Wygląda na to, że jedyną powinnością Antoniego Podolskiego było jak najszybsze uchwalenie nowelizacji ustawy o zarządzaniu kryzysowym, oraz budowa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Z obu zadań wiceminister spraw wewnętrznych i administracji wywiązał się celująco. Odszedł z ministerstwa w momencie, gdy rozpoczęto prace nad rozporządzeniami do ustawy, a jej wejście w życie nadawało dyrektorowi RCB szerokie, specjalne uprawnienia. „Nie doszukiwałbym się tutaj żadnej sensacji. Jest to zakończenie pewnego etapu mojej pracy" – powiedział sam Podolski, pytany o powody dymisji.
Zapisy nowelizacji ustawy, którą w błyskawicznym tempie 6 miesięcy przeforsował obecny rząd, były już przedmiotem krytyki wielu środowisk. Zarzucano jej nadmierne eksponowanie roli ABW i udzielenie tej służbie uprawnień do inwigilacji przedsiębiorstw. Na podstawie nowych przepisów ABW uzyskała niekontrolowany dostęp do dokumentów i informacji w firmach zarządzających tzw. infrastrukturą krytyczną (energetyka, wodociągi, transport i komunikacja, teleinformatyka) oraz możliwość wpływu na obsadę stanowisk pełnomocnika ds. kontaktów z ABW. Wszystko to, pod hasłem zagrożenia terroryzmem, bo według słów Marka Biernackiego „Polska jest w stanie wojny z terroryzmem”.
Dokładna lektura tekstu ustawy skłania do podejrzeń, że zasadniczym celem jej uchwalenia było wyposażenie służby pana Bondaryka w nowy, potężny instrument nadzoru nad przedsiębiorcami. I choć nominalnie zapisy nowelizacji wzmacniają rolę dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa – którym do dziś był Podolski – faktycznie wiodącą pozycję w kwestiach związanych ze „zwalczaniem terroryzmu” przyznają szefowi ABW.
Realna władza tej służby ujawnia się na przykładzie, jakim posłużył się Paweł Soloch – doradca prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, w wywiadzie dla pisma „Polska Zbrojna”. Soloch zauważył, że na listę tzw. obiektów infrastruktury krytycznej może zostać wpisana niemal każda, dowolnie wytypowana firma. Nowelizacja nie przewiduje bowiem trybu odwoławczego, tak więc właściciel obiektu nie ma żadnego wpływu na to, że znalazł się na takiej liście. „ Po jakimś czasie – twierdził Soloch - do tego zakładu zgłasza się ktoś z ABW i mówi: „Potrzebny jest tutaj człowiek do kontaktów z nami” ( tak bowiem przewiduje ustawa) „No dobrze to wyznaczamy kogoś”, mówi dyrektor. „A ma dopuszczenie do informacji tajnych?”, pyta ABW. „Bo jak nie ma, to my mamy człowieka, który by się do tej roli nadawał”. Tym samym - rozwiązania przyjęte w noweli ustawy mogą doprowadzić do tego, że ABW będzie miała w firmach swoich oficjalnych rezydentów, wpływających na decyzje finansowe i personalne.
Warto dodać, że gdyby nawet firma chciała do kontaktów z ABW wyznaczyć swojego człowieka, to ostateczną decyzję o przyznaniu certyfikatu bezpieczeństwa wydaje Agencja, ona zatem decyduje o tym, kto będzie udzielał jej informacji.
W ustawie zamieszczono następujący zapis: „Organy administracji publicznej, posiadacze samoistni i zależni obiektów, instalacji lub urządzeń infrastruktury krytycznej są obowiązani niezwłocznie przekazywać Szefowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszelkie, będące w ich posiadaniu, informacje dotyczące zagrożeń o charakterze terrorystycznym dla tej infrastruktury krytycznej, w tym zagrożeń dla funkcjonowania systemów i sieci energetycznych, wodnokanalizacyjnych, ciepłowniczych oraz teleinformatycznych istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, a także działań, które mogą prowadzić do zagrożenia życia lub zdrowia ludzi, mienia w znacznych rozmiarach, dziedzictwa narodowego lub środowiska”.
Ponieważ żadne przepisy nie definiują czym jest „zagrożenie o charakterze terrorystycznym”, nieprecyzyjność tych zapisów wprost implikuje interpretację rozszerzającą i skłania do arbitralności. Taka broń w rękach służby, na której czele stoi człowiek uwikłany w trefne, biznesowe układy musi budzić uzasadniony niepokój.
Dał temu wyraz prezydent RP, podpisując w dniu 6 sierpnia br. ustawę o zmianie ustawy o zarządzaniu kryzysowym, ale jednocześnie kierując do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie jej zgodności z Konstytucją.
Twórcą i gorliwym rzecznikiem problematycznej ustawy był Antoni Podolski. Polemika, jaką Podolski podjął z Pawłem Solochem na łamach „Polski Zbrojnej” i inne, liczne wystąpienia wiceministra dowodzą, że był głęboko zaangażowany w proces tworzenia nowelizacji i przekonany o celowości jej zapisów.
Tym mocniej, musi zastanawiać dzisiejsza, nagła decyzja o rezygnacji ze stanowiska ministerialnego. Podejmują ją człowiek, który dzięki uchwaleniu nowelizacji zyskał potencjalne, szerokie uprawnienia nadzoru nad wykonywaniem ustawy. Zakładam również, że będąc jej autorem byłby zainteresowany wprowadzaniem ustawy w życie i przygotowywaniem szczegółowych rozporządzeń.
Jawią się zatem dwie możliwości: albo Podolski ma świadomość, że jego kompetencje dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa są fikcją, stworzoną na potrzeby legalizacji specuprawnień szefa ABW i nie chce dalej firmować swoim nazwiskiem przedsięwzięć środowiska wspierającego Bondaryka, albo został powołany na dotychczasowe stanowisko jedynie w celu przeforsowania ustawy o zarządzaniu kryzysowym i jako człowiek jednej misji odchodzi na „zasłużony odpoczynek”.
W obu przypadkach – jego dymisja może dowodzić, że uchwalenie tej właśnie, konkretnej ustawy było projektem niezwykle ważnym w planach obecnego rządu, a jej przeznaczenie jest zupełnie inne, niż wskazują oficjalne deklaracje.
http://fakty.interia.pl/polska/news/antoni-podolski-odchodzi-z-mswia,1356451,3
http://rcb.gov.pl/infrastruktura/
http://rcb.gov.pl/komunikaty/?a=166
http://www.rp.pl/artykul/16,352145_Prezydent__zarzadzanie_kryzysowe_do_TK.html
http://rcb.gov.pl/upload/binaries/zam_publ_pdf/ust_zm_us_zarz_kryzys.pdf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz