W raporcie Macierewicza opisano działalność nie chłopów ze WSI, ale panów oficerów z Wydziału Sowieckich Interesów" - powiedział kiedyś niezrównany Jan Pietrzak.
A mnie dziś niezwykle ucieszyła informacja, że były szef SKW Antoni Macierewicz zdołał zabezpieczyć dokumenty ewidencji operacyjnej WSI, czyli spisu spraw operacyjnych, ich kryptonimów oraz listy osób, które ze służbami współpracują . Równie krzepiąca jest wściekłość generała Dukaczewskiego, który ze świętym oburzeniem komentował to wydarzenie.
http://www.tvn24.pl/0,1537972,wiadomosc.html
Gdy w listopadzie ubiegłego roku „Dziennik" zachłystywał się informacją o przewiezieniu archiwum WSI do siedziby BBN, miałem szczerą nadzieję, że zabezpieczono w nim również dokumentację agentury. Listopadowa Nocna zmiana planów skutecznie pokrzyżowała zamiary reaktywowania tej szkodliwej i skompromitowanej służby.
Tuż po przejęciu władzy, PO natychmiast przystąpiła do odbudowy służb specjalnych, postępując dokładnie według wzorca III RP. Inspirowane przez środowisko WSI nominacje kadrowe miały zapewnić przejęcie kontroli nad służbami przez ludzi układu Wałęsa - Kwaśniewski. Ale reanimatorom postkomunistycznego trupa, do pełnego szczęścia brakowało archiwum, do którego przez dwa lata mieli dostęp ludzie Macierewicza.
Twierdzenie Dukaczewskiego, jakoby zabezpieczenie archiwum WSI przez legalnie działający organ, jakim jest ich likwidator, stanowiło przestępstwo lub oznaczało utratę kontroli nad służbami jest wierutną bzdurą i szczytem cynizmu. Zgodnie z ustawą z dnia 9 czerwca 2006r.o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego, powstałych w miejsce WSI, miały one prawo nieograniczonego dostępu do dokumentacji tej służby.
Dotychczas Dukaczewski i spółka ograniczali się do organizowania wściekłej nagonki na Macierewicza i dyskredytowania jego Raportu o likwidacji. Dziś usłyszeliśmy kolejne, o wiele poważniejszy zarzut .
- Nie wiadomo, kto i po co te dane wykradł. By je sprzedać np. innym służbom? - pyta Dukaczewski a zaraz potem dodaje - „Polska musi powiadomić NATO o tym "wypadku nadzwyczajnym", bo jako członek NATO podlegamy kontroli w sprawie przechowywania tajnych dokumentów."
Zarzut, jakoby były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoni Macierewicz lub były premier Jan Olszewski mogli wykradać dane WSI, by następnie chcieć „sprzedać je innym służbom" jest tyleż absurdalny, co bezczelny..
Formułuje go człowiek, którego działalność jawna czy tajna dyskwalifikuje całkowicie, jako osobę wiarygodną i honorową. Można zapytać - jakiemu to obcemu wywiadowi, miałyby zostać ujawnione te dane? Jeśli Dukaczewski ma na myśli wywiad rosyjski, to chyba jedynie po to, by Rosjanie mogli poprawić błędy językowe w posiadanych już archiwach.
WSI, a wcześniej Informacja Wojskowa i II Zarząd WP, nigdy nie były polską służbą wywiadowczą. Stanowiły, bowiem bezpośrednie przedłużenie sowieckiego KGB i GRU.
Służba, kierowana przez Dukaczewskiego stanowiła jedyny w tej części Europy skansen komunistycznych dinozaurów, kierowany w sposób nieudolny, a co najważniejsze niezgodny z polską racją stanu. Dość przypomnieć, że to właśnie w strukturach WSI wykryto pięciu rosyjskich szpiegów, przy czym ich identyfikacji i aresztowania dokonało....ABW. Przez lata działalności w wolnej Polsce, WSI nie wykazała się żadnymi istotnymi osiągnięciami, koncentrując swoją aktywność w sferze handlu bronią z arabskimi terrorystami i mafią rosyjską oraz poszerzaniem zakresu wpływów politycznych i gospodarczych. Jednocześnie służba ta uwolniła się całkowicie od kontroli państwa i realizowała własne, partykularne bądź związane z określonymi grupami polityczno-biznesowymi interesy. Struktura organizacyjno - logistyczna WSI oraz skład personalny jej szefostwa pozostał niezmieniony od czasów PRL- u, a dokonywana przez postkomunistów tzw. reforma służb była jedynie zabiegiem kosmetycznym. Stan ten sprzyjał nieograniczonej penetracji WSI przez wywiad rosyjski i stanowił największe zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
Generałowi Dukaczewskiemu nie trzeba chyba przypominać, że w latach 1989 -90 miało miejsce systematyczne niszczenie akt WSW, jak i II Zarządu WP, dokonywane na ustne polecenie gen. Edmunda Buły, ostatniego szefa WSW, stalinowskiego funkcjonariusza Informacji Wojskowej. Spalono wówczas ponad 20 tys. akt, w tym większość archiwaliów Głównego Zarządu Informacji WP z lat 40. i 50 oraz wiele dokumentów operacyjnych z lat 1980 - 1990, które mogły świadczyć o zaangażowaniu kontrwywiadu wojskowego do rozpracowywania opozycji politycznej. Zniszczenie tysięcy teczek, pozwoliło wojskowym służbom specjalnym spać spokojnie i w III RP kreować się na służby niepodległego państwa. Archiwa WSW zostały najprawdopodobniej utrwalone na mikrofilmach, a te wywieziono do Moskwy. Nie wiadomo natomiast, co stało się z archiwum II Zarządu WP
Generał Witali Pawłow, szef rezydentury KGB w Warszawie w latach 1973-84, wspomina w swoich pamiętnikach: „KGB nie miało w Polsce agentów, a jedynie zaufanych ludzi wśród przyjaciół".
To jedno zdanie generała Pawłowa stanowi klucz do zrozumienia raportu o likwidacji WSI oraz roli tej służby w najnowszej historii III RP. Realną agenturę Rosjanie mieli w Kanadzie, Austrii, USA czy RFN. Natomiast w Polsce mieli krąg "przyjaciół", a w nim mniejszy krąg "zaufanych przyjaciół".
Jak NKWD, a później KGB i GRU werbowały tych "zaufanych przyjaciół"? Otóż rezydentura warszawska kwalifikowała ich na szkolenia do Moskwy do, kużni agentów GRU, tzw. Akademii Wojskowo - Dyplomatycznej. Takie szkolenia odbywali Izydorczyk, Malejczyk, Dukaczewski i wielu innych oficerów WSI. I to na nich Moskwa mogła liczyć do samego końca, szczególnie, od kiedy prezydentem na Kremlu został generał KGB - Władimir Putin.
By nie było wątpliwości, czemu i komu służył wywiad wojskowy, przytoczę fragment Instrukcji operacyjnej Zarządu II SG WP, Rozdział I - Zasady ogólne: Głównym zadaniem wywiadu wojskowego jest zdobywanie, opracowanie i przekazywanie kierownictwu Partii i Rządu materiałów i informacji wywiadowczych o przeciwnikach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i państw wspólnoty socjalistycznej".
Podpisał generał Czesław Kiszczak, dnia 30.11.1978 r.
Tak brzmi deklaracja zdrady i 50 letniej zbrodni sowieckiej okupacji, dokonywanej rękami tzw. oficerów LWP.
Powstały po wygranych wyborach „front obrońców WSI", złożony z ludzi SLD, PO, "Gazety Wyborczej", "Trybuny", TVN czy "Tygodnika Powszechnego" zadaje retorycznie brzmiące pytanie: jeżeli ktoś był na szkoleniu w Rosji, czy to oznacza, że był agentem?
Tak - odpowiadam, to oznacza, że był agentem sowieckich, a następnie rosyjskich służb wywiadowczych. Potwierdzenia takich informacji nie doczekamy się nigdy, a na pewno nie wcześniej, dopóki Rosja będzie prowadziła politykę kontynuacji mocarstwowych interesów.
Ludzie, opuszczający moskiewską Akademię nie kończyli kursu dyplomaty, archiwisty, czy oficera sztabowego. Zostali tam skierowani czy „zaproszeni", by odbyć szkolenie szpiegowskie i taki tylko był cel ich wyjazdu do Moskwy.
To, że do chwili obecnej są nadal obecni w polskim życiu politycznym, że pełnią w nim często ważne funkcje, że wywierają wpływ na jego kształt - stanowi hańbiącą „zasługę" elit politycznych, które nie miały dość odwagi lub woli, by zerwać z komunistyczną przeszłością.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że agentura WSI, pozyskana w latach PRL -u, prowadząca szkodliwą lub zgoła zdradziecką działalność w wolnej Polsce powinna został ujawniona i raz na zawsze zlikwidowana. Sądzę, że „troska" generała Dukaczewskiego dotyczy głównie tych ludzi, którzy przez ostatnie lata współuczestniczyli w przestępczej działalności WSI lub byli agentami wpływu, ulokowanymi we wszystkich niemal strukturach państwa. Determinacja i coraz większa arogancja tego środowiska ma swoje podłoże w lęku, że wiedza zdobyta przez likwidatorów WSI zostanie upubliczniona.
Nie sprawdziły się żadne alarmujące informacje, rozpowszechniane przez okres ostatnich dwóch lat, jakoby likwidacja WSI i ogłoszenie Raportu miały spowodować katastrofę dla polskich służb specjalnych i pozbawić nas zdolności kontrwywiadowczych. Nie sprawdziły się też groźby, że wyjawienie kilkudziesięciu nazwisk agentów narazi nas na kompromitację w oczach służb zachodnich czy amerykańskich. Przeciwnie - wściekłe reakcje Moskwy stanowiły dostatecznie mocny dowód, że likwidacja tej służby była ciosem w międzynarodową strukturę GRU i wzmocniła nasz system bezpieczeństwa.
Gdy na naszych oczach, dzień po dniu odbywa się niszczenie służb specjalnych i trwa spektakl reaktywacji układu WSI, trzeba spytać: gdzie znajdą się odważni dziennikarze, gdzie media, zdolne ujawnić faktyczne mechanizmy odradzania draństwa? Czy serwilizm i koniunkturalizm będą na zawsze wyznaczały dziennikarskie standardy?
Może ktoś powie panu Dukaczewskiemu, że jego czas się skończył, a on sam powinien odejść w polityczny niebyt, ze świadomością, że gdyby przyszło mu żyć w państwie prawa, jego generalskie szlify spadłyby dawno na bruk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz