L. Tyrmand, napisał kiedyś o peerelowskich intelektualistach, tworzących tzw. „salon" dysydencki, że przefarbowali się na antykomunizm dopiero wtedy, „kiedy nieszkodliwym krzykiem i niezgadzaniem się można już było w Polsce wybornie zarobkować, lepiej niż dotychczasowym służalstwem".
Jest w tym stwierdzeniu zawarty tak wielki ładunek nagiej prawdy, obnażającej hipokryzję współczesnych „elit”, że deliberowanie nad poszczególnymi przypadkami zmian ideologii luminarzy owego „salonu”, zdaje się rzeczą jałową i zbyteczną, zajęciem niegodnym ludzi traktujących serio historię. Nie będziemy bowiem śledzić ewolucji poglądów, a koniunkturalne zmiany postaw - wymuszane decyzjami reżimu komunistycznego. „Materializm dialektyczny nie zna dualizmu środka i celu. – nauczał Lew Trocki - Cel w sposób naturalny wynika z samego historycznego ruchu. Środki są w sposób organiczny podporządkowane celowi. Najbliższy cel staje się środkiem dla celu bardziej odległego”. Tę „zasadę”, ludzie wyrośli z tradycji lewicowej doskonale potrafili zastosować w praktyce.
Jak trafnie zauważył Jacek Bartyzel w eseju – „O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej apologetyki” - „Ażeby zrozumieć naturę i sens tej opozycji należałoby prześledzić całą (w tym „sekretną”) historię marksizmu i międzynarodowego ruchu komunistycznego, zwłaszcza pod kątem jego głównego wewnętrznego, od końca lat 20., pęknięcia na nurt stalinowski i trockistowski oraz ze szczególnym uwzględnieniem frakcyjnych kłótni i dintojr w obrębie jej „polskiego” (terytorialnie) sektora, od SDKPiL, poprzez KPRP i KPP (nie zapominając o KPZU i KPZB), dalej Centralne Biuro Komunistów Polskich i PPR, aż po PZPR”.
Na to - nie stać żadnego rozsądnego człowieka.
Jeśli nawet kogoś mocno oburza stawianie na jednej płaszczyźnie „poglądów” Michnika, Kuronia czy Lipskiego – nie sposób zaprzeczyć, że wszyscy trzej byli w okresie PRL-u dysydentami, wywodzącymi się z tradycji tzw. lewicy (to termin wielce dyskusyjny) i łatwiej wskazać ich związki z ideologią marksistowską, niż z jakąkolwiek inną. Kto uważa inaczej – niech uniesie trud udowodnienia swoich tez.
Skoro jednak podjąłem się udzielenia odpowiedzi na wpis Pani Teresy Bochwic - Jan Józef Lipski wg Aleksandra Ściosa – głównie ze względu na szacunek wobec osoby Autorki, spróbuję podtrzymać tezę, że działania J.J. Lipskiego nosiły znamiona „kooperacji z władzą komunistyczną– traktowaną nie w kategoriach nieprzyjaciela i śmiertelnego wroga - lecz poprzez pryzmat egalitaryzmu lub wspólnoty interesów” oraz uwiarygodnić twierdzenie, iż ideologia Lipskiego z okresu jego aktywności w Klubie Krzywego Koła znajdowała swoje źródła w „naukach” Lwa Dawidowicza Trockiego. Warto to uczynić tym bardziej, że stopień fałszowania najnowszej historii osiągnął obecnie swoje apogeum i każdy tekst, odsłaniający kulisy komunistyczno-komunistycznej rozgrywki, toczonej przez 50 lat nad głowami Polaków, musi budzić żywe reakcje.
Fragment mojego tekstu, który wzbudził sprzeciw Teresy Bochwic brzmiał następująco:
„W przypadku osób takich jak Kuroń, Michnik, Lipski - ale też ludzi pokroju Geremka czy Mazowieckiego mamy do czynienia z dobrowolnym, ( a w jakimś stopniu wspartym ideologicznymi przesłankami) współdziałaniem; z wielowątkową, czasem wynikającą z układów towarzyskich i koneksji rodzinnych kooperacją z władzą komunistyczną – traktowaną nie w kategoriach nieprzyjaciela i śmiertelnego wroga - lecz poprzez pryzmat egalitaryzmu lub wspólnoty interesów. Nie sposób uznać, że chodzi o współpracę agenturalną. To raczej, znacznie wyższy stopień wzajemnych relacji, opartych na więzi, jaka może łączyć schizmatyków z dogmatykami, członków różnych odłamów tej samej doktryny, a czasem ofiary z ich prześladowcami.” Bezpośrednio z tym twierdzeniem, związane było zdanie:
„Niezależnie, czy zdefiniujemy te działania jako racjonalne i wyrachowane, czy będziemy w nich widzieć przejaw idealistycznych, „rewizjonistycznych” mrzonek – w niczym nie zmieni to faktu, że w przypadku osób zawłaszczających KOR mieliśmy do czynienia z „opozycją” wewnątrz systemu komunistycznego – nigdy zaś – skierowaną przeciwko temu systemowi”.
Spróbuję odnieść się do zarzutów Pani Bochwic.
„Moje emocje, istotnie wobec Lipskiego pozytywne, bo widziałam jego starania o pomaganie prześladowanym ludziom, jego pracę i wysiłek, jego umiłowanie polskości w książkach krytycznoliterackich, nie mają nic do rzeczy. Czytałam teksty Lipskiego, nie znalazłam w nich NIGDZIE trockizmu ani walki o komunizm.” – pisze Autorka.
O emocjach dyskutować nie zamierzamy. O tym, że „walczył o komunizm” nigdzie nie napisałem – nie czuję się więc w obowiązku odnieść do takiego zarzutu. Pozostaje zatem wskazanie związków Lipskiego z trockizmem.
By to uczynić musimy wpierw zdefiniować – czym był trockizm.
Krótko i dosadnie określił to zjawisko Waldemar Łysiak w „Rzeczpospolitej kłamców”, pisząc, iż „Trockizm to lewacka ideologia-doktryna Żyda L. D. Trockiego (Bronsteina). Trockiści byli tak skrajnie lewicowi, iż zwano ich „lewicą komunizmu". Głosili, za swym prorokiem, „teorię permanentnej rewolucji światowej", wdrażanej przez uzbrojony proletariat”.
Doktryna trockistowska zyskała szerszy rozgłos dzięki V Światowemu Kongresowi IV Międzynarodówki w roku 1957 i opracowanemu tam programowi „rewolucji politycznej IV Międzynarodówki". Słusznie też zauważa Łysiak, że „wszystkie bandyckie organizacje podziemne Europy (włoskie Czerwone Brygady, niemiecka Frakcja Czerwonej Armii, francuska Akcja Bezpośrednia, grupy maoistów, siatka „Szakala" Carlosa, itp.) — wszystkie te zbrodnicze gangi, przez ćwierć wieku zabijające i okaleczające setki „burżuazyjnych świń" — wyrosły z IV Międzynarodówki trockistowskiej.”
Tym mocniej zatrzęsą się z oburzenia moi krytycy, że ośmielam się łączyć łagodnego „socjaldemokratę” Lipskiego z wojującą ideologią komunizmu.
Wystarczy jednak zwrócić uwagę na pewne dominujące cechy trockizmu i związki Lipskiego z ludźmi, którzy jawnie przyznawali się do fascynacji tą komunistyczną schizmą.
Otóż jedna z podstawowych różnic, istniejących między ortodoksyjnym marksizmem, a trockizmem polegała na stosunku do kwestii narodowościowych. I tak - Marks i Engels popierali w XIX w. dążenia narodowowyzwoleńcze Polaków i Węgrów ponieważ, skądinąd słusznie, uważali je za podważające system Świętego Przymierza i carski absolutyzm, a zatem obiektywnie postępowe. Instrumentalne traktowanie kwestii narodowej przez Lenina i Stalina, dobrze opisane w literaturze im poświęconej, jest zarazem mocno osadzone w marksistowskiej tradycji intelektualnej - tej tradycji, której trockiści (odrzucając tylko Stalina) pozostali zasadniczo wierni. Podstawowym dokumentem programowym trockizmu w XX w. był przyjęty w 1938 r. przez IV Międzynarodówkę, tzw. „Program przejściowy”. Jeden z punktów owego programu dotyczył podjęcia kwestii narodowych. Zgodnie z nim „postulaty narodowe można popierać o ile mogą one sprzyjać rewolucji w danym społeczeństwie”. Mogą być wehikułem, na którym dane społeczeństwo dojedzie do etapu rewolucji społecznej - toteż poparcie dla niektórych ruchów narodowo-wyzwoleńczych i żądań mniejszości narodowych jest tu (zgodnie z tradycją intelektualną marksizmu) całkowicie instrumentalne. Ale też właśnie dlatego może być ono nawet bardzo daleko idące - bo hasła narodowe są narzędziem radykalizacji, nie zaś realnym celem politycznym, którego skutki należy brać pod uwagę. Gdy stają się zbyteczne, należy je odrzucić i zdecydowanie zwalczać – szczególnie, gdy mogą prowadzić do nacjonalizmu. Dla Trockiego – „Internacjonalizm nie jest abstrakcyjną zasadą, ale teoretycznym i politycznym odbiciem charakteru światowej gospodarki, światowego rozwoju sił wytwórczych i toczącej się w skali światowej walki klas.”
Drugim bowiem, równie ważnym elementem trockizmu był jednolity, wrogi stosunek wbrew faszyzmu – definiowanego jako skrajny nacjonalizm. Trocki uważał bowiem nazizm za największe zagrożenie na rzecz ruchu robotniczego i w związku z tym nakazywał mu szczególną mobilizację w krajach zagrożonych dojściem do władzy faszystów. Równocześnie podkreślał, iż „kombinat mieszczący się na rzecz przeciwstawienia się faszyzmowi musi być bazujący na partiach lewicowych”.
Gdy czytamy „Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy (uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków)” Lipskiego, łatwo dostrzec, że na każdym kroku tej publikacji autor domaga się walki z megalomanią narodową i ksenofobią, które mają stanowić niejako odwieczne przypadłości Polaków, zagrażające budowie przyjaznych stosunków z innymi narodami. Rozwiązanie dostrzega jedno: radykalna rewizja przekonań o własnej przeszłości, przyznanie się do wszystkich zarzucanych win, wyzbycie uprzedzeń. „Strzeżmy się i podejrzliwie patrzmy na każdą nową ofensywę "patriotyzmu" - jeśli jest bezkrytycznym powielaniem ulubionych sloganów megalomanii narodowej.” – pisał Lipski. […]jednym z najistotniejszych zagadnień naszej teraźniejszości i przyszłości jest wyzbycie się megalomanii narodowej i ksenofobii, a przynajmniej ich stępienie do stanu niegroźnego dla dalszych losów narodu polskiego”. Odrzucając „ksenofobię” Polaków posuwał się do tak radykalnych ocen, iż twierdził, że „ w skrajnych przypadkach należymy w zasadzie do różnych ojczyzn”.
Trzeba pamiętać, że te słowa pisał autor w roku 1981, gdy polskie społeczeństwo najmocniej odczuwało więzi narodowe i manifestowało swój patriotyzm. W marcu 1983 r. Lipski mógł już napisać do Jedlickiego: (...) Z nacjonalizmem dzieją się dziwne rzeczy: dominuje dość obskurancki, ale światły też zupełnie mocno się już rozepchnął, a obok tej opozycji pojawiły się inne: np. katolicyzm ludowy i hierarchiczny. Ten ludowy (...) jest bardzo radykalny”.
Nietrudno w tych tekstach dostrzec niechęć do silnej tożsamości narodowej i pamięci o wspólnym doświadczeniu historycznym. Nie trzeba też przypominać, że na tego rodzaju zagrożenia najczęściej zwracali uwagę Kuroń i Michnik. W mojej ocenie, te poglądy są najczystszym przejawem trockizmu, którego twórca twierdził, iż „Burżuazyjny pacyfizm i patriotyzm - to na wskroś oszustwo” i nawoływał do „internacjonalizmu i myślenia w kategoriach szerszych aniżeli jedno państwo, w kategoriach globalnych” oraz powrotu polityki zagranicznej do tradycji internacjonalizmu rewolucyjnego.
To właśnie Trocki w „Programie przejściowym” pisał :
„Nieprzejednane demaskowanie rasowych przesądów i wszystkich rodzajów, wszystkich odcieni narodowej buty i szowinizmu, zwłaszcza antysemityzmu, winno się stać częścią codziennej pracy wszystkich sekcji Czwartej Międzynarodówki, jako najważniejsza praca wychowawcza w walce przeciwko imperializmowi i wojnie”.
Warto zapamiętać te słowa.
I nie sposób przekonywać - jak chce tego Pani Bochwic - jakoby swoje uwagi z roku 1981 Lipski kierował pod adresem „moczarowców”. Pisał je do nas – Polaków zachłyśniętych solidarnością.
W publikacji „Ich moralność, a nasza” Lew Trocki dowodził: „ Trzeba doprawdy skrajnej tępoty intelektualnej i moralnej, by utożsamiać reakcyjno-policyjną moralność stalinizmu z rewolucyjną moralnością bolszewików. Partia Lenina nie istnieje już od dawna: rozbiła się o trudności wewnętrzne i światowy imperializm. Zastąpiła ją stalinowska biurokracja jako mechanizm transmisyjny imperializmu. Biurokracja zastąpiła na arenie światowej walkę klasową - klasową współpracą, internacjonalizm - socjalpatriotyzmem. By przystosować partię rządzącą do zadań reakcji, biurokracja „odnowiła” jej skład poprzez wyniszczenie rewolucjonistów i rekrutację karierowiczów”. W ten sam sposób zdawał się widzieć stalinowską partię komunistyczną Lipski, gdy w kwietniu 1956 roku pisał w „Po prostu” - „Polska wyminęła właśnie niebezpieczeństwo "ukonstytuowania się części aparatu partyjnego i państwowego w nową klasę", która chciała oddzielić się od społeczeństwa łańcuchem przywilejów” .
Byłoby rzeczą niezmiernie ciekawą prześledzić zainteresowania badawcze Lipskiego z lat 50-tych, szczególnie dotyczące antysemityzm okresu międzywojennego. Z nich bowiem zrodziła się praca o ONR "Falanga". "Ciekaw byłem – pisał Lipski - jaki był punkt wyjścia Bolesława Piaseckiego i jego drużyny stanowiącej w latach 50. wciąż znaczną i podstawową część kadry kierowniczej i ideotwórczej stowarzyszenia PAX". Książkę wydano dopiero w roku 1994 r., pod tytułem "Katolickie Państwo Narodu Polskiego". Ideologia ONR Falanga stanowiła - jak twierdził Lipski – „najczystszy destylat faszyzmu w Polsce”. To zainteresowanie i wynikające z niego poglądy Lipskiego, wolno wiązać z podziałami istniejącymi wśród funkcjonariuszy komunistycznych – na „puławian” i „natolińczyków”, które Witold Jedliński scharakteryzował następująco – „Dla Puławian Natolińczycy to "chamy", a dla Natolińczyków Puławianie to "żydy". Z książki Jedlińskiego „Chamy i Żydy” dowiemy się także, iż „Bolesław Piasecki wysłał do władz śledczych memoriał z dnia 12 września 1958 r., oskarżając w nim Klub Krzywego Koła (w którym czynnie udzielał się Lipski) wraz z szeregiem innych grup, działających w kraju i za granicą (m.in. także "Kulturę") o wspólnictwo w porwaniu i zamordowaniu Bohdana Piaseckiego, gdzie domagał się wszczęcia przeciwko wszystkim wymienionym grupom czynności śledczych”. Ten donos świadczy, jak wielkie emocje towarzyszyły pasjom badawczym Lipskiego.
O tym, iż książka Lipskiego o „Falandze” była przedmiotem rozgrywek między dwiema komunistycznymi bandami, możemy z łatwością dowiedzieć się z relacji Jedlińskiego. „W ostatecznym rachunku książka Lipskiego nie zaszkodziła Klubowi. Raczej wprost przeciwnie” – konkluduje autor.
Dochodzimy tu do zasadniczej dla oceny postaci Lipskiego sprawy działalności Klubu Krzywego Koła i bliskich związków bohatera z ideowymi trockistami. Przywołam na początek cytat z panegiryku Magdaleny Grochowskiej, zamieszczonego w „Gazecie Wyborczej” pt. „Jan Józef Lipski, ambasador marzeń”. Czytamy tam m.in.:
„Barbara Toruńczyk, studentka pierwszego roku socjologii, czeka na Jana Józefa w kawiarni Na Rozdrożu. Jesień 1964 r. Karol Modzelewski i Jacek Kuroń napisali właśnie broszurę znaną potem jako "List otwarty do członków PZPR". To nie robotnicy rządzą państwem, tylko komunistyczna biurokracja, stwierdzali; system jest sprzeczny z doktryną marksizmu. Jan Józef ma teraz przekazać kopię "Listu" Barbarze - na przechowanie. Idzie prężnym krokiem; kurtka przypomina harcerską albo powstańczą; siwy, ale twarz młodzieńcza; w ręku niesie zawinięte w papier narcyzy. Szarmancko wręcza je dziewczynie. W papierze ukrył kopię "Listu". Barbara należy do kręgu Adama Michnika, zwanego później grupą komandosów. Czytają archiwalne numery "Po prostu", dyskutują o książkach Kołakowskiego, Róży Luksemburg, Miłosza, Trockiego. Chcą przywrócić swobody Października. Lipski darzy ich przyjaźnią”.
Na marginesie zarzutu Pani Bochwic, iż nie godzi się łączyć warsztatu historyka „z przypisywaniem Lipskiemu poglądów zaczerpniętych ze wspomnień 15,5-letniej w chwili zamknięcia Klubu Krzywego Koła Barbary Toruńczyk” i pytaniem Pani Bochwic – „Czy naprawdę Autor uważa, że można ten pogląd przypisać Lipskiemu? Poglądy młodziutkiej wtedy „komandoski”, ze środowiska przedwojennych komunistów z KPP, przypisać synowi warszawskiej inteligencji, walczącemu w pułku „Baszta” o Polskę powstańcowi warszawskiemu, żołnierzowi AK, owszem, socjaliście? – pozwolę sobie zauważyć, że ta powstańcza karta żołnierza AK została zapisana, gdy szacowny socjalista miał niewiele więcej lat, jak owa „komandoska”. Nigdzie też nie przypisywałem Lipskiemu jakichkolwiek poglądów, na podstawie oświadczeń 15-letniej panny.
Czym natomiast był ów „List otwarty” Kuronia i Modzelewskiego – traktowany w III RP jako heroiczny akt opozycji wobec systemu komunistycznego, można zrozumieć po kilku zdaniach cytatów tego dzieła:
„System biurokratyczny budzi uzasadniony sprzeciw i nienawiść mas: jednocześnie utożsamia się on z socjalizmem, tłumi bezwzględnie wszelką lewicową opozycję, a tym samym stwarza ideologii prawicowej warunki do rozprzestrzenia się w masach: ludzie szukają ideowych symboli, które by wyraziły ich sprzeciw wobec systemu wyzysku i dyktatury, a w braku opozycji lewicowej wyrażającej ich istotne interesy, znajdują stare symbole tradycyjnej prawicy. […] Jedyną skuteczną drogą zwalczania tradycyjnej prawicy nie jest zatem obrona dyktatury biurokratycznej, lecz jej konsekwentne zwalczanie i demaskowanie z lewicowych pozycji. Program klasy robotniczej nie posługuje się mglistymi symbolami, lecz realiami społecznymi: w swej krytyce i radykalizmie swych postulatów program ten dystansuje wszelkie frazesy nacjonalistyczne i klerykalne, zwraca się przeciw samej istocie dyktatury biurokratycznej i odpowiada interesom mas.” itd...
Oszczędzę czytelnikom tego bełkotu.
Ważne jest, że ów list był wprost wzorcowym przykładem ideologii trockistowskiej i postulował m.in. oddanie realnej władzy uzbrojonym rzeszom robotników. Ważne jest również, że trockista Kuroń związany był wtedy z „Żydami" czyli „puławianami", którzy „Chamów" - „ natolińczyków " uważali za biurokratyczną burżuazję partyjną skłonną do prawicowości. Ważne jest, że w roku 1957 roku Karol Modzelewski nawiązał kontakt z emisariuszem IV Międzynarodówki i przeprowadził z nim wstępne rozmowy na temat współpracy. Podczas pobytu we Włoszech w latach 1961-1962 Modzelewski spotkał się już bezpośrednio z sekretarzem IV Międzynarodówki, Livio Maitanim i od tego czasu datują się stałe kontakty trockistów z przedstawicielami grupy, która zyskała później miano „komandosów”.
Ważne jest także, ( o czym przypomina Łysiak) że gdy szesnastoletni Adam Michnik zakładał w roku 1962 (dzięki pomocy Lipskiego i pod patronatem członka KC PZPR, A. Schaffa- czołowego ideologa komunizmu) młodzieżowy klub dyskusyjny, mający związek z IV Międzynarodówką Komunistyczną - Kuroń i Modzelewski byli już dawno pełnoletni i należeli do partii, którą kilka lat wcześniej targały rozgrywki międzyfrakcyjne, wzajemna wrogość „Chamów" i „Żydów".
Blisko 40 lat później, Jacek Kuroń w opisie lat 50-tych nadal używał języka bliskiego frazeologii trockistowskiej. W artykule „Jak upadł realny socjalizm”, (Gazeta Wyborcza nr 152 z dnia 1-2 lipca 2000) Kuroń pisał:
„W bloku sowieckim demaskowanie terroru przez elity władzy i różne działania modernizacyjne sprawiły, że w społeczeństwie - a także w aktywie partyjnym - gwałtownie nasiliły się żądania poprawy warunków życia i ograniczenia cenzury oraz różne wystąpienia wolnościowe. Stało się tak zwłaszcza w Polsce, gdzie - obok silnej w społeczeństwie tradycji antyhitlerowskiego ruchu oporu - działały kadry przedwojennego ruchu komunistycznego. Ludzie tej formacji mieli szczególne doświadczenie historyczne - KPP została w latach 30. rozbita przez Sowietów, jej działacze trafili do łagrów, a ci, którzy je przeżyli, zachowali pamięć pomordowanych kolegów. Okupacyjny i powojenny ruch komunistyczny - Polską Partię Robotniczą - wytrzebiono w ramach walki z prawicowonacjonalistycznym odchyleniem. W rezultacie w Polsce w połowie lat 50. zrodził się wyjątkowo silny ruch wolnościowy pod przewodnictwem kadr PZPR i ZMP.”
Czy nie należy się zastanowić – jakie to przesłanki sprawiły, iż Jan Józef Lipski „darzył przyjaźnią” młodych „komandosów”, wspierał ich i edukował? Co sprawiło, że ta właśnie grupa ideowych trockistów znalazła się pod opieką Lipskiego?
To, iż później Kuroń, Michnik (a tym bardziej sam Lipski) nie przyznawali się do związków z trockizmem i stroili w szaty socjaldemokratów i liberałów - nie ma najmniejszego znaczenia, wobec wymowy faktów.
Ponieważ tekst odpowiedzi rozrasta się do niebezpiecznie niestrawnych rozmiarów, zakończę na tym część pierwszą, obiecując kontynuować refleksje. Jest to o tyle konieczne, że do omówienia pozostała działalność Lipskiego w Klubie Krzywego Koła – owym „mateczniku” lewicowych dysydentów, powołanym i sterowanym przez partię komunistyczną. Wbrew temu bowiem, co twierdzi Pani Bochwic, nie sposób wykazać żadnych znaczących różnic w funkcjonowaniu tego forum w latach 50-tych. Nigdy też – na przestrzeni blisko 30 lat KKK nie „wymknął” się spod kontroli bezpieki, a jego twórcy i uczestnicy odegrali główne role w spektaklu zwanym „transformacją ustrojową”.
Obiecuję zatem kontynuację rozważań dotyczących J.J. Lipskiego i choć jednoosobowy „byt zbiorowy”, jakim jest Ścios musi poświęcić trochę czasu innym, niż snucie teorii spiskowych zajęciom – powrócę wkrótce do tego ważnego tematu.
Źródła:
Tomasz Szczepański - „Między konspiracją a sektą. Lewackie ugrupowania opozycji politycznej w PRL o mniejszościach narodowych (1980-1989)
http://www.glaukopis.pl/pdf/czytelnia-1-5.pdf
Waldemar Łysiak - Rzeczpospolita kłamców. Salon.
http://www.polonica.net/rzeczpospolita_klamcow_2.htm
J.Kossecki - „Geografia opozycji politycznej w Polsce w latach 1976-1981”.
http://www.marxists.org/polski/trocki/index.htm
J. J. Lipski, Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy (uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków) [w:] Tunika Nessosa. Szkice o literaturze i nacjonalizmie, Warszawa 1992, s. 139-164.
"Nowe Kryteria", nr 1/2008. -Tomasz Stefanek - Dlaczego polityka historyczna?
http://niniwa2.cba.pl/jan_jozef_ambasador_marzen.htm
Witold Jedlicki - Klub Krzywego Koła, Instytut Literacki, Paryż 1963
Pierwszorzędny tekst.
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze
OdpowiedzUsuńByloby dobrze napisac cos o wizycie Adama Michnika w Moskwie.
Mysle ze Pan jest w stanie dotrzec do dokumentow. To dopiero bylby szok dla jego wielbicieli i jednoczesnie obnazylby do konca oblude KOR-u.
Pozdrawiam
Panie Aleksandrze !
OdpowiedzUsuńZasadniczo się zgadzam. Ale sugeruję dodać że w sprawach gospodarczych to środowisko odeszło od trockistowskiej ortodoksji. Nie ma nic w "Gazecie Wyborczej" o tym że fabrykami maja rządzić komitety robotnicze.
I jak Pan fragment ze mnie mnie "na żywca" przepisał to sugerowałbym to zaznaczyć w tekście, np. cudzysłowem i odnośnikiem.
Pozdrawiam -
Tomasz Szczepański