„Kadra ABW to w większości absolwenci elitarnych kierunków studiów, posiadający wysokie kwalifikacje zawodowe oraz wyróżniający się odpowiednimi standardami etycznymi do realizowania istotnych dla bezpieczeństwa państwa zadań. Cechuje nas ponadto silny patriotyzm i szacunek dla historii narodu.” – napisali o sobie funkcjonariusze ABW na stronie internetowej. To stwierdzenia życzeniowe i zdecydowanie na wyrost.
Od chwili objęcia władzy przez obecny rząd, nie słychać o żadnych, znaczących sukcesach ABW. Chyba, że do sukcesów zaliczymy finałową akcję w kombinacji operacyjnej przeciwko Sumlińskiemu, Bączkowi i Pietrzakowi, gdy mało rozgarnięte panienki w uniformach ABW leczyły swoje kompleksy w walce z dziennikarzami telewizyjnymi. Aktywność tej służby można ocenić choćby na podstawie jej strony internetowej, gdzie bodaj 90% komunikatów to oświadczenia dotyczące zarzutów prasowych i związane z obroną „dobrego imienia” szefów ABW.
A jest czego bronić. Panowie Bondaryk, Mąka, czy Skorża to ludzie o długiej przeszłości w służbach, nie zawsze świetlanej. O Bondaryku pisałem szczegółowo w tekście GŁÓWNY ARCHIWISTA III RP. Zdzisław Skrorża to były, radomski esbek, znajomy Edwarda Mazura, przy czym ich znajomość sięga jeszcze czasów PRL-owskich, kiedy to pierwszy z nich pełnił funkcję oficera SB, drugi z tą służbą współpracował. Podstawową kwalifikacją Skorży wydaje się być jego długoletnia znajomość z Waldemarem Pawlakiem, z którego rekomendacji były esbek trafił do ABW.
Jacek Mąka to zaufany człowiek Andrzeja Barcikowskiego, a służbę rozpoczynał w białostockiej delegaturze UOP, pod bezpośrednim kierownictwem Bondaryka Z polecenia tzw. lewicy, czyli z lekka ucywilizowanych komunistów, wspólnie z Barcikowskim, doprowadzili w roku 2002 do zniszczenia UOP, zwalniając wówczas ponad 500 funkcjonariuszy, głownie ludzi którzy przyszli do służb po roku 1990. Z racji zastosowanych metod oraz bezprecedensowej skali tych czystek, zyskały one symboliczne miano „Nocy długich noży”.
Wspólną cechą wyżej wymienionych panów jest ich dyspozycyjność wobec „grupy trzymającej władzę”, co czyni z nich użyteczne narzędzia w walce politycznej. Inną, wspólną właściwością jest szczególne wyczulenie panów oficerów na punkcie honoru. Należałoby dodać, że honor pojmują w sposób swoisty, przecząc wszystkiemu i wszystkim, którzy mają czelność formułować jakiekolwiek zarzuty. To poczucie honoru nie obejmuje niestety elementarnego nakazu podania się do dymisji lub choćby do dyspozycji przełożonego, jeśli wobec wyższego oficera pojawiają się poważne, kryminalne zarzuty.
Krzysztof Bondaryk rozpoczął swoje urzędowanie w ABW od pozwu sądowego przeciwko „Rzeczpospolitej” za jej artykuł pt. "Szef ABW i kłopoty jego brata" i kilkoma komunikatami w tej sprawie, zamieszczonymi na stronie ABW. Jacek Mąka, idąc za przykładem szefa również zapowiada, że pozwie redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" i autorów artykułu w którym zamieszczono list Wojciecha Sumlińskiego, gdzie jest m.in. mowa o groźbach Mąki pod adresem dziennikarza.
Obrońcy honoru bez żenady wykorzystują stronę internetową ABW do wybielania swoich życiorysów i korzystają ze środków budżetowych we własnym, zagrożonym interesie i ani im w głowie myśl, że honor oficerski nie zależy od wyroku sądowego, a tym bardziej od prasowych, bełkotliwych „sprostowań”.
Język oświadczenia, jakie w sprawie listu Wojciecha Sumlińskiego wydał Jacek Mąka, przypomina mi jako żywo wyuczone „na blachę” formułki esbeków, zeznających w procesach IPN- owskich. Takie gadki, w najstarszej dzielnicy Warszawy zwykło się nazywać -„mowa trawa, gięsty grzebień”.
"Przypisywane mi w publikacji działania, które rzekomo miałbym podejmować, godzą w wyznawane przeze mnie standardy etosu służby państwowej. Reguły praworządności funkcjonowania służb specjalnych w Polsce oraz poszanowania prawa, były i pozostaną dla mnie wartościami traktowanymi w sposób pryncypialny i nadrzędny" – napisał Mąka.
Najwyraźniej w „standardach etosu” pana podpułkownika mieszczą się groźby pod adresem dziennikarza, gdy ten chce napisać o mieszkaniu bezprawnie przyznanym Mące, nie obejmują jednak nakazu oddania się do dyspozycji premiera wobec tak poważnego zarzutu. Obowiązki wynikające ze służby państwowej nie stoją też na przeszkodzie, gdy pan Mąka odmawia posłom z sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka odpowiedzi na pytania, dotyczące przesławnej akcji ABW, przeciwko Sumlińskiemu , Bączkowi i Pietrzakowi, zasłaniając się „tajemnicą służbową”
Nikomu z obecnych szefów ABW nie przyjdzie też do głowy, że mogą być winni polskiemu społeczeństwu wyjaśnienia okoliczności, w jakich doszło do przeprowadzenia akcji. Ich „silny patriotyzm” i „standardy etosu służby państwowej” nie obejmują jak się zdaje poczucia odpowiedzialności przed własnym społeczeństwem, są za to silnie osadzone w poczuciu lojalności służbowej wobec „grupy trzymającej władzę”.
Nie przypadkiem rząd Tuska, dokonując czystek w służbach specjalnych, tuż po objęciu władzy postawił na stary, sprawdzony „aparat” , wywodzący się z czasów PRL-u i rządów lewicy. Przez lata ludzie tacy jak oficerowie Miodowicz, Bondaryk, Sienkiewicz, Brochwicz, Czempiński i Petelicki i ich przyjaciel Andrzej Olechowski byli aktywnymi, choć mało widocznymi, uczestnikami „życia politycznego” Platformy Obywatelskiej, stanowiąc jej „zaplecze intelektualne” już w 2001 r.
Jednym z głównych zmartwień tego rządu po objęciu władzy, było uczynienie z ABW „zbrojnego ramienia” Platformy. Temu celowi służyła forsowana bardzo mocno przez PO nowelizacja ustawy o ABW i AW, pozwalająca tej służbie na „możliwość rozpoznawania, zapobiegania i wykrywania przestępstw korupcji osób pełniących funkcje publiczne, jeśli te przestępstwa godzą w bezpieczeństwo państwa.” Przedstawiając w grudniu ubiegłego roku, uzasadnienie projektu nowelizacji, Grzegorz Dolniak z PO argumentował, że „uchwalając ustawę o powołaniu CBA, posłowie odebrali ABW możliwość zwalczania korupcji godzącej w bezpieczeństwo państwa. O ile ściganie korupcji, poza CBA, pozostało jedną z ważniejszych kompetencji policji i Straży Granicznej, służb celnych i skarbowych, to ABW została tych uprawnień pozbawiona” - mówił Dolniak.
Chodziło oczywiście o ograniczenie roli i zadań oraz zdublowanie uprawnień „obcej klasowo” służby CBA, by móc wykorzystać ABW do walki przeciwko opozycji i niewygodnym dla władzy środowiskom. Skład szefostwa tej służby i sposób dokonywania czystek potwierdza, że Platforma przeznaczyła dla ABW szczególne funkcje. Można sobie spróbować wyobrazić czy doszłoby do działań przeciwko członkom Komisji Weryfikacyjnej WSI gdyby śledztwo w sprawie pomówień Lichockiego i Tobiasza prowadzone było przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, nie zaś przez ABW. Szyba nowelizacja ustawy w grudniu ubiegłego roku miała dać podstawy prawne również, a może przede wszystkim do tej akcji.
Gdy zapoznać się z przedwyborczym programem Platformy, dotyczącym reform w zakresie służb specjalnych i ocenić późniejsze działania tej formacji wobec ABW, bardzo łatwo dostrzec niekonsekwencję zamiarów w stosunku do czynów. Zainteresowanym polecam lekturę wystąpienia posła Pawła Grasia z 19.05.2007 na konferencji "Bezpieczna Polska w Bezpiecznym Świecie”, gdzie przedstawiono pomysły PO na „reformę służb”. To, co zrobiono później, było ewidentnym dostosowaniem ABW do potrzeb Platformy ( i zaprzeczeniem tez przedwyborczych) i wskazuje, że zarzut o wykorzystywaniu tej służby przeciwko opozycji jest w pełni zasadny.
By dokonać prawidłowej oceny działań ABW w sprawie kombinacji operacyjnej, skierowanej przeciwko Sumlińskiemu i ludziom z Komisji Weryfikacyjnej WSI , nie można ignorować faktu, że mamy do czynienia ze służbą ukierunkowaną politycznie, działającą na zlecenie „grupy trzymającej władzę” – służbą, zarządzaną przez ludzi, na których ciążą niewyjaśnione zarzuty karne, stanowiące zawsze wygodne „argumenty” w rękach politycznych decydentów.
Traktowanie tej służby jako „instytucji rządowej, działającej na rzecz bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej i jej obywateli” byłoby aktem poważnej naiwności. Służby rzadko służą dobru szarych obywateli, za to chętnie spełniają zadania, wyznaczane im przez rządzący układ sił. ABW została specjalnie predestynowana do roli „zbrojnego ramienia” Platformy.
Wbrew werbalnym deklaracjom o „patriotyzmie i szacunku dla historii narodu” służby specjalne III RP tkwią mentalnie w czasach PRL-u i bezpieczeństwo Rzeczpospolitej i obywateli kojarzy się im się zwykle z bezpieczeństwem rządzącego układu. Jedyna w ciągu ostatnich 19 lat, próba budowy nowoczesnej służby, wolnej od obciążeń komunistycznych zasad i życiorysów – czyli powołania Służby Kontrwywiadu Wojskowego, skończyła się z chwilą przejęcia władzy przez ten rząd.
Nie należy się spodziewać, by za rządów Platformy doszło do jakiegokolwiek rozliczenia bezprawnych działań oficerów ABW, by wyciągnięto konsekwencje wobec Bondaryka czy Mąki lub oceniono rzetelnie rolę ABW w inwigilacji dziennikarzy i członków Komisji Weryfikacyjnej WSI. Poczucie bezkarności tych ludzi, oparte na niezbyt mądrym przekonaniu o sile ich politycznych protektorów, świadczy, że tracą kontakt z rzeczywistością i będą konsekwentnie okazywać arogancję wobec prawdy i własnego społeczeństwa. Na takiej formacji ideowej i intelektualnej opierały się wszystkie bezpieczniackie struktury PRL-u, nastawione na służbę w interesie partii komunistycznej i sowieckiego okupanta. Przykłady karier ludzi komunistycznej bezpieki, tak efektywnie kontynuowane w III RP nakazują w wielu działaniach obecnych służb, dopatrywać się inspiracji płynących z takiej właśnie „formacji ideowej”.
Źródła:
http://www.abw.gov.pl/index@option=com_content&task=view&id=29&Itemid=128.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,5541469,Wiceszef_ABW_pozwie_redaktora_naczelnego_i_dziennikarzy.html?skad=rss
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Sejmowa-komisja-zaakceptowala-projekt-noweli-ustawy-o-ABW,wid,9500007,wiadomosc.html?ticaid=16583
http://www.klich.pl/index.php?cmd=more&site=4&id=11
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz