Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 24 lipca 2014

TERRORYZM-NARZĘDZIE PUTINA


Zestrzelenie przez Rosjan malezyjskiego Boeinga, w żadnej mierze nie jest zdarzeniem przypadkowym bądź „nieszczęśliwym wypadkiem”. Wojenna logika Putina oraz działania armii rosyjskiej na Ukrainie wskazują, że mamy do czynienia z rozmyślnym zamordowaniem blisko 300 osób i aktem terrorystycznym dokonanym z zimną kalkulacją.
Istnieje co najmniej kilka przesłanek na poparcie takiej tezy, przy czym najistotniejsze wydają się informacje przekazywane bezpośrednio po zamachu. Ich wagę podkreśla fakt, że już po kilku godzinach znacząco zmieniono przekaz, a w miejsce rzetelnych wiadomości pojawił się szum medialny i dezinformacja.
Przypomnę, że pierwsze doniesienia mówiły o zestrzeleniu samolotu pasażerskiego z terytorium Rosji. Taką opinię przekazywały m.in. media na Ukrainie, powołując się przy tym na ”źródła w Waszyngtonie”. Francuski dziennik „Le Figaro” opublikował natomiast wypowiedzi ekspertów wojskowych (m.in. płk Pierre Serventa, doradcy w Dowództwie Operacji Sił Specjalnych), z których wynikało, że malezyjski samolot zestrzeliła rosyjska armia za pomocą rakiety ziemia-powietrze o średnim bądź dużym zasięgu. Eksperci twierdzili, że tylko Rosjanie mogli dysponować rakietami (np.typu Aster) zdolnymi przenosić pociski na odległość dwukrotnie wyższą od pułapu lotu MH17.
Ukraiński kontrwywiad ujawnił treść rozmów telefonicznych, jakie prowadzili ze sobą rosyjscy terroryści. Wynika z nich, że bateria Buk M-1 przybyła na Ukrainę wraz z rosyjską obsługą. To kluczowa wiadomość, bo wbrew twierdzeniom polskojęzycznych przekaźników i wywodom rodzimych „ekspertów”, zaawansowane systemy rakietowe nie mogą być obsługiwane przez niewyszkoloną załogę. Zakładając nawet, że strzał oddano z terytorium Ukrainy, nie jest prawdą, że dokonali go „prorosyjscy separatyści” – jak w zgodzie z kremlowską nomenklaturą nazywani są żołnierze Specnazu i agenci służb rosyjskich działający na Ukrainie.
Co istotne, obsługa zestawu M-1 mogła bez najmniejszych problemów korzystać z rosyjskich stacji radiolokacyjnych i systemów identyfikacji samolotów. Wyrzutnie Buk M-1 ( o ile tej właśnie użyto) posiadają wprawdzie zintegrowany system identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy”, jednak wykorzystując dane z rosyjskiego centrum dowodzenia można było precyzyjnie zidentyfikować i namierzyć ostrzeliwany obiekt. To oznacza, że rosyjscy żołnierze z obsługi wyrzutni musieli doskonale wiedzieć, iż oddają strzały w kierunku samolotu pasażerskiego. Przy tak zaawansowanej technologii, o pomyłce nie może być mowy.  
Zaledwie przed dwoma miesiącami na poligonie Kapustin Jar wojska rosyjskie z Zachodniego Okręgu Wojskowego intensywnie ćwiczyły odpieranie ataku z powietrza. Podczas manewrów, szczególną wagę przywiązywano do zadań wykonywanych przez obsługi kompleksów S-300, Buk-M1 i Pancir-S. Wyrzutni tych użyto następnie na Ukrainie. 16 lipca, a zatem dwa dni przed zestrzeleniem pasażerskiego Boeinga, tuż przy granicy z Rosją zestrzelony został ukraiński myśliwiec Su-25M1. Dzień później, pociskiem wystrzelonym z terytorium Federacji Rosyjskiej, zniszczono ukraiński samolot transportowy AN-26. Oznacza to, że armia rosyjska w pełni kontrolowała nadgraniczną przestrzeń powietrzną nad Ukrainą i urządzała tam bandyckie „polowania”.
O intencjach Rosjan świadczy również zamknięcie czterech korytarzy powietrznych w pobliżu granicy, włącznie z tym, który przemierzał pasażerski Boeing. Korytarze zamknięto kilka godzin przed zestrzeleniem samolotu, nie informując o tym strony ukraińskiej. Taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy, zatem zachowanie Rosjan mogło sugerować, że  już wówczas planowano atak i dla celów dezinformacyjnych próbowano zastawić pułapkę.
Przypuszczenia te znalazły potwierdzenie, gdy natychmiast po zestrzeleniu samolotu pojawiły się twierdzenia, jakoby cywilny Boeing 777 w ogóle nie powinien przelatywać nad terenem walk pomiędzy Ługańskiem a Donieckiem. W rytm rosyjskiej narracji podkreślano, że ruch powietrzny nad wschodnią Ukrainą nie został wyłączony przez międzynarodowe organizacje bezpieczeństwa, ani przez władze ukraińskie. To ewidentne kłamstwo, ponieważ przestrzeń powietrzna nad rejonem walk jest od dawna zamknięta, od poziomu ziemi do wysokości około 9,7 tys. metrów, oznaczanej jako FL330. W momencie trafienia przez pocisk rakietowy Boeing znajdował się na pułapie FL330, czyli ponad 300 metrów powyżej przestrzeni zamkniętej przez Ukrainę. Na takiej wysokości odbywa się bezpieczna, standardowa komunikacja dalekiego zasięgu, m.in. na trasach do Indii i krajów azjatyckich, ale też w stronę Rosji i Gruzji. Rosjanie doskonale wiedzieli, że na takim pułapie nie latają ukraińskie myśliwce i można tam trafić tylko na statek pasażerski.
Ważną przesłanką jest także sposób zabezpieczenia operacji przez służby rosyjskie. Podobnie, jak miało to miejsce podczas zamachu smoleńskiego, na miejscu zdarzenia natychmiast pojawili się żołnierze Specnazu, rozpoczęto zbieranie i wywożenie szczątków samolotu, zabrano czarne skrzynki, zaś ciała ofiar są transportowane w głąb Rosji. Teren, na który spadł samolot został zablokowany przez żołnierzy i kolejną dobę nie dopuszcza się przedstawicieli organizacji międzynarodowych. Tej klasycznej operacji zacierania śladów zbrodni towarzyszy zmasowana kampania dezinformacyjna, w której Moskwa chętnie wykorzystuje „zaprzyjaźnione” media na Zachodzie oraz polskojęzycznych „ekspertów” i funkcjonariuszy medialnych.
Gdy piszę ten tekst, upływa trzecia doba od ataku rosyjskich terrorystów. Na polach Ukrainy nadal leżą ciała ofiar, a przedstawiciele państw „wolnego świata” nie mają dostępu do miejsca tragedii. Pierwsze reakcje Ameryki i przywódców Zachodu dowodzą, że płk Putin może być pewny bezkarności. W tle zwyczajowej narracji o „sankcjach” i „wyrazach oburzenia”, troska „wolnego świata” skupia się raczej na podtrzymaniu dialogu oraz próbach skłonienia Rosji do „rozwiązań pokojowych”. W oficjalnej wersji (potwierdzonej m.in. podczas wystąpienia Obamy) zestrzelenia samolotu mieli dokonać „prorosyjscy separatyści”. To istotne rozróżnienie, ponieważ taka interpretacja zdejmuje de facto osobistą odpowiedzialność z Putina i pozwala kreować władcę Kremla jako stronę w postępowaniu śledczym.  W tej sytuacji, nie  ma oczywiście mowy o poważnych restrykcjach, bądź uznaniu Rosji za państwo terrorystyczne. Tym bardziej, nikt nie będzie domagał się interwencji wojsk NATO w rejonie zestrzelenia samolotu lub dozbrojenia armii ukraińskiej i siłowej rozprawy z rosyjskim okupantem.  
Poczucie bezkarności kremlowskiego watażki ma trwałe, historyczne podstawy. Od czasu ustanowienia ładu jałtańskiego, polityka Rosji Sowieckiej i jej służb przyczyniła się do wyhodowania rzeszy tzw. georealistów, którzy przyznają Rosji wyjątkowe prawo do ingerowania w życie innych narodów oraz wyznają dogmat poszanowania „interesów rosyjskich”. Szczególnie, jeśli wartość tych interesów jest mierzona w dolarach lub euro. Ci ludzie i kreowana przez nich polityka UE i USA stanowią dziś śmiertelne zagrożenie dla świata. Znacznie większe niż zdezelowane ruskie tanki i zdemoralizowana armia Putina. Militarnie słaba i technologicznie zacofana Rosja, nie musi nawet udowadniać swojej siły. Robi to za nią armia tchórzliwych głupców, wspierana przez zastępy agentury wpływu. Reszty dopełnia ekspansywna sieć intryg i rosyjskiej dezinformacji oplatającej współczesny świat.
 Może najtrafniej obecną sytuację charakteryzują słowa posła PiS Janusza Wojciechowskiego o „rosyjskim kopniaku wymierzonym w światowy tyłek”. Kopniak był wprawdzie bolesny i upodlający, ale zostanie przyjęty „ze zrozumieniem” i wolą „znalezienia kompromisu”. Te czynniki decydują bowiem o światowej polityce wobec Rosji. Doświadczyliśmy ich po zamachu smoleńskim, który był pierwszym testem putinowskiej strategii zniewalania przez strach. Zamordowanie 300 obywateli „wolnego świata” stanowi logiczną kontynuację tej linii.
Jeśli zabraknie mocnej reakcji, możemy mieć pewność, że następny etap testowania słabości Zachodu pochłonie tysiące ofiar.   


Artykuł opublikowany w nr 30/2014 Gazety Polskiej

61 komentarzy:

  1. Aleksander Ścios

    Panie Aleksandrze, chciałbym powtórzyć pytanie spod poprzedniego Pańskiego artykułu:
    Materiał o hipotetycznym użyciu przez "separatystów" taktycznej broni jądrowej przeciwko Ukrainie. Dwie kremlowskie grupy rzekomo nie zgadzają się tylko co do rodzaju ataku i miejsca zastosowania uderzenia jądrowego, co do zasady i samej dopuszczalności ataku pozostają zgodne.

    http://maidanua.org/2014/07/o-vozmozhnom-prymenenyy-yadernoho-oruzhyya-objedynyonnymy-sylamy-terorystov/

    Panie Aleksandrze, czy bardzo pomylę się twierdząc, że jest to jednocześnie kremlowska dezinformacja służąca wywieraniu presji i szantażowi, i zarazem całkiem prawdopodobny scenariusz, który dopuszczają sowieccy bandyci?

    W tekstach o Syrii pisał Pan, że użycie tam przez Putina broni chemicznej jest sygnałem, niejako przygotowaniem do uderzenia jądrowego w innym miejscu, który to cios, o ile wreszcie nie nastąpi jakieś przebudzenie, świat równie gładko przełknie.

    W pełni zgadzam się z tym, o czym Pan wielokrotnie pisał: nie ma innej drogi powstrzymania Putina niż pełnoskalowa konfrontacja. Po pierwsze zaś całkowita gotowość do takiej konfrontacji w wymiarze psychologicznym i militarnym.

    Pozdrawiam serdecznie

    PS
    A tutaj uzupełnienie tego materiału - fosforowe pociski do Grad-ów w rękach terrorystów i ruskie haubice, zdolne wystrzeliwać taktyczne pociski nuklearne przy ukraińskiej granicy:

    http://maidanua.org/2014/07/ot-i-zyavylas-msta-s/

    OdpowiedzUsuń
  2. viva cristo rey,

    Dzisiejszy "przegląd" arsenału jądrowego dokonany przez Siergieja Szojgu, potwierdza tezę, że Rosja przechodzi obecnie do "fazy drugiej" i będzie straszyła świat atakiem nuklearnym.
    Ponieważ ostatni "test śmierci" okazał się skuteczny i "wolny świat" nie zamierza ukarać kremlowskich bandytów, Putin może sobie pozwolić na taką grę.
    Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jest to klasyczny straszak, którym Rosja wywija już od kilku miesięcy. Robi to tym chętniej, że mnóstwo tzw. ekspertów itp.ruskich pachołków rozpisało już tony bredni o "rozbudowie rosyjskiego potencjału nuklearnego".
    Nie mam też wątpliwości, że Putin gotów jest sięgnąć po taką broń. Choćby mocno zardzewiałą. Może to zrobić w dwóch wypadkach:gdy będzie zagrożony na swoim stanowisku ( a to może rychło nastąpić) lub wówczas, gdy użycie tej broni jeszcze mocniej przestraszy eurołajdaków i USA.
    Dlatego tak ważne i niebezpieczne jest tchórzliwe milczenie Zachodu i dezinformacyjne wrzutki amerykańskiego wywiadu, nakręcane przez najgorszego w historii prezydenta USA.
    Dodam jeszcze, że w Syrii jest nieco inna sytuacja, bo tam Rosjanie grają przy pomocy marionetki i mogą sobie pozwolić na mordowanie rękami Assada.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/andriej-illarionow-zamach-zaplanowany-przez-kreml_413705.html

    Rosyjski ekonomista twierdzi to samo.

    Pozdrawiam Aleksandra Ściosa i Komentujących

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Kazefie,

      Bardzo dziękuję za wskazanie tej ważnej wypowiedzi. Dodam, że na rosyjskich forach internetowych ukazuje się znacznie więcej sensownych opinii na temat tego zamachu niż w "naszych" mediach i blogowiskach.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  4. Panie Aleksandrze,

    Jeżeli ogłoszą rozejm na Ukrainie i dojdzie do rokowań z ruskimi terrorystami - cel Putina zostanie osiągnięty!

    W obliczu nieuchronnej klęski, (kiedy dzielna Ukraina, mimo że zupełnie osamotniona we wrogiej, zhołdowanej przez Sowiety Europie i spolegliwych Sojedinionych Sztatach Amieriki, - od wielu miesięcy nie daje się pokonać i obecnie przechodzi do skutecznej kontrofensywy), Moskwa zdobywa - za śmieszną (dla niej) cenę: śmierci 300 ludzi i jednego zestrzelonego Boeinga - kontrolę nad Donieckiem = Wschodnią UA. Dodatkowo wystrasza śmiertelne europejskie pinczerki i tchórzliwego wyżła of kenyan origin, które gorączkowo odszczekują poprzednie (przeznaczone dla "elektoratu") słowa, słowa, słowa, słowa... i przystają na wersję pijanego generała.. - wrrróć: zalanego w trupa "separatysty", zestrzeliwującego przez pomyłkę pasażerski liniowiec. Tak jakby rakietę ziemia - powietrze wystrzeliwało się ze sztucera (z którego można trafić nawet w stanie "wskazującym"), a nie przy pomocy skomplikowanych układów elektronicznych. [Przynajmniej tak to sobie wyobrażam, i proszę o potwierdzenie tej elektroniki. Bo ze sztucerem to doświadczenie własne. :) ]

    W kontekście powyższego bardzo mnie niepokoi dzisiejsze przesilenie rządowe na Ukrainie, zwłaszcza czynne w nim uczestnictwo W. Kliczki.

    http://telewizjarepublika.pl/przesilenie-polityczne-zmiany-w-ukrainskim-rzadzie,9600.html


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Aleksander Ścios

    Pisał Pan swój artykuł, Sir, - za który wielkie dzięki, zwłaszcza za mnóstwo szczegółowych danych, których nie sposób znaleźć w polskim internecie - w trzy dni po zamachu.

    Dzisiaj, - po tygodniu -, nic się nie zmieniło, poza tym, że część ciał odtransportowano do Holandii, a czarne skrzynki, które przebywały niemal pięć dni NIE-WIADOMO-GDZIE => znaczitsia, były:"PRZYSPOSABIANE" w Rossiji, (co potwierdzają władze UA) - przekazano Malezji. Przy czym przyjmujący je malezyjski oficer z ufnością wyznał do kamer, że skrzynki są "w dobrym stanie", co potwierdza starą prawdę, że dwie są tylko nieskończone rzeczy na świecie: miłosierdzie boskie i ludzka głupota.

    Warto zresztą uwiecznić (za wp.pl) moment przekazania głównych dowodów rzeczowych - bo wraku to się chyba nie doczekamy, a z ciałami po 5 dniach rozkładu w 30 paru st. C oraz przećwiczonym po zamachu Smoleńskim "przysposabianiu" - różne rzeczy mogły się wydarzyć.

    Oto MOMENT DZIĘKCZYNIENIA DLA MORDERCÓW pasażerów Boeinga 777 - za wspaniałomyślny zwrot czarnych skrzynek - z jednoczesnym PROKLAMOWANIEM (przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego Malezji)... "REPUBLIKI DONIECK" (!)

    "W imieniu rządu malezyjskiego dziękuję rządowi Republiki Donieck za przekazanie nam dwóch czarnych skrzynek, które są własnością Malezji. Widzę, że czarne skrzynki są całe, chociaż nieco uszkodzone. Są w dobrym stanie" - powiedział płk. Mohamed Sakri z Rady Bezpieczeństwa Narodowego Malezji. Podziękował "jego ekscelencji, panu Borodajowi" za przekazanie rejestratorów.

    PS. "Jego Ekscelencja" pan Borodaj: KLIK, KLIK


    Pozdrawiam raz jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Urszulo,

    Przesilenie rządowe na Ukrainie może oznaczać, że obecna ekipa nie chce podporządkować się żądaniom eurołajdaków i nie zamierza zaprzestać walki zbrojnej. Udział Kliczki (którego obecność na konwencji PO nie jest dziełem przypadku) traktuję jako istotną przesłankę za taką tezą.
    Ma Pani rację twierdząc, że ogłoszenie rozejmu będzie zwycięstwem Putina. Rosjanie i tak będą łamali warunki rozejmu, a zachowując dotychczasowe "zdobycze" z okupacji Ukrainy uzyskają wygodny argument w działaniach dyplomatycznych.
    Głęboko nie zgadzam się z opiniami "naszych" mediów, jakoby istniała zasadnicza różnica w reakcjach Zachodu na zamach smoleński i obecną tragedię. Powoływanie międzynarodowych komisji( w których Rosjanie mają ulokowanych swoich ludzi), oddanie części ciał ofiar czy czarnych skrzynek, nie ma większego (poza propagandowym) znaczenia.
    Potrzeba jeszcze (przede wszystkim) woli politycznej, by pokazać Putina jako sprawcę.
    W realnej ocenie sytuacji liczy się fakt, że przez kilka dni służby rosyjskie mogły spokojnie zacierać ślady zbrodni i pracować nad oficjalną wersją zdarzeń.To zaś, co czytamy i słyszymy dziś w światowych mediach, jest zlepkiem ruskiej dezinformacji i jej rezonansów.
    Istotnej pomocy udzielił Putinowi prezydent USA, twierdząc, że przypadkowego zestrzelenia dokonali tzw.separatyści. Sądzę, że ta polityczna wersja została ustalona podczas rozmowy telefonicznej Putina z Obamą. Na jej rzecz pracuje również wywiad amerykański, kształtując przekaz przy pomocy kontrolowanych przecieków.
    W tej sytuacji nie spodziewam się żadnego przełomu w relacjach pojałtańskich. W skali interesów światowych, śmierć 300 osób nie ma najmniejszego znaczenia. Obawiam się, że również śmierć 3 lub 30 tysięcy nie będzie miała znaczenia.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Marina Litvinenko:

    Nie czuję nienawiści do Putina, czuję wstręt.

    http://www.thetimes.co.uk/tto/life/article4155861.ece

    OdpowiedzUsuń
  8. Ok.26.października br. spodziewane są "nowe wybory" na Ukrainie -scenariusz zapewne po linii zadowolonego "świata wartości demokratycznych",tzn. kolejnego zgniłego kompromisu przyjmującego z ulgą pokój na warunkach putinowskiego reżimu terrorystów; sądzę,że to koniec aspiracji Majdanu. I jeszcze jedna aktualność-wyrok ETPCz ws. tzw.więzień CIA w Polsce: już się go wykorzystuje,a chichotem historii jest to,że robią to środowiska same skażone współpracą z terrorystami (raport Macierewicza) i różni "święci oburzeni" z "jaśnie wzburzonej" partii obłudy. cały ten tzw. "świat demokratycznych wartości" doznaje małpiego rozumu i na siłę próbuje wmówić ludziom "pojednanie" z kolejną zbrodnią; nie rozumiem wogóle po co badać czarne skrzynki MH17 tak jakby sugerować inną przyczynę i dawać czas putinowskim mocodawcom na zacieranie śladów,skoro jednoznaczną przyczyną tragedii była rosyjska rakieta z inspiracji putinowskiego agresora. W sumie to można odnieść niebezpodstawne wrażenie,że choćby nawet ów "świat demokratycznych wartości" schwytał płk.Putina z dymiącym pistoletem w garści nad ciałami ofiar,to i tak "pragmatycznie" /"biznesowo"/"geopolitycznie" -obłudnie zamknie oczy na każde bezprawie,byle trwały czasy 'miru-mir'. Światowi regulatorzy,którym nie wsmak radykalna pronarodowa naprawa suwerenności państwa,tylko proresetowa/proeurokołchozowa/proputinowska pseudodemokracja ,w wymiarze rodzimym wspierana od czerwonych wałdajowców po rządzących aferałów,od RAŚ-owych nadawców listów błagalnych do terrorysty Putina po nowoekranowych/neonowych/błękitnych adresatów listu putlerowych kaliningradczyków(skądinąd mają rozeznanie,do kogo pisać) i świętoszkowatych "pojednanych". PS: http://www.fakty.interia.pl/raport-zamieszki-na-ukrainie/aktualnosci/news-premier-ukrainy-arsenij-jaceniuk-podal-sie-do-dymisji,nId,147416...- przedstawiciel Majdanu premier A.Jaceniuk podał się do dymisji - to przejaw wymuszenia "dogawora" przez mieżdunarodnych regulatorów z putinowskimi "biznesami" wg. "nieomylnego wzoru" okrągłostołowych zdrajców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wsojtek,

      Jest wielce prawdopodobne, że nowy układ sił na Ukrainie będzie dążył do rozejmu i "pokojowych regulacji" . Co to oznacza, nie muszę wyjaśniać.
      Rozpad obecnej koalicji rządowej nie jest z pewnością dziełem przypadku.Ma to miejsce w najmniej odpowiednim momencie i dowodzi sprawności rosyjskiej agentury.

      Usuń
  9. Panie Aleksandrze,

    Chyba najgorszy ze wszystkiego w tej zbrodniczej tragedii jest fakt, że do grona dezinformatorów w sprawie zamachu na Boeinga MH17 dołącza... wywiad amerykański(!).

    I tu, przyznaję, aż mną trzęsie ze złości. Bo o ile jestem w stanie zracjonalizować postawę zhołdowanej, zidiociałej Europy, oplecionej rurami Gazpromu i zwyczajnie tchórzliwej, gdzie mężczyzn wychowuje się na bezideowych, cwanych mięczaków - niemal synonim "chytrego niewolnika" Herlinga-Grudzińskiego ---- nb. do dziś mam przed oczami niejakiego Breivika - napakowanego ruską ideologią i ruskimi sterydami norweskiego osiłka, rozstrzeliwującego pojedynczo kryjących się po krzakach młodych, ale dorosłych przecież ludzi, którym nawet do głowy nie przyszło, aby stawiać opór, przyłożyć drągiem, kamieniem, czy co tam było pod ręką, albo rzucić się w kilku i obezwładnić bandytę, woleli umierać ze strachu, a potem dać się wystrzelać w tych krzakach jak zahipnotyzowane króliki, ---- to kompletnie nie pojmuję wiernopoddańczej postawy USA. Mówi się: winien tchórz i lewak Obama. Dobrze, ale Obama jest jeden, a w amerykańskim wywiadzie/kontrwywiadzie uchowało się chyba paru mężczyzn, którym zależy na dobru ich kraju, a nie na ugłaskiwaniu kurdupla z Kremla? Więc dlaczego łżą??? Że rozkaz dostali? Proszę mnie nie rozśmieszać. Naprawdę tego nie rozumiem!

    I - wobec powszechnego tchórzostwa, zaprzaństwa i niegodziwości - ta walcząca już niemal rok, osamotniona Ukraina, której nawet broni boją się dostarczyć (czto-by Putin nie rozsierdiłsa) - choć Rossiji dostarczają ją na wyprzódki, czy to Francja, czy "dumny Albion", czy w końcu - Niemcy, ze swą kanclerzycą!

    OBRZYDLIWOŚĆ!

    ====

    Parę tytułów obrazujących KOMPLETNY UPADEK ZACHODU.

    1. "Europa poddała się presji Gazpromu. Zmniejszył się rewers gazu na Ukrainę."

    http://telewizjarepublika.pl/europa-poddala-sie-presji-gazpromu-zmniejszyl-sie-rewers-gazu-na-ukraine,9563.html


    2. "Ruble dla Dave’a. Rosyjscy oligarchowie przekazali prawie milion funtów na brytyjską Partię Konserwatywną."

    Na liście darczyńców Torysów znajdują się m.in. Wasilij Szestakow, dawny partner do judo rosyjskiego prezydenta i deputowany Dumy Państwowej z ramienia Jednej Rosji oraz Władimir Czernukhin, były wiceminister finansów Rosji, zwany "pupilkiem Putina".

    http://wpolityce.pl/swiat/206270-ruble-dla-davea-rosyjscy-oligarchowie-przekazali-prawie-milion-funtow-na-brytyjska-partie-konserwatywna-i-kto-tu-jest-hipokryta-panie-cameron

    3. "Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wyraził rozczarowanie w związku z decyzją Francji o sprzedaży Rosji okrętów desantowych typu Mistral."

    „Jesteśmy rozczarowani decyzją Francji o przedłużeniu współpracy z Rosją w realizacji programu Mistral. Jest to kwestia wartości, a nie pieniędzy” – oświadczył Poroszenko.

    http://tvn24bis.pl/informacje,187/francuskie-okrety-poplyna-do-rosji-poroszenko-rozczarowany-decyzja-francji-ws-mistrali,452935.html

    4. "Wielka Brytania kontynuuje eksportowanie broni i sprzętu wojskowego do Rosji"

    Z raportu, na który powołuje się agencja AFP, wynika, że wciąż obowiązuje 251 licencji wystawionych przez brytyjski rząd, pozwalających na sprzedaż dóbr kontrolowanych na łączną kwotę 132 mln funtów (167 mln euro).

    Premier Cameron oświadczył w poniedziałek, że w związku z kryzysem na Ukrainie żaden kraj UE nie powinien sprzedawać Rosji sprzętu wojskowego. Dodał, że po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu nad wschodnią Ukrainą, w Wielkiej Brytanii "nie do pomyślenia" byłoby coś takiego, jak sprzedanie Rosji przez Francję okrętów desantowych typu Mistral.

    http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/ujawniono;raport;zobacz;kto;sprzedaje;rosji;bron,142,0,1586318.html

    =====

    Dlatego zgadzam się z Panem w pełni, że - o ile nie wmiesza się Opatrzność - Jałty II nic nie naruszy. Ani 3 000 ani 30 000 dodatkowych trupów.

    I stąd pytanie do Pana: CZY WIDZI PAN JESZCZE JAKIEŚ WYJŚCIE Z TEJ PRZYMUSOWEJ SYTUACJI???

    Pozdrawiam serdecznie,

    OdpowiedzUsuń


  10. CHYBA JUŻ KONIEC NIEPODLEGŁEJ UKRAINY??!

    Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk w związku z rozpadem koalicji rządowej podał się do dymisji. Szef rządu poinformował o swojej decyzji występując przed deputowanymi parlamentu.

    Wcześniej Partie Udar i Swoboda ogłosiły, że wychodzą z koalicji w Radzie Najwyższej Ukrainy, co oznacza, że w kraju odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne.

    - Rozpad koalicji ma poważne następstwa. Ustawy, które powinny zapewnić dochody budżetu, przepadły. I jest to zrozumiałe. Kto chce iść na wybory parlamentarne i głosować jednocześnie nad niepopularnymi decyzjami? – zwracał się do posłów.

    - Nie można zamieniać swych wąskich interesów politycznych na losy całego państwa. Jest to przestępstwo moralne. Podaję się do dymisji w związku z rozpadem koalicji i blokowaniem przez parlament inicjatyw rządowych – oświadczył.

    http://telewizjarepublika.pl/premier-ukrainy-podal-sie-do-dymisji,9620.html

    ----------------------------------------------------------------

    Dodaję kilka "komentarzy" z podanego przez Pana WSOJTKA linku na Interii:

    Rząd w Ukrainie POwstał za pomocą bandyckich metod, bo przy pomocy bojówek banderowskich i dalej sprawował władzę w bandycki sposób, który prowadzi Ukrainę do bankructwa i wciąga Świat w niebezpieczną grę z mocarstwem nuklearnym, które doprowadzone do ostateczności może Amerykę zamienić w popiół. TAKIE SĄ FAKTY

    Rządy banderowców się kończą.

    To jest odpowiedz na to kto zestrzelil samolot?!!

    Bandytę należy za ludobójstwo oddać pod Trybunał Międzynarodowy.


    ...............................

    http://fakty.interia.pl/raport-zamieszki-na-ukrainie/aktualnosci/news-premier-ukrainy-arsenij-jaceniuk-podal-sie-do-dymisji,nId,1474166

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani Urszulo,

    Ukraina nie ma i nie będzie miała żadnych sojuszników wśród eurołajdaków. Nie po to zastępy kagiebowców przez dekady budowały nowe "elity" europejskie, by teraz odwróciły się one od swoich mocodawców. Nie po to kupowano, sprzedawano i korumpowano, by rezygnować z tych walorów na rzecz jakiegoś wschodniego państewka.
    Rozmawialiśmy o tym na początku ruskiej napaści na Ukrainę i każdy dzień potwierdza prawdziwość takiej refleksji. Nie inaczej zostanie potraktowana Polska, gdy Putin wyciągnie po nią łapę. Przyznam, że wszelkie zapewnienia o nienaruszalnych sojuszach, gwarancjach NATO i USA, wzbudzają we mnie gorzki śmiech.Kto w nie wierzy, nie odrobił lekcji z najnowszej historii.

    Wywiad amerykański (o którym Pani wspomina) jest oczywiście narzędziem politycznym Obamy. Od czasu zamachu smoleńskiego śledzę informacje, jakie płyną z tego źródła i są zamieszczane w przestrzeni publicznej. Mogę zatem potwierdzić, że nigdy nie znalazłem niczego, co byłoby niezgodne z linią polityczną Obamy lub mogło wywołać napięcia z Moskwą.
    Proszę pamiętać, że po zamachu bostońskim obie strony deklarowały (i nie były to czcze deklaracje) daleko idącą współpracę. Gdyby nie Majdan i uderzenie Putina na Ukrainę, kto wie, jak wyglądałyby efekty tej współpracy.
    Ponieważ nie spodziewam się, by wśród wyższych dowódców wojskowych USA lub w gronie szefów służb pojawiły się akty niesubordynacji lub samowoli, nie oczekuję innych reakcji na zamach w Doniecku, jak te, z którymi mamy obecnie do czynienia.
    Nie sądzę, by Amerykanie byli zainteresowani relacjami żołnierzy rosyjskich zbiegłych na Ukrainie lub poważnie chcieli analizować materiały zamieszczane w rosyjskiej sieci internetowej.
    Tylko w ostatnich dwóch dniach z tych źródeł jednoznacznie wynika, że Rosja jest bezpośrednio zaangażowania w wojnę, kieruje na Ukrainę sprzęt, żołnierzy i jednostki Specnazu. Choć Amerykanie o tym wiedzą, obowiązująca jest narracja o "separatystach" i "przypadkowych strąceniach samolotu".
    Dlaczego tak się dzieje, nietrudno zgadnąć. USA nie jest zainteresowana obecnością w Europie i nie będzie ryzykować swoich interesów (choćby z Chinami czy Izraelem) za wspieranie "ukraińskiej demokracji". To państwo (podobnie jak Polska) ma znajdować się w rosyjskiej strefie wpływów i stanowić pojałtański bufor bezpieczeństwa.
    Materiały wywiadowcze stanowią zaś zbyt cenną monetę, by można je było trwonić na wspieranie niepewnych przedsięwzięć. Ta logika obowiązywała w przypadku Smoleńska i jest widoczna obecnie.

    Na Pani pytanie - czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji, znam tylko jedną odpowiedź.
    Dla nas, wyjściem jest obalenie układu III RP i przejęcie władzy przez ludzi myślących po polsku. Z uwagi na postawę opozycji i to, co ona reprezentuje, jest to wyjście mało realne.
    Dla Zachodu, wyjściem jest konflikt zbrojny z Rosją. Dojdzie do niego prędzej czy później. Ponieważ przywódcy tych państw i ich społeczeństwa nie są zdolne do jakiejkolwiek obrony, byłaby to długa i wyniszczająca wojna.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  12. Uważam, że o ile Poroszenko weźmie ciężar na barki, to rozpad rządu Ukrainy może się okazać dla Ukrainy zbawienny: decyzje podejmowane jednoosobowo są szybsze i jednoznaczne. Ukraina jeszcze może wyjść obronną ręką, o ile nie będzie się wahać i odbije Donieck i Ługańsk z rąk Rosjan. Taki scenariusz będzie na rękę Zachodowi, na nic zdadzą się warknięcia Putina. Myślę, że właśnie w tym kierunku rozwija się sytuacja. Na ten scenariusz Putin ma tylko jeden możliwy ruch: otwartą agresję na państwo ukraińskie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niezrozumiałe .....ruchy PiS.

    "Poseł Krzysztof Szczerski powiedział, że okoliczności podjęcia takiej decyzji są zastanawiające. W związku z tym PiS domaga się wyjaśnień w tej sprawie.
    – Wczoraj, późnym popołudniem nie było jeszcze decyzji o odwołaniu Roku Rosji w Polsce. Minister wiedziałaby o takiej decyzji, jeśli rada ministrów podjęłaby taką decyzję. Poza tym w porządku dziennym żadnej z ostatnich rad ministrów nie ma punktu Rok Rosji w Polsce. Również na posiedzeniu rady ministrów taki punkt nie był rozpatrywany, bo nie ma go w porządku obrad. Chcemy w takim razie wiedzieć, w jakim trybie i kiedy rada ministrów podjęła taką decyzję? Jako obywatele polscy chcemy poznać dokumenty w tej sprawie, ponieważ rzecz jest zastanawiająca, dlaczego wczoraj po południu właściwy do tego organ, czyli minister spraw zagranicznych tłumaczył, że Rok Rosji w Polsce nadal będzie organizowany. Nagle rano dowiadujemy się z komunikatu prasowego, że decyzja zapadła zupełnie inna – mówił poseł Krzysztof Szczerski.

    O odwołaniu obchodów Roku Polski w Rosji i Rosji w Polsce, zaplanowanych na 2015 r., poinformowała już w środę rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. Według niej wpływ na tę decyzję miało m.in. zestrzelenie malezyjskiego samolotu."

    Za: http://www.radiomaryja.pl/informacje/rok-rosji-w-polsce-odwolany/

    Tymczasem Rosja chce nam urządzić rok Rosji w PRL Bis i przysłać swoje ostatnie wynalazki w tym zielonych ludzików zaopatrujących się w ciężki sprzęt woskowy w każdym napotkanym sklepie choćby i GS.

    "Rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksander Łukaszewicz stwierdził, że Rosja nie ma zamiaru rezygnować z organizowania imprez kulturalnych w Polsce. Rosyjscy dziennikarze krytykują decyzję Warszawy.

    Była to reakcja na informacje o odwołaniu przez Warszawę obchodów Roku Polski w Rosji.

    - Skoro Warszawa dokonała negatywnego wyboru, dalsze komentarze są zbędne - stwierdził Łukaszewicz.

    Według rzecznika umacnianie stosunków kulturalnych z Polską jest wciąż ważne dla Rosji. „Nie zamierzamy rezygnować z organizacji w Polsce tradycyjnych imprez, festiwali, wystaw i innych projektów, cieszących się dużym zainteresowaniem polskiej publiczności" - napisał w komunikacie. Zdaniem Łukaszewicza celem organizowania tych imprez była "odbudowa kontaktów i zbliżeniu między obu narodami"."

    Za: http://www.rp.pl/artykul/29,1128291-Po-rezygnacji-z-Roku-Polski-w-Rosji.html?referer=glowna

    Opozycja, a co to takiego i gdzie ona bywa?

    Pozdrawiam Pana Aleksandra, Komentatorów i Czytelników.
    Obibok na własny koszt

    PS
    Panie Aleksandrze, od marca piszę o tym, że są to rosyjscy terroryści, zbrodniarze i pospolici bandyci do rzekomo "naszych" mediów i rzekomo "naszych" dziennikarzy prosząc ich o zaniechanie narracji rosyjskich bandytów z "separatystami" i nic to nie dało, bo to są ludki na moskiewskiej służbie, tak jak ci wszyscy terroryści z polskojęzycznych okupacyjnych propagandowych organów.
    Gdzie nie spojrzeć, sami turyści łonowi i ich gnidy.
    Onwk.

    OdpowiedzUsuń
  14. przemek łośko,

    Gra na rozpad Ukrainy oznacza realizację scenariusza Moskwy. Przemawiając wczoraj przed Radą Bezpieczeństwa, Putin sformułował bardzo jasny przekaz do przywódców Zachodu: Rosja zaniecha dalszej agresji, jeśli w jej posiadaniu pozostanie Krym.
    Jestem przekonany, że ten scenariusz będzie wspierany przez zachodnich przyjaciół Putina.Stąd nacisk na rozejm i 'rozwiązania polityczne".
    Jeśli szantaż zostanie zaakceptowany, rozpad Ukrainy już stanie się faktem. Oczywistym jest, że Moskwie nie chodzi o sam Krym, ale o polityczną wymowę tej decyzji: mamy prawo zająć tereny, które uznajemy za swoje.
    Ukrainę może więc uratować tylko podjęcie zdecydowanych kroków militarnych i uderzenie wszystkimi siłami na "zielonych ludzików". Tymczasem dziś prezydent Poroszenko, podczas spotkania z posłami z UE tłumaczył, że obawia się inwazji rosyjskiej i dlatego nie reaguje na ataki. To idiotyczne tłumaczenie jest oczywiście echem "politycznej strategii" państw UE wobec Putina i efektem ulegania wpływom eurołajdaków.
    Im szybciej Ukraina zrozumie,że może liczyć tylko na własne siły, tym większą ma szansę na odparcie rosyjskiej agresji.

    OdpowiedzUsuń
  15. Obibok na własny koszt,

    To rzekome odwołanie "roku Rosji w Polsce" ma wyłącznie wymiar propagandowy. Kto chciałby zobaczyć, jak wyglądają i będą wyglądały relacje warszawsko-moskiewskie winien odwiedzić stronę ambasady FR, Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia,Rosyjskiego Ośrodka Nauki i Kultury lub kilku stowarzyszeń ruskiej agentury wpływu. Dopiero wówczas można zrozumieć, jak wiele zrobiono, by nic się nie zmieniło.
    Tam jednak nie trafiają panowie z PiS i "naszych" mediów.
    Nie jest też tajemnicą, że Rosjanie organizują i nadal będą organizowali swoje imprezy. W III RP mogą to robić bez najmniejszych przeszkód. Gdyby nawet reżim chciał oficjalnie zrezygnować z tej hucpy, zostanie zastąpiona przez setki innych przedsięwzięć, na które nikt nie zwróci uwagi. Niedawno informowałem, że TPPR-bis dostał ponad pół miliona złotych na zorganizowanie 'polsko-rosyjskiej szkoły pod żaglami". To tylko jeden z przykładów.

    Podzielam Pańskie oburzenie z powodu uczestnictwa "naszych" mediów w kampaniach rosyjskiej dezinformacji. Wielokrotnie (głównie na tt) zamieszczałem teksty, w których prosiłem o zaniechanie używania nazwy "prorosyjscy separatyści" lub "bojownicy". Te określenia rozprzestrzeniają rosyjskie szczekaczki i nie mają one nic wspólnego ze stanem faktycznym.
    Niestety, w tej sprawie nie skutkują żadne apele. Polityczna poprawność "naszych" żurnalistów i bezmyślne podążanie za stadem są bowiem większą pokusą niż samodzielność i niezależność.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A. Ścios,

      proponuję określenie ,,Samoobrona Krymu w Donbasie".

      pozdrawiam Pana

      Usuń
  16. Ukraina weszła w groźne turbulencje polityczne.

    "Ukraina weszła w groźne turbulencje polityczne. Dymisja rządu, prawdopodobne rozwiązanie parlamentu, brak koalicji gotowej podejmować trudne decyzje w przededniu przyspieszonych wyborów parlamentarnych w sytuacji toczącej się na Wschodzie wojny i gigantycznej dziury budżetowej to niezwykle niekorzystna sytuacja" - ocenia dr Adam Eberhardt, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.

    "Wszystko wskazuje na to, że przez najbliższe miesiące Ukraina nie będzie miała stabilnego rządu z parlamentarną większością. Parlament zostanie rozwiązany, a główne siły polityczne będą funkcjonowały w logice kampanii wyborczej. Tymczasem Ukraina zmaga się obecnie z dwoma gigantycznymi problemami. Pierwsze z nich to tocząca się w Donbasie wojna, a drugie - gigantyczna dziura budżetowa i konieczność zwiększenie wpływów do budżetu".

    http://fakty.interia.pl/raport-zamieszki-na-ukrainie/opinie/news-ukraina-weszla-w-grozne-turbulencje-polityczne,nId,1474223

    OdpowiedzUsuń
  17. Panie Aleksandrze!

    Według zgodnych ocen POSŁÓW PiS oraz zgodnej narracji 100% NASZYCH MEDIÓW, premier Donald Tusk decyduje się (bez entuzjazmu!) na Komisję ds. likwidacji WSI - ponieważ jest PRZERAŻONY zjednoczeniem "prawicy" i ostatnimi SONDAŻAMI (opisywanymi przez nadpobudliwych dziennikarzy zdaniem: "PiS MIAŻDŻY PO"). Dodatkowo wspomina się o chęci "przykrycia" afery z taśmami, choć po prawdzie "Rozmowy u SOWY" Tusk uważał od początku za wyraz patriotyzmu i troski o państwo swoich ministrów.

    Wobec tego zapytuję: CO?/KTO? przeraziło (i zmiażdżyło) premiera Tuska w początkach roku 2010, że z dnia na dzień zrezygnował z kandydowania do urzędu prezydenta III RP?

    W zamian odegrano szopkę z "prawyborami" w PO, gdzie w szrankach stanął WŁAŚCIWY KANDYDAT, łatwo pokonując kontrkandydata z łapanki: Sikorskiego.

    Tusk wspominał wówczas z przekąsem, że nie chciał być strażnikiem żyrandola, choć od lat wszyscy wiedzieli, że pilnowanie żyrandola w Pałacu Namiestnikowskim jest jego największym marzeniem.
    -----------------------------------

    Ponieważ jestem przekonana, że w obu wypadkach DYSPONENTEM TUSKA było środowisko WSI - nie mogę pojąć, dlaczego ta prosta konstatacja nie przychodzi do głowy (ew. wolą jej nie wyrażać?) - naszym politykom i naszym dziennikarzom.

    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Very symptomatic, indeed...

    Panie Aleksandrze,

    Mr George Friedman (szef prywatnej agencji wywiadowczej Stratfor) w swym poniedziałkowym artykule: Can Putin Survive? (przedrukowanym przez dzisiejszą Rzeczpospolitą) - przewiduje możliwość nieodległego upadku "lidera", jednak nie napawa go ona przesadnym optymizmem. W podsumowującym, końcowym akapicie, zdobywa się nawet na swoiste ostrzeżenie, cyt.:

    "Those who think that Putin is both the most repressive and aggressive Russian leader imaginable should bear in mind that this is far from the case. Lenin, for example, was fearsome. But Stalin was much worse. There may similarly come a time when the world looks at the Putin era as a time of liberality. For if the struggle by Putin to survive, and by his challengers to displace him, becomes more intense, the willingness of all to become more brutal might well increase."

    http://www.stratfor.com/weekly/can-putin-survive

    __________________________________________

    Pojęłam słowa Mr Friedmana następująco: chuchajmy i dmuchajmy na "liberalnego" (!) Putina - poczciwotę, bo może przyjść ludojad Szojgu [KLIK], i ten nam dopiero da popalić!

    Czyżby taka była wykładnia administracji prezydenta Obamy?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Tezy Friedmana nie są oczywiście pozbawione podstaw, bo wiadomo, że kagiebiści i oligarchowie mogą chcieć usunąć Putina. Dyskutowałbym jednak - czy chcą go usunąć po to, by postawić na "ludojada Szojgu" i zaostrzyć sytuacje, czy raczej dlatego, by ratować swoje aktywa w zachodnich bankach i rajach podatkowych.
      Kremlowscy siłowicy to z pewnością bandyci gotowi "podpalić świat", ale przez lata "demokratyzacji" nauczyli się cenić wygodne i dostatnie życie i raczej niechętnie przesiądą się z mercedesów na tanki.
      Opowieści o "liberalnym" Putinie kładę zaś między bajki i nie wykluczam, że politycznie uwarunkowany Friedman prowadzi propagandową grę w drużynie najsłynniejszego Jamajczyka. To kolejna publikacja w stylu polityki Obamy.
      Dywagacje o zastąpieniu Lenina, Stalinem, mogą powstać w głowach ludzi, którzy jeszcze nie zrozumieli logiki systemu komunistycznego. Ten ostatni w niczym nie był gorszy od "wodza rewolucji". Miał jedynie więcej czasu i inne zadania do wykonania.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Panie Aleksandrze,

      Myślę, że nie da się ratować aktywów ruskich oligarchów, nie rezygnując z podbojów i utrzymywania światowych "ognisk zapalnych" (Syria, Iran, Palestyna??, itp.) oraz prowadzenia "wyzwoleńczych wojen" (Czeczenia, Gruzja, aktualnie Ukraina).

      "Miękki" przywódca mógłby się okazać katastrofą dla mocarstwowych zamierzeń Rossiji (exp. Jelcyn) - i moim zdaniem byłby wyborem (dla FR) fatalnym.

      Choćby z tego powodu należałoby taki pomysł (w który jednak nie wierzę) gorąco popierać. Tylko... czy tam się jeszcze jakiś "gołąb" uchował?

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Odnośnie informacji o "gołębiach" i "jastrzębiach" na Kremlu, nie można wykluczyć, że dużą ich częścią jest ładnie i klasycznie, po sowiecku, spreparowana dezinformacja. Gra w dobrego i złego czekistę, w złych czekistów i "dobrych" oligarchów, w "liberała Putina" i "ludożercę" Szojgu, albo odwrotnie.

      Usuń
  19. Pani Urszulo,

    Po raz kolejny mamy do czynienia z "wzorcowym" sposobem opisywania naszych realiów. Ludzie, którzy twierdzą, że zmiana decyzji Tuska to efekt przerażenia i sondażowego szoku, nie silą się nawet na rzeczowe uzasadnienie. Ot, biorą kilka ostatnich wydarzeń medialnych i według nich interpretują rzeczywistość. Podstawą dla tego typu analiz są dwa zabobony:wiara w tzw.sondaże oraz przeświadczenie, że w III RP obowiązują normalne mechanizmy polityczne.

    Przyznam więc, że odnosząc się do takich gołosłownych twierdzeń, znajduję się w bardzo niewygodnej pozycji. Uważam bowiem, że miarą szacunku dla czytelnika (ale też szacunku dla słowa) jest przedstawienie racjonalnej argumentacji oraz logicznego uzasadnienia dla stawianych hipotez. Gdy jest to niemożliwe lub nie da się wskazać określonych faktów i przesłanek - lepiej zaniechać dywagacji.
    Nie wiem, czy zgodzi się Pani ze mną, ale jest to postawa całkowicie nieznana większości przedstawicieli "naszych" mediów. Najczęściej bowiem jest tak, że formułuje się niebotyczne hipotezy według "wzorca Gadowskiego" (jak na własne potrzeby nazywam taką metodę).
    Bierze się zatem szczyptę domniemanego "autorytetu" (to kolejny zabobon III RP), okrasza kilkoma rewelacjami z pogranicza środowiskowych plotek, wrzutek i domysłów, podlewa niestrawnym sosem tajności i podaje czytelnikowi na wyszczerbionym półmisku "prawicowości" i "niezależności". Jak z tym poważnie dyskutować?
    Wielokrotnie pisałem, że nagła rezygnacja DT z kandydowania w wyborach prezydenckich 2010 r. jest kluczem do prawidłowej oceny relacji rządowo-belwederskich. I nie tylko tych.
    Nikt ze znanych publicystów i analityków sceny politycznej nie zadał sobie trudu odpowiedzenia na pytania: dlaczego DT zrezygnował wówczas z prezydentury, dlaczego uczynił to tuż przed zamachem smoleńskim? Nie zastanawiano się, jakie konsekwencje miała ta decyzja, dzięki której B.Komorowski stał się nagle "naturalnym" p.o. prezydenta i z tej pozycji mógł startować w wyborach.

    Wracając zaś do tematu. Pomysł powołania komisji śledczej w/s likwidacji WSI nie jest oczywiście projektem PO, pomysłem Sikorskiego czy ludzi z partii posła na P.
    Nietrudno natomiast wskazać rzeczywistych pomysłodawców. 1 lipca 2007 r. M.Dukaczewski stwierdził: "W nowym parlamencie powinna powstać komisja śledcza do spraw likwidacji WSI".
    http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/dukaczewski;chce;komisji;sledczej;ws;likwidacji;wsi,229,0,250853.html
    W kolejnych latach, Dukaczewski przypominał o powołaniu takiej komisji w listach kierowanych do Tuska.
    Uzasadnienie prawne (jeśli tak to można określić) znajduje się zaś na stronie stowarzyszenia SOWA, w publikacji radcy prawnego w Inspektoracie Wojskowej Służby Zdrowia MON płk. Leszka Proskina.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  20. cd.

    W pierwszej kadencji nie powołano komisji, bo PO postawiła na bondaryzację służb, a kolejne zwycięstwo wyborcze przyszło Platformie z wielką łatwością. Obecnie, pozycja BK została istotnie wzmocniona, zaś partia rządząca i lokator Belwederu potrzebują wsparcia ze strony środowiska WSI. Trzeba zatem zapłacić "wyborcze myto".
    W styczniu br. w tekście tak właśnie zatytułowanym napisałem m.in:
    Ataki na Antoniego Macierewicza i zamysł powołania speckomisji, są elementem szerszej kombinacji zmierzającej do reaktywacji układu byłych WSI. Społeczeństwo ma się dowiedzieć, że likwidacja tej służby była nie tylko błędem, ale poważnym przestępstwem i zagroziła bezpieczeństwu państwa. Forsowanie takiej propagandowej tezy znakomicie ułatwi proces budowy reżimu prezydenckiego. Kto wówczas ośmieli się przeciwstawić rehabilitacji „pokrzywdzonych” sołdokratów lub krytycznie oceni działania Belwederu o obszarze bezpieczeństwa? Wprawdzie ludzie PO mogą obawiać się publicznego roztrząsania tematyki "rosyjskiego peryskopu", zaś umocnienie pozycji Komorowskiego jest niekorzystne dla grupy Tuska, to również w tym przypadku zdecydują racje ośrodka prezydenckiego. Powodzenie operacji będzie bowiem zależało od szczelności osłony medialnej i dyspozycyjności rządu.
    W wyniku tej operacji, Komorowski - obrońca i polityczny patron WSI, wyrośnie na postać "męża stanu", tego, który „przywrócił porządek" i zapewnił Polakom bezpieczeństwo. Proces musi zostać domknięty do 2015 roku. Choćby po to, by zapewnić lokatorowi Belwederu reelekcję, która bez wsparcia środowiska związanego z WSI ( media, oligarchia, służby) byłaby znacznie utrudniona.

    Trzeba powiedzieć, że ludzie, którzy przypisują dziś Tuskowi zamysł "gry komisją", nie potrafią zrozumieć, że jej powołanie jest bardzo niekorzystne dla grupy rządowej. Nie tylko dlatego, że w trakcie obrad takiego gremium mogą zostać ujawnione różnego rodzaju kontakty ludzi PO i wspierających ich oligarchów oraz informacje wielce niekorzystne dla koalicji, ale z tej przyczyny, że efekty propagandowe mają wzmocnić reżim belwederski. Tu zaś chodzi o ogromne pieniądze.
    Pełna reaktywacja układu środowiskowego WSI oznacza więc, że ludzie związani z PO utracą wpływy w niektórych obszarach gospodarki i mediach. Sądzić, że DT chce powołania takiej komisji, bo przestraszył się "zjednoczenia prawicy" i tzw. sondaży - to więcej niż naiwność. Myślę, że Tusk musi (podkreślam) wspierać ten pomysł i jest to konieczność tej samej miary, przed jaką został postawiony tuż przed zamachem smoleńskim.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  21. Panie Aleksandrze,

    1.Zgadzam się w pełni z Pańską wykładnią dotyczącą większości przekazów naszych mediów. Od dawna nazywam to pustosłowie: "Pic na wodę i Gadowski".

    [Nawiasem: Pański oryginalny (kulinarny) przepis na wzorcowe "hipotezy z wyszczerbionego półmiska" świadczy, że pisząc komentarz był Pan wściekle głodny lub przeciwnie: właśnie Pan zjadł coś wyjątkowo paskudnego. :)) ]

    Przykładowe tytuły takich rewelacji to np: "TYLKO U NAS: Trup Tuska spływa Wisłą - zdradza we wSIECI rzecznik Hofman". (To "we wSieci" nieodmiennie śmieszy mnie do łez!)

    Po miesiącu okazuje się, że ani trup, ani nie spływa, ale nikt się tym nie przejmuje i proceder "wieści bez treści" kwitnie w najlepsze, a i rzecznik Hofman żyje sobie i tyje. I nawet się nie zarumieni z powodu głupot jakich do kamer i gazet naopowiadał.

    Za dzisiejszy type species dziennikarskiego picu śmiało może uchodzić wytwór dziennikarza S. (ze wewPolityce), pt: "Władze IPN zgrzeszyły bezwładem i całkowitym brakiem wyczucia PR-owskiego." - Konia z rzędem temu, kto odgadnie sens i cel "ulizanego" (żeby się nikomu nie narazić?) przelewania z pustego w próżne i groteskowej "psychoanalizy", gdzie nie mogło jednak zabraknąć przymilnego wtrętu o "prezydencie Komorowskim"!

    2. Natomiast drugi: stricte polityczny, fałszywy przekaz najlepiej zilustruje pan Witold Waszczykowski, ex v/min. SZ, który tak przedstawia stanowisko PiS wobec wniosku o powołanie komisji śledczej:

    "To patologiczna i zwierzęca nienawiść do konkurencji politycznej i strach PO przed utratą władzy i rozliczeniem błędów politycznych stoją za tą inicjatywą.[..] To "wrzutka" dla odwrócenia uwagi od sprawy podsłuchów."

    3. I na nic wyjaśnienia interesujących i mądrych panów z Komisji Weryfikacyjnej WSI (w tym Pańskiego alter ego - p. Piotra Bączka ;) - w dobrym programie TVR red. Rachonia.

    http://telewizjarepublika.pl/baczek-dlugie-ramie-rosji-w-dalszym-ciagu-kontynuuje-swoje-operacje,9673.html


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  22. W sprawie owoców ruskiego terroru brakuje jeszcze głosu hierarchów. Nie wiem, czy w Holandii jest jeszcze jakiś episkopat , więc może polscy hierarchowie wyjaśnią Holendrom, że oto jest najlepszy moment na pojednanie holendersko-rosyjskie albo malezyjsko-donieckie. Wszelkie warunki do takiego pojednania zostały spelnione: kłamstwa, niszczenie dowodów, grabież mienia, gra zwłokami.
    Oto zaczyn (sowieckiego) pokoju i pojednania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin Ís,

      Te społeczeństwa nie dostąpiły daru posiadania hierarchów, którzy w godzinie narodowej tragedii nawoływaliby do pojednania z bandytami.
      Ponieważ (mimo wielu patologii) są to społeczności dojrzałe, obawiam się, że gdyby podobna hańba stała się udziałem biskupów holenderskich lub malezyjskich, nie mogliby już pokazać się swoim wiernym.

      Usuń
  23. Lord Muszka zażyczył sobie wicepremierostwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Chyba chce zostać gubernatorem Syberii, ale nie pogardziłby posadą wójta Upierdłówki.

    Z kolei Michalkiewicz, którego lubię czytać mimo zautomatyzowanej lekkości języka, podobnie jak wzmiankowany Lord, dziwnie sztywnieje w piśmie, gesta pokrętne wywija, kiedy mu przyjdzie pisać o Rosji: chciałby zawsze o p. Dróżce dobrze, a czasem musi nie wprost, że nie jest przecież źle.

    Naiwny jestem może i niezorientowany, ale co kryje się za taką demencją? Jakoś nie wierzę, że to jedynie powidok dmowszczyzny.

    Te ich poglądy demonstrowane z rzetelną częstotliwością, są może nawet bardziej szkodliwe, niż kolejne dramatyczne próby przekroczenia magicznej granicy 120 pkt IQ podejmowane przez Stokrotkę. Tu przynajmniej znać pochodzenie i wcześnie zasygnalizowany skraj możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszka... Dróżka... Stokrotka...

      Pan Poeta obniża loty?

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. PS. Zdanie o harmonijnej współpracy w KNP duetu Korwin-Michalkiewicz (z dobiegającym i udającym, że on wcale nie - Ziemkiewiczem) mam podobne, ale żadna dmowszczyzna na myśl mi nie przychodzi, tylko najzwyklejsza ruska agentura.

      Tym razem bezpieka z redakcji "Nie" (Elita 'Twojego, Urban, Ruchu'), która się opatrzyła i przejadła, postawiła - jak widać z sukcesem - na byłą? (nie czytam, więc nie wiem) redakcję "Najwyższego Czasu".

      Usuń
    3. Ech, kiedy nie do wierszy mi, tyle zadań. Zresztą: tylko i wyłącznie fałda na kreszowej sukience Bozi decyduje, kto jest dziś poetą, a kto nie.

      "Najwyższy czas" jako nowe dziecię, na które uczucia przelewają Urban i Starszak. To tłumaczy wiele.

      Myślę sobie, że chyba przyszedł już czas (najwyższy), żeby porządnie obśmiać elegantsze wcielenie diabła piszczałki (mucha, wąsy zebrane w ministogi spod kociego drapaka).

      Usuń
    4. Zostawiając Bozię w spokoju proponuję uwierzyć śmiertelniczce.
      Poetą być się nie przestaje, niezależnie od zadań...

      Bardzo proszę obśmiać. Ale nie tak: "muszka, nóżka, dróżka", tylko rzeczywiście porządnie. Inaczej nie pojmie ani on, ani pół miliona jego "lajków" na fejsbuku. Nawiasem: facet ostatnio przeszedł na cyrylicę. Biedne "lajki"!

      Usuń
    5. Pani Urszulo,

      ze starych czasów, z innej we mnie osoby (niezależnej):

      http://www.rynsztok.pl/index.php/warsztat/action/list/frmAThreadID/4623/

      (mam nadzieję, że mnie Gospodarz stąd nie wygoni, żebym poszukał późnolicowych truskawek)

      Usuń
  24. Panie Aleksandrze,

    Na portalu TVR, zdecydowanie najlepszym z "naszych" - co stwierdzam z przyjemnością, bo na początku różnie to wyglądało i byłam pełna obaw, - ukazał się wywiad z prof. Richardem Pipesem, ex-doradcą prezydenta Reagana:

    "Rosyjski atak na Polskę, która jest związana sojuszami zarówno z krajami europejskimi, jak i ze Stanami Zjednoczonymi, oznaczałby rozpoczęcie III wojny światowej ".

    [..] – Nie widzę powodu do strachu. Putin nie próbuje przecież przeprowadzać interwencji w Polsce, na Węgrzech, w Czechach czy na Słowacji. Nie sądzę, aby Putin zdecydował się na powtórzenie scenariusza ukraińskiego w państwach nadbałtyckich. Są one częścią NATO i taka gra byłaby dla Putina potencjalnie bardzo niebezpieczna – tłumaczył Pipes.

    Według amerykańskiego eksperta bierność UE wobec działań Rosji na Ukrainie nie wynika z samego strachu przed Federacją Rosyjską, ale związanymi z tym problemami gospodarczymi. Dodaje, że Europa nie oczekuje pomocy ze strony Stanów Zjednoczonych w rozwiązaniu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.

    – Obawiają się utraty intratnych kontraktów wartych często miliardy dolarów i wielu miejsc pracy w ich rodzinnych krajach – powiedział. – Nawet Ronald Reagan za wiele by nie zdziałał, m.in. dlatego, że Europejczycy nie chcą, aby Ameryka wtrącała się w ich stosunki z Rosją – tłumaczył ekspert w wywiadzie dla „Do Rzeczy”.

    – Putin to typowy rosyjski tyran i autokrata – mówił Pipes. Dodał, że Rosja to kraj, w którym największą popularnością cieszą się stanowczy przywódcy, a więc Władimir Putin dobrze wpasował się w ten kanon. – Putin próbuje zrobić z Rosji wielkie światowe mocarstwo, nazywane przez Rosjan „wielką dzierżawą”. – To się musi Rosjanom podobać – skwitował były doradca Reagana."

    http://telewizjarepublika.pl/iii-wojna-swiatowa-zacznie-sie-od-polski,9751.html
    _______________________________________________________


    Mam nadzieję, że R. Pipes nie jest - jak ostatnio szef Stratfora - propagandystą Obamy, zresztą przyznaję mu rację w wielu punktach - i proszę o Pańską opinię.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  25. Odnotowuję z wczorajszych doniesień PAP:

    "Niemiecki wywiad zagraniczny BND dysponuje informacjami wskazującymi na wewnętrzne walki w aparacie władzy na Kremlu pomiędzy zwolennikami twardej linii a przedstawicielami biznesu. Obie strony zabiegają o poparcie Putina - pisze w niedzielę "Der Spiegel". "

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Wywiad-BND-o-walkach-wewnetrznych-w-aparacie-wladzy-na-Kremlu,wid,16781690,wiadomosc.html?ticaid=1132a1&_ticrsn=3

    Skoro także Niemcy potwierdzają doniesienia wywiadu USA, coś chyba musi być na rzeczy?

    = = = = = = = =

    A jak wyglądałaby UE (w tym Polska), zdana na obronę przez dzielne oddziały "wojsk unijnych" - najlepiej obrazują groteskowe poczynania holenderskich (i australijskich) policjantów i ekspertów, którzy trzy dni temu zostali wysłani na Ukrainę.

    Mimo, że - jak donoszą agencje - teren wokół katastrofy lotu MH17 znajduje się już pod kontrolą Ukraińców, dla nich nadal nie jest wystarczająco "bezpiecznie", aby "chronić i zabezpieczać" tereny w okolicy miejsca katastrofy MH17.

    Cyt.: "Holenderscy i australijscy policjanci i eksperci, którzy próbowali w poniedziałek, już drugi dzień z rzędu, dotrzeć na miejsce katastrofy malezyjskiego boeinga na wschodzie Ukrainy, wycofali się ze względów bezpieczeństwa - poinformowały holenderskie władze.

    - Zawrócili i kierują się w stronę Doniecka - powiedział agencji AFP rzecznik ministerstwa bezpieczeństwa i sprawiedliwości Holandii. Dodał, że w pobliżu przybywania grupy ekspertów i policjantów było słychać eksplozje."


    A - jak podaje AFP - 11 dni po wypadku boeinga fragmenty ciał i szczątki maszyny nadal są porozrzucane na miejscu, gdzie spadła ona na ziemię, do którego zagraniczni inspektorzy mieli jedynie ograniczony dostęp. Obszar ten ma powierzchnię ok. 50 km kw.

    = = = = = = = =

    Trzeba jeszcze koniecznie przeczytać dzisiejszą wypowiedź premiera Holandii, który WSPANIAŁOMYŚLNIE! rezygnuje z wysłania wojsk holenderskich na Ukrainę!!!

    Premier Holandii Mark Rutte na konferencji prasowej powiedział:

    - Rozsądne wydaje się użycie siły militarnej, aby zabezpieczyć miejsce katastrofy, ale doszliśmy do wniosku, że nie pomoże to osiągnąć naszego celu numer jeden, czyli jak najszybszej repatriacji ofiar.

    - Rozmawialiśmy z naszymi międzynarodowymi partnerami i zdecydowaliśmy, że międzynarodowa misja wojskowa i angażowanie się w konflikt w Ukrainie niesie ze sobą realne ryzyko. Konflikt może następnie uzyskać wymiar międzynarodowy, który będzie służyć tylko do dalszej eskalacji sytuacji. Więc sukces misji repatriacyjnej zależy na zapobieganiu eskalacji w okolicy. Im mniej eskalujemy ten konflikt, tym większe szanse na szybkie i dokładne wykonanie naszego zadania.

    !!!!

    Wprawdzie niewiele rozumiem z tego bełkotu, ale kiwam głową z niedowierzaniem, ile go czasem trzeba wyprodukować, żeby uzasadnić własną bezwolność i tchórzostwo. (Nb., już sama zbitka: 'wojsko-holenderskie' wywołuje we mnie nerwowy chichot).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. SCHIZOFRENIA PEŁNOOBJAWOWA - czyli o tym, że doradca w Zespole Doradców przestaje być doradcą (prezydenta USA).


    Dzisiejsza Rzeczpospolita PROSTUJE (za gadzinówką) wczorajsze info Niezależnej:

    Prof. Binienda doradcą Obamy? To nie do końca prawda.

    W mediach pojawiła się wczoraj informacja, że prof. Wiesław Binienda został doradcą prezydenta USA. Polak będzie współpracował z Obamą, ale jako członek zespołu, należącego do grupy roboczej Prezydenckiej Rady Doradców ds. Nauki i Techniki.


    =========

    Obawiam się, że na te łby zawistne i zakute, już żaden psychiatra nie pomoże!

    OdpowiedzUsuń
  27. Uważam, że lata najcelniejszych analiz sytuacji międzynarodowej p. Pipes ma za sobą.

    A przecież w tych najlepszych latach, chyba nie miał nigdy wątpliwości, że Rosja zrobi wszystko to, na co alianci pozwolą i jeszcze dołoży od siebie co najmniej dwa duże, wrogie przedsięwzięcia, na które świat nie zareaguje? Ot, dla podkreślenia, że jak się nie podoba, to Ruski jest w stanie walczyć o pokój między narodami tak, że kamień na kamieniu nie zostanie.

    Dla mnie jest jasne, że nie mając trzech patyków użyjemy sznurka i kamienia, żeby odkryć równanie Pitagorasa, policzyć sinusy. Rosja nie zaprzestanie podboju, tak, jak nie zaprzestały podboju Niemcy. Zmieniają się narzędzia: Niemcy podbijają ekonomią, Rosjanie, mniej subtelnie, "wojną-nie wojną". Agenturą. Niemcy cywilizują, narzucając pax germanica, Rosjanie niszczą solidarność społeczną, a kiedy trzeba - również rodzinną.

    Pipes nie może tego rozumieć. Amerykanie używają prawa jak pacy na muchy. Nieistotny jest kontekst tradycji, kultury, intencje nie grają roli. Sędzia, prokurator i mecenas, spotykając się w jakiejkolwiek sprawie, bazują wyłącznie na "literze prawa". Jeśli interpretują, to zdania logiczne i semantykę zapisów, nie osadzenie kulturowe i okoliczności.

    Tym zresztą różnią się, co do zasady codziennego funkcjonowania, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i Stara Europa. Te dwa porządki myślenia są nie do pogodzenia.

    Rosja nas zaatakuje. To dla mnie oczywiste. Już buduje pierwsze, nieśmiałe przyczółki propagandowe. My w tym czasie kupujemy nowoczesną łódź podwodną, nowoczesne do niej rakiety, ale na wszelki wypadek nie kupujemy systemu ich naprowadzania. Faworyci chłopaków z WSI zadbali, żeby chłopcy z WSI, faworyci GRU, mogli z jaśnieńkim obliczem i wstydliwą pupą zameldować swoim "wieduśsim", że w kasie się zgadza i zgodzi się po raz drugi, przy złomowaniu.

    Prezes Kaczyński też to wie. Wygranie przyszłorocznych wyborów da nam pół roku, może rok, żeby przygotować się do napaści.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przemek łośko,

      Bardzo dziękuję za ten celny komentarz. Od zdania "Rosja nas zaatakuje", wiernie oddaje również moje, niewesołe myśli.
      Pozdrawiam

      Usuń
  28. Pani Urszulo,

    "W razie gdyby jedna ze stron umawiających się znalazła się w działaniach wojennych w stosunku do jednego z mocarstw europejskich na skutek agresji tego ostatniego przeciwko tejże stronie umawiającej się, druga strona umawiająca się udzieli bezzwłocznie stronie umawiającej się znajdującej się w działaniach wojennych wszelkiej pomocy i poparcia będących w jej mocy.
    Postanowienia Artykułu 1 stosują się również w razie jakiejkolwiek bądź akcji jednego z mocarstw europejskich, która by zagrażała wyraźnie, pośrednio lub bezpośrednio, niezawisłości jednej ze stron umawiających się, a która by była tego rodzaju, że ta strona umawiająca się uważałaby za żywotne przeciwstawić się jej swymi siłami zbrojnymi."

    Powyższy cytat to fragment tekstu "Układu o pomocy wzajemnej między Polską a Wielką Brytanią" z 1939 roku. Ile był wart, nie muszę przypominać.
    Mając na uwadze dzisiejsze uwarunkowania i realną podstawę państw UE, jestem przekonany, że również tym razem, otrzymalibyśmy tragiczną lekcję historii.
    Problem nie polega jednak na braku gwarancji, lecz właśnie na tej historycznej amnezji, która do dziś nakazuje nam budować przyszłość kraju w oparciu o rozmaite sojusze, pakty i umowy międzynarodowe. Są to rzeczy ważne, bez których żaden kraj nie może dziś funkcjonować.
    Nie mogą jednak zastąpić rzeczywistych gwarancji, w których siła własnej armii oraz skuteczność polityki jest najmocniejszym atrybutem. Takiej Polski nie próbowano budować od roku 1939.
    Dlatego z wielką rezerwą traktuję dzisiejsze zapewnienia i oświadczenia. Z tym większą,że NATO jest zaledwie klubem politycznym, a nie realnym sojuszem. Zamiast słuchania pustych obietnic, nasza wiedza o NATO powinna opierać się na faktach. Choćby takich, jak dzisiejsza informacja o powierzeniu funkcji komendanta Defense College gen. Bojarskiemu - byłemu p.o. szefa WSI,absolwentowi moskiewskiej Akademii Dzierżyńskiego,zasłużonemu towarzyszowi i kursantowi KC PZPR.
    W naszej historii odebraliśmy już lekcje zdrady z roku 1939 i 1945, ale też roku 1989, gdy USA i państwa "wolnego świata" usankcjonowały komunistyczną hybrydę.
    Nie znajduję podstaw, by wierzyć, że teraz miałoby być inaczej.


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  29. Panie Aleksandrze!

    Przyznaję, że wiadomość o ex szefie WSI - absolwencie sowieckiej (?) Akademii Dzierżyńskiego mianowanym komendantem NATO-wskiego Defense College, kompletnie mnie ogłuszyła, do tego stopnia, że odebrało mi mowę i nie wiem jak mam na nią zareagować!

    Czy oni tam wszyscy pogłupieli, czy rzeczywiście, nie tylko że nie ma już NATO, ale jest o wiele gorzej: zostało ono podstępnie zamienione na sojusz euro-azjatycki?

    Czy to w ogóle możliwe? Jak mogło do tego dojść?
    Przecież oni wiedzą kto zacz?

    Chyba przestaję rozumieć ten świat.

    Pozdrawiam serdecznie, choć i mnie wielki smutek ogarnął, bo przeczytałam także pańską odpowiedź dla Pana Przemka Łośki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Jestem przekonany, że w NATO doskonale znają przeszłość Bojarskiego. Powierzenie mu stanowiska komendanta Akademii Obrony NATO odbieram jako efekt osłabienia i upadku idei sojuszu militarnego. Nie pierwszy i nie ostatni.
      Przypomnę, że w listopadzie 2009 roku tygodnik "The Economist" ostrzegał, że w NATO aktywnie działa rosyjski wywiad:
      "Przedstawicielstwo Rosji przy Pakcie Północnoatlantyckim w Brukseli obsadzone jest rosyjskimi szpiegami i we wzajemnych stosunkach uprawiana jest zabawa w kotka i myszkę. Dochodzi do sytuacji zarówno komicznych, jak i poważnych" – informowała gazeta. Wpływom rosyjskich agentów przypisywano m.in. rezygnację z rozszerzenia NATO i UE na państwa, które Kreml uważa za przynależne do rosyjskiej strefy wpływów, a jako skutek przewidywano „wyłonienie się nowej równowagi między Europą, Rosją, a USA".
      Bez wątpienia, nominacja absolwenta moskiewskiej uczelni i kursanta KC PZPR jest wyrazem tej "nowej równowagi".

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  30. ALEKSANDER ŚCIOS

    Rzecznik Pentagonu: Największy konwój rosyjski, jaki dotychczas widzieliśmy wjechał na Ukrainę. Jest to wystarczający powód do poważnego niepokoju.

    "Rzecznik Pentagonu pułkownik Steve Warren poinformował, że Rosja wciąż koncentruje swoje wojska wzdłuż granicy z Ukrainą, a terrorystom dostarcza uzbrojenie. Mówił także, że na Ukrainie zaobserwowano ok. sto rosyjskich pojazdów. - To największy konwój, jaki dotychczas widzieliśmy i jest to wystarczający powód do naszego zaniepokojenia - podkreślił."

    http://telewizjarepublika.pl/rzecznik-pentagonu-najwiekszy-konwoj-rosyjski-jaki-dotychczas-widzielismy-wjechal-na-ukraine-jest-to-wystarczajacy-powod-do-powaznego-niepokoju,9781.html

    _________________________________________


    Panie Aleksandrze,

    Na Ukrainie od miesięcy giną setki ludzi, zestrzeliwane są samoloty, ostatnio runął trafiony rakietą cywilny Boeing z 300 pasażerami na pokładzie. Na granicy z Ukrainą stoi kilkadziesiąt tysięcy rosyjskiego wojska, które stopniowo przemieszcza się w głąb kraju. Ukrainę zaatakowano, bez wypowiadania wojny, 16 marca 2014 - desantem na Krymie.

    A oni dopiero dzisiaj "wyrażają zaniepokojenie"?!

    Szlag by was trafił, alianci!

    Nie mogę odżałować, że Ukraina - za gwarantowaną niepodległość - zgodziła się przekazać Rosji(!) swoją broń nuklearną. Gdyby ją nadal miała może wcześniej świat by się "zaniepokoił"?


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  31. !!!

    Świetny artykuł o Powstaniu profesora Chrisa Cieszewskiego na niezależna.pl.

    http://niezalezna.pl/57770-o-czym-obcy-nie-beda-mowili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Pan Cieszewski dał nam solidną porcję refleksji przed obchodami 70 rocznicy Powstania Warszawskiego.
      Obawiam się jedynie, że to, o czym nie mówią "obcy", nie przejdzie również przez gardła "naszych" polityków i publicystów. Ta fundamentalna myśl:
      "Oczywistością dziś jest, że gdyby nie było Powstania Warszawskiego, Rosjanie zaszliby przed aliantami daleko na zachód, poza Berlin, i wynikiem wojny byłaby żelazna kurtyna przechodząca przez Paryż, może nawet przez Calais." - tworzy przecież nowy obraz historii, w którym nie ma miejsca na nasze dzisiejsze kompleksy i uległość wobec dyktatu jałtańskiego.

      Usuń
    2. A. Ścios,

      z całym szacunkiem, ale właściwie co z tego, że kurtyna przebiegałaby przez Francję? Czy dla bezpieczeństwa Francji czy Niemiec, Belgii czy Holandii należy poświęcać milionowe polskie miasto? Rozciągnięcie ruskiego władztwa na większą część Europy niż to udało się w 1945 r. oczywiście umocniłoby Sowiety, ale nie na tyle, żeby ten system i państwo i tak finalnie nie przegrało długoterminowej konfrontacji z USA.

      Można też zauważyć, że gdyby rosyjska ofensywa (nie wstrzymywana politycznie kwestią Powstania) ruszyła we wrześniu 1944 r. na centralną i zachodnią Polskę, a walki na trasie Warszawa-Odra toczyły się w okresie wrzesień-październik-listopad 1944 r. (zamiast styczeń-luty-marzec 1945 r.) , to wówczas ostatni wielki wysiłek zbrojeniowy i mobilizacyjny III Rzeszy , który był skierowany przeciwko Aliantom w Ardenach w grudniu 1944 r., bez wątpienia zostałby ukierunkowany przeciwko Sowietom, a rezultatem byłoby zapewne istotne spowolnienie rosyjskiej ofensywy, przy jednoczesnym zwiększeniu postępów alianckich. Gdyby Rosjanie doszli do grudnia 1944 r. do Odry (zamiast stać na Wiśle), wtedy zamiast do Ardenów 500000 żołnierzy niemieckich z nowoczesnym sprzętem pancernym poszłoby właśnie nad Odrę, co uczyniłoby sowiecki skok na Berlin w styczniu 1944 r. długą i trudną ofensywą, umożliwiając jednocześnie Aliantom wobec braku tych jednostek na Zachodzie szybsze zajmowanie Zagłębia Ruhry i Zachodnich Niemiec. Różnie można zatem interpretować wpływ Powstania na podział Niemiec i Europy. Najgorzej, jeśli wychodzi, że tak czy inaczej, byłoby tak samo: kurtyna nie (jak mówi Profesor Ciszewski) we Francji, ale dalej na Łabie i Soli. Wówczas ciśnie się jeszcze więcej pytań.


      Zadawał je także cytowany czasem przez Pana Cat-Mackiewicz, który całą akcję Wachlarz uważał za bezmyślny ruch, wykrwawiający Polskę i wspomagający Sowietów. Uważał on, pozwolę sobie przypomnieć, że po Kursku antyniemiecki wysiłek wojenny Polski (wobec strategicznej klęski Niemiec) jest już bezsensowny, i opóźnianie niemieckiej klęski na wschodzie celem powstrzymania Sowietów jak najdalej od Warszawy, aż do czasu kapitulacji albo zajęcia Niemiec przez siły Aliantów, daje jedyną szansę na ocalenie Polski przed ruskim butem.

      Osobiście zgadzam się mniej więcej z argumentami Cata-Mackiewicza. Dodam, że nawet gdyby było inaczej, należy pamiętać, że decydenci polityczni w Warszawie uzależniali od samego początku powodzenie Powstania tylko i wyłącznie od sowieckiej pomocy (byli tak naiwni, że nie wiedzieli, co Rosjanie sobą reprezentują?) i byli bardzo zdziwieni, gdy jej nie otrzymali. Przypomnę, że Generał Władysław Anders stwierdził, że Bora Komorowskiego należałoby postawić przed sądem wojennym. Ale może Anders czy Mackiewicz to rosyjscy agenci? Nie sądzę. Myślę, ze Anders, który przeprowadził kilka poważnych i zwycięskich operacji wojennych przeciwko Niemcom, od Monte Cassino przez Ankonę do Bolonii, nie mógł ścierpieć myśli o człowieku, który podejmuje decyzje o rozpoczęciu walk w Warszawie po zwiadzie wykonanym samodzielnie na rowerku, bez dojechania nawet ostatnich 300 metrów do linii rzekomego frontu, bez politycznych gwarancji pomocy dla Powstania, bez zaopatrzenia, bez zbrojenia, bez niczego. Przypomnę, że Anglicyy (znowu ten Cat- Mackiewicz) zakazali podejmowania oporu przeciwko Niemcom na małych Wypsach Normandzkich, żeby nie było akcji przeciwko ludności angielskiej. Rozumiem, że należy interesy Anglików czy Rosjan okupować krwią Polaków, zwłaszcza cywilów?


      przepraszam, ale pozwolę sobie dokończyć ten wątek troszkę później.

      c. d. n.

      Usuń
    3. cz. 2

      A zatem, rozważania na temat roli Powstania powinny uzwględniać powyższe argumenty i próbować dokonać właściwej oceny przy ich uwzględnieniu. Obawiam się, ze przy takim podejściu opinia Pana Profesora Ciszewskiego ,którego bardzo szanuję za jego odważne wystąpienia w kwestiach merytorycznych dotyczących Smoleńska i za cenę jaka musiał za to zapłacić, nie mogą zostać uznane za prowadzące do prawdziwych wniosków. Nawet, jeśli są ,,solidną porcją refleksji". Obawiam się, ze Pan Profesor Ciszewski, którego oczywiście zaliczam do patriotycznej polskiej inteligencji, prezentuje w kwestii Powstania pewną naiwność intelektualną, niestety powszechną w tym zakresie wśród polskich intelektualistów dobrej woli.

      Komuniści próbowali dezawuować Powstanie i ewentualnie ukierunkowywać kult pamięci na samych Powstańców, a nie na walkę zbrojną. Chcieli przy tym zatrzeć ślady zbrodniczej postawy Rosji, która nie pozwoliła na pomoc walczącej Warszawie. Pomoc, która mogła Warszawę ocalić, i na którą w efekcie swojego - nie boję się powiedzieć - kretynizmu (a wprzypadku Niedżwiadka-Okulickiego może i czegoś gorszego,) liczyło polskie kierownictwo. Celem komuchó było też oczywiście ,,wytrzebienia ducha", zeby komuś nie przyszło do głowy, że można czynem zbrojnym zrzucić okupację. Dziś te postawy nie są wśród dziedziców komuny i jej samej inne. Ale to nie znaczy, że my, Polacy, musimy w ocenia Powstania powstrzymywać się od ocen negatywnych, jeżeli jesteśmy w stanie udowodnic ich prawdziwosć. To jest w naszym interesie: wiedzieć, jak naprawdę było i też: coc czym było. Ducha walki natomiast należy pielegnować i kontynuować, także dzięki dziedzictwu Powstania, żeby przy właściwej okazji być zdolnym i do walki realnej przeciwko okupacji Ojczyzny.

      Dlatego idę na obchody Powstania, oczywiście. Ale Nie zmieniam zdania - negatywnego - o wypowiedzi Profesora Ciszewskiego. J

      Jeszcze jedna uwaga: c. d. n.

      Usuń
    4. cz. 3

      Kiedyś świetnie opisał Pan główną przyczynę nienawiści komunistycznej ,,generalicji" do Ryszarda Kuklińskiego: obawę uświadomienia sobie przez Polaków, że ta ,,generalcja", ,,patriotyczni oficerowie" a la Jaruzelski, gotowi byli dla kariery u sowieckiej sukienki na udział Polski w przygotowywanym ataku na Zachód, skutkującym masowym uderzeniem atomowym Amerykanów w linie Wisły.

      Otóż pytam: gdyby do tego wówczas było doszło, i gdyby dziś ktoś powiedział, że zniesienia takiego uderzenia i śmierć kilku milionów Polaków są w rzeczywistości powodem do dumy i realną polityką, przynoszącą nam zysk, że było to dal nas korzystne bo dzięki tej ofierze sowiecki drugi rzut strategiczny nie zdołał odegrać odpowiednio silnej roli w pogłębieniu uderzenia na linię Renu i Francję, i że dzięki atomowemu uderzeniu w central;ną Polskę granica rosyjskich wpływów nie przebiegała przez Francję, ale tylko przez Niemcy (załóżmy, że utrzymałby się status quo), co powiedziałby Pan o takim człowieku?

      Jestem ciekaw, ale trzeba pamiętać, że przy pozytywnej ocenie takiej wypowiedzi, należałoby uznać Ryszarda Kuklińskiego za co najmniej takiego ,,drania", jak ci co krytykowali pomysły Powstania - ale w przeciwieństwie do Ryszarda Kuklińskiegio nie zdołali im zapobiec. Ja jednak sądzę, ze i Kuklińskim, i ta częścią krytyków Powstania, którzy działali i działają w dobrej wierze, powodowały podobne motywy: chęć uniknięcia hekatomby polskiej krwi, nie dającej żadnych efektów na naszą korzyść (Za to pracująca na innych).

      Wielu Polaków , dobrych patriotów, szuka dziś uzasadnienia dla Powstania. Moim zdaniem, to syndrom przegranego, któremu trudno pogodzić się z tym, że wielki wysiłek przyniósł same straty - i że musiał je przynieść od samego początku. Trochę to przypomina postawę weteranów i spadkopbierców Konfederacji w Ameryce (nie porównuję tutaj sprawy Polski do sprawy Konfederacji pod względem moralnym, lecz jedynie pod względem militarnym).

      Może lepiej byłoby stawić się z łopatą, zwłaszcza gdyby AK nakazała to ludnosci, i kopać Niemcom okopy, im głębsze tym lepsze, bo tym dłużej broniliby się tam przeciwko ruskom, a gdyby ruscy w końcu zatrzelili jednak takiego Niemca? Po dobrze wykonanej dla Polski pracy, mógłby iść do piachu, nie mam nic przeciwko temu. A Powstanie, owszem, ale dopiero i jeśli, gdyby Alianci zdołali w tym czasie pokonać Szwabów - wtedy bardzo chetnie.


      A w Warszawie ocalałoby parę osób więcej, mimo wszystko.

      Wydaje mi się, że Profesor Ciszewski nie uwzględnił takich argumentów.


      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    5. ps. przepraszam, za przekręcenie nazwiska Profesora - oczywiście - Cieszewskiego, a nie Ciszewskiego.

      Usuń
    6. Panie Wojtku.

      nie zgodzę się z Pana tezą, że Powstanie Warszawskie było szkodliwe i niepotrzebne.

      Pierwszy argument jest natury statystycznej: dzienne straty Polaków spowodowane planową i masową eksterminacją były wyższe niż straty ponoszone w trakcie Powstania Warszawskiego. Czynny opór te straty obniżył.

      Drugi argument jest jakościowy: to, że Powstanie było źle zorganizowane, nie oznacza, że było niepotrzebne. Ogromnym błędem było powierzenie koordynacji powstania Borowi Komorowskiemu (dokładniej: wybór Bora na głównodowodzacego AK rok wcześniej). To był słaby organizator, chociaż uczciwy i rzetelny patriota.

      Jan M. Ciechanowski, historyk i uczestnik Powstania:

      "Komorowski zaczął robić zawrotną karierę dopiero w konspiracji, gdzie brak odpowiednich kwalifikacji był pokryty tajemnicą i niewiele mówiącymi, chociaż nie raz szumnymi pseudonimami i gdzie nie było odpowiednich warunków do ich sprawdzenia (...) W normalnym, regularnym wojsku i frontowych warunkach cała wojskowa kariera gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego zakończyłaby się na dowodzeniu brygadą kawalerii. Tymczasem ten liniowy oficer kawalerii, którego przypadek i zrządzenie losu – aresztowanie gen. Stefana Grota-Roweckiego – wyniosło na stanowisko dowódcy AK i kazało mu decydować o losach stolicy i narodu, chociaż przerastało to tragicznie jego skromne możliwości zawodowe i intelektualne".

      Należy przy tym pamiętać, iż próba dokonania politycznego przełamania postawy Aliantów wobec powstania skończyła się dymisją Sosnkowskiego. Premier Mikołajczyk otarł się, podejmując tę decyzję, o hańbę.

      Jestem przekonany, że AK kierowane właściwą ręką było w stanie przygotować Powstanie skuteczniejsze.

      Trudno natomiast mówić, że skończyłoby się mniejszą ilością ofiar. Od samego początku, z premedytacją przywódcy i dowódcy niemieccy skierowali przeciwko ludności cywilnej oddziały zbrodniarzy i degeneratów Dirlewangera, Ukraińców i Rosjan z RONA. Co smutne, warto przypomnieć, iż brygadą RONA dowodził Bronisław Kamiński, w którego żyłach płynęła polska krew, a od 5 sierpnia tłumieniem Powstania dowodził Erich von dem Bach Żelewski, którego rodzice byli kaszubskimi Polakami, a on sam znał język polski.

      Z historycznego punktu widzenia, ta straszna ofiara ma jeszcze jeden, ważny, może najważniejszy sens: pokazuje bez iluzji, kim są nasi sąsiedzi, Niemcy i Rosjanie, czego naprawdę dla nas pragną i jak zachowają się w przyszłości.

      Usuń
    7. Przemek Łośko,

      Szanowny Panie Przemysławie,

      zastanawia mnie argument, który Pan podał odnośnie mniejszych strat dziennych Polaków podczas Powstania, niż przed nim.

      W Powstaniu podczas 63 dni walk zginęło wg minimalnych obliczeń ok. 150 tys. ludności cywilnej. Wychodzi średnia dziennie ok. 2400 ludzi dziennie. To obliczenie minimum. Gdyby zatem w okresie wcześniejszym wartość ta nie była nawet wyższa - jak Pan stwierdza - ale nawet ,,tylko" taka sama, wówczas oznaczałoby to rocznie ok. 900 000 ludzi. Podczas prawie pięciu lat okupacji Niemcy musieliby wyrżnąć zatem w W-wie ok. 4 mln. 600 tys. ludzi - co najmniej. Warszawa przed wojna miała ok. 1,5 mln. Wyrżnięto ok. 350 tys. ludności żydowskiej i ok. 150 tys. ludności polskiej - stąd w momencie rozpoczęcia Powstania stolica miała ok. 1 mln. mieszkańców.

      Bardzo możliwe, że można było spróbować przygotować Powstanie lepiej, ale chyba nie tak, żeby mogło ono doprowadzić do wyzwolenia Warszawy bez pomocy sowieckiej.

      Zgadzam się z Panem co do oceny Bora. Był to niewątpliwie patriota i odważny dowódca, ale fatalny przywódca. Zresztą, warto pamiętać, że Rząd w Londynietez zgodził sie na Powstanie w przeddzień to potwierdzono. MOże ci panowie z ,,teatrzyku partyjnych kukiełek", jak nazywał ich Cat-Mackiewicz, powinni zamiast dymisjonować Sosnkowskiego za słowa prawdy o Anglikach, przemyśleć dobrze realne szanse, konsekwencje przegranej i przede wszystkim, postawę Sowietów włącznie z powołaniem polskiego ,,rządu" prze Stalina jeszce przed powstaniem.

      Absolutnie zgadzam się z Pańską oceną Powstania, jako znakomitego probierza także na przyszłość, uwarunkowań geopolitycznych, a w szczególności charakteru sąsiedzkiego Rosji i Niemiec.

      {Proszę mnie źle nie zrozumieć. Sam mam ściśnięty żołądek, gdy czytam o walczącej Warszawie. Ale wolałbym, żebyśmy byli w stanie oceniać sprawy na zimno. Choć to trudne w tym przypadku.

      Kiedyś osoba z mojej rodziny (z Małopolski) wypowiedziała się pogardliwie o Poznaniakach (była propowstańcza ogólnie i antywielkopolska ze względów szczególnych): o, oni zrobili sobie powstanie dopiero wtedy, kiedy Niemcy już padli. ale mi wielkie bohaterstwo! - było to powiedziane w opozycji do Powstania Warszawskiego.

      Niestety, niestety, niestety. Niestety.

      Wielu dobrym Polakom przydałoby się maleńkie dodanie kropelki krwi wielkopolskiej. Przy całym szacunku dla Warszawy, etos zademonstrowany przez Poznaniaków byłby słuszniejszy jako imperatyw ogólnopolski.

      NA tym kończę, bo wiem, jak trudne to są sprawy i nie chcę nadmeirnie się wymądrzać. Ale sądzę, że nie warto odrzucać myśli politycznej Cata-Mackiewicza, a i dorobku paru innych głów.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    8. Panie Wojtku,

      przywołując statystykę jako argument, miałem na myśli skalę całego kraju i Polaków zarówno polskiej jak i żydowskiej krwi. W czasie wojny zginęło około 6,5 mln Polaków.

      Od przełomu roku 43 i 44 wiadomo było, że w tradycyjnie rozumianym sensie politycznym Polska wojnę przegrała. W tym momencie, nasze sojusze stały się puste - o ile nie zmienilibyśmy ustaleń geopolitycznych.

      Zgoda aliantów na rzeź Warszawy powinna być czytelną i jednoznaczną lekcją dla tych, którzy dziś także walczą o wyrwanie się spod dominacji Rosji.

      Polska powinna postawić w kwietniu 43 roku - po zerwaniu stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Sowieckim - wszystko na jedną kartę: albo mamy niepodległą Polskę albo rezygnujemy z walki w szeregach aliantów. Błąd zapoczątkował gen. Sikorski, wdając się w lipcu 41 roku w wymuszony przez naciski Churchilla układ z sowieckim ambasadorem, Majskim. Stalin godził się na istnienie niepodległego państwa polskiego, jednak wyłącznie w granicach etnicznych.
      To nieprzemyślane i szkodliwe dla Polski działanie słusznie zostało skrytykowane przez Kazimierza Sosnkowskiego i ministra spraw zagranicznych, Augusta Zaleskiego. Obaj panowie, wsparci min. Seydą uważali, że jakiekolwiek negocjacje z Sowietami należy podjąć wtedy, kiedy będą mieć nóż na gardle, kiedy Wermacht stanie pod Moskwą.

      Jak widać, co do czasu i treści żądań, to właśnie Zaleski, Seyda i Sosnkowski mieli rację.

      Sosnkowski zakazał KG AK organizowania jakichkolwiek powstań. Zdawał sobie bowiem sprawę, że Polacy w Polsce zostaną pozostawieni sami sobie, że zdradzą ich alianci, a Sowieci najchętniej powtórzą Katyń.

      Wszystkim, otoczeniu Sosnkowskiego i Mikołajczyka, wydawało się na przełomie roku 43 i 44, że już nie ma dobrej strategii dla Polski. Z jej żołnierzami lub bez alianci i Rosjanie i tak wygrają z Niemcami - tak myśleli. Temu myśleniu sprzyjało i to, że w Polsce i na Zachodzie zabrakło polskich przywódców o wybitnym talencie operacyjnym.

      Tymczasem rozwiązanie było: Polacy powinni konsekwentnie stawiać żądania i konsekwentnie przerzucać swoje wojska na teren okupowany, drogą powietrzną, w ilościach operacyjnie i taktycznie istotnych. Powinno to być kilkanaście tysięcy świetnie wyszkolonych żołnierzy, którzy na miejscu, w Polsce, zorganizowaliby Armię Polską na bazie AK. Powinno się przerzucić dużą ilość broni. Działania taktyczne i operacyjne powinny koncentrować się na szybkiej koncentracji i rozproszeniu mobilnych związków taktycznych, skupionych na operacjach szturmowych, dywersyjnych, fizycznej likwidacji zaplecza i administracji okupanta, docelowo na zawładnięciu niewielkim, trudno dostępnym terenem o zdolnościach produkcyjnych. Również rząd na uchodźstwie powinien wylądować w Kraju i stąd proklamować Niepodległą Polskę. Takie rozegranie sprawy w najgorszym razie skończyłoby się - w przypadku porażki - rządem prosowieckich zdrajców z Lublina, w lepszym - inną pozycją negocjacyjną.

      Polacy od trzystu lat działają zbyt nieśmiało. Bardzo bohatersko, ale zbyt nieśmiało, bez rozmachu.

      Wracając jeszcze do Bora-Komorowskiego. Nie pomogło Powstaniu to, że w 43 pacyfikował krwawo całe wsie ukraińskie i wsie świeżych osadników niemieckich. Legenda o tym musiała służyć jako pretekst to zbrodni, których dopuścili się Niemcy.
      Polacy do dziś awansują ludzi ze względu na układy, na komitywę, nie z powodu ich rzeczywistych zdolności. To jest wielki problem naszej nacji.

      Usuń
    9. Wojciech Miara,

      Pozwoli Pan, że pod tym tekstem nie będę kontynuował tematu Powstania Warszawskiego. Moja ocena generalnie różni się od Pańskiej i zakładam, że będziemy mogli o tym podyskutować przy okazji innej publikacji.
      Dla porządku, tylko trzy uwagi.

      Uważam więc, że całkowicie błędnie zinterpretował Pan tekst prof.Cieszewskiego. W żadnym wypadku nie znajduję w nich sugestii, o których Pan wspomina.
      Nigdy na tym blogu nie cytowałem słów Cata-Mackiewicza.Postaci bardzo nieciekawej, zarejestrowanej jako KO bezpieki.
      Często natomiast odwołuję się do twórczości Józefa Mackiewicza, brata Stanisława Cata-Mackiewicza. Nie podzielam jednak jego oceny Powstania Warszawskiego.

      Trzecia uwaga jest całkowicie niemerytoryczna i proszę nie odnosić jej do Pańskiej wypowiedzi.
      Nie odmawiam bowiem nikomu prawa do krytycznej oceny Powstania. W kontekście historycznym, politycznym bądź moralnym. Kto potrafi przedstawić racjonalne argumenty - powinien to robić. Czytając jednak opinie, których autorami są współcześni publicyści, politycy czy blogerzy,mam przeświadczenie, że ludzie ci są podobni ślepcom rozprawiającym o kolorach. Lub inaczej - niektórym marnym mediewistom, oceniającym Średniowiecze oczami człowieka współczesnego.
      Cezura czasowa nie jest tu wprawdzie daleka, ale od postawy uczestników Powstania oddziela nas przepaść okresu okupacji komunistycznej i równie niszczące ćwierćwiecze III RP.
      Jest to przepaść na tyle głęboka, że większość z nas nie jest w stanie myśleć w kategoriach Polaków AD 1944. Jakkolwiek siebie oceniamy, nie jesteśmy pokoleniem wychowanym w wolnej Polsce. To najpoważniejsza skaza.
      Od ludzi walczących w Powstaniu Warszawskim słyszałem często trzy proste słowa: tak było trzeba.
      Myślę, że każdy, kto chce uczciwie zmierzyć się z tym tematem, przede wszystkim musi odpowiedzieć sobie na pytania: Czy rozumiem, co znaczą te słowa? Czy znam takie poczucie honoru, obowiązku i odpowiedzialności za Ojczyznę? Czy potrafię z bronią w ręku walczyć za to w co wierzę?

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    10. Uzupełniająco - co pisał Józef Mackiewicz o Powstaniu:

      http://niezalezna.pl/57954-tak-o-powstaniu-warszawskim-nikt-nie-napisal-malo-znany-tekst-jozefa-mackiewicza

      Usuń

  32. WRACAMY DO NORMALNOŚCI, Panie Aleksandrze!

    Chyba nakazano WYCISZENIE UKRAINY, bo zniknęły prawie informacje z frontu wojennego. Powracają taśmy od Sowy (zapowiadane w wersji soft i hard porno), a hitem i sensacją ma być wiadomość, że dwóch łajdusów "nie uczci" powstańców na Powązkach. (Jeszcze by tego brakowało, żeby uczcili!)

    Myślałam, ze przynajmniej portal TVR trzyma poziom, ale skąd! Wypowiedź rzecznika Pentagonu za chwilę odpłynie w niebyt, a na czołówce: TW Bolek, Sex Lies and Videotapes - oraz najważniejsze w tej chwili pytanie: "Czy prezydent nadal poluje? Sekret Bronisława Komorowskiego."

    Wstydu nie mają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Pewnie nic nie musiano nakazywać, bo "nasze' media chętnie podążają za każdym ochłapem z esbeckiego stolika i radośnie włączają w dowolne kombinacje.
      Natomiast wypowiedź rzecznika Pentagonu na kilometr zalatuje Obamą i jest godna wyleniałego polityka. Na pewno nie żołnierza. "Wyrazy zaniepokojenia" to jedyna reakcja, na jaką stać dziś "wolny świat" i pisząc ten tekst nie pomyliłem się w rachubach. Ponownie też mowa jest o jakichś "sankcjach".
      Zapomina się tylko dodać, że nim zostały ogłoszone, państwa UE dały dwa tygodnie kremlowskim bandytom na wycofanie wkładów w bankach zachodnich i różnych "rajach podatkowych". Ot tak, by nadto nie skrzywdzić swoich najlepszych klientów.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  33. Gdybym był wpływowym politykiem, poczyniłbym kroki zrywające z tradycyjnie rozumianą polskością, ale wracające do tradycji Rzeczpospolitej.

    Ujawniła się, mimo wszystko korzystna dla Polski sytuacja: narody, które żyły kiedyś w granicach Rzeczpospolitej są realnie zagrożone utratą niepodległości. Wszystkim zagraża Rosja.

    Możliwe, że niektóre działania uznane byłyby za zbyt śmiałe, ale nasza historia, począwszy od X wieku aż do dnia dzisiejszego, wielokrotnie dowiodła, że śmiałość popłaca, a nieśmiałość, niepewność kończy się utratą bytu państwowego (Chrobry kontra Mieszko II, Jagiellonowie i Batory kontra Sasi i inne dziadostwo elekcyjne).

    Pierwszym krokiem, który uczyniłbym, byłoby zawarcie unii z Ukrainą, na równych prawach. Potem wyszedłbym z Unii Europejskiej. Następnie zaproponowałbym Łotwie, Estonii, na końcu Litwie przystąpienie do realnej unii militarnej i gospodarczej. A potem uderzyłbym metodą rosyjską w Białoruś: silna infiltracja, wsparcie ruchów wolnościowych, wreszcie - przyłączenie do Rzeczpospolitej Wielu Narodów.

    Nie jest w polskim interesie być plastrem na chorym tyłku Europy. To, że nieliczna, ale pazerna grupa trzymająca władzę straci możliwość zagrabienia unijnych dotacji, nie pogorszy podłego dziś życia obywateli.

    W to, że Niemcy i Francuzi nie będą umierać za Wąchock i Pcim, chyba nikt już nie wierzy?

    Albo się nie lękamy, albo nas nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  34. ALEKSANDER ŚCIOS

    Panie Aleksandrze,

    Trochę mnie niepokoi tegoroczna eksplozja medialnego - czyt. płytkiego i efekciarskiego - "patriotyzmu powstaniowego". Wbrew zapowiedziom zarówno (p)rezydent.pl, jak i ten drugi (z ręką na temblaku) JEDNAK pojawili się na wczorajszych uroczystościach. Jakbym słyszała "instrukcję"... PATRIOTYZM MA BYĆ, KURNA, I CIEBIE, TUSEK, TEŻ TO OBOWIĄZUJE!!!

    Ale to wszystko, na co było stać III RP w siedemdziesiątą rocznicę Powstania. Doskonale to podchwycił Jarosław Kaczyński podczas swojej dzisiejszej konferencji prasowej, zresztą niezwykle udanej! Miałam okazję oglądać bezpośredni przekaz z sejmu i było jak kiedyś: zwięźle, dobitnie i dowcipnie. A i państwo dziennikarstwo jacyś dziwnie grzeczni... Z "trudnych" pytań wymyślili jedynie jabłka, koncertowo się przy tym podkładając. Nawiasem: zastanawiam się, czy zdania (z konferencji) o niechęci SITWY do polskich rolników nie należałoby powtarzać jak najczęściej? Odnoszę wrażenie, że ludzie na wsi częściej myślą zdroworozsądkowo. Może więc tu (a nie w księżycowym elektoracie "zjednoczeniowym") należałoby poszukać brakujących głosów?

    Bardzo dobry jest plakat wyborczy, jaka szkoda, że nie wywalczono tej SITWY!!! Ale rozumiem: periculum in mora :-)
    KLIK
    KLIK

    Zabrakło mi tylko (na plakacie) - logo PiS. Jest wprawdzie hasło "Czas Na Zmiany", ale nie wszyscy muszą kojarzyć je z PiS!

    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/kaczynski-ostrzega-przed-cenzura-i-krytykuje-pkw-maszerujemy-na-wschod,455670.html

    http://300polityka.pl/news/2014/08/02/kaczynski-o-cenzurze-w-polsce-i-nowej-akcji-pis-kluczowe-punkty/

    ___________________________________________


    Inna sprawa, Panie Aleksandrze:
    czy nie przychodzi i Panu na myśl, że WSI/SITWA/oraz PREZ.PL - w obliczu niewątpliwej katastrofy ekonomicznej oraz zagrożenia militarnego ze strony Rossiji - dobrowolnie chcą oddać rządy PiS (zatrzymując w Belwederze pełną kontrolę nad państwem: wojsko, służby, itepe) - bo nie jest przewidywana przegrana w wyborach prezydenckich?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  35. .
    Odnotowuję ostatnią wypowiedź Obamy - "zamykającą", jak się wydaje, sprawę Ukrainy:

    Prezydent Barack Obama oświadczył, że USA mają ograniczone możliwości hamowania rosyjskich działań na Ukrainie, gdyż Rosja i jej prezydent Władimir Putin lekceważą swoje długoterminowe interesy, godząc się na zachodnie sankcje.

    - Uczyniliśmy wszystko co możliwe dla wsparcia rządu Ukrainy i odstraszenia Rosji przed posuwaniem się dalej na Ukrainę. Ale jeśli nie zamierzamy udawać się na wojnę, będziemy mieli do czynienia z pewnymi ograniczeniami tego, co możemy zrobić, jeśli prezydent Putin i Rosja lekceważą to, co powinno być ich długoterminowymi interesami - powiedział Barack Obama na konferencji prasowej.

    - Obiektywnie mówiąc, prezydent Putin powinien to rozwiązać drogą dyplomatyczną, uzyskanie zniesienia tych sankcji, zapewnienie ich gospodarce ponownego wzrostu. Czasami jednak ludzie działają nieracjonalnie - dodał prezydent USA.

    http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1192809,Barack-Obama-Rosja-i-Putin-lekcewaza-swoje-wlasne-interesy

    OdpowiedzUsuń
  36. Czytając artykuł p. Aleksandra i dotychczasowe komentarze nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mam do czynienia z orkiestrą grającą jedną słuszną melodię na polecenie i za zgodą jednego dyrygenta - cenzora. Wpychanie Polaków na pierwszy ogień do walki z Rosją przypomina działanie Anglii w roku 1939 i zachęty do powstania Warszawskiego przez Stalina i Retingera (masona agenta Anglii). Może istnieje jakieś inne wyjście niż popieranie pogrobowców UPA i jedynie słusznych interesów oligarchów mających apetyt na wielki rezerwuar surowcowy Rosji.
    Bardzo jestem ciekawy czy mój głos zostanie opublikowany.

    OdpowiedzUsuń