Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 10 października 2012

„CZYSTY INTERNET” , ROSYJSKIE PRAWO


Finansowany przez Komisję Europejską projekt „Czysty Internet” (CleanIT) wygląda niczym kopia pomysłów legislacyjnych, przyjętych w lipcu br. przez rosyjską Dumę. Można się zastanawiać, które z rozwiązań ograniczających wolność w Internecie dzierży palmę pierwszeństwa, ale nie sposób nie zauważyć zdumiewającego podobieństwa pomysłów unijnych komisarzy i kremlowskich siłowików.
Przed kilkoma dniami, Fundacja Panoptykon monitorująca zagrożenia wynikające ze współczesnych form kontroli i nadzoru nad społeczeństwem, ujawniła treść wewnętrznego dokumentu KE poświęconego projektowi CleanIT. Zawiera on koncepcję współpracy między rządami państw UE a firmami obsługującymi sieć internetową. Celem współpracy ma być „walka z terroryzmem”, prowadzona poprzez zastosowanie tzw. dobrowolnych środków kontrolowania aktywności użytkowników. Pomysł jest prosty. Dostawcy usług internetowych, kierując się wytycznymi KE oraz „własnymi zasadami i etyką biznesu” mają być zobowiązani do aktywnego nadzorowania klientów oraz blokowania i filtrowania treści, które sami uznają za kontrowersyjne. Prywatne firmy we współpracy z rządami państw UE mają zapewnić dodatkowy filtr bezpieczeństwa, chroniąc społeczeństwa przed treściami, których nie udało się wyeliminować przy wykorzystaniu dotychczasowych rozwiązań prawnych. Chodzi o treści nie zakazane przez prawo lecz – z jakichś względów – uznane za niepożądane.
Fundacja zwraca uwagę, że „Czysty Internet” powiela wiele rozwiązań promowanych przez koalicję szefów firm telekomunikacyjnych i technologicznych (CEO Coalition), która działa na rzecz ochrony dzieci w Internecie i również jest finansowana ze środków Komisji Europejskiej. Oba projekty, niezależnie i bez koordynacji prac, rozwijają takie technologie, jak „przyciski” do zgłaszania lub oznaczania (oflagowywania) treści w sieci, tym samym powielając badania nad dobrowolnymi metodami powiadamiania oraz usuwania potencjalnie nielegalnych treści z Internetu.”
Zdaniem Panoptykon, projekt KE zmierza do stworzenia prywatnych mechanizmów cenzury, które będą egzekwowane w oparciu o ogólne warunki umów i nie będą poddane żadnej kontroli sadowej.
Dokument poświęcony koncepcji CleanIT zawiera propozycje skierowane do rządów europejskich. Ich sens sprowadza się do głębokiej ingerencji w treści internetowe oraz poddanie sieci ścisłemu nadzorowi. Postuluje się m.in.: wprowadzanie  prawa zezwalającego policji na kontrolowanie przepływu informacji (włącznie z dyskusjami online), usunięcie wszelkiego ustawodawstwa, które zabraniałoby filtrowania treści, ułatwienie procedur usuwania treści internetowych (zgodnie z zasadą „zaobserwuj i zareaguj”), tworzenie  regulacji prawnych służących wprowadzeniu obowiązkowego systemu identyfikacji, celem zapobiegania anonimowemu korzystaniu z usług internetowych oraz budowanie sieci „zaufanych informatorów online”, zajmujących się zgłaszaniem „podejrzanych” przypadków. 
Państwom członkowskim rekomenduje się tworzenie baz danych, zawierających wykaz zakazanych treści oraz rejestr blokowanych  adresów i stron internetowych. 
KE chciałaby również, by dostawcy usług internetowych byli pociągani do odpowiedzialności za niewykorzystywanie w „rozsądny sposób” możliwości sprawowania nadzoru elektronicznego „w celu identyfikowania działalności terrorystycznej w Internecie” – przy czym nie proponuje się żadnej definicji, która miałaby taką działalność opisywać. Również firmy udostępniające technologie filtrujące oraz użytkownicy sieci powinni być pociągani do odpowiedzialności w przypadku niezgłoszenia „nielegalnych” treści rozpoznanych przez programy filtrujące. Za działalność cenzorską firmy mają być nagradzane. Zgodnie z projektem, rządy państw europejskich powinny brać pod uwagę stopień zaangażowania dostawców usług internetowych w filtrowanie i nadzorowanie treści internetowych przy rozstrzyganiu publicznych przetargów na usługi internetowe.
W dokumencie postuluje się także odstąpienie od systemu opartego na dotychczasowej zasadzie, iż to sąd decyduje o tym, czy dana treść narusza prawo oraz dążenie do rozwiązań, w których decyzje quasi-sądowe będą podejmowały organy egzekwujące, np. policja. One też będą mogły żądać od dostawców usług internetowych usuwania treści z sieci.
Projekt „Czysty Internet” może zostać wprowadzony w taki sposób, by zawartych w nim dyspozycji nie można było zablokować w oparciu o prawodawstwo istniejące w poszczególnych krajach UE lub sprzeciw organizacji społecznych.
Clean IT oparty jest bowiem o tzw. koncepcję samoregulacji, czyli może zostać wdrożony poprzez ustalenia na linii rządy – biznes z pominięciem konieczności ustanawiania dodatkowych rozwiązań legislacyjnych. To oznacza, że projekt nie trafi pod obrady lokalnych parlamentów i nie będzie tematem publicznych debat.
By zastosować pomysły zawarte w Clean IT wystarczy dobrowolne porozumienie stron: rządu oraz firm dostarczających usługi internetowe. Ponieważ „Czysty Internet” powiela rozwiązania wspierane przez grupę CEO Coalition, można mieć pewność, że przedsiębiorstwa tworzące tę grupę, przyjmą go bez żadnego sprzeciwu. W CEO Coalition znajdziemy największe firmy branży IT, m.in. Apple, Deutsche Telekom, Facebook, France Telecom-Orange, Google, LG Electronics, Microsoft, Netlog, Nokia, Opera Software, Research in Motion, RTL Group, Samsung, Telefonica, Telenor Group, Vivendi czy Vodafone. Przyjęcie projektu oznacza więc zastosowanie globalnej cenzury sieci internetowej.
Nietrudno zauważyć, że niektóre z propozycji CleanIT próbował niedawno wprowadzić rząd Donalda Tuska, gdy pod koniec ubiegłego roku forsował zmianę ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz ustawy kodeks cywilny. Nowelizacja wprowadzała dodatkowy rozdział 3a w ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną, w którym opisywano procedurę „powiadomienia i blokowania dostępu do bezprawnych informacji”.  Dzięki niej,  każdy, kto „posiada informację o bezprawnych treściach zamieszczonych w sieci Internet” mógł zwrócić się do usługodawcy internetowego z wnioskiem o zablokowanie takiej treści. Przepis skonstruowano w taki sposób, by rolę cenzora i decydenta spełniała firma - dostawca usługi internetowej. W uzasadnieniu nowelizacji, powoływano się na unijną Dyrektywę 2000/31/WE, która w istocie nie zawierała procedury blokowania informacji, pozostawiając jej wybór państwom członkowskim.
Z pewnością „Czysty Internet” zostałby powitany w Polsce entuzjastycznie, jako wychodzący naprzeciw intencjom rodzimych cenzorów.
Zawarte w nim rozwiązania muszą też satysfakcjonować Władymira Putina i kremlowskich decydentów. Ci bowiem (podobnie jak komisarze KE) kierowani potrzebą „walki z terroryzmem  i ochrony dzieci przed zagrożeniami płynącymi z sieci” uchwalili w lipcu br. nowelizację ustawy federalnej z dnia 29 grudnia 2010 N 436-FZ "O ochronie dzieci przed informacjami szkodliwymi dla ich zdrowia i rozwoju". Nazwa ustawy ma niewiele wspólnego z intencjami legislatorów i służy jako parawan dla wprowadzenia ścisłej kontroli sieci internetowej. Pomysły kremlowskich decydentów są wręcz identyczne z projektem CleanIT.
Zapisy nowelizacji dotyczą m.in. zmian w ustawie o  informacji, technologiach informacji oraz ochronie informacji, w której wprowadza się zapis w pkt. 15 umożliwiający stworzenie rejestru, w którym wpisane zostaną nazwy domen oraz adresów sieciowych zawierające treści zakazane do rozprzestrzeniania na terytorium Federacji Rosyjskiej. Podobny rejestr, pod nazwą  Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych – próbował wprowadzić niedawno rząd Donalda Tuska, a rekomendacje do tworzenia takich  wykazów  znajdziemy w projekcie Komisji Europejskiej.
Dla wpisania w rejestr nazwy domeny, odnośników do stron internetowych oraz adresów sieciowych, zobowiązani zostali dostawcy usług internetowych. Podstawą wpisu będą „kryteria stworzone przez rząd Federacji Rosyjskiej”, przy czym ustawa nie określa jakiego rodzaju będą to kryteria. Mowa jest jedynie o zakazie rozpowszechniania informacji dotyczących pornografii, narkotyków lub sposobów popełnienia samobójstwa oraz „każdych innych informacji, których rozprzestrzenianie jest zakazane na terytorium Federacji Rosyjskiej”. Podobnie więc, jak w przypadku „Czystego Internetu”, brak czytelnych reguł umożliwi całkowitą uznaniowość i arbitralność decyzji.
Strony internetowe będą blokowane bez decyzji sądu. Podejmie ją organizacja non-profit spełniająca opracowane przez rząd kryteria. Właściciel ocenzurowanej strony zostanie o tym powiadomiony przez dostawcę hostingu i w ciągu doby będzie musiał usunąć ją z sieci, w przeciwnym wypadku operatorzy usług internetowych otrzymają nakaz zablokowania jej adresu IP.
Ustawa wywołała w Rosji liczne protesty, do których przyłączyła się również firma Google. W oficjalnym oświadczeniu Google Russia  napisano m.in.- „Jesteśmy przekonani, że istnieją bardziej skuteczne sposoby zwalczania nielegalnych treści, niż te oferowane przez prawo. Oczekujemy konstruktywnego dialogu między ustawodawcami, przedstawicielami biznesu i społecznością użytkowników, w celu wspólnego opracowania skutecznych metod ochrony użytkowników Internetu”.
Jeśli zauważyć, że firma Google jest członkiem grupy CEO Coalition, zainteresowanej wprowadzeniem projektu „Czysty Internet” – ten sprzeciw powinien zaskakiwać. Unijny projekt zawiera przecież propozycje identyczne z rosyjskim prawodawstwem, a jedyna różnica polega na zastosowaniu przez KE kamuflażu w postaci zasady „samoregulacji” pozwalającej wprowadzić cenzurę Internetu bez konieczności zmian w systemie prawnym. W obu przypadkach, pomysłodawcom przyświeca ten sam cel – „wyczyszczenia” sieci z treści „kontrowersyjnych” i niepożądanych. Nowelizując ustawę „ o ochronie dzieci” - Putin zrobił dokładnie to, o czym marzą unijni komisarze, nie przejmując się jednak opinią publiczną. Nowe prawo zacznie obowiązywać w Rosji od 1 listopada br., co pozwala kremlowskim siłowikom poczuć się prekursorami rozwiązań unijnych, a wśród komisarzy powinno wywołać poczucie zazdrości. My na „czysty Internet” musimy jeszcze poczekać.


Artykuł opublikowany w nr 41/2012 Gazety Polskiej.

35 komentarzy:

  1. @Szanowny Panie Aleksandrze,

    W nawiązaniu te tego, co Pan napisał, krótkie info:

    Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew spotka się dzisiaj [info z 01.10.2012] z założycielem i dyrektorem generalnym największego na świecie serwisu społecznego Facebook, Markiem Zuckerbergiem. Miedwiediew i Mark Zuckerberg omówią współdziałanie w dziedzinie IT-technologii oraz start-upy w ośrodku innowacyjnym Skołkowo. Później Zuckerberg wygłosi otwarty wykład dla studentów Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego. Szef rosyjskiego rządu aktywnie korzysta z internetu oraz ma konto na Facebooku, które zebrało prawie 769000 lajków.

    http://polish.ruvr.ru/2012_10_01/Miedwiediew-Zuckerberg-Facebook/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry.

    W tej cenzurze chodzi o wyeliminowanie internetu,jako przekaźnika treści niewygodnych rządom.Po cichu,po kremlowsku.To jasne!Oko Wielkiego Brata musi widziec
    wszystko.

    http://panoptykon.org/wiadomosc/czysty-internet-wyciek-ujawnia-plany-arbitralnego-cenzurowania-sieci

    Pozwoliłam sobie skopiowac jeden z komentarzy:

    'Ten sam cel co ACTA

    Tworzone to jest w podobnej formule jak ACTA. Ma ten sam cel: wyrugowanie swobodnego użytkowania Sieci przez wszystkich. To kiedyś zrobiono z radiem. Wprowadzono koncesje, opłaty, na które stać było niewielu. Kolejne opłaty na licencje na treści, oraz np. formę graficzną serwisów, czy rozwiązania programistyczne (może zakaz darmowego oprogramowania) i tylko niewielu (czytaj: koncerny) będzie stać na umieszczanie treści w Sieci. W ten sposób Sieć stanie się kolejnym jednokierunkowym medium. I o to chodzi.'

    Czyli znowu prawo ma służyc ograniczeniu wolności słowa.O gorszenie dzieci jakoś się nie martwię.
    Do rodziców należy blokowanie niepożądanych stron,to nie rola rządu,ani cenzorów.

    Pozdrawiam Pana
    Barbara L.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Aleksandrze,

    '„Czysty Internet” – ten sprzeciw powinien zaskakiwać. Unijny projekt zawiera przecież propozycje identyczne z rosyjskim prawodawstwem, a jedyna różnica polega na zastosowaniu przez KE kamuflażu w postaci zasady „samoregulacji” pozwalającej wprowadzić cenzurę Internetu bez konieczności zmian w systemie prawnym.'

    Nie czuję się zaskoczona tym unijnym projektem.
    Dla mnie Unia jest komuną,sterowaną przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy,w której poszczególne kraje podporządkowuje się prawodawstwu,ograniczającemu prawa narodów do samostanowienia.
    Mam nadzieję,że wkrótce się rozpadnie,do czego przyczyni się Grecja,a po niej kolejne państwa dotknięte kryzysem.

    Barbara L.

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto więc rozpocząć poważną dyskusję, jak ominąć plany Moskwy i Berlina w zablokowaniu Internetu. Jeśli to zaniedbamy, może się okazać, że niebawem środowiska patriotyczne będą "ślepe i głuche".

    Obawiam się jednak, że opozycja dalej będzie koncentrowała się na bieżących gierkach politycznych. Znowu zaskoczy ją rozwój wypadków...

    Pozdrawiam
    Paweł Chojecki

    OdpowiedzUsuń
  5. Proponuję przeniesienie na serwer za oceanem,i poszukanie odpowiednika Google,
    nie będącego członkiem grupy CEO.

    Pozdrawiam
    Barbara L.

    OdpowiedzUsuń
  6. kazef,

    Szanowny Panie Kazefie,

    Takie spotkania trzeba traktować jako konsultacje "na najwyższym szczeblu". Rosja ma doskonałe kontakty z większością światowych firm IT. Te zaś uczynią wszystko, by uzyskać przychylność kremlowskich władców i wejść na rynek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Barbara L.,

    Regulacje proponowane przez KE oraz rosyjska ustawa "O ochronie dzieci przed informacjami szkodliwymi dla ich zdrowia i rozwoju" - nie mają nic wspólnego a ACTA. W tym przypadku nie chodziło o cenzurę sieci pod kątem treści uznanych za "niepożądane".
    Warto też pamiętać, kto i w jaki sposób sprowokował i wykorzystał histerię związaną z ACTA.
    Pisałem o tym obszernie w tekście "Żołnierze informacji", zatem powtórzę tylko niektóre informacje:

    "Eskalacja konfliktu oraz działania międzynarodowych grup hakerskich występujących „w obronie wolności internetu” zbiegły się z wyborami parlamentarnymi w Rosji i odbywały w tym samym czasie, gdy reżim Putina blokował setki stron internetowych, blogi opozycji oraz sieci społecznościowe. W dniach 3-4 grudnia 2011 doszło w Rosji do bezprecedensowej fali ataków cybernetycznych inspirowanych przez rząd. Zablokowano najpopularniejszą platformą blogową LiveJournal, strony niezależnych gazet i portali, m.in. „Echa Moskwy”, „Głosu”, "Big City", „The New Times”. Od Pawła Durowa, właściciela jednej z popularniejszych sieci społecznościowych WKontaktie, FSB zażądało, by blokował opozycyjne grupy, a od innych internetowych providerów domagano się, by „zmniejszali anonimowość w sieci”, nakłaniając użytkowników do podawania swoich danych. [...]
    Tuż po wyborach, sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaj Patruszew. zapowiedział "rozsądne ograniczenia internetu ze względów bezpieczeństwa” i powtórzył ostrzeżenie, że Skype, Gmail i Hotmail „mogą zostać zakazane w Rosji”. Podobnie prokurator generalny Jurij Czajka uznał, że nadzór nad sieciami społecznościowymi jest konieczny „w interesie ochrony swobód obywatelskich". Nawet patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl dołączył do zgodnego chóru decydentów i stwierdził, że „system kontroli państwa nad internetem powinien zostać usztywniony”[...]
    Gdy minister Ławrow odmówił podpisania w Wilnie "Deklaracji w sprawie podstawowych swobód internetowych" i uciekł ze szczytu OBWE – sprawę przemilczano i przykryto wrzaskiem na temat umów ACTA i SOPA. Propagandowa kombinacja pozwoliła wówczas na ukrycie intencji władz rosyjskich w kwestii ochrony własności intelektualnej. Zablokowanie umów i gra ministra Ławrowa na arenie międzynarodowej, umożliwią natomiast rosyjskim „siłowikom” dalsze czerpanie korzyści z piractwa internetowego, zaś „obrońcom wolności” spod znaku Anti-sec ułatwią penetrację zasobów światowych instytucji i rządów. Jest zaś o co walczyć. Zdaniem Arsenija Prudnikowa, publicysty portalu Gazeta.ru, grupy rosyjskich hakerów – kontrolowane i inspirowane przez służby - zarabiają nawet 10 milionów dolarów tygodniowo, a ich działalność polega głównie na okradaniu kont oraz handlu pozyskanymi informacjami. Z oczywistych względów, Rosja ma prawo obawiać się zeznań „skruszonych hakerów” złożonych przed FBI lub przed amerykańskim sądem i chętnie wspiera te przedsięwzięcia, które służą legalizacji działań przestępczych. Gwałtowne uaktywnienie hakerów po zamknięciu serwerów Megaupload wyraźnie wskazuje na obszar zainteresowań tych grup."

    http://cogito.salon24.pl/390561,zolnierze-informacji

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się.Wiem kto stał za ACTA,czemu służyła manipulacja,i czytałam ten Pański tekst.
      Nie zmienia to faktu,że w jednym i drugim przypadku chodzi o ograniczanie swobód obywatelskich i wolności słowa,na potrzeby rządzących.

      Pozdrawiam Pana
      Barbara L.

      Usuń
  8. Paweł Chojecki,

    Działania rosyjskich i unijnych zamordystów powinny skłaniać do refleksji, że podstawą wszelkiego działania, w tym budowania różnych wspólnot, są bezpośrednie relacje między ludźmi i tworzenie więzi rzeczywistych a nie wirtualnych.
    Nietrudno też przewidzieć, że sieć internetowa będzie poddawana coraz ściślejszej kontroli. W przypadku III RP jest szczególnie łatwe.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  9. Panie Aleksandrze,

    kiedy tak na to patrzę i czytam, odnoszę nieodparte wrażenie, że oni wszyscy: i eurokraci, i azjaci, usańczycy pewnie też, najchętniej by ten internet zamknęli na kłódkę i wydawali na kartki, sprawdzonym towarzyszom i obywatelom. Tak się boją wolnego słowa, którego nie są w stanie skontrolować!
    Bo chyba nie są, prawda? Za szybko to poszło, a oni są za wolni i za głupi.

    Nagrodę Nobla z fizyki otrzymali właśnie uczeni zajmujący się optyką kwantową. I teraz cytuję, żeby czegoś nie przekręcić: "Praca Haroche'a i Winelanda może w przyszłości doprowadzić do stworzenia nowego rodzaju superszybkiego komputera opartego na fizyce kwantowej."

    "Być może komputer kwantowy zmieni nasze codzienne życie w tym wieku, tak samo radykalnie, jak w ostatnim stuleciu zrobił to klasyczny komputer" - podkreślili członkowie Komitetu Noblowskiego w uzasadnieniu.

    Dlatego myślę, że wysiłki troglodytów od "polityki" i "zarządzania zasobami ludzkimi" spełzną, mimo wszystko, na niczym. Często - nawet w codziennym życiu - pokrzepiam się tym, że nic nie jest w stanie zatrzymać wolnej myśli ludzkiej.

    Pozdrawiam serdecznie

    A Google - które od dawna podejrzewam o odchylenie lewackie :) może w Rosji jakiś kamuflaż uprawiają?
    Kto ich tam wie? Z lewakami nigdy nic nie wiadomo!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Urszulo,

    Myślę, że nadzieja na pokrzyżowanie planów małych i dużych zamordystów nie leży w nowych technologiach ani "zdobyczach nauki". Na tym obszarze obywatel zawsze przegra z państwem i jego służbami.
    Napisała Pani "nic nie jest w stanie zatrzymać wolnej myśli ludzkiej".
    To jest wyznacznik naszej nadziei. Póki ludzie będą potrafili samodzielnie myśleć, żadne ruskie i unijne mechanizmy w tym nie przeszkodzą.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?

      A skoro uważa Pan (choć ja bym dyskutowała z tym przeświadczeniem), że nauka nie pokrzyżuje planów zamordystom, to w czym oprócz "samodzielnego myślenia" upatruje Pan ratunku dla ludzi, którzy nie chcą stać się niewolnikami totalitarystów, likwidujących kolejne enklawy wolności, zawsze z gębami pełnymi frazesów o "demokracji". Na czym ona ma polegać przekonujemy się ostatnio coraz dotkliwiej!

      Jak możemy się przeciwstawić, jeżeli "obywatel zawsze przegra z jego służbami"??




      Usuń
    2. I to jest piękna, pokrzepiająca wiadomość za moją tezą, że ludzie wewnętrznie wolni (w końcu wolność to dar od Boga) nigdy się nie poddają. Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam :)

      http://www.youtube.com/watch?v=7TVubx3fcZA

      Piosenka dla Państwa
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  11. Pani Urszulo,

    Istnieją też inne narzędzia do inwigilacji,
    groźne dla ludzi poza rzeczywistością wirtualną.
    Pan Aleksander pisał o nich tutaj:

    http://www.gazetapolska.pl/20520-oko-wielkiego-brata

    Nie będę stopniowała,która z nich jest bardziej niebezpieczna-ta wirtualna,czy ta realna.

    Tylko wolnej ludzkiej myśli nie da się zatrzymac.To prawda.

    Pozdrawiam Panią serdecznie!
    Barbara L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Barbaro!

      To prawda. "Zastawił na nas wróg zawzięty potrzaski!"
      A świat, coraz bardziej obłąkany oddaje się władzy - z jednej strony - podglądaczy,
      z drugiej - ekshibicjonistów. Jaka na to rada? Moim zdaniem - najpierw trzeba
      pokonać w sobie strach, a potem - wyrażać głośno pogardę dla dewiantów - elektronicznych
      pastuchów, którzy chcą nas trzymać w zasiekach. "Trzeba odrzucić to, co w nas zniewala nas."

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Już jakiś czas temu odrzuciłam.
      Wolnośc nie zna granic,ludzkich ograniczeń.
      Nawet,jeżeli macherzy od ludzkich losów zbudują sobie ten NWO
      (dla wielu istniejący w sferze teorii spiskowych).

      Lęk zamieniłam w ufnośc Bogu.

      Pozdrawiam serdecznie!


      Usuń
    3. Tym "wielu" dedykuję:

      "... Myślisz może, że więcej coś znaczysz
      Bo masz rozum, dwie ręce i chęć
      Twoje miejsce na Ziemi tłumaczy
      Zaliczona matura na pięć
      Są tacy - to nie żart,
      dla których jesteś wart

      Mniej niż zero
      Mniej niż zero
      Mniej niż zero
      Mniej niż zero

      Zawodowi macherzy od losu
      Specjaliści od śpiewu i mas
      Choćbyś nie chciał i tak znajdą sposób
      Na swej wadze położą nie raz
      Choć to fizyce wbrew
      wskazówka cofa się

      Mniej niż zero... "

      To do nich mam największy żal o to jak dziś wygląda Polska.
      Tym większy, że na ogół są to osoby w zasadzie dobre, przyzwoite, często z kręgu rodziny i znajomych.

      To co się na naszych oczach wyprawia na całym świecie, czym emanuje nasza polska rzeczywistość, ten cały MWO, to nic innego jak sama istota zła we współczesnej odsłonie, gdzie polem walki stała się giełda a toczone wojny nie wymagają już czołgów.

      Nasz Gospodarz trafnie zauważa, że najważniejsze dziś rzeczy to nie kto z kim się dziś spotyka, kto ma jakie szanse na fotel premiera czy senatora!
      Najważniejsze sprawy rozgrywane znowu są na poziomie nieosiągalnym mentalnie dla większości z nas i przy biernej postawie "naszych" polityków i publicystów.

      Pozdrawiam
      Zaścianek

      Usuń
  12. Do rewolucji dochodzi najczęściej wtedy, kiedy społeczeństwo staje się świadome niesprawiedliwości systemu. ACTA, SOPA, obecne próby, zmierzają i niezależnie od charakterystyki ustroju zmierzać będą do reglamentacji oraz dezinformacji społeczeństw nie z powodu Moskwy, Berlina czy Nowego Jorku, tylko z inspiracji elit pragnących zachować lub rozwijać władzę.

    Nie ma mowy o "histerii" dotyczącej ACTA. Wyjście na ulice w sprawie ACTA było spóźnione m.in. z powodu ograniczania informacji na jej temat przez rządy. Tym niemniej protest zebrał niespotykaną w ostatnich latach ilość ludzi, głównie młodych, i pokazał, że są to ludzie, którzy świadomie wybierają niezależność informacyjną. Dlatego był to protest potrzebny, choćby po to, żeby ludzie uwrażliwieni na punkcie niezależności obywatelskiej w całej Europie zorientowali się, że jest ich wielu, że posiadają konieczną świadomość, aby się sprzeciwić, żeby wreszcie odsłonić kłamliwe mechanizmy władzy.

    Możliwe, że rosyjskie władze wykorzystały protest jako zasłonę dymną, może nawet częściowo go podsycały. Nie zmienia to faktu, że ACTA to broń władzy służąca zniewoleniu społeczeństw. Ochrona majątkowych praw autorskich jest jedynie zasłoną dymną. Zresztą, nie chodzi w ACTA o ochronę majątkowych praw autorskich drobnych twórców, twórców niezrzeszonych i klepiących biedę, tylko o ochronę zysków wielkich korporacji, które skupiwszy - często za grosze - majątkowe prawa autorskie, pragną osiągać zyski większe niż dotychczas. W tle ACTA czai się także sprawa GMO, gdzie wprost chodzi o okradanie ludzi tylko dlatego, że muszą jeść.

    Intelektualiści wciąż mówią o wolności wtedy, kiedy na myśli mają niezależność. Wolność to zdolność i arbitralne, wewnętrzne prawo pozwalające narzucać jednostce swoją wolę innym jednostkom (zdolność do narzucania woli przedmiotom li tylko z fizykalnych powodów jest ograniczona). To jedno z najprecyzyjniej zdefiniowanych słów w języku polskim. Trudno sobie wyobrazić jak krwawo i niesprawiedliwie wyglądałby świat, gdyby każdy, kto zechce mógł narzucać swoją wolę komu zechce i w jakiej zapragnie formie. Obowiązkiem obywatela, zwłaszcza takiego, któremu bliskie są pierwotne ideały wzgórza Pnyx, jest walczyć o niezależność, nie o wolność. W języku potocznym przyjęło się utożsamianie tych pojęć, choć przecież są sobie przede wszystkim przeciwstawne. Ten definicyjny błąd powoduje chaos w dyskusji i argumentacji, a to zawsze jest rządzącym na rękę.

    Konkludując: "czysty internet" to kolejna inicjatywa mająca na celu ograniczenie wiedzy obywateli, sprowadzenie ich do roli bioautomatów. Jest to jeden z wątków szerokiego procesu zastępowania "osobowości" przez "ID". Innymi wątkami są: licha edukacja, pochwała donosicielstwa, hipermarketyzm, rutynizacja gustów, eliminacja estetyk, tłumienie indywidualnych pasji lub - co gorsza - zastępowanie ich bzdurnymi, podsuwanymi hobby (podobnie jak w przypadku wolności i niezależności bezprawnie używa się słów hobby i pasja zamiennie; niezmiernie to głupie).

    OdpowiedzUsuń
  13. przemek łośko,

    Głęboko różnimy się w ocenie spraw związanych z ACTA. Nie próbuję nawet odnieść się do Pańskich przemyśleń, bo w rozdziale "Kalendarium subiektywne" tekstu "Żołnierze informacji" przedstawiłem dość faktów przeczących tezie o spontanicznym charakterze protestów.
    Na marginesie tej sprawy, można jedynie pytać - jak dziś czują się ci z "naszych" publicystów, którzy pod wpływem sterowanej histerii wieścili rychły upadek Tuska i wołali o "gniewie młodych ludzi", który mieli zmienić polską rzeczywistość. O stanie świadomości protestujących, wolałbym się nie wypowiadać.
    Dodam jedynie, że - w mojej ocenie, sprawa ACTA nie ma nic wspólnego z zagrożeniami, o których mówi artykuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej kwestii różnimy się nie tyle głęboko, co fundamentalnie. Oczywiście, jestem zdania, że należy bardzo ograniczyć rolę państwa w życiu obywateli, i jeszcze bardziej ograniczyć rolę pozostałych beneficjentów istnienia jakiegokolwiek systemu, a zwłaszcza zminimalizować rolę systemu finansowego. Dlatego wolę stać po stronie anarchii niż prawa, które w istocie jest bezprawiem, dyktatem zakompleksionych przeciętniaków, co to przez całe życie doskonalą się w poprawności.

      Czytałem Pana artykuł. Pieniądze, które hakerzy skradli, dobra, które sobie przywłaszczyli są mikroskopijne w porównaniu z pieniędzmi, które w majestacie bezprawnego prawa przywłaszczyły sobie państwa i korporacje. I nadal sobie przywłaszczają. Protest młodych - a choć młody nie jestem, to brałem w nim udział - pokazał mi, że nie ma na to obywatelskiej zgody. Co więcej, kolejna próba ograniczania niezależności spotka się z jeszcze ostrzejszym protestem. Struktury państwa rozrosły się nadmiernie, chęć kontroli jest już nie tyle arogancka, co wręcz bezczelna, że - po cyrankiewiczowsku mówiąc - tę rękę podniesioną na obywateli, obywatele odrąbią. I słusznie, sam się do tego przyłożę, kiedy stwierdzę, że władza ma zakusy, żeby decydować w obszarach, w których ma obywatela słuchać.

      Gniew młodych ludzi objawi się, jeśli zostanie przekroczony punkt krytyczny ucisku. Rewolucja francuska zaczęła się, kto wie, czy nie w czasach Jana Jakuba Rousseau.

      Nie wszystek świat kręci się wokół Tuska. W gruncie rzeczy to mały, żółty pieniążek. Pan Nikt. Ani też cały świat nie zamartwia się losem Rosji. Ani Stany Zjednoczone nie mają historycznie czystych rąk - to w końcu jedyne państwo, które znajduje się w stanie wojny nieprzerwanie od roku 1805. Zdani jesteśmy na siebie, jako obywatele, tak w kraju jak i na świecie. Mówię, oczywiście, za siebie, ale w miarę moich bardzo skromnych możliwości zawsze sprzeciwiać się będę kłamstwu i niesprawiedliwości, niezależnie od tego, kto będzie rządzić krajem, światem. Jeśli PiS poprze ACTA, będę przeciw PiS. Mam jednak nadzieję, że PiS tego nie zrobi, że okaże się partią, która rozumie, iż kontrola państwa nie może rozciągać się na obszary zarezerwowane dla Obywateli, dla których każde państwo istnieje i jest w stosunku do nich służebne. Każde państwo, które tej swojej misji nie rozumie, prędzej lub później upadnie.





      Usuń
  14. ALEKSANDER ŚCIOS

    Panie Aleksandrze,

    Wygląda na to, sądząc po wczorajszym przemówieniu na Marszu Pamięci, że Jarosław Kaczyński
    NIE ZAMIERZA ZATRZYMYWAĆ NASZEGO WIELKIEGO MARSZU DO NIEPODLEGŁOŚCI, PRZECIWNIE, ZACHĘCA DO JEGO KONTYNUACJI!

    Przytaczam za Blogpress.pl

    "(...) Jestem głęboko przekonany, że ten wielki marsz, ten wielki pokaz determinacji Polaków, polskich patriotów będzie momentem zapamiętanym, o którym kiedyś będą pisać polscy historycy, opisując historię tych trudnych, dramatycznych, tragicznych lat. To będzie ten moment, w którym odwróciła się karta, od którego nasz marsz, ten comiesięczny, i ten o którym można mówić w kategoriach bardziej ogólnych, marsz ku prawdzie, przyspieszy. I ta prawda okaże się w całej swojej okazałości, już niedługo przyjdzie ten dzień, w którym tą prawdę poznamy i będziemy mogli wyciągnąć z niej wnioski we wszystkich dziedzinach naszego życia, naszego postępowania, w naszych decyzjach, które będą określały los naszego narodu.

    Bo dziś wybór między prawdą a kłamstwem to wybór dwóch losów Polski - wybór Polski dumnej, pewnej siebie, która dąży do tego, co dawno jej się należało i należy - do mocnej pozycji w Europie i świecie, do mocnej pozycji nie tylko państwa polskiego, narodu polskiego, ale i każdego Polaka, który znajdzie się w jakiejś relacji, w jakimś kontakcie z innymi. To jest wybór prawdy. A wybór kłamstwa to wybór słabości, marności, braku godności, którego konsekwencje widzimy każdego dnia. Każdego dnia jest coraz więcej faktów, które pokazują, jak taki wybór się kończy.

    I dlatego jestem zupełnie pewny, że niezależnie od wszystkich manipulacji, wszystkich gier Polacy dokonają właściwego wyboru - wyboru prawdy i tego wszystkiego, co z prawdy wynika, i tej smoleńskiej prawdy i tej prawdy, która dotyczy charakteru naszej obecnej rzeczywistości, która musimy zmienić. Gdyby była inna nie byłoby Smoleńska, a więc nie byłoby smoleńskiego kłamstwa.

    I nie ma innej drogi do lepszej Polski jak poprzez prawdę, najpierw o smoleńskim kłamstwie, a później o wielu innych sprawach, które w naszym kraju są dzisiaj zakłamywane. Przyjdzie dzień zwycięstwa. Ale wiedząc o tym, musimy nie rezygnować, nie czekać, nie spoczywać na laurach, a nieustannie w tym marszu trwać. Marszu ku prawdzie, marszu ku zwycięstwu."

    http://www.blogpress.pl/node/14602

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Pani Urszulo,

    To prawdziwe słowa. Ja jednak - w miejsce patriotycznych deklaracji chciałbym usłyszeć od Jarosława Kaczyńskiego odpowiedzi na najważniejsze pytanie - co dalej? Jak zamierza osiągnąć cel i w jaki sposób chce odebrać władzę grupie rządzącej?
    To są pytania na miarę naszych nadziei i oczekiwań. Konkretnych odpowiedzi powinniśmy oczekiwać od liderów opozycji.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  16. Panie Aleksandrze,

    Ale przyzna Pan, że od PRAWDY się zaczyna? :)
    A wszystkiego to chyba powiedzieć nawet nie można,
    bo wokół: ćśśś... WRÓG CZUWA! I żeby to jeden! Ale ten najgorszy!

    Mnie ucieszył passus o Smoleńsku, bo dawno już na tym blogu ustaliliśmy bezdyskusyjnie, że:

    JEDYNA DROGA DO NIEPODLEGŁOŚCI I ODZYSKANIA WŁADZY W POLSCE PRZEZ
    Prawo i Sprawiedliwość WIEDZIE PRZEZ SMOLEŃSK !!!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. PS. Widzę, że dziś Platforma w sondażach znów wyżej niż PiS :))))
    Widać PiS lekko zawiódł pokładane w nim przez SONDY nadzieje!
    Jak ponownie "ociepli" swój wizerunek, pojedna się i zapomni
    o Smoleńsku, może powróci wirtualna przewaga?

    OdpowiedzUsuń
  18. Pani Urszulo,

    Tylko nie argument "z tajemnicy". W przypadku politycznych strategii bywa on wykorzystywany dla przykrycia niewiedzy lub indolencji. Wróg i tak wie to co ma wiedzieć.
    W sprawie tzw. sondaży mamy różne informacje -
    http://wpolityce.pl/wydarzenia/38218-pis-kolejny-raz-wyprzedza-platforme-trzy-punkty-przewagi-wedlug-sondazu-dla-rmf-fm

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,
      Chyba nasz tok myślenia był podobny...

      Barbara L.

      Usuń
  19. Szanowni Państwo,

    Zważmy na to,że nie tylko my jesteśmy zainteresowani tym 'co dalej?'
    Również strona przeciwna.Może nie należy przedwcześnie zdradzac pewnych
    rozwiązań,aby nie doprowadzic do ich zablokowania przez wroga.
    Powściągliwośc jest wskazana w sytuacji,kiedy wróg posiada oręż i moskiewskie
    zaplecze.Nasza niewiedza jest również jego niewiedzą.

    Pozdrawiam serdecznie!
    Barbara L.

    OdpowiedzUsuń
  20. Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że za kurtyną sondaży i innych medialnych manipulacji dzieje się coś, na co obóz prezydencki nie chciałby zwracać uwagi Polaków. Z kim spotyka się w kraju Helwetów Pan Bul?

      Usuń
  21. Barbara L.,

    Obawiam się, że myślimy o dwóch różnych sytuacjach. Partia opozycyjna to nie grupa zamachowców, zmuszonych ukrywać swoje plany. Doświadczenie ostatnich lat wskazuje zaś, że w PiS-ie bywali ludzie, którzy chętnie dzielili się z przeciwnikiem każdą wiedzą. Nie znam przesłanek by sądzić, że dziś jest inaczej.
    Nie warto odwoływać się do potrzeby powściągliwości, bo w przypadku kwestii - co dalej, nie chodzi o tajne strategie i zawiłe gry polityczne, ale o odpowiedź na kilka prostych pytań.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Aleksandrze,

      Wierzę,że poznamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
      Czy będą one zgodne z naszymi oczekiwaniami-to już inna kwestia.
      Niestety,polityka sama w sobie jest grą,bardziej lub mniej zawiłą.
      To,że w PiS-ie byli ludzie,którzy chętnie dzielili się wiedzą nie
      oznacza,że i teraz tak musi byc.
      Ważne,abyśmy nie zwątpili w tych uczciwych.

      Pozdrawiam Pana

      Barbara L.

      Usuń
  22. ALEKSANDER ŚCIOS godz. 21. 10

    Panie Aleksandrze!

    Ależ PiS działa ostatnio przy otwartej kurtynie!
    I wciąż przedstawia sensowne (acz cząstkowe) propozycje.

    Myślę, że powinien jednak, zamiast co dzień bombardować nas nowymi pomysłami,
    usiąść gdzieś na 2-3 tygodnie, w gronie:

    1.wybitnych (i sprawdzonych) naszych specjalistów,

    2.dodatkowo - wybitnych przedstawicieli swego i ogólnie:
    patriotycznego elektoratu, cieszących się zaufaniem swych środowisk,

    3. Innych środowisk propolskich,

    4. Parlamentarzystów i kierownictwa partii
    ..
    ..
    ..

    I ustalić wreszcie zasadniczą strategię!

    Skonsultować z "terenem" (PiS + elektorat)

    I TEGO SIĘ JUŻ BEZWZGLĘDNIE TRZYMAĆ!


    PS. Myślę, że dobrze byłoby też zaprosić Pana, Panie Aleksandrze, choćby "wirtualnie". :))

    -

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziękując za ten ciekawy wpis pragnę zauwazyć że projekt komunistów z KE powinien mieć nazwę PawkaItMorozow lub ZakapujSamSiebie. W chwili obecnej widzę jego główne zadanie w oswojeniu internautów z myślą że wkrótce nastąpi złapanie za pysk i skrócenie smyczy.

    Ale uważam że tego typu projekt nie ma szans w realizacji. Filtrowanie treści w oparciu o przeglądanie zawartości spowoduje błyskawiczny rozwój serwerów przeniesionych do stref wolnocłowych, na różne wyspy i raje podatkowe, poza jurysdykcję czerwonych pająków.
    Komunikacja w sieci będzie kodowana zaczynając od komputera końcowego a najprostszy nawet algorytm kodowania nie spowoduje spowolnienia komputera internauty ani serwera natomiast uniemożliwi podglądanie zawartości. Ruch pakietów w sieci pozostanie b/z.
    Efekt bedzie odwrotny od oczekiwanego, poszczególne kraje stracą pieniądze z podatków od firm hostingowych i możliwość łatwych podsłuchów.
    Prawdziwi hackerzy i terroryści ucieszą się jak dzieci z nowych zabawek.

    Natomiast duże i realne zagrożenie widzę w sposobie potraktowania stanowienia prawa. Metoda pozalegislacyjnego wprowadzania różnych regulacji może mieć tragiczne skutki w przyszłości a pierwszy precedens spowoduje następne.
    Najwyraźniej Bruksela nie wie jak przeforsować ten zamordyzm we wszystkich krajach Eurokołchozu i wymyśla nowe schematy postępowania, zgodne zapewne z Traktatem Lizbońskim.

    TR

    OdpowiedzUsuń
  24. Z tego, co Pan pisze widać, że totalniacy potrzebują jeszcze trochę czasu, by ponownie "uszczelnić system". To stawia w nowym świetle grę, która podjęli z PiS-em na temat rządu fachowców. Gdy dokończa porządki, dokończą PiS...

    smutno pozdrawiam

    Paweł Chojecki

    OdpowiedzUsuń