Trudno o bardziej czytelny przykład traktowania tragedii smoleńskiej w perspektywie celów bieżącej polityki Platformy Obywatelskiej, niż dzisiejsza deklaracja ministra MSWiA Jerzego Millera, iż spodziewa się, ze „niebawem poznamy raport cząstkowy, ale na końcowe sprawozdanie trzeba będzie jeszcze poczekać, ponieważ tego typu raport buduje się miesiącami".
Portal Niezależna.pl poinformował, że Jerzy Miller podczas wystąpienia w radiu TOK FM, stwierdził, że "ze względu na emocje w polskim społeczeństwie" rozmawiał w sprawie raportu z Tatianą Anodiną, szefową rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego.
- Poruszyłem kwestię, - mówił Miller - czy strona rosyjska uważa za możliwe, aby cząstkowy raport był ujawniony w trakcie prowadzenia badań. Strona rosyjska podchodzi do tego postulatu ze zrozumieniem, bo też obserwują nagłówki polskich gazet, tytuły - stwierdził dziś Miller.
Jak można się domyśleć, wystąpienie ministra polskiego rządu do szefowej rosyjskiego MKL, zostało spowodowane „emocjami” polskiego społeczeństwa, których efektem jest powstawanie kolejnych „teorii spiskowych” na temat przyczyn katastrofy i żądaniami tegoż społeczeństwa, by państwo polskie spełniło swój obowiązek, odebrało śledztwo Rosji i doprowadziło do wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności smoleńskiej tragedii.
Wiemy przecież, że pana ministra „bardzo denerwują” wszelkie publikacje prasowe na temat katastrofy, które nie są oparte o najbardziej wiarygodne źródła rosyjskie. Taką opinię wyraził dziś Jerzy Miller w odniesieniu do artykułu „Naszego Dziennika”, który powołując się na "uczestnika zajścia", opisywał chwile po katastrofie Tu-154M , gdy "funkcjonariusze BOR utworzyli kordon wokół ciała prezydenta, nie godząc się na jego wydanie władzom Rosji.” Gazeta twierdziła również, że odgłosy strzałów, jakie można było usłyszeć na jednym z filmów rozpowszechnianych w Internecie, to strzały BOR-owców, chroniących przed Rosjanami ciało prezydenta Kaczyńskiego. „To mnie bardzo denerwuje. To rozgrzewa emocje. Po co? Czemu to ma służyć” – pytał dramatycznie, choć retorycznie minister polskiego rządu.
Wszyscy bowiem wiemy, czemu to ma służyć. Każda teoria i wersja zdarzeń z 10 kwietnia, rozpowszechniana poza oficjalną linią przekazów rosyjskich służy jątrzeniu, rozbudzaniu niezdrowych emocji i podważaniu zaufania do rządu płk. Putina, a tym samym zagraża słusznemu procesowi pojednania polsko –rosyjskiego, atakuje pryncypia i linię porozumienia, realizowaną przez sojuszniczy rząd Donalda Tuska, przy wsparciu p.o. B.Komorowskiego.
Słusznie zatem minister polskiego rządu uznał, że jedynym antidotum na „emocje” Polaków może być dowód pochodzący z wiarygodnego i kompetentnego źródła, a ponieważ pełnym zaufaniem darzy jedynie płk. Putina, raport rosyjskiej komisji musi spełniać rolę definicji ex cathedra.
Najwyraźniej, pan Miller zakłada, że „szczątkowy raport” Rosjan rozwieje wszystkie wątpliwości wstrząśniętych tragedią Polaków i zamknie usta głosicielom „spiskowych teorii”.
Przyznam, że dość naiwna to wiara, choć uzasadniona w przypadku reprezentanta rządu, który wyjaśnienie tajemnic śmierci prezydenta własnego państwa powierzył pułkownikowi KGB – powszechnie znanemu z prawości i uczciwości.
Gdybym jednak na chwilę odwrócił sytuację i stwierdził, że bardzo mnie denerwuje kampania dezinformowania Polaków, w której wraz ze stroną rosyjską współuczestniczy polski rząd i jego organy prasowe i zadał ministrowi pytanie: „po co ten raport i czemu to ma służyć”, skoro doświadczenia ostatniego miesiąca nauczyły nawet przeciętnie inteligentnych odbiorców nieufności wobec „rosyjskich śledczych” – czy odpowiedzi nie należałoby szukać w partyjnym interesie Platformy Obywatelskiej i jej kandydata na prezydenta?
Wiele reakcji społeczeństwa, szereg wypowiedzi, a nawet tzw. sondaży opinii publicznej wskazuje, że indolencja i bierność obecnego rządu w kwestii wyjaśnienia przyczyn tragedii z 10 kwietnia oraz współuczestnictwo w dezinformowaniu Polaków przekładają się na spadek poparcia dla kandydatury Bronisława Komorowskiego i całej formacji politycznej tworzącej rząd.
Wielka nerwowość tego środowiska, coraz mniej wyszukane prowokacje i zabiegi propagandowe świadczą, że „żyrandole” pałacu prezydenckiego mogą dla marszałka Sejmu okazać się ta samo niedostępne, jak w roku 2005 dla Donalda Tuska.
Na pytanie – co robić w tak niedogodnej sytuacji, ludzie pewnej formacji intelektualnej i światopoglądowej mają od dziesięcioleci jedno, sprawdzone rozwiązanie: trzeba zwrócić się o pomoc do rosyjskich przyjaciół. O tym, że nie odmówią, mogliśmy w polskiej historii przekonać się wielokrotnie.
Nikt oczywiście nie sądzi, by prośbę ministra Millera należało traktować w tych samych kategoriach, jak uniżone starania tow. Jaruzelskiego o dodatkowe dostawy konserw mięsnych, jednak zasada oczekiwania pomocy od wschodniego sąsiada wydaje się wspólnym doświadczeniem obu ekip rządzących Polską. W obu też przypadkach, ma zastępować samodzielne i suwerenne decyzje organów państwa.
To bowiem jest zbieżne w zachowaniu pana ministra z podległością generałów LWP, że zamiast działać w kierunku rzetelnego wyjaśnienia przyczyn katastrofy i słuchać głosu własnego społeczeństwa – odwołuje się do „cząstkowego raportu” Rosji i próbuje narzucić Polakom wersję strony zainteresowanej ukryciem niewygodnych faktów.
To również wydaje się wspólne, że minister z Platformy Obywatelskiej zwraca się o pomoc do rosyjskich przyjaciół wyłącznie dlatego, że taki ruch potrzebny jest jego partii i kandydatowi na prezydenta. Zatem, nie o dobro obywateli i bezpieczeństwo państwa chodzi panu Millerowi, a o wyciszenie „emocji” Polaków, szkodliwych dla partyjnych interesów Platformy.
Osobiście, nie mam nic przeciwko, by rząd i przewodnia partia nawet codziennie korzystały z wiarygodności „cząstkowych raportów” płk. Putina. Głównie dlatego, że zamiast propagandowej lekkości balona sondażowego, każdy z tego rodzaju raportów będzie miał wagę młyńskiego kamienia u szyi ministra Millera i jego partyjnych towarzyszy.
Raport jest tworzony doraźnie.W zależności od rozwoju sytuacji są tworzone jego warianty,tak jak się działa w pracy operacyjnej.Nawet gdy chodzi o cząstkowe informacje "przewidziane" do upublicznienia, w żadnym wypadku nie jest to "prawda" prawda,tylko prawda potrzebna w danym momencie.Mamy zawsze tego świadomość.Znacznie ważniejsze są dla Rosjan wyniki przyszłych wyborów niż dociekanie przyczyn katastrofy.Przyczynę oni znają od początku.Ważne co da się ugrać ,a gra idzie o wysoka stawkę.Przynajmniej dla Nas.
OdpowiedzUsuń