Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 26 lutego 2015

PRZECIWKO MITOLOGOM „RUSKIEJ SIŁY”


Wyhodowanie pokoleń „georealistów” jest bodaj największym, historycznym osiągnięciem komunizmu i jego sukcesorów. Samonapędzająca machina strachu nie zważa dziś na realną pozycję Rosji; nie przyjmuje do wiadomości danych ekonomicznych i socjologicznych, nie dostrzega stanu zapaści i cywilizacyjnego zacofania, nie widzi słabości militarnej i technologicznej państwa Putina. By usprawiedliwić własne ograniczenia karmi się wyobrażeniami o „wielkim mocarstwie”, wnioskuje z mitów i propagandowych wizji, czerpie z lęku, jaki niewolnik odczuwa przed gniewem „pana”.
Ten rodzaj „realizmu” wynika z akceptacji powojennego porządku, w którym dominacja sowiecka miała być nieuniknionym efektem „historycznych uwarunkowań”, zaś Polska miała stanowić przedmiot w grze światowych mocarstw. To pogląd narzucony kulami sowieckich karabinów i pałkami policji politycznej, wsparty na pseudohistorycznej, kazuistycznej argumentacji, która zawsze osłaniała postawy pospolitych koniunkturalistów i łajdaków.
Przez półwiecze sowieckiej okupacji przekonywano Polaków, że Rosja jest światowym hegemonem, a jej polityczna i militarna obecność wytycza granicę nieprzekraczalną dla polskich aspiracji
Zaszczepiany przez dziesięciolecia lęk przez Sowietami miał tłumić dążenia niepodległościowe i sprawić, że wszelkie koncepcje istnienia Niepodległej będą musiały uwzględniać interes rosyjski. Ze straszaka "wojny z Rosją" namiestnicy PRL-u uczynili podstawowy element indoktrynacji społeczeństwa i główny paralizator naszych aspiracji.
Ten sam straszak z powodzeniem wykorzystywali ludzie „demokratycznej opozycji” – namaszczeni przez Kiszczaka na narodowych przewodników, zaś cała dogmatyka „georealistów” została przejęta przez komunistyczną hybrydę III RP i przez ostatnie ćwierćwiecze skutecznie paraliżuje polską myśl polityczną. Nie może dziwić, że nie ma w niej miejsca na antyrosyjskość i antykomunizm – dwa filary polskiej racji stanu.
Uwspółcześniona koncepcja „georealizmu” kazała Bronisławowi Komorowskiemu w orędziu przed Zgromadzeniem Narodowym wyznać: "nie będzie stabilnego rozwoju naszego regionu bez współpracy z Rosją" i mówić o „interesie nas wszystkich w pojednaniu z Rosją”.
Wprawdzie rosyjska napaść na Ukrainę wymusiła chwilową zmianę retoryki, to ujawniła również, że lęk przez Rosją stanowi dziś główną przeszkodę na drodze do wyzwolenia spod władzy „czynnika rosyjskiego”.
Nie przypadkiem rozgrywanie tych lęków następuje w czasie, gdy Polacy zobaczyli, jak obala się reżim kremlowskich marionetek. Lekcja ukraińska druzgocze przecież mitologię „okrągłych stołów” i bezlitośnie obnaża fikcję tzw. mechanizmów demokracji – całkowicie martwych w państwach zawłaszczonych przez „partię rosyjską”. Co więcej - ta lekcja pokazuje rzeczywisty status Rosji – jako fikcyjnego „mocarstwa”, którego główną bronią nie jest potęga militarna lub ekonomiczna lecz ekspansja zbrodniczej mentalności, możliwa dzięki uległości zgrai eurołajdaków i słabości najgorszego w dziejach prezydenta USA.
Rosyjska agresja na Ukrainę nie może być żadnym dowodem siły militarnej („postępy” armii Putina w stosunku do ogromnych strat własnych są wręcz żałosne), lecz staje się efektem agenturalnej koniunktury i przyzwolenia na „światową ekspansję” prymitywnego kagebisty i jego bandyckiej zbieraniny.
Poczucie bezkarności kremlowskiego watażki ma trwałe, historyczne podstawy. Od czasu ustanowienia ładu jałtańskiego, polityka Rosji Sowieckiej i jej służb przyczyniła się do wyhodowania zastępów mędrków, którzy przyznają Rosji wyjątkowe prawo do ingerowania w życie innych narodów oraz wyznają dogmat poszanowania interesów rosyjskich. Szczególnie, jeśli wartość tych interesów jest mierzona w dolarach lub euro. Ci ludzie i kreowana przez nich polityka stanowią dziś śmiertelne zagrożenie dla świata. Znacznie większe niż zdezelowane ruskie tanki i zdemoralizowana armia Putina. Militarnie słaba i technologicznie zacofana Rosja, nie musi nawet udowadniać swojej siły. Robi to za nią armia tchórzliwych głupców, wspierana przez zastępy agentury wpływu.
Gdy w marcu 2013 roku opublikowałem w Gazecie Polskiej tekst – „ROSJA – IMPERIUM CZY POTĘGA MITU”, nie przypuszczałem, że kolejne dwa lata upłyną na umacnianiu rosyjskiej mitologii i triumfie postaw „georealizmu”. W zakończeniu tamtego tekstu znalazły się słowa:   
Jeśli dzisiejsza Rosja musi imitować mocarstwo i straszyć nas hardą retoryką – oznacza to tylko tyle, że państwo Putina staje się coraz słabsze i jest zmuszone sięgać do arsenału komunistycznych środków. Nic też nie wskazuje, by to państwo było w stanie sprostać globalnemu konfliktowi lub miało dążyć do jego sprowokowania. Taka konfrontacja   przyniosłaby Rosji militarną klęskę i spowodowała utratę jej najważniejszej broni - ekspansywnej sieci intryg i dezinformacji oplatającej współczesny świat. 
Głosy publicystów i polityków straszących nas wojną z Rosją lub roztaczających wizję rosnącej potęgi militarnej państwa Putina, są dziś ważnym wkładem w rosyjską strategię podstępu i dezinformacji i – choćby nieświadomie, wpisują się w plany Kremla.
Wydawało się, że kolejne odsłony wojny na Ukrainie pozwolą zrozumieć, że powodzenie rosyjskiej ekspansji nie zależy od przewagi militarnej, lecz opiera się na dwóch czynnikach: słabości zachodnich przywódców oraz stosowaniu przez Rosję broni dezinformacji i jest konsekwencją wieloletnich błędów i zaniedbań Zachodu, przede wszystkim w obszarze polityki bezpieczeństwa i  zadań służb specjalnych.
Dla nas - Polaków, to był czas, by definitywnie zerwać z mitologią „ruskiej siły” i ukazać fałsz koncepcji „georealistycznych”. Czas, który należało wykorzystać do wskazania rzeczywistych zagrożeń; płynących z władzy rosyjskich wasali, z błędnej strategii bezpieczeństwa narodowego, ze słabości armii III RP i struktur tego państwa. Historyczna szansa, by pozbyć się niewolniczego garbu – narzuconego nam przemocą propagandy i antypolskiej buty.
Nie dziwi mnie, gdy reżimowi politycy i ludzie Belwederu bezustannie straszą Polaków wizją „rosyjskiej napaści” i uczestniczą w kreowaniu putinowskich mitów. Rozliczne wypowiedzi gen. Kozieja, mogłyby stanowić cenny materiał badawczy dla profesjonalnych analityków, niekoniecznie z dziedziny wojskowości. Belwederski strateg potrafił jednego dnia wyznać – „jesteśmy zagrożeni(…) nie można wykluczyć inwazji na Polskę”, by kilka dni później podzielić się odkryciem - "nie zagraża nam żadna militarna interwencja" i skonkludować– „zapewniam, jesteśmy bezpieczni”. Medialne rozprawki Kozieja o rychłym „konflikcie zbrojnym na terytorium Polski”, konkurują z poradami udzielanymi Ukrainie, by ta racjonalnie przyjęła „cichą kapitulację”. Na tym samym biegunie znajdują się występy gen. Skrzypczaka, którego do tej pory nikt nie zapytał o wiarygodność jego „fachowej” prognozy z 16 kwietnia ub.r. - „wejście regularnych wojsk rosyjskich na Ukrainę jest kwestią godzin.”
Opowieści o „rzezi niewiniątek” (Skrzypczak) i mrożące krew w żyłach „strachy na Lachy”, to nie tylko element rosyjskiej dezinformacji lub efekt niewiedzy medialnych „ekspertów” i samozwańczych „strategów”.
Taka narracja wpisuje się w plany propagandowe Belwederu i służy budowie reżimu prezydenckiego. Efektem umacniania lęku przed Rosją ma być m.in. zwiększenie nakładów na zbrojenia (kto wówczas zaprzeczy, że armia potrzebuje pieniędzy), poszerzenie uprawnień służb wojskowych oraz utrwalenie tezy, że belwederska „reforma” ma wpływ na stan bezpieczeństwa Polaków. Dokonywana według tych projektów tzw. konsolidacja przemysłu zbrojeniowego oraz powiązane z nią zapisy ustawy offsetowej już pozwoliły odsunąć MON od decyzji dotyczących zakupów i przenieść uprawnienia na przedstawicieli zbrojeniówki. Tam też trafią pieniądze przeznaczane na modernizację sił zbrojnych i surrealistyczne pomysły powstałe w ramach tzw. doktryny Komorowskiego. Przy umiejętnym rozgrywaniu straszaków i demagogicznych haseł, można się spodziewać, że pieniądze te będą płynęły przez kolejne lata i posłużą umocnieniu lobby zbrojeniowego (w którym główną rolę będą odgrywali ludzie związani z byłymi WSI) oraz staną się jednym z najważniejszych „grantów” stabilizujących reżim prezydencki.
Dziwi natomiast, że w procederze utrwalania fałszywych schematów i straszenia Polaków „wojną z Rosją” uczestniczy ochoczo środowisko opozycji i przedstawiciele „wolnych” mediów. To niebywałe, że ludzie deklarujący przywiązanie do tradycji II Rzeczpospolitej lub chełpiący się niezależnością informacyjną, z tak wielką bezmyślnością poddają się wizjom propagandystów i pustosłowiu rozmaitych „fachowców” i „znawców Rosji” ze stajni Putina.
Tu też najmocniej ujawnia się problem z obaleniem mitów na tematy rosyjskie. Bo, o ile nie ma potrzeby roztrząsania dywagacji reżimowych miłośników horroru (ci, bowiem nie wskazują cienia racjonalnych argumentów i gadają to, co im ślina na język przyniesie), o tyle przekaz płynący ze strony „wolnych” mediów niesie znacznie poważniejsze konsekwencje i wpływa destrukcyjnie na postawy elektoratu opozycji.    
Nietrudno zauważyć, że każda odsłona wojny na Ukrainie jest poprzedzona precyzyjną kampanią dezinformacyjną, w której przypomina się o „potędze militarnej” Rosji, wieści bliską napaść na państwa bałtyckie lub roztacza wizje globalnego konfliktu. Głosy o „Putinie szaleńcu”, którego nie wolno prowokować do wojny światowej, konkurują z opowieściami o rzekomej przewadze militarnej i wskazywaniem kolejnych celów kremlowskiego watażki.     
Gdyby ktoś, posiłkując się rzetelnymi analizami i wiedzą o przebiegu rosyjskiej „modernizacji sił zbrojnych” zadał sobie trud ustalenia – jaka jest faktyczna zdolność armii Putina, musiałby też zapytać – po co rozpowszechniane są takie brednie i jaki efekt mają wywołać?
Ostatnie wydarzenia obnażyły z całą mocą ten mechanizm dezinformacji. Gdy armia Putina  (bo od dawna nie może być mowy o mitycznych „separatystach”) zajmowała kolejne pozycje w Donbasie, Stany Zjednoczone wspominały o zbrojeniu Ukrainy, a przyjaciółka Putina montowała w Mińsku spektakl jałtański, natychmiast pojawiły się głosy „byłych doradców”, emigracyjnych dysydentów itp. przeciwników reżimu kremlowskiego, których charakteryzuje łatwość przemieszczania po świecie i bezpieczny dostęp do opinii publicznej. Ich wypowiedzi – zawsze w kontekście ostrzeżeń przed zakusami Putina - są natychmiast podchwytywane przez „wolne” media i doskonale potęgują poczucie lęku przed Rosją. 
Niezwykle trudno jest podważyć podobne dywagacje i wykazać ich aspekt dezinformacyjny. Ponieważ nie posiłkują się żadnymi konkretami, lecz odwołują do „tajnej wiedzy” autorów i aureoli „opozycyjności”, nie sposób obalić ich racjonalną argumentacją. Fakt, że Rosja znajduje się dziś w bezdennej zapaści i prócz hektolitrów wódki nie ma nic do zaoferowania swoim żołnierzom, że właśnie przesunięto o (co najmniej) trzy lata kolejną fazę fikcyjnego „programu modernizacji technicznej sił zbrojnych”, a wpompowane w armię pieniądze rozpłynęły się w kieszeniach generalicji i ludzi FSB, nie może przecież pokonać tyleż efektownego, jak jałowego stwierdzenia, że Putin „dysponuje ogromną siłą” i „planuje napaść na Polskę”.
Gdy zastanawiałem się, jak skonstruować ten tekst, świadomie zrezygnowałem z metodologii  zastosowanej w artykule „Rosja – Imperium czy potęga mitu”. Tam – dla uzasadnienia tezy o militarnej słabości państwa Putina -  przedstawiłem szereg faktów i danych. Wprawdzie można było je podważyć, ale tylko sięgając do tej samej metody.
Gdyby w przestrzeni „wolnych” mediów ukazywały się analizy oparte na takim fundamencie, również ten tekst zostałby sporządzony według wcześniejszego wzorca.  Byłoby o czym dyskutować. Ponieważ mamy do czynienia z pustosłowiem, publicystycznymi ocenami i tanią demagogią – nie ma też potrzeby sięgania po warsztat analityczny.  
Jedno jest pewne. Przywracanie Rosji "właściwego" wymiaru, to zadanie na wiele lat i z pewnością niewykonalne w świecie Obamy i Merkel czy na rodzimym „podwórku” Kozieja i Skrzypczaka.  Okazuje się jednak, że równie niewykonalne wśród zwolenników opozycji i odbiorców „wolnych” mediów.
Zatrważająca jest nasza podatność na rosyjską propagandę i dezinformację – szczególnie tam, gdzie chętnie rozprawia się o jej zgubnych skutkach i przestrzega przed aktywnością agentury. Czytając niektóre publikacje „niezależnych” mediów odnoszę wrażenie, że tylko prasa rosyjska zamieszcza dziś tyle straszaków i dętych opowieści o "planach Putina" i groźbie globalnego konfliktu. Tego nie sposób wytłumaczyć – ani młodym wiekiem „wolnych” dziennikarzy ani brakiem doświadczenia czy zdolności intelektu.
Z obecnych doświadczeń możemy wyjść wzmocnieni, jeśli posłużą do odważnych refleksji i odrzucenia antypolskich dogmatów. Mit o „rosyjskiej potędze” i groźbie wojny z Rosją służy wyłącznie kremlowskim władcom i tym, którzy z podległości Moskwie uzurpują sobie prawo do rządzenia Polakami. Jeśli ten mit utrwalają środowiska mieniące się patriotycznymi – mamy do czynienia z groźną aberracją lub z pospolitym draństwem.
Tak nie buduje się wolnego społeczeństwa i nie pokonuje niewolniczej mentalności. Taką metodą nie można obalić nawet obecnego reżimu, a cóż dopiero marzyć o wyrwaniu z pęt Moskwy i Berlina.
Mówienie Polakom, że nie wolno „prowokować wojny z Rosją” – to najczystsza propaganda Kremla. Straszenie nas „potęgą Putina” i przestrzeganie przed „zadrażnianiem stosunków” – to tryumf antypolskiej sekty „georealistów”, którzy od dziesięcioleci niweczą nasze marzenia o Niepodległości. 
I jeśli moim rodakom nawet do głowy nie przyjdzie, że mogliby przeciwstawić się zakusom Kremla i rozegnać w diabły rodzimą „ruską siłę” – zawdzięczamy to obroży strachu i pętli podstępnej mitologii.



50 komentarzy:

  1. Niestety, muszę przyznać, że osobiście ulegam propagandzie sowieckiej, która przenika do naszych mediów. Myślę, że jest to poparte obrazami codziennego życia, w których brak mi na ulicach polskich miast, a myślę tu o moim miejście, o Gdańsku, widoku polskich żołnierzy w polskich mundurach. Ich po prostu nie ma. Ulegam informacjom naszych mediów, myśłę o niezależnej, wpolityce, gdzie rzeczywiście wciąż ukazują się nieanalityczne sądy o bezpośrednim zagrożeniu dla Polski przez stronę sowiecką. Uspokajam się dopiero wtedy, gdy widzę na onecie wypowiedzi np. tzw gen. Kozieja. Wtedy doświadczenie mi podpowiada, że ta informacja powinna być odczytywana przeze mnie jako zaprzeczenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Beata Kuna,

    Jeśli strach to "tylko zdradziecka odmowa współpracy ze strony rozumu", to na tej zdradzie korzystają dziś po równo - Rosjanie i reżim belwederski.
    Dlatego tym ważniejsze staje się pytanie: co w gronie straszących nas "potęgą Rosji" robią ludzie z "wolnych" mediów?
    Gdyby posiłkowali się faktami i ostrzegali nas po to, by wyzwolić odwagę do zrzucenia antypolskiego jarzma - byłby w tym sens. Jeśli są to czcze dywagacje i demagogiczne "strachy na Lachy", wywołują jedynie dezorientacje, prowadzą do utrwalenia fałszywych stereotypów i służą grze na emocjach.
    Coraz częściej odnoszę wrażenie, że ta praktyka ma właśnie prowadzić do utrzymywania elektoratu- odbiorców w stanie emocjonalnego rozchwiania, przestrachu, obaw i podejrzeń. Może dlatego, że ludźmi, których się wciąż straszy łatwiej sterować, łatwiej wymagać od nich posłuszeństwa i wyznawania "słusznych" prerogatyw partyjno-redakcyjnych.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozwolą Państwo, że wrócę na chwilę do tematyki poprzedniego tekstu, bo wyjaśniała się nam pewna ważna sprawa.
    Otóż jeden z czytelników zwrócił mi uwagę, że na portalu niezalezna.pl zamieścił fragment mojego przedwczorajszego komentarza spod tekstu „Jak wygrać-1” (z 24 lutego 21:16), w którym pisałem o petycji RKW skierowanej do OBWE i pytałem o formalno-prawny aspekt tej inicjatywy. To link do tekstu z niezależnej:
    http://niezalezna.pl/64570-dosc-falszerstw-i-manipulacji
    Odpowiedzi udzielił pan Targalski i ze względu na charakter tego wystąpienia, uznałem, że warto o nim poinformować. Otóż twórca owej petycji przyznał, że pomysł służy wyłącznie do „mobilizacji społecznej i walki informacyjnej”, przy czym - „Tu chodzi o wymowę - jeśli będziemy mogli powiedzieć, że tysiące ludzi chce nie 5 ale 2 tys.obserwatorów, gdyż wybory są fałszowane. To są proste rzeczy z zakresu taktyki walki”.
    Oto pełna treść odpowiedzi p.Targalskiego:
    „Gdyby kierować się zapisami ustaw, niczego nie należałoby robić, bo wszystko jest daremnym trudem. Takie malkontenctwo wymądrzalskich. Czy Aleksander Ścios rozumie czym są metody mobilizacji społecznej i walki informacyjnej. Sam fakt podpisania takiej petycji przez wiele tysięcy ludzi ma swoją wymowę, a Polski Oddział OBWE, jeśli nic nie zrobi, czego się spodziewam, będzie się kompromitował i wykorzystamy to także.
    Bicie piany to jest siedzenie i wymyślanie przeszkód, dla których każda inicjatywa i każde działanie to strata czasu bo nic nie da.
    12.02. Warszawa (PAP) - Polska wystosowała zaproszenie do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie do obserwacji wyborów prezydenckich, które odbędą się 10 maja - informuje MSZ. To standardowa procedura, stosowana w poprzednich wyborach - tłumaczy rzecznik resortu.
    Tu chodzi o wymowę - jeśli będziemy mogli powiedzieć, że tysiące ludzi chce nie 5 ale 2 tys.obserwatorów, gdyż wybory są fałszowane. To są proste rzeczy z zakresu taktyki walki cały czas zbieramy podpisy pod petycją do OBWE ws. przysłania obserwatorów. Zwrócimy się też bezpośrednio do centrali o Parlamentu Europejskiego
    http://citizengo.org/pl/signit/19312/view

    Ponieważ z tekstu przebija duża irytacja pana doktora i niewielki promil konkretów, nie ma potrzeby komentowania. Mogę jedynie ze smutkiem stwierdzić, że pisząc, iż ta petycja niczemu nie służy i w niczym nie przyczyni się do realnego nadzoru nad wyborami - miałem rację. W taki sposób marnotrawi się ludzki potencjał i zaspokaja własne ambicje. Ponieważ w maju br. nikt już nie będzie pamiętał o „taktyce walki” pana Targalskiego, nikt też nie rozliczy go z takich banialuk.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Szanowny Panie Aleksandrze

    Dziękuję za ten tekst - bardzo potrzebny.
    Jakiś tydzień temu w "publicznej" Telewizji "Polskiej" aż rojącej się od agentury przyszedł na rozmowę do Piotra (wnuka Wincentego) Kraśki sam szef - gen. Dukaczewski. Było tak jak w Pana tekście: i straszenie wojną i uspakajanie, że watażka nie taki straszny i wzajemne kiwanie głowami nad potrzebą nakładów na wojsko. "Niezależny ekspert" i "niezależny dziennikarz". Starannie ułożona rozmowa, mimika, montaż, gesty. Jakby Kraśko czegoś zapomniał, to ma suflera-słuchawkę w uchu i na bieżąco utrzymywany jest na kursie i ścieżce.
    Uderzająca była w tej rozmowie pewna nowość: przygotowywanie publiki do możliwej agresji Rosji na Łotwę. Oczywiście padły słowa (niby mimochodem), że na Łotwie mieszka pełno Rosjan, że to takie pół na pół jedynie państwo bałtyckie.
    Wcześniej były wywiady z Rosjanami z Łotwy z Wiadomościach, info, że na potęgę Rosjanie buduja się i osiedlają na Łotwie, wypowiedzi tychże Rosjan, jakiś reportaż Barbary Włodarczyk o tym samym. I pewnie takowa naracja płynęła w innych miejscach, w internecie itd. - nikt nie jest w stanie ogarnąć i opisać całości tej propagandy. Tylko ci, co o tym decydują. I tak to sie kręci.
    Szef się pojawił i naoliwił maszynę.

    Nigdy dość takich tekstów jak Pański.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. @A.Ścios

    Po przeczytaniu uwag Pana Targalskiego na dłuższą chwilę oniemiałem. To się pan Darski zdobył na szczerość... Tu rzeczywiście nie ma co komentować.
    Może by tak "Gazeta Polska" opublikowała Pańskie 50 pytań do kandydata Komorowskiego wokół tego budując "mobilizację społeczną i walkę informacyjną"?

    Tak sobie tylko proponuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiejsza wypowiedź Andrzeja Dudy pokazuje doskonale jak skuteczna jest mitologia "ruskiej siły". Pokazuje również bardzo asekurancką postawę uzależniając jakiekolwiek działania Polski od politycznej organizacji bezpieczeństwa jaką jest dziś NATO.
    Chyba nie mamy co liczyć na prowadzenie suwerennej polityki, jaką prowadził śp. Prezydent Lech Kaczyński przez kandydata PiS i odgrywanie wiodącej roli w regionie.

    http://telewizjarepublika.pl/andrzej-duda-powinnismy-zabiegac-zeby-polska-nie-musiala-wysylac-zolnierzy-na-ukraine,17649.html

    "Według wicepremiera, szefa MON Tomasza Siemoniaka, polscy instruktorzy mogliby szkolić ukraińskich instruktorów, którzy potem będą szkolili podoficerów.

    – Nie tak dawno premier Kopacz z oburzeniem w telewizji wymawiała słowa, których ja nie powiedziałem o wysyłaniu polskich wojsk na Ukrainę. Ja powiedziałem, że to jest sprawa nad którą, nawet gdyby stanęła, trzeba by się bardzo dobrze zastanowić. I że przede wszystkim jesteśmy w strukturach NATO. Nadal to powtarzam. Jest dla mnie znamienne, że to dzisiaj właśnie rząd występuje z inicjatywą wysyłania polskich żołnierzy – nieważne, czy oni tam jadą szkolić, czy chronić, czy cokolwiek. Jeśli taka decyzja jest podejmowana, powinna być podjęta przede wszystkim na forum NATO, bo jesteśmy w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego – powiedział Duda w trakcie spotkania z mieszkańcami Wrześni.

    – Jestem sceptyczny i uważam, ze nawet gdyby na poziomie NATO taka decyzja była podejmowana, to powinniśmy zbiegać o to, byśmy nie musieli tam wysyłać naszych żołnierzy. Bo my jesteśmy bezpośrednio sąsiadem i jesteśmy w związku z tym w specyficznej sytuacji – mówił."

    OdpowiedzUsuń
  7. Szanowny Panie Kazefie,

    Wprawdzie od wielu lat nie oglądam wytworów "publicznej tv", to całkowicie zawierzam Pańskim odczuciom i precyzyjnej relacji. Tak właśnie wyglądają zabiegi propagandystów i budowanie fałszywych wizji nt. Rosji.
    Podał Pan przykład dość skrajny, bo obu uczestników owej dysputy nie cechuje raczej szczególna finezja myśli ani siła intelektu. Dlatego mogło być to stereotypowe i dość nudne widowisko.
    Zastanawia mnie natomiast taka okoliczność. Na temat rosyjskiej agresji i (domniemanych)planów Putina wypowiadają się często ludzie noszący mundur oficerów polskiej armii. Jeśli (a tak jest najczęściej) z ich słów przebija jakaś niemęska lękliwość i bojaźń przed "potęgą" Moskwy, jeśli tak chętnie snują wizje błyskawicznych tryumfów wojsk rosyjskich i deliberują nad naszą słabością, to należałoby ich zapytać - po jasną cholerę zostali oficerami wojska i co są gotowi zrobić, by do końca bronić polskich granic? Bo tylko tego mamy prawo od nich oczekiwać.
    Nie wyobrażam sobie, by na podobny bełkot, jaki często słyszymy z ust kilkugwiazdkowych generałów, mógł pozwolić sobie człowiek honorowy lub oficer II Rzeczpospolitej.
    To również miara upadku tego państwa.

    A skoro ci telewizyjni "znawcy" rozmawiali już o małej, rzekomo zrusyfikowanej i słabej (w porównaniu z IIIRP) Łotwie, to może będzie na miejscu wspomnieć, że blisko 60 procent Łotyszy deklaruje, że są gotowi chwycić za broń i chronić swoje granice:
    http://en.delfi.lt/nordic-baltic/58-percent-of-latvian-men-willing-to-take-up-arms-to-protect-country.d?id=66964840
    Ciekawe, jaki byłby wynik takiego badania w naszych realiach?

    Pozdrawiam Pana serdecznie i dziękuję za dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "(...) po jasną cholerę zostali oficerami wojska i co są gotowi zrobić, by do końca bronić polskich granic?"

      Sprawa jest dosyć prosta. Część to oficerowie ukształtowani jeszcze w latach I PRL i ich wychowankowie, część to zwyczajni karierowicze.

      Natomiast sprawę, o której Pan pisze, stawiam nieco inaczej, aczkolwiek w paru punktach równolegle.

      Współczesna Rosja Sowiecka jest (niestety) mocarstwem. Wydaje się, że nie może sobie poradzić z podbojem Ukrainy, ale z drugiej strony proszę zauważyć, jak przy pomocy tego konfliktu potrafi szantażować Europę Zachodnią.

      Poza tym sowieciarze doszli do takiej wprawy w dezinformacji i piętrowych politycznych mistyfikacjach, że bardziej byłoby uprawnione stwierdzenie za Bismarckiem, że "Rosja nie jest ani taka słaba, jak byśmy chcieli, ani taka silna, jak sobie wyobrażamy". Może aktualnie mamy do czynienia z wzrocem dezinformacji "słabość i groźba", o której pisałem w moim ostatnim tekście.

      Bywało poza tym w historii, że cywilizacje/państwa stojące na wyższym poziomie rozwoju były pokonywane militarnie przez bardziej prymitywne, ale też bardziej zdeterminowane w osiąganiu swoich celów (vide - podboje islamu w Arabii).

      A zatem nie podzielam Pańskiego podejścia do ludzi takich, jak Szeremietiew, Felsztyński czy Iłłarionow (nawet przy przyjęciu możliwości istnienia jakichś zależności służbowych z czekistowskim reżymem u tego ostatniego).

      Problem polega o wiele bardziej na nastawieniu Zachodu do Rosji/Sowietów, o czym Pan również pisze.

      I najważniejsze - realną, największą sowiecką siłę stanowi kagiebowski establishment, mający już prawie stuletnie doświadczenie w stosowaniu "środków aktywnych"...


      Usuń
  8. Michał Toporny,

    To, że pan Duda z całych sił broni się przed posądzeniem, iżby chciał przeć do "wojny z Rosją", jest oczywistym objawem dogmatyki "georealistów". Tym ludziom wmówiono, że wszystko, co mogłoby rozsierdzić kremlowskich watażków, jest złe,szkodliwe i sprzeczne z naszym interesem narodowym. Oni w to wierzą i gotowi są do (własnego) końca bronić tej fałszywej tezy.
    Na kpinę zakrawa fakt, że ów kandydat opozycji powołuje się na dziedzictwo i myśl polityczną Lecha Kaczyńskiego. Jakże odmiennie brzmi ten asekurancki bełkot od prostych słów polskiego prezydenta wypowiedzianych w czasie napaści Rosji na Gruzję. Być może nieprędko Polacy usłyszą taki głos:
    „Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy, dla nas także z północy, ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! Ten kraj to Rosja. Ten kraj uważa, że dawne czasy upadłego, niecałe 20 lat temu, imperium wracają. Że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Otóż nie będzie. Te czasy się skończyły raz na zawsze. Nie na dwadzieścia, trzydzieści, czy pięćdziesiąt lat! Wszyscy w tym samym okresie, lub w okresach nieco innych poznaliśmy tą dominację. To nieszczęście dla całej Europy. To łamanie ludzkich charakterów, to narzucanie obcego ustroju, to narzucanie obcego języka.
    Stykałem się jako polityk już i jako prezydent mojego kraju z takim przekonaniem, że Rosja ma jakieś szczególne prawo do godności. Ja chciałem zapytać, skąd ona się bierze? Kto Rosji dał to prawo? Dlaczego największe państwa europejskie sugerują, jakby Rosja miała tego rodzaju prawo, dlaczego Rosja może komuś dawać nauczki, to jest rzecz, którą trzeba odrzucić i dziś jest dobra okazja do tego, żeby to powiedzieć.”

    Pod pierwszym tekstem z cyklu "Nudis Verbis" przypomniałem mało znany epizod z naszej międzywojennej historii. Ponieważ doskonale charakteryzuje on różnicę między politykiem-realistą i myśleniem wolnego Polaka, a histerią współczesnego raba, pozwolę go sobie przypomnieć.
    Na początku roku 1933, Józef Piłsudski zaproponował rządowi francuskiemu wspólną akcję Francji, Polski i Małej Ententy, która miała zapobiec zbrojeniu Niemiec. Gdyby światli Europejczycy posłuchali wówczas polskiego Marszałka, oszczędzono by światu najstraszniejszej wojny.
    W książce "The Geneva Racket" z 1941 r., Robert Dell, wieloletni korespondent Manchester Guardian w Genewie podaje, że pierwszym krokiem akcji Piłsudskiego było żądanie, by Liga Narodów zbadała zbrojenia niemieckie na podstawie artykułu 213 Traktatu Wersalskiego,
    Gdyby Hitler odmówił zgody na taką inspekcję ( o czym Piłsudski był przekonany, również za sprawą doniesień polskiego wywiadu) pozostałe kraje miałyby prawo podjąć akcję zbrojną na podstawie Traktatu Wersalskiego i układu haskiego ze stycznia 1930r. Piłsudski proponował, by armie Francji, Polski i Małej Ententy zajęły większą część terytorium niemieckiego: Bawarię,Saksonię, Nadrenię i Prusy Wschodnie.
    Ponieważ w tym czasie Niemcy były niezdolne do stawienia skutecznego oporu, Hitler zostałby z łatwością pokonany, a jego reżim obalony.
    Propozycja wywołała pozytywną reakcję francuskiego sztabu generalnego, została jednak odrzucona przez rząd francuski oraz przez Brytyjczyków.
    Późniejsze działania Piłsudskiego (szczególnie po 6 marca 1933 i polskiej akcji zbrojnej na Westerplatte) również zasługują na ogromne uznanie. Tym większe, że Marszałek miał już świadomość intencji Zachodu i wiedział, że Polska będzie skazana na samotną walkę.
    Spróbujmy sobie odpowiedzieć - czy w realiach III RP moglibyśmy wskazać polityka zdolnego do tak "szalonych" projektów? Który z dzisiejszych "mężów stanu" miałby odwagę wzywać do zbrojnej rozprawy z kremlowskich cherlakiem?

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,

      Na postawione przez Pana pytanie odpowiedź niestety jest przecząca, w realiach III RP niestety mamy nikogo na miarę Józefa Piłsudskiego, kto byłby zdolny do takich projektów.

      Mamy jednak to szczęście, że dzisiaj do zatrzymania Putina nie musimy używać naszego wojska. Wystarczyłoby zbrojenie Ukrainy oraz nałożenie dodatkowych [ale tym razem dotkliwych] sankcji na Rosję i ferajnę Putina.

      Dziękuje Panu za przypomnienie słów śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz tego "szalonego" projektu z naszej przedwojennej historii pokazującego wielkość naszych ówczesnych elit.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Michał Toporny,

      Z całą pewnością nie mamy polityków tej miary i zapewne nie będziemy mieli. To kwestia formacji intelektualnej i kulturowej, która nigdy się nie powtórzy. Utraciliśmy ją bezpowrotnie w czasie II wś i w latach okupacji sowieckiej. Nasze pokolenie jest zbyt mocno skażone mentalnością niewolniczą i ograniczone dziesiątkami mitów, by zdobyć się na myślenie w kategoriach wolnej Polski.
      Sądzę, że nie popełnię błędu wskazując (na przykładzie Pańskich słów), na czym polega ta różnica.
      To prawda, że armia III RP nie stoi dziś przed perspektywą zatrzymania hord Putina. I Bogu dzięki, bo nie jest to armia wolnego państwa, a tym bardziej zdolna do stawienia czoła ruskim najeźdźcom.
      Ale - moim zdaniem, główny problem nie polega na kiepskim dowództwie,niskim stanie liczebnym, złym wyszkoleniu czy braku nowoczesnej broni. Problem tkwi w naszych głowach - w zaszczepionym nam poczuciu lęku przed Rosją, w fałszywym przeświadczeniu o naszej słabości i wizjach samoograniczeń, w tym, że nie tylko nie wierzymy we własne siły, ale nawet boimy się myśleć wbrew narzuconym stereotypom i schematom. Pisałem o tym w "Nudis Verbis".
      Tak, jak mógł myśleć Piłsudski, ale też każdy z tych młodych Polaków, którzy w roku 1920 musieli odeprzeć bolszewicką nawałę - nie jesteśmy zdolni.
      Bo możemy uznać za szczęście, że "my dzisiaj nie musimy", ale też trzeba mieć świadomość, że "gdybyśmy jednak musieli" - to jest to obowiązek, zaszczyt i honor. Nieszczęściem zaś byłoby życie w ruskiej niewoli.
      I na tym polega różnica.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  9. Szanowny autorze
    Józef Mackiewicz w książce "Zwycięstwo prowokacji" pisał, że dla Polski większym wrogiem od Rosji(wtedy carskiej) był bolszewizm. Wychodząc od tej tezy zastanawiam się, jaka jest współczesna Rosja? Zgodzę się z tym, że polską racją stanu jest antykomunizm, ale już dawno ten system transformował. Dziś występuje pod postacią neobolszewizmu kulturowego transmitowanego do Polski z euro-kołchozu. Wg mojej opinii dziś największe niebezpieczeństwo czai się na "polskiego ducha". Dlatego uważam, że polską racją stanu winien stać się kontrrewolucjonizm, który siłą rzeczy zawiera w sobie pojęcie antykomunizmu. Tylko pokolenie wychowane w tym duchu może oprzeć się mitologom "ruskiej siły". Tylko naród "normalny" może wykształcić prawdziwe polskie elity zdolne oprzeć swoje cele na polskiej racji stanu. Przed II wojną światową komunistyczne partie w Polsce były swoistą egzotyką, nie stwarzającą większego zagrożenia. Jednakże właśnie na tych "rewolucyjnych" strukturach Stalin mógł z powodzeniem oprzeć swój system, zniszczyć i zniewolić polski naród, rękoma także polskich komunistów. Może zabrzmi to patetycznie, ale dziś największą siłą Polaków jest ich tradycja i kultura oparta na kościele katolickim. Jeśli plan neobolszewików się powiedzie, to proszę mi wierzyć nie będzie już to potrzebny żaden "ruski but".

    OdpowiedzUsuń
  10. KSIĄDZ ROBAK,

    To bardzo ciekawa refleksja, ale przed podjęciem takiego tematu warto byłoby wpierw sprecyzować - czy rzeczywiście komunizm na tyle transformował ( i w jakim kierunku), byśmy mieli poszukiwać lepszych narzędzi (idei) do prowadzenia walki o polskość?
    Nie chciałbym zbyt mocno rozwijać tego tematu (został on obszernie omówiony w mojej książce "Antykominizm-broń utracona") dlatego pozwolę sobie tylko na ogólną odpowiedź.
    Niezależnie, co rozumie Pan pod pojęciem kontrrewolucjonizmu, zakłada ono wystąpienie przeciwko jakiejś nowej, groźnej formie burzenia ładu kulturowego i społecznego. Zapewne takie formy "rewolucji kulturowej" istnieją na Zachodzie i są wyrazem degeneracji tamtejszych społeczeństw. Domyślam się, że pisząc o "neobolszewizmie kulturowym transmitowanym do Polski z euro-kołchozu", ma Pan na myśli to właśnie zagrożenie.
    Tymczasem zagrożenie płynące ze strony Rosji jest wciąż takie samo, niezmienne, odwieczne i stałe - to państwo chce podboju Polski, Europy i świata i nie zrezygnuje ze swoich planów, dopóki samo nie zostanie unicestwione. Przemoc i bandytyzm - są głównym celem komunizmu.
    W tym znaczeniu, nie ma mowy o kontrrewolucji, lecz o niebezpieczeństwie, przed którym przestrzegał Mackiewicz w roku 1943 i później. Ono nie zmieniło swojego oblicza, mimo zmiany nazwy państwa i ogólnej kosmetyki politycznej. To tylko my nie chcemy dostrzec, że "śmierć komunizmu" była przedstawieniem w ogólnoświatowym teatrze.
    Nasi przodkowie doskonale wiedzieli, czego mogą oczekiwać ze strony wschodniego sąsiada. Jeśli Pańskie zdanie - "przed II wojną światową komunistyczne partie w Polsce były swoistą egzotyką, nie stwarzającą większego zagrożenia", ma być prawdziwe, to tylko dlatego, że wcześniej był rok 1920 i doświadczenie wojny z Sowietami.
    Myślę więc, że zastępowanie potężnej broni, jaką jest antykomunizm (dziś w zasadzie nieznanej i wzgardzonej) jakąkolwiek inną formą obrony, byłoby nonsensem.
    Jeśli źródłem szeregu zjawisk owego "neobolszewizmu kulturowego" jest właśnie komunizm (a tak dzieje się w wielu przypadkach) nie wolno zaniechać walki z przyczyną choroby pod pozorem leczenia jej objawów. Bo może się okazać, że występując odważnie "w obronie ducha", damy przyzwolenie na zabicie ciała i utratę resztek państwowości.
    Zastąpienie autentycznego antykomunizmu jakąś formą kontrrewolucjonizmu (jak zechciał Pan to nazwać) przypomina mi pewien manewr dokonywany przez wielu współczesnych katolików. Polega on na próbie „podmiany” potężnej broni egzorcyzmów i wiary w istnienie Szatana, na miałką atrapę psychologii religii, psychoterapii lub innego szarlataństwa. Wszystko zaś po to, by „uwspółcześnić” walkę ze złem, zastępując pojęcia zbyt (w odczuciu niektórych) anachroniczne lub wywołujące „złe skojarzenia”.
    Tymczasem zagrożenie pozostaje niezmienne i nie ma potrzeby szukać ratunku w semantycznych woltach.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mogę się wypowiedzieć, to słowa Księdza Robaka odczytałam jako związane z ,,Rewolucją i kontrrewolucją'' Plinio Correa de Oliveira. ,,Neobolszewizm kulturowy'' jako wynik rewolucji już od końca czasów średniowiecza aż po czasy współczesne z wpływem tez. ,,nowej lewicy''. Nie wiem, czy tak jest w istocie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  11. Z wikipedii angielskiej: Po wyborach do Dumy rosyjskiej w 2011r. pojawilo sie wiele kontrowersji, więc kilku tamtejszych naukowców postanowiło porównać rozkład oddanych głosów w tamtych wyborach, w odniesieniu do podobnych systemów wyborczych w innych krajach.
    Wyszło im z obliczeń (krzywa Gaussa), że inaczej niż w innych krajach wyniki nie wyswietlają normalnego rozkladu głosów. Rozkład procentowy wszystkich partii rosyjskich był zbliżony do normalnego, tylko dla Jednej Rosji Putina dostali prawie linearny wykres z 5 %wymi ''hopkami", które wskazują że taki rozkład moze być rezultatem masowych fałszerstw. Podobne 'hopki' wystąpiły tam również w wyborach w 2007r.
    Ogłosili że te liczby zostały wytworzone sztucznie za pomocą:"simple rounded numbers entered into official protocols".Później inny zespół z Imperial College w Londynie przeanalizował te wyniki i oglosił w maju 2012 że oni też przypuszczają 'extensive fraud'. Naukowcy z Uniwersytetu w Michigan i Univ. w Chicago opublikowali wlasne analizy wyników tych wyborów i wskazali szerego funkcji, ktore ich zdaniem wskazują na oszustwo, oszacowali że okolo 14 milionów glosów z 65.7 milona mogło zostać sfałszowane.http://en.wikipedia.org/wiki/Russian_legislative_election,_2011
    Więc dlaczego nikt z naszej opozycji nie przeprowadził, albo zlecił takich badań najlepiej na tych samych Uniwersytetach? To chyba nie taki kłopot dla kilku naukowców. Można by wtedy z wiekszą pewnością uważać i udowadniać, że wybory były fałszowane. Bo to co robili w Rosji jest prawdopodobnie lustrem naszego systemu wyborczego, nigdzie bliżej nie musimy szukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że po wyborach w 2010 roku rozmawiałam z jednym ze znanych ,,naszych'' socjologów. Próbowałam uzasadnić moje ówczesne ,,przekonanie'' o fałszowaniu wyborów. Jednak zderzyłam się z trudnym dla mnie argumentem, iż ,,badania wskazują, że do fałszowania wyborów nie doszło''.

      Usuń
  12. Cezary Gmyz w "Chłodnym Oku" o powyższym tekście Pana Aleksandra:

    https://www.youtube.com/watch?v=W-IU5xwAe2E

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michał Toporny,

      Bardzo dziękuję za wskazanie linku do audycji pana Gmyza i cieszę się, że tak zacny dziennikarz dostrzegł ten tekst. Najbardziej zaś ( i to podkreśliłem wczoraj na tt) cieszy mnie odczytanie tu myśli Józefa Mackiewicza.
      I nie dlatego, bym miał czelność stawiać swoje pisanie na równi z geniuszem politycznym Mackiewicza, ale z tej przyczyny, że w tym zestawieniu zawiera się największa pochwała - kwintesencja wolnej myśli.
      Odczytać Mackiewicza - to myśleć jak człowiek wolny, bez bagażu obciążeń narzuconych nam w ostatnim półwieczu. Dlatego każdemu z nas, każdemu politykowi opozycji, publicyście, ludziom nauki i kultury, życzyłbym choćby promila tej wolności i dumy zawartej w twórczości Mackiewicza.

      Usuń
    2. Panie Aleksandrze,

      Jestem przekonany, że za jakiś czas Pańska publicystyka będzie stawiana na równi z publicystyką Józefa Mackiewicza[z uwzględnieniem oczywiście odmienności epok], tym bardziej, że dziś w epoce "szumu informacyjnego" przebicie się wartościowych tekstów jest bardzo trudne, a jednak to się udaje.

      Powoływanie się np. przez prof. Cenckiewicza w tekście dla DRz kilka tygodni temu na Pana publicystykę, pokazuje, że ma ona dużą siłę oddziaływania. Pokazuje, że Aleksander Ścios jest dziś uznaną marką.
      Anonimowy bloger[piszący pod pseudonimem] swoją publicystyką sprawił, że mówimy dzisiaj np. o "aferze marszałkowej", a nie "aferze aneksowej" jak chciały nam wmówić ośrodki propagandy. Jest to wielkie osiągnięcie.
      I to mimo, że "Wolne media" uparcie nie chcą się powoływać / cytować/ polemizować[z bardzo nielicznymi wyjątkami] z Pańskimi tekstami.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  13. Szanowny Panie Aleksandrze,

    Na wstepie, odnosząc się jeszcze do poprzedniego tekstu, pragnę zwrócic uwagę na prosty fakt, iż by wygrać, należy wpierw chcieć rządzić Polską.
    Gdy od pewnego czasu, z dystansu przygladam się partii PiS, nie odnoszę wrażenia by poza wyjątkami, najczęściej zwiazanymi z panem A. Macierewiczem, było jakieś większe grono osób majacych wspólną wizję radykalnych zmian jakich trzeba Polsce. Króluje raczej demagogiczny przekaz o ich konieczności, ale "w ramach" i "na gruncie" ustroju obecnej III RP. I to pomimo szumnie głoszonych programów.
    Na potrzeby panów Lipińskich i Czarneckich, jak najbardziej obecny status partii wystarcza.
    A to oni i im podobni stanowia jej trzon i "siłę".
    Dlatego rozumiem Pańską ostatnią decyzję. Czasem trzeba pozwolić innym dotknąć dna.

    Nie mam cienia wątpliwości, że źródło "mentalności raba" tkwi przede wszystkim w naszych głowach. I że nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy.

    Fenomen II RP polegał głównie na całkowitym i jednoznacznym odrzuceniu wszystkiego co miało by jakikolwiek zwiazek z komunizmem, sowiecką Rosją. To było historycznie uwarunkowane i utrwalone agresją 20-go roku "wyznanie wiary" każdego Polaka.
    Trzeba przyznać, że mieliśmy wtedy dużo szczęścia, że do agresji doszło akurat w tym momencie dziejów i w takich okolicznościach.
    Dzieki temu, mogliśmy potem "in gremio" czerpać z tych doświadczeń przez całe ćwiećwiecze. Nie istniało wówczas ryzyko powstania równie absurdalnych postaw i opinii jak dziś. - verte -

    OdpowiedzUsuń
  14. -cd.

    Pedagogika wstydu uprawiana obecnie na masową skalę (tv, prasa, kinematografia itp.), od czasu wypowiedzenia słynnych słów o "brzydkiej pannie bez posagu", dodatkowo wzmaga budowanie poczucia bezsilności i naszej małości. Do całego ładunku bolszewickiego fałszu ze wschodu, doszły więc także zachodnie "akty wychowawcze" inspirowane juz tylko czysto materialnymi przesłankami (choć zawsze w ramach poprawności inaczej uzasadniane). Sił chcących zarobić na Polsce i Polakach przecież nie brakuje!

    By kiedykolwiek jeszcze mówić o odrodzeniu Polski, musimy wpierw wyzwolić przynajmniej część naszych rodaków spod wpływu tego duszącego i obezwładniającego przekazu.

    Z "branży" nie tylko sportowej :)) - http://wpolityce.pl/polityka/217929-sprawa-mentalnosci-czyli-czy-mozemy-wygrac-nie-tylko-z-niemcami-i-nie-tylko-w-pilke

    Obecnie rozgrywane są w Polsce rózne sprawy mające zwiazek z naszym ogólnym zniewoleniem. Są w tym konkretne tematy zwiazane, najkrócej mówiąc, z "frankowiczami", z wykupem ziemii próbami zawłaszczenia lasów państwowych itp.
    To drugi koniec tego samego kija, który z jednej strony ma twarz Putina, a z drugiej twarz "zachodniego bankiera"!

    Lech Kaczyński również przed tym przestrzegał.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Szanowny Panie Zaścianku,

    Muszę przyznać, że z wielką ciekawością zapoznałem się dziś z niektórymi tekstami zamieszczonymi w "wolnych" mediach. Zwróciłem uwagę na trzy artykuły, których wymowa, w sposób wręcz klasyczny odpowiada mitologii "ruskiej siły" i ( o czym jestem przekonany) stanowi element rosyjskiej dezinformacji.
    Chodzi o tekst "Putin szykuje wojnę atomową. Na Krymie stacjonuje 40 tys. rosyjskich żołnierzy" zamieszczony na niezawodnej w propagandzie strachu niezaleznej.pl -
    http://niezalezna.pl/64605-putin-szykuje-wojne-atomowa-na-krymie-stacjonuje-40-tys-rosyjskich-zolnierzy?page=1
    o wypowiedź jednego z czołowych "przestraszaczy" R.Szeremietiewa - "Zakładając, że doszłoby do wojny, Polska nie wytrzymałaby trzech miesięcy”" -
    http://wpolityce.pl/swiat/235338-romulad-szeremietiew-w-planie-rosyjskim-jestesmy-wrzodem-ktory-przeszkadza
    oraz dywagacje pana I.Felsztyńskiego - "„Putin szykuje się do wojny, na Polskę może spaść bomba atomowa” -
    http://wpolityce.pl/polityka/235402-felsztynski-straszy-czy-ostrzega-putin-szykuje-sie-do-wojny-na-polske-moze-spasc-bomba-atomowa

    Cóż się okazało? Z zamieszczonych po tymi tekstami komentarzy wyłania się obraz ogromnej trzeźwości i racjonalności czytelników. Szczerze zachęcam do lektury tych wypowiedzi i muszę przyznać, że wiele z nich bardzo mnie ucieszyło. To próbka niektórych komentarzy:
    "Szeremietewa nie powinni dopuszczac do telewizora i radia bo sieje panike", "Panie Szeremietiew , na czyje polecenie podgrzewasz pan atmosferę. Więcej stonowanych wypowiedzi by sie przydało, a nie wojennych pohukiwań.", "Nie opowiadajcie głupot panowie redaktorzy", "no i w jakim celu to sianie paniki?"

    Daleki jestem od myśli, że autorzy tych komentarzy czytali właśnie mój tekst i mają go w dobrej pamięci. Niezmiernie jednak się cieszę, że takie myśli i postawy zaczynają się już pojawiać, że czytelników "wolnych" mediów stać na dystans wobec propagandy strachu i odwagę formułowania własnych sądów, że dostrzegają zgubny wymiar takich publikacji, ich wpływ na postrzeganie naszej przyszłości, obraz Rosji i wojny na Ukrainie.
    To jest dobry zaczyn i mam nadzieję, że takie myślenie stanie się wręcz zaraźliwe.
    Jeśli wspomina Pan o "pedagogice wstydu" i kilku innych zabiegach mających utrzymywać nas w stanie zniewolenia, to właśnie odrzucenie mitologii "ruskiej siły" i dogmatyki "georealistów", jest najlepszym przysposobieniem do walki z tą dżumą.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym miejscu przytoczyć należy również do kompletu teksty red. Gmyza:
      http://niezalezna.pl/37396-cezary-gmyz-szykujmy-sie-do-wojny
      http://niezalezna.pl/48623-optymizm-nie-zastapi-nam-polski
      Należy mu oddać, że zaczynał "straszyć" zanim stało to się modne.

      Usuń
  16. Pablo,

    Pewnie to Pana zaskoczy, jeśli napiszę, że ja sam "straszyłem" Rosją jeszcze na długo przed tekstami pana Gmyza i żadnego z tych tekstów (jak choćby "Wojna cywilizacji" z 2011, "Anatomia kapitulacji" czy "Alternatywne widma przyszłości") nawet się nie wstydzę.
    Tylko człowiek mocno zamykający oczy na rzeczywistość, mógłby nie dostrzec, że od początku kadencji najgorszego prezydenta USA (tu bowiem jest podłoże "ruskiej siły") rozpoczęła się ofensywa Putina i jego siłowików. Ofensywa wielowymiarowa - od działań dyplomatycznych i politycznych poczynając, na podbojach ekonomicznych i militarnych kończąc. Od początku (choć z mizernym skutkiem) towarzyszyła jej strategia dozbrajania rosyjskiej armii, i (ze skutkiem znacznie lepszym) ekspansja działań agenturalnych, podstępu, zamachów, mordów politycznych.
    Po roku 2007 każdy krok Kremla prowadził w stronę wywoływania konfliktów i przygotowań do napaści. Im większa była uległość eurołajdaków i głupota Obamy, tym groźniej Putin pomrukiwał i głośniej pobrzmiewała bojowa retoryka. To całkowicie naturalne. Moskwa tak postępowała zawsze, w stosunku do tych, którymi gardziła lub z którymi nie musiała się liczyć i tylko w okresie prezydentury R.Reagana widzieliśmy chwilami prawdziwą gębę bolszewickich "gierojów".
    Należałoby zatem odwrócić proporcje i powiedzieć, że to nie geniusz Putina uczynił z Rosji "potęgę militarną" ani obsadził ją w nienależnej roli głównego gracza na arenie międzynarodowej. Sprawiła to słabość przywódców "wolnego świata" i przyzwolenie na rosyjską strategię podstępu i dezinformacji.
    Trzeba też sobie uświadomić, że byłoby szaleństwem nie doceniać potencjału Rosji i jej zdolności do agresji na terytorium państw sąsiednich. Armia rosyjska była w stanie wymordować tysiące bezbronnych Czeczenów, mogła prowokować i odbierać tereny Gruzinom (choć tu już nie poszło tak łatwo), potrafi podstępnie mordować na Ukrainie i bombardować osiedla mieszkalne. Być może (choć tu już nie byłbym pewny) byłaby w stanie zaatakować III RP, Litwę czy Łotwę.
    Na tym jednak kończą się mocarstwowe zdolności Putina i gdyby miało być inaczej, nie trzeba byłoby ruskiej propagandy i dezinformacji, a my pewnie nie moglibyśmy prowadzić dziś teoretycznych rozważań.
    Napisałem w marcu 2013 roku, że nic nie wskazuje, by to państwo było w stanie sprostać globalnemu konfliktowi lub miało dążyć do jego sprowokowania. To jest całkowicie inny wymiar, przed którym Rosja (podobnie jak w latach 80. ZSRR) będzie zawsze uciekała.
    Taka konfrontacja przyniosłaby militarną klęskę Rosji i spowodowała unicestwienie tego państwa. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że państwo Putina przegrałoby takie starcie.
    Pojawia się zatem pytanie - po co do niego dążyć?
    Nie od dziś wiadomo, że każdy rosyjski kompleks rakiet "Topol" (ruska chluba) znajduje się "pod opieką" amerykańskich "Tridentów" i trzeba zaledwie 15 minut, by Putin nie miał już czego naciskać.
    Potencjał nuklearny ma przede wszystkim moc odstraszającą, jest rodzajem "broni ostatecznej" - ale w tym znaczeniu, że jednych i drugich (agresora i zaatakowanego) wzywa na Sąd Ostateczny. Jeśli i to nie jest przeszkodą, to każdy miłośnik ruskich horrorów powinien wpierw odpowiedzieć na pytania: a jak zachowają się wówczas Chiny, które trzymają Putina na dość krótkiej smyczy i póki robią doskonałe interesy z Zachodem ( i równie dobre z Rosją), nie będą pochwalały psucia im szyków ? Co powiedzą kamraci Putina z KGB, obrośli w zachodnie konta, nieruchomości i firmy, którzy już dziś tracą miliardy z powodu błędów byłego pułkownika? Jak zareagują wyżsi dowódcy armii i ludzie z naczalstwa GRU, wśród których koledzy Putina przeprowadzali w ostatnich latach rozliczne "czystki", aresztowania i "seryjne samobójstwa"?
    Myślę, że gdyby nawet w głowie kremlowskiego watażki pojawiła się myśl, że trzeba rozpocząć wojnę totalną, byłaby to ostatnia myśl Putina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli kiedykolwiek Rosja Sowiecka zdecydowałaby się na eskalację podbojów i stosowanych w tym celu środków, to MUSI mieć zgodę komunistycznych Chin, a przynajmniej ich przychylną neutralność.

      W drugą stronę działa to tak samo.

      Usuń
    2. Podzielam zdanie p. Aleksandra w całej rozciągłości. Rosja jest w stanie walczyć i walczy o częściowo utraconą strefę wpływów wyłącznie z powodu przyzwolenia i braku jedności wśród państw byłego bloku sowieckiego. Już tylko powołanie sojuszu państw bałtyckich, Polski, pozostałych państw byłego bloku wystarczyłoby, aby skutecznie obronić się przed agresją Rosji.

      Sumując ilość obywateli wspomnianych państw okazuje się, że liczebnie dorównujemy sowietom. Sumując dziś potencjał ich gospodarek - przewyższamy Rosję.

      Rosja może odnosić sukcesy wyłącznie wtedy, kiedy atakuje te kraje pojedynczo, w izolacji, w sposób częściowo zawoalowany ("separatyści" abchascy, mołdawscy, noworosyjscy, krymscy, etc.). Taką izolację daje też postawa Francji i Niemiec oraz brak polityki zagranicznej administracji Obamy.

      Pierwszy, maleńki, ale sensowny impuls dała Wielka Brytania decydując się na wysłanie instruktorów na Ukrainę. To nadal niewiele. Ukraina powinna dostać broń i wyszkolenie, nalezy aktywizować opozycję na Białorusi.

      Jednak, aby odmienić nasz los, los Polaków, musimy uwolnić się od agentury. USA, Europa tylko wtedy będą partnerami, kiedy będą szanować naszą administrację, nasz rząd, nasze państwo. Piszę "państwo" małą literą, bo jest teraz maleńkie. Obce Państwa, prowadzące zza kotary nieokreślonego tworu o nazwie "Unia Europejska" swoją narodową, długoterminową politykę zainteresowane są utrzymywaniem Polski w szponach agenturalnych siatek, poprzez które mogą wpływać na konkretne decyzje adminstracyjne i legislacyjne w naszym kraju.

      "Rzecz dzieje się w Polsce, czyli nigdzie" - napisał Alfred Jarry ponad 100 lat temu w tragifarsie "Król Ubu". Bardzo przenikliwie, a był wtedy gimnazjalistą.

      Usuń
  17. Dzień dobry.Parę uwag.1) Każdy czas ma swój określony ciąg faktów.Obecnie jest czas kampanii w Polsce i czas wojny w świecie,wojny o wpływy osiągane niekoniecznie środkami militarnymi,ale także propagandowymi; o różnych aspektach tych wojen i sposobach przeciwdziałania mówi m.in.dr R.Brzeski w swoich dostępnych na YT wykładach.2)Przykładem pozamilitarnym realizacji celów Kremla jest odgrzewanie "starego kotleta" z cypryjskimi bazami FR oraz polityka szantażu energetycznego,przykładem militarnym realizacji celów Kremla jest wojskowa agresja FR na Ukrainę(podobnie jak wcześniej na Gruzję i Czeczenię),przykładem działania reżimu terrorystów państwowych Putina wobec Rosjan jest b.wiele: od Czeczenii i A.Politkowskiej ,przez Litwinienkę i Chodorkowskiego,po Niemcowa; W związku z tym ostatnim przykładem putinowskiej inspiracji: parę dni przed jego zabójstwem Niemcowa człowiek "z wewnątrz" zwracał uwagę na to,że "Putin jest b. zainteresowany własnym politycznym przetrwaniem,jest znany jako "dobry menedżer",będzie dążył do przywrócenia równowagi między różnymi grupami,które są blisko niego,że musi im pomóc w sformułowaniu nowych strategii w celu zminimalizowania strat gospodarczych i NEUTRALIZOWAĆ TRENDY POLITYCZNE ,które mogłyby zagrozić jego władzy" (źródło: za Christian Science Monitor http://www.kavkazcenter.com/eng/content/2015/02/20015.shtml 'Gang Putina:układ w przywódczym kręgu' ).3)Przykładem specjalnym osiągania wspólnych celów FR/PRLbis,zgodnych z ówczesnymi-i wciąż trwającymi mimo sankcji-biznesowymi interesami "geopolityków", jest Smoleńsk; po to zorganizowano "antysmoleńsk",jak kiedyś "antykatyń",by m.in. wymusić globalne "pojednanie" ,w tym milczące przyzwolenie na zbrodnię oraz wytworzyć alibi dla "światowych demokracji"; co "osiągnięto"?-wyłącznie rozzuchwalenie reżimu KGB/FSB/GRU itp. Oczywiście,zakładając wybory: błędem jest jazda po bandzie w postaci epatowania skrajnościami: od udowadniania bezbronności reżimu Putina po epatowanie natychmiastowym zagrożeniem agresją militarną ,podczas gdy agresja obcych wpływów przeciw odzyskaniu polskiej suwerenności powinna być główną osią kampanii;poniekąd,ale jednak w stopniu niepokojąco ograniczonym-lecz do zaakceptowania-brzmiało dzisiejsze wystąpienie live pana A.Dudy http://www.niezalezna.pl/64653-andrzej-duda-przedstawia-umowe-programowa-z-polakami ,choć @darski w atakach ad personam się ośmieszył.Niepokojące jest to: http://www.gf24.pl/21984/ttip-kolejna-odslona-kolonizacji oraz-pomimo zrozumienia dla postępowania wg.słów klasyka "zabijać śmiechem,śmiechem brzmiącym ze sceny"- zlekceważenia innego znaczenia słowa 'shogun',a mianowicie 'bakufu',które oznacza "rządy spod namiotu". Czyż rządy komorry nie zmierzają w stronę "wojskowego namiotu" z wpływowymi ze WSI włącznie? -sądzę,że tak właśnie jest i dlatego należy je uniemożliwić. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jaszczur,

    Choć starałem się uważnie przeczytać Pański komentarz, niestety nie wiem, gdzie przebiega różnica w ocenie.
    Jeśli zgadzamy się, że mocarstwowość Rosji dotyczy potencjału, który umożliwia prowadzenie lokalnych wojen lub napaść na państwa sąsiednie, to na tym etapie refleksji nie sposób straszyć wizją wojny atomowej lub rozpętania globalnego konfliktu. Pozycja Rosji w świecie nie jest uwarunkowana jej znaczeniem militarnym, politycznym bądź ekonomicznym, lecz podatnością na kremlowską grę podstępu i dezinformacji oraz ogromną aktywnością agentury, w tym najgroźniejszej - agentury wpływu. Zatem i w tym obszarze nie znajdziemy przesłanek do uznania Rosji za mocarstwo światowe.
    Sytuacja przypomina raczej stan zbiorowej histerii, w którym ludzie słabi, lękliwi i otumanieni przyjęli za pewnik, że pewna grupa przestępcza (o wcale nie największej sile) może dyktować warunki "wolnemu światu". Ta błędna metodologia leży u podstaw podbojów Putina, zaś punktem zwrotnym może być przywrócenie proporcji - czyli solidne przestraszenie lokalnego watażki i użycie wobec niego argumentu siły. Póki to nie nastąpi, Rosja będzie w stanie ekspansji i dopiero twarda reakcja militarna może zatrzymać ten proces.
    Nie jest to - jak Pan sugeruje, kwestia determinacji w osiąganiu celów. lecz umiejętność wykorzystania stanu przyzwolenia i koniunktury słabości. Tyle Putin potrafi.
    Jeśli zaś chodzi o relacje chińsko-rosyjskie (bodaj najistotniejsze w ocenie planów Kremla) to warto odnotować, że Rosja jest gotowa rozważyć sprzedaż chińskim inwestorom ponad 50 proc. strategicznych złóż rosyjskiego gazu i ropy.
    http://patrioty.org.ua/rosiya-zayavila-pro-gotovnist-peredati-kitayu-kontrol-nad-gazovimi-ta-naftovimi-rodovishhami/
    Ta niezwykła deklaracja może oznaczać, że państwo Putina znajduje się w takim położeniu (wskaźniki ekonomiczne to miernik wielce ułomny), iż musi podporządkować się dyktatowi Pekinu i zrezygnować z suwerenności surowcowej na rzecz silniejszego sąsiada. Jest tam mowa o "przekroczeniu bariery psychologicznej", ale taka decyzja prowadziłaby przecież do prawdziwej rewolucji ruskiej mentalności.
    Warto wspomnieć, że na temat tego projektu mówił B.Niemcow podczas swojego ostatniego wystąpienia.

    OdpowiedzUsuń

  19. RUSKA SIŁA

    Najpierw będzie jednak o amerykańskim generale i jego niedawnej wypowiedzi o konieczności wysłania broni Ukrainie. Co opisuje 'wP' red. Grzegorz Górny:

    http://wpolityce.pl/swiat/235531-czy-usa-wysla-bron-ukrainie-liczenie-na-to-ze-konflikt-rozwiaza-sami-europejczycy-droga-dyplomatyczna-to-iluzja

    "W elitach politycznych USA rośnie przekonanie, że jedynym sposobem, by zatrzymać ofensywę zbrojną Rosji na Ukrainie, jest dostarczenie armii ukraińskiej nowoczesnej broni."

    Taką opinię wyraził ostatnio na łamach “USA Today” były głównodowodzący wojsk NATO w Europie generał Wesley Clark. Jego zdaniem doświadczenie ostatniego ćwierćwiecza pokazuje, że Ameryka nie powinna zwlekać z pomocą, gdyż ociąganie się z interwencją zawsze pociąga za sobą olbrzymie straty: [...] Według Clarka, liczenie na to, że konflikt rozwiążą sami Europejczycy drogą dyplomatyczną – to iluzja.

    Amerykański generał pisze:

    “Ukrainie niezbędne są środki dla samoobrony: broń przeciwpancerna, radary przeciwlotnicze, samoloty bezzałogowe, noktowizory i bezpieczne środki łączności. Do tego nie trzeba wysyłać naszych żołnierzy, ani angażować amerykańskich sił zbrojnych. To nie jest bezpośrednia wojna z Rosją, lecz pomoc młodej demokracji, która walczy o prawo do samodzielnego wyboru własnej drogi.”

    Generał Clark nie jest w swych poglądach osamotniony. 2 lutego cztery wpływowe think tanki amerykańskie opublikowały raport pt. “Zachować niepodległość Ukrainy. Odeprzeć agresję Rosji. Co USA i NATO muszą zrobić”.

    Największy opór przeciw wysłaniu na Ukrainę broni prezentuje jednak Biały Dom, a zwłaszcza jego główny lokator – Barack Obama. Niedawno republikański senator John McCain stwierdził, wprost, że jest mu wstyd z powodu bierności prezydenta USA wobec wojny na Ukrainie.

    W podobnym duchu wypowiada się generał Wesley Clark:

    “Jako oficer wysokiej rangi pracowałem wspólnie z Richardem Holbrookiem nad podpisaniem układu pokojowego w Dayton, a później jako dowódca NATO czuwałem nad realizacją tego dokumentu. Z tej perspektywy wszystkie spory wokół Ukrainy wydają mi się dziwnie znajome. Nowe w obecnej sytuacji jest tylko jedno – niechęć USA do tego, by wziąć na siebie rolę gwaranta pokoju i bezpieczeństwa w Europie.”

    = = = = = = = =

    A ja z przyjemnością patrzę na pięknego amerykańskiego generała KLIK (nieważne, że zdjęcie pewnie sprzed 20 lat) - i porównuję z RUSKĄ SIŁĄ w wydaniu III RP - na gościnnych występach w Japonii.

    Z kurduplowatym III RP-owskim "szogunem" - ponoć też generałem - i jego pryncypałem skaczącym jak małpa po fotelach w japońskim parlamencie.

    Choć niedawno solennie zapewniał: "Nie zamierzam robić z siebie małpy. Nie chcę udowadniać, że jestem strasznie aktywny politycznie. Ludzie widzą to, co robię."

    Oj widzą, widzą....

    Żeby było jeszcze śmieszniej: po powrocie z Dżapan, rozwścieczony kolejnym udanym występem Andrzeja Dudy, wzorem TW Bolka zaprowadza, kurna, drugom Japonje, bo kto to widział, kurna, żeby kampania wyborcza trwała dłużej niż 12 dni, i każdy w dodatku mówił co chce?!

    "Warto by skrócić ten czas politycznego szaleństwa, bezpodstawnych oskarżeń, psucia wszystkiego. Czas kampanii jest czasem najczęściej zmarnowanym. W czasie kampanii można bzdury opowiadać, obiecywać złote góry - jak te słynne trzy miliony mieszkań, których do dziś nikt nie znalazł na swojej drodze" - mówił Bronisław Komorowski.

    I dalej:

    "Nie muszę odgrywać żadnego teatru. Znacie mnie, wiecie jakie mam poglądy, jakie miałem poglądy. Nie tylko w czasie kampanii wyborczej. Idziemy do zwycięstwa. Dojdziemy do jeszcze lepszej Polski."

    I PO CO NAM KABARETY?

    SZOGUN Z PRYNCYPAŁEM "zabezpieczom" wszystko.
    Z rozrywkom włącznie. Na modłe ruskom - więc: cyrkowom.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszula Domyślna,

      Bardzo liczę na to, że Obama będzie chciał zakończyć swoją haniebną prezydenturę jakimś jaśniejszym wspomnieniem i nim odejdzie w polityczny niebyt, zdecyduje jednak o pomocy militarnej dla Ukrainy i powrocie Ameryki do realnej polityki mocarstwowej.
      Wczoraj ukazała się bardzo ważna analiza amerykańskiego wywiadu, z której wynikałoby, że Putin zamierza przejąć wiosną port Mariupol i rozciągnąć wojnę na cały obszar Ukrainy.
      http://fortunascorner.com/2015/02/27/putin-planning-to-seize-key-ukrainian-port-of-mariupol-in-the-spring-2015-warns-americas-top-intelligence-official-putin-wants-to-capture-and-conquer-ukraine/
      Jeśli Amerykanie wyślą Ukraińcom nowoczesny sprzęt (a szczególnie pomogą w sprawach łączności, osłonie cybernetycznej i zakłócaniu sygnałów ruskich satelitów) armia Putina poniesie klęskę i po raz kolejny poznamy rzeczywisty potencjał Kremla.
      Trzeba przecież pamiętać, że do konfrontacji amerykańskiej technologii i potencjału militarnego z "ruską siłą" doszło już w roku 1990 podczas operacji "Pustynna Burza", gdzie wyposażona w najlepszy sowiecki sprzęt armia Husajna dostała potężnego łupnia od wojsk USA.
      W 2003 mieliśmy powtórkę, choć tym razem, uzbrojony przez Ruskich bandyta został zabity a jego państwo upadło. Myślę, że Rosjanie doskonale pamiętają, jaki jest bilans ich "zagranicznych" bitew z prawdziwym mocarstwem i gdyby USA zdecydowały o pomocy Ukrainie (bez oglądania na proruskich eurołajdaków) mielibyśmy szybką zmianę sytuacji.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
    2. Pani Urszulo
      Nie wiem czemu, ale uważam, że ten ,,kabaret'' ma ukryty sens i nie jest wyrazem braku kultury tzw. prezydenta. Miał skompromitować Polskę w oczach Japonii i to wykonał.
      Myślę też, iż tzw. prezydent nie angażując się w kampanię wyborczą wyraża tylko swą pewność w niezmienność tego układu. Brakuje tylko słów ,,Pan Andrzej Duda gdzieś pojedzie i to się wszystko zmieni ...''
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Panie Aleksandrze,

      Podobnie jak Pan jestem przekonana, że gdyby rzeczywiście w Białym Domu podjęto taką decyzję (czy Obama może bez końca lekceważyć opinie wywiadu i US Army?) - mielibyśmy taką "Stepową Burzę", po której już by się Putin nie pozbierał.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Pani Beato,

      Co do drugiego zdania - zgoda!

      Natomiast nie dopatrywałabym się żadnych "makiawelizmów" w zachowaniu BK i jego świty w Japonii. Z Komorowskiego - wspartego przekonaniem o swej "ruskiej sile" - wyszło to co zwykle: bezgraniczne chamstwo i prostactwo. Obserwowaliśmy przecież podobne zachowania: choćby podczas pamiętnej wizyty w USA.

      I jeszcze jedno: słowo "kultura" w odniesieniu do tej ponurej postaci daje efekt wyłącznie komiczny.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    5. Przydał by sie rewanż za upokorzenie na Morzu Czarnym
      http://www.voltairenet.org/article185443.html
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  20. przemek łośko,

    To bardzo istotne zdanie - "Rosja może odnosić sukcesy wyłącznie wtedy, kiedy atakuje te kraje pojedynczo, w izolacji, w sposób częściowo zawoalowany ("separatyści" abchascy, mołdawscy, noworosyjscy, krymscy, etc.)."
    Trzeba przypomnieć, że od początku putinowskiej ekspansji (r.2008) mieliśmy do czynienia z działaniami dezintegrującymi, do których, w pierwszej kolejności użyto ekipy koni trojańskich z PO-PSL.Od dnia wizyty D.Tuska w Moskwie, ci ludzie stali się narzędziem w rękach kremlowskiego satrapy i nadal odgrywają swoją rolę.
    Takie decyzje, jak: rezygnacja z amerykańskiej tarczy antyrakietowej, odrzucenie sojuszu z USA, przyspieszenie tzw.integracji z UE ( głownie Niemcami i Francją), reaktywacja Grupy Wyszehradzkiej (jako reakcji państw "zawiedzionych i niezadowolonych" z dotychczasowej współpracy w ramach NATO), wywoływanie konfliktów z Litwą, odejście od wpierania Gruzji i rezygnacja z roli lidera wśród państw b.bloku wschodniego, były częścią rosyjskiej strategii dokonywanej rękami przedstawicieli obecnego reżimu.
    Miała ona doprowadzić do osłabienia i izolacji Polski, wypchnięcia USA z przestrzeni europejskiej oraz osamotnienia każdego z państw "strefy buforowej".
    Jeśli dziś ludzie z tzw. elit politycznych III RP (również opozycji) dywagują - czy w ogóle warto pomagać Ukrainie, czy trzeba szukać sojuszu z Litwą, jak i po co wspierać Łotwę - jest to ogromną zasługą partii rosyjskiej w Polsce i wyrazem triumfu polityki Kremla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór. Prorosyjski separatyzm jest wyłącznie instrumentem służącym realizacji imperialnych celów Kremla.Jest jednak także inny "separatyzm",znający b.dobrze realia "carsko-sowieckiej szczęśliwości".Przybiera niekiedy formę czeczeńskiej imigracji,ale także czeczeńskiego ruchu oporu przeciw reżimowi putinowców/kadyrowców. Formą prowadzenia wojny przez niezmiennie wrogiego zachodowi reżimu FR jest rzeczywiście torpedowanie integracji; osamotnionych przecież łatwiej podporządkować swoim wpływom.Cała okrągłostołowa polityka określonych sił rozbrojenia Polski służyła jednocześnie za parawan "pojednania z FR",z niewielkimi okresami przerw-zawsze rozwiązywanymi po myśli "dobrych braci" z Kremla; tak było z bolkowymi NATObis/EWGbis,obiadem drawskim,przerwaniem rządów J.Olszewskiego w wyniku "nocnej zmiany",przerwaniem rządów premiera J.Kaczyńskiego,przerwaniem prezydentury L.Kaczyńskiego zamachem smoleńskim i dążącym do dyktatury rządom PO/PSL z Komorowskim-reprezentantem interesów partii powstałej przy pomocy WSI i bezpieczeństwem kształtowanym wg. racji WSI o określonych tradycjach prosowieckich i proeurokołchozowych; obecna demonstracyjna antysowieckość komorry jest obliczona wyłącznie na wyborczy użytek dla naiwnych i dla swoich tzw.lemingów,podobnie jak działalność ich wszystkich ośrodków propagandowych.Z mojego punktu widzenia opozycja będzie mieć okazję do przeciwdziałania przy okazji "debaty zamkniętej" w warszawskim centrum PAP pt."Unijny pakiet klimatyczny 2030-potencjalne wyzwania i możliwe efekty" w dniu 5.03.2015r. Wracając do separatyzmu i NATO: od lat była prowadzona polityka zmiękczania sił NATO: raz pretekstem był "koniec zimnej wojny" i koniec komuny,innym razem głupia wiara w "demokratyzację" FR wzmocniona odejściem od polityki śp. R.Reagana w amerykańskiej polityce resetu i dodatkowo wykorzystująca pojednanie religijne w służbie fałszywego pokoju oraz wsparta przemożną chęcią biznesów z Moskwą; wszystko razem zaś tylko rozzuchwalało kolejne kremlowskie władze.Jak obecnie wygląda cofnięcie do polityki R.Reagana? O ile po części choć zaczyna się rozumieć zagrożenie putleryzmem,to jednak nie tylko komorra nie robi żadnych konkretów: np. nie zamyka "małego ruchu granicznego",nie wypowiada służbowej współpracy z FSB (wcześniej zakapowała białoruskiego opozycjonistę A.Bialackiego).W niemieckiej prasie czeczeński imigrant mówi wprost o kapowaniu francuskich imigrantów czeczeńskich przez współpracujące służby Francji i FR http://www.vdt.dw.de/index.php?v=pl&w=985&o=0&f=FlashHigh&id=1715&maca=pd-vdt-polish-3538-xml-mrss,ta sama niemiecka prasa publikuje artykuł o zbrodniach reżimu putlera na rosyjskich opozycjonistach http://www.dw.de/niemcow-nie-byl-pierwszy-rosyjscy-aktywisci-zastrzeleni-otruci-uduszeni/a-18287543 ,ale zaraz obok wykazuje ochotę do niemieckiego współfinansowania reżimu państwowych terrorystów Putina http://www.dw.de/relacje-gospodarcze-niemcy-rosja-nie-wolno-przerwac-dialogu/a-18282685 . Nie sądzę,aby w ramach nieseparatyzmu w NATO należało by popierać tak jawnie kamuflowaną prorosyjskość Francji i Niemiec; sądzę,że zdecyduje amerykańska determinacja (której orędownikiem jest poniekąd pan A.Macierewicz),a nie antyputinowski kamuflaż Komorowskiego. Pozdrowienia.

      Usuń
  21. W najnowszym miesięczniku "Historia Do Rzeczy" Sławomir Cenckiewicz publikuje tekst "Zdrada okrągłego stołu". Fragment: "Leży przede mną nigdy nie publikowany zapis stenograficzny tzw. taśm Kiszczaka (wideo) z zakulisowych rozmów na Zawracie i w Magdalence (...)."

    OdpowiedzUsuń
  22. Odnoszę wrażenie, że obecnie PO/Belweder jest nawet bardziej proukraiński i antyrosyjski niż PiS. Oczywiście, jak wszystko w ich wydaniu jest to fałsz, obłuda, mądrość etapu, PiaR i mistyfikacja nie poparta realnymi działaniami (otwarta granica z terrorystycznym państwem), to jednak zadziwiające jak łatwo ograny został w tej kwestii PiS.
    Pamiętam to uczucie sprzed prawie roku gdy Janukowycz musiał uciekać przed gniewem oszukanych ludzi. W powietrzu wyczuwało się strach jaki zapanował w salonach warszawskich. Tego się nie da opisać. Takiego uczucia (naszej radości) nie wzbudza podpisywanie kolejnej petycji.
    Tymczasem polski reżim odrobił lekcję i wytrącił opozycji broń zanim się zorientowała, że w ogóle ją ma.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Nękania, zastraszanie, w końcu i skrytobójstwa - to będzie się nasilać. Rezimy radykalizują się, ledwie już dbają o pozory, co dobitnie wyraża zabójstwo Niemcowa.

    Nie inaczej będzie u nas. Potrzebujemy roku czasu na przeorganizowanie społeczne, którego celem jest skuteczna obrona przed Rosją. Jeśli tego czasu zabraknie, to otworzy się wprawdzie możliwość rewolucyjnego pozbycia się obecnego reżimu (w obliczu najazdu "separatystów"), ale zabraknie czasu, który jest niezbędny, aby skutecznie odeprzeć spodziewaną agresję.

    Niezwykły jest wprost optymizm związany z pretendentem Andrzejem Dudą. Chciałbym wierzyć, że go nie doceniamy. Obawiam się jednak, że kolejna próba dotarcia do wyborców "drogą środka" jest w rzeczywistości dróżką do świątyni dumania, nie schodami do pałacu.

    Nie udało się bowiem zintegrować wokół spraw najważniejszych wyborców, którzy pragną kresu nieudolnych i antypolskich w istocie rządów Platformy Obywatelskiej. Nadal przeważają ci, którzy odkryli wprawdzie, iż rząd ich oszukuje i okrada, którzy już widzą, że nasz kraj jest słaby wewnętrznie i militarnie, ale nadal obawiają się rządów Prawa i Sprawiedliwości. W ich wyobrażeniach - tłoczonych im do głów przez media - nastanie rządów PiS'u musi skończyć się nagonkami na homoseksualistów, pogromami odmieńców i księdzem-stróżem przy każdej alkowie.

    Taki stan swiadomości społecznej jest wielkim osiągnięciem agentury. Patriotycznej opozycji nie udało się wykształcić dostatecznie mocno oddziałujących, nowoczesnych mediów. Jest to istotna przeszkoda w osiągnięciu celu: zmiany prezydenta.

    Nie jedyna zresztą. System kontroli głosowania, organizacja prawna w przypadku wykrycia fałszerstw, osłona prawna i fizyczna osób, które mają odwagę fałszerstwa wykrywać i zgłaszać prokuraturze (patrz p. Dorota Stańczyk) - to wszystko nie istnieje, tego partia opozycyjna nie zrobiła.

    Nie oznacza to, że mamy się poddać. Pozostają wiece, pozostaje obowiązek, który należy wypełnić. Został popełniony wielki błąd, że PiS nie domagał się unieważnienia wyborów samorządowych. Wielki i nieodwracalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skandaliczne jest to lekceważace podejscie lokalnych kacyków partyjnych do losów osób upominajacych sie o rzeczy, które są robione nijako w ich zastępstwie!
      Opuszczenie tzw. "kiboli" przed sądami i mediami a nawet unikanie pomocy włanym wolontariuszom, to objaw niemocy i głupoty dołów partyjnych, która wynika, w mojej ocenie, z braku klarownych i odważnych kryteriów oceny.

      To kolejny dowód na to, jak ułomna jest każda próba oceny naszej rzeczywistosci bez twardego postawienia wyznaczników wynikajacych z dychotomi "My-Oni".

      Podzielam Pana pogląd na stan (statystyczny) świadomości społecznej.
      Jednak, jak to wielokrotnie juz podkreślał Gospodarz, do wywołania i przeprowadzenia zmian bardziej potrzeba jakości a nie ilosci!
      Kreślony scenariusz przyszłych miesięcy, w sposób oczywisty będzie zawierał elementy nasilajacego się terroru, wprost proporcjonalnego do poziomu kwestionowania przez rozbudzone społeczeństwo wyniku "demokratycznych wyborów" i mandatu "legalnej władzy!
      Jak już na tym blogu było [po wielokroć] mówione, danina którą przyjdzie złożyć jako cenę wolności, będzie tym wieksza, im później na to się zdobędziemy.
      A i tak, im później, tym mniejsza pewność, że i ona wystarczy.

      I choć znam Pana poglady w tym zakresie, pozwolę sobie na osobiste zakończenie.

      Pokładam ufność w Boskiej Opatrzności, że zdarzy się coś, czego w swym ludzkim ograniczeniu nie jesteśmy w stanie dziś dostrzec, a co pokrzyzuje plany mocom zła.

      pozdrawiam Pana

      Usuń
  26. Szanowny Panie Aleksandrze i drodzy Czytelnicy,

    Przepraszam, że odbiegam troszeczkę od tematu. Z reguły nie komentuję, gdyż nie czuję się na siłach, a nie śmiem zaniżać poziomu dyskusji na "Bez Dekretu".

    Boli mnie jednak bardzo serce. Stało się to po przeczytaniu wspomnienia o jednym z najznamienitszych Żołnierzy Wyklętych, Łukaszu Cieplińskim, autorstwa p. Tadeusza Płużańskiego.
    http://niezalezna.pl/64664-odbiora-mi-tylko-zycie

    Grypsy Cieplińskiego do rodziny czytałem z sercem w gardle. Na co dzień człowiek o tym nie myśli, w natłoku pracy i innych obowiązków. Gdy przypomnę sobie, cóż to była za wspaniała era, ile najbardziej prawych i uczciwych, wolnych Polaków wymordowano, setki tysięcy... Gdy porównuję pełne patriotycznego uniesienia i bezgranicznej wiary w Boga listy, do tego, w jakich ****** czasach przyszło nam żyć - jest to bardzo trudne do zniesienia. Łzy napływają do oczu. Jacy łajdacy, jak słusznie pisze Pan Aleksander, uzurpują sobie prawo do rządzenia tym krajem. I to bez przerwy, od 1945 roku.

    Bardzo słusznie napisał szanowny Autor na TT "Nieszczęściem opozycji są durnie,którzy dziś wycierają sobie gęby Żołnierzami Niezłomnymi,a już jutro będą bredzili o "mechaniz.demokracji".

    To zestawienie - wartości wyznawanych przez Żołnierzy Wyklętych, z dzisiejszymi karierowiczami z telewizora (z każdej opcji) - trudno się z tym pogodzić. Szczerze łamie to moje serce.

    CHWAŁA TYM WSPANIAŁYM LUDZIOM - ŻOŁNIERZOM WYKLĘTYM... CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!

    Pozdrawiam wszystkich Czytelników i szanownego Autora

    OdpowiedzUsuń
  27. Piotr B.

    Dziękuję Panu. Za to, że znalazłem słowa tak zgodne z moimi dzisiejszymi myślami. Że są ludzie, którzy pojmują, co znaczy "nie do zniesienia".
    Mamy dziś smutny dzień. W atmosferze pustych słów i gestów, wśród patriotycznego nadęcia i politycznej tępoty,coraz dotkliwsza staje się świadomość, że nas - współczesnych nic nie łączy z Żołnierzami Niezłomnymi. Ci ludzie nie zrozumieliby naszych parcianych argumentów. My zaś - od dawna nie wiemy, czym jest antykomunizm i wola walki.
    Ktoś dziś powiedział, że wartości, którymi żyli tamci Żołnierze, przetrwały w nas. To nieprawda. To uzurpacja świata, do którego nie mamy praw. Gdyby te wartości cokolwiek dla nas znaczyły, jak mogłoby dojść do dzisiejszego upodlenia?
    Uczestniczmy więc w kolosalnej mistyfikacji. Tak wielkiej, że wypada milczeć, by nie zostać policzonym w poczet szaleńców.
    Nie wiem tylko, co bardziej dziś męczy - wstyd czy gniew.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń

  28. Przypomnienie:


    POSTANOWIENIE PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

    z dnia 3 maja 2007 r. o nadaniu orderów:

    Na podstawie art. 138 Konstytucji Rzeczypospolitej
    Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. oraz ustawy z dnia
    16 października 1992 r. o orderach i odznaczeniach

    odznaczeni zostają:

    W uznaniu znamienitych zasług dla niepodległości
    Rzeczypospolitej Polskiej

    ORDEREM ORŁA BIAŁEGO

    pośmiertnie

    Ciepliński Łukasz


    http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WMP20070520596


    Inicjatywę ustawodawczą w zakresie uchwalenia nowego święta podjął w 2010 roku prezydent Lech Kaczyński.


    Pomysł ustanowienia święta w tym terminie [1 marca ] wysunął ówczesny prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka. Tego dnia w 1951 roku w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: Łukaszu Cieplińskim, Mieczysławie Kawalcu, Józefie Batorym, Adamie Lazarowiczu, Franciszku Błażeju, Karolu Chmielu i Józefie Rzepce – będących ostatnimi ogólnopolskimi koordynatorami „Walki o Wolność i Niezawisłość Polski z nową sowiecką okupacją”

    Prezydencki projekt ustawy z dnia 26 lutego 2010 roku wpłynął do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 1 marca 2010 roku. W dniu 5 marca 2010 roku projekt skierowano do Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Do reprezentowania stanowiska wnioskodawcy upoważnieni byli: zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Jacek Sasin i podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Duda, lecz obaj zostali zdymisjonowani w kwietniu 2010 roku.


    http://pl.wikipedia.org/wiki/Narodowy_Dzie%C5%84_Pami%C4%99ci_%E2%80%9E%C5%BBo%C5%82nierzy_Wykl%C4%99tych%E2%80%9D

    OdpowiedzUsuń
  29. @Szanowny autorze
    W wielką uwagą przeczytałem pańską odpowiedź. Zarówno w mojej jak i pana refleksji pojawiło się wiele wątków. Ja pozwolę się odnieść do pierwszego stwierdzenia. „Czy rzeczywiście komunizm na tyle transformował ( i w jakim kierunku), byśmy mieli poszukiwać lepszych narzędzi (idei) do prowadzenia walki o polskość?”
    Józef Mackiewicz we wspomnianym już dziele „Zwycięstwo prowokacji” tak opisuje komunizm.
    „Komunizm jest totalną antytezą wolności. Usiłuje zastąpić rozum ludzki przez mechanizm partii. Pierwszym krokiem do tego celu służyć ma pozbawienie ludzi obiektywnej informacji. (…) Świat wolny różni się od świata niewolnego, że nie może być w nim za dużo dyskusji, wymiany myśli w rzeczach ważnych. Wartość wolnej myśli mierzy się nie tylko jej wartością obiektywną ale i jej subiektywną szczerością. (…) Katastrofa, to nie śmierć połowy ludzkości w wojnie atomowej. Katastrofa, to życie całej ludzkości pod panowaniem ustroju komunistycznego. (…).
    Taka definicja komunizmu wyklucza zawężenie z nim walki li tylko do obrony polskości. Komunizm był i jest( no właśnie jaki jest?) systemem, który niszczy nie tylko polskość, ale również niemieckość, rosyjskość- jednym słowem każdą narodowość. I nie tylko. Jest systemem globalnego zniewolenia każdego człowieka. Stąd poszukiwanie czy może rozwijanie już istniejących narzędzi winno opierać się nie tylko na obronie polskości, ale na idei obrony Człowieka i jego nadprzyrodzonych darów jako wartości nadrzędnych. Idąc tym tokiem rozumowania pojawia się pytanie czy „imperialistyczna” Rosja jest wrogiem czy sojusznikiem idei walki z wszechzniewalającym bolszewizmem? Oczywiście powyższy argument zachodzi w przypadku stwierdzenia czy komunizm, z transmitującym go swego czasu Związku Sowieckiego, nadal istnieje i czy nadal jego głównym źródłem jest współczesna Rosja? Oboje zgadzamy się, że komunizm przetrwał- stąd dalsza potrzeba z nim walki. Pojawia się więc oczywiste pytanie czy, w jakim kierunku i na ile transformował? W tym miejscu znak zapytania jest bardzo ważny, gdyż odpowiedź na tak postawione pytania winna stać się nie tylko fundamentem dalszych rozważań, ale również fundamentem naszego życia. Dziś nie jestem jeszcze gotowy na udzielanie odpowiedzi. Podzielę się jednak dwoma ważnymi dla mnie wskazówkami.
    Wspomniane tu dzieło zagorzałego antykomunisty Plinio Correa de Oliveira - Rewolucja i kontrrewolucja. Książka jest dostępna online http://www.revolucao-contrarevolucao.com/polski_rcr.asp?id=115 .
    Cytat z książki G. Eberhardta „ Pisarz dla dorosłych”.
    „(…)to, co dla Mackiewicza jest bardzo ważne, istotne dla jego myśli”: konsekwentna, ciągła walka ze znakiem równania pomiędzy” komunizmem” a „Rosją”. Ten znak równania- swoją drogą- jest dziś, w roku 2008[ dopiszę także, niestety, jak najbardziej i rok aktualnie nam panujący, tj. 2013!], jeszcze mocniej podkreślany aniżeli wtedy, w 1958. Podkreślany, a więc jeszcze groźniejszy, bo pozwalający bagatelizować zagrożenia ”z powodu” nieistnienia już Związku Sowieckiego. Tak, ZSRR nie istnieje, ale komunizm/socjalizm istnieje jak najbardziej, choćby i nazywał się tak niewinnie, jak… poprawność polityczna.”
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  30. Witam serdecznie :)
    Po 10 kwietnia 2010 zaangażowałam się w wybory prezydenckie, potem w próby poszerzenia naszego środowiska, organizując spotkania, wykłady. Rozmawiałam i śledziłam wypowiedzi wielu socjologów, polityków, historyków. Niestety większość osób reprezentujących poglądy patriotyczne, świadomych działań Rosji i ciągłości tych działań nie widzą konieczności reprezentowania ,,idei obrony Człowieka i jego nadprzyrodzonych darów jako wartości nadrzędnych''. Ja to utożsamiłam z brakiem wykształcenia teologicznego. Mając ogromne pragnienie właśnie wyedukowania teologicznego naszych elit i nie mając na to wpływu, zaczęłam od siebie, zapisując się na studia podyplomowe. Okazało się, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.
    Nie powiem, że ,,nigdy'', ale nie wyobrażam sobie momentu, czasu, w którym mogłabym zgodzić się ze stwierdzeniem, że ,,Rosja jest sojusznikiem idei walki z wszechzniewalającym bolszewizmem''. Komunizm to negacja dobra, prawdy i piękna, to negacja wolności. Czy on bardzo się przetransformował? Metody są takie same: Smoleńsk, Boeing 777, zabójstwo Niemcowa. Inna sprawa to zagrożenie komunizmem zachodnim. Józef Mackiewicz nawet nie podejrzewał, iż może istnieć trzeci rodzaj katastrofy: oprócz tej, która niesie śmierć połowy ludzkości w wojnie atomowej i katastrofy życia całej ludzkości pod panowaniem ustroju komunistycznego, może istnieć katastrofa zaprzeczenia ,,życia'' i zaprzeczenia ,,ludzkości''.

    OdpowiedzUsuń
  31. https://www.youtube.com/watch?v=zWhVc7YO4Jg polecam i pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  32. https://www.youtube.com/watch?v=zWhVc7YO4Jg polecam i pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń