Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

piątek, 5 czerwca 2015

O SKAZIE PIERWORODNEJ III RP

„To co się działo w 1989 r. nie miało nic wspólnego z wyborami i w tamtym czasie wszyscy to jeszcze nie tylko rozumieli ale i głośno mówili, nawet zwolennicy tej operacji. Po latach jednak sejm RP przyjmuje uchwałę nazywającą wydarzenia 1989 r. ‘wolnymi wyborami’. Ta operacja językowa jest niesłychanie ważna i groźna zarazem. Dla ludzi Platformy Obywatelskiej wywodzących się z ugrupowania powstałego przy okrągłym stole i z niego czerpiących swoje siły fikcja demokracji u źródeł III RP jest przesłanką usprawiedliwiającą ograniczenie, a nawet likwidację demokracji obecnie. Platforma wychodzi bowiem z założenia, że społeczeństwo, które nie potrafiło wywalczyć demokracji i niepodległości, a następnie pogodziło się z ich fikcją da sobie odebrać istniejące wciąż namiastki demokratycznych instytucji” -  stwierdził Antoni Macierewicz w referacie wygłoszonym w grudniu 2009 roku, podczas konferencji zorganizowanej przez Annę Walentynowicz.
„Wielka inscenizacja” z 1989 roku stała się podstawą wszystkich procesów politycznych „nowego” państwa i pozwoliła zastąpić autentyczną demokrację agenturalno-esbeckim erzacem. Nawiązywała wprost do tradycji sfałszowanych wyborów z roku 1947, z których komunistyczni najeźdźcy wywodzili prawo do rządzenia Polakami. Uległa jednak dość istotnej modyfikacji, bo w odróżnieniu od spektaklu z 1947, obecna koncepcja legalizacji komunizmu stworzyła mit założycielski oparty na dogmacie „porozumienia” koncesjonowanej opozycji z przedstawicielami reżimu.
Dwa lata po zakończeniu II wojny światowej, agentom komunistycznym nie powiódł się podobny „kontrakt wyborczy”. Wbrew ich rachubom, Stanisław Mikołajczyk odrzucił wówczas propozycję stworzenia „wspólnego bloku wyborczego”, w którym PSL (podobnie jak PPR i współpracujące z komunistami  SL i PPS) miałoby przydzielone 20 procent mandatów.
W roku 1947 wybory kontraktowe były dla wysłanników Stalina najkorzystniejszym rozwiązaniem i mogły stanowić mocny argument na rzecz legalizacji okupacji sowieckiej. Sprzeciw PSL-u zmusił jednak komunistów do sięgnięcia po rozwiązania sowieckie i zorganizowania ponurego spektaklu, zwanego wyborami powszechnymi. W świadomości Polaków zapisały się one jako akt historycznego fałszerstwa i na kolejne dziesięciolecia zdecydowały o tym, że jedynym źródłem władzy komunistycznej w tzw. Polsce Ludowej, była zdrada, przemoc i kłamstwo, wsparte na dyktacie Józefa Stalina.
Rok 1989 przyniósł zatem całkowicie nową jakość w procesie konwalidacji komunizmu. Porozumienie samozwańczych „przywódców opozycji” z grupą esbeków i partyjnych dygnitarzy, stworzyło fundament, o jakim 50 lat wcześniej wysłannicy Stalina mogli tylko pomarzyć.
W ramach tej samej, komunistycznej strategii doprowadzono do sytuacji, w której Polacy uwierzyli, że owa grupa „reprezentantów narodu” przyczyniła się do obalenia zbrodniczego reżimu i wywalczenia niepodległości. Ta wiara, podawana dziś jako dogmat historyczny, ma wymiar gigantycznego antypolskiego kłamstwa. W rzeczywistości bowiem – to komunizm i jego bezpośredni sukcesorzy stworzyli groźną hybrydę państwowości i obrócili w ruinę nasze marzenia o niepodległości.
Historyk Maciej Korkuć w artykule „Wybory 1947 – mit założycielski komunizmu” (Biuletyn IPN 1-2/2007) pisał: „Dokonana w dniu 31 grudnia 1989 r. przez ostatni, „kontraktowy” Sejm PRL zmiana nazwy państwa i jego godła miała znaczenie przede wszystkim w wymiarze symboli. Mimo że w roku 1991 odbyły się pierwsze wolne wybory parlamentarne, w sensie prawnym została podtrzymana w sposób niezakłócony ciągłość porządku prawnego zapoczątkowanego utworzeniem PKWN w Moskwie w 1944 roku. Od 1989 roku potwierdzały to także kolejne nowelizacje wywodzącej się z 1952 roku stalinowskiej konstytucji, przekształcające Polskę w państwo demokratyczne, ale nie podważające expresis verbis legalizmu władzy komunistycznej z lat 1944–1989, której faktycznym i najważniejszym źródłem były jednoosobowe decyzje Józefa Stalina”.
Wybory z roku 1991, nie mogły już niczego zmienić. Narzucony dwa lata wcześniej schemat polityczny, w którym wykluczono działalność autentycznej opozycji i „sił wstecznych, hamujących rozwój”, stał się bowiem obowiązującą regułą. Na jej straży stoi cały establishment III RP, ośrodki propagandy oraz partie polityczne, dopuszczone na mocy magdalenkowego szalbierstwa do praktykowania szczególnej formy „socjalistycznej demokracji”. Zapewne dopiero po upadku obecnego tworu dowiemy się, jak bezpośredni sukcesorzy UB i WSW (przemianowani na UOP i WSI) nadzorowali kolejne akty wyborcze i dbali o podtrzymanie mitu założycielskiego III RP.
W efekcie, od ponad 25 lat jesteśmy świadkami tragicznej w skutkach asymilacji komunizmu i polskości. Obecne państwo stanowi szczytowy produkt strategii podstępu i dezinformacji, a jednocześnie jest modelowym przykładem przepoczwarzonego komunizmu, który – ku uciesze gawiedzi, przyjął maskę „europejskości” i sznyt pseudodemokracji. To państwo mogło powstać, bo społeczeństwu polskiemu wmówiono, że  komunizm „umarł” i bezpowrotnie znikł z naszej rzeczywistości - równie szybko, jak znikał alkohol z kieliszków opróżnianych w Magdalence.
Kolejną fazę konwalidacji powierzono już wrogom ulokowanym wewnątrz społeczeństwa, ukrytym za parawanem „wolnych mediów”, szermującym hasłami liberalizmu i demokracji, okrytych społecznym zaufaniem i przywłaszczonym mianem „autorytetów”. Prymitywna falsyfikacja języka, tworzenie symulowanych podziałów, rewizja polskiej historii, walka z pamięcią, niszczenie kultury i szkolnictwa, propagowanie zachowań antyspołecznych i amoralnych – wyznaczały drugi i znacznie groźniejszy proces dezintegracji polskości. Były czasem, o którym Gustaw Herling Grudziński pisał, że ma „zabić w ocalałych, w ich dzieciach, wnukach i prawnukach smak, wartość i godność życia zrzeszonego”.
Dramat polegał na tym, że ten wróg działał za aprobatą ogromnej części społeczeństwa, był uznawany za „swojego”, akceptowany i obdarzony demokratycznym glejtem.
Wielokrotnie przypominałem, że nie ma dziś środowisk, które pamiętałyby o „skazie pierworodnej” III RP i tej z wiedzy uczyniły podstawę konsekwentnych wyborów politycznych. Nie ma również świadomości, że nie toczy się dziś żadna „wojna polsko-polska” (identyczną mitologię uprawiali komuniści po roku 1945) lecz mamy do czynienia z podziałami powstałymi podczas półwiecza okupacji sowieckiej, z pokłosiem zdrady narodowej i efektem budowania tworu sztucznej państwowości.
W miejsce odważnych wniosków dominuje wiara, że przed ćwierćwieczem Polacy odzyskali wolność i na jej fundamentach tworzą dziś państwo prawa i demokracji. Ten irracjonalny pogląd, sprzeczny z doświadczeniami ostatnich lat i prawdą o genezie III RP, spycha nas w pułapkę „georealizmu”, wywołuje destrukcyjny dysonans poznawczy i przesądza o naszej słabości.
Nie można mówić o wolnym społeczeństwie, jeśli uwierzyło ono w „śmierć” komunizmu, a w postaciach politycznych III RP dostrzega reprezentantów interesu narodowego. Nie można też widzieć „obcych” w strukturach władzy, jeśli uznaje się ją za prawowitą i demokratyczną. Nie ma miejsca na wytyczenie granicy My-Oni - w przestrzeni zakłamanej i zagarniętej przez ośrodki propagandy, której strażnikami stają się semantyczni terroryści, a piewcami „zgody narodowej” użyteczni idioci deliberujących o potrzebie „zasypywania podziałów”.
W ramach postawy, jaką proponuje Polakom obecna opozycja, można dążyć do reformy lub modyfikacji systemu – nigdy jednak do jego obalenia. Ta postawa zakłada zaledwie sprzeciw wobec „form postkomunistycznych” i wolę zwalczania „patologii” – nie doprowadzi jednak do zanegowania fundamentu III RP. W jej ramach jest miejsce na współpracę z sukcesorami komunizmu, na polemikę z wytworami medialnych terrorystów, na budowanie „atmosfery porozumienia” i wiarę w mechanizmy demokracji. Nie ma natomiast zgody na „ostre widzenie świata” - na wytyczenie granic polskości i nazwania po imieniu Onych, na podważenie filarów, na których wspiera się karykatura obecnej państwowości.
W istocie – niewiele różni ją od postawy ludzi „demokratycznej opozycji”, dostrzegających w komunistach partnerów i rzeczników polskich interesów.
Również dziś funkcjonuje błędne przeświadczenie, jakoby najwyższą wartością społeczną były zgoda, spokój i porozumienie. To one mają decydować o naszym stosunku do zdrajców i zakładników kłamstwa smoleńskiego oraz wyznaczać relacje w świecie polityki. Póki obowiązuje ta postsowiecka mitologia, póty droga do Niepodległej będzie zamknięta.

Wspomnienie o rocznicy „wielkiej inscenizacji” powinno wywołać refleksję nad tragicznymi skutkami wszelkich okrągłych stołów. Jak pierwsze powojenne „wybory” stały się fundamentem mitu założycielskiego PRL, tak farsa z roku 1989 jest do dziś gwarantem trwałości układu neokomunistycznego. Dlatego każde porozumienie i każdy postulat „zgody narodowej”, głoszony  w granicach obecnej państwowości, musi być uznany za kontynuację antypolskiej mitologii. Niezależnie – czy mówią o nich „nawróceni” wyznawcy PO, czy dobiegają z kręgów tzw. opozycji – wytyczają drogę do dalszego zniewolenia.
Takie pomysły, nie tylko nie odbudują autentycznej wspólnoty narodowej, ale sprawią, że na kolejne lata usankcjonujemy mit założycielski i przedłużymy proces konwalidacji komunizmu.

27 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,

    Najpierw link do adekwatnej, rocznicowej wypowiedzi dr. Leszka Pietrzaka: http://www.radiomaryja.pl/multimedia/zakazana-historia-18/

    A teraz od siebie.
    Dzisiaj w gościach oglądałam film "Człowiek z marmuru", który bardzo mi się podobał, tak samo jak wtedy, kiedy widziałam go po raz pierwszy.

    I wie Pan, co pomyślałam? Że ci, którzy układali się ze zdychającą komuną i oszukali własny naród tak perfidnie, jak nikt nigdy przed nimi, są po latach, jak filmowy towarzysz Jodła, bardzo z siebie zadowoleni. Chociaż, w przeciwieństwie do towarzysza Jodły, który nikogo nie oszukał i Nową Hutę naprawdę wybudował, oni żadnymi osiągnięciami pochwalić się nie mogą. Przeciwnie: zniszczyli i rozkradli wszystko, co zostało po wojnie zbudowane. Zadziwiające są też ich "pookrągłostołowe" kariery. Ci, którzy zawsze, na każdym etapie, szli drogą: "Partia tak, wypaczenia nie" - wylądowali w końcu świetnie, zarówno w PRL-u (towarzysz Witek) jak i obecnie. Ci, którzy jak Birkut, nie dali się nigdy nabrać na żadne "wypaczenia" (nawet w r. 1956) - zostali zmieleni przez System.

    Obecnie - tak mi się wydaje - jesteśmy na kolejnym etapie "błędów i wypaczeń". Cudem zesłany przez Ducha Św. prezydent Duda (jak chcą niektórzy), w mig nam te wypaczenia ponaprawia i odtąd będziemy żyli długo i szczęśliwie. Outsiderzy, którzy się na to nie nabierają, sami są sobie winni. Nigdy nie zasiądą w żadnym sowiecie (przepraszam: w radzie), będą żyć ze swym "średniowiecznym" kodeksem moralnym na peryferiach tzw. cywilizacji. To jedno Nie, choć go nie żałują, "na zawsze ich pogrzebie".

    Pozdrawiam serdecznie

    PS. W komentarzu pod NIEBEZPIECZNYMI PYTANIAMI napisałam: jak by mi ktoś kiedyś powiedział, że będę żyła w Orwellu 100 x bardziej realnym, niż ten PRL-owski, nie uwierzyłabym. Teraz czytam u Pana: Obecne państwo stanowi szczytowy produkt strategii podstępu i dezinformacji - i mogę tylko skinąć głową. Wszystko, co Pan "bez znieczulenia" napisał, jest prawdą. Ale trzeba mieć dużo hartu i odwagi, żeby ją przyjąć. Bo opór środowiska jest nadal nie do przezwyciężenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla niektórych ludzi przychodzi taka godzina,
      Kiedy muszą powiedzieć wielkie Tak
      albo wielkie Nie. Od razu widać, kto z nich w sobie ma
      gotowe Tak. Wypowiedziawszy je, coraz wyżej się wspina.

      Wzrasta i w ludzkiej czci, i w zaufaniu do samego siebie.
      Ten, kto powiedział Nie - nie żałuje. Gdyby zapytali go, czy chce
      odwołać je, nie odwoła. Ale właśnie to Nie -
      to słuszne Nie - na całe życie go grzebie.

      Kawafis; Che fece... il gran rifiuto

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Myślę, że trzeba mówić o największym wymiarze winy tych, "którzy układali się ze zdychającą komuną i oszukali własny naród". I nie jest to kwestia rozwoju ich "karier" i obecnych pozycji. Nie o nich tu przecież chodzi.
      Ci ludzie dokonali najpodlejszego czynu - zadrwili z naszych marzeń o Niepodległej.
      Wykorzystali zaufanie, jakim obdarzyli ich Polacy i obrócili je na rzecz własnych, nędznych interesów.
      Jestem przekonany, że tak właśnie ocenią rok 1989 następne pokolenia Polaków.
      Nie wiem, czy w naszej najnowszej historii, można wskazać czyn bardziej haniebny.
      Józef Mackiewicz napisał kiedyś, że "Prowokacja polityczna to użycie najświętszych symboli narodowych i najgłębszych jego uczuć przeciwko narodowi”.
      To właśnie zrobili nam ludzie paktujący z komunistycznymi zdrajcami.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Panie Aleksandrze!
    Stawia Pan diagnozę sytuacji, w jakiej III RP się znalazła po magdalenkowych toastach. I trudno nie przyznać Panu racji. Ale co dalej? Nie pokusi się Pan, aby wyjść poza diagnozę i spróbować określić strategię dla podzielających Pańską optykę Polaków? Co mamy robić, oprócz szerokiego otwierania oczu rodakom? Czy też - niestety - nie widzi Pan, jak wielu z nas, dobrego wyjścia z sytuacji, jakiegoś programu pozytywnego dla bliższych i dalszych naszych działań?
    Ukłony!
    Krzysztof Borowiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysztof Borowiak,

      Niewiele warta byłaby diagnoza bez recepty. Próbuję ją kreślić od wielu lat i konsekwentnie wskazuję obszary, od których należałoby zacząć proces wychodzenia z mroków neokomunizmu.
      Od naszego stosunku wobec ośrodków propagandy (i ich funkcjonariuszy) poczynając, na odrzuceniu mitologii demokracji i tworzeniu antysystemowej opozycji kończąc.
      III RP nie jest państwem, które można "uzdrowić" lub "zmienić na lepsze". Te mrzonki proponuje nam systemowa opozycja.
      Magdalenkowy twór musi zostać obalony, a instytucje państwa zbudowane od podstaw. Tylko "opcja zerowa" może zapewnić prawidłowe funkcjonowanie tzw. wymiaru sprawiedliwości czy służb ochrony państwa.
      To zaś, od czego należy rozpocząć, nie wymaga nadludzkiego wysiłku ani prowadzenia ostrej walki. Wymaga zastosowania oczywistego podziału My-Oni oraz świadomość, że reżimowe media i struktury tego państwa nie reprezentują interesów narodu, lecz sprawy wąskiej grupki beneficjentów III RP. Potrzebny jest zatem wyrazisty ostracyzm i polityka wykluczenia tych ludzi z obszaru życia publicznego.
      Nie dokonuje się tego za pomocą karabinu i w duchu nienawiści, lecz w dobrze (mądrze) rozumianym interesie Polaków.
      Chodzi o powrót do podstawowej, zatartej dziś dychotomii My-Oni – jako wartości porządkującej i chroniącej nasz świat. Pozwala to oddzielić dobro od zła, uformować narodową tożsamość i wydobyć się z nieokreśloności.
      Takie poczucie odrębności wyznacza granice tego, kim jesteśmy, do jakiego kręgu kultury należymy, co identyfikujemy jako nasze i wartościowe. Wskazanie nieprzyjaciół, nazwanie obcych - pełni ważną funkcję społeczną i buduje grupową solidarność. Chroni przed relatywizmem i błędną identyfikacją. Jest konieczne, by świat stał się uporządkowaną rzeczywistością, a nie chaosem przypadkowych, nienazwanych relacji.
      By tego dokonać, trzeba jednak autentycznie wolnych i niezależnych mediów, bo to one mają istotny wpływ na postawy milionów zwolenników opozycji. Dziś takich mediów nie mamy i to również stanowi poważną przeszkodę.
      O tych sprawach piszę o lat i przyznaję, że (jak dotychczas) jest to pisanie na Berdyczów.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Ano właśnie: "niewiele warta diagnoza bez recepty". Pisze Pan w Internecie od długiego czasu, bardzo trafnie (wg mnie) oceniając rzeczywistość polityczną Polski. Budzi Pan oczywiście świadomość, co jest bardzo ważne, ale nie ma w tej postawie owej recepty. Bo recepta to nie lista pobożnych życzeń, choćby najsłuszniejszych, recepta to wskazanie działań: tych najbliższych i tych dalszych, strategicznych.
      Nie musi mnie Pan przekonywać, jak trudne to zadanie wymyślić marszrutę działań!
      Ale zgodzi się Pan ze mną, że budzenie świadomości i otwieranie oczu rodakom, to - niestety - za mało! Trzeba zacząć się liczyć, trzeba tworzyć zespół ludzi, którzy chcieliby ten kierunek działań nakreślić wspólnym wysiłkiem intelektualnym, pamiętając jednocześnie o konieczności znalezienia sensownego uwiarygodnienia tego wysiłku poprzez szerokie szukanie wsparcia.
      Wie Pan, ja jestem inżynierem, mój umysł szuka zawsze algorytmu działań dla urzeczywistnienia idei, która mu przyświeca. Samotne wyspy intelektu, choćby bardzo światłe i wnikliwe w swym stawianu diagnozy, nawet otoczone gronem zwolenników, trzeba łączyć, trzeba budować front wspólnych działań.
      Wiem, że to teoretyzowanie z mej strony, też nie wskazujące odkrywczych konkretów, ale jestem zdania, że czas na czyny, bo kierunek został, także dzięki Pańskiemu wysiłkowi, nakreślony!

      Łączę wyrazy szacunku!

      Krzysztof Borowiak

      Usuń
    3. Krzysztof Borowiak,

      Obawiam się, że formułując tego typu postulaty, popełnia Pan (dość częsty) błąd i myli pewne porządki.
      Od wielu lat jestem anonimowym blogerem, czasem bywam publicystą. Moją rolą nie jest "uprawianie polityki","budowanie frontów" ani "tworzenie zespołów ludzi".
      To są zadania, które mogę wykonywać poza przestrzenią internetu, w życiu zawodowym, prywatnym, publicznym. Ponieważ nie ma Pan wiedzy o tym obszarze mojej aktywności, nie może być on przedmiotem naszej rozmowy.
      Nadto, jako anonimowy bloger, mam mocno ograniczone pole działania.
      Moim jedynym orężem, jedynym środkiem do celu, jest słowo. Jeśli buduje ono wspólnotę myśli, jeśli skłania do refleksji lub kieruje w stronę konkretnych działań - spełniam swoją skromną rolę.
      Wprawdzie w blogosferze jest wielu rozmaitych guru, a każdy z nich podaje dziesiątki cudownych recept, nie na tym polega istota problemu. Tym ludziom mylą się role i mieszają porządki.
      Juliusz Mieroszewski, na którego słowa "by polityka była skuteczna musi być najpierw moralnie słuszna" powoływał się przed kilkoma laty Jarosław Kaczyński, napisał kiedyś w emigracyjnej „Kulturze” - „Polscy politycy nie doceniają słowa jako instrumentu oddziaływania politycznego. Domorośli 'realiści' pouczają nas ustawicznie, że w polityce liczą się tylko fakty. Zapominają natomiast, że w polityce początkiem z którego kiełkuje i wyrasta fakt, jest zawsze słowo".

      Nie wiem, jakiej recepty oczekuje Pan ode mnie, ale jestem przekonany, że jeśli ktoś zada sobie trud prześledzenia moich tekstów na przestrzeni ostatnich lat, bez trudu dostrzeże "marszrutę działań". Spójną i logiczną. Zwartą w słowach. Na tyle konkretną, że obejmuje aktywność partii opozycyjnej, określa nasz stosunek wobec reżimu, formułuje konkretne postulaty polityczne i sposoby rozwiązania problemów.

      cdn.

      Usuń
    4. Wskażę jeden przykład. Od wielu lat piszę o konieczności odrzucenia i zanegowania przekazu ośrodków propagandy, zwanych w III RP "mediami mainstreamowymi".
      To nie są rzeczy, którymi Polacy powinni zaprzątać sobie głowę. Tym bardziej, nie wolno polemizować z systemowym fałszem lub nadawać mu wartość dyskursywną. Wyobraźmy sobie, jak wyglądałaby przestrzeń informacyjna III RP, gdyby po roku 2010 partia opozycyjna oraz tzw. wolne media kompletnie ignorowały wrzaski propagandystów, nie brały udziału w ich spektaklach i konsekwentnie głosiły bojkot tego środowiska. Z czego żyliby Michnik i Lis, o czym pisały ich media, co pokazywałyby ich telewizje, jeśli zabrakłoby "paliwa" w nienawistnej machinie propagandy?
      Idioci (którym nawet do głowy nie przyjdzie taki postulat) twierdzą, że to pozbawiłoby opozycję wpływu na poglądy Polaków i zamknęłoby nas w medialnym getcie. Tacy ludzie nie tylko przyznają się do własnej porażki (Nie są w stanie stworzyć niezależnych mediów) i nie tylko imputują moim rodakom własne kompleksy i ograniczenia, ale nie zdają sobie sprawy, jak potężną bronią jest wolne słowo.
      Będzie zaś ono wolne tylko wówczas, gdy odrzucimy przekaz propagandystów i stracimy zainteresowanie tym, co Oni mówią w swoich reżimowych telewizjach i piszą w swoich gazetach. To byłby początek dobrych zmian.
      Tymczasem różne "niezależne" portale internetowe zachłystują się wyłącznie medialnym śmieciem, prowadzą z nim ciągłe polemiki i nagłaśniają wywody ćwierćinteligentów. Ci ludzie wyrządzają ogromną krzywdę zwolennikom opozycji i karmią ich swoimi środowiskowymi kompleksami. W efekcie - mamy karykaturę autentycznej opozycyjności. Została ona sprowadzona do krytyki kasty rządzącej, wsparta na wierze w tzw. sondaże i mechanizmy demokracji, karmiona bełkotem reżimowych półgłówków lub polemikami z propagandą. Takie "coś" święci dziś największe trumfy i jest wyznacznikiem postawy patriotycznej.
      Cóż zatem, że w wielu moich tekstach zawarte są konkretne "recepty", jeśli nie ma woli dokonania konsekwentnych wyborów ani świadomości, czym naprawdę jest III RP.
      Mogę jedynie oczekiwać (i jest to też zadaniem na długi marsz), że pojawi się potrzeba działań antysystemowych i powstanie siła polityczna, która sformułuje jeden, podstawowy postulat - trzeba obalić III RP i zbudować niepodległe państwo polskie. Przyzna Pan, że jako anonimowy bloger miałbym problem z budowaniem takiej siły.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  3. @Aleksander Ścios

    Znowu trafia Pan w sedno problemu.

    Pozostaje odnieść się do rozważań nad "receptą", problemem wskazanym przez Pana Borowiaka.

    Pański blog stanowi odskocznię od tej paternalistycznej rzeczywistości medialnej pod względem jakościowym - to nie ulega wątpliwości. Jednak - co moim zdaniem kluczowe - także dlatego, że operuje w ramach zupełnie odmiennej agendy. Te dwa czynniki stanowią receptę - we wszelkich możliwych miejscach i przy każdej sposobności, należy kontynuować podejście merytoryczne oraz serwować tematy istotne z punktu widzenia interesu narodowego; stworzyć alternatywę, opozycję, wobec narzuconych odgórnie kwestii. W skrócie - budować wspólnotę wolnych myśli.

    Internet stanowi obecnie jedyne medium obejmujące szerszą publikę, które możemy wykorzystać. Dlatego wszelkie działania, zmierzające ku budowie niezależności, powinny w swoim programie zawierać upowszechnienie dostępu do tego medium, wraz z odpowiednim drogowskazem, co do szczególnych jego części - wyróżniających się pod względem jakościowym.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paweł Patrycjusz,

      Bardzo dziękuję za te uwagi. Najlepszą "receptą" na polskie problemy jest wolna, niezależna myśl. Jeśli w jakimś stopniu moje pisanie skłania do takiej samodzielności, bardzo się z tego cieszę.
      Najbardziej brakuje nam dziś konsekwencji, tego daru, z którego wyrasta spójność myśli z czynami.
      Należałoby się bowiem zdecydować: albo III RP jest sukcesorem komunistycznego zaprzaństwa i atrapą państwa stojącego nad przepaścią, a wówczas trzeba odrzucić jej przekaz i traktować miarą właściwą dla takiego tworu - albo jest to diagnoza fałszywa i demagogiczna, stworzona przez politycznych hochsztaplerów.
      Albo mamy do czynienia z ludźmi kupczącymi polskością, zakładnikami obcych reżimów i kłamstwa smoleńskiego, a wtedy nie wolno przyznawać im praw honorowych ani traktować z przyjazną atencją - albo szermujemy zarzutami, w których sens sami nie wierzymy.

      To, co nazywa Pan "odmienną agendą" wynika właśnie z próby rozstrzygnięcia takiego dylematu i udzielenia konsekwentnej odpowiedzi.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Witam !

    Dla tych co jeszcze nie czytali - o Skazie pieworodnej ... Kukiza.

    http://kontrowersje.net/zacznijcie_si_mia_z_antysystemowego_kukiza_bo_za_chwil_b_dziecie_p_aka

    Pozdrawiam wszystkich...przyjaciół gospodarza tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rob Roy,

      Casus P.Kukiza wystawia jak najgorsze świadectwo tzw. środowisku opozycji. Trzeba bezmiaru głupoty i infantylizmu, by nazwać "antysystemowym" kogoś, kto do niedawna słał listy do Komorowskiego i próbował zaistnieć w różnych systemowych inicjatywach, a dziś chce kreować się na twardego polityka.
      Ten pan nie tylko nie posiada żadnych kwalifikacji politycznych, nie ma poglądów ani doświadczenia, ale kpi sobie ze swoich zwolenników, proponując im rzeczy osadzone w realiach III RP. Na tym polega jego "antysystemowość"?
      Casus ten pokazuje jednak, że Polacy oczekują powstania autentycznej opozycji i wielu z nas ma świadomość, że tego państwa nie da się dłużej "naprawiać".

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  5. Dzień dobry.Dziwny to artykuł z racji daty 4.czerwca. Pisząc "dziwny" mam na myśli to,że jest niekonwencjonalny,bo za konwencjonalny w związku z tą właśnie datą uważałbym tekst dotyczący "nocnej zmiany",czyli tekst o kontynuacji okrągłostołowej zdrady w formie zamachu stanu wymierzonego przez "bolkowistów" w rząd premiera J.Olszewskiego.Sądzę,że każdy zna film "Nocna zmiana" (jak i książkę "Lewy czerwcowy") i wie,że chodziło m.in. o prorosyjskie biznesy powiązane zarówno z "civili" jak i z wojskówką. Tymczasem parę chwil po wygranym I etapie AD-Day tzw. "środowisko niezależnej" propagandy znów zaczyna swój chocholi taniec sugerując niszczenie takich jak ja,tych z Górnego Śląska. Dzięki jednemu z komentarzy pani @UD odwiedzono stratfor ,gdzie pod datą 27.05.2015 rzuca się w oczy alarmująca konwersacja między B.Sheenem i R.Thompson o tym,że "peruwiańskie strajki górnicze mogą zagrozić inwestycjom zagranicznym". 6.06.2015 ukazuje się tekst http://www.niezalezna.pl/67763-rzad-rozpetal-wojne-o-wegiel-kompania-weglowa-stosuje-ceny-dumpingowe; to całkowicie nieprawdziwy paszkwil przeciw górnictwu węglowemu na Górnym Śląsku i jednocześnie próba antagonizowania środowisk górniczych ze strony pismaków. Tak nawiasem mówiąc osoba D.Tarasa w b. Kompanii Węglowej została rządowo wybrana z lubelskiej konkurencji właśnie po to i podobną ścieżką,co niemiecki "audytor"-firma Berger. 7.06.2015 to samo środowisko pismaków "niezależnych" publikuje artykuł http://www.niezalezna.pl/67782-ukraina-i-wegry-lacza-systemy-energetyczne ;i znów piszą narrację a nie prawdę o Orbanie,gdyż w świetle dotychczasowych wielokrotnych faktów Orban to wypróbowany sojusznik gospodarczy reżimu Putina,podobnie,jak Poroszenko jest oligarchą,a ukraiński Majdan,jako główny przedstawiciel woli narodu ukraińskiego,został w pewien sposób ograny. Pytam więc tych "niezależnych" pismaków: skąd te wasze obłędne sugestie wymierzone w górnicze i okołogórnicze środowiska na Górnym Śląsku? Dlaczego chcecie wymusić na nas akceptację dla waszych węgierskich balików/progazpromowej (m.in.orbanowej) ściemy,dla waszych antynarodowych koncepcji globalnych-od obarczenia węgla winą za mit globalnego ocieplenia po bzdurne wymuszanie "koncepcji hanzeatyckich" ? Panie A.Ścios-może Pan wie,dlaczego ta cała okrągłostołowa wspólnota "czarnych z czerwonymi jadących z zielonymi" robi to nam na Górnym Śląsku ponownie? Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. @wsojtek

      Również pochodzę i mieszkam w tym regionie. Bliskie memu sercu są też sprawy o których Pan pisze.
      Nie mogę się jednak zgodzić z przedstawioną diagnozą stanu naszego górnictwa.
      Rzeczywistość której osobiście dotykałem, dotykam, jest niestety zła. Nie wdając się w szczegóły, można z całą pewnością stwierdzić, że systemowo jest ona obarczona wielu naroślami, niejednokrotnie o charakterze rakowym. Obciążają one nie tylko wyniki branży, bo to rzecz oczywista ale wtórna, co nie pozwalają na autentyczny rozwój, unowocześnianie i dobrze pojmowane doinwestowanie.
      O przyzwoitości, a raczej jej braku, w kształtowaniu płac, też trudno nie wspomnieć!
      Górnik dołowy zarabiający ok 2 tys zł na rękę przy sąsiadujących tuż obok dochodach sięgających sum wielokrotnie wyższych, to żenada i wyzysk wołający o pomstę do nieba.

      Mowa o tylu nieprawidłowościach, że trudno obarczać ten blog dalszymi rozważaniami.

      Gospodarza serdecznie przepraszam za OT, ale widzę tu pomieszanie porządków.
      Czym innym jest prawda o konieczności budowania niezależności energetycznej kraju w oparciu o posiadane źródła, czym innym zaś obrona skorumpowanego i dogłębnie zdegenerowanego systemu.

      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Mniej więcej w podobnym tonie wypowiada się wyśmiany i wyborczo zaciszany, od lewa do prawa, Grzegorz Braun.
    Spadanie z deszczu pod rynnę to jednak nieodłączny element ciągnącego się od 1939 roku zniewolenia Narodu Polskiego. Właśnie tak należy odbierać wynik ostatnich wyborów.
    Sytuacja Polski różni się od czasów zaborów tym, że istnieje jako odrębny twór na geopolitycznej mapie świata, oraz tym, że uciemiężeni dali sobie wmówić, że takowymi nie są. Cała reszta idzie jak wtedy.
    Gdyby przysłowiowy Kowalski przyjrzał się historii swego wspaniałego kraju, zauważył by prawidłowość w występowaniu pewnych zdarzeń m.in taką, że od zarania nasi sąsiedzi jak ze wschodu tak i z zachodu chcą naszego niebytu. Co dzieje się za sprawą kilku czynników, m.in. dzięki doskonałej lokalizacji w sercu Europy, naszpikowania wszelakimi zasobami złóż naturalnych, a przede wszystkim wielkimi zasobami ludzkimi, a te ostatnie wyróżniające się swą inteligencja i zaradnością oraz wielką pracowitością.
    Dlatego zawsze chcieli, chcą i (o czym jeszcze nie wiedzą) będą chcieli nas zniszczyć.
    Ale od tzw. masy społecznej zależy czy będziemy się odradzać jak feniks z popoiołu, czy może raz na zawsze odrodzimy się jako Wielka Polska, czy może tym razem damy się deptać aż do ostatniego tchu.
    Wiem tylko, że jeśli nie poweźmiemy śmiałych i świadomych działań, i będą to działania w pełnym porozumieniu wszystkich tych, którzy nie dali się omamić, to nie uda nam się ocucić
    polobotomijnego społeczeństwa i będziemy na całkowicie straconej pozycji.
    Wiem też, że A. Duda jest tylko kolejnym etapem rozgrywki nami i z nami...

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Szanowna Pani,

      Proszę dostrzec jednak różnicę w oglądzie sytuacji przedstawianym przez pana Brauna i Gospodarza bloga.

      Odnoszę wrażenie, że mówiąc o dzisiejszym zniewoleniu, całkowicie pomija Pani kwestie naturalnego uzależnienia kraju od czynników zewnętrznych, normalnego dla każdego państwa na tym globie.
      Nie ulega wątpliwości, że najbliżsi sąsiedzi z zachodu i wschodu są zainteresowani naszą poślednią rolą w ładzie europejskim. Traktowali i nadal będą chcieli traktować nas jako swoista "strefę wyzysku" czy "korytarz transmisyjny" pomiędzy sobą.
      Pisał o tym wielokrotnie już nasz Gospodarz używając określenia "wycieraczka".

      Czym innym jest jednak potencjalne "uzależnienie/związanie" z USA, od tego co dotyczy Niemiec i Rosji. To z wielu przyczyn kompletnie inne zagadnienie.

      Myślę, że z powodu mojej skromnej wiedzy z zakresu geopolityki, jest to temat bardziej dla pana Jaszczura, no i oczywiście Gospodarza, którzy poruszali te sprawy kilkukrotnie.

      Ewidentnie też, jest dużo za wcześnie by odsądzać nowego Prezydenta od czci mówiąc że cyt: " A. Duda jest tylko kolejnym etapem rozgrywki nami i z nami..."
      Niewiele jeszcze wiadomo poza tym co powiedziano tu i tam i tego co sami widzimy!

      Rok 1980, 1992 i 2005 podpowiadają, że wszelkie obrachunki czasem zawodzą i pojawia się, jak ja to dla własnych celów określam, czynnik nieoznaczony.

      Skoro powołuje się Pani na system wartości bardzo bliski większości komentujących na tym blogu, wierzę, że dopuszcza Pani również ten element w swoich rozważaniach.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Panie Zaścianku!

      Ja widzę różnicę między A.Ś a G.B., dlatego napisałam, jakby Pan był łaskaw zauważyć, "w podobnym tonie(...)".
      Zdaje sobie sprawę Sznowny Panie, że żadne państewko na tym świecie nie jest "samotną wyspą"
      i jest zawsze w jakiś sposób uzależnione gospodarczo od innych podmiotów gospodarczych zwłaszcza od sąsiadów. Ano właśnie, być podmiotem a nie przedmiotem, w tym cały szkopuł.
      To co robią rządzący Nami stawia Nasze Państwo ciąglę w złym położeniu gospodarczym.
      Niech Pan zauważy nasze uzależnienie od innych podmiotów gospodarczych m.in w przemyśle energetycznym, paliwowym itd.
      Owszem porównuje naszą zależność od Rosji czy Niemiec do uzaleznienia od USA, bo wszystko to wlasnie kwestia wpływów i nacisków zwiazanych z tymi wpływami.
      Niech Pan pomysli jaki wplyw na strategiczne decyzje gospodarcze ma obca agentura.
      Nie twierdzę, że Duda bedzie złym Prezydentem bo nie o to chodzi w mojej wypowiedzi.
      Twierdzę tylko że system dalej sie utrzyma, czy to bedzie uwikłanie rosyjskie czy amerykanskie,
      a powołując się, jak Pan sam to czyni na Gospodarza tego bloga, to wskazuje on, że jedynym wyjściem ze wszystkich polskich problemów jest rozwalenie systemu.
      Błędem jest zachłystywanie się zwycięztwem Dudy i złudna nadzieja na to, że wszystko nagle się zmieni. Może kilka spraw się wyjaśni, może nawet tych dla nas ważnych, może odpowiedzą za to ludzie za tym stojacy ale tych może jest za wiele a Polska i tak nadal nie bedzie autonomiczna...
      Na koniec chciałabym napisać, że mam ogromne wrażenie, że wtargnęłam za linię kółka wzajemnej adoracji, nie wiem czy Gospodarzowi tego bloga, o takie kółeczko właśnie chodziło.
      Nie napisalam tutaj by kogokolwiek trolowac czy jak oni to nazywaja hejtować.
      Sama ciągle poszukuje prawdy i trwam na rozważaniach dotyczących sytuacji w której się znajdujemy.. .
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. @Lisica

      Cyt: "Owszem porównuje naszą zależność od Rosji czy Niemiec do uzaleznienia od USA, bo wszystko to właśnie kwestia wpływów i nacisków związanych z tymi wpływami. ".
      Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Pomijając oczywiste kwestie gospodarczych nacisków i lobbingu, pozostaje jeszcze cała sfera otoczki cywilizacyjnej, standardów i
      oczywistego opowiedzenia się za współpracą z jedynym realnym gwarantem naszego bezpieczeństwa.
      Od siebie muszę jeszcze dodać, że nie pamiętam żadnej wojny polsko-amerykańskiej, doskonale za to wszyscy pamiętamy takie wojny z Rosją czy Niemcami.

      Dodam jeszcze, że ja również nie łudzę się co do możliwości załatwienia "od reki" naszych polskich spraw przez A. Dudę. Podobnie jednak jak wielu wierzę, że ta prezydentura może mocno uprościć wiele spraw i w przeciwieństwie do przewidywanej kontynuacji z BK w roli głównej, na inny poziom przenosi obawy o tworzenie reżimu prezydenckiego i dyktatu ludzi WSI.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
    5. @ Zaścianek

      "Od siebie muszę jeszcze dodać, że nie pamiętam żadnej wojny
      polsko-amerykańskiej, doskonale za to wszyscy pamiętamy takie wojny z Rosją czy Niemcami."

      Tak owszem wojny z USA nie mieliśmy, lecz sam Pan musi przyznać, że dla Amerykanów liczą się tylko ich partykularne interesy i dla tych interesów zrobią wszystko za każdą cenę. Tak już robili sprzedali Polskę w Jałcie ale wróćmy wcześniej, nie przybyli z pomocą znając sytuację Polski, a nawet wtedy gdy mieli pewność o istnieniu obozów koncentracyjnych. A gdy już tzw. "wujek sam" wyciąga do nas rękę to tylko dlatego, że ma w tym interes a nie dlatego, że traktuje nas jako równorzędnego partnera.
      Obawiam się, że tak być może i tym razem, a nie uśmiecha mi się żyć na amerykańskim poligonie wojskowym; zresztą na żadnym poligonie wojskowym mieszkać nie chce.

      "Dodam jeszcze, że ja również nie łudzę się co do możliwości załatwienia "od reki" naszych polskich spraw przez A. Dudę. Podobnie jednak jak wielu wierzę, że ta prezydentura może mocno uprościć wiele spraw i w przeciwieństwie do przewidywanej kontynuacji z BK w roli głównej, na inny poziom przenosi obawy o tworzenie reżimu prezydenckiego i dyktatu ludzi WSI."

      Właśnie dlatego sądzę, że Pan nie zrozumiał mojej wypowiedzi, ja właśnie tak twierdzę, z taką to różnicą, że mam świadomość, że Duda nie wygrał przypadkowo i wietrzę tutaj obce wpływy. Stąd moje twierdzenie, że wpadamy z deszczu pod rynnę, bo jak nie WSI i cały idący za nimi moskiewski wyziew, to żydowsko - amerykańskie interesy.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. .....

    Komentarze jak ten powyższy powodują, że od pewnego czasu z obawą zaglądam na blog AŚ, jedyny, na którym się od pięciu lat wypowiadam.

    LUDZIE! Pan Andrzej Duda jeszcze nawet nie został zaprzysiężony! Dajmy mu trochę czasu. Na razie postępuje według mnie bezbłędnie, a dzięki swej niewiarygodnej charyzmie, zdobywa coraz więcej ludzkich serc i przynosi nam nadzieję. Dla swych przeciwników staje się natomiast coraz bardziej... tytanowy :). Ich kły i pazury tylko się po nim ześlizgują!

    Miałabym jeszcze wiele do powiedzenia, ale... może innym razem.

    Pozdrawiam Wszystkich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać sama Pani nie czyta dokładnie tego co pisze AŚ na temat systemu w którym to p. Duda funkcjonuje. Ja nie twierdzę, że będzie gorszy od Rezydenta B.K. Wszakże to twierdzenie czy lepszy patronat rosyjski czy amerykański.
      To co Pani wypisuje o "tytanowym" Dudzie rodem wyjęte z portalu "Niezależna" o którym Pan A.Ś, także się wypowiadał. A jak już mimowolnie, bądź świadomie wywołała mnie Pani do tablicy to proszę wiedzieć, że nie jestem z żadnej partii ani pod niczyim dyktandem.
      Jeśli ma Pani do mojej osoby/do tego co napisałam jakieś uwagi to bardzo proszę, chętnie wysłucham...

      Usuń
  8. Kolejny puzzel III RP, czyli jak MO z Informacjo Wojskowo bój do krwi łostatniej toczyło:

    - - -
    Z kolei dr Jerzy Targalski uważa, że Zbigniew Stonoga jest „narzędziem służb”. – Według mnie, stoi za nim wywiad cywilny – mówi portalowi niezalezna.pl. – Nazwiska osób, które są opublikowane w tych materiałach, a także te, których tam nie ma, jednoznacznie wskazują na to, że ekipa Tuska zostanie kozłem ofiarnym. Problem polega na tym, czy Schetynie uda się odegrać rolę Gomułki i czy PiS oraz społeczeństwo się na to nabiorą. Ekipa Tuska i Komorowskiego odegra rolę Bieruta – tłumaczy Targalski.

    Jego zdaniem, efektem ujawnienia przez Stonogę akt śledztwa ws. afery podsłuchowej będzie „zaostrzenie walki między wywiadem cywilnym, a wojskówką”.

    http://niezalezna.pl/67854-stonoga-narzedziem-sluzb-ma-oslabic-pis-i-kukiza-przed-wyborami-parlamentarnymi

    Pomimo wszystko nie przekreślałbym (to moje osobiste odczucie) PiS. Pewnie jest tam kilku (lub więcej) kretów, jest wielu obrotowych, słabej wiary i woli walki, trochę koniunkturalistów i karierowiczów. Czy jednak w takiej np. partii republikańskiej w USA, czy wśród angielskich torysów nie ma takich ludzi? - nie wyłączając kretów.

    Jeśli przyjąć, że trzon partii, choć popełnia błędy (kto ich nie popełnia?) to jednak ludzie ideowi, to mają oni naprawdę bardzo trudną pracę do wykonania. Ot, choćby kwestia Kukiza, a raczej elektoratu, który doraźnie skupił się wokół ww. Myślę, że PiS nie ma wyjścia i nie może walić prosto z mostu, lepiej żeby to działo się niejako niezależnie od PiS, np. w internecie. Nie mogą wykonywać gwałtownych ruchów, muszą być czujni jak psy gończe, mieć oczy naokoło głowy, bo rozgrywka jest naprawdę największego kalibru, również w wymiarze globalnym, który nas obejmuje.

    Nie wiem jak to się stało, że wybory prezydenckie wygrał Andrzej Duda, nie wiem czy był to "czynnik nieoznaczony", nadprzyrodzony, błąd systemu, pomoc Wuja sama, czy początek zmiany wody w akwarium. Mam tylko przekonanie, że mamy szansę. Pomimo wszystkie błędy, potknięcia - PiS pozostaje póki co JEDYNĄ SIŁĄ OPOZYCYJNĄ nie założoną za ubeckie pieniądze i dlatego dla systemu groźną i niestrawialną>

    I jednocześnie powinniśmy na miarę naszych możliwości wspomagać opozycję w tej rozgrywce tak jak dotąd działo się na tym blogu: wskazując

    OdpowiedzUsuń
  9. ....zagrożenia, odważnie artykułując oczekiwania patriotycznego elektoratu.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. @viva cristo rey

    Ten link z niezależnej to jest jedna wielka hucpa - sprowadzanie atomowego uderzenia do walki partyjnej, do osłabienia muzyka i największej partii opozycyjnej - to gigantyczny temat zastępczy. Główny wątek to niesprawność systemu, fasadowość państwa - tu nie ma znaczenia, czy działa "czynnik X", czy "niewiarygodny Stonoga", czy "wojskówka walczy z cywilną", bo król jest nagi! Zamiast tego szuka się milion narracji zastępczych, po to aby dalej bawić się w show pod tytułem III RP i jesienny plebiscyt wyborczy, aby zachować tę fasadę.

    Dzisiejszy chaos i strzelanie na ślepo doskonale to potwierdza.
    Zresztą - "niezależni" już wczorajszej nocy wyłożyli linię programową - nie liczy się kto i jak do tego dotarł, ale treść akt - to starczy na określenie intencji. Do kompletu - reżim skupił się na "sprawcy"; a faktycznej treści wydarzenia żadna strona nie porusza.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobry wieczór. Dla mnie liczą się tylko fakty,a raczej logiczny ich ciąg. Będąc zwolennikiem formułowania ocen wg. jednakowej miary i prawdy odrzucam propagandę. 1) Co do polskiego górnictwa węglowego jeszcze jeden splot okoliczności (w skrócie): pan poseł Szymański(PiS) miał kandydować w niedawnych eurowyborach; wyrażał swoje krytyczne stanowisko wobec paktu klimatycznego...został wycofany z kandydowania.Wcześniej min.M.Budzanowski (z tzw. II rządu DT) wetował na "brukselskich saloonach" tzw. cele redukcyjne emisji CO2 ;weta nie poparł m.in.węgierski eurokomisarz S.Fuelle-zgodnie zresztą,jak sądzę,z progazpromową polityką prem.Orbana.2) Powszechnie znane(więc bez linku) jest zgodne głosowanie sejmokratury za odszkodowaniami wypłacanymi przez Polskę za holokaust na rzecz państwa Izrael; chwilę później wylewa się krokodyle łzy (nie tylko w kampaniach wyborczych) nad przejawami... antypolonizmu.3) KGP chwalą się "decydującym wkładem" w wyborcze zwycięstwo pana A.Dudy; no to niech sobie porównają wyniki wyborcze z Górnego Śląska i zestawią je z obecnością tychże w dużych śląskich miastach...socjologowie.4) I ostatnie postępy z serii "ponadnarodowych zgód",tak często krytykowanych przez Autora bloga wolności http://www.niezalezna.pl/67790-w czasie-mszy-wiatr-porwal-hostie-podniosl-ja-prezydent-andrzej-duda ; uważam,że zachowanie pana prezydenta (wciąż jeszcze-elekta,na co słusznie zwróciła uwagę pani @UD) było,jak dla mnie,całkiem normalne dla katolika. Natomiast błędem było legimityzowanie swoją obecnością przez pana prezydenta/elekta tych,których się wcześniej krytykowało,czyli układu rządzącego,w tym "pretorian" z LWP; podobny "błąd legitymizacji",równie symboliczny, miał miejsce ze strony przedstawicieli PiS także wcześniej podczas pogrzebu symbolu zakłamania "grubej kreski" T.Mazowieckiego;czysty makiawelizm,podobny do tego,który jeszcze wcześniej uskuteczniono zapraszając gen."shoguna" do izby pamięci płk.R.Kuklińskiego.5)Mówią:"dasz palec-wezmą całą rękę","dajut więc bierut" - i... jest,już całkiem otwarcie orędownik komorry http://www.janrulewski.pl stwierdza "dobrodziejstwo PO-PiSu" http://www.fakty.interia.pl/polska/news-czas-pomyslec-o-wielkiej-koalicji-po-pis,nId,1832133 Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń