Przed prawem
stoi strażnik. Do strażnika zgłasza się człowiek ze wsi i prosi o pozwolenie
wejścia do prawa. Ale strażnik powiada, że na razie nie może mu pozwolić na
wejście. Człowiek zastanawia się, a potem pyta, czy wobec tego będzie mu wolno
wejść później.
- To możliwe - mówi strażnik - ale teraz nie.
Ponieważ
brama do prawa stoi otworem, jak zawsze, a strażnik ustępuje na bok, człowiek
pochyla się, aby zajrzeć przez bramę do środka. Gdy strażnik to spostrzega,
śmieje się i mówi:
- Jeśli cię
to tak nęci, spróbuj wobec tego wejść pomimo mego zakazu. Lecz zapamiętaj
sobie: jestem potężny. A jestem tylko najniższym strażnikiem. Lecz przed każdą
salą znajdują się strażnicy coraz potężniejsi. I nawet ja nie mogę już znieść
widoku trzeciego strażnika.
Człowiek ze
wsi nie spodziewał się takich trudności; prawo powinno być przecież dostępne
dla wszystkich i zawsze, myśli sobie, lecz gdy dokładniej ogląda teraz
strażnika w kożuchu, gdy widzi jego wielki szpiczasty nos i jego długą, rzadką,
czarną tatarską brodę, postanawia jednak raczej zaczekać, aż otrzyma pozwolenie
na wejście. Strażnik podaje mu stołek i pozwala mu usiąść z boku przed bramą.
Siedzi tam dniami i latami.
Podejmuje
wiele prób, aby wpuszczono go do środka, i zamęcza strażnika prośbami. Strażnik
poddaje go często małym przesłuchaniom, wypytuje o jego ojczyznę i o wiele
innych spraw, ale są to pytania obojętne, takie, jakie stawiają wielcy panowie,
a na koniec wciąż mu powtarza, że jeszcze nie może go wpuścić.
Człowiek,
który dobrze zaopatrzył się na tę podróż, oddaje wszystko, nawet to, co
najkosztowniejsze, aby przekupić strażnika. Ten przyjmuje wprawdzie wszystko,
lecz mówi przy tym:
- Biorę to
tylko dlatego, abyś był spokojny, żeś nie zaniedbał niczego.
W ciągu długich lat człowiek obserwuje strażnika prawie bez przerwy.
Zapomina o innych strażnikach i ten pierwszy wydaje mu się jedyną przeszkodą do
wejścia do prawa. Przez pierwsze lata przeklina swój nieszczęśliwy los
brutalnie i głośno, Później, gdy się już postarzał, mruczy tylko coś do siebie.
Dziecinnieje, a ponieważ dzięki długoletniej obserwacji strażnika poznał nawet
pchły na kołnierzu jego kożucha, prosi więc także pchły, aby mu przyszły z
pomocą i zmieniły humor strażnika. Wreszcie wzrok jego słabnie i nie wie już,
czy to wokół niego robi się ciemno, czy też oczy go oszukują. Ale dobrze widzi
teraz w ciemności blask, który bez przerwy bije z bramy prawa. Niewiele mu już
teraz życia pozostało. Przed śmiercią wszystkie doświadczenia całego tego czasu
zlewają się w jego głowie w jedno pytanie, którego dotychczas nie postawił
jeszcze strażnikowi. Przyzywa go, gdyż nie może już wyprostować swego
zesztywniałego ciała. Strażnik musi się pochylić ku niemu bardzo głęboko,
ponieważ różnica ich wzrostu zmieniła się bardzo na niekorzyść człowieka.
- Cóż
jeszcze teraz chcesz wiedzieć? - zapytuje strażnik. - Jesteś nienasycony.
- Wszyscy
przecież pragną prawa – powiada człowiek - jak więc to się dzieje, że przez te
wszystkie lata nikt inny poza mną nie domagał się wejścia?
Strażnik
poznaje, że nadchodzi koniec człowieka, i aby dosięgnąć jeszcze jego zanikający
słuch, krzyczy do niego:
- Tędy nie
mógł przejść nikt inny oprócz ciebie, gdyż to wejście było przeznaczone tylko
dla ciebie. Teraz odchodzę i zamykam je.
…I SPRAWIEDLIWOŚCIĄ
Apolog Kafki nie jest tekstem politycznym. Nie da
się dopasować go do spraw bieżących; spuentować nim afer, opisać działania
służb, zanalizować politycznych strategii. Ksiądz, który opowiedział tę
przypowieść Józefowi K. wyraźnie zaznaczył: „Łudzisz się co do sądu. We
wprowadzeniach do prawa jest mowa o takiej pomyłce…”.
Dlatego nie będę protestował, gdy jako pomyłkę uznają
go ci, którzy oczekiwali innego komentarza, a w jego miejsce otrzymują kawałek literatury.
Pasujący raczej do podręcznika licealisty niż politycznego blogu bezdekretu.
Przyznaję: nie znalazłem trafniejszych słów, by
powiedzieć o tym co jest. I co być może, jeśli wybierzemy złudzenia. Bo alegoria
Kafki nie kończy się „przed Prawem”. Jak twierdził Herling Grudziński, wymaga dopełnienia
o ostatnie słowa „Procesu”:
„Logika
wprawdzie jest niewzruszona, ale człowiekowi, który chce żyć, nie może się ona
oprzeć. Gdzie był sędzia, którego nigdy nie widział? Gdzie był wysoki sąd, do
którego nigdy nie doszedł? Podniósł ręce i rozwarł wszystkie palce.
Ale na
gardle jego spoczęły ręce jednego z panów, gdy drugi tymczasem wepchnął mu nóż
w serce i dwa razy w nim obrócił.
Gasnącymi
oczyma widział jeszcze K., jak panowie, blisko przed jego twarzą, policzek przy
policzku, śledzili ostateczne rozstrzygnięcie. "Jak pies!" -
powiedział do siebie: było tak, jak gdyby wstyd miał go przeżyć.”
Szanowny Panie Aleksandrze
OdpowiedzUsuń"Proces" Kafki był i będzie różnie interpretowany. Wybrał Pan do notki dwa fragmenty, które mnie osobiście najbardziej zapadły w pamięć. Apolog Księdza i zakończenie książki. I nie bardzo nawet potrafię powiedzieć dlaczego. Coż dopiero zatem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Pan wybrał te fragmenty, wplótł do wypowiedzi i obłożył tytułem, w którym brzmi adresat - tak jak w treści notki tkwi zadanie do wykonania: "Przed Prawem... i Sprawiedliwością".
Apolog Kafki można w takim kontekście odbierać jako przejaw zwątpienia (już dość, zmień się)i wskazówkę: nie czyńcie tak jak Człowiek u Bramy, bo skończycie jak Józef K.
Z bieżących wydarzeń przychodzi mi do głowy wiele takich, które Kafkę przypominają, Sytuacja nad Wisłą mocno pachnie Kafkę, trąci Orwellem.
Przyznam, że odtrąbienie sukcesu przez dziennikarzy Gazety Polskiej, którzy dopatrzyli się potytywów w decyzji sądu "wymazującej" Żakowskiego z okładki "Resortowych dzieci" to dla mnie sytuacja kafkowska. Polacy żyją pod okupacją, reżimowe sądy robią co chcą, a ludzie z Gazety Polskiej zachowuja się niczym Józef K.
Nie potrafią zrozumieć rzeczywistości. Nie chcą (nie potrafią?) napisać prawdy. To jest też, niestety, traktowanie czytelnika jak barana.
Publikację o resortowych dzieciach uważam za pożyteczną, ale sytuacja wymaga kolejnych kroków, stanowczych działań i odwagi. Tacy jak Żakowscy powinni zrozumieć, dlaczego znaleźli się na tej okładce, i że ubeccy krewni to nie jest warunek sine qua non.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowny Panie Kazefie,
OdpowiedzUsuńNie mógłbym sobie wyobrazić komentarza bardziej cennego: "nie czyńcie tak jak Człowiek u Bramy, bo skończycie jak Józef K".
Pan doskonale wie, że wielka literatura nie lęka się żadnej konfrontacji i nie uchyla przed odczytaniem nawet w najpodlejszych czasach. Dlatego nie próbuję interpretować słów praskiego mistrza. To zbyteczne. Chciałbym tylko, by zostały odczytane. Tu i teraz. I zrozumiane tak, jak chciał ich autor, gdy zabronił publikowania "Procesu".
Dlaczego zabronił - nie wiemy. Szkolni interpretatorzy każą nam wierzyć, że to tylko surrealizm i literacki moralitet. I chyba nikt nie pogodziłby się ze świadomością, że III RP dawno prześcignęła oniryczną konwencję i "świat Kafki" znalazł się na wyciągnięcie dłoni.
Może lęk przed taką świadomością sprawia, że wciąż mamy do czynienia z ludźmi, którzy smagnięcie batem przyjmują za sukces i nie znajdują powodów,by szerzej otworzyć oczy.
W tagach do tego tekstu wyraźnie wskazałem, dlaczego tekst Kafki musi zostać przypomniany.
Bardzo Panu dziękuję i serdecznie pozdrawiam
Pozostanę przy swoim zdaniu że w pewnym (zaraz o tym) zakresie trzeba wykorzystywać wszystkie dostępne możliwości. Skąd byśmy wiedzieli że przy okazji obrony Trwam czy akcji Ratujmy maluchy" są nas tak naprawdę miliony. Z, za przeproszeniem, sondaży?
OdpowiedzUsuńJa oczywiście wiem że piszesz Aleksandrze o czym innym.
Poseł Kwiatkowski usłyszy (czy może już usłyszał) o zarzutach prokuratorskich przy okazji doniesienia "spółki" PLL LOT".
Zbyt mocno zainteresował się interesem państwa polskiego i wówczas "spółka" zawiadomiła prokuraturę. Iz jego zainteresowanie dziwacznymi praktykami w polskiej firmie szkodzi tak naprawdę interesom "spółki".
Można było, być może, spokojnie przewidzieć iż tak skończy się korzystanie z PRAWA, w tym wypadku prawa parlamentarzysty.
O tym czemu jest głęboki sens zawiadamiać tzw "prokuraturę wojskową" o tym o czym ona w końcu i tak wie - gdyż jest taką inną "spółką" rzekomo ustanowioną by reprezentować interesy nasze czyli Państwa - napisze innym razem.
Jestem pewien że organa państwa Tuska i Komorowskiego, jak i obaj wymienieni, nie zawsze przypominają strażnika który jest prędzej zadowolony że ktoś czegoś tam od niego chce.
Pozdrawiam i dziękuje za ciekawy wątek.
Sam jestem ciekaw gdzie przebiega granica między tym co trzeba (i można) zrobić - a tym gdzie można, ale często nie tylko że nie trzeba, ale mówiąc językiem lidera jedynej opozycji "jest to przeciwskuteczne".
MM
Do Autora i Wszystkich
OdpowiedzUsuńA jeśli wizje Kafki były i są profetyczne? Absurd i mrok pewnej epoki gęstniał, aż musiała nastąpić jej implozja. Nie może ostać się nic, co jest ufundowane na antyludzkiej ideologii/projekcie/wariackim śnie. Nie może przetrwać kłamstwo, które neguje samo siebie, nie zwycięży nicość, która sama z siebie nie istnieje, nie może być niebyt silniejszy od bytu.
Jeśli my, Polacy, jesteśmy wymierającym szczepem, to przynajmniej spłońmy najjaśniej, na pohybel mrokowi. Wartość życia ludzi i narodów do tego się sprowadza, by chociaż na moment rozjaśnić drogę za horyzont tym, co przychodzą za chwilę. Może ktoś za 1000 lat poczyta o ludzie, który kończąc swą dziejową rolę okrył się nieśmiertelną chwałą, a nie hańbą.
9-10 kwietnia 2014, Warszawa, jak co roku będziemy tam z Przyjaciółmi.
Doskonałe kazanie ks. prof. W. Chrostowskiego sprzed paru dni.
http://www.radiomaryja.pl/informacje/ks-prof-chrostowski-wolamy-o-prawde-pelna-i-niezalgana/
Pozdrawiam serdecznie
Mariuszu,
OdpowiedzUsuńNie wiem, gdzie przebiega taka granica i nie uzurpuję sobie prawa do oceny indywidualnych, trudnych wyborów.
Zastanawiam się jedynie - czy przeszkodą przed wejściem do krainy prawa był ów strażnik, czy może Człowiek u Bramy nie miał dość odwagi, by ją przekroczyć? Wprawdzie chciał, ale czy nie powstrzymywała go świadomość, że "przed każdą salą znajdują się strażnicy coraz potężniejsi"? Bo jeśli tak myślał, wówczas wiele rzeczy staje się "przeciwskuteczne", a jeszcze więcej potrafimy sami sobie narzucić.
Pozdrawiam Cię i dziękuję za wizytę.
chodzi o to, że Człowiek U Bramy wierzy w sondaże wywieszane przez strażnika i nie ma żadnej potrzeby ryzykować, skoro w nich prowadzi. poza tym, za siedzenie pod bramą płacą fjne dotacje.
OdpowiedzUsuńAleksander Ścios .
OdpowiedzUsuń"Zastanawiam się jedynie - czy przeszkodą przed wejściem do krainy prawa był ów strażnik, czy może Człowiek u Bramy nie miał dość odwagi, by ją przekroczyć? Wprawdzie chciał, ale czy nie powstrzymywała go świadomość, że "przed każdą salą znajdują się strażnicy coraz potężniejsi"? Bo jeśli tak myślał, wówczas wiele rzeczy staje się "przeciwskuteczne", a jeszcze więcej potrafimy sami sobie narzucić. "
Panie Aleksandrze .
A ,może ...
po prostu oprócz tego Strażnika już innych strażników nie było ?!
Ten ,człowiek zniewolony w swoim strachu nawet nie podjął próby ...
próby nawet powiedzenia (zadania pytania) , chociażby tylko tyle ,
że "ja chcę tylko sprawdzić ".
Podejrzewam ,że nawet On nie myślał o podjęciu jakiejkolwiek próby .
"Podejmuje wiele prób, aby wpuszczono go do środka, i zamęcza strażnika prośbami."
OdpowiedzUsuńI na tym się tylko to skończyło .
To nie były próby .
To było tylko żałosne skamlenie .
przepraszam, ze pod tak refleksyjną publikacją to wklejam, ale chyba warto zauważyć:
OdpowiedzUsuńhttp://www.wykop.pl/ramka/1821640/polska-ustanawia-nagrode-solidarnosci-bedzie-wyzsza-niz-nagroda-nobla/
Komorowski ustanawia gigantyczną nagrodę, większą niż noblowska, z okazji,,wolnych wyborów" w 1989 r. No cóż, trzeba przyznać Panu Ściosowi, że szybko wyczuł ten trend historyczno-edukacyjny u hrabiego z Litwy
Usuńviva cristo rey,
OdpowiedzUsuńNapisał Pan bardzo ważną myśl: "Jeśli my, Polacy, jesteśmy wymierającym szczepem, to przynajmniej spłońmy najjaśniej, na pohybel mrokowi. Wartość życia ludzi i narodów do tego się sprowadza, by chociaż na moment rozjaśnić drogę za horyzont tym, co przychodzą za chwilę."
Ja się z nią zgadzam, co do zasady, ale głęboko wątpię, by Polacy byli zdolni do takiego wysiłku i ofiary. W realnej ocenie naszego potencjału, będę cały czas przywoływał wyniki wyborcze z 2010 i 2011 roku. To te fakty - nie zaś wyobrażenia o naszej wyjątkowości, muszą decydować o wizji przyszłości.
Bo jeśli nikt nie wymagał od nas "spłonięcia na stosie historii", nikt nie żądał zbrojnego zrywu i ofiary krwi, a my w warunkach pokoju, z wyborczą premedytacją oddaliśmy władzę łajdakom i tymże łajdakom nadal pozwalamy rządzić - czy wolno się łudzić minioną wielkością?
Ten system wartości, elementarną godność, o której wspomniał Pan w swoim komentarzu, trzeba wpierw odbudować. I nie "metodami demokracji" (której nie mamy i nie znamy), ale silnym, odważnym głosem prawdy, według normy najprostszej: tak i nie.
Pozdrawiam serdecznie
WiW,
OdpowiedzUsuń"A ,może ...po prostu oprócz tego Strażnika już innych strażników nie było ?" Nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, stojąc tylko przed bramą.
To truizm, ale historię tworzą ludzie odważni, czasem szaleni. Tak było również w naszych dziejach. "Stanie pod bramą" nie jest czynem heroicznym i nie prowadzi do poznania odpowiedzi na Pańskie pytanie. To raczej wyraz niewolniczej słabości, niewiary i ograniczeń.
Panie Aleksandrze .
UsuńDokładnie,po moich komentarzach ... na taką Pańską odpowiedź liczyłem .
Dokładnie o takim sensie myślałem.Dlatego też dodałem Postscriptum :
/To nie były próby .
To było tylko żałosne skamlenie ./
Bramy trzeba przekraczać .
Przynajmniej spróbować .
Jak nie sprawdzisz ,to nigdy się nie dowiesz i nawet nie zobaczysz .
Nawet bez podjęcia próby sprawdzenia .
Ten człowiek ,nie zrobił tego .
Niestety ,z tego co obserwuję PiS i m/innymi "NIezależna"
- w tej chwili tylko żałośnie skamlą .
=======================================
" historię tworzą ludzie odważni, czasem szaleni"
DOBRZE,BY BYŁO ,ABY CI LUDZIE TWORZĄCY HISTORIĘ ( odważni, czasem szaleni.), przy tworzeniu nowej historii zapomnieli by czasem o swoim EGO .
Ciesząc się z "marchewki" ,potocznie mówiąc z ochałapów
Pozdrawiam .
Wojciech Miara,
OdpowiedzUsuńŚrodowisko Belwederu od roku planuje akcję fałszowania polskiej historii. Wielokrotnie zwracałem uwagę na haniebne wypowiedzi Komorowskiego, w których zestawiał akt magdalenkowego zaprzaństwa z dziełem niepodległości 1918 roku. Nie ma praktycznie wypowiedzi, w której lokator Belwederu nie powracałby do tematu "święta wolności" 6 czerwca i nie eksponował go, nawet w najmniej odpowiednim kontekście.
Ta propagandowa ofensywa nie spotyka się niestety z żadną reakcją opozycji i "naszych" mediów. Jest całkowicie przemilczana, a być może uznawana za niegroźny wyraz megalomanii "elit" III RP. Ja zaś jestem przekonany, że jeśli nikt nie przeszkodzi Komorowskiemu w tym akcie fałszerstwa lub zareaguje (co najczęstsze dla opozycji) po fakcie, ta kampania umocni pozycję przyjaciela WSI i (w dużym stopniu) zapewni mu reelekcję.
Rok 2014 będzie wówczas "rokiem Komorowskiego i przyjaciół Kiszczaka".
Gdy jeszcze w tym samym roku lub na początku następnego, Rosjanie zwrócą Komorowskiemu wrak tupolewa, będzie to kolejnym przyczynkiem do wzmocnienia jego pozycji.
A. Ścios,
Usuńjeśli PiS nie uruchomi jakiegoś narzędzie przeciwko Komorowskiemu, to sprowadzenie wraku będzie śmiertelne dla tej partii. nawet część elektoratu prawicowego zachwieje się w przekonaniu o winie Rosjan - czy zamachu. Jeśli tak miałoby być, a sądzę, że Pan trafnie przewiduje, to Kaczyńskiemu zostało niewiele czasu.
Pozdrawiam Pana
Wojciech Miara,
UsuńNie trzeba specjalnych narzędzi. Wystarczy konsekwentnie dostrzegać osobę najważniejszą dla obecnego układu i rzeczowo opisywać jej działalność.
Aktywność ograniczona do Tuska i pomniejszych figurantów, przypomina odwagę kozy ze znanego powiedzenia.
Pozdrawiam
-
OdpowiedzUsuńAleksander Ścios @SciosBezdekretu
Od 7 lat w kręgu przyjaciół WSI przewija się to niespełnione życzenie Komorowskiego:"Macierewicz powinien zniknąć" - http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,4619057.html …
_____________________________________________________________________________
ROZWIJAM LINK (GW z 2007r)
Komorowski: Pan Macierewicz powinien zniknąć
28.10.2007 09:59
- Pan Macierewicz powinien zniknąć ze swojej instytucji - tak Bronisław Komorowski (PO) skomentował wypowiedź Antoniego Macierewicza, który stwierdził, że "nie widzi powodu, by nie łączyć funkcji posła i szefa kontrwywiadu". - Kwestia odwołania ministra Macierewicza wydaje się być kwestią oczywistą - dodał Komorowski w Radiu Zet. Podobno wezwany przed komisję ma być również Ryszard Kalisz (LiD).
- Przyjdzie nowy minister, zostaną przeprowadzone zmiany personalne i jedną z pierwszych decyzji będzie odsunięcie pana Macierewicza od wpływów na tak newralgiczny obszar państwa - mówił przyszły marszałek Sejmu...
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,4619057.html
================================================
Jedno życzenie już się spełniło. Z nawiązką (95 osób)!
... wie pan, przyjdą wybory prezydenckie, albo prezydent będzie gdzieś leciał, i to się wszystko zmieni...
RMF.FM - kwiecień, 2009
http://www.youtube.com/watch?v=86GcCrR4R_s
================================================
Trudno zatem zrozumieć, dlaczego nad przeszłością człowieka, który w 2007 roku rozpoczął służbę marszałkowską od słów „muszę zobaczyć aneks do raportu”, a trzy miesiące przed smoleńską tragedią wyraził życzenie: „chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego” – panuje trwożliwa cisza.
Aleksander Ścios "WÓDKA CZY KREW. O FUNDAMENCIE NIEPODLEGŁOŚCI"
====
Rzeczywiście, trudno to zrozumieć, Panie Aleksandrze!!!
PiS "zwiera szeregi" i walczy z Tuskiem.
Nasze Media - z Tuskiem i "resortowymi dziećmi".
Komorowskiego nikt nie niepokoi.
Nawet Niezależna.pl ograniczy się dziś do niefrasobliwego
zrelacjonowania jego skandalicznej wypowiedzi w TVN...
http://niezalezna.pl/50683-komorowski-pogadal-z-durczokiem-bylo-o-trynkiewiczu-o-ofe-byl-tez-atak-na-posla-macierewicza
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńNa szczęście dziennikarze portalu wPolityce nie podeszli do tematu z podobną beztroską. Jest i uczciwa relacja z komorowskiej nagonki na Macierewicza i komentarz Michała Karnowskiego.
http://wpolityce.pl/artykuly/71838-wsciekla-obrona-wsi-w-wykonaniu-resortowych-mediow-i-ohydny-atak-na-sp-lecha-kaczynskiego-czy-w-rozmowie-miedzy-prezydentem-i-seremetem-nie-padly-jakies-zobowiazania
http://wpolityce.pl/wydarzenia/71817-komorowski-krytykuje-seremeta-za-wygrane-procesy-antoniego-macierewicza
http://wpolityce.pl/dzienniki/jak-jest-naprawde/71824-sa-ludzie-ktorzy-mowia-ze-mamy-prezydenta-z-wsi-ze-jest-on-czlowiekiem-tych-ciemnych-sluzb-ze-reprezentuje-wplywy-moskwy-ale-to-ludzie-zli-mali-i-podli
Ten ostatni wprawdzie mocno sub rosa, ale lepszy taki, niż trwający od wielu dni na Niezależnej "szał ciał i uprzęży" z okazji sukcesu "Resortowych dzieci" - i żenujący poziom informacji, a właściwie totalny ich brak.
Aż chciałoby się napisać: LUDZIE! Przecież wyście tych 110 000 egzemplarzy jeszcze nie sprzedali. One są dopiero "na rynku". Popracujcie trochę! Choćby na pół gwizdka.
Pozdrawiam serdecznie
ODNOTOWUJĘ:
Usuń1. Prof. Krasnodębski w GPC: "Niedopuszczalne zachowanie Komorowskiego"
"Bronisław Komorowski sprawia wrażenie bardzo pasywnego polityka, który raczej stroni od obowiązków, do których obliguje go urząd prezydenta. Nie wchodzi też w konflikt z rządem – podpisał właściwie wszystkie najbardziej kontrowersyjne ustawy PO, jakie mu podsunięto. Jednocześnie, gdy jest taka potrzeba, Komorowski nie stroni od wywierania różnego typu nacisków politycznych. Ostatni wywiad, którego udzielił w TVN24, był tego przykładem. Usiłował wywrzeć w nim presję na prokuraturę, sugerując, że nie powinna ona umorzyć postępowań przeciw Antoniemu Macierewiczowi. To niedopuszczalne zachowanie, które wykracza poza kompetencje Bronisława Komorowskiego."
====
- hmm, panie profesorze. Niedopuszczalny to jest CAŁY KOMOROWSKI, a nie któryś z kolei jego - nie odbiegający przecież od sowieckiej normy - wywiad dla służbowej TV.
2. Odezwał się też poseł Kuźmiuk na naszych. blogach.pl, paru blogerów tamże - i tyle naszego! Stosunkowo najuczciwiej przedstawia sprawę portal "wPolityce". Ale dzisiaj raczej zawęża sprawę do samych WSI, o Komorowskim wspominając tylko mimochodem i w didaskaliach. Czyżby taki sobie sposób znaleźli pp. redaktorzy?
Cyt: "W Polsce trwa absurdalna debata dotycząca likwidacji WSI. Propozycja powołania komisji śledczej dot. weryfikacji Służb zyskuje coraz większy rozgłos. Logika politycznej wojny z PiSem i Antonim Macierewiczem wypacza prawdę o Wojskowych Służbach Informacyjnych. Musi wypaczać.
Gdyby prawda o WSI była powszechnie znana nikt w Polsce nie śmiałby odwoływać się do ludzi tych Służb, ich „dorobku”, ani stawać w ich obronie. Fakt, że w Polsce WSI wracają do łask, że zyskują obrońców w postaci Prezydenta RP, posłów, polityków itd., pokazuje dobitnie, że kraj pogrąża się w politycznej absurdzie i patologii. Polaków do dziś przekonuje się, że likwidacja WSI była zbrodnią na państwie i niesprawiedliwością wobec fachowych służb."
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńOd dawna czekam z utęsknieniem na rzetelny, udokumentowany artykuł któregokolwiek z naszych dziennikarzy, tłumaczący "elektoratowi", że państwo, ściślej MON, wcale nie przegrywa procesów wytaczanych mu przez skrzywdzone weryfikacją i raportem z weryfikacji kurczątka z WSI. Ono je oddaje walkowerem, żeby potem opiekun wszystkich WSI-arzy miał argumenty przeciw Macierewiczowi!
Pozdrawiam
Cyt:
OdpowiedzUsuń"Ten ostatni wprawdzie mocno sub rosa, ale lepszy taki, niż trwający od wielu dni na Niezależnej "szał ciał i uprzęży" z okazji sukcesu "Resortowych dzieci" - i żenujący poziom informacji, a właściwie totalny ich brak.
Aż chciałoby się napisać: LUDZIE! Przecież wyście tych 110 000 egzemplarzy jeszcze nie sprzedali. One są dopiero "na rynku". Popracujcie trochę! Choćby na pół gwizdka."
Moim zdaniem ta książka to krok do przodu w podnoszeniu świadomości społecznej co do fasadowości naszej demokracji.
Błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi.
Pani mnie zupełnie nie zrozumiała!
UsuńNie chodzi o książkę (niewątpliwie bardzo pożyteczną!), tylko o ponadtygodniowe świętowanie i dziennikarskie dolce far niente po jej wydaniu. Odnoszę chwilami wrażenie, że w Niezależnej przełączyli się informacyjnie i dziennikarsko na tabloidy, a sami albo wciąż "świętują" albo leczą kaca!
I właśnie (gdyby nie znała Pani włoskiego) - nic nie robią. Więc - zgodnie z Pani orzeczeniem - popełniają błąd! ;)
Pozdrawiam
Urszula Domyślna, Iwona,
OdpowiedzUsuńto wszystko to mało ważne rzeczy w porównaniu z milczeniem wokół oswiadczenia W. Sumlińskiego o nagraniach na Komorowskiego, które mają się w tym roku ukazać na procesie. Posłuchałem sobie ostatnio wypowiedzi Sumlińśkiego i jestem w szoku, że nikt nie interesuje się tymi nagraniami. Chyba zresztą linka złapałem od Pani Urszuli Domyślnej.
Czekam na ten moment, czy też ujawnią się te nagrania, czy wcześniej fiknie ich dostarczyciel.
pozdrawiam Panie
Naturalnie, Panie Wojciechu!
UsuńWypowiedź Wojciecha Sumlińskiego w Toronto z 17 grudnia ub. r. opublikowana na Rodaku, to jest prawdziwy HIT, zakopany kompletnie przez wszystkie media, które nagle ogłuchły i oślepły: i nasze i wasze i genderowe.
http://www.rodaknet.com/rp_rodakvision_2013_12_17_toronto_sumlinski_o_komorowskim.htm
Nie mam w tej chwili czasu, żeby sprawdzać, ale zapisałam jeszcze obszerną i ciekawą relację na portalu Solidarnych 2010. Poza tym zero zainteresowania!
SYMPTOMATYCZNE, PRAWDA?
http://www.solidarni2010.pl/17361-sensacyjne-materialy-video-ze-spotkania-z-wojciechem-sumlinskim-w-toronto.html
Pozdrawiam
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńTekst pod którym rozmawiamy oznaczyłem m.in. tagiem "afera marszałkowa". Nieprzypadkowo, bo ta właśnie sprawa jest dziś kluczowa do zrozumienia procesów zachodzących w III RP i dla oceny pozycji lokatora Belwederu.
Jeśli możemy odczytać dziś słowa Kafki bez literackiej otoczki surrealizmu, zawdzięczamy to w głównej mierze działalności Komorowskiego. Powiedziałbym wręcz: Polska tak właśnie wygląda, bo ten człowiek miał zostać (i został) prezydentem.
Nie trzeba czytać wskazówek Golicyna, zawartych w rozdziale poświęconym analizie zamachu na Jana Pawła II, by zrozumieć, że to jest klucz do zdarzeń przeszłych i zapowiedź wydarzeń nadchodzących. Logika tej prezydentury jest dla mnie przerażająca, dlatego z tym większym dystansem postrzegam aktywność środowisk opozycji.
Nie dostrzegła roli Komorowskiego w roku 2008, zbagatelizowała ją w roku 2010 i ten sam błąd popełnia obecnie.
Jeśli zaś chodzi o niezależność i wolność mediów, nie powinniśmy ulegać złudzeniom. Gdyby "naszym" mediom przysługiwało to miano, sprawa procesu Wojciecha Sumlińskiego, w tym "nagrań pokazujących,że prezydent Komorowski jest przestępcą" nie schodziłaby z łam gazet i ekranów tv przez wiele miesięcy. To jest bezwzględny priorytet, a ucieczka od takich działań nie znajduje najmniejszego usprawiedliwienia.
Co można więcej powiedzieć? Ci,którzy rozumieją wagę tego zaniechania, niech domyślą się reszty. Tekst "Przed Prawem..." miał być ostrzeżeniem.
Książka o "resortowych dzieciach" ma oczywiście swoją wagę i jest pozycją potrzebną. Byłaby jeszcze bardziej potrzebna, gdyby za ujawnieniem przeszłości tych ludzi, szła racjonalna refleksja.
Trzeba byłoby zadać sobie pytania: skąd bierze się tak wyjątkowa pozycja tych marnych postaci, co sprawia, że pospolite funki urastają do rangi "redaktorów", "publicystów" i medialnych "autorytetów", czy ich znaczenie wynika tylko z "uwarunkowań genetycznych" i propagandowego lansu, czy może jest wynikiem aktu fałszowania rzeczywistości, w którym współuczestniczą ci wszyscy, którzy wytworom owych "dzieci" nadają wartość dyskursywną, a ich samych obdarzają uwagą i mianem "dziennikarzy" ?
Gdyby w kontekście książki pojawił się cień takiej refleksji, moglibyśmy powiedzieć, że zrobiono dobrą robotę. W przeciwnym wypadki - bijemy pianę.
Pozdrawiam serdecznie
Kto współpracuje z agentami (szczególnie byłych WSI), ten często staje się ich ofiarą. Wojciech Sumliński w swojej książce "Z mocy bezprawia" napisał:
OdpowiedzUsuń"Wchodząc w niedopuszczalną zażyłość z byłym szefem kontrwywiadu Olkiem Lichodzkim, powinienem przewidzieć, że tak to wszystko może się skończyć."
Prezydent, jak się okazuje, nie bał się też tego rodzaju kontaktów z ludźmi służb.
Iwona,
Usuńw wypowiedziach Sumlińskiego, do których linki powyżej dała Pani Urszula Domyślna, jest jeszcze jedna ciekawa wiadomość, która dużo mówi o kontaktach Komorowskiego. prosę posłuchać do końca - gdzieś tam prejawia się info, że Komorowski w 1989 r. był namierzony, jak wizytował rosyjsjkie nieruchomości w Warsawie, a wyszedł zapewniając o rychłym przyspieszeniu kariery (swojej).
Ponieważ mam w rodzinie kogoś z gdańska, kto w 1989 r. znał (ze studiów) niektóre gwiazdy solidarności, i obserwował, że ruciła się wtedy na Gdańsk, jako centrum solidarności i generator karier politycznych, chmara werbowników z różnych wywiadów. akurat dla mojeo krewnego widoczny był szczególnie wywiad niemiecki, który pod postacią jakich ś niemieckich dziennikarzy szukał przez niego dojścia doznajomych z "S". sądzę, że zwerbowano w tym okresie olbrzymia liczbę ludzi z byłej opozycji (oczywiście nie wszystkich i oczywiście ten werbunek był prowadzony i wcześniej, ale nie tak powszechny jeszcze). Otóż zwróciłem uwagę n to info, bo świetnie mogę sobie wyobrazić, jak człeczyna pokroju nauczyciela historii z seminarium, świadomy swej mierności i bez szans na zapewnienie sobie politycznego chleba, który cwansi od niego - a jego znajomi osobiści i polityczni - rwali garściami, patrzył z rozpaczą iz azdrością na to wszystko, aż w końcu doszedł do wniosku (ktoś mu podpowiedział ale niekoniecznie, mógł i sam), że i on też potrzebuje ,,promotora". wybrał rosję, być może ze względu na jakieś poprzednie kontakty ,,operacyjne"? nie wiem. ale jeśli to prawdas, to mamy tu nie tyle do czynienia z aliansem miernoty ze środowiskiem WSI, ale raczej z nadzorowaną przez GRU karierą rosyjskiego agenta.
pozdrawiam Panią.
Jak rzekł, tak się stało. Jakiś związek z tym przyspieszeniem jego kariery miały "rosyjskie nieruchomości".
UsuńPozdrawiam również.
UsuńŁącząc wątek książki o "resortowych dzieciach", która - jak to napisał Pan Aleksander - ma swoją wagę i jest pozycją potrzebną, z wątkiem kluczowym dla losów Polski: "aferą marszałkową" i oceną działań lokatora Belwederu, chciałbym zauważyć jedną, symptomatyczną rzecz: medialni aktorzy opisujący i promujący dzieło trójki autorów "Gazety Polskiej", z ową trójką włącznie, pomijają skrupulatnie w swoich wypowiedziach resortowość żony lokatora Belwederu. Trzymają się daleka od tych faktów... Gdzież by zatem mieli pisać o resortowych powiązaniach jej męża, o Sumlińskim i jego informacjach?
OdpowiedzUsuńCzy to tylko strach i wygodnictwo? Czyż nie jest to fałszowanie rzeczywistości i rzucanie cienia na niewygodne fakty i umysły Polaków, których większość - czego można być pewnym - nie wie z jakiego środowiska wywodzi się prezydentowa i jakie środowisko wspierał i wspiera jej mąż?
AŚ
OdpowiedzUsuńJeśli możemy odczytać dziś słowa Kafki bez literackiej otoczki surrealizmu, zawdzięczamy to w głównej mierze działalności Komorowskiego. Powiedziałbym wręcz: Polska tak właśnie wygląda, bo ten człowiek miał zostać (i został) prezydentem.
Nie trzeba czytać wskazówek Golicyna, zawartych w rozdziale poświęconym analizie zamachu na Jana Pawła II, by zrozumieć, że to jest klucz do zdarzeń przeszłych i zapowiedź wydarzeń nadchodzących. Logika tej prezydentury jest dla mnie przerażająca, dlatego z tym większym dystansem postrzegam aktywność środowisk opozycji.
Nie dostrzegła roli Komorowskiego w roku 2008, zbagatelizowała ją w roku 2010 i ten sam błąd popełnia obecnie.
Jeśli zaś chodzi o niezależność i wolność mediów, nie powinniśmy ulegać złudzeniom. Gdyby "naszym" mediom przysługiwało to miano, sprawa procesu Wojciecha Sumlińskiego, w tym "nagrań pokazujących, że prezydent Komorowski jest przestępcą" nie schodziłaby z łam gazet i ekranów tv przez wiele miesięcy. To jest bezwzględny priorytet, a ucieczka od takich działań nie znajduje najmniejszego usprawiedliwienia.
Co można więcej powiedzieć? Ci, którzy rozumieją wagę tego zaniechania, niech domyślą się reszty. Tekst "Przed Prawem..." miał być ostrzeżeniem.
_________________________________________________________
Panie Aleksandrze!
21 kwietnia 2010 r. opublikował Pan na blogu cogito.salon24.pl i jednocześnie na bezdekretu.blogspot.com pamiętny tekst pt. LAWA.
Był to jeden z najważniejszych Pańskich tekstów, pisany w przełomowym momencie naszej historii, kiedy ważyły się losy Polski. Dlatego pozwolę sobie go teraz przypomnieć. Po blisko czterech latach przemawia jeszcze dobitniej, niż wtedy - 11 dni po zamachu smoleńskim.
Dziękuję za piękną odpowiedź, która posłużyła mi za motto.
Tak jak wówczas Panu fragment "Dziadów" cz. III.
N***
Patrzcie, cóż my tu poczniem, patrzcie, przyjaciele,
Otóż to jacy stoją na narodu czele!
WYSOCKI
Powiedz raczej: na wierzchu. Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.
Pozdrawiam serdecznie
.
OdpowiedzUsuńLAWA
Kluczem do zrozumienia i interpretacji wielu procesów politycznych zachodzących w ostatnich dwóch latach, jest bez wątpienia osoba Bronisława Komorowskiego. Wydarzenia z udziałem tego polityka – począwszy od afery marszałkowej, poprzez „prawybory” w PO, aż po skutki katastrofy z 10 kwietnia – spinają ten okres niczym logiczna klamra i wyznaczają kierunek, w jakim obecnie zmierza III RP.
Gdy przed dwoma laty podejmowałem temat afery marszałkowej, wskazując na udział marszałka Sejmu w kombinacji operacyjnej autorstwa ludzi Wojskowych Służb Informacyjnych, zapewne niewiele osób chciało dostrzegać realizm zagrożeń, wynikających z faktu bliskich relacji ważnego polityka ze środowiskiem infiltrowanym przez służby sowieckie i rosyjskie. Podobnie – prezydencka kandydatura Komorowskiego, powstała w niezwykłych okolicznościach - choć wzbudzała żywe reakcje, nie spotykała się z refleksją dotyczącą wpływów obcych interesów na polskie życie polityczne. Mimo, iż wiele wypowiedzi tego polityka, cała jego kariera i szereg związanych z nią, a niewyjaśnionych dotąd afer, wskazywały na szczególną rolę Komorowskiego w establishmencie III RP - zabrakło przecież konsekwentnego i wyrazistego wskazania na niebezpieczeństwa wynikające z zawłaszczania przez tego człowieka coraz szerszego obszaru władzy.
Dramat politycznego zaniechania (bo dziś należy nazwać go dramatem) miał swoje podłoże w irracjonalnym lęku, jaki wielu mądrych i prawych ludzi odczuwa przed posądzeniem ich o uleganie tzw. spiskowym teoriom oraz w poddaniu się medialnej atmosferze tchórzostwa i przemilczania faktycznych zagrożeń. Równie istotny był brak rzetelnych, dogłębnych analiz, w których do rzeczywistości powstałej po roku 2007 przykładano by miarę inną, niż tylko partyjnych rozgrywek i naturalnych procesów politycznych. Efektem tej krótkowzroczności i politycznego zaniechania jest dzisiejsza, mocna pozycja namiestnika – pełniącego obowiązki prezydenta - jaką zajmuje Bronisław Komorowski.
Tymczasem - wolno powiedzieć, że okres od października 2007 roku do chwili obecnej to czas, w którym polityk Platformy korzystał z dobrodziejstw specjalnej ochrony ze strony środowiska byłych WSI i zależnego od tej osłony parasola medialnego. Jednocześnie, następowało umocnienie pozycji Komorowskiego wewnątrz partii władzy oraz poszerzanie zakresu jego autonomii wobec lidera PO. Stanowisko marszałka Sejmu okazało się być optymalnym w warunkach konfliktów politycznych, służąc ograniczeniu wpływów opozycji parlamentarnej oraz najważniejszym - w sytuacji zaistniałej po 10 kwietnia br.
Warto zatem spojrzeć na niektóre zjawiska i wypowiedzi poprzedzające bezpośrednio dzień tragedii, by w tym zestawieniu dostrzec szczególne związki i logikę, usprawiedliwiającą poszukiwanie klucza do „tajemnic” Bronisława Komorowskiego. Dla ludzi, którzy zdają sobie sprawę z prawdziwych mechanizmów regulujących życie w III RP i nie unikają samodzielnych analiz, może okazać się to przydatnym doświadczeniem i zachętą dla własnych poszukiwań.
II.
OdpowiedzUsuńW dzień 1 kwietnia, kojarzony z żartami i wypowiedziami nie zawsze poważnymi, kandydat na prezydenta Andrzej Olechowski w programie „Fakty po faktach” podzielił się taką, intrygującą uwagą:
„Kandydat Platformy Obywatelskiej nie ma kwalifikacji, żeby objąć urząd prezydenta państwa. Są rzeczy, których nie mogę powiedzieć, bo cały czas obowiązuje mnie tajemnica państwowa. Ale my wiemy niestety o nim rzeczy różne”. Zgodnie z konwencją tego dnia, Olechowski natychmiast z uśmiechem dodał, że dziś jest prima aprilis, a on "bardzo żartuje".
Kilka dni później, 4 kwietnia w dzienniku „Polska” ukazał się ważny artykuł Michała Karnowskiego zatytułowany „Ustalono plan PO, gra toczy się o wysoką stawkę”. Autor zwracał uwagę, że obraz monolitu, jakim miałaby być Platforma Obywatelska jest fałszywy i wskazywał na istotne różnice w ocenie zadań przyszłej prezydentury, istniejące między Donaldem Tuskiem, a marszałkiem Komorowskim. Celem premiera miała być słaba prezydentura, w której urząd ten (zwłaszcza w kontekście planowanych zmian w konstytucji) byłby wykonawcą poleceń centrum rządowego, a co najwyżej jego przedstawicielem. „Miał to być tandem z bezsprzeczną dominacją premiera” – zauważał Karnowski.
Wizja ta jest wyraźnie sprzeczna z ambicjami Komorowskiego, który widział w prezydencie silny i niezależny ośrodek władzy, o realnych i mocnych uprawnieniach. W tej koncepcji nie było miejsca na sprowadzenie prezydenta do roli pomocnika i reprezentanta szefa rządu. Jednocześnie, autor artykułu zwrócił uwagę na sondażowy wskaźnik spadku zaufania do premiera Tuska, przy jednoczesnym wzroście zaufania do Komorowskiego. Zdaniem Karnowskiego, choć sytuacja ta nie musiała automatycznie prowadzić do wybuchu wojny między politykami PO, to stawka gry była na tyle wysoka, że istniało realne zagrożenie dla pozycji premiera, a Komorowski mógł się pokusić o budowanie w partii własnego, niezależnego od lidera środowiska.
Zwracam uwagę na ten artykuł, bo w mojej ocenie, zawierał rzadki w polskiej publicystyce ładunek prawdziwych twierdzeń, a wnioski z niego płynące są pomocne w ocenie bieżącej sytuacji. Jak trafnie zauważył Karnowski opisując postać Komorowskiego:
„Jest to polityk pewny siebie, należący do PO od początku jej istnienia. Mający poczucie, że nie ma wobec Donalda Tuska żadnego długu wdzięczności. A po wygranych prawyborach nie jest także nominatem Tuska - to, że kandyduje, zawdzięcza 20 tys. członków partii, ma mocny, choć na razie wewnętrzny, mandat. To osoba, która w czasie kampanii prawyborczej ani razu nie odniosła się do Donalda Tuska. Nie zagwarantowała, że będą tworzyli tandem, nie mówiła o realizacji premierowskich planów.”
Z tezami tej publikacji, warto porównać wypowiedzi samego Komorowskiego z wywiadu, jakiego w dniu 7 kwietnia udzielił stacji RMF. Tytuł – „Podległość wobec partii - tak, wobec Tuska – nie” celnie oddaje istotę tego wystąpienia.
Komorowski: „Ja uważam, że w polityce wszelkie takie magiczne niby słowa o braterstwie, o przyjaźni i o miłości według mnie są nie na miejscu, bo stanowią pewien dysonans do tego, co jest treścią polityki.[...] Ale ja nigdy nie byłem podległy. Na tym podlega właśnie niezrozumienie istoty relacji między mną, a Donaldem Tuskiem. To zawsze były relacje partnerskie.”
Dowiedzieliśmy się także, że zdaniem Komorowskiego, „prezydent Polski powinien, oczywiście po zbadaniu okoliczności wszystkich, być tam, gdzie się dzieją ważne wydarzenia polityczne - w tym także Moskwa [...]nawet jeżeli jest to Moskwa i jeżeli jest to 9. maja, bo to jest trudny problem zaznaczenia polskiej obecności w obozie zwycięzców nad hitleryzmem w 45 roku".
Warta odnotowania jest odpowiedź Komorowskiego na pytanie dotyczące gen. Jaruzelskiego i jego zaproszenia do Moskwy: „czy go wieźć rządowym samolotem na te uroczystości?”
Panie Kazef,
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze zdązy Pan przeczytac ten komentarz zanim posiadacz (Der LandBesitzer) tego bloga usunie moj wpis.
Ksiazka ma tytul "Resortowe dzieci" oraz podtytul MEDIA wypisany "wołami" na okladce.
Panie Kazef, ja tez nie lubie portalu niezalezna.pl, te typki roszczą sobie pretensje na monopol na prawicowosc w PRL-bis. Nie mozna jednak narzekac, ze pomijaja teraz Kaszalota. Spodziewam sie, ze napisza o niej w tomie trzecim, lub czwartym opatrrzonym podtytulem MALZONKI I KONKUBINY POLITYKOW, o ile strach i WSI pozwolą.
Panie viilo, napisałem wyraźnie, że chodzi mi o wypowiedzi "medialnych aktorów opisujących i promujący dzieło trójki autorów" oraz tejże trójki. Mam to panu napisać "wołami"?
UsuńMa Pan absolutną racje. Pan wymienil medialnych aktorow oraz trojke autorow, a ja odnioslem sie jedynie do trojki autorow. Dokladnie tak bylo.
UsuńSkorzystam jednak z okazji i zajme sie pewną specyficzną konstrukcją myslową. Budowanie oczekiwania. Czesto oczekujemy, ze ktos, jakas grupa, albo kilka grup zrobi cos dla nas, albo cos co uwazamy za niezbedne dla dobra ogolnego. Niestety rownie czesto nasze oczekiwania nie sa realizowane przez grupy, ktore naszym zdaniem powinny to zrobic. Dlaczego tak sie dzieje?
Odpowiedz jest prosta. Jezeli oczekuje Pan od medialnych aktorow oraz trojki autorow zajecia sie prezydentową to milcząco zaklada Pan, ze obie grupy są z tej samej gliny co Pan, ze akceptują te same idee czy wartosci. Ponadto zaklada Pan, ze cala rzecz dzieje sie w demokratycznym panstwie prawa, co czyni panskie postulaty dla dobra ogolnego oczywiste. Oba zalozenia są oczywiscie bledne, rosnie w Panu gorycz i frustracja. Nawet Pan nie zdaje sobie sprawy, ze zbudowal swoją pierwszą, malutką "brame do prawa". Straznikiem są falszywe zalozenia, ktorych trzyma sie Pan skrupulatnie i kurczowo.
Podobnie jest z prokuraturą wojskową. Poczciwe ludziska są przekonane, ze powinna ona znalezc sprawcow zamachu smolenskiego. Nie rozumieją niestety, ze rzecz dzieje sie w panstwie bezprawia i zadaniem prokuratury jest ukryc sprawcow. W poczciwcach rosnie gorycz i rozczarowanie poniewaz ich oczekiwania nie zostaly spelnione. Postanawiają nadal czekac (by ponownie nawiązac do kafkowskiego tematu). Zamieniają sie w oczekiwanie. Moim zdaniem nieslusznie.
Niech Pan sobie wyobrazi, ze cieknie Panu kran, albo zatkala sie Panu rura. Ma Pan sporo mozliwosci.
1. Moze Pan sam to naprawic.
2. Moze Pan zaprosic kolege, ktory ma wiecej praktyki w hydraulice, naprawic wspolnie, a na zakonczenie skonsumowac steka z piwskiem.
3. Moze Pan zawolac hydraulika i po zakonczeniu pracy zaplacic za wykonaną usluge.
4. Moze Pan nic nie naprawiac i nie wolac hydraulika, a w zamian za to publicznie na jakims blogu oswiadczyc, ze oczekuje Pan na hydraulika, a ten nie przybywa i nie ma zamiaru wypelnic swoich obowiązkow wobec Narodu Z Duzej Litery.
PS
Bede musial odpowiedziec sobie na pytanie, czemu ja tu wracam, czego oczekuje.
Jednak muszę wołami. Chodziło mi o wypowiedzi ludzi oceniających i promujących "Resortowe dzieci", w tym autorów. Do nich wszystkich mam pretencje, że przy okazji wypowiedzi na temat książki, nie wspominają słowem o korzeniach prezydentowej, ani słowem o resortowych sympatiach lokatora - takze o tym, co ujawnił Sumliński.
UsuńProściej już nie potrafię.
Co do drugiej części pańskiej odpowiedzi też będzie prosto: myślę, że napisał Pan o swoim zagubieniu i goryczy. Dlatego proszę samemu rozwiązać dylematy z hydraulikiem i obecnością na tym blogu.
No szkoda, ja rowniez prosciej juz nie potrafie.
UsuńDodam, ze ma Pan do nich wszystkich pretensje poniewaz nie spelnili panskich oczekiwan. Ja od tych ludzi niczego nie oczekuje i dlatego nie mam do nich tego rodzaju pretensji, podobnie nie oczekuje niczego dobrego ze strony prokuratury wojskowej. W tym jakze przyjemnym stanie ducha zostalem nawet pozytywnie zaskoczony przez Targalskiego, ktory okazal sie wspolautorem wzmiankowanej ksiazki. Ja rozumiem, ze wentyl bezpieczenstwa, ze gra operacyjna, byc moze, ale to zostawiam specjalistom od tego, a nie czego innego.
Pomogl mi Pan nieco. Dziekuje. Mysle, ze wracam bo urealnilem swoje oczekiwania wzgledem tego miejsca.
A zatem zegnam Panstwa
Panie Viilo,
UsuńWyrażam nadzieję, że słowa "żegnam Państwa" potraktuje Pan serio.
III.
OdpowiedzUsuńBronisław Komorowski: „Ja bym w ogóle unikał tego rodzaju sformułowań: "wieźć rządowym samolotem". Oczywistą rzeczą jest to, że jeżeli są zaproszeni polscy kombatanci przez stronę rosyjską, a jeżeli jednym z nich jest były prezydent, no to się go w sposób szczególny szanuje i nie robi się z tego sprawy publicznej. Ja uważam, że w interesie nas wszystkich leży to, aby nie rozdrapywać tego problemu”.
Tego samego dnia, 7 kwietnia Bronisław Komorowski w wywiadzie dla TVN24 zawarł pełne uzasadnienie sformułowania o „interesie nas wszystkich”. Oceniając uroczystości w Katyniu z udziałem premiera Putina, marszałek Sejmu zauważył, że – „Jesteśmy bliżej pojednania na czym Polsce zawsze zależało”. I dodał: „Putin zmienia punkt widzenia. Wcześniej akcentował dumę rosyjską, a dzisiaj wyraźnie chce ustawić naród i siebie samego jako spadkobierców dramatu, zbrodni dokonywanych na Rosjanach.”
Zdaniem Komorowskiego – „Nadzieja jest w Rosji”, ponieważ „poza samym faktem, że Putin chciał tam przyjechać, co zobaczyli widzowie rosyjscy, "padły słowa, które są nadzieją".
Rozwinięcie tej myśli, można znaleźć dzień później w wywiadzie Komorowskiego dla TOK FM, w którym padły następujące słowa:
„W Rosji dojrzewa przekonanie, w Polsce też, że nie ma współpracy Rosja-UE bez pojednania polsko-rosyjskiego. Mamy za sobą atrakcyjność UE jako całości. Putin przecież nie z sentymentu przyjechał do Katynia. On dostrzegł w tym interes rosyjski. Rosja robi to po to, bo chce bliższej współpracy ze światem zachodnim. Nam też powinno na tym zależeć. Ale nie powinno się z tego robić euforii, bo oprócz polityki symboli jest też realna polityka rosyjska”.
Na dzień przed katastrofą prezydenckiego samolotu, 9 kwietnia media zamieściły wyniki sondażu TNS OBOP, sporządzonego dla TVP. Wynikało z nich, że w I turze wyborów prezydenckich Bronisław Komorowski pokonałby Lecha Kaczyńskiego przewagą 13 procent głosów. Różnica między Komorowskim i Kaczyńskim była jednak znacznie mniejsza niż przed dwoma miesiącami - w tym czasie marszałek Sejmu stracił 9 procent poparcia, a Lech Kaczyński zyskał 7 procent. Na Komorowskiego chciało głosować 33 procent respondentów, na Kaczyńskiego 20 procent. Artykuły dotyczące tego sondażu tytułowano: „Komorowski wciąż prowadzi, choć traci”, „Kaczyński odrabia straty do Komorowskiego”.
Klucz, jaki można zastosować do cytowanych powyżej wypowiedzi i realnych sytuacji, nie jest łatwy. Nie mam też żadnych wątpliwości, że nie zostanie użyty w przekazie publicznym III RP. Trzeba go jednak wskazać – jako logiczną podstawę analizy obecnej sytuacji, przydatną w kontekście całej wiedzy, jaką mamy o osobie Bronisława Komorowskiego oraz zdarzeń, jakich byliśmy świadkami w ostatnich dwóch latach, ale także z uwagi na politykę władz rosyjskich wobec Polski i zachowania rządu Donalda Tuska oraz rządów państw Unii Europejskiej wobec Rosji. Klucz ten zawarty jest w słowach Anatolija Golicyna, zapisanych na str. 517 jego książki „Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu”.
Na pewien kontekst tych słów, (choć nie cytując ich brzmienia) w odniesieniu do tragedii z 10 kwietnia zwracał już uwagę Jeff Nyquist – politolog i publicysta amerykański. Ponieważ analizom Golicyna i wiedzy, jaką ten autor posiadał na temat funkcjonowania systemu sowieckiego nie sposób odmówić żelaznej logiki i wiarygodności, warto je przytoczyć i potraktować poważnie.
W rozdziale poświęconym analizie zamachu na Jana Pawła II, Golicyn wskazuje przypadki, w których „według wiedzy i rozumowania autora, rząd sowiecki i KGB uciekłyby się do politycznego zabójstwa zachodniego przywódcy”. Golicyn wymienia i uzasadnia tylko trzy takie sytuacje:
IV.
OdpowiedzUsuń1. Jeśli zachodni przywódca, który jest zwerbowanym agentem sowieckim jest zagrożony na stanowisku przez politycznego rywala.
2. Jeśli zachodni przywódca stałby się poważną przeszkodą dla strategii komunistycznej i strategicznego programu dezinformacji.
3. Jeśli zabicie przywódcy daje możliwość na przejęcie jego pozycji przez agenta kontrolowanego przez Sowietów.
W zakresie pierwszego przypadku, Golicyn wskazuje na „sprawozdanie Żenichowa”, byłego rezydenta KGB w Finlandii. Przedstawił on historię prowadzonego przez siebie agenta, który pełnił wysokie stanowisko państwowe i w pewnym okresie był w kampanii wyborczej zagrożony przez konkurenta, antykomunistycznego socjaldemokratę. Wkrótce więc ten konkurent został otruty przez zaufanego agenta KGB.
W drugim – zwraca uwagę, że „zachodni przywódca, który jest zaangażowany we wzmacnianie skutecznej kontr-strategii przeciwko komunistom, powinien unikać wizyt w krajach komunistycznych, czy brać udział w jakichkolwiek spotkaniach na szczycie z ich przywódcami”.
Trzeci przypadek, Golicyn uzasadnia informacją uzyskaną od Lewinowa, doradcy KGB w Czechosłowacji, który zamordowanie przez służby sowieckie prezydenta Benesza tłumaczył zamiarem obsadzenia stanowiska prezydenckiego przez przywódcę komunistów Gottwalda.
Nie istnieją oczywiście żadne twarde dowody, pozwalające w sposób zdecydowany łączyć osobę Komorowskiego (czy jakiegokolwiek innego polityka) ze słowami Golicyna i wskazanymi przezeń przypadkami. Byłoby też absurdem oczekiwanie, że dowody takie zostaną ujawnione przez służby. Z drugiej strony – nie istnieją żadne przesłanki, by w obecnej sytuacji, imię „poprawności” lub źle pojmowanej „jakości debaty publicznej” unikać stawiania choćby najtrudniejszych pytań. Z całą pewnością, pytań takich nie zastąpią nierozumne dywagacje pod tytułem „Coś jest nie tak z tym Komorowskim”, lub tchórzliwe brednie dziennikarskich wyrobników.
Dziś, gdy dezinformacja i manipulacja zdominowały przekaz medialny, a wartość wiadomości pochodzących głównie ze źródeł rosyjskich uniemożliwia rzetelną analizę przyczyn katastrofy – trzeba z wielką ostrożnością podchodzić do wielu publikacji i intencji ich autorów. Nie tylko z powodu niebezpieczeństwa obarczenia błędem, ale głównie z uwagi na skutki dezinformacji – tej najgroźniejszej broni, jaką po mistrzowsku posługuje się władza rosyjska.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by w zgodzie z faktami i logiką podjąć analizę sytuacji w oparciu o już dostępną wiedzę na temat kandydata Komorowskiego. Jednocześnie trzeba twardo domagać się ujawnienia wszystkich innych informacji o tym człowieku – również tych, okrytych dotąd zasłoną „tajemnicy państwowej”.
Jeśli dziś – po tragedii z 10 kwietnia nie zostaną one ujawnione Polakom, a ważne kwestie zawisną w pustce, trzeba dosadnie pytać: jakiego państwa III RP chroni tajemnice i co stoi na przeszkodzie, by wobec zagrożeń z jakimi mamy do czynienia, obywatele polscy nie mogli uzyskać pełnej wiedzy na temat postaci aspirującej do godności prezydenta?
To dziś jedno z podstawowych pytań. Jeśli nie uzyskamy na nie odpowiedzi - próżno dywagować o wolnej, niepodległej Polsce.
http://cogito.salon24.pl/173394,lawa
http://bezdekretu.blogspot.com/2010/04/lawa.html
UsuńMinęły niemal cztery lata. Do dziś nie uzyskaliśmy odpowiedzi na żadne, postawione przez Pana pytanie...
Witam. Panie Aleksandrze!
OdpowiedzUsuńTa „Kafkowa” łajza „ze wsi” czekająca, a cholera wie na co? Że się strażnik znudzi, zniechęci, a może przekręci i wówczas będzie mógł jak bohater potomnym powiedzieć: „Tak udało mi się!” „dałem radę!, „wziąłem skurczybyka na przeczekanie!”, „ach jednak istniej jeszcze prawo i sprawiedliwość”, jest stokroć gorszy od wspomnianego przeze mnie „Budnika”. Kurde koleś nie zadał sobie nawet trudu by wyjść „do kibla!”.
Ciekawa jestem na jakim etapie kwitnięcia „w poczekalni” czyli wiarę w demokrację w Polsce jest np pan Szeremietiew pisząc/ mówiąc to: http://www.radiomaryja.pl/informacje/rosja-umacnia-pozycje-militarna/ ? Bo informując słuchaczy na antenie Radio Maryja o zbrojeniu się na potęgę Rosji i jej przewadze militarnej (co się kompletnie kupy-dupy nie trzyma, a sprzeczne jest całkowicie z faktami a więc z pańskim wpisem ”Histeria w interesie Moskwy” jest chyba tutaj: „Lecz zapamiętaj sobie: jestem potężny. A jestem tylko najniższym strażnikiem. Lecz przed każdą salą znajdują się strażnicy coraz potężniejsi. I nawet ja nie mogę już znieść widoku trzeciego strażnika” plus ten szpiczasty nos, wąsy tatarskie, dzikie ślepia?
Czy może w tym miejscu: „Przez pierwsze lata przeklina swój nieszczęśliwy los brutalnie i głośno, Później, gdy się już postarzał, mruczy tylko coś do siebie.”, gdy mówi: „dlaczego Rosja to akurat robi. Bo zaprzeczali niedawno jakoby Iskander znalazły się w Kaliningradzie, a jestem przekonany, że te rakiety znajdują się w tym rejonie.”.
Jeszcze pan Szeremietwiew na antenie powiedział (bo w tym tekście tego nie ma), że ogólnie miał pretensje, do polskiego narodu, że całkiem jest ospały i nie naciska na rząd. Do rządzących zaś, którzy też są ospali i nieudaczni miał pretensje, że nie reagują jak Rosja sobie tak wobec Polski poczyna. Czyli tym tekstem pan Szeremirtiew jakby znajdował się tu: „Dziecinnieje, a ponieważ dzięki długoletniej obserwacji strażnika poznał nawet pchły na kołnierzu jego kożucha, prosi więc także pchły, aby mu przyszły z pomocą i zmieniły humor strażnika. Wreszcie wzrok jego słabnie i nie wie już, czy to wokół niego robi się ciemno, czy też oczy go oszukują.”.
Pozdrawiam.
• 17.01.2014r - Rosja umacnia pozycję militarną
halka
Nie możemy czekać w nieskończoność biernie na "Wolną Polskę". Wystarczy, że poprzednie pokolenia zmarnowały życie w PRL-u, który przyszło nam dziedziczyć dzisiaj niechlubnie.
UsuńJest tak wiele do zrobienia... Mam wrażenie, że to na 40-sto, 30-sto, 20-stolatkach spoczywa ogromne zadanie odbudowy Polski. Starszym pokoleniom nie wyszło po 89-tym roku dzieło odbudowy wolnego kraju, tak pod względem ekonomicznym, jak i społecznym. Najlepiej zapowiada się najmłodsze pokolenie Polaków.
Zauważcie, że nawet na poziomie indywidualnym, po upadku poprzedniego ustroju gospodarczego, my, nasze rodziny, dorabiamy się "od zera", tak, aby nasze dzieci, wnuki w przyszłości coś dziedziczyły (w PRL-u niszczono inicjatywę prywatną, nie pozwalano budować majątków). To samo kryterium odbudowy rodzinnego stanu posiadania, poprawy jakości życia naszych rodzin powinniśmy odnosić do naszej Ojczyzny.
http://nasza-scena.net/component/allvideoshare/video/john87-iwan-idz
UsuńPani Halko,
UsuńSkoro pan Szeremietiew chce wierzyć w to co mówią ruskie gienerały - jego sprawa.
Zapewne niedługo będzie miał więcej powodów do obaw, bo wicepremier Rosji Rogozin zapowiedział "stworzenie 'fabryki wiadomości – optymistycznych, pobudzających ludzi do działań”, w ramach które rosyjskie media będą zbierały "nawet najmniejsze fakty, świadczące o wzroście przemysłu kraju, odbudowie jej wielkiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, nowego uprzemysłowienia kraju w ogólnym zarysie”.
http://polish.ruvr.ru/2014_01_14/Rogozin-zlecil-stworzenie-fabryki-optymistycznych-wiadomosci/
To dopiero wywoła festiwal propagandowych bredni, przechwałek i buńczucznych zapowiedzi. Sprawi również, że "nasi" rodzimi publicyści i "eksperci" będą mieli pełne ręce roboty, by dostatecznie mocno wystraszyć Polaków.
Na takie analizy i takich analityków ma jedną odpowiedź:
"Nie iskandery u granic III RP są groźne, lecz ludzie zależni od Moskwy i partie polityczne założone przez funkcjonariuszy sowieckich służb. Warto sobie uświadomić, że straszenie Polaków wizją rosyjskiego militaryzmu leży nie tylko w interesie samej Moskwy, ale przede wszystkim w interesie tych, którzy po tragedii smoleńskiej zbudowali swoje rządy na pakcie z Putinem."
Pozdrawiam Panią
"Warto sobie uświadomić, że straszenie Polaków wizją rosyjskiego militaryzmu leży nie tylko w interesie samej Moskwy, ale przede wszystkim w interesie tych, którzy po tragedii smoleńskiej zbudowali swoje rządy na pakcie z Putinem."
UsuńO to to!!!
OT! - ale bardzo związany z omawianą tematyką...
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze,
Zapewne pamięta Pan jak zawsze oburzało mnie (i nadal oburza) niewykonanie przez Episkopat Polski testamentu Jana Pawła II, nakazującego dokładne zbadanie i przedstawienie przez Episkopat prawdziwych przyczyn i okoliczności mordu na bł. ks. Jerzym.
Dzisiaj jednak dowiaduję się o czymś, co wywołuje nie tylko moje oburzenie, ale i wielki sprzeciw!
Od dawna było wiadomo, że osobisty sekretarz Papieża, ks kard. Dziwisz poważył się nie wykonać Jego testamentu - i nie spalił - pisanych przez ponad 40 lat - osobistych notatek Ojca Św., które nigdy nie miały być podane do publicznej wiadomości. Ks. Dziwisz tłumaczył to chęcią rzekomego "ocalenia" - nawet tej najbardziej intymnej spuścizny po Janie Pawle II.
I teraz okazuje się, że wszystkie te bardzo osobiste zapiski już 5 lutego mają zostać wydane przez osławione wydawnictwo Znak, w postaci 640 - stronicowej książki, zatytułowanej: "Jestem bardzo w rękach Bożych. Notatki osobiste 1962-2003".
Na takie zdziczenie obyczajów po prostu nie mam słów!
Ale przecież oprócz obyczajów powinno tu zadziałać prawo?
Rozumiem, ze nie polskie, bo takowego nad Wisłą nie ma. Piszę przecież pod notką, wyraźnie tego dowodzącą. Ale czy ktoś, kto przedkłada wolę Jana Pawła II (człowieka, który już za kilka miesięcy zostanie świętym kościoła katolickiego), nad pychę jego sekretarza nie mógłby przedstawić tej sprawy w Watykanie? I wstrzymać publikację? Jak Pan sądzi?
Pozdrawiam serdecznie,
Pani Urszulo,
UsuńPodzielam Pani zdanie, ale możemy tylko zadumać się nad pychą i małością kogoś, kto żył w cieniu Olbrzyma. To sprawa sumienia ks.Dziwisza, z której zda kiedyś rachunek.
UsuńNie, Panie Aleksandrze!
To nie tylko sprawa sumienia jednego księdza i naszego nad nim "zadumania"; testament świętego Papieża to rzecz święta!
Został on przecież podany do publicznej wiadomości - i wydaje mi się, że katolicy powinni się sprzeciwiać tak bezczelnej dezynwolturze, tym bardziej, że jak przypuszczam, tym razem ma ona służyć zapełnieniu kieszeni "przyjaciołom ks. Dziwisza". Jestem prawie pewna, że przetłumaczono ją na wiele języków, a kiedy ukaże się na całym świecie - gdzie wszędzie jeszcze katolicy czczą pamięć Jana Pawła II - może przynieść ogromny dochód. Ludzie - nieświadomi, że gwałcą ostatnią wolę Świętego, będą chcieli zapoznać się z jego myślami i staną się wspólnikami złego uczynku.
Pozdrawiam serdecznie
UsuńCóż nam po takim veto? Sądzi Pani, że nasz głos znaczyłby więcej niż opinia tego hierarchy? Nie my o tym decydujemy, zatem poza odwołaniem do sumienia, nie mam nic więcej do dodania.
Pozdrawiam serdecznie
Są adhortacje, encykliki, listy, książki JPII, jak kto chce czytać Wojtyłę to mu wystarczy do końca życia "lektury". Ale nie! "Oni" chcą sensacji. Bo może przypadkiem się okaże w notatkach, że Wojtyła był kobietą, kosmitą, albo go w ogóle nie było... "Przyjacielu po coś przyszedł?"
UsuńPani Urszulo,
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie tekstu z kwietnia 2010 roku. Dopisała Pani ostateczną konkluzję: "Minęły niemal cztery lata. Do dziś nie uzyskaliśmy odpowiedzi na żadne, postawione przez Pana pytanie..."
Jestem przekonany, że dopóki trwa III RP, nie poznamy żadnych odpowiedzi w sprawie lokatora Belwederu.
Proszę zobaczyć, z jak znamienną sytuacją mamy obecnie do czynienia. Zaledwie przedwczoraj pojawiła się wypowiedź Komorowskiego, w której zaatakował Antoniego Macierewicza i wydał wyraźną dyspozycję reżimowym organom ( "Coś tu nie gra. Jeżeli sądy zasądzają odszkodowania od współczesnego państwa polskiego za decyzje wcześniejsze, a prokuratura w tych samych kwestiach umarza, to znaczy, że coś tu systemowo nie gra"), okraszoną groźbami pod ich adresem, a już następnego dnia rozpoczęła się zmasowana nagonka na przewodniczącego zespołu smoleńskiego. Dziś zaś PO zapowiedziało powołanie "sejmowej komisji śledczej ds. działalności Antoniego Macierewicza".
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1026823,Rozlicza-Macierewicza-Politycy-PO-za-komisja-sledcza
Trudno nie dostrzec, czyje dyspozycje realizuje sfora, a jeszcze trudniej nie zauważyć tej natychmiastowej, zależnej reakcji. Nic też dobitniej nie pokazuje rzeczywistych mechanizmów funkcjonowania reżimu i nie podkreśla roli zajmowanej przez Komorowskiego.
Nie pytam nawet - co w tym samym czasie robi opozycja ani jak reagują "nasze" media. Szkoda czasu. Zwracam jedynie uwagę na tak charakterystyczną sytuację, bo mam nadzieję, że dzięki tym oczywistym faktom więcej osób dostrzeże realną pozycję lokatora Belwederu i przestanie zaprzątać sobie głowę figurantami.
Jeśli zaś nie dostrzegą - niech nadal siedzą pod bramą.
Pozdrawiam Panią
OdpowiedzUsuńWidzę to wszystko, Panie Aleksandrze!
I już przestaję wierzyć w nieświadomość, czy wypływającą z (domniemanej) nieudolności politycznej, nierozwagę PiS, które nie dostrzega? / nie docenia? złowrogiej postaci Komorowskiego!
Jakkolwiek by to zabrzmiało, byłyby to w jakiejś mierze "okoliczności łagodzące".
Ale ja już w to nie wierzę. Podejrzewam, że dla większości opozycji - z jej tylko znanych powodów - taka sytuacja musi być wygodna; w każdym razie - nie wywoływać jej sprzeciwu.
Wyjątek stanowi, naturalnie, Antoni Macierewicz, bez którego dawno zapomniałabym, że może istnieć w Polsce realna opozycja, nie ograniczająca swej aktywności do rytualnych miesięcznic i powoływania kolejnych instytutów z gadającymi głowami. Bez najmniejszej woli walki, czy choćby sprzeciwu!
Oni chyba w większości już przystali na OS II, tylko jeszcze nie chcą nam tego jasno powiedzieć. Tego się obawiam. Odbywa się, gwoli naszej (i ich) uciechy bezsensowna bitwa "na miny" z Tuskiem i jego kamarylą, skutecznie zakrywająca realia. To nie ma nic wspólnego ani z prawem, ani ze sprawiedliwością, a już na pewno nikt tam nie myśli o losach naszej ojczyzny.
Patriotyzm zostaje sprowadzony do "grup rekonstrukcyjnych" lub bitwy o właściwe, czy niewłaściwe pomniki.
Czym jest naprawdę - nikt (w całej opozycji, nie tylko w PiS, także, niestety, w Kościele), już sobie nie zaprząta głowy!
"Zaszło słońce", wołają astronomy z wieży,
Ale dlaczego zaszło, nikt nie odpowiada;
Ciemności kryją ziemię i lud we śnie leży,
Lecz dlaczego śpią ludzie, żaden z nich nie bada.
Przebudzą się bez czucia, jak bez czucia spali -
Nie dziwi słońca dziwna, lecz codzienna głowa;
Zmienia się blask i ciemność jako straż pułkowa;
Ale gdzież są wodzowie, co jej rozkazali?
[...]
Mam być wolny - tak! nie wiem, skąd przyszła nowina,
Lecz ja znam, co być wolnym z łaski Moskwicina.
Łotry zdejmą mi tylko z rąk i nóg kajdany,
Ale wtłoczą na duszę -- ja będę wygnany!
Błąkać się w cudzoziemców, w nieprzyjaciół tłumie,
Ja śpiewak, - i nikt z mojej pieśni nie zrozumie
Nic - oprócz niekształtnego i marnego dźwięku.
Łotry, tej jednej broni z rąk mi nie wydarły,
Ale mi ją zepsuto, przełamano w ręku;
Żywy, zostanę dla mej ojczyzny umarły,
I myśl legnie zamknięta w duszy mojej cieniu,
Jako dyjament w brudnym zawarty kamieniu.
Dziady, cz.III. Prolog
Pozdrawiam Pana
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń