Poziomem bufonady wyzierającej z wywiadu Bronisława Komorowskiego dla Onetu można byłoby obdzielić kilku zakompleksionych polityków Platformy. Ilość występujących w niemal co drugim zdaniu zwrotów „dzięki mnie” , „dzięki mojej aktywności”, „udało mi się” itp., ustępuje jedynie ilości nadętych frazesów. Zapewne z powodu starannej autoryzacji sam wywiad stracił wiele na oryginalności, bo kto pamięta rejestrowane na żywo wypowiedzi Komorowskiego może poczuć się zawiedziony brakiem wszechobecnego „no” - znamionującego głębię intelektu polityka PO.
Jak ze wszystkich wypowiedzi Komorowskiego, tak i z tej zionie ogrom nienawiści i szyderstwa wobec zmarłego Lecha Kaczyńskiego. Esencją tych uczuć jest stwierdzenie, iż „wielu w Europie z ulgą przyjęło, że zakończył się etap walki o samolot, krzesło, o to, kto jedzie na jaki szczyt, itp.”.
Autor życzenia - „chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego”, które po trzech miesiącach znalazło spełnienie w lesie smoleńskim, nie potrafi ukryć swojego stosunku do poprzednika.
„Nie chcę oceniać mojego poprzednika” – deklaruje Komorowski, by natychmiast stwierdzić: „Powiem tylko, że nieszczęście się zdarzyło kiedy jeden jedyny raz w ciągu całych dwudziestu lat prezydent zablokował cały pakiet reform systemowych, bo reformy służby zdrowia, to reforma systemowe. Zdarzyło się to raz i mam nadzieję, że drugi raz się to nie zdarzy”.
Czytając tego rodzaju wypowiedzi, trzeba zrozumieć, że w życiu publicznym III RP nie było jeszcze człowieka na tak eksponowanym stanowisku, który z równą dozą wrogości i brakiem elementarnych zasad kultury deptałby pamięć o zmarłym. Ze słów Komorowskiego wydobywa się ton całkowicie obcy polskiej tradycji, nakazującej szacunek - szczególnie wobec tragicznie zmarłego i pokonanego przeciwnika, który nie może bronić swojego honoru. Zaciekłość, z jaką człowiek ten mówi o Prezydencie Kaczyńskim obnaża nie tylko autentyczny wymiar postaci Komorowskiego, ale świadczy o pokładach potwornego lęku, jaki musi odczuwać dzisiejszy zwycięzca. Nie sposób inaczej wytłumaczyć tej odhumanizowanej postawy.
Nie można również mieć wątpliwości, że w osobie Komorowskiego mamy do czynienia z politykiem jednej opcji, działaczem partyjnym oddelegowanym na stanowisko prezydenta Polski w celu ochrony interesów własnej partii.
Pytany o zakończenie prac sejmowej komisji i powrót do bieżącej polityki bohaterów afery hazardowej Komorowski ucieka od odpowiedzi chytrym banałem: „Nie jestem członkiem żadnej partii i proszę zwolnić mnie od komentowania spraw partyjnych”.
Hipokryzja tej wymówki jest porażająca, bo werbalna klauzula nie pozwala Komorowskiemu na ocenę własnej partii lecz nie przeszkadza w atakowaniu i krytyce partii opozycyjnej. Możemy wyobrazić sobie jazgot usłużnych mediów, gdyby Prezydentowi Kaczyńskiemu zdarzyło się powiedzieć to, co w wywiadzie wyznał Komorowski:
„Wyobrażam sobie PiS bez Kaczyńskiego. Nawet nie przychodzi mi to ze specjalną trudnością. Odnoszę wrażenie, że coraz większa grupa członków PiS także wyobraża sobie PiS bez Kaczyńskiego.[...] „Na szczęście świat nie kończy się na Jarosławie Kaczyńskim i na PiS. Są obywatele, są wyborcy i oni oceniają kto jest warty nagrody, a kto kary za zdolność do współpracy lub jej brak. Wierzę, że doczekamy takiego momentu współpracy i bardzo tego chcę. Z Jarosławem Kaczyńskim lub bez Jarosława Kaczyńskiego.”
Ten głos wpisuje się w prowadzoną przez media kampanię rozbicia i dezintegracji partii opozycyjnej i stanowi bezsporny dowód, że Bronisław Komorowski jest osobiście zainteresowany osłabieniem, a w efekcie likwidacją Prawa i Sprawiedliwości. Tak bezpośrednia ingerencja w sprawy jednej z partii politycznych nie zdarzyła się żadnemu z dotychczasowych prezydentów III RP.
W uzupełnieniu tego obrazu można przytoczyć słowa Komorowskiego dla PAP, w których chwaląc się „szukaniem porozumienia między wszystkimi siłami parlamentarnymi” stwierdził.: ”Myślę, że to widać dzisiaj również, pomimo, że nie wszędzie znalazłem partnerów, ale poczekamy, być może to, co się dzieje w tej chwili w PiS, jest zapowiedzią jakichś głębszych zmian i może doczekam się partnera po stronie tej takiej twardej prawicy.”
Chciałoby się zapytać: jakie wzorce demokracji praktykuje ten człowiek i czyim jest prezydentem, jeśli wprost wyraża oczekiwanie na rozbicie jedynej partii opozycyjnej i chce mieć za „partnera” koncesjonowaną, namaszczoną przez media opozycję?
Znamy analogie tego rodzaju postawy.
Czy nie w taki sam sposób kształtowała sytuację polityczną władza komunistyczna w końcu lat 80., gdy do obrad „okrągłego stołu” zapraszano wyselekcjonowanych działaczy „opozycji demokratycznej” gotowych na „historyczny kompromis” z sowieckimi namiestnikami? Ci, którzy oczekiwaniom tej władzy nie odpowiadali byli mordowani, wygnani z kraju, a w najlepszym wypadku trafiali na margines życia publicznego.
Zapewne Bronisławowi Komorowskiemu marzy się Polska bez przeciwników politycznych, bez braci Kaczyńskich, bez prawdziwej opozycji. Polska monopartii i jedno - myślenia.
Część tych marzeń spełniła się 10 kwietnia, gdy wieloletnia kampania nienawiści znalazła finał w pułapce smoleńskiej. Czas, który nastąpił później przyniósł dalsze akty agresji i krwawy mord polityczny na działaczu PiS.
Bronisław Komorowski nigdy nie przeprosił za swoje zachowania i wypowiedzi, pełne pogardy i nienawiści wobec przeciwników politycznych. Za liczne pomówienia i potwarze, rzucane zza zasłony fotela marszałka Sejmu. Nigdy nie zdobył się na refleksję o własnej odpowiedzialności moralnej i politycznej.
Słowa tego człowieka brzmią dziś wyjątkowo groźnie, bo w obliczu klęski ułomnej demokracji III RP przynoszą otwartą zapowiedź kolejnych odsłon polskiej tragedii.
Tekst opublikowany w Gazecie Warszawskiej
nie zgadzam się z Tobą Aleksandrze,a i sam Prezydent to podtrzymuje.On naprawdę nie jest działaczem partyjnym.On jest agentem organizacji,która znajdując się na służbie obcego mocarstwa,powołała partie w celu przejęcia całkowitej kontroli na Nami.Nie był bym tez tak wielkim optymista jeśli chodzi o poprzedników Prezydenta Kaczyńskiego.Obaj komuniści byli gotowi w każdej chwili na największe podłości,szczęściem sytuacja nie wymagała od nich tej polaryzacji,bo Rosja była wówczas za słaba,no i razwiedka nie taka głupia.To jeszcze nie był ich czas.Bolek był dla nich najmniej przewidywalny,ale co trzeba to załatwił,dlatego żyje.Na pięciu Prezydentów po 1989,czterech to swojaki.Masz racje ,ze to jeszcze nie koniec polskiej tragedii.Ona ciągle trwa.Coraz więcej z Nas to pojmuje,lecz do większości wciąż droga daleka.Nad tym trzeba ciężko pracować.Brakuje elity która powinna dawać świadectwo prawdy i wyznaczać standardy .Ostatnio jej znamienitą część zamordowano.Coś takiego jak honor,szacunek jest niestety obce tym ludziom.To są wszak atrybuty tego bestialskiego systemu.Trzeba być niestety gotowym na wiele,wiele zła jakie może Nas spotkać.Dlatego dobrze ,ze piszesz o tym.Pisz więcej,tak trzeba.
OdpowiedzUsuńRodak z Kanady
Z zainteresowaniem czytam Pański blog i komentarze dot. oceny postępowania frontman'ów PO - moje opinie są znacznie mniej wybredne.
OdpowiedzUsuńJeśli będzie okazja ogromna prośba do Autora blogu o przybliżenie czytelnikom postaci Sławomira Nowaka, jego obecnej funkcji, jego "warsztatu" jako ojca propagandowego sukcesu PO, jego zasług w politykierskiej edukacji kiepskich piłkarzy i rozdygotanych szubrawstwem polityków.
Każdy prezydent III RP był prezydentem okrągłego stołu.
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńjestem w trakcie lektury "The New Nobility". to trzeba przeczytać, aby rozumieć, co się dzieje w Polsce. Mam nadzieję, że będzie ona wydana po Polsku wkrótce.
Trzeba oczekiwać "odrodzenia" mitu wielkości o służbach bezpieczeństwa. W FR wystylizowano nowego bohatera genialnych służb i stał się nim Jurij Andropow. Kto zostanie wybrany na "geniusza" w Polsce pewnie wkrótce będziemy wiedzieć. Opowieść Tuska w Gdyni na kongrsie Solidarności o "biednym ZOMOwcu, którego własnym ciałem obroniła litościwa kobieta, to sygnał, że taki instrukcje już dostali. Te perfidne wypowiedzi Tuska zostały zagłuszone przez agenta sterowanego przez Komorowskiego, jakim się okazała Pani Krzywonos.
Notabene, zapewne zna Pan ten adres:
http://bukowsky-archives.net
Jeśli nie, to zalecam, jako kopalnię wiedzy.
Pozdrawiam.
To nie tylko ,oddelegowany dzxiałacz PO ,ale również blizej,niezdefiniowanych sił/,czytelnikom pozostawiam domysł co to za sily/
OdpowiedzUsuńPO wymyśliła sobie najpierw zmianę konstytucji w celu osłabienia urzędu prezydenta, gdy był nim Lech Kaczyński. Po jego tragicznej śmierci wystarczyło wybrać kogokolwiek z PO (no może z wyjątkiem Schetyny), żeby konstytucji nie trzeba było zmieniać.
OdpowiedzUsuńZmienić należy natomiast to państwo, czyli POstPRL zwany III RP. Projekt IV RP czeka na realizację. Wtedy to trzeba będzie przyjąć nową konstytucję (wprowadzić choćby częściowo wybory większościowe do Sejmu, przedefiniować rolę Senatu oraz marszałków obydwu izb, itp., itd.). Przy okazji można będzie wprowadzić zasadę, że prezydentem RP (nawet bez zmiany jego obecnych kompetencji) może zostać osoba niezwiązana z żadną z partii (przez ostatnich conajmniej 10 lat), chociaż przez dowolną partię nominowana/rekomendowana, a do tego posiadająca tytuł profesora. Wtedy prof. Jadwiga Staniszkis miałaby szanse i byłaby to dobra prezydentura, w przeciwieństwie do obecnej, gdy na czele państwa stoi żarliwy miłośnik (na równi z Michnikiem) towarzyszy z PZPR, SB oraz WSI.
mazur
Ruski namiestnik, ktory palikotem stoi, musi gesto sie tlumaczyc mocodawcom z porazki rozbicia wewnetrznego opozycji. "Kluzikowcy" okazali sie nielotami, czyli politycznie nie pofruna daleko.
OdpowiedzUsuńZ podziwem przyjmuje kontrofensywe PiSu oparta na koncepcji powrotu do wladzy poprez pozyskanie i umacnianie spolecznosci lokalnych.
I dzis kolejne prestizowe zwyciestwo - dawani PSL-owcy: Wojciechowski, Kuzmiuk i Pek zasilili szeregi PiS. Cenne nabytki i jednoznaczna deklaracja patriotyzmu w moim przekonaniu.
Hej, niemale to rzeczy i ciesza ogromnie.
Pozdrawiam,
zoom
Migalski do Paliknota o od Pawlaczyny najlepsze chłopy. Roszada super.
OdpowiedzUsuńZ prof. Staniszkis trochę chyba przesadziłem;))) ...chociaż w roli prezydenta RP byłaby z pewnością dużo bardziej wartościowym podmiotem polskiej polityki niż w swojej obecnej roli politycznego recenzenta i komentatora:
OdpowiedzUsuńhttp://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/309523,staniszkis-poprosze-prezesa-by-juz-nikogo-nie-wyrzucal.html
mazur
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńbardzo mnie zaniepokoiła następująca wiadomość PAP:
SWW: w dokumentach ze śledztwa nie ma danych o Szczygle i Gągorze
2010-11-16 16:28
16.11. Warszawa (PAP) - W dokumentach Służby Wywiadu Wojskowego, których dotyczy śledztwo prowadzone przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie, nie ma informacji dot. byłych szefów: SGWP gen. Franciszka Gągora i BBN Aleksandra Szczygły - podała SWW, odnosząc się do medialnych doniesień. Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" w artykule "Z wywiadu wojskowego wyciekały tajne dane?" napisała, że między 1 czerwca 2008 roku a 29 marca 2010 roku z SWW miano wynosić dane m.in. na temat najwyższych rangą oficerów wojska oraz urzędników państwowych. W gronie tych osób, według "Rz", mieli być szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Franciszek Gągor i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło. SWW poinformowała we wtorek, że pełnomocnik ochrony Służby - działając na polecenie szefa SWW - złożył w marcu tego roku zawiadomienie do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie o "możliwości popełnienia przestępstwa w związku z postępowaniem w sposób niezgodny z przepisami o ochronie informacji niejawnych z materiałami pisemnymi noszącymi cechy dokumentów SWW". "Żadne z informacji zawartych w tych dokumentach nie dotyczyły śp. tragicznie zmarłych generała Franciszka Gągora i ministra Aleksandra Szczygły (zginęli 10 kwietnia pod Smoleńskiem - PAP), ani też prowadzonej przez nich działalności publicznej i zawodowej" - głosi krótki komunikat SWW. Podano w nim, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w tej sprawie 2 kwietnia. Zasłaniając się klauzulą ścisłej tajności, podania jakichkolwiek informacji na temat śledztwa odmówił w rozmowie z PAP zastępca warszawskiego prokuratora okręgowego ds. przestępczości zorganizowanej płk Dariusz Knapczyński. Dokumenty niejawne w urzędach podlegają szczególnej ochronie; są przechowywane w kancelariach tajnych. Nie wolno ich stamtąd wynosić bez spełnienia szczegółowo określonych wymogów formalno - prawnych. Licznym rygorom podlega także odtajnienie ich zawartości przez wytwórcę.
Mam odczucie, że to "Pałac" maczał w tym palce.
Serdecznie pozdrawiam.
SWW: w dokumentach ze śledztwa nie ma danych o Szczygle i Gągorze
OdpowiedzUsuń2010-11-16 16:28
16.11. Warszawa (PAP) - W dokumentach Służby Wywiadu Wojskowego, których dotyczy śledztwo prowadzone przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie, nie ma informacji dot. byłych szefów: SGWP gen. Franciszka Gągora i BBN Aleksandra Szczygły - podała SWW, odnosząc się do medialnych doniesień. Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" w artykule "Z wywiadu wojskowego wyciekały tajne dane?" napisała, że między 1 czerwca 2008 roku a 29 marca 2010 roku z SWW miano wynosić dane m.in. na temat najwyższych rangą oficerów wojska oraz urzędników państwowych. W gronie tych osób, według "Rz", mieli być szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Franciszek Gągor i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło. SWW poinformowała we wtorek, że pełnomocnik ochrony Służby - działając na polecenie szefa SWW - złożył w marcu tego roku zawiadomienie do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie o "możliwości popełnienia przestępstwa w związku z postępowaniem w sposób niezgodny z przepisami o ochronie informacji niejawnych z materiałami pisemnymi noszącymi cechy dokumentów SWW". "Żadne z informacji zawartych w tych dokumentach nie dotyczyły śp. tragicznie zmarłych generała Franciszka Gągora i ministra Aleksandra Szczygły (zginęli 10 kwietnia pod Smoleńskiem - PAP), ani też prowadzonej przez nich działalności publicznej i zawodowej" - głosi krótki komunikat SWW. Podano w nim, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w tej sprawie 2 kwietnia. Zasłaniając się klauzulą ścisłej tajności, podania jakichkolwiek informacji na temat śledztwa odmówił w rozmowie z PAP zastępca warszawskiego prokuratora okręgowego ds. przestępczości zorganizowanej płk Dariusz Knapczyński. Dokumenty niejawne w urzędach podlegają szczególnej ochronie; są przechowywane w kancelariach tajnych. Nie wolno ich stamtąd wynosić bez spełnienia szczegółowo określonych wymogów formalno - prawnych. Licznym rygorom podlega także odtajnienie ich zawartości przez wytwórcę.
Czy to "Pałac" to zrobił?