Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 26 marca 2008

TARCZA NAD RURĄ – czyli o ptasich mózgach.

Spytał filozof: "Dlaczego kukułko,

te same słowa powtarzasz wciąż w kółko?"

A ta mu na to odparła: "Głuptasie!

Przecież tu wszyscy mają mózgi ptasie!"

Ten wierszyk Horacego Safrina musieli nieźle zapamiętać władcy Kremla, skoro od wielu miesięcy powtarzają w kółko o zagrożeniu, jakie z instalacji tarczy antyrakietowej ma rzekomo wynikać dla Rosji. Europa słucha, Ameryka słucha , czemu więc niby nasze rodzime ptactwo polityczne nie miałoby wierzyć słowom rosyjskich generałów? Wierzy i to na tyle mocno, że potrafi odśpiewać kremlowskiej kukułce w tonacji jak najbardziej pożądanej.

Nie może, więc dziwić, że do chóru opowiadaczy strasznych bajek, dołączył światowej sławy obrońca pokoju sam Michaił Gorbaczow. Jako człowiek w świecie obyty, o horyzontach szerszych niż otok czapki kagebisty Putina, pan Gorbaczow nie czuje się związany geopolitycznym gorsetem, przeto wyjawia prawdę zaskakującą i groźną , że „tarcza w Polsce uderza w Rosję i Chiny"

http://wiadomosci.onet.pl/1716021,12,item.html

Nie w żaden Iran, którego zajęcie jest przecież możliwe „za pomocą innych środków", a bezpośrednio w Rosję i Chiny. „My tak to rozumiemy" - dodaje ulubieniec europejskiej lewicy.

A ponieważ w Rosji władza od samego Boga pochodzi i władcy Kremla już od czasów Piotra Wielkiego, wspólnym trudem budowali imperialną potęgę, zatem skromne „My" musi oznaczać, że takie zdanie na temat tarczy ma i Putin i Miedwiediew.

Ten ostatni zresztą już dziś orzekł, że „ rozmieszczenie elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach "burzy kruchą równowagę sił i środków w Europie".

http://www.tvn24.pl/0,1543544,wiadomosc.html

Pozazdrościć tylko wypada, patrząc na nasze podwórko, że kremlowskie „batiuszki" tak zgodnym chórem wyśpiewują światu bajki o zagrożeniu tarczą. Pomysł Gorbaczowa, by do „koalicji zagrożonych „ dorzucić Chiny wart jest przyznania mu kolejnej, pokojowej nagrody Nobla. Nie od dziś przecież wiadomo, że najbliższa droga do Państwa Środka wiedzie poprzez Polskę i tylko przysłowiowy rzut kamieniem dzieli nas od Chińskiego Muru. Spojrzenie na mapę nie pozostawia wątpliwości, że wstrętni Amerykańcy chcą instalacją tarczy opleść dwa, miłujące pokój światowe mocarstwa.

Przywołując Chiny, za jednym kłamstwem, sowiecki gensek załatwia dwie ważne sprawy - daje nowy argument przeciwnikom tarczy i (co może ważniejsze) wskazuje, że w tej „wojnie informacyjnej" XXI wieku Rosja i Chiny tworzą jedną koalicję przeciwko reszcie świata.

W roku olimpijskim, gdy wszystkie oczy zwrócone są na Pekin, tylko skończony ignorant pominąłby taki argument. O tym, że nie ma on żadnego uzasadnienia militarnego ani geopolitycznego, pamiętać już nie trzeba, o co z pewnością zadbają rzesze użytecznych operacyjnie idiotów, z kręgów polityki i mediów.

Po co więc, Rosja podnosi w sprawie tarczy taki rwetes i kukułczym śpiewem wykrzykuje o nieistniejących zagrożeniach? Czy generałowie Imperium nie potrafią już rozróżnić niewielkiej antyrakiety, od rakiety z głowicą atomową? Czy w pięknym Królewcu - Kaliningradzie zawiodą rakiety, wycelowane precyzyjnie w dowolne polskie czy czeskie miasteczko? W to raczej trudno uwierzyć, jak i w to, by instalacja tarczy, monitorowana i kontrolowana przez Rosję mogła przyprawiać Putina o ból głowy.

Ciekawą rzecz mówi namaszczony na prezydenta Dmitrij Miedwiediew. W kukułczy śpiew o zagrożeniu tarczą wplata, bowiem sprawę wejścia Ukrainy i Gruzji do NATO podkreślając,

( a jakże), że zagrozi to bezpieczeństwu w Europie. „Żadne państwo nie może być zadowolone z sąsiadów należących do bloku militarnego, do którego same nie należy" - tłumaczy cierpliwie i dodaje, że „Moskwa będzie kontynuować rozmowy z Waszyngtonem na ten temat."

http://www.tvn24.pl/0,1543544,wiadomosc.html

Skoro tak Miedwiediew mówi, to połączenie obu spraw - tarczy w Polsce i Czechach oraz wejścia Ukrainy i Gruzji do NATO musi mieć pewnie głęboki sens. Czyż Ameryce nie będzie łatwiej negocjując „pakiet" roszczeń Moskwy, wybrać te ważniejsze, za cenę rezygnacji z mniej ważnych? Kto zgadnie, co może wybrać Ameryka, mając jeszcze niezłe „przyłożenie" ze strony Chin i głosy jakże użytecznych przyjaciół Putina z Niemiec i Francji?

Nie doceniałby jednak rosyjskiej „dyplomacji" ten, kto sądziłby, że pakiet spraw, jakie Kreml ma do zaoferowania Europie, ogranicza się do rzeczy tak oczywistych.

Priorytetem Rosji na najbliższe kilka lat, nie jest bowiem sprawa „tarczy antyrakietowej". Z jej instalacją na terytorium Czech i Polski od dawna się już pogodzono, choć do ostatniej chwili będziemy świadkami dramatycznych, kukułczych treli. Skoro można na tej sprawie „ugrać" ustępstwa ze strony USA i NATO, byłoby głupotą tego nie wykorzystać.

Uwaga przywódców Kremla jest skupiona na Gazociągu Północnym - tej Wielkiej Rurze, mającej połączyć Rosję z Niemcami. Korzyści, jakie płyną dla Rosji z tej inwestycji, można porównać jedynie do wygranej Stalina w Jałcie pamiętając, że tak w jednym, jak i w drugim wypadku chodziło o uzależnienie Europy od Rosji. Gdy dwóch przyjaciół ze świata służb - płk. Putin i Gerhard Schroeder podpisywało umowę w roku 2005, może nie spodziewano się, że opór państw nadbałtyckich i polskie próby budowy koalicji energetycznej, będą przeszkodą opóźniającą inwestycje.

Dla Rosji Gazociąg Północny ma wagę kilkuset dywizji Armii Czerwonej, gdyż zapewni jej bezpośredni i trwały wpływ na politykę gospodarczą całej Unii Europejskiej, uzależniając ją od dostaw rosyjskiego gazu, a jednocześnie pozwoli na utrzymanie sfery wpływów na Ukrainie i w Polsce.

Zapewne niemniej ważne jest techniczne znaczenie rurociągu, który przy odpowiednim „oprzyrządowaniu" będzie spełniał rolę 1200 kilometrowej, gigantycznej anteny, obejmującej swoim zasięgiem powierzchnię kilku tysięcy kilometrów kwadratowych. Kto chce, niech się domyśla, jak Rosja może wykorzystać takie urządzenie.

Jeśli więc nadal, nasze rodzime ptactwo polityczne śpiewa jak mu kukułka podpowiada, niech ma, chociaż świadomość, że wkrótce będzie śpiewać jak mu na Wielkiej Rurze zagrają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz