Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

ARCTIC SEA – KURS NA NOWĄ HISTORIĘ

Przed dwoma laty irański minister obrony Mustafa Nadżar poinformował, że zgodnie z podpisanym z Rosją w przeszłości kontraktem system rakietowy ziemia-powietrze S-300 zostanie dostarczony Iranowi. Jak podała wówczas rosyjska agencja Interfax, kontrakt na rakiety S-300, podpisany został już kilka lat temu i przewidywał dostarczenie kilkudziesięciu rakiet.
Rodzina rakiet "S-300" zawiera szereg modeli, które ZSRR i Rosja wyprodukowały w ostatnich trzech dekadach. Mają różne możliwości, a najbardziej zaawansowane wersje są zdolne śledzić wiele celów, w tym pociski samosterujące i samoloty, i wystrzeliwać w ich kierunku wiele rakiet przechwytujących na odległość stu kilometrów.
Informację irańskiego ministra obrony potwierdziły wówczas źródła w rosyjskiej armii, a Michaił Dmitrijew, dyrektor Rosyjskiej Służby Współpracy Militarno-Technicznej bronił prawa Rosji do sprzedaży Iranowi wszelkiej broni, której nie zakazuje prawo międzynarodowe lub inne porozumienia. Rosyjski dziennik "Kommersant" opublikował później artykuł donoszący, że Moskwa była gotowa sprzedać Iranowi 5 baterii rakiet ziemia-powietrze S-300 za 800 milionów dolarów. Zaraz potem jednak rząd rosyjski odżegnał się od tego artykułu, zmuszając rzecznika irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych Mohammada Aliego Hosseiniego do wydania zawstydzającego odwołania oświadczenia Nadżara.
Podobny epizod miał miejsce pod koniec grudnia 2008 roku, gdy wiceszef komisji ds. bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej parlamentu Iranu stwierdził, że Rosja i Iran osiągnęły porozumienie w tej kwestii dostaw S-300. W lutym 2009 roku, gdy minister obrony Iranu gościł w Moskwie, "Kommersant" ponownie potwierdził, że Rosja i Iran podpisały kontrakt na dostawę 5 baterii S-300, ale rosyjski rząd musi jeszcze ratyfikować umowę. Według gazety rosyjski minister obrony Anatolij Serdiukow powiedział swojemu irańskiemu odpowiednikowi, że rosyjski rząd postanowił odłożyć dostawę S-300 do Iranu co najmniej do pierwszego bezpośredniego spotkania prezydentów Miedwiediewa i Obamy. Rosyjscy oficjele najwyraźniej chcieli uniknąć jakichkolwiek działań, które mogłyby zakłócić możliwe "zresetowanie" stosunków rosyjsko-amerykańskich
Do spotkania „na szczycie” doszło 1 kwietnia br., a w kilka dni później wicedyrektor federalnych służb Rosji ds. współpracy wojskowo-technicznej Aleksandr Fomin zapewniał, że jego kraj nie dostarcza Iranowi rakiet ziemia-powietrze S-300.
Tu przed spotkaniem dziennik „New York Times" donosił o tajnym liście prezydenta USA do Dmitrija Miedwiediewa, w którym Obama deklarował, iż zrezygnuje z umieszczenia w Polsce i Czechach tarczy antyrakietowej, jeśli tylko Moskwa pomoże USA zapobiec uzbrojeniu się Iranu w rakiety dalekiego zasięgu. List miał być przekonywującą zachętą dla Rosji, aby przyłączyła się do wspólnego z USA frontu przeciw Iranowi. Moskwa - przypominał "NYT" - utrzymuje ścisłe więzi z Teheranem, co daje jej niemałe wpływy; pomaga m.in. Iranowi w budowie reaktorów atomowych. To Rosja pomogła Iranowi zbudować i zaopatrzyć swój pierwszy reaktor atomowy. Rosja blokuje też wprowadzenie przez Radę Bezpieczeństwa nowych, silniejszych sankcji wobec Iranu, o jakie apeluje Waszyngton.
Sprawa potencjału militarnego Iranu, jest także głównym zmartwieniem największego sojusznika USA - Izraela. Od wielu miesięcy można obserwować, w jaki sposób Izrael próbuje obłaskawić Rosję i sprawić, by ta zaniechała transferu technologii i dostaw broni do Iranu. Jeszcze przed wybuchem ubiegłorocznej, sierpniowej wojny w Gruzji Izrael zerwał kontakty militarne z tym krajem; wprowadził też zakaz dla ministerialnych urzędników podróżowania do Gruzji. Wszystko po to, by wykazać, jak dalece rząd Izraela jest gotów zrezygnować ze swoich międzynarodowych priorytetów i zaskarbić sobie przychylność Moskwy. Przed kilkoma miesiącami rosyjskie media informowały, że Rosja negocjuje nawet zakup od Izraela bezzałogowych samolotów szpiegowskich, co byłoby pierwszym przykładem zakupu izraelskiej broni przez Rosję.
Jednocześnie Izrael rozważał zbombardowanie instalacji nuklearnych Iranu. O takich planach mówiło się już na początku 2008 roku, gdy Tel-Awiw zażądał pomocy militarnej od USA planując nalot na najważniejszą instalację irańskiego programu nuklearnego w Natanz. Temat powrócił przed dwoma miesiącami, a światowe media donosiły o intensyfikacji izraelskich przygotowań do przeprowadzenia nalotów bombowych. Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, Joe Biden ogłosił w lipcu, że jego kraj nie zamierza stawać na drodze Izraelowi, jeśli ten uzna, że „irański program nuklearny stanowi dla niego rzeczywiste zagrożenie i zdecyduje się na jego zminimalizowanie przy użyciu siły wojskowej”.
Decyzja o ewentualnym ataku lotniczym, ma niewątpliwie związek z doniesieniami o sprzedaży rosyjskich S-300. Ta broń to jeden z najlepszych współczesnych systemów przeciwlotniczych, zdolnych również do zwalczania pocisków balistycznych. Od czasów wojny Yom Kippur, gdy wojska Izraela poniosły poważne straty właśnie od ognia sowieckich zestawów przeciwlotniczych, państwo to nie lekceważy możliwości bojowych rakiet S-300. Jeśli zatem doniesienia o transakcji irańsko-rosyjskiej są prawdziwe, to z pewnością mogą skłonić Izrael do jak najszybszego przeprowadzenia nalotów, zanim duża liczba zestawów S-300 zostanie dostarczona do Iranu.
Warto też zwrócić uwagę, że na początku czerwca izraelski wywiad wojskowy Aman donosił, iż Iran pod koniec lata będzie miał wystarczającą ilość uranu, żeby przystąpić do budowy bomby atomowej. Bez wątpienia, również ta wiadomość może mieć wpływ na przyśpieszenie decyzji o nalotach.
W tej sytuacji, jest oczywiste, że temat dostaw rosyjskiej broni musiał być poruszany podczas niedawnego spotkania Dmitrija Miedwiediewa z prezydentem Izraela Szimonem Peresem.
"Wyjaśniłem prezydentowi Miedwiediewowi, że sprzedaż rakiet Teheranowi zakłóci równowagę w regionie" - mówił Peres po spotkaniu w Moskwie. Sam Miedwiediew obiecał, że Rosja zrewiduje swoje plany sprzedaży Iranowi rakietowego systemu obronnego.
Nas – Polaków zainteresowała najbardziej wspólna deklaracja obu prezydentów, wydana w związku z 70 rocznicą wybuchu II wojny światowej, w której podkreślono, że pełną odpowiedzialność za wybuch wojny ponoszą nazistowskie Niemcy. Jak głosił oficjalny komunikat: „ Liderzy Rosji i Izraela wyrazili szacunek dla milionów radzieckich mężczyzn i kobiet, żołnierzy i cywilów, którzy zginęli w wojnie z hitleryzmem. Składając hołd ich pamięci, wyrażamy również głębokie oburzenie z powodu prób negowania ogromnego wkładu wniesionego przez naród rosyjski i inne narody Związku Radzieckiego w zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami”. Prezydenci wyrazili też oburzenie z powodu "prób negowania zbrodni Holocaustu dokonanych przeciwko europejskim Żydom, ludobójstwa przeciwko nim, które ostatecznie zostało powstrzymane przez Armię Czerwoną i wojska aliantów".
W tle tych dyplomatycznych gier miało jednak miejsce zdarzenie, którego prawdziwe znaczenie można ocenić wyłącznie w kontekście relacji Rosja – Izrael.
Porwaniu frachtowca Arctic Sea poświęcono już mnóstwo artykułów i medialnych doniesień. Wielokrotnie też, zwracano uwagę na niezwykłe okoliczności towarzyszące temu zdarzeniu, podkreślając, że nie miało ono nic wspólnego z tradycyjnymi aktami piractwa ani z atakiem zbrojnym na pełnym morzu.
Przypomnę, że 9 sierpnia br. w biuletynie morskim rosyjskiej firmy shippingowej Sowfracht zamieszczono informację, że 24 lipca statek Arctic Sea został napadnięty na Bałtyku, koło szwedzkiej wyspy Olandia. Na pokład weszli uzbrojeni, ubrani na czarno i zamaskowani osobnicy, którzy łamaną angielszczyzną przedstawili się jako policjanci. Związali 15-osobową załogę i przez kilkanaście godzin przeszukiwali statek. 
Arctic Sea miał rzekomo przewozić fińskie drewno do Algierii, wartości 1,8 ml USD. Przedstawiciel fińskiej kompanii Solchart, która jest operatorem frachtowca, wyraził przypuszczenie, że statek mógł zostać porwany. Wkrótce do międzynarodowej akcji poszukiwania frachtowca przyłączyły się rosyjskie okręty wojenne i łodzie podwodne. Jak twierdzili Rosjanie użycie marynarki wojennej było niezamierzone, a okręty i łodzie znajdowały się w tym rejonie „przypadkowo”. To właśnie rosyjski okręt „Ładnyj” odnalazł w pobliżu Wysp Zielonego Przylądka porwaną jednostkę. Oficjalnie stało się to w dniu 16 sierpnia – dokładnie w przeddzień spotkania Miedwiediew – Peres w Soczi. 
Użycie rosyjskiej marynarki wojennej w akcji poszukiwawczej niewielkiego statku z ładunkiem drewna, a przede wszystkim dokonane dopiero dzień później aresztowanie rzekomych porywaczy i sprzeczne komunikaty medialne, powinny skłaniać do przypuszczeń, że mieliśmy do czynienia z operacją służb specjalnych. Takie podejrzenia pojawiały się już wcześniej. W niezwykle precyzyjny sposób, zdarzenia związane z porwaniem przedstawia Julia Łatynina w artykule opublikowanych na rosyjskim portalu „Nowej Gazety”.
Jest bardzo prawdopodobne, że Arctic Sea przewoził właśnie elementy rakiet S-300 lub materiały dla irańskich instalacji nuklearnych, a ludzie, którzy 24 lipca weszli na podkład statku byli agentami Mosadu, mającymi za zadanie sprawdzić ładownie frachtowca. Gdy okazało się, że na statku znajdują się poszukiwane obiekty, zdecydowano o jego uprowadzeniu, podejmując jednocześnie pertraktacje z Rosjanami.
Niewykluczone zatem, że mieliśmy do czynienia z jedną z najbardziej udanych i spektakularnych operacji służb izraelskich w ostatnich latach. Końcowy komunikat ze spotkania Peres – Miediwiediew może świadczyć, że doszło do porozumienia w kwestii zaprzestania dostaw rakiet S-300 i odstąpienia Rosjan od wspierania irańskiego programu atomowego. Być może, zdecydowano również o przyzwoleniu obu stron na akcje militarną Izraela w Iranie, a Rosji w Gruzji - tym bardziej, że w interesie ekonomicznym Rosji (ceny paliw) leży unieruchomienie naftowych instalacji Iranu.
Dyplomatyczną ceną tych ustępstw byłoby wspólne oświadczenie obu prezydentów,dające początek nowej, fałszywej, lecz dla Rosjan korzystnej wizji historii. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz