Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 1 maja 2013

BOSTON – ŚMIERTELNA ROZGRYWKA SŁUŻB

W sprawie zamachu bostońskiego znajdujemy tak wiele wątków prowadzących w stronę Rosji, że pominięcie ich milczeniem lub rezygnacja z rozważenia hipotezy o inspirującej roli służb rosyjskich byłaby niewybaczalnym błędem.
Podstawowym faktem godnym rozważenia jest informacja o półrocznym pobycie w Rosji Tamerlana Carnajewa. Starszy z braci zamachowców wylądował na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie 12 stycznia 2012 roku i powrócił do Nowego Jorku dopiero 17 lipca. Jako oficjalny powód wizyty podaje się odwiedziny u rodziców i krewnych, mieszkających w Dagestanie. Warto przy tym zauważyć, że jedna z sióstr Tamerlana mieszka z mężem w czeczeńskim mieście Ursus-Martan. Przedstawiciele opozycji czeczeńskiej podkreślają, że członkowie tej rodziny pracują w ministerstwie spraw wewnętrznych Ramzana Kadyrowa – putinowskiej marionetki osadzonej na stanowisku prezydenta Czeczenii, a ojciec zamachowca, były oficer rosyjskiej armii, Anzor Carnajew, w wywiadzie dla radia „Wolność” przyznał, że jest zwolennikiem pro moskiewskiego prezydenta. Tę informację trzeba skonfrontować z komunikatem wydanym przez Kadyrowa, z którego wynika jakoby rodzina Carnajewów nie miała żadnych związków z Czeczenią. Jednocześnie odpowiedzialnością za zamach Kadyrow obarczył służby amerykańskie.
W związku z pobytem starszego z zamachowców w Rosji, pojawia się najważniejsze pytanie – jak mogło dojść do tego, że FSB wpuściła do kraju człowieka, o którym rok wcześniej informowała amerykańskie służby, że jest „groźnym zwolennikiem radykalnego islamu”?
W roku 2011 rosyjskie służby zwróciły się do USA z prośbą o przekazanie danych na temat Carnajewa, twierdząc, iż chce on się przyłączyć do jednego z ugrupowań islamskich. FBI nie potwierdziło takich związków, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i za granicą. Służby USA nie mogły mieć w tej kwestii żadnych wątpliwości, skoro dwa miesiące później - 11 września 2011 roku, Tamerlan otrzymał obywatelstwo amerykańskie.
Pomimo posiadania takich informacji, w styczniu 2012 roku, Rosjanie pozwolili Carnajewowi na przylot do Moskwy i (przynajmniej oficjalnie) nie monitorowali jego pobytu. Tuż po zamachu, agencja ITAR-TASS podała zaś wiadomość, że bracia „nie figurują w rosyjskich bazach danych osób podejrzanych bądź osób, które mogły mieć związek z organizacjami terrorystycznymi”.
Pobyt starszego z zamachowców w Rosji okryty jest tajemnicą. Ojciec Tamerlana twierdzi, że przez cały czas syn był z nim w Dagestanie. Przeczy temu wersja podana przez ciotkę Carnajewów - Patimat Suleimanową. Utrzymuje ona, że Tamerlan pojawił się w Machaczkale dopiero w marcu 2012 rok, a z ojcem spotkał się w maju. Nie widomo, co robił i gdzie przebywał przez pozostałe miesiące. Podczas pobytu w Rosji Tamerlan Carnajew miał również kontakt z rodziną siostry, jej mężem i jego braćmi pracującymi w czeczeńskim MSW. Biorąc pod uwagę sytuację z 2011 roku, jest wielce prawdopodobne, że FSB śledziło Tamerlana lub nawiązało z nim kontakt. Czas ten można było również wykorzystać do zwerbowania i przeszkolenia przyszłego zamachowca.
Na temat pobytu Carnajewa w Dagestanie, portal Kavkazcenter.com zamieścił oświadczenie, w którym możemy przeczytać: "Władze prowincji Dagestanu podkreślają w kontekście tych doniesień, że kaukascy mudżahedini nie walczą z USA. Jesteśmy w stanie wojny z Rosją, która jest odpowiedzialna nie tylko za okupację Kaukazu, ale również za haniebne zbrodnie przeciwko muzułmanom".
W tym kontekście, szczególnego znaczenia nabiera informacja zamieszczona 20 kwietnia br. na izraelskim portalu internetowym Debka. Zaprezentowano tam  tezę opartą na „źródłach wywiadowczych”, z której wynika, że bracia Carnajewowie byli podwójnymi agentami zwerbowanymi przez wywiady USA i Arabii Saudyjskiej. Ich zadanie miało polegać na przeniknięciu do kaukaskich środowisk islamistycznych i nawiązaniu kontaktów z organizacjami terrorystycznymi w tym regionie. Mieli oni jednak zdradzić interesy USA i ulec retoryce islamskich radykalistów.
Gdyby tak istotnie było, informacja ta objaśniłaby nie tylko zachowanie FBI po zamachu i okoliczności podróży Tamerlana do Rosji, ale w nowym świetle stawiała fakt zainteresowania nim służb rosyjskich.
Jeśli bowiem Rosjanie wiedzieli o związkach Carnejewów z wywiadem amerykańskim, mogli tę wiedzę wykorzystać dla przewerbowania agenta lub (co bardziej prawdopodobne) do skłonienia go do współpracy z którąś z grup nadzorowanych przez Kadyrowa i FSB. Wpuszczony do Rosji Tamerlan był łatwym celem, a szukając kontaktów z „islamskimi braćmi” mógł trafić na ludzi współpracujących z FSB. W tej sytuacji, przyszły zamachowiec nie musiał nawet wiedzieć, że za „bojownikami czeczeńskimi” stoi kremlowska marionetka ani mieć świadomości, że wykonuje robotę na rzecz Moskwy. Można także przypuszczać, że władze USA posiadały wiedzę o podwójnej misji Carnajewów, a nawet mogły znać personalia bostońskich zamachowców przed opublikowaniem ich  zdjęć.
Gra podjęta przez Rosjan tuż po zamachu, w tym deklaracja Putina o współpracy i udzieleniu pomocy USA, ale przede wszystkim kierunek, w jakim zmierza śledztwo prowadzone przez FBI, mogą sugerować, że obie służby będą chciały przykryć niewygodne dla siebie fakty. Wówczas likwidacja Tamerlana Carnejewa i ograniczenie możliwości składania zeznań przez jego brata Dżochara, wydają się okolicznościami optymalnymi dla zatuszowania sprawy.
Nietrudno przewidzieć, że ujawnienie mechanizmów tej, przegranej przez USA gry wywiadowczej, okazałoby się fatalne dla administracji Obamy, zagroziło politycznym zdobyczom „resetu” i „procesom normalizacji” dokonywanym w porozumieniu z Putinem. Wojna w Syrii, wyjście z Afganistanu czy zakończenie konfliktu koreańskiego, to tylko niektóre ze spraw, w których Rosjanie rozdają karty.
Utrzymywanie zatem, że zamachowcy byli „samotnymi wilkami”, wyciszenie wątków rosyjskich i epatowanie opinii publicznej „czeczeńskim terroryzmem”, należy postrzegać jako działania w interesie obu stron. Już dziś widać, że sprawa zamachów bostońskich może zostać wyciszona i skierowana na ślepy tor.
Nie ma wątpliwości, że jedynym wygranym będzie wówczas Władymir Putin. Wiedza o zachowaniu służb amerykańskich i „taktyka współmilczenia” z Obamą, daje Rosjanom niezwykle mocne narzędzia nacisku i politycznego szantażu. Eksponowanie „kaukaskiego śladu” ma natomiast przekonać światową opinię do akceptacji rosyjskich zbrodni i przemilczenia ludobójstwa dokonywanego w  Czeczeni. Nie to jednak będzie główną zdobyczą.
Po zamachach w Bostonie, Rosja uwiarygodni się w roli partnera w walce z „islamskim terroryzmem”, a jej służby osiągną status niezbędnych w zwalczaniu „wspólnych zagrożeń”. W perspektywie Igrzysk Olimpijskich w Soczi, ma to kolosalne znaczenie. Państwo Putina zacznie odgrywać większą rolę w kształtowaniu światowej polityki bezpieczeństwa, a istniejące w Rosji rozwiązania w zakresie „demokracji kierowanej” (szczególnie dotyczące Internetu, terroryzmu wewnętrznego i „prawicowego ekstremizmu”) zostaną przeniesione na inne państwa. Uwiarygodnienie FSB w roli ważnego sojusznika państw natowskich oraz dostęp do obszaru decyzyjnego w sprawach bezpieczeństwa światowego, są dostatecznym powodem, by służby Putina podjęły złożoną grę wywiadowczą i zainspirowały działania zmierzające do zamachu.
Na przestrzeni ostatnich lat, trudno byłoby wskazać wydarzenie, którego następstwa  mogą okazać się tak korzystne dla rosyjskich celów. Nie tylko dlatego pojawia się analogia z tragedią smoleńską i sposobem traktowania spraw polskich przez światowe mocarstwa. Z tym większą uwagą powinniśmy śledzić temat zamachu w Bostonie i nie ulegać w tej kwestii tezom propagandy i medialnej dezinformacji.


Artykuł zamieszczony w nr 18/2013 Gazety Polskiej.

36 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,

    Kiedy już zidentyfikowano i zneutralizowano dwóch "czeczeńskich terrorystów" w USA, od razu pomyślałam, że właściwie teraz powinno dojść do jakiegoś zamachu w Rosiji. I proszę: jest! Jak na zamówienie! Wczoraj przygrywka w Syrii, dziś już w stolicy Dagestanu. Notabene: wiadomość o dzisiejszym wybuchu w Machaczkale (i)? podał Pan na tt za Głosem Rosiji, do polskich mediów, które epatują się jak zwykle, "majówką lewicy" - jeszcze nie dotarła!

    http://www.rp.pl/artykul/11,1005072-Wybuch-w-centrum-Damaszku.html
    http://polish.ruvr.ru/2013_05_01/Wybuch-w-Machaczkali-2-osoby-nie-zyja/

    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń
  2. "Prezydent USA Barack Obama przyznał we wtorek, że są dowody na użycie w Syrii broni chemicznej, ale nie wiadomo jak, kiedy i kto jej użył. Zastrzegł, że USA "przemyślą różne opcje" dotyczące udziału w konflikcie po ustaleniu faktów, że to reżim użył sarinu."

    I po co sprawdzać, skoro od razu wiadomo, że zrobili to "czeczeńscy ekstremiści", z nienawiści do USA?

    Panie Aleksandrze: bardzo proszę, Czy nie wyjaśniłby Pan o co mniej więcej chodzi w tej Syrii? Kto AKTUALNIE popiera "powstańców", a kto "reżim", bo ja się w tym nieco pogubiłam. I czy ci powstańcy to aby nie tacy jak ci z "wiosny arabskiej" 2011 roku? Bo wtedy, gdyby wygrali, byłoby tak samo jak np. w Egipcie, prawda? Tylko że tu już granica turecka – więc raczej jeszcze bardziej niewesoło?

    Pozdrawiam

    PS. Artykułu nie komentuję, bo co tu komentować, kiedy wszystko w Pańskim wywodzie spójne i logiczne, a "wyciszanie" = porażkę USA - obserwujemy na własne oczy, ze zgrozą i niedowierzaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze może fragment wczorajszej konferencji prezydenta USA:

      "Obama odniósł się też do trwającego śledztwa ws. zamachów bombowych w Bostonie sprzed dwóch tygodni. Stanął w obronie FBI, które jest krytykowane za niewystarczająco poważne potraktowanie informacji rosyjskiego wywiadu z 2011 roku o podejrzeniach, że starszy z braci Carnajewów, oskarżonych o zamachy, może być religijnym ekstremistą. FBI, jak podkreślił Obama, sprawdziło chłopaka, a nawet przeprowadziło z nim rozmowę, ale nie znalazło niczego podejrzanego.

      Sprawdzamy każdy krok, który był podjęty, by zobaczyć, czy można było coś zrobić, by wzmocnić nasze zdolności, by wykryć potencjalny atak. (...) Ale w oparciu o to, co wiem, FBI i Departament Bezpieczeństwa Narodowego wywiązały się z obowiązków. To są trudne sprawy

      – powiedział Obama.

      Dodał, że poprosił swój zespół ds. walki z terroryzmem, by przeanalizował, co można więcej uczynić, by zmniejszyć w przyszłości ryzyko przeprowadzania ataków przez osoby, które nie muszą być związane z siatkami terrorystycznymi, ale dokonały tzw. samoradykalizacji.(!!!)

      Pochwalił też "bardzo dobrą" współpracę z Rosją w sprawie bostońskich zamachów, mimo - jak dodał - pozostałej z czasów zimnej wojny "podejrzliwości", jaka wciąż istnieje miedzy agencjami wywiadowczymi obu państw."

      - - ALE CO TAM BOMBY!!! - -

      "Na zakończenie konferencji Obama wyraził podziw dla koszykarza NBA Jasona Collinsa, który w poniedziałek ujawnił, że jest homoseksualistą. "Myślę, że Amerykanie mogą być dumni z tego kolejnego kroku na naszej drodze do równego traktowania i sprawiedliwego oceniania wszystkich ludzi na podstawie ich charakteru i wyników, a nie seksualnej orientacji" - powiedział prezydent USA.

      Collins to pierwszy aktywny amerykański atleta, grający w jednej z czterech najważniejszych lig amerykańskiego sportu, który ujawnił swój homoseksualizm."


      Usuń
    2. O co może chodzić w Syrii?

      Jeżeli wiemy, że fanatyzm islamski został praktycznie od zera stworzony przez sowietów (a w l. 1933-45 częściowo prowadzony przez Niemców), to na pewno niektóre grupy rebeliantów są przynajmniej inwigilowane przez czekistów.

      Na moje (w telegraficznym skrócie), może chodzić o stworzenie islamistycznego państwa, albo podział Syrii na część muzułmańską i alawicką, z którym/i sowieci dogadają się co do dalszego utrzymania punktu wsparcia logistycznego w Tartusie.

      P.S.

      Koniecznie przeczytaj:
      http://wydawnictwopodziemne.com/2008/12/16/z-dziejow-pozornej-emancypacji/
      http://wydawnictwopodziemne.com/2009/04/21/komunizm-czy-islamski-terroryzm/
      http://www.theinteramerican.org/commentary/374-the-duping-of-america-how-the-kgb-fsb-has-turned-america-against-herself-read-more-the-duping-of-america-how-the-kgb-fsb-has-turned-america-against-herself.html
      http://archive.frontpagemag.com/readArticle.aspx?ARTID=29472

      Usuń
    3. Syria to nic innego jak, i tak, i tak, wrogie państwo które stoi na drodze do wyeliminowania posiadanie broni jądrowej najważniejszego wroga Izraela, czyli Iranu.
      Tak ja myślę.

      Usuń
  3. Pani Urszulo,

    Każdego, kto obserwuje współczesne zdarzenia, powinno zastanawiać tak głębokie i niezwykle intensywne zainteresowanie Rosji sprawą zamachu w Bostonie. Media rosyjskie i politycy tego kraju poświęcają tej sprawie mnóstwo uwagi, informując o każdym przecieku i generując pożądany (czyli czeczeńsko-terrorystyczny) przekaz. Od początku była wyczuwalna obawa, by śledztwo nie poszło w inną stronę i nie nagłaśniano wątków rosyjskich. Z każdym dniem ta obawa malała, a obecnie mamy festiwal rosyjsko-amerykańskiej zgody i współpracy.
    W tekście proponuję jedyne (jak sądzę) racjonalne wyjaśnienie tej zadziwiającej sytuacji. Wygląda na to, że amerykańskie służby próbowały wykorzystać braci Carnajewów (a może tylko starszego z nich) do roboty w środowisku islamskich radykałów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo takich agentów USA musi mieć na pęczki. Jeśli Rosjanie wiedzieli kim w rzeczywistości jest Tamerlan Carnajew i mieli dostęp do jego najbliższych, rzeczą banalnie prostą było uczynienie z niego narzędzia w rękach kremlowskich graczy. Do tego celu użyto zapewne czeczeńskich zdrajców pracujących dla Kadyrowa, a sam Carnajew mógł nie wiedzieć, kim są ludzie poznani podczas pobytu w Rosji. Możemy sądzić, że w trakcie tego pobytu przeszedł przeszkolenie i poznał metody budowania ładunków wybuchowych.
    Wydaje się natomiast, że "zapytanie" rosyjskich służb z roku 2011 było rodzajem prowokacji i próbą sprawdzenia reakcji FBI. Ponieważ próba przeszła pomyślnie, a kilka miesięcy później Carnajew otrzymał obywatelstwo, Rosjanie mogli uznać, że służby amerykańskie nie wiedzą o "odwróceniu" ich agenta.
    Ta wiedza musiała się pojawić, gdy bracia dokonali zamachu, a Rosjanie zadeklarowali "najdalej idącą współpracę służb" i (zapewne) przekazali Amerykanom informacje o pobycie Tamerlana w Rosji.
    Można sobie wyobrazić, że administracja Obamy została wówczas "postawiona pod ścianą". Ujawnienie roli Moskwy czy nawet Kadyrowa groziłoby potężnym wstrząsem politycznym, a związane z Carnajewami działania służb amerykańskich zostałby ujawnione i uznane za kompromitację. Biorąc pod uwagę stosunki amerykańskie, mogłoby to skończyć się próbą impeachmentu Obamy i trudnymi do oszacowania konsekwencjami politycznymi.
    To zatem, co dziś słyszymy i widzimy jest wspólnym spektaklem amerykańsko-rosyjskim, w którym za niewielką przecież cenę kilku istnień ratuje się niepodważalne zdobycze "resetu" i zapewnia światu spokój.

    W sprawie Syrii, chodzi oczywiście o wspieranie bandyckiego reżimu al Assada, poprzez który Rosja kontroluje wiele innych środowisk islamskich. Rebelianci są poza kontrolą Moskwy, a kolejna "rewolucja islamska", wspierana przez kaukaskich przeciwników Putina, może z łatwością rozlać się na Rosję. Tego chyba Putin boi się najmocniej. Dlatego nagłaśniane są informacje o udziale "czeczeńskich terrorystów" w walkach z reżimem Assada czy wspieraniu przez Zachód rebeliantów syryjskich.
    http://polish.ruvr.ru/2013_04_24/Wojna-informacyjna-przeciwko-Syrii-przybiera-na-sile/
    Zamach w Bostonie jest w tej rozgrywce wielce wygodną kartą, bo nie tylko daje Putinowi alibi do mordowania "islamskich ekstremistów" ale skutecznie może przyhamować proces wspierania syryjskiej opozycji.

    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń
  4. oczywiście scenariusz rosyjskiej prowokacji jest zupełnie możliwy. w takim jednak razie ciekawe jest, czy Amerykanie - tuszując sprawę oficjalnie - nie zechcą jednak dać Ruskom jakiejś nauczki w tym samym stylu. Może i nie - to rozzuchwali Rosjan niemożebnie. Swoją drogą, zakładając, że A. Ścios ma rację, to wszystko to zaczyna przypominać lata 30te, kiedy Fuhrer sterroryzował Anglię i Francję mając tylko brutalną butę w zanadrzu. Obama ,,przyniósł Ameryce pokój"? hehehehe... Zobaczymy, zobaczymy....

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. "Taktyka współmilczenia” opanowana przez Amerykę do perfekcji. Gdzie by rąk nie włożyc w historię zwłaszcza XX w. można się naciąć na tą taktykę.

    Pozdrawiam

    P.S.
    Czy i tym razem przybłąka się tu jakiś "galopujący ślimok", który będzie oczekiwał, że Ameryka uratuje "w razie czego" Polskę?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwycięstwo Putina i porażka USA jest w Pani wypowiedziach czytelną orientacjaą. Czy to jest świadoma i zamierzona ideologia, czy też Inercja homo sovietikus, nie odważę się zgadywać. Oczekiwałbym dalszych deklaracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi Ko,

      W tym miejscu nie toleruję pyskówek i podobnych zachowań. Każdy, kolejny tekst zostanie usunięty, ja zaś mam nadzieję, że Pani Halka nie nie zechce odpowiadać na na taką zaczepkę.

      Usuń
    2. Mój wpis nie atakuje osoby autorki, a jedynie jej przekonania. Natomiast autorka używa obraźliwych określeń dotyczących adwersarza w stylu "galopujacy ślimak", "klaun" itp. Czy to miał Pan na myśli negując pyskowki?

      Czytam z zainteresowaniem dyskusje na Pana blogu od lat i nie rozumię ataku na mnie. Czyżby próba nawiązania do rzeczywistości była na tyle denerwujaca, że trzeba mnie strofować w taki niewybredny sposób?

      Pozbawiona wszelkich realiów propagandowa krytka USA ma moim zdaniem swoją genezę w pojęciu "homo sovietikus" wytworzonym w Polsce przez PRL. Ponieważ od 40 lat w Polsce nie mieszkam, nie czuję się obciążony tym zjawiskiem. Zwracając uwagę na to zjawisko, nie podejrzewałem, że może to być potraktowane przez gospodarza blogu, jako pyskowka.

      Serdecznie pozdrawiam i bez względu na dalszy rozwój sytuacji, zamierzam czytać, co tu ie pojawi, bo większość myśli tu przedstawianych traktuję jako twórcze i ciekawe.

      Pozdrawiam Panie Aleksandrze!

      Usuń

    3. Mi Ko dot 3 maja 2013 08:44’

      „Mój wpis nie atakuje osoby autorki, a jedynie jej przekonania”.

      Ach wiec to tak. W takim razie takie są moje przekonania.

      „Miłość Ojczyzny jest uczuciem równie wrodzonym, jak miłość rodziców. (…) Nie jest winą Polaków, że mając świetną i bogatą historyczną przeszłość, wzdychają do niej i radzi, by utraconą odzyskać niepodległość. Niesprawiedliwie jest poczytywać Polakom za zbrodnię ten sam gorący patriotyzm, który dla wszystkich innych narodów za cnotę się uważa”.*

      Oto co Pan zaatakował.

      Z „galopującym ślimokiem” uderzyłam tylko w stół. A Pan stanowiąc o sobie, w pełnej wolności uczynił się „nożyczkami”. Czego np. nie zrobili inni Polacy mieszkający w Ameryce, a bywający „tutaj”.

      Gdyby Pan zaiste czytał z taką atencją dyskusje, jak to Pan pisze to by się Pan musiał w końcu kiedyś i naciąć na pozostałe, moje komentarze. Absolutnie nie oczekuję, że akurat moje komentarze musiał Pan czytać ze szczególną uwagą. Ale jeśli nawet pobieżnie, to wiedziałby Pan jakie są prawdziwe moje poglądy (których nie ukrywałam przecież nigdy), a wówczas jasne stałoby się dla Pana, że nie jestem „tu” od wczoraj ani tym czym Pan sugerował.
      Dlatego Pańskie tłumaczenia wydają się tym bardziej żałosne. No i nie wiem co teraz musiałby Pan zrobić, żeby… chociaż, chociaż. Puszczę wszystko w niepamięć jeśli zdradzi mi Pan swój najgłębszy, najwstydliwszy sekret z czasów przedszkola.

      Mogę rozumieć Pana „wyskok” tylko o tyle, że „ta matka, która żywi”, a żywi Pana Ameryka. Polska zaś może się już Panu jawić jako sentymentalne wspomnienia do lat dziecięcych. I tyle.

      Naturalnie proszę nie ustawać w dalszym czytaniu notek autora i dyskusji pod nimi. Może coś do Pana dotrze?


      *-fragment listu bł. Ks. Arbp Z. Felińskiego do cara Aleksandra II.

      P.S.
      Teraz dopiero Panie Aleksandrze, można wydać na mnie wyrok. Bez względu na to jaki będzie, zgodzę się z nim mimo wszystko.
      I proszę mi wybaczyć, że znowu wystawiłam Pana cierpliwość na próbę. Za niedługo będę „miała trzy lata”, czas już był przywyknąć.
      Skończyłam.

      Halka

      Usuń
  7. Wojciech Miara,

    Nie sądzę, by Ameryka mogła "dać Rosjanom nauczkę w tym samym stylu". Państwo Putina jest stolicą światowego terroryzmu i od lat 20. ubiegłego wieku i czasu zbrojenia IRA, inspiruje większość działań terrorystycznych. USA nie ma takich tradycji ani możliwości.
    Ta sprawa może mieć natomiast nieobliczalne konsekwencje dla całego systemu bezpieczeństwa światowego. Dopuszczenie wilków do pilnowania owiec, skończy się tragicznie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Halko,

    To taktyka wymuszona przez Rosję i możliwa tylko dlatego, że stanowisko prezydenta USA zajmuje postać szczególnie słaba i żałosna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Panie Aleksandrze.
      I takie są fakty jeśłi chodzi o taktykę wymuszenia.

      A nie naiwne, głupawe, pozbawione logiki myślenie jak w przypadku tego klauna zakochanego w Amerykanach, a, że zacytuję tu Pana słowa: "nacechowanego zamierzchłymi, fatalnymi stereotypami, który to uważa USA za obrońcę wolności i naszego głównego sprzymierzeńca”.

      P.S.
      Wszystkim klaunom mogę tylko życzyć powodzenia podczas ubiegania się o wizy do kraju jego sprzymierzeńców. Tylko, chociaż przez chwilę niech zastanowią się, dlaczego muszą się ubiegać o te wizy na równi z Bułgarem czy Rumunem (a np. Czech niesprzymierzony nie musi)? A potem jako argumentu niech użyje: „przecież broniłem was, Amerykan na blogu przed bolszewikami!”. Jestem pewna, że po takim argumencie sprzymierzeńcy, wymiękną i załatwia im wizy do najlepszego psychiatryka chociażby w Kolorado Springs.


      *- celowo użyłam określenia klaun, a nie błazen. Aby nawet w najdrobniejszą myślą nie kojarzyć ze Stańczykiem.


      Pozdrawiam
      Halka

      Usuń
    2. Pani Halko,

      Będę zobowiązany jeśli zrezygnuje Pani z obdarzania innych komentatorów epitetami. Nawet tak niewinnymi jak "klaun". Przypomnę też, że mój tekst nie podejmuje tematu stosunków Polaków wobec Ameryki i nie ma potrzeby powielania tego wątku.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Szanowny Panie Aleksandrze,

    Po pierwsze.
    Amerykanie przeprowadzili wzorowe sledztwo po zamachu w Bostonie. Sledztwo wolne od uprzedzen rasowych, etnicznych, kulturowych i politycznych, wolne od naciskow. Sledztwo szybkie, sprawne i efektywne, prowadzace do wskazania i odnalezienia sprawcow i nastepnie do ich zatrzymania. Takiej rzetelnosci powinny uczyc sie od Amerykanow lokalne kopaczki, szelągi, rzepy, seremety i inne krzyweryje.

    Po drugie.
    Akcja rosyjskich sluzb polegajaca na zadenuncjowaniu Tamerlana Carnajewa sluzbom amerykanskim jest wyrwana z kontekstu. Nie wiemy ile osob zadenuncjowalo KGB Amerykanom w ostatnich latach, czy byly to tylko dwie osoby, Tamerlan i jego mamusia, co daje wspolczynnik trafien rowny 50%, czy tez moze Kacapy denuncjowaly jak leci wszystkich swoich (plus blok wschodni) obywateli lądujących w USA, co daje wspolczynnik trafien mniejszy niz jedna milionowa procenta. Pan zapewne jest przekonany, ze sowieci uzyskali wspanialy wpolczynnik trafien w swoich denuncjacjach, ja sklaniam sie ku przeciwnej opinii.

    Z tego wynikaja dalsze roznice. Pan jest przekonany, ze akcje podejmowane przez kgbowskiego kabotyna sa grozne dla Stanow, ja natomiast widze niewydarzonego ratlerka usilujacego obsikac Amerykanom nogawki. Nie wiem czy pamieta Pan, jak Bush junior robil sobie rzewne jaja z Kwacha za kazdym jego pobytem w Waszyngtonie, czego prawie nikt nie lapal w Polsce. Kto wie, moze Obama robi sobie teraz takie same jaja z Putina.

    Tu chcialbym wrocic do naszej poprzedniej dyskusji. Ja pisalem o militarnej potedze Stanow, a Pan odpowiedzial, ze uzbrojenie nie wygra z silą sowieckiej propagandy. Teraz Panu odpowiem. Sowiecka propaganda nie wygra z poczuciem wolnosci kultywowanym przez Amerykanow. Nie po to Amerykanie trzymają w domach bron palną, zeby byle dupek pouczal ich jak mają zyc, Panie Aleksandrze.
    A jezeli chodzi o uzbrojenie, to lotniskowiec nowej generacji bedzie kosztowal Amerykanow 17 - 20 miliardow (am. bln) za sztuke i kalmuckie Kacapy wybudowalyby sobie w ramach deklarowanego budzetu 20 takich lotniskowcow, niestety, a moze na szczescie te wschodnie tlumoki nie mają najmniejszego pojecia jak zabrac sie do takiej budowy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Po trzecie.
    Debka. Przestalem czytac to badziewie w trakcie pierwszej wojny irackiej. Nigdy nie udalo sie im czegokolwiek wywrozyc z fusow, a teraz, jak widze, zrobili sie jeszcze bardziej bezczelni.
    Tak jak napisalem wczesniej, Amerykanie prowadzą w zdecydowanej mierze bezstronne sledztwo. Sekundują im amerykanskie media, nawet tak zlewaczale glosniki jak CNN zachowują bezstronnosc. Prosze sprawdzic:
    http://us.cnn.com/2013/05/01/us/boston-bombings-latest-developments/index.html?hpt=hp_inthenews
    Inaczej maja sie sprawy na starym kontynencie. Na wschod od Odry i Nysy Luzyckiej kazdy kto pisze o bombach w Bostonie stara sie upiec przy tym wlasną pieczen, Debka probuje splugawic saudyjskie sluzby, Zakajew chcialby nadac znaczenia wirtualnej republice, ktorej premieruje bezskutecznie, a Pan, panie Aleksandrze chcialby sparalizowac Polakow slowną zbitką Putin/KGB/FSB, pogrązyc ich w totalnej niemocy, w jakims takim katatonicznym stuporze.
    KGB, Panie Aleksandrze, nie jest omnipotentne. Wiele spraw w swiecie, prosze mi wierzyc, dzieje sie bez ich udzialu, lub o zgrozo, wbrew ich oczekiwaniom.

    Po czwarte.
    W odpowiedzi dla pani Orszuli pisze Pan: "Rosjanie mogli uznać, że służby amerykańskie nie wiedzą o "odwróceniu" ich agenta."
    Panie Aleksandrze, nie ma Pan absolutnie zadnych dowodow na to. Tępawy muzulmanski bokser jako podwojny agent? Kto wie, moze. W koncu widzialem tępą kuchte jako wierną wspolpracowniczke ambasady PRLbis, ale ja mam na to dowody.

    Po piąte.
    Jest jeszcze kilka ciekawych spraw zwiazanych z terrorystyczną akcją w Bostonie nadal oczekujacych wyjasnienia. Jezeli tatus zamachowcow byl oficerem sowieckiej armii (rzecz nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzona) to znaczy, ze oprawca Czeczenow i/lub/czy innych muzulmanow kaukaskich dochrapal sie statusu azylanta, uciekiniera z terenow zagrozonych przez takich jak on sam. Jak to sie stalo, ze Putin wypuscil z Sojuza swiadka i uczestnika ludobojstwa?
    Tatus i Mamusia zamachowcow zaraz po otrzymaniu amerykanskich paszportow w 2011 wiedzieli gdzie lepiej bedzie im spedzic starosc i jaką emeryture pobierac. Wybrali Kacapię. Bardzo interesujace.
    Timur najprawdopodobniej wyjechal do Kacapii na amerykanskim paszporcie. Kacapy musialy dac mu wize wjazdową.


    Jak Pan widzi, nie mowie, Panie Aleksandrze, ze nie ma Pan zupelnie racji. Nie moge jednak strawic sposobu w jaki Pan tu swoje racje ujmuje.

    Pozdrawiam jak zawsze niezmiennie i serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. viio,

      akurat A. Ścios raczej stara się opinie publiczną uczulić na rosyjskie wpływy i pobudzić do reakcji, a nie ,,sparaliżować" - tego raczej trudno przez ostatnich parę lat nie zauważyć.

      Jeśli chodzi o Boston, to wariant rosyjski jest tu zupełnie możliwy i przedstawienie takiej hipotezy jest warte uwagi. Jeśli ma Pan wątpliwości odnośnie rosyjskich sposobów politycznych i ich determinacji we wdrażaniu ich w życie, to polecam mój sposób: niech Pan wygoogla sobie twarz Prezydenta Ukrainy po zażyciu słynnych dioksyn i zastanowi się, czy ktoś, kto spróbował zamordowania prezydenta sąsiedniego, dużego kraju nie zasługuje, by opatrzyć go dobrą hipotezą.

      Co do Amerykanów i ich poczucia wolności, godności, które miałoby usztywnić ich kurs wobec Rosjan, to nie jestem pewien, wyczuwam tam pewną - nie taka jak w Europie - ale jednak dekadencję.

      pozdrawiam

      Usuń
  11. Szanowny Panie Viilo,

    Przykro mi, ale na niestrawność związaną z moim sposobem ujmowania tematu, nie znam skutecznego lekarstwa. Poza jednym - nie aplikować sobie tak ciężkiego posiłku.
    Obawiam się też, że polemizuje Pan z tezami, których nie ma w moim tekście. Nie rozumiem bowiem, czego dotyczyło stwierdzenie, iż "Akcja rosyjskich sluzb polegajaca na zadenuncjowaniu Tamerlana Carnajewa sluzbom amerykanskim jest wyrwana z kontekstu". Tym bardziej nie wiem, czego dotyczą Pańskie uwagi o "współczynniku trafień". O żadnym "denuncjowaniu" nie pisałem, a zapytanie FSB z roku 2011 jest faktem. Jeśli nie ma ono związku ze sprawą, proszę to wykazać.
    Nie podoba mi się natomiast, że w sposób mocno obcesowy imputuje mi Pan całkowicie obce poglądy, jak choćby ten o wszechmocy służb rosyjskich. W tekście przedstawiłem pewien realny (jak sądzę) scenariusz. Może się Pan z nim nie zgadzać, ale w miejsce krytyki mojego sposobu ujmowania tematu, proszę zastosować rzeczowe argumenty. Wówczas znajdziemy pole do rozmowy.
    Stwierdzenie, że chciałbym "sparalizowac Polakow slowną zbitką Putin/KGB/FSB, pogrązyc ich w totalnej niemocy, w jakims takim katatonicznym stuporze" - jest tyleż głupie, co nieprawdziwe i nie zasługuje na poważne potraktowanie.
    Przyjmuję zatem, że w Pańskiej ocenie "Amerykanie przeprowadzili wzorowe sledztwo po zamachu w Bostonie". Przyjmuję tym chętniej, że śledztwo nadal trwa, część amerykańskich kongresmenów mocno krytykuje FBI (głównie w związku ze zlekceważeniem rosyjskiego sygnału), a szefa Biura wezwano na posiedzenie komisji Senatu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Błąd w tekście.

    W tekście artykułu znalazł się poważny błąd. Otóż obywatelstwo amerykańskie otrzymał młodszy z braci Carnajewów - Dżochar i miało to miejsce w dniu 11 września 2012 roku.
    Przygotowując artykuł korzystałem m.in. z informacji zawartych w tekście zamieszczonym na stronie NBC:
    http://www.nbcnewyork.com/news/local/Boston-Marathon-Bombing-Suspects-JFK-NYC-Travel-International-203787721.html?_osource=SocialFlowTwt_NYBrand
    Jest tam ścisła informacja o obywatelstwie Dżochara Carnajewa i w żaden sposób nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego w moim tekście napisałem o obywatelstwie nadanym Tamerlanowi.
    Bardzo Państwa przepraszam za ten błąd.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Panie Aleksandrze .

    Mam bardzo nikłą nadzieję , jednak tę Nadzieję jeszcze mam .
    Że BOSTON, chociaż w bardzo nikłym stopniu otworzy oczy dumnej i już niestety otumanionej Ameryce .

    Ameryce, w której od samego początku powstania Duch Wolności panował i dawał ducha innym narodom.
    Ameryce w której i za którą tak wielu Amerykanów oddawało i narażało życie i nadal to robi .
    W tym Amerykanów polskiego pochodzenia i Polaków tak jak Pułaski i Kościuszko w zaraniu powstawania Narodu Wolnego to robili .

    Ameryce ,która nam takie duże wsparcie dawała w czasach komuny a w szczególności w Stanie Wojennym .

    Niestety po odejściu Prezydenta Ronalda Wilsona Reagana ...panują w Ameryce bawidamki - chłopcy do podawania piłek na boisku .

    Pozdrawiam Pana

    .....
    P.S.

    .....Nie tak długo po Bostonie ...ten (Carter ) ,któremu wcześniej przed Ronaldem Wilsonem Reaganem we współpracy z Brzezińskim - nie wyszło, robi sobie zdjęcie z tymi ,którym już nie tak dawno wychodziło i obecnie nadal niestety "wychodzi ".

    Wiem.
    Nie lubi Pan podawania takich linków .
    W drodze wyjątku to jednak zrobię .

    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/prawdziwy-rarytas-pieciu-prezydentow-usa-na-jednym-zdjeciu,321857.html


    /27 kwietnia 2013, 7:08

    Prawdziwy rarytas. Pięciu prezydentów USA na jednym zdjęciu/

    OdpowiedzUsuń
  15. Teza o sterowaniu zamachowaców z Moskwy wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Fakt zaaresztowania następnych 19-latków z Kaachstanu, mówiących miedzy sobą po Rosyjsku, wskazywałby na zmasowany atak na MIT przez FSB i próbę wystawienia na tę uczelnię całej zgrać agentów. Tak mały ich wiek wynika z faktu, że tylko takich można tam umieścić.

    Nie wolno zapominać morderstw na szynach bohatera narodowego Kuklinskiego, które trzeba dopisać do Litwinienki, Bieriezowskiego itp.

    OdpowiedzUsuń
  16. MiKo,

    Myślę, że bracia Carnajewowie, a tym bardziej ich koledzy z Kazachstanu, nie musieli nic wiedzieć o rzeczywistych inspiratorach.
    Rolę Moskwy podkreśla przede wszystkim stosowana powszechnie strategia dezinformacji, np. składanie fałszywych lub sprzecznych oświadczeń, ukrywanie jednych i nagłaśnianie innych wątków.
    Warto ją prześledzić i dostrzec podobieństwa z zachowaniami Rosjan po zamachu smoleńskim.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Panie Aleksandrze,

    Jestem zgodny z Panem, że "agenci" w wieku lat 19, nie są świadomi roli, jaką odgrywają.

    Czerniejew senior dosluzyl sie stopnia polkownika policji (jeśli policja w Rosji nie ulega wpływom FSB, to kto im ulega). Dopiero jako "emeryt" z żoną i dziećmi wyemigrował do USA. Myślę, że nie było przypadkiem, że bracia z bombami w plecakach kręcili sie w pobliżu MIT. Odczytuję to, jako zainteresowanie MIT przez FSB. MIT jest centrum wiedzy i postępu o światowej roli.

    W moim przekonaniu koordynacja umieszczania agentów z dziećmi w USA odbywa się w sposób zorganizowany.

    Pojawiam moje zalecenie do przeczytania książki "The New Nobility".

    link wiele daje do myślenia:

    http://archive.frontpagemag.com/readArticle.aspx?ARTID=29472

    OdpowiedzUsuń
  18. Strategia dezinformacji "służb" FR jest napewno decydująca, aby rozumieć ich zachowania. Putin "zasłynął" w KGB jeszcze w Dreźnie swoją "pracą" o dezinformacj w razie zamachu na JP II już w lutym 1980 roku. Niestety praca ta zginęła z internetu.

    Publikacja zdjęć zmasakrowanych ofiar Smoleńska na potrzeby walki wyborczej w Gruzji była bardzo wymowa i w Polsce nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strategia dezinformacji "służb" FR jest napewno decydująca, aby rozumieć ich zachowania. Putin "zasłynął" w KGB jeszcze w Dreźnie swoją "pracą" o dezinformacj w razie zamachu na JP II już w lutym 1980 roku. Niestety praca ta zginęła z internetu.

      Publikacja zdjęć zmasakrowanych ofiar Smoleńska na potrzeby walki wyborczej w Gruzji była bardzo wymowa i w Polsce przez niewielu zrozumiana. To tworzenie atmosfer strachu i wrażenia wszechobecnosci. To bandyckie metody.

      Myślę o możliwej hipotezie przebiegu zdarzeń. Kontrwywiad amerykański depcze po sladach agentury FR w USA. Zmusza to miedzy innymi do wyjazdu Czerniejewów z USA. Temerlin wraca na fałszywym nazwisku i dla jego "ochrony" CIA jest wprowadzane na fałszywy trop zgloszeniem o jego islamizacji. Gdy wszystko zaczyna się walić zapada decyzja o odpaleniu bomb. Miało to dwa cele. Pierwszy, wskazanie na islamski terroryzm (też w Czeczenii). Drugi, to ostrzeżenie dla kontrwywiadu, że tu nie ma żartów.

      Amerykanie zrozumieli, że muszą wyczyścić u siebie agenturę i dali na to już znaczne środki. Teraz zacznie się większa akcja wydalania szpiegów i handel nimi.

      Co Pan o takiej możliwości myśli?

      Usuń
  19. Szanowny Panie Aleksandrze

    Przez denuncjacje rozumiem takie zapytanie FSB do sluzb amerykanskich w ktorym FSB informuje "amerykańskie służby, że [taki to a taki] jest „groźnym zwolennikiem radykalnego islamu”" Oczywiscie, to nie Pan, ale ja uzywam slowa "denuncjacja". Nie wiemy ile takich zapytan wyslalo FSB, ile z nich wskazywalo rzeczywistego terroryste, a ile wskazywalo niewinna osobe.

    Wspolczynnik trafien to wyrazony procentowo iloraz liczby zapytan wkazujacych na rzeczywistego terroryste do calkowitej liczby zapytan. Bez tego wspolczynnika nie sposob ocenic wlasciwie wagi zapytania FSB o Carnajewa.
    Jezeli FSB wyslala w ostatnich latach dziesiatki tysiecy zapytan ktore wskazaly jednego rzeczywistego terroryste to oznacza, ze FSB robi szum z ktorym zadne sluzby nie bylyby w stanie sie uporac i sprawdzic wszystkich podejrzanych.
    Jezeli FSB wyslala w ostatnich latach jedynie dziesiec zapytan ktore wskazaly jednego rzeczywistego terroryste to oznacza, ze FBI pokpilo sprawe, z ktora bez wiekszych problemow moglo sie uporac.
    Niestety my szarzy obywatele nie wiemy ile wynosi zdefiniowany wczesniej wspolczynnik trafien co pozbawia nas kontekstu niezbednego do oceny zdarzenia. Od tego wspolczynnika zalezy rowniez czy "Rosja uwiarygodni się w roli partnera w walce z „islamskim terroryzmem”".

    Prosi Pan o rzeczowe argumenty. Pozwole sobie ponownie zauwazyc, ze Pan nie ma dowodow na poparcie wlasnego stwierdzenia "Rosjanie mogli uznać, że służby amerykańskie nie wiedzą o "odwróceniu" ich agenta." Artykul z nierzetelnej i nieodpowiedzialnej Debki o podwojnej agenturze to nie jest dowod tylko pomowienie.
    Nie dostrzegam tez niczego na poparcie tezy o "tej, przegranej przez USA grze wywiadowczej".
    Mamy tutaj zatem panskie domysly przeciw moim domyslom, a nie dowody przeciw dowodom. Nie rozumiem dlaczego mialbym tu grac w inna gre niz Pan.

    Pisze Pan "część amerykańskich kongresmenów mocno krytykuje FBI (głównie w związku ze zlekceważeniem rosyjskiego sygnału), a szefa Biura wezwano na posiedzenie komisji Senatu." Dowodzi to wzorowej pracy amerykanskich politykow i administracji, oraz mediow, a ja nie mam watpliwosci, ze doprowadzi to do udoskonalenia procedur sluzacych do wczesnego wykrywania terrorystow. Doskonaly przyklad dla komorowskich, arabskich, tuskow i innych, ktorym nawet do glowy nie przyszlo by po katastrofie smolenskiej poprawic procedury organizacji lotow dla VIPow.

    Przykro mi, ale jedyny ciezki posilek jaki przychodzi mi teraz na mysl to groch z kapustą.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na swój sposób ciekawe co piszesz Viilo.

      Jeśli, jak podejrzewam, Rosjanie szafowali zawiadomieniami i po setnym czy tysięcznym uznano że "sojusznik" wyłacznie angażuje amerykański aparat do szukania igły w stogu siana, to kareta jest dziś w ręku pułkownika Putina.

      Przy okazji zamachu na skale 11.09 pułkownik Putin złozy kondolencje i wyrazi swój żal że koledzy Amerykanie zlekceważyli rosyjskie ostrzeżenie numer 92 473.

      A z tego już same korzyści, trudno przypuszczać by republikanie nie skorzystali z okazji by wytknąć nieszczęsnemu Obamie nieudolność i brak wystarczającej ochoty na to by Amerykanom zapewnić bezpieczeństwo.

      Tak czy siak, kareta jest zawsze w ręku pułkownika Putina.

      Przepraszam za tę opowieść. Wydaje mi się że wszyscy już dostrzegamy jakie korzyści z bostońskiego zamachu wyciągneła Rosja.

      Bostońską tragedie widzę wyłacznie w kategoriach przesłania dla prezydenta Obamy.

      Pozdrawiam,

      MM (nurni)

      Usuń
    2. "Bostońską tragedie widzę wyłacznie w kategoriach przesłania dla prezydenta Obamy."

      Putin ....Rosja ....idą dalej bez większych przeszkód(niestety) do przodu .

      Boston . Moim zdaniem to jest tylko jeden "koralik" w układance Moskwy .

      Czeczenia ....nie uderzyła do głów ......Smoleńsk ......też nie uderzył ....tym bardziej ...taki drobny "szczegół" jak Boston też nic nie pomoże .


      MM (nurni)
      "Bostońską tragedie widzę wyłacznie w kategoriach przesłania dla prezydenta Obamy."

      To nie jest już przesłanie dla "chłopczyka",któremu się wydaje ,że od jego woli zależy Los Świata .
      To już jest Przesłanie do całego Świata .
      Świat Smoleńska nie zrozumiał ,to tym bardziej BOSTONU nie zrozumie .

      Czekamy dalej .

      Usuń
    3. Nurni,

      Przypomne co pisal Stary Wiarus 6 lat temu, zeby nie bylo ze jestem odosobniony swir.

      "Pierwsza liga, przyjaciele Ameryki, to kraje anglosaskie: Wielka Brytania, Kanada, Australia i Nowa Zelandia (choć ta ostatnia z reputacją łobuza w rodzinie, z powodu lewackich odpałów). Połączone z USA wspólnym językiem, tradycją brytyjskiego prawodawstwa, burzliwą historią imperium, nad którym nie zachodziło słońce, protestancką religią i legendą purytan. Związane braterstwem broni w dwóch wojnach światowych, Korei, Wietnamie i tuzinie lub dwóch pomniejszych awantur militarnych. Polityczne, wojskowe i wywiadowcze stosunki USA z każdym z tych krajów (z ewentualnym wyjątkiem stawianej czasami do kąta NZ) są bliższe i cieplejsze niż ze wszystkimi krajami NATO razem wziętymi. Więzi gospodarcze w tej grupie opierają się na wzajemnie korzystnym robieniu pieniędzy przez wielkie firmy po obu stronach obu oceanów, które rozumieją się bez słów.

      Druga liga, partnerzy Ameryki, to luźno zaprzyjaźnione kraje, z którymi można robić istotne interesy: Niemcy, Francja, Japonia. Partnerem Ameryki w biznesie może być kraj, który stać na kupienie sobie, bez offsetu, takich myśliwców, bombowców, transportowców, czołgów czy okrętów wojennych, jakich potrzebuje - albo na wyprodukowanie własnych. Na energetykę jądrową, program kosmiczny, superkomputery, przemysł lotniczy, nowoczesną medycynę. Partnerem Ameryki może być kraj zdolny sprzedać amerykańskiemu lotnictwu wojskowemu dwieście latających tankowców, amerykańskim liniom lotniczym samoloty pasażerskie, zamożnym Amerykanom eleganckie samochody, a ich dzieciom rozrywkową elektronikę. Nie jest żadnym partnerem Ameryki kraj produkujący drzwi do amerykańskiego helikoptera czy zawleczkę główki przetyczki osi wąsa wyrzutnika do amerykańskiej armaty - to najęty podwykonawca. Nie jest partnerem kraj pompujący dla Ameryki ropę naftową - to jest płatny dostawca. Nie jest partnerem Ameryki użytkownik kilkudziesięciu nabytych na kredyt amerykańskich samolotów - to jest klient mający wiele wymagań i niewiele pieniędzy, a nie brat-łata, stary kumpel i kamrat od bitki i wypitki.

      Trzecia liga, najliczniejsza, to klienci Ameryki, tłum krajów, które uprawiają jazdę jednokołowym rowerem po namydlonej linie podczas bocznego wiatru. Z jednej strony bardziej potrzebują Ameryki niż Ameryka ich, z drugiej boją się gniewu nieprzyjaciół USA. Imaginacji rodaków pozostawiam, gdzie w szerokim spektrum krajów tej grupy - od Izraela, Tajwanu i Korei Południowej aż po Gruzję czy Mongolię - znajduje się Polska.
      "

      Usuń
    4. @ Nurni - cd

      Od tego czasu Korea Poludniowa nieomal przeszla do drugiej ligii, takze Izrael porusza sie w tym kierunku, a Polska wlasciwie spadla juz z trzeciej ligii do kregu nieprzyjaciol Ameryki.
      Putinowska Rosja pozostaje nadal po za wszyskimi tymi ligami jako nieprzyjaciel Ameryki. W moim przekonaniu Putin nigdy nie trafi nawet do trzeciej ligii. Byc moze Putin ma karete z dupkow w rekawie, ale zeby jej uzyc w jakiejs znaczacej pokerowej rozgrywce w Ameryce musialby byc zaproszony do waznego pokerowego stolika, a to mogloby sie stac dopiero gdyby Putin trafil do pierwszej ligii, ligi przyjaciol Ameryki co jest absolutnie niemozliwe.
      Moj scenariusz jest zatem taki: ratlerek Putin bedzie probowal ostroznie obsikiwac rozne nogawki w USA i systematyczie i delikatnie bedzie odsuwany bokiem buta.

      Widze nagminne uogolnianie relacji Polska - Rosja na relacje USA - Ameryka. Nie wiem jak wam to Panowie powiedziec, Polska to nie Ameryka.

      Gdyby Obama probowal naciskow na sluzby "wicie kuledzy trza by troche sprawe zatuszowac" i sprawa by sie wydala to mielibysmy niewyobrazalny skandal. USA to nie Polska i sluzby amerykanskie nie maja wpisane w zakres obowiazkow "robta wszystko co wam ukladowy prezydent lub ukladowy premier kaze".

      Gdyby Putin (KGB, FSB) maczal palce w zamachu bostonskim, a Amerykanie zdobyli niepodwazalne dowody to przetasowanie w polityce swiatowej byloby spore, bez wzgledu czy rzecz zostalaby naglosniona publicznie, czy rozeszla sie dyskretnie kanalami dyplomatycznymi.
      Olbrzymie ryzyko, buc moze zbyt duze na Putina.

      Pozdrawiam

      Usuń
    5. P.S.

      "To nie jest już przesłanie dla "chłopczyka",któremu się wydaje ,że od jego woli zależy Los Świata ."
      ....
      Chyba ,że Obamie Los Świata kojarzy się tylko z LOS ANGELES :))))))))))))

      Usuń
  20. Panie Aleksandrze Ścios.
    Ma Pan rację co do rozgrywek służb.
    Od siebie mogę dodać, że kilka dni temu oglądałem na sowieckim, anglojęzycznym kanale RT, jak przejęta dziennikarka wiązała zamachowców z Bostonu, z Gruzją, jako nowym, ważnym śladem......
    To było piękne, bo nachalne, z ruską siermiężną propagandą. Zupełnie jak bym oglądał polskie reżimowe media.
    Pozdrawiam.
    Stan

    OdpowiedzUsuń