Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 10 czerwca 2010

KTO STAŁ ZA TĄ HIPOTEZĄ? - 2

Podstawowym argumentem Antoniego Dudka dotyczącym hipotezy o „walkach frakcyjnych” i sprawstwie Milewskiego zdaje się być wnioskowanie z rzymskiej maksymy: „Cui bono? Cui prodest”, czyli ten popełnił zbrodnię, komu przyniosła ona korzyść.
Prof. Dudek, jako zwolennik wersji zdarzeń ustalonej podczas procesu toruńskiego, w ten sposób tłumaczył na swoim blogu mechanizmy zbrodni na księdzu Jerzym:
„ Kiszczak i Jaruzelski rzeczywiście byli mocno poirytowani duszpasterską aktywnością księdza Jerzego, ale jego zabicie niosło za sobą znacznie poważniejsze zagrożenie, w postaci niemożliwych do wykluczenia protestów społecznych. Co więcej, gdyby istotnie stali za tą zbrodnią, to po porwaniu uporczywie głosiliby tezę o nieznanych sprawcach, a kapitana bezpieki Piotrowskiego chroniliby jeszcze gorliwiej niż zwykłych milicjantów, którzy zmasakrowali Grzegorza Przemyka. Natomiast Milewski miał motyw by odwrócić uwagę od rozgrywanej przez Kiszczaka sprawy „Żelazo”, a ewentualne niepokoje społeczne dawały mu wręcz – jako zwolennikowi twardej linii - szansę na umocnienie się z pomocą Moskwy przy władzy, w opozycji do zbyt „liberalnego” Jaruzelskiego. Wszak w 1984 r. na Kremlu rządził jeszcze Konstantin Czernienko, który dał wprawdzie Jaruzelskiemu order Lenina za wprowadzenie stanu wojennego, ale nie omieszkał równocześnie wyrazić niezadowolenia ze zbyt ugodowej polityki wobec Kościoła”.
Uzupełnieniem tej argumentacji może być wypowiedź Antoniego Dudka z października 2008 r. dla Super Ekspresu, gdzie w artykule zatytułowanym „Dudek: Nie mam złudzeń. Popiełuszko zginął 19 października” historyk stwierdził:
Kilkanaście tygodni wcześniej do świadomości Kiszczaka i Jaruzelskiego doszły informacje o tzw. aferze Żelazo, której organizatorem był gen. Milewski. Wiele przemawia za tym, że Milewski miał świadomość, że z tego powodu niedługo zostanie odwołany z kierownictwa partii, co zresztą nastąpiło, ale dopiero w połowie 1985 r.”
Można byłoby polemizować: skąd twierdzenia o zagrożeniach protestami społecznymi (skutecznie spacyfikowanymi przez Wałęsę) lub pytać - czy według tej argumentacji Kiszczak i Jaruzelski mieli nie wiedzieć wcześniej o aferze „Żelazo”,sądzę jednak, że lepiej oddać głos świadkowi tamtych dni i poznać zgoła inny punkt widzenia.
W piśmie "CDN". Głos Wolnego Robotnika nr.90 z 8 listopada 1984 ukazał się artykuł „Zabić czy rządzić” anonimowego autora. Wart jest obszernego przytoczenia, bo zawarte w nim argumenty (w odróżnieniu od wywodów prof. Dudka), tworzą spójną i racjonalną podstawę, na której  hipoteza o sprawstwie „twardogłowych” nie może się ostać.
 Autor artykułu napisał m.in.:
Kto zabił księdza Jerzego Popiełuszkę? To pytanie zadają sobie miliony Polaków [...] Musimy jednak pamiętać, że w przypadku mordów politycznych dla społeczeństwa zupełnie drugorzędne jest to, kto trzymał w ręku nóż czy pistolet, a najważniejsze jest to, kto ten pistolet włożył do ręki. Tego w sprawie księdza Popiełuszki nie dowiemy się na pewno ze śledztwa prowadzonego przez aparat, który wydał morderców, sterowanego przez władzę, która uniewinniła zabójców Grzegorza Przemyka, czy umorzyła śledztwo w sprawie śmierci Piotra Bartoszcze. Mimo to nie jesteśmy w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, kto zabił księdza Jerzego bezradni, gdyż w takich sprawach decydująca jest ocena motywów czynu, ocena czyim interesom takie zabójstwo służyło.
W przypadku księdza Popiełuszki odpowiedź może być wyjątkowo jednoznaczna, jedynym bowiem zyskującym na tej tragedii jest gen. Jaruzelski. Czas mordu został wybrany z jego punktu widzenia doskonale. Generał prowadzi rozległe rozmowy międzynarodowe, przygotowuje się do spotkania z Prymasem, kokietuje amnestią społeczeństwo, i wszystko to tworzy mu mocne alibi. Prawie wszyscy, Kościół - politycy i dziennikarze zagraniczni, znaczna część społeczeństwa przekonani są, że zamach na księdza Popiełuszkę miał uderzyć także w Jaruzelskiego. [...] Jaruzelski staje poza podejrzeniami, jest niemal ofiarą, staje się wiarygodny w orzekaniu, kto dokonał zamachu. Kieruje podejrzenia na ekstremę partyjną.
Zalękniona hierarchia kościelna również gotowa jest zrezygnować z wielu postulatów pod adresem władzy udzielić jej pośredniego poparcia, gdyż teraz ta władza jawi się jej jako mniej niebezpieczna od jej alternatywy, ekstremy partyjnej. Jaruzelski ma więc szansę uzyskania poparcia lub co najmniej osłabienie opozycji wobec niego bez żadnych koncesji. Przed zabójstwem księdza Popiełuszki musiałby za taki stan płacić koncesjami na rzecz Kościoła i społeczeństwa.
Po drugie Jaruzelski w tej sytuacji niszczy nawet zarodki opozycji przeciwko niemu w aparacie władzy.
Po trzecie - dominuje ponownie nad wymykającym się nieco spod kontroli wojskowym aparatem bezpieczeństwa i osłabia pozycję odczytywanego jako konkurent w przyszłości Kiszczaka.
Uzyskuje instrument szantażu wobec wszystkich ludzi z kręgu władzy, gdyż w razie nieposłuszeństwa można zawsze tak pokierować śledztwem, że nieposłuszny okaże się być wplątany w sprawę zabójstwa.
Osłabia społeczną pozycję Kościoła, gdyż zręczną grą uzyskuje od niego zachowanie wobec faktu śmierci księdza Jerzego daleko odbiegające od społecznych oczekiwań.
Osłabia pozycję Wałęsy i ruchu solidarnościowego , stawiając go w sytuacji bardzo trudnej do sensownego sformułowania właściwego stanowiska.
Konfliktuje środowisko społecznie opiniotwórcze siejąc w nim zamęt wyrażający się bardzo zróżnicowanymi postawami wobec faktu wymagającego jednolitości i solidarności społecznej.
Sieje strach w środowiskach opozycji, co może zaowocować osłabieniem jej aktywności.
Czy komukolwiek poza Jaruzelskim można przypisać jakąkolwiek szansę na uzyskanie jakichkolwiek zysków ze śmierci Księdza Jerzego?
Ekstrema partyjna wiedziała, że śledztwo w tej sprawie prowadzić będzie obecna władza i potrafi ona nadać mu taki kierunek, by zawsze obciążyć winą swych przeciwników, bez względu na fakty. Partyjni przeciwnicy Jaruzelskiego znając dobrze mechanizmy władzy w Polsce, wiedzieli świetnie, że Jaruzelskiemu zabójstwem księdza Jerzego nie zaszkodzą i że mogą na tym tylko przegrać.
Hipoteza dotycząca udziału w morderstwie KGB jest zupełnie absurdalna, gdyż Rosjanie ze względu na stan swoich spraw międzynarodowych są żywotnie zainteresowani wyciszeniem problemu polskiego i nie zaognialiby go teraz, tym bardziej kosztem najbardziej od ćwierćwiecza proradzieckiej ekipy rządzącej w Polsce.
Innych podejrzanych nie można wymyślić nawet w najbardziej karkołomnym rozumowaniu.”
(przedruk w Niepodległość nr.37/38 styczeń/luty 1985)

Wobec miałkich argumentów użytych przez Antoniego Dudka,  powyższy tekst musi budzić uznanie dla zdolności analitycznych autora. Warto także wskazać na chronologię zdarzeń z tamtego okresu, których punktem kulminacyjnym był mord na księdzu Jerzym.
W roku 1984 doszło do szczególnie wielu zabójstw politycznych i aktów represji. Przypomnę tylko te najważniejsze:
7 lutego 1984 r -  w Sławęcinie k. Inowrocławia zamordowano Piotra Bartoszcze,
10 lutego 1984 - uprowadzono w Toruniu Piotra Hryniewicza,
21 lutego 1984 -  uprowadzono w Toruniu Gerarda Zakrzewskiego,
24 lutego 1984 r – w Stalowej Woli zamordowano Zbigniewa Tokarczyka, działacza „Solidarności” i KPN -u
2 marca 1984 - uprowadzono w Toruniu Antoniego Mężydłę i Zofię Jastrzębską,
7 września 1984 – w Krakowie zamordowano Tadeusza Frąsia, nauczyciela i przewodniczącego „Solidarności”
Można byłoby zapytać: czy również tę spiralę zbrodni należy przypisać knowaniom „twardogłowych” przeciwników „liberała” Jaruzelskiego? Dlaczego właśnie w roku 1984 komuniści dokonali tylu zabójstw i aktów przemocy, przy czym trzy z nich miały miejsce na obszarze toruńskim? Ta spirala przemocy jest niezwykle charakterystyczna, bo po raz drugi, niemal identyczny mechanizm zastraszania i likwidowania „niepokornych” zastosowano w roku 1989, przygotowując grunt pod obrady „okrągłego stołu”.
Jednocześnie, w roku 1984 mają miejsce inne, istotne wydarzenia, w których znajdziemy potwierdzenie analizy anonimowego autora z „Głosu Wolnego Robotnika”.
W styczniu 1984 roku doszło do spotkania prymasa Józefa Glempa z gen. Wojciechem Jaruzelskim. Tematem rozmów była m.in. kwestia uwolnienia przywódców „Solidarności” i powołania Fundacji Rolniczej. Kilka dni później Prymas spotkał się w Gdańsku z Lechem Wałęsą.
W lipcu 1984 władze ogłosiły amnestię, obejmującą wszystkich skazanych (58 osób) i tymczasowo aresztowanych (602 osoby).
24–27 kwietnia 1984 r. w Moskwie – w ramach spotkania przedstawicieli krajów socjalistycznych – przebywali Adam Pietruszka, zastępca Dyrektora Departamentu IV i Zbigniew Twerd, zastępca Dyrektora Departamentu I MSW. Tematem spotkania było "zwalczanie dywersyjnej działalności Watykanu".
17 września 1984 roku, na ręce Sekretarza Konferencji Episkopatu Polski abp. Bronisława Dąbrowskiego, Urząd ds. Wyznań ( będący de facto agendą służby bezpieczeństwa) złożył pismo urzędowe, tzw. Pro memoria. Znalazły się w nim następujące słowa:
„Pomyślny i pokojowy rozwój naszej Ojczyzny jest przedmiotem troski władz i obywateli. [...] Z przykrością należy stwierdzić, że dotychczasowe osiągnięcia narodu usiłuje podważyć, stawiając sobie na cel niszczenie jego dorobku w imię obcych interesów, niewielka, lecz wciąż aktywna grupa ludzi. Z ubolewaniem stwierdzamy, że do grupy tej należą niektórzy duchowni rzymskokatoliccy. [...] Powstała nielegalna, sprzeczna z prawem PRL i prawem kanonicznym kontrrewolucyjna organizacja duchownych i świeckich o ogólnokrajowym zasięgu. Cele, strukturę tej organizacji oraz jej zasięg, a także metody jej działania ujawnił w dniu 26 sierpnia 1984r ks. Jerzy Popiełuszko w kościele p.w .św. Stanisława Kostki w Warszawie. Załączamy teksty jego wystąpień. [..] Kościół p.w. św. Stanisława Kostki stał się od pewnego czasu główną ostoją omawianej organizacji. [...] Władze państwowe oczekują od Episkopatu, że zostaną niezwłocznie podjęte zdecydowane kroku zmierzające ku likwidacji omawianej organizacji, oczekują też, że możliwość odrodzenia się tego typu działalności w ramach struktur kościelnych będzie niemożliwa. Dalsze tolerowanie sprzecznej z Konstytucją i ustawami PRL działalności niektórych duchownych, wykorzystywanie świątyń i obrządków religijnych w tych celach, a zwłaszcza osłanianie i tolerowanie kontrrewolucyjnej organizacji zmusi również władze do podjęcia stosownych działań prawem przewidzianych wobec organizacji i osób do niej należących, a zwłaszcza wobec jej przywódców”.
Kilka dni wcześniej, 11 września 1984 roku korespondent moskiewskiego dziennika „Izwiestia” Leonid Toporkow brutalnie zaatakował księdza Jerzego, wyrażając opinię, iż „ksiądz najwyraźniej wciąż czuje się bezkarny”. Warszawski korespondent sowieckiej gazety, pisał o księdzu - "Swoje mieszkanie oddał na przechowanie nielegalnej literatury, a sam ściśle współpracuje z kontrrewolucjonistami. Z ambony padają nie religijne kazania, ale słowa ulotki, z której można wyczytać tylko nienawiść do socjalizmu. Rząd stawia, więc sobie pytanie: czy możliwe jest, aby Popiełuszko i podobni mu duchowni mogli zajmować się rozrabiacką działalnością polityczną wbrew woli wyższej hierarchii kościelnej."
Dwa dni po wystosowaniu „Pro memoria”, 19 września w nr.38 tygodnika „Tu i Teraz” ukazuje się felieton Jana Rema (Jerzego Urbana), zatytułowany „Seanse nienawiści”. Autor napisał m.in:
Co tam więc robi natchniony polityczny fanatyk, Savonarola antykomunizmu? Daje on świadectwo ideowej i intelektualnej degeneracji części inteligentów formacji żoliborskiej, dowodzi uwiądu tegoż Żoliborza, który przed wojną z przesadą nazywany bywał czerwonym, ale różowym był w każdym razie. Mam bardzo dokładne relacje o treści kazań księdza Jerzego Popiełuszki, które składa nadzwyczaj pilny bywalec tych imprez. Mowy tego polityka bardzo różnią się stylistyką od pokrewnych duchem pogadanek, jakie były głoszone na różnych latających uniwersytetach i pełzających kursach naukowych. Na tamte intelektualne imprezy młodzi biegali, aby usłyszeć coś przeciwnego niż na szkolnych lekcjach o Polsce i świecie współczesnym, poznać odmienne fakty, odwrotne interpretacje. Ks. Popiełuszko nie zaspokaja niczyjej ciekawości, nie zapełnia białych plam historii ani nie przeprowadza politycznych przewodów, od których mózg staje, by odwrócić się w przeciwnym niż dotychczas, antysocjalistycznym kierunku. Jednym słowem ten mówca ubrany w liturgiczne szaty nie mówi niczego, co byłoby nowe lub ciekawe dla kogokolwiek. Urok wieców, jakie urządza jest całkiem odmiennej natury. Zaspokaja on czysto emocjonalne potrzeby swoich słuchaczy i wyznawców politycznych. W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści. […]”
Równo miesiąc później, 19 października 1984 roku doszło do porwania księdza Jerzego, a w dniach następnych Kapelan „Solidarności” został bestialsko zamordowany.
Być może, ta sekwencja zdarzeń będzie dla niektórych dowodem, że za zabójstwem księdza stoją „twardogłowi” z Milewskim na czele, chciałbym jednak usłyszeć - na jakiej podstawie można wyprowadzić tak karkołomny wniosek? Jak dotąd – nikt jej nie wskazał.
Profesor Dudek w cytowanym wyżej wywiadzie dla SE z roku 2008 wskazał na jeszcze jedną przesłankę dowodzącą rzekomo prawdziwości jego hipotezy.  Stwierdził:
Na to jest jeszcze jeden dowód - notatka pochodząca z niepublikowanych pamiętników Wiesława Górnickiego, jednego z głównych doradców gen. Jaruzelskiego. Kilka lat temu odkrył ją prof. Paczkowski. Górnicki pisze w niej - a miało to miejsce kilka dni po zniknięciu księdza - że jest przekonany, że za tą sprawą stoi gen. Milewski. A była to notatka poufna.
Sprawie „notatki Górnickiego” poświęcę ostatnią część niniejszego tekstu. Sposób jej „odkrycia” stanowi jeden z najważniejszych dowodów, iż kłamstwo dotyczące mordu na księdzu Jerzym trwa nadal.



CDN...

Źródła:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz