Powołanie na stanowisko p.o. szefa CBA Pawła Wojtunika miało stworzyć przeświadczenie, że najważniejsza służba antykorupcyjna trafiła w ręce kompetentnego fachowca. Media ze szczególnym naciskiem podkreślały, że do Biura trafił człowiek apolityczny, doskonały zawodowiec, „gliniarz z powołania, który nie da się wykiwać”. Wskazywano na zasługi Wojtunika na stanowisku szefa CBŚ, udział w wyjaśnieniu „afery starachowickiej” czy walkę z mafią.
Tymczasem, przez okres ostatnich dwóch lat niewiele słyszeliśmy o spektakularnych sukcesach CBŚ, a sama służba była określana mianem „tygrysa na papierowych nogach”. Gdy Wojtunik obejmował szefostwo CBŚ pokładano w nim nadzieję, że „przywróci tę elitarną jednostkę do świetności”. Jedną z pierwszych jego decyzji, na początku 2008 roku było stworzenie listy 100 najgroźniejszych przestępców oraz biznesmenów inwestujących "brudne" pieniądze, których nękanie miało odtąd stać się głównym zajęciem funkcjonariuszy CBŚ. Działania gangsterów miały być non stop monitorowane. "Nie zaznają spokoju, nawet za kratami" – zapowiadał wówczas nowy dyrektor CBŚ.
O efektach tych działań nie mieliśmy okazji niczego się dowiedzieć, za to usłyszeliśmy o kompromitującej pomyłce funkcjonariuszy, dotyczącej zatrzymania niewinnego informatyka. Medialnym informacjom o pracy CBŚ – na co warto zwrócić uwagę – towarzyszyły zwykle sceny zatrzymań, rzuconych na ziemię przestępców i widok zamaskowanych funkcjonariuszy.
Po objęciu funkcji po. szefa CBA Wojtunik – wbrew zasadzie, iż cisza sprzyja pracy służb – zaczął udzielać obszernych wywiadów prasowych. Lektura tych wywiadów stanowi o tyle pożyteczne doświadczenie, że pozwala ocenić wiarygodność pana Wojtunika i wykazać liczne rozbieżności między werbalnymi deklaracjami, a faktami.
Już w trzy dni po objęciu stanowiska, nowy szef CBA udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Na uwagę dziennikarza, że oto przeciwnik powstania CBA został szefem tej służby, Wojtunik odpowiedział: „Uważałem, że cała para, jeśli chodzi o wzmocnienie ścigania korupcji, powinna pójść w policję. I jeszcze się nie odkochałem w CBŚ, ale dziś staram się zakochać w CBA. Jeszcze nie dotarło do mnie, że nie jestem policjantem”. Już wówczas Wojtunik wiedział, że „Problem tej firmy (CBA) polega na tym, że jest wyizolowana ze współpracy z innymi służbami, a młoda kadra zajęła się dużymi sprawami, nie mając doświadczenia. Dbałość o standardy prawne to rzecz najważniejsza, bo pokusa wykorzystania tej służby jest bardzo duża. Potrafię się jej oprzeć” – deklarował.
Mogliśmy również przeczytać, że nowy szef ma wyrobioną opinię o służbie, którą objął: „CBA – stwierdził Wojtunik - nie może być postrzegane jakkolwiek politycznie, ale jako policyjna służba antykorupcyjna. Nieporozumienie wzięło się stąd, że ta służba sama siebie postrzegała jako służbę specjalną do specjalnych spraw, specjalnych poruczeń. Chciałbym, żeby ci ludzie działali bez sympatii i ścigali tylko tych, którzy popełniają przestępstwa korupcyjne.”
W ocenie Wojtunika, żadna z przeprowadzonych przez CBA akcji – począwszy do sprawy Sawickiej, po ujawnienie afery stoczniowej – nie zasługuje na miano profesjonalnej i w każdej nowy szef Biura dopatruje się poważnych uchybień i błędów. Co o tym zdecydowało? Wojtunik szuka dwóch wyjaśnień: - „ Nie wiem, czy zdecydowała zła wola, czy polityczna obsada kierownictwa. To są oceny dla firmy fatalne.”
Choć nowy szef CBA zapewniał w mediach, że nie będzie przeprowadzał żadnych czystek, pierwszą jego decyzją po wkroczeniu do Biura było zdymisjonowanie Ernesta Bejdy i Macieja Wąsika - współtwórców CBA. Natychmiast na stanowisko swojego zastępcy mianował Janusza Czerwińskiego, który od niedawna kierował poznańską delegaturą CBA, ale w latach 2006-07 był szefem CBŚ (wtedy Wojtunik był jego zastępcą).
Funkcji został również pozbawiony dyrektor Zarządu Operacji Regionalnych CBA - przeniesiony do dyspozycji przełożonego, oraz dyrektorzy regionalni z Katowic i Krakowa. Nie o wszystkich decyzjach personalnych wiemy, ale klucz zmian jest podobny - awansują dawni funkcjonariusze CBŚ, usuwani są ludzie, którzy zaczynali służbę razem z Mariuszem Kamińskim.
Pod koniec października rzecznikiem CBA został Jacek Dobrzyński – dotychczasowy rzecznik podlaskiej Policji. Natychmiast – wzorem ABW, po objęciu szefostwa przez Bondaryka – strona internetowa CBA stała się trybuną broniącą „dobrego imienia” nowego szefa, a większość komunikatów, wydawanych przez Biuro Prasowe poświęca się sprostowaniom rzekomo nieprawdziwych doniesień medialnych.
O zmianach personalnych informował Wojtunik również w najnowszym wywiadzie, udzielonym dziennikowi „Polska”. Przyznał, iż „zwolnił kilka osób” i to jest odpowiedź na pytanie co mu się w CBA nie podobało.
„ Fatalny był rozgłos medialny wokół tej instytucji. – dowodził Wojtunik - Źle się też stało, że CBA było podejrzewane o wycieki informacji. Nie podobał mi się także sposób zorganizowania Biura, bo odnoszę wrażenie, że ta struktura powstała pod konkretne osoby, a nie potrzeby. Stąd myślę, że wcześniej czy później zaproponujemy pracownikom CBA zmiany organizacyjne”. Miesiąc wcześniej, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” nowy szef deklarował: „ Zrobię wszystko, żeby już nie było stąd przecieków, bo to kompromituje służby”.
Ponieważ jest to bardzo słuszna teza, trzeba przypomnieć, że CBŚ pod rządami Wojtunika „zasłynęło” ze znacznie ciekawszych przecieków, a na ludziach tej służby ciążą poważne zarzuty. Nie wiadomo też, co Wojtunik miał na myśli mówiąc o „wyciekach informacji” z CBA, bo nie słychać o jakimkolwiek śledztwie prowadzonym w tym kierunku, a jedyny przeciek, dotyczący materiałów CBA nastąpił z kancelarii premiera Tuska.
Powierzając Wojtunikowi stanowisko szefa CBA Tusk stwierdził, że oczekuje od niego - „zera polityki w pracy, 100 proc. profesjonalizmu i pełnej bezwzględności w tępieniu zjawisk korupcyjnych" i przywołał „poważne zaangażowanie” Wojtunika w kwestie nielegalnych aspektów rynku hazardowego”. Na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zamieszczono nawet oświadczenie, w którym wymienia się sukcesy CBŚ pod rządami Wojtunika. Czytamy tam m.in.: „Od momentu objęcia stanowiska dyrektora CBŚ przez Pawła Wojtunika CBŚ przeprowadziło ponad 3300 postępowań przygotowawczych, zatrzymano ponad 5,5 tysiąca osób, ponad 8400 osobom postawiono łącznie ponad 27 tysięcy zarzutów, rozbito 270 grup przestępczych, zatrzymano 2700 członków grup przestępczych. Najważniejsze działania: realizacja sprawy „jednorękich bandytów” - akcja w kilkunastu województwach, zabezpieczono 300 automatów do gier, sprawa rozwojowa w toku”.
W kontekście tego oświadczenia warto przypomnieć, że widowiskową akcję CBŚ z 3 kwietnia 2009 r. podczas której zatrzymano 300 automatów do gier i odtrąbiono sukces w walce z przestępczością hazardową, poprzedził przeciek, dzięki któremu na dzień przed akcją niektórzy operatorzy automatów do gier otrzymali smsa od spółki Fortuna ostrzegającego przed kontrolą. Odbiorcy informacji mogli przeczytać m.in.: "Informujemy, że w związku ze zmianą przepisów od dnia jutrzejszego planowane są kontrole na terenie całego kraju. Proszę przygotować punkty i automaty do kontroli (oznakowanie automatów, regulaminy, informacja o zakazie gry do lat 18) Automaty mogą być w trakcie kontroli testowane”.
Nic nie słychać, by w sprawie tego przecieku ustalono winnych, lub prowadzono jakiekolwiek postępowanie. Natychmiast po akcji CBŚ pojawiły się protesty przedstawicieli Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych, którzy działania policji określili jako spisek, mający na celu „wyparcie z rynku na rzecz potężnej firmy Gtech, która obsługuje Totalizator Sportowy i zatrudnia sztab PR-owców i lobbystów”.
Akcja CBŚ, którą okrzyknięto „uderzeniem w hazard”, zwiastująca rzekomo „koniec jednorękich bandytów” – w ocenie wielu publicystów i ludzi z branży hazardowej miała mieć głównie efekt propagandowy i nie przyniosła żadnych, znaczących rezultatów. Podobnie, jak kilkuletnie śledztwo, prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku, przy współudziale CBŚ.
W tekstach dotyczący afery hazardowej cytowałem bulwersującą wypowiedź Sebastiana Michalkiewicza, naczelnika stołecznego Centralnego Biura Śledczego, który obawy o przestępczych powiązaniach lobby hazardowego na kilka miesięcy przed wybuchem afery skwitował w następujący sposób: „To wygląda po prostu na dobry interes. Procedura koncesyjna jest bardzo restrykcyjna, nie mamy żadnej informacji, żeby w ten biznes wchodziły grupy przestępcze. Nie mamy też żadnych informacji, żeby np. opłaty za automaty wstawiane w różne miejsca były zakamuflowanym haraczem.”
Na jakiej podstawie Donald Tusk mówił o „poważnym zaangażowaniu” Wojtunika w kwestie nielegalnych aspektów rynku hazardowego? Jeśli tą podstawą miała być kwietniowa, „spalona” akcja CBŚ – trudno o bardziej nieudolny przykład działania tajnej służby.
Warto także przypomnieć, że podczas prac komisji sejmowej pracującej nad sprawą zabójstwa Krzysztofa Olewnika, były zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik zeznał, iż był przekonywany przez CBŚ, że Krzysztof Olewnik żyje, jest więziony w Austrii i niebawem go uwolnią. W kwietniu ubiegłego roku media informowały, że w grupie CBŚ, która zajmowała się sprawą porwania Olewnika był „kret”, przekazujący przestępcom informacje o śledztwie. W związku z tym, nastąpiły zatrzymania funkcjonariuszy Biura. Natomiast w czerwcu 2008 roku w siedzibie olsztyńskiego CBŚ, gdzie przechowywano m.in. dowody ze sprawy Olewnika doszło do pęknięcia rury kanalizacyjnej w magazynie dowodów rzeczowych, przez co zniszczone zostało 231 dowodów ze śledztwa dotyczącego porwania. Sprawa nie obciąża bezpośrednio Wojtunika, ale warto zwrócić uwagę w jaki sposób szef CBŚ zareagował na te wiadomości. Pytany w kwietniu 2008 roku przez dziennikarzy RMF FM –czy w śledztwie dotyczącym Olewnika będą zatrzymani następni funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego - Paweł Wojtunik odpowiedział : „Tego bym nie chciał. Proszę mnie zrozumieć jako przełożonego jednego z policjantów, który wczoraj został zatrzymany. Niestety, moje serce staje po stronie tego policjanta, niezależnie od tego, jakie błędy popełnił”. Pytany - czy dochodzą do niego sygnały, obawy ludzi z CBŚ, że mogą być następne zatrzymania, Wojtunik stwierdził: „Dochodzą takie sygnały, ale ja naprawdę wierzę w to, że zarzuty dotyczące naszego policjanta z CBŚ dotyczą błędów i niedociągnięć w prowadzonym postępowaniu, a nie dotyczą celowego sprowadzana śledztwa na fałszywy trop”.
Trzeba przyznać, że wobec powszechnej wiedzy na temat roli przedstawicieli policji w fałszowaniu sprawy Krzysztofa Olewnika, tworzeniu fikcyjnych tropów i współpracy z gangsterami – takie twierdzenie w ustach „prawdziwego gliny” musi brzmieć zaskakująco. Zasada lojalność szefa wobec podwładnych, zdaje się tu dominować nad intencją oczyszczenia szeregów CBŚ z ludzi współpracujących z mafią.
Być może powodem, dla którego Wojtunik nie chce dostrzegać udziału funkcjonariuszy CBŚ w sprawie Olewnika jest fakt, że jego kolega - nowo mianowany zastępca szefa CBA – Janusz Czerwiński ma zostać wezwany na świadka przez sejmową komisję śledczą. Potwierdził to szef komisji Marek Biernacki. Parlamentarni śledczy chcą przesłuchać Czerwińskiego, ponieważ jako wicedyrektor Centralnego Biura Śledczego od sierpnia 2004 r. do stycznia 2006 r. nadzorował grupę zajmującą się sprawą Olewnika. W tym czasie CBŚ lansowało błędną tezę o samouprowadzeniu. Zespół został powołany po interwencji Kazimierza Olejnika, ówczesnego zastępcy prokuratora generalnego. Były prokurator przyznał, że kilkakrotnie rozmawiał o sprawie Olewnika z Czerwińskim. – „Informował mnie, że Krzysztof Olewnik żyje i zostanie odnaleziony – mówi Olejnik.
„Czerwiński to dla mnie dziwna osoba, która zawsze gdzieś przy całej sprawie krążyła” – twierdzi natomiast Danuta Olewnik, siostra uprowadzonego i zamordowanego Krzysztofa.
W tej sytuacji, nominacja Czerwińskiego na ważne stanowisko w służbach specjalnych, stawia pod znakiem zapytania intencje Wojtunika i jego oficjalne deklaracje.
Rozbieżność ta jest szczególnie widoczna, gdy przyjrzymy się wypowiedziom nowego szefa CBA w niedawnym wywiadzie dla „Polska Times”, zatytułowanym „ Nie noszę na policzku śladu pocałunku w kształcie logo partii”. Zachowanie Wojtunika jest o tyle rażące, że przez cały czas kreuje się na obiektywnego i apolitycznego fachowca, którego jedyną troską jest dobro służby. Tymczasem wszystko, o czym mówi w wywiadzie zadaje się świadczyć, że odczuwa ambicjonalną niechęć wobec CBA i dokonuje ocen poprzez pryzmat propagandowo –medialnych przekazów. Najwyraźniej też, pan Wojtunik nie potrafi pozbyć się kompleksów niskobudżetowego „gliniarza”.
Na czym – zdaniem Wojtunika polega problem strukturalny CBA? „Czterech funkcjonariuszy przypada tu na jedną osobę z kierownictwa - to dużo, prawda? I zbyt wiele tu departamentów, komórek, podkomórek. Wszystko to bardzo dobrze opłacane, atrakcyjne posady. [...] Czasem ze smutkiem patrzę, za jak małe pieniądze w stosunku do pracowników CBA pracują funkcjonariusze CBŚ”.
Gdy dowcipna dziennikarka prowadząca wywiad zapytała – „To może słuszny był pomysł, aby darmozjadów zwolnić, a samo Centralne Biuro Antykorupcyjne rozwiązać? – Wojtunik wspaniałomyślnie stwierdził, że Biura nie powinno się likwidować, lecz wymaga ono „skorygowania kursu”. Chciałbym widzieć - w jaki sposób nowy szef będzie korygował kurs służby antykorupcyjnej o najniższym od lat budżecie i zatrudnieniu?
Wbrew rządowej propagandzie, rozpisującej się nad „ekstrawagancjami agenta Tomka” - od chwili objęcia władzy przez Platformę, CBA było jedyną służbą, której co roku obcinano budżet. Rząd PiS, przygotowując projekt budżetu na rok 2008, zapisał na rzecz CBA kwotę 158 mln zł. W budżecie uchwalonym przez koalicję PO-PSL kwotę tę znacząco obcięto do wysokości 116 mln. W roku następnym obniżono ponownie o 5 mln, a o połowę – do 6,3 mln obcięto fundusz operacyjny CBA. Mniej pieniędzy przeznaczono również na wydatki majątkowe. Stan zatrudnienia w CBA w 2007 roku wynosił 60 proc. planowanego, obecnie zaledwie - 80 proc. Dla przykładu – tegoroczny budżet ABW to blisko pół miliarda złotych, dla SKW przewidziano 137 mln zł, a AW otrzyma 134,9 mln. Budżet CBA na rok 2009 wynosi 104,9 mln zł. Niższy budżet (89,2 ml) ma jedynie znacznie mniej liczebna, o mniejszych kompetencjach Służba Wywiadu Wojskowego.
Kłam opiniom Wojtunika zadaje „Wystąpienie pokontrolne” Najwyższej Izby Kontroli z kwietnia br., dotyczące kontroli budżetu CBA, w którym możemy przeczytać, że w 2008 r. Ministerstwo Finansów dodatkowo obniżyło budżet Biura o kolejne 1,247,800 zł , a „ograniczenie środków w ostatnim kwartale 2008 r. w ocenie NIK, postawiło CBA w trudnej sytuacji finansowej, co skutkowało koniecznością rezygnacji z części planowanych zakupów inwestycyjnych”. W 2008 roku CBA zatrudniało 740 osób, z tego 696 funkcjonariuszy (94%) i tylko 44 pracowników cywilnych (6%). Już na początku maja 2008 roku rząd PO-PSL zmniejszył uposażenie funkcjonariuszy CBA poprzez zmianę tzw. wielokrotności kwoty bazowej z 3,96 do 3,5, podwyższając ją jednocześnie dla ABW, z 2,92 do 3,34, z mocą wsteczną od stycznia 2008r. Ta „urawniłowka”, miała w zamyśle PO „skończyć z przywilejami CBA.
Wbrew deklaracji Wojtunika, iż nie chce krytykować ludzi, których zastał w CBA, w całym wywiadzie znajduje się mnóstwo wypowiedzi krytycznych i krzywdzących dla służby Mariusza Kamińskiego. Krzywdzących głównie dlatego, że nowy szef Biura nie wskazuje żadnych przesłanek na jakich opiera swoje sądy, ograniczając się do enigmatycznych, zaczerpniętych z rządowej agitacji frazesów.
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz