Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 10 listopada 2011

MEDIA ALBO ŚMIERĆ

Niezależnie od skutków fatalnej decyzji o wykluczeniu z PiS-u trzech europosłów, nietrudno  dostrzec, że w tle tej sprawy ujawniły się potężne mechanizmy, wobec których środowisko opozycji jest dziś całkowicie bezradne. Przyszłość PiS-u i rokowania wyborcze prawicy będą zależały od dostrzeżenia, a następnie pokonania tych ograniczeń.  
Nawet powierzchowna analiza zdarzeń prowadzących do usunięcia tzw. ziobrystów, musi skłaniać do wniosku, że mieliśmy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, w którym rolę aktorów odegrali politycy, a misję suflera powierzono publicystom i rządowym ośrodkom propagandy. Najbliższe miesiące przyniosą zapewne odpowiedź na pytanie: kto wystąpił w roli przygodnego statysty, kto zaś prowadził grę według ustalonego scenariusza?
Rozbijanie formacji opozycyjnej jest bowiem stałym elementem gier powyborczych od 2007 roku, a rozpoczęty wówczas festiwal uśmiercania PiS-u nabiera rozpędu po każdych, przegranych wyborach. Z doświadczeń poprzednich kampanii wynika, że najlepsze efekty osiągano inspirując działania politycznych renegatów i zdesperowanych nieudaczników, biegających po mediach z nadzieją na swoje pięć minut. Występ takiego osobnika stanowił nieocenione źródło pogłosek i spekulacji, dając materiał do produkcji kolejnych wątków  służących destrukcji. Ten scenariusz z powodzeniem stosowano w roku 2007 i 2010, wykorzystując do woli próżność kilku błaznów.
Już wówczas ujawniła się niepokojąca słabość partii opozycyjnej, która nie potrafiła znaleźć sposobu na zablokowanie medialnych rozgrywek. Niemal każda wizyta przedstawiciela PiS-u w mediach lub wypowiedź na temat sytuacji wewnętrznej w partii była użyta do eskalacji  konfliktu i napędzała kolejną machinę dezinformacji.
Stosowano tu znaną w działaniach dezinformacyjnych zasadę posłużenia się przeciwnikiem dla wymuszenia takich zachowań i wypowiedzi, które miały budować fałszywą narrację.
Doskonałą ilustracją tej metody może być wywiad Zbigniewa Ziobry  dla "Uważam Rze", w którym prowadzący tak formułowali pytania, by skłonić rozmówcę do wyjawienia rzekomych pretensji i zmusić go do krytyki prezesa PiS-u.
O ile podstawowa dezinformacja sprowadza się do przedstawienia kłamstwa jako prawdy, o tyle ta metoda prowadzi do zmuszenia przeciwnika, by to on sam stworzył fałszywy obraz i wprowadził w błąd odbiorcę. Jej dewizą nie jest sugestia „kłamcie, kłamcie, zawsze coś z tego zostanie”, lecz: „perorujcie, perorujcie, w końcu odpowiednio do tego postąpicie".
By tak się stało, muszą zostać spełnione dwa warunki: trzeba doskonale znać przeciwnika i mieć pewność, że cechuje go naturalna skłonność do wyrażania myśli sprzyjających realizacji zamierzonego celu. Przystępując do gry musiano zatem wiedzieć o wewnętrznych konfliktach w PiS-ie i trafnie oceniano predyspozycje poszczególnych posłów. Obecne działania tym różnią się od wcześniejszych kombinacji, że perfekcyjnie rozegrano ambicje jednej grupy, konfrontując je z obawami drugiej.
Do powszechnych należą sytuacje, w których politycy PiS-u podejmują wyłącznie tematy narzucone przez ośrodki propagandy, reagują polemicznie na rozliczne „wrzutki” i działają w rytm podanej narracji. Dla wielu z nich pokusa zaistnienia w okienku telewizyjnym lub spotkania z dziennikarską „gwiazdką” jest na tyle silna, że prowadzi do wyłączenia mechanizmów samokontroli. Biegając do rządowych mediów nie potrafią uniknąć reakcji schizofrenicznych, żaląc się później, że ich wypowiedzi zostały wypaczone, a intencje poddane manipulacji. Ten żenujący spektakl mogliśmy oglądać również po październikowych wyborach.
W tej sytuacji, od kierownictwa partii opozycyjnej należało oczekiwać wydania bezwzględnego zakazu występów medialnych. Po doświadczeniach kolejnych rozgrywek powyborczych, taki zakaz byłby najmądrzejszą odpowiedzią na zakusy małych demiurgów, próbujących kreować nieistniejącą rzeczywistość. Złamanie zakazu stanowiłoby dostateczną przesłankę, by pożegnać nazbyt elokwentnego posła. Ta prosta reguła chroniłaby nie tylko przed eskalacją rzekomych  sporów i nakręcaniem psychozy rozłamu, ale pozwalała uzyskać czas na wygaszenie emocji i poskromienie ambicji niektórych polityków. Ponieważ wśród mediów głównego nurtu nie ma dziś żadnego, które można uznać za  przychylne opozycji – taka decyzja byłaby w pełni racjonalna i korzystna dla interesów PiS-u.
Skoro nie sięgnięto po dogodny środek – nie może dziwić, że wykluczenie Zbigniewa Ziobry i jego kolegów poprzedziła wręcz klasyczna operacja medialna przeprowadzona według reguł dezinformacji. Zaprzęgnięto w nią wszystkie rządowe przekaźniki, włączono podatne na manipulację środowiska blogerskie, wykorzystano wypowiedzi polityków PiS - nadając im wymiar daleki od intencji rozmówców. Media zaroiły się od cytatów „anonimowych informatorów”, a tytuły publikacji umiejętnie podsycały atmosferę, epatując odbiorców przekazem o „ziobrystach” – rozłamowcach, planujących tworzenie drugiej partii opozycyjnej.  Zadanie okazało się tym łatwiejsze, że opisana wyżej metoda jest szczególnie skuteczna wśród społeczeństw uzależnionych od przekazu medialnego, przyjmujących bezkrytycznie każdą dziennikarską brednię. To zatem, czego ośrodki propagandy nie mogły oznajmić wprost, zostało dopowiedziane w setkach publikacji internetowych lub w dywagacjach partyjnych kolegów rzekomych secesjonistów.
Zasługę w tym procederze miało kilku prominentnych posłów PiS, uczestniczących ochoczo w nakręcaniu destrukcyjnej koniunktury i podejmujących każdy, najbardziej absurdalny wątek o intencjach „ziobrystów”. Dopiero to zachowanie ujawniło rzeczywisty obszar konfliktu i wskazało krąg osób zainteresowanych  pozbyciem się partyjnej konkurencji. Nietrudno zauważyć, że wśród ludzi, którzy z trafnej uwagi o przegranych wyborach uczynili koronny zarzut w stosunku do własnych kolegów, znajdowali się główni sprawcy wyborczej porażki PiS-u. Dla nich medialna operacja stanowiła rodzaj kurtyny, za którą można ukryć własną nieudolność i zatuszować popełnione błędy. Tłumaczy to gorliwość, z jaką ludzie ci współuczestniczyli w dziele demontażu macierzystej partii. Umiejętne wykorzystanie tej relacji zdecydowało o powodzeniu całej kombinacji, zaś wykrycie domniemanej frakcji „ziobrystów”  służyło spreparowaniu  politycznego alibi.
Nie można natomiast znaleźć usprawiedliwienia dla późniejszych zachowań samego Zbigniewa Ziobry, który widząc w jakim kierunku zmierza kombinacja, nie pohamował medialnej aktywności i nadal dostarczał  przeciwnikom użytecznych argumentów. Jeśli nawet plan podziału PiS-u powstał przed wyborami, a intencje Ziobry zostały weń wplecione i zmanipulowane – doświadczonemu politykowi nie wolno było popełniać tak kompromitujących błędów. 
Nie ma wątpliwości, że gra na rozbicie opozycji nie zostanie zakończona na obecnym etapie. Trzech wykluczonych to za mało, by zdezintegrować i zachwiać partią Jarosława Kaczyńskiego. Kolejna faza operacji będzie zmierzała do wykreowania „nowej prawicy” i sfinalizowania pisowskiej frondy jako koncesjonowanej opozycji, np. w formie partii republikańskiej.
Trudno przypuszczać, by kierownictwo PiS - u wyciągnęło wnioski z dotychczasowych porażek.  Świadczą o tym wypowiedzi niektórych polityków wyrażających zadowolenie z usunięcia rzekomych rozłamowców i traktujących tę decyzję jako ostrzeżenie dla pozostałych „ziobrystów”. Sztandarowym argumentem przeciwko nim jest zarzut prowadzenia „rozmowy przez media”. Szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński oznajmił, że dyskusja o przyszłości partii będzie możliwa, „pod jednym wszakże warunkiem, że będzie to dyskusja wewnątrz partii, a nie na zewnątrz”, zaś rzecznik partii Adam Hofman uznał za konieczne „zaprzestanie festiwalu medialnego”.
Wypada żałować, że tak trafna konkluzja nie prowadzi do równie słusznych działań. Argument wysuwany wobec „rozłamowców” jest o tyle fałszywy, że formułują go ludzie uznający rządowe ośrodki propagandy za stosowne miejsce do komunikowania się z wyborcami i prowadzenia w nich rozmów o przyszłości Polski.  Nie wiadomo zatem, dlaczego to samo miejsce miałoby okazać się niewłaściwe dla dyskusji o przyszłości partii opozycyjnej? Tak Joachim Brudziński, jak panowie Czarnecki czy Hofman nie mają najmniejszych oporów przed występami w rządowych przekaźnikach, wierząc najwyraźniej, że w ten sposób ich głos trafia do prawicowego elektoratu. Jeśli dopuszczają „rozmowę przez media” z milionami wyborców PiS-u , czemu odrzucają scenariusz podobnej rozmowy o przyszłości własnej partii? Czy widząc prawdziwe oblicze tych mediów, chcą chronić przekaz przed zafałszowaniem tylko wówczas, gdy dotyczy to spraw wewnątrzpartyjnych? A jeśli tak, to czy jest on więcej wart od poważnej rozmowy o przyszłości Polaków?
Trzeba stawiać tak sarkastyczne pytania, by uprzytomnić sobie, jak wielka jest skala schizofrenicznych zachowań, w których praktyka działania nie dorównuje werbalnym deklaracjom. Słuszna skądinąd uwaga o potrzebie toczenia dyskusji w życzliwych środowiskach nie prowadzi bowiem do żadnej, sensownej pointy. Politycy PiS-u nadal traktują media III RP jako jedyne źródło komunikowania z wyborcami i nawet świadomość fałszowania przekazu nie jest w stanie odwieść ich od uczestnictwa w propagandowych spektaklach. Co odróżnia taką postawę od praktyk przedstawicieli grupy rządzącej, którzy z medialnych inscenizacji i handlu kłamstwem uczynili fundament swojej władzy? Kłamstwo zaś sprzedaje się tym, którymi się gardzi. Czy zatem opozycja musi być skazana na korzystanie z narzędzi oszustów?
Kolejne przegrane wybory i skutecznie rozegrana „kombinacja rozłamowa” powinny prowadzić do wniosku, że podstawą zbudowania silnej opozycji muszą być niezależne media i własny, oparty na prawdzie język komunikacji. Bez tych atrybutów partia opozycyjna nie ma prawa oczekiwać zwycięstwa. Juliusz Mieroszewski, na którego słowa "by polityka była skuteczna musi być najpierw moralnie słuszna" powoływał się Jarosław Kaczyński, napisał kiedyś w emigracyjnej „Kulturze” : „Polscy politycy nie doceniają słowa jako instrumentu oddziaływania politycznego. Domorośli "realiści" pouczają nas ustawicznie, że w polityce liczą się tylko fakty. Zapominają natomiast, że w polityce początkiem z którego kiełkuje i wyrasta fakt, jest zawsze słowo.
Polityka moralnie słuszna może być oparta tylko na słowie nieskażonym manipulacją i złą intencją. Podobnie jak odbudowa autentycznej wspólnoty wymaga odtworzenia elementarnych reguł semantycznych, tak kreowanie wolnego słowa winno stać się priorytetem partii Jarosława Kaczyńskiego. Po doświadczeniach ostatnich lat widać, że media III RP stanowią dla polityków opozycji śmiertelną pułapkę, a każda próba konfrontacji kończy się bolesną porażką. Blokada informacyjna i skrzywiony, zafałszowany obraz polskiej rzeczywistości jest zasadniczą przyczyną wyborczych klęsk opozycji. „Kombinacja rozłamowa” nie byłaby możliwa, gdyby PiS dysponował własnymi środkami przekazu i potrafił komunikować się poza nurtem rządowych mediów. Czas również zdobyć się na refleksję i uznać, że politycy tej partii są całkowicie bezsilni wobec metod propagandystów i nie potrafią przeciwstawić się narzuconej narracji. Nie ma dziś żadnej pewności, że PiS przeżyje następną konfrontację z aparatem dezinformacji.
Joachim Brudziński i Adam Hofman mają rację, gdy żądają zaprzestania festiwalu medialnego i nie chcą prowadzenia „rozmowy poprzez media”. Trzeba jednak ten postulat rozciągnąć na cały obszar komunikacji i nie ograniczać do wewnętrznych spraw partii. Nie da się prowadzić dialogu z Polakami  korzystając z ośrodków wrogiej, nienawistnej propagandy. Taka rozmowa musi zakończyć się fałszywą konkluzją i uwłacza wyborcom PiS-u. Nie da się również pokazać prawdy o stanie państwa używając narzędzi, którymi posługują się oszuści. Za postulatem posłów PiS musi zatem pójść projekt tworzenia własnych, niezależnych od dyktatury mainstreamu mediów i plan przełamania monopolu informacyjnego. To dziś najważniejsze wyzwanie dla opozycji.


Artykuł został opublikowany w nr 45/2011 Gazety Polskiej.

9 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,
    Proszę odpowiedzieć jak do wywiadu w "Uważam Rze" i zarzutu sterowania wywiadem przez braci Karnowskich ma się wywiad w "Naszym Dzienniku" z tego samego okresu, o którym to wywiadzie Pan nie wspomina? (http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20111024&typ=po&id=po01.txt) Jeden jest niesłuszny a drugi słuszny? Jeden sterowany a drugi nie? Przecież i tu i tam padają podobne stwierdzenia o konieczności zmian.
    Gra mediów establishmentu to jedno a konieczność radykalnych i szybkich zmian to drugie. Na to się wcale nie zanosi. To co Pan pisze obecnie wiadome jest wszystkim już od bardzo dawna. To niestety przysłowiowy "groch o ścianę". Osobiście nie mam ochoty na kolejne rozczarowania. Zamiast oglądać się na PiS i liczyć na cud wolę poszukać takich którzy rzeczywiście chcą to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Aleksandrze.
    Zgadzam się co to Pana zdania dotyczącego tak mediów, jak i narracji jaką forsują POlszweicko- lewackie środowiska. Jest to narracja mająca na celu wciągnąć przeciwnika do pułapki żeby walić w niego, jak w kurzy kuper.
    Ma ona na celu deprecjonowanie wszystkego co prezentuje partia opozycyjna, a ją samą pokazać jako bandę skłóconych oszołomów.
    Z mojego punktu widzenia, jedynym środkiem do walki z fałszem oferowanym przez te środowiska jest jak zwykle mówienie prawdy oraz używanie właściwych określeń.
    Trzeba sobie jasno powiedzieć , że rzadzi Polską nie PO lecz REŻIM POLSZEWICKO-LEWACKI SPONSOROWANY PRZEZ DAWNE I NOWE SŁUŻBY !!!
    To jest właściwe słowo , które z niezrozumiałych mi powodów nie jest przez zwolenników opozycji używane.
    Nie ma mowy o publicznych i prywatnych mediach, lecz o MEDIACH REŻIMOWYCH !!!
    Jeśli już wiemy ,że to jest REŻIM, to musimy zrobić nastepny krok.
    Z REŻIMEM SIĘ NIE WSÓPRACUJE, BRATA, NIE KOLEGUJE,NIE UDZIELA WYWAIDÓW, NIE PERTRAKTUJE, NIE NEGOCJUJE, NIE WIERZY MU SIĘ ANIE PRZEZ CHWILĘ.
    A co się robi...?
    Ano to co za wczesnej komuny.Oczywiście z pewnym udoskonaleniem ze względu na nowe warunki.
    Czyli :
    Totalnie go ignoruje.
    Do społeczeństwa dociera wszystkimi możliwymi lecz swoimi kanałami , tak medialnymi jak i innymi nie związnymi z REŻIMEM.
    To ,że wyzucili masę prawicowych dziennikarzy z MEDIÓW REŻIMOWYCH to jest naturalne , jakkolwiek bardzo dobre !!!
    Dlaczego :
    Naturalne , bo Reżim ich nienawidzi za to co mówią - zwykle za prawde, a bardzo dobre- dlatego , że ci dziennikarze nie muszą już swoimi nazwiskami firmowoać MEDIÓW REZIMOWYCH.
    Dlatego zgoda Pośpieszalskiego na powrót jego programu do TVP jest z perspektywy czasu głupotą!
    REŻIM jego osobę kojarzoną z prawicowym oszołomstwem będzie przedstawiał jako " pluralizm" poglądów w wolnej Polsce.
    Lub inaczej- jako zbalansowane uczestniczenie prawicy w "wolnych mediach".
    Dziwię sie braku roztropności też innych dziennikarzy prawicowych, którzy zamiast pójść za przykładem Pana Semki i opuścić środowisko Rzeczpospolitej, czy Uwarzam Rze, czekają aż ich stamtąd wyrzucą, co może jest i nie głupie na krótką metę, ale jednak bedą te media jakiś czas uwiarygadniać.
    Myślę , że media te będą przejmowane przez okiełznywanie.
    Wróblewskiego może za jakiś czas zmieć np. Lis, Borsuk, Świna, knur, Osioł lub Inny lecz Naszy i wszystko wróci już do właściwych proporcji.
    Na koniec.
    Ogromne zadanie ma też Kościół Katolicki.
    Księżą kolaborujacy z REŻIMEM powinni mieć zakazane przebywanie w sferze publicznej do czasu nawrócenia lub odejścia w cywilu do REŻIMOWEJ BRACI.
    Tyle.
    Stanley

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak do tej pory największe szanse miało PJN - szkoda ze próbowali odebrać elektorat Kaczyńskiemu (co było głupotą bo akurat większość wyborców właśnie jego kojarzy z patriotyzmem), mogli się nazwać PiS frakcja liberalna i w koalicji wyborczej starać się pozyskać głosy przedsiębiorców i ludzi nastawionych liberalnie.
    Otóż nie wierzę w głupotę ludzi takich jak np Paweł Kowal - ktoś tym rozłamem sterował w taki właśnie sposób aby osłabiając Pis zażegnać niebezpieczeństwo pojawiania się realnej alternatywy dla PO

    OdpowiedzUsuń
  4. Polska opozycja w kontexcie komunikacji z narodowa audiencja jest dokladnie w miejscu, gdzie byla demokratyczna opozycja PRL w latach 1976-77.
    Ówczesne oszolomy odniosly sukces miedzy innymi dlatego, ze zastosowaly przeciwko belkotowi propagandowej nowomowy smiertelna bron-superbron - NORMALNY, CZYSTY JEZYK POLSKI. I takim tez jezykiem pisaly one biuletyny KOR, w których slowa znaczyly to co znaczyc powinny.
    Komunikowaly sie z ludzmi przez WLASNE niezalezne media - bibule, a nie przez gazety wroga.
    W obu wypadkach opozycji sukces zalezal i zalezy
    od stworzenia mediów WLASNYYCH. I " niech wasza mowa bedzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Zlego pochodzi.”

    OdpowiedzUsuń
  5. Wojtek - za komuny bibułę traktowano jak relikwię, nawet jeśli nikt jej nie czytał (często ze względu na jakość powielacza i odbitek czytać się tego nie dawało) to w dobrym tonie było coś takiego mieć. A teraz?

    Zresztą skoro nawet dysponujący takim potencjałem jak Ojciec Rydzyk nie jest w stanie pokonać tych kilku procent słuchalności i oglądalności to o czym my mówimy?

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka masa ludzi głosuje na Tuska, że w głowie się kręci. Propaganda PO jest tak silna, że ręce opadają. Nie wiem, czy jest na to jakaś rada. Chyba tylko: czekać. Tusk, jak to każdy jedynowładca, w końcu się posunie do jakiejś zbrodni, ale to żadna pociecha, bo zbrodnia stanie się faktem, a przecież tego chcielibyśmy uniknąć. Nie wiem, co począć. Czuje się bezradny. Metody PiS-u i J. Kaczyńskiego okazują się niewystarczające, a brudnych zdrajców jest pełno (z Michałem Kamińskim na czele).

    OdpowiedzUsuń
  7. Obszar między Bugiem a Odrą jest przedłużeniem Rosji i Białorusi. Tam zbrodniarze mają się dobrze. Putin, największy rzeźnik XXI wieku, ma nawet głos w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Dopóki nie stworzy się alternatywnej organizacji dla ONZ, wszelkie zmiany będą tylko kosmetyczne. ONZ mógł być dobry na pewien okres po wojnie. Teraz ta organizacja to fikcja. Każdy robi co chce w ONZ, dlatego że nie ma ustalonych zasad.

    OdpowiedzUsuń
  8. Panie aleksandrze, dwie istotne rzeczy…

    Pirwsza to uczestniczenie w rezimowych mediach ....

    Prosze mi powiedziec jak to niby ma wygladac...
    Zakladamy, ze idzie odgorny prikaz, by nie wystepowac w zadnym programie TV, zadnych rozmow, zadnych konferencji, zerowy udzial w jakichkolwiek programach ...i co teraz?
    Bo moim zdaniem tylko SMIERC PARTII PIS ...
    Bo zupelny brak widocznosci usmierci kazdego, najpiekniejszym przykladem to partia PJNu i korwina mikke ...
    To pan mial na mysli?
    Drogi panie, to jest zamkniety krag, TAK SIE NIE DA ...
    Powie pan, ze sa niezalezne fora, internetowe dzienniki i pare takich papierowych? ...
    Hmmm ...
    No dobrze...sa rzeczywiscie ..tylko?
    Jaka jest ich, panskim zdaniem poczytnosc?
    5%?
    10?
    Ta ilosc wlasnie odzwierciedla elektorat PISu. Bo te 10% oswiadamia innych ...
    Panski blog jest wspanialy, naprawde, bez kadzenia panu, NO I CO Z TEGO???
    ...kto pana czyta?
    Prosze wejsc na interia.pl albo onet, albo dziennik.pl ...
    Pod jednym kontrowersyjnym artykulem na interi potrafi sie ukazac ponad tysiac wpisow, a co to oznacza? ..ze czytalo go tysiace ...
    Kto dociera do panskiego blogu?
    Sa to szczatkowe ilosci kilku, kilkudziesieciu ludzi, ktorzy czytaja pana bez odkrywania ameryki, bo sa i tak swiadomi tego, co pan pisze ....
    Jak zatem dotrzec do ciemnej masy z panskim przekazem?
    ...to by byla wirtuozeria ....
    Ja podaje panska strone czasem innym, tym, ktorzy mysla inaczej, ...nie ma takiej woli czytania jednak ...
    Co z tego wynika?
    Ze znikniecie z wrogich nam mediow OZNACZA TOTALNA; NATYCHMIASTOWA SMIERC, ..uczestnictwo w nich, byc moze, powolna agonie, lub wieczna opozycje, ale to lepsze od smierci ....
    Juz bolek wypowiadal sie w latach siedemdziesiatych, ze „nie wazne jak, ale nazwisko musi chodzic ....”
    Wiec co lepsze?
    Poki sie nie ma srodkow, a sa potrzebne dziesiatki milionow na stworzenie alternatywnej TV, dostepnej na antenie, mogacej konkurowac z prezna, wciaz jeszcze TVP i innymi, nie mozna nawet myslec o rezygnacji z uczestnictwa w rezimowych mediach, cokolwiek to nie oznacza ....
    Nawet TV-Trwam, mimo posiadanych srodkow, nie wiadomo czy otrzyma koncesje w cyfrowej telewizji, bo tym zarzadza jak zwykle rezim ...
    Wiec nawet jak ma pan srodki, jak sie przebic, panskim zdaniem? ....
    ...
    TOMEK

    OdpowiedzUsuń
  9. I druga sprawa dotyczaca rozlamu w PIS ....
    Mozemy miec sentyment do ziobry za wczesniejsze lata, w niczym to nie zmienia faktu, ze zdradzil, ze knul oslabienie PISu, ze bez wzgledu na placzliwe zale w TVNie, dazyl z cala konsekwencja do tego rozlamu i zalozenia swojej partii ...
    To byl zamysl miesiacami przygotowawany przez „mlodych chlopcow” ktorzy ani mysla czekac, az zabija kaczora, czy az sam ustapi ...
    Oni chca wladzy za wszelka cene i jesli na jednej szali widze tego zimnego szakala, kurskiego, a z drugiej zaprzeczenie, ze tak wcale nie jest to ok, ...niech sie komus tak wydaje, ja wiem jednak swoje .....
    Jezeli ktos chce krytykowac kaczynskiego za 30% poparcia w warunkach takiej medialnej nagonki, tak jak pan to opisywal, to nie zasluguje na szacunek u mnie, bo nie w drobnych bledach nalezy doszukiwac sie kleski wyborczej, a w medialnym, perfekcyjnym systemie, gdzie cala armia ludzi rezimu pracuje nad PISowska porazka ....
    Nie bylo by, niektorych zdaniem drobnych bledow, np. z angela merkel? ...oni i tak mieli od miesiecy przygotowany pakiet „wpadek”, jakie by rozdmuchali, by PISowi dolozyc ...czyz nie? ..przeciez pan o tym wie doskonale ..:??
    Wiec nie wmawiajmy sobie prosze, ze dzielenie sie jedynego prawicowego ugrupowania, zdolnego do stawienia czola poteznemu rezimowi, powinno sie dzielic na ciagle to nowe odlamy, nawet przy calej PISu niedoskonalosci, jak sie niektorym wydaje, jak pantofelek, bo to oznacza, ze tworcy tej idei tez i mysla jak ten pantofelek, a jesli do podzialow dochodzi, zaciera rece tylko rezim ....
    Kto zatem nie chce myslec o zmianach w kuluarach partyjnych dyskusji, a wychodzi na zewnatrz, ten musi odejsc, i nie prowadzmy bezsensownej dyskusji, kto lepszy, kaczynski czy ziobro ...
    Ja jestem swiecie przekonany o tym, ze dla ziobry sa dwa warianty na przyszlosc:
    1- to liznac tylek ukladowi z okraglego stolu i trwac w agresywnej opozycji do kaczynskiego, ale to chyba nie nasza opcja?
    2- bycie w bezwzglednej opozycji wobec rezimu i? ....zginac ....
    Rezim pokazal nam jednak jak postepuje wobec wysluzonych idiotow, jak PJN ...
    Nie dajmy sie wmanipulowac w kolejne podzialy ....
    Z poszanowaniem,
    TOMEK

    OdpowiedzUsuń