Nad działalnością „służb specjalnych PRL” ciąży
zbrodnia, której konsekwencje historyczne i polityczne odczuwamy do dnia
dzisiejszego. Nazwana przeze mnie zbrodnią
założycielską III RP, jest wydarzeniem, wokół którego ogniskowały się
procesy zachodzące w Polsce w latach 80. ubiegłego wieku.
Teza, iż porwanie i zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki było zdarzeniem
wyznaczającym początek drogi do „okrągłego stołu”, może wydać się nazbyt
karkołomna, dlatego warto naświetlić ówczesne realia historyczne, a twierdzeniu
o zbrodni założycielskiej dodać solidne uzasadnienie.
Ponieważ to właśnie ludzie peerelowskiej bezpieki byli inspiratorami,
wykonawcami, a następnie beneficjentami tej zbrodni - wydarzenie to ma
kolosalne znaczenie dla zrozumienia specyfiki działań formacji
bezpieczniackich.
Na przykładzie tej zbrodni można dostrzec i wyodrębnić kilka
charakterystycznych cech organów bezpieczeństwa PRL: całkowitą podległość
interesom sowieckim i długofalowej strategii dezinformacyjnej Kremla,
podporządkowanie celom partii komunistycznej, ścisłe współdziałanie cywilnych i
wojskowych organów, prowadzenie wielowątkowych kombinacji operacyjnych w
powiązaniu z celami bloku komunistycznego, zdolność do strukturalnej adaptacji
i mentalnej mimikry, umiejętność wykorzystania agentury i tajnych
współpracowników w kształtowaniu reakcji społecznych oraz w celu zapewnienia
gwarancji bezkarności.
Zasadniczym pytaniem, które
pojawia się w związku z przemianami zachodzącymi w Polsce na przełomie lat
80-90 ubiegłego wieku, jest wskazanie wydarzenia wyznaczającego początek drogi
do „okrągłego stołu”. W jakim momencie historii począł się ów nieformalny,
pokątny związek części środowisk opozycyjnych z władzą komunistyczną? Czy
doszło do niego na skutek kumulacji sprzyjających zdarzeń, w efekcie
spontanicznych przemian i naturalnego „biegu rzeczy”, czy też mieliśmy do
czynienia z realizacją zamierzonego planu, gry strategicznej opartej na
ścisłych regułach, przeprowadzonej z żelazną logiką i konsekwencją?
Takie pytania wydają się szczególnie ważne, jeśli podziela się zdanie
wyrażone ongiś przez Alaina Besancona, że „komunizm
dopuszcza możliwość sprzeciwu, natomiast nie znosi, aby go rozumiano”.
Próba uświadomienia sobie - czym był proces dochodzenia do „historycznego
kompromisu”, jakie mechanizmy nim sterowały jest nieodzowna, jeśli mamy
zrozumieć strategię komunistyczną i właściwie diagnozować dzisiejszą sytuację. [...]
W tle rozważań o przyczynach takich procesów, zawsze pojawia się zarzut
uprawiania tzw. spiskowej teorii dziejów. Nie jest on tylko wyrazem naiwność,
ale stanowi ważny oręż polityczny, którym łatwo tłumić głosy tych, co -
pamiętając o zasadzie Tukidydesa, iż ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej, próbują
jakiś spisek lub zmowę odsłonić. W polskich warunkach, ten fałszywy zarzut
wywołał jeszcze większą szkodę. Sparaliżował mianowicie w zarodku samą
dociekliwość myślenia, obezwładnił polską myśl historyczną i polityczną i
sprawił, że nad najnowszymi dziejami rozciąga się potężny cień fałszu i
zakłamania.
Oceniając zdarzenia lat 80. ubiegłego wieku, łatwo się zapomina, że
wszelkie działania „polskiej” partii komunistycznej były (z zasady) pozbawione
głębszej autonomii i poddane dyktatowi sowieckiego okupanta. Decyzje, które
swoim zasięgiem obejmowały całe społeczeństwo, a ich skutki mogły rozstrzygnąć
o przyszłości Polski, musiały uwzględniać interes ZSRR i wpisywać się w
globalną strategię sowiecką. Bez dostrzeżenia tej prawidłowości, nie sposób dokonać
oceny zdarzeń z lat 80. […]
Decyzja o porwaniu i zamordowaniu księdza Jerzego była z pewnością
krokiem niezwykle trafnym – z punktu widzenia sowieckiej strategii. Gdy
spojrzeć na sytuację istniejącą w roku 1984, nie sposób wskazać żadnego
wydarzenia, które w podobny sposób mogło wywrzeć wpływ na sprawy polskie.
Kościół i „Solidarność” - to dwa
największe zagrożenia, z którymi partia komunistyczna musiała sobie poradzić,
jeśli chciała przetrwać lub podporządkować je sobie, jeśli zamierzała
przeprowadzić operację „trzeciej fazy”. W osobie księdza Jerzego znajdujemy te
dwa elementarne czynniki, decydujące wówczas o kształcie polskiej
rzeczywistości. Jego kapłaństwo i patriotyzm, siła wiary i wierność ideałom
„Solidarności” – czynią z księdza Jerzego postać symboliczną, a przez to
najgroźniejszą dla komunistów.
Uderzenie właśnie w Niego, to cios w Kościół i w „Solidarność” –
znienawidzone, lecz potrzebne, by nadal sprawować władzę i przeprowadzić proces
„odnowy”.
„Prowokacja polityczna to użycie
najświętszych symboli narodowych i najgłębszych jego uczuć przeciwko narodowi ” –
napisał kiedyś Józef
Mackiewicz. Ta prawda znalazła potwierdzenie w planie zabójstwa księdza Jerzego. [...]
W Biuletynie IPN nr 10 /2004, w artykule "Na tropach
prowokacji", Tomasz Chinciński zaprezentował dokument zatytułowany - „Plan czynności śledczych w sprawie
zaginięcia ks. Jerzego Popiełuszki” z dnia 22 października 1984 r.,
sporządzony przez naczelnika Wydziału Śledczego WUSW w Toruniu ppłk. Eugeniusza
Gawrońskiego, w którym sformułowano kilka wersji na temat porwania księdza.
Jako pierwszą wersję przyjęto, że „uprowadzenie
ks. J. Popiełuszki jest prowokacją polityczną ekstremy byłej »Solidarności« i
osób powiązanych z klerem, niezadowolonych ze stabilizacji sytuacji w kraju i w
celu odwrócenia uwagi od zabójstwa zakonnika w Warszawie – odbyło się za wiedzą
ks. J. Popiełuszki”.
Druga hipoteza wymyślona przez SB zakładała, że „uprowadzenie ks. Popiełuszki jest prowokacją o zabarwieniu politycznym
ekstremy byłej »Solidarności« niezadowolonej ze stabilizacji życia w kraju oraz
w celu skompromitowania organów spraw wewnętrznych i odbyło się bez wiedzy osób
zatrzymanych, tj. ks. J. Popiełuszki i W. Chrostowskiego”.
W trzeciej wersji sugerowano, że „uprowadzenie
ks. Popiełuszki zostało dokonane przez członków nielegalnie działającej grupy
przestępczej, np. organizacji „Antysolidarność”, jako zemsta na księdzu, który
czynnie popierał „Solidarność”.
Brano także pod uwagę taką możliwość, że „organizatorem porwania ks. Popiełuszki jest wywiad jednego z państw
zachodnich, zainteresowany dalszą destabilizacją życia kraju”. Ostatnia
wersja zakładała, że „uprowadzenia
dokonała grupa przestępcza, wywodząca się z elementu kryminalnego, w celach
rabunkowych, uzyskania okupu lub na zlecenie działaczy byłej »Solidarności« w
zamian za korzyści materialne”.
W następnych latach władzom PRL szczególnie zależało, aby sprawę śmierci
ks. Jerzego prezentować wyłącznie w wersji przygotowanej przez kierownictwo
PZPR i MSW. Sławomir Cenckiewicz wskazuje, jak podczas jednej z rozmów ze stroną
watykańską w 1985 r. powiedział o tym wprost minister Adam Łopatka, szantażując
jednocześnie polski Kościół: "Władze
państwowe są za tym, aby strona kościelna przyjęła w tej sprawie inną metodę
postępowania w myśl hasła: "ciszej nad tą trumną". Jeśli obecna
koncepcja i akcja wykorzystania tego tragicznego wydarzenia przeciw władzom i
spokojowi społecznemu miałaby być kontynuowana, to władze mogą opublikować dane
‘kim naprawdę był ks. J. Popiełuszko’, bowiem zgromadzone informacje o nim i
jego działalności bardzo mocno odbiegają od obrazu, który chce mu się nadać w
koncepcji kościelnej. Zależy nam na tym, aby do tego nie doszło”.
Warto podkreślić charakterystyczną zmianę, jaka nastąpiła wówczas we
wzajemnych kontaktach hierarchów z władzą komunistyczną. Jeszcze 28 lutego 1985
roku podczas spotkania sekretarza Episkopatu abp. Bronisława Dąbrowskiego z
gen. Czesławem Kiszczakiem, w sprawie procesu toruńskiego, postawa Kiszczaka
wskazywała na eskalację wrogości wobec Kościoła. Generał uchylał się od odsłonięcia
szczegółów dotyczących zabójstwa i sugerował, że atak adwokatów rodziny księdza
Jerzego „burzy dobre stosunki między
rządem a Kościołem”. Odrzucał również propozycję biskupa dotyczącą
nawiązania dialogu władzy z opozycją, oskarżał Wałęsę o „antypolskość”, a
przedstawicielom Kościoła wytknął „brak
zdecydowanej reakcji wobec sankcji prezydenta USA Ronalda Reagana, w efekcie
których ubożeje społeczeństwo polskie, a Polska traci 15 mld dolarów rocznie”.
Sytuacja uległa zmianie, gdy rządy na Kremlu objął Gorbaczow, a
okoliczności śmierci Kapelana „Solidarności” zafałszowano w procesie toruńskim.
Odtąd logika działań namiestników sowieckich opierała się na prowadzeniu
oficjalnych, coraz bardziej „pokojowych” rozmów z przedstawicielami Episkopatu,
przy jednoczesnym niezaniedbywaniu tzw. „specjalnych operacji wspierających”, w
których nieodzowny udział mieli „nieznani sprawcy”. […]
Sławomir Cenckiewicz, autor artykułu „Wywiad PRL na tropie księdza
Jerzego” zwracał uwagę na zgodny kontekst wypowiedzi przedstawicieli
Episkopatu, „środowiska watykańskiego Sekretariatu Stanu” i władz PRL. Opisując
treść raportów przedstawianych najważniejszym osobom w państwie przez szefa
Departamentu I SB MSW gen. Zdzisława Sarewicza, historyk pisał:
„Szef wywiadu z zadowoleniem
informował, że coraz szersze kręgi watykańskie uznają porwanie i zamordowanie
ks. Jerzego za "prowokację polityczną" wymierzoną w ekipę
Jaruzelskiego. Zdaniem Sarewicza, środowisko watykańskiego Sekretariatu Stanu
miało z dużym uznaniem wypowiadać się o "konsekwencji, z jaką władze [PRL]
podeszły do sprawców przestępstwa". Szef wywiadu uspokajał też elitę PRL,
zapewniając, że ani w Watykanie, ani w polskim episkopacie nikt nie myśli o
beatyfikacji ks. Jerzego. Na potwierdzenie przywoływał w tym miejscu słowa abp.
Dąbrowskiego, który miał w Rzymie oświadczyć, że "episkopat nie dopuści,
aby doszło w tym przypadku do pomieszania wiary z polityką".
Wiemy również, że wszystkie zabiegi polskiej agentury w Watykanie
okazywały się daremne wobec postawy Jana Pawła II. Przed przyjazdem do Polski w
roku 1987, próbowano papieżowi wyperswadować odwiedziny grobu księdza Jerzego.
Bezskutecznie.
Jan Paweł II postawił na swoim i modlił się przy grobie księdza Jerzego,
zwracając się bezpośrednio do niego. Tego faktu nawet prymas Glemp nie mógł
zlekceważyć, ponieważ taka forma modlitwy oznaczała, że polski papież już uważa
ks. Jerzego za świętego. […]
Gdy kilka lat później Kiszczak, udzielając wywiadu
Witoldowi Beresiowi i Jerzemu Skoczylasowi, wyjawił: „Stan wojenny i Okrągły Stół, to były dwa końce tej samej polityki.”
– nie wypadało nie wierzyć słowom szefa bezpieki. Nikt też nie kwestionuje
faktu, że Polska była tym krajem, w którym udział policji politycznej w
doprowadzeniu do „historycznego kompromisu” był największy.
Służby Kiszczaka nie tylko dokonały mordu na księdzu Jerzym, ale od
początku planowały sprowadzenie śledztwa na fałszywe tory i przygotowywały
liczne scenariusze dezinformacyjne. Który z nich zostanie ostatecznie
zatwierdzony, zależało od rozwoju zdarzeń, reakcji społecznych i postawy
hierarchów Kościoła.
27 listopada 1984 roku podczas rozmowy z kardynałem Glempem, Jan Paweł II
zobowiązał polski Kościół do wyjaśnienia całej prawdy o śmierci księdza
Jerzego. Ze strony papieża padły wówczas mocne słowa: "Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy zabójstwa księdza
pozostali nieznani".
Niestety – polscy hierarchowie nie wypełnili tego testamentu, a swoimi
wypowiedziami i postawą wprost umocnili kłamstwo na temat śmierci kapłana.
Fundamenty tego kłamstwa znajdziemy w ustaleniach procesu toruńskiego –
sądowej farsie, w całości kontrolowanej i zaplanowanej przez władze
komunistyczne. W oparciu o ustalenia tego procesu wmawiano opinii publicznej,
że wszyscy winni ponieśli już karę. Ówczesna władza stworzyła powtarzaną do
dziś legendę o wyłącznej winie czterech funkcjonariuszy SB, działających
samotnie i wbrew woli kierownictwa resortu. Legendę tę uwiarygodnili sami
esbecy, do końca odgrywając swoje role – w tym przypisane im role zabójców.
Kłamstwo to w niezmienionej formie zostało przyjęte i zaakceptowane w III
RP. Wszystkie uczestniczące w nim środowiska, stały się odtąd zakładnikami
morderców księdza Jerzego i przyjęły na siebie ciężar odpowiedzialności za
zbrodnię. To dzięki akceptacji kłamstwa toruńskiego otworzyła się droga do
„historycznego kompromisu” i powstał obszar, w którym mogło nastąpić spotkanie
katów i ofiar. Ten obszar, „płaszczyznę porozumienia” nazwano później III
Rzeczpospolitą.
Przed siedmioma laty, Wojciech Sumliński, autor książki „Kto naprawdę Go
zabił”, tak opisywał dziennikarskie śledztwo prowadzone wspólnie z Mirosławem
Majeranem i Łukaszem Kurtzem:
„W sprawie zamordowania księdza
Popiełuszki zgadzają się tylko dwa fakty: czas i miejsce uprowadzenia księdza
Jerzego - 19 października 1984 r. w Górsku. Wszystko, czego dotychczas opinia
publiczna dowiedziała się o śmierci księdza Popiełuszki, to kłamstwa bądź
wielopiętrowe manipulacje. I nic dziwnego. Nasze ustalenia dowodzą, że ta
zbrodnia nie była wybrykiem kilku osób, lecz od początku była zaplanowana przez
struktury i urzędników, w tym najwyższych, komunistycznego państwa, przez nich
przeprowadzona i zatuszowana. Przestudiowaliśmy tysiące stron dokumentów, które
zgromadzono podczas śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej pod kierunkiem prokuratora
Andrzeja Witkowskiego. Rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma świadkami,
przeanalizowaliśmy setki godzin zapisów z podsłuchów rodzin sprawców i ich
mocodawców. Poddaliśmy krytycznej ocenie ekspertyzy przeprowadzone w tej
sprawie. Teraz staje się jasne, dlaczego ta sprawa została tak zakłamana,
dlaczego do dziś panuje wokół niej zmowa milczenia, obejmująca nie tylko ludzi
PRL, ale także osobistości III RP, w tym niektórych hierarchów Kościoła.”
[…]
„Nie ma takich
służb, które hasło „zabić księdza” wpisują do planów rocznych" – te
słowa gen. Ciastonia z procesu z roku 2002 dowodzą, że znalezienie dziś
jednoznacznych dowodów winy oraz precyzyjne ustalenie przebiegu zdarzeń, może
okazać się niemożliwe.
Z całą pewnością jest niemożliwe w III RP, bo państwo powstałe na
„historycznym kompromisie” zawartym nad trumną księdza Jerzego, nie chce i
nigdy nie będzie chciało wyjaśnić tajemnicy zbrodni założycielskiej.
Matactwa wokół tej sprawy nie skończyły się wraz z upadkiem PRL-u. Przez
ostatnie dwie dekady, wykonawcy i zakładnicy zbrodni nadal strzegą swoich
tajemnic, mając do dyspozycji ogromny arsenał środków; poczynając od fizycznej
eliminacji i zastraszania niewygodnych świadków, poprzez polityczne naciski,
tworzenie fałszywych tropów i medialne manipulacje.
Wojciech Sumliński w artykule „Kto stoi za śmiercią księdza?” (Dziennik
Wschodni z 3 listopada 2006r.) napisał: „W
zaciemnianiu tej prawdy bierze udział wiele osób: ci, którzy brali udział w zamordowaniu
księdza Jerzego bądź w wydarzeniach z nią związanych; ci, którzy później
zacierali ślady tej jednej z najgłośniejszych zbrodni PRL; ci, którzy obawiają
się, że w toku wyjaśniania tej zbrodni wyjdzie na światło dzienne prawda o ich
ponurej przeszłości. Niestety – również ludzie dobrej woli, którzy – często z
jak najbardziej uczciwych, ale mylnych pobudek – obawiają się, że odkrywanie
prawdy o morderstwie na księdzu Jerzym może opóźnić Jego beatyfikację. Również
te środowiska, które sądzą, że postawa niektórych osób na przełomie lat 80. i
90. może zmazać ich wcześniejsze winy, czyli przyzwolenie na zbrodnie
dokonywane prze komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Wreszcie – nieudolni
oficerowie śledczy i prokuratorzy, z winy których w ostatnich latach śledztwo w
sprawie morderstwa na ks. Jerzym ugrzęzło w martwym punkcie”.
III RP, która zaczęła się nad grobem księdza Jerzego,
nadal strzeże swojej tajemnicy i nawet beatyfikacja Kapelana „Solidarności” nie
przybliżyła nas do prawdy o okolicznościach zbrodni. Tym, którzy uczestniczą w jej
ukrywaniu, na zawsze powinny brzmieć w uszach słowa księdza Jerzego
wypowiedziane do oprawców – Panowie,
dlaczego mnie tak traktujecie...
Powyższy tekst składa się z fragmentów rozdziału zatytułowanego „Zbrodnia-metoda operacyjna. Zabójstwo
księdza Jerzego Popiełuszki” i pochodzi z mojej nowej książki - „Bezpieka. O mitologii służb specjalnych PRL”.
W najbliższym czasie zostanie ona wydana przez wydawnictwo Bollinari
Publishing House.
Pański artykuł trochę pokrywa się z tym co pisał Pan w książce "III Rzeczpospolita czy Trzecia Faza". Zawsze zdumiewała mnie reakcja hierarchów. Ten ich brak rozeznania, nieumiejętność czy też niechęć do zajmowania zdecydowanego stanowiska jakby trafiały do nich argumenty oficjalnej propagandy. Do tej pory zastanawiam się czy to bardziej głupota czy po prostu zdrada.
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze
OdpowiedzUsuńJest wielce prawdopodobne ze "Plan czynności śledczych" z kwietnia 2010 został skopiowany z planu czynności śledczych z dnia 22 października 1984
Ps. Pański blog oraz książki są dla mnie od dawna lekturą obowiązkową a więc miło słyszeć o kolejnej pozycji
Pozdrawiam serdecznie
Wyglada na to ze Wojciech Sumlinski został tak sponiewierany nie tylko za aferę marszałkową...
OdpowiedzUsuńAleksander Ścios
OdpowiedzUsuńJak zawsze mistrzowsko, precyzyjnie, porywająco. W fakcie, w materii detalu, kolejnych warstwach z pozoru zimnych analiz, krystalizuje się to co, "przekracza fizykę" - prawda. Nawet jeśli jesteśmy skazani tylko na jakiś jej aspekt, wycinek, refleks - ma siłę obucha, wstrząsa, stawia w obliczu tej drugiej, większej i ważniejszej rzeczywistości. Czyni lepszym, bo pyta: jakim jesteś/ jesteśmy?
Proszę wybaczyć emfazę, ale musiałem to powiedzieć. Panie Aleksandrze, kiedyś będą o Panu uczyli w dzieciaki w szkołach i to będzie ta Polska, której pragniemy, którą kochamy. Wolna, niepodległa myślą, oddana Bogu, prawdzie i człowiekowi, nieulękła i wielka.
Ale tym bardziej szlag człowieka trafia na tę naszą Ojczyznę dzisiejszą, kochaną-zadaną jak rana. Może jesteśmy grupką frustratów zbłąkanych nie w tym czasie? Czarno-białą rasą skazaną na wymarcie?
Każdy ma chwile słabości.
Wygramy, wierzę w to głęboko.
Pozdrawiam serdecznie
Barry Aitken,
OdpowiedzUsuńZabójstwo księdza Jerzego otwierało drogę do przeprowadzenia "fazy trzeciej", o której (już w roku 1984) pisał Anatolij Golicyn w książce „Nowe kłamstwa w miejsce starych - komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji” :
„Utworzenie „Solidarności” i początkowy okres jej działania jako związek zawodowy, może być odczytywane jako eksperymentalna, pierwsza faza polskiej „odnowy”. Mianowanie Jaruzelskiego, wprowadzenie stanu wojennego, oraz zawieszenie „Solidarności”, stanowi drugą fazę, przeznaczoną na wprowadzenie tego ruchu pod ścisłą kontrolę oraz zapewnienie stanu politycznej konsolidacji. W trzeciej fazie można oczekiwać, że zostanie uformowany rząd koalicyjny, skupiający przedstawicieli partii komunistycznej, reprezentantów reaktywowanej „Solidarności”, oraz Kościoła. W tym rządzie mogłoby się znaleźć również kilku tak zwanych „liberałów”.
Jeśli chodzi o ówczesną postawę niektórych hierarchów KK, nie sposób usprawiedliwić jej "brakiem rozeznania". Dziesiątki zdarzeń i wypowiedzi dowodzą, że mamy do czynienia z przyjęciem świadomej postawy współdziałania z reżimem komunistycznym (nie tylko w obszarze relacji TW-SB) i intencją ukrycia prawdy o śmierci księdza Jerzego.
Zacytuję tylko jedną z wypowiedzi abp. Bronisława Dąbrowskiego, ówczesnego sekretarza Episkopatu Polski z rozmowy z agentem Departamentu I SB MSW (którego w meldunkach i szyfrogramach opisywano jako "źródło nr 13963") z dn.12.12.1984. Agent ów donosił:
"Zdaniem abp. Dąbrowskiego odpowiedzialność za tę zbrodnię należy przypisać elementom politycznym wrogim wobec gen. Jaruzelskiego, a zatem chodzi niewątpliwie w tym przypadku o prowokację, posiadającą dotąd pewne cechy utajone. Kpt. Piotrowskiego – Dąbrowski określił jako "starego znajomego", gdyż zarówno on, jak i Glemp spotykali go kilka razy, podczas kiedy pełnił on służbę jako funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu i Departamentu ds. Kościelnych i Narodowościowych MSW w czasie wizyty papieża w Polsce oraz przy okazji spotkań z Wałęsą. W jego ocenie Piotrowski jest typem bardzo ambitnym, który uważał, że należy mu się stopień pułkownika. Trzej sprawcy przestępstwa działali pod Toruniem w łatwych warunkach, ponieważ strefa ta jest dobrze kontrolowana. Mogli więc liczyć na poparcie organizacyjne czynników radykalnych w aparacie SB i tajnej jaczejki OAS (Organizacja Anty-Solidarność), jak również na poparcie "bazy sowieckiej". Jako wykonawcy działali oni niewątpliwie na rozkaz przeciwników gen. Jaruzelskiego uplasowanych w MSW tzn. ludzi zaufanych Mirosława Milewskiego".
gestKozakiewicza,
OdpowiedzUsuńPrzypomnę, że podczas przeszukania dokonanego w domu Wojciecha Sumlińskiego w dniu 15 maja 2008 roku, ABW zabrało dziennikarzowi dokumenty związane ze śledztwem w sprawie zabójstwa księdza Jerzego. Mówiąc o tym w wypowiedzi dla regionalnego Radia Podlasie, Sumliński stwierdził, że „w mieszkaniu zarekwirowano trzy tysiące tajnych, poufnych i niejawnych dokumentów. Były to dokumenty dotyczące sprawy ks. Popiełuszki, którą zajmuję się od kilku lat.”
Sumliński zbierał również dokumenty związane z WSI, w tym dotyczące roli służb wojskowych w porwaniu i zabójstwie księdza Jerzego.
Materiały związane z tym tematem, były również przedmiotem zainteresowania ABW podczas przeszukań dokonanych w mieszkaniach Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka.
Pozdrawiam Pana
viva cristo rey,
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za te słowa. Wprawdzie nie poczuwam się do roli, jaką Pan mi przypisuje, to jestem przekonany, że w obecnych czasach lepiej należeć do "grupy frustratów" niż wywiesić białą flagę.
Jej łopot słychać już z tylu miejsc i środowisk, że stwarza to niekiedy przytłaczające wrażenie.
Wówczas warto wspomnieć na słowa księdza Jerzego, które przypomniałem w dniu 10 kwietnia 2010 roku:
"Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości. Jeżeli prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, to wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: "Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą”.
Pozdrawiam serdecznie
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńKomentowałam wiele Pańskich wpisów dotyczących błogosławionego księdza Jerzego, zawsze z wielkim zaangażowaniem i przejęciem, bo jest to dla mnie ktoś, aż nie wiem jak to napisać, może tak: niezmiernie bliski, kochany, bezgranicznie dobry, całym sobą oddany Bogu i ludziom, święty za życia. Dlatego prześladowany przez swoich zwierzchników, którym miła była (jak dziś), ugoda z głównym hyclem.
Natychmiast przypominają się pamiętne słowa Jaruzelskiego: "niech on wreszcie przestanie szczekać".
Więc sprawili, że przestał, przedtem ze zwierzęcej wściekłości, przemieszanej ze strachem, jaką zwykle wywołuje u odczłowieczonych bestii zetknięcie ze świętością - zamęczyli, ze strasznym okrucieństwem, jakby chcieli wraz ze zdartą skórą, zmiażdżonymi trzewiami i wyrwanym językiem, wydrzeć z księdza Jerzego Jego świętość.
I ta, odprawiająca się w tle mordu, załgana makabra "procesu" w oparach propagandy, jak to dobry, patriotyczny hycel ujawnia narodowi prowokację przeciw sobie. Której ksiądz Jerzy miał być narzędziem(!). Marzyło się hyclom, że posłużą się świętym człowiekiem, do tego, co Pan opisuje w książce: do położenia kamienia węgielnego pod III RP, przebudowaną w duchu odnowy oczyszczającej stanu wojennego(!) - neo-PRL! Taki, ćwiczony na Polsce, wstęp do pieriestrojki całego Układu Warszawskiego, ze Związkiem Sowieckim na czele.
Napisałam "załganego procesu", bo przecież nie byli bezpośrednimi sprawcami ci sądzeni w Toruniu. Oni, jak dziś wiemy, odtwarzali z pamięci, to co się właśnie działo, bo ksiądz Jerzy - jak podaje wielu badaczy - był zabijany powoli, bestialsko, podczas trwania procesu toruńskiego, a hyclom pomniejszym przekazywano na bieżąco opis Jego "uszkodzeń", żeby dopasowali odpowiednio swoje zeznania.
I wszystko się powiodło!!! Nad zwłokami męczennika podali sobie ręce kaci z "wybrańcami narodu" - i - przy aprobacie Kościoła -, zaczęli wznosić kolejną szklano - betonową atrapę Polski - dzisiejszą III RP!
Tym razem z przewagą szkła. Następowała przecież "pieriestrojka, głasnost’, uskorienie", czyli odnowa, jawność, przyspieszenie.
= = = =
Zakończę cudownym fragmentem prozy Waldemara Łysiaka. Jednym z tych, dzięki którym przechodzi się do historii literatury. To z "MW", z opowiadania somosiersko - katyńskiego:
Szwoleżerowie przeszarżowali jeszcze kilka wojen i kilka powstań, lecz im także nie darowano. Kilku z nich, a każdy wart był tysiąca, zamordowano w Bourreaugne i wrzucono do wspólnego dołu, wielkiego jak dolina ich chwały i okrytego milczeniem bardziej jeszcze strasznym niż ta cisza, która dudni na obrazie Kossaka. Zbrodnia bez kary. I pogrzeb, który zaiste przytłacza krajobraz... Jakże mógłbym o nich zapomnieć ja, którego serce pogrzebano razem z nimi, i który maszeruje bez nadziei krajobrazami bez bitew?
Świętego księdza też zamordowano w jakimś bunkrze w Kazuniu-Katyniu - i wrzucono do wielkiej rzeki, wielkiej jak dolina Jego chwały...
A ZBRODNIA POZOSTAŁA BEZ KARY!!! CHOĆ POGRZEB, ZAISTE, PRZYTŁACZAŁ KRAJOBRAZ...
Pozdrawiam Pana,
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńKolejna rocznica dni, w których porwano i zamordowano księdza Jerzego wywołuje coraz boleśniejsze refleksje. Nigdy nie łudziłem się, że to państwo i jego "elity" doprowadzą do wyjaśnienia tajemnicy śmierci Kapelana "Solidarności". Bo jeśli na tej zbrodni zbudowano podwaliny sojuszu okrągłostołowego, a z kłamstwa o śmierci księdza uczyniono wspólny depozyt zbrodni - nie jest możliwe wyjawienie prawdy. Musiałaby ona wstrząsnąć fundamentami tego państwa i rozbić je w pył.
Smutkiem napełnia natomiast rosnąca pycha i cynizm ludzi, którzy w tej sprawie ponoszą ogromną, moralną odpowiedzialność. Oto wczoraj człowiek, który przed rokiem jednał nas z putinowską Cerkwią i nazywał "marginesem" ludzi przeciwnych "przyjaźni" z ludobójcami, ma czelność przywoływać męczeństwo księdza Jerzego i stawiać je w relacji z "prześladowaniami", jakich rzekomo doświadczają dziś polscy hierarchowie.
http://wpolityce.pl/wydarzenia/65123-abp-michalik-ile-trzeba-zlej-woli-zeby-wmawiac-kosciolowi-ktory-zna-przykazania-boze-ze-pozwala-na-krzywdzenie-dziecka-ze-pedofilia-jest-tolerowana
Zaiste, trzeba niezgłębionej złej woli, by w ten sposób zacierać granice prawdy.
To zestawienie jest tym mocniej fałszywe, że ksiądz Jerzy doświadczał ogromnych upokorzeń i przykrości właśnie od swoich współbraci i przełożonych. W notatce po spotkaniu z prymasem Glempem napisał: „Zarzuty mi postawione zwaliły mnie z nóg. SB na przesłuchaniach szanowała mnie bardziej”. Po tej, jakże ludzkiej skardze, następuje jednak dopisek: „Nie jest to oskarżenie. Jest to ból, który uważam za łaskę Boga prowadzącą do lepszego oczyszczenia się”.
Ludzie Kościoła, którzy w kontekście obecnej sytuacji przywołują postać błogosławionego Jerzego, zdają się zapominać nie tylko o prawdzie historycznej, ale chcą żebyśmy nie dostrzegli ich dzisiejszych relacji ze środowiskiem Belwederu i postawy wobec tragedii smoleńskiej.
Jeśli mają czelność czynić z wroga krzyża wzór dla młodzieży ( Lednica), zapraszać go do głoszenia "homilii", włączać jego bełkot do śpiewników kościelnych ( Orszak Trzech Króli) i słać doń wiernopoddańcze homagium - jak mogą kreować się na prześladowanych i atakowanych?
Zamiast zwracać się do narodu, którym po 10 kwietnia tak srodze wzgardzili, niech apelują raczej do swojego patrona, w którego rękach są wszystkie instrumenty propagandowe. Czy nie wystarczy jedno słowo Komorowskiego do jego przyjaciela na stołku szefa TV, by zaniechano wszelkich "ataków na Kościół"?
Niestety, o tym tym bezmiernym cynizmie i fałszu płynącym ze strony niektórych hierarchów, nikt nie ma odwagi powiedzieć głośno.
Coraz bardziej dotkliwa staje się świadomość, że ksiądz Jerzy nie mógł dożyć czasów III RP.
Ci ludzie i to państwo, powstałe na kłamstwie o Jego śmierci, będące zaprzeczeniem wszelkich ideałów Solidarności - zabiłoby Go ponownie.
Pozdrawiam
Żeby napisać Prawdę o niektórych z polskich(?) hierarchów, trzeba być Ściosem lub amerykańskim generałem.
OdpowiedzUsuńhttp://niezalezna.pl/47354-rosyjska-agentura-ukrywa-prawde-o-smolensku-rozmowa-z-amerykanskim-generalem
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńO swoim przeświadczeniu, że III RP zabiłaby księdza Jerzego po raz wtóry, trzeci, dziesiąty, wspominał Pan niejednokrotnie. I że właśnie dlatego mógł powrócić do nas - tylko jako Święty, do którego, jak do żadnego innego, zanosimy modły o wolną Polskę.
Zgadzam się z tym. Nawet gdyby przeżył, zostałby zesłany przez Episkopat na Wólkę Węglową, jak to uczyniono z Jego przyjacielem, księdzem Małkowskim, który tam odbywa swoje kilkudziesięcioletnie "wygnanie" [ZA JAKIE WINY, PYTAM???]
Ale nawet tam - ksiądz Jerzy, ze swoją świętą charyzmą, zacząłby na powrót gromadzić wokół siebie dziesiątki tysięcy ludzi! Stałoby się tak, nawet wtedy, gdyby do tego nie dążył, był przecież, jak wiem od Pana, i z wielu innych źródeł, człowiekiem niezwykłej pokory i skromności, co nie oznacza, że nie był nieulękły, gdy w grę wchodziły pryncypia w rodzaju MSZY ZA OJCZYZNĘ [w stanie wojennym!!!] i dochowanie wierności ludziom i ich Solidarności.
Na pewno nie pozwoliłby na profanację Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w 2010 roku, a natchnieni przez Niego zjeżdżający się wtedy tłumnie do Warszawy ludzie, stanowiliby zbyt niebezpieczne zarzewie BUNTU i ZMIECENIA POSMOLEŃSKIEJ, UZURPATORSKIEJ "WŁADZY"!!!
Nie rozumiem tego, co się aktualnie dzieje w moim Kościele, zwłaszcza wśród jego hierarchii. Ale także pośród wiernych. Pozostaje uczucie ogromnego zawodu i wielkiego żalu. Które zaczęło się, o czym już tu pisałam, bezpośrednio po warszawskiej beatyfikacji księdza Jerzego, w czerwcu, 2010 roku. Myślałam, że BEATYFIKACJA porwie za sobą tłumy, że - jak mówił ksiądz Wójcik podczas pogrzebu Przemysława Gosiewskiego: zabolejemy na powrót nad tą naszą straszną raną.
Do niczego podobnego nie doszło, pomimo wzruszających słów kard. Angelo Amato (który wczoraj beatyfikował węgierskiego zakonnika zamordowanego przez węgierskich komunistów w 1953r [LINK: http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-na-swiecie/57328,beatyfikacja-ofiary-komunizmu.html ], dobrze, że przynajmniej Watykan nie obawia się beatyfikacji ofiar komunizmu!) - a pozostali - polscy hierarchowie, sprawiali (przynajmniej wielu z nich) - wrażenie, jakby chcieli jak najszybciej "odbębnić uroczystość i mieć ja wreszcie "z głowy"!!!
Tak było i tak jest nadal. Tylko... że o wiele gorzej. Kościół bezwzględnie popiera promoskiewską władzę i składa homagium rosyjskiej Cerkwi. A przecież to stamtąd płyną sygnały, świadczące o dążeniu do zniszczenia zarówno katolicyzmu, jak i polskiej państwowości.
Pozdrawiam
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńPragnęłabym jeszcze wyróżnić jedno zdanie Pańskiego tekstu:
To dzięki akceptacji kłamstwa toruńskiego otworzyła się droga do „historycznego kompromisu” i powstał obszar, w którym mogło nastąpić spotkanie katów i ofiar. Ten obszar, „płaszczyznę porozumienia” nazwano później III Rzeczpospolitą
Myślę, że może ono zostać przeniesione na inne "historyczne" kłamstwa i kompromisy, wybieranie tzw. "mniejszego zła", zawsze związane z zamazywaniem/utrwalaniem kłamstwa o haniebnych kartach historii i postawach poszczególnych "liderów". Co nigdy nie prowadziło i nie prowadzi do niczego dobrego. Patrz: niedawne zamieszane wokół esbeckiego kapusia - niejakiego Lecha Wałęsy, o którego związaniu z bezpieką wiedzieli WSZYSCY, ale w imię "wyższej konieczności" poza nielicznymi, jak państwo Gwiazdowie i Anna Walentynowicz - oszukiwali ludzi. Do czego to doprowadziło - właśnie widzimy. Do rozzuchwalenia się kłamcy i sług kłamstwa, którzy - jak Wajda - utrwalają fałszywą historie Polski. Niedługo - ta fałszywa, stanie się jedynie obowiązującą! Nie chcę snuć dalszych analogii, poprzestanę na tej jednej, choć wiem, że zarówno Pan, jak i państwo komentujący mogliby podać dziesiątki przykładów akceptacji kłamstwa "W IMIĘ...". Zawsze kończącej się jednakowo.
Przytoczę - bliskie mi - słowa Alberta Camusa:
Być wolnym, to móc nie kłamać.
Pozdrawiam
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńMam nieodparte wrażenie, że wielu hierarchów boi się świętości księdza Jerzego i nie potrafi sobie poradzić z tym wyzwaniem. Stąd zapewne wynika postawa o której Pani napisała: „jakby chcieli jak najszybciej ‘odbębnić uroczystość i mieć ja wreszcie z głowy’!!!”.
Ale sprawa beatyfikacji ma jeszcze jeden aspekt, bo ostatnie miesiące przed tym wydarzeniem, ujawniły wśród ludzi Kościoła takie postawy, o których nie można pisać bez wzburzenia.
Gdy na początku 2009 roku, za sprawą osobistej interwencji Benedykta XVI przebieg procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego uległ przyspieszeniu, pojawiły się obawy, że zamknięcie procesu kanonicznego zostanie wykorzystane jako pretekst do zakończenia śledztwa w sprawie zabójstwa księdza oraz uniemożliwi ustalenie wszystkich sprawców i współsprawców zbrodni. Tym samym, że nigdy już nie uda się zakwestionować wersji zdarzeń zatwierdzonej w procesie toruńskim.
„Spotkałem się z ważnymi ludźmi Kościoła, którzy prosili mnie, by sprawy już nie ruszać, bo to tylko może opóźnić proces beatyfikacji, a chyba wszystkim zależy, by nastąpiła ona jak najszybciej” – mówił przed kilkoma laty Wojciech Sumliński.
Wśród ludzi Kościoła dość powszechny był pogląd, jakoby ustalenia prokuratora Witkowskiego i innych osób domagających się weryfikacji wersji stworzonej przez SB stanowiło działanie na szkodę Kościoła i opóźniało proces beatyfikacyjny. Pojawiały się głosy sugerujące, że wszelkie odstępstwa od toruńskich ustaleń, były inspirowane przez środowiska wrogie Kościołowi. Postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. Tomasz Kaczmarek wielokrotnie miał twierdzić: „można się domyślać sił, stojących za nagłośnieniem, burzących ustalony w 1985 r., podczas pamiętnego procesu toruńskiego, klarowny obraz porwania i morderstwa”. W GW pojawiła się natomiast oszczercza notatka autora anonima, w której sugerowano, że Andrzej Witkowski i Wojciech Sumliński działają na zlecenie Piotrowskiego, by wybielić morderców. Gdy prokurator Witkowski skierował przeciwko GW zawiadomienie o przestępstwie znieważenia prokuratora, pojawiła się łagodniejsza wersja, iż obaj „dali się złapać na esbeckie fałszywki”.
W książce „Kto naprawdę Go zabił” Sumliński napisał: „Dociekanie prawdy w okresie poprzedzającym wyniesienie księdza Jerzego na ołtarze w opinii „autorytetów” (czyli tych, którzy utraty autorytetu się obawiają), a także niektórych przedstawicieli duchowieństwa, mogłoby zostać ocenione jako uderzenie w proces beatyfikacyjny. Świadczyć o tym może m.in. reakcja księdza Andrzeja Przekazińskiego, który pytany o wydarzenia sprzed dwudziestu jeden lat, odpowiada krótko: ”Rozgrzebywanie tej sprawy może zaszkodzić procesowi beatyfikacyjnemu”. Z kolei odkrywanie prawdy po wyniesieniu księdza Jerzego na ołtarze niechybnie zostałoby uznane za podważenie samej beatyfikacji. Kto wówczas, wobec argumentów tak poważnych, ośmieliłby się powrócić do tej sprawy?”
Chyba niewiele osób zwróciło uwagę, że papieski dekret o męczeństwie mówił, iż ksiądz Jerzy został ucciso in odio alla Fede - zabity z nienawiści do wiary. To niezwykle ważne sformułowanie zadawało kłam wielokrotnie podnoszonej i powielanej tezie (również wśród hierarchów Kościoła), jakoby został on zamordowany z powodów politycznych.
Nie jestem zaskoczony, że polski Kościół nie potrafi „poradzić sobie” ze świętością Kapelana „Solidarności”. Nie tylko w wymiarze Jego pokory i bezkompromisowej odwagi – których tak brakuje dzisiejszym sługom Kościoła. Gdyby chciał ukazać wiernym całe przesłanie zawarte w postawie księdza Jerzego, musiałby nie tylko powiedzieć Polakom: stworzono wam państwo na miarę niewolników i zadrwiono z waszych marzeń o niepodległości, ale musiałby odrzucić współczesny „sojusz tronu i ołtarza” i dokonać ekspiacji za dwie dekady milczenia.
Ale też nie mam cienia wątpliwości, że w perspektywie najbliższych lat doświadczymy darów tej beatyfikacji. Nawet wbrew woli tych, którzy chcieliby nas zamknąć w getcie „budującej zgody” i fałszywego „pojednania”.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za Pani komentarze.
A POWÓD ZAWSZE TEN SAM...
UsuńPanie Aleksandrze,
Przytoczył Pan słowa WS dotyczące dochodzenia do prawdy ws księdza Jerzego:
Świadczyć o tym może m.in. reakcja księdza Andrzeja Przekazińskiego, który pytany o wydarzenia sprzed dwudziestu jeden lat, odpowiada krótko: ”Rozgrzebywanie tej sprawy może zaszkodzić procesowi beatyfikacyjnemu”.
http://www.gazetapolska.pl/elity/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82
PRZEKAZIŃSKI Andrzej
Imię:
Andrzej
Nazwisko:
PRZEKAZIŃSKI
Działalność, przynależność partyjna:
Dyrektor Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.
Typ osobowego środka pracy operacyjnej SB:
TW
Jednostka SB (departament):
IV
Pseudonimy:
"Kustosz"
Oficerowie prowadzący:
kpt. Roman Dobrzyński
Lata rejestracji:
1981-1985
Podstawa zarejestrowania:
"na zasadzie dobrowolności"
Charakterystyka treści dokumentów:
Donosy na opozycyjnych artystów, na pracowników muzeum, na środowisko ATK.
Domniemane skutki rejestracji:
korzyści materialne
Źródło:
Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki, 1982 - 1984, Warszawa 2009
ORSZULIK Alojzy
Imię:
Alojzy
Nazwisko:
ORSZULIK
Działalność, przynależność partyjna:
biskup, od 1962 pracownik sekretariatu Episkopatu Polski, 1968-1993 - kierownik biura prasowego, uczestnik rozmów o nawiązaniu stos. dypl. między PRL a Watykanem oraz w rozmowach okrągłego stołu,
Typ osobowego środka pracy operacyjnej SB:
TW (1977), KO (od 1986)
Jednostka SB (departament):
IV
Pseudonimy:
brak
Lata rejestracji:
1986-1989
Powód wyrejestrowania:
"rezygnacja"
Charakterystyka treści dokumentów:
dokumenty zniszczone, nie da się ocenić skali współpracy
Źródło:
Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki, 1982 - 1984, Warszawa 2009
WIĘCKOWIAK Jerzy
Imię:
Jerzy
Nazwisko:
WIĘCKOWIAK
Działalność, przynależność partyjna:
1983 r. - proboszcz parafii św. Jakuba w Toruniu, 1998-2009 - proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla w Gdyni.
Typ osobowego środka pracy operacyjnej SB:
TW
Jednostka SB (departament):
IV
Pseudonimy:
"Klemens"
Oficerowie prowadzący:
por. Andrzej Daniliszyn, kpt. Andrzej Goliński
Lata rejestracji:
pocz. l. 80.-1988
Powód wyrejestrowania:
Koniec PRL
Charakterystyka treści dokumentów:
Donosy na duchownych, m. in.: ks. Andrzej Czerwiński, bp Bernard Czapliński i bp Marian Przykucki, ks. Hilary Jastak. Rozpracowanie otoczenia Jerzego Popiełuszki.
Domniemane skutki rejestracji:
Stałe miesięczne wynagrodzenie (średnio 2-3 tys. zł)
Źródło: "Rzeczpospolita" (25.10.2009)
CZAJKOWSKI Michał
Imię:
Michał
Nazwisko:
CZAJKOWSKI
Działalność, przynależność partyjna:
1953-1966 - studia Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym, także na KUL, we Włoszech i Francji, 1958-1959 - wikariusz i katecheta w Oleśnicy, 1967-1972 – wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego, 1972-1976 – proboszcz parafii w Zgorzelcu.
Typ osobowego środka pracy operacyjnej SB:
TW
Jednostka SB (departament):
IV, I
Pseudonimy:
"Jankowski"
Oficerowie prowadzący:
płk Adam Pietruszka, mjr Ludwik Dąbrowski
Lata rejestracji:
1956-?, 1960-1984
Powód wyrejestrowania:
Niechęć do współpracy po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki.
Charakterystyka treści dokumentów:
Donosy na m. in. arc. wrocławskiego B. Kominka (nawet rozkład pomieszczeń, skrytki na dokumenty!), ks. J. Popiełuszkę, Jacka Kuronia i Jana Józefa Lipskiego. Proceder skłócania ks. Popiełuszki z prymasem Józefem Glempem, donosy dla wywiadu - informacje o profesorach, studentach - podczas pobytu za granicą, podczas studiów - donosy na studentów KUL i opisy atmosfery na uczelni, donosy na KOR, KIK, donosy na studentów ATK,
Domniemane skutki rejestracji:
wyjazd na studia do Rzymu, gratyfikacje pieniężne (m.in. 128USD za pokwitowaniem
Źródło:
"Życie Warszawy" (17.05.2006) , www.abcnet.com.pl/node/1132
http://www.gazetapolska.pl/elity
Pani Urszulo,
UsuńNad utrwaleniem kłamstwa wokół śmierci księdza Jerzego pracowała cała rzesza donosicieli. Głownie w środowisku kościelnym i medialnym. Otaczali księdza przed śmiercią i oczerniali po męczeństwie.
Wspomniany tu ks.Czajkowski (TW Jankowski) był postacią szczególnie obrzydliwą i ma ogromne "zasługi" w donoszeniu na współbrata.
W jednym z donosów z dn. 10.03.1984 roku TW „Jankowski” pisał:
„W czasie przedwczorajszej z nim (ks.Jerzym) rozmowy stwierdziłem, iż poczuł się on bardziej pewnie i jest przekonany, że prymas Glemp „już nie będzie go ścigał za zwalczanie komunistów”. Powodem tego było przywiezienie przez bp. Kraszewskiego błogosławieństwa od papieża oraz podarowania papieskiego różańca ks. Popiełuszce. Popiełuszko mówił, że bp Kraszewski po powrocie z Watykanu odbył rozmowę z kard. Glempem na jego temat. Przebieg rozmowy był gwałtowny, gdyż biskup bronił Popiełuszki i stwierdził, że wobec papieża też gorliwie występował z taka obroną. W jej wyniku udało się bpowi Kraszewskiemu „zastraszyć” prymasa autorytetem papieskim. Doszło to tak daleko, że kard. Glemp ofiarował ks. Popiełuszko książkę o kard. Hlondzie z osobistą dedykacją. W bardzo ciepłym nastroju przyjął go i obiecał, że po powrocie z Południowej Ameryki nawiążą do tego spotkania. Ks. Popiełuszko ocenia tę zmianę prymasa względem jego osoby jako wynik zabiegów bp. Kraszewskiego u papieża. [...] Po wysłuchaniu takich zapewnień biskupa papież miał polecić obronę ks. Popiełuszki przez Kościół za wszelką cenę.”
Witam Panie Aleksandrze.
Usuń"(...) reakcja księdza Andrzeja Przekazińskiego, który pytany o wydarzenia sprzed dwudziestu jeden lat, odpowiada krótko: ”Rozgrzebywanie tej sprawy może zaszkodzić procesowi beatyfikacyjnemu”.".
Przyszło mi na myśl, że kto wie czy nie w podobnych "okolicznościach przyrody" za taki tekst [Mt 16, 21-27], Piotr "chwycił" od Jezusa: "Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie".
Dziękuję i Pozdrawiam
Halka
P.S.
A ciekawe jakie ma/ mógłby mieć pseudo człek o takim nazwisku? "TW Przekaźnik" za banalne, ale TW WTYKA czemu nie?:)
Do Autora i Komentatorów
OdpowiedzUsuńDziś Wrocław gości towarzyszy Baumanów, o których rozpisuje się "L’Osservatore Romano" http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zygmunt-bauman-jestem-oczarowany-papiezem-franciszkiem/n1m3q
Kiedyś ten sam(?) Wrocław gościł takich ludzi:
https://www.youtube.com/watch?v=Vmqv1b_0CxU
Fajny był gość ten Karel Kryl. I jakoś dziwnie ta jego pieśń aktualna.
1
Gdzie zamek jest z kamienia wśród krużganków krętych
Kapłani przekupieni patrzą do ksiąg świętych
A najemni żołnierze żądają błogosławieństw
Wszak pierwszym z rycerzy jest przewielmożny kat
2
Sam diabeł mszę odprawia przepasany strykiem
Klęczące tłumy zbawia hostią z arszenikiem
Smród siarki się unosi i opada chmurami
Lśni topór który nosi przewielmożny kat
3
Na chorągwi państwa jest godło z gilotyną
Gdy macha nią hultajstwo to wkoło czuć padliną
Kruka czarny cień na ziemię padł
Tłumem rządzi przewielmożny kat
4
Gdy władcę z jego zbrodni piekieł król rozgrzesza
I tłuszcza na kasztanie innowierców wiesza
To z tysiąca moździerzy grzmią dziękczynne wiwaty
Że pierwszym z rycerzy jest przewielmożny kat
5
Gdy zbrodniarz w środku rynku na ambonie staje
I miejska straż w ordynku honor mu oddaje
Tłum stalowych pancerzy pieśń dziękczynną wznosi
Że pierwszym z rycerzy jest przewielmożny kat
6
W takim oto państwie jak można się spodziewać
Wnet zakazali pisać zakazali śpiewać
I mało im to było nakazali dzieciom
Modlić się jak zapragnie przewielmożny kat
7
Z miłości diabeł szydził i po domach chodził
Syn ojca nienawidził i brat bratu szkodził
I tylko czarny kruk się nad tą ziemią wznosi
Gdzie w kręgu tępych głów tkwi przewielmożny kat
viva cristo rey,
UsuńByłoby wielce interesujące dowiedzieć się, kto z kręgów watykańskich "załatwił" majorowi NKWD ten kuriozalny wywiad. Promowanie w "L’Osservatore Romano" takiej postaci i posmodernistycznego bełkotu, to zaiste nowa jakość.
Rozmówca watykańskiej gazety był nie tylko agentem zbrodniczej Informacji Wojskowej i szefem wydziału polityczno-wychowawczego, ale osobiście brał udział "w walce z bandami" i dowodził grupą "ludowego" wojska, która wyróżniła się schwytaniem wielu polskich patriotów.
Po tym wywiadzie oczekuję, że "L’Osservatore Romano" przybliży nam sylwetki kilku włoskich faszystów lub z równą atencją zaprezentuje naukowe dokonania dr.Goebbelsa.
A. Ścios, Viva Cristo Rey,
UsuńPanowie,
a propos Baumana i jego kariery kbwiaka, to muszę się przyznać, ze stoczyłem w Wikipedii długi i zaciekły pojedynek w sprawie zmiany fragmentu jego życiorysu w tej bazie, ujawniającej to dowodzenie grupą kbwiacką, o którym wspomina Pan Ścios. Nawet sobie nie wyobrażacie, ile mend i jak upartych walczyło o usunięcie tej notki. Na szczęście ogólnie przeważała wśród wikipedystów moja, czy raczej nasza, czy raczej historyczna, wersja,, więc zmiany zatwierdzono, ale teraz już jest są tak zmodyfikowane, żeby tą wiadomość maksymalnie rozmiękczyć, a ja zwyczajnie nie mam czasu pięć razy w tygodniu poprawiać i zmieniać.
Pozdrawiam Panów
Największą tajemnicą, jaką zostawił po sobie bł. ks. Jerzy Popiełuszko, jest tajemnica wolności. Niezależnie od zewnętrznych czynników, człowiek może być wewnętrznie wolny. Życie wiarą, bezwarunkowe przebaczenie, miłość nieprzyjaciół - to niektóre tylko czynniki, których nie przemoże żaden system.
OdpowiedzUsuńJak inwigilować i zwalczać człowieka, który nie czuje nienawiści, który za złe odpłaca dobrem? To może skruszyć najtwardsze serca, pokazuje wszak inwigilującym, że mają wyjście, że mogą przejść na właściwą stronę, po której spotka ich chęć zrozumienia i przebaczenia, po której ktoś wyciągnie do nich pomocną dłoń.
Aby odkryć tajemnicę śmierci ks. Jerzego trzeba przede wszystkim widzieć ją w wymiarze spuścizny, którą po sobie zostawił, a nie da się jej zrozumieć nie wcielając jej w czyn.
Rozważanie i skupianie uwagi na technicznych aspektach męczeńskiej śmierci w oderwaniu od głównego przesłania, w praktyce kieruje nasze myśli na zaspokajanie zwykłej ludzkiej i jakże bezowocnej ciekawości.
Przesłanie bł. Ks. Jerzego jest niezwykle istotne również i dzisiaj, pokazuje jak odnaleźć się w obecnych, równie trudnych czasach, jak radzić sobie z wszechobecnym kłamstwem, zniewoleniem i narzucaniem antychrześcijańskiej ideologii. To droga trudna, bo wymagająca zaparcia się siebie, pracy nad sobą i ofiary, ale w tej drodze nie jesteśmy sami, mamy cały oręż, którego źródło tkwi w naszych korzeniach, a konkretnie w Chrystusie - On jako pierwszy zło dobrem zwyciężył.
Bł. Ks. Jerzy Popiełuszko w ostatnim okresie swojego życia usilnie modlił się i zabiegał u innych o modlitwę, aby jego śmierci towarzyszył świadek. Jestem przekonany, że jego prośba w odpowiednim czasie przyczyni się do ostatecznego odkrycia kto i dlaczego go zabił. W chwili obecnej większą wagę przykładałbym do tego, aby nauczyć się wprowadzić w życie to, co było w tym kapłanie najcenniejszego.
Z poważaniem
Andrzej Gajda-Janiak
Andrzej Gajda-Janiak
UsuńTo wszystko prawda, co Pan mówi. Niezmiernie ważne jest jednak, aby miłość była widziana w prawdzie, która jest warunkiem miłości, bez której nie ma miłości - Caritas in veritate. Ponadto pierwotną drogą miłości działającej, dynamicznej, jest sprawiedliwość. Bez spełnienia warunku sprawiedliwości, oddania każdemu tego, co się należy, miłość jest tylko sentymentalizmem podatnym na mody i ideologie. Może stać się nawet karykaturą miłości, dziełem ojca kłamstwa.
Nie można zatem odrywać przesłania miłości ks. Jerzego zarówno od prawdy jak i sprawiedliwości. Czy on sam życzyłby sobie, aby sprawcy pozostali nieznani, zło mogło się plenić, a ryczący lew porywał bez przeszkód? Bezwarunkowe przebaczenie dotyczy każdej osoby, która jest odkupiona przez Boga-Chrystusa, nawet, gdy osoba ta jest zbrodniarzem. Ale aby taką osobę prawdziwie kochać - kochać w prawdzie - nie można stać w kłamstwie o jej czynach i sprawiedliwie ich nie osądzić.
Niechaj więc każdy wprowadza w życie przesłanie ks. Jerzego w każdym jego wymiarze. Myślę, że omawiany tekst Autora spełnia ten postulat właśnie w wymiarze społecznej prawdy i sprawiedliwości. Bez ożywienia tych elementów niemożliwa jest miłość społeczna - solidarność.
"Bez spełnienia warunku sprawiedliwości, oddania każdemu tego, co się należy, ..."
UsuńOdwołam się do najwyższego Autorytetu, który z wysokości krzyża zawołał:
"Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią" - czy to jest po ludzku sprawiedliwe? Czy oprawcom, którzy dopiero co skatowali ciało niewinnego przysługuje przebaczenie? Czy oni nawet o to prosili, wyrazili żal, skruchę?
"...miłość jest tylko sentymentalizmem podatnym na mody i ideologie. Może stać się nawet karykaturą miłości, dziełem ojca kłamstwa."
Miłość to nie uczucie, które czasem jej towarzyszy. Miłość to praca, poświęcenie, dobra wola. Prawdziwa miłość nigdy nie będzie karykaturalna, czy też powiązana z kłamstwem,
Proszę spojrzeć na słowa bł. ks. Popiełuszki:
"Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z prawdy i miłości. Im więcej w człowieku jest prawdy i miłości, tym więcej i sprawiedliwości. Sprawiedliwość musi iść w parze z miłością, bo bez miłości nie można być w pełni sprawiedliwym. Gdzie brak jest miłości i dobra, tam na jej miejsce wchodzi nienawiść i przemoc, a kierując się nienawiścią i przemocą, nie można mówić o sprawiedliwości. " http://www.radiomaryja.pl/wp-content/uploads/2013/10/2013.10.19.RozmowyNiedokonczone22.mp3 (51 min.).
Z powyższego tekstu wnioskuję, że w byciu sprawiedliwym trzeba się kierować zarówno prawdą, jak i miłością. Nie da się być sprawiedliwym bez prawdy, ale to nie wystarcza. Można to też odwrócić, z tym, że o ile prawdzie nie musi towarzyszyć miłość, o tyle miłość bez prawdy nie istnieje, gdyż jest jej nieodłącznym elementem.
Mógłbym powiedzieć: no dobrze, to w czym właściwie się nie zgadzamy?
UsuńOdnoszę wrażenie, że gonimy w piętkę/ wchodzimy na drogę czczych dywagacji. Moja teza została streszczona na końcu mego wpisu: omawiany tekst A. Ściosa spełnia postulaty miłości społecznej, międzyosobowego-relacyjnego dynamizmu, który realizuje się w warunkach wolności, prawdy, sprawiedliwości. Dodałbym odpowiedzialność jako jedną z antropologicznych konstytuant człowieka. Nie odnalazłem w nim „ludzkiej, bezowocnej ciekawości” dla ciekawości, a wołanie o prawdę, sprawiedliwość i właśnie miłość w środowisku społecznym.
Nie jest zgodne z rzeczywistością Pańskie stwierdzenie, że prawdzie nie musi towarzyszyć miłość. Jeśli impulsem poszukiwania prawdy nie będzie miłość, to owocem takiego poszukiwania nie będzie prawda (sąd zgodny z rzeczywistością, służący woli do autodeterminacji dla działania ku dobru), a „prawda” zredukowana, obarczona błędem antropologicznym i w konsekwencji służąca zniewoleniu człowieka. Bo człowiek przecież też jest z miłości. Miłość i prawda są nierozłączne w obydwu kierunkach.
To samo dotyczy sprawiedliwości. „Kochać to dać coś `ponad`. Ale aby dać `ponad`, trzeba najpierw oddać to, co się należy, czyli spełnić postulat sprawiedliwości” – Benedykt XVI, Caritas in veritate. I tu jest podobnie: jedna bez drugiej nie istnieje. Czy można kochać i wobec podmiotu miłości być niesprawiedliwym? A czy można być sprawiedliwym nie kochając?
Przebaczenie to nie puszczanie w niepamięć. Czy Zbawiciel odpuszczając oprawcom, odkupując ich własną śmiercią jako osoby, dzieci Ojca, chciał abyśmy zapomnieli, z jakich powodów doprowadzili do Krzyża?
viva cristo rey,
UsuńRozumiem potrzebę udzielenia odpowiedzi, ale mój tekst nie ma nic wspólnego z dywagacjami Pańskiego rozmówcy. Sprawa śmierci księdza Jerzego jest dla mnie tematem zbyt poważnym, bym pod tym tekstem pozwalał na projekcje pseudoteologicznych rozważań.
Co racja, to racja. Koniec tematu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo podsumowanie znanych wątków dezinformacji w sprawie ks. Jerzego. Z (kontrowersyjnymi) tezami publicystycznymi. :)
OdpowiedzUsuńOśmielam się na dwie uwagi:
1) Szkoda, że nie uwzględnił Pan pionierskiego dorobku Krzysztofa Kąkolewskiego w zakresie obalenia wersji procesu toruńskiego. Symptomatyczne jest, jak wyautowano tego wybitnego pisarza i publicystę oskarżając go agenturalność w trakcie unikalnego cyklu "Generałowie giną w czasie pokoju" w "Naszej Polsce".
Notabene, nie przypominam sobie żadnego znanego publicysty, od prawa do lewa, który w prasie "głównego nurtu" polemizowałby wyraziście z wersją oficjalną. Kościół też milczy.
Czy to nie zastanawiające?
Polityka w najgorszym wydaniu, czy chwalebna powściągliwość?
Do procesu beatyfikacyjnego - miało to sens. Może teraz czekamy na kanonizację? Bo wrzawa agentów wpływu i pożytecznych idiotów zablokuje proces?
Ja jestem skromny czlowiek, nie znam się na tym. A co Pan o tym myśli?
2) Trochę przeszkadza mi Pańska poetyka, przedstawiająca służby specjalne, jako niemal demiurga dziejów. Bez przesady.
Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. "Mord założycielski" - dla mnie to tylko figura retoryczna.
Według mnie - sprawa jest - (excusez les mots) "boleśnie prosta".
ks Jerzy został porwany, bo Piotrowski wytypował go, jako człowieka słabego. Planowano go złamać (co miało być dziecinnie proste) i następnie - dzięki wpływom w episkopacie - wysłać do Watykanu.
I ks. Jerzy okazał się gigantem i powstrzymał tak wspaniałą kombinację operacyjną swoim męczeństwem.
I cały wysiłek demiurgów na nic. A Piotrowskiemu złamał karierę, bo okazał się słabym agentem werbunkowym.
Tak święci wygrywają z diabłem.
"Według mnie - sprawa jest - (excusez les mots) "boleśnie prosta".
Usuńks Jerzy został porwany, bo Piotrowski wytypował go, jako człowieka słabego. Planowano go złamać (co miało być dziecinnie proste) i następnie - dzięki wpływom w episkopacie - wysłać do Watykanu."
Proponuję by posłuchał Pan tego:
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/wspomnienie-liurgiczne-blogoslawionego-ks-jerzego-popieluszki-i-29-rocznica-jego-meczenskiej-smierci/
19 października 2013, godz. 13:50
Wspomnienie liturgiczne błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki i 29. rocznica jego męczeńskiej śmierci
Radio Maryja
prof. Wojciech Polak, historyk, wykładowca UMK, opozycjonista antykomunistyczny
A. Piotrowski w tej całej sprawie... to tak jakby uważać, że kluczowy wpływ, znaczenie na strategiczny rozwój w General Motors ma babcia klozetowa. Nic, dosłownie NIC nie działo się bez wiedzy, woli, zgody tego "poczciwiny", który wprowadził np. Stan Wojenny.
I jeszcze jedno...
UsuńWg Pana to na czym miało niby polegać to "złamanie kariery agenta werbunkowego"? To degradacja i "wykop" ze służby bezpieczeństwa? Wyborne. Naprawdę wyborne. Uważa Pan, że oni po tym jak sprawa się rozdmuchała z mordem ks. Popiełuszki to wezwali Piotrowskiego na dywanik i kazali mu podpisać wypowiedzenie? I tam jeszcze taki mały aneksik o tajemnicy służbowej, która obowiązywać ma dożywotnio? No i naturalnie zakaz powrotu do "resortu"?? Proszę Pana ze współpracy z NIMI zwalnia tylko śmierć (fizyczna bo przecież nie duchowa), bo nawet nie choroba, czy ogólna niemoc. Ma Pan do wyboru: Polon, Sarin, strzał w potylice, wiuchniecie na krawacie, itd. Dopóki dychasz - działasz dla NICH! Chyba, że niezbędna jest pomoc "seryjnego samobójcy". O tak. Wówczas można mówić o złamanej karierze w sensie przegranie człowieczeństwa. Koniec.
van bre,
OdpowiedzUsuńNie ma prawdziwej wolności bez prawdy.
Przyjmuję zatem to co Pan napisał o przesłaniu świętości księdza Jerzego. Z zastrzeżeniem
wobec jednego stwierdzenia: "Rozważanie i skupianie uwagi na technicznych aspektach
męczeńskiej śmierci w oderwaniu od głównego przesłania, w praktyce kieruje nasze myśli na
zaspokajanie zwykłej ludzkiej i jakże bezowocnej ciekawości."
Dochodzenie do prawdy o okolicznościach tej śmierci, w żadnym wypadku nie jest powodowane "zaspokajaniem ciekawości".Jeśli u kogoś pojawiają się takie motywacje, należą do marginalnych patologii.
Prawda o męczeństwie księdza Jerzego nie jest nam potrzebna, by szukać sensacji. Nawet nie po to, by stawiać sprawców przed sądem, wznawiać procesy, oskarżać i ferować wyroki. Potrzebujemy jej dlatego, by z tej śmierci wyrosło dobro - takie, którego chciał ksiądz Jerzy dla Polski i dla Polaków.
Ludzie, którzy utrzymują nas w fałszywym przeświadczeniu o przesłaniu księdza Jerzego,
podkreślają często słowa: zło dobrem zwyciężaj i nie chcą pamiętać, że poprzedza je równie
ważne wskazanie: nie daj się zwyciężyć złu.
Myślę, że nie doświadczymy owoców tego męczeństwa ani darów tej świętości, jeśli nie
złamiemy zmowy milczenia i fałszu "ustaleń toruńskich". Nie z pragnienia zemsty i
dochodzenia ludzkiej sprawiedliwości, ale po to, by nie dać się zwyciężyć złu, które zatruwa dziś życie naszej Ojczyzny.
Pozdrawiam
Popełniłem błąd w cytowanym przez Pana zdaniu, powinno być "...w praktyce kieruje MOJE myśli ...".
Usuń"Potrzebujemy jej dlatego, by z tej śmierci wyrosło dobro - takie, którego chciał ksiądz Jerzy dla Polski i dla Polaków. " - ale to co już wiemy, pozwala właśnie na wzrost tego dobra, o którym Pan pisze.
"Myślę, że nie doświadczymy owoców tego męczeństwa ani darów tej świętości, jeśli nie złamiemy zmowy milczenia i fałszu "ustaleń toruńskich"." - a ja myślę, że jedno (odkrywanie i dążenie do prawdy), idzie w parze z drugim (życie prawdą), mam też przekonanie, że kierowanie się już teraz zdaniem "zło, dobrem zwyciężaj" jest jedną z dróg do odkrycia prawdy, a jest to o tyle piękna droga, że nie pozwala na błądzenie i już teraz przynosi owoce.
Pozdrawiam
AGJ
KrisRuminski,
OdpowiedzUsuńStwierdzenia zawarte w Pańskim komentarzu dowodzą, że nie zna Pan moich tekstów poświęconych księdzu Jerzemu. Co nie jest oczywiście zarzutem, ale w jakimś stopniu usprawiedliwia pochopność sądów.
Nie chcąc zmuszać do kontynuacji tego typu rozważań, nie zapytam nawet, co Pan rozumie pod pojęciem "podsumowanie znanych wątków dezinformacji".
Nie mogę też odnieść się rzeczowo do Pańskich refleksji, bo istnieje rażący dysonans między tym co Pan napisał, a argumentacją zawartą w moim tekście i komentarzach. Jeśli nie przedstawia Pan żadnych faktów dla uzasadnienia nonsensownej (z mojego punktu widzenia) tezy o motywacji Piotrowskiego, zaliczam ją do kategorii dywagacji. O tyle groźnych, że w ubiegłych latach podobną nieuprawnioną hipotezę forsował m.in. założyciel "Nowego Ekranu".
Głoszenie podobnych rewelacji dowodzi co najmniej nieznajomości ówczesnych realiów, bo tuż przed śmiercią księdza Jerzego zapadła decyzja o niewysyłaniu go do Watykanu, zatem motyw uczynienia zeń agenta bezpieki był całkowicie bezprzedmiotowy.
Zwracam również uwagę, że "zwekslowanie" tej śmierci w kierunku rzekomych "działań werbunkowych", wynika nie tylko z niewiedzy co do elementarnych faktów, ale jest echem esbeckiej tezy o "politycznych motywacjach", jakimi mieli kierować się mordercy księdza.
Na moim blogu nie ma przyzwolenia na propagowanie takich kłamstw.
Dla jasności, przypomnę fragment wywiadu z roku 2008 z prokuratorem Andrzejem Witkowskim:
"Wiemy, że na początku tygodnia, w którym kapłan został uprowadzony, doszło do pojednania ks. Jerzego z jego przełożonym, który wcześniej nalegał na wyjazd księdza do Rzymu. Ksiądz Jerzy pragnął pozostać z powierzoną mu owczarnią, bardzo cierpiał z powodu konfliktu. Ostatecznie racje kapelana "Solidarności" znalazły zrozumienie i otrzymał zgodę na kontynuowanie pracy duszpasterskiej w Warszawie. Informacja o tym szybko dotarła do "rozwiązującego problem ks. Popiełuszki" sztabu dowódczego w MSW. Ksiądz Jerzy radował się z decyzji przełożonego, spadł mu z serca ciężki głaz. Zarazem jednak zdawał sobie sprawę, iż w zaciszu gabinetów gmachu przy Rakowieckiej jego nowa sytuacja wywoła eskalację działań zmierzających do "uciszenia" go. Perspektywę tę przyjął w pełni świadomie, licząc się ze wszystkimi konsekwencjami."
http://web.archive.org/web/20110915004347/http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20081020&typ=po&id=po03.txt
Z oczywistych względów nie podejmę również tematu rzekomej "poetyki" dotyczącej służb specjalnych. W żadnym z moich tekstów sporządzonych na przestrzeni ostatnich sześciu lat, nie ma takich obciążeń, a za Pańskie odczucia nie mogę odpowiadać. Odsyłam do fragmentu, w którym piszę o zasadzie Tukidydesa, w związku z zarzutem uprawiania spiskowych teorii.
Mogę tylko dodać, Panie Ruminski, że dorabianie tezy o "słabości" życiu człowieka całkowicie prawego i grubo ponad codzienność odważnego jest - nawet dla takiego bezwyznaniowca jak ja - obrzydliwe.
UsuńInna sprawa, że ludzi tak uczciwych i odważnych jak Popiełuszko dialektyka się nie ima. Dialektyką zajmują się publicyści gównego nurtu. Nie, nie ma w tym literówki.
"Notabene, nie przypominam sobie żadnego znanego publicysty, od prawa do lewa, który w prasie "głównego nurtu" polemizowałby wyraziście z wersją oficjalną. Kościół też milczy. " -> figura erystyczna zwana "okrakiem na barykadzie".
W tłumaczeniu na nasze: "nie zadałem sobie trudu (w duchu: jako dyskutanci nie jesteście tego warci), żeby sprawdzić poważne opracowania historyczne i nie zadałem sobie trudu, żeby zobaczyć kto i za co od lat płaci redaktorom, ale i nie zadałem sobie trudu, żeby zobaczyć kto w ogóle odrzuca wersję oficjalną, że zasłonię się tym, iż "mi się wydaje" (w duchu: a to w końcu najważniejsze) i kościołem katolickim, bo kto to sprawdzi".
Takie figury świetnie działają w gazetach wybiórczych, innych, komorowskich trybunach. Na tym blogu uczestnicy, akceptując fakt, iż każdy z nas może się mylić, wymagają jednak od siebie głębszej refleksji. I rzadko uciekają się do erystyki.
Aleksander Ścios,
OdpowiedzUsuń"Teza prof.Cieszewskiego może prowadzić do wniosku,że złamana wcześniej brzoza była jednym z elementów przygotowań do inscenizacji katastrofy".
To porażający fakt. Rosjanie od samego początku zwrócili uwagę i oczy całego świata na to, na co chcieli. To było ich terytorium i ich służby. Ich kamery i ich komputery. Ich wersja wydarzeń. My możemy się tylko domyślać i sprawdzać kolejne fałszywe korytarze. Tak misternego i wyrafinowanego planu wyeliminowania przywódcy wrogiego państwa świat jeszcze nie widział i długo w niego nie uwierzy. Jeśli po 3 latach ustaliliśmy, że brzoza była elementem inscenizacji, to pytanie co jeszcze nią było?
@KrisRuminski
OdpowiedzUsuńPrzeszłość Krzysztofa Kakolewskiego jest znana wielu osobom, a dokumenty przechowywane w IPN (m.in. własnoręcznie pisane donosy) na tyle liczne i pogrążająca, że ich publikacja zmiecie z powierzchni ziemi jego dorobek. Kakolewski wie, że zachowały się owe materiały; mimo to nigdy nie zdobył się na to, aby powiedzieć/napisać "przepraszam" i ustosunkować się do swojej skrywanej przeszłości.
Wciąż czekamy na opracowanie, które odsłoni niecne czyny reportażysty i kulisy jego kariery.
Byłem pod wrażeniem jego książki o wydarzeniach kieleckich czy publikacji na temat genezy "Popiołu i diamentu".
Niestety twórczość Kąkolewskiego zostanie przykryta brzemieniem hańby.
Mogę się tylko domyślać, czemu nikt do tej pory nie zdobył się na opis tych ubeckich dokumentów.
Drogi Panie Krzysztofie,
Usuńzupełnie nie znam historii kariery - i - jak rozumiem, upadku KK.
Czy mógłby Pan dorzucić parę szczegółów lub ewentualnie jakiś link?
Pozdrawiam serdecznie
Szanowna Pani Urszulo, tę historię znają tylko ci, którzy zobaczyli dokumenty w IPN. Tak jak napisałem - czekamy na piewszą publikację, która ujawni czarne karty z życiorysu K.Kąkolewskiego. Szkoda, że Pani Joanna Siedlecka się nie odważyła...
UsuńCzytając "Potwora z Saskiej Kępy" [biografię Krzysztofa Kąkolewskiego, von Borowiecky, Warszawa 2006] napisaną przez Martę Sieciechowicz m.in. na podstawie rozmów z pisarzem, myślałem sobie: szkoda czasu tej młodej dziewczyny. Nie usłyszała ani słowa o prawdziwych meandrach kariery dziennikarskiej i pisarskiej w PRL.
Pozdrawiam
- - - -
OdpowiedzUsuńDO WSZYSTKICH!!!
II KONFERENCJA SMOLEŃSKA (REWELACYJNA!!!)
CAŁOŚĆ I DNIA OBRAD JUŻ DO OGLĄDANIA NA VD GAZETA POLSKA!
http://vod.gazetapolska.pl/5443-ii-konferencja-smolenska-calosc
LUB NA POPLER.TV
http://www.popler.tv/KonferencjaSmolenska
GORĄCO POLECAM!!!
KSIĄDZ ROBAK,
OdpowiedzUsuńAnaliza prof.Cieszewskiego jest bez wątpienia przełomowa. Może wskazywać na okoliczności, o których napisałem w tym tweecie i raz jeszcze potwierdzaj, jak ogromne znaczenie mają zdjęcia satelitarne z obszaru Smoleńska. Sprzed i po 10 kwietnia. Jestem przekonany, że zdjęcia te są w dyspozycji tzw. służb specjalnych III RP.
Pani Kazefie,
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie potrafię powiedzieć - czy i jakie znaczenie ma donosicielstwo Kąkolewskiego w kontekście jego tekstów na temat śmierci księdza Jerzego. Mogę jedynie przypuszczać, że podjęcie tego tematu może mieć związek z przeszłością autora.
W tym przypadku ważniejszy jednak jest fakt, że nie odczuwam najmniejszej potrzeby tłumaczenia się z wyboru źródeł, ani wyjaśniania komentatorowi @KrisRuminski , dlaczego ustalenia prokuratora Witkowskiego i teksty Wojciecha Sumlińskiego cenię znacznie wyżej.
Pozdrawiam Pana
Panie Aleksandrze, myślę że i tak łagodnie potraktowal Pan to, co powypisywał @KrisRumiński. O Kąkolewskim napisałem tylko dlatego, że najwyższa pora aby wreszcie ktoś opublikował prawdę na jego temat. Na tym kończę ten wątek.
Usuń- - - -
OdpowiedzUsuńWYSTĄPIENIE PROF. CHRISA CIESZEWSKIEGO PODCZAS II KONFERENCJI SMOLEŃSKIEJ
http://www.popler.tv/KonferencjaSmolenska/62959#62959
W WERSJI POPULARNEJ:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=-ZJgDrbLGQ0
!!!
OdpowiedzUsuń"PANCERNA BRZOZA" BYŁA ZŁAMANA JUŻ 5 KWIETNIA 2010 r.
http://www.popler.tv/KonferencjaSmolenska/62962#62962
@ viva cristo rey20 października 2013 22:35
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej jestem pewna tezy, że tacy jak Bauman są produktem Zachodu.
Gdyby to był były nazista mający na rękach krew żydowską, światowa opinia publiczna przejechałaby go jak walec.
To jest pokłosie (do dziś obowiązującego) rozdania kart przez zachodnie potęgi (naszych sojuszników) po drugiej wojnie światowej.
To jest jak powiedzenie nam, Polakom, prosto w twarz: nie liczycie się, wasz wkład w II wojnie światowej oraz wasze cierpienie nie liczy się. Zostaliście "wyzerowani", bo staliście na drodze naszemu sojuszowi z Rosją, a teraz możecie być niechlubną plamą na naszym wizerunku.
Tacy jak Bauman są produktem Zachodu. I ci wszyscy poststalinowcy nadający kierunek naszemu życiu publicznemu w Polsce. Polska lewica, środowisko michnikowskie otrzymują duże wsparcie z Zachodu. Przykładem są artykuły w amerykańskim NYT szkalujące film o Smoleńsku (który jeszcze nie postał) czy rzekomy polski faszyzm i antysemityzm w kręgach polskiego podziemia niepodległościowego.
KrisRuminski,
OdpowiedzUsuńPanu się coś pomyliło. Co do miejsca, osób i tematu. Sądziłem,że moja wyważona odpowiedź i wzmianka o pochodzeniu Pańskich dywagacji jest dostatecznie jasna. Ta tyle, by zrozumiał Pan, że z ludźmi pewnej proweniencji, nie prowadzi się tu rozmów. Na żadne tematy.
Jeśli Pan tego nie pojął, a nawet pozwala sobie na infantylne poufałości i ustawianie gospodarza oraz gości, muszę zachować się w sposób dla Pana zrozumiały i wywalić za drzwi.
Każdy kolejny spam będzie stąd również usuwany.
Bardzo Państwa proszę, by zakończyć "wątek @KrisRuminski". Tak się składa, że publikacja niemal każdego tekstu na temat śmierci księdza Jerzego wywołuje pewien rodzaj reakcji. Bardzo charakterystycznych. W czasach, gdy publikowałem na S24, takie reakcje prezentował K.Leski i jego liczni akolici.
OdpowiedzUsuńOd dawna zatem wiem, że podejmowanie polemiki z podobnymi wystąpieniami jest bezcelowe i prowadzi do zaśmiecenia wątku.
Kocislaw,
OdpowiedzUsuń"Fazy", o których pisał Anatolij Golicyn dotyczyły kolejnych etapów transformacji komunizmu i były wyznaczone długofalową strategią Kremla. "Polskim" komunistom powierzono w tej strategii szczególnie ważne zadanie.
Czy zbrodnia smoleńska stanowi kolejny etap na tej drodze - nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Jest bez wątpienia zdarzeniem wykraczającym poza obszar spraw polskich i ma wpływ na zachowania i decyzje wielu innych państw. Jeśli potraktujemy ją jako formę ostrzeżenia, "straszak", którym kremlowscy bandyci rozpoczęli proces terroryzowania "wolnego świata", można odnieść wrażenie, że ma to związek z celami komunistycznej strategii.
Byłoby jednak przedwcześnie na formułowanie twardych wniosków.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam
PANIE ALEKSANDRZE,
OdpowiedzUsuńWysłuchałam zalinkowanej przez Halkę wypowiedzi profesora Polaka z IPN:
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/wspomnienie-liurgiczne-blogoslawionego-ks-jerzego-popieluszki-i-29-rocznica-jego-meczenskiej-smierci/
I mówiąc szczerze, wielu rzeczy nie rozumiem.
Wszystko się we mnie burzy na stwierdzenie profesora, że esbecy chcieli księdza tylko "postraszyć", i tym samym skłonić do wyjazdu z Polski. I tak im jakoś to straszenie wyszło, że PRZYPADKIEM... zakatowali księdza na śmierć!
Otóż przypadkiem można - tak sobie to przynajmniej wyobrażam - przesadzić, i za mocno uderzyć człowieka pałką w głowę, pozbawiając go nieumyślnie życia.
Ale czy można "straszyć" zdzierając skórę z żywego człowieka?
Wyrywając mu język?
Ponadto prof. z IPN powinien wiedzieć o tym, o czym donosił esbecki szpicel, ks. Czajkowski:
!!!
Przytaczam Pańską odpowiedź dla mnie, sprzed dwóch dni, z 21 października 2013, 21:09
Nad utrwaleniem kłamstwa wokół śmierci księdza Jerzego pracowała cała rzesza donosicieli. Głownie w środowisku kościelnym i medialnym. Otaczali księdza przed śmiercią i oczerniali po męczeństwie. Wspomniany tu ks. Czajkowski (TW Jankowski) był postacią szczególnie obrzydliwą i ma ogromne "zasługi" w donoszeniu na współbrata.
W jednym z donosów z dn. 10.03.1984 roku TW „Jankowski” pisał:
„W czasie przedwczorajszej z nim (ks. Jerzym) rozmowy stwierdziłem, iż poczuł się on bardziej pewnie i jest przekonany, że prymas Glemp „już nie będzie go ścigał za zwalczanie komunistów”. Powodem tego było przywiezienie przez bp. Kraszewskiego błogosławieństwa od papieża oraz podarowania papieskiego różańca ks. Popiełuszce. Popiełuszko mówił, że bp Kraszewski po powrocie z Watykanu odbył rozmowę z kard. Glempem na jego temat. Przebieg rozmowy był gwałtowny, gdyż biskup bronił Popiełuszki i stwierdził, że wobec papieża też gorliwie występował z taka obroną. W jej wyniku udało się bpowi Kraszewskiemu „zastraszyć” prymasa autorytetem papieskim. Doszło to tak daleko, że kard. Glemp ofiarował ks. Popiełuszko książkę o kard. Hlondzie z osobistą dedykacją. W bardzo ciepłym nastroju przyjął go i obiecał, że po powrocie z Południowej Ameryki nawiążą do tego spotkania. Ks. Popiełuszko ocenia tę zmianę prymasa względem jego osoby jako wynik zabiegów bp. Kraszewskiego u papieża. [...] Po wysłuchaniu takich zapewnień biskupa papież miał polecić obronę ks. Popiełuszki przez Kościół za wszelką cenę.”
* * *
Pamiętam też, że wspominano parę razy na Pańskim blogu, że celem mogło być pragnienie "zwerbowania" księdza Jerzego.
To zawsze wydawało mi się nonsensem. I myślę, że i Pan tak uważa, bo przypomniałam sobie, - i na szczęście odnalazłam!!! , Pańską absolutnie jednoznaczną opinię spod wpisu ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP, z 19.10.2011.
Jest to Pańska odpowiedź na komentarz prof. Brody, cytuję jej zakończenie:
Rafał Broda
[...]
"Jeśli natomiast pyta Pan: o co więc oprawcom i mordercom chodziło? - myślę, że udzielona wprost odpowiedź winna brzmieć: chodziło o to, by zabić."
Przypomnę tu fragment wywiadu z prokuratorem Witkowskim:
CDN
Urszulo ciekawa byłam komentarzy dokładnie na tę sama wątpliwość co ty. Przestraszeniem to już esbecy - przekroczyli limit dawno. "podkładali świnię" co rusz temu kapłanowi. Włamy do mieszkania, przesłuchania. szczucie jak psa itd. Znamienne jest to, że ten cały KrisRuminski identycznie bredził co nie? Zupełnie tak jakby dostał tego samego "esa" co profesor. Chyba, że słuchał online tego profesora i tak nam tu chciał zabłysnąć swoją przenikliwością.
UsuńPozdrawiam
CD
OdpowiedzUsuń"Wiemy, że na początku tygodnia, w którym kapłan został uprowadzony, doszło do pojednania ks. Jerzego z jego przełożonym, który wcześniej nalegał na wyjazd księdza do Rzymu. Ksiądz Jerzy pragnął pozostać z powierzoną mu owczarnią, bardzo cierpiał z powodu konfliktu. Ostatecznie racje kapelana "Solidarności" znalazły zrozumienie i otrzymał zgodę na kontynuowanie pracy duszpasterskiej w Warszawie. Informacja o tym szybko dotarła do "rozwiązującego problem ks. Popiełuszki" sztabu dowódczego w MSW. Ksiądz Jerzy radował się z decyzji przełożonego, spadł mu z serca ciężki głaz. Zarazem jednak zdawał sobie sprawę, iż w zaciszu gabinetów gmachu przy Rakowieckiej jego nowa sytuacja wywoła eskalację działań zmierzających do "uciszenia" go. Perspektywę tę przyjął w pełni świadomie, licząc się ze wszystkimi konsekwencjami."
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20081020&id=po03.txt
Pozdrawiam Pana
ALEKSANDER ŚCIOS20.10.2011 00:32
= = = = = = = = = = = = = = = = = = = =
Panie Aleksandrze:
nie mogę też pojąć, dlaczego prof. Polak postuluje, aby wznowioną sprawą wyjaśnienia okoliczności śmierci ks. Jerzego zajął się nowy prokurator IPN, p. Góra (?), który jest podobno do tego bardzo chętny, natomiast ani słowem nie wspomina, o możliwości powierzenia PO RAZ TRZECI! tego śledztwa, ex-prokuratorowi IPN, panu Andrzejowi Witkowskiemu, którego po dokonaniu przełomowych odkryć, dwukrotnie tenże IPN (w osobach swego kierownictwa, podobno na polecenie... Kiszczaka) oddalał od śledztwa ... OSTATNIO W 2002r!!!
Ciekawe, że zawsze następowało to wtedy, kiedy Andrzej Witkowski (zanadto?) zbliżał się do prawdziwych sprawców zbrodni!!!
Na koniec prokuratora Andrzeja Witkowskiego, wyrzucono z IPN.
Nie rozumiem tego, więcej: wyczuwam w tym jakiś fałsz.
Bardzo proszę napisać co Pan o tym sądzi?
po odsłuchaniu wypowiedzi prof. Polaka
Pozdrawiam serdecznie
I JESZCZE.
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze!
Wobec zadziwiającego braku zainteresowania "zbrodnią założycielską III RP" pod aktualnym wpisem, pragnęłabym przypomnieć jak wspaniałe, pełne zrozumienia dla ISTOTY poruszanej tematyki i chęci dotarcia do prawdy były dyskusje pod każdym wpisem o ks. Jerzym, począwszy od 2008r (nie było mnie jeszcze wtedy w internecie), dlatego czytam z podziwem dla wiedzy, zarówno Pańskiej, jak i Pańskich komentatorów ówczesne dyskusje na blogu
Postanowiłam przytoczyć parę ówczesnych postów:
Najpierw te najstarsze: wtedy wpisywali się u Pana zarówno pan redaktor Wojciech Sumliński jak i związany ze sprawą księdza Jerzego, pan dr Jerzy Pietrzak:
Wojciech Sumliński - Podziękowanie
Szanowny Panie Aleksandrze. Nie ma takich słów, które w odpowiedni sposób mogłyby wyrazić naszą wdzięczność, szacunek i podziw dla Pana. W najtrudniejszych chwilach naszego - mojego i mojej rodziny - życia, w momencie, gdy znaleźliśmy się na samym dnie rozpaczy, Pańska wnikliwość, konsekwencja i odwaga, stanowiły dla nas źródło nadziei. Były niczym jasny promień w dolinie ciemności. Wymiar naszej wdzięczności zrozumieć może tylko ktoś, kto znalazł się w podobnej do nas sytuacji, kogo próbowano pozbawić wszystkiego, co w życiu naprawdę istotne, komu odebrano wszystko, łącznie z nadzieją. Być może, gdy nasza tragedia znajdzie już swój szczęśliwy finał - dziś dzięki Panu i kilku innym osobom wierzymy w to tak mocno, jak nigdy wcześniej - będzie nam dane poznać Pana i osobiście wyrazić uczucie naszej względem Pana wdzięczności. Być może. W każdym bądź razie ja i moja rodzina bardzo na to liczymy. Obecnie jednak musi nam wystarczyć przekazanie podziękowań tą drogą. Podobnie, jak musi nam wystarczyć bierne obserwowanie wydarzeń związanych z moją sprawą. O jakimkolwiek zaangażowaniu, o jakimkolwiek merytorycznym odnoszeniu się do sprawy nie może być mowy, bez względu na to, co o sobie przeczytam, bądź usłyszę. Nad moją głową wciąż unosi się widmo tragedii, wciąż ciąży prokuratorski zarzut, a każde nieopatrznie sformułowane zdanie odnoszące się w sposób merytoryczny do sprawy niesie ze sobą zagrożenie postawienia nowych zarzutów (na przykład ujawnienia tajemnicy śledztwa). W tej sytuacji, na obecnym etapie, mogę jedynie milczeć, bądź co najwyżej odnosić się do ludzkiego, że tak to ujmę "rodzinnego" wymiaru sprawy - w żadnym razie nie merytorycznego. Obecnie priorytetem dla mnie musi być bezpieczeństwo mojej rodziny. Zbyt dużo już wycierpiała, bym świadomie mógł ją narażać na kolejne "doznania". Tym bardziej, że "demony", o których Pan pisał, wciąż są blisko. Obecnie, gdy po blisko trzymiesięcznym leczeniu opuściłem szpital, czekają na mnie kolejne niełatwe wyzwania. Ostatnia odsłona procesu z Waldemarem Chrostowskim - to już jutro - proces z powiązaną z WSI firmą Megagaz, badanie biegłych sądowych, zeznania w prokuraturze, zeznania przed Sejmową Komisją do spraw Służb Specjalnych - to wydarzenia, w których najprawdopodobniej wezmę udział już w najbliższym tygodniu. Wydarzenia kolejnych tygodni bynajmniej nie rysują się łatwiej. W tej sytuacji niniejszy wpis musi być pewnego rodzaju wyjątkiem od reguły. Liczę, że Pan to zrozumie, podobnie jak liczę, że przyjdzie czas, gdy będę mógł powiedzieć - napisać więcej. Na dziś pozostaje mi - w imieniu własnym i rodziny - raz jeszcze złożenie na Pańskie ręce gorących wyrazów wdzięczności. Z całego serca - dziękuję. Z wyrazami szacunku - Wojciech Sumliński
PS. W nawiązaniu do Pańskiego wpisu - nie wiem, czy miał Pan okazję zapoznać się z książką mojego autorstwa pt. "Kto naprawdę Go zabił?" traktującą o niewyjaśnionych wątkach dotyczących zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki. Jeżeli nie, chciałbym znaleźć jakiś sposób, by ją Panu przekazać (może za pośrednictwem SDP?). W publikacji tej zawarta jest odpowiedź na pytanie, które zadaje Pan na wstępie: "Czy III RP zaczęła się nad grobem Księdza Popiełuszki?"
Za ujawnienie faktów w tej "zaciszonej" książce, wydanej w roku 2005, od trzech lat byłem sukcesywnie, w absolutnej ciszy, niszczony. (Za ujawnienie faktów, które dopiero teraz - i to też w wymiarze częściowym - jako "nowo odkryte" znajdują odzwierciedlenie w publikacji "Polski" i programie Superwizjer w TVN.) Ale to historia na inną, długą opowieść, podobnie jak historia zaszczuwania prokuratora Andrzeja Witkowskiego i kilku innych osób, które próbowały ujawnić prawdę o tej zbrodni. Szanowny Panie Aleksandrze. Proszę dokładnie przyjrzeć się tej sprawę. Proszę mi wierzyć - to nie jest sprawa historyczna. Jeśli się Pan w nią zagłębi, uzyska odpowiedź na wiele pytań dotyczących wydarzeń jak najbardziej współczesnych. Ta sprawa jest jak wyjście z portu na szerokie morze. Z wyrazami najgłębszego szacunku - Wojciech Sumliński
OdpowiedzUsuńREPORTERS19.10.2008 23:17
Wojciech Sumliński.
Szanowny Panie Wojciechu ! Sprawił Pan mi ogromną radość swoim wpisem. Szczerze się cieszę z Pana obecności na moim blogu, wśród wszystkich ludzi dobrej woli, życzliwych i zatroskanych Pana losem. Podziękowania, które Pan przekazuje należą się bardzo wielu ludziom, którzy pisali o Pana doświadczeniu, organizowali zbiórki pieniężne i dbali, by nie zapadła cisza wobec draństwa, które Panu i Pańskiej Rodzinie wyrządzono. My również jesteśmy Panu winni podziękowania za godną i mądrą postawę. Jest Pan doskonałym dziennikarzem i człowiekiem wielkiej odwagi. Teraz niech Pan myśli o sobie i swoich bliskich i cieszy się obecnością wśród przyjaciół. Jestem przekonany, że wszystkie trudne sprawy, które Pana czekają zakończą się pomyślnie. Będziemy tego pilnować Ja również mam nadzieję, że okoliczności pozwolą nam się spotkać i wymienić uścisk dłoni. Pana książkę o zabójstwie księdza Jerzego znam i podzielam zawarte w niej tezy. Wielokrotnie dawałem temu wyraz w swoich tekstach. Jeśli miałby Pan życzenie przekazać mi egzemplarz ze swoim wpisem – przyjmę z wdzięcznością, ponieważ bardzo cenię logikę i dociekliwość Pańskiej argumentacji. Można podejrzewać, że Pana postawa wobec tej sprawy i bezkompromisowe dążenie do poznania prawdy, były również powodem podjęcia wobec Pana działań represyjnych. Tym bardziej – trzeba o tym pisać i nie przestawać w szukaniu odpowiedzi. Bardzo Panu dziękuję za ten wpis i cieszę się z Pana obecności. Jest wiele osób, które Pana wspierają i będą nadal wspierać. Proszę przyjąć serdeczne życzenia spokoju i odwagi. Aleksander
ALEKSANDER ŚCIOS20.10.2008 00:10
CO JESZCZE MOŻNA ZROBIĆ?
Szanowny Panie Aleksandrze. Zasadą, którą powinienem przyjąć na najbliższy czas, jest milczenie i obserwacja wydarzeń z pozycji widza. Tak być powinno i tak z reguły jakiś czas jeszcze być musi - z wiadomych względów. Są jednak sytuacje, do których podejść trzeba tak, jak podchodzi się do wyjątku od reguły, wobec których milczeć po prostu nie sposób. Jedną z nich jest to, co dzieje się ze sprawą wyjaśniania okoliczności zamordowania Księdza Jerzego Popiełuszki, a co znalazło wyraz w postaci poniedziałkowego orzeczenia sądu. Proszę pozwolić, że skupię się na tym wątku, ponieważ jest on bardzo aktualny i współgra z tym, co stało się dziś. Mimo wzburzenia i niezrozumienia werdyktu sądu pierwszej instancji, który - moim zdaniem - ma niewiele wspólnego z zasadami sprawiedliwości, milczałbym, czekając na werdykt sądu drugiej instancji. Jeżeli zabieram głos już teraz, to dlatego, że zostałem sprowokowany: po pierwsze szokującą informacją "Wprost" i po drugie - dzisiejszą publikacją Gazety Wyborczej atakującą Bogdana Rymanowskiego, który w swoim programie dociekał, kim naprawdę jest Waldemar Chrostowski. Znana dziennikarka Gazety Wyborczej uważa, że zna odpowiedź na to pytanie. W pierwszym zdaniu dzisiejszego tekstu autorka pisze, że Chrostowski był przyjacielem Księdza Jerzego. I niestety już to pierwsze zdanie tekstu jest kłamstwem. Waldemar Chrostowski nie był przyjacielem księdza Jerzego i wie to każdy, kto rozmawiał z rodziną bądź prawdziwymi przyjaciółmi Kapelana Solidarności.
Znana dziennikarka Gazety Wyborczej uważa, że zna odpowiedź na to pytanie. W pierwszym zdaniu dzisiejszego tekstu autorka pisze, że Chrostowski był przyjacielem Księdza Jerzego. I niestety już to pierwsze zdanie tekstu jest kłamstwem. Waldemar Chrostowski nie był przyjacielem księdza Jerzego i wie to każdy, kto rozmawiał z rodziną bądź prawdziwymi przyjaciółmi Kapelana Solidarności. To nie przypadek, że zarówno rodzice jak i bracia księdza Jerzego nie chcą znać Chrostowskiego i nie utrzymywali z nim kontaktu od jesieni 1984 roku. (Chrostowski doskonale wie o stosunku do niego bliskich Księdza Jerzego, co przyznał w procesie, nie wie tylko - jak zeznał - dlaczego bliscy zamordowanego Księdza nie chcą go znać). Wpływ na to miało wiele faktów. Najprzód Chrostowski wielokrotnie nadużył ich zaufania - przywłaszczył sobie samochód Księdza za który nigdy się z bliskimi Księdza Jerzego nie rozliczył (był tak małostkowy, że nawet podczas mojego procesu twierdził, że tak do końca nie wiadomo, czyj to był samochód, a następnie, przygwożdżony pytaniami, twierdził, że rozliczył się z rodziną Kapelana, bo ... przekazał samochód Muzeum Księdza Popiełuszki. A przecież to muzeum powstało trzy lata temu!) Chrostowski nadużył zaufanie krewnych zamordowanego Kapłana sprzedając unikatowe zdjęcia Księdza Jerzego spoczywającego w trumnie francuskiej prasie, popełnił też względem rodziny - do której po śmierci księdza odnosił się z wyższością i pogardą - szereg innych niegodziwości. To także nie przypadek, że prawie wszyscy - przynajmniej wszyscy do których dotarłem w liczbie kilkudziesięciu - przyjaciele księdza Jerzego po jesieni 1984 roku odsunęli się od Chrostowskiego i nie chcą go znać po dziś dzień. Przyjaciele bardzo różni - od Seweryna Jaworskiego, poprzez Romę Szczepkowską, zaprzyjaźnione z księdzem Jerzym siostry Loretanki i hutników z ochrony Księdza, aż po księży Przekazińskiego czy Małkowskiego. Ci ludzie nie zrazili się do Chrostowskiego ot tak sobie, bez przyczyny. Zszokowało ich szereg jego różnych zachowań, już po tragedii. A to, że zamiast w skupieniu odnieść się do tragedii, pił na plebanii, szarogęsił się tam i wszczynał awantury. A to, że wychodził nocami na tajemnicze spotkania. To znów, że dokonywał przeszukań rzeczy księdza Jerzego (właśnie na takim występku złapał go ksiądz Przekaziński, który od tamtej pory nie chce go znać). Sytuacji dziwnych, czy wręcz szokujących, o których mówili mi bliscy księdza było tak wiele, że pisząc tylko o nich możnaby napisać pokaźną książkę. Drugą kwestią jest "ucieczka" Chrostowskiego z samochodu, na której skupia się dzisiejsza Gazeta Wyborcza. Niemożliwość wykonania skoku, o którym opowiadał Chrostowski, to tylko jedna z kilkudziesięciu przesłanek wskazujących, że nie mówił prawdy o okoliczność "ucieczki". Nadpiłowane ząbki kajdanek, opinia dwóch biegłych, w tym profesora Włochowicza, zawierająca jednoznaczną informację, że NAJPIERW marynarka została przecięta ostrym narzędziem, a dopiero później zetknęła się z podłożem (nawiasem mówiąc sąd w sentencji uznał, że Chrostowski mógł najpierw wyskoczyć a dopiero później uciekając gdzieś marynarkę podrzeć - TYM SAMYM SĄD POLEMIZOWAŁ Z BIEGŁYMI), policyjny pies, który podważył wersję Chrostowskiego i dziesiątki innych tylko pozornie drobnych sprzeczności. Do tego dochodzi ocena zachowanych dokumentów. Biegły Leszek Pietrzak dociskany w sądzie powiedział nawet więcej, niż zawarł to w dokumentach. Powiedział wprost, że CHROSTOWSKI WSPÓŁPRACOWAŁ Z SB (i to znajduje się w dokumentach z procesu, a mimo to sąd orzekł jak orzekł), co wywołało furię strony przeciwnej, ugoda z MSW ( nikt, a rozmawiałem z kilkudziesięcioma osobami na ten temat, nie słyszał, by ktokolwiek inny zawarł ugodę z kiszczakowskim MSW nie wspominając już o horrendalnej kwocie - 1650000 zł - kilkuletnia ówczesna pensja) której istnienia nie negował nawet mecenas strony przeciwnej.
OdpowiedzUsuńWyhaczyłam książkę pt: „Ksiądz Jerzy Popiełuszko – dni, które wstrząsnęły Polską” – Nieznane materiały STASI. Autor: Piotr Litka. Na okładce pochlebna recenzja prokuratora Andrzeja Wikowskiego.
UsuńA w niej moje notatki sprzed 3 lat.
Wynotowałam sobie taki spis wydarzeń odnośnie Waldemara Chrostowskiego. I tak.
1. Zamienia się z kierowcą (M.Wilk) na dyżury – dzień uprowadzenia - by wieść ks. Jerzego do Bydgoszczy.
2. Lekarz badający Chrostowskiego stwierdza, że obrażenia które odniósł, nie pochodzą na skutek wyskoczenia z samochodu jadącego…
3. Świadek widzi puste samochody na uboczu (125p – ubecki i VW – księdza). Chrostowski twierdzi, że siedział w aucie porywaczy.
4. Chrostowski wybiega z rowu z rozłożonymi rękami próbując zatrzymać 125p. Świadek twierdzi, że Chrostowski maił ręce związane „czymś”.
5. Kryminalna przeszłość Chrostowskiego – dwa wyroki za pobicie mielcjantów.
6. Prokurator potwierdza, że podejrzewał Chrostowskiego o współudział w porwaniu.
7. Chrostowski podczas pobytu w szpitalu MSW, a w rozmowie z prokuratorem, ani razu nie zapytuje się o ks. Popiełuszkę.
8. Chrostowski podaje nazwiska osób, świadków – „wymyśla”.
9. Wszyscy odradzali Ks. Popiełuszce wyjazd do Warszawy 19 X 1984r. z Bydgoszczy. Ks. Chciał jechać. Tylko Chrostowski pytał jak najszybciej dostać się na trasę.
10. Kajdanki, którymi był skuty Chrostowski, pochodziły od policjanta Chmielewskiego – były nowe. Ekspertyza wykazała, że miały spiłowane ząbki.
11. Chrostowski znał Pękałę (z przeszukiwania na Chłodnej), a w zeznaniach podaje inny rysopis.
12. Chrostowski reaguje na zatrzymanie milczeniem. Nie robi nic.
Nie no świetny przyjaciel. Niech się ta znana dziennikarka GW przespaceruje na wietrze.
Sugerował jedynie, że Chrostowski mógł nic o niej nie wiedzieć, że mogła ona zostać zawarta poza jego plecami (Innymi słowy, z tego toku rozumowania wynikałoby, że ... mecenas Wende zawarł tę ugodę sam i przywłaszczył sobie pieniądze bez wiedzy Chrostowskiego).
OdpowiedzUsuńUgoda ta raz na zawsze miała "przyklepać" ustalenia Procesu Toruńskiego, ponieważ wynikało z niej, że wszyscy odpowiedzialni za tę zbrodnię zostali skazani. Wątpliwości - a nawet dużo więcej, niż wątpliwości - odnośnie postawy Waldemara Chrostowskiego jest multum. Mimo to w swoich tekstach posługiwałem się więcej, niż wyważonym językiem, mając świadomość, że w takiej sprawie niechybnie będzie proces. Dlatego prace nad tekstami trwały ponad rok, dlatego też "język tekstu" analizowało trzech prawników - "Wprost", Wydawnictwa Rosner i Wspólnicy oraz jeszcze jeden, zaprzyjaźniony -i wszyscy orzekli, że w odniesieniu do posiadanych dokumentów jest on bardzo wstrzemięźliwy, bo "mając to co mamy" - jak mówili- można było ująć rzecz całą dużo ostrzej. A jednak mimo tej ostrożności, mimo wydawałoby się posiadania wszystkich kart w ręku - w pierwszej instancji proces przegrałem. Sąd uznał, że nie wiadomo, czy ja rzeczywiście miałem dokumenty ze śledztwa, bo IPN nie zgłaszał ich zaginięcia (A PRZECIEŻ PROKURATURA PRAGA PÓŁNOC PROWADZIŁA ROCZNE ŚLEDZTWO W SPRAWIE WYCIEKU I ZAMIESZCZENIA W MOJEJ KSIĄŻCE DOKUMENTÓW ZE ŚLEDZTWA, CZYLI PROWADZIŁA POSTĘPOWANIE W SPRAWIE WYCIEKU, KTÓREGO - ZDANIEM SĄDU - NIE BYŁO), a ponadto zeznania jednego z moich dwóch głównych świadków, dr Leszka Pietrzaka, uznał za stosunkowo mało istotne, ponieważ publikował w tej sprawie teksty, a więc jest "publicystą" - nie biegłym. Żeby to dobrze wytłumaczyć: sąd oceniał rzetelność zbierania materiałów do tekstów i zawartych w tekstach informacji. Teksty - dla Wprost i do książki pt. "Kto naprawdę Go zabił?" powstały jesienią roku 2005 i wtedy też korzystałem z opinii i wiedzy biegłego. "Publicystą" według sądu biegły stał się w roku 2008, ponieważ wtedy zawarł swoje publikacje w dzienniku "Polska". A zatem ja byłem nierzetelny w zbieraniu informacji, bo w roku 2005 nie zauważyłem, że w roku 2008 biegły Leszek Pietrzak stanie się - jak to ocenił sąd - publicystą. Jeżeli ktoś jest w stanie mi to wytłumaczyć, to bardzo proszę, bo ja tego pojąć nie umiem. Po prostu nie umiem. W tekście Gazety Wyborczej autorka skupia się na "skoku" Chrostowskiego z samochodu, jakby chciała pokazać, że to jedyny powód wątpliwości. Nic bardziej mylnego. To tylko jeden z bardzo licznych powodów wątpliwości - i wcale nie najważniejszy. Możnaby na ten temat - tylko tych wątpliwości - napisać tomy, ale to być może temat na inny czas. Po poniedziałkowym wyroku sądu w "sprawie Chrostowski - Sumliński", w sprawie dotyczącej Księdza Jerzego nie zdziwi mnie już nic. Dlatego też z dużym bólem, ale bez specjalnego zaskoczenia, przyjąłem dzisiejszą informację "Wprost". Ja już zrozumiałem- wyjęcie z tego muru fałszu tak dużej "cegły", jaką stanowi Waldemar Chrostowski, to wyłom na tyle duży, że mógłby stanowić początek końca i "ustaleń" Procesu Toruńskiego i wielu innych kłamstw, które w sposób bezpośredni bądź pośredni wiążą się z zamordowaniem Kapelana Solidarności. Jak pokazał poniedziałkowy werdykt sądu, bardzo trudno będzie ten mur zburzyć. Okazuje się, że nie wystarczy dotrzeć do ponad stu świadków - prokuratorów, policjantów, biegłych, życzliwych i nieżyczliwych - nie wystarczy dotrzeć do akt śledztwa, nie wystarczy złapać Chrostowskiego na licznych kłamstwach i niejasnościach. Otwarte pozostaje pytanie, co jeszcze trzeba zrobić, by obronić prawdę? Mimo wszystko - nie tracę nadziei. Z wyrazami wdzięczności za to, że Pan jest - Wojciech Sumliński
REPORTERS5.11.2008 23:43
Szanowny Panie Wojciechu,
OdpowiedzUsuńdobrze, że są dziennikarze odważni w głoszeniu prawdy - obowiązku, o którym wielu zapomniało. Cieszę się zatem, z Pańskiego głosu pod tym tekstem, tym bardziej cennego, że doskonale rozumiem Pana obecną sytuację. To, co napisał Pan o Chrostowskim nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z człowiekiem, który wiózł księdza Jerzego w łapy oprawców. Wiem, że już w kilka dni po porwaniu księdza Jerzego, zachowanie Chrostowskiego wzbudzało wiele podejrzeń i pojawiały się przypuszczenia o jego agenturalnej przeszłości. Iluż jeszcze w otoczeniu Kapłana było ludzi, mieniących się Jego przyjaciółmi, których prawdziwej roli nie znamy? Mam mocne przekonanie, że tajemnica tej śmierci jest kluczem do rozwiązania wielu tajemnic III RP, a jej odkrycie musiałoby zburzyć mit o "porozumieniu Polaków", leżący u podstaw obecnego państwa. Mit fałszywy i Polskę niszczący. Gdy czytałem tekst uzasadnienia wyroku sądowego w sprawie, którą wytoczył Panu Chrostowski nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z kontynuacją haniebnej semantyki procesu toruńskiego. Nie będzie nadużyciem twierdzenie, że III RP, w majestacie swoich sądów kontynuuje kłamstwo narzucone Polakom przez esbeckich morderców. Choć z serca Panu życzę, by stało się zadość sprawiedliwości - realizm nakazuje ostrożny optymizm w tej kwestii. Pyta Pan - co jeszcze trzeba zrobić, by obronić prawdę? Pan już ją obronił, Panie Wojciechu. Niezależnie od tego, co powie sąd, media, środowisko. Pan wie, że jest po dobrej stronie. Ja również nie tracę nadziei i dziękuję za Pana obecność. Życzę pokoju i siły. Serdecznie pozdrawiam
ALEKSANDER ŚCIOS6.11.2008 00:30
Drogi Panie Aleksandrze!!
Bardzo innowacyjny tekst na temat sprawy. Zwraca uwagę na konieczność przyjrzenia się postawom przywódców opozycji wobec sprawy mordu na ks. Jerzym na przełomie 1984 i 1985r. Być może to nam wytłumaczy wiele procesów jakie później nastąpiły. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego część liderów opozycji lansowała tezę, ze morderstwo było prowokacją przeciwko tow. Jaruzelskiemu. Być może lansowanie takiej tezy po stronie opozycji miało wskazywać, że generał to tak naprawdę chce narodowego porozumienia i tylko źli ludzie w jego aparacie mu w tym przeszkadzają. A jak chce porozumienia, to można i należy z nim rozmawiać. Często w historii bywało tak, że zbrodnia była początkiem nowego, niekoniecznie dobrego okresu. Zmowa milczenia wokół zbrodni, jeśli miała miejsce pomiędzy stronami, mogła być początkiem nowego. Warto byłoby wyjaśnić, co na ten temat mówiono w Magdalence.
Pozdrawiam ciepło wszystkich uczestników dyskusji
Leszek Pietrzak
LESZEK201119.10.2011 22:02
Leszek2011
Drogi Panie Leszku,
Możemy dziś jedynie odnotować fakt historyczny i dostrzec, jak propaganda tamtego okresu znajdowała wsparcie w wypowiedziach niektórych postaci "demokratycznej opozycji".
Odpowiedź na pytanie: dlaczego tak się działo, nadal należy do władców archiwów.
"Ideał" porozumienia opartego na zbrodni pojawia się w wielu momentach naszej historii. Zawsze jednak wskazuje na prawdziwych kreatorów tego procesu.
Ten sam scenariusz widzieliśmy niedawno w przypadku tragedii smoleńskiej. Obrazują go słowa Tomasza Turowskiego wypowiedziane podczas wywiadu, jakiego ambasador tytularny udzielił w dniu 12 kwietnia 2010 roku rosyjskiemu radiu FINAM FM.
Padło wówczas stwierdzenie: "I Rosja, i Polska należą do tej samej ogromnej judeo-chrześcijańskiej tradycji, a wielkie rzeczy w tej tradycji zawsze rodziły się we krwi. I jestem pewien, że z tej krwi wyrośnie to, na co my wszyscy czekamy - nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją”.
Jeśli za inspiratorów eksperymentu "transformacji ustrojowej" uznamy władców Kremla - te słowa nabierają złowrogiego sensu.
Dziękuję za włączenie się w dyskusję i pozdrawiam Pana.
ALEKSANDER ŚCIOS19.10.2011 22:27
Aleksander Ścios
OdpowiedzUsuńZbrodnia założycielska...
Panie Aleksandrze,
czy sądzi Pan, że oni - Kiszczak i Jaruzelski obmyślili z góry coś, co "spoi na dziesięciolecia" komunistów i - jak teraz wiemy - koncesjonowaną opozycję, a więc, czy mord na Księdzu, był według Pana zaplanowany w tym właśnie celu, czy też był wynikiem korzystnego - zbiegu okoliczności? wynikał np. z ...irytacji władzy (podówczas - jak i teraz - dyktatorskiej)?
Z kilkudziesięciu wpisów, które poświęcił Pan temu tematowi, przypominam sobie rzucone Kiszczakowi przez Jaruzelskiego: niech on przestanie szczekać!
Czy więc chodziło o "uciszenie" (najpewniej przez eliminację; "straszenie" okazało się nieskuteczne), niepokornego Księdza, czy też - o czym wydaje się świadczyć bezmiar okrucieństwa, z jakim Go potraktowano - szło tu o coś więcej: zmuszenie do apostazji! - już chyba nie przez nasze służby, oraz zwierzęcą wściekłość oprawców wobec niezłomnego oporu męczennika, która doprowadziła do zamęczenia Go na śmierć.
Późniejsze mordy na ks Zychu, Suchowolcu i Niedzielaku, wydają się świadczyć - że wszystko razem stanowiło ów CZYN STRASZNY, o którym wiedzieli (przynajmniej w większości) "opozycjoniści", i wiedza ta scementowała na zawsze ich magdalenkowy związek z mordercami.
Wówczas nie moglibyśmy mówić o przypadku.
Naszym władcom wydali rozkazy ich władcy.
To były "strzały w potylicę" lat '80 !!!
Obawiam się, że 10 kwietnia 2010 postąpiono według tego samego schematu...
Czy zgadza się Pan ze mną?
Pozdrawiam
URSZULA DOMYŚLNA20.10.2011 01:24
Urszula Domyślna
Pani Urszulo,
Sądzę, że zbrodnię na księdzu Jerzym zaplanowano i wykonano z pełną premedytacją. Jeśli nawet trzech porywaczy z SB nie wiedziało, jaki będzie finał tej kombinacji, wiedzieli to z pewnością mocodawcy.
Chronologia i dynamika późniejszych wydarzeń jednoznacznie wskazuje, że po śmierci błogosławionego Jerzego "otworzyły się" możliwości porozumienia komunistów z hierarchami Kościoła i wyselekcjonowaną opozycją. To jest cały szereg zdarzeń, począwszy od zacieśnienia dwustronnych kontaktów na linii Kościół – władza - komunikaty Episkopatu -po apele opozycji o zniesienie sankcji gospodarczych wobec PRL.
O celowości działań świadczą również wieloletnie operacje bezpieki o kryptonimach "Teresa" "Trawa" i "Robot" (1985-90) podczas których prowadzono ogromną akcję inwigilacji wszystkich skazanych w procesie toruńskim, ich rodzin i osób, które w jakikolwiek sposób mogły posiadać wiedzę o zabójstwie księdza Jerzego.
Te działania były podyktowane obawą przed ujawnieniem prawdy o tym mordzie.
Przypominałem już kiedyś, że zabójstwo księdza Jerzego poprzedziła cała seria zdarzeń, które miały wywołać strach i anonsować intencje władzy w przypadku, gdy nie znajdzie "partnera" do rozmów.
7 lutego 1984 r - w Sławęcinie k. Inowrocławia zamordowano Piotra Bartoszcze,
10 lutego 1984 - uprowadzono w Toruniu Piotra Hryniewicza,
21 lutego 1984 - uprowadzono w Toruniu Gerarda Zakrzewskiego,
24 lutego 1984 r – w Stalowej Woli zamordowano Zbigniewa Tokarczyka, działacza „Solidarności” i KPN -u
2 marca 1984 - uprowadzono w Toruniu Antoniego Mężydłę i Zofię Jastrzębską,
7 września 1984 – w Krakowie zamordowano Tadeusza Frąsia, nauczyciela i przewodniczącego „Solidarności”.
Podobną sekwencję zbrodni zastosowano w roku 1989, przygotowując grunt pod obrady „okrągłego stołu”.
Pozdrawiam Panią
ALEKSANDER ŚCIOS20.10.2011 01:52
kangurzyca07
OdpowiedzUsuńNiestety prymas Glemp przystąpił do dyscyplinowania księży natychmiast po śmierci księdza Jerzego.
Nie upłynął miesiąc od zabójstwa księdza, gdy prymas Polski skierował list „Do wszystkich rządców parafii oraz rektorów kościołów w archidiecezji warszawskiej”.
Mogliśmy w nim przeczytać:
„W ostatnim czasie do władzy Kościelnej napływają skargi, a nawet oburzenia wiernych, że niektórzy księża dają się ponieść uczuciom światowym i zamiast głoszenia prawd Bożych wdają się w polemiki nieteologiczne, nie mające także nic wspólnego z prawdziwym patriotyzmem. Te uwagi, potwierdzone przez bardzo poważnych katolików, wywołują zgorszenie wiernych. Odnoszą się one szczególnie do wystąpień ks. mgr. Stanisława Małkowskiego – kapłana archidiecezji warszawskiej.
Kapłan ten wielokrotnie został ostrzeżony i dn. 15 listopada br. przez Biskupa Pomocniczego upomniany, mimo to dawał się potem ponieść emocjom, a głoszone przez niego słowo było obce duchowi Ewangelii. Biorąc to pod uwagę polecam wszystkim Rządcom kościołów i kaplic, aby nie dopuszczali księdza Stanisława Małkowskiego do głoszenia słowa Bożego u siebie. Ksiądz Małkowski może sprawować święte czynności na Wólce Węglowej, gdzie jest miejsce jego kapłańskiej pracy.”
24 listopada 1984 r. Józef kardynał Glemp Prymas Polski.
Takie wystąpienie, mogło wówczas oznaczać wyrok śmierci na księdza Małkowskiego, którego nazwisko również figurowało na liście proskrypcyjnej SB.
ALEKSANDER ŚCIOS20.10.2011 14:05
a we wrześniu 1985
Kardynał Glemp podczas konferencji prasowej w Detroit 20 września 1985 r., między innymi, powiedział;
(...) Niewątpliwie, że jest kilku księży w Polsce, którzy wolą mówić kazania polityczne od komentarza do Ewangelii. Gdy chodzi o przeniesienie - to jest tylko jeden wypadek w Polsce, i to ja ten wypadek zrobiłem, przesunięcia księdza na inne miejsce, uważając że to dla jego bezpieczeństwa.. (chodzi o ks. Nowaka z Ursusa) Jest jeszcze inny wypadek, gdzie ksiądz, który nie jest i nie może być ani wikariuszem, ani proboszczem ze względu ma swoją słabość zdrowotną (ks. Małkowski)
"Gdy chodzi o śmierć, zabójstwo, morderstwo dokonane na księdzu Popiełuszce, przebieg procesu był, jest znany powszechnie, bo żeśmy dokładnie prowadzili z tego sprawozdanie. Nie mamy jednak żadnych elementów do tego, żeby dalej jeszcze kogoś oskarżać, chociaż wydaje się, że nie wszystko jest do końca jasne."
a na pytanie o ewentualną beatyfikacje księdza Popiełuszki, odpowiedział że "byłby to proces długi i skomplikowany. Przede wszystkim z powodu wątpliwości co do zachowania się księdza Popiełuszki w ostatnich chwilach przed śmiercią. Po prostu nie ma wiarygodnych, stuprocentowych informacji na ten temat."
KANGURZYCA0721.10.2011 04:59
p. Aleksandrze!
Ta jedna sprawa, zachowanie ludzi mających z nią coś wspólnego, brak poważnej reakcji aparatu ścigania na zastraszanie rodziny ks. Popiełuszki, ociężałość umysłowa zauważalna w tej sprawie u prawie wszystkich, wykonujących zawód dziennikarza, obojętność opinii publicznej, niechęć polityków do zajęcia się nią, to wszystko przeraża. Mnie się wydawało wtedy, podczas tego odrażającego, procesu-farsy, że wyjaśnienie śmierci księdza będzie najważniejszym zadaniem wolnej Polski, kiedykolwiek by ona nie powstała. Ze wola odkrycia prawdy, przeprowadzenie prawdziwego procesu będzie tym najważniejszym znakiem dającym prawo sądzić, że żyjemy w kraju wolnym. Dzisiaj jestem o tym jeszcze bardziej przekonany, niż ponad 20 lat temu. Można mieć wrażenie, że organizatorzy i realizatorzy tej zbrodni krygowali się wtedy bardziej niż dziś. Kimś przecież ci dwaj wysocy mężczyźni, którzy w biały dzień, całkiem spokojnie i bezkarnie wypowiadają groźby, są. Jesteśmy prawdziwą doliną nicości.
XEL45.11.2008 23:06
@xel4
Trudno nie zgodzić się z tą oceną. Coraz częściej odnoszę nieodparte wrażenie, że w kłamstwie procesu toruńskiego nie brała udziału jedna strona. I nie jest to wrażenie emocjonalne.
ALEKSANDER ŚCIOS5.11.2008 23:24
OdpowiedzUsuńAŚ
[...]
Coraz bardziej przekonuje mnie Pańska wizja "pułapki", w którą złapani zostali przedstawiciele części ówczesnej opozycji i część hierarchii kościoła, która stanowiła początek pewnej zmowy zawartej ponad głowami społeczeństwa- początek wspólnoty elit złączonej pewną "brudną" tajemnicą utrzymaną dzięki okłamywaniu członków własnej wspólnoty. Tak rodzi się wspólnota przestępców!!!
Szczególnie przekonujące jest podobieństwo mechanizmu "mordu założycielskiego III RP"(pułapki) z mechanizmem "pułapki smoleńskiej".
Perwersyjne wyrafinowanie obu mechanizmów, pozwala na spekulację o sowieckiej inspiracji obu wydarzeń(?).
DESPAGNAT.20.10.2011 00:35
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńGdzież Pani znalazła takie archiwalia? :) Bardzo dziękuję za przypomnienie tamtych dyskusji. Z każdym rokiem zauważam, że sprawa śmierci księdza Jerzego coraz wyraźniej staje się dla Polaków jakąś "zamierzchłą historią".
Jeśli chodzi o Pani pytanie i wypowiedź prof. Polaka, na początek, może ogólna uwaga. IPN nie jest dziś tą samą instytucją, którą zarządzał Janusz Kurtyka. Często zapominamy, że trzy tygodnie przed tragedią smoleńską, Sejm, głosami posłów PO-PSL-SLD, znowelizował ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej, czyniąc z tej instytucji kolejny organ poddany grupie rządzącej. Sprawie tej poświęciłem wiele tekstów, informując o politycznym zawłaszczeniu Instytutu, pozbawieniu go roli śledczej i edukacyjnej, zakończeniu procesu lustracji i odkrywania tajemnic najnowszej historii. Po przyjęciu noweli trafnie uznano, że doszło do „cichej likwidacji IPN".
Wystarczy prześledzić, w jakich gremiach zasiada dziś prezes Instytutu lub otworzyć nowy periodyk, zatytułowany "Pamięć.pl", by zrozumieć, jak głębokie zaszły zmiany.
Pani relacja dowodzi, że mamy do czynienia z kolejnym (po prof. Dudku) wystąpieniem w którym próbuje się zniekształcić prawdę o błogosławionym księdzu Jerzym. Nie chcę rozstrzygać o intencjach, zatem spróbujmy ocenić wypowiedź w świetle faktów.
Wskazywałem już, że w dniu porwania, SB doskonale wiedziała, iż ksiądz Jerzy nie pojedzie do Watykanu. To okoliczność bardzo ważna, bo prócz „zwerbowania” musiano by jeszcze zmusić księdza do niechcianego wyjazdu.
Załóżmy jednak przez chwilę, że prawdą jest, iż bandyci „chcieli księdza tylko ‘postraszyć’, i tym samym skłonić do wyjazdu z Polski”, a nawet, że porwali go, by skłonić do współpracy z bezpieką.
Taka teza obarczona jest wieloma zastrzeżeniami.
Po pierwsze: działanie to dowodziłoby kompletnej ignorancji porywaczy, byłoby sprzeczne z zasadami pracy operacyjnej i instrukcjami SB. Każdy werbunek (a tym bardziej próba werbowania takiej postaci) poprzedzony był rozpoznaniem oraz „opracowywaniem” kandydata, podczas którego sporządzano szczegółowe charakterystyki i wskazywano na metodę (taktykę) pozyskania . SB, gromadząc przez lata informacje na temat księdza, doskonale wiedziała, że nie ugnie się on przed żadnym żądaniem i nie zmieni swojej decyzji pod wpływem groźby czy bicia. Bandyci znali jego bezkompromisową postawę z czasów służby wojskowej (choćby sprawa różańca) oraz zachowania podczas rewizji, przesłuchań czy aresztowania w grudniu 1983 roku. Musieli też wiedzieć, że myśl o męczeństwie nie była obca księdzu Jerzemu.
Po drugie: w latach 80. nie znamy ani jednego przypadku werbowania tajnego współpracownika „na siłę”, poprzez stosowanie przemocy fizycznej czy tortur. Takie rzeczy nie miały miejsca również wcześniej, o czym pan Polak, jako badacz PRL-u winien doskonale wiedzieć.
Po trzecie: jaką wartość dla SB miałby przedstawiać agent pozyskany w ten sposób? Jak usprawiedliwić sam akt porwania, o którym wiedziało tyle osób? Jaką wiarygodność miałby kapłan, który po wypuszczeniu przez porywaczy zmienia zdanie w tak istotnej kwestii i chce nagle wyjechać do Rzymu?
Trzeba to wyraźnie podkreślić: ludzie, którzy zaplanowali całą operację, nie byli szaleńcami. Znali księdza Jerzego, jego charakter i postawę. Wiedzieli, że porywając go, nie mogą już wypuścić. Po to by milczał, muszą zabić.
cd,
OdpowiedzUsuńByłoby doskonale, gdyby piewcy „teorii werbunkowych” wskazali - na czym są one oparte, jakie fakty, dokumenty lub okoliczności uprawniają do stawiania takich hipotez? Bo choć interesuję się tą sprawą od roku 1984, nie znam ani jednej przesłanki, która uprawniałaby do podobnych dywagacji. Nie pojawiły się one nawet podczas esbeckiej farsy, zwanej „toruńskim procesem”, która dla wielu współczesnych historyków nadal stanowi punkt odniesienia.
To bardzo ważne pytanie, bo gdy o takich scenariuszach mówi anonimowy bloger, można rzecz przemilczeć. Gdy jednak podobne historie opowiada publicznie nauczyciel akademicki – trzeba pytać o twarde dowody. Obawiam się, że podobnie jak w przypadku prof. Dudka i jego tekstu z roku 2010 (zamieszczonego na S24), tak i od pana Polaka nie uzyskalibyśmy żadnej odpowiedzi. A ponieważ nikt ich o to nie zapyta, mogą mówić, co zechcą.
Oczywiście ma Pani rację, co do prokuratora Witkowskiego. Był dwukrotnie odsuwany od śledztwa, na żądanie Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Obecny IPN niczego w tej sprawie nie wyjaśni. Co najwyżej, kilku historycznych wyrobników, opromienionych nimbem „autorytetów” naukowych, sformułuje nową wersję „procesu toruńskiego”.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńNie odniosę się do wątków historycznych, było ich tu sporo przez ostatnie lata, a i osoby które je podnosiły mają zapewne znacznie większą wiedzę niż moja.
Pragnę podzielić się moimi całkiem już dzisiejszymi obawami.
Napisał Pan: " Decyzja o porwaniu i zamordowaniu księdza Jerzego była z pewnością krokiem niezwykle trafnym – z punktu widzenia sowieckiej strategii. Gdy spojrzeć na sytuację istniejącą w roku 1984, nie sposób wskazać żadnego wydarzenia, które w podobny sposób mogło wywrzeć wpływ na sprawy polskie.
Kościół i „Solidarność” - to dwa największe zagrożenia, z którymi partia komunistyczna musiała sobie poradzić, jeśli chciała przetrwać lub podporządkować je sobie, jeśli zamierzała przeprowadzić operację „trzeciej fazy”. W osobie księdza Jerzego znajdujemy te dwa elementarne czynniki, decydujące wówczas o kształcie polskiej rzeczywistości. Jego kapłaństwo i patriotyzm, siła wiary i wierność ideałom „Solidarności” – czynią z księdza Jerzego postać symboliczną, a przez to najgroźniejszą dla komunistów."
Ta niewątpliwie trafna ocena zawiera jednocześnie elementy przestrogi.
Po pierwsze, Kościół zawsze będzie, mniej lub bardziej jawnie, zwalczany aż do całkowitego unicestwienia lub ubezwłasnowolnienia. To zjawisko obserwujemy w całym jego spektrum.
Po drugie. Wierność ideałom wsparta prawością i siłą wiary stanowi najgroźniejszy "zestaw" cech każdego opozycyjnie nastawionego członka społeczności.
Jeżeli dodamy do tego bezinteresowność, niezłomność, charyzmę i inteligencję ....!
Biorąc pod uwagę fakt, iz mocodawcy zbrodni nigdy nie zostali nazwani i ukarani, "wykonawcy" nadal posługują się tymi samymi metodami (seryjny samobójca), należy bardzo poważnie traktować sprawę bezpieczeństwa kluczowych postaci opozycji.
Inny wniosek jaki nasuwa się w sposób naturalny, to potrzeba odtworzenia (przynajmniej modelowo) układu sił którego "oni" tak się obawiają.
Nie rozwijając tego tematu, nadal podtrzymuję moją opinię o konieczności walki o uczciwą i polską Polskę wspólnie z Kościołem.
Choć wiem, że jest w nim mnóstwo kapłanów których postawa jest skrajnie przeciwna tej którą prezentował ks. Jerzy Popiełuszko.
Na zakończenie wtrącę wątek osobisty.
Data męczeństwa ks. Jerzego zawsze była i na zawsze pozostanie dla mnie i mojej żony wyjątkowa.
Tego dnia zawarliśmy związek małżeński.
Czyli tego dnia stworzono podwaliny również pod coś, co jest skrajnie przeciwne III RP :)
Pozdrawiam
Zaścianek
By być dobrze zrozumianym, pragnę podkreślić dwie rzeczy.
UsuńCałkowicie podzielam opinię Gospodarza o fundamentalnym znaczeniu mordu na ks. Jerzym ( i nierozerwalnie z nią związanych mordach z okresu 1984 - 1986).
Mam w tym zakresie w pełni ugruntowany pogląd od dobrych kilku lat.
Co do metod działania samej bezpieki, moje doświadczenia i poglądy sięgają lat siedemdziesiątych.
Drugą sprawą jest wizja Kościoła, nierozerwalnie wpleciona w losy Polski i walki o wolność. Jestem przekonany, że stoimy u progu głębokich zmian, może nie w ścisłym centrum kościoła instytucjonalnego, bo tu będzie najtrudniej, a głównie w terenie, w ramach wspólnot parafialnych i nowo powstałych form samoorganizacji wiernych.
Mimowolnie, ale skutecznie, "oczyszczeniu" i wzmocnieniu Kościoła sprzyjać będą narastające ataki, a w szczególności na jego hierarchów.
Wizja sojuszu tronu i ołtarza skrzętnie ukrywana w formalnym przekazie mediów wszelkiej opcji, będzie coraz wyraźniejsza i trudno będzie samą narracja ją zakryć.
To musi wywołać reakcję. O tym, że ten czas nadchodzi świadczą mnożące się inicjatywy oddolne, przy jednoczesnym, coraz wyraźniejszym podziale Polski na kategorie, a obywateli na skrajne obozy - na "My-Oni".
I pomimo tego, że jestem wierzącym i praktykującym katolikiem, nie interesuje mnie, że w akcie obrony panującego układu pojawiać się będą słowa o schizmie, zaburzeniach porządku i ładu kościelnego.
Wolę to, niż obraz Kościoła sprzedajnego, opanowanego przez karierowiczów, czasem funkcjonariuszy i TW, dbających tak na prawdę o swoje własne interesy i zainteresowanych przysłowiowym "strzyżeniem" owieczek.
Walka o oczyszczenie Kościoła już trwa, i w mojej ocenie, musi współistnieć z walką o naszą wolność.
Pozdrawiam
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńI jeszcze słowo wyjaśnienia: dlaczego do dziś pojawiają się teorie, w których śmierć księdza Jerzego sprowadza się do „kwestii politycznych” lub objaśnia „działaniami werbunkowymi”?
Chyba niewiele osób zdaje sobie sprawę, że takie oceny są dowodem tryumfu morderców księdza i tych, którzy ten mord zaplanowali.
Koncepcja taka wynika bowiem z założeń systemowej walki z Kościołem, prowadzonej pod sztandarem zwalczania „rozpolitykowanego” kleru. Gdy, dbając o pozory legalizmu władza komunistyczna stawiała duchownych przed sądami, starała się zawsze pokazać społeczeństwu, że nie represjonuje księży za głoszone przez nich prawdy wiary, za wierność Ewangelii, czy pomoc prześladowanym - lecz rozprawia się z przestępcami winnymi szpiegostwa, nadużyć finansowych, działalności antysocjalistycznej.
Wyraźnie można tu dostrzec analogię do metody stosowanej w latach 30. przez hitlerowców, którzy walkę z Kościołem prowadzili w myśl hasła „Nie męczennicy, lecz przestępcy”. Tym celom służyło nagłośnienie pokazowych procesów „duchownych-przestępców”. Obraz księdza – rozpolitykowanego agitatora, zaangażowanego w polityczne spory i podziały służył komunistom jako doskonały pretekst do zwalczania Kościoła, do walki z wiarą i przesłaniem Ewangelii.
Ten sam obraz miał się wyłonić z akt śledztwa, prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie w roku 1983. Gdy w grudniu 1983 r. ks. Jerzy został aresztowany, bezpośrednim powodem zastosowania tej sankcji były "antysocjalistyczne" i "wybuchowe" materiały znalezione w mieszkaniu przy ul. Chłodnej. Gdy 12 lipca 1984 r. skierowano przeciwko niemu akt oskarżenia, posłużono się artykułem 194 kodeksu karnego, który mówił o działaniu przeciwko porządkowi publicznemu.
Włączone do akt donosy tajnych współpracowników bezpieki, przedstawiały księdza jako kapłana zaangażowanego politycznie, karierowicza, żądnego politycznego przywództwa, podkreślały jego antykomunizm, mówiły o „krnąbrności” wobec władz kościelnych i państwowych, wskazywały na wypowiedzi i działania o rzekomo politycznym kontekście. Ten wizerunek, wyłaniający się z meldunków TW i KO nie był tworzony na potrzeby propagandy komunistycznej, nie stanowił projekcji życzeń esbeków. Tak naprawdę myśleli, tak postrzegali księdza Jerzego ludzie współpracujący z bezpieką, w tych kategoriach widzieli dzieło Kapelana Solidarności.
"Z donosów wynika, że wielu duchownych nie było w stanie go zaakceptować, był dla nich chodzącym wyrzutem sumienia" – napisał Jan Żaryn. we wstępie książki „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982–1984”, tom 1. […]
Zatem, wszystko – byle nie męczeństwo, byle nie uznanie, że zginął męczennik, że doszło do starcia dobra ze złem, a czyn sprawców wynikał z najniższych, nienawistnych pobudek. Jeśli zginął - to dlatego, że „politykował”, „nie zachował ostrożności”, „był nieposłusznym mitomanem”, który „konspirował dowartościowując jakiś manieryzm, który zawsze reprezentował”. Tak pisali o nim donosiciele, tak postrzegali liczni biskupi, tak uzasadniała komunistyczna propaganda.
Dlatego tak ogromną wagę miał papieski dekret o męczeństwie księdza Jerzego, w którym napisano te triumfalne słowa: ucciso in odio alla Fede - zabity z nienawiści do wiary.
Pozdrawiam Panią
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za Pańską odpowiedź, która ostatecznie rozwiała moje wątpliwości, i potwierdziła, że dystans jaki odczuwam słuchając wypowiedzi wielu "zasłużonych badaczy" z IPN jest w pełni uzasadniony.
Chciałabym też ponownie przywołać Pańskie słowa z 19.10.2011r., na dowód tego, że intuicje zarówno moje, jak i wielu Kolegów, dotyczące zbieżności mordu na księdzu Jerzym, który to "czyn straszny" posłużył jako kamień węgielny pod zamierzoną "transformację ustrojową" i zapoczątkował III RP, - ze zbrodnią smoleńską, umożliwiającą restaurację Układu Warszawskiego (pod - na razie - skromną nazwą: CENTRUM POLSKO - ROSYJSKIEGO DIALOGU I POROZUMIENIA) - są trafne i w pełni uzasadnione.
Idea porozumienia opartego na zbrodni pojawia się w wielu momentach naszej historii. Zawsze jednak wskazuje na prawdziwych kreatorów tego procesu.
Ten sam scenariusz widzieliśmy niedawno w przypadku tragedii smoleńskiej. Obrazują go słowa Tomasza Turowskiego wypowiedziane podczas wywiadu, jakiego ambasador tytularny udzielił w dniu 12 kwietnia 2010 roku rosyjskiemu radiu FINAM FM. Padło wówczas stwierdzenie: "I Rosja, i Polska należą do tej samej ogromnej judeo-chrześcijańskiej tradycji, a wielkie rzeczy w tej tradycji zawsze rodziły się we krwi. I jestem pewien, że z tej krwi wyrośnie to, na co my wszyscy czekamy - nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją”.
Jeśli za inspiratorów eksperymentu "transformacji ustrojowej" uznamy władców Kremla - te słowa nabierają złowrogiego sensu.
Pozdrawiam serdecznie
PS. "Archiwalia", o które Pan pyta, znalazłam oczywiście na Pańskim blogu :)
http://cogito.salon24.pl
http://cogito.salon24.pl/posts/0,35,wszystkie
Zaścianek,
OdpowiedzUsuńByłoby truizmem przypominanie, że układ, który doprowadził do zamordowania księdza Jerzego, ma nadal ogromny wpływ na polską rzeczywistość. Przez dwie dekady III RP, wykonawcy i zakładnicy tej zbrodni strzegą swoich tajemnic, mając do dyspozycji ogromny arsenał środków; poczynając od fizycznej eliminacji i zastraszania niewygodnych świadków, poprzez polityczne naciski, tworzenie fałszywych tropów i medialne manipulacje.
Zaniechanie dalszego śledztwa, dwukrotne odebranie sprawy prokuratorowi Witkowskiemu czy represje wobec Sumlińskiego, tworzą kolejne przesłanki wskazujące nie tylko na mocne wpływy komunistycznych bandytów. Dowodzą one, jak bardzo sprawa zabójstwa księdza Jerzego jest osadzona w realiach obecnego państwa, jak jest wciąż żywa i aktualna.
Obawy, o których Pan wspomina, są zatem realne.
Trudno byłoby natomiast potwierdzić, że w walce z tym zbrodniczym układem, możemy liczyć na ludzi Kościoła. Zachowania niektórych hierarchów wskazują na coś zgoła przeciwnego. I nie chodzi bynajmniej o ich związki z Belwederem, brak wsparcia w sprawie Smoleńska czy uległość wobec działań reżimu. Dla mnie, czynnikiem decydującym o takiej ocenie jest świadomość, z jakim cynizmem, wyrachowaniem i ogromną pychą hierarchowie ci traktują polskie społeczeństwo.
Ci ludzie nie tylko nie wykazują poczucia służby, ale chcą też ponosić odpowiedzialności za własne błędy i rozliczne zaniechania. Obraz współczesnej Polski i postawy Polaków - to przecież również ich dzieło. Tej odpowiedzialności nie ma nawet w sferze słowa. Najnowszym przykładem jest spektakl z "listami poparcia" dla abp.Michalika i nakręcanie przekazu o rzekomych prześladowaniach, jakim poddawany jest ten hierarcha. Tymczasem ten człowiek mówił rzeczy haniebne na temat pedofilii i próbował marginalizować odpowiedzialność ludzi Kościoła. Było to ukrywane lub przemilczane przez "katolickie media". Chcąc dziś zatuszować te słowa, nie wahał się rozkręcić żenującej kampanii ani utożsamiać negatywnych ocen dotyczących zjawiska pedofilii z "atakami na Kościół". Nie pierwszy raz polscy hierarchowie sięgają po taką retorykę, gdy w grę wchodzą interesy materialne lub zagrożenie czyjejś pozycji.
Mam nadzieję, że obecny papież nie da się nabrać na tak prymitywne "środki obrony" i usłyszymy wkrótce o kilku ważnych decyzjach.
Trzeba zwrócić uwagę na niezwykle charakterystyczne zjawisko. Gdy polski Kościół stał po stronie narodu, a jego hierarchowie byli rzecznikami interesu narodowego - był prześladowany i cierpiał razem z Polakami.
Dziś polski Kościół nie jest prześladowany,o czym zresztą zaświadczają sami hierarchowie. Prześladowani są natomiast Polacy - ludzie przeciwni reżimowi, manifestujący swoje przywiązanie do tradycji i prawdy historycznej.
Myślę, że gdyby polski Kościół był dziś prześladowany, mielibyśmy potężnego sojusznika i przewodnika, a polska droga do wolności byłaby znacznie krótsza.
Pozdrawiam Pana
Dla mnie jest trudne do pojęcia jak nisko upadł cały episkopat. Nie ma tam ani jednego człowieka honoru. Linia obrony wobec zarzutów o pedofilię jest pełną żenadą i obnaża jak słabą formację moralną mają ci ludzie.
OdpowiedzUsuńStanowisko KEP, już sam tytuł to dla mnie kpina: "Bądźmy wrażliwi na bezpieczeństwo dzieci i młodzieży."
http://episkopat.pl/dokumenty/5379.1,quot_Badzmy_wrazliwi_na_bezpieczenstwo_dzieci_i_mlodziezy_quot_Stanowisko_Konferencji_Episkopatu_Polski_w_sprawie_ochrony_dzieci_i_mlodziezy.html
A w nim tekst typu: "Problem pedofilii pojawia się w szkołach, klubach sportowych, placówkach związanych z edukacją i wychowaniem [...]".
Czyli media powinny rozpętać wrzawę wokół pedofilii np. w klubach sportowych a nie w kościele???
Jak by się te kluby broniły? Że to niedopuszczalny atak bo w szkołach też jest pedofilia?
Co mnie jeszcze uderzyło w tym liście to niezrozumienie przez biskupów słów: „kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” .
Przecież te słowa nie są o krzywdzeniu dzieci w jakikolwiek sposób ale o tym, że to właśnie na hierarchach i innych autorytetach ciąży szczególna odpowiedzialność. Zawsze te słowa tak rozumiałem, zresztą jest też inna wersja tłumaczenia: "kto by się stał powodem zgorszenia..." - zamiast słowa "grzechu".
Tu jest dobrze wyjaśnione na czym polega grzech zgorszenia:
http://www.nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/numery/032009/10.html
Myślę, że jesteśmy w punkcie, w którym poważne myślenie o Polsce oznacza dystans do hierarchii kościelnej.
Gdyby nie potrzeba sakrum to przyjąłbym postawę taką jak Przemek Łośko tutaj albo Piotr Wielgucki (bloger). Nazywam takich: "słomiani ateiści". Czyli obrona Kościoła przed zniszczeniem ale bez przynależności do niego. Przez wiele lat w tym kierunku zmierzałem (zrażony właśnie obłudą) ale od roku jednak powróciłem, w dużej mierze dzięki takim postaciom jak ksiądz Popiełuszko.
@Urszula Domyślna - cytaty z Pani komentarza:
OdpowiedzUsuń"Czy więc chodziło o "uciszenie" (najpewniej przez eliminację; "straszenie" okazało się nieskuteczne), niepokornego Księdza, czy też - o czym wydaje się świadczyć bezmiar okrucieństwa, z jakim Go potraktowano - szło tu o coś więcej: zmuszenie do apostazji! - już chyba nie przez nasze służby, oraz zwierzęcą wściekłość oprawców wobec niezłomnego oporu męczennika, która doprowadziła do zamęczenia Go na śmierć. "
Dokładnie tak uważam.
A argumenty Autora, że ta hipoteza w jakikolwiek umniejsza ofiarę ks.Jerzego (raczej ją pogłebia i urealnia) są całkowicie chybione.
@zaścianek; A.Ścios
OdpowiedzUsuńZ jednej strony podzielam pogląd, że na poziomie parafii i wspólnot dzieje się wiele dobrego, ale niestety, są to wciąż nieliczne grupy. Chyba większość kleru, podobnie jak znakomita większość hierarchów, wybiera drogę lawirowania i unikania "kłopotów". Większą gorliwością wykazują się młodzi księża, ale istnieje silny nacisk, aby przekaz wiary był oddzielony od aktualnych problemów. No, oczywiście z wyjątkiem: aborcji, eutanazji i in vitro! Księża częsciej czytają wyborczą, aniżeli np. "Nasz Dziennik". A to wpływa na świadomość i odbija się na katechezie i działalności publicznej
Wielkości! komu nazwę twą przydano,
OdpowiedzUsuńten tęgich sił odżywia w sobie moce
i duszą trwa, wielokroć powołaną,
świecącą w długie narodowe noce;
więc, choć jej świeży grób opłakiwano,
przemoże Śmierć i trumien głaz zdruzgoce;
powstanie z martwych na narodu czele
w nieśmiertelności królować kościele.
To Bóg mnie dzisiaj dłoń daje karzącą
OdpowiedzUsuńna cię - a tobie Bóg myśli zamyla,
że ty ze zdradą przeciw mnie knującą
dziś, gdy się państwo waży i przesila,
ty mnie chcesz zwłóczyć twoją ręką klnącą
i nie dość, żeś już zmiażdżył mnie do tyła,
dajesz me berło w ręce zdrajcy-brata,
że ja purpurę zmieniam w czerwień kata.
XXV
Mszę sprawiał - gdy rozwarłem drzwi kościoła;
lud klęczy - wszyscy modłami zajęci,
na ołtarz patrzą, do bożego sioła
przystępujący; - u wrót my przeklęci
z mieczami; oni nas nie widzą zgoła,
tylko z ołtarza na mnie patrzą święci.
I właśnie biskup podnosił opłatek
maleńki . . . . . . . . . . .
To Bóg mnie dzisiaj dłoń daje karzącą
na cię - a tobie Bóg myśli zamyla,
że ty ze zdradą przeciw mnie knującą
dziś, gdy się państwo waży i przesila,
ty mnie chcesz zwłóczyć twoją ręką klnącą
i nie dość, żeś już zmiażdżył mnie do tyła,
dajesz me berło w ręce zdrajcy-brata,
że ja purpurę zmieniam w czerwień kata.
XXV
Mszę sprawiał - gdy rozwarłem drzwi kościoła;
lud klęczy - wszyscy modłami zajęci,
na ołtarz patrzą, do bożego sioła
przystępujący; - u wrót my przeklęci
z mieczami; oni nas nie widzą zgoła,
tylko z ołtarza na mnie patrzą święci.
I właśnie biskup podnosił opłatek
maleńki . . . . . . . . . . .
ORĘDZIE
OdpowiedzUsuńZstąp Gołębica, Twórczy Duch,
byś myśli godne wzbudził w nas,
ku Tobie wznosim wzrok i słuch,
spolnie żyjący, wzrośli wraz.
Który się zwiesz Biesiadą dusz,
Wszechmogącego Boży dar,
płomieniem duszom piętno włóż,
przez czułość serc, zdrój żywy, żar.
Zbrój nas we siedem darów łask,
Prawicą Ojca ojce wskrzesz,
w Obrzędzie roztocz wieszczy blask,
we Słońce dusze w lot Twój bierz.
Zestąp Światłości w zmysłów mrok,
dobądź serc naszych zapał z łon,
by człowiek przemógł cielska trok
i mocen wzniósł się w męski ton.
Odwołaj wroga z naszych dróg,
w pokoju pokój zbawczy nam,
powiedziesz nas Wieszczący Bóg,
przejdziemy cało złość i kłam.
Zwól przez Cię w Tobie Ojca znać,
zwól, by był przez Cię poznan Syn,
zwól w Tobie Światłość światu dać,
zwól z Wiarą wieków podjąć CZYN.
Przyczynek do dyskusji:
OdpowiedzUsuńhttp://kaska.salon24.pl/545100,ziemkiewicz-i-tv-republika-dobijaja-do-standardow-gw-i-tvn24
Kaśka/Pyzol
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń