Są dziennikarze, którzy nigdy nie zapytają ministra Grada o umowę z Eureko, ani nie zadadzą Pawlakowi kilku trudnych pytań w sprawie J&S. Nie dopytają Komorowskiego, czy Zemke o szczegóły ich rewelacji, a urok generała Dukaczewskiego odejmuje im mowę. Są dziennikarze, dla których nie istnieje temat Otwartych Funduszy Emerytalnych, czy prób reaktywacji WSI. W świecie ich przekazu nie ma afer, a błędy i głupota rządzących przybiera postać cnoty. Pewni swojej użyteczności, traktują odbiorcę jak angielski „gentelmen" traktował plemię Pigmejów. Lub jak agent, traktuje ofiarę swoich manipulacji.
W czym tkwi ten fenomen wielu polskich dziennikarzy, którzy przychylnością dla rządzącej koalicji i ślepotą na rzeczywistość mogą konkurować o palmę „Wazeliniarzy III RP"?
Ulubieniec tej kasty, kwaśno - mdlący premier Tusk, był w zamierzchłej przeszłości członkiem Komisji Likwidacyjnej RSW, która w początku lat 90 tych dokonała rabunkowego podziału mediów, przyznając nad nimi niepodzielną władzę ludziom SB i PZPR. Jednocześnie rozkradziono archiwum tej instytucji, by uniemożliwić identyfikację medialnej agentury. Ów podział, obowiązujący do chwili obecnej zapewnił PRL - owskim funkcjonariuszom medialnym przetrwanie, władzę i pieniądze, a przede wszystkim zdecydował o „rządzie dusz" sprawowanym przez rzekomo „czwartą władzę".
Dziennikarze, nazywani dziś zawodem zaufania publicznego, pełnili przecież w okresie PRL rolę służebną wobec partii komunistycznej, działając na „froncie" propagandowym państwa totalitarnego. Dziennikarz był nikim - partia wszystkim. Doskonałość kadr dziennikarskich oznaczała ich całkowite podporządkowanie się ideologii realnego socjalizmu i dyspozycyjność wobec wymogów taktyki PZPR. Agenturę w mediach, jako nieunikniony dla twórców III RP spadek komunizmu, oceniano na ok. 60% ogółu dziennikarzy. Przypomnę też, że Raport z likwidacji WSI wymienia 67 agentów tej służby, ulokowanych w mediach.
Gdzie dziś są ci ludzie? Część zniknęła z mediów, w efekcie zmiany pokoleniowej. Wielu jednak stworzyło nowe instytucje medialne, niezależne od państwowego systemu informacyjnego. Są obecni w szkołach dziennikarskich i w kadrach prywatnych mediów. Nadal wywierają ogromny wpływ na kształtowanie postaw młodych dziennikarzy, z których każdy, po rozpoczęciu pracy staje się uzależniony od swojego kierownictwa.
Sam, więc stara się zgadywać, jakiego nastawienia do informacji czy ludzi się od niego oczekuje. Dlatego bardzo łatwo jest wykorzystywać żądnych kariery młodych ludzi, którzy z racji wieku nigdy nie mieli nic wspólnego z SB, czy PZPR, ale dzisiaj pracują tak jak kiedyś agenci, ponieważ działają pod komendą byłych agentów i starają się realizować ich życzenia.
Nastawienie pragmatyczne, lub zgoła cyniczne, cechujące młode pokolenie dziennikarzy jest przecież efektem wpajanych im „standardów", w których moralność i etyka zawodowa stanowi tylko śmieszny przeżytek i balast.
„Stara gwardia", wywierająca nadal realny wpływ na media, rewanżuje się środowisku "aferałów" i piewcom III RP zmasowaną propagandą, zastępując nią krytykę czy obowiązek dotarcia do prawdy. To niewątpliwym osiągnięciem tych dziennikarzy jest dzisiejszy sondaż CBOS, z którego wynika, że połowa Polaków uważa, jakoby rząd Tuska był lepszy od poprzedniego rządu.
Można zapytać - dlaczego tak się dzieje, że mamy wybór tylko między politykami - oszustami lub kretynami, między dziennikarzami stosującymi autocenzurę lub piszącymi pod dyktando rządzących klanów, między biznesmenami - geszefciarzami, między pisarzami-donosicielami lub donosicielstwo usprawiedliwiającymi ? Dlaczego nikt inny nie może pojawić się na scenie politycznej i społecznej by zrobić karierę chyba, że w pewnym momencie upodobni się do reszty? Czy sytuacja, w której funkcjonariusze i ich tajni współpracownicy mogą być właścicielami mediów i działać na eksponowanych stanowiskach, w której mogą zostać dziennikarzami, skutecznie urabiającymi opinię publiczną, traktującą ich z zaufaniem, bo niemającą wiedzy o ich przeszłości - czy to wszystko nie jest publicznym skandalem, jednym z największych w dziejach wolnej Rzeczpospolitej? Kto dopuścił do tego, by komunistyczne sługusy, udające nauczycieli demokracji i tolerancji kształtowały następne pokolenia imbecyli, czerpiących wiedzę o świecie i siłę argumentów z migoczącego ekraniku? I jak długo jeszcze ?
Gdy widzę te dziennikarskie sławy, puszące się swoją służalczością, przypomina mi się postać Puczymordy, jednego z bohaterów dramatu „Szewcy" Stanisława I. Witkiewicza, który tak tłumaczy swoją decyzję przejścia na służbę u komunistów:
„Ja jestem na ich służbie - ja się zupełnie zmieniłem. Zrozum to, kochasiu, i uspokój się. Mocą transformacji wewnętrznej postanowiłem jeść pulardy, langusty, wermuje i papawerdy zakrapiane oblikatoryjnymi fąframi do końca życia. Jestem cynikiem, aż do brudu pomiędzy palcami u nóg - przestałem się myć zupełnie i śmierdzę jak zgniła flądra. Chram na wszystko."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz