„Dla ogółu badaczy dziejów najnowszych staje się coraz bardziej oczywiste, że w okresie Polski Ludowej władze komunistyczne, zwłaszcza poprzez swoje „zbrojne ramię” w postaci aparatu bezpieczeństwa, starały się kontrolować praktycznie każdą sferę życia publicznego. W tym względzie nie było na ogół wyjątków. Wydaje się, iż na indeksie dziedzin politycznie niepewnych i podejrzanych wysokie miejsce piastowała nauka, ale nie taka czy inna jej gałąź, a nauka sama w sobie. Panowanie nad życiem naukowym dawało komunistom poczucie kontroli umysłów.”
Tak pisał Sławomir Cenckiewicz w opracowaniu „Nauka pod lupą. Środowisko historyków w opiniach Służby Bezpieczeństwa przełom lat 60-tych i 70-tych” – zamieszczonym w Glaukopis nr.2-3 2005. Artykuł był rozszerzoną wersją referatu wygłoszonego w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, w listopadzie 2003r.
Pod szczególnym nadzorem aparatu bezpieczeństwa, co dziwić nie mogło, znajdowało się środowisko historyków. Jak pisze Cenckiewicz:
„Zazwyczaj ci z historyków, którzy zasłużyli sobie na specjalne zainteresowanie ze strony SB, zakwalifikowani zostali jako osoby prowadzące „działalność antysocjalistyczną”. Innymi słowy nie tyle rozpracowywano ich ze względu na aktywność i profesję naukową (np. na polu dziejów najnowszych), lecz z uwagi na ich zaangażowanie po stronie „grup antysocjalistycznych” (…) Niemniej jednak przez to, iż pracowali oni w konkretnych placówkach naukowo-badawczych, ściągali tym samym uwagę SB na całe środowisko zawodowe, w którym się, na co dzień obracali.”
W dalszej części tego arcyciekawego opracowania Cenckiewicz wskazuje, w jaki sposób władza ludowa zabiegała o czystość ideologiczną nauk historycznych. Wobec instytucji zajmujących się historią prowadzono zakrojone na szeroką skalę działania operacyjne. W grudniu 1970 r., wszczęto tzw. sprawy obiektowe: „Hanza” (założoną na Polskie Towarzystwo Historyczne), „Akademia” (na Polską Akademię Nauk) i „Kooperanci” (na Biuro Współpracy Naukowej z Zagranicą PAN). W ramach tych operacji interesowano się historykami – członkami PAN oraz Instytutem Historii PAN. Cenckiewicz przytacza przykład Bronisława Geremka, wówczas docenta zatrudnionego w IH PAN na początku lat siedemdziesiątych, którego od 28 marca 1979 r. rozpracowywano w ramach sprawy operacyjnego rozpracowania kryptonim „Lis”.
”Powodem wszczęcia sprawy operacyjnego rozpracowania było zbliżenie Geremka do środowiska „Graczy” (działaczy Komitetu Obrony Robotników) oraz jego zaangażowanie w działalność Towarzystwa Kursów Naukowych (związki z Jerzym Jedlickim i Tadeuszem Kowalikiem). Dla wychowanych na Moczarze funkcjonariuszy SB, którzy „opiekowali” się „Lisem” (m.in. Waldemar Grudniewski i Bogdan Bogaczyk) TKN był po prostu kolejnym fragmentem w „rewizjonistyczno-syjonistycznym” życiorysie Geremka. Tego obrazu nie były w stanie zmienić ani odnotowywane skrzętnie wypowiedzi figuranta „Lisa” o tym na przykład, że „pragnie [on] rzeczywistego socjalizmu”, a „zmian w Polsce można obecnie dokonać tylko w ramach systemu socjalistycznego”, ani też podejmowane przez niego próby pozyskania dla TKN tak zasłużonej dla komunistów w fałszowaniu dziejów Polski Podziemnej Marii Turlejskiej, którą Geremek uznał za „znawczynię problematyki NSZ” szczególnie predestynowaną do omówienia tej tematyki w czasie spotkań kursowych.”
W uzasadnieniu wszczęcia sprawy obiektowej kryptonim „Hanza”, założonej na Polskie Towarzystwo Historyczne, możemy przeczytać, że „na zebraniach oddziałów i kół PTH „niejednokrotnie (...) miały miejsce wystąpienia z pozycji antysocjalistycznych rehabilitujących lub starających się rehabilitować politykę partii i nurtów politycznych reakcyjnych i burżuazyjnych, a krytykujących w aspekcie procesu historycznego socjalizm i osiągnięcia budownictwa socjalistycznego”.
W związku z tym Departament III MSW postanowił założyć sprawę obiektową „celem zapobiegania wykorzystywania stowarzyszenia dla upowszechniania poglądów niezgodnych z socjalistycznà historiozofią”.
Jeszcze zanim wszczęto sprawę obiektową „Hanza”, - pisze Cenckiewicz - SB odnotowała szereg publicznych wystąpień historyków, które uznawano za „niezgodne z socjalistyczną historiozofią”. „Przykładowo wiosną 1970 r. za przejaw takiej naukowej samowoli uznano referat dwóch studentów IV roku historii Uniwersytetu Warszawskiego – Stanisława Bębenka i Pawła Wieczorkiewicza – zatytułowany „Kształtowanie się aparatu bezpieczeństwa publicznego w świetle pamiętników (1944-1947)” wygłoszony podczas sesji naukowej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jak się okazało, nie był on zgłoszony wcześniej do aprobaty na Uniwersytecie Warszawskim, ani złożony do prezydium sesji przed prezentacją. Warto zacytować w tym miejscu notatkę samego szefa SB w Bydgoszczy płk. H. Zaszkiewicza:
„Treść wymienionego referatu jest tendencyjna, pomija dorobek – wkład funkcjonariuszy SB i MO w dzieło kształtowania się władzy ludowej w Polsce, na który to właśnie temat była zorganizowana sesja naukowa, a nawet ubliża funkcjonariuszom i aparatowi SB i MO tego okresu, co również dostrzegli niektórzy uczestnicy sesji, dając wyraz w swych wypowiedziach podczas dyskusji, że:
- niewłaściwie wykorzystano pamiętniki,
- ujęcie referatu jest jednostronne i nienaukowe, a nawet ubliżające pracownikom MO i SB,
- w referacie występuje niewłaściwy lub całkowity brak uzasadnienia niektórych stwierdzeń, np. porównanie milicji i jej działalności do kowbojów z Zachodu,
– referat w niewłaściwy sposób przedstawił młodszemu pokoleniu wkład funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa w utrwalaniu władzy ludowej,
– referat ten należy nazwać przyczynkiem, a nie referatem.
Ponadto jeden z uczestników zwrócił uwagę, że sam sposób czytania przez referenta Stanisława Bębenka był niewłaściwy, monotonny, podkreślający z drwiącym uśmiechem niektóre zdania np. dotyczące wykształcenia funkcjonariuszy. Zabierający głos w dyskusji współautor wspomnianego opracowania – Paweł Wieczorkiewicz – powiedział m.in., że chcieli uwzględnić fakty kontrowersyjne, a pokazane przez nich elementów negatywnych nie może podważać faktu wkładu aparatu bezpieczeństwa publicznego w utrwalaniu władzy ludowej.”
Na szczególną uwagę zasługują postulaty formułowane przez SB, w „związku z coraz powszechniejszym „przemycaniem w publikacjach, głównie o tematyce historycznej i pamiętnikarskiej, szkodliwych politycznie treści” przez autorów „związanych w przeszłości z obozem prosanacyjnym i prolondyńskim”. SB postulowała:
„- Zabezpieczyć systematyczny dopływ informacji o zamierzeniach wydawniczych wydawnictw regionalnych, w celu wcześniejszego ujawniania pozycji zgłoszonych przez autorów znanych z negatywnego stosunku do PRL i socjalizmu oraz wywodzących się ze środowisk wrogich.
- Zapewnić dopływ informacji o zamierzeniach edytorskich dot. najnowszej historii Polski celem ujawniania i zapobiegania edycji prac zawierających wrogie, bądź szkodliwe politycznie treści.
- Zabezpieczyć dopływ informacji o osobach ze środowisk prosanacyjnych i prolondyńskiego podziemia polityczno-wojskowego, które gromadzą materiały bądź przygotowują do wydania prace historyczne i pamiętnikarskie. Drogą operacyjną uzyskiwać oceny przygotowywanych prac lub zdobywać prace do wglądu przed ich skierowaniem do wydawnictw.
- W ramach operacyjnej kontroli osób i grup ze środowisk twórczych, znanych z wrogiej postawy, zapewnić dopływ informacji o pozycjach pamiętnikarskich, przekazywanych przez autorów-amatorów do oceny profesjonalnym twórcom.
- Pozyskiwać w charakterze konsultantów, krytyków i historyków zajmujących się historią najnowszą, znanych z partyjnej i odpowiedzialnej postawy politycznej, w celu uzyskiwania od nich ocen o pracach budzących uzasadnione wątpliwości.
- Powodować wnikliwą ocenę przygotowywanych do wydania prac, szczególnie opracowanych przez osoby znane z wrogiego stosunku do PRL i socjalizmu oraz wywodzące się ze środowisk wrogich. W uzasadnionych wypadkach informować wydawnictwo o usiłowaniach przemycenia wrogich treści, celem zapobiegania niepożądanym publikacjom.” - Pismo płk. W. Komorowskiego z Wydziału IV Departamentu III MSW do Naczelników Wydziału III KWMO, KMMO, KSMO, Warszawa, 20 marca 1973 r., k. 114-115.
Upłynęło ponad 30 lat, od czasu, gdy komunistyczna bezpieka postulowała „wnikliwą ocenę przygotowywanych do wydania prac, szczególnie opracowanych przez osoby znane z wrogiego stosunku do PRL i socjalizmu oraz wywodzące się ze środowisk wrogich.”
Przed kilkoma miesiącami mieliśmy okazję przeczytać takie oto słowa, skierowane przeciwko publikacji historyków IPN-u . „ Trudno pojąć intencje instytucji i ludzi, którzy podejmują obecnie kampanie oskarżeń i zniesławień wobec Lecha Wałesy. Instytucja, która miała służyć narodowej pamięci, zamierza teraz podjąć działanie niszczące te pamięć : archiwa komunistycznych służb bezpieczeństwa maja stać się instrumentem przekreślenia wizerunku i autorytetu robotniczego przywódcy "Solidarności".
Komuniści zdawali sobie sprawę, jak groźną dla ich systemu zakłamania może być prawda historyczna. Dlatego, przez cały okres PRL-u, pracę historyka oceniał esbek, a ideologia stanowiła jedyną miarę historycznej poprawności. Bez „działań operacyjnych”, „spraw obiektowych”, inwigilacji, zastraszaniu i pozbawianiu pracy – system kłamstwa nie mógł funkcjonować. ONI o tym nie zapomnieli.
Pisał Norwid w szkicu „Znicestwienie narodu, II” :„fałszujący historię ze złą intencją mają tę piękną stronę, iż świadczą o dwóch prawdach [...] oni wierzą, iż historia jest siłą, i oni wiedzą, że historię nie tylko stanowią wiarogodne zbiorowiska nagich faktów, ale i pojęcia, jakie naród o własnej wyrabia historii.
Źródła:
http://www.glaukopis.pl/index.php?menu_id=3&id=10
http://bi.gazeta.pl/im/9/5235/m5235689.pdf
http://www.wprost.pl/ar/138736/Oswiadczenie-Slawomira-Cenckiewicza/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz