Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

wtorek, 16 września 2008

POLITYCZNA AGENTURA WPŁYWU (3) –TRANSFORMACJA STEROWANA

„Utworzenie „Solidarności” i początkowy okres jej działania jako związek zawodowy, może być odczytywane jako eksperymentalna, pierwsza faza polskiej „odnowy”. Mianowanie Jaruzelskiego, wprowadzenie stanu wojennego, oraz zawieszenie „Solidarności”, stanowi drugą fazę, przeznaczoną na wprowadzenie tego ruchu pod ścisłą kontrolę oraz zapewnienie stanu politycznej konsolidacji. W trzeciej fazie można oczekiwać [pisane w 1984 r.], że zostanie uformowany rząd koalicyjny, skupiający przedstawicieli partii komunistycznej, reprezentantów reaktywowanej „Solidarności”, oraz Kościoła. W tym rządzie mogłoby się znaleźć również kilku tak zwanych „liberałów”. Tego rodzaju rząd, w nowym stylu we Wschodniej Europie, byłby odpowiednio wyposażony i przygotowany do rozwijania strategii komunistycznej, poprzez prowadzenie kampanii na rzecz rozbrojenia, na rzecz „stref bezatomowych” w Europie, być może nawet w sprawie powrotu do Planu Rapackiego, ale przede wszystkim za rozwiązaniem NATO i Układu Warszawskiego, aż po ostateczne ustanowienie neutralnej, socjalistycznej Europy. „ – tak w roku 1984 Anatolij Golicyn przewidział rozwój sytuacji w Bloku Wschodnim i polski „okrągły stół”.

Wiemy, że przewidział bezbłędnie. Przygotowania komunistów do transformacji ustrojowej rozpoczęły się już w latach 70 – tych i były od początku prowadzone i kontrolowane, w ramach długofalowej polityki strategicznej Bloku. Ta ogromna operacja, nadzorowana przez moskiewskich strategów, nabrała przyśpieszenia w drugiej połowie lat 80-tych, a Polska stała się jej swoistym „poligonem doświadczalnym”.

W skali międzynarodowej, strategiczne cele, stojące za utworzeniem „Solidarności”, są zbliżone do tych z czasów „Praskiej Wiosny”. W skrócie, miały one na celu oszukać zachodnie rządy, polityków i ogół opinii publicznej, co do rzeczywistej natury współczesnego komunizmu w Polsce, zgodnie z taktyką osłabiania i wzorcowego ewoluowania dezinformacji. Mówiąc bardziej konkretnie, intencją było wykorzystanie „Solidarności” do propagowania wspólnych działań z wolnymi związkami zawodowymi, socjaldemokratami, katolikami oraz innymi grupami religijnymi, dla dalszego wspierania celów strategii komunistycznej” – pisał Golicyn.

Stan wojenny w Polsce posłużył (poza zastraszeniem społeczeństwa i przejęciem kontroli nad „Solidarnością”) do przeprowadzenia gigantycznej operacji finansowej, polegającej na zagarnięciu zasobów majątkowych obywateli polskich, zgromadzonych na tzw. kontach dewizowych, a wówczas – po wprowadzeniu stanu wojennego – zamrożonych. Jednocześnie polskie służby wywiadowcze, zaczęły transfer środków z Polski, posługując się strukturą firm, powoływanych i kontrolowanych przez bezpiekę. Środki te użyto następnie do wielkich operacji finansowych, m.in. FOZZ, przy czym ta spektakularna sprawa nie była jedynym sposobem na „pranie pieniędzy”. W operacjach tych, polskie służby ściśle współpracowały ze STASI i dowody tej współpracy znajdują się w niemieckich archiwach.

W okresie lat 80 -tych trwały już intensywne przygotowania do transformacji systemu w Polsce. Jednym z najważniejszych elementów tej strategii, było „zagospodarowanie” przez ludzi służb majątku, pochodzącego z nielegalnych operacji i zawłaszczenia mienia obywateli polskich. Dlatego właśnie, w okresie lat 1984 – 1989 mamy do czynienia z intensyfikacją działań PRL- owskiego wywiadu na Zachodzie i powoływaniem szeregu spółek z udziałem kapitału zachodniego oraz ekspansją polskich firm handlu zagranicznego na rynki europejskie. Majątek ten, miał następnie posłużyć do zbudowania nowych struktur gospodarki kapitalistycznej – firm, banków, instytucji finansowych, kontrolowanych przez ludzi bezpieki i komunistycznej nomenklatury.

Dekompozycja systemu komunistycznego i przepoczwarzanie go w państwo funkcjonujące w systemie wolnej gospodarki, wymagało zabezpieczenia interesów dotychczasowych właścicieli PRL-u. Rok 1989 był najwyraźniej, w ocenie moskiewskich decydentów optymalną datą, by rozpocząć trzecią fazę „transformacji”.

Od samego jej początku, mechanizmy gospodarcze zmian zachodzących w Polsce, były pod ścisłą kontrolą służb specjalnych. Środki transferowane wcześniej na Zachód, powracały do kraju w formie inwestycji, realizowanych przez rzekomo zagraniczne przedsiębiorstwa, powoływane i nadzorowane przez wywiad. Natychmiast utworzono system bankowy, w całości zarządzany przez komunistyczną nomenklaturę. Ponad 90% banków znalazło się pod bezpośrednią kontrolą ludzi PRL-u. Tzw. Związek Banków Polskich, nadzorowany przez komunistycznego ministra finansów Mariana Krzaka zadbał o zbudowanie całego szkolnictwa bankowego (Katowicka Szkoła Bankowa, Warszawska Szkoła Bankowa) by zapewnić sobie wpływ na przyszłe kadry. Wielu funkcjonariuszy KC tuż przed rozwiązaniem PZPR nagle zostało skierowanych do pracy w NBP i wkrótce, po odbyciu „odpowiedniego”' stażu mogło rozpocząć indywidualne kariery w bankowości.

Czynione były również przymiarki, wmontowania w system polskiej gospodarki przedsięwzięć służących interesom sowieckich służb. Środowisko sterujące prezydentem Wałęsą, podjęło nieudaną na szczęście, próbę powoływania spółek polsko- rosyjskich, na terenie baz wojsk radzieckich, przy czym zapis na ten temat w umowie międzynarodowej, pozbawiałby stronę polską jakiejkolwiek możliwości kontroli działalności tych spółek.

Pamiętamy też ówczesny „wysyp” polskich milionerów – których majątki powstawały z dnia na dzień, przy pomocy finansowych manipulacji, nadzorowanych przez służby. Historia dwóch nieznanych nikomu muzyków, którzy stali się nagle „rekinami” finansowymi, świadczy, że komunistyczne służby przygotowały odpowiednie „słupy”, by móc wyprowadzić z polskiej gospodarki dowolnej wysokości środki.

Wszędzie tam, gdzie mieliśmy do czynienia z rewelacyjnie szybkim pomnożeniem kapitału lub z wielkim sukcesem organizacyjnym - w tle zazwyczaj kryli się ludzie dawnej nomenklatury i służb specjalnych. Ich powiązania i znajomości, dostęp do trudno osiągalnych informacji, umiejętności działania na granicy prawa i poza nim, zdolność do infiltracji instytucji stanowiących infrastrukturę dla działalności gospodarczej, to atuty, które były wykorzystywane w początkach lat 90-tych.

Układ, jaki wytworzył się wówczas, stwarzał dwa zasadnicze zagrożenia: wywierał destrukcyjny wpływ na przebieg podstawowych procesów gospodarczych i politycznych w kraju oraz powodował podatność na wpływy państw obcych - wraz z groźbą wykorzystywania go jako zaplecza dla realizacji obcych interesów.

Tak, jak plagą początków polskiej „transformacji”, było wszechobecne uwłaszczanie komunistycznej nomenklatury na majątku narodowym i sterowanie rzekomo wolnymi procesami gospodarczymi, tak w sferze życia politycznego, wpływy służb specjalnych wyznaczały zakres partyjnego pluralizmu. Jedne środowiska, jak np. „Solidarności Walczącej” jeszcze za czasów rządów Mazowieckiego, były przedmiotem bezpieczniackich represji i inwigilacji, innym zaś pozwalano na rozwijanie działalności lub wręcz ją finansowano.

Istotnym instrumentem „regulacji” były oczywiście pieniądze, dlatego nie może dziwić, że słynne ART.-B opłacało kampanię wyborczą Lecha Wałęsy i wyłożyło milion dolarów na kampanię Mazowieckiego. Inny „dobroczyńca”, szef „Universalu” Dariusz Przywieczerski dał 120 mln zł dał na kampanię Wałęsy, 200 mln zł przekazał na Unię Demokratyczną, a 100 milionów na Kongres Liberalno Demokratyczny.

Ponieważ cały proces polskiej transformacji, był ściśle sterowany i kontrolowany, nie mogło się zdarzyć, by tak istotna dziedzina, jak działalność partii politycznych była obszarem wolnej gry.

W tym miejscu pojawia się pytanie u udział agentury wpływu na proces powoływania nowych partii i środowisk politycznych. Pytanie jak najbardziej zasadne, gdyż agentura wpływu jest strukturą ściśle powiązaną z polityką państwa, kontrolując ją za pośrednictwem aparatu i metod klasycznego wywiadu. Przy budowie agentury wybiera się na początku ugrupowanie, reprezentujące określoną opcję polityczną, które najłatwiej może być nośnikiem wspólnego programu, a w dłuższej perspektywie jest w stanie zabezpieczyć własne interesy polityczne. Przez polityczne i materialne wsparcie doprowadza się następnie do rozbudowy obserwowanego ugrupowania i jego bazy, osłabiając jednocześnie konkurencyjne grupy polityczne i wprowadza się "swoich" ludzi w elity rządzące.

Bez wątpienia, z takim procesem mieliśmy do czynienia w początkach lat 90 –tych.

Z punktu widzenia interesów obcych państw lub grup, które chcą kontrolować politykę danego państwa, korzystniejsze jest powołanie nowej partii, niż korzystanie z już istniejących.

Zasadnicza korzyść, polega oczywiście na możliwości umieszczenia w nowej strukturze swoich agentów wpływu, w charakterze założycieli nowej partii. Nie ma również potrzeby „przewerbowania” starych członków partii, skoro można budować jej skład, wykorzystując ludzi sprawdzonych i świadomych celów działania.

W moim przekonaniu, z klasycznym wprost przykładem „sterowanej demokracji”, mieliśmy do czynienia w przypadku powołania partii, z której wywodzą się politycy obecnego rządu.

Przykład ten, będę chciał wskazać w kolejnym wpisie, na temat politycznej agentury wpływu.

Źródła:

Anatolij Golicyn – „Nowe kłamstwa w miejsce starych, komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji.” Biblioteka Służby Kontrwywiadu Wojskowego .Warszawa 2007r. str..491

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz