Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

niedziela, 20 stycznia 2008

SOJUSZNICY Z KREMLA

Alain Besancon twierdził, że Sowieci znają tylko dwa rodzaje polityki, komunizm wojenny w okresie ofensywy i NEP stosowany jako strategia defensywna, będąca w istocie okresem przygotowań do nowego etapu ekspansji. Lecz od dnia dzisiejszego w rosyjskiej polityce zagranicznej pojawiła się nowa strategia, polegająca na udzielaniu dyplomatycznej pomocy, pod sprytnie kamuflowanym pozorem straszenia sąsiadów.

Z ujmującą szczerością rosyjski generał, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji Jurij Bałujewski, oświadczył :"Nie zamierzamy na nikogo napadać, jednak uważamy za niezbędne, aby nasi partnerzy rozumieli - i nie mieli co do tego żadnych wątpliwości - że w obronie suwerenności i integralności terytorialnej Rosji oraz jej sojuszników użyte zostaną siły zbrojne, również prewencyjnie, w tym z wykorzystaniem broni nuklearnej"

Generał Bałujewski ostrzegł też, że Rosja w swojej obronie może prewencyjnie użyć sił jądrowych, co miałoby wynikać z militarnej strategii Kremla, wyrażonej w deklaracji, że "siła militarna może i powinna być używana do demonstrowania stanowczości kierownictwa państwa w obronie jego interesów". Prosto, proletariacko i w zgodzie z historyczną doktryną, realizowaną niezmiennie od czasów armii Budionnego.

http://www.rp.pl/artykul/85400.html

Wielkomocarstwowe pohukiwania Rosji nie są niczym nowym, a znając jej rzeczywistą zdolność gospodarczo - militarną, można pewnie wątpić czy stanowią zapowiedź wojny nuklearnej.
Ale do rzeczy.

Wypowiedź generała, zbiega się z negatywną reakcją administracji amerykańskiej, spowodowaną przedłużaniem przez Polskę negocjacji, w sprawie tarczy antyrakietowej .

Nie dalej, jak przed dwoma dniami minister Klich oznajmił, z szczerością godną małomiasteczkowego buchaltera, że:" instalacja amerykańska na terenie Rzeczypospolitej Polskiej naraża nasz kraj na dodatkowe zagrożenia i dodatkowe niebezpieczeństwa. W związku z tym musimy wspólnie z Amerykanami wypracować takie zwiększenie korzyści, które pozwoli korzyści i koszty zbilansować."

http://www.rp.pl/artykul/84867.html

Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości, że minister Klich ma rację, mówiąc o dodatkowych zagrożenia i są one jak najbardziej realne - nie powinien już w to wątpić, po dzisiejszym wystąpieniu rosyjskiego generała. Ten dwugłos, przebiegający na zasadzie stawiania tezy i otrzymywania jej potwierdzenia, powinien być dla wszystkich dowodem, że polityka zagraniczna polskiego rządu jest słuszna. Otrzymujemy w ten sposób, bezinteresowną pomoc dyplomatyczną od towarzyszy rosyjskich i silny argument przetargowy w rozmowach z USA.

Najwyraźniej jednak minister Klich nie zrozumiał braterskich intencji Moskwy, bo ni z kija, ni z pietruszki wypalił dziś, że „rząd Polski nie boi się Rosji".

http://www.rp.pl/artykul/85427.html

No pięknie, powie ktoś - mamy wreszcie na stanowisku ministra obrony odważnego człowieka, co to Rosji się nie kłania i Ameryce potrafi stawiać twarde warunki.

Nurtuje mnie jednak pytanie, w jaki sposób nasz bohaterski minister wyjaśni teraz militarną zagadkę - kto w takim razie stanowi dla Polski „dodatkowe zagrożenie i dodatkowe niebezpieczeństwo"? Jeśli nie boimy się Rosji, straszącej nas nuklearnymi konsekwencjami, to zapewne największym zagrożeniem dla Polski będzie Iran i to państwo miał na myśli pan minister, mówiąc o niebezpieczeństwie. A jeśli tak, to trochę zmienia się pozycja naszej dyplomacji, negocjującej z Amerykanami warunki budowy tarczy.

Buńczuczna odpowiedź polskiego ministra, wzbudzi zapewne entuzjazm wśród Amerykańskich sojuszników i utwierdzi ich w przekonaniu, że Polska nie odczuwa już lęku przed rosyjskim imperium. Nie odczuwa, ponieważ, jak zapewnia nas minister Klich, „ my się Rosji nie boimy, między innymi dlatego, że rozpoczęliśmy otwarty dialog z tym naszym sąsiadem." Dialog, trzeba dodać, w duchu miłości i pełnego zrozumienia, bo tak przecież ma wyglądać nasza nowa, Tuskowa dyplomacja. Ale skoro już się Rosji nie boimy to, co powiemy Ameryce, domagając się „zwiększenia korzyści" w zamian za budowę tarczy? Że zagraża nam sąsiad zza miedzy - Iran? Dadzą się na to nabrać? Nam, bohaterom?

Namieszał nam trochę pan minister Klich tym „potrząsaniem szabelką", oj namieszał, a i towarzyszom rosyjskim nie w smak taka współpraca. Nie po to nas przecież po przyjacielsku straszą, żebyśmy im „gest Kozakiewicza" pokazywali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz