Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 7 maja 2014

2015 – WYBÓR W CIENIU ROSJI


Odkrywcze stwierdzenie -„na Ukrainie trwa wojna”, wygłoszone przez premiera i powtórzone przez ministra obrony narodowej w trzy miesiące po zbrojnej napaści Rosjan, można byłoby uznać za kolejny dowód kompromitującej ignorancji. Po latach rządów PO-PSL, dowód w zasadzie zbędny i nie wnoszący dodatkowej wiedzy o kompetencjach ludzi reżimu.
W podobnych kategoriach można oceniać występy gen. Skrzypczaka, do niedawna wiceministra obrony narodowej, który 16 kwietnia br. podzielił się ze słuchaczami fachową oceną wydarzeń i zawyrokował, iż  wejście regularnych wojsk rosyjskich na Ukrainę jest kwestią godzin”. Ponieważ następnego dnia nikt nie zapytał pana generała o wiarygodność jego prognoz, może on nadal opowiadać Polakom o sile rosyjskiej armii i wygłaszać w mediach swoje  analizy.      
Realny stan naszego bezpieczeństwa warto również oceniać w kontekście wystąpień szefa BBN. Rozliczne wypowiedzi gen. Kozieja, mogłyby stanowić ciekawy materiał badawczy dla profesjonalnych analityków, niekoniecznie z dziedziny wojskowości. Belwederski strateg potrafił jednego dnia (3.03.br) wyznać – „jesteśmy zagrożeni(…) nie można wykluczyć inwazji na Polskę”, by niewiele dni później (18.03.) podzielić się stwierdzeniem - "nie zagraża nam żadna militarna interwencja" i skonkludować (2.04.) – „zapewniam, jesteśmy bezpieczni”.
Po siedmiu latach rządów obecnego reżimu i doświadczeniach związanych z tragedią smoleńską, zbędne byłoby uzasadniać, że Polska jest krajem bezbronnym i zależnym od Moskwy. Poziom bezpieczeństwa narodowego wyznacza nie tylko rażąca niekompetencja członków rządu, słabość polskiej amii czy brak profesjonalnych służb ochrony państwa, ale decyduje o nim stan bezwzględnej podległości wobec kremlowskiego watażki – wytyczony ustaleniami z września 2009 roku, potwierdzony tragedią smoleńską i usankcjonowany procesem „pojednania” polsko-rosyjskiego.    
Wprawdzie rządowe ośrodki propagandy (przy wydatnym wsparciu opozycji) sprawnie wykreowały Komorowskiego i Tuska na krytyków, a nawet przeciwników Putina, ta wizja nie znajduje oparcia w rzeczywistości. Jedynym miernikiem intencji grupy rządzącej jest sprawa Smoleńska i póki w tym obszarze nie nastąpią zmiany, nie wolno nawet dywagować o reprezentowaniu przez tych ludzi polskiej racji stanu.
Choćby z tej przyczyny, zachowania polityków opozycji „wspierających wysiłki rządu w sprawie Ukrainy” są nie tylko daremne, ale służą fałszowaniu rzeczywistości i wprowadzają w błąd milionów Polaków.
Ten rząd nie jest w stanie przeciwstawić się Rosji ani zapewnić nam minimum bezpieczeństwa. Ta prawda, zamiast stać się dogmatem opozycji, bywa podważana w ramach żałosnych strategii, co w rezultacie prowadzi do kompromitujących wyznań – „liczyłem na zmianę i znów się zawiodłem”.
Podstawowa narracja medialna w sprawie wojny na Ukrainie jest w III RP całkowicie ukierunkowana w stronę rosyjskiej propagandy. Straszenie Polaków "potęgą rosyjskiej armii”, opowieści o „miażdżącej przewadze militarnej” i „rzezi niewiniątek”, są dziś zgodnie głoszone przez reżimowe i „nasze” media i służą kreowaniu fałszywego obrazu „rosyjskiej siły”. Wzniecanie i podtrzymywanie takiej atmosfery leży w interesie Rosji i w tym celu uruchomiono niemal wszystkie rezerwy agenturalne - szczególnie w Polsce i krajach UE.  
Tymczasem obecna przewaga Putina nie ma nic wspólnego z działaniami jego armii bądź sprawnością służb specjalnych. Jednym z najważniejszych czynników jest lęk "wolnego świata" przed konfrontacją militarną, wsparty na przeświadczeniu, że Rosja to mocarstwo, z którym trzeba pokojowo współistnieć. Ten sam lęk leżał u podstaw powojennego porządku i przez dziesięciolecia był sączony w umysły Europejczyków, przez różne „komitety pokojowe”, fałszywych dysydentów, instytucje ONZ,  itp. rosyjskie agendy.
Główna broń Kremla – propaganda, okazuje się szczególnie przydatna w umacnianiu takiej wizji i pozwala konsekwentnie budować mitologię rosyjskiej siły.
Ponieważ podstawowym dylematem NATO i państw „wolnego świata” stało się pytanie -"co na to powie Rosja" -  Putin ma ułatwione zadanie. Ukraina zostanie połknięta, zaś „georealiści” sami zadbają, by kremlowski terrorysta otrzymał należną strefę wpływów. Powszechne przeświadczenie, jakoby Rosja posiadała jakieś szczególne prawo do ingerowania w sprawy innych narodów, zaś dogmat „interesów rosyjskich” miał wyznaczać tym narodom obszar wolności i samostanowienia, raz jeszcze okaże się silniejsze. Nawet od instynktu samozachowawczego.  
Dlatego dążenia Niemiec i Francji, tchórzliwa polityka Obamy oraz symulowane działania NATO, stanowią dziś śmiertelne zagrożenie dla Polski. Cała machina światowej dyplomacji i europejskiej propagandy jest nastawiona na „szukanie porozumienia” z Putinem, co w konsekwencji musi doprowadzić do oddania Ukrainy i uczynienia z Polski rosyjskiego dominium. To oznacza, że ta sama machina już dziś pracuje na kolejne zwycięstwo wyborcze reżimu Komorowskiego i Tuska. Pracuje zaś, bo ten układ nigdy nie sprzeciwi się antypolskiemu paktowi Moskwy i Berlina, zadba o „spokój nad Wisłą” i zagwarantuje zatroskanym przywódcom Zachodu, że Polsce nie zagrozi „epidemia rusofobii”. Donald Tusk, deklarują, iż „nie należy mnożyć konfliktów i zwiększać napięcia” i utrzymując otwartą granicę z Kaliningradem, daje wyraźny sygnał Rosji i „wolnemu światu”. Za takie gwarancje, rządzący Polską reżim może liczyć na pełne wsparcie USA i UE. Wizyta Obamy, z okazji tzw. święta wolności posłuży nie tylko wzmocnieniu esbecko-agenturalnego układu okrągłego stołu (również na arenie międzynarodowej) ale zostanie wykorzystana w kampanii wyborczej.

Nie sposób przewiedzieć, jak długo potrwa zabijanie ukraińskich dążeń do niepodległości. Putin pojął już zasady „europejskiej gry” i umiejętnie łączy korzystanie z pałki i karabinu ze skutecznością aparatu propagandy, dyplomacji i agentury.
Casus Ukrainy oznacza przyzwolenie na rozszerzenie wpływów Rosji – a zatem, sięgnięcie po Polskę. Prawdopodobnie nie grozi nam otwarta konfrontacja militarna (tej Rosja boi się najbardziej) lecz kilkuletnia gra obliczona na prowokacje, ostateczne rozbrojenie Polski, eliminację ostatnich środowisk opozycyjnych oraz pełne podporządkowanie obszaru polityki i gospodarki. W tym dziele Putin może liczyć na bliską współpracę Niemiec, dlatego otwarta granica z obwodem kaliningradzkim jest dziś warunkiem powodzenia „projektu Prusy Wschodnie” i zostanie wykorzystana  jako symbol odbudowy relacji rosyjsko-niemieckich.
W takiej sytuacji, obalenie układu rządzącego nie jest już „zadaniem partyjnym” ani „pojedynkiem wyborczym”, lecz sprawą od której zależy los Polski i Polaków.
Już tylko kalendarz wyborczy 2015 roku pokazuje, że najważniejsze z nich będą dotyczyły wyboru prezydenta.
Rozwój wydarzeń na Ukrainie obnażył wyjątkowe dyletanctwo Komorowskiego i jego środowiska na arenie międzynarodowej. Do szczególnie rażących błędów trzeba zaliczyć tezy osławionego Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN), w których zawarto zapisy kompletnie niedorzeczne i nieadekwatne do zagrożeń związanych z ofensywą rosyjską. Zmodyfikowane w tzw. doktrynę Komorowskiego, mają one kształtować długookresową strategię państwa, rozstrzygać o sojuszach oraz kierunkach rozwoju armii i służb specjalnych. Przez ostatnie lata reżim prezydencki stał się głównym decydentem w tych kwestiach, a rząd Tuska zaledwie wykonawcą planów powstałych w otoczeniu Komorowskiego. To dostateczny powód, by pozbawić tych ludzi wpływu na sprawy związane z bezpieczeństwem narodowym.
Partia Jarosława Kaczyńskiego przegrywa właśnie szansę na punktowanie tej wyjątkowo niebezpiecznej polityki. Dotąd też nie uwiadomiono Polakom, że nie Tusk i jego ekipa są dziś najpoważniejszym zagrożeniem, lecz środowisko, na którym Rosja opiera swoje powyborcze kalkulacje.
Roszady z roku 2015 doprowadzą zapewne do  pozbawienia władzy Donalda Tuska i zastąpienia go mniej skompromitowanym figurantem. Do tego dąży układ belwederski i współpracujące z nim ośrodki propagandy. Jest to zadanie stosunkowo łatwe, do którego nie trzeba angażować całego potencjału opozycji i aktywności „naszych” mediów.
Jeśli więc widzimy tak silne ukierunkowanie, przy jednoczesnym braku kandydata opozycji oraz unikaniu tematyki belwederskiej, można przypuszczać, że pogodzono się z wizją reelekcji Komorowskiego i przyjęto założenie, że priorytetem będą wybory parlamentarne.  Byłaby to strategia wyjątkowo szkodliwa i błędna, bo pozostawienie władzy prezydenckiej w ręku Komorowskiego i wyznaczonego przezeń „nowego rozdania”, przesądzi o powodzeniu rosyjskich planów.
Lokator Belwederu już przed wyborami 2011 roku podkreślał, że to on „wybierze premiera” i będzie decydował o ostatecznym kształcie rządu. Wówczas nie było takiej potrzeby, ponieważ grupa rządząca trafnie przewidziała wynik wyborczy i nawet na moment nie utraciła kontroli. Gdyby takie zagrożenie pojawiło się w roku przyszłym, plan „wyboru premiera” stanie się koniecznością. To z kolei oznacza, że jeśli pierwsze z wyborów 2015 roku nie pozbawią Komorowskiego prezydentury, próżne staną się rachuby opozycji. 
Szansa na realne zmiany pojawi się tylko wówczas, gdy lokator Belwederu będzie musiał rozstać się ze stanowiskiem. Jest to nieodzowne, nie tylko dlatego, że obecna prezydentura to rzecz najgorsza, jaka mogła przydarzyć się Polakom w czasie rosyjskiej agresji, ale po to, byśmy jako państwo i naród uniknęli losu Ukrainy.

75 komentarzy:

  1. A. Ścios,

    ja osobiście nie wierzę w wygraną PiSu w 2015 r., może tylko do PE im się uda, co wywoła euforie podobną do tej w LPRze po udanych wyborach do PE. Moim zdaniem szanse na objęcie władzy w wyborach w 2015 są żadne. Kaczyńskiemu nie wypaliło założenie, które wygłosił/ogłosił w 2008 r. , czyli ,,Budapeszt nad Wisłą". Utrzymuje od 2008 r. mniej więcej to samo poparcie, jest więc zasadnicza różnica w stosunku do Orbana. Ciekawe, kto jest winny: zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, na pewno nie on sam. Tutaj zaznaczam, że nie zgadzam się z Panem odnośnie obciążania odpowiedzialnością za błędy Pisu jego ,,strategów", bo głównym strategiem jest sam Prezes i on dobiera ludzi, ale i chyba podejmuje decyzje? Co to za przywódca, za którego kluczowe decyzje podejmują jacyś doradcy?
    Na wystąpienie przeciw WSI (czyli Komorowskiemu)nie liczyłbym: moim zdaniem PiS boi się po prostu tej ekipy, może z wyjątkiem Macierewicz i samego Prezesa.
    Ja osobiście uważam , że następuje już etap walki o Polskę ,,postpisowski", chociaż oczywiście sam PiS czy inne partie prawicowe mogą sobie jeszcze długo zasiadać w parlamencie.


    pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasuwa się analogia z latami 1992 - 2005. Prawica (czy antykomuniści, chociaż ten termin jest bardzo umowny i naciągany) rozbita i izolowana w getcie (również z przyczyn leżących po jej stronie), u władzy - stronnictwo magdalenkowo-sowieckie. Jestem tylko ciekaw, czy jak długo PO będzie miała taką formę, jak obecnie i kto przejmie schedę po towarzyszach Millerach et consortes...

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia lubi się powtarzać, ale miedzy czasie ewoluuje. W przyszłych wyborach "hitem" będzie pewnie Nowa Prawica JKM, tak jak wcześniej był Ruch Palikota. Medialnie musi być jakiś gwiazdor, co by odciągał uwagę wyborców od prawdziwej opozycji, a skupiał mediów na sobie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miejmy tylko nadzieję, że PiS nie wyciąga dział grubego kalibru, które być może chce użyć w 2015, o ile je w ogóle ma? Przepraszam, ze nie zmieściłem w jednym poście.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wojciech Miara,

    Bez wątpienia - "głównym strategiem jest sam Prezes i on dobiera ludzi". Ten dobór nigdy nie był najmocniejszą stroną pana Kaczyńskiego, o czym świadczą dziesiątki fatalnych decyzji personalnych podejmowanych w czasie rządów PiS.
    Jeśli dziś w najbliższym otoczeniu prezesa są panowie Lipiński, Hofman czy Czarnecki, można sądzić, że nic się nie zmieniło.
    Przyznam też, że niespecjalnie zaprzątam sobie głowę powyborczym losem polityków tej partii. Przyszłoroczne wybory będą miały stawkę znacznie wyższą od spraw dotyczących działalności opozycji.
    I jeśli zwracam uwagę na te okoliczności, to tylko po to, byśmy wykorzystali najbliższy czas i podjęli próbę stosowania solidnego nacisku na polityków PiS. To rzecz bardzo potrzebna.
    Wielu z nich pojawia się w różnych miejscach Polski i organizuje spotkania z wyborcami. Tam właśnie powinni usłyszeć, czego oczekują od nich Polacy i co myślą o strategiach opozycji.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaszczur,

    W latach 1992-2005 nie byliśmy zagrożeni moskiewską agresją, zatem i polskie sprawy przybierały inny obrót. PO jest oczywiście projektem przejściowym ( jak wcześniej KLD,UW i UD) i zostanie zastąpione przez inną formację polityczną. Nie nastąpi to raczej po wyborach, bo na potrzeby propagandowe wystarczy drobna kosmetyka i pozbycie się kilku, nazbyt skompromitowanych towarzyszy. Ten model rządów komuna z powodzeniem stosowała przez dziesięciolecia, czemu więc jej sukcesorzy mieliby z niego zrezygnować?

    OdpowiedzUsuń
  7. Maras kiełek,

    W takich projektach zawsze chodzi o tworzenie pozornej alternatywy wobec PiS, czyli budowanie tzw. trzeciej siły. Stary, esbecki pomysł. Można się spodziewać, że przed wyborami zobaczymy wiele tego typu projektów oraz wiele środowisk, które będą je wspierały.
    Dziś już doskonale widać, że środowisko "niezależnych" żurnalistów z wSieci wykazuje szczególne zainteresowania banialukami głoszonymi przez pana JKM.
    Gdyby nie tego typu promocje, głos takich postaci byłby kompletnie marginalny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aleksander Ścios, Komentatorzy,

    Wybory 2015 - nie tylko w cieniu Rosji, ale i w blasku wielkiej rocznicy:

    ,,Nagroda Solidarności w wysokości miliona euro zostanie po raz pierwszy przyznana w związku z 25. rocznicą pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. Nagrodę ma otrzymywać osoba, która kierując się zasadami solidarności, przyczyniła się do szerzenia demokracji. Nagrodę zainicjowało MSZ" (http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Mustafa-Dzemilew-laureatem-Nagrody-Solidarnosci,wid,16585357,wiadomosc.html).

    Mniejsza już o samą nagrodę, która jest chwytem godnym składu kapituły ją przyznającej (Wałęsa, Krzywonos, Sikorski etc.). Jestem przekonany, że kandydaturę Dżemiłowa wymyślono nie w tym ,,intelektualnym" składzie, lecz tam, gdzie pracuje się teraz nad uwiarygodnieniem antyrosyjskiej postawy PO.

    Ale ten wspaniały zwrot:,,Częściowo wolnych" wyborów?

    Mamy ludzi serca w dziennikarstwie i polityce, którzy zawsze wolą widzieć, że szklanka jest raczej do połowy pełna, niż do połowy pusta. no bo jak by zabrzmiało ,,częściowo fikcyjnych./kontrolowanych" wyborów? co najmniej niepedagogicznie. Jeszcze ktoś doszedł by do analogi z częściową ciążą...

    A cóż, gdyby gdyby wspomnieć o zmianie ordynacji podczas tych ,,wolnych" wyborów, żeby przekreślić upadek listy krajowej?

    Trzeba przyznać, że soldateska i jej fraglesy są pomysłowe i bezczelne, czego nie da się zarzucić nobliwym i grającym fair opozycjonistom (te oklaski w Sejmie w sprawie ukraińskiej! żywy dowód postawy ponad podziałami dla dobra Kraju! Prezes Jarosław Kaczyński nie dopuścił, żeby rosyjska agresja stała się pretekstem do małostkowego ataku na Prezydenta i Premiera, gdyż atak taki, przeprowadzony w porę , odpowiednio mocno i z użyciem właściwych środków mógłby stanowić dobijający cios dla upadających w sondażach autorów sześciolatki pojednania z Rosją - byłoby to niegodne wykorzystanie taniej okazji, i to tu przed wyborami!).

    Następnym laureatem, już na maj 2015 r. na półmetku kampanii prezydenckiej, mógłby być zatem by ć jakiś dysydent z Azji Środkowej, np. Uzbekistanu, żeby pokazać, ze Rok Rosji w Polsce swoją drogą, a promowanie wartości polskich i ogólnoludzkich nawet wbrew stanowisku Kremla (wiadomo, że Środkowa Azja to jego ekipa) jest niezmiennym wyznacznikiem działalności Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego: proszę, oto mąż stanu pełną gębą! Z jednej strony nie podsyca nastroju wojennego z Rosją, potrafi się z nimi sensownie ułożyć (Rok Rosji, wrak), a z drugiej jednak potrafi Ruskom zagrać na nosie! Ja zagłosuję na Niego!!!!!! Heh...


    pozdrawiam wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  9. Putin zaczął chyba coś kręcić, bo na ruskich forach, Rosjanie są troszkę zdezorientowani, tym jego wystąpieniem, gdzie jak zrozumiałem mówi o przełożeniu głosowania o federalizacji pd. wschodu Ukrainy i że wybory prezydenckie w Ukrainie zmierzają w dobrym kierunku, a to wszystko po rozmowie z Szwajcarem, szefem OBWE, czyżby pieniążki zostały zabezpieczone taką retoryką? A to że nie ma przecieku o Smoleńsku, ja sobie tłumaczę tym że w samych Stanach też dużo się robi "inside job", Począwszy od zamordowania Kenned'ego, aż po 9/11, gdzie jak wiemy nawet budynek 7 choć nie uderzony samolotem, zawalił się. Myślę że służby tych krajów wyznają zasadę, my wiem o was, a wy o nas i tak się szachują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maras kiełek,

      Putin szykuje jakieś nowe świństwo. Dziś mówi o tym R. Polko:

      http://fakty.interia.pl/raport-zamieszki-na-ukrainie/aktualnosci/news-r-polko-putin-obmysla-nowy-wariant-dzialania,nId,1421848

      pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Wojciech Miara/ Maras kiełek

      Sądzę, że Putin niczego nowego nie obmyśla, lecz został zastopowany przez armię ukraińską. Nie spodziewał się tak zdecydowanej reakcji i sądził, że Donbas uda się podporządkować równie szybko jak Krym.
      Stąd propozycja przełożenia "referendum" i chwilowy gołębi śpiew Ławrowa.
      Ta sytuacja raz jeszcze dowodzi, że Rosja najbardziej obawia się otwartej, bezpośredniej konfrontacji militarnej, nawet w ramach konfliktu lokalnego. Silna jest tylko tam, gdzie może wysyłać "zielonych ludzików" i mordować skrytobójczo, gdzie stosuje terroryzm i strzela zza pleców kobiet i dzieci. Gdy napotka zbrojny opór, wycofuje się.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. A. Ścios,

      być może ma Pan rację. Ja jednak sądzę, ze Rosjanie przestraszyli się nagle tez jednej rzeczy: otóż dopiero teraz do nich dociera, ile będzie kosztowało utrzymanie Krymu - sami emeryci to rocznie parę mld euro! już tylko ta kwota oznacza stały deficyt w budżecie Federacji Rosysjkiej. A Krym to ok. 2 mln ludzi, podczas gdy Donbas z przyległościami około 7 mln. a są jeszcze przecież problemy infrastrukry itd. no i zapewnienie pracy tym milionom, przy czym Krym nie ma przemysłu i musi liczyć na turystykę (zobaczymy, czy Rosjanie zastąpią Ukraińców w dotychczasowym ruchu, wątpię), a Donbas ma przemysł, który jest konkurencją dla zakładów rosyjskich (więc nie za bardzo będą tam chcieli pompować kasę). Myślę, że Ruscy zaczęli liczyć, bo nagle muszą od ręki płacić wysokie rachunki i to dopiero początek, bo przecież problemy krymu dopiero sie zaczynają, za dwa miesiące wobec braku wody nastąpi tam krach rolnictwa, trzeba będzie sprowadzać drogą żywność rosyjską itd. Myślę, że Moskwa zaczęła się wahać, czy nie lepiej jednak zamiast aneksji nie utrzymywać Ukrainy w stanie permanentnego wrzenia. I wykorzystywać separatystów do nacisku na kijów.

      W każdym razie, nawet jesli się mylę, bo w tej chwili ciężko to ocenić z dnia na dzień, to jedno jest pewne: Rosjanie przekształcą Krym w gigantyczne zagłębie biedy i patologii. Odcięty od wody, pozbawiony znacznej części ruchu turystycznego z dotacjami, które zostaną rozkradzione zacznie przypominać skrzyzowanie Czeczeni z Naddniestrzem. Wielka emigracja za pracą, i handel narkotykami i bronią, to jest przyszłość Republiki krymskiej.


      pozdrawiam Pana

      Usuń
  10. Panie Aleksandrze!


    Czyżby ROK 2015 miał się dla Polaków i dla Polski stać słynnym Orwellowskim ROKIEM 1984, w którym putinowskie Sowiety zmuszą nas ostatecznie do pokochania Wielkiego Brata?

    Przyjdzie im to tym łatwiej, że:

    - ICH jest już władza ustawodawcza i wykonawcza w III RP - z karlejącą opozycją sejmową, która się Moskwie nie postawi, skoro boi się postawić nawet jej namiestnikowi: Komorowskiemu,

    - ICH - "polska" jedynie z nazwy, władza sądownicza, o której słusznie powiedział odmawiając przyjęcia odznaczenia z rąk komorowskich - były v/wojewoda warmińsko-mazurski, pan Bogusław Owoc:

    "Sądownictwo w naszym kraju to zorganizowana grupa przestępcza. Jako więzień polityczny z lat 1985-1986 mogę zdecydowanie stwierdzić, że obecne bezprawie jest równie duże jak w tamtych czasach, a nawet większe. Tylko opcja zerowa pozwoli na naprawę wymiaru sprawiedliwości". (Link)

    - U NAS NIE BĘDZIE "POLSKIEGO MAJDANU" - już się o to postarają "nasi" politycy, "nasi" dziennikarze, "nasze" Związki Zawodowe - także "S" pod komandosem Dudą, które bardzo pilnują, aby nie doszło, uchowaj Boże, do "zakłócenia demokracji", która przecież w III RP jest, była i będzie!

    Najwyżej gdzieniegdzie - wg słów lidera opozycji - dochodzi do jej (demokracji) "uchybienia". (!!!)


    No i najważniejsze:

    Za Moskwą stoi spolegliwy Zachód, który jak sądzę, nie będzie protestował, gdy Rosja (po wchłonięciu Ukrainy) - postanowi uczynić to samo z Polską, a potem innymi "krajami wschodzącymi" UE, bo z buforem odtworzonego Układu Warszawskiego (z granicą jednak na Odrze, nie na Łabie) - zawsze spokojniej i bezpieczniej.

    FINLANDYZACJA - to jest model, który Zachód zapewne przewiduje da Polski!
    Tak jak (ustami Brzezińskiego) zalecał ją Ukrainie!


    Rzeczywiście wygląda to niewesoło.

    Ale skoro dotąd nie wystawiono nawet kontrkandydata PiS, który miałby pokonać w wyborach Komorowskiego, chyba jest tak jak Pan napisał:

    "można przypuszczać, że pogodzono się z wizją reelekcji Komorowskiego i przyjęto założenie, że priorytetem będą wybory parlamentarne."

    Świadczyłoby to rzeczywiście - o wybraniu:

    "strategii wyjątkowo szkodliwej i błędnej, bo pozostawienie władzy prezydenckiej w ręku Komorowskiego i wyznaczonego przezeń „nowego rozdania”, przesądzi o powodzeniu rosyjskich planów."


    Po raz kolejny w historii czekałaby nas po 2015 - "POLSKA, PODWÓRKO ROSJI DRUGIE, WICHROM NA ŁUP WYDANE ZDRADĄ..."


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Panie Aleksandrze,

    W roku 1998 artysta, Franciszek Starowieyski, wykonał, na zamówienie polskiego przedstawicielstwa w Unii Europejskiej wspaniały obraz, który - proroczo, choć prowokacyjnie, - zatytułował:

    "DIVINA POLONIA RAPTA PER EUROPA PROFANA"

    (tłum. "Boska Polska porwana przez pogańską Europę")

    KLIK

    Po kilku latach przystąpiliśmy z ufnością do UNII - PROFANKI - ale pierwotny napis pod dziełem można było odczytać już tylko na roboczych szkicach Artysty;

    Z "Unijnego Obrazu" nakazał go pracowicie wydrapać (pozostawiając jedynie: "DIVINA POLONIA") sam Bronisław Geremek!


    Czyżby w 2015 - "EUROPA PROFANA" - planowała pozbycie się wraz z CAŁYM OBRAZEM także CAŁEJ "BOSKIEJ POLSKI", powierzając ją z ulgą ją w sprawdzone ręce "Moskiewskich Przyjaciół"?


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Pani Urszulo,

    Na pewno nie trzeba przekonywać, jakie znaczenie mają przyszłoroczne wybory.Istnieje tylko jeden sposób na pokrzyżowanie planów moskiewsko-warszawskich - trzeba odsunąć od władzy rzeczników Putina. Ponieważ nikt z nas nie ma wpływu na zachowania eurołajdaków, dążących do konserwacji reżimu III RP, adresatem postulatów może być tylko partia opozycyjna.
    W tej kwestii trzeba jednak postawić rzecz na nogi i pamiętać, że panowie z PiS muszą wpierw zasłużyć na głosy Polaków. Tylko pozornie brzmi to jak truizm, bo relacje opozycja-elektorat są (dzięki wyczynom "naszych" mediów) oparte na niezdrowej, a wręcz patologicznej zasadzie: my pilnie słuchamy tego, co mówią politycy PiS i bezkrytycznie przyjmujemy ich pomysły, oni zaś niekoniecznie biorą pod uwagę nasz głos.
    Dzięki obowiązywaniu tej reguły, panowie z PiS mogą bezkarnie wygadywać największe androny (jak choćby ostatnie występy p.Dudy) a nawet przyjmować do partii skompromitowanych renegatów z Platformy. Mechanizm narzucony przez "nasze" media sprawia, że próba krytycznej oceny takich praktyk zostanie odebrana jako "atak na opozycję".

    Przypomnę zatem, że jeśli pan Kaczyński i jego partyjni koledzy tak chętnie deliberują o demokracji, winni też wiedzieć, że obowiązuje w niej prosta zasada: płacę tym, którzy działają w moim interesie, wspieram tych, którzy reprezentują moje poglądy. Nie płacę za wymuskany wizerunek pana Hofmana ani za patriotyczne pogadanki pana prezesa. Mam prawo wiedzieć: jak opozycja zamierza odzyskać władzę, co zrobi, by zabezpieczyć przebieg wyborów, ile wyłoży na to pieniędzy, ilu ludzi zaangażuje, jak rozliczy przedstawicieli reżimu?
    To są konkrety, o których mam prawo usłyszeć. Rolą wolnych mediów byłoby wydobycie rzeczowych odpowiedzi na takie pytania.
    Politycy nieskuteczni i od lat opowiadający te same banialuki o konieczności zmian i "zagrożeniach demokracji", którzy pozwalają ogrywać się na każdym polu, posługują pokrętnym językiem tchórzy i budują kalkulacje na piasku "sondaży" i telewizyjnych spotów - nie mogą liczyć na zaufanie. Nie musimy powierzać im naszych głosów (ani naszych pieniędzy), tylko dlatego, że nie ma politycznej alternatywy (jak to kiedyś odkrył p. Lipiński) lub dlatego, że politycy tej partii deklarują „patriotyczne poglądy”.
    Sytuacja opisana w tekście, musi prowadzić do prostej konkluzji: by wygrać wybory, trzeba najpierw odebrać władzę lokatorowi Belwederu.
    Gdyby bowiem zdarzyło się, że "ruskie serwery" popełnią pomyłkę i PiS osiągnie wynik o 1,5 % wyższy niż PO, jest wielce prawdopodobne, że Komorowski powierzy tworzenie rządu koalicji PO-SLD i rozpoczniemy kolejną odsłonę ponurego spektaklu pseudodemokracji. Również scenariusz najbardziej optymistyczny, czyli wygrana PiS i sformowanie przezeń rządu, nie daje żadnej gwarancji zmian. Ośrodek belwederski zapewnił sobie realne wpływy w armii i służbach, zaś w obszarze legislacyjnym Komorowski zrobi wszystko, by zablokować niekorzystne ustawy.
    Dziś jeszcze jest czas, by domagać się od polityków PiS-u rewizji dotychczasowych "priorytetów" i przyjęcia realistycznych kalkulacji. Ponieważ nie możemy liczyć na wsparcie "naszych" mediów, a tym bardziej doradców i tzw. ekspertów, trzeba to robić w bezpośrednich kontaktach z politykami i posłami PiS, podczas spotkań przedwyborczych, na forach internetowych i blogerskich.
    Gdyby takich głosów było dostatecznie dużo, musiałby zostać usłyszane.
    Tylko taka postawa daje jeszcze cień szansy na zmianę samobójczych "strategii" i uniknięcie tragicznej w skutkach porażki.


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze!

      To znakomita "INSTRUKCJA OBSŁUGI I WYCHOWYWANIA 'NASZYCH' POSŁÓW".

      Dziękuję! :))

      Nic tylko drukować i rozpowszechniać wśród wyborców, a już obowiązkowo wśród tych, którzy chodzą na spotkania przedwyborcze!!!

      Naturalnie, takie pytania powinni zadawać posłom i "wydobywać" z nich informacje, a także pośredniczyć w przekazywaniu im żądań elektoratu, wyszkoleni przecież do zadawania pytań dziennikarze. Niestety, u nas ta grupa zawodowa w całości zaliczyła się do "celebrytów" i oni są w III RP (W WIĘKSZOŚCI, bo zdarzają się "niegwiazdorskie" wyjątki!) - nie od tego, do czego służą w tzw. świecie, czyli od zdobywania i przekazywania informacji, skądże!

      W III RP to "czwarta władza"! Roszcząca sobie prawem kaduka specjalne kompetencje, prawa do ocen, analiz, "kreowania wydarzeń", także politycznych. Sami zresztą kreują się na "ekspertów", występując "krzyżowo" w swoich programach, udzielając sobie wzajemnie wywiadów, i tam, przed kamerami, ze zmarszczonymi czołami czują się niemal jak "mężowie stanu".

      Archetypowym przykładem kogoś takiego jest - działający mi szczególnie na nerwy, redaktor Piotr Zaremba. Człowiek który ma nic do powiedzenia o wszystkim, nigdy chyba, w żadnej sprawie, nie wypowiedział się inaczej niż asekurancko i ośliźle, a pozuje na co najmniej mędrca Europy. Proszę (jeżeli Pan zdzierży) zapoznać się z dzisiejszym "urobkiem" redaktora:

      klik

      klik

      W pierwszym tekście red. Z. osiąga Himalaje obłudy (geo)politycznej >> Ruscy nas po II WŚ. nie wyniszczyli fizycznie, a przecież MOGLI, łaskawcy i dobrodzieje nasi !!! Natomiast w drugim, jak nadęty i napuszony pętak (który przekroczył zdaje się 50-tkę) ŁASKAWIE udziela zgody bohaterowi PW, prof. KIEŻUNOWI (!!!) na posiadanie przezeń własnej wizji powstania, choć jest to, jakżeby inaczej, wizja z gruntu fałszywa i red. Zaremba się od niej z niesmakiem dystansuje!


      Pan kiedyś pisał o ZABOBONIE CZWARTEJ WŁADZY, myślę, że warto sobie to przypomnieć; nic nie straciło na aktualności, mimo że sprzed niemal sześciu lat:

      http://cogito.salon24.pl/77716,zabobon-czwartej-wladzy


      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Niech zatem komentarzem będą słowa mistrza Bocheńskiego:
      „Bo jeśli chodzi o pouczanie nas, dziennikarz nie ma żadnego autorytetu. Nie jest, jako taki, ani specjalistą w żadnej nauce, ani autorytetem moralnym, ani przywódcą politycznym. Jest po prostu dobrym obserwatorem i umie pisać, względnie mówić.(...)
      Sam zawód dziennikarza jest dla niego samego o tyle niebezpieczny, że musi pisać o najróżniejszych rzeczach, o których zwykle niewiele wie, a w każdym razie nie posiada głębszej wiedzy. Dziennikarz jest więc niemal z konieczności dyletantem. Uważać go za autorytet, pozwalać mu pouczać innych ludzi, jak to się obecnie stale czyni, jest zabobonem."

      To zaś, co nazwala Pani "instrukcją obsługi i wychowywania" nigdy nie zostanie przyjęte przez "nasze" media, ponieważ wiele z nich, w takim samym stopniu jest mediami partyjnymi, jak partyjne są ośrodki propagandy.
      Niemożność zastosowania takiej instrukcji nie wynika tylko z intelektualnych ograniczeń niektórych "tuzów" publicystyki, ale jest efektem przystosowania tych mediów do "linii programowych", za którymi kryją się czasem bardzo konkretne interesy.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  13. Lokator Belwederu oznajmił dziś, że w styczniu 2015 zaprosi Putina do Polski
    http://niezalezna.pl/54965-komorowski-zaprasza-putina-do-polski
    Nie dość, że jest to upokarzajace dla wszystkich, którzy czują się jeszcze Polakami, to wysyła też na Ukrainę i w świat wiadomość, że Polska stoi przy Putinie i jest jego wasalem. Czy chce powiedzieć Ukraińcom, że w Polsce nie będą mieli żadnego oparcia bo jesteśmy sokusznikami Rosji? Uniemożliwić na przyszłość odbudowanie dobrych relacji z krajami Europy wchodniej i powrót do polityki jagiellońskiej po ewentualnej zmianie rzadów w Polsce? Przecież ta zadra pozostanie w narodzie ukraińskim, tak jak rok 1968 w narodzie czeskim, dotąd nas jako Polaków nie lubią przez decyzję kilku sowieckich pachołków w polskich mundurach.
    Panie Aleksandrze, nie wiem czy Pan podzieli moje zdanie, ale uważam, że to jest sabotaż całej naszej przyszłej polityki wschodniej na wypadek utraty władzy przez obecny reżim.

    OdpowiedzUsuń
  14. Aleksander Ścios

    Dziękuję Panu za cenną wskazówkę zawartą w komentarzu z godz. 10.49. "Nasi" politycy zejdą na chwilę z wyżyn w obliczu wyborów do PE i - w nieodosobnionych wypadkach - związanych z tym synekur. To o czym Pan napisał, to są realne działania, które może podjąć każdy z nas, działania w zasięgu możliwości zjadacza chleba.

    Tymczasem atmosfera się zagęszcza:

    http://niezalezna.pl/54965-komorowski-zaprasza-putina-do-polski

    Pan były ambasador Izraela w Polsce, Szewach Weiss, powiedział był jakiś czas temu, że wkroczenie Armii Czerwonej do Auschwitz było dla Żydów wyzwoleniem. Jeśli stwierdzenie to traktować jako fakt, to dla tych, którzy tam ocaleli, było to rzeczywiście wyzwolenie. Pan Weiss ma jednak skłonności do barwnej, daleko idącej metaforyki i uogólnień. Obawiam się, że świadomie lub nie, bije w bębenek tow. Putina, czego ten ostatni nie omieszka wykorzystać. Na pohybel Polakom, dla których wkraczanie Armii Czerwonej to nie wyjście z Egiptu, lecz raczej Babilonia wcielona.

    Przykład ten świadczy tylko o tym, że ruska machina propagandowa wykorzysta każdą okazję do realizacji swych celów. Sikorski ćwierkał dzisiaj Koziejem, że my "musimy z Rosją taką, jaka ona jest". Jak przywali atomówką, to trzeba to będzie zaakceptować - taka jest i koniec.

    Czyżby już przymierzał się do kolejnej nominacji z rąk pRezydenta Komorowskiego?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. W przeddzień rocznicy zakończenia ruskiej WWO każdy kandydat PIS do PE powinien mieć w programie deklarację usunięcia wszelkich pozostałości sowieckich agresorów i okupantów z terenu swojego województwa:

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/76687,usunac-sowieckie-pomniki-z-warszawy.html
    http://www.rp.pl/artykul/1106936.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KSIĄDZ ROBAK,

      Słuszny, lecz mało realny postulat. Politycy opozycji jak ognia boją się miana rusofobów i choć jest to miano zaszczytne dla każdego Polaka, nie będą ryzykowali "wojny o pomniki". Jeszcze by im w Brukseli zmniejszyli diety.

      Usuń
  16. ALEKSANDER ŚCIOS


    Jak to w końcu jest, Panie Aleksandrze, z tymi amerykańskimi sankcjami i odwetem USA???

    Czy to byty realne, czy (jednak) wirtualne?

    Dotąd byłam przekonana, że raczej to drugie, ale kiedy rano zerknęłam na czołówkę Niezależnej.pl, przeczytałam hurraoptymistyczne:

    III wojna światowa na ropę i gaz. Amerykanie zmieniają reguły gry

    Rosja znajdzie się wśród najdroższych dostawców na rynku światowym, pozostając z niewykorzystanym potencjałem produkcyjnym – stwierdza oficjalne centrum analiz rządu Rosji. Biorąc ten fakt pod uwagę, a także sytuację na rynkach zewnętrznych, rosyjski eksport ropy i produktów ropopochodnych spadnie o ok. 25–30 proc., począwszy od 2015 r. Spowodować to miałoby w kolejnych latach zmniejszenie rocznego PKB Rosji o ok. 100–150 mld dol. - pisze „Gazeta Polska”.

    http://niezalezna.pl/54919-iii-wojna-swiatowa-na-rope-i-gaz-amerykanie-zmieniaja-reguly-gry


    - to (niemal) pomyślałam, oho! już po Putinie!


    Bo nawet pan Targalski pod znamiennym tytułem: "Koniec grożenia palcem" - dołączył dość jednoznacznie w GPC:

    Dotychczasowe sankcje USA wobec Rosji były próbą straszenia. Obecnie wszystko wskazuje na to, że wchodzimy w fazę prawdziwych sankcji.

    = = = = =

    I tkwiłabym pewnie w tym (radosnym) przeświadczeniu, gdyby nie to, że przed godziną znalazłam czas na "zaległego" Friedmana, redaktora naczelnego Stratfora.

    I to co przeczytałam znacznie ochłodziło moje (i tak niezbyt gorące, bo nie cierpię hurraoptymizmu) emocje:


    Pan to zapewne zna, ale przytoczę na zachętę zakończenie interesującego artykułu G.F.:

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. "BORDERLANDS: THE NEW STRATEGIC LANDSCAPE"

    "Since the events in Ukraine, many European countries have discussed increased defense spending and cooperation. It is not clear that NATO is a vehicle for this cooperation. As we saw during the meetings between U.S. President Barack Obama and German Chancellor Angela Merkel, Germany's willingness to engage in assertive action is limited. In southern Europe, the economic crisis still rages. The appetite of the British and French or the Iberians to become involved is limited. It is hard to see NATO playing an effective military role.

    The United States looks at this as a situation where the exposed countries must take decisive steps. For the United States, there is no emergency. For Poland, Slovakia, Hungary, Romania, Serbia and Azerbaijan, along with the other countries along the buffer line, there is not yet an emergency. But one could materialize with surprising speed. The Russians are not intrinsically powerful, but they are more powerful than any of these countries alone, or even together. Given American strategy, the United States would be prepared to begin providing aid, but substantial aid requires substantial action on the part of the buffer countries.

    The first and second world wars were about the status of Germany in Europe. That was what the Cold War was about as well, although framed in a different way. We are once again discussing the status of Germany. Today it has no western threat. The eastern threat is weak, far away and potentially more of an ally than a threat. The force that drove Germany in two world wars is not there now. Logically, it has little reason to take risks.

    The American fear of a Eurasian hegemon is also a distant one. Russia is far from being able to pose that kind of threat. It is still struggling to regain its buffers. Just as Germany is not prepared to engage in aggressive actions, the United States will continue its century-old strategy of limiting its exposure for as long as possible. At the same time, the buffer countries face a potential threat that prudence requires they prepare for.

    However, it is not clear that the Russian threat will materialize, and it is not clear that, rhetoric aside, the Russians have the political will to act decisively. The buffer states' optimal solution would be a massive NATO intervention. That won't happen. The second best would be a massive American intervention. That won't happen either. The buffer states want to shift the cost of their defense to others -- a rational strategy if they can achieve it.

    The impersonal forces of geopolitics are driving Russia to try to retake its critical borderland. Having done that, the nations bordering Russian power will not know how far the Russians will try to go. For Russia, the deeper the buffer, the better. But the deeper the buffer, the higher the cost of maintaining it. The Russians are not ready for any such move. But over time, as their strength and confidence grow, their actions become less predictable. When facing a potential existential threat, the prudent action is to overreact.

    The buffer states need to arm and ally. The United States will provide a degree of support, regardless of what the Germans, and therefore NATO, do. But the basic decision is in the hands of the Poles, Slovaks, Hungarians, Romanians, Serbians and Azerbaijanis, along with those in the other buffer states. Some, like Azerbaijan, have already made the decision to arm and are looking for an alliance. Some, like Hungary, are watching and waiting. Mark Twain is supposed to have said, "History does not repeat itself, but it does rhyme." There is a rhyme that we can hear. It is in its early stages and few are yet locked into a course as Germany was in 1914. The forces are beginning to gather, and if they do, they will not be controlled by good will.

    I will be listening for that rhyme on this trip. I need to see if it is there. And if it is, I need to see if those most at risk to its verses hear it too. I will let you know what I hear."

    OdpowiedzUsuń
  18. http://www.stratfor.com/weekly/borderlands-new-strategic-landscape

    George Friedman być może jest teraz w Polsce i krajach "buforowych": w Słowacji, na Węgrzech, w Rumunii, w Serbii i w Azerbejdżanie.

    I - jak sam pisze - być może "nasłuchuje ry(t)mu do Niemiec 1914..."

    CIEKAWE SKOJARZENIE i ciekawe co usłyszy?

    Mam tylko nadzieję, że będzie słuchał nie tylko w gabinetach namiestniczej władzy.
    Bo wtedy, obawiam się, może go zwieść słuch nawet najsubtelniejszy...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Irena Pilasedzik,

    Wiele tygodni temu wskazywałem, że organizacja roku Rosji to projekt skrojony głównie pod lokatora Belwederu, z którego on ma czerpać największe profity. Obecne "rozterki" Tuska i jego figurantów dowodzą m.in., że nasila się konflikt na linii rząd-Belweder. Po ostatnich atakach, Tusk zdał sobie sprawę, że idzie w odstawkę i po wyborach może już nie wrócić na fotel premiera
    Konflikt jest zresztą doskonale widoczny w obszarze tzw. reformy służb. Choć jej założenia opracowano w Belwederze, Tusk sprawił partyjnemu koledze niemiłą niespodziankę. Wprowadzono mianowicie zapis, że w nowym organie ds. kontroli służb - komisji kontroli służb specjalnych - przedstawiciel prezydenta byłby powoływany w zależności od woli premiera. Może lecz nie musi. To oznacza, że Komorowski zostałby odcięty od istotnych informacji, a jego wpływ na służby byłby ograniczony. W ten sposób Tusk zabezpiecza się przed dominacją wojskówki (która po reformie zajmie miejsce ABW) i oddaniem formacji siłowych pod władzę Belwederu.
    Przyznam, że nie oceniam deklaracji Komorowskiego w kategoriach "sabotażu całej naszej przyszłej polityki wschodniej", bo III RP nie posiada obecnie takiej polityki. Ten człowiek działa w interesie własnego środowiska, a ponieważ najmocniejszym gwarantem tych interesów jest putinowska Rosja, nigdy nie uczyni niczego, co sprzeciwiłoby się woli Kremla.
    Jeśli będzie trzeba - Komorowski zaprosi Putina - tym chętniej, gdy zaproszeniu przyklasną środowiska unijne i żydowskie. Te ostatnie, po udanym załatwieniu z Kremlem sprawy Iraku i Chodorkowskiego, odnoszą się przychylnie do Putina.
    Ponieważ III RP przewidziano rolę "pasa transmisyjnego" między UE i Rosją i od wykonawstwa tej roli uzależnione jest wsparcie udzielane reżimowi, wizyta Putina czy rok Rosji mogą zostać wykorzystane jako "czynnik stabilizujący" współpracę UE-Rosja.

    OdpowiedzUsuń
  20. viva cristo rey,

    Moim zdanie, atmosfera jest niezmienna, choć my (jeśli nawet nieświadomie) chcielibyśmy wierzyć, że w relacjach reżimu z Rosją nastąpiły zmiany.
    Tymczasem jesteśmy tylko świadkami ordynarnej mistyfikacji, w której Tusk i Komorowski zdobywają pozycje wyborcze. Warto dodać, że czynią to z wydatnym wsparciem opozycji.
    Realnym wskaźnikiem jest sprawa Smoleńska, a ponieważ nie nastąpił w niej żaden zwrot, nie należy łudzić się co do intencji przyjaciół Moskwy.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  21. Pani Urszulo,

    Wszystkie rozważania o "zmianie reguł" i "wojnie na ropę i gaz" są z pewnością prawdziwe. Również o tym, że Rosja znajduje się na równi pochyłej i czeka ją gospodarcza apokalipsa.
    Przy okazji takich rozważań trzeba sobie jednak zadać pytanie: czy Putin tego nie wie, czy nie rozumie, że wepchnął Rosję w sytuację bez wyjścia?
    Można oczywiście przypuszczać, że mamy do czynienia z szaleńcem, ale ja wolę racjonalne wyjaśnienia. Zakładam więc, że Putin i jego kagebiści doskonale wiedzą, że wojny ekonomicznej nie mogą wygrać, a sankcje (nawet tak ograniczone) odbiją się potężnie na cherlawej gospodarce Rosji. Już dziś jest to widoczne.
    Jeśli to wiedzą i nadal wojowniczo warczą, oznacza to dwie rzeczy: Putin nie zmieni swojej polityki ekspansji i będzie warczał do końca. Swojego i Rosji.
    Ten człowiek wie, że jego władza opiera się na strachu, fałszu i dezinformacji. Póki ją sprawuje,może tworzyć wirtualne imperium i przekonywać swoich rodaków, by umierali za wielką Rosję. Zbudował taką fikcję i na niej oprze ostatnie lata swoich rządów. Bez tej fikcji - Putin nie istnieje.
    Dlatego efekty sankcji wprawdzie uderzą (z czasem) w każdego z Rosjan i zmuszą ich do zaciśnięcia sznurków w spodniach, ale nie będą decydowały o kolejnych podbojach, prowokacjach, zbrodniach. Chyba, że "wolny świat" dobierze się do miliardów Putina i Cyryla lub wyśle przeciwko nim armie. Ponieważ dotąd tego nie uczyniono, tzw. sankcje służą tylko uspokojeniu zafajdanych sumień Obamy i eurołajdaków.
    Być może Friedman ma rację dopatrując się historycznej logiki w działaniach USA. Warto jednak zauważyć, że gdyby ją miał, punktem zwrotnym powinna być reakcja militarna. Tylko ona może powstrzymać zapędy Putina.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  22. Rzeczywiście, bardzo groźnie warczą, a Putin nawet osobiście doglądał odpalania najpotężniejszych rosyjskich pocisków rakietowych podczas ćwiczeń wojskowych, prowadzonych w całej Rosji przed obchodami Dnia Zwycięstwa!

    Poza tym zastosowali retorsje!!!


    ZA TV Republika:

    Rosja rozszerzyła sankcje przeciwko USA i Kanadzie

    Władze Rosji odpowiedziały na amerykańskie i kanadyjskie sankcje z kwietnia, rozszerzając listę przedstawicieli władz USA i Kanady, którzy mają zakaz wjazdu do Rosji. Nazwiska tych osób nie zostaną jednak ujawnione - poinformowało MSZ w Moskwie.

    - Sankcje, ogólnie rzecz biorąc, nie są naszą metodą, ale nieprzyjazne działania zmuszają nas do odpowiedzi. Najnowsze sankcje wprowadzone przez Waszyngton i Ottawę nie są wyjątkiem - oświadczył rzecznik resortu spraw zagranicznych Aleksandr Łukaszewicz.

    Dodał, że lista osób objętych sankcjami nie zostanie opublikowana, a ukarani nimi dowiedzą się o tym, "gdy wystąpią o rosyjską wizę".

    = = = =

    W USA i Kanadzie pewno będą niepocieszeni!
    Nie odwiedzą Kraju Rad, to straszne!


    Choć "inwestorom" z USA zapewne ruskie sankcje nie grożą?.

    Jak podaje Rp.pl

    Goldman Sachs idzie pod prąd i inwestuje w Rosji

    Bank Goldman Sachs kupił za 100 mln dolarów 6 procentowy udział w rosyjskiej firmie inwestycyjno-deweloperskiej O1 Properties.

    Portfolio spółki składa się 13 kompleksów biurowych zlokalizowanych w prestiżowych dzielnicach Moskwy. Klientami O1 Properites są głównie międzynarodowe korporacje, które posiadają oddziały w rosyjskiej stolicy. Należą do nich m.in. Volkswagen, General Electric, Walt Disney, PwC, McKinsey & Company, Deloitte czy Citibank.

    Inwestycja zrealizowana przez Goldman Sachs budzi emocje, ponieważ wyłamuje się z trwającego trendu - od kilku miesięcy media rozpisują się na temat ucieczki kapitału z Rosji. Agencja Reuters podaje, że w I kwartale zanotowano odpływ 70 mld dolarów, czyli więcej niż w całym 2013 roku.

    MFW szacuje, że w tym roku zagraniczni inwestorzy wycofają z Rosji około 100 mld dolarów, a według Banku Światowego ta kwota może wynieść nawet 150 mld dolarów. Warto dodać, że w najnowszym raporcie MFW obniżył tegoroczną prognozę wzrostu gospodarczego dla Rosji z 1,3 proc. do 0,2 proc.


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

  23. PS. Przejrzałam obrazki z Balu u Senatora, które linkował Pan na tt.

    Rzeczywiście przyklęk ex-min. ON - J. Onyszkiewicza przed Władzą wzorcowy!

    klik

    OdpowiedzUsuń
  24. Pisał Pan o tym niedawno...


    Koziej "wP"

    To różnica zdań, którą ja wyraźnie wyrażałem od samego początku pracy nad tym projektem. Jak słyszymy i jak zapowiedział szef MSW, czeka nas autopoprawka rządowa

    — mówił gen. Stanisław Koziej w rozmowie z radiową Trójką.

    Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego odniósł się w ten sposób do konfliktu między Kancelarią Prezydenta a rządem Donalda Tuska w sprawie reformy dotyczącej nadzoru służb specjalnych.

    Koziej mówił, że przez długi czas namawiał rząd do poprawek, które uwzględniłyby szerszy nadzór ze strony Bronisława Komorowskiego.

    Zgłaszałem tę opinię cały czas – naszym zdaniem to niedobry kierunek polegający na tym, że obniża się poziom różnych mechanizmów współpracy między rządem a prezydentem w dziedzinie bezpieczeństwa. (…) Jak rozumiem, rząd chce ją uwzględnić

    — cieszył się szef BBN.

    Przyznał też, że rozmowy z rządem w tej sprawie były trudne, a rozwiązanie zaproponowane przez rząd, zostało także oprotestowane przez Rządowe Centrum Legislacji.

    Koziej zaproponował również, by Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego połączyła się z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym.

    Jest problem z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Rozważaliśmy połączenie CBA z ABW – to była jedna z możliwości. Została przyjęta jednak inna wersja – że istnieją oddzielnie

    — żałował.

    A przecież de facto oznaczałoby to rozwiązanie CBA! Koziej odniósł się też do zaproszenia Władimira Putina do Francji. Czy szef BBN poda mu rękę na tym spotkaniu?

    Nie wypada nie podać ręki! Nie będę biegł się witać, ale…!

    — urwał Koziej.

    I dodawał, mówiąc o ewentualnych rozmowach na linii Komorowski-Putin:

    Czas biegnie szybko, że nie wiadomo, co się może wydarzyć. Nie chcę publicznie mówić, co doradzam panu prezydentowi, ale pan prezydent wypowiadał się, że nie ma merytorycznej materii do rozmów prezydentów Polski i Rosji

    — zakończył.


    http://wpolityce.pl/polityka/194820-w-co-gra-gen-koziej-szef-bbn-chce-polaczenia-cba-i-abw-i-przyznaje-ze-ws-sluzb-specjalnych-mamy-konflikt-na-linii-rzad-prezydent


    PS. Pistolety od tytułów nie byliby sobą, gdyby tego nie zatytułowali: "W co gra gen. Koziej"

    OdpowiedzUsuń
  25. Hmm, a nawet podwójne hmm...


    9 maja 2014 -- Komorowski spotkał się z Poroszenką

    Prezydent Bronisław Komorowski spotkał się z kandydatem w majowych wyborach prezydenckich na Ukrainie Petro Poroszenką. Tematem rozmowy była ocena sytuacji na Ukrainie i perspektywy zakończenia kryzysu.

    – Prezydent poinformował o różnych formach wsparcia dla Ukrainy ze strony Polski, w tym misji obserwatorów na wybory prezydenckie i pomocy eksperckiej w zakresie reformy samorządowej na Ukrainie – powiedział minister w Kancelarii Prezydenta odpowiedzialny za sprawy zagraniczne Jaromir Sokołowski.

    Jak relacjonował prezydencki minister, Poroszenko zadeklarował wolę „podtrzymania strategicznego partnerstwa polsko-ukraińskiego” oraz współpracy z Polską w obszarze integracji europejskiej, reformy samorządowej, bezpieczeństwa energetycznego i walki z korupcją. – Zadeklarował również wolę kontynuacji pojednania polsko-ukraińskiego – podkreślił Sokołowski.

    Sam Poroszenko powiedział dziennikarzom, że było to konstruktywne i efektywne spotkanie. – Omówiliśmy sytuację związaną z przygotowaniami do przeprowadzenia wyborów prezydenckich 25 maja. Zwróciliśmy uwagę na to, że Polska, UE i cały świat uważają, iż niezwykle ważne jest to, by 25 maja przeprowadzić wolne wybory, które będą wyrazem rzeczywistej woli mieszkańców – zaznaczył kandydat na prezydenta Ukrainy.

    Poroszenko podkreślił, że zakłócanie przebiegu wyborów „poprzez próby przeprowadzenia tzw. referendum zostanie potraktowane jako próba destabilizacji sytuacji na Ukrainie”. Poinformował, że rozmawiał z Komorowskim również na temat polskich doświadczeń związanych z decentralizacją władzy. W tym kontekście pojawiła się kwestia polskich zespołów eksperckich, pod przewodnictwem posła PO Marcina Święcickiego, które wspierają ukraińską reformę samorządową. – To pomoże Ukrainie wnieść konieczne zmiany do konstytucji i przyspieszy proces decentralizacji kraju – uważa Poroszenko.

    Jak mówił, jest wdzięczny Polsce również za propozycję współpracy z Ukrainą przy programie reformy sił zbrojnych tego kraju. Dodał, że ważne jest powołanie polsko-ukraińsko-litewskiej brygady z kwaterą główną w Lublinie.

    Podziękował również za zaproszenie do udziału w obchody 25. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 roku. – Mam nadzieję, że będę mógł skorzystać z tego zaproszenia – powiedział Poroszenko.

    Przed zaplanowanymi na 25 maja wyborami prezydenckimi na Ukrainie rośnie poparcie dla kandydatury biznesmena i byłego szefa MSZ Petra Poroszenki, a spada popularność jego kontrkandydatki, byłej premier Julii Tymoszenko. Zgodnie z opublikowanymi we wtorek wynikami sondażu kijowskiego Centrum Razumkowa na Poroszenkę gotowych jest głosować 33,3 proc. wszystkich wyborców, zaś Tymoszenko może liczyć na 10 proc. głosów.

    http://telewizjarepublika.pl/komorowski-spotkal-sie-z-poroszenka,6677.html

    OdpowiedzUsuń
  26. Pani Urszulo,

    Ubawiłem się dziś, gdy przeczytałem tytuł -"W co gra gen. Koziej?". To zamyślenie "niepokornych" żurnalistów nad strategią Belwederu trwa co najmniej od trzech lat, tj. od czasu, gdy po raz pierwszy pojawiły się projekty tzw. reformy służb.
    Już wówczas pisałem, że jednym z celów belwederskiej reformy jest odebranie ABW zaszczytnego miana zbrojnego ramienia partii rządzącej i powrót do wszechwładzy wojskówki.
    Panowie z "naszych" mediów dotąd nie zauważyli, że wszystkie pomysły (nazywane reformą rządową) powstały w otoczeniu Komorowskiego. To tam zaproponowano, by ABW podlegała ministrowi spraw wewnętrznych, a jej zadania zostały ograniczone do ochrony kontrwywiadowczej. Ta perspektywa już przed dwoma laty spowodowała falę masowych odejść z Agencji. W BBN zaproponowano także połączenie CBA z wywiadem skarbowym i stworzenie pod nadzorem ministerstwa finansów jednej struktury uprawnionej do zajmowania się przestępstwami ekonomicznymi i korupcyjnymi. Ten pomysł ewoluował w stronę obecnej koncepcji Kozieja: połączenia ABW z CBA.
    Celem działań miało być znaczące osłabienie służb cywilnych i stworzenie nowej megasłużby z połączenia Agencji Wywiadu ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, na czele której staną żołnierze zawodowi. Dlatego prawdziwe znaczenie będą miały nowele ustaw regulujących uprawnienia służb wojskowych.
    Te projekty były publikowane na stronach BBN już w roku 2011, jednak "nasi" żurnaliści do tej chwili nobilitują panów Cichockiego, Siemoniaka bądź Sienkiewicza podejrzeniami o skrojenie reformy, uparcie nazywają ją "rządową", a nawet sugerują. że te pomysły są zemstą Tuska za aferę AmberGold. Piszę nobilitują, ponieważ wymienieni gentelmani są klasycznymi ignorantami i przypisywanie im podobnych projektów zakrawa na kpinę.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  27. Aleksander Ścios i Komentatorzy

    Coś na uśmiech w niewesołych czasach.

    Nie wiem czy to kresowe geny, ale jakoś bardzo mi odpowiada to ukraińskie poczucie humoru:))

    Tytuł: "Na Chreszczatyku znależli psa podobnego do Putina"

    http://obozrevatel.com/curious/80593-na-kreschatike-nashli-sobaku-pohozhuyu-na-putina.htm

    OdpowiedzUsuń
  28. "Zielone ludziki" Putina w Gdańsku!

    UWAGA!!!!

    W dniu dzisiejszym tj. 10 maja 2014 roku o godz 16:30 widziałem jadący ulicą Okopową, a następnie ulicą Podwale Przedmieście czarny samochód terenowy marki LEXUS, który miał zawiązaną wstążkę Św. Jerzego na ramieniu wycieraczki szyby tylnej.

    Samochód ten posiadał rejestrację rosyjska z Obwody Kaliningradzkiego.

    Krym i Ukraina stanęły mi przed oczyma w centrum gdańskiej starówki.


    PS
    Wstążka do orderu Świętego Jerzego (w kolorze pomarańczowo czarnych pasków wzdłużnych) - w ZSRR zaadaptowana została do wysokiego odznaczenia "Orderu Sławy" i medalu "Za zwycięstwo nad Niemcami". Wstążki takie często były używane samodzielnie do dekorowania cywilnych ubrań, portretów, czy nagrobków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obibok na własny koszt,

      Otwarta granica z Obwodem Kaliningradzkim to problem znacznie poważniejszy niż "rok Rosji".Niestety, w ogóle nie dostrzegany przez opozycję i naszych rodaków.
      Nie możemy mówić o jakimkolwiek poczuciu bezpieczeństwa, jeśli każdego dnia wjeżdżają do Polski hordy rosyjskich "turystów", wśród których mogą być prowokatorzy czy zamachowcy.

      Usuń
    2. Szanowny Panie Aleksandrze Ścios,

      Proszę porównać mapę historyczną Prus Wschodnich z roku 1777 i dzisiejszy obszar ruchu bezwizowego między rosyjskim obwodem kaliningradzkim i terenami III RP, które się na siebie nakładają poza nieznacznymi małymi korektami terytorialnymi (włączono całą Zatokę Gdańską), tak by nie było potrzeby tworzenia po raz kolejny korytarza z IV Rzeszy niemieckiej do Danzing, małej niemieckiej ojczyzny, co by nie pisać - dziadków, rodziców i samego Donalda Tuska. Tak pisał w swojej przedmowie do albumu "Był sobie Gdańsk", w którym gloryfikował faszystowskie symbole i historię Danzing pod panowaniem zbrodniarza i ludobójcy Forestera.
      Stara miłość niemiecko-rosyjska nie rdzewieje.
      W kolejnej ich schadzce po raz kolejny przeszkadza Polska, a właściwie już tylko kraj i spacyfikowani niewolnicy koczujący nad Wisłą, bo trudno jest to nazwać stabilnym i bezpiecznym zamieszkiwaniem.

      Usuń
  29. Panie Aleksandrze!

    Bardzo sobie cenię Pana ostrość tworzonego obrazu idwagę w formułowaniu myśli.

    Proszę jednak unikać sło, które służą propagandzie Putina. Pisze Pan " utrzymując otwartą granicę z Kaliningradem, daje wyraźny sygnał Rosji i „wolnemu światu”. Czyżby brakowało Panu polskiego słowa na Królewic. Czy pisze pan Paris zamiast Paryż? Kalinin był bandytą i używanie jego nazwiska do nazwy miasta jest sprzyjaniem Putinowi.

    Putin uzurpował sobie prawo do "obrony Rosjan" poza granicami FR. Uzyskał w tym poparcie Dumy. Kiedy skorzysta z tego prawa, gdy w Polsce ktoś pobije Rosjan? Oczywistym jest, że trzeba im zakazać przyjazdów do Polski i obostrzyć warunki wydawania wizy, aby uniemożliwić Putinowi korzystanie z tego "prawa".

    Pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie rozumiem, o co Panu chodzi z tym Kaliningradem i dlaczego poucza Pan Autora?

      To oficjalna (spolszczona) nazwa miasta - od 1945 należącego do Zw. Sowieckiego, (aktualnie Rossiji) i dopóki go nie przemianują na Putingrad (choć ten zaszczyt zapewne przypadnie St Petersburgowi alias Leningradowi alias Piotrogradowi) - tak się właśnie nazywa.

      Proszę zajrzeć choćby nawet do Wikipedii, a potem się wymądrzać.

      Miasto zostało założone w 1255 przez Krzyżaków (na miejscu pruskiej osady Tuwangste) na cześć czeskiego króla Przemysła Ottokara II, który stanął na czele wojsk krzyżackich podczas ich kolejnej wyprawy przeciwko Prusom. Krzyżacy postawili tu zamek, a w 1256 nazywano go zamek Królewska Góra w Sambii (castrum de Coningsberg in Zambia), po łacinie – Mons Regius (później Regiomontium).

      Usuń
    2. Mi Ko,

      Tak brzmi oficjalna nazwa miasta i obwodu. Rosyjskie linie lotnicze dopuszczają również (w ukłonie dla Niemców) nazwę Königsberg. Jeśli doprowadzi Pan do zmiany nazwy, chętnie ją zastosuję.
      Resztę argumentacji uważam za bezsensowną.

      Usuń
    3. @Mi Ko


      Warto zajrzeć, nim się zacznie gdziekolwiek i kiedykolwiek sztorcować, zwracać uwagę czy pouczać Gospodarza.

      http://krajski.wordpress.com/2012/07/14/zwracanie-innym-uwagi/

      Usuń
  30. ALEKSANDER ŚCIOS

    Dwie refleksje.

    1. Napisał Pan w komentarzu z 8 maja (10.49):

    "Przypomnę zatem, że jeśli pan Kaczyński i jego partyjni koledzy tak chętnie deliberują o demokracji, winni też wiedzieć, że obowiązuje w niej prosta zasada: płacę tym, którzy działają w moim interesie, wspieram tych, którzy reprezentują moje poglądy. Nie płacę za wymuskany wizerunek pana Hofmana ani za patriotyczne pogadanki pana prezesa."


    Panie Aleksandrze!

    Co tu mówić o choćby o elementarnej przyzwoitości wobec własnego elektoratu, skoro wczoraj Jarosław Kaczyński odciął się od (słusznej) wypowiedzi posłanki PiS, prof. Krystyny Pawłowicz, więcej: niemal publicznie skarcił panią profesor za parę słów prawdy wypowiedzianych o Władysławie Bartoszewskim.

    Kolejny raz obserwujemy powrót do - jak to nazywam - "żoliborskich dąsów" pana Kaczyńskiego, i tych wszystkich ę i ą, które (czyżby w ramach 157 akcji "ocieplania wizerunku Prezesa"?) witane są z radością przez ONYCH, a nas już niestety, żenują. A kiedy sobie przypomnę jak np. Tusk do upadłego broni każdego łachmyty i gangstera z PO, robi mi się jeszcze bardziej nieprzyjemnie!

    Potem można sobie w patriotycznej pogadance pomarzyć, cyt. "Musimy zbudować polską patriotyczną większość." Ale żeby to zrobić - trzeba przede wszystkim szanować własnych ludzi. I własnych sprzymierzeńców. Inaczej guzik z tego będzie.


    2. I refleksja druga: nad upadkiem "państwa polskiego", w którym komunistyczny szpicel wytacza proces KARNY dziennikarzowi, za to że poważył się zdemaskować jego plugawą przeszłość i powiązania służbowe.

    Cyt. "Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Woli rozpoczął się proces karny, jaki Tomasz Turowski wytoczył dziennikarzowi Cezaremu Gmyzowi po artykułach z 2010 i 2011 r., publikowanych w „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” o przeszłości szpiega komunistycznego wywiadu."

    Do sądu "nielegał" Orsom wchodzi jak zawsze triumfalnie, w towarzystwie przynajmniej dwóch (ciekawe czy uzbrojonych?) ochroniarzy, choć tym razem bez dreptającego przed nim mec. Kruszyńskiego, bo to przecież ON OSKARŻA!

    klik
    klik

    Często obrazy mówią więcej niż słowa. Proszę zatem popatrzeć:

    klik
    klik
    klik
    klik

    PROGRAM "BLIŻEJ" SPRZED ROKU.

    I PAŃSKI WSTRZĄSAJĄCY TEKST: "BRATERSTWO WYROSŁE Z KRWI" SPRZED PONAD DWÓCH LAT

    I CO? I NIC!

    Choć właściwie - inaczej być nie mogło. Wystarczy spojrzeć ponownie na to zdjęcie:

    klik


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszula Domyślna,

      tutaj ma Pani dzisiejsze info:

      http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Tajna-instrukcja-PiS-Jak-sztabowcy-zmieniaja-wizerunek-Jaroslawa-Kaczynskiego,wid,16594822,wiadomosc.html

      podobno autor przytaczanych tutaj założeń kampanii z 2010 r. (prof. Paruch) jest na jedynce chyba w lubelskiem, ciekawe, czy Prezes Jarosław Kaczyński znów będzie manekinem w rękach ,,ekspertów prowadzących kampanię", czy może ma jakieś swoje zdanie na temat polityki i strategii wyborczej? bo jeśli zamierza odtwarzać linię Profesora
      Parucha...

      Ja sądzę, ze PiS może wygrać te wybory, co utwierdzi ich w przekonaniu o słuszności takich założeń i konieczności powtórzenia ich w wyborach przyszłorocznyhc, w których jednak frekwencja i inne okkolicznosci będą nieco inne.

      pozdrawiam Panią

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Zachowanie pana Kaczyńskiego wobec prof.Pawłowicz jest co najmniej niemądrym aktem nielojalności. Nie pierwszym w wykonaniu polityka, który przez siedem lat nie dostrzegł nieskuteczności swoich działań i nieadekwatności języka.

      III RP jest państwem zbudowanym dla takich jak Turowski. Dlaczego więc były esbek miałby nie czuć się triumfatorem?

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Wojciech Miara

      Serdecznie dziękuję, Panie Wojtku, muszę przyznać, że czytając wypowiedzi nowego "wizażysty" PiS (który jest też zdaje się "w sztabie" Glińskiego) momentami głośno chichotałam, np. tutaj:

      "Bezwzględnie unikać sztampowych wystąpień na mównicy przed tysiącami ubranych na czarno swoich zwolenników", za to przedstawiać prezesa "wplątanego w tłum ludzi ubranych na kolorowo, rozdającego tulipany 'Maria Kaczyńska' z hasłem, że moja bratowa na pewno by sobie tego życzyła. Warto rozważyć wylansowanie ubioru w głębokiej czerni, ale bez krawata, zwłaszcza wśród kolorowych młodych ludzi".

      Bo oczami wyobraźni ujrzałam Prezesa (wplątanego w tłum kolorowych, młodych ludzi), rozdającego tulipany przypadkowym przechodniom na Krakowskim Przedmieściu i natychmiast mi się skojarzyło ze znaną przedwojenną piosenką, ale nie powiem jaką, bo potem będzie, że przez blog pana Ściosa PiS przegrał kolejne wybory! :))

      Pomyślałam też, że pan Paruch musiał podkradać siostrze i czytać z upodobaniem (tak jak ja), książki Małgorzaty Musierowicz. W "Brulionie Bebe B." jest mnóstwo identycznych rzeczy, tylko zamiast tulipanów dziewczyny rozdają przechodniom żółte jabłuszka. Są też piękne hasła, np.: "Mniej bombków, więcej gołąbków", "Mniej złości, więcej radości", "Mniej karabinów, więcej witaminów!", itp.

      Natomiast chwilami, niestety, niestety, drętwiałam ze zgrozy:

      "W kampanii prezydenckiej dla wyborców musi być jasne, w jakim stanie emocjonalnym znajduje się J. Kaczyński - czy szuka winnych katastrofy, czy nie kryje w sobie negatywnych emocji[]"

      A już szczególnie tutaj:

      [Kaczyński] "powinien zrezygnować ze stawiania diagnoz obecnej sytuacji w Polsce. Nie jest ważne, że prezes ma rację, ale wprowadza do obiegu informację, że jest zadufany w sobie, wszystkowiedzący i przemądrzały. Wyborcy boją się polityków zbyt inteligentnych z wielu różnych powodów, które nie są istotne, ale tworzą negatywny wynik wyborczy".

      I wydaje mi się, że pojęłam zamysły "sztabu" wobec Prezesa. ONI CHCĄ Z NIEGO ZROBIĆ DRUGIEGO TUSKA (!!!)

      Jednocześnie pomyślałam: czy ci straszni ludzie po rozmaitych politologiach / socjologiach pozwolą jeszcze kiedyś Jarosławowi Kaczyńskiemu być po prostu sobą?

      WTEDY ZDECYDOWANIE WYPADA NAJLEPIEJ!!!

      Pozdrawiam serdecznie


      Usuń
    4. PS. A w ogóle to najważniejsze, żeby pani Karina (nowa stylistka Prezesa, znana m.in. z pracy przy You Can Dance) była zadowolona i wstawiła na FB wspólne zdjęcie z JK.

      http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/458013,odpowiada-za-nowy-image-kaczynskiego-prezesa-pis.html

      http://www.lifestyle.newseria.pl/newsy/stylistka_karina_kosson_o,p1879305888

      Usuń
    5. http://vod.gazetapolska.pl/7054-jaroslaw-kaczynski-nokautuje-tvn

      Ojejej! Chyba ktoś tam się w porę zreflektował!
      Prezes zaczyna być sobą i od razu zamyka paszczęki
      napastliwych funkcjonariuszek z TVN!

      Mówiłam, że najlepszy jest wtedy kiedy jest sobą, kiedy atakuje,
      a nie wdzięczy się na sweet-fociach! Nawet z panią Kariną.

      Usuń
    6. "natychmiast mi się skojarzyło ze znaną przedwojenną piosenką, ale nie powiem jaką"

      Myślę, że pomyślała Pani o tangu "To ostatnia niedziela" muz. Jerzy Petersburski, tekst Zenon Friedwald z 1935.
      Piosenka zrobiła prawdziwą furorę przed wojną, ogromnie popularna była też w Związku Sowieckim i do dziś jest bardzo znana w Rosji. W PRL-u dokładano jej specyficzną, wredną i nienależną symbolikę. Często wykorzystywano ją w filmach ukazujących ostatnie chwile II Rzeczypospolitej, kreując negatywne skojarzenia z ówczesną niepodległą Polską. Tak było w "Kronice wypadków miłosnych" Wajdy.
      W 2011 roku utwór wykonał w rosyjskim „Raspoutine” Gerardem Depardieu (w rzeczywistości historyczny Rasputin dawno nie żył, gdy Petersburski pisał ten przebój, więc nie mógł śpewać tej piosenki).
      Po rosyjsku utwór zatytułowano "Spaleni słońcem". Takiż tytuł nosi film nadwornego reżysera kremlowskich władców Nikity Michałkowa z 1994 r., a w czołówce brzmi rosyjska wersja przeboju.
      Osobiście wolę inny przedwojenny przebój: "Pierwszy znak, gdy serce drgnie,
      ledwo drgnie, a już się wie..." śpiewała niezapomniana Hanka Ordonówna. Oby coś drgnęło i w Panu Kaczyńskim i w naszych rodakach.

      Pozdrawiam Panią, Pana Aleksandra i Komentujących.

      Usuń
    7. PUDŁO! Panie Krzysztofie! :)))

      Pomyślałam o zupełnie innej piosence, znacznie mniej lirycznej. :)

      Względem HO mam uczucia mieszane. Niektóre jej piosenki lubię (zwłaszcza "Uliczkę w Barcelonie"), ale piskliwy sopran śpiewaczki dosłownie wwierca mi się w mózg i nie jestem w stanie go słuchać.

      Natomiast "Ostatnią niedzielę" lubię bardzo. I nie wiedziałam o jej zawłaszczeniu przez "spalonego słońcem" pieszczocha każdej władzy, Nikitę Michałkowa.

      Pozdrawiam serdecznie


      Usuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. Autor i Komentatorzy

    Wygląda na to, że w ramach „podpuchy” o dobrze funkcjonującej demokracji, PiS może nawet wygra(?) z PO wybory do PE kilkuprocentową przewagą, bo i nikogo to za bardzo nie zaboli, i niczego nie zmieni.

    Ale następny rok będzie już przebudzeniem z ręką w wiadomym naczyniu.

    Dlatego takim jak ja, zwykłym żuczkom, pozostaje nie tyle emocjonować się sukcesami, bądź porażkami „naszych” przedstawicieli, ile po prostu poważnie pomyśleć o przetrwaniu, ochronie swych rodzin i o tym, by nie trafić przypadkiem do pudła. Jeśli bowiem w grudniu Putin był „przyjaciel”, w kwietniu jest „bandyta”, to skąd wiadomo, czy w październiku nie będzie znowu „nasz brat” - jak słusznie zauważył mój znajomy – i za nieopatrzne i nie w tym miejscu wypowiedziane słowa nie będą wsadzali na 48 (na początek)?

    Ubecy, konfidenci i komuniści mają się świetnie od góry w dół, „piastują”, udzielają wywiadów, pouczają, brylują – już sam ten fakt jest dowodem, że nie myli się Autor uznając pojęcie „postkomunizm” za nieprawdziwe i fałszujące rzeczywistość. Bandycka istota komunizmu pozostała nienaruszona.

    „Naród polski”, który na tę rzeczywistość się godzi, okazuje się terminem historycznym, można go odnieść do, może, 30% populacji. Gdyby było inaczej, to cztery lata temu, po Smoleńsku, mielibyśmy polski Majdan. Jeśli zatem nie zadziała jakiś nieprzewidziany czynnik zewnętrzny – nie wiem co by to mogło być, Opatrzność, Błękitna Armia tym razem z USA, patriotyczny spisek w wojsku i służbach, czy może coś innego a równie fantastycznego – czeka nas finis Poloniae lub, w najlepszym wypadku, „długi marsz” przez kilka pokoleń, o którym pisze Aleksander Ścios.

    Doskonałą, sprawdzoną bronią w walce z tyranią jest humor, tym wartościowszą, gdy walka ta ma trwać długo. Dlatego polecam satyrę po ukraińsku – tam przynajmniej ludzie nie boją się własnego cienia.

    Как Козаки письмо российскому пахану писали :))

    https://www.youtube.com/watch?v=_zMEO6IiokU

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. viva cristo rey,

      Wbrew temu, co mówi nam opozycja, nie żyjemy w wolnym państwie, zatem Pańskie obawy są jak najbardziej uzasadnione. Reakcje, o których Pan wspomina, już mają miejsce, o czym świadczy wczorajsze doniesienie:
      "Policjanci weszli do mieszkania mężczyzny, który na lokalnym portalu skrytykował przyjazd rosyjskich motocyklistów do Braniewa i prowadzenie śledztwa smoleńskiego."

      http://niezalezna.pl/55078-skrytykowal-w-internecie-rosje-za-krym-i-smolensk-weszla-do-niego-polska-policja

      Ponieważ ta sama policja ochrania pomniki sowieckich bandytów, nie możemy mówić o wolnym i suwerennym państwie. To nie są incydenty lecz właściwa dla tego państwa norma. Identyczne relacje istniały przecież w czasach komuny i trzeba mocno zaciskać oczy, by nie dostrzegać tej prawdy.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  33. Trwa zbieranie podpisów pod petycją opublikowaną na stronie Białego Domu w sprawie uznania Federacji Rosyjskiej za sponsora terroryzmu.

    Pod petycją podpisało się dotychczas (stan na 7 maja) 40.239 osób. Do 23 maja powinno być 100.000 podpisów, aby administracja prezydenta USA Baracka Obamy była zobowiązana do jej rozpatrzenia (potrzebnych jest jeszcze 59.778 głosów poparcia).

    Petycję można podpisać TU:

    https://petitions.whitehouse.gov/petition/designate-russia-state-sponsor-terrorism/XMjbTltM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obibok na własny koszt

      Próbowałem podpisać przedwczoraj, czekałem na zwrotnego maila i nie mogę się coś doczekać. Być może popełniłem gdzieś błąd, być może coś innego stanęło na przeszkodzie.

      Spróbuję raz jeszcze.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Jest ok., znalazłem w spamie:))

      Usuń
    3. Obibok na własny koszt,

      Informowałem o tej petycji w dniu, w którym się pojawiła i przyznam, że jestem zaskoczony tak mizernym poparciem.

      Usuń
  34. Podpisalem bez trudnosci. Musialem tylko podac ZIP in USA.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. Panie Aleksandrze,

    Putin gra na niemieckich obciążeniach historycznych.

    Zachowanie Putina od ataków na Gruzję w 2008 roku, a szczególnie ostatnio przy aneksji Krymu jest analogiczna do zachowań Hitlera. Olimpiada 1936 i 2014 mają wiele analogii.

    Hitler zarzucił Traktatowi Wersalskiemu niesprawiedliwość wobec Niemiec. Putin twierdzi, że rozpad ZSRR było największą niesprawiedliwością dwudziestego wieku. Z założenia jest tu pełna analogia.

    Hitler przy aneksji Sudetów „musiał” bronić niemieckojęzycznej grupy narodowościowej przed niesprawiedliwością. Zajęcie Czechosłowacji i Austrii odbywały się pod hasłem ochrony niemieckojęzycznych grup narodowościowych.

    Putin używa tych samych argumentów i Niemcy przyznają mu rację. Gerhard Schroeder, a za nim SPD ponadto „zieleni” oraz „Die Linke” (pochodzący od DDR-SED) w pełni popierają jego zachowania. Uważają, że Putin ma legitymację do takich zachowań, bo przecież sfer wpływów ZSRR im się należy.

    Kryje się za tym bardzo sprytne przemyślenie ideologiczne. Przecież w ten sposób okazuje się, że zachowania Hitlera i pełne poparcie (ponad 95%) dla jego NSDAP staje się w ten sposób „normalne”. Skoro Putin tak się zachowuje, to przecież w zachowaniu Niemiec w latach 1935-39 nie ma nic szczególnego. Ponadto polityka appeasement prowadzona przez Chamberlaina i dzisiejsze zachowania reszty świata wobec Putina stają się normalnością.

    W ten sprytny sposób pojęcie odpowiedzialności za drugą wojnę światową. W ten sposób cała druga wojna światowa staje się tylko holokaustem. To z punktu widzenia uwolnienia się Niemiec z odpowiedzialności jest bardzo im wygodne. To bardzo sprytna gra na resentymentach.
    Czy świat widzi to?

    OdpowiedzUsuń
  36. W ten sprytny sposób pojęcie odpowiedzialności za drugą wojnę światową się relatywizuje.

    OdpowiedzUsuń
  37. Po asyście i warcie honorowej w Braniewie i Pieniężnie żołnierzy z Ludowego Wojska Polskiego z niekomunistycznym patronatem w maju 2014 roku sytuacja w jednostkach wojskowych MSW, MON i rzekomo polskiej policji jest podobna lub taka sama jak na Ukrainie.

    Czyli taka:

    http://niezalezna.pl/55132-wrog-we-wlasnych-szeregach-kto-obroni-ukraine

    Tak jak na Ukrainie milicja i służby specjalne tak i w II PRL milicja zwana policją jak i "cywilna" służba bezpieczeństwa pod zmienioną nazwą ABW, jak i odpowiedniki WSW/WSI będą brały udział w represjonowaniu i mordowaniu patriotów jak ma to miejsce na dzisiejszej Ukrainie, gdzie milicja razem z rosyjskimi terrorystami porywa ludzi dla okupu i mordują z pobudek politycznych i kryminalnych.

    Żołnierze i oficerowie z jednostki wojskowej w Braniewie dający asystę wojskową dla ruskich najeźdźców oraz pełniąc warty honorowe pod pomnikiem bandyty i zbrodniarza ruskiego zhańbiły mundur i honor polskiego żołnierza oraz swojego patrona - im. Króla Stefana Batorego, którego nie byli i nie są godni.

    To ci rzekomo polscy żołnierze oddawali honory wojskowe ruskiemu zbrodniarzowi i katowi żołnierzy AK, NSZ.

    http://www.9bkpanc.wp.mil.pl/pl/12.html

    OdpowiedzUsuń
  38. Autor i Komentatorzy

    Oto "nasi" opozycjoniści cali skoncentrowani na wyborach do PE. A tymczasem tamci nie zasypiają gruszek w popiele.

    "Pan Zbigniew"; "legenda Solidarności"; "szanowny gość" - tak o Zbigniewie Bujaku piszą Ukraińcy, którym ówże opowiada w Charkowie dyrdymały o "polskiej transformacji", "okrągłym stole", "demokracji", „walce z korupcją”, "reformach resortów siłowych" itepe. Gdyby nie obawa przed protekcjonalnością, chciałoby się rzec: biedni Ukraińcy, sprzedają wam tę samą lewacką bajeczkę o Europie, która sprzedawali nam.

    http://maidanua.org/2014/05/andrij-mezherytskyj-polska-solidarnist-ta-ukrajinskyj-evromajdan-istorychni-paraleli/

    http://maidanua.org/2014/05/zbyhnev-buyak-polsha-budet-svobodnoj-tolko-esly-budet-svobodnoj-ukrayna/

    Parlament europejski to, pomimo całej biurokratyczno-socjalistycznej nadbudowy, polityka międzynarodowa, jak mi się zdaje. Czy ci, którzy się tam wybierają z ramienia „naszej” partii nie powinni przypadkiem ćwiczyć swych umiejętności w ogniu, właśnie tam, gdzie Europa teraz broczy i walczy o przetrwanie w starciu z azjatycką dziczą? Czy nie powinni już teraz budować nowych, partnerskich, szczerych, a nie opartych na banialukach, relacji z naszym sąsiadem?

    Czy nie ma w PiS-ie ludzi, którzy byliby w stanie dostrzec ważność takiego działania?

    Słabo to wygląda, słabiutko.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. viva cristo rey,

      Od europosłów PiS oczekiwałbym, że będą informowali przedstawicieli państw unijnych o prawdziwym obliczu reżimu Komorowskiego i Tuska. Ponieważ zdaję sobie sprawę, że jest to oczekiwanie próżne, wykazuję raczej umiarkowane zainteresowanie procesem wyborczym. Nie są to wybory najważniejsze dla Polski - choć z pewnością ważne dla tych, którzy liczą na brukselskie apanaże.

      Pozdrawiam Pana

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  39. Nie wiem co to się dzieje, ale listonosz rozdaje ulotki z Twojego Ruchu wraz z pocztą, z gębą Palikota i Kwacha. Że też takiemu człowiekowi nie wstyd. Pewnie to akcja ogólnopolska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CZy to wogóle jest legalne, że urzędnik Poczty Polskiej na służbie agituje w wyborach?

      Usuń
  40. ALEKSANDER ŚCIOS

    Panie Aleksandrze,

    Poseł Richard Henry Czarnecki - jeden z najgorszych i najmniej godnych zaufania posłów PiS - postanowił się uwiarygodnić! Żeby było śmieszniej: kosztem premiera Węgier, Wiktora Orbana, - jednego z nielicznych prawdziwych polityków w spsiałej Europie. Dbającego przede wszystkim o własny naród, także ten pozostający poza granicami Węgier. W przeciwieństwie do Polski, która rodaków w Kazachstanie, na Ukrainie, Litwie, w Białorusi, zresztą wszędzie na świecie, - potraktowała po macoszemu (jak typowa kolonia komunistyczna) - pozostawiając ich na łasce losu i pozwalając na ich traktowanie w innych państwach, jak obywateli II/III kategorii.

    Czarnecki ośmiela się pouczać premiera Orbana (a Niezależna.pl daje to jako "top news"), zarzucając mu, że domagając się autonomii i podwójnego obywatelstwa dla 200 000 Węgrów z tzw. Ukrainy Zakarpackiej (choć bynajmniej nie kwestionując terytorialnej integralności Ukrainy i nie zamierzając przyłączyć Zakarpacia do Węgier) - jest płatnym (?!) sprzymierzeńcem Putina (!!!)


    Cyt.

    To, co Orban dziś wyrabia jest niewątpliwie elementem uwiarygodniania Rosji. Jest to rzecz dla nas jako regionu i Polski niedobra. Rosja znalazła czy kupiła adwokata. Jest to rzecz niesympatyczna. Można powiedzieć, że jest to próba jakiegoś balansowania między Unią Europejską, która atakuje Orbana, ale to jeszcze nie oznacza, żeby się chwytać rosyjskiej brzytwy. Patrząc na to w długim dystansie to poważny błąd. Źle się stało. Orban w ten sposób będzie coraz bardziej izolował Węgry w Europie. On popełnia błąd - podsumowuje Czarnecki.

    http://niezalezna.pl/55154-ryszard-czarnecki-o-orbanie-uwiarygadnia-rosje-robi-powazny-blad

    ============

    Moim zdaniem zachowanie i słowa posła Czarneckiego są czymś absolutnie skandalicznym! Powinien za to zostać bezwzględnie i surowo ukarany przez władze PiS!

    To oburzające, że człowiek o horyzontach "martwej mrówki", reprezentuje opozycję w Parlamencie Europejskim!


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  41. Pani Urszulo,

    W tej kwestii byłbym bardziej ostrożny i choć podzielam Pani opinię o pośle Czarneckim, wiele działań Orbana oceniam krytycznie. Szczególnie z naszej, polskiej perspektywy.
    Z pewnością jest to polityk, który dba o interesy Węgrów, jednak stawianie go za wzór Polakom uważam za poważne nieporozumienie. Głównie z powodu zasadniczych różnic w relacjach węgiersko-rosyjskich, które w żadnym stopniu nie przypominają naszych realiów, a są decydujące w kształtowaniu polityki zagranicznej.
    Śmieszy mnie dzisiejsze "potępianie" Orbana, przez ludzi i środowiska, które do niedawna zachwycały się wzorcami węgierskimi i upatrywały w tym człowieku wielkiego przyjaciela Polaków. Myślę bowiem, że Orban jest w takim samym stopniu przyjacielem Polaków, w jakim "przyjaźni" się z Czechami czy Bułgarami.
    Warto jednak dostrzec, że reprezentuje on nieznany w Polsce model polityka: bardzo konsekwentnego, odważnego i mocno skoncentrowanego na sprawach własnego kraju. Dlatego też wiele z decyzji Orbana może wydawać się niezrozumiałe, szczególnie dla ludzi chwiejnych i słabych.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulo, Aleksandrze,

      W wolnej chwili porównajcie dwa stanowiska.

      Pierwsze to stanowisko p Ryszarda Czarneckiego:

      http://niezalezna.pl/55154-ryszard-czarnecki-o-orbanie-uwiarygadnia-rosje-robi-powazny-blad

      Miło brzmiące każdemu kto życzy państwu płk Putina jak najgorzej.

      I drugie, Grzegorza Górnego:

      http://wpolityce.pl/swiat/195498-grzegorz-gorny-dla-wpolitycepl-czy-viktor-orban-popiera-rozpad-ukrainy-oddzielmy-fakty-od-manipulacji

      W radiu Wnet jest jeszcze audycja w której p Szymański potwierdza słowa p Górnego:

      http://www.radiownet.pl/publikacje/poranek-14-maja-2014


      Okazuje się że pan poseł Czarnecki, zdaje się prominentna postać mająca doradzać PiS w/s międzynarodowych zwyczajnie spopularyzował przekaz TVN, przekaz który znów pozwolił p Tuskowi przedstawić się jako postać jakoś specjalnie wyczulona na prorosyjskie zachowania.
      Kilka pieczeni na jednym ogniu - wszak początkiem jest uwiarygadnianie tvn-owskiego, jak wykazał Górny i Szymański - kłamliwego przekazu.

      Pana posła Czarneckiego mam w swej szczególnie dobrej pamięci - ktoś przeciez musiał doradzać PiS by w sytuacji skrajnie trudnej dla płk Putina i jego nadwiślańskich akolitów:

      1. Udzielić demonstracyjnego poparcia ludziom którzy fundują nam :"rok Rosji w Polsce"

      2. Spacyfikować niestety nieliczne głosy w kierownictwie PiS powiadające że lepszego czasu niż ten po strzałach na Majdanie i powszechnym oburzeniu światowej opinii publicznej dla sprawy wyjąsnienia tragedii 10.04 może już nie być.

      Pozdrawiam,

      MM

      Usuń
    2. Mariuszu,

      Zgoda w obu punktach!

      Ad 1. W najczarniejszych snach nie pomyślałabym, że ktoś z kierownictwa PiS może traktować na tyle poważnie posła Czarneckiego, (dla mnie postać równie operetkową jak platformiany Jan-Vincent R.), żeby kierować się jego wskazówkami w polityce zagranicznej.

      Niezależna.pl i GP(C) chyba muszą. Jeżeli wierzyć Wikipedii: "[Ryszard Czarnecki] w 2011 objął funkcję przewodniczącego Rady Nadzorczej spółki Forum wydającej dziennik „Gazeta Polska Codziennie”."

      Ad 2. Oczywiście! Samą (odbijaną) Ukrainę "wolny świat" trawi z wielkim trudem. Ukrainy wraz z Polską, która twardo przypomina na Majdanie, o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 w Smoleńsku z Prezydentem Polski, polską elitą oraz dowódcami wszystkich polskich wojsk już by chyba nie strawili!

      Chociaż kiedy czytam informację, że apanaże w największej prywatnej firmie gazowej na Ukrainie, należącej do najbliższego współpracownika Janukowycza pobierają, rąsia w rąsię: Aleksander Kwaśniewski i syn wiceprezydenta USA Joe Bidena, zaczynam myśleć że ten świat jednak oszalał!

      http://niezalezna.pl/55181-kwasniewski-i-jego-interesy-tym-razem-z-ludzmi-wiktora-janukowycza

      http://telewizjarepublika.pl/kwasniewski-pracuje-u-znajomego-janukowycza,6859.html

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  42. Panie Aleksandrze!

    A ja dalej upieram się przy Orbanie, choć nigdy nie postawiłabym go za wzór do naśladowania dla polskich polityków, z tej prostej przyczyny, że u nas takich polityków nie ma! I dopóki nie zaanektuje Zakarpacia - zdania nie zmienię!

    Jeszcze 8 lat temu Węgry pod premierem G. były na najlepszej drodze do całkowitego upodobnienia się do III RP, w końcu doświadczenia historyczne z okresu panowania sowietów mamy wspólne, tak jak wspólny był nasz i węgierski rok 1956.

    Swoją drogą, czy nie wydaje się Panu szczytem hipokryzji milczenie "naszych" polityków, choćby w sprawie Francji, która dostarcza okręty wojenne Putinowi (także w sprawie Niemiec, Austrii, Niderlandów itd.), a czepianie się wraz z Uniją Europejską wybijającego się (wraz z narodem) na niepodległość premiera Węgier?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  43. PS. W polityce "przyjaźnie" są według mnie sprawą drugorzędną. Istnieje najwyżej współpraca we wspólnym interesie narodowym.

    Doskonale rozumiał to Piłsudski, kiedy - mimo całej przychylności dla niepodległościowych dążeń Ukrainy - wycofywał się z Kijowa (mówiąc wprawdzie atamanowi Petlurze: "ja was, panowie, bardzo przepraszam", ale w myślach kto wie, czy nie dodając: skoro nie potrafiliście się zorganizować, ja za was walczyć nie będę, bo dla mnie liczy się przede wszystkim Polska!).

    Podobnie nie dał się wciągnąć w restytucję caratu, za co był potępiany przez całą Europę, ale dzięki temu odrodziła się II RP. Piszę naturalnie tylko hasłowo, ale wiele na ten temat czytałam i zawsze byłam po stronie Marszałka!

    A z dwudziestolecia międzywojennego czerpiemy dotąd! Gdyby nie ono...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń



  44. Za wP/SE

    "Nazywa się Władysław Teofil Bartoszewski, ma 59 lat, jest synem ministra Władysława Bartoszewskiego seniora (91 lat) i od ubiegłego czwartku pełni stanowisko wiceprezesa państwowej spółki Exatel. Z pensją ok. 25-30 tys. zł.

    KLIK

    Jego nowe miejsce pracy, firma Exatel, jest operatorem telekomunikacyjnym i zajmuje się transmisją danych m.in. dla polskich służb specjalnych, armii, Ministerstwa Obrony Narodowej, a także dla największych polskich firm. Blisko 100-procentowym udziałowcem Exatela jest Polska Grupa Energetyczna, kontrolowana przez Skarb Państwa.

    Bartoszewski junior jest z wykształcenia historykiem, był wykładowcą na Oxfordzie, wcześniej pracował m.in. w Credit Suisse i w PGE Domu Maklerskim."

    http://wpolityce.pl/polityka/195482-wladyslaw-bartoszewski-junior-w-panstwowej-spolce-co-robi-za-25-tys-zl-miesiecznie

    = = = =

    Pan sporo pisał o EXATELU.
    To taka więcej "służbowa" spółka, prawda?
    Sprawę upiornego dziadunia i jego progenitury mamy więc chyba wyjaśnioną?

    Pozdrawiam serdecznie

    http://bezdekretu.blogspot.com/2009/07/nietykalny-3.html
    http://bezdekretu.blogspot.com/2011/07/bezpieczenstwo-na-sprzedaz-1.html
    http://bezdekretu.blogspot.com/2011/07/bezpieczenstwo-na-sprzedaz-2_20.html
    http://bezdekretu.blogspot.com/2013/07/czy-czeka-nas-powtorka-z-rosyjskich.html

    OdpowiedzUsuń
  45. Aleksander Ścios@SciosBezdekretu

    W 230 str.umorzeniu śledztwa w/s zamachu na JPII- http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/umorzenie-tzw.-sledztwa-papieskiego … -zadziwia wiele rzeczy,a szczególnie brak wzmianki o T.Turowskim.


    https://twitter.com/SciosBezdekretu/status/466524739335225344

    = = = =

    Panie Aleksandrze!

    Jeżeli Pan przeczytał całe 230-str. Postanowienie o umorzeniu tzw. śledztwa papieskiego przez IPN i tam RZECZYWIŚCIE nie ma nawet wzmianki o oberszpiclu Turowskim, to - mimo "posmoleńskiego" upadku tej instytucji - jest to i tak prawdziwy szok!!!

    Napisał Pan, że jeszcze inne rzeczy tam zadziwiają. Czy mógłby Pan parę dorzucić? Choć, Bogiem a prawdą, ta jedna wystarczy do wyrobienia sobie opinii zarówno o IPN-owskim śledztwie, jak i o jego umorzeniu!

    http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/umorzenie-tzw.-sledztwa-papieskiego

    OdpowiedzUsuń
  46. Pani Urszulo,

    Umorzenie było już zapowiadane w 2011 roku i miało nastąpić po beatyfikacji Jana Pawła II. Pisałem o tym w jednym z tekstów z marca 2011.
    Już pod koniec 2010 r. prokurator Ewa Koj z katowickiego IPN-u oświadczyła, że z dotychczasowego przebiegu śledztwa wynika, że nie było tzw. polskiego śladu w sprawie zamachu:
    „Mówię to na podstawie tego, co udało nam się znaleźć w archiwach w zbiorze zastrzeżonym, związanym z wywiadem wojskowym i z wywiadem cywilnym. Tam nie ma żadnych śladów, które by wskazywały, że wywiad polski był w jakiś sposób zaangażowany w zamach. Niewątpliwie służby specjalne innych krajów korzystały z materiałów informacyjnych o Janie Pawle II, które zbierały nasze służby, ale nic nie wskazuje, że nasze służby wiedziały o planowanym zamachu na życie papieża” - powiedziała wówczas Koj.
    Jeśli prokurator IPN mówi o formacjach esbeckich PRL "nasze służby" - nie oczekiwałem innego rozstrzygnięcia.
    Śledztwo trwało od kwietnia 2006 roku i od początku spotykało się ze szczególnym zainteresowaniem niektórych środowisk. Partia komunistyczna (tzw.SLD) mówiła o marnotrawieniu publicznych pieniędzy, a wiceprzewodniczący klubu PO Grzegorz Dolniak twierdził, że IPN w ogóle nie powinien zajmować się zamachem na Papieża, ponieważ „sprawa nie dotyczy terytorium Rzeczypospolitej”.
    Najwyraźniej nie udało się wówczas umorzyć dochodzenia, więc zrobiono to dopiero po kanonizacji.

    Przeczytałem tekst postanowienia o umorzeniu i po tej lekturze narzucają się dwie podstawowe refleksje.
    O pierwszej wspomniałem na tt, bo okazuje się, że IPN nie przesłuchał nawet Tomasza Turowskiego, choć ten przebywał w maju 1981 w Rzymie. Mówił o tym wyraźnie Piotr Jegliński.
    Druga rzecz, to zeznania esbeków. Ci ludzie, poza powoływaniem się na standardową amnezję nie powiedzieli nic znaczącego. Treść ich zeznań dowodzi, że nie byli specjalnie naciskani przez śledczych i mówili tylko to, co chcieli powiedzieć. Kuriozalne np. są zeznania trzech esbeków: Adama Pietruszki, Zenona Chmielewskiego i Jana Zacherowskiego, którzy byli na Placu św. Piotra podczas mszy intronizacyjnej 22 października 1978.
    Wszyscy stwierdzili, że pojechali tam w formie "nagrody za dobrą pracę" i nie wykonywali żadnych zadań operacyjnych. Ot, taka wycieczka do Rzymu. IPN się tym zadowolił, bo nie ma w tekście informacji, by podważano treść tych zeznań.
    W uzasadnieniu nie ma też odpowiedzi na bardzo ważne pytanie: kto z esbeków przebywał na placu w dniu 13 maja 1981r.? Ludzie z rezydentury watykańskiej zeznawali, że tego dnia nie byli na audiencji, a o zamachu dowiedzieli się z mediów. Podczas śledztwa nie przesłuchano również (a przynajmniej nie ma o tym wzmianki) żadnego z polskich księży i hierarchów pracujących w Watykanie.
    Czytając uzasadnienie odnosi się wrażenie, że prokuratorzy poświęcili mnóstwo czasu ustaleniom dotyczącym pracy służb bułgarskich, niemieckich, włoskich czy amerykańskich i w bardzo niewielkim stopniu interesowali się zadaniami służb PRL. Tzw. wątek bułgarski jest głównym tematem, który interesował IPN.
    Konkluzja uzasadnienie jest zatem następująca:
    "Podsumowując uznać należy, że niniejsze śledztwo doprowadziło do ustalenia, iż
    zamach na Papieża Jana Pawła II, był przedsięwzięciem zrealizowanym przez związek
    przestępczy o charakterze zbrojnym, w którego skład wchodzili funkcjonariusze LRB, a także
    że w celu uzyskania we Włoszech, wyroku uniewinniającego obywateli bułgarskich, funkcjonariusze służb specjalnych NRD, LRB i ZSRR zawiązali inny związek przestępczy, którego działania miały na celu wpływanie na włoskie organy sądowe i Mehmeta Ali Agcę.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  47. A więc dalej trzymamy się bułgarskiego tropu sprzed 35 lat, na krok się od niego nie oddalamy, a "naszych służb" (cytując prokurator Ewę Koj) - nie tykamy w ogóle. Ani tych w mundurach, ani tych w sutannach. To naprawdę bardzo smutne.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń