Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 17 października 2012

CO WIEDZĄ SŁUŻBY?


"Służba Kontrwywiadu Wojskowego informuje, że już w kwietniu 2010 r., w ramach współpracy z jedną ze służb partnerskich NATO, otrzymała materiały niejawne pochodzące z rozpoznania satelitarnego związane z katastrofą samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. Materiały zostały niezwłocznie przekazane Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie" - napisano w komunikacie departamentu prasowo-informacyjnego SKW wydanym 14 czerwca 2011 roku.
Rozpoznanie satelitarne to oczywiście zdjęcia satelitarne okolic smoleńskiego lotniska, wykonane przez amerykańskie satelity wywiadowcze. Nie ulega wątpliwości, że w pierwszych dniach kwietnia,  teren Smoleńska musiał znajdować się w polu obserwacji służb USA i NATO. 7 kwietnia doszło tam przecież do spotkania premiera Polski z Władymirem Putinem, zaś 10 kwietnia na smoleńskim lotnisku miał wylądować polski prezydent. Dla służb wywiadowczych, tego rodzaju sytuacje stwarzają doskonałe pole do obserwacji zachowań służb przeciwnika, pozwalają poznać niektóre procedury zabezpieczeń, śledzić zmiany w lokalizacji poszczególnych formacji i jednostek.
Zdjęcia ze Smoleńska, wykonane przez satelity wywiadowcze stanowiłyby jeden z najważniejszych dowodów w sprawie tragedii i znacząco poszerzały naszą wiedzę o przyczynach katastrofy. Nie chodzi przy tym tylko o weryfikację danych dotyczących pogody. Jeśli satelity obserwowały ten obszar rankiem 10 kwietnia, mogły dostrzec ruchy rosyjskich służb wokół Smoleńska, przeloty innych samolotów (w tym misję rosyjskiego  Ił-76 MD) a nawet zarejestrować sam moment katastrofy.
To właśnie wydaje się głównym powodem, dla którego do dziś nie ujawniono amerykańskich zdjęć, a wokół sprawy ich przekazania zaciągnięto szczelną zasłonę „tajności”. To najdogodniejsze wytłumaczenie służby specjalne stosują wówczas, gdy chcą ukryć fakty niewygodne dla siebie lub swoich mocodawców.
Kalendarium tej sprawy wyraźnie dowodzi, że dla władz III RP zdjęcia ze Smoleńska są tak gorącym materiałem, iż dla ich ukrycia nie cofnięto się przed publicznym, ordynarnym kłamstwem.
 29 kwietnia 2010 r. Donald Tusk odpowiadając w Sejmie na pytania posłów opozycji powiedział, że polski rząd wystąpi do USA o wydanie zdjęć satelitarnych z okolic Smoleńska. Niespełna godzinę po tej wypowiedzi premiera, sekretarz rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki oświadczył, że Polska otrzymała już od Stanów Zjednoczonych zdjęcia satelitarne przedstawiające miejsce katastrofy. Kilka dni później minister Cichocki powtórzył tę informację w rozmowie z dziennikarzem RMF FM, mówiąc, iż  „fotografie te zostały przekazane stronie polskiej, są w dyspozycji”.
O amerykańskie materiały z 10 kwietnia miano się zwrócić zaraz po tragedii, gdy tylko zebrało się Centrum Antyterrorystyczne ABW, a jego analitycy uzyskali informacje, że nad lotniskiem znajdował się satelita wykonujący zdjęcia.
Z cytowanego na wstępie oświadczenia SKW można sądzić, że fotografie udostępniono natychmiast i zostały one przekazane prokuraturze. Warto też zwrócić uwagę, że komunikat SKW mówi wyraźnie o „materiałach niejawnych pochodzących z rozpoznania satelitarnego” – a zatem można przypuszczać, że chodzi tu o zdjęcia pochodzące z satelity wywiadowczego.
Tymczasem w sierpniu 2010 roku rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, płk Zbigniew Rzepa oświadczył, że „Prokuratura badająca katastrofę prezydenckiego samolotu nie ma fotografii satelitarnych zrobionych tego dnia nad Smoleńskiem”. Zdaniem Rzepy,  prokuratura wojskowa dysponuje fotografiami satelitarnymi z 5 i 12 kwietnia, nie ma jednak zdjęć z dnia katastrofy.
Na konferencji prasowej w tym dniu płk. Rzepa poinformował, iż „prokuratura uzyskała zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia obszaru 40 km kw., dotyczącego ściśle lotniska Siewiernyj pod Smoleńskiem, jak również jego przyległości. [...] Rozdzielczość tych zdjęć pozwoli biegłym rozróżnić elementy o wielkości 50 cm. [...] Wśród szeregu istotnych pytań, na które oczekujemy odpowiedzi, są oczywiście te dotyczące technicznego wyposażenia lotniska, jak też potencjalnych zmian w jego infrastrukturze między 5, 7, 10 kwietnia.”
O jakich zdjęciach mówił rzecznik prokuratury? Wydaje się, że mogło chodzić o zdjęcia satelitarne wykonane przez firmę amerykańską firmę DigitalGlobe. Zdjęcia te trafiły do Polski tuż po tragedii smoleńskiej.
29 kwietnia 2010 roku do ministra Jacka Cichockiego dotarło pismo jednego z szefów tej firmy. Napisano w nim m.in.:
Niezwłocznie po powzięciu informacji o tragicznym wypadku rządowego samolotu zwróciłem się z prośbą do moich przełożonych o sfotografowanie lotniska w Smoleńsku. Moja prośba została natychmiast spełniona i jednocześnie zostałem upoważniony do nieodpłatnego przekazania pozyskanych zobrazowań (zdjęcia wykonały dwa z naszych trzech satelitów) wszystkim zainteresowanym służbom. Wykonane zdjęcia w ciągu ok. 4 godzin po ich wykonaniu przekazałem tworzącemu się Centrum Operacyjnemu MSZ, a później także oficerowi Zarządu Analiz Wywiadowczych i Rozpoznawczych P-2 Sztabu Generalnego oraz Centrum Badań Kosmicznych. Poprzez pocztę elektroniczną poinformowałem o rejestracji Rządowe Centrum Bezpieczeństwa.
Zdjęcia wykonane przez DigitalGlobe są do dyspozycji Pana Ministra oraz podległych służb. Zbiegiem okoliczności nasze satelity zarejestrowały także obszar Smoleńska w dniu 5 kwietnia br., i to zdjęcie może ewentualnie posłużyć do wykonania analizy zmian (tj. określić czy w okresie tych kilku dni nastąpiły zmiany na danym obszarze i jaki miały one charakter).”
Prywatna firma Digital Globe z Kolorado w USA jest wykonawcą i sprzedawcą zdjęć satelitarnych pochodzących z kilku satelitów krążących na orbicie okołoziemskiej  i wprawdzie współpracuje ze służbami amerykańskimi, nie może jednak samodzielnie dysponować zdjęciami z satelitów wojskowych bądź wywiadowczych.
Materiał przekazany do Polski przez Digital Globe mógł zatem zawierać tylko zdjęcia ogólnodostępne. Informacja o rozdzielczości zdjęć zawarta w oświadczeniu płk. Rzepy wyraźnie sugeruje, że chodzi o materiał Digital Globe. Prawo amerykańskie ogranicza bowiem rozdzielczość zdjęć dostępnych komercyjnie do 50 cm, zatem do Polski musiały trafić wyłącznie fotografie tego rodzaju.
W połowie 2010 roku amerykańska Narodowa Agencja Wywiadu Geoprzestrzennego (NGA) zawarła z Digital Globe umowę na realizację usług wywiadowczych na następne 10 lat. Na podstawie tej umowy, firma otrzymała 3,55 mld. USD z przeznaczeniem na koszty budowy nowych satelitów, infrastruktury oraz prac badawczo-rozwojowych. DigitalGlobe zapowiedziała natychmiastowe przystąpienie do prac nad satelitą WorldView-3, który miałby zostać wyniesiony na orbitę w 2014 roku. Ma on umożliwiać uzyskanie zdjęć o rozdzielczości poniżej 40 cm/pixel. Zgodnie z umową z NGA, firma planowała również we wrześniu 2011 roku obniżenie orbity satelity WorldView-2, aby otrzymać zdjęcia o rozdzielczości 41 cm (wobec dotychczasowych 46 cm). Zdjęcia z tych obiektów mają być dostępne tylko dla rządu USA.
Ale nawet tak dobra rozdzielczość nie dosięga możliwości technicznych satelitów wywiadowczych. Przykładowo zatem - rozdzielczość zdjęć amerykańskich satelitów z serii KH11 wynosi 15 cm/piksel. Przeszkody nie stanowią warstwy chmur czy złe warunki pogodowe. Nadto satelity i samoloty zwiadowcze są w stanie wykryć również ślady substancji chemicznych oraz precyzyjnie identyfikować obiekty w budynkach czy podziemnych bunkrach.
Dane dotyczące najnowszych osiągnięć są oczywiście utajnione, ale informacja o uzyskiwaniu rozdzielczości zdjęć wywiadowczych poniżej 10 cm/piksel z pewnością nie byłaby fałszywa. Warto też wiedzieć, że odtajnienie zdjęć pochodzących z tych satelitów, wymaga każdorazowo zgody prezydenta USA.
Jeśli w oświadczeniu Służby Kontrwywiadu Wojskowego mówi się o „materiałach niejawnych pochodzących z rozpoznania satelitarnego” oznacza to, że może chodzić o zdjęcia niekomercyjne, przekazane polskim służbom przez amerykański wywiad wojskowy.
Ponieważ wypowiedzi ministra Cichockiego i płk Rzepy dotyczą prawdopodobnie zdjęć otrzymanych od Digital Globe - do dziś nie wiemy: czy SKW uznała fotografie amerykańskiej firmy za pochodzące z rozpoznania satelitarnego, czy też mowa jest o materiałach udostępnionych służbom III RP przez amerykański wywiad?
29 września 2010 r. minister MSWiA, Jerzy Miller, odpowiadając na zapytanie poselskie Jolanty Szczypińskiej z PiS „w sprawie zdjęć satelitarnych miejsca katastrofy samolotu Tu-154M wykonanych w dniu 10 kwietnia 2010 r.”, odpisał do marszałka Sejmu: „W nawiązaniu do pisma z dnia 18 sierpnia 2010 r. (sygn. SPS-024-7697/10) dotyczącego zapytania posła na Sejm RP pani Jolanty Szczypińskiej w sprawie zdjęć satelitarnych miejsca katastrofy samolotu Tu-154M wykonanych w dniu 10 kwietnia 2010 r., z upoważnienia prezesa Rady Ministrów, w porozumieniu z sekretarzem Kolegium do Spraw Służb Specjalnych, uprzejmie informuję, że przedmiotowe zdjęcia zostały przekazane Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie”.
W sumie otrzymaliśmy zatem trzy, wykluczające się oświadczenia; ze strony władz III RP, służb specjalnych oraz prokuratury wojskowej.
Sprawę komplikuje jeszcze fakt, że 11 stycznia 2011 r. Amerykanie, odpowiadając na zapytanie prokuratury wojskowej w sprawie pomocy oświadczyli, że przekazali już rządowi polskiemu wszystkie materiały dotyczące katastrofy w Smoleńsku.
Na ponowne zapytanie w tej sprawie, USA odpowiedziały prokuraturze 17 marca 2011 r. Amerykanie oświadczyli, że „Stany Zjednoczone przekazały agendom rządu polskiego już w początkowym okresie śledztwa wszelkie materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej, jakimi dysponowały, i w tej chwili władze USA nie posiadają żadnych innych informacji w tym zakresie”.
Odpowiedź ta posłużyła prokuraturze wojskowej do sformułowania następującej konkluzji: "Wobec powyższych informacji, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie uznała sprawę pomocy prawnej Stanów Zjednoczonych Ameryki za zakończoną" - podsumował płk. Rzepa.
Jednocześnie Wojskowa Prokuratura Okręgowa zwróciła się do organów i instytucji państwowych, w tym również do Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, o przekazanie wszelkich materiałów uzyskanych od organów bądź agend Stanów Zjednoczonych Ameryki związanych z okolicznościami katastrofy.
W wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” Tomasz Arabski oświadczył: „Po przeprowadzeniu kwerendy, która wykazała, że w Kancelarii Premiera nie ma dokumentów od Amerykanów, wysłałem monit do kilku ministerstw oraz służb zajmujących się wywiadem”. Jak się później okazało wśród służb do których skierowano monit nie było ABW, co minister tłumaczył tym, że  „nie przyszło do głowy, że takie dowody mogły tam trafić”.
Z dalszych oświadczeń prokuratury wojskowej wynika, że materiały satelitarne odnalazły się w „jednej z instytucji państwowych”  i do prokuratury trafił „pakiet dokumentów niejawnych”. Dołączono je natychmiast do akt wydzielonych śledztwa – czyli najtajniejszych akt tego postępowania, co w praktyce oznacza, że utajniono je w sposób tak skuteczny, by wiedza o treści materiałów nie przedostała się do opinii publicznej.
Nie wiemy nawet, która ze służb przekazała materiały ani co one zawierały. To okoliczność niezwykle ważna, bo służba, która przetrzymywała zdjęcia satelitarne dopuściła się w istocie ukrywania dowodów śledztwa, a jej kierownictwo winno ponieść konsekwencje karne.
15 czerwca 2011, a zatem następnego dnia po wydaniu oświadczenia przez kontrwywiad wojskowy, podobny komunikat opublikowała ABW, zapewniając w nim, że bezzwłocznie przekazała Wojskowej Prokuraturze Okręgowej materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej, które otrzymała od swoich zagranicznych partnerów „zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa”. Ponieważ nie podano daty „bezzwłocznego” przekazania materiałów, z zapytaniem w tej kwestii do rzecznika Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie zwrócili się dziennikarze „Gazety Polskiej”:
Kiedy i czy Wojskowa Prokuratura Okręgowa otrzymała ww. materiały od jednej ze służb specjalnych (Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego), które zgodnie twierdzą, że przekazały je wojskowym śledczym? 5 sierpnia 2010 r. na nasze pytanie, czy wojskowi prokuratorzy dysponują takimi zdjęciami, odpowiedział Pan bowiem, że „polska prokuratura oczekuje na realizację swojego wniosku o pomoc prawną skierowanego do Prokuratora Generalnego Stanów Zjednoczonych, po otrzymaniu którego, mam nadzieję, będzie możliwe udzielenie Panu stosownych informacji. Jeśli ww. materiały zostały przekazane, to od której z polskich służb?
Odpowiedź płk Zbigniewa Rzepy brzmiała: „Z uwagi na fakt, iż kontakty Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, ze służbami specjalnymi oraz uzyskiwane od tych służb w sposób procesowy materiały dowodowe mają charakter niejawny, wszystko, co WPO w Warszawie miała do powiedzenia w tej sprawie, zawarte zostało w komunikatach Naczelnej Prokuratury Wojskowej, dostępnych na stronie internetowej NPW.”
To świadczenie doskonale ilustruje taktykę działania prokuratury. Zastosowanie klauzuli tajności w zakresie informacji, które w żaden sposób nie naruszają bezpieczeństwa państwa, mają natomiast znaczenie dla określenia odpowiedzialności funkcjonariuszy służb specjalnych, jest wygodnym i skutecznym środkiem na ukrycie prawdy.
Nadużywanie tej klauzuli jest dziś stałą praktyką, nie tylko prokuratury ale przede wszystkim służb specjalnych i w sprawie śledztwa smoleńskiego powinno budzić uzasadnione zastrzeżenia. Wydaje się oczywiste, że obowiązkiem służb ochrony państwa powinno być udostępnienie wszystkich informacji, które mogą pomóc w wyjaśnieniu okoliczności tragedii. Gdy szefowie tych formacji ukrywają taką wiedzę za klauzulą-straszakiem lub przetrzymują zdjęcia satelitarne ze Smoleńska, wywołuje to podejrzenia co do intencji i roli służb specjalnych.


Powyższy tekst pochodzi z mojej książki „Smoleńsk. Pułapka tajnych służb?” i jest fragmentem rozdziału 6 zatytułowanego „Co wiedzą służby”. 

17 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,

    Napisał Pan w zakończeniu:
    "Gdy szefowie tych formacji ukrywają taką wiedzę za klauzulą-straszakiem lub przetrzymują zdjęcia satelitarne ze Smoleńska, wywołuje to podejrzenia co do intencji i roli służb specjalnych."

    Mnie się wydaje, że jeśli ktokolwiek ma w tej mierze jeszcze jakieś wątpliwości: "albo dzieckiem być musi lub na głowę chory".

    ONI to mają! Od pierwszego dnia! Ale wolą, za pośrednictwem pryncypałów z Moskwy wpływać, przy pomocy manipulowania informacją o Smoleńsku, na rozgrywki polityczne w III RP. Temu zapewne miała służyć publikacja zdjęć sponiewieranych ciał naszych męczenników, pozbawionych rąk i nóg, z korpusami oklejonymi smoleńskim błotem.

    ***

    Obejrzałam te zdjęcia, jeszcze wczoraj, bo uważałam,
    że JESTEM IM TO, PO PROSTU, WINNA!


    I nie czuję się "upokorzona", czy zniechęcona! Jeżeli już - to znieważona! I coraz bardziej zawzięta i zdeterminowana do walki z azjatycką dziczą i jej "tutejszymi" pomagierami.

    Myślę, że PiS powinien pozostać głuchy na wszelkie napominania (nagle usłużnych) mediów - I NIE BAĆ SIĘ SWEGO ELEKTORATU! My jesteśmy zahartowani. Od lat ponosiliśmy - i ponosimy - niemałe koszty związane z opowiedzeniem się za Prawdą i Polską wolną od obcej, wrogiej agentury (tubylczej => WSI! + V Kolumna Medialna) - i tej z wostoka=> FSB/GRU, czy z zapada => neo STASI!

    ***

    Pozostaje pytanie: czemu, tym razem, mają służyć KGB-owskie "wrzuty" - skuteczniej niż cokolwiek innego definiujące tych zbirów!

    Chcą - jak sądzę - wywołać zamieszki w III RP, i w konsekwencji - doprowadzić najpewniej do zmiany rządu.

    Pozostaje pytanie: czy już teraz zdecydują się na wytypowany dawno temu gabinet posła na P., (Za! - na jeden SMS -> PO, SLD, RP, PSl -> wystarczy aż nadto!) - czy jednak będziemy świadkami "rządu przejściowego": KTOŚ Z PO (Schetyna?) lub PiS-owski "rząd techniczny Glińskiego?

    ==

    Czy zaryzykowałby Pan jakieś spekulacje, choć wiem, że "bez twardych dowodów" - bardzo ich Pan nie lubi :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Aleksandrze,

    powoli przestaje mnie bawić, a zaczyna coraz bardziej irytować, bezceremonialne, bez choćby podania źródła,
    zżynanie informacji z Pańskich publikacji, a obecnie - z Pańskiej książki "Smoleńsk. Pułapka tajnych służb?", która - choć ukazała się kilka miesięcy temu, to nawet najg..psza dziennikarka czy dziennikarz (jak niedawno duo W/M z GP), nie powinni liczyć na amnezję Pańskich czytelników - i podawać tych faktów jako "źródła objawionego" Gazecie Polskiej Codziennie. Ta ostatnia zresztą (jak i portal Niezależna.pl) ze sporą dezynwolturą podchodzą do zasad rzetelnego dziennikarstwa, o etyce nawet nie wspominam.

    W normalnych państwach ZARZUT PLAGIATU jest jednym z najcięższych: w dziennikarstwie i w nauce. Ostatniego doświadczają np. coraz liczniejsi, poważni politycy niemieccy, którzy w pogoni za tytułem przed nazwiskiem, nie zawahali się przed skopiowaniem wyników cudzej pracy.

    Myślę, że za pracę swoich dziennikarzy odpowiada, ostatecznie, redaktor naczelny.
    Czy doczekał Pan przeprosin ze strony Sakowicza lub Wierzchołowskiego?



    =====

    Dobrze, że przynajmniej Pan Prezes PiS wypowiada się w tej sprawie
    "własnymi słowami", jednoznacznie i sensownie!

    "To abdykacja rządu z polskich praw

    Przekazanie wszystkiego Rosji oraz zachowanie z 10 i 11 kwietnia 2010 roku to całkowita abdykacja polskich władz, z polskich praw i prowadzi do tego co widzimy - tak prezes PiS Jarosław Kaczyński skomentował wyciek zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej z materiału dowodowego zgromadzonego przez rosyjski MAK.

    - Jedynym wyjściem jest dążenie do powołania komisji międzynarodowej - ocenił prezes PiS. - Ten rząd nie jest dla Rosji żadnym partnerem. (...) Sprawa jest jasna - dodał.

    Jarosław Kaczyński odpowiadając na pytanie dziennikarza "Gazety Polskiej Codziennie" ustosunkował się także do kwestii utajnienia zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy prezydenckiego samolotu 10 kwietnia 2010 r. - W Polsce mamy do czynienia z taką ogólną zasadą tajności postępowania karnego. I ta zasada bywa nadużywana i nie w każdym wypadku jest właściwa (...) To postępowanie powinno mieć bardzo silny element jawności ze względu na jego charakter, zainteresowanie opinii publicznej i fakt, że chodzi o najbardziej podstawowe interesy państwa - powiedział.

    - Polskie państwo powinno zrobić absolutnie wszystko, żeby tą sprawę wyjaśnić. Co robi to wszyscy wiemy, wszyscy to widzieliśmy. Jednym z elementów tej szczególnej sytuacji, która jest pod tym względem, to właśnie tajność - dodał.

    - Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie jeszcze czas, że będziemy mogli o tym mówić do końca, ale ten czas nie jest jeszcze w tej chwili - podkreślił Jarosław Kaczyński."

    http://niezalezna.pl/33930-abdykacja-rzadu-z-polskich-praw


    Tylko to ostatnie zdanie....

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam pani Urszulo.

      Tak sobie myślę, że zawsze istnieje możliwość nie czytania książki pana Aleksandra przez "duo W/M" z racji nawału pracy, bądź innych przyczyn. Jednakże nie można tym panom odebrać ogromnych zasług w sprawie śledztwa smoleńskiego. Każdy popełnia błędy, pani na pewno też, poza tym sama GP ma większy zasięg niż książka pana Aleksandra. Każdemu z nas zależy na poznaniu prawdy, czy musimy brutalnie się przeżucać zasługami?

      Usuń
    2. Otóż nie, proszę Pani/Pana!

      Nawet najszczytniejsza idea nie usprawiedliwia pospolitej kradzieży!
      Jeżeli GP chce rozpowszechniać prawdę o III RP (w tym i o Smoleńsku),
      zanalizowaną i opisaną najlepiej - i to jest bezdyskusyjne - przez Aleksandra Ściosa,
      nikt jej tego nie zabrania! Zresztą A. Ścios jest (ciekawam jak długo?) publicystą tej gazety!

      NIECHŻE WIĘC GAZETA POLSKA DRUKUJE WSZYSTKIE TEKSTY, ZAMIAST STOSOWAĆ
      CENZURĘ PREWENCYJNĄ I TEKSTY (ZBYT PRAWDZIWE?/NIE PO LINII?) ...ODRZUCAĆ,
      po czym wypisywać z nich fragmenty pod zmienionym tytułem i cudzym nazwiskiem!

      Dla mnie są to rzeczy niepojęte; w praworządnym kraju kariera plagiatora dziennikarskiego
      kończy się natychmiast po jej rozpoznaniu! Natomiast przedstawianie przed redakcję jako
      źródeł własnych, efektów cudzej, ciężkiej pracy, jest po prostu nadużyciem.

      Zdanie: "Brutalnie przerzucać się zasługami" - dyskwalifikuje Pana/Panią w moich oczach.
      Czyżby za zasługę miała uchodzić w redakcji GP kradzież cudzych tekstów?
      Czy redakcja GP przechodzi na "komunizowanie"?

      PS. Moja uwaga (dzisiaj) dotyczyła książki. Ale wielokrotnie obserwowałam - jak to
      nazywam - "siódmą wodę po Ściosie" w postaci tekstów rozwadniających artykuły Autora,
      niezależnie czy zostały opublikowane w GP (np. W Stronę Wojskowej Bezpieki), czy nie
      zostały tam dopuszczone. Gwoli uczciwości dodaję, że proceder "czerpania pełnymi garściami"
      z dorobku Autora nie jest zawężony tylko do GP i Niezależna.pl.

      Usuń
  3. Dzień Dobry.

    Pani Urszulo,
    Łzy,gniew i ból...i pytanie,czy Polacy są w stanie stanąc
    z prawdą twarzą w twarz?
    Z prawdą ukrytą pod wieloma'werniksami',malujących polską rzeczywistośc kłamców,zdrajców i zbrodniarzy.
    Ktoś...kiedyś stwierdził,że wiedza=władza.Coś w tym jest...

    Wciąż czekam na Polskę,w której SŁUŻBA POLSCE nie będzie oznaczała służby Sowietom.

    Pozdrawiam serdecznie!
    Barbara L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Barbaro,

      U mnie nie było łez. Tylko straszny ból i wielka miłość do tych
      biedaków ciśniętych nam przed oczy jakby nie ludźmi byli....

      A potem... już tylko zimna zawziętość.
      Taka, która pozwala na wszystko i nie liczy się z nikim i niczym.
      Od tej pory - ZERO BIADOLENIA!

      Pękła przeginana struna.

      TO JEST WOJNA!!! Trzeba sobie wreszcie zdać z tego sprawę!
      A odwieczny WRÓG posługuje się przyrodzonymi jego dzikiej nacji -
      najbrudniejszymi, najbardziej nikczemnymi chwytami.

      Nie będę biernie CZEKAĆ. I myślę, że takich jak ja - będzie bardzo wielu...
      Albo My ich, albo...

      Człowiek nie może pozwolić dać się upodlić. Pokonać - tak!
      Ale nie upodlić!


      Pozdrawiam Panią

      Usuń
    2. Więcej Pani Urszulo.
      To jest cyberwojna,której scenariusz wpisuje się jakoś w działania o
      których Pan Aleksander pisał wcześniej,we wpisie
      'CZYSTY INTERNET,ROSYJSKIE PRAWO'.
      Wyciek zdjęc,to tylko jedna z akcji prowodyrów stojących za planem wdrożenia go w życie.

      Nie mam odmiennego zdania od Pani,jedynie mam inny sposób wyrażania
      myśli.Na chłodno.

      Pozdrawiam Panią.
      Barbara L.

      Usuń
  4. Pani Urszulo,

    Od dnia 10 kwietnia nie miałem wątpliwości, że wielu ludzi służb III RP zna prawdę o tragedii. Świadczy o tym dość przesłanek, by wspomnieć tylko na liczne matactwa bądź bezzasadne stosowanie klauzuli tajności. Fakt, że Donald Tusk nigdy nie ośmieli się usunąć żadnego szefa służb, jest równie ważną okolicznością.
    Przyjęcie takiej optyki oznacza, że nie wolno nam pokładać najmniejszych nadziei w działaniach aparatu III RP, a wszystko co otrzymujemy ze strony reżimowych instytucji musi być traktowane z najwyższą rezerwą. W tym obszarze nie stosowałbym żadnych rozróżnień, a zadania i intencje służb III RP oceniałbym w kontekście kremlowskiej strategii dezinformacji.

    Nie mam też wątpliwości, że prawda o Smoleńsku jest znana służbom innych państw. Jeśli tylko dostrzeżemy zakres działań wywiadowczych USA, w tym - realne możliwości wywiadu elektronicznego i satelitarnego, takie twierdzenie jest w pełni uprawnione. Mówiąc wprost - nie ma dziś możliwości ukrycia takiego wydarzenia.
    Dlaczego za
    tem służby te milczą? Uzasadnienia dla takiej postawy upatrywałbym w trzech obszarach. Może być ona efektem decyzji politycznych podjętych przez administrację Obamy w ramach „resetu” stosunków amerykańsko-rosyjskich oraz wynikać ze strategicznej gry wywiadowczej, w której polskie służby nie odgrywają dziś żadnej roli. Trzecia możliwość wynikałaby z wiedzy, jaką służby innych państw posiadają nt. stosunków polsko-rosyjskich, szczególnie na poziomie współpracy wywiadów.
    Jeśli zatem USA (czy inne państwa) posiadałyby wiedzę na temat przyczyn katastrofy, mogą jej nie ujawnić, ponieważ wiedza ta nie tylko zaszkodziłaby stosunkom z putinowską Rosją ale miałaby wpływ na relacje wewnątrz NATO. Przedstawienie prawdziwego przebiegu zdarzeń mogłoby zasadniczo zmienić układ sił w Europie i na świecie oraz wywołać konflikty, których wiele państw chciałoby uniknąć.
    Poza tym – informacje zgromadzone przez służby amerykańskie mogą stanowić niezwykle cenną kartę przetargową i być wykorzystane w przyszłości, w ramach kontaktów na poziomie wywiadowczym. Są korzystnym dla interesów USA narzędziem szantażu i mogą zostać użyte w celu zmuszenia przeciwnika do określonych zachowań lub wywarcia wpływu na decyzje Kremla. Takiej broni służby specjalne nie pozbywają się za darmo.
    III RP i jej formacje nie są dziś dla Ameryki atrakcyjnymi partnerami, trudno więc byłoby wskazać argument przemawiający za ujawnieniem materiałów na temat Smoleńska. Tym bardziej, jeśli sojusznicy z NATO dostrzegli szczególną rolę Tomasza Turowskiego i zrozumieli, na jakiej płaszczyźnie przebiegała współpraca służb FR i III RP.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kontekście wymiany Tuska opisanej przez Pana nie dziwi ani na chwilę milczenie lokatora Belwederu. A tym bardziej nie dziwi milczenie jego złotoustego rzecznika z zamierzchłą przeszłością. Is fecit, cui prodest.

      Usuń
  5. Pani Urszulo,

    Jeśli chodzi o ujawnienie zdjęć ofiar, mamy oczywiście do czynienia z robotą służb rosyjskich. Byłoby naiwnością sądzić, że tego typu fotografie ukazały się bez wiedzy FSB.
    Gwałtowna reakcja reżimu Tuska świadczy, że doskonale odczytano intencje Kremla. Publikacja zdjęć ma bowiem wspomóc działania panów w brązowych butach, którzy dążą do usunięcia Tuska i zastąpienia go (w dłuższej perspektywie)ekipą podporządkowaną Belwederowi. Jest również sygnałem, że służby Putina nie cofną się przed ujawnieniem innych materiałów obciążających "polskich przyjaciół". W języku bandytów, to niezwykle czytelne przesłanie.
    Fakt, że w nakręcanie atmosfery włączono ośrodki propagandy, które nagle zaczęły cytować GP i GPC i stały się przekaźnikami smoleńskiej prawdy- powinien uzmysłowić, z czym i z kim mamy do czynienia.

    Informacja GPC o utajnieniu zdjęć satelitarnych nie jest oczywiście żadnym newsem, o czym świadczą fakty przytoczone w moim tekście. Obawiam się natomiast, że wielu doświadczonych dziennikarzy i polityków pokłada zbytnią ufność w informacjach podszeptywanych przez ludzi służb. To bardzo niebezpieczna maniera. Szczególnie, jeśli gra toczy się według obcych reguł.

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Aleksandrze,

    Stwierdził Pan (nie tak dawno temu),że nie ma żadnego konfliktu na linii
    Komorowski-Tusk.'Gwałtowna reakcja reżimu Tuska' może więc byc teatralno-medialną zagrywką,dla złagodzenia gwałtownej reakcji opinii publicznej,Polaków wierzących mediom prorządowym.
    Jeżeli dojdzie do wymiany premiera,na takiego ścisle odpowiadającemu Belwederowi,to stanie się to bez krzywdy dla Tuska.
    Tuskowi zostanie powierzone umacnianie kondominium rosyjsko-niemieckiego,
    na ciepłej posadce w Brukseli,a Polakom wmówi się,jak to wspaniałomyślny prezydent usunął nieporadnego premiera.
    Ja tak to widzę.(Można się nie zgadzac z moim zdaniem).

    Pozdrawiam serdecznie.
    Barbara L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda,która nie zostanie opublikowana w mediach prorządowych:

      http://wolnapolska.pl/index.php/Katy%C5%84-II/2012101716159/smolesk-sensacyjne-wyniki-bada-naukowcow/menu-id-226.html

      Usuń
  7. "Kłamali, kłamią i nadal chcą kłamać, mając w ręku wszystkie dowody w tej sprawie. To jest ostatni moment, kiedy mogą ujawnić tę prawdę" - A. Macierewicz

    Tusk ma przed sobą wybór, któremu nie sprostał Wałęsa. Może być tym łotrem, który dostąpi łaski. Tymczasem woli wypowiadać się o hipokryzji, w Bukareszcie.

    Od zawsze proroczy wydawał mi się zbieg okoliczności, że akcje "Życie jest snem" Calderona i "Ubu Król" Jarry'ego toczą się w Polsce. Powiedzmy, że Bronek to taki pomniejszy Ubu, Donald to Ubica. Do dylematów dramatu Calderona chyba nie dorośli.





    OdpowiedzUsuń
  8. Barbara L.,

    Większość wydarzeń na linii Komorowski-Tusk odbywa się według wskazań "strategii nożyczek". Wielokrotnie pisałem, że obie grupy mają wspólny cel - nie dopuścić do upadku triumwiratu III RP i nie pozwolić na ujawnienie prawdy o Smoleńsku.
    Sądzę, że ma Pani rację pisząc, że Tuskowi nie stanie się żadna krzywda. Chroni go wspólnota stada oraz depozyt wiedzy o tragedii smoleńskiej. Nie wykluczam natomiast, że układ znajdzie kilku figurantów - kozłów ofiarnych, w celu uwiarygodnienia zmian na scenie politycznej i "załatwienia" sprawy winnych tragedii.
    Wymiana skompromitowanego rozdania może odbyć się bezboleśnie, w ramach "demokracji" i "pluralizmu politycznego". Stanie się tak wówczas, jeśli tę narrację przyjmie opozycja a my zadowolimy się kolejną operacją plastyczną.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. przemek łośko,

    Tusk nie ma wyboru. Podobnie, jak nie miał go na początku 2010 roku, gdy został zmuszony do rezygnacji z prezydentury.
    W tym przypadku nie warto sięgać do literatury. Ci ludzie przeżywają dylematy gniazda żmij i nawet Maeterlinck nie potrafiłby ich opisać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzień dobry Panie Aleksandrze,
    Pańskie słowa:
    "Informacja GPC o utajnieniu zdjęć satelitarnych nie jest oczywiście żadnym newsem, o czym świadczą fakty przytoczone w moim tekście. Obawiam się natomiast, że wielu doświadczonych dziennikarzy i polityków pokłada zbytnią ufność w informacjach podszeptywanych przez ludzi służb. To bardzo niebezpieczna maniera. Szczególnie, jeśli gra toczy się według obcych reguł."

    no i dziś pojawia się nowa (?) interpretacja pojawienia się zdjęć:
    http://niezalezna.pl/33954-poza-granica-przyzwoitosci
    Pozdrawiam,
    AnKo

    OdpowiedzUsuń
  11. AnKo,

    Dzień dobry,

    Z pewnością - interpretacja pana Płużańskiego jest zgodna z oczekiwaniem Rosjan i wprowadza fałszywą perspektywę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń