Do chwili obecnej, w dyskusji o pułkowniku Kuklińskim obowiązują zasady ustalone przez esbeckich propagandystów w roku 1987, a następnie spożytkowane w wystąpieniach Jerzego Urbana. To w dokumentach, których fragmenty wcześniej zacytowałem można znaleźć określenia, jakimi dziś całe rzesze mniej lub bardziej świadomych oszczerców opisują postać pułkownika. „Zdrajca”, „agent i szpieg CIA”, „megaloman”, „prowokator”, „rzekomy ideowiec i zbawca Polski”, człowiek który „opluwa i szkaluje „Solidarność” – to tylko niektóre z epitetów, zaproponowanych Urbanowi przez SB.
Również z esbeckiej „Koncepcji zdyskontowania publikacji R. Kuklińskiego w czasie konferencji prasowej” pochodzą wskazówki sugerujące, w jaki sposób przedstawiać działalność pułkownika. Zaleca się w nich, by „nie polemizować ze szczegółowymi informacjami zawartymi w materiale”, ponieważ z „agentem obcego państwa pozbawionym praw obywatelskich. nie uchodzi dyskutować nie tylko przedstawicielowi rządu, ale nawet prawemu obywatelowi naszego państwa”. Postuluje się również, by „brać pod uwagę ewentualne międzynarodowe reperkusje”.
Gdyby ktoś zadał sobie trud dokonania analizy publikacji Adama Michnika na temat Kuklińskiego, bez trudu dostrzegłby, jak redaktor „Gazety Wyborczej” korzysta ze wskazówek peerelowskiej propagandy, by zdyskredytować postać pułkownika. Ponieważ celem tego tekstu nie jest propagowanie prymitywnych paszkwili, ograniczę się do wskazania jednej tylko publikacji z maja 1998 roku, w której można wskazać liczne przykłady zastosowania urbanowskiej retoryki:
„Sam fakt pracy dla amerykańskich służb specjalnych nie jest jeszcze żadnym tytułem do chwały w Polsce. Przecież wielu było u nas amerykańskich szpiegów. Z niektórymi z nich siedziałem w więzieniu. Byli to zwykle wstrętni i podli ludzie. Natomiast oczywiście byli oni użyteczni dla CIA.”, „Nic więc dziwnego, że płk Kukliński, tak bardzo zasłużony dla CIA, został przez nią obdarzony wysokim odznaczeniem.”, „Porównanie Kuklińskiego z Łukasińskim, Wysockim czy Trauguttem jest nieporozumieniem. Problem nie polega na formalnym stosunku do przysięgi. Rzecz w szpiegowaniu dla obcego mocarstwa, dla cudzego państwa.”, „Kukliński cały czas działał na własną rękę albo na polecenie swych amerykańskich przełożonych. Oddawał amerykańskim służbom wywiadowczym usługi i nie miał żadnego wpływu na to, jaki z tego Amerykanie zrobią użytek. Pracował na rzecz amerykańskich służb specjalnych i tylko one korzystały z owoców jego pracy”.
„Jeśli przyjąć, że Kukliński działał w stanie "wyższej konieczności", podejmując współpracę z CIA, to trudno już zgodzić się z tezą, że to on obronił ludzkość przed III wojną światową. Czy Zbigniew Brzeziński wierzy, że w epoce prezydentury Cartera Breżniew szykował inwazję na Europę Zachodnią? Brzmi to jak nonsens”, „[...] najbardziej nawet totalna opozycja wobec władz PRL, którą uważali za dyktaturę podległą Moskwie, nie może prowadzić do współpracy ze służbami obcego wywiadu. W tym momencie bowiem kończy się lojalność wobec własnego państwa - choćby było ono niedemokratyczne i niesuwerenne - a zaczyna się lojalność wobec państwa obcego, choćby było ono demokratyczne i sprzymierzone z wartościami, o które chciało się walczyć”.
„[...] płk Kukliński pozwolił zrobić z siebie sztandar nie tych sił, które chcą pojednania i szerokiego konsensu w drodze Polski do NATO i UE. Przeciwnie. Kukliński stał się instrumentem tych, którzy prą do kolejnych awantur i wojen na górze. Trudno mi sobie wyobrazić bardziej kontrowersyjnego "jednoczyciela",
„[...] stało się coś niedobrego w stosunkach polsko-amerykańskich. Polska winna być dla Stanów Zjednoczonych sojusznikiem i partnerem, ale Polska nie powinna sugerować, że stanie się w przyszłości kolektywnym pułkownikiem Kuklińskim”.
Przytoczenie tych sofizmatów było konieczne, ponieważ są one reprezentatywne dla poglądów ludzi, uznających Kuklińskiego za postać „kontrowersyjną”. Zwykle, osoby te nie posiadają żadnej wiedzy o faktycznej działalności pułkownika, a ich znajomość najnowszej historii opiera się wyłącznie na przekazie medialnym. Cała ich argumentacja sprowadza się zatem do stosowania kilku stereotypów pojęciowych, wspartych na zasadach, jakie powyżej wskazałem. Podobnie więc, jak kłamstwa Urbana, tak sofizmaty Michnika znajdują podatny grunt wśród tej grupy odbiorców i mogą być bezkarnie powielane od ponad 20 lat.
Jak w każdym przypadku, – tak i w tym – fakty demaskują prawdziwy charakter oszczerstw.
Dość przecież przypomnieć, że wszystkie dokumenty sowieckiego sztabu generalnego, które Kukliński przez prawie dziesięć lat przekazywał Amerykanom, były pisane w języku rosyjskim, były to sowieckie plany podboju Europy. Nie sposób zatem twierdzić, że „Kukliński zdradzał Polskę”, nawet tę „niedemokratyczną i niesuwerenną”. Tajemnice wojskowe PRL były de facto tajemnicami sowieckimi i nie miały nic wspólnego z ochroną bezpieczeństwa Polaków. W tym kontekście, żadne inne wydarzenie, jak wyrok śmierci wydany przez komunistyczny sąd kapturowy w stanie wojennym udowadnia, że Kukliński walczył o wolną i niepodległą Polskę. W tym haniebnym procesie polskiego obywatela skazali na śmierć nie Rosjanie, tylko Polacy, za przekazywanie tajemnic nie polskich, lecz sowieckich, dotyczących interesów nie państwa polskiego, ale obcego, wrogiego Polsce okupanta.
Wspominam o tym również dlatego, że każdy, uczciwy człowiek odczuwa naturalną potrzebę zaprzeczenia kłamstwom, a mając nadzieję na sprawiedliwy osąd, chce przeciwstawić im prawdę i fakty. Jak mocne, u pułkownika Kuklińskiego musiało być poczucie krzywdy i świadomość fałszu michnikowskich publikacji, skoro przygotowując na początku 2004 roku odpowiedź na kolejny paszkwil „Gazety Wyborczej”, doznał wylewu krwi do mózgu. To zdarzenie, zdecydowało o przedwczesnej śmierci pułkownika.
Prócz peerelowskiej propagandy, istnieją oczywiście inne przyczyny negatywnego stosunku do postaci Kuklińskiego. W wielu wypadkach mają one podłoże osobiste : urażone ambicje, nienawiść do wroga, poczucie porażki, lęk przed kompromitacją. One – w ogromnej mierze tłumaczą stosunek wysokich funkcjonariuszy PRL do Kuklińskiego, owych wojskowych i cywilnych namiestników sowieckich. Tym również można wyjaśnić sowiecką operację „Lalkarz”, podjętą przez generała Wasilija Ryliewa - attaché wojskowego sowieckiej ambasady. To właśnie Ryliew zaprosił Kuklińskiego 7 listopada 1981 roku na bankiet z okazji rocznicy rewolucji październikowej. Dzięki temu, w powstałym po bankiecie zamieszaniu Kukliński mógł się urwać kontrwywiadowi i uciec przed aresztowaniem. Ponieważ ośmieszył tym sowieckiego generała, Ryliew rozpowszechniał pogłoski, jakoby Kukliński był podwójnym agentem GPU i CIA. Z tych samych powodów, – szef bezpieki Kiszczak, skompromitowany ucieczką pułkownika, którego darzył zaufaniem – rozpowiada dziś bajki o „podwójnej agenturze” Kuklińskiego.
Ale motywacje, leżące u podstaw stosunku do postaci pułkownika mogły być jeszcze bardziej osobiste.
W roku 1998 podczas pobytu w Zakopanem pułkownik Kukliński wyznał:
„Te 9 lat niepodległości wyniszczyło mnie zupełnie. Ja jeszcze mowie, staram się dać z siebie wszystko, ale właściwie to już jest tylko skorupa. Może nie dlatego, ze straciłem dwóch synów, ale ze było mi ciężko znieść tak potworne oskarżenia, jakie tutaj płynęły z kraju. Gdy właściwie nie dano mi szansy bronić się.
Nawet wysłannik pana prezydenta Wałęsy powiedział mi: "Pan jest zdrajca. Wszystko, co możemy dla pana zrobić, to niech Pan napisze podanie do Pana prezydenta o ułaskawienie. Pan prezydent obiecał, ze rozpatrzy”.
Postawa Wałęsy wobec Kuklińskiego zasługuje na uwagę głównie z jednego powodu. Dziś, gdy za sprawą publikacji historyków IPN dysponujemy już wiedzą o przeszłości byłego prezydenta, wolno jego zachowanie wobec Kuklińskiego oceniać poprzez pryzmat tej wiedzy.
Podczas tego samego wystąpienia w Zakopanem, w roku 1998 pułkownik Kukliński wypowiedział niezwykle ważne słowa:
„A jeśli idzie o agenta we władzach "Solidarności". To jest bardzo wrażliwy temat. Ja jego nie rozwiąże. To sama "Solidarność" i społeczeństwo musi rozwiązać. Nadszedł już czas, ze my musimy wiedzieć, kto jest kto. To nie może być tak, jak na filmie Zorro. Pojawia się Zorro, a okazuje się, ze to nie ten Zorro, to jest zupełnie inny Zorro. Te maski trzeba zdjąć. Z tym smrodkiem - przepraszam za użycie takiego stwierdzenia - można żyć, bo od tego nikt jeszcze nie umarł. Ale to jeszcze nie jest świeże powietrze. Nas stać na to, żeby te sprawę powoli do końca wyjaśnić. Warto wspomnieć, co mówił gen. Kiszczak, ze społeczeństwo byłoby zaszokowane, gdyby wiedziało, kto faktycznie jest...
Ponieważ moje wiadomości pochodzą nie z archiwów, nie chciałbym kogoś skrzywdzić i nie mogę sobie pozwolić na to, by obciążać kogokolwiek wina, która opiera się tylko na jakimś kontekście, okolicznościach czy tez informacjach, które miałem wówczas z MSW z Zarządu I od pułkownika Pawlikowskiego i jego pomocników. Ale uważam, ze ten kraj będzie w końcu wiedział. A jeżeli nie, to będzie wielka strata.”
Ponieważ te słowa Kukliński wypowiedział tuż po tym, jak wspomniał o zachowaniu wysłannika Wałęsy, a wiedza pułkownika musiała dotyczyć osoby wysoko postawionej w hierarchii władz „Solidarności” – wolno domniemywać, że mówiąc o agencie, miał na myśli osobę Lecha Wałęsy.
Niewykluczone, że świadomość, iż pułkownik Kukliński posiadał pełną (lub niemal pełną) wiedzę na temat agentury ulokowanej w „Solidarności” i wśród ludzi tzw. opozycji demokratycznej stanowi jedną z podstawowych przesłanek, które zdecydowały, iż III RP skazała tę postać na zapomnienie i odmówiła należnych honorów.
Jest rzeczą pewną, że Kukliński – szef Oddziału Planowania Obronno-Startegicznego w Sztabie Generalnym WP, przyjaciel i znajomy wielu wyższych oficerów LWP, mający z nimi na co dzień doskonałe kontakty towarzyskie - musiał posiadać wiedzę (niekoniecznie uzyskaną w sposób oficjalny) o ludziach wysoko ulokowanych w strukturach opozycji, współpracujących z komunistyczną policją.
Choć nie była to – jak przyznawał sam pułkownik – wiedza pochodząca z archiwum, musiała być dostatecznie szeroka i ugruntowana, by w wielu „spiżowych” postaciach III RP wzbudzać nienawiść i lęk. Jak spróbuję wykazać w ostatniej części tego cyklu, również hierarchowie Kościoła w Polsce mogli odbierać obecność Kuklińskiego, jako zagrożenie dla swoich pozycji, umocnionych paktem z komunistami.
Myślę, że wolno brać pod uwagę tę okoliczność, gdy chcemy zrozumieć przyczynę zachowań ludzi zasiadających przy „okrągłym stole”. Być może, to właśnie wiedza pułkownika Kuklińskiego stanowiła najważniejszą przeszkodę, iż ten człowiek - pułkownik armii amerykańskiej z biegłą znajomością rosyjskiego i angielskiego, wysoki oficer Sztabu Generalnego, doskonale zorientowany w sprawach sowieckich – był niepotrzebny w wolnej Polsce.
Jan Nowak – Jeziorański – jeden z nielicznych Polaków, potrafiących doskonale ocenić dzieło pułkownika Kuklińskiego, powiedział o nim w roku 2004:
- Nazywanie go zdrajcą jest nonsensem. Każda konspiracja polega na wprowadzaniu w błąd wroga. To wprowadzanie w błąd staje się koniecznością w walce z wrogiem zdecydowanie potężniejszym. Ocena Kuklińskiego zależy od tego, kogo uznamy za wroga - czy Stany Zjednoczone, czy Związek Sowiecki? Znając dokumenty i relacje takich ludzi, jak Zbigniew Brzeziński nie ma wątpliwości, że Kukliński współpracował z wywiadem amerykańskim dla Polski a nie przeciwko niej. Przekazywał informacje po to, żeby ją ocalić, a nie po to, by ściągnąć na nią jakieś niebezpieczeństwo. Józef Piłsudski, walcząc o niepodległość Polski, współpracował z wywiadem austriackim przeciwko Rosji. Żołnierze AK współpracowali z wywiadem angielskim przeciwko Niemcom. Ja osobiście z żadnym wywiadem nie współpracowałem, ale jestem dumny, że przenosiłem w swojej poczcie raporty polskiego wywiadu, wspierającego wysiłek sprzymierzonych przeciwko Niemcom.
Tylko ci ludzie, którzy w obronie swoich życiorysów, wciąż powtarzają, że Związek Sowiecki był sojusznikiem, a Polska była suwerenna, albo miała, jak to mówią, ograniczoną suwerenność, uważają Kuklińskiego za zdrajcę. Ale jedno i drugie jest fałszem. Polska nie była krajem suwerennym. Związek Sowiecki był zagrożeniem i wrogiem.
CDN...
Źródła:
http://wyborcza.pl/1,76842,138526.html
Dziękuje. Świetny tekst, tylko do ilu ludzi zatrutych propagandą Wybiórczej to dotrze?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Znakomite, panie Aleksandrze.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na część trzecią.
Pozdrawiam
Adam
Ja również dziękuję. Zyczę Panu wszystkiego dobrego, przede wszystkim dużo zdrowia w Nowym Roku, aby tak dalej mógłby Pan "budzić" Polaków.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGrazia
Szanowni Państwo,
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i dobre słowo.
Warto mieć nadzieję, że Nowy 2010 Rok przyniesie nam pozytywne zmiany - czego Państwu i sobie bardzo bym życzył.
W tym Nowym Roku będziemy świadkami jednego z najważniejszych wydarzeń w naszej historii - beatyfikacji Jana Pawła II i księdza Jerzego.
To najlepsza zapowiedź wolnej Polski.
Pozdrawiam