Przed dwoma miesiącami, szef sejmowej komisji obrony narodowej, Janusz Zemke apelował do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, aby poinformowała o działaniach podjętych w związku z doniesieniem byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego Grzegorza Reszki, że utracono kontrolę nad ważnymi dokumentami. Przypomnę, że w styczniu tego roku ówczesny szef SKW płk. Grzegorz Reszka złożył doniesienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o tym, że utracono kontrolę i nie wiadomo, gdzie są różne bardzo ważne materiały. 30 czerwca br., tuż po wywiezieniu z BBN akt Komisji Weryfikacyjnej WSI, minister obrony Bogdan Klich stwierdził, jakoby brakowało w nich ok. 200 dokumentów.
Wystąpienie Zemkego do Prokuratury Okręgowej miało oczywiście związek z dokumentami zabranymi z Komisji. Jak stwierdził wówczas Zemke, „obecnie jest szansa, by SKW oceniło, jakie dokumenty otrzymało i jakie dokumenty kiedyś u nich były. W jego opinii, SKW powinno podjąć te prace szybko.”
Przypomnę też, że podczas przeszukania w domach Wojciecha Sumlińskiego, Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka ABW zatrzymało tysiące dokumentów, z których część miała mieć związek z działalnością Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Nie wiemy, czy Prokuratura Okręgowa udzieliła odpowiedzi na wystąpienie Zemkego, nie sądzę jednak, by o taki efekt chodziło samemu zainteresowanemu.
Od prawie dwóch miesięcy panuje cisza w sprawie rzekomej „afery aneksowej”. Po nieudanej próbie aresztowania Sumlińskiego, zapadło nad tą sprawą zdumiewające milczenie. Można jedynie domniemywać, że prokuratura i podległe jej służby prowadzą intensywne czynności.
Kto sądziłby, że na tym etapie sprawa ulegnie zamknięciu, nie miałby chyba racji.
Gdy przed ponad rokiem byli żołnierze WSI opublikowali w prasie „List otwarty byłych żołnierzy wojskowych służb specjalnych w sprawie tzw. „Raportu Macierewicza”, znalazło się w nim następujące zdanie:
„Naszym – byłych żołnierzy wojskowych służb specjalnych – zdaniem, raport Komisji Weryfikacyjnej WSI jest szkodliwy dla bezpieczeństwa Polski. Otwarte pozostaje pytanie – w czyim interesie zostało to wszystko zrobione?”
Nie byłoby nic dziwnego w taki pytaniu, bo jednym z najczęstszych zarzutów, stawianych Raportowi z Weryfikacji WSI był ten, o rzekomym ujawnieniu tajnych informacji na temat czynnej agentury WSI i narażenia na niebezpieczeństwo wielu jej współpracowników.
Również tzw. „Opinia zespołu ekspertów Platformy Obywatelskiej” wymienia jako główne zarzuty wobec Raportu: „Ujawnienie wielu faktów i okoliczności stanowi naruszenie przepisów o ochronie informacji niejawnych. Część ujawnionych faktów może spowodować międzynarodowe konsekwencje (np. roszczenia obywateli innych krajów wobec rządu RP) lub naraża Polskę na odpowiedzialność za świadome naruszanie międzynarodowych reżimów kontrolnych.”
W liście byłych żołnierzy WSI pojawia się jednak ważne pytanie - w czyim interesie zostało to wszystko zrobione?”
Spróbujmy zauważyć inne wypowiedzi, na temat sprawy rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej i znaleźć trop, jakim mogą pójść dalsze działania tzw.organów ścigania.
Dość charakterystyczna w tym kontekście wydaje mi się wypowiedź marszałka Komorowskiego z 15 maja br. W wywiadzie dla PR Komorowski stwierdził:
„Jeżeli istnieje podejrzenie o korupcję w kontekście działalności weryfikacyjnej i likwidacji WSI – to są tysiące ludzi ciężko sfrustrowanych, często zawiedzionych, zrozpaczonych, łatwo takich ludzi nie tylko skorumpować, ale łatwo ich także kupować. I mogą to robić osoby prywatne. Mogą to robić dziennikarze. A mogą robić tajne służby obcych państw.”
Dzień później, w rozmowie z Moniką Olejnik w radiu ZET , Komorowski rozwinął temat:
„Bo pani mówi, że to są słabe dowody. A ja bym poczekał, aż Prokuratura zbada sprawę do końca. Wie pani, sprawa jest śmiertelnie poważna, jest śmiertelnie poważna. Bo jeżeli padł zarzut, zarzut bo jest wniosek do Prokuratury o płatną protekcję przy weryfikacji pozytywnej, czyli załatwienie za pieniądze możliwości pracy w wywiadzie i w kontrwywiadzie, no to mógł to zrobić sobie człowiek oszczędny, który ma jakieś pieniążki i chce pracować, ale mógł zrobić także obcy wywiad. Więc to jest, sprawa wymaga wszechstronnego zbadania. I ja bym z opiniami poczekał.”
Uważam, że dalsza część wywiadu jest na tyle interesującym dialogiem, że warto zacytować go w całości:
„Monika Olejnik: No właśnie, nie ma zarzutu.
Bronisław Komorowski: Zarzuty dotyczą dwóch osób, a teraz jest pytanie, czy te osoby, które się powoływały – wszystko na to wskazuje – na swoje możliwości w Komisji Weryfikacyjnej, czy po pierwsze, czy miały te możliwości, po drugie czy z nich potrafiły skorzystać, ale po trzecie także, czy członkowie Komisji Weryfikacyjnej na pewno się z tymi osobami nigdy nie spotykali na gruncie prywatnym.
Monika Olejnik: Dziennikarz Wojciech Sumliński twierdzi, że nie miał żadnych dokumentów, nie zajmował się Komisją Weryfikacyjną, nie kontaktował się z panem Bączkiem od roku.
Bronisław Komorowski: Pani się dziwi, że on tak twierdzi, no każdy człowiek znajdujący się pod jakimś oskarżeniem, czy pod podejrzeniem tak będzie twierdził.
Monika Olejnik: No, ale warto by było żeby były dowody, twarde dowody.
Bronisław Komorowski: No pewnie, przecież o to chodzi, o dowody właśnie.
Monika Olejnik: Ale twarde dowody takie, że on ma dokumenty w domu, które zarekwirowała ABW.
Bronisław Komorowski: Ale po to są rewizje żeby dowody znaleźć.
Monika Olejnik: Ale nie miał w domu.
Bronisław Komorowski: A pani to wie, bo ja tego nie wiem.
Monika Olejnik: Ale gdyby miał w domu dokumenty dotyczące Komisji Weryfikacyjnej to myślę, że to nie byłby, że byłby areszt.
Bronisław Komorowski: Ja nie wiem czego szukała ABW i nie wiem co znalazło, nie wiem. Wiem, że powinno szukać, powinno szukać i szukało i bardzo dobrze, bo sprawa jest – jeszcze raz powiem – śmiertelnie poważna z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.
Monika Olejnik: No zobaczymy, czy jest śmiertelnie poważna jeżeli się okaże, że to wszystko się przełoży na dowody.
Bronisław Komorowski: Nie, ale co, co się przełoży na dowody, niech pani powie.
Monika Olejnik: No dowód musi być, to nie znaczy, że jedna osoba powie, że jeden facet mi proponował, że jak mu dam kasę, to on mnie wykreśli z raportu, bo się powoływał na wpływy.
Bronisław Komorowski: No, ale oczywiście ma pani rację.
Monika Olejnik: Trzeba udowodnić.
Bronisław Komorowski: No więc szukamy dowodów, prawda, ABW szuka dowodów. Tylko dowodem może być albo przyznanie się kogoś do winy, albo inna forma potwierdzenia kontaktu, na przykład między tymi panem L., Aleksandrem L., czy panem S., a kimś z Komisji Weryfikacyjnej. To ma ABW sprawdzić.”
To bardzo ważne słowa, bo pochodzą od człowieka, który był doskonale zorientowany w prowokacji, dokonanej przez oficerów WSW-WSI przeciwko członkom Komisji i brał w niej bezpośredni udział.
Wydaje mi się, że w tej wypowiedzi Komorowski, powiedział o kilka słów za dużo, niż powinien. Być może został sprowokowany „wątpliwościami” dziennikarki, a może emocje zapanowały nad rozsądkiem? „Szukanie dowodów” to najczęściej pojawiający się zwrot. Komorowski wyraźnie wie, że ABW „powinno szukać, powinno szukać i szukało i bardzo dobrze, bo sprawa jest – jeszcze raz powiem – śmiertelnie poważna z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.”
Dlaczego ta sprawa miałaby być „śmiertelnie poważna” i jakaż to powaga sprawy, uzasadnia takie obawy pana marszałka ?
Czy udział „tajnych służb państw obcych” należy do zakresu śmiertelnie poważnych spraw, związanych z likwidacją WSI? I skąd w wypowiedziach właśnie Bronisława Komorowskiego – żarliwego obrońcy istnienia wojskowych służb, uwagi o „obcym wywiadzie”?
Może warto zastanowić się, jak z uwagami pana marszałka korespondują słowa Janusza Zemke z początku lipca br., gdy zwracał się do Prokuratury Okręgowej o informacje na temat „utracenia kontroli nad ważnymi dokumentami”?
„Zemke zauważył, że wcześniej, nawet przy zmianach organizacyjnych w służbach, zachowywana była ciągłość, zwłaszcza jeśli chodzi o zbiory podstawowych, tajnych danych. Każde państwo musi mieć - argumentował poseł - "pamięć instytucjonalną", jeśli chodzi o funkcjonowanie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego.
Szef komisji obrony zaznaczył, że dokumenty polskich specjalnych służb zawierają nie tylko dane i nazwiska obywateli polskich, ale także wiele nazwisk obywateli innych państw, którzy mogli okazywać się użyteczni na terenach, gdzie polscy żołnierzy pełnią misję.
Są tutaj także dane i nazwiska osób, które polskim służbom specjalnym pomagały w różnych sytuacjach w świecie. Odpowiedzialne państwo musi chronić tego typu dane. Jeśli państwo nie umie chronić takich danych, to nie może liczyć na pomoc i współpracę obywateli innych państw" - uważa Zemke.”
Przed zakończeniem prac Komisji Weryfikacyjnej, ówczesny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego ppłk. Janusz Nosek wyrwał się z bezprecedensowym komunikatem. Można w nim było przeczytać m.in. „W związku z zakończeniem - z dniem 30 czerwca 2008 r. - działalności Komisji Weryfikacyjnej WSI, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego podjął decyzję o zamknięciu Kancelarii Tajnej nr 10, utworzonej z wyłącznym przeznaczeniem do obsługi Komisji Weryfikacyjnej. W celu zapewnienia zgodnego z prawem obiegu dokumentów niejawnych, szef SKW zwrócił się dwoma pismami do przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej z prośbą o wyegzekwowanie od członków komisji, a także od osób z nią współpracujących, zwrotu materiałów niejawnych związanych z działalnością komisji. (…)
Jednocześnie informuję, że - zgodnie z obowiązującymi przepisami - wszelkie dokumenty niejawne, które do 30 czerwca 2008 r. nie zostaną zwrócone do Kancelarii Tajnej nr 10 i pozostawać będą w pomieszczeniach Biura Bezpieczeństwa Narodowego, użyczonych Komisji Weryfikacyjnej WSI, znajdą się w odpowiedzialności ustawowej Pełnomocnika Szefa BBN ds. Ochrony Informacji Niejawnych. Dysponowanie tymi dokumentami po 30 czerwca 2008 r. przez obecnych członków Komisji Weryfikacyjnej, nie będzie miało podstaw prawnych, a ich przetwarzanie, gromadzenie, przekazywanie lub udostępnianie stanowić będzie rażące naruszenie ustawy o ochronie informacji niejawnych.”
Nie udało się ( i zapewne już się nie uda) udowodnić członkom Komisji Weryfikacyjnej handlu aneksem. Misterna kombinacja służb i funkcjonariuszy medialnych, pod czujnym okiem starszych kolegów z WSI – nie przyniosła spodziewanego efektu, w postaci uzyskania wglądu do aneksu i wykazania związków korupcyjnych.
Sprawa nadal jednak jest „śmiertelnie poważna”, bo nie może zakończyć się tak spektakularną kompromitacją. Informacje, jakie docierają do opinii publicznej, na temat udziału Bronisława Komorowskiego, w działaniach żołnierzy komunistycznych służb wojskowych, mogą wkrótce stać się przedmiotem politycznych rozgrywek. Niezależnie od tego, środowisko WSI wymaga od Platformy, by wykazała przed społeczeństwem, że likwidacja tej służby była poważnym błędem, a intencje likwidatorów odbiegały od ideowych i politycznych racji. Pytanie zadane publicznie przez byłych żołnierzy WSI- – w czyim interesie zostało to wszystko zrobione? domaga się udzielenia odpowiedzi.
Niewykluczone, że zbliża się czas, gdy ta odpowiedź będzie miała zostać publicznie udzielona. Jeśli wierzyć „przeczuciom” pana Komorowskiego, może być to odpowiedź tylko „ śmiertelnie poważna z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa” .
Źródła:
http://wyborcza.pl/1,91446,5418829,Zemke_apeluje_do_prokuratury_ws__dokumentow_WSI.html
http://www.radiozet.pl/Programy/ProgramSzczegoly.aspx?AudycjaId=960&PageIndex=4
http://www.polskieradio.pl/trojka/salon/default.aspx?id=50326
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz