaniu naszych partnerów, aby zmienili swoją politykę", znajdujemy wyraz myślenia o polskich interesach wyłącznie w korelacji ze stanowiskiem państw unijnych. Nie ma tu miejsca na samodzielność i niezależność. Odrzucenie „georelizmu” wymagałoby bowiem powiedzenia, że należy prowadzić polskie sprawy, bez oglądania na politykę „naszych partnerów”. Tym bardziej, gdy ich interesy są sprzeczne z polską racją stanu.          
Nie ma potrzeby wskazywania szeregu innych przesłanek uzasadniających tezę o braku polityków, zdolnych do podważenia dogmatyki „georealizmu”. Oświadczenie Andrzeja Dudy, zawarte w orędziu prezydenckim, iż polska polityka zagraniczna „potrzebuje tylko korekty”, okraszone troską o „spójność Unii Europejskiej” oraz ”jedność Sojuszu Północnoatlantyckiego” , powinno ostudzić nadzieje na budowanie nowej państwowość, w oparciu o własną, polską drogę. Bez oglądania na Wschód i na Zachód. Bez dogmatu „dobrosąsiedzkich” stosunków i „zakopania” Polski w UE. Bez wiary w gwarancje NATO i papierowe sojusze z państwami, które nas wielokrotnie zdradziły.
To oznacza, że perspektywa koncepcji głoszonych w „Nudis Verbis”, musi wykraczać poza ramy III RP i poza obowiązujący dziś układ polityczny. Rozsądek nakazuje przyjąć, że w układzie PiS-PO-PSL-SLD nie ma miejsca na poglądy sprzeczne z doktryną „georealistów”. Nie istnieją też żadne inne partie, które głosiłby takie koncepcje. Niedawny wysyp tzw. antysystemowców (Kukiz, Braun, JKM itp.) jest raczej żałosną próbą kanalizowania nazbyt radykalnych nastrojów oraz „zagospodarowania” elektoratu rozczarowanego III RP niż poważną ofertą polityczną.
Chcąc więc nakreślić realną perspektywę, trzeba rozpocząć od postulatu budowania autentycznej opozycji antysystemowej. Natrafiamy tu jednak na poważny problem, który zasygnalizowałem w tekście z grudnia 2014 roku - „Dlaczego w III RP nie ma miejsca dla antystemowej opozycji”. Istnienie takiej opozycji w „demokracji socjalistycznej nowego typu”, jest po prostu niemożliwe. Utrzymywanie zakazu „działań antysystemowych” (wyrażanego dziś w rozmaitej formie przez przedstawicieli reżimu) oraz praktyka wyborów opartych na „kontrakcie” z roku 1989, dają gwarancje nienaruszalność magdalenkowego status quo.
Cały establishment III RP, ośrodki propagandy oraz partie polityczne, dopuszczone na mocy magdalenkowego szalbierstwa do praktykowania szczególnej formy „socjalistycznej demokracji”, stoją dziś na straży przestrzegania tych zasad. Łatwo zauważyć, że w fundamentalnej kwestii – historycznego statusu III RP, wspartej na przeświadczeniu, że przed ćwierćwieczem „upadł komunizm”, a Polacy odzyskali wolność i na jej fundamentach tworzą dziś państwo prawa i demokracji – istnieje zgodność poglądów zwolenników PO i PiS-u. W efekcie, od ponad 25 lat jesteśmy świadkami tragicznej w skutkach asymilacji komunizmu i polskości, zaś obecne państwo stanowi szczytowy produkt strategii podstępu i dezinformacji, będąc modelowym przykładem przepoczwarzonego komunizmu, który przyjął maskę „europejskości” i sznyt pseudodemokracji.
Na granicy takiej państwowości zatrzymują się wszystkie projekty, analizy i pomysły na politykę polską. W świadomości elity, zwanej patriotyczną,  tkwi silne przekonanie, że krok dalej znajduje się przepaść, z której nie będzie wyjścia. Ma ona wymiar "radykalizmu" i "kontrowersyjności" i tymi epitetami obdarzy każdą myśl wykraczającą poza dogmaty „integracji europejskiej”, „gwarancji NATO” oraz „dobrosąsiedzkich” relacji z Rosją i Niemcami.
Postulat zbudowania opozycji antysystemowej, jest zatem pierwszym i nieodzownym warunkiem wyjścia z kręgu obecnych ograniczeń i determinacji. Ponieważ taka opozycja nie mogłaby działać jawnie, można ją sobie wyobrazić tylko w formie struktur utajnionych i w żadnym stopniu niezwiązanych z parlamentaryzmem III RP.  Wiara, że uda się „rozsadzić” ten system. propagując egzotykę JOW-ów lub umieszczając w Sejmie reprezentację kilku „antysystemowców”, jest – w najlepszym wypadku objawem infantylizmu politycznego, w najgorszym - świadczy o intencji oszukania wyborców. Trzeba także zakładać, że pozyskiwanie zwolenników opozycji antysystemowej, to zadanie rozpisane na lata i, jak każda praca związana z przełamywaniem mitów i budowaniem nowej świadomości, wymaga ogromnej cierpliwości i musi odbywać się na poziomie relacji osobistych. W tym dziele nie można liczyć na pomoc tzw. wolnych mediów ani środowisk intelektualnych kojarzonych z dzisiejszą  opozycją.
Przejęcie rządów przez partię pana Kaczyńskiego, byłoby jednak zmianą znaczącą i mogło przyspieszyć powstanie opozycji antysystemowej. Choć PiS jest częścią establishmentu III RP, nie sposób zakładać, że w okresie swoich rządów mógłby stosował metody represji właściwe dla reżimu PO-PSL. Ten czas należałoby zatem wykorzystać na rozpowszechnianie idei niepodległościowych i tworzenie niezależnych struktur.   
Chcę wyraźnie podkreślić, że z prezydenturą Andrzeja Dudy i (ewentualnym) przejęciem władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, nie wiążę nadziei na istotne zmiany w polityce zagranicznej. Ten układ nie obali żadnego z mitów III RP i nie odważy się zerwać z ułomną, zależną państwowością. Nie ma dziś woli politycznej, by polską rację stanu oprzeć się na dwóch filarach: silnej armii i gospodarce i wśród odwiecznych wrogów wywalczyć pozycję autentycznego mocarstwa. Czeka nas raczej polityka kontynuacji i kosmetycznych korekt. Ponieważ nie potrwa ona długo, tym pilniejsza jest potrzeba kreowania nowych elit politycznych i propagowania odważnych koncepcji.
Wzorców nie trzeba daleko szukać. Podobnie, jak myśli z „Nudis verbis” spotykają się z negacją lub ze zdziwieniem, tak dla większości Polaków brzmiałyby dziś  idee, na których opierała się polska polityka zagraniczna w latach 30. ubiegłego stulecia.
Zasady - „nic o nas bez nas”, wierność imponderabiliom, bilateralizm i dynamizm w relacjach z zagranicą oraz symetria w stosunkach Polski z innymi podmiotami – wyznaczają obszar aktywności nieznanej naszym rodakom. Jeśli nawet są politycy, którzy werbalnie nawiązują do takiej tradycji, głoszą puste i fałszywe hasła.
Gdy na wstępie tego tekstu wspomniałem o dictum Mackiewicza – „respekt w świecie zdobywają przede wszystkim ci, którzy działają”, trzeba je rozumieć w kontekście słów Józefa Becka wypowiedzianych we „wskazaniach dla dyplomatów” z roku 1937 -  Należy wpierw przez dłuższy czas powtarzać swoje pretensje, aby ludzie uwierzyli w ich słuszność i w końcu zaczęli je realizować. Ponieważ skłopotany obecnie świat boi się państw dynamicznych i chętnie się z nimi układa, by nie dopuścić do awantury – podkreślajmy te elementy, które świadczą i czynią wrażenie, że jesteśmy dynamikami”.
Retorycznie brzmi dziś pytanie - o jakim „dynamizmie” można mówić, w przypadku państwa poddanego dyktatowi Brukseli i zależnego od woli Moskwy lub Berlina?
Fundamenty polityki zagranicznej wolnej Rzeczpospolitej, są dziś wzorcem nieznanym i zapomnianym. Odtworzenie ich, to wielkie zadanie dla autentycznej opozycji i wyzwanie dla nowych elit. Tam, gdzie II Rzeczpospolita odrzucała wszelkie postawy klientelistyczne i zwalczała ingerencję „czynników zewnętrznych”, elity III RP preferują dogmat „integracji europejskiej” i chcą zabiegać o „wspólnotę interesów”. Tam, gdzie politycy Polski międzywojennej wyznawali zasadę „ograniczonego zaufania” i trzeźwo oceniali gwarancje sojusznicze, III RP opiera bezpieczeństwo na papierowych klauzulach i daje wiarę „dobrej woli” naszych odwiecznych wrogów.
Kto poznał historię dwudziestolecia międzywojennego i potrafi skonfrontować ją z obecną aktywnością Moskwy i Berlina, musi dostrzegać istotne analogie. Nie są one złudzeniem ani dziełem przypadku. Różnica między obecną sytuacją, a rokiem 1939 polega jedynie na odwróceniu ról i modyfikacji akcentów -dziś konflikt zbrojny wywołuje Rosja, Niemcom zaś przewidziano funkcję politycznego i ekonomicznego wspornika.
La Pologne est à la limite de deux mondes (Polska jest na granicy dwóch światów)” – mógł powiedzieć Józef Beck, obserwując zmiany, jakie zachodziły w Europie w połowie lat 30. Ówczesna „polityka równowagi” była wprawdzie koncepcją optymalną, która w zderzeniu z europejską „polityką ustępstw” i finalną zdradą Francji i Anglii, musiała  jednak zakończyć się klęską II Rzeczpospolitej. Uzupełnienie jej (co wówczas było niemożliwe), poprzez ścisły pakt militarny ze Stanami Zjednoczonymi, tworzyłoby całkowicie inną sytuację.
Dziś nasze położenie wydaje się o tyle gorsze, że elita polityczna III RP zepchnęła Polskę z neutralnej „granicy dwóch światów” i głęboko uzależniła nasz los od woli Moskwy i Berlina.
Zależność ta nie musi prowadzić do roszczeń terytorialnych, bo stan okupacji bywa osiągany zgoła innymi metodami. Praktyka działań największych wrogów Polski jest stabilna i wykazuje, że ten sam cel może być osiągnięty poprzez ulokowanie w strukturach III RP ludzi podległych Moskwie lub Berlinowi.
Być może nadchodzi czas, gdy nie będzie można odwrócić skutków zaprzaństwa magdalenkowych „elit”. Być może jest to ostatnia chwila, by odważyć się myśleć po polsku.



Cykl tekstów „NUDIS VERBIS” będzie kontynuowany.

52 komentarze:

  1. Panie Aleksandrze!

    Zachęca Pan nas do przeorientowania polskich sojuszów, wskazując na przykład oparcia swych życiowych interesów Izraela na potędze USA.
    Ale czy mamy mieć złudzenia, że będziemy dla USA ważniejszym i wartościowszym sojusznikiem niż Izrael? Chyba byłoby to z naszej strony naiwnością, czyż nie?
    Zatem jeśli taka będzie hierarchia amerykańskich sojuszów, to jak Pan sądzi: jaką cenę zapłacimy za taki sojusz? Czy jako mniej wartościowy sojusznik nie zostaniemy zobligowani przez amerykańskiego partnera do zaspokojenia żądań (wywodzonych prawem kaduka!) żydowskich lobbies? Ile tego jest na początek? 65 miliardów, prawda?

    Każda praca, także koncepcyjna, umysłowa, mająca na celu poprawę bytu Rzeczypospolitej godna jest wsparcia i patriotycznego zaangażowania. Deliberujmy zatem dalej, choć stopień komplikacji naszej sytuacji we współczesnym świecie każe szukać przede wszystkim pomocy Bożej. Pamiętajmy wszakże, że ta pomoc bez naszej aktywności nie objawi się, to pewne...

    Pozdrawiam!

    dr Krzysztof Borowiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysztof Borowiak,

      Przyznam, że nie bardzo rozumiem sens pytania - "czy mamy mieć złudzenia, że będziemy dla USA ważniejszym i wartościowszym sojusznikiem niż Izrael"?
      Nie jesteśmy w sytuacji państwa żydowskiego i nie sposób porównywać potencjału polskiej polityki do wpływów diaspory żydowskiej. Dlatego budowanie relacji sojuszniczych z USA nie jest kwestią naszych złudzeń, ale realnego "portfelu korzyści", jaki możemy zagwarantować Stanom Zjednoczonym. Ameryka musi wiedzieć, że opłaca się wspierać polskie dążenia. I nie z powodu roszczeń "żydowskiego lobbies", ale z uwagi na strategiczne interesy Waszyngtonu.
      W drugiej części "Nudis Verbis" napisałem o tym:
      "Ponieważ Stany Zjednoczone nie mają najmniejszego interesu we wspieraniu państwa słabego, zależnego od Moskwy i Berlina, warunkiem zawarcia układu byłoby wyrugowanie z naszej przestrzeni politycznej sił, które wspierają tzw. integrację z UE lub działają na rzecz „porozumienia” z Rosją. Sojusz z USA jest możliwy wówczas, gdy Polska wykaże, że stać ją na rolę państwa działającego aktywnie przeciwko interesom Berlina i Moskwy. Dla Ameryki, sprawy polskie staną się ważne tylko wtedy, gdy będziemy silnym i nieodzownym partnerem, nie zaś wówczas, gdy jesteśmy kłopotliwym ciężarem. Polska słaba, infiltrowana przez agenturę i poddana wpływom sąsiadów, nie może liczyć na wsparcie Ameryki. (...)
      Jeśli nasi sąsiedzi są szczególnie zainteresowani osłabieniem więzi amerykańsko-europejskich, chcieliby wyprzeć USA ze Starego Kontynentu i zminimalizować wpływy amerykańskie w NATO - należy czynić wszystko, by pokrzyżować te plany. To, co nie służy Niemcom lub byłoby szkodliwe dla Rosji – leży jak najbardziej w polskim interesie".
      Przywołałem przykład Izraela, ze względu na analogie dotyczące położenia geopolitycznego (wśród wrogów) oraz umiejętność wykorzystania tego faktu.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Z każdym Pańskim wnioskiem się zgadzam, każdy z nas, z patriotyzmem traktujących Ojczyznę, marzy o jej sile, o niezależności od Moskwy czy Berlina, o wyrugowaniu sił przedkładających interes sąsiadów nad nasz własny, o pozbyciu się obcej agentury etc.

      Ale nie uciekniemy od pytania o roszczenia starszego i silniejszego sojusznika Waszygtonu wobec naszego już i tak rozgrabionego majątku narodowego. Znając zaś żydowską historię i kulturę polityczną możemy być pewni, że nie poprzestaną na wstępnej kwocie 65 miliardów! I nie łudźmy się, że administracja amerykańska dostrzeże absurdalność tych żądań, że przypomni sobie układ o odszkodowaniach zapłaconych właśnie im, Jankesom, przez Polskę tuż po II Wojnie Światowej za roszczenia powojenne. Jestem pewien, że to ani w ich interesie, ani tym bardziej w interesie ich niezwykle pazernego sojusznika spod gwiazdy Dawida.

      Chcę wskazać, że Pańska propozycja nie jest wolna od dużego zagrożenia, zagrożenia już wyartykułowanego i wycenionego, choć bezzasadnego i niezgodnego z zasadami prawa cywilizowanych narodów świata.

      But who cares? - że posłużę się językiem proponowanego sojusznika ;-)

      Pozdrawiam z upalnego Poznania.

      KB

      Usuń
    3. borowiak,

      Domysły w kwestii ewentualnych roszczeń żydowskich (bo mówimy tylko o takiej kategorii prawdopodobieństwa), sprowadziłyby dyskusję nad "Nudis Verbis" na zbyt dalekie manowce.
      Dla porządku przypomnę, że w tekście podnoszę sprawę sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Nie z Izraelem. Jeśli uważa Pan, że związanie polskich interesów z interesami USA w regionie Europy Wschodniej, miałoby oznaczać dla Polski zapłatę 65 miliardów dolarów (nie znam podstaw wyliczenia tej astronomicznej kwoty), sprowadzamy temat do kategorii absurdu. Na jakiej podstawie mamy przyjąć takie założenie, z czego ono wynika i jakie znajduje oparcie w faktach? O jakim "zagrożeniu" Pan pisze?

      W tej ostatniej kwestii przypomnę, że stanowisko USA w sprawie ustaw reprywatyzacyjnych (jak kto woli - roszczeń żydowskich) znajduje podstawy w deklaracjach politycznych PO, a konkretnie D.Tuska. Pisałem o tym w roku 2011, w tekście "Polskie żniwa".
      Już w marcu 2008 roku, podczas spotkania z przedstawicielami organizacji żydowskich w USA, Tusk zobowiązał się do przeforsowania w parlamencie ustawy o reprywatyzacji. Wiceprezes Światowego Kongresu Żydów Kalman Sultanik potwierdził wówczas, że Tusk zapowiedział poddanie pod głosowanie ustawy o reprywatyzacji mienia - m.in. żydowskiego - do września 2008 roku. „Premier Tusk sam poruszył problem prywatnej własności, - ujawnił Sultanik - był bardzo otwarty i potwierdził to, o czym zapewnił mnie w Polsce wiceminister skarbu Łaszkiewicz, który powiedział, że ten rząd zobowiązuje się do rozwiązania tego problemu. Premier powiedział, że do września ustawa o reprywatyzacji zostanie uchwalona, i szybko, jeszcze w tym roku, wprowadzona w życie. Według informacji premiera, ustawą będą objęci wszyscy Żydzi, którzy byli obywatelami polskimi do 1939 r., i procedura wnioskowania o zwrot mienia będzie bardzo prosta.”
      Jedyna troska, którą Donald Tusk podzielił się z przedstawicielami środowisk żydowskich dotyczyła niepewności, „czy ustawę reprywatyzacyjną zechce podpisać prezydent Kaczyński”.

      http://bezdekretu.blogspot.com/2011/04/polskie-zniwa.html

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    4. Konstrukcja myślowa, użyta przeze mnie, jest prosta jak mechanizm cepa:
      1. USA są związane sojuszem z Izraelem,
      2. ten z kolei wysuwa bezzasadne roszczenia majątkowe w stosunku do Polski,
      3. oczywistym się wydaje, że sojusznik Izraela wesprze go w jego żądaniach, zwłaszcza że będzie to dotyczyło "mniej wartościowego" sojusznika, jakim - dla mnie - jawi się nasz kraj.

      Czy ta prosta implikacja sprowadza dyskusję na manowce? Moim zdaniem dotyka bardzo istotnego dla nas, Polaków, problemu.

      Ukłony!

      KB

      Usuń
  2. Dobry tekst , żeby nie uciekać w górnolotność , klarowny ,sensowny, o trudnych rzeczach a każdy zrozumie. Kawał zdrowej, polskiej myśli. Człowiek czyta i oddycha głęboko.
    Diagnoza zawarta w słowach :"Zasady - „nic o nas bez nas”, wierność imponderabiliom, bilateralizm i dynamizm w relacjach z zagranicą oraz symetria w stosunkach Polski z innymi podmiotami – wyznaczają obszar aktywności nieznanej naszym rodakom."- jest straszna ale dobra diagnoza warunkiem skutecznej terapii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jan kowalski,

      Dziękuję za pozytywny odbiór tego tekstu. Pańska uwaga - " człowiek czyta i oddycha głęboko" przynosi mi wielką satysfakcję.

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Szanowny Autorze.

    Zostałeś sam z piszących na tej ubitej donkiszotowej ziemi. Może jeszcze profesor Ryszard Legutko, (bo nawet nie profesor Andrzej Nowak) wypowiada się w sprawach polskiej racji stanu z podobną swadą i odwagą. I podobnież jak przedmówcy i stali "tubywalcy", czekamy na kolejne rozdziały tej historii alternatywnej, która rozpala nasze serca i umysły, które po słowach na tym blogu nie raz runęły jak pułk szwoleżerów na przełęcz prosto z... reduty Aleksandra...

    Ale, ale... mimo pełnej słuszności i zgody z autorem w jego diagnozach dotyczących stanu 'naszego' państwa od roku 1943, wydaje się jak gdyby byśmy byli o dekadę, a może więcej (może pokolenie) w ruchach na tej szachownicy globalnej do tyłu. Pieniądz ten żywy (energetyka, innowacja, przemysł, dostęp do kruszców), jak i wirtualny (konta, papiery 'wartościowe', nagrania, służby, media) rządzi światem i wie o tym Michaś w przedszkolu. Problem tylko leży w tym, że o tym dużo wcześniej wiedziały różni Mike'owie w Waszyngtonie i w Londynie, Michel w Paryżu oraz Michael w Bonn podczas gdy nasze Michały biegały z chorągiewką na oddziały ZOMO. Tym bardziej wiedział o tym wcześniej Mika'el ten z Tel Awiwu czy z Nowego Yorku.

    Zwięźle i do rzeczy. Dziś jest to stan globalny politycznie podzielony nierozerwalny i zamknięty. Nie dopuszczający kolejnych chętnych do tortu. Gdzie nasz kawałek zakalca coraz bardziej w gardle staje z powodu kończącej się słodkiej masy (upadłościowej) i widma dna tortownicy. Uzależniony świat finansowo w klasycznej formule piramidy, gdzie nie tylko dół ale środek nie wie co się dzieje powyżej. Wszelakie służby (gdzieniegdzie się 'niby' ścierające), prywatne armie w niby czołgach a głównie z myszką w ręku tworzące wydarzenia: medialne, polityczne i społeczne.

    Wydaje się, że bez konfliktu światowego - czy to wywołanego na tle 'niby' religijno-rasowym, czy kilkoma wywołanymi buntami lokalnymi - nie ma najmniejszych szans, bez interwencji Stwórcy, na jakąkolwiek zmianę. U nas oczywiście też, jak i przede wszystkim u nas. USA nie jest tym samym USA o których pisał Mackiewicz i to nie od czasów Obambusa, ale długo długo wcześniej. Przykład: ingerencje seniora Busha w polskie wewnętrzne sprawy 'przemian' 89/90 z korzyścią dla Kremla i ich gieremkoidów. Będąc z Szanownym Autorem jak i z autorytetem Mackiewicza w pełnej zgodzie co do myśli: "by Rosja została rozbita i zniknęła z mapy świata, Niemcy zaś stały się krajem słabym militarnie i gospodarczo" tak dziś nie wierzę w najmniejszym stopniu szczerości dobrych intencji Ameryki. Bez znaczenia dla mnie czy kolejnego Busha, Clintona, czy inkarnacji Obamy. To tylko marionetki w rękach prawdziwie rządzącej finansjery.

    Są jeszcze niezbadane wyroki Boskie. I w tym właśnie widzę nadzieję. W proroctwach i przepowiedniach, które się co jakiś czas dokładnie zgadzają. Tylko im trzeba wychodzić na przeciw angażując się w domach, w rodzinach pośród najbliższych w długi marsz dla Chwały Chrystusa i dla sprawy Rzeczpospolitej.

    serdecznie pozdrawiam Autora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lesław Smagowicz,

      Podzielam Pańskie stwierdzenie, że "bez konfliktu światowego - czy to wywołanego na tle 'niby' religijno-rasowym, czy kilkoma wywołanymi buntami lokalnymi - nie ma najmniejszych szans, bez interwencji Stwórcy, na jakąkolwiek zmianę".
      Taki konflikt jest tylko kwestią czasu, a do jego wywołania wcale nie musi przyczynić się polityka Rosji czy Niemiec. Istnieje dostateczna ilość punktów zapalnych.
      Nie jest to dobra perspektywa, ale (moim zdaniem) nieunikniona.
      M.in. dlatego na zakończenie części II "Nudis Verbis" napisałem - "Polska powinna budować swoją strategię bezpieczeństwa na najgorszym możliwym scenariuszu, a to oznacza, że antyniemieckość i antyrosyjskość musi stać się polską racją stanu i decydować o naszych wyborach politycznych."
      Problem dotyczy bowiem przygotowania państwa, przyjęcia długofalowej i konsekwentnej strategii na wypadek światowego konfliktu. Jestem przekonany, że powielanie i umacnianie obecnych "gwarancji bezpieczeństwa" ( a zatem oparcie na klubie NATO i relacjach z sąsiadami) pogłębi naszą niemoc i sprawi, że Polska będzie kompletnie nieprzygotowana na najgorszy scenariusz.
      Jeśli zaś chodzi o USA, nie mam złudzeń odnośnie "dobrych intencji". Coś takiego nie istnieje w światowej polityce i jest zwrotem używanym na potrzeby dyplomatycznego bełkotu. Relacje między państwami są budowane na zasadzie wspólnoty interesów i istnieją tylko tam, gdzie jedno państwo widzi korzyść we wspieraniu drugiego.
      Dzisiejsza Ameryka nie jest mocarstwem z czasów Mackiewicza, ale choćby była pod władzą Obamów, Bushów czy Clintonów - pozostaje jedynym, z którym warto zawrzeć sojusz militarny. Dlaczego? To proste. Bo tylko USA mogą pokonać Rosję i Chiny - dwa komunistyczne twory dążące do władzy nad światem. To zagrożenie, w powiązaniu z prorosyjską polityką Niemiec i inercją państw Zachodu, jest dziś najpoważniejsze.
      Warunkiem zawarcia takiego sojuszu nie są bynajmniej zmiany w Białym Domu, ale zakres "oferty", jaką my potrafimy przedstawić. Myślenie w kategoriach - Ameryka się z nami nie liczy, bo ma ważniejszych sojuszników, jest pokłosiem mentalności "georealistów", którzy nie chcieli/nie potrafili zdobyć się na wysiłek budowania państwa silnego i niezależnego. A tylko takie może być pożądanym partnerem.
      Myślę, że tu leży problem z przyjęciem innej koncepcji bezpieczeństwa. Dzisiejsza jest nazbyt wygodna, by chciano ją porzucić na rzecz autentycznego wyzwania. I jeśli nawet okazuje się historycznie skompromitowana, łatwo zamykamy na to oczy.

      Bardzo dziękuję za Pańskie uwagi i życzliwą ocenę tekstu.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  4. A. Ścios,

    wydaje się, że podniesiony przez Pana postulat budowy nowego państwa, z wykorzystaniem nowej doktryny i przy pomocy całkowicie nowego ruchu politycznego, będzie długofalowo nie do pominięcia, chociaż bez wątpienia obecne sukcesy wyborcze opozycji przyniosą euforię, a zapewne i lekceważenie dla takich argumentów. Jednak długofalowe skutki działalności politycznej PiSu - jeżeli dojdzie on do pełni władzy - w zakresie reformy państwa będą zależały od obiektywnych praw społecznych, a nie od entuzjazmu i radości.

    Prawa te natomiast nie przewidują dobrowolnej rezygnacji z uprzywilejowanej pozycji przez pokoleniowo rozbudowane i dziedziczne grupy społeczne, które bez sztucznie utrzymywanego przywileju muszą wrócić do korzeni, czyli do rynsztoka, a w wariancie extra: także do tiurmy i na sznur.

    Dodajmy przy tym, że chociaż wiele narodów zorganizowało się w stylu latynoskim i kultywuje podobny podział społeczny poprzez kryterium przynależności do uprzywilejowanej sitwy, to u nas sytuacja jest odmienna. Warstwa sztucznie uprzywilejowana została wszczepiona z zewnątrz, a zatem na zupełnie wybitną szkodę interesów wewnętrznych i zewnętrznych państwa.

    Zasadniczo, przywilej obejmuje grupy w służbach siłowych, administracji państwa i wymiarze sprawiedliwości, mediach, ,,klasie politycznej" oraz w gospodarce. To oni tworzą pion i podstawę II RP. Kto chce reformować państwo z ich udziałem, nie tylko poniesie klęskę, ale i odstręczy ta klęską na długo opinię publiczną od walki o reformy. I odwrotnie, udana próba reform musi bezwzględnie zacząć się od dogłębnej eliminacji tych grup.

    W chwili obecnej wygląda na to, że opozycja wierzy w możliwość włączenia większej części tych grup do ,,dzieła poprawy państwa". Ponieważ materiał ludzki w PiSie i innych partiach prawicowych nie daje żadnych widoków na ,,zwarcie" z tymi grupami (chyba, żeby premierem został Kaczyński, a do rządu wejdzie Macierewicz), należy oczekiwać, że wszystkie pozytywne ruchy nowej władzy będą stopniowo grzęzły w bagnie nienawiści i dywersji. Przedsmak daje zachowanie Komorowskiego i jego ekipy, nie wahają się już teraz okrutnie ,,podsmradzać" Andrzejowi Dudzie.Ich działania spotykają się niemal z podziękowaniem, a w każdym razie z szarmanckim zrozumieniem.

    c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
  5. cz. 2

    Należy także zaznaczyć, że podobnie do PiSu zachowują się i inne ugrupowania prawicowe. Chociaż niektóre z nich, jak np. wolnościowcy Korwina czy ,,antysystemowcy" Kukiza deklarują odrzucenie systemu III Rp, to - zakładając podobną skalę dobrej woli w tych ugrupowaniach, jak i w PiSie - chcą to zrobić właśnie poprzez uczestnictwo w ,,procesach demokratycznych". Problem w tym, że po złapaniu skrawka puli mandatowej, od razu staja sie one tak samo systemowe w zakresie finansowania swojego życia i działalności publicznej (wystarczy spojrzeć, jak potoczyły się dzieje grupy Korwina, w PE). i nie ma się co dziwic: gdy grupa ludzi, którzy z reguły niewiele finansowo osiągnęli w życiu, dostaje do ręki pieniądze wielokrotnie większe niż mogliby kiedykolwiek przy swoich kwalifikacjach zarobic na rynku, staje sie ona juz tylko strażnikiem dożywotniego (a najlepiej dziedzicznego) charakteu takiego układu. Ponieważ PiS wręcz wyrósł i nigdy nie zakładał zmiany takiego systemu funkcjonowania politycznego, z oparciem struktury finansowej na pieniądzach zapewnianych przez ssawę systemu III RP, mozna zatem śmiało stwierdzić, że cała obecna prawica będzie systemowa i nigdy poza system nie wyjdzie.

    W pełni zatem zgadzam się z Panem co do wniosku, że nie ma co liczyć na uderzenie w podstawy państwa magdalenkowego, co gwarantują moim zdaniem wymienione wyżej dwie cechy całej opozycji prawicowej: jakosć materiału ludzkiego niezdolnego do prawdziwego zwarcia politycznego i dogłębne uzależnienie od pieniedzy generowanych przez ten system.

    Będziemy zatem świadkami reform ,,po powierzchni", co już widać. chociaż bowiem propozycje Andrzeja Dudy są istotne i zapewne dobre kampanijnie, to są nie ma ani jednego gestu w sprawach fundamentalnych.

    Zawężając ten problem tylko do arcyważnej kwestii Smoleńska, należy stwierdzić, ze przez Andrzej Dudą w tej chwili dwa podstawowe wyzwania: wystąpienie do Rosji o zwrot wraku i czarnych skrzynek, oraz natychmiastowe przystąpienie do rozliczenia, a najlepiej rozwiązania zarazem NPW.

    c. d. n.

    OdpowiedzUsuń
  6. cz. 3

    Ta sprawa będzie podstawowym miernikiem wiarygodności prezydenta oraz partii, parlamentarzyści której wykazali w pracach zespołu Antoniego Macierewicza,że w Smoleńsku zamordowano całą polską delegację.

    Tu dochodzimy do polityki zagranicznej: myślę, ze świetnie Pan wskazał na wyzwanie, jakim jest odrzucenie ,,doktryny przyjaźni" z sojuszem dwóch państw, zachowujących się wobec Polski w sposób bardzo konsekwentny. Od blokowania wspólnymi rurami Świnoujścia, eliminacji naszych przewoźników z rynku, wrogą Polsce politykę historyczną aż do współpracy w osłabianiu NATO wiedzie ciąg dowodów rzeczywistej postawy Niemiec i Rosji. Pierwsze reakcje niemieckich mediów na nieśmiałe propozycje Dudy w sprawie wzmocnienia NATO wskazują kierunek przyszłego współżycia sąsiedzkiego. Tak, wydaje mi się, że tylko jasne postawienie i uzasadnienie przed społeczeństwem tezy z Nudis Verbis dotyczącej odważnej i samodzielnej polityki zagranicznej prowadzonej tylko we własnym interesie i zdolnej do zwycięskiej konfrontacji z naszymi wrogami daje szanse na przełamanie drugiej obroży magdalenkowej - zewnętrznej. nawet jeśli jest ona wpleciona we wrosłą w polską jaźnię mitologię ,,wspólnej europy".

    Ponieważ sądzę, że nie dojdzie ani do rozprawy z grupami wpływu ani do wyraźnego przyjęcia polskiej doktryny zagranicznej, bedziemy mieli raczej okres ,,pieredyszki", niż obalenie systemu. Pieredyszka musi się oczywiście kiedyś skończyć, jako prawdopodobną datę można wskazać dzień wycofania się (kolejnego) Ameryki z wrogiej polityki wobec Rosji i sprzedanie Ukrainy i Polski znowu Moskwie, co już raz nastąpiło w 2009 r. Do tej chwili PiS porządzi. Później III RP nawet nie będzie musiała się odbudowywać, tylko strząśnie z siebie ,,brud katoprawicy" i dalej pobiegnie w kierunku szamba wyznaczonego dla Polski przez naszych strategicznych przyjaciół.

    W tej sytuacji muszę stwierdzić, że próba budowania podstaw dla doktrynalnej czy też filozoficznej - na początku - podstawy dla długoterminowych strategicznych działań ratunkowych jest obecnie niezbędna. Nudis Verbis wydaje się w tej chwili bardzo dobrym początkiem takiej działalnosci.

    Czekam na wszystkie kolejne przemyślenia i pozwolę sobie przy okazji na pewne bardziej szczegółowe uwagi

    pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojciech Miara,

      Dziękuję za wyśmienity komentarz i pogłębienie refleksji nad tym tekstem.
      Ponieważ jesteśmy zgodni w ocenie potencjału obecnej opozycji i wizji sprawowania władzy przez PiS, nie próbuję dodawać argumentów.
      Chciałbym zaproponować perspektywę, która wykracza poza obecne realia i poza nadzieje związane z partią pana Kaczyńskiego. Jeśli pozostaniemy w kręgu oczekiwań wobec tej partii, nie wyjdziemy poza obszar niespełnionych nadziei i niezrealizowanych roszczeń. O tym jestem przekonany.
      Pan zdaje się to doskonale rozumieć, o czym świadczą słowa zamieszczone na zakończenie komentarza - "próba budowania podstaw dla doktrynalnej czy też filozoficznej - na początku - podstawy dla długoterminowych strategicznych działań ratunkowych jest obecnie niezbędna".
      Nie widzę powodów, byśmy mieli rezygnować z takiej próby i z odwagi formułowania nowych projektów. Od tego zaczynają się wszystkie dobre dzieła i to jest zadanie dla ludzi prawdziwie wolnych.
      Dlatego namawiam Pana i wszystkich Państwa do podjęcia takiego wyzwania. Dziś może się to wydawać "blogową paplaniną" (jak ktoś zechciał nazwać treści z mojego bloga), ale rzecz nie dotyczy obaw przed sądami głupców, tylko naszej przyszłości.
      Od czegoś trzeba zacząć i być może tu - w jakiejś rozsądnej perspektywie - zacznie kiełkować nowa myśl polityczna i zaczyn nowej elity.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  7. Aleksander Ścios

    Podobnie jak przedmówca nie sądzę, aby polityka miłości w wydaniu PiS przyniosła poważne (oczekiwane) zmiany. Będzie jak jest, choć pewnie trochę uczciwiej i sprawiedliwiej.

    W przeciwieństwie do Pana Wojciecha, (którego serdecznie pozdrawiam), wątpię jednak, żeby ewentualne przywództwo pp. Kaczyńskiego czy Macierewicza, cokolwiek zmieniło. Tu potrzeba zupełnie nowych ludzi, na miarę wyzwań i na miarę czasów. Starzy przywódcy nie są z reguły skłonni do politycznego "podpalania świata", a tego wymaga autentyczna odbudowa Polski.

    Atrapy typu: "zmiana", "naprawa", "pojednanie", czy "zgoda ponad podziałami" - oferowane przez nowego prezydenta i przez oczekiwany "nowy" rząd PiS - były w minionym ćwierćwieczu ćwiczone kilkukrotnie. Z wiadomymi skutkami.

    Okazuje się (dla tych, którzy chcą widzieć), że bez wysadzenia w powietrze komunistycznych fundamentów III RP / PRL-2, politycznie jesteśmy nadal tam, gdzie znaleźliśmy się w 1945, z tą różnicą, że zamiast jednego, mamy aktualnie dwóch nadzorców.

    Tyle tytułem pryncypiów.

    Za chwilę postaram się napisać o postulowanych przez Autora "Długiego Marszu" zmianach w międzynarodowych sojuszach przyszłej Polski.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszula Domyślna,

      dziękuję za pozdrowienia, ze swojej strony załączam wyrazy szacunku.

      Jeśliby ząb czasu nadgryzł już Prezesa Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza w sposób, który pani sugeruje, to nie widzę już ruchu dla PiSu na tej szachownicy. Poza nimi nie ma tam praktycznie nikogo konkretnego.

      pozdrawiam Panią

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję i od razu wyjaśniam, że nie tyle chodziło mi o wiek obu panów, ile o fakt wieloletniego pozostawania w polityce, niestety, głównie jako opozycja do władzy. Moim zdaniem tak długa opozycja degeneruje i nie pozostaje bez wpływu na sposób myślenia (kunktatorstwo), wolę polityczną i podejmowane decyzje.

      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  8. Szanowni Państwo,

    warto moim zdaniem rozważając możliwy zakres ewentualnych posunięć nowego (oby!) rządu zwrócić uwagę na jeden aspekt sprawy.
    Moim zdaniem bardzo wiele będzie zależało od rozmiarów zwycięstwa wyborczego (o ile do niego w ogóle dojdzie - nie byłbym tego wcale pewny). Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby zwycięstwo PiS było miażdżące - wtedy prędzej można by się spodziewać większego radykalizmu i głębszych zmian. Inaczej zaś, jeśli będzie to znowu zwycięstwo połowiczne, jak przed laty - w takim przypadku skończy się najpewniej na przypudrowaniu nieboszczyka.

    Pozdrawiam Autora i Komentatorów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wąż Wystygły,

      Widzę to nieco inaczej. Ani rozmiar zwycięstwa wyborczego ani determinacja elektoratu, nie będą miały wpływu na ewentualne decyzje PiS-u. To kwestia woli politycznej, a nie zakresu poparcia. Ta partia nie pokłada nadziei w milionach swoich wyborców (choć głosi takie demagogiczne hasła) lecz w sprawności aparatu partyjnego, przychylności ośrodków propagandy i arytmetyce parlamentarnej.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  9. Panie Aleksandrze,

    Poprzedni komentarz napisałam na tzw. wysokim stopniu ogólności, pozwoli Pan, że ten będzie konkretny i będzie zawierać pytania do Autora.

    Żeby się nie rozgadywać - w punktach:

    1. Postulowany sojusz z NATO.

    - czy według Pana ma on jeszcze jakąkolwiek wartość?

    Zwłaszcza jeśli uwzględni się ewolucję Paktu, na którego czele stoi obecnie sekretarz generalny Jens Stoltenberg (pseudonim w KGB "Stiekłow"), który już wiele razy wykazał, że jedyne, na czym mu naprawdę zależy, są jak najlepsze stosunki z Rosją. Tą putinowską, od 16 lat we władzy kagebisty.

    http://niezalezna.pl/60018-nowy-szef-nato-i-jego-kontakty-z-kgb-nadano-mu-kryptonim-stieklow


    2. Pozostają USA. Pytanie: JAKIE USA?

    DEMOKRATYCZNE: "Obamowe" chyba wykluczamy? Czy sądzi Pan, że ewentualna przyszłoroczna wygrana H. Clinton lub ogólnie: partii Demokratów cokolwiek tutaj zmieni?

    REPUBLIKAŃSKIE: pozostaje zakładać wygraną Republikanów (J. Bush), ale zauważa Pan zapewne eliminującą poważnych POLITYCZNYCH kandydatów grę (operacyjną?) z udziałem skandalisty D. Trumpa? Osobiście nie mam najmniejszych złudzeń wobec tego człowieka, a należy zauważyć, że jego przewaga w republikańskich prawyborach wciąż rośnie, pomimo "rasistowskich", "seksistowskich", często rzeczywiście skandalicznych i odrażających wystąpień. "Pomimo" - a może właśnie: z powodu tych wystąpień -, to może być zwycięzca prawyborów GOP i kto wie, kto wie? - republikański konkurent H. Clinton. Co wtedy?

    cdn

    OdpowiedzUsuń
  10. cd

    3. Na zakończenie refleksja. Dwaj mąciciele-skandaliści z dwu krańców świata (władca marionetek ten sam???):

    - czerwiec 2010 - III RP - Janusz Palikot: "Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie".

    >> https://www.youtube.com/watch?v=iCOKgGkL8pw

    Słowa przyjęte przez mainstream z entuzjastycznym rechotem, w najgorszym wypadku uznane za "niepotrzebne, nieprzemyślane i absolutnie zbędne" (Schetyna). W wyborach 2015 partia tego człowieka - "Twój Ruch", będzie miała 10 jedynek i około 20 dwójek na listach tzw. "Zjednoczonej Lewicy".

    http://telewizjarepublika.pl/palikot-twoj-ruch-bedzie-mial-10-jedynek-i-okolo-20-dwojek-na-listach-zjednoczonej-lewicy,22435.html

    - sierpień 2015 - USA - Donald Trump:
    "Widzicie, krew wypływała jej z oczu, krew wypływała z niej wszędzie – powiedział ubiegający się o nominację na kandydata na prezydenta USA Donald Trump do dziennikarki, która zapytała go, dlaczego Amerykanie mieliby wybrać na prezydenta kogoś, kto nazwał kobiety "grubymi świniami, psami, niechlujami i odrażającymi zwierzętami". Słowa kandydata odczytano jako sugestię, że prowadząca akurat ma okres".

    Ogólne potępienie zarówno przez mainstream medialny, jak i przez polityków. Cyt. za TVR:

    "Republikańscy konkurenci Donalda Trumpa nie zostawili na nim suchej nitki. [] Po skandalicznej wypowiedzi Trump został skreślony z listy mówców na ważnym spotkaniu konserwatywnych działaczy w Atlancie. Zdaniem organizatorów, na takim spotkaniu nie jest potrzebny ktoś, kto, "słysząc konfrontacyjne pytanie od kobiety, będzie tłumaczył je hormonami".

    Jednak mainstream swoje, a "elektorat" swoje:

    There is no sign that Donald Trump's raucous first presidential debate is hurting his support among party voters, with the latest Reuters/Ipsos poll showing he still has a big lead over his rivals for the Republican presidential nomination.

    Trump's staying power is defying predictions of political doom and leading some Republicans to explore ways to persuade him not to pursue a third-party bid should he falter in his quest for the Republican nomination in 2016.

    Trump led the party's 17-strong 2016 presidential field with the backing of 24 percent of Republican voters, unchanged from before Thursday's televised debate, the Reuters/Ipsos poll found.

    His closest rival, former Florida Governor Jeb Bush, trails at 12 percent, down from 17 percent before the debate. No other candidate earned more than 8 percent in the online poll, conducted between the end of the debate and Sunday.


    http://www.reuters.com/article/2015/08/11/us-usa-election-poll-idUSKCN0QF1WL20150811

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Odpowiem bardzo konkretnie.
      1. Sojusz z NATO nie ma dziś żadnej wartości. Jest tylko kiepskim argumentem politycznym, obliczonym na uspokojenie gawiedzi. Żadne z państw europejskich nie stanie w obronie Polski, a póki dominują tam Niemcy (co samo w sobie jest absurdalne) ten twór nie daje żadnych gwarancji bezpieczeństwa.
      Jak zachowa się NATO, można prześledzić na przykładzie wojny na Ukrainie i nie warto wierzyć, że w przypadku Polski, czekałby nas inny scenariusz. Okrajanie budżetów obronnych państw NATO jest najbardziej widocznym objawem rzeczywistych intencji.
      Na temat ewolucji NATO w stronę politycznego klubu dyskusyjnego, pisałem już wielokrotnie. Dodam tylko, że Stoltenberg, w roli szefa Sojuszu, to największe zwycięstwo KGB.
      2. Na pytanie - jakie USA, moja odpowiedź brzmi - każde. Mamy możliwość zawarcia układu militarnego z każdą ekipą prezydencką. To (jak już pisałem) kwestia "oferty".
      Wprawdzie prezydentura H. Clinton byłaby dla USA i świata jeszcze większym nieszczęściem niż prezydentura Obamy, to nawet w takim wypadku nie wolno rezygnować z koncepcji oparcia bezpieczeństwa na sojuszu z Ameryką. Każda administracja amerykańska, będzie zainteresowana zachowaniem lub rozszerzeniem strefy wpływu i osłabieniem wrogów. Proszę zauważyć, że już dziś przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Joseph Dunford twierdzi, że największym zagrożeniem dla USA jest Rosja.
      3. W tej sprawie - pełna zgoda i jeśli nawet wpływy Palikota i Trumpa są dalece różne, można dostrzec analogie w działalności takich postaci. Gdzie jest "władca marionetek"?
      Pewnie tam, gdzie znajdują się beneficjenci wyczynów owych "skandalistów".

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. 1. Wygrania wyborów przez Trumpa jednak Pan nie zakłada?

      2. Mnie też podoba się gen. Dunford. Piękna kariera prawdziwego żołnierza - gdy u nas same "kozieje". Dlaczego USA mają takich świetnych generałów i tak fatalnych prezydentów? Czy nie właśnie przez "demokrację"?

      http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Kandydat-na-dowodce-sil-zbrojnych-USA-gen-Joseph-Dunford-nalezy-dozbroic-Ukraine,wid,17698113,wiadomosc.html

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  11. Post Scriptum - OT!

    Czy warto ogłaszać "żyjących" Wernyhorów?

    http://niezalezna.pl/69740-dziekujemy-drogi-panie-jaroslawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Bardzo cenię wypowiedzi i teksty pana Rymkiewicza, ale nie w kwestii takiej oceny. Jest mi obca, o czym dobitnie napisałem w "Bez znieczulenia".
      Poza tym - my nadal nie wiemy, dlaczego wygrał Andrzej Duda, a kto przypisuje to zwycięstwo "mechanizmom demokracji" i geniuszowi pana Kaczyńskiego, zdaje się zapominać o realiach III RP i kpić ze zdrowego rozsądku.
      Dziękować zaś można za rzeczy dokonane, a zatem za to, co zrobił dla Polski nowy prezydent. Sama wygrana jest tylko formą, która wymaga wypełnienia. Jak dotychczas, w niczym nie została wypełniona, zatem oceny są zdecydowanie przedwczesne i podyktowane tylko emocjami.
      Kto uważa inaczej, musiałby się wpierw "rozprawić" z logiką takich decyzji pana Kaczyńskiego, jak powołanie Marcinkiewicza czy Sikorskiego, casus Michała Kamińskiego, Poncyliusza czy Jakubiak i wieloma innymi "fantastycznymi" kandydaturami.


      Usuń
    2. Panie Aleksandrze,

      Skąd bierze się u tylu nawet wybitnych ludzi, przytłaczająca potrzeba ubóstwienia geniusza/autorytetu? Jest to przypadłość której nie pojmuję. Pierwszą i zasadniczą przyczyną mojej "afiliacji":) przy Bezdekretu było wybite na czołówkę credo Autora: "Nie uznaję autorytetów ani prawd objawionych III RP".

      Usuń
    3. Pani Urszulo,

      Przyczyna takich zachowań wydaje się tkwić w braku autentycznych autorytetów. Ponieważ ich posiadanie jest naturalną potrzebą wielu ludzi, kreuje się rozmaite postaci i wynosi je na wyżyny cnót.
      W stosunku do polityków ten proces przyjmuje postać wręcz groteskową i pokazuje, jak daleko nam do miana wolnego społeczeństwa.

      Usuń
  12. Panie Aleksandrze, Szanowni Komentatorzy,

    Polecam rozmowę z Jerzym Targalskim i Rafałem Brzeskim na TV Republika. To, co mówią Brzeski i Targalski-Darski w pełni współbrzmi z postulatami tekstu Pana Aleksandra.

    https://www.youtube.com/watch?v=JBePUHmGSbo

    OdpowiedzUsuń
  13. Jaszczur,

    Obejrzałam. W sumie wypowiedzi +/_ OK, może poza tym, że o sprawach poważnych należałoby jednak rozmawiać poważnie, a nie uprawiając śmichy-chichy i wzajemne przegadywanie się. Bardzo dobrze wypada w takich rozmowach prof. Cenckiewicz, niestety, jemu zdaje się na stałe przydzielono w TVR redaktora Trzmiela, który - aczkolwiek zawsze dobrze przygotowany - szybciej mówi niż myśli.

    A propos postulowanej zarówno na tym blogu, jak i przez rozbawionych rozmówców rozbawionego red. Rachonia, opcji zero w BBN oraz konieczności publikacji pełnego raportu WSI, przeczytaj może, co na ten temat mówi P. Soloch - aktualny szef BBN.

    "Dalej będziemy myśleć, w jaki sposób wykorzystać te struktury i ludzi, którzy obecnie pracują w Biurze[BN]".

    Zgroza ogarnia!

    http://wpolityce.pl/polityka/262026-pawel-soloch-nie-chcemy-byc-buforem-chcemy-byc-flanka-nato-to-oznacza-ze-chcemy-miec-bazy


    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Występ pana Solocha skomentowałem dość ostro na tt. Te słowa trzeba też oceniać w kontekście wypowiedzi pana Sławomira Cenckiewicza - "Trzeba dokonać wewnętrznego audytu - tego nie może robić szef kancelarii tajnej zastany tam 6 sierpnia. Tu państwo polskie musi mieć daleko idące podejrzenia wobec tych ludzi. To potencjalnie aparat wrogi nowemu prezydentowi. Smoleńsk jest jakąś cezurą".
      http://wpolityce.pl/polityka/262021-slawomir-cenckiewicz-andrzej-duda-powinien-przeczytac-aneks-do-raportu-z-likwidacji-wsi-prezydent-musi-byc-wyposazony-w-wiedze

      Jeśli na szefa BBN bierze się postać tak miałką i niekompetentną jak Soloch,po co później rozpaczać, że prezydent Duda nic nie może zrobić?
      Obawiam się jednak, że do zwolenników pana Dudy nigdy nie dotrze świadomość, że tylko postawa krytyczna i wymagająca przystoi ludziom zatroskanym o los własnego kraju.
      W realiach III RP nie powinno być mowy o żadnym "kredycie zaufania".
      W odpowiedzi na moje tweety dotyczące Solocha i składu nowego BBN przeczytałem opinie w rodzaju - "wszystko w swoim czasie" lub "taka polityka musi być do wyborów". Ponieważ podobne mądrości słyszałem od ćwierćwiecza, a najbardziej koszmarne błędy i zaniechania opozycji tłumaczono zawsze "taktyką" i "przezornością", nie jestem tym zaskoczony. Dzięki takim głupim wyborcom i takim postawom, partia pana Kaczyńskiego może czuć się rozgrzeszona z każdego idiotyzmu.

      Choć od zaprzysiężenia nowego prezydenta upłynął tydzień, nadal nic nie wiemy o priorytetach tej prezydentury i nie znamy szczegółowych planów pana Dudy. Nie ma też żadnych, konkretnych decyzji, które mogłyby stanowić podstawę do formułowania ocen.
      Są natomiast wypowiedzi, które (niestety) całkowicie potwierdzają opinię wyrażoną w "Nudis Verbis" - "Z prezydenturą Andrzeja Dudy i (ewentualnym) przejęciem władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, nie wiążę nadziei na istotne zmiany w polityce zagranicznej."
      W wywiadzie dla dziennika "Fakt" z 13 sierpnia, pan prezydent stwierdził :
      "Myślę, że politycy - nie tylko w Brukseli, ale także w Niemczech - jasno odczytali moje słowa, że absolutnie nie będzie żadnej rewolucji. Potrzebna jest nam korekta. Chodzi mi o zwiększenie naszej aktywności. Akcentowałem konieczność poprawy relacji z sąsiadami. A Niemcy są przecież jednym z naszych sąsiadów, i zresztą chyba najpotężniejszym. Mam zamiar dbać, aby te stosunki były jak najlepsze."

      http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta-rp/wywiady/art,5,poszerzenie-referendum-to-sprawa-godna-rozwazenia.html

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  14. Mamma mia!
    Wysłuchałem właśnie "Polskiego Punktu Widzenia" z niejakim panem Solochem, jakby się kto pytał, świeżo upieczonym szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Uff, to było mocne!

    "Brak elegancji" (to o ostatnich decyzjach Komorowskiego, sabotujących nowego prezydenta)
    "Należy spoglądać z pewną ostrożnością..."
    "Pan prezydent zadaniując mnie..."

    To już chyba "psiapsiółki" Ewity Szpadel-Unometrini bardziej się nadają na najwyższe stanowiska w państwie.

    Swoją drogą, to interesujące, jak ktoś taki jak p. Soloch mógł zajść tak wysoko? Wot nastojaszczyj wopros...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. 15 VIII 1920 - 15 VIII 2015

    Wiedział, drogi prezydent Jędrek, co zacytować na Święto Wojska Polskiego!

    Marsz strzelców

    Hej, strzelcy, wraz! nad nami Orzeł Biały,
    A przeciw nam śmiertelny stoi wróg.
    Wnet z naszych strzelb piorunne zagrzmią strzały,
    A lotem kul kieruje Zbawca Bóg.
    Więc gotuj broń i kulę bij głęboko,
    O ojców grób bagnetu poostrz stal,
    Na odgłos trąb twój sztuciec bierz na oko,
    Hej baczność! cel! i w łeb lub serce pal!

    Wzrósł liściem bór, więc górą wiara — strzelcy,
    Masz w ręku broń, a w piersiach święty żar;
    Hej wrogi tu, a nuże tu wisielcy!
    Od naszych kul nie schroni kniaź ni car.
    Raz przecie już zabrzmiały trąbek dźwięki,
    Lśni polska broń jak złotych kłosów łan,
    Dziś spłacim łzy sióstr, matek i wdów jęki;
    Hej baczność! cel! i w łeb lub serce pal!

    Chcesz zdurzyć nas, oszukać chcesz nas czule,
    Plujem ci w twarz za morze twoich łask!
    Amnestią twą obwiniem nasze kule,
    Odpowiedź da huk armat, kurków trzask.
    Do Azji precz, potomku Dżyngis-chana,
    Tam naród twój, tam ziemia carskich hal;
    Nie dla ciebie ziemia krwią naszą tu zlana,
    Hej baczność! cel! a w łeb lub serce pal!

    Do Azji precz, tyranie! tam siej mordy,
    Tam ziemia twa, tam panuj, tam twa śmierć.
    Tu Polska jest, tu zginiesz i twe hordy
    Lub naród w pień precz wytnij, wysiecz, zgnieć!
    O Boże nasz! o Matko z Jasnej Góry!
    Wysłuchaj nas, niech korna łza i żal
    Przebłaga Cię, niewoli zerwij sznury!
    Hej baczność! cel! i w łeb lub serce pal!

    Władysław Ludwik Anczyc 1863


    https://www.youtube.com/watch?v=kstn4JJyJx0


    PS. To jedna z moich ulubionych piosenek. Nauczył mnie jej w dzieciństwie dziadek legionista. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. ...

    Arcybiskup Michalik, człowiek o miedzianym czole, apeluje do nas o... patriotyzm!

    http://wpolityce.pl/kosciol/262349-abp-michalik-najwiekszym-zagrozeniem-dla-polski-jest-rozbrojenie-wewnetrzne-narodu-i-wysmiewanie-patriotyzmu

    Do nas? Do "MARGINESU"?!

    = = = = = = = = = = = = = = =

    Fragment "Dlaczego miczeliście?" Aleksandra Ściosa:

    - dlaczego milczeliście, gdy 17 sierpnia 2012 roku na Zamku Królewskim w Warszawie, wysłannik Putina Cyryl – Gundiajew oraz przewodniczący KEP abp Józef Michalik podpisali akt polityczny inspirowany przez środowisko Belwederu - „Wspólne Przesłanie do Narodów Polski i Rosji”, nazwane następnie przez Episkopat „najważniejszym wydarzeniem 2012 roku”;

    - dlaczego milczeliście, gdy ten szalbierczy dokument, uwłaczający pamięci milionów naszych rodaków, zrównujący katów z ofiarami i zacierający granice dobra i zła - hierarchowie nakazali odczytać we wszystkich polskich kościołach;

    - dlaczego milczeliście, gdy abp. Michalik, przeciwników „pojednania polsko- rosyjskiego” i krytyków paktu z Cyrylem nazywał pogardliwie „marginesem”.


    http://bezdekretu.blogspot.com/2014/12/dlaczego-milczeliscie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Nie bądźmy tacy drobiazgowi. Nowa prezydentura i nowe rozdanie nakazuje przecież wygasić pamięć o rzeczach minionych i skupić się na przyszłości.
      Po co wypominać abp. Michalikowi, że chciał bronić chrześcijańskich wartości wespół z kagebistą -wysłannikiem Putina? Po co przypominać, że Cerkiew powołaną przez Stalina nazywał "wielkim obrońcą i heroldem prawa Bożego w świecie" i stawiał nam Cyryla-Gundiajewa na wzór postawy patriotycznej, jako tego, który "kocha swój naród i odważnie go broni przed rozpoznanym niebezpieczeństwem źle rozumianej nowoczesności, jednokierunkowego, liberalnego postępu"?
      Podziwiajmy mądrość księdza arcybiskupa,gdy przed trzema laty nawoływał nas do "pojednania" i wytyczał ramy, w jakich mamy oceniać zamach smoleński:
      "Smoleńsk był wielkim nieszczęściem – zginęła bowiem elita patriotyczna narodu polskiego. Ale to jest nowy egzamin dla nas, byśmy nie wykopywali nowej przepaści, byśmy nie wyrokowali podejrzeń i oskarżeń, ale byśmy dążyli do prawdy o tej tragedii. Podejrzliwość wobec naszego pojednania, nad którym prace zaczęliśmy jeszcze przed 10/04, jest po prostu zwykłą nieuczciwością".
      Miał też odwagę powiedzieć wprost - "Smoleńsk powinien być symbolem, teorie spiskowe mu szkodzą. Człowiek mądry w takiej sytuacji opiera się na faktach a nie na teoriach, zaś człowiek sumienia rozważa każde słowo i troszczy się, aby nie naruszało prawdy. Żeby o kimkolwiek, największym nawet wrogu, powiedzieć mocne słowa, trzeba znać fakty, mieć pewność. Tymczasem tej pewności nie ma".
      To on pokazał nam, jak mamy patrzeć na relacje polsko-rosyjskie i z jakiej perspektywy je oceniać:
      "Wielkość i mądrość polega na tym, by wznieść się ponad to wszystko. To wielkie zadanie, które staje przed ludźmi, którzy chcą twórczo patrzeć w przyszłość".
      To on uczył nas wówczas prawdziwego patriotyzmu i łączył go z ideą "pojednania":
      "To wielkie zadanie, by publicznie powiedzieć prostemu człowiekowi żyjącemu nad Wisłą czy Wołgą, że w relacjach międzyludzkich pojednanie jest rzeczą piękniejszą niż rozliczanie, nawet prawdziwych, krzywd. Jeśli kochamy nasze narody, to trzeba ten naród kochać miłością mądrą, wymagającą."

      Mądrych mamy hierarchów. Zaiste, na miarę naszego społeczeństwa i naszej pamięci.
      Nie będę zatem zaskoczony, jeśli abp.Michalik stanie dziś w awangardzie hierarchów sławiących nowego pana prezydenta i prekursorów "moralnej odnowy".

      Usuń
  18. Dobry wieczor wszystkim,
    dzis w Gdansku odsloniety zostal pomnik Anny Walentynowicz.
    Piekna uroczystosc i piekne slowa m.in. Slawomira Cenckiewicza o pani Annie i ludziach skupionych wokol niej.Szlachetnosc,godnosc i skromnosc.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobry wieczór. Dla pana A.Ściosa: niektóre materiały może i znikają (tak dokładnie w tym nie siedzę),ale niektóre -jakby to powiedzieć-poszlaki pozostają ,np. archiwalne patronaty ,jak ten nad IV międzynarodowym forum ojców w dniach 5/7marca 2010r z wniosku D.Cupiała-prezesa zarządu fundacji Cyryla i Metodego [http://www.prezydent.pl/archiwum-bronislawa-komorowskiego/patronaty/archiwum-patronatow/rok-2010/art,2,marzec-2010.html].Dla pani @UD: ich "głupawe uśmiechy" nie przykryją ani cenzorskich zapędów pana dr Targalskiego(np. na ndb),ani sprzyjaniu hanzeatyckim koncepcjom równoważnym sprzyjaniu równie antysuwerennym koncepcjom Prus Wschodnich. Dla wszystkich zaś,którzy są za odzyskaniem suwerenności Polski następujący subiektywny wybór uwag z uroczystych obchodów "dnia lwp":1) http://www.fakty.interia.pl/religia/news-rozlaczenie-spraw-kosciola-narodu-i-panstwa-jest-niemozliwe,nId,1869464; w "zamierzchłych czasach rozbiorów" też było szukanie "bratniej pomocy" również przez hierarchicznych świętoszków z konfederacji targowickiej ,2) http://www.niezalezna.pl/69979-odslonieto-pomnik-sp-anny-walentynowicz-potrafila-oddzielic-klamstwo-od-prawdy ;To rzeczywiście dobre wydarzenie,ale śp. >Anna Solidarność< była i jest symbolem sprzeciwu wobec magdalenkowo-okrągłostołowej zdrady,której jednym z uczestników i beneficjentów jest "komorowski generał" (i nierozliczony beneficjent afery Stella Maris) abp.LS-G; nawet autorytet pana prof.Sł.Cenckiewicza się wykorzystuje...,3) Jeszcze jeden przykład gry w "bratnią pomoc" ,uwiarygodniającą putinowskie organy http://www.fakty.interia.pl/swiat/news-der-spiegel-niemiecki-bank-pomagal-rosjanom-prac-brudne-pien,nId,1869498; śmieszna ta propaganda "zgody na NWO". Teraz jeszcze dwie małe uwagi na marginesie "bezpieczeństwa narodowego": nie może być jakiejkolwiek zgody na kontynuację doktryny SPBN Komorowskiego,a co za tym idzie,na stratę czasu na wysłuchiwanie "szoguna" w czasie "patronatu" 28/30.09.2015r [http://www.bbn.gov.pl/pl/wydarzenia/patronaty/6062,Patronaty-Szefa_BBN] ,podczas gdy zagrożenie występuje w dość określonej,"popisowej" formie w ramach tego składu(choć "po liftingach") http://www.bbn.gov.pl/pl/prezydenta-rp/rada-bezpieczenstwa-nar/sklad-r/6015,Sklad-Rady.html....choć niby "szoguna brak" . Dlatego twitt Gospodarza dotyczący 'przekonania istnienia gwarancji dla środowiska komorry wobec arogancji tegoż środowiska wynikającej z poczucia bezkarności' uważam za niezwykle trafny: kolejni gwaranci trwania antysuwerennego okrągłostołowego przekrętu są już "wybrani" i zapewne będą wprowadzać "swoje nwo",czyli wymuszenie rezygnacji z polskiej waluty(np. według "ponadnarodowej zgodności" woli BK/doradcy PAD prof. Szczerskiego),wymuszenie trwania Polski w układzie "ograniczonej skuteczności odstraszania",wymuszenia kolejnych serii ustaw kagańcowych z serii acta-w tym bezpośrednio tych "nadzorujących opór" i nie wykluczam (jednak) popisowego użycia sił represji przeciw protestującej "ekstremie"/"warchołom" /"terrorystom" (etykietę okrągłostołowa elita dopasuje wg. "potrzeb"),wymuszenie wzrostu podatków wzorem euromolocha np. podatku katastralnego(czymś przecież trzeba pokryć rozrost siłówki i wojskówki). Kto zaś nie przewiduje najniekorzystniejszych scenariuszy,kto ulega iluzjom uśpienia "pokojem" /"pojednaniem" albo popadając w drugą skrajność epatuje mistycyzmem sącząc geopolityczne niewolnictwo w miejsce suwerenności - ten pozostanie winnym ,niczym konfederacja targowickich zdrajców. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wsojtek,

      Moje archiwum wypowiedzi BK obejmuje kilkaset linków. Na stronie prezydent.pl sprawdziłem kilkadziesiąt odnośników. Wszystkie były niedostępne.
      Oczywiście, nie uniemożliwia to dotarcia do tych wypowiedzi (są ku temu odpowiednie narzędzia), ale dobitnie pokazuje intencje b.reżimu belwederskiego.
      Zacieranie śladów, w połączeniu z zaniechaniem i inercją obecnej ekipy, pozwoli na ukrycie prawdy o działalności BK, szczególnie w latach 2010-2013.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  20. Pani Urszulo,

    Zaiste, jest dziś wiele powodów do radości, bo od czasu objęcia prezydentury przez Andrzeja Dudę, jesteśmy świadkami nadzwyczajnych przemian, a nawet cudów. Zmieniają się nie tylko oceny rzeczy minionych, ale pojawiają nowe i zaskakujące perspektywy.
    Oto nowy prezydent powierzył szefostwo BBN ludziom, którzy (wzorem najtęższych umysłów III RP) nie chcą wypowiadać się o przeszłości lecz wolą skupiać uwagę na rzeczach przyszłych.
    Ich główne zmartwienie dotyczy zaś rozwiązania najważniejszego problemu polskiego bezpieczeństwa - "w jaki sposób wykorzystać te struktury i ludzi, którzy obecnie pracują w Biurze"? Nie muszę wspominać, że podziwiam tych ludzi za polityczną dalekowzroczność i zmysł geniuszu strategicznego. Tym cechom zawdzięczamy, że ani pan prezydent ani ludzie oddelegowani do BBN nie zająkną się słowem na temat zamachu smoleńskiego i dalekim łukiem omijają sprawę aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI. Podziwiam także wyśmienitą autocenzurę żurnalistów "naszych mediów".
    To doskonała prognoza, bo wiemy, że wrogowie pana prezydenta Dudy tylko czyhają na sposobność do ataku. Dzięki mądrości naszych strategów i powściągliwości nowej kancelarii, unikamy tak niewygodnych sytuacji i możemy skupić się na pracy organicznej.
    Jak trafnie zauważył Pan Wąż Wystygły, szef BBN należy do ludzi wielce utalentowanych, kompetentnych i odważnych. Trzeba podziwiać, z jaką ostrością i przenikliwością umysłu dokonuje oceny działań byłego lokatora Belwederu i wyznacza obszar priorytetów. Doskonale to wróży sprawom bezpieczeństwa narodowego i pozwala zachować nadzieję, że bezcenne prace strategiczne gen.Kozieja oraz arcyważna "doktryna Komorowskiego" nie zostaną zaprzepaszczone.
    Taką nadzieję powinniśmy też czerpać z radosnych informacji zamieszczanych w "wolnych mediach". Donoszą nam np. że nastąpił "ważny sukces nowego prezydenta". Oto - "Duda i Siemoniak doszli do porozumienia w sprawie bezpieczeństwa Polski". Jakże nie wyrażać radości z faktu, że nowy i jak najbardziej nasz prezydent doszedł do porozumienia z najgorszym w dziejach szefem MON, z człowiekiem, który gwarantował wykonawstwo dyrektyw Belwederu i należy do najściślejszej ekipy "stajni" Schetyny"? Gdyby jednak istnieli niedowiarkowie wątpiący w sukces pana prezydenta, te same "wolne media" utwierdzają nas w podniosłym nastroju i rozstrzygają rzecz opinią autorytetu szczególnie uznanego w środowiskach patriotycznych. "Sądzę, że prezydent skorzysta z oferty ministra Siemoniaka" - zapewnia nas M.Dukaczewski na portalu wP, w rozmowie z innym, uznanym autorytetem, R.Szeremietiewem.
    Pozwolę też sobie przypomnieć, że wczoraj nie tylko świętowaliśmy "cud nad Wisłą" (co dowodzi wielkiego, pośmiertnego tryumfu S.Strońskiego i przedwojennych wrogów marszałka Piłsudskiego), ale na naszych oczach dokonał się inny, historyczny cud.
    Od naszego pana prezydenta dowiedzieliśmy się, że armia III RP, zarządzana dotąd przez ludzi "ludowego" wojska i nazywana przez wrogów postępu "postkomunistycznym skansenem", jest jednak "spadkobiercą bohaterów, którzy 95 lat temu zatrzymali bolszewicką nawałę".
    Przyznam, że wprawdzie poczułem się zaskoczony tak odważną, nowatorską tezą, to w poczuciu miłości do naszego męża stanu oraz zrozumienia prymatu polityki nad faktami, chętnie zapomnę o rzeczywistym stanie owej armii, o jej korzeniach i kultywowanych tradycjach. Tym chętniej, że pan prezydent każe nam być dumnymi z potęgi polskiego oręża i (wbrew wrażym ocenom różnych oszołomów) zapewnia nas, że "Polska jest piękna, Polska staje się coraz silniejsza".

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  21. cd

    Pozwólmy więc sobie na odczuwanie wielkiej radości i przeżywanie kolejnych cudów. Wszak "zasługujemy na więcej" !
    Pewność, że będzie ich więcej, napełnia mnie szczególnym zadowoleniem. Każe też zastanowić się nad popełnionymi błędami i moim wcześniejszym pisaniem. Może nadchodzi dobry moment do złożenia mocnej samokrytyki i dołączenia do chórów wielbiących wspaniałość pana prezydenta i jego otoczenia? Może należy włączyć się w tę radosną narrację "zmian i korekt" i z nadzieją oczekiwać zwycięstwa jedynie słusznej opcji politycznej?
    Jak Pani sądzi, Droga Pani Urszulo?

    Pozdrawiam serdecznie i pozostaję w nieustannym zadziwieniu...

    OdpowiedzUsuń
  22. Drogi Panie Aleksandrze,

    Jestem zbyt prostolinijna, żeby długo utrzymać się w podobnej konwencji, dlatego odpowiem, rozumiejąc Pana aż zbyt dobrze, że i mnie chwilami zbiera się na płacz i serce pęka, że znów chyba urządzono z nas igrzysko. Jeszcze bardzo chcę wierzyć, że jednak..., że może..., jeszcze daję się porywać patosowi podniosłych chwil i słowom miodoustego prezydenta, ale...
    - lepiej nie dokończę!

    Niech Pan się nie włącza w żadną radosną narrację "zmian i korekt", zresztą wiem, że sumienie i uczciwość wobec samego siebie nigdy by Panu na to nie pozwoliły. Proszę pozostać sobą. Co tam, widać już nam przypisana dumna odrębność. Może nawet "dumne wygnanie", kto wie?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Aleksander Ścios

    Tytuł tej notki to "NV - Perspektywy" - ale wydaje mi się, że jak mówił stary dowcip z kiosku Ruchu "Perspektyw" brak...
    Spodziewałem się, że będzie źle, ale nie sądziłem, że aż tak; chociaż sam jestem sobie winien własnego rozczarowania - kandydat Duda w kwestii Smoleńska, Aneksu, rozliczenia BK itp. nic nie obiecywał, a prezydent Duda słowa dotrzymał.
    Wczoraj widziałem i czułem emocje tłumu, gdy na koncercie patriotycznym na Rynku Nowego Miasta pojawił się prezydent - pomyślałem, że jeśli jakąś rację bytu ma określenie 'Lemingi', to doskonale pasuje ono nie tylko do wyborców PO...
    Utraciłem jakąkolwiek nadzieję, że kiedykolwiek odzyskam zabrane mi (symbolicznie, choć nie tylko...) pięć lat życia (od 10 04 2010)
    Najpierw Prawda - potem pomnik!!!

    Dziękuję i Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Drogi Panie Aleksandrze!

    Dzięki za pański wysiłek stawania w obronie polskiej racji stanu. Przytaczana przez Pana argumentacja jest w większości powalająca i boleśnie logiczna. Gdyby nie nasza głęboka wiara, możnaby zupełnie się załamać. Piszący ten komentarz ułatwia sobie jako taki kontakt z rzeczywistością, idąc na myślowe skróty. Np. ten, że US są największym, zamorskim terenem okupowanym przez państwo, które nie mając własnej konstytucji, prawem kaduka, od 1948, zajmuje Palestynę. Reszta całej, tzw. "geopolityki" jest już tylko pochodną tego skrótu. Po prostu łatwiej człowiekowi wytrwać.
    Serdecznie pozdrawiam zza Wielkiej Wody,
    Zbyszek Drzewiecki.

    OdpowiedzUsuń
  26. Pamiętam jak mój wujek dziś już śp. były A K –owiec z goryczą w głosie narzekał na los swoich towarzyszy broni, którzy oddali swoje młode życie na darmo.
    Kiedy przyszła kolej na nasze pokolenie, ( mówię o czasach Solidarności), daliśmy się ponieść nowej nadziei I przyszło kolejne rozczarowanie.
    Następny raz daliśmy się nabrać na okrągły stół.
    Niemniej jednak, wbrew wszelkiej logice uważam, że spisywanie na straty naszych obecnych wysiłków I nadziei jest dalece przedwczesne a nawet pewne osądy poczynań nowego Prezydenta zakrawają na prowokację.
    Niewątpliwie nie jest to tuzinkowy facet bez kompetencji, wystarczy przeanalizować jego dotychczasową postawę w wielu kwestiach, tak w czasie jego funkcji u boku L. Kaczyńskiego, poprzez ważne wydarzenia na sali sejmowej jak również parlamentu europejskiego.
    Trzeba być ślepym, aby nie widzieć, że Prezydent bez zaplecza rządowego nic nie może, albo bardzo niewiele, a tak łatwo jest go wyeliminować, czego byliśmy światkami zaledwie pięć lat temu.
    Dlatego sączenie jadu zwątpienia i granie roli Kasandry przez ludzi mieniących się patriotami I prawicą jest niezmiernie intrygujące, szczególnie na pięć minut przed godziną, kiedy naprawdę mogą nastąpić prawdziwe zmiany, chyba, że chcemy temu zapobiec.
    Adam z krainy Koala

    OdpowiedzUsuń
  27. Zachowując zdrową porcję realizmu, oszczędzamy sobie pasm rozczarowań, o których pisze Adam z krainy Koala. Realia zaś są takie, że zadłużana do granic wytrzymałości (tyle wolności ile własności), nasza Ojczyzna stała się łatwym łupem światowej lichwy. Tej lichwy, która nadaje ton geopolitycznym posunięciom i traktuje mieszkańców jakiegoś państwa jako dodatek do transakcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbigniew Drzewiecki,

      Będę zobowiązany, jeśli na moim blogu oszczędzi mi Pan opowieści o USA, jako "największym, zamorskim terenie okupowanym przez państwo, które nie mając własnej konstytucji, prawem kaduka, od 1948, zajmuje Palestynę" itp. "rozważań geopolitycznych".
      Teksty "Nudis Verbis" nie są pisane dla ludzi, którzy nie znają historii ani geografii.
      To jedyne i ostatnie ostrzeżenie.

      Usuń
    2. Panier Aleksandrze,

      Bardzo chętnie zadośćuczynię pańskiemu zobowiązaniu i oszczędzę Panu opowieści, które pańskim zdaniem, oparte są o brak znajomości historii i geografi. Szkoda, bo miałem właśnie ochotę załączyć konkretne źródło i dowód na to, że błądzenie jednego z nas jest tylko rzeczą ludzką. Doceniam również pańską odwagę, nieusuwania mojego wpisu.
      Pozdrawiam zza Wielkiej Wody,

      Zbyszek Drzewiecki.

      Usuń


  28. Byłam ciekawa, kiedy wreszcie dorwie się do głosu młodociany "kołcz" Staniłko.

    Już jest i ustawia (komu?) polską politykę zagraniczną. W skrócie: Dojczland uber alles, ale nasz obowiązkowy najbliższy sojusznik CHOĆ - uwaga! - NA NASZYCH WARUNKACH. :)))

    Śmiech pusty ogarnia.

    http://wpolityce.pl/polityka/262621-stanilko-we-wsieci-czy-mamy-szanse-na-sojusz-duda-merkel-berlin-jest-i-musi-pozostac-najblizsza-nam-stolica-w-ue-tym-razem-na-naszych-warunkach

    Nie wiem, czy to ktoś z Instytutu Sobieskiego (jak Soloch z "odrodzonego" BBN), czy innego Jagiellońskiego, ale nabór najwyraźniej ten sam.

    OdpowiedzUsuń
  29. Fotocanon,

    Myślę, że mówimy o dwóch różnych skalach. W tym tekście nie ukrywam, że z prezydenturą pana Dudy i (potencjalnym) dojściem PiS-u do władzy, nie wiąże nadziei na istotne zmiany w polityce zagranicznej. To bardzo przemyślana wypowiedź.
    Można się nie zgadzać z taką oceną, ale wpierw trzeba dokonać nadinterpretacji słów samego prezydenta i jego otoczenia. Są to słowa jednoznaczne, nie pozostawiające miejsca na domysły.
    O braku perspektyw możemy mówić tylko wtedy, gdy wszystkie nadzieje, oczekiwania i dążenia, będziemy kojarzyli z działalnością partii pana Kaczyńskiego i środowiska zwanego dziś opozycją. Ponieważ ten rozdział oczekiwań uważam za zamknięty, proponuję perspektywę dalszą i (co przyznaję) trudniejszą.
    W tej perspektywie nie ma miejsca na biadolenie i uderzanie głową w mur. Trzeba nam prawdziwej opozycji i polityków na miarę Niepodległej. Trzeba rozstania z mitologią III RP i ze słabością "georealistów". Trzeba odwagi zerwania ze schematami, które od dziesięcioleci zagradzają drogę do wolnej Polski. Można uznać to za utopię, ale nie wtedy, gdy samemu nic się nie uczyniło.
    Rozumiem Pańskie odczucia, bo z przerażeniem obserwuję dzisiejsze relacje polityk-wyborca. Szczególnie "po prawej stronie". Ten bałwochwalczy stosunek do ludzi wynajętych do zarządzania naszymi sprawami, to gloryfikowanie postaci, które niczym jeszcze się nie zasłużyły, musi napawać smutkiem każdego, rozsądnego człowieka. To relacje nieznane w świecie ludzi wolnych.
    Ale jest świadomość jeszcze gorsza. Tacy wyborcy, nawet po stokroć oszukani (a w III RP zrobiono to kilkakrotnie), nie tylko nie dostrzegą grozy swojego położenia, ale ukamienują każdego, kto im o tym powie.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  30. Pani Urszulo,

    Nie oczekuję innego myślenia od ludzi z Instytutu Sobieskiego, od twórców tzw.kongresu „Polska Wielki Projekt”. Te kategorie zawężają politykę polską wyłącznie do obszaru "georealizmu" i nigdy go nie przekroczą.
    Nieszczęściem dla Polaków, nie mamy innych "ekspertów".
    Jest zatem wybór - między "ideą" poddaństwa wobec Niemiec lub Rosji, a "ideą" budowania relacji opartych na "partnerstwie i współpracy". Jedni są niewolnikami swoich zafajdanych życiorysów, lęków i fobii, drudzy niewolnikami pseudonaukowych "eurodoktryn", objaśniających pospólstwu zasadność ładu jałtańskiego.
    Proponuję zatem nie zawracać sobie głowę takimi mędrcami, bo ich "realizm" został wielokrotnie skompromitowany. Oni o tym nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć.
    Po raz pierwszy, w czasie 50-lecia okupacji sowieckiej, po raz wtóry, podczas ćwierćwiecza budowania "dobrosąsiedzkich" relacji z Rosją i Niemcami.
    Ponieważ nikt owych mędrców nie rozlicza i nie pyta - dokąd zaprowadziły Polaków takie zabobony i jak dziś wyglądają te relacje, mogą nadal bezkarnie głosić swoje poglądy.

    Przez krótki czas liczyłem, że wraz prezydenturą pana Dudy nastąpi odbudowa obszaru bezpieczeństwa narodowego. To, co z tym tematem zrobił BK i Koziej, woła o pomstę do nieba.
    Te rachuby upadły, gdy dowiedziałem się, że szefostwo BBN (bardzo ważnego organu) powierzono Solochowi. W tym wypadku, najgorsza z możliwych rekomendacji, bo pochodząca od samego Kozieja, w ogóle nie została odnotowana przez zwolenników pana prezydenta. A jest to bardzo ważny i bynajmniej nie symboliczny sygnał.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  31. Panie Aleksandrze,

    Ależ ja sobie nimi bynajmniej głowy nie zawracam, więc proszę mi nie dokuczać. :)) Jednak nie sposób pominąć faktu, że owi nielotni technokraci z IS (z naboru prof. Szczerskiego), będą w wypadku wygranej "zjednoczonej prawicy", która dzisiaj znów sondażowo "miażdży" PO (kilka dni temu remisowała) - wytyczać kierunki polskiej polityki zagranicznej. A to już niepokoi.

    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń
  32. ,,Nigdy nie rozumiałem, dlaczego tak wielu Polaków ma do nas słabość. Nasze ciągłe zdrady wobec ich kraju wydawały mi się zawsze tak haniebne, że będąc Polakiem plułbym na samą myśl o Anglikach, bez względu na to ,czy cierpiałbym z powodu Niemców czy Rosjan - podczas gdy Anglicy, pozostawili biednych Polaków na pastwę jednych i drugich zarazem. ''
    John Le Caree 1991 Cytat pochodzi z książki Adama Podgóreckiego ,,Społeczeństwo polskie''.

    OdpowiedzUsuń