W pracy doktorskiej płk KGB Władymira Putina, złożonej na wydziale ekonomii petersburskiego Instytutu Górnictwa w 1997 roku, można znaleźć pomysły na wykorzystanie zasobów surowcowych Rosji w celu wzmocnienia jej pozycji strategicznej, głównie dzięki częściowej nacjonalizacji handlu ropą naftową i gazem. Po objęciu najwyższego urzędu w Rosji, prezydent - Putin konsekwentnie dążył do praktycznej realizacji swoich projektów i uczynienia z rosyjskiej ropy i gazu broni równie skutecznej, jaką w czasach Związku Sowieckiego były czołgi i rakiety Czerwonej Armii. Jako reprezentant środowiska „siłowników” – sprawujących na Kremlu rzeczywistą władzę, Putin miał uczynić z zasobów surowcowych środek służący utrwaleniu dotychczasowej strefy wpływów oraz odzyskaniu przez Rosję realnej mocarstwowej pozycji.
Zgodnie z tą strategią – kontrakt i inwestycja gazowa jest zawsze elementem ekspansyjnej polityki zagranicznej Rosji , a kwestie ekonomiczne zdają się spełniać rolę drugorzędną. Projekt Gazociągu Północnego, nazwany ekonomicznym paktem Ribbentrop - Mołotow w pełni potwierdza tę regułę.
Gdy zatem polski premier, we wrześniu ubiegłego roku stwierdził na wspólnej konferencji prasowej z Putinem, że „gaz w relacjach polsko-rosyjskich nie może być i nie powinien być przedmiotem polityki, a wyłącznie dobrze pojętego wspólnego interesu” – trudno o dobitniej rażący przykład politycznej ignorancji i życzeń bez pokrycia. Tym bardziej, że w tym samym dniu Putin postawił przed polskim rządem ultimatum, od którego spełnienia uzależnił podpisanie długoterminowej umowy gazowej. Padają wówczas słowa :„W swoim czasie wybudowaliśmy system gazociągów przez Polskę i w porozumieniach międzyrządowych napisane jest, że własność tego systemu musi być podzielona między polską a rosyjską firmą 50 do 50 proc., a tu nagle się okazało, że fizyczna osoba z polskiej strony ma 4 proc., chociaż praktycznie w 100 proc. Gazprom finansował cały ten projekt”.
Nikt nie ośmiela się prostować kłamstw o finansowaniu całego projektu przez Gazprom, nikt też nie zwraca uwagi, że dyrektywa pułkownika KGB jest sprzeczna z polskim prawem i prowadzi do przejęcia przez Rosję kontroli nad strategiczną spółką paliwową. Dyktat Putina jest konsekwencją nakazu wydanego rosyjskiemu Gazpromowi w roku 2005. To wówczas prezydent Rosji polecił, by nowa strategia eksportowa Gazpromu zmierzała do przejmowania przez koncern udziałów w firmach gazowniczych i elektroenergetycznych w zamian za przedłużenie kontraktów na dostawy gazu. W zgodzie z tą strategią na początku 2009 roku Gazprom wymusił od rządu Donalda Tuska renegocjację umowy rządowej Polski i Rosji z 1993 r. Warto zwrócić uwagę, że w lipcu 2009 roku rząd rosyjski postanowił, że nie podniesienie podatków od Gazpromu, które w latach 2010-12 miały przynieść budżetowi 1,5 do 2 mld dolarów rocznie. A ponieważ dodatkowe dochody już zapisano w budżecie Rosji, Gazprom zapowiedział, że zapewni je rządowi, zwiększając eksport gazu i podnosząc jego ceny dla niektórych zagranicznych odbiorców. Jest bardzo prawdopodobne, że negocjacje z Polską rosyjski koncern wykorzystał właśnie do zwiększenia dochodów obiecanych swojemu państwu.
Jak tego dokonano?
Słowa Putina z września ub.r. wyrażały wolę, by rurociąg jamalski należał odtąd do Gazpromu i PGNiG, a spółka Gas Trading (w której 36% akcji miał Gudzowaty) zniknęła z akcjonariatu EuRoPol Gazu – firmy zarządzającej polskim odcinkiem rurociągu. Do tej pory struktura własności EuRoPol Gaz wyglądała następująco: Gazprom – 48 %., PGNiG razem z Gaz Trading – 52 %, co miało dawać gwarancję, że spółka będzie reprezentować polskie interesy. Dotychczas też, jeśli zarząd EuRoPol Gazu nie podjął decyzji zwykłą większością głosów, o wyniku głosowania rozstrzygał prezes nominowany przez PGNiG. W myśl dyrektywy Putina – 50/50 - kluczowe decyzje mają odtąd zapadać na zasadzie jednomyślności, co faktycznie umożliwi Rosjanom forsowanie własnego stanowiska. Dotyczy to zwłaszcza kwestii wysokości opłat za transport gazu. Rosjanie domagają się bowiem, by opłaty były jak najniższe, i kwestionując taryfy zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki, już od czterech lat nie uiszczają w pełni rachunków za usługi EuRoPol Gazu ustalanych według polskich taryf. Dług Gazpromu z tego tytułu wynosi 410 milionów dolarów, czyli ponad 1,2 miliarda złotych. Na tę kwotę składa się 350 mln dolarów, których domagamy się od Rosjan z tytułu tranzytu w latach 2006 – 2009, oraz 60 mln dolarów z tytułu odszkodowania za gaz nie dostarczony w 2009 roku. Jest zatem oczywiste, że wykluczenie firmy Gas Trading z akcjonariatu EuRoPol Gazu nie powinno leżeć w interesie Polski, a przyjęcie dyrektywy Putina skazuje nas de facto na dyktat Gazpromu i pełne uzależnienie w kwestii cen za dostawy gazu. 26 października 2009 r. ulimatum Putina powtórzył wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew. Poinformował również, że dzień wcześniej odbyły się negocjacje ministra gospodarki Waldemara Pawlaka z ministrem energetyki Rosji Siergiejem Szmatko, podczas których uzgodniono już, że PGNiG i Gazprom będą miały po 50 proc. akcji EuRoPol Gazu. Teraz - obie spółki otrzymały zadanie ustalenia szczegółów nowego podziału akcji – czyli pozbycia się udziałów Gudzowatego. Już wówczas stało się oczywiste, że rząd Tuska bez najmniejszych zastrzeżeń przyjął dyrektywę Putina i (wbrew interesom polskiej spółki) dąży do jej realizacji.
Wcześniej, należało jednak usunąć dwie istotne przeszkody. Pierwszą, okazał się sam Gudzowaty, zapowiadając, że nie da się wyrzucić z EuRoPol Gazu. Drugą – postawa prezesa spółki EuRoPol Gaz i kilku członków zarządu, którzy odmawiali ustępstw na rzecz Gazpromu, a przede wszystkim nie chcieli słyszeć o umorzeniu ogromnego długu rosyjskiego koncernu. W piśmie prezesa Kwiatkowskiego do ministra Grada pada nawet ostrzeżenie, że pójście na kompromis z Gazpromem oznacza złamanie polskiego prawa. Co w tej sytuacji robi rząd Donalda Tuska?
Oto jeszcze 11 grudnia wicepremier Pawlak twierdzi, że „umowa gazowa z Rosjanami jest "zbalansowana i zabezpiecza interesy obu stron”. Okazuje się jednak, że w umowie zawarto zapis o „uregulowaniu wszystkich kwestii spornych”, którego podpisanie mogłoby narazić członków rządu na zarzut potwierdzenia nieprawdy. Nadal bowiem, z powodu oporu zarządu EuRoPol Gazu nierozstrzygnięta pozostaje sprawa rosyjskiego długu. By umorzyć zadłużenie i umożliwić Rosjanom przejęcie nadzoru nad EuRoPol Gazem, trzeba dokonać zmian w zarządzie spółki. To zaś wymaga czasu. Pawlak stosuje zatem medialny manewr i informuje, jakoby do podpisania kontraktu nie doszło z winy urzędników kancelarii premiera, nazywając ich działania sabotażem. „Doszło do sabotażu, odpowiedzialne za niego osoby zostały już usunięte, teraz zajmie się nimi prokurator - grzmi Pawlak 18 grudnia 2009 roku Pawlak stwierdza, że „wynegocjowane już międzyrządowe porozumienie w sprawie dostaw gazu z Rosji do Polski nie trafi na posiedzenie rządu, zanim nie będzie wiążących uzgodnień między firmami - PGNiG i Gazpromem”. Ta mistyfikacja z uzgodnieniami na poziomie firm, ma na celu odsunięcie od rządu podejrzeń, iż wyraził zgodę na rosyjskie ultimatum. Faktycznie – każda decyzja PGNiG wyraża polityczną wolę polskiego rządu, ponieważ to Skarb Państwa jest właścicielem spółki i posiada w niej 84,75% akcji.
Jednocześnie, Waldemar Pawlak przedstawia jako własną propozycję rozwiązania kwestii rosyjskiego zadłużenia. Zakłada ona, że Gazprom obniży nam o 1 proc. cenę za przyszłe dostawy gazu, a tym samym będzie spłacał dług wobec Polski. Wypowiedź Pawlaka zostaje natychmiast podchwycona przez prasę rosyjską i już następnego dnia dziennik „RBK-daily" partner niemieckiego "Handelblatt" informuje, że Polska gotowa jest umorzyć dług Gazpromu. Cytowani przez "RBK-daily" eksperci obliczyli, że 1 proc. zniżki dla strony polskiej może kosztować Gazprom około 15 mln dolarów. Oznacza to, że całość długu rosyjskiego koncernu wobec Polski (zakładając stabilność cen i nie naliczanie odsetek) zostałby spłacona w czasie najbliższych... 27 lat.
Teraz, pozostaje jedynie dokonać formalnego przejęcia przez Rosjan spółki EuRoPol Gaz i przyjąć „biznesową” propozycję wicepremiera. W tym celu 19 stycznia 2010 r zwołano posiedzenie rady nadzorczej spółki, podczas którego, za sprawą głównych udziałowców – PGNiG i Gazpromu (czyli de facto rządów Polski i Rosji) – dokonano rewolucji kadrowej w zarządzie spółki. W czynnościach prezesa zarządu zawieszono Michała Kwiatkowskiego i dwóch jego zastępców Jurija Kałużskiego i Jerzego Tabakę – przeciwnych ustępstwom na rzecz Gazpromu, a w ich miejsce powołano do zarządu Michała Szubskiego ( szefa PGNiG) który będzie odtąd pełnił obowiązki prezesa, Aleksandra I. Miedwiediewa (szefa Gazpromu), jako wiceprezesa oraz Mirosława Dobruta, jako członka zarządu. Ten skład szefostwa EuRoPol Gaz ma gwarantować, że odtąd spółka będzie działać w „duchu porozumienia międzynarodowego” – jak głosi oficjalny komunikat. Pada również zapowiedź wszczęcia procedury sądowego pozbawienia Aleksandra Gudzowatego udziałów w Gas Trading.
Od tej chwili – nic już nie stoi na przeszkodzie, by podpisać kontrakt gazowy na warunkach wyznaczonych dyrektywą płk Putina. Oznacza to: zwiększenie dostaw rosyjskiego gazu do ilości 11 mld m3 w latach 2010 – 2037, wydłużenie okresu obowiązywania kontraktu na usługę przesyłu gazu gazociągiem jamalskim z 2019 r. do 2045 roku, zgodę na 1% upust cenowy, mający rzekomo rekompensować rosyjskie zadłużenie wobec Polski, podział akcjonariatu EuRoPol Gazu pomiędzy PGNiG i Gazprom według zasady 50/50, zarządzanie EuRoPol Gazem na zasadzie jednomyślności podejmowania uchwał, rezygnację strony polskiej z uprzywilejowanego głosu prezesa zarządu oraz przewodniczącego rady nadzorczej.
Wspólny komunikat Gazpromu, PGNiG i „odzyskanego” przez Rosjan EuRoPol Gazu z 27 stycznia br. potwierdza, że rząd Donalda Tuska skapitulował wobec wszystkich żądań Putina i przyjął w/w warunki. W komunikacie mówi się wyraźnie, że „zostały rozwiązane problemy przesyłu gazu, należącego do ОАО Gazprom, przez terytorium Rzeczpospolitej Polskiej i działalności spółki EuRoPol Gaz SA Strony uważają za uregulowane rozbieżności odnośnie opłaty stawki tranzytowej za przesył gazu rosyjskiego przez terytorium Polski w latach 2006-2009.” Pozostaje – w propagandowej atmosferze „sukcesu polskich negocjatorów” podpisać umowę na poziomie międzyrządowym – co najprawdopodobniej wkrótce nastąpi.
Nadal nie posiadamy żadnych informacji o szczegółach kontraktu, zawartości ewentualnych załączników (zawsze obecnych w tego typu umowach), a przede wszystkim o kosztach, jakie polskie społeczeństwo – w związku z wykonaniem przez rząd dyrektywy Putina - będzie ponosić przez najbliższe 27 lat. Minister gospodarki Waldemar Pawlak zignorował pytania Rzecznika Praw Obywatelskich, zadane w tej sprawie w imieniu obywateli. Tchórzliwie przemilczał również moje pytania, przedstawione w kilku tekstach i zadane wicepremierowi na „Waldemar Pawlak blog” – mimo, iż złożył publiczną obietnicę, że odpowiedzi udzieli. Milczenie tego rządu - który nawet porażki próbował przerabiać na sukces, musi świadczyć, że mamy do czynienia ze sprawą, przy której tzw. afera hazardowa wydaje się niewinnym występkiem.
Ciekawa strona i rzeczowa , warto poczytać .
OdpowiedzUsuńNie mam dobrego zdania o tych pseudo-politykach jak Bolek , Wolski etc ,
ale z Rosja można wygrać dzięki wsparciu z UE , ale ?.. tam mamy pajaca i pajaców np.prof. Buzka a nie swoich ludzi , a może Rosja już kontroluje UE ? , i ją połknie jak śledzia pani Pitery ....hehe