Prokuratorzy IPN ujawnili kolejny fakt, wskazujący jednoznacznie, że postanowienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dn.11 sierpnia 2000 roku w sprawie lustracyjnej Lecha Wałęsy, dotknięte jest poważnymi wadami. W uzasadnieniu orzeczenia S.A., kończącym postępowanie lustracyjne możemy przeczytać następujące ustalenie, przyjęte za podstawę orzeczenia:
„Nie istnieje jakiekolwiek (nawet w postaci kserokopii) zobowiązanie L[echa] Wałęsy do współpracy z byłą Służbą Bezpieczeństwa PRL. Oficer, który rzekomo miał zwerbować lustrowanego, nie żyje (kpt. Graczyk). Nie istnieją jakiekolwiek dokumenty pierwotne w postaci własnoręcznie sporządzonych przez TW „Bolek” doniesień, pokwitowań itp., nie istnieje teczka pracy i teczka personalna TW „Bolek” – a więc dowody pozwalające – zgodnie ze wspomnianymi wyżej orzeczeniami Trybunału Konstytucyjnego – na ustalenie, że współpraca TW „Bolek”, jeśli taki w ogóle istniał, materializowała się w konkretnych działaniach.”
Prawomocne orzeczenie Sądu Apelacyjnego stało się fundamentalny argumentem, jakiego używał Lech Wałęsa odpierając zarzuty o agenturalnej przeszłości i było wielokrotnie wykorzystywane przez obrońców byłego prezydenta. Posłużyło również Wałęsie do zwrócenia się do IPN-u o nadanie „statusu pokrzywdzonego”.
W oparciu o ustalenia postępowania sądowego, historycy IPN – Piotr Gontarczyk i Sławomir Cenkiewicz, zawarli w swojej książce „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii ” informację o śmierci ważnego świadka, powołując się na uzasadnienie sądowego orzeczenia. „Uznaliśmy to za dobrą monetę – powiedział Cenckiewicz - skoro Sąd Lustracyjny jak każdy sąd w Polsce dysponuje dostępem do systemu PESEL poprzez który można sprawdzać czy dana osoba żyje, gdzie mieszka. To po prostu napisaliśmy w naszej książce" Dodał, że naukowcy w IPN, w tym on, nie mają dostępu do systemu danych PESEL, do którego mają dostęp prokuratorzy. Cenckiewicz przyznał, że był zaskoczony informacją o tym, że Graczyk żyje. "Przez lata, zajmując się Lechem Wałęsą, szukałem informacji o Edwardzie Graczyku i takiej informacji nie znalazłem. Wszyscy w Olsztynie, Gdańsku mówili mi, że nie żyje, nawet jego byli koledzy" - dodał historyk.
Tymczasem prokuratorzy białostockiego IPN – u ustalili, że Roman Graczyk żyje i mieszka w Gdańsku, a jak potwierdził rzecznik IPN Andrzej Arseniuk, 18 listopada br. Graczyk został przesłuchany w obecności Wałęsy.
Wbrew elementarnej wymowie tego zdarzenia, zawodowej rzetelności, ale też zdrowemu rozsądkowi, ujawnienie tej ważnej informacji dało pretekst do formułowania zarzutów pod adresem autorów książki o Wałęsie. Ogromna większość tzw. publicystów i pracowników medialnych uznała fakt, iż esbek werbujący Wałęsę żyje, za rzekomą kompromitację historyków IPN – u, mającą świadczyć o nierzetelności ich publikacji.
Ponieważ nie sposób uwierzyć, by wszystkie te głosy wynikały wyłącznie z niewiedzy medialnych mędrków, wolno przypuszczać, że są raczej objawem chorej, zabobonnej „politpoprawności” nakazującej obronę TW Bolka, wbrew faktom i logice, a w najgorszym wypadku, przejawem złej woli i aktem dezinformacji.
Trzeba przypomnieć, że informacja, iż „L. Wałęsa został „zwerbowany przez SB jako tajny współpracownik 29 XII 1970 (nr rej. GD 12535) przez st[arszego] insp[ektora] Wydz[iału] II KW MO w Olsztynie (kontrwywiad) kpt. E[dwarda] Graczyka” – jako pierwsza znalazła się w wydanej w roku 2001 r. przez grupę wrocławskich historyków książce „Drogi do niepodległości 1944–1956/1980–1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski, w której zamieszczono biogram L. Wałęsy, zwierający powyższy cytat.
Ujawnienie przez IPN, że świadek Graczyk żyje i może zeznawać obciąża przede wszystkim Sąd Apelacyjny w Warszawie i stanowi ewidentny dowód, że postępowanie sądowe było prowadzone powierzchownie i nierzetelnie, a orzeczenie oparto na błędnych ustaleniach. Ma również kapitalne znaczenie dla podważenia prawomocności sądowego rozstrzygnięcia, bowiem stanowi ustawową przesłankę, przewidzianą w art.540 k.p.k. uzasadniającą wznowienie postępowania. Warto tu przytoczyć fragment wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dn.25.10.2006r. sygn. akt I ACa 815/06, w sprawie z powództwa Lecha Wałęsy przeciwko Krzysztofowi Wyszkowskiemu o ochronę dóbr osobistych, gdzie sąd w uzasadnieniu wyroku stwierdził:
„ [...] dopóki orzeczenie Sądu Lustracyjnego istnieje i nie zostanie wzruszone w trybie prawem przewidzianym (wznowienie postępowania), tak długo każdy - a więc i pozwany Krzysztof Wyszkowski - gdy publicznie twierdzi, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, świadomie, w sposób zawiniony godzi w dobra osobiste Lecha Wałęsy, a także narusza porządek prawny Rzeczypospolitej Polskiej kwestionując orzeczenie niezawisłego sądu.”
Zeznania byłego esbeka należą do tej kategorii dowodów, które sąd lustracyjny powinien przeprowadzić, nie chcą narażać się na zarzut obrazy przepisów prawa procesowego. Trzeba przypomnieć, że w uzasadnieniu orzeczenia lustracyjnego z dn.11 sierpnia 2000r (syg. Akt V AL. 26/00) Sąd Apelacyjny stwierdził:
„Jedynymi poszlakami mogącymi na to wskazywać są dostarczone sądowi w kserokopiach dwie notatki urzędowe. Pierwsza z nich sporządzona 21 czerwca 1978 r. przez st. szer. M[arka] Aftykę, druga z 9 października 1978 r. sporządzona przez funkcjonariuszy III Wydz[iału] WUSW w Gdańsku – Łubińskiego i Wojtalika (nie żyje). Nie żyje również funkcjonariusz [Edward] Graczyk, który miał rzekomo zwerbować Lecha Wałęsę.
Świadków R[yszarda] Łubińskiego i M[arka] Aftykę sąd przesłuchał w trybie art. 181 § 1 kpk na rozprawie w dn. 11 VIII [20]00 [r.]. Św[iadek] Łubiński (protokół z rozprawy z 11 VIII [20]00 [r.] – część tajna) zaprzeczył treści notatki podpisanej przez siebie i mjr. Wojtalika (k. 40–43, t. I). Zeznał, że do planowanej rozmowy, która miała mieć charakter ostrzegawczy, a nie werbunkowy, w efekcie w ogóle nie doszło, gdyż Lech Wałęsa rozmowy odmówił i, jak to określił świadek, „trzasnął drzwiami i wyszedł”.
Św[iadek] M[arek] Aftyka, również przesłuchany w trybie art. 181 § 1 kpk (protokół] rozprawy z 11 VIII [20]00 [r.] – część tajna), zasłonił się niepamięcią. Zeznał, że był w 1978 r. młodym funkcjonariuszem, pozostającym w służbie od dwóch miesięcy, któremu polecono sporządzić analizę akt TW „Bolek” o nr I 14713. Jak zeznał – nie pamięta, jakimi dysponował wówczas materiałami, nie kojarzył wówczas nazwiska i osoby Lecha Wałęsy, nie potrafi ł również skojarzyć badanych dokumentów z Lechem Wałęsą w momencie, gdy ten po Sierpniu [19]80 r. stał się osobą publiczną. Zeznanie to nie pozwala tym samym na poczynienie jakichkolwiek ustaleń dowodowych co do wartości informacji zawartych w notatce św[iadka] Aftyki tym bardziej, że jako notatka z przeglądu akt archiwalnych TW zawiera ona w istocie jedno enigmatyczne zdanie dotyczące efektów współpracy. Nie zawiera natomiast jakiejkolwiek informacji o składanych meldunkach przez TW, pobieranym wynagrodzeniu itd. Zadziwiające również wydaje się, że akta rzekomo cennego, wieloletniego TW otrzymuje do opracowania funkcjonariusz z dwumiesięcznym stażem, który nie ukończył żadnej milicyjnej szkoły ani nie przeszedł stosownego przeszkolenia (zeznania świadka Aftyki).
Utwierdza to sąd w przekonaniu, że wartość dowodowa zeznań byłych funkcjonariuszy SB w postępowaniach lustracyjnych musi być oceniana ze szczególną ostrożnością, bez względu na to, czy zeznają oni na korzyść, czy na niekorzyść lustrowanego.”
W związku z powyższymi ustaleniami sądu, pojawiają się ważne pytania - z jakich przyczyn sąd zrezygnował z przesłuchania Edwarda Graczyka i na jakiej podstawie stwierdził, iż świadek ten nie żyje? Ustalenie (co nie powinno być trudne) – kto i w jakich okolicznościach, poinformował Sąd Apelacyjny o rzekomej śmierci Graczyka, pozwoli z pewnością wyznaczyć krąg osób, które były zainteresowane, by nie doszło do zeznań tego świadka przed sądem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie twierdził, że taka intencja mogła przyświecać wówczas IPN-owi.
Fakt, że sądy III Rzeczpospolitej, mające do dyspozycji rozbudowany aparat śledczy, nie były w stanie ustalić, czy tak ważny świadek żyje i może zeznawać, stanowi okoliczność stawiającą polskie sądownictwo w bardzo niekorzystnym świetle. W przypadku świadka Graczyka można mówić o zadziwiającej regule.
Warto, bowiem przypomnieć, że w roku 2006 podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym w Gdańsku Wydział Cywilny syg.akt. I C 1323/06/XII, w sprawie z powództwa Wałęsy przeciwko Krzysztofowi Wyszkowskiemu, ten ostatni złożył pismo procesowe, w którym domagał się wezwania na świadka Edwarda Graczyka – „oficera SB w Olsztynie, który w okresie grudnia 1970 r. zwerbował L. Wałęsę do współpracy z SB.” Jeśli wówczas Sąd Okręgowy wniosek dowodowy pozwanego oddalił – ta decyzja procesowa, podobnie jak błędne ustalenia Sądu Apelacyjnego w Warszawie obciąża wyłącznie polski wymiar sprawiedliwości.
Opinie, jakoby informacja, że Edward Graczyk żyje miała świadczyć na niekorzyść publikacji Cenckiewicza i Gontarczyka mogą powstać w głowach tylko tych osób, które nigdy nie zapoznały się z książką „SB, a Lech Wałęsa”, lub przeczytały ją z góry powziętą tezą, że zawiera fałszywe informacje. Gdyby bowiem zadały sobie trud przeanalizowania publikacji, musiałyby dojść do wniosku, że autorzy wykazali niezwykłą wprost drobiazgowość, dotyczącą postaci byłego esbeka i jego związku ze sprawą Wałęsy, a książka zawiera dziesiątki bezspornych dowodów, że Edward Graczyk był oficerem SB, werbującym Wałęsę.
Zwrócę jedynie uwagę na pewien znamienny fakt, gdy autorzy książki na str. 213 piszą:
„W tomie XXII akt SO krypt. „Jesień 70” znajduje się dokument paginowany jako karta 269. Został on rzekomo sporządzony przez kpt. Edwarda Graczyka 16 lutego 1971 r. Jego treść jest następująca: „Gdańsk, 16 II 1971 r. TAJNE. Notatka służbowa z dn. 16 II 1971. W dniu 16 II 1971 ob. Lech Wałęsa nie podjął współpracy jako TW. kpt. E. Graczyk. Propozycja. W związku z odmową współpracy proponuję dalszą kontrolę jego działalności na W-4 poprzez TW KLIN. kpt. E. Graczyk [podkreślenie w oryginale]”. Dokument ten, jeśli uznać, że jest autentyczny, miałby spore znaczenie dla historii kontaktów L. Wałęsy z kpt. Graczykiem”.
Następująca po tej informacji szczegółowa analiza dokumentu, ( którą polecam wszystkim krytykom publikacji) doprowadza autorów do uprawnionego wniosku, że jest on fałszywy.
Otóż znamienne jest , że w liście do S. Cenckiewicza z 27 I 2005 r. L. Wałęsa zwrócił uwagę właśnie na tę notatkę Graczyka z 16 II 1971 r. o rzekomej odmowie współpracy jako na dokument autentyczny i zaprzeczający innym dokumentom (sfałszowanym) świadczącym o istnieniu i współpracy TW ps. „Bolek”.
„Pisze Pan o liście Macierewicza; że jest notatka z dniem 29 grudnia 1970 r. jako TW a w innym miejscu i dokumencie, który Pan przytacza z dnia 16 lutego 1971 r., a więc później, jako jednoznaczne stwierdzenie odmowa współpracy, bezsens” – pisał w liście elektronicznym Wałęsa (zachowano oryginalną pisownię). List L. Wałęsy do S. Cenckiewicza z 27 I 2005 r., w zbiorach autorów. Ponadto L. Wałęsa opublikował ten dokument w formie fotokopii w swojej książce: Moja III RP, s. 86.
W kontekście powyższej informacji, nie może dziwić obecne zachowanie Wałęsy i stek bzdur, jakie opowiada dziś dziennikarzom. Warto natomiast mieć na uwadze tę okoliczność, gdy zechce się ocenić – kto miał rzeczywiście interes w ukrywaniu faktu, że Edward Graczyk żyje.
Na uwagę zasługuje również okoliczność, że większość medialnych doniesień przemilcza pełną informację na temat Graczyka, zawartą w książce IPN- owskich historyków, przy czym zastanawiające powinno być pominięcie służby Graczyka w Brygadzie WOP ( podlegało wówczas MON) oraz informacji, że został zwolniony z SB z powodu alkoholizmu. W książce Cenckiewicza i Gontarczyka możemy przeczytać:
„Edward Gr a c z y k (ur. 1933, nie żyje – data śmierci nieznana) – funkcjonariusz SB i WOP; w resorcie bezpieczeństwa od 1953 r.; w latach 1953–1956 w WUBP w Olsztynie; w latach 1956–1961 w Brygadzie WOP w Nowym Sączu; w latach 1962–1973 funkcjonariusz Wydziału II KW MO w Olsztynie; w latach 1965–1967 oddelegowany na stanowisko sekretarza Klubu Sportowego „Gwardia” w Olsztynie; w latach 1970–1971 oddelegowany do Wydziału III KW MO w Gdańsku (gdzie realizował zadania m.in. w ramach SO krypt. „Jesień 70”); funkcjonariusz Grupy VI Wydziału III KW MO; około 19 XII 1970 r. (dzień zatrzymania L. Wałęsy, który najpewniej opuścił areszt w dniu 22 XII 1970 r.) zwerbował TW ps. „Bolek” (którego ujęto w dzienniku rejestracyjnym SB w dniu 29 XII 1970 r.); nadużywał alkoholu; uznany przez komisję lekarską za trwale niezdolnego do służby i zwolniony z SB z dniem 15 V 1973 r.; w sierpniu 1993 r. jego akta wypożyczył szef Delegatury UOP w Olsztynie.”
Zob. IPN Bi 059/211, Akta osobowe E. Graczyka.
Opublikowane dziś przez różne media wypowiedzi tego człowieka, nie mają najmniejszego znaczenia dla oceny publikacji historycznej, a tym bardziej nie stanowią żadnego dowodu procesowego. Nie warto, a nawet nie wolno oceniać ich w tych kategoriach. Graczyk może przekazywać dziennikarzom dowolną informację, o znaczeniu wyłącznie publicystycznym. Dopiero ewentualne zeznania esbeka przed prokuratorem lub sądem, zagrożone odpowiedzialnością karną za składanie fałszywych zeznań ( co w przypadku 75 –latka jest raczej symbolicznym zagrożeniem) mogą posiadać jakikolwiek walor dowodowy.
Od państwa, które mieni się być państwem prawa, należy oczekiwać wznowienia procesu lustracyjnego Wałęsy i rzetelnego przesłuchania świadka Graczyka.
Jako podsumowanie obecnej sytuacji może posłużyć fragment z recenzji książki Cenckiewicza i Gontarczyka, autorstwa prof. dr. hab. Marka K. Kamińskiego z Instytutu Historii PAN; „Wstrząsnęło mną uzasadnienie Sądu Apelacyjnego z 11 sierpnia 2000 r. w sprawie lustracyjnej Lecha Wałęsy, doskonale zresztą przeanalizowane w rozdziale siedemnastym. Owo uzasadnienie może egzemplifikować rozziew pomiędzy wirtualną rzeczywistością kreowaną ze względu na bieżącą politykę a rzeczywistością, której ujawnienie jest wręcz obowiązkiem historyka”.
Im więcej upływa czasu od daty publikacji, dokumentującej wieloletnią współpracę Wałęsy z policją polityczną PRL, i im silniejszy staje się front obrony esbeckiej agentury, współtworzącej III RP – tym mocniej uwidacznia się ów zatrważający dla polskiej historii rozziew. Kłamstwa, powielane przez rozliczne, medialne pudła rezonansowe, ukierunkowane na fałszowanie najnowszej historii Polski, będą dla naszej przyszłości zgubnym, nieodwracalnym doświadczeniem.
http://wyszkowski.eu/index.php/procesy-procesy-z-lechem-was/24/103-sa-uchyla-wyrok-so-25102006-r
http://swkatowice.mojeforum.net/-vp1346.html
„Drogi do niepodległości 1944–1956/1980–1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski” , wstęp, wybór i oprac. T. Balbus, Ł. Kamiński, W. Sawicki i K. Szwagrzyk, pod red. W. Wrzesińskiego, Wrocław 2001, s. 206
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz