Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 24 czerwca 2020

MY CZY ONI? WYBÓR KONIECZNY

Gdy w maju 2010 roku opublikowałem tekst „My i Oni”, nie miałem wielkich nadziei na akceptację takiej dychotomii. Również kolejne teksty, związane z tą tematyką, nie przynosiły pozytywnego przełomu. Nawet dla zagorzałych krytyków ówczesnej rzeczywistości, postulat wytyczenia „kanciastej granicy” i nazwania Obcych po imieniu, wydawał się nierealny, wręcz utopijny.
W komentarzach pod tekstem, można było znaleźć dywagacje o „dwóch Polskach” i potrzebie „wygrania wyborów”, próżno było jednak wypatrywać poparcia dla takiej wizji III RP.
Nie popełnię chyba błędu, jeśli z perspektywy mijającej dekady, dostrzegę ważną i pozytywną zmianę. Sądzę, że coraz więcej naszych rodaków dostrzega konieczność stosowania tej dychotomii i znajduje odwagę nazywania Obcych.
Jeśli nawet wielu popełnia błąd w identyfikacji zagrożeń lub przenosi istotę podziałów na płaszczyznę rzekomych „różnic politycznych”,a nawet etnicznych, sam proces porządkowania świata III RP i odkrywania własnej tożsamości, jest wartością bezsporną.
Świadczy bowiem o przełamywaniu jednego z najgroźniejszych kłamstw komunizmu – mitu o „potrzebie jedności” i prymacie „zgody budującej”, na którym ludzie sowieckiego okupanta i ich sukcesorzy zbudowali karykaturę polskiej państwowości.
Mit „porozumienia ponad podziałami”, zawsze był bronią Obcych, podstępnym orężem okupantów i wrogów polskości. Ta załgana retoryka ujawniała intencję oszukania Polaków, ale też zamysł przymusowej integracji polskości i komunizmu. Stosując ów zabieg, Obcy chcieli wedrzeć się w strukturę polskiego społeczeństwa i zmusić je do stworzenia sztucznej wspólnoty.
Wiedzieli bowiem, że ukazanie różnic dzielących My od Oni i wytyczenie ostrej granicy, byłoby dla nich zabójcze. Stąd obsesyjnym dążeniem komunistów, było tworzenie rozmaitych „frontów jedności narodu”, „rad narodowych” itp. fikcyjnych „wspólnot”, w których czynnikiem integrującym miały stać się hasła niesione na czerwonych sztandarach.
Oni wiedzieli, że pozostawienie ich poza „wspólnotą żyjących”, wyrzucenie za granicę naszej uwagi, pozbawia tych ludzi (niemal )ontologicznej podstawy, skazuje na pustkę i spycha w otchłań zapomnienia. W reakcji obronnej ujawniał się lęk pasożyta, który utracił organizm żywiciela, lęk herbertowskiej „czystej negatywności”, której odmówiono „ontologicznego statusu”.
Bliźniacza obsesja, wsparta kazuistyczną retoryką, towarzyszyła grupie tworzącej III RP i do dziś decyduje o przynależności do grona „właścicieli” tego państwa.
To III RP-wyłoniona z nędzy małych kapusiów i lęku wielkich zbrodniarzy, urzeczywistniała bermanowski postulat „nowej świadomości” i stała się symbolem tragicznej w skutkach asymilacji polskości i komunizmu.
Budowanie tego tworu powierzono wrogom ulokowanym wewnątrz społeczeństwa, ukrytym za parawanem rzekomo wolnych mediów, szermujących hasłami prawa i demokracji, osłoniętych społecznym zaufaniem i przywłaszczonym mianem autorytetów. Prymitywna falsyfikacja języka, tworzenie symulowanych „sporów politycznych”, rewizja polskiej historii, walka z pamięcią, niszczenie kultury i szkolnictwa, propagowanie zachowań antyspołecznych i amoralnych – wyznaczały drugi i znacznie groźniejszy proces dezintegracji. Do dziś dramat polega na tym, że ten wróg działa za aprobatą ogromnej części społeczeństwa, jest uznawany za „swojego”, akceptowany i obdarzany „demokratycznym glejtem”.
Ogromnym zwycięstwem tej komunistycznej strategii, jest głęboko utrwalona obawa przed wprowadzaniem wszelkich "podziałów społecznych". Większość z nas utrzymuje, jakoby rozłamy, różnice i dychotomie, były czymś zasadniczo złym i generowały najpoważniejsze konflikty. W III RP ten dogmat jest uznawany za niepodważalny i głoszony szczególnie przez tych, którzy z nienawiści uczynili broń przeciwko Polakom.
Tkwi w tym pokłosie sowieckiej strategii podstępu i dezinformacji, która w całym "wolnym świecie" utrwaliła przekonanie, że nie wolność i prawda, lecz pokój i spokój są najwyższą wartością.
Jeśli w realiach 2020 roku widzimy zgraję atakującą fundamenty polskości, jeśli rządzą tu „kasty” i grupy wyjęte spod prawa, jeśli bezkarni pozostają bandyci, zdrajcy i złodzieje – zawdzięczamy to tym, którzy z postulatu „zgody budującej” uczynili mur chroniący Obcych.
Dostrzeżenie tego zagrożenia, musi prowadzić do historycznej konkluzji: nie da się zbudować Niepodległej na kompromisie Obcych z Polakami.
Nie można też stworzyć społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewoli. Kto chciałby próbować takiej sztuki – nie tylko nie ocali niewolników, ale zgubi ludzi pragnących wolności.
O tej prawdzie wiedzieli nasi przodkowie.
Warto się zastanowić - jak wyglądałaby II Rzeczpospolita, czy przetrwałaby agresję sowiecką i nie uległa zakusom „starej Europy”, gdyby u zarania wolnej państwowości nie przyjęto twardej cezury My-Oni, eliminując z życia publicznego komunistycznych zdrajców i różnej maści renegatów?
Czy wolna Polska dotrwałaby do roku 1939, gdyby 13 lat wcześniej marszałek Piłsudski nie ukrócił
„panowania rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską” i nie położył tamy „demokratycznym” szaleństwom?
Obóz w Berezie Kartuskiejsymbol znienawidzony przez komunistów i równie wyklęty przez pseudo-historyków III RP, jest synonimem mądrej, propaństwowej postawy, w której podział na My i Oni wytycza obszar autentycznej niepodległości i troski o narodowe interesy.
Przed czterema laty, przerażony obrazem rzeczywistości pod rządami „dobrej zmiany”, napisałem te mocne słowa:
Kto w obliczu agresji i kampanii nienawiści ze strony sukcesorów komunizmu mówi dziś o porozumieniu i dialogu, jest skończonym durniem lub zdrajcą sprawy polskiej.
Nie ma też groźniejszych nawoływań, od postulatu fałszywej zgody narodowej – osiągniętej za cenę naszych dążeń i prawdy o realiach III RP.”
Napisałem te słowa, bo na „kompromisie”, którego symbolem były ofiary Katynia i mordownie UB, zbudowano państwo okupacyjne, pod nazwą „PRL”.
Na tym samym „kompromisie”, cementują go zabójstwem księdza Jerzego i magdalenkową zmową ubeków z agenturą, stworzono sukcesję „PRL-u”, nadając jej miano „III Rzeczpospolitej”.
Taki też „kompromis” leżał u podstaw układu, który w roku 2015 wyniósł do władzy partię Kaczyńskiego. Za cenę odrzucenia dychotomii My-Oni, zamazania granic dobra i zła, buduje ona podwaliny kolejnej hybrydy komunistycznej – bez prawdy o Smoleńsku, bez rozliczenia zbrodni, bez nazywania rzeczy po imieniu.
Tylko człowiek bezmiernie głupi lub kierujący się złą wolą, mógłby dziś nie dostrzegać bezkarności Obcych, ich nieokiełznanej agresji i nienawiści wobec polskości. Tylko człowiek ograniczony, mógłby przypisywać te zjawiska symptomom „walki politycznej” lub widzieć w nich objaw „demokracji”.
A skoro tak wygląda to państwo po pięciu latach rządów „patriotycznej prawicy”, skoro jego codziennością jest zdrada, łamanie prawa i pogarda wobec polskości – czy wolno uciekać od prawdy, że bez dychotomii My-Oni zmierzamy ku przepaści?
Co jeszcze muszą uczynić ludzie nazywani tu „opozycją”, jakich zbrodni dopuścić się po Smoleńsku, by zasłużyli na miano Obcych?
Doświadczenia ostatnich lat, w których hołubi się antypolską zbieraninę, „demokratami” nazywa odrażających pajaców, „sędziami” zaś - ludzi bez czci i rozumu, nie mogą być odrzucone.
Trzeba je zapamiętać i wyciągnąć z nich wnioski.
Bo tacy, jak Duda, Kaczyński czy Morawiecki, mogą się „jednać” - z kim tylko zechcą.
Mogą pochylać nad wrzaskiem „opozycji” i spełniać żądania wrogiej hałastry.
Wolno im dążyć do „porozumienia i dialogu”, a nawet „wybaczać” – byle w swoim imieniu.
Hasło głoszone przez tych ludzi - „spokój – dialog – kompromis”- dostatecznie ich kompromituje i obnaża prawdziwe intencje.
Wolno im, bo perspektywa owych działaczy partyjnych, podobnych im partyjnych redaktorów, publicystów itp. „elity” , jest dalece inna od tej, jaką znają tysiące Polaków.
W tej perspektywie - kreślonej przez partyjne geszefty, polityczne profity, dochody ze spółek, honorariów i apanaży, nie ma miejsca dla ludzi, którzy na własnej skórze doświadczyli dychotomii My-Oni i przez wiele lat musieli znosić butę Obcych.
Dla tych - bez koneksji i środowiskowych układów, zmęczonych codziennymi problemami, porażonych ogromem kłamstwa, zalewem podłości i nienawiści.
Dla tych, którzy płakali po zamachu smoleńskim, byli bici na Krakowskim Przedmieściu, nazywani „bydłem” przez reżimowych sługusów i „marginesem” przez hierarchów Kościoła.
Dla tych, którzy po latach przeżytych w okupacji sowieckiej, zatracili nadzieję i radość życia, bali się mówić i krzyczeć.
Ludzi oszukanych i poniżonych, spragnionych prawdy i sprawiedliwości, doświadczonych realiami życia w komunistycznej hybrydzie.
Skrzywdzonych cicho i w ukryciu, lub jawnie - „w majestacie prawa”- stanowionego przez łotrów.
O takich ludziach, politycy PiS zapomnieli równie łatwo, jak łatwo przyszło wykorzystać ich gniew, nadzieje i oczekiwania.

Dlatego perspektywa, w jakiej ludzie obecnej władzy oceniają sprawy polskie – nic mnie nie obchodzi.
Ich przynależność do Obcych, troska o mit „demokracji”, fałsz języka i pojęć, zbyt są odrażające, by warte uwagi.
Jak odrażające są próby odwoływania do dziedzictwa antykomunizmu, do tradycji II Rzeczpospolitej, walki Żołnierzy Niezłomnych. Jeśli ta władza nigdy nie przekroczyła „kanciastej granicy”, w której My i Oni należy do fundamentalnych pojęć, jeśli w ich stosunku do Obcych nie ma cienia honoru i poczucia odrębności, takie praktyki prowadzą do fałszowania prawdy o polskich bohaterach i są pospolitym oszustwem.
Bo z postaw II Rzeczpospolitej trzeba czerpać wzorce - nie historyczne, lecz tyczące naszej codzienności. Trzeba w nich widzieć sposób postępowania, codzienną praktykę i metodę walki.
Odrzucać haniebne „kompromisy” i nie podawać ręki łajdakom. Nie kłaniać się kanalii i nie przypisywać mu honoru. Wychodzić, gdy wchodzi Obcy i nie zapraszać zdrajcy do wspólnego stołu. Chama nie nazywać „godnym szacunku”, a donosiciela „politycznym przeciwnikiem”.
Nie bełkotać o „zgodzie budującej”, gdy wokół nienawistne gęby i odór zaprzaństwa.
Ludzie Kaczyńskiego chcą sprawić, by łatwo nam przychodziło admirowanie wielkich postaci, „rozczulanie” nad ich ofiarą, podziwianie odwagi i niezłomności. Zabiegają jednak, byśmy nigdy nie przyjmowali podobnych zachowań i nie dokonywali wyrazistych wyborów.
To szalbierstwo pozwala unikać pytań o istotę dychotomii My-Oni i zadowala niewybredne ambicje propagandowym kuglarstwem i widokiem łopoczących flag.
Skutkiem tego szalbierstwa jest również kłamstwo o „podziałach między Polakami”, o jakiejś „wojnie domowej”, w której stronami konfliktu mieliby być obywatele tego państwa, tej samej grupy narodowej. Sugeruje się zatem, że Obcy – apatrydzi bez ojczyzny i związków z polskością, są częścią narodu polskiego i wiodą spór polityczny z inną grupą Polaków.
To łgarstwo wyjątkowo odrażające, równe tezom komunistycznej propagandy, w której walka Żołnierzy Niezłomnych z sowieckim okupantem i sowieckimi kolaborantami, była nazywana "udziałem w wojnie domowej".
Trzeba sobie uzmysłowić, że zbrodnia, której ofiarą pada naród, zmuszony do integracji z Obcymi, dokonuje się na naszych oczach. Tylko niekiedy towarzyszą jej spektakularne wydarzenia i tylko raz w ostatnich dekadach, wymagała zabójczej „korekty” i ofiar w Smoleńsku.
Na co dzień, wystarczą narzędzia medialne, słowa parcianych „autorytetów” i zatrute karty historii. Wystarczy nasza obojętność i przyzwolenie na obecność Obcych.
.
Praktykowanie mądrych postaw, w ramach dychotomii My-Oni, nie wymaga wielkich ofiar, nie jest czynem heroicznym. Ci, którzy wskazują na problemy związane z realizacją takiego obowiązku, lub uznają go za rzecz utopijną, nie chcą pamiętać rzeczy podstawowej: nigdy tego nie próbowano.
Przez ostatnie dekady, nie pojawił się żaden polityk, publicysta, bądź inny „autorytet”, który ośmieliłby się postawić taki postulat na forum publicznym.
O historycznym podziale My-Oni, nie wolno nawet wspominać. Jest tematem objętym anatemą, tematem zakazanym, który może powstać tylko w umysłach skrajnych oszołomów i utopijnych wariatów.
By uznać prawdę o My i Oni, nie trzeba "iść na barykady".
Wystarczy stosować najprostszą i najskuteczniejszą broń wobec Obcych - odwrócić się od nich plecami. Zignorować, nazwać po imieniu, odmówić im zainteresowania i polemiki. Nie brać udziału w organizowanych przez nich farsach, zlekceważyć wyborcze spektakle, odmówić uwagi sprawom, które – mocą propagandy, mają zaprzątać myśli „elektoratu”.
Tego boją się najbardziej. To zachowanie dla nich zabójcze, przed którym nie chroni wrzask ani represje.
Wiele razy przypominałem tu słowa Jarosława M. Rymkiewicza o „Polsce rosyjskich kolaborantów”. Sięgam po nie ponownie, bo w realiach III RP nie ma celniejszej puenty postawy My-Oni: „Nawet nazywać ich nie warto – w ogóle nie warto się nimi zajmować, najlepiej jest uznać, że ich nie ma. Trzeba wychodzić, kiedy wchodzą, odwracać się, kiedy do nas podchodzą. Polska należy do nas, a oni niech sobie gadają w swoich postkolonialnych telewizjach, co chcą, niech sobie piszą w swoich postkolonialnych gazetach, co im się podoba. Nas to nie dotyczy.”
Uzupełnieniem tego postulatu były słowa:
W wielkiej wspólnocie żyjących nie ma miejsca ani dla wampirów, ani dla upiorów, ani dla zmór nocnych. Mickiewicz nie zaprasza ich do wspólnego stołu.
„Czy widzisz Pański krzyż? / Nie chcesz jadła, napoju? / Zostawże nas w pokoju. / A kysz, a kysz!”. To są słowa Guślarza, który w II części „Dziadów” wygania z cmentarza upiory atakujące gminną wspólnotę. Jesteś upiorem, a więc zostaw nas w spokoju, a kysz, a kysz. Nie możesz z nami jeść przy naszym stole.”
Trzeba sobie uświadomić, że to nie My potrzebujemy obecności Obcych i nie My znajdujemy się na obcej ziemi. Od dziesiątków lat komunizm i jego współcześni sukcesorzy, chcą czerpać z naszego potencjału, żerować na naszej polskości i „jeść przy naszym stole”.
Pozwalać na to – to oddać Ojczyznę i przyszłość narodu.

Wielu z nas staje dziś przed pytaniem – co dalej?
Jak znosić kolejne upokorzenia, jak przetrwać czas głupoty, cynizmu i nędzy życia publicznego?
Gdzie i jak znaleźć swoje miejsce - w rzeczywistości, która nie przystaje do aspiracji ludzi rozumnych?
To pytania nieuniknione dla tych, których nie zaspokaja rola widzów w teatrze cieni, którzy mają dość podziwiania widoku „mediolańskich saturnaliów na skraju grobów”.
Bo postąpiono z nami, jak z głupim niewolnikiem, któremu każdego roku dokładano kolejną obrożę, ujmowano porcji jedzenia i zmniejszano celę. Po trzydziestu latach, będzie on święcie przekonany, że jego stan zniewolenia jest całkowicie naturalny, a zrzucenie obroży graniczy z cudem.
Dlatego przyjęcie strategii My-Oni, jest kolejnym krokiem na drodze długiego marszu.
Ludzi III RP, stada nienawistnych apatrydów, smoleńskich zdrajców, służalców i piewców „pojednania”- trzeba zostawić „po tamtej stronie”.
Ale - pójść krok dalej i tę prostą zasadę, przyłożyć do wyznawców mitologii demokracji i zwolenników tchórzliwego „georealizmu”.
Przeszkodą jest lęk przed wytyczeniem linii podziału, przed wyzwaniem, jakie stawia ta dychotomia. Ze wszystkimi konsekwencjami wyboru, z poczuciem samotności i doświadczeniem odrzucenia.
Przejście na „drugi brzeg” wymaga bowiem przezwyciężenia dziesiątków mitów, jakie zaszczepiła nam obecna „klasa polityczna”, wymaga rozstania z mentalnością niewolników i doktrynerów.
Jeśli nie przyjmiemy prawdy o dychotomii My-Oni i nie nazwiemy po imieniu gromady Obcych, nie mamy szans na zerwanie z komunistyczną sukcesją i odbudowę wolnej państwowości.
Te więzy muszą być zerwane.

69 komentarzy:

  1. ... powtorze tutaj to co napisalem na tt: ... w bardzo okrojony sposob wspomina Pan o udziale KK: tak w podpisywaniu porozumienia w 1950 z komunistami, jak o udziale w podpisywaniu paktu OS (Okragly Stol).

    OdpowiedzUsuń
  2. Lappalainen,

    Powtórzę to, co napisałem już wcześniej: ten blog nie jest miejsce leczenia kompleksów ludzi z sekty lubelskiego pastora.
    Nikt Panu nie broni zamieścić tu rzeczowej, logicznie uzasadnionej rozprawy (to warunek) na temat roli KK w procesie asymilacji polskości i komunizmu.
    Chętnie o tym podyskutuję.
    Nie życzę sobie natomiast, by pod tekstem równie złożonym i wielowątkowym umieszczał Pan absurdalny, a wręcz bezczelny "zarzut".
    Jeśli nie ma Pan nic do powiedzenia, poza zgranymi frazesami, proszę oszczędzić mi komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Aleksandrze,
      nie mogę pozbyć się wrażania, że Pana odpowiedź jest w tonie "obcych". Czyżby niekatolicy nie mogli zabierać głosu ? Czyżby Niepodległa miałaby być tylko dla katolików ?
      W wolnej chwili chętnie wrócę do poruszonego wątku roli Kościoła Katolickiego (a właściwie jego hierarchów, bo jak wiemy wielu "szeregowych" księży z pewnością miało polskiego ducha i oddali za to życie), w szczególności odnośnie jego niewątpliwego wsparcia w zamazywaniu różnicy pomiędzy Polakami i obcymi.
      Z wyrazami szacunku.

      Usuń
    2. Szanowny Panie Aleksandrze,
      przepraszam, ze swoja notatka (krotka) wzbudzilem taka ostra, w tonie, odpowiedz ze strony "Bezdekretu".
      Moim zamiarem jest (bylo) uwypuklic dzialanie(a) KK w Polsce. KK jest w Polsce i dziala.
      Pytanie: po ktorej stronie stoi KK, My czy Oni?
      Jaka nauka sa karmieni ludzie, ktorzy sa katolikami? Jaki przekaz im sie serwuje w kosciele na mszach. Czy mowi im sie prawde?

      Na jakim fundamencie jest/bedzie oparta WOLNOSC, o ktorej Pan i Sciosowie dyskutuja w dlugim marszu?
      Oczywiscie w historii KK w Polsce byli duchowni, ktorzy nie bali sie mowic ludowi prawde o zyciu duchowym jak i doczesnym (ks. J. Popieluszko, ks. F. Blachnicki, niech beda tutaj przykladami, z tych jasniejszych).

      A poza tym, czy w mojej notatce jest klamstwo? W Polsce KK bierze udzial i 1950r. i w 1989r. Taka jest historia. I COS w tych dokumentach podpisuja.

      Oczywiscie nie jest przyjemne przypominanie bledow z historii KK, ale jesli Polakom nie powie sie prawdy (a moze jeszcze lepiej Prawdy) to fundament WOLNOSCI na pewno nie bedzie oparty na prawdzie. Prawde POWINNO sie przekazac Polakom, a to co oni z nia zrobia to juz jest (bedzie) ich odpowiedzialnosc.

      Dalej uwazam Pana za uczciwego czlowieka, o duzym potencjale umyslowym, o wielkiej, szerokiej wiedzy tak historycznej jak i wspolczesnej.

      Modle sie codziennie o Pana aby takze i Pan "zderzyl sie" z Prawda.

      Pozdrawiam
      M. Lappalainen

      Usuń
  3. Zadałem dziś znajomym proste pytanie "czy wzięliby udział w wyborach, w których wynik jest przesądzony, a wybór dowolnego figuranta nic nie zmieni".

    Reakcje były przewidywalne - zależały od "źródła" informacji z telewizora.

    Wspólny mianownik to jakaś niezrozumiała chęć uczestnictwa. Jakby miało ich ominąć "zaćmienie Słońca, a następne będzie może za sto lat".

    Jest też i dobra wiadomość - akceptują, że jest w Polsce podział (nie nazywają go My-Oni), którego nigdy nie da się zasypać. Polacy czują ten odwieczny podział - przyjdzie czas, gdy określenie My-Oni będzie powszechnie używane.


    Od dawna nie opuszcza mnie też podskórne przeczucie, że Pierwsza Kadrowa już jest. Są też Ci, którzy pukają się w czoła. Biorąc pod uwagę tylko zakupy Milicji, mogę stwierdzić, że Oni szykują się do starcia.

    Potrzebna jest jeszcze iskra.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tzw.dysonans poznawczy nas otacza, bo czyny "polityków" ich słowom przeczą...
    Dziękuję za tekst !
    Dziękuję, że pamięta Pan o Aneksie WSI i o Smoleńsku, i o nierozliczonych zbrodniach służb.
    Pańska fanka, Katarzyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Katarzyno,

      Bardzo Pani dziękuję za wizytę i dobre słowo.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Daniel Ł,

    Jednym z Przyjaciół mojego bloga i bardzo cenionym komentatorem, był Pan Przemek Łośko – pilot, poeta, prawy i mądry patriota.
    Zginął w wypadku szybowcowym 15 czerwca 2019 roku.
    Pan Przemek podkreślał, że jest człowiekiem niewierzącym, ateistą i z tej perspektywy ocenia sprawy polskie. Wielokrotnie tu dyskutowaliśmy, również o sprawach Kościoła.
    Szczerze mówiąc, dostrzegałem w Nim więcej dobra i prawości niźli w niejednym „skończonym” katoliku i mam głęboką nadzieję, że zasłużył na Niebo.

    Wspominam o tej postaci, by uzmysłowić Panu, jak błędne jest wrażenie o „tonie obcych” i jak zbędne są pytania: „Czyżby niekatolicy nie mogli zabierać głosu ? Czyżby Niepodległa miałaby być tylko dla katolików?

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... na niebo zasluguje ten kto zaprosi (otworzy dzwi swojego serca) Jezusa Chrystusa do swojego serca, Obj. sw. Jana 3.20. Nie ma innej drogi do nieba, NIE MA! Jedyna droga jest przez Jezusa Chrystusa. On dlatego przyszedl na swiat aby nas obmyc z naszych grzechow przez przelanie swojej krwi.
      I dlatego to jest Dobra Nowina dla grzesznikow!
      Jezeli ten kto nie wierzy w ofiare Jezusa "ma byc" w niebie, to daremnie Jezus przyszedl na swiat.

      M. Lappalainen

      Usuń
    2. .. na niebo zasluguje ten kto zaprosi (otworzy dzwi swojego serca) Jezusa Chrystusa do swojego serca,

      drogi Lappalainen

      Tę kwestię rozwiązał sam Pan Jesus gdy tłumaczył żydom, że powoływanie się na bycie dziećmi abrahamowymi niczego nie załatwia, bo trzeba przecież wydać owoce godne nawrócenia. Chrześcijaństwo to nie magia. Trzeba po owym otwarciu naśladować Chrystusa w pocie czoła, a nawet do przelania krwi w, być może, totalnym opuszczeniu i zapomnieniu. A Ty takiś chojrak ?? To żyj w czystości, sprzedaj co masz, rozdaj ubogim a potem jedz do Afryki czy Amazonii na misje. Tam nawracaj, nie na blogu Ściosa.

      Usuń
    3. Lappalainen,

      Gdy czytam Pańskie dictum, pocieszam się pewnością, że Boże miłosierdzie jest nieskończenie większe od ludzkich arbitraży.
      Oby równie łatwo, jak przychodzi Panu rozsądzanie wieczności, potrafił Pan dostrzegać Prawdę.
      Nie „w literze”, lecz „w duchu”.

      Usuń
    4. ... cover i Aleksander Ścios,

      dzieki za Wasza odpowiedz na moja notatke.
      Mysle, ze w dzisiejszych czasach mozna (trzeba) ewangelizowac (nawracac dla Jezusa) rownierz Europe (i Polske).

      Bóg jest milosierny, tak zgadzam sie. Ale tez Bóg jest sprawiedliwy.
      Moge jeszcze bardziej (za)dictum(owac): " ... zaplata za GRZECH jest SMIERC...". Czy Pan sie z tym zgodzi czy nie, to juz Panska sprawa. Tak jest napisane w Slowie Bozym, a jezeli, TO co jest napisane w Biblii, nie podoba sie, to prosze napisac swoje slowo(a), lepsze dla siebie i dla innych. Najwazniejsze jednak jest to co dalej TAM czytamy: "... ale darem łaski Bozej jest zywot wieczny w Jezusie Chrystusie ..." Rzym. 6.23.
      Mamy tutaj i "litere" i "ducha". Prawda, cala prawda, dla kazdego czlowieka, dla kazdego grzesznika.
      Mysle ze ten moj wpis zamyka dyskusje na sprawy "nawracania" i "dictum":a.

      dzieki i pozdrawiam Was
      M. Lappalainen

      Usuń
    5. Nie znałem pana Łośko, wczoraj po raz pierwszy gościłem na pana blogu i jeden z komentarzy zaskoczył mnie mądrością - właśnie pana Łośko. Od razu zapisałem sobie pewne cytaty, jednocześnie próbując sobie wyobrazić tą osobę. Dziś się dowiaduję o jego śmierci...

      Usuń
  6. Lappalainen,

    Nie uważam, bym udzielił Panu „ostrej” odpowiedzi. Była to rzeczowa odpowiedź.
    Jest Pan od niedawna czytelnikiem mojego bloga, zatem może Pan nie wiedzieć, że od sprawach, które tak żywo Pan nurtują pisałem tu już przed wielu laty. W czasach, gdy ani pan pastor Chojecki ani żaden z jego zwolenników, nie podejmował takich tematów.
    Dwie z moich książek – „Zbrodnia założycielska III RP. Zabójstwo Księdza Jerzego Popiełuszki” z 2014 oraz „III Rzeczypospolita czy "Trzecia Faza"?” z roku 2011, zawierają m.in. rozdziały poświęcone negatywnej roli polskich hierarchów w procesie instalowania sukcesji komunistycznej.
    Kilkadziesiąt tekstów poświęciłem też księdzu Jerzemu, przedstawiając, m.in. w cyklu „Niespełniony testament Jana Pawła II” zachowania hierarchów w latach 80. ub. wieku.
    Z kolei w wielu tekstach blogowych, z lat 2010 – 2014, opisywałem posmoleński proces „pojednania polsko-rosyjskiego” i haniebną rolę, jaką odegrali ludzie polskiego Kościoła. Zapewniam Pana, że w całej przestrzeni medialnej III RP, nikt inny nie opisywał wówczas tego odrażającego procederu.
    Informuję o tym, by zechciał Pan zrozumieć, że pisząc tu o „nieprzyjemnym przypominaniu błędów z historii KK” i życzeniach „zderzenia się z Prawdą” – wyważa Pan otwarte drzwi.
    Sądzę, że o rzeczywistych błędach i winach polskiego Kościoła, posiadam rzetelną i ugruntowaną wiedzę, która wykracza poza (wspomniane przez Pana), rok 1950 i 1989.
    Jeśli miałby Pan sugerować, że z tego powodu winienem opuścić mój Kościół lub „obrazić” się na kapłanów, nie tylko straci Pan czas, ale „narazi się” na dyskusję, której kontekst może być niewygodny dla ludzi bezmyślnie atakujących Kościół Katolicki.
    Bo kto sądzi Kościół Chrystusowy podług miary ludzkiej ułomności, a choćby i najcięższych grzechów pasterzy tego Kościoła, dowodzi własnej niewiary i dopuszcza się poważnego błędu teologicznego.
    Upraszczając zaś– jeśli obserwuje Pan doskonały samochód, prowadzony przez fatalnego kierowcę, wyrobi Pan sobie negatywną opinię o samochodzie, czy raczej o złym kierowcy?
    A skoro znajdujemy zgodne stanowisko, odnośnie błędów i przewin polskich hierarchów, nie musi Pan utrzymywac, że Prawda tkwi tylko o opisywaniu tychże błędów.

    Jak już Panu wspomniałem, mój tekst jest wielowątkowy – co oznacza również, że chcąc zachować umiar i zwięzłość, nie mogę sobie pozwolić na opisywanie każdego aspektu dychotomii My-Oni. Uczyniłoby to tekst niestrawnym. Stawianie mi więc zarzutu, iż w ”bardzo okrojony sposób wspomina Pan o udziale KK”, jest nonsensem i świadczy o kompletnym niezrozumieniu przekazu.
    A ponieważ Pan wspomina „o udziale KK” niemal pod każdym z moich tekstów – czyż nie mam prawa dopatrywać się w tym jakiegoś zadziwiającego kompleksu?
    Dlatego jeszcze raz ponawiam prośbę – proszę zamieszczać tu rzeczowe, logicznie uzasadnione komentarze (to warunek) na temat roli KK w procesie asymilacji polskości i komunizmu, czy każdej innej, negatywnej roli polskich hierarchów. Możemy dyskutować o faktach.
    Proszę jednak nie silić się na jednozdaniowe „wtręty” i nie zadawać pseudo-retorycznych pytań, z pozycji człowieka, który posiadł już całą Prawdę.
    Będzie to z korzyścią dla Pana i innych czytelników bezdekretu.

    Dziękuję za modlitwę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... Panie Aleksandze, Panie Aleksandze,

      czytelnikiem panskieigo bloga jestem od 2010r. po "zdarzeniu nad" Smolenskiem. Przyznam, ze wtedy zainteresowalem sie wiecej sprawami Polski i Polakow. Moim miejscem pobytu nie jest Polska, jest Finlandia (czuje sie Polakiem, choc od poczatku mojego pobytu chcialem utozsamiac sie z Finami, no coz "Smolensk" to zmienil).

      Juz wtedy dostrzeglem wiedze jaka Pan posiada w sprawach toczacych sie owczesnie w Polsce. Nie wszystko co Pan pisal moglem zrozumiec, te afery w WSI i te "brazowe buty", byly tak daleko od mojej wiedzy, ze w niektorych momentach zastanawialem sie w jakim panstwie Polacy wowczas zyja. Przekaz jaki wtedy, mimichodem, saczylem z internetu nie odpowiadal temu co czytalem na "Bezdekretu". W miare jak z(a)glebialem sie z tematami, ktore byly poruszane na blogu" Bezdekretu" moje poznanie wzrastalo i poznawalem te podskurne dzialania tzw. "Deep State" w Polsce.
      Nastepnie w roku 2016 natrafilem na IPPTV. I wtedy, jesli Pan pamieta w e-mailu przekazalem porownawcze zestawienie spraw ktore Pan, a ktore IPPTV (pastor Chojecki i wtedy jeszcze M. Kowalski) mieliscie wspolne i te inne, ktore byly sporne.

      Tak, tak, w dwoch sprawach sporne sprawy: D. Trump i JPII.

      Moim zdaniem pastor Chojecki bardziej naswietla sprawy Poski i Polakow ze strony duchowej (biblijnej) + politycznej, natomiast Pan, Panie Aleksandze wiecej, w sprawach "gier" polityczno-spolecznosciowo-WSI:owskich (brazowe buty).

      Obie te perspektywy sa potrzebne dla zrozumienia dzialan toczacych sie w Polsce i na swiecie.

      I co NAJwazniejsze: obaj Panowie jestescie antykomunistami, tak jak ja.
      A "Jaka bedzie Polska?" (copyright J. Pietrzak). Wierze i modle sie o to, aby Polska byla Wolna i aby Wolni Polacy w niej mieszkali.
      I tej wolnosci zycze tez Hong Kong:owi #FreeHongKong.

      Pozdrawiam raz jeszcze
      M. Lappalainen

      Usuń
  7. Król Ryszard X,

    Ciekawe jest Pańskie spostrzeżenie o „jakiejś niezrozumiałej chęci uczestnictwa”. Ja również spotykam się często z postawami, w których udział w tego rodzaju spektaklach wyborczych jest postrzegany, jako „najświętszy obowiązek” ( to autentyczny cytat).
    Tkwi w tym chyba jakaś forma rekompensaty, jaką odczuwają ludzie, którzy chcieliby wierzyć w swoją rolę suwerena – „właściciela” tego państwa.
    Ci ludzie, pozbawieni na co dzień wpływu na sprawy publiczne, zwykle pasywni i obojętni, lecz traktujący polityków niczym postaci z lepszego świata, gotowi są mniemać, że przez krótką chwilę posiedli ogromną władzę.
    Prosty akt wrzucenia kartki do pudełka, urasta wówczas do miary czynu arcyważnego, ba, wręcz heroicznego, bo decydującego o przyszłości kraju.
    Trzeba przyznać, że nad ugruntowaniem takich zabobonów usilnie pracują wszyscy politycy i żurnaliści III RP.
    Na tyle usilnie, że w umysłach ludzi zaczadzonych tym mitem, nigdy nie pojawi się myśl: jeśli przez trzy dekady, mój udział w „wyborach” nie zmienił tego państwa, nie oczyścił go z komunistycznego garbu, nie uwolnił od kanalii i patologii, może warto zrezygnować z uczestnictwa w takiej farsie i zachować się jak człowiek wolny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy także w tej chwili można zlekceważyć wybory w sytuacji gdy realny wydaje się wybór Duda lub Trzaskowski? Ten drugi wydaje się jakby mniej katolicki bardziej po stronie wszystkich lewaków, dewiantów. Czy mimo, że Duda nas zawiódł przez ostatnie 5 lat to mimo wszystko ze względu na sprawy obyczajowe (LGBT) nie trzeba jednak iść i na niego zagłosować? Czy może problem ten (LGBT) jest wywołany celowo, na potrzeby tej kampanii. Mam wrażenie, że cały czas mamy wybór taki jak w 1995 roku czyli Wałęsa albo Kwaśniewski. Wałęsa przy wszystkich swoich wadach nie zdecydował się na złagodzenie ustawy aborcyjnej i to, że mamy ustawę antyaborcyjną w obecnym kształcie to chyba zasługa prezydentury Wałęsy.
      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  8. @sailor

    Miałem kiedyś okazję wysłuchać od znajomej pani psycholog opowieści o zachowaniach kobiet współuzależnionych. Dla kogoś, kto styka się z tym problemem powierzchownie, na zasadzie „ciekawostki”, może wydawać się niepojęte i absurdalne, wręcz chwilami śmieszne. Takim kanonem zachowań są tłumaczenia typu: „tym razem będzie inaczej” czy „owszem, czasem zachowuje się jak bydlak, ale on mnie tak kocha”. Jednak najciekawsze jest, po wyzwoleniu się od jednego bydlaka, wiązanie z kolejnym i chwalenie go, że „nawet jeżeli uderzył, to nie tak mocno jak ten poprzedni, a w ogóle, to zloty człowiek, tylko jak wypije to go czasem poniesie”…

    Napisałem tych kilka zdań z jednego powodu. Gdy słucham (czytam) o rzekomych różnicach między kandydatami, to przypomina mi się „może i jest bydlakiem, ale nie bije tak mocno”. Od lat obserwując polską politykę, do tego stopnia narzucają mi się podobne skojarzenia, że zastanawiam się, czy macherzy III RP nie budowali systemu bazując na psychologicznych mechanizmach uzależnień. Karta wyborcza pełni tu rolę substancji psychoaktywnej, a cała farsa kampanii wyborczych jest jedynie rozbudzeniem „narkotycznego głodu”. Ludzie jak w transie idą zagłosować po czym następuje „narkotyczny zjazd” w postaci niespełnionych obietnic. Idą więc ponownie zagłosować, niczym narkoman sięgający po kolejną strzykawkę. Ten (czy tamten) rząd jakby lepsze dragi sprowadził, a i działki są większe!!! Wybór „mniejszego zła” (Ludzie!!! Wy ciągle wybieracie zło!!!) jest jak zmiana hery na koke (a dla opcji przeciwnej odwrotnie) i zainteresowani nie przyjmują do wiadomości, że źródłem ich problemów nie jest rodzaj narkotyku, ale sam narkotyk jako taki.

    W leczeniu uzależnień przyjmuje się, że chory, aby się zaczął leczyć musi sięgnąć dna. Oczywiście nie każdy jest w stanie się podnieść. Wielu nawet nie ma dna. Faktem jednak jest, że nie da się leczyć kogoś, kto nie ma nawet świadomości uzależnienia. W tym kontekście właściwego wydźwięku nabierają słowa Pana Aleksandra sprzed lat:
    "Ubiegając idiotyczne pytania w rodzaju: czy lepiej by rządzili Tusk i Komorowski, odpowiem: lepiej, by zło było jawne i nazywane po imieniu, niż kryło się za fasadą „dobrej zmiany” i czyniło spustoszenie w umysłach moich rodaków.
    Lepiej, żeby Polacy zostali siłą doprowadzeni pod mur upodlenia i hańby i musieli spojrzeć w prawdziwe ślepia Obcych, niż stojąc pod tym murem, nie dostrzegali zagrożenia i sławili tych, którzy wiodą ich do zagłady."
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to prawda.
      Jednak "pod ścianą" zostało dwóch kandydatów, konkretnych ludzi i TYLKO JEDEN Z NICH będzie prezydentem Polski przez kolejne 5 lat!!!!!
      I żadne uzależnienia nie mają nic do rzeczy. Mamy wybór między PAD, a PRT, czyli zaplutym karłem opozycji.
      W sumie znowu musimy wybierać między PiS, a PO. To jest przyziemny konkret.

      Zwolennicy i wyznawcy Platformy Obłąkańców są dużo bardziej otumanieni i odmóżdżeni niż wyborcy PiS, bo zostali tak zaprogramowani, że głosują na Trzaskowskiego, czyli zachowują się jak karpie głosujące za przyśpieszeniem wigilii.
      A konkretnie: chcą dłużej pracować. Zamiast pobierać zasłużoną emeryturę chcą pobierać (lub nie!) zasiłek dla bezrobotnych. Chcą, żeby ich dzieciom i wnukom Trzaskowski odebrał 500+. Sami - emeryci - nie chcą dostawać 13 emerytury (tzn zwrotu części podatków przychodowych odebranych przez państwo). Nie chcą, albo nie potrafią porównać finansów rodzinnych 6 lat temu i teraz. Chcą płacić za śmieci więcej niż za żywność. Chcą, żeby wszystkie usługi komunalne świadczyły niemieckie firmy na zasadzie: firma dostaje wysokie wynagrodzenie, ale zatrudnia "autochtonów" za grosze, co widać na przykładzie komunikacji miejskiej w Warszawie i tragicznego wypadku miejskiego autobusu na moście Grota-Roweckiego (nie potrafią pojąć, że to kolejny szwindel, żeby wyprowadzić nasze pieniądze do Niemiec). Przy okazji dziennikarze odkryli, że inne usługi komunalne, szczególnie te strategiczne też zostały sprzedane przez PO w obce ręce, co stanowi realne niebezpieczeństwo unieruchomienia Warszawy w razie jakiegoś konfliktu. Chcą zachowania mafijnych przetargów (przeciętny PO-wiec nie ma pojęcia o przetargach, jak to działa i na czym polega).

      Przeciętny wyznawca PO jest osobą niewierzącą w Boga, jest antykatolikiem. Potrzebę wiary zaspokaja mu przekaz dzienny nadawany przez TVN-24.
      W to co nadaje TVN-24, zwolennik PO WIERZY BEZKRYTYCZNIE i bezmyślnie. Ta wiara jest tak silna, że nie jest możliwa z nim jakakolwiek dyskusja oparta na faktach. Jeśli już do dyskusji dochodzi, zwolennik PO staje się agresywny, czerwony ze złości, chamski, zachowuje się jak amstaf na komendę "bierz go".
      Kiedy proszę o jakieś argumenty, które przekonałyby mnie do głosowania na Trzaskowskiego, słyszę tylko jeden: żeby Duda nie był prezydentem. I ten styl zachowania obserwuję w całej Polsce u wszystkich zwolenników PO, niezależnie od wykształcenia, stanu majątkowego, płci. Jest jeden czynnik łączący tych ludzi - TVN-24.
      Wyznawcy PO nie widzą agresji, nie przyjmują do wiadomości zbrodni na pośle PiS, nie uznają za coś ważnego dwóch katastrof samolotów wojskowych CASY w Mierosławcu i TU-154M w Smoleńsku, w których - w takich samych okolicznościach, zginęło więcej generałów niż w czasie II wś. Nie kojarzą "seryjnych samobójców" z rządami D. Tuska, nie przyjmują do wiadomości afer.
      Beton zbrojony jest chyba bardziej podatny na czynniki zewnętrzne niż mózgi tych ludzi ....

      Usuń
    2. Krzysztof Karoń u Roli o starciu Duda vs. Trzaskowski! Co czeka Polskę po wyborach prezydenckich?
      https://www.youtube.com/watch?v=oK2BQXX9bVo

      Usuń
    3. Pan Karoń jest konsekwentny i logicznie wykłada swoje racje, ale...
      Powiedział, że przecież wszystko jest już rozstrzygnięte, bo generał z generałem się dogadają i będzie tak, jak zechcą. Z jednej strony zatem trudno się z nim w takim postrzeganiu rzeczywistości DemoKreacji nie zgodzić, a z drugiej strony, za chwilę, ba przez czas pozostałych komentarzy wyborczej farsy brnie jak wszyscy w "kartkowe rozstrzygnięcia". To ganerały czy wyborcy? Na Bezdekretu obstawiamy, że generały. My idziemy po polskie elity, które przywrócą Niepodległą Polakom. Idąc w Długim Marszu Przeciw Mitom MY nie głosujemy. Długo trwało, ale ten etap jest już za nami.
      Pan Aleksander zakończył swój tekst słowami nie pozostawiającymi wątpliwości: "Te więzy muszą być zerwane". Nie zdjęte, nie poluzowane, a zerwane. Żadna kartka wyborcza, żadna decyzja niesuwerennego wyborcy, ani polityczna piana bita przez wybrańców tego nie uczyni. To zniewolony człowiek musi je zerwać. Mało tego musi to zrobić, aby dokonać aktu sprawiedliwości. Jeżeli trzeba, to przemocą, bo wtedy emancypacja następuje natychmiast.
      https://twitter.com/RODAKvision1/status/1278222322894163969?s=20
      Dlaczego Pani nam to robi?
      "Trzeba wychodzić,kiedy wchodzą,odwracać się,kiedy do nas podchodzą.
      Polska należy do nas,a oni niech sobie gadają w swoich postkolonialnych telewizjach,co chcą,niech sobie piszą w swoich postkolonialnych gazetach,co im się podoba.
      Nas to nie dotyczy.”
      Pan Aleksander na TT zamieścił takie zdanie:
      "Milczę o tych,którymi zaledwie gardzę".
      Jeszcze nie do końca gardzimy "patritotami" z tej "zmiany" i dlatego o nich bywa, że dyskutujemy, ale Obcy? ONI nas nie dotyczą. Czy sądzi pani, że my nie wiemy kim ONI są i potrzeba nam tutaj to wyłożyć?

      Usuń
    4. Pani Alino,
      Dla polityków walka polityczna jest realną walką. Oni biją się o swoje partykularne interesy - wielomilionowe biznesy, strefy wpływów, posady dla "swoich", a często jest to nawet realne zagrożenie wolności, życia lub zdrowia, bo mając np. w rękach służby można swoim oponentom zrobić wielkie kuku. Dla nas jednak, tych "zwykłych" ludzi, tamte walki nie mają żadnego znaczenia. Ci, co rozgrywają sytuację zza kurtyny (rewizor) i tak robią swoje. Kilka powierzchownych przykładów odnośnie straszenia Trzaskowskim:
      1. LGBT - "Listę działań" na rzecz LGBT podpisał Duda;
      2. Armia - realne reformy próbował wprowadzić jedynie A. Macierewicz i kto go powstrzymał?
      3. Którą obietnicę przedwyborczą spełnił PAD? I nie pytam o cukierki.
      4. Pałac prezydencki, BBN, rozliczenie Komorowskiego i jego ekipy????
      Można dalej, więcej, tylko po co?
      Niech się Pani nie boi o cukierki (te wszystkie kwoty z plusami), bo "rewizor" zobaczył, że mu się to opłaca i do załamania finansów żaden rząd czy prezydent tego nie zabierze, a jak już finanse upadną to żaden rząd tego nie utrzyma.
      Nie będę nikogo przekonywał do terapii, ale korzystając z użytej przeze mnie wcześniej metafory dodam, że aby wyrwać się z sideł uzależnienia, chory musi sięgnąć dna. Jeżeli tego wszystkiego (braku jakiejkolwiek alternatywy przy wyborze PAD - PRT) Pani nie widzi, to widocznie musi Pani sięgnąć do głębszego poziomu upodlenia (im szybciej, tym mniej chorób somatycznych będzie Panią trawić).
      Zdrowia życzę.

      Usuń
    5. Nie wiem jak co Pan teraz widzi, ale stoimy przed dokonaniem prostego JEDNEGO wyboru: ALBO DUDA, albo TRZASKOWSKI. nie ma w tej chwili ŻADNEGO INNEGO WYBORU!

      Usuń
    6. Szanowna Pani,
      Wybór o jakim Pani pisze, nie jest wyborem dla mnie. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że "rewizor" organizuje wybory na szefa politycznego w podległej mu kolonii czy guberni. Kandydatów różni kilka szczegółów, w tym jednego uważa się za większego bydlaka od drugiego. Czy w związku z tym jest moim obowiązkiem poparcie w wyborach tego mniejszego bydlaka? Czy w ogóle taki wybór jest moim wyborem? Czy raczej propolską postawą jest odrzucenie takich wyborów i szukanie możliwości walki z okupantem?
      I kwestia podstawowa: jeżeli większość narodu, kierując się idiotyczną demagogią "mniejszego zła" weźmie udział w wyborach, to czy ta frekwencja daje okupantowi pewną podstawę do twierdzenia, że o ile kandydaci byli krytykowani, to jednak po demokratycznym wyborze jednego z nich ma on pełne prawo rządzić w guberni/ kolonii, bo wszak sama frekwencja już dowodzi, że tubylcy nie podważają okupacji jako takiej?
      Nie zamierzam namawiać Pani do niczego. Jedynie staram się przedstawić pewien punkt widzenia, do którego sam dojrzewałem latami.

      Usuń
    7. Tak! We własnym, biologicznym interesie trzeba wybrać MNIEJSZEGO BYDLAKA!

      Usuń
    8. Jeszcze kilka dekad temu taka postawa była zwana kolaboracją. W dzisiejszym świecie większość pojęć została tak zniekształcona, że trudno jest się porozumieć. Nie będę więc ciągnął tematu.
      Pozdrawiam i proszę dbać o siebie i rodzinę.

      Usuń
    9. Bo widzi pani. Są wartości, których biologia nie ogranicza i nawet nie warunkuje. To że "marsz" będzie "długi" nawet poza osobistą "biologię" wcale nie umniejsza jego wartości i potrzeby.
      Proszę zająć się "biologicznym interesem" swoim i najbliższych, bo bywanie tutaj stwarza niepotrzebny dla niego - tego "interesu" - stres, o co prosił już pan Rafał.

      Usuń
    10. Do Rafał Stańczyk6 lipca 2020 15:49
      Czy jesteśmy kolonią rządzoną przez bydlaka?
      Jak TERAZ chce Pan szukać "możliwości walki z okupantem"? Już same te stwierdzenia klasyfikują Pana jako odrealnionego.
      Jak ja widzę walkę z okupantem? Po pierwsze warunkiem jakiejkolwiek walki jest posiadanie najlepszego i niezawodnego uzbrojenia.
      Ma Pan jakieś? Albo pomysł jak mieć? Nie ma Pan.
      A ja mówię, wybrać Dudę, potem Konfederację (albo jakąś inną propolską partię, potem uzbroić wszystkich Polaków a potem mieć wolność. Napisałam najkrócej jak się da.
      Jeśli w tej chwili pozostawi się wybór innym, którzy ogłupieni wybiorą "większego bydlaka", to droga do wolnej Polski znacznie się wydłuży ... A może w najbliższej historii nie będzie do czego dążyć.

      Usuń
    11. Do rodakvision 16 lipca 2020 16:57
      Pański wpis jest po prostu chamski, a wyprosić może mnie jedynie Gospodarz.
      Co do kolaboracji:
      Posądzanie mnie o kolaborację to jednocześnie chamstwo i bezczelność. Pan Stańczyk chyba nie bardzo rozumie pojęcie „kolaboracja” i na czym polegała w czasie II wś.
      Widać prawdziwe sondaże poparcia Trzaskowskiego są baaardzo kiepskie, skoro jakiś byt internetowy o nazwie Rafał Stańczyk wytacza wobec mnie aż taką KOLABURYNĘ!

      Usuń
    12. Pani Alino,
      Emocje to zły doradca. Proponuję narrację kuchenną. Jeżeli upiecze Pani ciasto z zakalcem, czy będzie je Pani rewitalizowała? Czy raczej zakupi Pani świeże jajka, lepszą mąkę i upiecze je na nowo?

      Usuń
    13. Do AS 6 lipca 2020 21:06
      Daruj sobie człowieku ten kuchenno-protekcjonalny ton. Ja nie posługuję się emocjami w komentarzach, a jedynie faktami. Do Twojej wiadomości - nie piekę, bo mam ważniejsze zajęcia - specjalisto od zakalców ... Proponuję spokojnie przeczytać mój pierwszy komentarz.

      Usuń
    14. Pani Alino,
      Czy Polska jest kolonią zarządzaną przez bydlaka? Nie wiem od jak dawna Pani tu bywa i ile tekstów p. Aleksandra Ściosa Pani zna, ale w zasadzie cały ten blog opiera się na przekonaniu, że obecne państwo nie jest wolną Polską, a kolonią zarządzaną przez Obcych i na rzecz Obcych i może się Pani obruszać, ale ktoś, kto świadomie pracuje przeciwko swemu narodowi na rzecz okupanta jest w mojej ocenie bydlakiem (i kolaborantem).
      Co do kolaboracji... Jednym kliknięciem choćby tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kolaboracja
      Termin idealnie pasuje tak do rządzących (zarówno przed jak i po '89 i nie czepiajmy się wyjątków) jak i do postawy: "Tak! We własnym, biologicznym interesie trzeba wybrać MNIEJSZEGO BYDLAKA!".
      Proszę więc wybaczyć, że staram się używać słów zgodnie z ich znaczeniem. Proszę też zauważyć, że ten "byt internetowy o nazwie Rafał Stańczyk" potrzebował lat (jak pisałem wyżej) obecności na tym blogu, by powyższe prawdy zrozumieć. Skoro jednak udało się bezczelnemu chamowi to i Pani ma szansę.
      Pozdrawiam

      Usuń
    15. Bardzo Państwa proszę o zaniechanie dalszej wymiany opinii na temat poglądów zaprezentowanych przez Panią Alinę.
      To całkowicie zbyteczne.

      Usuń
    16. Alina,

      Pani najwyraźniej nie zrozumiała mojej prośby, a ponieważ nie zwykłem powtarzać jej dwukrotnie, Pani kolejne "komentarze" zostały usunięte.
      Jeśli zechce Pani uczestniczyć w rozmowie na bezdekretu, proszę uważnie przeczytać tekst i udzielić wypowiedzi związanej z jego treścią.
      Dywagacjami na temat "kandydatów" oraz agitacją w ramach fałszywej alternatywy, nie jestem zainteresowany.
      Nie sądzę też, by byli tym zainteresowani czytelnicy bezdekretu.

      Pozdrawiam

      Usuń
    17. Dziękuje za uprzejme wyproszenie.
      Życzę owocnego bicia piany i walki z nierealnościami. Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Panie Rafale! A kiedy już Polacy zostaną siłą doprowadzeni pod mur upodlenia i hańby (swoją drogą ciekaw jestem, czym uzasadniałby Pan, to "lepiej". Ja doradzałbym jednak ciągłe uświadamianie, a jeszcze bardziej polityczne zorganizowanie i walkę), co wtedy? Jeśli od 30 lat nie dostrzegają, co się wokół nich rozgrywa, nie oprzytomnieją również pod wpływem "ślepiów Obcych". Nie zauważą nawet w swojej masie, że za nimi już tylko mur. A jeśli nie, to upadek Polski, który trzeba brać w tej sytuacji pod uwagę, będzie tylko dla niektórych karą. Dla większości rozgrzeszeniem lenistwa, głupoty, albo nawet spełnieniem kosmopolitycznych marzeń o końcu "nienormalności"? Na narodowe powstania nie ma co liczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że Polaków - tych pisanych wielką literą - jest w ogólnej masie mieszkańców naszego kraju może kilka procent. Cała reszta, to ludzka masa, która potrzebuje pełnej michy i marzy jedynie o wakacjach olinkluziw oraz gromadka obcych cwaniaków żerujących na owej masie. Obcy są zorganizowani i (z)dyscyplinowani. Mają prężne organizacje i potężne pieniądze. Mają wszystkie biznesy w tym kraju, które przynoszą pieniądze i wszystkie media. Mają pełnię władzy. Twierdzenie o możliwym upadku Polski w obecnej sytuacji jest nie tylko absurdalne, ale i bałamutne. Ze wszystkich atrybutów państwowości pozostała nam jedynie nazwa (a i do niej nie ma pewności, bo nie tylko numerki są sporne ale i literki niepewne) oraz język (coraz uboższy i wzgardzany przez chociażby korporacje - proszę zwrócić uwagę, że coraz mniej instrukcji obsługi się tłumaczy na język polski).
      W tej sytuacji podejmowanie rękawicy rzucanej przez Obcych jest nie tylko walką skazaną na porażkę, ale też marnowaniem sił / potencjału / energii / zasobów, które mogłyby być spożytkowane znacznie lepiej.
      Stara, dość znana anegdota mówi, że jeżeli słoik zapełnimy zwykłym piaskiem, to na drogocenne kamienie miejsca już w nim nie będzie. Gdy jednak słoik zapełnimy drogimi kamieniami, to w wolne przestrzenie między nimi upchniemy jeszcze wystarczająco piasku. W mojej ocenie dopiero rezygnacja z dalszej walki - tej na narzuconych nam zasadach, których zresztą tylko my musimy przestrzegać - dopiero wyrzucenie z głów wszelkich myśli o takiej walce jest w stanie stworzyć wystarczająco dużo miejsca na działania prawdziwie wartościowe. A jeżeli to i tak doprowadzi do klęski? Cóż... nie ma pewności, że na Wolną Ojczyznę zasługujemy.
      Z wyrazami szacunku

      Usuń
  10. Do ----> sailor26 czerwca 2020 06:38

    Nie tylko można ale TRZEBA zlekceważyć wybory, co do których wiadomo nie od dziś, że są fikcją/farsą/krzywdą Polaków i wszystkiego co polskie/kpiną z marzeń o wolnej Polsce.
    I dlaczego prezydent pełną gębą katolik wraz z partią, która ma w nazwie cytat z P.Św. MAJĄC WSZELKIE MOŻLIWOŚCI zrobili dosłownie wszystko (bo nie zrobili nic, by „toto” zastopować i usunąć), by LGBT mogło się tak prężenie rozwijać na terenie IIIRP.

    Druga sprawa, którą poruszono w tym komentarzu…. o Wałęsie i zasłudze dot. ustawy aborcyjnej. W czymże się ta zasługa niby przejawia? Że niby nie można mordować nienarodzonych zawsze i w każdym czasie jak za Lenina czy Stalina ale TYLKO w trzech sytuacjach? To proszę teraz zobaczyć te efekty Wałęsowej ZASŁUGI.

    1. Liczba dokonywanych w Polsce aborcji jest trudna do ustalenia. Dlaczego? Bo wiele z zabiegów przerywania ciąży wykonywanych jest w ukryciu. A tak tak. Proszę przepatroszyć internet, tam są nawet porady/ think-thanki/ how know’y „how do You make?”.
    2. Z badania CBOS „Doświadczenia aborcyjne Polek” z 2013 roku – jak to wyglądało w kolejnych latach, pewnie jest jeszcze straszniej? - wynika, że co trzecia kobieta w wieku produkcyjnym przyznaje – a ILE NIE PRZYNAJE - że co najmniej raz w życiu przerwała ciążę. A ile nawet nie wie, że tabletką "magiczną" – zażywając sobie jak suplement diety – pozbawia życia swoje poczęte a nie narodzone dziecko?
    3. Ile aborcji może być dokonywanych poza granicami Polski? Proszę sobie wstawić, że są organizowane nawet rodzaje turne weekendowych na taki wypad. TAXI podjeżdża pod dom „turystki” i… o nic więcej „turystka” nie musi się martwić.

    Ustawa z 7 stycznia 1993 o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (Dz.U. z 1993 r. nr 17, poz. 78) ograniczyła dostęp do zabiegów przerywania ciąży, określając wyłącznie trzy przypadki (wskazane powyżej), w których dopuszczalne jest przerwanie ciąży.

    No to oszacujmy teraz te ZASŁUGI Wałęsy i jego „chwalebnej ustawy”.
    W Polsce kobieta może dokonać aborcji, czyli przerwać ciążę, gdy:

    1. Gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu)  czyli jak się porozumieją w jednej chwili matka (oh o tym ojcu dziecka zawsze się zapomina w tej sytuacji), lekarz i rodzinka, to aborcji może być BEZOGRANICZEŃ – rozumie to Pani już!? NO LIMIT! Któż to sprawdzi? Któż wyegzekwuje?

    2. Gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od początku ciąży)  na podstawie tego co zezna matka i co stwierdzi prokurator. Pole do popisu szerokie jak Pani widzi a jeśli jeszcze pecunia non olet…

    3. Gdy dot. przypadku kobiet nieletnich zgodę na przerwanie ciąży w każdym z trzech przypadków muszą wyrazić jej rodzice, opiekunowie prawni lub sąd rodzinny.  Wystarczy tylko ZGODA rodziców/opiekunów i droga wolna można CHLASTAĆ dziecko!

    Wałęsa po prostu „odwalił kitę”, jak można muto poczytać za zasługę. 14 kwietnia 2020 Ustawa zakazująca mordowania nienarodzonych – eugenika - poszła do sejmowej zamrażary za sprawą posłów. WSZYSTKICH POSŁÓW (z prawa i lewa)! Czy głosował jeden z drugim Tak czy srak osiągnęli wspólnie cel wszyscy posłowie. Zaś obecnie panujący prezydent, mógł spokojnie „od ludzi” umyć ręce jak niegdyś Piłat.

    OdpowiedzUsuń
  11. sailor,

    Jeśli chciałby Pan oceniać „kandydatów” poprzez pryzmat kwestii etycznych/obyczajowych, proponuję pamiętać, że to za czasów tego rządu i tego prezydenta, przyjęto w roku 2016 tzw."Listę działań na rzecz poprawy równego traktowania osób LGBTI” oraz zobowiązanie do"walki o równouprawnienie środowiska LGBTI".
    Przypomnę także, że w czasie tzw.”strajku nauczycieli”, podczas którego grupki ćwierćinteligentów prześcigały się w promowaniu zachowań antyspołecznych i destrukcyjnych, czyniąc krzywdę tysiącom polskich dzieci, lokator Pałacu zadeklarował: „Nie będę ukrywał, że solidaryzuję się z nauczycielami".
    Proponuję również znaleźć jakikolwiek akt prawny, w którym A.Duda lub obecny rząd przeciwstawili się roszczeniom dewiantów.
    Brak takich regulacji dowodzi, że medialne ględzenie o "potrzebie ograniczenia promowania ideologii LGBT" ma wyłącznie aspekt publicystyczny i jest "wentylem bezpieczeństwa" dla zaspokojenia oczekiwań ogłupionego elektoratu PiS. Ponieważ ten elektorat kieruje się wyłącznie słowami swoich wybrańców i nie chce wiedzieć, co owi wybrańcy robią, zadanie propagandystów jest ułatwione.
    Tu też (po raz setny) ujawnia się hipokryzja prezesa tej partii, który w roku 2013 mówił na temat tzw.”LGBT”: „To naprawdę ostatni moment,by zamknąć drzwi przed tym szaleństwem, które nie tylko zniszczy naszą tożsamość, ale także odbierze nam wolność i prawo do własnego zdania", by kilka lat później przyzwolić na promocję tego „szaleństwa” – również w polskich szkołach.
    Nie ma cienia przypadku, że w czasie rządów PiS nastąpił tak gwałtowny wzrost aktywności wszelkiego rodzaju lewaków i dewiantów. Wynika to z prostej konstatacji, iż ten rząd jest zbyt słaby i zależny, by przeciwstawić się antypolskim akcjom. Wiedzą o tym – od TelAwiwu, po Moskwę. Wiedzą o tym wszyscy, którzy od pięciu lat rujnują pozostałości mojego kraju.
    Ale w owej „polaryzacji poglądów” tkwi jeszcze jeden aspekt. Tak bowiem „formatuje” się różnych „kandydatów”, by podkreślić rzekome różnice polityczne i światopoglądowe. Stąd celowe nagłośnienie przez Dudę tematu „ideologii LGBT” ( cudzysłów konieczny, ponieważ nie ma takiej ideologii), by na tym tle ukazywać (werbalnie), jak mocno ów „prawicowiec” różni się od pozostałych.
    Tymczasem różnica jest tylko jedna: Obcy mówią o prawach dewiantów, lecz nie mając (chwilowo) wpływu na legislację, nie mogą ich zagwarantować. Rząd PiS, mając w ręku wszystkie narzędzia legislacyjne, realizuje te prawa w praktyce.
    Na koniec, pozwolę sobie na jedną uwagę.
    Pragnę uspokoić ludzi zatroskanych wynikiem tzw.”wyborów”. Jestem przekonany, że lokator Pałacu zapewnił sobie drugą kadencję, a rozgrywana z takim kunsztem „kampania wyborcza” jest elementem systemowej mistyfikacji.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie Panu dziękuję, za wyczerpującą i długą odpowiedź. W tej chwili nie mam więcej pytań. Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Pan Aleksander Ścios.
      Przepraszam, że wciskam sie pomiędzy autora a sailora, ale bardzo mnie Pan zaintrygował stwierdzeniem, że Duda zapewnił sobie drugą kadencję. Czy mogę prosić o parę słów poparcia tej tezy.

      Usuń
  12. Rafał Stańczyk,

    Z prawdziwą przyjemnością przeczytałem Pańską odpowiedź na komentarz.
    Zawiera głęboką prawdę o realiach tego państwa i kondycji naszych rodaków.
    Za arcyważne uważam stwierdzenie: „Faktem jednak jest, że nie da się leczyć kogoś, kto nie ma nawet świadomości uzależnienia”.
    To jest klucz do znalezienia właściwej terapii, ale też – metody walki z „nałogiem demokracji”.
    Bez „świadomości uzależnienia”, fragment mojego tekstu, który Pan przytoczył, brzmi niezrozumiale, a nawet obelżywie.
    Jeśli więc mielibyśmy szukać adekwatnych środków, trzeba zacząć od uświadomienia zagrożeń związanych z „demokracją” III RP, zakładając, że ten przekaz nigdy nie trafi do „mas”. I nie ma potrzeby, by trafiał.
    W pełni podzielam Pańską opinię: „Polaków - tych pisanych wielką literą - jest w ogólnej masie mieszkańców naszego kraju może kilka procent. Cała reszta, to ludzka masa, która potrzebuje pełnej michy i marzy jedynie o wakacjach olinkluziw oraz gromadka obcych cwaniaków żerujących na owej masie.”

    Dlatego uświadamianie „mas” jest całkowicie zbyteczne, ale też niemożliwe. Również dlatego, że są one „zarządzane” poprzez emocje i najniższe instynkty i poddane ogromnej indoktrynacji. „Masy” muszą hołubić demokrację, bo zrównuje ona głupca z mędrcem i nie wymagając żadnej walki ani poświęceń, proponuje każdemu fikcyjną rolę „suwerena”.
    Dlatego ofiarami mitu demokracji są zwykle ludzie najmniej zaangażowani w sprawy polskie,wszelkiej maści konformiści i internetowi„bojownicy”,którzy z udziału w farsie wyborczej i doświadczaniu emocjonalnego pseudo-patriotyzmu uczynili sposób na rozgrzeszenie własnych kompleksów i ograniczeń.
    Po to, by wyzwolić „masy” z „nałogu demokracji” trzeba sięgać po argumenty racjonalne, pokazywać tło historyczne, odwoływać do logiki i zasad moralnych. Nie sądzę, by w odniesieniu do oglądaczy tv i czytelników rządowych propagandówek, takie racje mógłby być zrozumiałe. O pozostałych – żyjących w wirtualnej rzeczywistości TVN-ów i Polsatów, nie warto nawet wspominać.
    Jeśli więc należy walczyć z „nałogiem demokracji”, to przekaz musi być kierowany do jednostek – ludzi na tyle wolnych i odważnych, że gotowych zerwać z mitologią III RP. Gdy tacy ludzie zrozumieją, jak ogranicza ich „nałóg demokracji”, jaką jest przeszkodą na drodze do wolnej Polski, potrafią przekonać innych. To wystarczy.
    Można w takim podejściu dopatrywać się cech elitaryzmu, ale nie uważam tego za wadę.
    O historii, o losach państw i narodów, zawsze decydowały jednostki. Dlatego wszelki indywidualizm- groźny, bo niepodlegający „psychologii mas”, był tak silnie zwalczany przez komunistyczne bandy.
    Oni wiedzieli, że trzeba bać się ludzi wybitnych, samodzielnych i wolnych.
    Proszę zauważyć, że również w III RP – sukcesji komunistycznej, każdy przejaw niezależnego myślenia, każde działanie odległe od standardu, jest postrzegane negatywnie. „Ideałem” pozostaje zgodność – w kwestiach politycznych, historycznych, etycznych, osiągnięta przy pomocy nauczania namaszczonych przez partie „autorytetów”.
    To znamienne, ale strach przed indywidualizmem zawsze obnaża ludzi przesiąkniętych niewolnictwem i nieomylnie wskazuje proweniencje takich postaci.
    Może dlatego, ludzie pokroju Kaczyńskiego otaczają się miernotami i wiernymi „potakiewiczami”, zwalczają natomiast osobowości silne i niepodatne na partyjne dogmaty.

    Dziękuję Panu i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

  13. Lipcowo, M&M-owo... :)

    Kawa czy herbata? - Czysty spirytus proszę! - KLIK.

    PS. "Nie rozrabiam, nikogo nie zaczepiam, naprawiam prymus - powiedział ozięble kot i najeżył się. - A poza tym uważam za konieczne uprzedzić, że kot jest zwierzęciem starożytnym i nietykalnym".

    Pozdrowienia serdeczne dla Drogiego Autora i Wszystkich Państwa :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszula Domyślna,

      „Na litość boską, królowo - czy ośmieliłbym się nalać damie wódki?
      To czysty spirytus.”

      Pozdrowienia dla Damy :-)

      Usuń

    2. Dziękuję Waszej Królewskiej Mości:)

      Na zdrowie!

      Usuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

  15. Witam Państwa.

    Rozumiem doskonale Państwa widzenie świata, gdyż się z nim w stu procentach utożsamiam. Mam jednak małe spostrzeżenie odnośnie dyskusji prowadzonej tutaj pomiędzy p. Rafałem Stańczykiem a p. Aliną. Są to uwagi ogólne, nie ad personam.

    Jak rozumiem takich osób jak p. Alina jest w Polsce bardzo wiele, więc jeśli już trafiła na łamy "Bez dekretu", być może warto byłoby ją potraktować troszkę pobłażliwiej.

    Jak przyznał p. Rafał Stańczyk przyswojenie materiału i zaakceptowanie rzeczywistości, zrozumienie jej zajmuje kilka lat. Tymczasem spotykam się tutaj z reakcjami stałych czytelników, którzy są mądrzejsi, bo już pewną wiedzę posiedli, a jednocześnie - odnoszę wrażenie - aż pyszni w tej swojej wszechwiedzy. Dajmy też szansę posiąść ją innym. Choćby to miało być kilka osób.

    Zdarzało się nierzadko, że trafiła się taka przysłowiowa p. Alina, którą kasują na dzień dobry "adwokaci" p. Ściosa. Nie każdy patrzy na rzeczywistość tak szeroko, jak czytelnicy "Bez dekretu", wielu dopiero zaczyna przygodę z blogiem i tak jak rozumiem, że nie jesteśmy w przedszkolu i należy walić prawdę prosto z mostu, tak czasem lepszy skutek, jak sądzę, przyniosłoby podanie w formie polemiki z nowym czytelnikiem kilku tekstów-wizytówek p. Ściosa, które nakierowałyby odbiorcę na odpowiednie tory.

    Nie jest winą "p. Aliny", że ma takie poglądy. Myślę, że - jak milionom Polaków - zależy jej na dobru Polski. Może warto zastanowić się nad tym, jak edukować skuteczniej Polaków. Nieświadomy Polak potrzebuje otrzymać ściągawkę z najnowszej historii Polski. Materiał, który przedstawi III RP taką, jaka jest, ze wszystkimi najważniejszymi osobami polityki, biznesu, mediów, partiami politycznymi, historią wyborów. O roli, jaką spełnia PiS w tej układance, że Konfederacja nie jest żadną alternatywą. Nie da się inaczej zacząć dyskusji o sprawach teraźniejszych, nie uświadamiając odbiorcy, w jakiej rzeczywistości żyje. Temat jest szeroki i wymaga nakładu sił, gdyż - jak sam wielokrotnie pisał p. Ścios - nikt dotychczas nie odważył się napisać historii politycznej III RP, a nawet szerzej - losów Polski po II wojnie światowej i PRL.

    Póki nie powstanie taka pozycja, która zwięźle, konkretnie opisze ostatnie dekady polskiej historii, sugeruję nieśmiale to, co napisałem wcześniej - pobłażliwiej traktować ludzi o dobrych intencjach, jak p. Alina, podsyłając nowemu czytelnikowi garść tekstów p. Ściosa, które rozjaśnią mu temat.

    Przykład z innej beczki - kapitalną robotę wykonuje p. Leszek Żebrowski na YT, odkłamując biografie polityków i poetów. Podaje życiorysy: fakty, dokumenty, zależności.

    Nie sugeruję by cokolwiek zmieniać, są tutaj ludzie tysiąckroć mądrzejsi ode mnie. To moje skromne "trzy grosze".

    PS. Owa uwaga nie tyczy się Autora bloga, który odpowiada w merytoryczny i wyważony sposób, co bardzo sobie cenię.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  16. Piotr K,

    Dziękuję Panu za potwierdzenie moich spostrzeżeń.
    Ten dobry proces tylko wówczas będzie korzystny dla spraw polskich, jeśli doprowadzi do odrzucenia całej mitologii III RP i zerwania z więzami tego państwa.
    Trzeba sobie powiedzieć, że krytyczna ocena Dudy czy Kaczyńskiego, jeśli nawet dowodzi przyjęcia dychotomii My-Oni, nie będzie miała większego znaczenia.
    Ani dla tych panów ani dla przyszłości naszego kraju.
    Póki tym państwem rządzą reguły stanowione w „klubach miłośników cygar”, a większość z nas wierzy w mit kartki wyborczej, żadna krytyka nie zaszkodzi trwałości układu magdalenkowego.

    Tylko świadoma rezygnacja z uczestnictwa w „wyborach” i odrzucenie wszystkich fałszywych „alternatyw” ( różnych „Konfederatów” i „prawicowych” partyjek) może wpłynąć na zmianę sytuacji.
    Wprawdzie nie w krótkiej perspektywie – bo ta jest dla głupców, lecz w czasie, jakiego potrzebujemy na znalezienie silnych, samodzielnych jednostek.
    Ludzi, którzy od podstaw odbudują polską elitę.
    Jak już pisałem - bojkot „wyborów”, to krok pierwszy.
    Im więcej naszych rodaków zrozumie bezcelowość uczestnictwa w farsie wyborczej, tym rośnie szansa, że dobry potencjał tego sprzeciwu zostanie skierowany na drogę długiego marszu.
    Z tego potencjału, może wyrosnąć autentyczny ruch społeczny – niekontrolowany przez państwo i niezależny od ograniczeń systemowych.
    Ci ludzie – wzorem garstki „szaleńców” wyruszających onegdaj z Oleandrów, będą mogli odpowiedzieć na pytania dociekliwych: nie walczymy dla żadnego „zaborcy”, nie idziemy za „partią” ani pod obcą „flagą”.
    Zmierzamy do Polski.

    Dziękuję Panu za życzenia i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Alina,

    Z uwagą przeczytałem Pani komentarz z dnia 3 lipca. Ponieważ poprosiłem o zaniechanie dalszej dyskusji na temat Pani wypowiedzi, czuję się obowiązku wyjaśnić przyczyny tej prośby.
    Doskonale rozumiem, że w Pani sposobie postrzegania realiów III RP istnieje potrzeba dokonania „konkretnego wyboru” – „miedzy PiS,a PO” i w ramach tej potrzeby przeprowadza Pani klasyfikację „kandydatów”, dzieląc ich na lepszych i gorszych.
    Nadto, dostrzega Pani negatywne cechy tzw.”wyborców” PO i konfrontuje te cechy z zachowaniem zwolenników Kaczyńskiego.
    Obie refleksje dowodzą, że jest Pani przekonana, iż żyjemy w państwie demokratycznym, w którym obywatele dysponują możliwością dokonywania wolnych i świadomych wyborów, a wybory te mają wpływ na przyszłość naszego kraju.
    Takie postrzeganie realiów III RP praktykuje ogromna większość naszych rodaków, mniej lub bardziej zaangażowanych w tzw. procesy polityczne.

    Muszę napisać wprost, że ta wizja jest mi całkowicie obca.
    Nie uznaję III RP za państwo wolne i niepodległe, zaś rozgrywane tu farsy wyborcze uważam za skażone „grzechem pierworodnym” – sfałszowanymi „wyborami” z roku 1947,1989,1991 i następnych.
    Odrzucam wszystkich – bez wyjątku (podkreślam) uczestników owych spektakli, a także wszelkich mitologów demokracji. Każdy tzw. polityk, który bierze w nich udział, działa na rzecz umocnienia sukcesji komunistycznej i na szkodę Niepodległej.
    Pomiędzy PiS, a PO nie dostrzegam zasadniczych różnic, ponieważ jedni i drudzy deklarują przywiązanie do systemu magdalenkowego i ustanowionych wówczas „zasad demokracji”, jedni i drudzy uznają PRL za „państwo polskie” i nie chcą uwolnić mojego kraju od komunistycznej spuścizny i zgrai Obcych.
    Można oczywiście wierzyć, że Duda i Trzaskowski to dwie różne postaci i dwie wizje Polski, ale takie „rozróżnianie” zażyłych kolegów z ław sejmowych, przystoi raczej niedowarzonym młokosom i otumanionym propagandą „ciotkom rewolucji”.
    Rzecz bowiem, trzeba oceniać po czynach, a w pogardzie mieć słowa.
    W tym państwie i w ustach takich postaci – nic one nie znaczą.

    Gdyby zechciała Pani zapoznać się ze szczegółową argumentacją (tu raczej brak na nią miejsca) w kwestii owej „demokracji” i rzekomych „alternatyw”, uprzejmie odsyłam do lektury choćby dwóch tekstów z roku 2018:
    FAŁSZYWA ALTERNATYWA – 1. DIAGNOZA oraz FAŁSZYWA ALTERNATYWA – 2.TERAPIA :

    https://bezdekretu.blogspot.com/2018/04/faszywa-alternatywa-1-diagnoza.html
    https://bezdekretu.blogspot.com/2018/05/faszywa-alternatywa-2terapia.html

    cd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajdzie tam Pani opinie oparte na zdarzeniach historycznych,faktach i logice.
      Jak zawsze – można je zignorować, ale z szacunku dla siebie i autora, trzeba taką negację oprzeć na równie solidnym procesie myślowym.
      To rzecz trudna, bo „nauczono” nas, że o poglądach politycznych decyduje przekaz telewizyjny oraz propagandowe dyrdymały tzw.”tuzów”dziennikarstwa i publicystyki. Myślenie samodzielne nie jest w cenie, zaś wszelkie odstępstwa od prymitywnych „kalek myślowych”, uznawane są za herezję, utopię lub zgoła, szaleństwo.
      Gdyby Pani zdobyła się na przeczytanie tych dwóch tekstów, zaproponuję (niestety) rzecz równie mozolną – lekturę tekstu pt.”BOJKOT JEST PO TO BY POCZUĆ SIĘ WOLNYM...”, w którym zmieściłem kilka fragmentów z cyklu zatytułowanego „PO CO DEMOKRACJA?”.

      https://bezdekretu.blogspot.com/2019/09/bojkot-jest-po-to-by-poczuc-sie-wolnym.html

      Pozwalam sobie odesłać do tych wpisów, by przekonać Panią, że w mojej prośbie o zaniechanie dalszej rozmowy nad poglądami w ramach mitologii demokracji, nie ma złej woli ani pychy.
      Chodzi o rzecz prostą – byśmy oszczędzili sobie czasu i trudu dyskutowania nad projekcjami, które nie przystają do rzeczywistości III RP i dawno zostały odrzucone na tym blogu.
      Muszę się jednak Pani przyznać, że przed dziewięcioma,dziesięcioma laty podobnie postrzegałem kwestie „wyborów”, a przez niektórych żurnalistów byłem nazywany „ideologiem PiS”.
      W tekstach z tamtego okresu znajdzie Pani argumentację pro-PiS owską, a nawet apele o uczestnictwo w „wyborach”.
      Wspominam o tym, by podkreślić, że przez cały czas istnienia tego bloga, dokonuje się tu trudna praca umysłowa i następuje istotna ewolucja. Autorem tego bloga nie jest „mędrzec” i „spiżowy autorytet”.
      Do głoszonych tu poglądów prowadziła długa, acz konsekwentna droga, niewolna od wahań i błędów.
      Nie było nagłego „olśnienia”, obrazy na rzeczywistość, czy kompromisu rozumu i sumienia.
      Są to jednak poglądy solidnie ugruntowane, przedstawione w sposób zgodny z logiką i wiedzą historyczną, oparte na ważnych, racjonalnych argumentach.
      Z tego powodu, ale też z szacunku dla Przyjaciół bloga, którzy wspólnie ze mną kroczyli tą drogą, nie chcę dopuścić, by stał się on miejscem pospolitej „wymiany poglądów”. Miejscem, jakich mnóstwo w sieci internetowej - gdzie ludzie bez kwalifikacji umysłowych i elementarnej wiedzy o świecie, przekrzykują się wtórymi „mądrościami” i są przekonani, że służą tym Polsce.
      Zachęcam Panią do lektury polecanych tu teksów. Mam nadzieję, że wywołają one ożywczy niepokój i zachęcą do samodzielnego myślenia.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz skierowany specjalnie do mnie.
      Muszę Panu i komentatorom wyjaśnić, że nie jestem małą naiwną dziewczynką. Przeczytałam bardzo dużo Pańskich tekstów. Można podziwiać zasób wiedzy. Ja zastanawiam się ze znajomymi skąd Pan ją posiada, bo wiele informacji jest dla mnie "niesprawdzalnych", trafiają w mózgu do bufora, gdzie umieszczam informacje do sprawdzenia. Mogę się jedynie domyślać, ale nie wiem skąd taka wiedza.
      Pańskie dywagacje mają jedną wspólną cechę: dane są czytelnikom do wierzenia.

      Tymczasem ja jestem człowiekiem praktycznym i raczej twórczo-technicznym niż "kuchennym". Zawsze miałam własne zdanie, co nie ułatwia życia.
      Nie muszę "kilka lat dojrzewać" do niegłosowania na żadnego z kandydatów, bo dokładnie wiem, że nie tędy droga. Że trzeba wykorzystać KAŻDY SPOSÓB poprawienia stanu państwa i wyśmianego tu wrednie "bytu biologicznego". Teraz jest to masowe wybieranie kandydata - tratwy, dzięki której możemy podpłynąć bliżej bezpiecznego lądu, naszej niepodległości. Nie można pozwolić, by ktoś podstawił nam dziurawy kajak, posklejany taśmą do papieru, w którym wszyscy się potopimy.
      Wy "dojrzeliście" do stanu w którym stoicie na brzegu, woda się coraz to podnosi, biją Was pałami podatkowymi, ledwie zipiecie, życie upływa, a wy stoicie i nawet nie chcecie spróbować choc trochę podpłynąć do stałego własnego lądu. Bo nikt Wam nie podstawił jachtu ze złoconymi klamkami.
      Nie ma jachtu! Jest tratwa!

      Usuń
    3. Arogancja równa ignorancji.
      A skoro z domieszką kiepskiej prowokacji - żegnam.

      Usuń
  18. Z Twittera Aleksandra Ściosa:

    Masz prawo wybrać dobro.

    Artur z Kamieńca:

    Marzy mi się, że większość z Nas pojmie wreszcie na czym polega demokracja 3RP, a do plebiscytu pójdzie 15-20%.
    _________________________________________

    Podzielam te marzenia. Pozdrawiam Panów :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ...

    Poleniłam się, a lepiej chyba będzie zamieścić całego tweeta Pana Aleksandra:

    Nikt nie musi wybierać "mniejszego zła". Jeśli proponują dwóch "kandydatów", z których żaden nie spełnia oczekiwań, wolność polega na odrzuceniu przymusu niezgodnego z sumieniem. Masz prawo wybrać dobro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak to mówią: krótko, jasno i na temat!

      Usuń

    2. Dziękuję w imieniu p. Ściosa. :-)

      Ode mnie serdeczne pozdrowienia
      Dla Pana Covera.

      Usuń
  20. Przyznam, że pociąga mnie sposób podchodzenia do rzeczywistości proponowany na blogu Pana Aleksandra i tylko jedna rzecz mnie niepokoi, jak możemy czynnie pomóc, żeby doczekać Polski prawdziwie wolnej od fałszu, draństwa i rządów Obcych, bo samo czekanie jest mi obce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy nie Pani Alina przypadkiem? :))

      Si non, pardonnez-moi, madame!

      Usuń
  21. Panie Aleksandrze,

    Tyko sygnalizuję, bo widzę, że także poruszył Pan ten arcyważny temat na TT, cyt.:

    "31 lat temu,gdy hierarchowie i samozwańczy "reprezentanci narodu" dogadali się z namiestnikami okupanta, bandyci z SB zamordowali ks. Sylwestra Zycha. Był kolejną, po ks. ks. Niedzielaku i Suchowolcu ofiarą "okrągłego stołu" - jednym z tych kapłanów, którzy mogli stać się sumieniem narodu."

    Otóż pan redaktor Piotr Litka we wczorajszej publikacji na PR24 (link na końcu komentarza) - pisze expressis verbis:

    Prokuratorzy IPN po analizie akt zdecydowali, że ze zgonem warszawskiego kapłana (Zycha - dop. mój) nie mieli żadnego związku funkcjonariusze bezpieki. Nie ma więc podstaw, by śledztwo w sprawie jego śmierci w lipcu 1989 podjąć na nowo – ustaliło Polskie Radio.

    MAŁO TEGO! Red. Litka dodaje:

    Okazało się, że poza śmiercią księdza Zycha, pod lupą prokuratorów IPN znalazły się także dwa inne zgony księży katolickich w 1989 roku: księdza Stefana Niedzielaka i księdza Stanisława Suchowolca.

    Według prokuratora Tomasza Jankowskiego:

    "zgromadzony w tym zakresie materiał dowodowy nie doprowadził do ujawnienia okoliczności świadczących o udziale funkcjonariuszy państwa komunistycznego w spowodowaniu śmierci ks. Stanisława Suchowolca, ks. Stefana Niedzielaka oraz ks. Sylwestra Zycha, w związku z czym stwierdzono, iż brak jest podstaw do podjęcia na nowo umorzonych postępowań przygotowawczych dotyczących śmierci pokrzywdzonych".

    DEMOKRACJA!!! SPRAWIEDLIWOŚĆ!!!
    /Żeby nie użyć innych słów, które aż cisną się na usta!/

    Sir, a właściwie po co istnieje "Prokuratura IPN"? Żeby ułaskawiać morderców z resortu? Bo na to coraz bardziej wygląda!

    Pozdrawiam Pana

    https://polskieradio24.pl/39/156/Artykul/2547409,Nie-bedzie-sledztwa-IPN-w-sprawie-smierci-ksiedza-Zycha

    OdpowiedzUsuń
  22. Kora Jabłońska,

    Ja zaś przyznam, że wyznanie, iż „pociąga” Panią „sposób podchodzenia do rzeczywistości” proponowany na tym blogu, ogromnie mnie zadziwia.
    Gdybym nie pamiętał Pani komentarzy z roku 2018, pewnie byłbym kontent z takiego „aktu nawrócenia”.
    Ponieważ pamiętam, nie uważam za stosowne udzielanie odpowiedzi na Pani wątpliwości.
    Szczególnie z tej przyczyny, ze odpowiedź na pytanie - „jak możemy czynnie pomóc, żeby doczekać Polski prawdziwie wolnej od fałszu, draństwa i rządów Obcych”, znajduje się tekście oraz w wielu innych wpisach zamieszczonych na bezdekretu.
    Pani, jako zwolenniczka „zwyciężania w wyborach” (komentarz z 9.06.2018) zapewne nie podzieli moich poglądów odnośnie „środków walki”.
    Ja zaś nie widzę powodu, by po raz kolejny tłumaczyć rzeczy wielokrotnie wyjaśniane na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pani Urszulo,

    Nazwać to draństwem, byłoby zbyt mało.
    Doskonale znam okoliczności tej zbrodni i pamiętam tamten czas.
    Trzeba ogromnej głupoty lub równie wielkiej złej woli, by w odniesieniu do zabójstwa księdza Zycha stwierdzić, iż „ze zgonem warszawskiego kapłana nie mieli żadnego związku funkcjonariusze bezpieki”.
    Ale ta sprawa ma też szerszy kontekst.

    Wiele lat temu, w reakcji na ujawnienie esbeckich kapusiów w polskim Kościele (m.in. abp S. Wielgusa),szereg hierarchów postulowało „zabetonowanie” akt IPN.
    W późniejszych latach, ten antypolski postulat podnosili ludzie reżimu PO-PSL.
    Myślę, że obecna władza, przy kompletnej obojętności i niewiedzy naszych rodaków, właśnie dokonuje takiego zabiegu.
    Nie przypadkiem też, „wątpliwości” prokuratorów IPN budzą mordy na niezłomnych kapłanach.
    Ci bowiem zostali zamordowani w czasie „okrągłego stołu’, przy całkowitym milczeniu ówczesnych władz kościelnych i braku reakcji tzw. „opozycjonistów”.
    Zabójstwa księży Suchowolca, Niedzielaka i Zycha, nie tylko otwierały drogę do „porozumienia” z hierarchią, ale były celowym aktem eksterminacji tych kapłanów, którzy – z uwagi na swoją niezłomną, antykomunistyczną postawę, mogli piętnować pakt zdrajców z oprawcami.
    Ci księża byli groźni, bo mogli stać się sumieniem narodu.
    Ponieważ obecne rządy zmierzają do stworzenia kolejnej mutacji sukcesji komunistycznej, takie postaci i takie okoliczności ich śmierci, nadal są niebezpieczne.
    Trzeba więc definitywnie „zabetonować” temat i w podręcznikach dla młodych pokoleń ogłosić, że Księża Niezłomni zginęli w „niefortunnych wypadkach” i „w niewyjaśnionych okolicznościach”.

    Uważam też, że komunikat IPN ma oczywisty związek z zamknięciem sprawy mordu założycielskiego III RP – zabójstwa Księdza Jerzego.
    Mimo wielu apeli i „listów otwartych” , kierowanych do obecnego lokatora Pałacu, mimo obietnicy złożonej przez J. Kaczyńskiego, nie pozwolono prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu na podjęcie tego śledztwa.
    Dziś nie ma wątpliwości, jak zakończy się pozostawienie tej sprawy w rekach prokuratorów IPN.

    Dziękuję Pani i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Panie Aleksandrze i szanowni Państwo.

    Krótkie uwagi odnośnie Pańskich wypowiedzi na TT z wczoraj i dziś. Myślę, że rozważania na temat tego, kto zostanie (został) prezydentem nie mają większego sensu. Nie zgadzam się zbytnio z Pańską optyką, że wszystko zostało ukartowane. Dlaczego? Bo bez względu na to, czy prezydentem będzie Duda, czy byłby Trzaskowski - w obu scenariuszach układ III RP będzie niezachwiany.

    Oczywiście, mam swoje wątpliwości odnośnie uczciwości liczenia głosów zwłaszcza w bastionach PO-wskich, to jednak uważam, że nie liczenie jest tutaj kluczowe. Kluczem jest osoba wybrana na urząd prezydenta. Jeśli pojawi się ktokolwiek, kto będzie głosić postulat obalenia III RP, będzie zgaszony w zarodku. Pod tym względem tak, wybory są ukartowane, bo nie jest dopuszczony i nie będzie nigdy kandydat prawdziwie antysystemowy.

    To, czy będzie rządził Trzaskowski, czy Duda, dla układu ma zerowe znaczenie. Pytanie, kiedy obudzą się Polacy i czy kolejna kadencja Dudy nie przyniesie w kontekście "długiego marszu" więcej szkody, niż pożytku. Czasem myślę sobie, że lepiej wykuwać te postawy antysystemowe pod rządami Dudy (można na niego naciskać, jak i na rząd, wytykać zaniechania), a innym razem wydaje mi się, że wybór Trzaskowskiego wybudziłby elektorat pisowski ze snu dużo prędzej.

    Jak Pan i Państwo sądzicie?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. To co Pan pisze miałoby sens gdyby obecni Polacy byli tymi z czasów II RP ale tak niestety nie jest. Z kim chce Pan robić ten ,, długi marsz '' z młodymi zajętymi Netflixem ? Ze starymi zajętymi działką i ogródkiem ? Teraz proszę Pana jest na to za późno. Na takie akcje był czas w 1989 roku i go zmarnowano. Przez prawie 80 % czasu całej transformacji rządziła Polską frakcja ludowo-liberalno-lewicowa i to niestety ukształtowało polski Naród mentalnie. Czasy się zmieniły proszę Pana. Kiedyś mieliśmy mądre masy i brak sojuszników. Dziś mamy głupie i płytkie masy i żadnego sojusznika bo USA silna Polska i realnie suwerenna jest zbędna. A istnienie albo oddanych obywateli albo sojusznika to czynniki niezbędne by w XXI wieku zaprowadzić ,, ład kartuskiej berezy ''. Takie są niestety przykre realia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie też dodać Panie Aleksandrze że moim zdaniem popełnia Pan błąd porównując 2 RP z tak zwaną Trzecią. Ta pierwsza wykuwała się w walce ta druga przepraszam za trywializm - przy wódce. Jednakże ta walka to nie była walka Polaków z Polakami lecz Polaków z wrogami i zaborcami. I to była mentalna podwalina pod późniejszy zamach stanu. A u nas ? Teraz jest za późno proszę Pana. Konieczność bicia się z wrogiem i zaborcą miała swój czas w 1989. Teraz coś takiego zostałoby przez masy zabite śmiechem i wyszydzone. Ja wiem że to smutne ale tak jest. To co może w XXI wieku je zainteresować to kwestia wysokości i ilości podatków ale nie walka wyzwoleńcza. Moim zdaniem to nie masy są zakładnikami mentalności PiS-u i Prezesa ale odwrotnie to Prezes i PiS są zakładnikami mentalności mas. Po prostu na Nowogrodzkiej nie ma od dawna wiary że ową mentalność uda się odwrócić kijem jak Wisłę. Stąd próbują reformować kraj na tyle na ile szerokie są kraty tej mentalności. Ja jestem młodym człowiekiem Panie Aleksandrze , przed 30-ką i proszę wierzyć że gdy ścieram się z moimi rówieśnikami to rozumiem dlaczego Kaczyński postępuje tak i tak. Polskie masy są tak tępe że po prostu nie ma słów. Słyszę na przykład od takiego typa że on może być nędzarzem byle mieć demokrację. A Pan chce takich ludzi porwać hasłem My-Oni ? Ja wiem że to szlachetne ale jak mówię to już nie ten czas. Bóg dał nam okienko w 1989 i je straciliśmy. Tego się już nie odzyska bo polskie masy nie są do tego mentalnie gotowe. Jeśli bowiem ludzie widzą że koleś zalewa Wisłę szlamem i mimo to oddają na niego prawie 10 milionów głosów tylko dlatego że nienawidzą Kaczyńskiego to Ja nie mam żadnych złudzeń. Prezes stara się spisić Polskę i pojęcie demokracji. W ten właśnie sposób chce stworzyć podwalinę pod budowę nowego porządku. Czy to się mu uda ? Nie wiem ale moim zdaniem ma to większe szanse jakiegokolwiek powodzenia aniżeli wiara w to że tacy Polacy chłonący YouTube pójdą z szablą walczyć z Onymi bo tak wódz rozkazał. Zamiast zwalczać Prezesa należy go wspierać i TVP z Kurskim bo to są ostatnie dwa kruszejące filary jeszcze jakiegokolwiek ideowego PiS-u. Nie ma żadnych przypadków że Prezes jeszcze broni Kurskiego , Szydło , Ziobrę czy Macierewicza już tylko swoimi osobistymi nakazami. Jeśli on padnie nie będzie już nic prócz tryumfu frakcji Unii Wolności czyli duetu Duda-Morawiecki który naciska coraz silniej a którego Prezes potrzebuje do utrzymywania władzy bo Macierewiczem niestety płytkich polskich mas nie zdobędzie. Takie są te nasze realia.

      Usuń
    2. Unknown,

      Nie uważam za konieczne udzielanie rzeczowej odpowiedzi na Pański „komentarz”.
      Zawiera tyle nonsensów i przekłamań, ze ich prostowanie zajęłoby mnóstwo czasu.
      W zestawieniu z „mentorską” formą, czyni to Pana wypowiedź niestrawną i godną pożałowania.
      Ponieważ nie zna Pan moich tekstów i nigdy ich nie czytał, sprostuje tylko dwie kwestie.
      Po pierwsze - od lat podkreślam, że nie interesują mnie „masy pracujące miast i wsi”. Nie do nich kieruję przekaz i nie ich spodziewam się na drodze długiego marszu.
      Po wtóre – pisanie do autora, który przed wieloma laty nakreślał „fałszywą wizję, w której wysiłek kilku pokoleń Polaków przelewających krew za Niepodległą, zrównuje się z działaniami grupki przyjaciół Kiszczaka przelewających wódkę w Magdalence” („WÓDKA CZY KREW. O FUNDAMENCIE NIEPODLEGŁOŚCI”- 2013), iż „popełnia błąd porównując 2 RP z tak zwaną Trzecią. Ta pierwsza wykuwała się w walce ta druga przepraszam za trywializm - przy wódce” – jest niepoważne.

      Usuń
  28. Unknown - kiedy czytam podobny bełkot ręce mi opadają. Ze śmiesznych rzeczy choćby to jak prezes swoimi osobistymi nakazami broni Macierewicza. Polecę Mackiewiczem słuchanym dzisiaj w 2 PR: a idź ty w p...!! Byle jak najdalej od Bez Dekretu.
    Przepraszam za emocje P.T. Autora i Państwa.

    OdpowiedzUsuń
  29. Piotr B.

    Obawiam się, że w kilku sprawach wyważa Pan otwarte drzwi.
    Moja propozycja – bojkotu wyborów, w dużej mierze (choć nie zasadniczej) wynika z założenia, które Pan sformułował: „bez względu na to, czy prezydentem będzie Duda, czy byłby Trzaskowski - w obu scenariuszach układ III RP będzie niezachwiany.”
    Pisałem o tym obszernie w tekstach „Fałszywa alternatywa” z kwietnia 2018 r.
    Nie jest też prawdą, jakobym uznawał, iż „wszystko zostało ukartowane”.
    Takiej mocy nie ma żaden „układ”, nawet zarządzany przez podstarzałych „bondów” z b.WSI.
    Natomiast dwie formalne przesłanki decydują o fałszerstwie wyborczym:
    1. dobór kandydatów - tak spreparowany, by nie można było wykroczyć poza „systemową alternatywę”,
    2. nadzór nad procesem wyborczym. Nie tylko sądowy, ale sprawowany przez „organ” powołany w czasach PRL i zarządzany (to nie przypadek) przez ludzi związanych z „woskówką”.
    Przypomnę zatem, że przewodniczącym PKW jest sędzia Sylwester Marciniak, były oficer rezerwy WSW(tzw. kontrwywiadu wojskowego LWP), zaś zastępcą przewodniczącego pozostaje Zbigniew Cieślak - w 1979 „zabezpieczony” przez Zarząd II Sztabu Generalnego LWP (tzw. Wywiad wojskowy), pod nr. GC 001624/54, w roku 1988 zabezpieczony przez Zarząd WSW pod nr GC 001455/54, powołany do PKW przez A.Dudę.
    Gdyby „wyborcy” PiS byli ludźmi rozumnymi, musieliby zadać pytania swoim „wybrańcom” – co sprawia, że na czele centralnego „organu wyborczego” muszą stać ludzie związani ze środowiskiem „wojskówki”? Czy w „wolnej i demokratycznej” III RP znaleziono tylko takie persony do pilnowania procesu wyborczego?
    O tym, kto zapewnia łącza do sieci publicznej i infrastrukturę techniczną Krajowego Biura Wyborczego oraz – kto zarządza firmą certyfikującą PKW – nie warto nawet wspominać, bo ta wiedza już nikogo nie interesuje.
    Podobnie, jak wypowiedzi J. Kaczyńskiego i A. Dudy z lat 2014-2015, w których padały twierdzenia o „sfałszowanych wyborach” z roku 2014 oraz deklaracje powtórzenia tych wyborów i „naprawy systemu wyborczego”. Po otrzymaniu pełni władzy w roku 2015, żaden z owych „demokratów” nie zająknął się już na ten temat, zaś A. Duda pod niebiosa wychwalał PKW.
    Trzecią, historyczną przesłanką, są "wybory" z roku 1947 oraz farsa wyborcza z lat 1989-1991, podczas której wyeliminowano wszystkie środowiska przeciwne magdalenkowej zdradzie. Od tej pory, w każdych kolejnych "wyborach" starują tylko ci, którzy system III RP uznają za Polskę "wolną i demokratyczną".

    Proponuję także przemyśleć następującą kwestię: dlaczego obecny układ nie dostrzega zagrożenia w bełkocie ćwierćinteligentów z tzw.”opozycji”, dlaczego nagłaśnia i promuje wszelkie brednie głoszone przez tych ludzi, ich łgarstwa, bluzgi i bezsensowne dywagacje?
    Jednocześnie, ten sam układ za żadne skarby nie dopuści, by w przestrzeni medialnej pojawiły się poglądy i opinie sprzeczne z dogmatyka III RP, jak choćby te, głoszone na bezdekretu.
    O ile partyjne media PiS gotowe są nagłaśniać każdy wyziew Obcych, o tyle nigdy nie pojawi się tam najmniejsza wzmianka o krytyce sukcesji komunistycznej, a poglądy podobne do głoszonych na moim blogu (nie wspominając o osobie autora) objęte są ścisłym zapisem cenzury. Tak szczelnej, że podobnej blokady (również związanej z publikacją książek) nie spotkałem nigdy wcześniej.
    Ta okoliczność wyraźnie wskazuje – gdzie i w jakim zakresie obecny układ dostrzega zagrożenia swoich interesów, kogo uznaje za wroga i jak postrzega kwestię „wolności słowa”.
    Jak napisałem niedawno na twitterze: To znamiennie,że śmiertelnym wrogiem wyznawców religii partyjnych,nie jest sympatyk innej partii lecz ten,kto odrzuca wszystkie partyjniackie kliki.
    W tej stadnej nienawiści tkwi mocna logika: nie stwarza zagrożenia niewolnik innego pana.
    Groźny jest człowiek wolny.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń